Nowa Aeria[posiadłość Finnswordów] Koniec i początek

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Atris uczyła się o magii jedynie w historii i teorii. Odebrała bardzo dobrą edukację. Okazało się, że jej zmysł magiczny nie należy to tępych, a nawet z łatwością nauczyła się wyczuwać, czy w okolicy nie została ona użyta. Nawet jeśli nie ukazały się u niej zdolności do rzucania zaklęć.
Delikatnie, prawie niezauważalnie odwróciła głowę w kierunku, z którego wydało jej się, że coś poczuła. Nie była głupia - tajemniczy gość z pewnością nie chciałby, żeby go zdemaskowano. Perła zachowała ostrożność. Zamachy na życie jakichś jegomościów, zwłaszcza przy takiej okazji jak ta, zdarzały się nader często.
Złapała kontakt wzrokowy ze strażą, która czuwała przy wejściu. Kiwnęła głową, aby podeszli w jej stronę. Następnie znowu spojrzała na kąt komnaty...
Ach, więc to zapewne jakiś "niewinny żarcik" szlachcica. Tylko który z tych tłustych idiotów był zdolny rzucić zaklęcie... Odpowiedź nadeszła szybciej, niż się tego spodziewała. Uśmiech satysfakcji i rozbawienia, chodź powstrzymywany przez właściciela, był dobrze widoczny na bladej, zakrytej częściowo przez cień kaptura twarzy. Atris zacisnęła wargi.
Pozostał tutaj... żeby straszyć moich gości? Czego on oczekuje? Na początku zniknął, a teraz pojawił się okazując tylko, jak bardzo jest nieobeznany w kulturze, pewny siebie i arogancki! Emocje, które kierowały jej myślami się prześcigały, choć najsilniejszymi z nich były gniew i złość. Dobrze, że został, cudownie... Będę miała okazję zemścić się za tę wczorajszą zniewagę.
Z zamyślenia wytrącił ją jeden ze strażników, który oczywiście był w stroju kamerdynera.
- Pani? Wzywałaś?
- Wyczułam rzucane zaklęcie. Okazało się jedynie, że to głupi żart. Ale miejcie się na baczności - rozmawiała z nim półgłosem, a ich rozmowa była stłumiona przez gwar w komnacie. - Ten wampir, o nazwisku Shasamo, wygląda na potężną personę.
Kamerdyner skłonił się przed Perłą.
- Czy moja matka przekazała, kiedy zamierza wrócić?
- Nie, pani. Napisała jedynie, że udaje się na północ do Adrionu, w sprawach biznesowych. Powinna wrócić przed następną pełnią.
- To wszystko. Możesz odejść.
Kamerdyner skłonił się ponownie, opuszczając komnatę. Atris znowu zanurzyła się w myślach, co widać było po jej twarzy. Jednak wciąż gościł na niej tajemniczy pół-uśmiech, przez co nie można było odgadnąć, co dzieje się wewnątrz jej głowy.
Dopiero po jakimś czasie, nieco zbyt długim, chyba pod wpływem głodu, Perła przypomniała sobie o konieczności powitania gości i podania śniadania. Poderwała się więc, stukając delikatnie łyżeczką o filiżankę. Na sali natychmiast zapanowała cisza.
- Moi drodzy goście - odezwała się donośnym, dźwięcznym głosem - Moim zadaniem jest zająć się wami w tym miejscu tak, byście czuli się tu lepiej, niż w waszym domu. Dlatego otwarte dla was będą nasze baseny, ogrody i dziedzińce. Sługa jest na wasze zawołanie. Wypocznijcie po wczorajszym balu. - Ze wszystkich sił Atris starała się nie patrzeć w stronę Yao. Choć wyglądała na bardzo pewną siebie, w rzeczywistości jej żołądek skręcał się z powodu stresu. To wszystko przez obecność tego cholernego wampira!
Automatycznie wypowiedziała plan dnia dla gości. Miała jednak nadzieję, że wyjadą przed północą, tak, aby sama mogła skorzystać z kąpieli w gorących źródłach. Czuła, że dzisiaj przyda jej się relaks.
- Jeszcze raz, życzę wam cudownego dnia. A teraz, częstujcie się! - wskazała ręką w stronę kelnerów, którzy zaczęli znosić na stół różne zakryte, srebrne półmiski. Nagle sala wypełniła się pięknymi zapachami świeżych owoców, ciepłego pieczywa i mlecznych deserów.
Kiedy siadała wśród braw biesiadników, ostatecznie pokusa zwyciężyła. Skrzyżowała spojrzenie ze srebrnoszarymi oczami Yao.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Wydawało się, że wampir delikatnie uniósł kąciki ust, gdy spotkał się spojrzeniem z Atris, jednak to nie trwało długo. Dosłownie chwilę po tym wrócił do chłodnej obserwacji osób na sali i ich przeróżnych zachowań. Mógłby przysiąc, że ten pan przy stoliku na przeciwko nie jadł z tydzień szykując się na bal. Czasem zastanawiał się, czy to faktycznie jemu brakuje manier, czy reszcie tych "wychowanych", którzy na bal w większości przychodzą się nażreć i napić. Koniec końców zignorował to, bo przecież sam ma znaczne lepsze rzeczy do roboty. Po prostu przeczekał ucztę, zerkając niekiedy w stronę okiennic. Na sali było zdecydowanie jaśniej niż poprzedniej nocy, przez co Yao czuł się odrobinę niekomfortowo, ale z zaciekawieniem wyczekiwał momentu, który nastanie, gdy zakończy się śniadanie. Cały posiłek zdawał mu się nieco dłużyć, na sali brakowało ciekawszych w jego mniemaniu osób do obserwacji, więc jego wzrok znów powędrował w kierunku tej przyjmującej gości. Była zdecydowanie inna, lecz poza wyższą kulturą i urokiem osobistym od pozostałych wampir widział w niej coś jeszcze, coś przyciągającego, choć sam jeszcze nie był pewien co. Po skończonej uczcie nastąpiła ponownie krótka przemowa, a następnie Atris miała oprowadzić pozostających na dworze Finnswordów gości. Szedł z nimi, grupka powstała nieco liczniejsza, niż się spodziewał. Na szczęście korytarze były nieco mniej nasłonecznione. Starał się utrzymywać gdzieś z tyłu, nie zbliżając się zbytnio do tej większej, ciasnej i dość nieprzyjemnej w odbiorze grupki, która szła niedaleko za Atris. Jego wzrok, pomimo chłodu zdawał się czujny i inteligentnie obserwował całe otoczenie. Kilku, może nawet kilkunastu gości kroczących przed nim zachowywali się głośno, zdecydowanie zbyt głośno, a przechadzając się Yao widział nieco mniej straży niż sam pozostawiłby takiej panience jak Atris, która ma zająć się dość liczną grupą gości.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Nic nie zjadł, więc nie przyjechał tu, żeby się najeść. Nie rozmawiał z żadną kobietą, oczywiście z żadnym mężczyzną też nie... W dodatku siedział w cieniu, w kapturze... no cóż, nie było to niczym dziwnym, ponieważ to wampir. Był wrażliwy na słońce. Dlaczego w takim razie zszedł na to śniadanie? Mógł zostać w komnacie, albo wyjechać już wczoraj, w nocy! Nie wierzyła, że tak dobrze wyglądający i szanujący się mężczyzna jak on nie miał tyle pieniędzy, żeby choćby lektyką sobie wrócić do swojej posiadłości!
Może po prostu przyjechał tu, bo była to dobra okazja do rozmów biznesowych?
W takim razie skąd to przedstawienie na dziedzińcu wczoraj?... Może po prostu chciał ją sprawdzić? A może kryło się za tym coś więcej?
Miała złe przeczucia, wydawało jej się, że ktoś tutaj chce wykorzystać okazję, że nie ma Sofii... W dodatku Shasamo nie spuszczał z niej oka...
Zjadła śniadanie na słodko, dokładnie tak, jak lubi. Kawa, świeże rogaliki z marmoladą, nie za dużo. Do tego słodka śmietanka i parę innych kalorycznych dodatków. No i jagódki. Na szczęście w pobliżu nie ma matki, więc nikt jej nie upomni za nie dbanie o linię. Na szczęście cały posiłek się jej nie dłużył, ponieważ wszyscy możni chcieli skorzystać z gorących źródeł. Może i niektórzy z nich mieli porównywalnie wielkie włości, albo kilka, w dodatku pokaźna liczba służby, ale takiego rodzaju sauny były rzadkością. Woda spływająca z górskich strumieni przy naturalnych gejzerach ogrzewała się, co dawało bardzo fajny efekt gorącej, napowietrzonej i przede wszystkim termalnej kąpieli. Do tego oczywiście dolewano olejków eterycznych, płatków róż i innych cudów, no i stąd ten cały zachwyt i ciekawość gości.

Już po skończonej mowie na zakończenie śniadania Atris poleciła strażnikom trzymać się z tyłu i mieć oko na wampira, tylko na wszelki wypadek. Dlatego też w korytarzu nie było ich wielu. Perła czuła się dziwnie idąc w takim tłumie. Zwykle oczywiście nikt nie zagradza jej drogi ani nie pałęta się pod nogami, jednak oczywiście ci możni czuli się na tyle wysoko postawieni - a może niektórzy myśleli, że są w hierarchii wyżej od niej - że nieznośnie przeciskali się między sobą i wokół Atris. No ale nic, jakoś trzeba iść naprzód...
- Panienko, a może by... Aaaah!
Jakaś arystokratka chciała zająć ją rozmową, ale wtedy Perła poczuła przeszywający ból pod żebrami. Krzyknęła. Tłum momentalnie zaczął pierzchnąć w panice, nie wiedziała, który hrabia wbił jej sztylet w bok, nie wiedziała, co się dzieje... Pociemniało jej przed oczami, upadła, straciła przytomność.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Jeśli wśród tych wszystkich ludzi, których ciężko byłoby przyrównać do czegoś innego, niż do bydła Yao uchodził za tego, komu brakowało kultury to świat na prawdę może się kończyć. Nawet sam wampir nie spodziewał się tak bezmyślnego i prostackiego zachowania ze strony niektórych z bogaczy, ale jak widać życie potrafi zaskoczyć nawet tak doświadczone istoty jak on. Mimo wszystko coś podpowiadało mu, że za całym tym zamieszaniem nie idzie wyłącznie ich poziom wychowania, a gdy dostrzegł jegomościa zbyt usilnie próbującego przecisnąć się bliżej do Atris czuł, iż coś jest na rzeczy, więc odruchowo również odrobinę się zbliżył. On jednak nie pchał się w tłum, chcąc mieć dobry i bezpieczny wgląd na sytuację, wiedział, że dzięki temu zdoła zareagować za pomocą magii na czas w przypadku zagrożenia. Słyszał różne historie o tym jak beznadziejne bywają próby zabójstw w magnackich dworkach i jak nieutalentowani "skrytobójcy" potrafią spaprać nawet najprostsze okazje na wykonanie roboty. Miał tę przewagę, że chyba nikt w okolicy nie potrafił władać magią na takim poziomie jak on, więc czuł się dość pewnie, jednak dał się zaskoczyć, gdy przepychający się jegomość utorował na swój sposób drogę następnemu. Ruch z jakim zbliżył się do Perły był zdecydowanie zbyt gwałtowny, więc Yao zareagował od razu i nie pomylił się. Ostrze błysnęło tuż za prowadzącą gości,ale natychmiast zostało również trafione magią zimna Shasamo, przez co przy kontakcie z żywą tkanką po prostu rozpłynęło się chłodem w miejscu dźgnięcia, niwelując większość obrażeń, które mogłoby zadać ostrze. Obniżona temperatura od razu również powstrzymała krwawienie, a odłamki lodu przebiły rękę napastnika w kilku miejscach tworząc niewielkie zamieszanie. Ludzie z początku wcale nie zorientowali się, co tu się właściwie stało, a Yao nie chcąc wzbudzać większych podejrzeń postanowił się wycofać, widząc dwójkę strażników, która doskoczyła do Atris i wiedząc, że dziewczyna jest już całkowicie bezpieczna. Oddalając się został jednak zatrzymany przez kolejnego z dworskiej straży. Oczywiście w tym momencie nie miał już na sobie kaptura, ale jego lodowate źrenice wciąż emanowały nieco magią.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Ocknęła się, powoli, spokojnie, czując przyjemną miękkość posłania, gładkość pierzyn i ciepło. Jednak po kilku sekundach wróciło również dziwne uczucie szczypania, w miejscu, w którym miała ranę. Otworzyła oczy. Pierwszą osobą, jaką zobaczyła, był wampir. Przestraszyła się, wydawało jej się, że to właśnie on był sprawcą tego całego zamieszania. Porwał mnie? Jestem uprowadzona? Znajduję się w jego posiadłości? Podciągnęła się na ramionach, jednak kiedy spojrzała, że zamiast koszuli ma jedynie oplatający jej piersi i brzuch bandaż, ponownie zanurzyła się pod kołdrą.
- Panienko Atris, proszę się nie niepokoić.
Był to głos jednego z uzdrowicieli, którzy na stałe przebywali w posiadłości Finnswordów. Pod wpływem jego słów rzeczywiście odzyskała spokój, jednak w głowie miała przez to jeszcze większy zamęt. Teraz już kompletnie nie wiedziała, co się wydarzyło, ani nie potrafiła sobie tego logicznie poukładać w myślach.
- Zmienimy za jakiś czas bandaż. Bardzo się cieszymy, że zakażenie w ogóle nie postępuje. Jak widać, ma panienka wśród gości więcej sojuszników, niż wrogów.
Zmarszczyła brwi, słysząc to zagadkowe zdanie. Medyk uśmiechał się serdecznie. Spojrzała też kątem oka na wampira. Nie mogła zrozumieć, czemu on się tu znajduje. Ale od razu spuściła z niego wzrok, utkwiwszy spojrzenie w suficie. Tak, teraz już doskonale poznawała tę komnatę. Często tu bywała, kiedy jej choroba była na tyle poważna, że powinna być odgrodzona od reszty pałacu. To jak oddział zakaźny. A skoro mają tu dostęp jedynie wybrani, tym bardziej nie pojmowała obecności Shasamo.
- Proszę powiedzieć, jak się panienka czuje?
- Wszystko w porządku. Bardzo proszę o zawołanie mojej pokojówki Sashy z kompletem ubrań.
- Ależ oczywiście. - uzdrowiciel skłonił się, oczywiście zrozumiał też aluzję Atris, żeby wyjść. - Powrócimy do panienki za dwa kwadranse.
Perła wpatrywała się w oczy Yao. Pewnie wiedział, że ona w ogóle nie rozumie tej sytuacji, jej wzrok był pytający. Wyczekiwała jakiejś reakcji na jego twarzy. Przemknęła jej przez głowę myśl, że nawet jeśli uśmiechnąłby się najcieplej i najczulej, jakby potrafił, te oczy zawsze będą błękitne i zimne jak lód na szczytach Fellarionu.

Oczywiście, Sasha była niezawodna. Pojawiła się niemalże zaraz po wezwaniu, nie tylko z ubraniami, ale i całym wózkiem herbatek, kawusi, łakoci, herbatniczków, owoców, poduszeczek, perfum, kosmetyków, lusterka... po prostu pełny serwis. No i przede wszystkim z masą ploteczek, jeśli na tym zamku jest ktoś, kto zna wszystkie szczegóły zajścia, to tylko ona.
- Aaach, panienko, panienko, panienko!!! - zaczęła swój radosny szczebiot. - Jak ja się martwiłam, ach, a jak się czujesz? A wszystko w porządku? Panienka wie, kto panią tak urządzi? No kto by pomyślał!... To jak, panienko, mięta, zielona, dzika róża? Która herbatka tym razem??
- Kochana, proszę, powoli. Daj mi troszkę tych herbatników korzennych - powiedziała z uśmiechem - i do tego mięty.
- Ach, no tak, słusznie, słusznie, jakaś mądra! Na żołądek, dla rozluźnienia, no i na stres, mięta! - w ekspresowym tempie krzątała się przy wózku, po chwili kładąc wszystko na stolik koło jej łóżka. Nie przestawała mówić, co bardzo cieszyło Perłę.
- Kto by pomyślał, pani, spiskował sam lord Hanneckford. Podobno wczoraj podczas balu już miał panienkę zakosić, jak wyszłaś na dziedziniec wschodni. Ale wtedy, tak słyszałam, przyszedł do ciebie ten wampir! Niesamowite, prawda?... Dwa razy cię uratował! No, a później oczywiście sir Roderick ci dotrzymał towarzystwo, ale!!! Ja w ogóle bym mu nie ufała, uciekł od razu po tej sytuacji w korytarzu. No, a co do gości, właśnie część pojechała, ale naprawdę wiele z nich czeka na zapewnienie, że czujesz się dobrze i mówią, że nie spoczną, dopóki nie zobaczą cię całą i zdrową! Wygląda na to, że wczoraj przypodobałaś się gościom!...
Choć Perła w nieco nieuczesanych, nieco spuszonych, rozpuszczonych włosach, bledszej niż zwykle cerze z rumieńcami na twarzy i z ciałem owiniętym bandażem wciąż wyglądała pięknie, oczywiście nie była to prezencja dość reprezentatywna. Sasha więc zajęła się czesaniem jej włosów, nacieraniem balsamami i ubieraniem.
- No i później Hanneckford, ftu, ten podły zdrajca, nie zauważył nawet, że Yao znajduje się na sali! Nie wiem, czy oni mają coś na pieńku, czy po prostu poczuł intuicyjnie, że z nim lepiej nie zadzierać, ale skoro myślał, że go nie ma, to postanowił jednak cię załatwić! Franca!!! Oczywiście, powód jasny, wczoraj mu interesy z matką Sofią nie poszły, chciał ją postraszyć, wydawało mu się, że mu na sucho ujdzie, ale skąd!!!... A może to było coś więcej, kto wie, ale ja myślę, że właśnie tak było, jak ja myślę!
- No i właśnie wtedy, kiedy szłaś z gośćmi do gorących źródeł, on uratował cię po raz drugi. To dzięki niemu nie masz żadnego zakażenia, jakoś to tak zrobił, czarami, wiesz, pani... Podejrzany gość z tego wampira, ale przyzna panienka, jaki przystojny!... Takiego wybawiciela, to ja też bym chciała...
Atris uśmiechnęła się do Sashy. Pomyślała, że mogłaby pracować jako informator w jakiejś organizacji, choćby takiej, co zajmuje się szukaniem starożytnych artefaktów. Trupa by obudziła na "ploteczki". A jak się wścieknie, to kracze jak Kruk.
Spojrzała za okno komnaty. Już wieczór. A więc on uratował mnie dwa razy, a ja nawet nie zwróciłam się do niego... To niszczyło jej plan zemsty za wczorajsze zachowanie. Jakkolwiek dziwnie by się nie zachowywał, to jej wybawiciel. Należą mu się honory. A przede wszystkim, chciała wiedzieć, kim on jest. Ta ciekawość i pragnienie pokonało wszystkie inne emocje kierujące nią. Skąd on się tu wziął...
- Jak tylko mnie ubierzesz, zawołaj tu go. Muszę go uhonorować.
- Och, ależ oczywiście, oczywiście, ja już lecę! Ach, kochana... które perfumy?
Po chwili namysłu Atris wskazała jedne z nich.
- Te.
Sasha uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Akurat te były najbardziej uwodzicielskie.

Czekała parę minut, zanim spostrzegła, jak drzwi do jej komnaty się otwierają. Ze stresu w brzuchu czuła uścisk.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Z początku wcale nie chciał robić wokół całej akcji zamieszania, choć dobrze wiedział, że prawdopodobnie uratował ją. Może nie tyle przed śmiercią, ale przynajmniej przed groźniejszymi obrażeniami. Jednak strażnik, którego spotkał, gdy próbował się wymknąć szybko zdał sobie sprawę, że Yao nie był w tym wydarzeniu przypadkowym świadkiem. Coś jest z magią tego wampira, że wszędzie wokół jego osoby czuć tym nienaturalnym chłodem, cóż. Teraz winna mi pewnie będzie jakieś zaszczyty, podziękowania... - myślał prowadzony przez strażników.
Całe szczęście nie było żadnych głupich podejrzeń, czy przepytywania, bo mógłby być niemiły. Jednak oni odprowadzili go prosto do komnaty i nakazali czekać. Była dość wygodna, choć wystrojem nieco różniła się od jego dworku, nie musiał zresztą spędzić w niej wiele czasu, gdyż po kilku chwilkach w eskorcie straży przybył mężczyzna pełniący tu funkcję kogoś na kształt medyka. Wampir niemal od razu zauważył, że nie jest to byle nadworny lekarz, więc albo ściągnęli go tutaj ekspresowo, albo był tu na stałe. Poza tym wiedział sporo o magii, jak na nadwornego znachora i może dzięki temu Yao uniknął zbędnych podejrzeń.
- Panienka Atris miała sporo szczęścia, że był Pan w pobliżu, Panie Shasamo. Rana właściwie niedługo zostanie wyłącznie zadrapaniem, dzięki zasługom pańskiej magii. Kto by pomyślał, że ten nadęty lord będzie chciał targnąć się na życie naszej Perły...
Monolog lekarza trwał dość długo, a z upływem czasu, który mijał na kroczeniu długimi korytarzami Yao zdawał się wsłuchiwać w niego coraz mniej, myśląc o nadchodzącym spotkaniu. Miał nadzieje, że będzie mniej oficjalne, niż się spodziewa.
- ... w rzeczy samej intrygujące, jak magią lodu można łatwo rozkruszyć ostrze i do tego zatrzymać krwawienie, jestem pełen podziwu. - zakończył wreszcie, co wampir skwitował krótkim i może zbyt chłodnym w obliczu takich pochwał:
- Dziękuję, to drobiazg. - milczeli więc przez resztę drogi do komnaty.
Atristan była już w dobrym stanie, a jej zdrowiu nic nie zagrażało, właściwie to właśnie się wybudziła, jednak była dość zszokowana po utracie przytomności. Zawołała po chwili swoją służbę dyskretnie wypraszając obu mężczyzn, a opuszczając komnatę Yao jedynie pragnął, by medyk znów się nie rozgadał. Minęła ich służka, z tego co słyszał ma na imię Sasha, dość drobna kobietka, jednak bije od nią tak pozytywną energią, że nawet wampir się jej nie brzydził, cóż takie coś nie zdarza się nader często. Popychając wózek radośnie kroczyła, ba niemal podskakiwała ciesząc się na spotkanie ze swoją panią, do komnaty wkroczyła z szerokim uśmiechem. Czas upływający na wspólnym milczeniu może i nie mijał mężczyznom zbyt szybko, Yao nawet pomyślał, że ten drugi może go już nie lubić, ale chyba średnio się tym przejął. Właśnie uchyliły się drzwi, a z wewnątrz wróciła Sasha, patrząc na niego rozradowanymi oczyma i próbując zachować należytą powagę. Trzeba przyznać, że takiego optymizmu nawet nie ma co szukać wśród gburowatych lordów, wampir uśmiechnął się lekko, gdy ta wyrecytowała.
- Panienka Atristan prosi Panie Shasamo, byś wstąpił do jej komnaty. - zatrzepotała niewinnie rzęsami i oddaliła się.
Wchodząc miał wciąż na twarzy delikatny uśmiech, może odrobinkę nawet do niego niepasujący. Przymknął drzwi delikatnie i spojrzał w kierunku łóżka, zbliżając się powoli. Twarz miał nieco bardziej poważną, gdy już stanął przy niej, a w jej oczach dość łatwo wyczytał, że była nieco zmieszana. Zerknął na fotel obok łóżka i z powrotem na nią.
- Mógłbym... - zerknął na nią, delikatnie unosząc kąciki ust i pogładził dłonią krawędź łóżka. W odpowiedzi skinęła niepewnie. Yao usiadł obok i delikatnie się zbliżył. Ich spojrzenia być może spotkały się na dłuższą chwilę, ale wampirowi to nie przeszkadzało. Wewnątrz komnaty unosił się zapach miętowej herbatki, a węch to akurat wampir miał bardzo dobry, więc i te perfumy... Z łatwością wyczuł zarówno zapach, jak i zamysł korzystającej z nich. Nie był jedynie pewny, czy spodziewała się tak nieoficjalnej wersji wydarzeń, jaką on sobie zaplanował. Delikatnie ułożył bladą, chłodną dłoń na jej czole.
- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie, nieco cieplej niż zazwyczaj.
- Chłód i mrowienie powinno przejść do jutra, miałaś sporo szczęścia, że... - zatrzymał się dosłownie na ułamek sekundy. że trafiłaś na amatora. - dokończył w myślach. - ... byłem w pobliżu. - uśmiechnął się po wampirzemu, gdy początkowe skrępowanie i niepewność zaczynały od niego odchodzić. Blada dłoń delikatnie przeczesała jej włosy, a kciuk niby przypadkowo leciutko przesunął po jej szyjce.
- Kto by pomyślał, że taki tajemniczy gość jak ja uratuje najpiękniejszą kobietę z wczorajszego balu, prawda? - zapytał cicho, a jego dłoń delikatnie powędrowała na dłoń Atristan...
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

- Ja... ja...
Wzrok Atris skakał nieśmiało w dół, żeby po chwili znowu złączyć się z chłodnymi oczami Yao. Była tak przejęta nim, jego obecnością, jego słowami...
Siedziała nieruchomo, wyprostowana choć oparta o poduszkę na wezgłowiu łóżka. Planowała od razu po jego wejściu przejąć sprawy w swoje ręce, w końcu to ona jest tu panią. Grzecznie i elegancko powiedzieć mu o honorariach, jakie otrzyma, zaproponować, aby rozgościł się na dłużej, wypytać o wszystko i przede wszystkim znowu rządzić. Mieć kontrolę.
Straciła ją w chwili, kiedy on usiadł przy niej, na łóżku. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Czy wcześniej ktoś próbował ją tak usidlić? Oczywiście, tyle, że takim panom nigdy nie pozwalała na tak wiele!
Patrzyła na swojego wybawiciela, czemu on pojawiał się tylko wtedy, gdy jej coś zagrażało? Zamierzał zagrać anioła stróża? Może to przypadek... W każdym razie te myśli zaczęły się rozmywać, gdy tylko dotknął jej, znowu, czulej, jego skóra była nieco szorstka, sucha, miękka i w miarę ciepła. Zmrużyła oczy, wzdychając cicho, pozwoliła sobie na tę przyjemność.
Mam sporo szczęścia, że TY tu jesteś, panie Shasamo..., odpowiedziała mu w myślach. Uśmiechnął się. Miała wrażenie, że hipnotyzował ją swoim spojrzeniem. Dzięki temu, że był tak blisko, mogła mu się przyjrzeć lepiej. Wcale nie miał tak gładkiego lica, co spodobało się Perle. Ślady zarostu i roztrzepane, niedokładnie ostrzyżone włosy cudownie wyłamywały się ze schematów idealnie przylizanych i grubych jegomościów. Ten męski nos, w którym nozdrza się nieco rozszerzały, biorąc głębszy wdech, i przede wszystkim te oczy...
Poczuła dreszcze, kiedy przejeżdżał kciukiem po jej szyi, odruchowo ją odchyliła... jednak przywołała się do porządku i ponownie wyprostowała. To wampir, a ty odkrywasz szyję!?
Tak, Yao jest niewątpliwie tajemniczym gościem... Ale twoim gościem, ty wciąż nie wiesz, co on planuje! I kim jest...

Zignorowała komplement, a kiedy próbował chwycić ją za dłoń, gwałtownie ją od niego odsunęła.
- Czy wampiry mają w zwyczaju dotykać innych kobiet bez ich zgody, panie Shasamo? - powiedziała spokojnym, choć niezwykle stanowczym tonem, co zdziwiło nie tylko jego, ale i nią samą. - Daruję sobie oficjalną mowę, skoro ty, panie, z taką łatwością ją pominąłeś. Jestem ci niezmiernie wdzięczna za uratowanie mnie w obu sytuacjach. Oczywiście, że otrzymasz to, co ci należne. Nasz dom jest dla ciebie otwarty, i choćby dla ogłady towarzyskiej będę nalegać, żebyś tu pozostał. Ale my oboje wiemy, że nie po to tu przyszedłeś i nie złoto cię będzie satysfakcjonować. Proszę, wyjaw mi... kim jesteś?
Przechyliła nieco głowę a jej długie, złote fale rozsypały się po ramionach i posłaniu. Nie wiedziała, jak długo uda jej się utrzymać tę stanowczość w jego obecności. Mrowienie na brzuchu spowodowane wypadkiem odczuwała mocniej z powodu stresu i ekscytacji... i podniecenia.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Odsunęła się dość gwałtownie. Nie było to może zbytnio zaskakującym ruchem, ale właściwie jedynie bardziej przyciągnęło to uwagę wampira do jej osoby, była zupełnie inna, niż większość ludzi z tych sfer, choć z pozoru wtapiała się doskonale w to dostojne i bogate na wszelkie sposoby towarzystwo. Jeszcze wcześniej ten drobny ruch z odchyleniem szyi. Mógł wyczuć u niej delikatny brak zdecydowania, może nieśmiałość. Właściwie się nie znali, ale czemu jemu miałoby to przeszkadzać. Rozejrzał się swobodnie, jakby nie chcąc doprowadzić do niezręcznego momentu. Wszystko wydawał się mieć jak zaplanowane, napisane w scenariuszu i jedynie odgrywane z niezwykłą precyzją. W rzeczywistości było nieco inaczej, lekko uniósł kąciki ust zerkając ponownie w jej kierunku, kiedy kaskada jej złotych włosów spłynęła po jej ramionach i posłaniu.
- A wyglądam na takiego, którego obchodziłoby co kto ma w zwyczaju? - właściwie to totalnie go to nie obchodziło, grał na swoich zasadach niemal od zawsze i podobało mu się to, więc czemu miałoby być inaczej nawet w tych wyższych sferach. Wiedział na ile może sobie pozwolić nie będąc przy tym gburowatym i aroganckim, więc nie widział w swoim zachowaniu problemu, nigdy, prawie.
Złoto, honory, dziewczyno dałabyś mu już tego całusa i chłopak by się ucieszył, ale nie... mama mówiła, najpierw musisz dobrze poznać kawalera. Z kolei Yao średnio lubił odpowiadać na to pytanie.
- Właściwie nikim ważnym i cóż, uwierz, lub nie, ale pojawiłem się tu bez konkretnego celu. Samotne życie bywa dość nieciekawe i nawet taki chłodny gość jak ja czasem wyjedzie ze swojego podwórka na jakiś bal, czy przyjęcie. - nawet się rozwinął, przy jego wampirzym polocie do rozmów i wypowiedzi dłuższych od kilku słów można uznać to za sukces.
- Spokojnie, przecież nie jestem Twoim wrogiem, nie skrzywdzę Cię. - powiedział nieco obniżonym tonem. Położył swoją dłoń obok delikatnej i drobnej dłoni Atris. Na chwilę zerknął na zewnątrz, po czym czule spojrzał w jej kierunku, a chłód w jego oczach zdawał się być znacznie przytłumiony, a lekki uśmiech nawet przyjemniejszy.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Nie była pewna, czy ufać mu, czy nie; do czego doprowadzi ją ta znajomość... nic, co powiedział, jej nie satysfakcjonowało. Nic, co zrobił. To napawało ją uczuciem nienasycenia i jeszcze większego pragnienia. Ach, dlaczego on tak na nią działał...
Chciała zatrzymać go przy sobie, ale jednocześnie postawić między nimi dystans. Nareszcie stać się panią sytuacji, być kimś, o kogo to on będzie zabiegał.
A może on właśnie to robi? Może nie jest to jego wampirza przebiegłość, a rzeczywiście mu się podoba? Tak chce ją zdobyć? Atris gubiła się w domysłach, na przemian stając się mu uległa i odsuwając się od niego.
Zagryzła dolną wargę, a później patrząc mu w oczy z dystansem, zaczęła mówić:
- A więc, nikt ważny... - bardziej westchnęła, niż wypowiedziała te słowa. Zaraz jednak zaczęła mówić swoim dźwięcznym, nieco niepewnym głosem - Proszę, pozostań na naszych włościach choćby do czasu powrotu mojej matki. Nie jest to bynajmniej prośba z grzeczności...
Nachyliła się do niego bardzo, choć była blisko, a ich czoła niemalże się stykały, mogła poczuć jego oddech na swoim ciele, ten śmiały gest z jej strony przypłaciła dreszczem rozchodzącym się na jej ciele. Mówiła cicho, ledwie poruszając wargami.
- Nie jestem tu teraz bezpieczna. Chronię jeden z sekretów rodzinnych... wiem, że są ludzie, którzy chcieliby się do niego dobrać. To, co działo się dzisiaj to tylko marne przedstawienie, być może ten zamach miał tylko odwrócić naszą uwagę od czegoś większego. Wiem, że znasz się na magii, ale nie wiem, czy mogę ci zaufać. Moi strażnicy nie wiedzą o tym, co ukrywamy w posiadłości. Nie powiedziałabym ci o tym, gdybym nie widziała w tobie mojej szansy...
Zdawało się, że co jakiś czas urywa zdania, bojąc się, że powie zbyt dużo. Jednak kiedy odchyliła z powrotem głowę w tył, wyprostowała się i spojrzała na niego, na twarzy widać było determinację i zdecydowanie. Błysk w oku. Choć tak niepozorna, miała silny charakter. Ścisnęła w dłoni pościel i zagryzła wargi.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Sytuacja rozwijała się w wyjątkowo specyficzny sposób, właściwie nikt z tej dwójki nie miał całkowitej kontroli nad tym jak wszystko przebiegało, ani też żadne z nich nie chciało przestać próbować. Wampirowi zupełnie nie przeszkadzało zmniejszanie dystansu między nim, a kobietą. Korzystał z tego całkiem często, po prostu lubił to robić, poza tym zawsze starał się trzymać kontakt wzrokowy, co dla jego rozmówców nie raz bywało dość kłopotliwe, Atris nie dawała po sobie zbyt dużo poznać i to prowokowało go na swój sposób nawet bardziej. Jej delikatna uroda ładnie komponowała się nawet z tym jej poważnym tonem, który przybrała. Cóż, takie oficjalne sentencje może zainteresowałyby Yao gdyby był kim ważnym, ale nie jest. To jedynie odrobinkę specyficzny wampir. Uśmiechnął się, nawet nieco rozbawiony jej westchnięciem, a w myślach porównał siebie, do jakiegokolwiek "ważnego" faceta, którego widział na wczorajszym balu. Pokazał jej wampirze ząbki w delikatnym uśmiechu.
- Dziękuję, zostanę przynajmniej do czasu, kiedy wyzdrowiejesz, Pani. - odparł na tyle poważnie, na ile ona tego wymagała, choć wiedział, że sytuacja wcale nie jest tak oficjalna, jak dziewczyna by mogła woleć, żeby była.
Kiedy zbliżyła się do niego, a ich czoła niemal się stykały położył jedną dłoń na poduszce, obok jej twarzy. Poczuła, że znów musnął palcem po jej gładkiej i delikatnej skórze na szyi. Nieumyślnie? Wampir raczej nie wyglądał i zdecydowanie nie był kimś, kto robi choćby takie drobnostki ot tak. Spojrzał czule w jej kierunku, zupełnie jakby wiedział, co kobieta chce przekazać. Wysłuchał jej do końca, a na wzmiankę o sekrecie w jego chłodnych oczach pojawił się dość specyficzny wampirzy błysk. Może cała rasa, a Yao już z pewnością jako wampir miał, cóż... lekkiego bzika na punkcie sekretów i artefaktów, ot takie hobby na stare lata, bo czymś przecież trzeba się zajmować. Jednak ten krótki błysk, który mogła dostrzec w jego spojrzeniu postanowił wykorzystać zupełnie inaczej. Drugą dłoń zbliżył do jej podbródka, który musnął palcem, po czym delikatnie zbliżył jej twarz do swojej, tak że stykali się nosami i wyszeptał cicho i ze swoim specyficznym kojącym chłodem w głosie.
- Jesteś całkowicie bezpieczna, dopóki ja tu jestem. - jego usta były wystarczająco blisko jej, na tyle że mogła czuć każde słowo na skórze niemal w każdym miejscu na swoim ciele. Yao uśmiechnął się jedynie, przesunął dłoń na jej policzek, gdy Atris zagryzła wargę.
- Śmiało, słucham. - dodał, wpatrując się głęboko w jej zamyślone, pięknie błękitne oczy.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

Atris spoważniała. Napięcie związane z tym, jak bardzo podobał mu się wampir ustąpiła... a w każdym razie zostało zastąpione przez nową sytuację. Pięknie, tajemnica domu Finnswordów. Atris miała jej strzec. A tu, proszę, okazuje się, że jest zbyt słaba, by móc sobie poradzić sama. Ale ta myśl szybko ją opuściła - zwłaszcza w sytuacjach stresowych, młoda Perełka myślała bardzo racjonalnie. Zdawała sobie sprawę ze swoich możliwości i umiejętności, zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć, że najbardziej opłacalnym wyjściem z tego problemu będzie zaangażowanie w niego ludzi bardziej od siebie potężnych. Dobre zaangażowanie.
Wczoraj dowiedziała się paru rzeczy o wampirze. Wyglądał na niezaangażowanego w nic związanego z artefaktem. Zwłaszcza, że to on ją uratował. Albo zrobił to przedstawienie, żeby zyskać jej przychylność. Atris wydawało się, że działa bardzo naiwnie. Ale tym razem kierowała się instynktem...
- Stawka jest zbyt duża, żebym mogła czekać na próbę sprawdzianu twojej lojalności. O ile mogę tak mówić o twoich obietnicach zapewnienia mi bezpieczeństwa... jesteś tu przypadkowym gościem, chcę wierzyć w ten przypadek, a nie twoje zaangażowanie w zniknięcie mojej matki i w zamach na moje życie. Sprawa ma się dość prosto - wyprostowała się, a jej włosy pięknie rozsypały się po pościeli - chronimy coś szczególnego. Pewien artefakt, o którym my sami niewiele wiemy. W każdym razie, jest bardzo potężny. Cenny. Są ludzie, którzy pragną nam go odebrać. Ostatnimi czasy szczególnie, bo dowiedzieli się, gdzie może się znajdować - mówiła szeptem, choć bardzo wyraźnie. Słowa przecinały tę milczącą przestrzeń, jaką było powietrze w komnacie.
- Być może okaże się, że będziemy musieli stąd wyjechać. Razem z paroma cennymi rzeczami.
Przerwała na chwilę, westchnęła głęboko. Patrzyła na niego szczerze i poważnie. Oczy jej błyszczały.
- Przede wszystkim, chcę wiedzieć, gdzie znajduje się moja matka. Najprawdopodobniej czeka nas podróż po Alaranii. Od ciebie zależy, czy chcesz wyruszyć ze mną.
Patrzyła na niego niepewnie, choć uparcie. Przygryzła w zdenerwowaniu dolną wargę. Musnęła opuszkami jego dłoń, a po chwili wahania uścisnęła ją. Mocno.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Yao raczej nie spodziewał się, że cała ta rozmowa na osobności potoczy się w taki, a nie inny sposób, ale z zaciekawieniem słuchał, co kobieta ma mu do powiedzenia. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Atris sporo ryzykuje tą rozmową, zdradzając mu te informacje, więc rozumiał, że stawka musi być dla niej na prawdę wysoka. Znów przybrał nieco chłodniejszy wyraz twarzy i ton głosu, do którego kobieta mogłaby już powoli zacząć się przyzwyczajać, jeśli mają spędzić ze sobą więcej czasu.
- Najgorsze w nas, wampirach jest to, że nigdy nie wiadomo po czyjej gramy stronie. - zaśmiał się cicho, po czym dokończył. - może i jestem tu zupełnie przypadkowo, a dzięki zbiegowi okoliczności nawet prawdopodobnie uratowałem Ci życie, ale tacy jak ja na prawdę nie mają już co ze sobą zrobić. Jeśli mnie potrzebujesz, zostanę. W końcu nie mogę pozwolić, by ktoś położył swoje brudne łapska na takim Skarbie. - uśmiechnął się delikatnie i pogładził dłonią po jej policzku.
- Więc... pewnie winna mi jesteś nieco wyjaśnień. Powinienem wiedzieć co to za przedmiot, a tym bardziej kim są ludzie, którzy chcą wam go odebrać. Odnajdziemy Twoją matkę i zobaczymy co dalej, jeśli o mnie chodzi, to możemy się wymknąć nawet tej nocy, wystarczy, że dasz mi znak. - wstał z łóżka i podszedł do okna, wyglądając na zewnątrz zamyślił się. Jasny blask księżyca całkiem przyzwoicie oświetlał okolicę, dzielił ich tydzień, może dwa od pełni. Przeczesał kieszenie swojego płaszcza, wyciągnął niewielką broszkę z herbem swojego rodu. Jakby dwa wampirze kły otaczające bladą tarczę księżyca, całość bardzo lekka, dla mniej wymagających nawet ozdobnie wyglądająca, wykuta w nieznanym, zimnym stopie metalu. Usiadł ponownie na krześle przy łóżku i wręczył broszkę kobiecie, zamykając ją w obu jej dłoniach.
- Gdyby nie było mnie w pobliżu po prostu wezwij mnie tym przedmiotem. Pod żadnym pozorem nie ogrzewaj. - chłodny błysk w jego oczach był nieco bardziej tajemniczy, niż zwykle. Może dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jego niewinne gierki właśnie mogły się przerodzić w coś poważniejszego, czy mu to przeszkadzało? Raczej nie, był jedynie ciekawy jak do całości tych wydarzeń dostosuje się jego Mała Perełka. Cmoknął ją w policzek.
- Będzie dobrze Atris, winniśmy wyruszyć tej nocy. Powiedz mi tylko, czy masz tu kogoś, kto znałby się na magię, albo jakąś porządną bibliotekę z księgami magicznymi? Muszę się nieco przygotować, przyda mi się też jakieś drobne zaplecze alchemiczne na chwilę. Mam nadzieję, że nie chorujesz na żadną niezwykłą dolegliwość? Jeśli byłabyś na tyle miła i wskazała mi takie miejsca, albo osoby, do których powinienem się udać będę gotowy za kilka godzin, po prostu wezwiesz mnie broszką. - stanął nad jej łóżkiem i uśmiechnął się, wyglądała na nieco zakłopotaną, cóż, wszystko działo się dość szybko i ciężko było opanować tę sytuację, oboje działali jakby pod wpływem impulsu, coś szeptało z tyłu ich głów, że tajemnica Finnswordów nie jest byle podaniem, a decyzje, które podejmą mimo, że bardzo szybkie powinny być przemyślane i jak to zazwyczaj w ich kręgach bywa - bezbłędne. Wampiry uwielbiają tę grę.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

- Wyjaśnieniami zajmiemy się później.
Odpowiedziała cicho, jakby z zapałem i pewnością. Piękne, oszałamiająco niebieskie oczy wpatrywały się we wszystkie szczegóły na twarzy wampira. Chciała odczytać każdą najmniejszą reakcję na swoje słowa, próbowała analizować, przetwarzać w umyśle każde drgnięcie, uśmiech, zmarszczkę.
Trzymała w dłoni przedmiot z metalu. Był zimny i nieprzyjemnie chłodził jej delikatną skórę. Powodował mrowienie i szczypanie....
- Dzisiaj o zmierzchu pojawisz się blisko term. Zaprowadzę cię w ukryte miejsca w tym domu. Tam też pokażę ci ten przedmiot i wyjawię ci jego znaczenie...
Kiedy na chwilę zamilkła, pocałował ją w policzek. Skutkowało to milionem emocji i potokiem myśli.
Przyspieszone bicie serca. Rumieniec. Ciepło rozlewające się po ciele. Niepewność. Radość. Niepewność...
- Nie... nie rób tak...
Westchnęła, zadrżała. Na jej zastygłej twarzy, z jej wzrokiem wpitym w jego oczy, było widać tę porcelanową doskonałość, błysk w oczu i niepewność na królewskiej twarzy. Zmusiła się do kontynuowania tego, co miała powiedzieć.
- Zaprowadzę cię do tajnej biblioteki. Pokażę ci wszystkie miejsca, które powinny cię interesować. Staw się dziś w nocy przy termach, to na parterze we wschodniej części posiadłości. Będę mieć broszkę i będę tam na ciebie z nią czekać...
I błagam, nie mieszaj mi tak w głowie. Zdrowe zmysły mi się przydadzą przy poszukiwaniach matki...
- Wyjdź już... proszę. - powiedziała dość surowo, choć nie chciała, żeby to zabrzmiało jak rozkaz...
Odprowadziła go wzrokiem, a później głośno i głęboko westchnęła. Opadła na poduchy. Zaraz weszła Sasha.
- I co i co i co, panienko!? Jaki on jest? Dość długo siedział... Ooooo, OOOOO! Dał ci biżuterię!? To chyba z jego znakiem??
- Sasha, proszę... Najpierw gorąca kąpiel. I pomożesz mi się spakować.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Pokłonił jej się lekko i pomimo jego stosunku do sztuczności większości zasad etykiety postarał się oddać jej szacunek, w stopniu w jakim na wampira przystało, czyli dość niewielkim, ale jednak. Wyprostował się i odwrócił bez słowa, po czym spokojnym i pewnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia. Jego kąciki ust uniosły się delikatnie, w końcu miała zostać w pewnym sensie jego Panią, przynajmniej jego plan tak zakładał. Nie był pewny jakie zdanie na ten temat może mieć sama zainteresowana, ale jak widać uznał, że wszystko samo się ułoży, po jego myśli, naturalnie. Nie odwrócił wzroku nawet na chwilę, gdy opuszczał jej komnatę, natychmiast udał się do swojej. Poczuł właściwie ulgę zrzucając formalne ubrania i przebierając się w bardziej dostosowany do jego stylu strój i ekwipunek. Wyjrzał przez okno komnaty i spojrzał w niebo, wspominając na chwilę rodzinne strony, a właściwie to własny dworek. W jego odczuciu posiadłość wydała mu się pusta, choć nakazał służbie dbać o nią nawet pod nieobecność właściciela. Z jednej strony był ciekawy, dokąd znów doprowadzi go to wampirze podejście do życia, a z drugiej nieco zawiedziony brakiem jakiegoś konkretnego celu, czy miejsca na świecie. Całe szczęście nie był typem mężczyzny, który rozmyślałby o takich sprawach godzinami. Wydobył swe ostrza i zaczął powoli gładzić ich krawędzi ostrzałką, spakował najpotrzebniejszy sprzęt, trochę bandaży i całą masę innych drobiazgów, które zawsze brał ze sobą w podróż. Jeszcze talizman dla wierzchowca, który musiał zakląć magią na dłuższy czas. W końcu nie wypadałoby jeździć na nieumarłym rumaku w towarzystwie samej Atristan, Perły Nowej Aerii.

Usiadł na łóżku i zacisnął medalion w dłoni, przymknąwszy oczy.

Na przygotowaniach minęło mu praktycznie całe popołudnie, chociaż wolałby wyruszać z własnego dworu, to i tutaj odnalazł i przygotował większość potrzebnych mu rzeczy. Najbardziej napawały go dumą ostrza, które lata temu sam zdobył. Cóż, przez większość życia były jedną z bliższych wampirowi rzeczy na tym świecie, a przez ich ostrza przepływała dokładnie ta sama tajemnicza energia, którą emanował ich właściciel. Zerknął na księżyc, który właśnie wzniósł się na nocne niebo. Już czas. Zabrał wszystkie swoje rzeczy i ruszył w ustalone miejsce, wcześniej przywoławszy Kisereth w okolicach stajni dał jej medalion, sprawiając, że wygląda zupełnie jak zwykła czarna klacz. Zarzucił kaptur na głowę i pośpiesznie skierował się na miejsce spotkania mając nadzieję, że wyruszą jak najszybciej. Przeczuwał, że miejsce w którym aktualnie przebywa dziewczyna nie jest dla niej zbyt bezpieczne, jakoś nigdy nie ufał ludziom z wyższych sfer.
Awatar użytkownika
Atristan
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Atristan »

- No pięknie...
Atris próbowała ochłonąć po tym całym dniu pełnym wrażeń, który niestety jeszcze się nie skończył. Starannie złożyła, z pomocą służby, swoje suknie, medalion i ciżemki, następnie Sasha delikatnie wzięła jej diadem i powoli rozplątywała, z dwójką innych dworskich kobiet, jej ozdoby z włosów i wymyślne warkoczyki.
- Nie do wiary, panno Atris, w taką podróż, akurat pod nieobecność matki? A co na to cały dwór? A jak się o tym dowie Nowa Aeria?
Podniecony, zaniepokojony szept służącej Sashy dudnił w komnatach z gorącymi źródłami. Pomieszczenie to było ogromnie duże, niemalże groteskowo wyglądające, kiedy przebywała w nim jedynie jedna kąpiąca się osoba i pięć służek. Do jednego z baseników otoczonych terakotą i zdobieniami służąca wlała bąbelkujący różany płyn i wsypała płatki róż.
- Dziękuję, Luise, nie musisz się tak starać. Muszę się tylko wyszorować i przygotować do jazdy.
- Oooch, panienko... - jęknęła zmartwiona Luise. - Nie możesz pojechać i brzydko pachnieć! Jak cię teraz natrzemy, to nawet jak się spocisz, to nie będzie tego czuć! Przynajmniej przez jakiś czas...!
Służące, które zajmowały się Perełką, były jej bardzo oddane. Tak naprawdę, były to jej przyjaciółki. Znające swoje drugorzędne miejsce, ale mimo wszystko, przyjaciółki. Większość z nich zresztą, to były bardzo młode osoby, niewiele starsze od Atris. Niektóre wyglądające jak szare myszki, niektóre niedorzecznie urodziwe, o egzotycznej urodzie. Nie równały się urodzie przemienionej, chociaż to kwestia gustu i ubrań, ale mimo wszystko były za piękne jak na służące. Ale w takim szanującym się pałacu muszą być godne reprezentantki służącej społeczności.
- Tak, damy ci z pięć buteleczek perfum, jakieś olejki na drogę i proszki do mycia, poradzisz sobie! - dodała piskliwym głosem śliczna murzynka. Nacierała plecy Atris cudownie pachnącym peelingiem z kawy i cukru.
- Potrzebuję kilku ksiąg, kilku par dobrych butów, mocnego ubrania, jedzenia i kilku koni. Wezmę też Osę na wszelki wypadek.
- Czemu nie weźmiesz tego czerwonego sztyletu? Jest ładniejszy!
Istotnie, czerwony sztylet miał na rękojeści piękny grawer i był wysadzany rubinami.
- Jest niepraktyczny. Za ciężki i zbyt kosztowny. Może i byłby w pochwie niewidoczny, ale mimo wszystko chcę zachować ostrożność.

Zabiegi pielęgnacyjne, troskliwe służące i ubieranie trwały niedorzecznie długo. Ekwipunek został zapakowany, rumaki osiodłane. Wóz pełen, ale nie bardzo rzucał się w oczy. Wyglądał jak wóz jakiegoś podrzędnego kupca. Owszem, jest ryzyko napadu, ale Atris wierzyła, że magia tajemniczego towarzysza wystraszy zainteresowanych.
Spojrzała w lustro w korytarzu. Miała na sobie błękitny strój, spodnie haremowe i przylegający top z dekoltem i ozdobnym srebrnym paskiem wzdłuż wykończeń. Do tego półprześwitująca, mieniąca się, błękitna maska na pół twarzy. Włosy zaczesane w ładny warkocz, może nie do końca taki prosty, ale przynajmniej bez żadnych ozdób. No, może kilku. Ma wyglądać jak żona kupca. Nadal twierdziła, że wygląda "za bogato" i chciała przebrać się w strój służek, ale z kolei one nie chciały jej ubrać w nic innego. Trudno. Westchnęła i potarła amulet.

Kiedy wampir się zjawił, Atris szepnęła:
- Idziemy po księgę i wyjeżdżamy. Pokażę ci coś, o czym wiedzą nieliczni. Jeżeli mnie zdradzisz, gorzko tego pożałujesz.
Dziewczyna mimo wszystko potrafiła powiedzieć coś stanowczo i silnie, chociaż nie czuła tego w sobie. Jej mowa była dostosowana do wypowiedzi pałacowych, dystyngowana, pewna siebie. Stwarzała pozory dobrej władzy. Mimo wszystko, tajemniczy wampirzy arystokrata krępował ją. Widać było, że nie dominuje.
Ruszyła przodem długim korytarzem. W kilku miejscach zakręcała, chociaż można byłoby przysiąc, że nie ma tam żadnego zakrętu i drogi w bok. Ostatni wąski korytarz, który wyrósł przed nimi jak magiczny, był oświetlony niebieskimi pochodniami. Ślepy zaułek.
- Awgarda - powiedziała stanowczo, a na końcu korytarza pojawiły się srebrne odrzwia. Otworzyły się przed nimi. Widać było wnętrze magicznej komnaty.
Paliły się tam pochodnie o wielu kolorach, a zbroje ukłoniły się. Było tam wiele schodów, drabinek, półek, niezliczona ilość książek, skarbów i magicznych przedmiotów. W kącie jakaś księga bekała fioletowym płomieniem, druga zaczęła płonąć i odradzać się z popiołów jak feniks. Przez korytarz do pomieszczenia wleciała piękna, duża, kolorowa papuga.
- Tylko niczego nie dotykaj. - powiedziała Atris, siląc się na stanowczy ton. Weszła do komnaty. Zegary zaczęły wybijać godzinę drugą. Jeden z nich zaczął grać kurant. Piękną, tajemniczą melodię.
Awatar użytkownika
Yao
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Najemnik , Arystokrata , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Yao »

Yao zjawił się punktualnie o umówionej godzinie, mimo że pewnie nie był na tyle wypachniony i pod względem estetycznym przygotowany. Nie zmienia to faktu, iż jego strój do walki można było poniekąd uznać za odświętny, przynajmniej ten, i byłby akceptowalny na wielu imprezach nieco niższego szczebla wśród nowobogackiej klasy średniej. Może chciał tym sposobem nieco zaimponować panience Finnsword. Nie wiadomo jedynie z jakim skutkiem, choć domyślić się można, że na drobnych szczegółach jego uzbrojenia, rodowych herbach na głowicach mieczy i zdobieniach wokół łączeń jego zbroi znała się równie miernie, jak on na jej rytuałach pielęgnacyjnych ze służkami.
Na jej widok wampir ukłonił się lekko, a na uwagę o zdradzie i gorzkiej żałości skinął jedynie. Chyba tylko ze względu na etykietę, bo na chwilę obecną nie czuł się w jakikolwiek sposób zagrożony. Prawdę mówiąc był nawet szczerze zaskoczony, że przyszła tutaj sama i nie bała się zostać z wampirem na osobności. Przeszła mu przez głowę myśl, aby sprawdzić tę wyuczoną i może nieco podkoloryzowaną powagę i pewność siebie młodziutkiej władczyni, ale może jeszcze nie teraz...
Szedł za nią spokojnym krokiem, w jej tempie i w milczeniu, nieco przyglądając się dziewczynie, a nieco wnętrzu posiadłości. Postanowił zapytać:
- Nie obawia się panienka zostawiać tego wszystkiego bez kogoś... no wiesz, władczego? - byłaby szkoda, jakby pod jej nieobecność służba się zbuntowała, wybuchłoby mini-powstanie, albo ktoś stwierdziłby, że najedzie sobie na posiadłość Finnswordów. Bardzo szkoda, bo nawet samemu Yao - choć dla niego to miejsce było za bardzo ze sfer wyższych - się podobało.
Właśnie dotarli do drzwi, które panienka otworzyła szeptem, wchodząc do środka Shasamo był już pod nieco większym wrażeniem, niż podczas przemierzania długich i krętych korytarzy. Nie dał po sobie tego poznać, gdyż jego blada twarz wciąż była bardziej bez wyrazu, z wymalowanym jedynie na sobie skupieniem i wyrazem twarzy może nieco charakterystycznym dla wampirów, zamyślonym, ale jednak przyozdobionym delikatnym uśmiechem. Nawet na chwilę wyszczerzył ząbki rozejrzawszy się wewnątrz.
- Co to będzie za księga i dokąd wyruszamy, panienko Atris? - zapytał, a w pomieszczeniu, mimo że niczego dotykać nie mógł starał się zdobyć jak najwięcej informacji o wszystkich tych przedmiotach, ich pochodzeniu, mocy, magii... Można powiedzieć, że jako starszy już krwiopijca miał we krwi właśnie zbieranie takowych świecidełek, artefaktów i niezwykłych przedmiotów. Oczka zabłyszczały mu zimnym lodem, jak oczy małego dziecka w sklepie z zabawkami. Zwolnił nieco kroku tym samym, pozwalając, by Atris zostawiła go odrobinę, dosłownie odrobinę, w tyle.
- A właśnie, bo jak mniemam Perła Nowej Aerii zdaję sobie sprawę z potrzeb wampirów. Jakby przyszło do wypłaty wynagrodzenia, albo jak to u was się mówi, podarunku w zamian za zaoferowaną pomoc to chciałbym tu jeszcze wrócić - uśmiechnął się krótko po tej uwadze, ponownie przyśpieszył kroku, by być niedaleko za nią.
- A tymczasem winniśmy się śpieszyć, nie chcemy przecież wyjeżdżać z rana, tylko w nocy. - Idąc, położył bladą, chłodną dłoń na jej ramieniu bardziej sprawdzając czy mu na to pozwoli w takich okolicznościach, niż chcąc pokazać jej, że jest bezpieczna, chociaż to też.
- Podczas podróży będę Cię pilnował, jak oczka w głowie, także się nie martw. Dojedziemy gdzie trzeba bez problemu. - Wypowiedział ostatnie zdania głosem na tyle uprzejmym, troskliwym i opiekuńczym w swoim chłodnym tonie, na ile to było tylko możliwe. Rzucił jej krótki uśmiech, kiedy spojrzała nań przez ramię. Może zdawała sobie z tego sprawę, ale wampir zachowywał się jakby był nieco ciekawy tego, co przyniesie im los.
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości