Góry Dasso[Okolice gór Dasso] Byle do Smoczej Przełęczy

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Zgadza się. Następnym razem zabiję atakującego. – Teus zaciągnął się raz jeszcze trzymaną w dłoni fajką. Hektor odwrócił się do niego plecami i najwyraźniej nie miał już ochoty odpowiadać, bądź też nie usłyszał wypowiedzianych słów.

        Ludzie zgarniający pokonanego przemytnika z pola walki cały czas wrogo spoglądali na strzelca. Tousend wyjął zza pasa jeden z noży i obrócił go parę razy wokół dłoni, jednocześnie ukazując całe swe uzbrojenie skrywane pod płaszczem. Nagle całe zbiorowisko stało się mniej skłonne do wyrażania swoich emocji.

        Zaraz po całym zdarzeniu Teus wraz z Alestarem znaleźli się w miejscu określonym jako ich obóz, choć miejsce to z takim miał nie wiele wspólnego. Drzewo, które miało służyć im za schronienie przed deszczem nie do końca sprawdzało się w tej roli i wszyscy cały czas czuli ciężkie krople wody spadające im na głowy.
        - Alestarze – odparł Teus. – Pamiętasz jeszcze czemu tu jesteśmy? Chcieliśmy ich okraść! – powiedział silnie akcentując ostatnie słowo. – Jeżeli chcesz spać spokojnie to mogłeś od razu zdecydować się na pozostanie w domu. Ja nie mogę dostarczyć ci takich luksusów.

        Zaraz po tym pojawił się Falkon z nowymi wieściami, jak i również z nowymi pretensjami.
        - Wiecie co, następnym razem dam się po prostu zarżnąć. Widzę, że bardzo leży wam na sercu pokój na świecie, ale jeżeli szukacie męczennika wśród swoich towarzyszy, to na mnie nie liczcie. Ostrzegałem was przed wspólną podróżą. Tak w ogóle pamięta ktoś jeszcze co my tu robimy? Kto zna nas, czy raczej ciebie Falkonie w tym obozie? Jedynie te dryblas. Co z tego, że jest on tutaj przywódcą. Nie spotkałem się jeszcze z grupą takich jak tutaj, którzy kierowaliby się jakimiś ideałami. Pragnę przypomnieć, że tacy jak tutaj działają tylko dla pieniędzy, a my chcieliśmy im te pieniądze zwinąć spod nosa. Mają więc wystarczający powód żeby poprzebijać nam gardła, więc nie rozumiem jakim sposobem chcecie poczuć się tutaj bezpiecznie, tym bardziej, że dopiero co widzieliśmy jak w podskokach schrzaniali z miasta. Urodziliście się wczoraj, czy jak? – Teus nie był w stanie pojąć toku myślenia swoich kompanów. – Zdawało mi się, że to ja najmniej czasu spędziłem na podróżowaniu po świecie. Proponuję przygotować konie do podróży i przespać się – dodał już spokojniej. – Zaraz wracam.

        Opuścił towarzyszy i ruszył przed siebie, kierując się w stronę lasu. Deszcze nie ustawał, co wcale nie przeszkadzało Teusowi, był wręcz z tego powodu zadowolony. Znalazł sobie wolny pniak, który był ewidentnym znakiem na prowadzenie wycinek. Siadł na nim i okrył się płaszczem. Z kieszeni wyciągnął dobrze mu znany kawałek materiału. Długo przyglądał się ukazanej na nim postaci.

        Po powrocie ujrzał śpiących towarzyszy. Zanim również położył się spać, przygotował Płotkę do drogi. – Wybacz mała, ale znowu będziesz musiała spać wraz z siodłem – poklepał klacz po pysku, na co ona odpowiedziała mu cichym rżeniem. Zrobiwszy co miał w planach mógł się w końcu udać na odpoczynek po tym dość interesującym dniu. Miał nadzieje zaznać spokojnego snu tej nocy, choć wiedział, że będzie to mało prawdopodobne.

        Miał rację. Począwszy od tego, że wcale nie mógł zasnąć. Przesiedział tak godzinę lub dwie, uznając, że skoro nie może spać to przynajmniej może trzymać wartę. Później przyszedł sen, był jednak on niespokojny i nie pozwolił zebrać sił. Spojrzał w stronę księżyca lekko zasłoniętego przez chmury i ocenił, że obudził się trochę po północy. Nie mogąc wytrzymać takiego stanu półsnu, Teus podniósł się i postanowił rozprostować kości. Przeszedł się kawałek w stronę obozu przemytników. Zdziwił go trochę fakt, że żaden z nich nie postanowił odwiedzić ich w nocy. Rozejrzał się i zauważył jakąś osobę chodzącą wzdłuż ułożonych do snu ludzi. W jednym momencie zmęczenie spowodowane złym snem zniknęło. Tousend zorientował się, że właśnie patrzy na widzianą już wcześniej zakapturzoną postać. „Kto to do cholery jest?”.

        Postanowił przyjrzeć się jej z bliska. Gdy coraz bardziej zbliżał się do niej zauważył trzymaną przez nią tablicę, na której ta dziwna postać wykonywała cały czas jakieś notatki. Strzelec zatrzymał się będąc już na odległości jednego metra od obserwowanego osobnika.
- Kim ty jesteś? – zadał pytanie, które dręczyło go już od pierwszego razy, gdy zobaczył zakapturzonego w kanałach.
Wnętrze kaptura obróciło się w jego stronę. Zdawało się, że nie ma ono dna. Teus poczuł nagle przejmujący chłód, który zaczął przejmować kontrolę nad jego ciałem. Postać uniosła trzymaną kamienną tablicę i podsunęła ją pod twarz Tousenda. Na tabliczce wyryta była lista imion. Większość z nich było już wykreślone. Wszystkie z nich były nieznane łucznikowi, oprócz dwóch ostatnich. „Alestar”, a zaraz pod nim „Falkon”. Zakapturzona postać uniosła wolną lewą rękę i wskazała w stronę miasta, a dokładnie na jedno ze wzgórz. Jak na zawołanie pojawił się na nim jeździec trzymający pochodnię.

        Teus jak wystrzelony z procy pobiegł w stronę śpiących towarzyszy. Nie miał czasu zastanawiać się nad doznanym ewenementem, lecz jasne było dla niego co ta dziwna osoba chciała mu przekazać. Dopadł do kompanów i zaczął energicznie nimi potrząsać.
        - Wstawać! To jest ten moment, w którym dajemy nogę! – Zaraz po tym usłyszał świst strzał i bełtów. Trafieni zaczęli wyć wystarczająco głośno, aby obudzić całą resztę obozowiska. Po oddanej salwie dał słyszeć się dźwięk koński podków, które to w galopie odbijały się od podmokłej ziemi.
        - No już! Nie mamy czasu!
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        W słowach Teusa było dużo prawdy, jednak Falkon mimo wszystko nie chciał się z nimi zgodzić. W końcu Hektor był jego przyjacielem, nie czuł się źle będąc w jego obozie. Co z tego, że przybyli tu z chęcią złupienia obozowiczów? Wielu by tak zrobiło. Co z tego, że nikogo prócz Hektora tutaj nie zna? W sumie nikogo więcej znać nie musi, charyzmatyczny osiłek wydaje się panować nad wrogością podwładnych wobec obcych przybyszy. Co z tego, że właśnie stało się coś, co całkowicie temu zaprzeczyło...
        Chłopak postanowił się nie kłócić i w milczeniu słuchał słów Teusa, a jego twarz przybrała minę mówiącą: "jak zwykle nic nie rozumiesz". Po wszystkim, gdy kompan się oddalił, Falkon zwrócił się do Alestara:
        — Wiesz, mam co raz większe obawy. Chodzi mi o całą tą wyprawę. A raczej o Teusa. Prędzej czy później wylądujemy przez niego w jakimś zasranym lochu, albo, co gorsza, zadyndamy jak wahadełka na drzewkach przed miastem... zresztą nie ważne, śpij dobrze.
        Falkon odwrócił się, nie oczekując żadnej odpowiedzi. Przykrył się kupioną w Nowej Aerii kurtką i w kilka chwil zasnął, cicho chrapiąc. Miał gdzieś, co stanie się w nocy. Ufał swojemu instynktowi, a jego instynkt ufał Hektorowi. Rozmowa w namiocie jeszcze bardziej wzmocniła jego zaufanie - okazało się, że jest potrzebny osiłkowi. Dzięki temu czuł się bezpieczniejszy.

        Krzyk Teusa brutalnie wyrwał chłopaka z głębokiego snu.
        — O co chodzi?!
        Rozejrzał się. Wokół panował całkowity chaos, wszyscy krzyczeli, grad bełtów i strzał zasypywał obozowisko, bezlitośnie rozpruwając ciała przemytników. Jedni uciekali, inni nie zdążyli. Wszędzie krew, błoto, ogień i przeraźliwe krzyki.
        — Hektor! — krzyknął Falkon, znów nie mogąc dostrzec przyjaciela.
        Gdyby nie Alestar, chłopak rzuciłby się biegiem w sam środek piekła. Towarzysz zatrzymał go i pociągnął za sobą. W popłochu zebrane rzeczy prawie wysypały się mu z rąk, na szczęście udało mu się je przenieść i rzucić na konia. Nie minęła minuta, a cała trójka już pędziła lasem, przed siebie, byle gdzie, byle jak najdalej stąd. Bez słowa, z przerażeniem i niedowierzaniem na twarzach, mknęli na przód, z trudem omijając przeszkody.
        "Co to było?" — Falkon miał mętlik w głowie. Nie przyjrzał się najeźdźcom, jednak był prawie pewien, że to nie był pościg strażników z miasta. Nie, to był ktoś inny. Całe szczęście, że trójka przyjaciół schroniła się w odpowiedniej odległości od reszty obozu. Gdyby nie to, zapewne byłoby już po nich. No i oczywiście Teus - to on w porę zareagował.

        — Stop! — wychrypiał Falkon, zatrzymując się przy jakimś strumyku. — Tu chyba będziemy bezpieczni.
        Zeskoczył z konia i usiadł na ziemi, cicho dysząc. Przeczesał palcami poplątane, wilgotne włosy i spojrzał na podchodzących do niego towarzyszy.
        — O cholera — zaczął. — Co to miało być? Kto to? Dlaczego? — jego głos stawał się co raz ostrzejszy, pełen wyrzutu i złości. — Widzieliście Hektora? Nie było go tam! Mam taką nadzieję... Musimy tam wrócić, ale nie teraz. Dobrze, że nam nic się nie stało. To twoja zasługa, Teusie...
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Zanim Alestar ułożył się do snu, musiał odpowiedzieć na zarzuty Teusa:
        — Tak chcieliśmy ich okraść. I wiem, że spokoju nigdy nie doświadczę. Ale chcę zaznaczyć, że ja tylko widziałem jak tamten oprych leżał ze złamaną ręką. A znając twoje zamiłowanie do walki, podejrzewam, że sam go zaczepiłeś i walnąłeś pięścią w twarz. Chyba, że się mylę. A jak tak, to sądzę, że nie musiałeś łamać mu ręki. Jesteśmy zmuszeni z nimi przebywać i nim mniej uwagi zwracamy na siebie, tym lepiej. Czasem każdy musi się zachować nieco inaczej, by nie stracić życia. I właśnie tego nie zauważasz, myślisz według schematów. Walka z potworami mnie nauczyła, że muszę być elastyczny, nawet jeżeli miałbym grać kogoś innego. Bo najchętniej widziałbym tych ludzi martwych, wtedy bym spał tutaj spokojnie… Dobranoc.

        Na słowa złodziejaszka łowca odpowiedział słowami: „Przesadzasz! Ty wykonując swój zawód, powinieneś się liczyć z dyndaniem na drzewie.” Mężczyzna dopiero po wyjaśnieniu wszystkich niejasności, mógł położyć się spać. Niestety, ta noc jak wiele poprzednich nie należało do tych spokojnych. Śpiących kompanów obudził krzyczący łucznik. Nie było czasu na dowiadywanie się, co się właściwie dzieje, należało być jak najdalej stąd. Kusznik zatrzymał Falkona przed rzuceniem się pod grad strzał wywracając go prawie na ziemię. Lekkomyślny kompan chciał ratować Hektora nie wiedząc nawet, czy on jeszcze żyje. Ogólny chaos sytuacji powodował, że wszystko działo się szybciej: dobiegnięcie do wierzchowców, usadzenie się w siodle i galop przed siebie zlewały się w sekundy. Łowca nagród nie musiał używać bolącej nogi do pospieszania konia, Zefir orientował się w sytuacji i pędził zawzięcie naprzód.

        Były pirat zatrzymał gonitwę kompani przy niewielkim strumyku, jednak według trzydziestolatka nie było to najlepsze rozwiązanie. Zenemar widząc roztrzęsionego przyjaciela podszedł pod niego, złapał go za ramię i patrząc mu w oczy, powiedział:

        — Falkonie… — wzrok kompana dalej był rozbiegany, na co Alestar złapał jego głowę oburącz i kontynuował – Falkonie, uspokój się albo sam cię uspokoję z pomocą plaskacza wymierzonego ci w twarz. A teraz zrób wdech, policz do czterech i wydech: wdech, raz, dwa, trzy, cztery, wydech. Jesteś już spokojny, to słuchaj. Najpewniej byli to strażnicy, chcieli dopaść przestępców jakimi dla nich są przemytnicy. A Hektora, ja nie widziałem, ale skoro jest dowódcą to powinien mieć lekki sen i sam odjechał bezpiecznie w siną dal, podobnie jak my. I nie, nie wrócimy! Jeżeli to byli strażnicy, to przeszukają tamte miejsce licząc na jakieś przemycone łupy. I tutaj zatrzymujemy aby napoić konie i zaspokoić własne pragnienie. Ten nasz galop zostawił mnóstwo śladów i straż będzie nas szukać. Także szybko się napijmy i jeźdźmy dalej, bo swojego przyjaciela jeszcze zobaczysz. A... i jedźmy strumykiem, woda nie powinna być głęboka i przestaniemy zostawiać ślady. Za jakieś kilkanaście minut będziemy mogli jechać dalej po drodze.

Nawadniając organizm, trzydziestolatkowi pozostało tylko czekanie na reakcję towarzyszy.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        - Nie ma czasu na odwiedziny u psychologa! – Teus krzyknął do towarzyszy. Nie mieli wystarczająco dużo czasu, żeby go teraz tracić. - Chyba nie pierwszy raz trafiliście na taką sytuację, a już na pewno nie ostatni. Zbierajcie się, pewnie tamci zaraz tu będą.

        Nie zszedł nawet z konia. Cały czas wyciągał szyję wypatrując sylwetek jeźdźców, które lada moment mogły pojawić się na linii horyzontu. Dobrze wiedział, że nie mieli szans z tak licznym oddziałem kawalerii.

        - No i wasi zaufani towarzysze wpadli na straż lub konkurencje. Mam nadzieje, że teraz poczuliście się bezpieczniej – powiedział tonem, który ewidentnie wskazywał kto miał tym razem racje. Analizując to, co właśnie się zdarzyło doszedł tylko do jednego wniosku. – Cholera, widocznie uratowała nas kostucha – rzekł już bardziej do siebie. Zbladł od razu, a sytuacje pogarszał fakt, że nie był w stanie wytłumaczyć jak to się stało. Fakt faktem, lecz na ich szczęście to nie był przeznaczonym im dzień. „Oby takich więcej” – przeszło mu przez myśl.

        Gdy kompania postanowiła nie mitrężyć więcej czasu, ruszyła dalej wzdłuż strumienia. Otaczający ich mrok nie ułatwiał podróży, a zapalenie pochodni było zbyt ryzykowne. Jechali w ciszy, każdy starał się dociec co tak właściwie się wydarzyło. Teus w międzyczasie zauważył nierówny chód Płotki. – Będę musiał się tobą zająć – powiedział do wierzchowca i pogłaskał klacz po pysku.

        Daleko przed nimi można było dojrzeć majaczące w oddali zarysy budynków. Najwyraźniej na ich drodze stanęła jedna z okolicznych wiosek. „O dziwo” wszyscy o tej porze spali, a poznać można to było po braku śladów jakiegokolwiek tlącego się światła. Bez słowa ruszyli w stronę zabudowań, mając nadzieje na spokojny sen.

        We wsi panowała nienaturalna cisza. Na ich spotkanie nie wyszedł żaden strażnik, żadna z pochodni mających na celu oświetlenie domów w nocy nie paliła się. Wydawało się, że wioska ta została całkiem opuszczona.
        - Doskonale, przynajmniej nikt nie będzie zadawał zbędnych pytań. Znajdźmy warsztat kowala. Muszę zająć się podkowami mojego konia – powiedział zmęczonym głosem Teus.

        Ruszył wzdłuż linii budynków, wypatrując szyldu świadczącego o sprawowanych usługach kowalskich. Mijane budynki wyglądały na niedawno wykorzystywane. Mieszkańcy tego osiedla najwyraźniej wyprowadzili się niedawno. Po drodze zauważył karczmę, która jak i inne struktury świeciła pustkami. „Pusta karczma, to dopiero zjawisko paranormalne”.

        W końcu znalazł to czego szukał. Skromny domek, odpowiednio oznakowany szyldem. Przed wejściem zbudowany był ganek, wewnątrz którego znajdowało się kowadło i mały piec. „Powinno wystarczyć.”
        - Hej, chłopaki! Znalaz… - urwał wpół słowa widząc postać leżącą na środku ulicy. Zaraz obok stał wierzchowiec, który cały czas szturchał leżącego pyskiem. Dzięki światłu księżyca można było dojrzeć sylwetkę nieprzytomnego człowieka, a tego barczystego osobnika Teus już gdzieś widział.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Spokojnie, wszystko jest w porządku — szepnął Falkon do widocznie zaniepokojonego konia, gładząc go po karku. Bał się, że zwierzak znowu będzie sprawiał mu problemy. — Co się stało, Teusie?
        Wyłonił się zza jednego z opuszczonych domów. Otworzył z przerażeniem usta i szarpnął lejce, zatrzymując swojego wierzchowca. Koń zarzucił łbem i parsknął z niezadowoleniem, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie chce tu dłużej przebywać. Fala szoku odebrała chłopakowi głos. Na ziemi leżał Hektor, zakrwawiony i dziwnie ułożony, jakby roztrzaskał się na ziemi po upadku z dużej wysokości. Żył. Ledwo.
        — Hektor? — Głos Falkona załamał się, brzmiąc przez moment jak głos przerażonego, zagubionego dziecka.
        Zeskoczył z konia. Wyglądał, jakby bał się zbliżyć do leżącego przyjaciela. Po chwili wahania podszedł i kucnął przy Hektorze, otwierając usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz nie wiedział co.
        — Uciekajcie stąd — wychrypiał osiłek.
        — Hektorze, co się stało? To... tamci?
        — Bestia... cholernie boli... — Grymas cierpienia wykrzywił twarz rannego. — To trucizna, nie pomożecie mi... ratujcie się...
        Przerażony Falkon przyjrzał się torsowi Hektora. Jego pierś była rozdarta głęboką bruzdą, przypominającą ślad zostawiony przez solidnie stępione ostrze. Rana była głęboka i brudna. powoli sączyła się z niej ciemna, gęsta krew, zabarwiona czymś dziwnym.
        Teus i Alestar stali obok, bez słowa, przyglądając się konającemu powoli mężczyźnie i nachylonemu nad nim Falkonowi. Chłopak nie zwracał teraz uwagi na ich miny, które wydawały się mówić, że na prawdę nic nie da się już zrobić. Chciał zatamować krew, nie wiedział jednak, jak się do tego zabrać.
        — Jaka bestia, Hektorze? Pomożemy ci, leż spokojnie! — Falkon nie starał się nawet ukrywać strachu w swoim roztrzęsionym głosie.
        — Uciekajcie stąd, ten potwór tu wróci...
        Gdzieś między budynkami rozległo się potężne chrapnięcie i trzask łamanych desek. Falkon podniósł się raptownie i chwycił za rękojeść sztyletu, znajdującego się za jego pasem. Nie minęła sekunda, a zza opuszczonej gospody wyskoczyło coś, co wywołało u chłopaka ciarki na plecach.
        — To dlatego jest tu tak pusto...
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Wszystkie myśli kłębiące się w głowie Alestara natychmiast znikły, gdy zza gospody wyskoczył nieznany mu stwór. Potwór miał długie, opatrzone ostrymi pazurami ramiona, w paszczy pobłyskiwały długie, ostre kły, a duża głowa odstraszała czerwonymi ślepiami. W tej przerażającej posturze można było też odnaleźć ślady ludzkiej kobiety: obwisłe piersi, brązowe potargane włosy, ale aż cztery łokcie wzrostu. Widok tej pokraki od razu oczyścił umysł trzydziestolatka z myśli o Hektorze, opuszczonej wiosce, nietrafionych słowach Teusa, wciąż bolącej kostce i o innych mniej ważnych sprawach. Teraz ważniejsze było monstrum, które szybko zbliżało się do łowcy.
Zenemar z całą siłą odepchnął złodziejaszka, tak że obaj znaleźli się kawałek dalej, leżąc na ziemi.

— Nie z tym sztyletem na to coś! Ten stwór może być ślepy, a ty stoisz na jego drodze. Życie ci nie miłe!? — tymi słowami kusznik skrytykował pochopność Falkona.

        Bestia popędziła za uciekającym koniem Hektora, co oznaczało, że kompania nie może liczyć na ślepotę potwora. Przyjaciele zebrali się przy jednym budynku, niestety nikt nie zdążył zabrać głosu, bo w jednej z alejek dało się widzieć powracające monstrum.

— Teusie zrób pożytek z łuku, celuj w oczy. Przeładuję kuszę, strzelę… a potem módl się, żeby nie trzeba było dużo już robić. — Alestar rzekł do łucznika przekazując mu instrukcje.

        Trzydziestolatek zdjął kuszę z pleców, schylił się, przeładował i gdy miał wystrzelić, stwór wykonywał skok w jego stronę. Bełt poleciał celnie utykając w oponencie, nie czyniąc mu jednocześnie większej szkody. Przed szybką śmiercią łowcę uchronił były pirat odciągając go na bok. Bestia popędziła dalej, a wtedy Zenemar uświadomił sobie, że stracił Tousenda z oczu.

— O cholera, obawiam się za czym goni ta maszkara. A tak w ogóle, to dzięki. — kusznik szybko wyraził wdzięczność Falkonowi.

        Brunet chciał popędzić co sił w nogach za poczwarą, ale boląca kostka mu na to nie pozwalała. Syn Komonasa przeklinając swoje braki w mobilności zbliżył się do zabudowań, by być osłanianym przez budynki. Gdy mężczyzna znalazł się już w wybranym przez siebie miejscu ponownie przeładował kuszę. Zdążył ją tylko odstawić na bok i wtedy uświadomił sobie, że okoliczna zabudowa nie jest żadną ochroną. Z dachu na ziemię zeskoczyło poznane niedawno monstrum. Potwór wylądował dość niefortunnie i nie podniósł się od razu do ataku, co Alestar postanowił wykorzystać. Z racji, że nie chciał się narażać na atak pokraki, nie mógł pozbawić wroga głowy. Trzydziestolatek chciał ciąć bestię w ramię, by pozbawić ją broni w postaci trujących pazurów. Niestety, nie było tak łatwo, cięcie szło mozolnie, tak jakby łowca ciął mięso tępym nożem.

        Z ręki pociekła brunatna maź i to właśnie wtedy, stwór przypomniał sobie jak podnosić się po upadku. Kusznik odskoczył do tyłu, a monstrum poruszało się już dużo wolniej. Mężczyzna długo się nie zastanawiał i szybko oddalił się w jedną z uliczek. O mały włos nie poturbowałby rozglądającego się Teusa. Zenemar rzekł do niego:

— Zraniłem to, ale mamy problem. Potrzebujemy srebra, zanim my ją zarąbiemy stalowymi mieczami, potwór nas zeżre. Błagam, powiedz, że masz chociaż srebrną strzałę. Inaczej musimy mieć dużo szczęścia, a tego ostatnio nam często brakuję.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Aktualna sytuacja nie zachęcała do dalszych rozmyślań. Teus zeskoczył z konia i klepnął Płotkę w zad, a ta galopem ruszyła w stronę sąsiedniej ulicy. Następnie złapał za łuk przewieszony przez plecy, jednak wiedział, że bestia zbliża się w tempie nie pozwalającym na oddanie odpowiedniego strzału. Poczwara jednak nie rzuciła się do razu na podróżników. Widocznie najpierw postanowiła zakosztować koniny. Niestety koń rannego Hektora nie na długo przykuł jej uwagę i stwór ruszył na szykujących się do strzału kompanów.

        Alestar dzięki Falkonowi znalazł się w odległości, która nie narażała go na szarżę stwora, w przeciwieństwie do Teusa, który z pewnością zostałby rozjechany. Nie myśląc więc zbyt wiele odwrócił się i na pełnym sprincie wskoczył za jeden z budynków. Wybiegł na sąsiednią ulicę, a bestia, nie za dobrze wyrabiając się na zakręcie, ruszyła za nim. Tousend postanowił kluczyć między budynkami dopóki bestia nie straci nim zainteresowania. Dosyć szybko zmieniła cel pościgu i wskoczyła na dach jednego z budynków, a następnie ruszyła w stronę miejsca, gdzie znajdowała się pozostała część jej obiadu. Strzelec sięgnął do kołczanu i nałożył strzałę na cięciwę, nie napinając jej jeszcze. Ruszył śladem bestii, która zdecydowanie wyprzedzała go pod względem prędkości. Dość szybko wpadł na Alestara, który dopiero co wycofał się po wykonanym ataku.

        - Wybacz, ale na takie strzały mnie nie stać – odparł łowcy – jednak pod pewnym względem jest to kobieta, może więc powalę ją swoim urokiem osobistym. – Strzelec wyszczerzył się do wielkoluda i wyskoczył z ciasnej uliczki. Napiął łuk używając wszystkich swych mięśni, a wokół rozległ się dobrze mu już znany dźwięk trzeszczącego drewna. Uznał, że pozbawiając stwora pełnej mobilności łap będzie miał większe szanse na pozostanie wśród żywych. Wypuścił więc strzałę w stronę maszkary, a ta trafiła tam, gdzie celował. Utknęła po samą lotkę w ramieniu, a siła uderzenia odepchnęła bestie do tyłu. Zaraz za pierwszą strzałą poleciała druga i również trafiła w prawe ramię.

        Poczwara jednak nie zwróciła wielkiej uwagi na swoje rany i ruszyła w stronę Teusa lekko powłócząc trafioną ręką. Nie było już czasu na oddanie kolejnych strzałów, więc strzelec odrzucił łuk i zaszarżował na potwora trzymając oburącz swój miecz. Bestia skoczyła na niego, a ten wyczuwając odpowiedni moment wykonał ślizg i ciął przez brzuch. Stwór przekoziołkował i padł na ziemię. Teus wykonując sprężynkę błyskawicznie znalazł się na nogach, bestia powstała tuż po nim. Korzystając z chwilowego oszołomienia wroga Tousend nabrał rozpędu i wbiegł na ścianę znajdującą się naprzeciwko poczwary. Odbił się od budynku i wykonując młynek ciął w bok. Prysła czarna maź, jednak nawet to nie było w stanie całkowicie pokonać stwora.

        Teus odskoczył do tyłu, lądując zaraz obok wyglądającego zza budynku Alestara.
        - Zajmijcie ją czymś, a ja zasypię ją strzałami. Może to ostudzi jej temperament.
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Alestar nie miał czasu odpowiedzieć na żarty towarzysza, gdyż ten od razu wyruszył do walki. Trzydziestolatek chciał poczynić to samo, ale boląca kostka znów o sobie przypomniała. Mógł z tym bólem uczestniczyć w walce, ale widząc jak dobrze i jak widowiskowo Teus walczy ze stworem, stwierdził, że może trochę odpocząć. Brunet zaczął rozglądać się za Falkonem, jednak nigdzie nie można było go zauważyć. „Pewnie czuwa nad truchłem Hektora. Tylko, po co pilnować trupa? Chociaż w sumie ten jego sztylet nie przydałby się w starciu. Srebrny nie jest, a lepszej broni żelaznej mamy aż nadto.”

        Przyglądanie się walce łucznika z bestią doprowadziło łowcę do wniosków, że jednak Tousend jest dobrym akrobatą i wytrawnym wojownikiem nie tylko w postaci strzelca. To starcie nie było częścią jakiegoś teatralnego widowiska i Zenemar zgodnie z prośbą towarzysza dołączył do walki. Kusznik nakazał przyjacielowi wycofanie się i strzelanie w szarżujące na niego monstrum, podczas gdy sam trzydziestolatek drastycznie przerwie bieg stwora.

        Potwór ruszył pędem na strzelającego Teusa, a Alestar skrył się tuż przy zakręcie w jedną z uliczek. Gdy wychylając się, brunet ujrzał zbliżającą się bestię, uniósł miecz, opierając go na prawym ramieniu. Minęło kilka sekund, kusznik kątem oka widział monstrum znajdujące się tuż obok. W tym właśnie momencie Zenemar wychylając się zza zakrętu, wykonał piruet i potężnym rąbnięciem uderzył stwora w nos. Ostrze wbiło się w głąb tkanki, oponent wył i machał łapami, czarna maź polała się dużym strumieniem. Łowca nagród wyciągnął miecz z przeciwnika i miał zadać kolejny cios, gdy świstająca strzała raniła wroga w oko. Potwór oparł się na tylnych łapach i zaczął zamaszyście machać przednimi kończynami.

        Trzydziestolatek ujrzał wtedy jeden z efektów walki łucznika ze stworem: długą ranę przechodzącą przez brzuch. Tak głębokie ślady po cięciu oznaczały, że monstrum ma słabszą ochronę na spodzie swego ciała. Miejsce do zadania kolejnego ciosu nasunęło się samo i tak brunet trzymając oburącz miecz wbił go w szyję stwora, aż po krańce ostrza. Kusznik musiał szybko wyciągnąć broń, bo bestia szybko padła na brzuch. O tym, że jeszcze żyła świadczył ciężki oddech. Alestar widząc zbliżającego się Teusa, rzekł do niego:

— Pozwolisz, że uczynię honory?

Zenemar nie oczekując odpowiedzi wbił prawie całe ostrze miecza w zdrowe oko stwora tym samym kończąc jego żywot.

— A teraz znajdźmy zagubionego Falkona. A ja jeszcze unieruchomię sobie kostkę, bo robienie piruetu na bolącej kostce to zły pomysł… I mam pytanie do ciebie, gdzie nauczyłeś się robić takie akrobacje w czasie walki? I, kto nauczył cię tak widowiskowo walczyć?
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Zaraz po uratowaniu Alestara przed nadciągającą bestią Falkon pobiegł w stronę leżącego na ziemi Hektora. Wiedział, że ze swoim marnym nożykiem niewiele zdziała w tej walce, poza tym nie miał zamiaru zostawiać umierającego przyjaciela. Rozumiał, że mimo wszystko nie postępuje do końca uczciwie, ale przeczucie mówiło mu, że Teus i Alestar doskonale sobie poradzą. "Cholera, pora w końcu wyposażyć się w jakiś porządny oręż" — pomyślał, chowając w pośpiechu swój sztylet.
        Konie rozpierzchły się po wiosce, gubiąc po drodze sporą część zapasów. Chłopak podniósł z ziemi bukłak wody, wcześniej o mało się o niego nie potykając i pomknął z nim do Hektora.
        — Masz, pij! Wyciągniemy cię z tego — powiedział zdyszanym głosem.
        Mężczyzna z trudem pociągnął kilka łyków wody. Spojrzał na złodziejaszka przekrwionymi oczami, głośno oddychając.
        — Muszę cię przenieść w bezpieczne miejsce. — Falkon złapał olbrzyma pod pachy i zaczął powoli ciągnąć go po ziemi, nie zwracając uwagi na jego jęki.
        Po kilku minutach cierpienia Hektor znalazł się w jednym z domów, daleko od toczącej się walki. Mieszkanie było małe i dość skromnie urządzone, pachniało w nim ziołami i pieczywem. Falkon zaczął przegrzebywać wszystkie zakamarki, nie wiedząc nawet co chce znaleźć. Jego ciężko ranny przyjaciel leżał na środku izby i dyszał głośno, od czasu do czasu krzywiąc się z bólu.
        — Nie mam pojęcia... cholera... przydałby się jakiś lekarz, zielarz, alchemik, ktokolwiek... — Chłopak mówił sam do siebie, przegrzebując kosz ze śmierdzącymi obierkami.
        Nagle rozległo się skrzypnięcie, drzwi otworzyły się. Stali w nich Alestar i Teus, zmęczeni i brudni. Najwyraźniej dosyć szybko znaleźli miejsce, w którym Falkon postanowił się schronić wraz z Hektorem.
        — Oh... już po wszystkim, tak? Możecie mi teraz pomóc? — zapytał chłopak, podnosząc się z ziemi. Wyglądał na bezradnego i nieco wystraszonego. — On umrze, jak nic nie wymyślimy...
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Truchło martwej bestii zajmowało naprawdę sporą przestrzeń. Teus nie mógł się oprzeć swej własnej ciekawości i zajrzał do paszczy ubitego stwora. Widok był „dość” niepokojący.
        - Na Prasmoka! To coś mogłoby spokojnie pozbawić mnie górnej części ciała! – Tousend wybuchnął śmiechem, gdy zorientował się, że przed chwilą rzucił się na to monstrum z mieczem, który w porównaniu z zębami potwora wyglądał jak scyzoryk. Po oględzinach paszczy strzelec starannie przebadał zadane przez siebie rany. Doszedł do wniosku, że musi zająć się naostrzeniem swojej broni.

        - Walczę widowiskowo? – Teus odpowiedział pytaniem na pytanie Alestara. – Nigdy tak o tym nie myślałem – uśmiechnął się sam do siebie. – Staram się walczyć skutecznie, tak jak nauczył mnie mój mentor. Uznał, że skoro lubię skakać po ścianach jak głupi, to przynajmniej mógłbym wykorzystać to podczas walki. Resztę postaram się ci wyjaśnić, gdy zadokujemy w jakimś bardziej spokojnym miejscu. Teraz znajdźmy naszą zgubę.

        Nie słychać było żadnych nawoływań, a Falkon nie zostawił żadnych wskazówek, które mogłyby wskazywać jego miejsce pobytu. Teus uznał jednak, że najprawdopodobniej ich towarzysz ruszył na pomoc rannemu Hektorowi. Udali się więc w miejsce, gdzie wcześniej widzieli umierającego. Do odpowiedniego domu trafili po śladach ciągnięcia czyjegoś ciała, bądź też ciężko rannej osoby. Nie mieli żadnej pewności czy Falkon ma jeszcze kogo ratować. W międzyczasie Tousend przywołał Płotkę, która na całe szczęście nie odniosła żadnych obrażeń. Nigdzie nie było jednak widać konia przywódcy przemytników.

        Od razu widać było, że sytuacja była tylko odrobinę lepsza od tego co przewidywał Teus – Hektor nadal żył. To jednak mogło szybko się zmienić. Dom, w którym aktualnie się znajdowali najpewniej należał do jakiegoś miejscowego medyka. Mogliby uznać to za łut szczęścia, gdyby nie to, że nie mieli zielonego pojęcia jak wykorzystać zgromadzone tu specyfiki, a faszerowanie Hektora wszystkim co się tu znajdowało nie było najlepszym pomysłem.
        - O czekajcie, chyba znam te zioło. – Teus podszedł to jednej z półek i zdjął zawieszoną na niej roślinę. - To może pomóc załagodzić ból. Jednak… nie jestem do końca pewien czy to w ogóle zaradzi coś wobec trucizny. Trzeba to rzuć, a może choć trochę ukoi ból – podsunął trzymane liście rannemu. – Bez pomocy bardziej doświadczonego medyka długo nie pożyje, to tak na pociechę. Rozejrzę się po okolicy i choć w to wątpię, ale może znajdę coś przydatnego.

        Tousend wyszedł z chaty i ruszył jedną z ulic. Wszystkie widziane domy wyglądały podobnie, najpewniej zamieszkiwane były przez miejscową gawiedź. Prawdopodobieństwo znalezienia w nich czegoś, co mogło się przydać było bardzo niskie, Teus postanowił więc skupić się na obiektach, które bardziej rzucały się w oczy. Do jednego z nich miał właśnie się udać, gdy na horyzoncie zauważył jeźdźca. Poruszał się samotnie, jednak mógłby być zwiadowcą grupy, która dopiero co przypuściła szturm na wcześniej odwiedzany obóz. Strzelec skrył się w jednej z chat i czekał na rozwój sytuacji.

        Po dość krótkim czasie podróżujący wjechał do wioski, a Tousend miał go jak na dłoni. Czy też raczej ją.
        - Miło cię widzieć Liois! – Opuścił chatę i przywitał się z nadjeżdżającą elfką. – Nie mogłaś pojawić się w lepszym momencie!
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Odpowiedź Teusa było tylko nieco zaskakująca, na więcej szczegółów można było liczyć w jakimś spokojnym miejscu. Teraz należało odnaleźć złodziejaszka. Gdy mężczyźni oddalili się z miejsca starcia, Alestar, tak jak i łucznik przywołał swojego konia do siebie. Odnalezienie śladów ciągniętego Hektora była bardzo proste, krwista wstęga doprowadziła do spotkania się trójki przyjaciół w jednym z domostw.

— Mogę przynieść wodę, zrobić opatrunek, ale tu potrzebny jest medyk, i to natychmiast. Przeciągając go tutaj wcale mu nie pomogłeś. Trucizna rozeszła się po ciele i jeśli nie przytrafi się cud, to Hektor odejdzie do krainy wiecznego spokoju. Chcesz by on wyzdrowiał? To błagaj Prasmoka o cud, bo to i tak jest lepsze od bezczynnego siedzenia. — kusznik krótko objaśnił sytuację Falkonowi

        Tousend odnalazł jakieś zioła, które oznaczały, że grupa znajduję się w domu jakiegoś zielarza. Był to spory łut szczęścia, jednak trzydziestolatek przeczuwał, że przywódca przemytnik potrzebuje lekarza z prawdziwego zdarzenia, a nie kilku ziół. Łowca nagród nie mógł towarzyszyć Teusowi, ponieważ boląca kostka zbyt bardzo dawała się we znaki. Nie mając lepszego zajęcia brunet wyciągnął dziennik z opisami potworów i postanowił go uzupełnić.

        Kolejny wpis jednak sporo się różnił od poprzednich: brakowało rysunku przedstawiającego stwora, nie było dla bestii nazwy, a co najważniejsze był to wpis całkiem nowy. Gdy kusznik skończył opisywać niedawno pokonanego potwora, drzwi do chaty otworzyły się. Do środka wszedł łucznik, ale nie sam, była z nim złotowłosa elfia piękność, której imię zgodnie z relacją Falkona brzmiało Liois.

        Takiego cudu właśnie potrzebował Hektor, przebywającej w okolicy, znanej trójce przyjaciół, świetnej lekarki. Gdy tylko znalazła się w drzwiach, Zenemar oniemiały jej urodą powiedział:

— Liois, jak dobrze, że jesteś. A tak w ogóle jestem Alestar i …

        Kusznik nie dokończył wypowiedzi, gdyż były pirat odepchnął go i wskazał elfce pacjenta. „No tak, zapomniałem, że ktoś tu teraz jest ważniejszy. Poczekam z rozmową i… Teraz sobie przypomniałem, może ona coś poradzi na moją kostkę, bo zaczyna mnie ten ból denerwować”
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        — Tutaj, szybko! — krzyknął Falkon, nie tracąc czasu na zbędne powitania czy wyjaśnienia. — Rany są dość głębokie i...
        — Spokojnie, poradzę sobie — przerwała mu Liois i pokazała ręką, by się odsunął.
        Ton głosu dziewczyny brzmiał dość dziwnie. Dziwny było też jej wyraz twarzy, gdy przyglądała się rannemu. Jakby obawiała się czegoś... tylko czego? Powoli, ostrożnie zbliżyła się do ledwo przytomnego Hektora i dotknęła jego szyi, by sprawdzić puls.
        — Długo śpi? — zapytała.
        — Nie... chyba nie. Dopiero co zasnął. Tak mi się zdaje. Cholera, chyba nie powinien zasypiać! Ale oddycha, tak? Nic mu nie będzie? — Falkona uciszyło dopiero srogie spojrzenie uzdrowicielki.
        — Przebudza się — powiedziała po chwili. — Wyjdźcie stąd — rzuciła przez ramię. — Ty też — dodała, zerkając na Falkona.
        Wszyscy trzej posłusznie opuścili chatę, zostawiając Liois sam na sam z konającym Hektorem.
        — Myślicie, że ona mu pomoże? — zapytał Falkon.
        Miny towarzyszy zdawały się wyrażać jednoznaczną odpowiedź. Zrezygnowany chłopak usiadł na ziemi i oparł się o ścianę chaty.


        Czas mijał powoli, każda minuta wlekła się bezlitośnie długo. Czekali już z godzinę, może dłużej. Falkon nie wytrzymał.
        — Co tam się dzieje? Co ona robi tyle czasu? — krzyknął, zrywając się nagle z ziemi.
        Alestar i Teus spojrzeli na niego jak na wariata. Nie zwracając na nich uwagi chłopak zaczął nerwowo spacerować dookoła domu, aż w końcu podbiegł do jednego z okien, mając nadzieję, że coś przez nie zobaczy.
        — Pozasłaniała okna — powiedział głośnym szeptem do przyjaciół.
        Usiadł znowu obok nich, próbując zająć czymś myśli.
        — Po co uzdrowicielce takie uzbrojenie? — Wskazał palcem na konia dziewczyny. — Łuk jeszcze zrozumiem, ale reszta? Ehh... ciężkie czasy.
        Znowu wstał i zaczął spacerować wokół domu. Po kilku kolejnych okrążeniach podszedł do drzwi i schylił się, zaglądając przez dziurkę od klucza. W tym momencie drzwi otworzyły się, a chłopak odskoczył w ostatniej chwili, unikając rozbicia głowy. W progu stała Liois bez cienia emocji na twarzy. Falkon rzucił jej pytające spojrzenie, na co ona spuściła głowę.
        — Przykro mi — powiedziała zimnym głosem.
        Falkon przez moment wpatrywał się w powiewające na lekkim wietrze złote włosy, spływające na twarz dziewczyny. Przez chwile myślał, że żartuje, jednak szybko dotarło do niego, co się stało. Usiadł, oparł się o ścianę i skrył twarz w dłoniach.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Choć w Teus dobrze rozumiał to, że szanse na przeżycie Hektora są tragicznie niskie, to jednak jego wrodzony optymizm nakazywał mu cały czas myśleć inaczej. Pocieszył się w duszy faktem, że nie zdążył jakoś bardziej przywiązać się do tego faceta. Ha! Ledwo zdążył mu się przyjrzeć, tym bardziej, że robił to celując do niego. Falkon jednak całą sytuację przeżywał po stokroć bardziej od strzelca i wyraźnie było to po nim widać. Tousend uznał, że nie opłaca się nawet go pocieszać, gdyż on sam pewnie wiedział już, jaki będzie wynik wizyty elfki. Zresztą, co miał powiedzieć? „Hej, słuchaj w najgorszym przypadku możesz przecież go dobić, na pewno będzie ci wdzięczny po tej godzinie, którą spędził na wykrwawianiu się.”

        Teus przestał marnować czas na zbędne przemyślenia, gdy zaintrygował go pewien fakt.
        - Rozumiem, że ktoś może strzec swe tajemnice medyczne, ale żeby tak całkiem się pozamykać? Co ona z nim robi? W sumie, jeżeli Hektor jest w ogóle w stanie się poruszać… - uśmiechnął się zawadiacko do towarzyszy. Próbował jakoś rozładować napiętą atmosferę, jednak próba ta spełzła na niczym, a świadczyły o tym miny Falkona i Alestara, którzy patrzyli z politowaniem na łucznika.
        - No dobra, może to nie jest odpowiednia chwila – odparł speszony.

        Wkrótce budynek opuściła Liois, przy okazji prawie załatwiając sobie kolejnego pacjenta. Alestar i Teus nie byli zbyt zdziwieni rezultatem działań medyczki, natomiast Falkon dalej nie mógł dopuścić do siebie tego faktu.
        - Przykro mi stary. – Tousend podszedł do niego i klepnął go w ramię. – A tobie dziękujemy. Pewnie zrobiłaś wszystko, co było w twej mocy.
        - Niestety to i tak nie wystarczyło. – Dziewczyna uśmiechnęła się smutno. – Skoro już tu jestem, to może któryś z was potrzebuje pomocy lekarskiej? Wyglądacie jakbyście przed chwilą stoczyli jakąś ciężką walkę.
        - Zdawało mi się, że Alestar na coś narzekał – odparł Teus i puścił oko do łowcy. Sam natomiast wyminął elfkę i wszedł do środka.

        Zwłoki Hektora dalej leżały tam, gdzie wcześniej zastał jeszcze żywego przemytnika. Uklęknął przy nim i przyjrzał się jego ranom.
        - Oj, wyjście z czegoś takiego wymagało naprawdę wiele szczęścia. A to przecież jest najważniejsze w twoim fachu przyjacielu. Najwyraźniej wyczerpałeś już swoje zapasy. – Przemytnik nie był już tak rozmowny jak wcześniej.
        Strzelec miał się już podnieść, gdy zauważył lekkie zaczerwienienia na szyi Hektora. „A to co?”. W oczy rzucała się również krew wypływająca z jego ust. Najwyraźniej pod koniec dławił się krwią i odruchowo złapał się za gardło. Teus uznał więc całą sytuację za stratę czasu i opuścił mieszkanie.

        Na zewnątrz Liois przyglądała się kostce Alestara, a Falkon do tej pory nie poczuł jeszcze potrzeby opuszczenia wygodnego miejsca przy ścianie. Tousend stanął w progu i ziewnął przeciągle.
        - Nie wiem jak wy, ale ja nie zaznałem wiele snu tej nocy. Proponuję wykorzystać kilka godzin na odpoczynek. Nasze rany nie są bardzo poważne, więc mogą poczekać. A ty gdzie tak w ogóle się wybierasz Liois? Może jedziesz w tym samym kierunku co my?
        - Jadę do Adrionu, do rodziny. A wy?
        - Podróżujemy dokładnie w tym samym kierunku. No nie licząc może tej przeprawy przez wasz ogromy las – uśmiechnął się szeroko.
        - W takim razie nie będę musiała podróżować sama.
        - Doskonale! Nie ma to jak medyk w drużynie. Na pewno nikt nie zgłosi sprzeciwu. Tymczasem pozwolicie, że znajdę sobie jakieś wygodne łóżko.

        Nie miał już sił na poszukiwania zakrojone na większą skalę, więc udał się do pierwszej chaty, która rzuciła mu się w oczy. Co prawda mógł jeszcze odpocząć w domu, który prawdopodobnie należał do tutejszego zielarza lub zielarki, lecz nie przepadał za towarzystwem trupów. W końcu zadowolony rzucił się na znalezione posłanie. Tuż przed snem zorientował się, że nie uzyskał odpowiedzi na jedno nurtujące go pytanie – czemu samotna dziewczyna podróżowała w środku nocy?
Awatar użytkownika
Alestar
Szukający Snów
Posty: 173
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Łowca
Kontakt:

Post autor: Alestar »

         Przybycie Liois było sporym cudem, ale najwyraźniej Hektor potrzebował jeszcze więcej szczęścia. W leczeniu na pewno nie pomagała rozchodząca się po ciele trucizna, a i otwarte rany przyśpieszały wykrwawienie. Alestar jak i reszta towarzyszy zastanawiał się nad tym dlaczego medyczka zasłoniła okna przed wzrokiem trójki kompanów. „Chronienie tajemnicy lekarskiej to jedno, ale taka tajemniczość to drugie. Co ona tam robi?” Kusznik otrzymując przygłupawą odpowiedź od Teusa, chciał strzelić go w głowę, ale stwierdził, że to nie rozładowałoby napięcia. Z tego też powodu tylko krzywo spojrzał na łucznika.

        Gdy Liois wyszła z chaty, po wyrazie twarzy było widać co się stało z Hektorem, jej słowa tylko potwierdziły, to czego można było się spodziewać, przemytnik opuścił ten świat. Zenemar poklepał Falkona po ramieniu jednak nic się nie odzywał. Nie znając relacji łączących go z Hektorem nie mógł go pocieszać, złodziejaszek mógłby różnie zareagować, lepiej było go zostawić samego. Łowca nagród słysząc pytanie lekarki na temat pomocy medycznej od razu odwrócił głowę w jej stronę.

— Alestarze, na co tam narzekasz? — Liois zapytała
— Ześlizgnąłem się z małej skarpy i bolała mnie kostka, a ostatnio zrobiłem piruet podczas walki opierając się na niej i teraz boli bardziej.
— Daj, obejrzę. — poprosiła
        Trzydziestolatek zgodnie z prośbą elfki pokazał jej spuchniętą kostkę. Po chwili oględzin złotowłosa wydała osąd:

— Miałeś sporo szczęścia, nie jest zwichnięta, a tylko ją nadciągnąłeś. Należy ją unieruchomić. Sprzęt mam w torbie, zaraz go przyniosę.

        Gdy Liois poszła po materiały do unieruchomienia kostki, Alestar przypomniał sobie o jednym miejscu, o które musiał kogoś spytać. Kobieta po chwili wróciła, a wtedy brunet powiedział:

— Czy wiesz, gdzie je… — pytanie mężczyzny zostało przerwane przez lekarkę
— Nie lubię jak ktoś przeszkadza mi w pracy.

        Kusznik cicho pod nosem powiedział: „przepraszam” i obserwował jak wokół kostki zawijany jest bandaż, mocowane są paliki, aż w końcu cała kostka zostaje unieruchomiona.

— Dziękuje ci bardzo. Ile jestem ci dłużny? — odrzekł na koniec łowca
— Nic, ten raz masz za darmo, jako rekompensatę za straconego towarzysza. A co do kostki, możesz stawać na tej nodze, nawet powoli chodzić, ale nie biegaj, nie walcz i nie przemęczaj jej przez najbliższe dwa tygodnie.

        Brunet już miał ją zatrzymać jak odchodziła i zapłacić za usługę, ale Teus porwał złotowłosą w wir rozmowy, z której wynikało, że elfka będzie towarzyszyła kompanii przez spory kawałek drogi. Alestar powoli wstał i będąc zmęczonym udał do pierwszego lepszego domu, gdzie upadając na jakieś łoże od razu usnął.
Awatar użytkownika
Falkon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Złodziej , Pirat
Kontakt:

Post autor: Falkon »

        Myśli chłopaka były teraz gdzieś indziej, nie obchodziło go to, co dzieje się wokół, nie zwracał uwagi na rozmowy towarzyszy. Siedział bez ruchu, oparty o ścianę. Wracał wspomnieniami na statek, na którym spędził młodzieńcze lata i na którym poznał Hektora. Stres i zmęczenie szybko dały się we znaki, Falkon szybko zasnął, wciąż siedząc w tej samej pozycji.


        — Falkon, chodź tu szybko! Byle cicho! — Głośny, basowy szept rozległ się z ładowni statku.
        Oparty o maszt chłopak schował nóż, którym przed momentem kroił na cząstki jakiś dziwnie wyglądający owoc.
        — O co chodzi, Hektorze? — zapytał, niechętnie odrywając się od swojego zajęcia.
        — Mówiłem, żebyś był cicho! Właź, pokażę ci coś. Tylko nikt inny ma o tym nie wiedzieć — wysyczał ktoś z ładowni.
        Chłopak przeciągnął się i szeroko ziewnął, po czym zaczął zmierzać powoli w stronę zejścia na dół. Po drodze wymienił się uśmiechami z przechodzącymi obok niego członkami załogi. Podszedł do zejścia i zaczął jeść ostatni kawałeczek owocu, uważnie rozglądając się, czy nikt nie zamierza za nim pójść.
        — No już, właź! — ponaglił go stojący na dole osiłek.
        Falkon wskoczył do ładowni, przeczesał ręką potargane włosy i zaczął przeciskać się za Hektorem, który z trudem mieścił się między stojącymi wszędzie skrzyniami, beczkami i workami.
        W ładowni było dosyć ciemno, jednak bez trudu dało się dostrzec cały ładunek. Było tam chyba wszystko - jedzenie, przeróżne alkohole, mąka, żywy drób, uzbrojenie, odzież, różne kosztowności, pieniądze. Zdawało się, że nic więcej nie da się już tam upchnąć, jednak piracka załoga doskonale radziła sobie z porządkowaniem łupów w taki sposób, aby zmieściło się ich jak najwięcej.
        — Dobra, siadaj — powiedział Hektor, podsuwając dwa małe taborety do wielkiej skrzyni, pełniącej rolę stołu. — Przypal jakąś świeczkę, bo nic tu do cholery nie widać.
        Falkon wziął dużą świecę, postawił ją na skrzyni i podpalił. Jego oczom ukazał się jakiś stosik starych, pożółkniętych dokumentów.
        — Co to? — zapytał, udając niezainteresowanie.
        — To — powiedział dobitnie Hektor, stukając palcem w papiery — to jest, mój przyjacielu, interes naszego życia.
        — Naszego? — Falkon uniósł brwi. — Jaki interes?
        — No bo widzisz — osiłek poprawił się na stołku, po czym oparł łokcie na skrzyni. — Ja i ty. Wiem, że się na tym znasz, razem będziemy stanowić duet idealny do takiej roboty. Oczywiście trzeba będzie poszukać kilku ludzi do pomocy, ale zostaw to mnie.
        Falkon zaczął ostrożnie przeglądać dokumenty. Na jego twarzy malowało się zdumienie, połączone z zadowoleniem.
        — Taki skok... nie sądzisz, że to zbyt niebezpieczne?
        — Nie ma ryzyka, nie ma zabawy — zaśmiał się Hektor. — Poza tym jest o co ryzykować. Wyobraź sobie to wszystko... bylibyśmy ustawieni do końca życia. Nie mówię, że nie podoba mi się aktualna robota — zarechotał, sięgając po butelkę wina — ale wiesz, jest spora różnica. Masz, napij się.
        Chłopak złapał butelkę i wypił połowę jednym tchem.
        — Skąd ty to wytrzasnąłeś? — zapytał, podnosząc plik kartek.
        — Można powiedzieć, że wygrałem. W ostatnim porcie. Ale czy to ważne? Gdy znów dobijemy do brzegu - za tydzień lub dwa - zrobimy ten skok. Niech odpływają bez nas, dla mnie to nie ma znaczenia. Sam też zaczynasz chcieć się stąd wyrwać, więc...
        — Wchodzę w to! — Falkon prawie krzyknął.


        Trzask zamykanych drzwi obudził chłopaka. Uniósł głowę i rozejrzał się. Liois właśnie wychodziła z domu, w którym leżało ciało Hektora. Jej szmaragdowozielone oczy przeszyły Falkona na wylot. Poczuł coś dziwnego, jakieś przeczucie. Nie ufał jej. Coś musiało się stać.
        — Co tam robiłaś? — zapytał od niechcenia.
        — Trzeba go pochować — odpowiedziała, jakby unikając tematu.
        — Gdzie Teus i Alestar? — Dopiero teraz zorientował się, że w pobliżu nie ma jego towarzyszy.
        Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami, po czym poszła gdzieś, znikając między małymi budynkami.

        Falkon wstał, z trudem utrzymując się na ścierpniętych nogach. Otworzył drzwi i wszedł do domu. Ciało Hektora leżało w tym samym miejscu.
        W głowie chłopaka wciąż rozbrzmiewały słowa przyjaciela, nadal miał przed oczyma przywołane w śnie wspomnienie. Żałował, że plan osiłka nie wypalił, po części z jego winy. Może gdyby w obozie zgodził się na propozycję Hektora, to nic by mu się nie stało?
        — Wybacz, Hektorze. To moja wina. Najpierw uciekłem ze statku, a teraz...
        Drzwi skrzypnęły, do środka weszła Liois.
        — Oh, tu jesteś. Ma coś dla ciebie. Najwidoczniej zgubił je podczas walki z tym czymś. Przed śmiercią powiedział, żebyś je wziął. — Podała Falkonowi dwie szable Hektora. — Chciał też, żebyś zaopiekował się jego koniem.
        — Dziękuję — szepnął chłopak, patrząc w oczy elfki. Już otworzył usta, by powiedzieć coś więcej, ale dziewczyna szybko odwróciła się i wyszła.
        Spojrzał jeszcze raz na zwłoki przyjaciela. Znów poczuł ukłucie żalu, jednak wiedział, że musi się wziąć w garść.

        Po jakimś czasie Falkon znalazł dobre miejsce. Znajdowało się kilkanaście sążni za wioską, na fragmencie płaskiego, pozbawionego wysokiej roślinności terenu. Chłopak już zaczął układać drewno, patyki, liście i gałęzie w zgrabny stos.
        — Tak właśnie chciał być pochowany Hektor — powiedział, widząc zbliżającego się Teusa. — Widziałeś gdzieś jego konia? Wziąłbym go ze sobą.
Awatar użytkownika
Teus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 141
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Teus »

        Sen niczym nieprzerwany był rzeczą, której potrzebował najbardziej. Wypoczęty podniósł się z posłania, rozciągnął i potężnie ziewnął. Rzucił okiem na otoczenie, któremu nie mógł bliżej się przyjrzeć ostatniej nocy. Chata niczym nie wyróżniała się od znanych mu standardów. Spał na drewnianym łóżku z pościelą wyłożoną słomą. Przed nim stał wyciosany z drewna stół i dwa pniaki zastępujące krzesła. W kącie stała mała szafka, z której ktoś w pośpiechu pozabierał przedmioty. Teus miał nadzieje, że temu komuś udało się stąd wydostać, zanim poczwara, z którą się zmierzył rozpoczęła łowy. „Nie widać tutaj żadnych trupów, może więc tak też się stało”.

        Nie marnując czasu strzelec opuścił mieszkanie i ruszył sprawdzić, co też dzieje się z jego wierzchowcem. Płotka energicznie potrząsnęła grzywą i prychnęła na jego widok.
        - Wybacz, byłem wczoraj bardzo zmęczony i na śmierć o tobie zapomniałem. – Teus chciał pogłaskać klacz, lecz ta odsunęła się od niego i znowu potrząsnęła bujną grzywą.
        - Phi! Kobiety. Obiecuję ci to jakoś wynagrodzić. Postawię ci worek paszy! Co ty na to? – Płotka przez chwilę bacznie przyglądała się Teusowi, który starał się wyglądać najniewinniej jak tylko potrafił i po chwili trąciła go pyskiem. – Wiedziałem, że się jakoś dogadamy – odparł zadowolony.

        Po zażegnaniu konfliktu Tousend postanowił sprawdzić, co też dzieje się z Falkonem. Chłopak na pewno przejął się śmiercią towarzysza. Uznał, że pierwszym przystankiem poszukiwań powinien być dom zielarza. Po drodze wydawało mu się, że słyszy ciche rżenie. „Chyba koń Alestara również czuję się zaniedbany”. Teus chwycił już za klamkę, lecz zauważył w oddali powoli tworzący się stos.
        - Cóż, chyba znalazłem to, czego szukałem.

        Po krótkim czasie łucznik znalazł się w pobliżu Falkona. Stos zdawał się już być ukończony, więc nie miał tu już nic więcej do zrobienia.
        - Po drodze coś dawało jakieś znaki życia, nie wiem tylko czy nie był to koń naszego zwalistego kolegi. – Teus uśmiechnął się lekko. – Długo go znałeś? Wydawaliście się dobrymi kuplami – kiwnął w stronę martwego przemytnika.
Ostatnio edytowane przez Teus 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości