Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek widząc biegnących w jej stronę strażników natychmiast chciała uciekać, kierowana głęboko zakorzenionym odruchem, ale przecież raz, że nie miała gdzie uciekać, a dwa… chyba nie mogła być aż taką świnią, bo porzucić w tym momencie Botana. Nie, by mogła mu jakoś pomóc w trakcie bójki, ale może przydałaby się na wypadek jakiś pertraktacji, które co prawda nie stanowiły ulubionej metody rozwiązywania konfliktów przez Niedźwiedzia, ale mogły się zdarzyć. Okazało się jednak, że żołnierze nie zbliżyli się wcale z zamiarem aresztowania Botana (przynajmniej nie od razu), a przede wszystkim kierowała nimi chęć zobaczenia tego, kto okiełznał najgorszą bestię wśród gryfów. Norg miał charakterek, to było widać - w jego oczach czaiła się niebezpieczna wręcz inteligencja, duma i dzikość. Przyjaciółka z pewnością nie chciałaby zadzierać z tym stworzeniem i nie zawahałabym się nawet stwierdzić, że Norga się zwyczajnie obawiała. Dlatego też pilnowała podświadomie, by między sobą a nim mieć cały czas Blewoga, którego gryf upatrzył sobie na pana. ”Co za duet… Wierzchowiec mądrzejszy od jeźdźca. A razem bardziej niebezpieczni niż cały oddział Gryfinów”, oceniła błyskawicznie Skowronek, a myśl ta wydała jej się tak przerażająca, że z jej ust wyrwał się niekontrolowany nerwowy chichot.
        Sytuacja była… kiepska. Początkowa ulga na widok opuszczonej broni żołnierzy szybko przerodziła się w niepokój na widok tego jak ich niby przypadkiem otoczono. Nie było jak się wyrwać inaczej niż po trupach. A ona nie miała nawet głupiej brzytwy, gdyby chciała się bronić, musiałaby sobie zdobyć broń na pierwszym przeciwniku. Czający się za plecami gryf wcale niczego nie ułatwiał.
        - Chyba cię popieprzyło, łysiejąca pało! - krzyknęła elfka gdy tylko usłyszała rozkaz aresztowania siebie i Botana, lecz jej wybuch gniewu zagłuszył jednoczesny ryk Niedźwiedzia, który w bardzo rycerski sposób zdecydował się jej bronić. W sukurs pośpieszył mu jego nowy wierny wierzchowiec, a Skowronek słysząc ten bojowy wrzask musiała się naprawdę mocno hamować, by nie rzucić się do ucieczki. Trochę jak zagonione w kąt zwierzę rozejrzała się za jakąkolwiek możliwością ucieczki… I napotkała spojrzenie Sjansa. I ten gest, który mówił wszystko. Zbladła.
        - Pojebało cię? - zapytała, poruszając wargami tak dokładnie, by drwal nie miał wątpliwości co powiedziała. No ale z drugiej strony… Niestety nie mieli innego wyjścia. Bojąca się gryfa Skowronek i bojący się wysokości Blewog musieli uciec z okrążenia na grzbiecie Norga… Co mogło pójść nie tak?
        - Botan! Wsiadaj! - zwróciła się w końcu do niego Przyjaciółka, o dziwo głosem pełnym zdecydowania, choć pod spódnicą kolana trzęsły jej się jak galaretka. Niedźwiedź oczywiście zaparł się jak osioł i niewiele brakowało, by zawołał, że woli zginąć z bronią w ręku na ziemi, niż jeszcze raz lecieć. Elfka z jednej strony mu się nie dziwiła, a z drugiej bardzo nie chciała dać się tu zaszlachtować z nieswojej winy! Bo oczywiście nie czuła się odpowiedzialna za tę hecę - miała szczere chęci dać Botanowi kosza, by przestał się przed nią popisywać, ale nie odniosła żadnego skutku, więc to nie jej wina! Teraz jednak musiała wykorzystać jego słabość do samej siebie by go ruszyć z ziemi!
        - Wsiadaj, bo pomyślę, że jesteś zwykłym cykorem! - zagroziła. I podziałało. No bo co jest gorszego od takiego blamażu w oczach kobiety, której chciało się zaimponować? Botan miał może trochę kwaśną minę i wyraźnie szukał spojrzeniem jakiegoś ratunku, ale w imię zrobienia dobrego wrażenia na elfce dosiadł w końcu gryfa. Przyjaciółka wsiadła zaraz za nim, blada ze strachu jak kartka papieru. Nim zdołała porządnie uczepić się ubrań chłopaka z Bagien, Norg wydał z siebie donośny ryk i bez żadnego ociągania się wzleciał ku górze. Skowronek nigdy nie wrzeszczała ze strachu głośniej niż w tym momencie, lecz całe szczęście pęd powietrza wcisnął jej głos z powrotem do gardła.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Ulka doskonale zdawał sobie sprawę, że zaproponowane przez niego rozwiązanie nie będzie proste. Nie miał pojęcia czy Skowronek potrafi dosiadać gryfa. Botan z całą pewnością tego nie umiał. Nawet nie siedział na zwierzęciu, tylko na nim leżał, kurczowo wbijając się w sierść wierzchowca, wiec dla elfki nie pozostawało zbyt wiele miejsca. Poza tym sam Norg nie miał na sobie siodła, ani niczego co umożliwiałoby jakiekolwiek sterowanie jego lotem. Stare porzekadło z Mglistych Bagien mówiło, że fakt iż określone działanie okazuje się być dla ciebie jedyną szansą ratunku, wcale nie sprawia, iż jego realizacja jest łatwiejsza. A w dosłownym brzmieniu „jeśli toniesz w gównie, robisz wdech i zaczynasz płynąć”. Podsumowując, Sjans doszedł do wniosku że nie zamierza przypatrywać się temu jak poradzi sobie Przyjaciółka. Zamiast tego zdecydował się jak najszybciej zabrać z obozu Eldine i ratować własny tyłek.
        Na szczęście dziewczyna znalazła się tam gdzie ją pozostawili. Młoda Styfing stała przed salą narad z fascynacją spoglądając w niebo.
        - Spójrz – powiedziała do nadbiegającego drwala. – „Potrójny wir-samozjadacz”. Niesamowite. Opowiadano mi o nim w Ekradonie. To legendarna akrobacja. Chodzi o to by dno leja zagięło się tak, aby wpaść przez jego obręcz. Większość Gryfinów uważała, że to niewykonalne.
        - To nie są pokazy, a to na co patrzysz nie do końca jest tym skrętnym czymś tam – krótko uciął Sjans, bojąc się skierować wzrok na to co działo się w górze. Przynajmniej Norg i jego pasażerowie byli w powietrzu. A to już jakiś pozytyw. – Musimy uciekać.
        - Ale dlaczego? Dopiero co skończyłam list dla Sorena.
        - Zostaw go tu. Pewne nieprzewidziane okoliczności sprawiły, że wiadomość do Aroli przekażemy osobiście.
        Ulka nie miał czasu by tłumaczyć Eldinie szczegóły rozpętanej awantury. Żywił nadzieję, że gdy książę nieco ochłonie, znajdzie list, który da mu szansę na realizację własnych ambicji. Być może wówczas doceni szczerość ich intencji, a jego gniew nieco ochłonie.
        - Nieprzewidziane okoliczności? – Jasnowłosa spojrzała na drwala z wyrzutem na twarzy. – Guly zawsze tak mówił. I zawsze oznaczało to olbrzymie tarapaty. Na przykład jak wówczas gdy chciano go powiesić.
        Eldine z całą pewnością nie wyglądała na kogoś kto da się zwieść półsłówkami czy opowieściami o drobnych nieporozumieniach, którym zwyczajnie należy dać czas aż same się wyjaśnią. Było to jedno z tych niewidzialnych tupnięć, po których kobieta sprawiała wrażenie jakby coś ciężkiego wbiło ją w ziemię, przy czym żadna siła, poza dobrą wolą samej zainteresowanej, nie dałaby rady zmienić owego stanu rzeczy. Z rękoma wspartymi na biodrach i wzrokiem mówiącym „gadaj co jest grane”, arystokratka z swoim uporem mogłaby zawstydzić niejednego krasnoluda.
        - To Botan. I Skowronek. A ten gryf… jest dzikim zwierzęciem – wyjaśnił Ulka wskazując na ekwilibrystyczne popisy na niebie.
        - O nie! Przecież oni zrobią sobie krzywdę – wystraszyła się dziewczyna. – Znaczy się rozumiem, że to musi być cudowne i romantyczne, tak poszybować między chmurami, mając ukochanego przy swoim boku, ale czy oni aby nie przesadzają?
        Słysząc tak zadziwiającą interpretację, Sjans na moment zaniemówił, pozostając w jednej pozycji z rozdziawionymi ustami. Szybko się jednak ocknął, decydując się nie wyprowadzać Eldine z błędu.
        - Oboje są dość żywiołowi. Jednak dla pewności wolałbym zobaczyć jak to się skończy.
        Na szczęście córka Styfinga była znacznie lepszym jeźdźcem niż drwal, a możliwość poznania historii miłosnej bliskich sobie osób, okazała się być bardzo silną motywacją dla dziewcząt w jej wieku. Po chwili oboje galopowali w kierunku lasu u podnóża góry.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Lot na gryfie był najbardziej traumatycznym przeżyciem w życiu Skowronka, jakie była w stanie sobie w tym momencie przypomnieć. Niewyraźne wspomnienia z najmłodszych lat, ze szkolenia i nieludzkich treningów, nieciekawe sytuacje z późniejszych lat, gdy zlecenie nie szło do końca tak jak powinno i nagle z myśliwych stawali się ofiarami… To było wszystko pikuś. Wtedy przynajmniej wiedziała za co cierpi, jak długo to potrwa i co może zrobić, by chociaż odrobinę sobie ulżyć. A teraz była zdana na łaskę głupiego gryfa i jeszcze głupszego jeźdźca, który mimo poskromienia bestii zupełnie nie umiał się z nią obchodzić. Norg nie był najwyraźniej wyszkolony do latania z pasażerami - co oczywiście było logiczne biorąc pod uwagę wcześniejsze historie opowiadane przez obsadę garnizonu - a Botanem kierowało tylko i wyłącznie przerażenie. Brak uprzęży też niczego nie ułatwiał. Teoretycznie sprawny jeździec umiał kierować zwierzęciem bez tych luksusów, jedynie uciskając je kolanami, lecz Blewog nie był sprawny, ba, nawet nazwanie go jeźdźcem byłoby daleko idącym przejawem optymizmu. Chłopak ściskał więc Norga z całych sił nogami, a dłońmi szarpał go za futro, sprawiając, że ten się irytował i w jednej chwili chciał ich oboje zrzucić, w drugiej zaś przypominał sobie, że uznał wyższość Niedźwiedzia i ma być posłuszny - wtedy leciał odrobinę spokojniej. Elfka się w tym wszystkim praktycznie nie liczyła - dla obu była mała i lekka jak pyłek, a przez to zaniedbywalna.
        Kolejny wrzask przerażenia, który wydobył się z gardła Skowronka, stanowił świetne potwierdzenie tłumaczeń Sjansa - od razu dało się poznać kto tak wrzeszczy i odgadnąć powód tychże wrzasków. Przyjaciółka już dawno straciła orientację przestrzenną i notorycznie myliła sobie górę z dołem, lecz w krótkich przebłyskach logicznego myślenia starała się znaleźć jakiś sposób na to, by zapanować nad Norgiem i Botanem lub chociażby jednym z nich. Było to trudne zadanie, gdy jednocześnie cały czas musiała robić wszystko by nie spaść, bo wbrew swemu imieniu z ptakiem nie miała absolutnie nic wspólnego, a latać umiała tylko w jednym kierunku - pionowo w dół. O dziwo jednak, mimo wszelkich niedogodności, udało jej się coś wskórać. Odkryła mianowicie, że gdy mocno szarpnęła Botanem w jakąś stronę, on robił to samo z gryfem, nieumyślnie kierując jego ruchami. Z początku strategia ta była dość trudna do wdrożenia i para wykonała jeszcze kilka przypadkowych akrobacji, które wywracały wnętrzności na drugą stronę, ale w końcu osiągnęli chociaż tyle, że byli w stanie lecieć we w miarę określonym kierunku. Norg nadal wierzgał, gdy był nie tak dźgany piętami, ale powoli kierował się w stronę lasu u podnóża gór.
        Mieli w gruncie rzeczy więcej szczęścia niż rozumu - tyle czasu zamarudzili nad obozem, że gdyby na dole był ktoś trzeźwo myślący i odważny, mógłby chcieć ich strącić na ziemię albo chociaż zarządzić pościg. Nikt jednak nie umiał pokierować żołnierzami, którzy miotali się próbując pomóc zaplątanemu w sieć księciu, okiełznać własne zwierzęta i pomóc tym, którzy przez przypadek dorobili się mniej lub bardziej poważnych ran. Gryfini, którzy lecieli z księciem, zdążyli już wylądować i odejść od zwierząt, więc nim zdecydowali się na pościg i pobiegli z powrotem do swoich wierzchowców, Norg ze swoimi pasażerami opuścił już przestrzeń nad obozem. Pogoń oczywiście miała ruszyć, to było nieuniknione, lecz na razie chaos panujący na ziemi skutecznie odwlekał ją w czasie.

        Kierowanie polegające na prostym wybieraniu kierunków lewo-prawo udało się elfce jakoś opanować, zdecydowanie gorzej było w płaszczyźnie góra-dół. Nie umiała więc sprawić, by Norg wylądował, nie wspominając już zupełnie o takich detalach jak wybór wygodnego ku temu miejsca. Gdy jednak przypadkiem odkryła co należy zrobić, by posadzić zwierzę na ziemi, Norg dał nura prosto w dół, jakby polował. Skowronek - wrzeszcząc jakby ją ze skóry obdzierano - panicznie próbowała naprawić swój błąd, szarpiąc Botana za ubrania jak opętana. Od tego pędu i zmiany ciśnienia zrobiło jej się ciemno przed oczami i siłą rzeczy rozluźniła zaciśnięte na koszuli Niedźwiedzia palce. Wtedy gryf i jeździec jakby nagle odzyskali spokój - wyprostowali lot i wylądowali, może nie z taką gracją jak szkoleni Gryfini, ale przynajmniej nie łamiąc sobie niczego. Blada jak ściana elfka leżała na plecach Blewoga aż ten się nie poruszył by zejść, a wtedy runęła na ziemię jak worek kartofli. Po raz kolejny Skowronek zemdlała dzięki atrakcjom, jakie zafundował jej Niedźwiedź, tym razem jednak nie było to wcale umyślne i chyba jednak wolałaby rzygać jak kot niż tak odpłynąć do krainy nieświadomości.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Medycyna na Mglistych Bagnach z całą pewnością nie zaliczała się do nauk kwitnących. Wszelkie zabiegi związane z poratowaniem zdrowia, ograniczały się tu do założenia opatrunku i podania gorącej zupy. Najczęściej cebulowej lub dyniowej. Natomiast z poważniejszymi przypadkami zwykle udawano się do sąsiedniego Adrionu, gdzie nagromadzenie uzdrowicieli przypadających na jednostkę powierzchni było największe na kontynencie. W ten sposób nawiązała się niezwykła forma wzajemnej współpracy, wynikająca z racji tego iż mieszkańcy królestwa elfów chętnie ofiarowują swoją pomoc tym, którzy są gotowi słuchać i stosować się do ich rad, a przy tym wykazują dużą cierpliwość co do ludu wyjątkowo odpornego na wiekowe mądrości.
        W Kamiennym Targu rasa długouchych darzona była wyjątkowym szacunkiem. Przynajmniej przez większość społeczeństwa, ponieważ nawet w tak hermetycznym środowisku znajdowały się postępowe jednostki, gotowe twierdzić iż jako poddani Ekradonu, to właśnie w stolicy powinno się szukać wzorców na temat tego jak praktykować sztukę medyczną.
        Assets Ulka był jednym z najbardziej gorliwych wyznawców owej filozofii. Za radą Oderina, władca sprowadził do siebie kilku ekradońskich uzdrowicieli, jednak żadnemu z nich nie udało się wzbudzić sympatii mieszkańców. Ciężko jest zaufać w praktyki kogoś, kto sam wygląda nader chorowicie, trzęsie się z zimna przy byle deszczu, a przy próbie dotarcia do bardziej odosobnionych domów, jak chociażby chata Sjansa czy Bulwatera, sam medyk stawał się tym, któremu należało udzielić pomocy.
        Powyższe sprawiało iż drwal był w stanie przewidzieć gdzie obecnie znajduje się jego brat. Dawało tez sporą nadzieję że elfowie nie odmówią udzielenia mu pomocy. Ba, być może jako następcę lorda, potraktują Guly’ego ze specjalną troską.
        Podróżując razem z Eldine, Ulka zmuszony był tłumaczyć dziewczynie wszystkie te zawiłości, ponieważ widok Skowronka i Botana szybujących na niebie, nagle sprawił, iż córka Styfinga zaczęła martwić się o własne sercowe sprawy, a prawdopodobna bliskość ukochanego, sprawiała iż nagromadzone w niej uczucia przypominały budzący się wulkan. Ślimakowa Panna chciała wiedzieć wszystko. Gdzie jest Guly? Kto go leczy? Czy aby na pewno wyzdrowieje? Czy będzie taki jak wcześniej? A przede wszystkim to, czy Sjans ujmie się za nią, tak aby jego brat nie oskarżył ją o zbrodnie ojca.
        Niestety goniąc za gryfem, drwal i Eldine przypominali trochę kota próbującego złapać plamkę światła. Norg ciągle im się wymykał, a ustalenie miejsca, gdzie ostatecznie zwierzak może wylądować, graniczyło z niemożliwością. Gdy tylko Skowronek i Botan zbliżali się do ziemi, gryf nagle robił zwrot, beczkę lub salto, które podrywało cała trójkę do góry, w zdawać by się mogło zupełnie przypadkowym kierunku. Ostatecznie stwór jakby wyczuwając intencję Niedźwiedzia, zmienił swój zamysł i zamiast nieustannego szybowania z góry na dół, rozpoczął slalom między drzewami, w niewielkiej odległości od ziemi. Szczęśliwie dla grupy pościgowej, połamane gałęzie okazały się wyraźnym drogowskazem, a sama Eldine naprawdę była dość dobrym jeźdźcem by lawirować wierzchowcem w gęstym lesie.
        Sjans pomału tracił nadzieję, że ten felerny pościg kiedykolwiek się skończy, gdy nieoczekiwanie dotarli na niewielką polanę, przeoraną długim, głębokim na piędź, rowem znaczącym ślad lądowania Norga. Zwierzak praktycznie zarył w ziemię, a jego półprzytomni pasażerowie padli obok niego. Okazało się, że wcześniejsza walka z Botanem śmiertelnie wykończyła gryfa, przez co ten nie był w stanie zbyt długo kontynuować powietrznych pląsów.
        - Szybko. Sprawdźmy czy są cali. A potem trzeba ich zebrać. Pościg może tu być lada chwila – rozkazał Ulka.
        - Drwal nie będzie zły. To bydle porwało Niedźwiedzia i chciało go roztrzaskać o skały. Dwa razy – wyjaśnił Botan, najwyraźniej wciąż mając w pamięci uwagę Ulki na temat zbliżania się do gryfów. Ostatecznie chłopak wyglądał tak kiepsko, że Sjansowi ciężko byłoby wymyślić okrutniejsza karę niż tą, którą Niedźwiedź sam sobie wymierzył. Poza tym mieli teraz poważniejsze sprawy na głowie.
        - Nie obchodzi mnie to – odparł drwal. - Przez twoje durne popisy wygrana sprawa zmieniła się w kupę błota. Czas abyś wreszcie się na coś przydał. Ponieważ nie możemy tu dłużej czekać, poniesiesz Skowronka do czasu aż odzyska przytomność.
        Botan przytaknął, uradowany z powierzonego mu zadania. Bez trudu podniósł drobną elfkę, po czym przerzucił ją sobie przez ramię, tak jakby dźwigał worek zboża. Eldine jęknęła oburzona, spodziewając się ujrzeć bardziej romantyczny gest ze strony chłopaka, z kolei Sjans uznał iż taka pozycja z głową w dół, jest bardzo dobra na omdlenia, a w związku z tym nie warto się wtrącać. Prowadzać konia z uzdę, Ulka ruszył przodem. Tymczasem Norg również się podniósł i spokojnym krokiem pomaszerował bezpośrednio za Niedźwiedziami, tak że jego dziób znajdował się tuż przy głowie Skowronka.
        - Dokąd zmierzamy? – spytała Eldine.
        - Niedaleko powinna znajdować się chata Pustelnika. Liczę na to, że będzie zorientowany gdzie znajdziemy Guly’ego.
        - To jeden z tych wielkich medyków, o których mi opowiadałeś?
        - Nie. Ten konkretny zajmuje się badaniem robali. Ale w końcu pochodzi z Adrionu, wiec zapewne sztukę uzdrawiania ma we krwi.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Gdyby elfka była przytomna zaraz stwierdziłaby, że ona już to przerabiała, że to już się kiedyś wydarzyło. Cała sekwencja jej utraty przytomności i późniejszego odzyskiwania była łudząco podobna do tej, którą już raz przeszła - w Ekradonie, w karczmie "U kochanej teściowej", po tych nieszczęsnych oświadczynach pijanego jak stróż w dożynki Botana. O proszę, nawet powód był ten sam. W aktualnym stanie przynajmniej Przyjaciółka była wyjątkowo łatwa w opiece - niesienia jej mógł podjąć się praktycznie ktokolwiek, bo dla większości ludzi z Bagien była lekka jak pierwsza z brzegu owca, a może nawet lżejsza. Inna sprawa, że może i to nie byłoby wcale potrzebne, gdyby ktoś się chwilę zastanowił i może spróbował ją docucić na miejscu. Chociaż z drugiej strony pozostawienie elfki by ta sama doszła do siebie było chyba lepsze dla jej życia i zdrowia, bo gdyby zabrał się za to Botan mogłaby tego nie przeżyć - potrząsnąłby nią jak ogar miesięcznym kociakiem i byłoby po piosence.
        Sjans miał rację co do tego, że niesienie Skowronka na ramieniu jak worek było dla niej korzystne. Krew spływała jej w tym momencie do głowy i dotleniała mózg, dzięki czemu szybciej wróciła do krainy świadomości... Chociaż przebudzenie nie było wcale miłe. Bardzo przypominało to, które nastąpiło w karczmie po oświadczynach: tak jak wtedy tak i teraz po otwarciu oczu Przyjaciółka nie miała zielonego pojęcia gdzie jest, a na dodatek gapiło się na nią jakieś bydle. Wtedy była to jednak Betty, słodka krasula równie przerażona i zdezorientowana co sama elfka. A teraz był to dziób Norga, którego to Skowronek się śmiertelnie bała. A skoro na widok rozczulających ślepi niegroźnej krowy zareagowała głośnymi przekleństwami, teraz nie mogło być wcale lepiej...
        Nikt nawet nie zdążył zareagować albo chociażby spostrzec, że Przyjaciółka odzyskała świadomość i próbowała się rozejrzeć. Botan mógł poczuć, jak jego bagaż opiera się dłonią o jego plecy, by się podnieść, nim jednak w jego głowie w ogóle zaświtała myśl, że może o tym powiedzieć reszcie, Skowronek wrzasnęła z przerażenia, jakby ją ktoś ze skóry obdzierał. Szybko stłumiła w sobie krzyk, miotała się jednak na ramieniu chłopaka z Bagien jak kot topiony w worku. Kilka razy kopnęła go w brzuch i uderzyła w głowę łokciem, przez co w końcu Blewog ją puścił. Skowronek nie runęła jak worek ziemniaków, tylko dała radę zamortyzować upadek i zaraz zerwać się na równe nogi. Cofnęła się o kilka kroków, cały czas nie spuszczając wzroku z Norga, który przez jej wrzask zaraz przybrał pozycję bojową z nisko opuszczonym łbem i ostrzegawczo rozpostartymi skrzydłami. Gryf opamiętał się dość szybko, po prostu przestając się stroszyć i na koniec posyłając w kierunku elfki pełen wyrzutu syk. Najwyraźniej miał jej za złe to, że się darła na jego widok, zupełnie bezzasadnie, bo przecież jeszcze nic jej nie zrobił i chyba nawet nie zamierzał.
        Tymczasem Przyjaciółka dochodziła do siebie głęboko oddychając i trzymając się za serce, by to nie wyrwało jej się z piersi, bo było już naprawdę temu bliskie.
        - O jasna cholera… - westchnęła. Rozejrzała się szybko po zebranych i nagle dotarło do niej, że nie dość, że zrobiła z siebie totalną wariatkę, to jeszcze mogła ściągnąć im na głowę pościg, który nie wiadomo nawet gdzie był, bo mógł być całkiem blisko…
        - Przepraszam… - mruknęła tonem, który jasno sugerował, że z trudem przecisnęła to słowo przez gardło. Żeby tylko nikt nie miał okazji drążyć tematu, zaraz go szybko zmieniła. - Wszyscy są, wszyscy cali? To… skoro książę Soren jest dla nas spaloną opcją… Gdzie teraz?
        Skowronek z pewnym zadowoleniem przyjęła to, że nikt nie ucierpiał podczas ucieczki z fortu Gryfinów - spodziewała się, że będzie to znacznie trudniejsze, lecz najwyraźniej albo nie doceniła talentu ludzi z Mglistych Bagien, albo przeceniła ekradońskich żołnierzy, należących bądź co bądź do elitarnej jednostki.
        - Jak twoim zdaniem… - zaczęła elfka na wieść, że jakiś żyjący w środku lasu Pustelnik będzie w stanie zlokalizować Guly’ego, zaraz jednak stwierdziła, że dyskusja chyba nie ma sensu, bo nie miała nic sensowniejszego do zaproponowania. - Zresztą, nieważne. Prowadź.
        Skowronek skuliła ramiona i szybkim krokiem udała się na przód pochodu, nie wyprzedzając jednak Sjansa. Chciała po prostu być jak najdalej od Norga, bo bestia wybitnie źle na nią patrzyła, pewnie zastanawiając się, czy zeżreć ją w całości czy kawałek zostawić sobie na później…
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Obecność w drużynie gryfa nikomu nie pomagała, a zachowania Skowronka stanowiło niejako podsumowanie chaosu, jaki wdarł się w szeregi kompanii Sjansa. Nie chcąc przemęczać konia, który miał prawo czuć w nogach wysiłek związany z noszeniem dwóch osób i szalonym pościgiem za Norgiem, drwal zdecydował się aby przez dalszą część drogi poprowadzić wierzchowca za uzdę. Wypoczęty czworonóg z całą pewnością przydałby im się na wypadek ewentualnego pościgu, a po drugie, idąc pieszo unikali kolejnego wybuchu focha z strony Eldine i jej wykładów na temat tego kto i kiedy powinien siedzieć w siodle. Niestety obecność drapieżnika sprawiała, iż zwierzak zachowywał się nerwowo, cały czas próbując wyrwać się Sjansowi z rąk, prychając, kopiąc, wierzgając i zamiast iść do przodu, starając się ustawić bokiem do ewentualnego napastnika. Dla drwala, który nie miał obycia z końmi, była to prawdziwa udręka, w czasie której mężczyzna praktycznie ciągnął zwierzę za sobą.
        Z Eldine było niewiele lepiej. Córka Styfinga również podchodziła do gryfa z dużym dystansem. Dziewczyna starała się iść tak, aby cały czas między Norgiem a nią znajdował się jej rumak, a że wierzchowiec rzucał się na wszystkie kierunki, arystokratka raz za razem znajdowała się po drugiej stronie wąskiego traktu. Jednocześnie Ślimakowa Panna zdradzała sporą fascynację majestatycznym Norgiem, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku, co z kolei sprawiało, iż większość drogi Eldine pokonywała idąc do tyłu i raz za razem potykając się o kamienie czy wystające konary.
        Niestety największym nieszczęściem okazał się fakt, iż sam właściciel gryfa, zamiast pomagać, starał się przed nim uciec. Co więcej Blewog nawet nie krył się ze swoimi zamiarami, otwarcie biegając w kółko, co najwyraźniej jego nowy pupil potraktował jako dobrą zabawę.
        - Botan, do licha, przestań się wydurniać. W ten sposób zamiast dotrzeć do celu przed zmierzchem, utkniemy tu niczym na wiosennych roztopach! – Nie wytrzymał Ulka.
        - Ta bestia Niedźwiedzia prześladuje. I za nic nie chce się odczepić – bronił się Blewog, rzucając w stronę gryfa coraz to cięższe kawałki gałęzi, które Norg z radością łamał swoim potężnym dziobem.
        - Chcesz tego czy nie, to teraz twój zwierzak. Chyba że potrafisz błyskawicznie nauczyć się języka gryfów i powiesz mu, iż jest wolny.
        - Niech elfka to zrobi! – zdecydował chłopak, zadowolony z swojego pomysłu.
        Sjans po raz kolejny próbował podjąć dyskusje na temat tego co Skowronek potrafi a czego najprawdopodobniej nie umie, jednak zamiast kolejnego wywodu, drwal musiał zaprzeć się stopami o okoliczne korzenie, by nie pozwolić aby koń mu się zerwał.
        - Dosyć tego. Eldine, wskakuj na siodło. Ja jadę z tobą, a wasza dwójka. – Ulka wskazał na Skowronka i Botana. – Siadać na gryfie. Nie musicie latać. Może wspólne podróżowanie na ziemi pozwoli wam oswoić się z nową sytuacja, a jeśli nie… to i tak nie zamierzamy czekać.
        Nie bacząc na słowa protestów, Ulka stanowczym gestem wpakował Eldine na koński grzbiet, po czym dużo bardziej niezdarnie sam zrobił to samo. Był pewien że Niedźwiedź pójdzie w ślady elfki, jeśli ta wdrapie się na Norga, natomiast sama Skowronek z całą pewnością nie będzie chciała pozostać w lesie w takim towarzystwie.
        - Pustelnik to pierwszy elf, którego spotkasz wędrując z Mglistych Bagien w stronę Szepczącego Lasu. I przy okazji jedyny jakiego znają ludzie w Kamiennym Targu – wyjaśnił drwal chcąc rozwiać wątpliwości co do swojego nowego planu. – Przyznaję, iż jest nieco ekscentryczny, ale nasi ludzie nieraz korzystali już z jego usług. Poniekąd moja córka nie miała innej alternatywy. Musiała tędy iść, chociażby po to by zapytać się gdzie szukać właściwej pomocy. Tym bardziej że przy stanie Gyly’ego, Kliri nie mogła pozwolić sobie na zwłokę i podróżowanie po omacku z nadzieją spotkania odpowiedniego medyka.
        - Jest aż tak źle? – Oczy Eldine momentalnie zaczęły się szklić.
        - Mówiłem tylko, że twój ukochany jest w dobrych rękach. Z kolei Ily i Gyneid będą tam na nas czekać.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek, z racji tego iż była stworzeniem czasami wyjątkowo przekornym, teraz, gdy tylko spostrzegła się, że Norga boją się prawie wszyscy z wyjątkiem Sjansa, ona postanowiła, że nie da się ponieść tej masowej histerii. Nie wychodziło jej to jednak tak dobrze, jak by sobie tego życzyła, bo instynktów nie dało się oszukać, cały czas więc łypała na gryfa podejrzliwie. Rozluźniła się jednak, gdy Botan zaczął przed Norgiem uciekać w kółko, a on - przekonany zapewne, że to zabawa - zaczął go gonić. Widok był całkiem śmieszny, rozbawiona bestia przypominała w tym momencie wielkiego psa, który radośnie cwałuje za swoim panem. I nic to, że Blewog wcale nie poczuwał się do bycia panem gryfa - tego nie dało się przetłumaczyć żadnemu z nich. Elfka nawet się między tę dwójkę nie wtrącała, wolała pomóc przy koniach, bo może i nie znała mowy zwierząt, okazało się jednak, że te wyjątkowo ją lubiły i jakoś dawała nad nimi radę panować. Jednak z całej grupy to Sjans najszybciej stracił cierpliwość i zaraz znalazł rozwiązanie aktualnego impasu… które wcale Przyjaciółce nie przypadło do gustu. Otwarcie jęknęła i spojrzała na drwala z wyrzutem.
        - A możemy się zamienić… Nie? Rozumiem, dobrze - wycofała się natychmiast, gdy napotkała wzrok Ulki, w którym widoczne było zmęczenie i irytacja, bardzo niebezpieczna mieszanka. Nie warto walczyć z mężczyzną w takim stanie… Niemniej wsiadanie na gryfa również było średnią przyjemnością. Jak już jednak zostało powiedziane, Skowronek była stworzeniem przekornym i nie mogła pokazać, że jest tak samo wielkim cykorem jak Botan. Zebrała więc w sobie cały swój kobiecy upór i w końcu zagrodziła drogę gryfowi i jego jeźdźcowi, by ci przestali biegać jak umierające owce.
        - Wsiadamy jak powiedział Sjans - powiedziała stanowczo. Zaraz dostrzegła, że Blewog chce protestować, a ona nie zamierzała mu na to pozwolić, bo jeszcze dałaby mu się przekonać.
        - Wsiadamy! - powtórzyła z naciskiem. Pewnym krokiem podeszła do Norga, a gdy mijała Botana klepnęła go w biodro jak ociągającego się ogiera. Jej pewna postawa składała się głównie z dobrej gry aktorskiej, którą mogło zdradzić jedynie szybsze bicie serca i drżący lekko oddech. Norg patrzył na nią pobłażliwie i Skowronek przez moment nabrała obawy, że nie będzie wcale tak łatwo go dosiąść, bestia jednak albo jej nie przejrzała, albo nie miała ochoty się stawiać, bo bardzo grzecznie czekała aż ktoś jej dosiądzie. Pierwsza była elfka, która podkasała spódnicę nic nie robiąc sobie z tego, że odsłania uda, po czym usadowiła się na szerokim grzbiecie Norga.
        - Ty z przodu - zarządziła, wskazując Botanowi miejsce przed sobą. Blewog bardzo niechętnie, ale jej posłuchał, zaraz jednak kurczowo złapał Norga za szyję i ścisnął go kolanami. Gryf kwiknął z niezadowoleniem i wyrwał do przodu.
        - Stój, prrrr! - krzyknęła elfka, ciągnąc Botana za ramiona, by w ten sposób zapanować nad wierzchowcem. Powiodło się. Ona jednak nie zamierzała się tak mordować przez całą drogę.
        - Botan - zwróciła się do chłopaka ostrym tonem nauczycielki przedmiotów ścisłych. - Rozluźnij się. Nogi luźno, tu plecy też - powiedziała, klepiąc go po odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Na gryfach co prawda nigdy nie uczyła się jeździć, ale na koniach i owszem, a na ziemi Norg był tylko bardziej postawnym ogierem, to miało więc prawo się udać. Gdybym jednak ktoś na początku wyprawy zapytał o to Przyjaciółkę, ta w życiu by nie przypuszczała, że przyjdzie jej uczyć Blewoga jazdy konnej.
        - Wiesz… Nie wydaje mi się, by na tej wyprawie zaskoczył mnie jakiś ekscentryczny elf - zwróciła się do Sjansa. - Po prostu już za wiele z wami widziałam.
        Czy był to komplement czy zarzut, trudno było orzec na podstawie samego tonu głosu Przyjaciółki. Ba, gdyby zapytać ją wprost, też pewnie nie umiałaby szczerze i jednoznacznie odpowiedzieć.
        - Nie zaciskaj tak rąk... - instruowała dalej dzielnie Botana.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans odetchnął z ulgą. Nie znał się na gryfach. Nie chcąc wzbudzać niepotrzebnego zamętu, zdecydował się przemilczeć swoje wątpliwości. Podejrzewał, że skoro stwór zrobił to już wcześniej, to i tym razem pozwoli Skowronkowi i Botanowi wleźć na swój grzbiet. Właściciele Norga powinni jednak od razu chwycić się czegoś mocno, ponieważ chwilę później gryf najpewniej zrzuci obojga na ziemię, wznosząc się wysoko ku niebu. Bo niby skąd zwierzak miał wiedzieć, że w chwili obecnej powinien udawać konia? Niedźwiedź z całą pewnością tej informacji mu nie przekaże. W przypadku chłopaka z Bagien, opanowanie jakichkolwiek komend związanych z kierowaniem gryfem, mogło trwać latami. Pozostawało zatem pokładać nadzieję w elfce albo modlić się o istnienie szczególnej więzi między wierzchowcem a jeźdźcem, która pozwoli temu pierwszemu na czytanie w myślach swojego pana.
        O dziwo tym razem los postanowił być dla drwala łaskawy, a Norg posłusznie ruszył w ślad za wierzchowcem prowadzonym przez Eldine. Ulka prawdopodobnie nigdy nie miał się dowiedzieć, czy było to wynikiem inteligencji lub przekory zwierzęcia, umiejętności jeźdźców albo zwykłym zbiegiem okoliczności, spowodowanym na przykład przez to, iż w gęstym lesie gryf nie był w stanie wystartować. Zresztą Sjans wcale nie miał zamiaru roztrząsać tej kwestii.
        W tej chwili dużo ważniejszym zadaniem było odnalezienie celu ich wędrówki. Drwal nigdy nie był w tych stronach. Cóż z tego iż doskonale orientował się w lasach i bez trudu określał kierunki świata, nawet w najbardziej mrocznych częściach puszczy? W ten sposób Ulka mógł wskazać gdzie znajduje się Ekradon, Adrion, Kryształowe Królestwo lub Kamienny Targ, ale w żaden sposób nie przybliżało go to do odnalezienia małej chaty Pustelnika, której nie było na żadnej mapie. Pozostawało zaufać intuicji i udawać przed Skowronekiem i Eldine, że panuje się nad sytuacją, nawet wówczas gdy wewnątrz gotowało się z złości, w czasie gdy córka Styfinga po raz kolejny zachwycała się pięknem zagajnika, który godzinę wcześniej mijali z drugiej strony. Dziewczyna nie miała pojęcia, że po raz kolejny patrzy na to samo, chociaż z każda chwilą coraz bardziej poirytowany drwal, skłonny był stwierdzić, że Ślimakowa Panna robi to specjalnie.
        Jakby tego było mało, to właśnie Eldine okazała się tą, która po długich męczarniach odnalazła właściwy trop, wskazując Ulce przybity do drzewa pergamin z informacją „Teren badań, nie wchodzić”.
        - Twój elf jest aż tak niegościnny? – spytała dziewczyna wyciągając dłoń w kierunku napisu.
        - To nie on. Chociaż przyznaję, że nic z tego nie rozumiem – odparł Słans jak zahipnotyzowany wpatrując się w charakter pisma, którym sporządzono ostrzeżenie. Nie miał złudzeń co do tego kto umieścił tutaj ów napis. Tylko Kliri kreśliła litery w ten sposób, że przy prostym zdaniu łamała kilka piór, a w ostatecznym rozrachunku całość wyglądała jak wyryta nożem w drewnie. Nawet „o” miało u niej kształt rombu. Problem polegał na tym, że Sjans nie miał pojęcia dlaczego jego córka miałaby umieszczać w lesie coś takiego. Drwalowi nie dane było długo zastanawiać się nad owym zjawiskiem, ponieważ gdy tylko ich koń ruszył przed siebie, rozległ się trzask uruchamianej pułapki, a następnie świst zerwanej liny zlał się w jedno z odgłosem łamanych gałęzi.
        - Głowa! – zdążył krzyknąć Ulka gdy cała seria konarów z pobliskich drzew spadła na niego i na Eldine. Drwal instynktownie osłonił ramieniem swoją przyszłą bratową, w ten sposób, iż sam przyjął na plecy większość uderzeń. A był to dopiero początek czekających go nieprzyjemności. Pod wpływem spadających drągów, koń się spłoszył i wyrwał do przodu, zrzucając za siebie nieprzygotowanych jeźdźców. Nim się zorientował, Sjans i trzymana przez niego Eldine spadli na glebę, lądując w zamaskowanej wśród liści sieci, która natychmiast zamknęła się z świstem, unosząc pojmanych ku górze.
        - Nie potrafisz czytać tatko? – krzyknęła Kliri obserwując całe zajście z zarośli. Zamiast niedoli drwala, uwaga dziewczyny szybko została przeniesiona na coś innego. Widok Botana na gryfie i Skowronka obejmującego chłopaka rękoma, sprawił, iż buntowniczka z Kamiennego Targu opuściła łuk, z zdziwienia szeroko otwierając usta. – No nie ogarniam. Jak to możliwe?
        Jak na złość Niedźwiedź, który przez cały czas trząsł się z strachu, tym razem uśmiechał się szeroko, zadowolony z faktu, że chodź raz kto inny wpakował się w tarapaty.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Jazda na Norgu była jednocześnie znacznie łatwiejsza niż Skowronek z początku przypuszczała, ale również nie tak łatwa, jak mogłaby być. Głównym powodem był jeździec - Botan. Do chłopaka może i docierał instrukcje Przyjaciółki i może nawet chciał się do nich zastosować, ale mu to nie wychodziło. Jakby umiał robić tylko jedną rzecz na raz - gdy już swobodnie zwiesił nogi i miał rozluźnić mięśnie grzbietu, by dać się ponieść kołysaniu drepczącego gryfa, nagle zaciskał kolana. Przez to zaś Norg z niezadowoleniem zaczynał brykać albo przyspieszał, Niedźwiedź łapał się go kurczowo nie patrząc, że szarpie zwierzę za futro czy też pióra i cała zabawa zaczynała się od nowa. Skowronek jednak o dziwo nie zaczynała wrzeszczeć ani używać argumentów siłowych, tylko zaciskając zęby zaczynała wszystko od początku. Dzięki temu szybciej mijał jej czas. A poza tym znacznie później zwróciła uwagę na to, że krążą w kółko - Sjans już dawno rozpoznał drzewa, które widzieli już po raz wtóry, a ona nadal była zajęta szkoleniem Botana. Gdy zaś w końcu się zorientowała i już miała zapytać, czy przypadkiem się nie zgubili, jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem drwala i od razu wiedziała, że ma się nie odzywać. Nasiałaby tylko niepotrzebnego fermentu, bo Eldine z pewnością zaczęłaby lamentować i zadawać pytania, na które odpowiedzi byłyby co najmniej niewygodne.
        By nie podkopywać autorytetu Ulki, Skowronek milczała - nie miała do zaproponowaina żadnego dobrego rozwiązania, więc mogłaby jedynie narzekać i sobie z niego kpić, a to doprowadziłoby ich do nikąd. Zrobiła więc jedyną sensowną w tym momencie rzecz i podzieliła uwagę pomiędzy naukę jazdy na gryfie i wypatrywanie jakichkolwiek oznak bytności tego tajemniczego elfa. Problem polegał jednak na tym, że Przyjaciółka, choć jej rasa była związana z lasami od niepamiętnych czasów, nie czuła się dobrze w tym środowisku. Była nauczona poruszania się po mieście, a nie po dziczy, w której nie było dla niej nic ciekawego. Dlatego bardziej prawdopodobne było, że coś przeoczy, niż znajdzie przydatny trop, niemniej jednak próbowała. Lepsza od niej okazała się Eldine, która znalazła przybitą do drzewa wiadomość. Skowronek zatrzepotała z zaskoczeniem rzęsami, gdy usłyszała przeczytane na głos ostrzeżenie.
        - Dobra, może jednak nadal jest mnie w stanie coś zaskoczyć - przyznała, uśmiechając się krzywo. Ta wyprawa miała chyba nigdy nie stać się zanadto monotonna. Na dodatek słowa Sjansa zabrzmiały dość interesująco, jakby wiedział coś, czym nie chciał się z nimi podzielić.
        - Jak nie on, to kto? - podłapała jego kwestię, odpowiedzi się jednak nie doczekała, bo drwal już pogonił konia, by kontynuować jazdę.
        - Należałoby zsiąść… - zaczęła dzielić się swoją wiedzą na temat omijania pułapek, było już jednak za późno. Skowronek zaklęła i złapała się za głowę widząc co działo się przed nią. Chciała zeskoczyć z Norg by pomóc Sjansowi i Eldine, lecz gryf cofnął się i nastroszył, jakby gotował się do walki z zagrożeniem. Przyjaciółka mocniej złapała się Botana, by nie spaść prosto pod łapy drobiącego w miejscu wierzchowca.
        Chwilę później było po wszystkim. Skowronek starała się pojąć, co właśnie dane było jej zobaczyć, Norg zaś momentalnie się uspokoił i zaczął wydawać z siebie dziwny, klekotliwy skrzek - chociaż elfka nie znała mowy zwierząt, mogłaby postawić dowolną kwotę na to, że gryf nabija się ze złapanych w sieć nieszczęśników. Inteligencja i charakter tego stworzenia naprawdę czasami przerażały…
        - To długa historia - zbyła pełne zaskoczenia pytanie Kliri nie dając po sobie poznać jak bardzo ona sama była zaskoczona obecnością córki Sjansa. - Mogłabyś wypuścić ojca i wytłumaczyć czemu to miało służyć?
        Przyjaciółka po czasie pojęła, że nadal trzyma się Botana jak pijany płotu i w końcu go puściła, było już chyba jednak za późno, bo w głowie Kliri pewnie zrodziła się ta sama myśl, co w głowach pozostałych smarkaczy z Kamiennego Targu.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans zaliczał się do tych nadgorliwych rodziców, którzy nie do końca są w stanie pogodzić się z faktem, że jego dzieci dorastają i stają się samodzielne. Był gotów wspierać Kliri i Wibarta nawet wówczas gdy ci tego nie chcieli. Czasem prowadziło to do rodzinnych konfliktów. Zwłaszcza w przypadku córki. Dziewczyna w żaden sposób nie wdała się w ojca. Była awanturnicza, porywcza i ciekawa świata, a udzielane jej rady zwykła traktować jako powątpiewanie w jej rozsądek i naruszenie wolności osobistej. W podobnych sytuacjach Kliri zwykła wszczynać awantury, a potem, gdy już przekonała wszystkich wokół siebie, że podjęła własną decyzję, postępowała zgodnie z zaleceniem ojca. Mimo iż nie zawsze się zgadzali, a gdy tylko była ku temu okazja darli z sobą koty, drwal ucieszył się widząc, iż jego córka jest cała i zdrowa.
        - Na starość robisz się powolny i przewidywalny staruszku – zadrwiła Kliri, widząc jak Ulka szamocze się w sieci.
        - Zaskoczył mnie fakt, iż moja córka zabrała się za naukę – odciął się Sjans. - A poza tym panuję nad sytuacją.
Na dziewczynie odpowiedź powyższa nie zrobiła większego wrażenia, ponieważ jej uwaga szybko została przeniesiona na Eldine.
        - A więc to ty jesteś żoną wujka Guly’ego. Znaczy się dla mnie teraz kim? Bo nie bardzo łapię te tytuły.
        - Tak naprawdę nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. – Córka Styfinga mimowolnie zapłonęła rumieńcem wstydu.
        - Mogłabyś ją nazywać swoją panią – podpowiedział drwal. – Jak rozumiem, komunikujesz nam, że mój brat jest cały i zdrowy?
        - Mam taką nadzieję – odpowiedziała Kliri, w geście powitalnym obejmując po kolei Botana i Skowronka. Dziewczyna uważała obu za swoich, a wśród bliskich nie zwykła krępować własnych emocji. – Wszystko wam wyjaśnię po drodze do obozu. Chodźcie za mną. Znaczy się, mam na myśli by iść dokładnie za mną.
        Drwal nie miał pojęcia ile podobnych pułapek jego córka umieściła w drodze do szałasu Pustelnika. Ani tym bardziej dlaczego miałaby to robić. Niepokoił się o los brata. Starał się pocieszać faktem, że gdyby miało stać się coś złego, Kliri zameldowałaby o tym "na dzień dobry”. Póki co w jej głosie dało się słyszeć względny spokój, więc sprawy raczej przyjmowały korzystny obrót. Dziewczyna prowadziła przybyszy wąskimi ścieżkami, raz za razem skręcając ostro to w lewo to w prawo, chociaż droga przed nimi wydawała się być bezpieczna.
        - Spodziewałam się, iż elf będzie bardziej gościnny i skory do pomocy, ale on kazał mi się wynosić gdy tylko się pojawiłam – zaczęła opowieść Kliri. – Uznał, że nie ma czasu dla byle konającego, a wszystko przez jakieś tam przełomowe wydarzenie w świecie jego umiłowanych robali. Wujek Guly miał umrzeć, ponieważ akurat w tym samym czasie jakaś gąsienica o niewymawialnej nazwie przeobrażała się w motyla.
        - Domyślam się, że udało ci się go przekonać?
        - Taa. Zapowiedziałam, że jedyne w co zamieni się ta glista, to mokra plama po spotkaniu z moim obcasem. Nasz elf dał się przekonać i zaproponował współpracę. Dlatego właśnie chronię obszar badań na czas owego piekielnie ważnego „czegoś”. – W swojej wypowiedzi Kliri nawet nie starała się ukryć ironii i tego co myśli na dany temat. - W zamian za co Pustelnik opatrzył Guly’ego i wezwał do niego profesjonalną pomoc. Znaczy się mam nadzieję, że wezwał, ponieważ nie bardzo wierzę w używanie ptaków jako posłańców. Niestety zakazał mi podróżować dalej, ponieważ stan wujaszka nie pozwalał by ciągnąć go po wybojach. Póki co siedzę tutaj, smaruję twojego mężulka obrzydliwie cuchnącą mazią, wysłuchuje jego marnych żartów, czekam na posiłki i modlę się, aby naszemu gospodarzowi wrócił rozum.
        - To znaczy?
        - Od wczoraj siedzi nagi w pokrzywach i udaje drzewo.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek w ogóle nie próbowała brać udziału w tym rodzinnym pojednaniu, bo raz, że niespecjalnie ją to interesowało, a dwa: była bardziej zajęta zsiadaniem z gryfa, który zgodnie ze swoją naturą nie zamierzał jej tego ułatwić, co chwilę drobiąc w miejscu łapami i machając w chaotyczny sposób skrzydłami.
        - Stójże w miejscu! - zirytowała się w końcu elfka, jakimś cudem powstrzymując się od przeklinania, chociaż i tak tylko Botan mógłby ją usłyszeć. On jednak w tym momencie był skupiony chyba tylko i wyłącznie na własnej udręce obcowania z wierzchowcem, którego tak niefortunnie oswoił.
        - Zsiadaj - upomniała go w końcu Skowronek, na zachętę klepiąc go po nodze. Blewog posłuchał, był jednak albo tak spięty po przejażdżce, albo też tak zestresowany, że prawie się przy tym przewrócił. Przyjaciółka kurtuazyjnie zasłoniła usta by nie było widać jak ją rozbawił ten widok. Botan potrafił gołymi rękami zatłuc niedźwiedzia, lecz Norg przerażał go bardziej niż jakaś mityczna krwiożercza bestia - doprawdy urocze…
        Ledwo oboje podeszli do Kliri, zaraz zostali wyściskani jakby nie wiadomo jak długo się znali. Przyjaciółka nie odwzajemniła tego gestu - stała jak kołek z uniesionymi rękami i miną mówiącą “co ta kobieta robi?”. Całe szczęście córka Sjansa szybko odpuściła i poszła przytulać się z Botanem. Nie, by Skowronek bała się dotyku obcych, ale takie wylewne przytulanie zdawało jej się po prostu dziwne, zważywszy jak krótko się znały i jak ta znajomość wyglądała. Czy dziewczyna w ogóle znała jej imię? Elfka nie umiała sobie tego przypomnieć, zakładała jednak, że prędzej pamięta ją jako Bri niż Skowronka. Ale co tam, detale…
        Przyjaciółka zamykała pochód istot dwunożnych - za nią kroczył tylko Norg. Tylko albo aż, bo to wcale nie było przyjemne towarzystwo. Gryf co chwilę trącał elfkę dziobem, jakby kazał jej przyspieszyć, na co ona za każdym razem reagowała gwałtownym nabraniem powietrza w płuca i z trudem powstrzymywała się od pisku. Po chwili zaś nachodziła ją myśl, by gołymi rękami zamordować tę wredną bestię, a gdy już się prawie uspokajała, Norg znowu ją szturchał. Co za wredna gadzina… Skowronek spróbowała go bezczelnie ignorować i skupiła się na toczonej z przodu rozmowie, lecz ta nie napawała optymizmem. Elfka z westchnieniem zasłoniła twarz dłońmi i pokręciła głową.
        - Ten gość nie może być tej samej rasy co ja - poskarżyła się w przestrzeń.
        - Kliri, a kiedy ta jego profesjonalna pomoc ma niby nadejść? - dopytała, bo w tym upatrywała promyczka nadziei na tym padole rozpaczy.
        Ignorowany Norg poczuł się dotknięty i mocniej tryknął Skowronka sprawiając, że Przyjaciółka przewróciła się na idącego przed nim Botana i musiała się go z całych sił przytrzymać, by nie runąć na ziemię, w którąkolwiek z licznych mijanych pułapek. Z grubsza wiedziała czego wypatrywać i z każdą kolejną chwilą jej podziw dla córki Sjansa narastał. W końcu osiągnął punkt kulminacyjny.
        - Dziewczyno, gdzie ty się tego nauczyłaś? - zapytała, delikatnie wodząc palcem po żyłce, która uruchamiała schowany w koronach drzew taran. - I jak ty to zrobiłaś? - dodała zaraz gdy uświadomiła sobie, że w pojedynkę taką pułapkę prawie nie da się wykonać.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans nie chciał się wtrącać w dyskusję toczoną przez Kliri i Skowronka, chociaż straszliwie kusiło go by zamiast tych babskich pogadanek, dowiedzieć się czegoś konkretnego o stanie brata. Miał nadzieję, że jego awanturnicza córka poświęca chociaż w połowie tyle energii opiece nad Gulym, co budowaniu bezsensownych pułapek. Kliri była silna. Na Mglistych Bagnach spokojnie dawała sobie radę w zapasach z chłopakami, zwykle odpadając z takich zawodów dopiero wówczas, gdy trafiła na kogoś z rodziny Blewogów. Chociaż z czasem nauczyła się wykorzystywać swój spryt i kobiece atuty, by radzić sobie z takimi Botanami i resztą niedźwiedziej braci.
        - Jeśli ją widzisz, to znaczy że wcale nie jest taka dobra – odpowiedziała dziewczyna. – Niektóre ustawione są jedynie jako atrapy. Po to by ciekawski przesunął się w te miejsce, gdzie wymagają tego inne niespodzianki. A co do spodziewanej pomocy, to nie mam pojęcia jak miałaby ona wyglądać i kiedy nadejdzie. Chętnie dowiem się więcej na temat funkcjonowania tego sposobu przekazywania informacji. Myślałam, że ty mi to wyjaśnisz. Dziwak ma całą klatkę pełną żółtych ptaszków, identycznych z tym, którego wybrał jako gońca. Może powinnam uwolnić tuzin kolejnych z dopiskiem, że wcześniejsza sprawa jest pilna?
        - Jestem pewien, iż wujek Guly doceni twoje starania – nie wytrzymał Ulka, decydując się na błyskawiczna zmianę tematu. – O ile rzecz jasna będzie miał jeszcze ku temu okazję.
        - Wolałabym, aby siedział cicho. Zajmowanie się naszym przyszłym lordem, było znacznie łatwiejsze gdy ten nie komentował poczynań swojej służby. Ani tym bardziej nie rzucał uwag na temat wyglądu tejże świty. Zwłaszcza, że za takie coś, mimo powagi urzędu można zarobić pałką przez łeb. Czasem zastanawiam się czy aby nie nazbyt szybko odzyskał świadomość – wyjaśniła Kliri.
        - Co masz na myśli? – zdziwił się Sjans.
        - Wiesz jaki on jest. Nie przepuści nikomu kto ma cycki. A poza tym ledwie jest w stanie kiwnąć palcem, a wydaje mu się że może przenosić góry.
        - Nieprawda! – natychmiast zaprotestowała Eldine.
        - Do licha, co ty wygadujesz? Przecież to twój krewny! – irytował się drwal, który właśnie stracił nadzieję, że choć jeden przedstawiciel rodu Ulka jest w stanie w odczuciu Skowronka zostawić po sobie dobre wrażenie. Kliri tylko wzruszyła ramionami, w geście mającym mówić „a co ja za to mogę”. Chcąc czy nie, drwal musiał sam stanąć w obronie honoru swojego brata. Przynajmniej jeśli chodzi o kwestię rzeczowych argumentów, ponieważ obronę emocjonalną, popartą łzami cieknącymi po policzkach, wzięła na siebie Eldine
        - Jak możesz mówić o nim w ten sposób?! To niesprawiedliwe – oburzyła się Ślimakowa Panna.
        - Spokojnie. Po pierwsze plotki na temat rzekomych dokonań Guly’ego dalece odbiegają od prawdy. Nie wiedzieć czemu mój ukochany brat sam je rozsiewał, a następnie wystarczyło pozwolić takim rosnąć. Jak tylko odnajdą się Ily i Ważka będą mogli ów fakt potwierdzić. I być może spróbują wyjaśnić nam wszystkim po cholerę ktoś miałby robić coś takiego. Nie twierdzę, że wszystkie działania mojego brata są zrozumiałe, jednak z doświadczenia zapewniam, iż każdy mężczyzna w końcu dorasta i poważnieje, zaczynając myśleć o rodzinie.
        - Taa – wtrąciła Kliri z kpiną w głosie. – Dlatego właśnie mamy takie określenie czasu „jak Guly się ustatkuje, a Botan znajdzie żonę”.
        - Kiedy Niedźwiedź ma już żonę – wypalił chłopak, dumnie spoglądając na Skowronka, tym samy sprawiając, że prowadząca pochód dziewczyna na moment straciła równowagę, desperacko ratując się przed upadkiem.
        - No co wy? – Tym razem to córka Sjansa rzucała oskarżycielskie spojrzenia w stronę przybyszy.
        Ulce nie pozostawało nic innego jak ponownie zastosować fortel z błyskawiczną zmianą tematu.
        - A zastanowiłaś się nad faktem, że uzdrowiciel, który ma przybyć tu z pomocą, sam może stać się ofiarą twoich pułapek? Jak oberwie taką kłodą, zamiast spodziewanego wsparcia, tylko powiększysz grono własnych pacjentów.
Z nietęgą miną Kliri przez chwile analizowała słowa ojca, dochodząc do jedynego słusznego wniosku.
        - Nienawidzę cię.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Komentarz Kliri zrobił na elfce wrażenie - widać, że dziewczyna znała się na rzeczy. Niemniej Przyjaciółka nie byłaby sobą, gdyby nie pokusiła się o dodanie własnych trzech groszy.
        - Jestem za stary wróbel by przeoczyć niektóre rzeczy - zamruczała, wiodąc wzrokiem za linkami podtrzymującymi taran i momentalnie spostrzegając zamaskowany wilczy dół. To znaczy: może nie był to wilczy dół, może naturalnie występujące ruchome piaski, ale na pewno zamaskowaną pułapkę, w którą można było wpaść. By się na nią nie nadziać, trzeba było przejść tarana z drugiej, znaczniej mniej intuicyjnej strony. ”Sprytna dziewucha”, pomyślała z uznaniem.
        - Ot, gołębie pocztowe - mruknęła, wzruszając ramionami, choć nie znała gołębi o żółtych piórach. - Są nauczone, że mają dwa gniazda i między nimi kursują jak po sznurku… Chociaż mogą mieć też inny sposób - dodała po chwili zastanowienia, bo skoro większość z jej rasy umiała rozmawiać ze zwierzętami, to może byli w stanie dawać im wytyczne w stylu “Leć do Menaos, tylko migusiem, bo to pilne!”, które te ptasie móżdżki byłyby w stanie zrozumieć. W takich momentach zaczynała żałować, że wychowała się w mieście i straciła tę wrodzoną umiejętność, bo chyba mogłaby jej się czasami przydać.
        - Wiesz, chyba teraz już nie ma sensu wysyłać kolejnych, bo zanim on dotrze na miejsce… - zaczęła lekkim tonem, jakby dyskutowały o zapraszaniu chłopaków na tańce. Całkiem dobrze jej się rozmawiało z Kliri, wydawała się dość roztropna… Lecz z drugiej strony Ily i Gyneid też z początku robili dobre wrażenie, a teraz już nie można było tego o nich powiedzieć. Tylko jeden Botan był od początku do końca taki sam - rozgarnięty jak kupka siana i zaskakujący.
        Sjans przerwał dziewczynom ich pogaduszki, interesując się losem swojego brata. Elfka nie była z tego powodu niezadowolona: faktycznie powinny się tym bardziej zainteresować i to nie tylko przez rodzinne więzi części członków grupy, ale też przez to, że jego zdrowie mogło stanowić o być albo nie być całego tego przedsięwzięcia, nie wspominając już o losach ludu z Bagien, który szykował się do wojny z sąsiadem… Cóż za absurd.
        Rozmowa nie przebiegała chyba jednak tak, jak oczekiwałby tego drwal - Kliri szybko sprowadziła ją na bardziej interesujące - bo pikantne - tory. Elfka aż nadstawiła ucha, by upewnić się, czy wszystko dobrze usłyszała. Konflikt między ojcem i córką szybko narastał, oboje najwyraźniej znali zupełnie inne oblicze Guly’ego. Przyjaciółka nie wtrącała się, raz po to, by nie oberwać na koniec od obojga, bo z reguły to tak się kończy, a dwa po to, by oszczędzić sobie wypowiadania nieprzyjemnych uwag. Zdążyła się już zorientować, że brat Sjansa był pod względem charakteru podobny do krawca i jego dziewczyny, z którymi nadzwyczaj często się zadawał (widać ciągnie swój do swego), ale sarkastyczny opis jego bratanicy sprawę pogarszał. Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że to przesada, ale o tym będzie dopiero miała okazję się przekonać. Na razie po prostu doskonale się bawiła, obserwując rodzinne zmagania Ulków… Aż nagle sama nie oberwała rykoszetem. Samo powiedzonko o szukaniu żony przez Botana było całkiem zabawne, ale jego błyskawiczna riposta sprawiła, że Skowronek momentalnie pobladła, szczęka jej opadła i prawie potknęła się na wyjątkowo równej w tym momencie ścieżynce.
        - Że mnie? - wykrztusiła. - Kiedy niby był ślub?!
        Elfka zrobiła się jeszcze bledsza - chyba nie wywinęli jej takiego numeru i nie sprowadzili kapłana na szybkie odprawienie sakramentów, gdy ona była nieprzytomna po tych pijackich oświadczynach? Prawda? Aż takimi świniami nie byli? A jeśli jednak byli, to błyskawicznie ze świń staną się wieprzowiną, bo ona ich pozabija.
        Sjans złośliwie po raz kolejny zmienił temat, uporczywie trwając przy kwestiach zdrowia swojego brata. Skowronek przez moment była na niego o to zła: właśnie została żoną Botana nie wyrażając na to zgody, nie mogła tego tak zostawić! A jednak musiała. Bo drwal miał rację. Na twarzy elfki i Kliri widać było identycznie przebiegające procesy myślowe, które na koniec zgrabnie podsumowała młoda Ulka. Skowronek lepiej by tego nie ujęła. Przełknęła zalewającą ją żółć, westchnęła i zakasała rękawy.
        - Rozbrajamy teren? - upewniła się. - Mogę pomóc, umiem znaleźć i rozbroić takie rzeczy bez konieczności wpadania w nie.
        ”Chociaż raz zrobię tu coś, do czego byłam szkolona, a nie będę się bawić w jakieś szopki”, pomyślała z nadzieją elfka, starając się wykrzesać z siebie chociaż odrobinę optymizmu.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        - Rozbrajamy – przytaknęła Kliri, w myślach przeklinając zmarnowany czas i wysiłek jaki włożyła przygotowując teren do obrony. A wszystko to przy użyciu dwóch tępych noży, starej siekierki i drewnianej łopaty, czyli jedynego arsenału narzędzi jaki posiadał pustelnik. – Zacznij z tej strony.
        - Niedźwiedź mógłby pomóc – nieoczekiwanie zaproponował Botan. Według logiki chłopaka, Skowronek właśnie potwierdziła łączący ich związek. Brzmiało to wprawdzie jak zaprzeczenie, ale po pierwsze Ily zawsze powtarzał, że gdy kobiety mówią „nie”, to zwykle znaczy dokładnie coś przeciwnego, a po drugie, ponieważ zgłaszane przez elfkę wątpliwości nie brzmiały na tyle stanowczo, wyraźnie, soczyście i jednoznacznie jak można było się tego spodziewać, Blewog doszedł do wniosku, iż jednak coś jest na rzeczy, w związku z czym on jako mąż, powinien troszczyć się o bezpieczeństwo małżonki i pomagać jej w codziennych obowiązkach. Nawet tych tak dziwnych jak rozbrajanie pułapek. Bardziej dogłębna analiza pozwoliła Niedźwiedziowi wysnuć wniosek, że w tejże przełomowej dla siebie chwili, on sam był kompletnie pijany więc nie mógł wykluczyć, że ślub faktycznie się odbył. Skowronek miała dopiero się dowiedzieć, iż chcąc wszystkiemu zaprzeczyć, powinna wykrzyczeć „wal się” na pół królestwa.
        - Tak, na pewno jeśli przebiegniesz się po okolicy uruchamiając je wszystkie, my dwie zaoszczędzimy mnóstwo czasu. – Kliri poważnie zaczęła się zastanawiać czy którakolwiek z jej budowli byłaby w stanie zatrzymać Botana. W ogóle czy istniało coś co było w stanie go zatrzymać. – Jednak obowiązek przede wszystkim. Powinieneś zakomunikować lordowi Ulce, iż już przy nim jesteś, a co za tym idzie, on sam pozostaje bezpieczny.
        Tym razem Sjans postanowił nie wtrącać się w dyskusję, głównie dlatego iż oddalenie się na chwilę obu dziewcząt było mu na rękę. Drwal chciał się rozmówić z bratem na osobności, wobec czego musiał na chwilę ostudzić zapał Eldine, która niemalże biegła do chaty elfa.
        - Zaczekaj. Zważywszy na okoliczności, w których widzieliście się po raz ostatni, pozwól że najpierw sam tam wejdę. Zobaczę w jakim jest stanie i przygotuje odpowiedni grunt pod wasze spotkanie – zaproponował Ulka.
        - Ale… ale… przecież mówiłeś, że wszystko będzie dobrze.
        - I tak się stanie. Po prostu daj mi chwilę. – Ślimakowa Panna niechętnie przytaknęła głową, pozostawiając drwalowi swobodę działania. Sjans wszedł do środka nie będąc pewnym czego też może się spodziewać.
        Gudrill Ulka, powszechnie zwany Gullym, obecnie przypominał zaledwie cień samego siebie. Od zawsze był smukły, a przy swoich braciach, zwłaszcza Cryfie, uchodził za chudzielca, jednak tym czym zwykł się wyróżniać była elegancja stroju i dbałość o własną prezencję. Sjans z trudem rozpoznał swojego brata ubranego w prostą, zabrudzoną tunikę. Jego włosy były przydługie i w nieładzie, lewe oko przykrywała opaska, a spod szeregu większych lub mniejszych bandaży, przebijał kilkudniowy zarost. Zważywszy na fakt, iż dłonie Gudrilla również ukryte były pod opatrunkiem, młodszy Ulka najwyraźniej darował sobie golenie. Bestie Styfinga szkolono w ten sposób, aby przede wszystkim atakowały głowę i ręce swoich ofiar, dlatego też te części ciała lorda Mglistych Bagien ucierpiały najbardziej. Jednak tym co najbardziej przeraziło drwala, był fakt iż jego brat zajmował się obecnie pętaniem stryczka na własną szyję.
        - Znalazłeś nowy sposób na ucieczkę od problemów? – zapytał Sjans wpatrując się w poczynania Gudrilla. Przynajmniej fizycznie jego brat wyglądał w porządku, natomiast antidotum na zranioną psychikę Ulka przyprowadził wraz z sobą.
        - Do licha, Sjans! Zrób coś ze swoim głosem bo zaczynasz brzmieć jak Asets. A jego gęba jest ostatnią, którą bym tu sobie życzył.
        - Nic na to nie poradzę. Za to ty mógłbyś mi wytłumaczyć co to ma być?
        - To mój sposób by zostać męczennikiem i bohaterem zarazem, zamiast przez resztę życia uchodzić za kalekiego idiotę, któremu Styfing obił ryło buzdyganem. – Gully nawet nie próbował ukrywać się z swoimi zamiarami.
        - Twoi poddani przede wszystkim uważają cię za najlepszy dowód na to, iż ludzi z Kamiennego Targu nie da się łatwo wykończyć. Poza tym jesteś dla nich tym, który ich zjednoczył i sprawił, że zamiast lokalnych waśni, wszyscy chcą teraz wojować z sąsiadem. Dopiero na trzecim miejscu mówią o tobie jak o błaźnie, który dobrowolnie nadstawił mordę Styfingowi – wyjaśnił Sjans.
        - Idą się mścić? A więc dlatego zawdzięczam twoją wizytę. Wydaje ci się, że mógłbym ich powstrzymać i doprowadzić do rozsądku? – Mimo licznych wad młody Ulka nie był głupcem. – Zapomnij. To jak próba zatrzymania lawiny gdy ta sunie sobie w najlepsze po stoku. Sam czy z tobą, nie dam rady.
        - Ze mną pewnie nie, ale być może z nią zyskasz większe szansę – zauważył drwal, przechodząc do sedna rozmowy.
***
        Tymczasem Ily i Gyneid również zbliżali się do chaty Pustelnika. A przynajmniej robiliby to, gdyby nie fakt, że Ważka dyndała głową w dół zawieszona za stopy na gałęzi olbrzymiego buku, natomiast towarzyszący jej łucznik stał na mechanizmie uruchamiającym wycelowane w siebie strzały, mające uruchomić się gdy tylko przesunie nogę z zajmowanej obecnie pozycji.
        - Skoro mamy tu zginać, to wiedz iż jesteś idiotą! – oświadczyła dziewczyna.
        - A kto pierwszy wlazł w pułapkę. Trzeba było cię nie ratować – zauważył Ily. – Po prostu weź się podciągnij, odetnij sznur, a potem znajdź jakiś kamień, aby tu za mnie postał.
        - A czy ja ci wyglądam na tak gibką jak Skowronek? W łeb się walnij! Nie biegam po dachach tylko studiuję by zostać uzdrowicielką.
        - Znaczy się teraz jest dobry moment by krzyczeć o pomoc?
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Odpowiedź Kliri zabrzmiała w uszach Skowronka jak zbawienie - nareszcie mogła zrobić coś, w czym była dobra, w czym czuła się dobrze, coś, co sprawiało jej swego rodzaju przyjemność. Nie musiała niańczyć Botana, latać na gryfach, nie musiała bawić się w żadne cyrki, wystarczyło tylko robić to, co przez ostatnie dziesięciolecia zdarzało jej się już nie raz i nie dwa razy. Wtedy jednak z reguły działała pod presją - mając na karku pościg albo starając się właśnie uniknąć tego, by w ogóle zdołali ją zlokalizować. Teraz zaś nic jej ograniczało, miała tyle czasu ile chciała na rozglądanie się i poznawanie mechanizmów, by na pewno żadnym z nich nie zrobić sobie krzywdy. Prawie jakby była na wakacjach! Z tym większym entuzjazmem zakasała rękawy i podkasała spódnicę. W miejsce wbiła ją jednak deklaracja Botana.
        - Co? - zapytała niezbyt elokwentnie. Zdołała poznać już chłopaka na tyle, by wiedzieć, że gracji nie miał on w sobie za grosz i co najwyżej mógłby zrobić sobie krzywdę… Co również nie było wcale takie łatwe, o czym mógł się przekonać pewien prawdziwy niedźwiedź pod Ekradonem. Gdyby tak go przegonić po tych chaszczach…
        - Ej, ale to nie jest taki zły pomysł… - zawtórowała Kliri, gdy ta powiedziała na głos to, o czym ona jedynie pomyślała. Córka Sjansa jednak zaraz zmieniła zdanie, ewidentnie próbując wepchnąć młodego Blewoga komu innemu pod opiekę. Trudno było jej się dziwić, bo Przyjaciółka również by to chętnie zrobiła, lecz wydawało jej się, że łatwiej będzie po prostu zająć go czymś tu, na miejscu.
        - Dobra, to chodźmy - zgodziła się szybko z Kliri i poszła razem z nią w las. Mogły się teoretycznie rozdzielić i pójść w dwóch różnych kierunkach, ale niosło to ze sobą zbyt wielkie ryzyko, po pierwsze przeoczenia czegoś, a po drugie nadziania się przez przypadek na jakąś wyjątkowo sprytną pułapkę. To drugie groziło przede wszystkim elfce, która może była dobra, ale nie doskonała, a poza tym to młoda Ulka wiedziała gdzie co pochowała, powinna więc w nic nie wdepnąć, bo przy tym sprawiała wrażenie najbystrzejszej z osób z Bagien. No, może na równi z ojcem, którego gubiła tylko pewna wrodzona poczciwość. Nic dziwnego, że był drwalem, a nie żołnierzem lub księciem jak jego bracia, chociaż trochę szkoda olbrzymiego potencjału, jaki w nim drzemał…
        - Tą się zajmę - zakomunikowała Przyjaciółka, gdy natknęły się razem z Kliri na pierwszy potykacz, połączony z siecią zamaskowaną liśćmi. Nie dostała żadnej informacji na temat tego, aby gdzieś miała być dodatkowa niespodzianka, więc wszystko przebiegło dla niej rutynowo. Nie zabrała ze sobą żadnej części - wszystko stanowiło chałupniczą dłubaninę, bez porządnych spustów ani innych cudów, co wywoływało tym większy podziw elfki. Gdyby Kliri była młodsza, może warto byłoby zaproponować jej współpracę… Tymczasem jednak elfce zaświtał inny pomysł.
        - Słuchaj… - zagaiła, gdy pomagała dziewczynie rozbroić kolejną pułapkę tak, by nikogo nią przy okazji nie trafić. - Jak ja mam rozmawiać z Botanem? Czasami odnoszę wrażenie, jakbyśmy mówili innymi językami, ja swoje, on swoje.
        Przyjaciółka nawet nie brała pod uwagę tego, że Kliri mogła zinterpretować takie pytanie jak rozterki świeżo upieczonej żony, po prostu nie dopuszczała do siebie tej myśli. Nic jej z Botanem nie łączyło poza tą głupią misją, chciała mu to więc zakomunikować… Chociaż i tak była przekonana, że to nie odniesie żadnego skutku, skoro nawet bystrzejsi od niego łykali tę gadkę o ślubie jak młode pelikany świeże rybki. A przecież protestowała - Niedźwiedź może nie było na tyle rozgarnięty, by to zrozumieć, ale reszta powinna. Ech, zemściło się na niej to pogrywanie z mężczyznami, w końcu trafiła kosa na kamień.
        - Słyszałaś to? - upewniła się nagle, prostując i nasłuchując. Słyszała dobiegające gdzieś z oddali głosy, podniesione i poirytowane, męski i damski… Czyżby…
        - Chodźmy - zaproponowała, bo spodziewała się już kto to tak beztrosko drze się na cały las. Oczywiście nie zamierzała pędzić do nich z zamkniętymi oczami, a raczej iść w tamtym kierunku podczas rozbrajania pułapek Kliri, a tych po drodze było jednak całkiem sporo.
        - Czołem - przywitała się z młodzieżą w tarapatach, z nieskrywanym rozbawieniem obserwując unieruchomionego łucznika i jego wiszącą do góry nogami dziewczynę. - Państwo wzywali?
        Trzeba było te dwie ofiary oswobodzić, by w końcu rodzinka była w komplecie.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Kliri tylko przez chwilę obserwowała sposób w jaki elfka radzi sobie z rozbrajaniem pułapek, po czym nabrawszy przekonania iż przy takiej metodologii działania dziewczyna nie zrobi sobie krzywdy, młoda Ulka zajęła się niszczeniem dorobku własnej pracy. Pytanie o Botana nieco zbiło ją z tropu, choć tak naprawdę zastanawiający był już sam fakt, że Bri tolerowała Niedźwiedzia. Próba dogadania się z nim stanowiła przełom we wzajemnych kontaktach. Kliri potrzebowała kilku sekund by uświadomić sobie, iż być może chodzi o gigantyczne nieporozumienie, w skutek którego Botan uważa się za męża elfki, w czasie gdy ta druga nie ma pojęcia jak go od siebie odczepić. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Była ciekawa jak przy takich zdolnościach „dogadywania się”, w ogóle udało im się odnaleźć Eldine i wyrwać ją z łap Styfinga.
        - Jeśli próbujesz ogarnąć naturę Botana, to prawdopodobnie jesteś w tym pierwsza. Daj znać gdy dojdziesz do sensownych wniosków – oświadczyła Ulka. – Ja do tej pory podejrzewam, że wszyscy Blewogowie przynajmniej w połowie uważają się za prawdziwe niedźwiedzie. A może nawet więcej niż w połowie. Mam nadzieję, że kiedyś uda im się trafić na kogoś, kto zechce wyrywać ich z owej banki nieświadomości. A póki co, jak chcesz mojej rady, sama wymyśl sobie zwierzątko, którym rzekomo jesteś, najlepiej takie które absolutnie nie pasuje do miśka, a potem brnij w te argumenty, tłumacząc dlaczego nie możecie być razem.
        W czasie tej dyskusji obie dziewczyny trafiły na dwójkę uwięzionych kochanków z Kamiennego Targu.
        - Psiakrew, nie dość że ojciec miał rację to jeszcze trafiła mi się tak licha zdobycz – podsumowała Kliri, widząc znajome twarze w tarapatach.
        - Hej lordówna. Nie podchodźcie! – krzyknął Ily. - Nawet nie próbuj nas ratować, bo wszystko tu jest usrane jakimś świństwem.
        - Może faktycznie nie powinnam... – Ulka wyciągnęła rękę w kierunku łucznika, a gdy ten ją chwycił, szarpnęła mocno, pociągając Ily’ego w swoją stronę, jednocześnie pozwalając wypuszczonym strzałom ze świstem przeszyć powietrze. Następnie bezceremonialnie odcięła linę, w którą zaplątała się Ważka, w skutek czego ta ostatnia z hukiem spadła na ziemię.
        - Delikatna jak zawsze – podsumowała Gyneid.
        - Możemy wracać. Widzieliście tu jakieś elfy? – spytała Kliri.
        - Tylko Skowronka – odpowiedziała uzdrowicielka.
        - Jakiego Skowronka?

******
        Sjans nie miał pojęcia czego powinien się spodziewać. Co prawda Eldine wciąż pielęgnowała w sobie uczucia do Guly’ego, jednak po tym jak lord Styfing próbowała go zabić, prawdopodobnie okaleczając przy tym na całe życie, młodszemu z braci Ulka miłość do córki swojego oprawcy mogła już dawno wywietrzeć z głowy. W zasadzie drwal nie zdziwiłby się, gdyby następca na tronie Kamiennego Targu doszedł do wniosku, iż wszystko to było przez dziewczynę ukartowane tylko po, to by zwabić go w pułapkę zastawioną przez odwiecznego wroga. Biorąc pod uwagę wdzięk Eldine i skłonności Guly’ego nietrudno było się domyślić, iż w tym przypadku ryba połknie haczyk. Sjans doskonale rozumiał, że tak delikatną rozmowę powinien pozostawić młodym, jednak w żaden sposób nie zmniejszało to jego obaw co do tego czy Ślimakowa Panna wyjdzie z niej cało. A przecież całe powodzenie jego planu zależało właśnie od tego czy ci tutaj się dogadają, nie obrzucając wzajemną winą o przeszłość.
        - Możesz działać. Teraz wszystko w twoich rękach, ale w razie czego pamiętaj, że jestem tu by cię wesprzeć – powiedział drwal, zapraszając Eldine do środka, jednocześnie samemu usuwając się na zewnątrz. Pozostawało czekać, chociaż było to jedno z tych oczekiwań, w czasie których wydeptuje się nerwowe ścieżki, chodząc tam i z powrotem.
        Ulka starał się myśleć o czymś innym, jednak jego uwagę nieustannie przyciągała dyskusja toczona w szałasie pustelnika. Odgłos przerażenia i bólu sprawił, iż Sjans instynktownie napiął mięśnie. Był gotów od razu wpaść do izby, jednak w porę zdołał zauważyć, że same jęki nie dochodzą stamtąd, a z okolicznych zarośli, z których Botam właśnie wyciągał jakiegoś nieszczęśnika, całego umorusanego błotem.
        - Niedźwiedź znalazł styfingowego szpiega – oznajmił młodzieniec. – I zaraz się tu z nim rozliczy.
        - Tak się składa ze znalazłeś naszego gospodarza – wyjaśnił drwal.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości