OpowiadaniaSetian - Rozdział III.

Opowiadania waszego autorstwa o dowolnej tematyce.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Setian - Rozdział III.

Post autor: Loring »

- Powiedz mi, czy to prawda, że wampiry mogą wyłączyć uczucia?- Zapytał Grauv. Znajdowali się z Setianem na brzegu położonego na obrzeżach miasta jeziora. Wilkołak usiadł wygodnie na złamanej gałęzi drzewa, butami prawie muskając wodną taflę. Jego towarzysz znajdował się na piasku, stał ze skrzyżowanymi na piersi ramionami i wpatrywał się w jasny księżyc.
- Zbliża się pełnia.- Odparł spokojnie.
Na twarzy brodacza pojawił się grymas niechęci.- Ta. Za trzy dni. Ale to nie odpowiedź. To prawda, że możecie wyłączać uczucia?
- Yeap. To prawda.
Grauv spojrzał uważnie na twarz wampira. Nie było na niej widać ni grama emocji. Kamienna maska i te oczy. Zimny błękit z ledwo zauważalną zielenią obserwujący wszystko i wszystkich. Wilkołak długo nad tym wszystkim myślał. Widział, że Setian podczas imprez naprawdę dobrze się bawił, ale... Czegoś mu w tej zabawie brakowało. Takiej jakby głębi... Wiele czasu poświęcił na to zagadnienie i wreszcie zrozumiał. Prawda tak oczywista, że aż przerażająca.- Ty wyłączyłeś... Prawda?
Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy wampira, a odpowiedź stanowiło jedynie pojedyncze mruknięcie.- Yhym.
Wilkołak wstał, przeszedł po oberwanej gałęzi i zeskoczył obok mężczyzny, po czym spojrzał mu w oczy.- Dlaczego?
- To nie twój interes. Zmieńmy temat, bo jeszcze się uszlachetnisz.
- Nie. Dlaczego wyłączyłeś uczucia? Co ci to daje, co? Co się stało, że wielki, zły wampirek nie mógł sobie poradzić? Co...- Setian błyskawicznym ruchem złapał go prawą ręką za poły skurzanej kurtki i przyciągnął do siebie.
- Uważaj frajerze. Może i dałeś radę jakimś tam dwóm ludzkim ciotom, ale gwarantuję ci, że bez większego problemu cię rozpierdolę, więc jeśli ci życie miłe, to się lepiej hamuj wilczku.
- Dobra, kurwa, wrzuć na luz stary...- Grauv podniósł ręce do góry i poczekał aż Setian go puści. Poprawił swoją kurtkę i z powrotem umościł się tam, gdzie był wcześniej.- Posłuchaj... Wiem, że to cię z pewnością nie obchodzi... Ale chciałbym się wygadać z pewnych rzeczy... Jeśli nie masz nic przeciwko, oczywiście.
Wampir spojrzał na wilkołaka i uśmiechnął się w środku. „To musi być zabawne.” Pomyślał.
- Ta, jasne. Czemu nie?
Wilkołak położył się na pniaku, ramionami podparł głowę i zaczął swoją opowieść:
- Jestem Grauv Yordeck. Urodziłem się dwadzieścia sześć lat temu, kilka mil od tego miasta. Mój ojciec był wilkołakiem. Matka normalną kobietą, tzn., że jestem wilkołakiem półkrwi. Mój wilkołaczy ród sięga siódmego pokolenia wstecz, kiedy moja praprzodkini poznała wilkołaka i za niego wyszła.
Miałem rodzeństwo, a tak dokładniej siostrę młodszą o trzy lata. Miała na imię Lorence, naprawdę wspaniała dziewczyna. Blondynka nieziemskiej urody. Wspierała mnie jak tylko mogła, kochałem ją z całego serca. Nie wiem czy wiesz, ale gen wilkołactwa aktywuje się wraz z ukończeniem dwudziestu jeden lat. Nie wiem dlaczego tak, ale wilkołackie legendy mówią coś o tym, że czarownice które stworzyły pierwsze wilkołaki połączyły to z wiekiem dojrzałości. No, ale mniejsza z tym pieprzeniem.
Od małego ojciec uczył mnie jak to będzie wyglądało. Większa siła, większa agresja. Mówił, że będzie mnie pilnował. Przygotowywał mnie na ten dzień. Ale nie przewidział jednego... Że moje dwudzieste pierwsze urodziny wypadną w samą pełnię... Wyobraź to sobie, pierwsza styczność z wilkołactwem i od razu przemiana... A ojciec? Nie mógł mnie pilnować, bo sam był wilkołakiem... Lorence... Ona podeszła za blisko, rozszarpałem jej gardło...
Po pełni... Płakałem nad jej ciałem... A rodzice? Moi cudowni rodzice? Mój ojczulek, który powinien mnie zrozumieć? Wypierdolili mnie z domu... Niczym bezdomnego, niczym ostatniego psa... Gdzieś wyemigrowali. Zniknęli, żeby ich syn morderca, zabójca ukochanej siostrzyczki... Żeby ich nigdy nie znalazł. Uciekli ode mnie, zostawili mnie...- Wilkołak wierzchem dłoni starł płynącą po policzku łzę.- To wszystko. Musiałem to komuś powiedzieć... Masz wyłączone uczucia więc pewnie nie wiesz jak to jest, ale czasami ludzie muszą wyrzucić z siebie coś ciążącego im na duszy, dopiero wtedy się od tego uwalniają. Powiedziałem to tobie, bo dobrze mi się z tobą bawi.
Setian przechylił głowę w prawo i spojrzał na leżącego wilkołaka.- Dlaczego taki jesteś? Dlaczego udajesz okrutnego, bezdusznego i bezuczuciowego? Twoja rana nadal jest świeża. Ty nie jesteś zły, ty jesteś po prostu zraniony. Kogo udajesz? Chcesz budzić wśród ludzi postrach, a wśród mnie szacunek?
Grauv kolejny raz zszedł z drzewa i stanął obok wampira.- Zło to największy owoc niesprawiedliwości. Czym się odwdzięczasz tym którzy cię bezpodstawnie karzą? Złem. Nie potrafię wyłączać uczuć tak jak ty. Ja nie idę na skróty. Choć wierz mi, że bardzo bym chciał. I nie zależy mi na twoim szacunku. A na strachu ludzi? Tym bardziej. Ale zauważyłem, że tobie wręcz przeciwnie. Dlaczego tego chcesz? Dlaczego ludzie mają się ciebie bać? Co takiego stało się w przeszłości, że jesteś tym kim jesteś?
- Już ci mówiłem. Nic się nie stało, okej? Świadomie wybrałem zło i życie bez uczuć. Wybrałem to co każdy by wybrał, gdyby tylko miał taką możliwość. A co do strachu. Ludzie to słabeusze, nędzne imitacje prawdziwej siły. Są słabi. Od zwierząt odróżnia ich tylko jedno - okrucieństwo. Codziennie mordowane są mrowia zwierząt. One się boją ludzi, uciekają przed człowiekiem. A on? Rozkoszuje się swoją przewagą. I wiesz co? Ja również rozkoszuję się tym, że oni się mnie boją. Tym, że przede mną uciekają.
- Hmmm... Czyli mówisz, że jesteś dla ludzi taki dlatego, że oni są tacy dla zwierząt?
Ciszę przerwał głośny śmiech wampira.- Jasne, że nie. Mam gdzieś zwierzęta. Je też mogę bez problemu wytłuc, co do jednego.
Grauv westchnął cicho. Myślał, że przejrzy tego kolesia. Odkryje jakąś jego słabość. Znali się jakiś tydzień, codziennie razem się bawili. Codziennie obserwował go jak pił krew. Nie wykazywał się żadnymi ograniczeniami, był zwyczajnie nieprzewidywalny i niebezpieczny. Wilkołakowi to nie przeszkadzało, ale lubił mieć przewagę, jakiegoś asa w rękawie. Coś, co w razie potrzeby może wykorzystać. Ale tym razem nie mógł nic takiego znaleźć.
Powoli robiło się jasno, księżyc chylił się ku zniknięciu z niebiańskiego horyzontu.
- Idziemy?- Ciszę przerwał beznamiętny głos Setiana. Chłopak przestał wpatrywać się w niebo i odwrócił się plecami do jeziora.
- Gdzie?- Wilkołak zapytał tylko, ale zaraz zrobił to samo co wampir.
- Gdziekolwiek. Może sobie coś przekąsimy?
Grauv mruknął potakująco, choć średnio odpowiadał mu ten pomysł. Niedaleko jeziora stało kilka samotnych domków. To właśnie w ich stronę ruszyła ta dwójka. Wolnym krokiem przemieszczali się przez opustoszałą przestrzeń, a zimny, chłoszczący wiatr targał mężczyznom włosy. Brodacz w tej chwili najchętniej poszedłby spać. Już miał zaproponować to towarzyszowi, kiedy coś usłyszał. Cichy dźwięk w pobliskich krzakach. Wytężył uszy i zrozumiał co słyszy. Płacz. Grauv rzucił szybko spojrzenie Setianowi i zauważył, że ten również to słyszy i kieruje się wprost do źródła owego dźwięku.
Mężczyźni szli szybkim tempem i po mniej więcej minucie byli u celu. Wysokie krzaki stanowiły swoistego rodzaju wnękę, z której dochodził wyraźnie płacz. Wilkołak pełen złego przeczucia pochylił się, by odgarnąć zagradzające gałęzie krzaków, ale Setian był szybszy. Zwinnym ruchem odsunął na bok zaporę, a oczom mężczyzn ukazała się mała, skulona, drżąca z zimna i zapłakana dziewczynka. Miała blond włosy sięgające do przedramion, postrzępiony strój i zniszczone buciki. Cała się trzęsła.
- Mój boże...- Powiedział cicho wilkołak.- Co ci się stało kruszynko?
- Z... Zgubiłam rodziców.- Mała wybuchnęła płaczem.- Przyszłam z rodzicami na daleki spacer i się zgubiłam. Ja... Ja pukałam tam.- Dziewczynka drżącym palcem wskazała na położone kawałek drogi stąd domki.- Ale nikt mi nie otwierał. Nikt mnie nie wpuścił! Jestem głodna... Zimno mi... Boję się...
- Cichutko, nie bój się, skarbie.- Brodacz przytulił ją i wziął w ramiona.- Jestem Grauv. Miałem kiedyś siostrzyczkę, wiesz? Była podobna do ciebie, miała na imię Lorence. A ty jak masz na imię, kwiatuszku?
- N... Nalia, proszę pana...
- Już nie płacz Nalia. Jesteś bezpieczna. Nie skrzywdzimy cię. To jest mój przyjaciel, Setian.- Wilkołak wskazał dotąd nieruchomego wampira. Setian stał niewzruszony przez całą tą sytuację, chłodnym wzrokiem patrzył na płaczące dziecko i z politowaniem, a jednocześnie delikatnym rozbawieniem, na Grauva starającego się być opiekunem. Mimo swej wewnętrznej niechęci uścisnął delikatnie malutką rączkę i powiedział.- Hej Nalia. Jestem Setian.
Wilkołak wzruszył się losem tej biednej dziecinki. Tuląc ją mocno wstał i rzucił ostrzegawcze spojrzenie w stronę Setiana. Ta mała przypomniała mu jeszcze bardziej jego siostrę. Jej nie udało mu się ochronić... Tym razem musi być inaczej. Postanowił, że z wampirem czy bez, ruszy do miasta i będzie chodził od domu do domu. Był wściekły na Setiana, który tak po prostu sobie stał. Niczym bezduszne zwierzę. Ale w sumie... Przecież jego uczucia są wyłączone... On jest bezduszny... I dużo groźniejszy niż jakieś tam zwierzę. Niż jakiekolwiek zwierzę.
Kilka minut tulił do siebie mocno małą, aż ta przestała tak bardzo drżeć i uspokoiła płacz.
- Pójdziemy do miasta i odnajdziemy twoją rodzinę, nie martw się, obiecuję ci to.- Wyszeptał cicho Grauv do ucha małej. Spojrzał na wampira i powiedział.- Chodźmy.
We wnętrzu krwiopijcy rozkwitła wściekłość na tego pieprzonego kretyna. Uświadomił sobie, że nie prowadza się z okrutnym wilkołakiem, ale z wrażliwym słabeuszem. Z kimś, kto nie jest mu godzien nawet butów czyścić. I on miałby pokazywać się z kimś takim u boku? Toż to hańba. Wstyd... Ten wilczy bachor zdecydowanie musiał dostać lekcję. Nauczyć się, że żyje w popierdolonym świecie, gdzie nie ma czasu na współczucie i żale. I już nawet wiedział jak ową lekcję mu wyłożyć.
- Nie musimy.- Powiedział spokojnie Setian.
Wilkołak szybko zerknął na towarzysza.- Jak to „nie musimy”?
- Normalnie. Wiem gdzie jest jej miejsce.- Na te słowa Grauv poczuł zaskoczenie, ale i niepewność. Ostrożność.- Daj mi małą na chwilę.
- Po co?- Powiedział cicho wilkołak, ale spojrzenie Setiana powiedziało mu, że nie warto się sprzeciwiać. Podał ostrożnie Nalię wampirowi, jednakże sam też bardziej się przysunął, by w razie czego być w gotowości.
- Mówiłaś, że jesteś z daleka, tak?- Młodzieniec wpatrywał się spokojnie w oczy dziewczynki. Ta delikatnie potaknęła główką.- Ja wiem, gdzie jest twoje miejsce, wiesz?
- Ta... ak?
- Tak, tak. Wiem.- Wampir uśmiechnął się do niej na chwilę, a potem sztuczny uśmiech zgasł niczym świeca zalana wodą.- Nie na tym świecie.
Błyskawicznym ruchem wbił dłoń w jej pierś, wyrwał jej serduszko i upuścił – razem z małym, bezwładnym ciałkiem - na ziemię.
To działo się tak szybko, że wilkołak nawet nie zareagował. Stał jak sparaliżowany wpatrując się w martwą dziewczynkę. Nogi się przed nim ugięły. Chwilę trwał w tym szoku, jednak po chwili rzucił się na wampira i uderzył go potężnym sierpowym w szczękę.- Ty kutasie pierdolony! To było małe dziecko! Bezbronna, niewinna istota! Czym ci zawiniła, ty potworze?!- Co kilka słów na twarzy wampira lądował kolejny cios.- Powinieneś za to zdechnąć szmato, rozumiesz?! Zdechnąć! Zajebię cię, dzieciobójco!
Setian w końcu postanowił zareagować. Błyskawicznym ruchem zablokował cios i skręcił rękę napastnikowi po czym chwycił go mocno za gardło i podniósł, tak, że nogi wilkołaka zawisły w powietrzu. Wampir wybuchnął śmiechem.- Boże, jesteś taki żałosny, mały wilczku. Myślałem, że masz trochę iskry w sobie. Choć trochę jaj. A tu co? Jesteś dobry. Ta, to było dziecko. Ale dzieci umierają, naucz się czegoś wreszcie. Życie to jedno, wielkie gówno. Nie marnuj go na uczucia. Kiedyś mi za to podziękujesz. Jeśli tylko zmądrzejesz.
Wilkołak wierzgnął nogami, ledwo mógł zaczerpnąć powietrza.- Czy... Czy ty miałeś kiedykolwiek ro... rodzeństwo...?- Wykrztusił.
Setian spojrzał na niego i zmrużył oczy.
W raz z rozpalaniem się kominka, w domu robiło się coraz cieplej. W dużej izbie mały chłopiec siedział skulony na łóżku.
- Zimno mi.- Powiedział szczękając zębami. Patrzył na drugiego chłopaka, na oko starszego kilka lat. Ten – wyższy i dojrzalszy – kucnął przy nim i przytulił go.
- Gdzie jest Vrael?- Czarnowłose dziecko wtuliło się w starszego chłopca, a on – posiadający burzę brązowych włosów – uśmiechnął się do niego i odparł.- Nie wiem. Poszedł gdzieś z matką, niedługo powinien wrócić. Najważniejsze jest, byś miał teraz ciepło i mi tutaj nie zamarzł braciszku.
- Kamar... Jesteś dla mnie taki dobry... Najlepszy brat pod słońcem.- Młodszy z braci uśmiechnął się delikatnie.- A co gdybym był w niebezpieczeństwie?
Na te słowa Kamar uśmiechnął się szeroko i potargał bratu włosy.- Wtedy... Wtedy nawet życie bym za Ciebie oddał, gdyby było trzeba Setian.

- Ludzie umierają.- Powtórzył zimno Setian i ścisnął mocniej gardło wilkołaka.- Mam nadzieję, że skorzystałeś z mojej lekcji i kiedyś mi za nią podziękujesz. Nie marnuj czasu na uczucia. No... Chyba, że już zawsze chcesz być słabą, skrzywdzoną sierotką. Bezbronnym, porzuconym wilkiem. A, i jeszcze jedno. Z naszą znajomością koniec. Nie będę prowadzał się z takim zerem u smyczy.
Setian puścił Yordecka, a ten upadł na ziemię krztusząc się. Kiedy złapał wreszcie oddech, otworzył oczy.
Ale Setiana już nigdzie nie było.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości