Opuszczone Królestwo[Coraz bliżej granicy] Bieg z przeszkodami!

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Kito
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Szaman , Zielarz , Włóczęga
Kontakt:

[Coraz bliżej granicy] Bieg z przeszkodami!

Post autor: Kito »

Początek wspólnej podróży

        Atmosfera długo pozostawała przyciężka, nawet po opuszczeniu feralnego lasu. Choć większość problemów zostało rozwiązanych, a sprawa elfa niejako wyjaśniona nadal pozostawało wiele pytań. Na które w zasadzie nierozsądnie byłoby szukać odpowiedzi.
        Ale kucyk, o tyle spokojniejszy, że wykonał powierzone mu zadanie i oddał niewiasty pod opiekę odpowiedniej (jak sądził) osobie, nie pokazywał po sobie większego strapienia, choć zamiast wesoło gadać od rzeczy przeważnie milczał i rozmyślał. Skoro zaś dziewczyny przyzwyczaiły się do jego grzbietu, pozwalał sobie przyspieszyć podróż i lecieć nisko nad ziemią, zamiast galopować i obijać ich panieńskie pośladki o własny grzbiet. Dzięki temu było mu jakoś lepiej - uwielbiał unosić się nad jaśniejącą od życia trawą i zgodnie znajdować powietrzne trasy razem z Fikusiem i Pączkiem. Ci dwaj mali lotnicy w końcu ożywili się i niemal nieustannie krążyli wokół centaura i jego towarzyszek. Nadal unikali co prawda bezpośredniego kontaktu z Celine, ale wykazywali względem nich coraz więcej ciekawości. Czasem któryś usiadł na głowie szamana i stamtąd przyglądał się dziewczętom czujnie, węsząc wytrwale mimo powiewów wiatru.
        W końcu zaś słońce i przestrzeń, nieogarnione błękity i soczysta kwiecistość przegnała ponure wspomnienia i pozwoliła uśmiechowi znowu wygodnie ułożyć się na ustach mężczyzny. W godzinach popołudniowych zachowywał się już całkiem jak na siebie normalnie; wydawał dziwne pokrzyki zachwytu i gwizdy przywołujące ptaki, obracał się czasem do swoich panienek, lub zakręcał na tyle gwałtownie, że obawiać się mogły upadku - za co przepraszał i huhutał nad własnymi przyzwyczajeniami.
        A mimo tego nadal coś było nie tak. Nie komentował tego i nie wnikał, ale zastanawiał się często… równie często nad samą sprawą jak i nad tym czy o nią zapytać. Choć wątpił by na to ostatnie starczyło mu odwagi. Nie kiedy smoczyca, bezwzględny drapieżnik siedziała na jego grzbiecie. Gdy o tym myślał w ten sposób dostawał dreszczy i niewiele one miały wspólnego z zadowoleniem z dotyku kobiety. Wręcz przeciwnie, rodziły w kucyku paniczną chęć okręcenia się z powietrzu i zwalenia jej z siebie, ale nie robił tego ze względu na głupotę charakteryzującą ten pomysł. Na rozum to biorąc nie było potrzeby pozbywania się Celine w ten sposób, a i marnym by było straszenie Colette. To, że był tchórzem (czyli kopytnikiem wielce rozsądnym) było w tej chwili jego problemem, a liczył cię problem dziewcząt. Trzeba było je gdzieś odstawić. W następnej kolejności zaś przekazać wiadomości jakie zebrał na poprzednich etapach swojej wiecznej podróży i… jak zwykle więcej było zastanawiajek niż faktycznych planów.

        Jednak pewne obawy nie dawały mu spokoju. Sprawa z lasu do końca pozostała niewyjaśniona - ale wszystko wskazywało na to, że smoczyca miała odpowiedzi. Nie mogło umknąć kucykowi jej oddalenie się i to jak wróciła już w całkiem innym humorze… o stroju nie wspominając. Wyczuwał na niej odór krwi i pewny był, pewny, że wdała się w jakąś bliżej nieokreśloną walkę. Ot tak. Wstała, oddaliła się od grupy, pokonała pewne zagrożenie w możliwie najbardziej brutalny sposób i wróciła. Niczego innego nie należało spodziewać się po gadzie.
        Znów dostał dreszczy na samą tylko myśl. Wrócił do niego wzmożony strach przed nieokiełznaną białowłosą, a zanikało współczucie dla drobnej kobietki. Kogo tam przydybała? Kogo zraniła? I dlaczego nic nie powiedziała?
        Chociaż łudzenie się, że naprawdę będą funkcjonować jak grupa było co najmniej niemądre, Kito czuł delikatny zawód. Smok to jednak smok - zrobi co będzie uważał za słuszne i w końcu pójdzie swoją drogą.
        Z Colette…
        Nie do końca to rozumiał - tę dziwaczą relację. Ale czuł, że czego by o Celine nie myślał tej małej nie skrzywdzi. Nie wiadomo czy umiała się nią dobrze zająć, ale on na pewno nie byłby lepszym zastępstwem. Skoro więc uznał, że dziewczynka jest bezpieczna, postanowił niczego nie zmieniać. Same się dobrały i same będą teraz musiały z siebie odpowiadać. On doprawdy nie mógł panować nad wszystkim!
        Nigdy nie mógł…
Awatar użytkownika
Celine
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mieszczanin , Opiekun , Mag
Kontakt:

Post autor: Celine »

Jedyną energiczną duszą w drużynie byle Colette, od której ciemnawa atmosfera się odbijała. Zdawała się coraz bardziej ożywiać z dnia na dzień i zachowywać się jak przystało na dziewuchę w tym wieku. Beztrosko, energicznie i po prostu uśmiechnięta. W każdym razie nie przypominała dziewczynki, która zabierali z wioski, a przynajmniej zachowaniem. Pozostawał tylko fakt braku mowy i dziwnej ślepoty.

Gadzina o ile żyła długo, stan oczu dziewczynki trochę ją dziwił, a jednocześnie rozjuszał. Starała się omijać myśli z tym związane, ale najzwyczajniej zachowywała się dla niej bardzo protekcjonalnie. Równie mocno jakby zachowywała się dla własnych gadzich maleństw.

W świecie smoków nie było czymś obcym przygarnianie potomstwa innych smoków z różnych powodów. Mogło to się wydawać to czymś niesłychanym, ale ów fenomen był czymś akceptowalnym dla dużej części smoków, o ile smoczątka dało się jeszcze wychować pod siebie. Inaczej były bezwzględnie zabijane i traktowane jak dorosły smok. Świat dużych gadów był piękny, bezwzględny i naturalnie brutalny. Celine nie był inna, a do tego miała idealny smoczy wiek, aby ubiegać się o zdrowe i silne potomstwo, o ile znalazłby odpowiedniego samca.

Problem leżał jednak w tym, że więziła ją ludzka opoka, a Colette była ludzkim potomstwem. W żaden sposób nie obwiniała za to małego rudzielca, ale trochę cierpiała na tym smocza duma. Jaki smok spodziewałby się, że będzie traktował gorszą rasę jak swe potomstwo. Wypełniająca ją frustracja tym faktem rosła z godziny na godzinę, a ujścia dla rosnących emocji było najzwyczajniej brak. Nie wspominając o tym, że centaura wcale nie pomagał. Za długo żyła, aby nie zauważyć subtelnej zmiany w zachowaniu i sposobu w jaki na nią patrzył. „To zaczęło się po moim nocnym wypadzie” – stwierdziła prosty fakt w myślach, decydując się poruszyć kwestię w odpowiedniejszym czasie.

Gdy Kito któryś raz z kolej obrócił się ludzkim tułowiem do nich, spotkał się z poważną miną Celine. Nie wróżyła nic dobrego dla biednego konio-facecika, ale mógł za to winić tylko brak jakiekolwiek delikatności. Albo własne tchórzostwo…

– Porozmawiamy... – przerwała wypowiedź dłuższym milczeniem – później – podsumowała bardzo lakonicznie, pozostawiając wiele niewiadomych.

Jednak o ile się nie myliła, przeciwna strona powinna złapać znaczenie tych słów. Jednocześnie chciała tym zwrócić uwagę, że różnica w jego zachowaniu dla niej jest odczuwalna. Darowała sobie fakt, że drażnił ją owym zachowaniem bardziej niż jej przywiązania do małej.



W końcu nadszedł nieunikniony czas postoju na strawę. Aktualny trakt prowadził przed dosyć gęsty bór, więc pouczyła Colette, aby nie oddalała się za daleko. Rudowłosa bez namysłu rzuciła się w szaleństwo zbierania kwiatów, chociaż każdy wyglądał dla niej równie szaro i smutno, ale miała na celu uzbieranie bukietu dla smoczycy. Prezent z pewnością poprawi ten ponury nastrój. Nie wątpiła ani trochę w swój sukces.

Tymczasem Celine zaciągnęła centaura literalnie za ucho trochę dalej, aby zawartość ich rozmowy pozostała pomiędzy nimi. Nie pragnęła, aby dziewczę dowiadywało się o pewnych rzeczach. Sama scena wydawała się śmieszna, ale sroga mina białowłosej i zaskoczony nagłym atakiem zagubiony centaur przedstawiało dosyć karykaturalną sytuację. Poprosiła go tylko, aby się pochylił niżej i nie zachowywała się dziwnie, póki nie było za późno. W żaden sposób nie dała mu szansy uniknąć chłodnych palców.

Spojrzenie Celine było nieprzyjazne, bo świdrowała go gadzimi źrenicami spod kaskad białych włosów opadających na ramiona. Dawała wrażenie wyrafinowanej, porcelanowej laleczki w połączeniu z bezwzględnym drapieżnikiem. To jak celowy był ten zabieg mogła wiedzieć tylko sama smoczyca. Możliwe, że chciała mu przypomnieć, że dokuczając jej pewne… dolegliwości.

– Mógłbyś mi wytłumaczyć uprzejmie, czemu od samego rana rzucasz mi te spojrzenia jak wystraszona łania? – Od razu skoncentrowała się na setnie sprawy, mrużąc oczy drapieżnie. – Robisz to na tyle często, że odnoszę wrażenie jakbyś się bał, że zaraz wyszarpie tobie kawał grzbietu. – stwierdziła już trochę z nieukrywanym wyrzutem. – Jestem samicą, kobietą, płcią piękną. Myślisz, że jako smok nie poczuje się niekomfortowo, bo będziesz rzucał na mnie spojrzenia jak na dziką bestię? — Ponownie przymrużyła oczy, a do tego była diabelnie zła.

W zależności od odpowiedzi centaura sytuacja mogła eskalować w mniej przyjemne rejony. Dla niego, jak i dla samej gadziny. Szczerze miała ochotę po prostu strzelić mu w tą męską buźkę, ale to raczej nie naprawiałoby napiętej sytuacji pomiędzy nimi. Obrała bardziej pokojową opcję, chociaż nie ukrywała rosnącego niezadowolenia.

Jako smoczyca (w oryginalnym ciele) załatwiłaby to po prostu czystą, brutalną siła, nie była raczej znana wśród smoków jako pokojowo nastawiona i była niezwykle agresywna. Może stąd jej wybuchowe tendencje w tym ludzkim, filigranowym ciele.
Awatar użytkownika
Kito
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Szaman , Zielarz , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kito »

        Nawet nie stawiał oporu smoczej Celineczce. Tak długo jak nie używała kłów i pazurów tak długo jej niewieści dotyk był mu przyjemny - także w formie ciągnięcia za jego szpiczaste uszko. Domyślał się jednak, że to był nie czas na amory, nawet gdyby raczył przymknąć oko na jej pochodzenie i dotychczasowe wybuchy. Jednak to co mówiła wcześniej i jej obecne, jakże wściekłe spojrzenie wybiły mu resztki hulactwa z głowy. Nie, nie miał zamiaru jej podpadać celowo. I tak miał przekucane, bo nie umieli nijak dojść do porozumienia, a i jej humorki były iście kobiece wahając się od jednej skrajności do drugiej. Czego by nie powiedział, wiedział, że ją zdenerwuje, ale nie starał się zrobić tego głupotą. Mogli się nie zgadzać - to już było co innego. Przede wszystkim jednak starał się odpowiadać szczerością i tym albo się wybronić albo przekreślić szanse na dalszą podróż - ostatecznie choć martwił się o Colette uznał, że wiele razy starsza od niego smoczyca sama lepiej będzie stanowić o sobie niż on byłby w stanie jej podpowiedzieć. Jeżeli uzna go w końcu za zbyt niegodnego towarzysza - już trudno. I tak nie mógł zmienić tego kim był i jak się czuł, a przecież nie każdy mógł jego jejszość od tak zaakceptować, rozumiał to. Czasami rozejście się było bardziej naturalne niż dłuższa współpraca. Był coraz bardziej świadomy jak bardzo wnerwiającym kompanem potrafił się stać. W końcu zwykle podróżował w pojedynkę, dopiero od pewnego czasu z Fikusiem i Pączkiem - to o czymś świadczyło. I nie przeszkadzało mu to zanadto - dopóki nie zostawał sam po dłuższym byciu w kompanii. Ostatecznie zbyt szybko przywiązywał się do żywo myślącego towarzystwa, które było jednak pewną odmianą od ograniczonych przez niepamięć lub okowy przekleństwa zjawy. O ile więc wielce lubił duchy, a i w świecie zwierzęcym miał z kim porozmawiać, intelekt i ciepło czegoś bardziej mu podobnego uzależniało, jak słodka trawa piżmowa.
        Nawet jeżeli zimna i zakryta ostem.

        - Mam ja ci pewne wrażenia, że w bystrości swojej łepkowatej umyśliłaś już dlaczegom był tak na ciebie zerkał. - Zaczął pokornie, choć nie nie czepiając się słówek - Jestem w wielkim żalu jeżelim cię jako uraził, bo i nie takie było moje zamierzanie. Nie zaprzeczę też, w żadnym razie, iż jesteś facetką nad wyraz przystojną i cudowną dla męskich oczu ponad pola wolnościów. Jednakże - ton jego głosu nagle się zmienił - Nie zaprzeczę równiej, iże sam odczuwam jakbyś mogła wyszarpać ze mnie cokolwiek gdyby przyszła do ciebie podobniejsza ochota. Twoje ataki nie są (wdziękować Prasmokowi!) wymierzone we mnie, ale były w kogoś. Skoro zaś masz to w możliwości, czemu zabraniasz mi odczuwać lęk względem tego? - Nie mógł tego pojąć. Był zbyt śmiały - było źle. Tchórzył - jeszcze gorzej. Przede wszystkim jednak, nie spotkał się dawno z dziewczyną, która miałaby za złe komukolwiek, poza małym mazurkom, że się jej boją. Małe kobitki lubiły budzić w kimś lęk lub chociaż niepewność - dzięki temu mogły poczuć siłę jakiej zwykle im brakło. To, że jego strach irytował Celine świadczyło raczej o tym, że nawykła do siania grozy. Nie potrzebowała od kogoś, by przypominał jej jak potężna była. Ale czy potrzebowała kogoś, kto przypominałby jaka jest drobna i piękna? Też nie sądził. Może zwyczajnie nie potrzebowała nikogo, poza Colette. A już na pewno nie jego.
        - Wygadaj mnie raczej jakie są twoje oczekiwania, bom opatruję, że rodzę twoją wściekliznę częściej niźli radość. Choć nie jestem w wiedzy czemuż miałabyś mieć względem mojej postaci jakiekolwiek oczekiwania. Jak już byliśmy w ustaleniach jestem tchórzliwym i zdaje się bałamutnym samcem, a czego nie zrobię nie zadowolę kogoś tak wybrednego. - Ponownie zaczął się kryć za maską z uśmiechu, mrużąc czarne oczka tak bystro jak umiał szaman z opaską i końskim tułowiem. - Przyjmijmy może, że ze mnie kucyk bardzo za mały na twe progi i nie masz co robić ze mnie godnego rumakowieja. - Zaczął powoli, powolutku ją obchodzić. - Boję się ciebie, bom w świadomości, że kryjesz w sobie cechy, które właśnie takie uczucia we mnie budzą. I masz umiejętności, by cechy te wydobyć i zrobić z nich - tfu! - broń. Boję się ciebie, bo jesteś smokiem, lotnym gadem przerastającym kogoś takiego jak ja w sile i wytrwałości wiele, wiele razów. - Złapał ją za dłonie - I uwielbiam twój wygląd, bo jest poruszający! - Puścił ją i odsunął się gwałtownie, jakby unikając nadchodzącego policzka czy odgryzienia mu nosa. - Przede wszystkim jednak nie jestem w stanie złapać twojego rozumowania i dostosować się odpowiednio do wymogów wygody wspólnej podróży. Racz mi to wybaczyć lub odeślij mnie skąd przyszedłem. Lub raczej tam dokąd zamiaruję, bo nie mam w planach powtarzać drogi. Lecz jeśli mogę zasugerować rozwiązanie; zaakceptuj moje niedoskonałości, byście twoja osoba i mała Colette szybciej mogły dostać się do jakiegoś murownika ludzkiego. - Wskazał porozumiewawczo na nadchodzącą dziewczynkę i uśmiechnął się mgliście. Fikuś usiadł mu na ramieniu i zamachał pędzelkowatym ogonkiem. Pączuś człapał po ścieżce za rudowłosą. Nikogo nie brakowało.
        - No, skorośmy w komplecie najadajmy się i szczęśliwujmy z chwili przestoju! - Zatarł ręce i zabrał się za przebieranie zebranych po drodze roślin. Niestety w części jadalnych tylko dla kucyków.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Może zwyczajnie nie potrzebowała nikogo, poza Colette. A już na pewno nie jego.

        Może o to chodziło - może nie był najlepszym towarzyszem dla pradawnej. Nie umiał pojąć zachowania smoczycy, irytował ją wieloma ze swych słów, prawie każdym czynem. Jedyne czego mógł oczekiwać i w zasadzie czego chciał to pomóc jej i dziewczynce dotrzeć do miasta. Niech zniosą się do tego czasu, a potem rozstaną w pokoju. Ostatecznie nie ma co się z sobą męczyć, ale żadne z nich nie miałoby korzyści z kłótni i rozdzielania się na środku szlaku. Zakończenie podróży w mieście wydawało się najrozsądniejszym rozwiązaniem.

        Celine także to wiedziała i (chociażby ze względu na małą podopieczną) postanowiła poskromić swój charakterek, nad którym nie do końca ostatnio panowała. Nie była pewna co się dzieje; czemu raz jest zła, a raz pragnie towarzystwa. Jednak jako wiekowa podróżniczka wiedziała kiedy naprawdę należy zachować się rozsądnie i to też wybrała - niech kucyk odstawi ją pod bramy, a dalej jakoś sobie poradzi. Skoro już wpadł jej pod pazury wykorzysta jego męską chęć pomocy do końca.

        Na tym też stanęło - kilka dni podróży upłynęło we względnej zgodzie, ale też przeważnie w milczeniu. Colette najlepiej rozluźniała atmosferę, kucyk zasadniczo chętnie się przyłączał - ale wolał nie gadać za dużo. Kiedy dotarli w pobliże Fargoth i przekroczyli granicę Opuszczonego Królestwa rozstali się; centaur szczerze życzył im powodzenia i żegnał się z ciepłą nadzieją, że tak naprawdę nie było im z nim źle. Więcej jednak zrobić już nie mógł…

        Niewątpliwie, trudna to była znajomość, ale gdyby kto go zapytał - powiedział, że warta swej ceny.
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość