Ekradon[Karczma] Bo uczyć można się wszędzie...

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Awatar użytkownika
Ronin
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ronin »

No i znów był w swoim żywiole. Ostrze wojownika błyskawicznie odnajdywało drogę pomiędzy ścięgnami i kośćmi skrzydlatych potworów. Niebieskooki pierwszy raz w życiu widział takie istoty, uosabiały dokładnie to, czego spodziewać mógłby się po mieszkańcach najgłębszych partii piekła. Czuł ich emocje. Potwory napędzane były prostą rządzą zabijania i polowania, a ich nagle pojawienie się wraz z "zaburzeniami mocy" sugerowało, że coś więcej stało za ich przybyciem...
- Jak chcesz to zrobić? - odpowiedział w nietypowej formie komunikacji szermierz. Do tej pory jeszcze z nikim nie "wymieniał myśli" na tak dosłownym poziomie, ale trzeba było przyznać, że jest to oryginalne doświadczenie, na pewno nie raz o nim wspomni, jeśli tą całą masakrę przeżyje.
Widząc, jak czarodziejka siłą woli powaliła jednego z potworów, niebieskooki lekko uniósł brew w geście podziwu. Dobrze ocenił tę tutaj, posiadała więcej niż odwagę, umiała władać macą, co potwierdzało jego przypuszczenia i poniekąd udzielało odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób kobieta radziła sobie potencjalnymi natrętami, chcącymi uszczknąć jej skarbów (w zasadzie, sztyletem również nieźle sobie radziła, co należało zachować w pamięci).
- Wszyscy do budynków! - ryknął Ronin, wykonując wręcz podręcznikowe zejście z linii ataku kolejnego stwora, połączonego z cięciem swoją katana. Ostrze broni ponownie skutecznie rozdzieliło na dwoje ciało napastnika, ale sytuacja nie bardzo się poprawiała. Więcej nawet, niebieskooki zaczął czuć, że łapie lekką zadyszkę, nie był młodzieniaszkiem.
- Kieruj ich do piwnic - rzucił w myślach i słowami do czarodziejki, wysilając się na taktyczne myślenie. W chwili obecnej to było najlepsze rozwiązanie, należało skryć się tam, gdzie po pierwsze nie ma okien i gdzie łatwo zabarykadować wejście. Niebieskooki wiedział, że każda sekunda się liczy, chmara atakowała ludzi, jednakże strażnicy robili co mogli. Należało wytrwać i poczekać na ratunek. Szermierz był bowiem pewien jednego, już za niedługo na niebie pojawić się powinni słynni jeźdźcy na swych gryfach, potrzebuję wytrwać tylko jeszcze troszkę.
W końcu, do uszu walczących dobiegł tak słodki ryk rogu. Oto właśnie na pole walki przybywała słynna w całym świecie ekradiońska gwardia i to w pełnej liczbie. Niebieskooki z zachwytem spojrzał na cudowne oddziały, które szykowały się do szarży na wroga. Był to błąd. Chwila nieuwagi i Ronin poczuł, jak za jego plecami pojawia się wróg. Odruchowo zamachnął się mieczem, jednakże stwór był szybszy, chwycił go swoimi łapami i spróbował wynieść do najbliższego zaułka...
Infinis
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Infinis »

Walka z bestiami wcale nie należała do łatwych. Pomimo tego, że Ronin radził sobie z nimi naprawdę dobrze, a Infinis wykorzystując magię potrafiła osłabić większość z nich, zdawało się, że nie mają przewagi. Zdawało się, że z każdą chwilą tych niebezpiecznych stworów zwyczajnie przybywa. Za każdym razem gdy Czarne Skrzydło posłała do piachu jednego z nich, kolejni zaczynali atakować ją, odwracając uwagę od krzyczących ofiar.
Ronin nakazał, by wszyscy schowali się w budynkach. Infinis spojrzała na niego, a później na ludzi uciekających gdzie tylko się da. Czarodziejka podbiegła do jednej z grup, by ochraniać ją póki tamci nie znajdą się w nieco bezpieczniejszym miejscu. Kobieta krzyknęła by schowali się w piwnicy, tam będą mieli większą szansę na przetrwanie. Infinis broniła ludzi jak tylko mogła, każdy atakujący stwór musiał najpierw zmierzyć się z nią, by tknąć kogoś z grupki, której pomagała. Po zamknięciu drzwi, kobieta odetchnęła cicho, lecz gdy rozejrzała się, dostrzegła, że bestie wcale nie odpuszczają. Pradawna widziała jak rozrywają ciała kolejnych niewinnych mieszkańców tego miejsca, nie oszczędzały nawet dzieci.
- Nie pomożemy wszystkim... – rzuciła do Ronina i ponownie zajęła się unieszkodliwianiem kolejnych stworów.
Dźwięk rogu na chwilę zagłuszył odgłosy walki, Inifnis spojrzała w tamtym kierunku i gdyby nie cała ta sytuacja, uśmiechnęłaby się na widok gwardii, która przybyła, by pozbyć się stworów. Musiała przyznać, że gwardziści robili wrażenie, ale nie był to odpowiedni moment na podziwianie takich widoków.
- Infinis! – usłyszała w myślach głos Zairuna. Czarodziejka odwróciła się i w ostatniej chwili uniknęła ciosu piekielnego stworzenia.
- Mało brakowało… - odpowiedziała swojemu przyjacielowi i raz dwa rozprawiła się z wrogiem.
Kątem oka dostrzegła, że Ronin wpadł w tarapaty, bez chwili wahania poderwała się i pobiegła w jego stronę.
Czarne skrzydło wyciągnęła dłoń w kierunku bestii, kilka ruchów palcami spowodowało, że na moment piekielny stwór zatrzymał się.
- No dalej. – warknęła pod nosem, wykorzystując nieco więcej magii by spowolnić jego procesy życiowe. Pomimo swojego wyglądu, taka bestia musiała jakoś oddychać, powinna mieć serce, a pozbawienie jej możliwości korzystania z tego mogło skutecznie odwrócić uwagę.
- Teraz! – przekazała Roninowi, gdy uścisk łap nieco zelżał. Sama nie powaliłaby stwora wykorzystując tylko swoją magię. Niektóre osobniki były piekielnie twarde i oporne na to co im robiła, a ciągłe wykorzystywanie mocy nie było dobrym pomysłem.
Awatar użytkownika
Ronin
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ronin »

Chwila nieuwagi jest czymś niedopuszczalnym w czasie walki i niejednokrotnie może oznaczać śmierć. W chwili, gdy stwór chwycił Ronin'a, ten błyskawicznie zmienił ułożenie swojego ciała, by nie tylko utrudnić bestii zaciągnięcie go w jakieś ustronne miejsce, ale również ułatwiłoby mu zyskanie jakiejś pozycji do kontrataku, bowiem szermierz nie zamierzał łatwo sprzedać swojej skóry. Niestety, trudno było my złapać jakiś punkt podparcia, co prawda, mógł jeszcze ciąć mieczem na oślep, ale to nie wydawało się być skuteczną decyzją, ale jeśli nic lepszego nie pozostanie...
Na szczęście dla skośnooki'ego, nie był w tej walce sam. Pod wpływem zaklęcia czarodziejki stwór nie tylko zwolnił, ale i stracił równowagę i zdekoncentrowany zatrzymał się. To wystarczyło. Niebieskooki błyskawicznie wykręcił się, przechodząc do sprawnego chwytu, w którym wykorzystał swój miecz jaki dźwignię. Ogłupiony stwór, zabijany zaklęciem Infinis, próbował szarpnąć się i uciec, jednakże nie miał na to szans. Wojownik sprawnie wykorzystał jego zakłopotanie oraz pęd do zakończenia techniki rzutem i dekapitacją potwora.
- Dzięki! - krzyknął do swojej wybawicielki, po czym w kilkunastu skokach znalazł się blisko niech, stając za jej plecami, tak by mogli się nawzajem ochraniać.
- Co to jest? - szepnął w stronę kobiety, oczami stale analizując sytuację i wyszukując zagrożeń, a przy tym analizując pole walki. Może i stworów było wiele, to jednak dosiadająca gryfów gwardia z każdą sekundą zdobywała przewagę, ostatecznie doprowadzając do rozbicia hordy na pojedyncze osobniki, które już łatwiej było eliminować. Strażnicy uzbrojeni w łuki zestrzeliwali z nieba kolejne potwory, a dzierżący włócznie i halabardy dobijali je na ziemi. Mieszkańcy miasta również postanowili przyłączyć się do walki, dzierżąc widły, łopaty, kosy i inny podręczny sprzęt wsparli swoich obrońców. Może i brakowało im doświadczenia i umiejętności, ale trzymając się razem i kierujący się odwagą stali się siłą, z którą trzeba się liczyć. Ronin nie zamierzał stać i patrzeć, jak inni walczą i zauważywszy strąconego z nieba stwora szybko ruszył na niego pozbawiając go pierw skrzydła, a potem głowy. Bitwa zbliżała się do końca, ale obraz, jaki miała po sobie pozostawić nie napawał optymizmem...
Infinis
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Infinis »

Tak jak przypuszczała, Ronin zręcznie wykorzystał moment, w którym osłabiła bestię. Raz dwa uporał się z potworem, powalając go śmiertelnym ciosem. Infinis skinęła głową słysząc podziękowania za udzieloną pomoc. Wkrótce Ronin stanął tuż za jej plecami, by dalej kontynuować walkę, która zmierzała ku końcowi, na szczęście przechylając szalę zwycięstwa na ich stronę.
- Piekielne plugastwa. Tak to widzę. – odpowiedziała, nadal zachowując ostrożność i szykując się do ewentualnej obrony.
- Nie mam pojęcia co tutaj robią. Takie ataki nie zdarzają się często. Coś musi być na rzeczy. – dodała po chwili, rozglądając się i oceniając sytuację.
Gwardia radziła sobie całkiem dobrze, a i mieszkańcy nie pozostawali bierni. Wzięli w ręce prowizoryczne bronie i starali się odeprzeć atak nieprzyjaciela.
Inifnis ruszyła z miejsca i dopadła jednego stwora, który chciał zaatakować mężczyznę uzbrojonego w dosyć zużyte już widły. Raz dwa powaliła skrzydlatego i zadała cios, który zakończył jego marną egzystencję. Korzystając z reszty swojej mocy, starała się pozbyć kolejnych stworów, by uwolnić to miejsce od ich zbędnej obecności.
- Będzie dużo ofiar. – usłyszała słowa Zairuna, który cały czas był obecny podczas tej walki. Czasem nawet odwracał uwagę jakichś bestii, by ktoś mógł łatwiej poradzić sobie z ich unicestwieniem.
Gdy ostatni ze skrzydlatych padł na zakrwawioną ziemię, Infinis podniosła spojrzenie i rozejrzała się wkoło. Okrzyki radości, które rozbrzmiały w tym przerażającym otoczeniu, zupełnie nie pasowały do tego obrazka. Miejscowi cieszyli się, że zakończyli walkę i uwolnili miasto od tego diabelstwa, ale Czarne Skrzydło widziała ilu z nich poniosło śmierć.
Infinis podeszła powoli do Ronina, lecz jej wzrok ciągle omiatał okolicę.
- Chyba udało się… - powiedziała dosyć ponurym tonem głosu. Teraz zrozumiała dlaczego coś pchnęło ją do przybycia właśnie w to miejsce. Spojrzała w niebo, nad nimi latał Zairun rozglądając się po polu bitwy.
- Czeka cię trochę pracy. – odezwał się smutnym głosem, na co Infinis odpowiedziała cichym westchnięciem.
- Znasz się na pierwszej pomocy? Możesz pomóc rannym?- jej spojrzenie powędrowało do mężczyzny.
- Musimy zrobić wszystko co tylko możemy. – dodała po chwili i ruszyła przed siebie.
Prowadzona przez swojego skrzydlatego towarzysza i przez ciche modlitwy, postanowiła ulżyć tym, którzy o to błagali. Choć walka była wyczerpująca, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ten dzień jeszcze się nie skończył…
Awatar użytkownika
Ronin
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ronin »

- Istotnie... - odpowiedział Ronin, powaliwszy ostatniego przeciwnika i czyszcząc szmatką ostrze z krwi. Jego niebieskie oczy biegły po polu bitwy i widok nie napawał optymizmem. Może i miasto zostało obronione, ale za jaką cenę? Śmierć w czasie walki nie była dla niebieskooki'ego czymś nowym, od ponad ćwierć wieku wszystkim czym się zajmował było właśnie doskonalenie się w sztukach walki i zadawaniu śmierci, a jednak... za każdym razem widok pobojowiska wprawiał go w ponury nastrój. On nie tylko widział ten caly ból i tragedie, on je wyczuwał. Ronin potrafił słuchać emocji, a fala rozpaczy, jaka zalała Ekradon była niewyobrażalna. W cięgu tych krwawych kilkunasu minut wiele osób straciło życie i równie wielu straciło kogoś bliskiego. To było dla niego za dużo. Dzięki latom treningu nauczył się jednak wyciszać emocje i odcinać się od nich. Była to przydatna umiejętność, jednak czasem zastanawiał się, czy nie odziera go to po trochu z człowieczeństwa...
- Potrafię, zobaczymy co uda się zdziałać.- odpowiedział czarodziejce, rozglądając się po okolicy. Jasne, że umiał pomagać, jednakże nie tylko. Jego miecz nie tylko niósł śmierć, ale i życie. Mógł go teraz użyć, uratować komuś życie, a jednak... Jednak jakaś część jego nie chciała odsłaniać tej mocy. Wiedział, że wymiana jest zawsze równomierna. Tak działała wspaniała katana, mogła przelać na kogoś energię życiową, ale nic nie bierze się z niczego - przelać, znaczy z jednego naczynia w inne. Jasne, że mógł za jej pomocą szybko wyleczyć osoby, które najmniej ucierpiały i najpewniej nie odczułby tego bardziej, niż po porannej przebieżce, jednakże, co z najbardziej potrzebującymi? Nie mógł pomóc wszystkim i tego się obawiał. Że gdy ludzie zobaczą, co może zrobić, wszyscy rzucą się na niego błagając o pomoc, a on będzie musiał im odmówić, ta wizja była przerażająca. Wybierać, kto ma żyć, a kto nie...
- Pomogę ci.- przemówił wojownik podchodząc do rannego w dłoń "wojownika", który leżał pod ścianą jednego z budynków, a nad nim szlochała jakaś niewiasta, siostra, a może narzeczona? Chłopak miał może siedemnaście lat, istny młokos przed którym cały świat i życie stoi otworem. Młodzieniec nie lada odwagi, bowiem uzbrojony jedynie w kilof rzucił się na bestie i walczył pozbawiony bojowego przeszkolenia. Ronin widział jego odwagę i czuł, że ma przed sobą wartościowego człowieka. Rana na jego ręce wyglądała źle. Włókna mięśniowe rozerwane i wielkie krwawienie sugerujące, że sprawy nie mają się dobrze. Dziewczyna szlochała nad losem ukochanego, to nie mogła być jego siostra, Ronin to wyczuwał. Na chwilę delikatnie uwolnił swój dar i poczuł jej uczucia. Była to miłość, ale nawet pośród miłości mamy różne jej odcienie. Miłość braterska, płonąca niczym wielkie ognisko, dające ciepło. Miłość rodzicielska, przypominająca podłożony pod piecem płomień, równy, silny i ochraniający. Była jeszcze jedna. Gorąca niczym gwiazda, jaśniejąca niczym słońce i mogąca po równi palić na popiół jak i topić lód serca i rodzić kolejne płomienie dając życie. To była ta. Stary szermierz zazdrościł jej nieco. Jemu nigdy nie będzie dane się nią cieszyć.
- Odwróć oczy i nie podglądaj. - zwrócił się do dziewczyny mistrzowskim tonem, a ona posłusznie wykonała polecenie, najpewniej będąc jeszcze po części w szoku, po części ufając temu głosowi. Gdy tylko to się stało, Ronin wyjął na powrót swój miecz, i skaleczył się w dłoń. Następnie to samo zrobił z dłonią chłopaka i zacisnąwszy ją mocno swoimi palcami podniósł je na wysokość szpica miecza. To był najtrudniejszy moment i nie lubił go. Szybkim ruchem, Ronin przebił ich połączone dłonie mieczem, nabijając je na niego niczym na rożen, po czym poczuł, jak moc z niego ucieka wartkim strumieniem. Kilka sekund i było po wszystkim. Rana na dłoni chłopaka została zamknięta, a całe ramie uleczone. Teraz pozostało tylko założyć prowizoryczny opatrunek i...
- Niczego nie widziałaś. Zajmij się nim. - rzucił do dziewczyny, która zdecydowała się jednak spojrzeć na cały zabieg. Zawsze tak było. Oni nigdy nie słuchali. Zanim jednak niewiasta rzuciła się dziękować wojownikowi, ten "skierował" ją do ukochanego, samemu ukradkiem "wyślizgując" się z niezręcznej sytuacji. Szkoda tylko, że jego lewa ręka była niemalże bezwładna od tego zabiegu. Oby Infinis radziła sobie lepiej...
Infinis
Szukający drogi
Posty: 39
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Infinis »

Infinis raz jeszcze spojrzała na Ronina, zanim jeszcze ruszyła by wykonywać swoją część zadania. Powoli stawiając kolejne kroki, Czarodziejka rozglądała się po okolicy, wszędzie znajdowali się ranni lub też ci, którym w żaden sposób nie można było już pomóc. Wokół panowała atmosfera rozpaczy i wciąż utrzymywało się przerażenie, które było wręcz namacalne. Członkowie gwardii, którzy przybyli z odsieczą, również zabrali sięga pomaganie innym, zabezpieczaniem miasta oraz usuwaniem wszelkich szkód. W tym momencie wszyscy zdawali się być zjednoczeni, ale czyż nie jest tak zawsze? Wszelkie tragedie, katastrowy, potrafią zjednoczyć lepiej niż czasy pokoju i pozornej sielanki. Infinis zatrzymała się przy małej dziewczynce, która siedziała pod ścianą budynku poplamioną krwią. Czarodziejka przykucnęła przy niej i zobaczyła, że mała ma złamaną rękę. Dziewczynka podniosła na nią swoje małe, przerażone oczka, z których nie przestawały płynąć łzy. Infinis uśmiechnęła się do niej ciepło i lekko pogłaskała po głowie.
- Pomogę ci, już jest po wszystkim. Nie bój się. – powiedziała ciepło do dziewczynki, która pociągnęła głośno nosem. Czarne skrzydło delikatnie dotknęła dłoni małej i za pomocą magii życia postanowiła uleczyć jej złamanie. Może nie potrafiła sprawić, że wszelkie rany ręki znikną, ale złamanie zrośnie się jak powinno, a potem reszta zagoi się lepiej niż bez wykorzystania magii.
- O, i już po krzyku. – powiedziała z uśmiechem, a dziewczynka spojrzała zaskoczona na swoją rękę, wciąż ciągając nosem.
- Rinna! – Infinis zwróciła się w kierunku, z którego dobiegło imię. Okazało się, że głos należał do kobiety, która wraz ze swoim mężem ( tak przynajmniej wydawało się Czarodziejce), biegła w stronę małej dziewczynki. Zaraz potem mała wylądowała w Ramonach swojej matki, która tak bardzo bała się, że straciła swoje jedyne dziecko. Infinis postanowiła pozostawić ich samych w tej szczęśliwej chwili i odeszła, by dalej robić to co do niej należało.
- Infinis, przed tobą. – usłyszała głos Zairuna i powiodła wzrokiem tam gdzie wskazał. Zobaczyła, że na niewielkim skrawku trawy znajdującym się obok budynku rodzinnego, leżał mężczyzna. Jego ciało było tak poranione, że Infinis skrzywiła się nieco, zdając sobie sprawę tego, jak bardzo ranny musi cierpieć. Czarne Skrzydło podeszła do umierającego, który jak mantrę powtarzał słowa „Panie, zabierz mnie”. Czarodziejka przyklękła przy nim i dotknęła dłonią jego czoła. Był rozpalony, gorączka trawiła jego ciało, a z wielu ran ciekła krew. Mężczyzna cierpiał, ból rozrywał każdą komórkę jego ciała. Infinis przymknęła oczy i pochyliła głowę.
- Za chwilę wszystko będzie dobrze. – szepnęła cicho. Magia śmierci, z której korzystała w takich i podobnych sytuacjach, powoli wpływała na ciało mężczyzny. Infinis szeptała cicho słowa, które były częścią rytuału, który zawsze wykonywała w takich momentach.
- Niech twoja dusza stanie się wolna. – szepnęła cicho po dłuższej chwili, po czym otworzyła oczy. Mężczyzna nie oddychał. Infinis przymknęła jego powieki, delikatnym ruchem dłoni i pozostawiając ciało, podniosła się z kolan i ruszyła w dalszą drogę. Miała szansę wyleczyć drobne rany u kilku rannych, niestety było również kilku umierających, którym pomogła uwolnić się od cierpienia.
Czarne Skrzydło podniosła się po jednym z rytuałów, a gdy odwróciła się by odejść, zobaczyła za sobą Ronina, który zmierzał w jej stronę. Nie wiedziała ile mógł zobaczyć z tego co robiła, ale teraz nie był to odpowiedni moment na takie rozmyślania.
- Wszystko w porządku? – zapytała, jakby odwracając uwagę od tego wszystkiego co przed chwilą miało miejsce.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości