Mauria[Karczma "Odcięta Dłoń"] Rzepa, wino i zabawa ogniem

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
A'mel
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Mag , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: A'mel »

        Źle ocenił młodzieńca, z początku wydawał się wyciszony, zamknięty w sobie, może nawet lekko kołowaty. A tu proszę, w lot pojął czego się od niego oczekuje i zapewne oceniając wielkość balii, do której oboje, choć z pewną ciasnotą, mogliby się zmieścić, postanowił także samemu przeprać swoje odzienie! Gorącej wody starczyło aż nadto. No bo po cóż zresztą miałby się przy nim rozbierać, prawda?

        Przyjął pas z ostrzami Erisa i umieścił go w skrzyni, której wnętrze przedtem skrupulatnie obejrzał, nie znajdując w niej jednak nic interesującego, cennego czy też podejrzanego, dołożył tam także swój nóż i zamknął wieko, na którym przysiadł. Różne rzeczy można było znaleźć w karczemnych pokojach, zwłaszcza w z pozoru zwyczajnych, niewinnych skrzyniach. Czasem były to zagubione monety, czasem buteleczka z podejrzaną cieczą, a z rzadka... upity do nieprzytomności krasnolud, wpasowujący się idealnie we wnętrze pojemnika. Ach, wspomnienia.
        - Dołożę tam także brzytwę, gdy tylko skończę się golić - powiedział, przejeżdżając dłonią po podbródku i policzkach. Zarostu było niewiele, był zresztą rzadki i miękki, ale gdyby zaniedbał regularne golenie, dosyć mocno odznaczał by się swą czarną barwą na jego bladej cerze. Podobnież, jak włosy na innych częściach ciała, które także regularnie usuwał, pomijając jedynie ręce i nogi. Lubił, gdy jego skóra była gładka i pozbawiona tych małych, czarnych niedoskonałości. Z całego serca dziękował łaskawej Matce Naturze, że oszczędziła mu zarostu na plecach i pośladkach, golenie w tamtych miejscach nastręczałoby nie małych trudności. Blizny na piersi także oszczędzały mu trochę pracy, bowiem poparzona, nadtopiona skóra nieodwracalnie straciła mieszki włosowe.

        - Nie znam się na ptactwie i piórach. Byleby należały do ciebie, jeśli masz jakieś stare, dawno już wypadłe, także się nadadzą - dodał po chwili, wstając i kierując się do torby w poszukiwaniu ostrza do golenia i mazi, którą zakupił u jednego alchemika, cudownej, gęstej masy, po której brzytwa ślizgała się, niczym po maśle i pomagała na podrażnienia skóry.
Awatar użytkownika
Eris
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Włóczęga , Bard
Kontakt:

Post autor: Eris »

        Niestety nie posiadał żadnych starych piór, zawsze traktował je jak śmieci, gdyż w czym miałyby być lepsze od zwykłego wypadłego włosa? Owszem w rodzinnym Fellarionie, jego pobratymcy nieraz wykorzystywali zrzucone pierze jako wypełnienie poduch, a lotki pełniły między innymi funkcję piór do pisania lub spławików do wędek. Jednak w podróży zupełnie się nimi nie przejmował i kiedy, któreś wypadło zwyczajnie je porzucał. Może powinien zmienić swoje nastawienie? Może mógłby na tym nieco zarobić…

        Odsunął się parę kroków od przeszukującego torbę A’mela, by nie zahaczyć o niego przypadkiem. Po chwili u ramion Erisa ponownie pojawiła się para wielkich skrzydeł. Wyciągnął przed siebie, na tyle ile mógł, prawe z nich i zaczął przeczesywać palcami część porośniętą gęsto pierzem. Szukał luźnych, bądź kompletnie odczepionych piór, z tych drugich odnalazł tylko jedno, długości zbliżonej do palca. Przystąpił więc do rwania. Kiedy upatrzył luźniejsze, chwytał je tuż przy skórze i zaciskając zęby wyszarpywał. Zazwyczaj ból nie był wiele większy od wyrywania włosa, jednak niektóre tkwiły w skórze głębiej niż ocenił, wtedy zaciskał zęby mocniej, by stłumić jęk. Tym sposobem, w jego dłoni zgromadził się bukiet czternastu piór, po siedem na każde skrzydło. Wszystkie białe jak śnieg, długości od palca po piędź.
        - Po co ci one? Są potrzebne do jakichś zaklęć? – spytał podszedłszy do A’mela.

        Nie przychodził mu do głowy żaden inny powód, dlaczego elf miałby zażądać konkretnie jego piór. Jednak, gdyby się dowiedział, mógłby poszukać chętnych na zakup, a wtedy, przy następnym pierzeniu, obłowiłby się. Puch sprzedawałby na wagę, a większe pióra na sztuki. Poczuł wewnętrzny przypływ ekscytacji, na myśl, że w taki prosty sposób, mógłby zdobyć fundusze na błyskotki… no i oczywiście jedzenie.
Awatar użytkownika
A'mel
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Mag , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: A'mel »

        Po krótkim grzebaniu pomiędzy rzeczami, udało mu się znaleźć mały słoiczek z rzeczoną mazią oraz brzytwę, które postawił na skrzyni, gdzie ponownie przysiadł. Po raz kolejny dał także skrzydlatemu możliwość podziwiania kunsztu jego magii. Szeptając tajemne słowa i poruszając delikatnie dłońmi, sprawił, że część wody uniosła się z balii i powędrowała w jego stronę, delikatnie falując. Po kolejnych gestach, podczas których jego ramiona wykonywały ruchy podobne do fal przyboju, woda rozciągnęła się w powietrzu w taflę, tworząc coś w rodzaju naturalnego lustra, a część cieczy, bąbel sporych rozmiarów, zagotował się, gdy wywarczał kilka ostrych, agresywnych formuł i zanurzył w nim na moment palce.

        Spojrzał na wyciągniętą dłoń Erisa z piórami i wskazał na torbę bez słowa, uważając, że fellarianin domyśli się, że powinien je tam umieścić. Sięgnął po odrobinę mazidła i rozsmarował je na twarzy i piersi, zanurzył brzytwę we wrzątku i zaczął się golić.
        - Dwie sztuki są mi potrzebne do pewnego zaklęcia, zresztą niebawem będziesz jego świadkiem. - powiedział, gdy tylko skończył z policzkami i wziął się za sypiący się wąs. Golenie szło mu szybko i sprawnie, przez lata nabył całkiem sporej wprawy w tej sztuce, więc obywało się bez skaleczeń, czy większych podrażnień - A pozostały tuzin... cóż. O tym przekonasz się jutrzejszego dnia. Rozgość się, przez chwilę będę zajęty, jak widzisz.

        Gdy dogolił lico, zajął się piersią, na której, choć było mniej owłosienia, znajdowało się sporo blizn, które musiał omijać. Po wszystkim pozbył się także meszku z brzucha i przez moment w jego głowie zagościła myśl, że mógłby zdjąć spodnie oraz bieliznę i w pełni dokończyć golenie w innych rejonach swego ciała, nie znał poczucia wstydu, ani nie miał żadnego powodu do zażenowania, ale nie był pewny, jak fellarianie reagują kulturowo na nagość. Młody chłopiec mógłby się także speszyć, widząc obok siebie całkowicie obnażonego mężczyznę. Postanowił oszczędzić mu tego widoku.
Awatar użytkownika
Eris
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Włóczęga , Bard
Kontakt:

Post autor: Eris »

        Schował skrzydła, by móc swobodniej poruszać się po pomieszczeniu i posłusznie odłożył pióra we wskazanym miejscu. Jednakże trzymając rękę w a’melowej torbie, ponownie poczuł przypływ ciekawości. Najchętniej wysypałby całą zawartość na stół, by móc się jej lepiej przyjrzeć, niczym dziecko, które dobrało się do szkatułki z biżuterią matki. Aczkolwiek wizja oberwania kulą ognia, była wystarczająco silnym argumentem przeciw. Zerknął ukradkiem na swojego towarzysza, wydawał się zbyt pochłonięty goleniem, aby zwrócić uwagę na to, co konkretnie fellarianin robi z jego bagażem. Odsunął pióra na bok, spoglądając wewnątrz torby, delikatnie rozgarniał i obmacywał jej zawartość. Nie dostrzegł nic ciekawego, jedynie parę ubrań i kilka woreczków, których zawartości nie rozpoznał w dotyku. Podejrzewał, iż mogą one zawierać składniki potrzebne do zaklęć. Odniósł też dziwne wrażenie, jakby torba była w środku większa, niż można by sądzić po jej zewnętrznym wyglądzie. Podejrzewał, że gdyby głębiej zanurzył w niej rękę, mógłby odnaleźć coś rzeczywiście wartego uwagi, mimo to wolał nie ryzykować nakrycia przy dłuższych poszukiwaniach. Przykrył bałagan, który wywołał rozgarnianiem bukietem piór.

        Odszedł od stołu. Spacerując chwilę po pokoju, szybkim ruchem ściągnął z ramion kamizelkę, a następnie złożył ją wpół i rzucił na łóżko. Skoro była już rozpięta, a i tak ściągnąłby ją do snu, nie widział powodu, by ją nadal nosić. Bez kamizelki trzymającej ją w ryzach, obszerna biała koszula, którą nosił pod spodem, rozlała się całkowicie, topiąc w swych odmętach drobną sylwetkę Erisa. Następnie przysiadając na łóżku, uwolnił stopy spod całodniowego jarzma skórzanych butów. ,,Uf, jaka ulga”. Westchnął cicho i spojrzał w kierunku golącego ciało elfa.

        Obserwował poruszające się pod bladą, pobliźnioną skórą mięśnie. Nie były szczególnie rozbudowane, ale też nie przysłaniała ich większa warstwa tłuszczu, przez co ładnie się odznaczały. Chciał ich dotknąć, poczuć jak pracują. Zahipnotyzowany śledził wzrokiem sprawne ruchy brzytwą, które z czasem schodziły coraz bardziej w dół…

        Minęło trochę czasu nim zorientował się, iż chyba zbyt długo się przygląda, w dodatku lekko rozdziawiając usta. Zamknął je pośpiesznie i zaczął się rozglądać po pokoju, udając, że wcale na nikogo się nie gapił. Jego wzrok padł na odłożoną na leżących na stole rzeczach koszulę. No tak! Zupełnie zapomniał, że miał ją wyprać. Wstał, chwycił ową część ubioru i boso podreptał do balii. Przyklękając naprzeciw, zamoczył w letniej wodzie trzymaną tkaninę. Szorował ją intensywnie, choć uważał, by nie przetrzeć materiału. Niektóre z plam znikały bardzo szybko i bez śladu, jednak część uparcie pozostawiała w swoim miejscu niespieralne przebarwienia. Kiedy ocenił, że koszula jest już wystarczająco czysta, wyciągnął ją z wody i zmiął w rękach. Na koniec wstał i strzepując tkaninę pozbył się zagnieceń. Unosząc koszulę na wysokość twarzy, patrzył przez chwilę na swoje dzieło, po czym odwiesił ją na klamce do wyschnięcia.
Awatar użytkownika
A'mel
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Mag , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: A'mel »

        Golił się spokojnie, nie poświęcając otoczeniu większej uwagi, przeczuwał, że nie ma się czego obawiać od strony fellarianina, więc był w dużej mierze rozluźniony. Nawet jeśli pomylił się w swoich osądach, a ten okaże się zabójcą, który aktorstwem potrafi oszukać innych, podając się za niewinnego chłopca, to, cóż... ktoś zginie. Spłonie. Utopi się. Udusi. Jego kości rozpadną się na kawałki. Jeśli Eris nie władał magią żywiołów tak dobrze, jak on sam, to wiadomo było, kto w tym starciu pożegna się z życiem. Zaśmiał się cicho na tę myśl i spojrzał poprzez lewitujące lustro wody na piorącego jego odzienie chłopaka.

        Po skończonej pracy wstał i pstryknięciem posłał unoszącą się w powietrzu wodę do balii, po czym wyciągnął z torby spory kawałek szorstkiego materiału, którym dokładnie wytarł twarz z resztek owłosienia i wilgoci. Zastanawiał się przez chwilę, czy nie wyciągnąć wody ze swej koszuli, by natychmiastowo wyschła i była gotowa do założenia, ale zrezygnował z tego pomysłu. Skoro dziś i tak jej nie potrzebował, to mogła odparować naturalnie, po cóż bowiem używać magii, skoro można wykazać się odrobiną cierpliwości?

        Sięgnął po dwa z piór ofiarowanych przez chłopaka i pozwalając im lewitować na lekkim zefirze, umieścił je odpowiednio pod oknem i drzwiami, z których klamki zdjął koszule i przełożył ją przez oparcie krzesła. Stając mniej więcej pośrodku pokoju i równo między unoszącymi się piórami, nie przejmując się tym, że przez przemieszczanie się zmusza Erisa do ciągłego przesuwania, zaczął pleść magię. Tajemne słowa w języku pradawanych, tak zawiłe, komplikowane jeszcze bardziej przez frazy z elfickiego, płynęły po pokoju, rezonując i wprawiając powietrze w delikatne drżenie, podczas gdy dłońmi wykonywał symbole, z początku powolne, pod koniec sekwencji ostre i urywane, zupełnie inne od początkowych, a jednak tworzących razem jedną, niezrozumiałą dla nieobeznanych z magią inkantacyjną istot, doskonałą całość.
        - A o to i magia, chłopcze... - powiedział do Erisa, po czym gwałtownie wyprostował ramiona, kierując zaciśnięte silnie pięści w stronę piór, które rozświetliły się i spłonęły momentalnie, a popiół i dym z nich powstałe, wirując szybko w powietrzu osiadły na drzwiach i okiennicach, tworząc ledwie widoczne, tajemne symbole.

        Padł gwałtownie na podłogę, przysiadając niekontrolowanie na pośladkach. Kilkugodzinny lot wykończył go doszczętnie, do tego starcie z nieumarłymi i mroczną mocą poprzedniego wieczoru, nie powinien był zabezpieczać odrzwi i okna, ale cóż, przynajmniej miał teraz pewność, że chłopak nie ucieknie z pokoju zabierając ze sobą jakichś z jego przedmiotów, lub jego własne życie.
        - To zaklęcie zabezpieczające, laicy nazywają je glifem strażniczym, ja, to konkretne, wewnętrzną pochodnią. - powiedział, opierając plecy o stolik i przymykając oczy - Jeśli spróbujesz je otworzyć, to wnętrze twojej klatki piersiowej i brzucha stanie w płomieniach, które nie przestaną się palić, dopóki nie zmienią całego twojego ciała w popiół, który także będzie płonąć do czasu, aż nic nie pozostanie... Rankiem, gdy będziemy opuszczać pokój, zdejmę czar.

        Łgał. Łgał, jak parszywy kłamca i oszust, próbujący na obwoźnym targu sprzedać toniki, zwiększające siły witalne i fizyczne u starych dziadów i słabowitych łebków, a będące li tylko przegotowanym winem z dodatkiem brudnej wody po praniu przepoconych onuc i gaci. Liczyło się przedstawienie i efekt, jaki zostaje wywarty na patrzących. Glify nie zabiły by fellarianina, chociaż dzięki użytym piórom, działały teraz tylko i wyłącznie na niego, co najwyżej dotkliwie poparzyłyby mu dłonie, ale on o tym nie wiedział. Nie wiedział także, że w tak krótkim czasie, chwili zaledwie, trudno by mu było rzucić dużo potężniejsze zaklęcie, i tak powinno zostać. Już w alejce nieopodal bramy wjazdowej do miasta, gdy go zaczepił i naiwnie, wręcz w dziecięcy sposób zaczął wypytywać o magię, wiedział, że wystarczy kilka błysków i mamideł, by osiągnąć odpowiedni efekt.
Awatar użytkownika
Eris
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Włóczęga , Bard
Kontakt:

Post autor: Eris »

        Odskoczył, gdy, przed chwilą używana jako lustro, woda runęła z pluskiem do bali, przy okazji solidnie go ochlapując.
         - Uważaj! - zawołał wyrzynając rąbek koszuli.

        Z zaciekawieniem obserwował tajemnicze czynności wykonywane przez A’mela, nie przeszkadzało mu nawet to, że ten przy tym przestawiał go po pomieszczeniu niczym nowy mebel. Postanowił nie dekoncentrować towarzysza pytaniami, stwierdzając, że jeszcze będzie na nie czas. W końcu odnalazł idealny punkt, w którym mógł oglądać pokaz zdolności magicznych, bez potrzeby ciągłego przemieszczania.

        Dostrzegając przed chwilą powstałe wzory, podszedł powoli do drzwi. Chciał ich dotknąć, lecz jego dłoń zatrzymała się parę centymetrów od drewnianej powierzchni. W porę usłyszał głos elfa, opisującego przerażające właściwości zaklęcia. Raptownie odsunął się przyciskając rękę do piersi, jego serce waliło jak oszalałe. Tak mało brakowało do jego niechybnej zguby. No i nici z nocnego szabrowania reszty pokoi, a miał nadzieję powiększyć trochę swój dobytek.

        Rzucił elfowi pełne wyrzutów spojrzenie pytające: ,,Czy to konieczne?”. Nie rozumiał dlaczego elf skorzystał z aż tak radykalnych zabezpieczeń. Czyżby noce w Maurii były jeszcze bardziej niebezpieczne, niż przypuszczał? Aczkolwiek, co stanowiło tak straszliwe zagrożenie, że jedynym sposobem, aby móc się przed tym jakoś uchronić jest całkowite spalenie? Czy wszyscy mieszkańcy Maurii zaczarowują na noc swoje drzwi i okna? Może straszliwa bestia, czająca się w spowitych mrokiem uliczkach, była jednym z powodów dlaczego elf pozwolił mu zostać na noc.

        Z zamyślenia wyrwało go to, iż nieprzyjemny dotyk mokrej koszuli dawał się coraz bardziej we znaki. Nie przeszkadzało mu zimno, więc nie miał oporu przed ściągnięciem części stroju, by ta mogła przeschnąć. Rzucił ją niechlujnie obok torby leżącej pod stołem, po czym dorzucił nieopodal niej kamizelkę, którą zabrał z łóżka. Po zdjęciu warstw ubioru, sylwetka Erisa prezentowała się niezwykle mizernie. Odsłonięte żebra, ostro zarysowane kości i słabo rozwinięte mięśnie. Sprawiał wrażenie niedożywionego, choć w prawdzie nawet kiedy mieszkał jeszcze w rodzinnym Fellarionie i mógł sobie pozwolić na solidne, regularne posiłki, nie wyglądał wiele masywniej. Wrażenie potęgował też fakt, że był dość niewysoki jak na przedstawiciela swojej rasy. W przeciwieństwie do A’mela, nie pozbywał się owłosienia z ciała, jednak z racji jego młodego wieku i przynależności rasowej, było ono bardzo delikatne, w dodatku jasne przez co ledwie dostrzegalne.

        Po chwili zastanowienia do stosu ubrań dołączyły spodnie chłopaka. W samej bieliźnie powędrował w stronę łóżka i kładąc na boku rozłożył się wygodnie. Wspierając głowię na dłoni posłał elfowi zalotny uśmiech.
Awatar użytkownika
A'mel
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Mag , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: A'mel »

        Zmęczenie opadło na niego, jak pogrzebowy całun. Ostatnimi czasy był wyczerpany, ale żeby do tego stopnia? Nie spodziewał się tego, że wzmożony, kilkudniowy wysiłek magiczny może skutkować czymś takim. Zwykle dochodził do siebie bardzo szybko, nawet długa podróż nie wywierała na niego takiego wpływu. Inna sprawa, że zwyczajowo sypiał w karczmach lub innych cywilizowanych miejscach, a teraz niemalże cały miesiąc był w drodze. Drodze pełnej niewygód, twardej ziemi służącej za posłanie i nocnego nieba, będącego pierzyną, brudnych korzonków i leśnego runa, którymi się żywił. Doskonale zdawał sobie sprawę, że trzydzieści dni, cykl czasu tak ważny dla ludzi, a będący częścią ich roku, dla długowiecznego elfa to zaledwie mgnienie, moment, chwila, ale czy to właśnie te ułamki czasu nie są najważniejsze? Czy suma doświadczeń, delikatnych ran, urazów, krótkich chwil szczęścia, mądrości, nie składa się właśnie na coś prawdziwego, pełnego? Żyjąc tak długo, dostrzegał to, czego inne, krótkowieczne rasy, nie zawsze mogły, a i nie zawsze chciały dostrzec.

        - Muszę odpocząć... - szepnął pod nosem do samego siebie. Cóż mu po lotnym i światłym umyśle, gdy ciało odmawiało posłuszeństwa. Spojrzał na swe pokryte bliznami chude dłonie i tors, były... mizerne, były niczym w porównaniu do mięśni barbarzyńcy, którego spotkał w lesie. Ale były jednymi jakie posiadał. Jedynymi, a do tego zniszczonymi, słabymi. Machinalnie dotknął amuletu na szyi i zrobiło mu się niedobrze. Nie wiedział jednak czy ze zmęczenia, czy z powodu świadomości własnej cielesnej niemocy i upośledzenia, przed którym ratował go kawałek zaklętego metalu na piersi.

        Uniósł lekko głowę i spostrzegł, że fellarianin, niemalże całkowicie obnażony, leży w łóżku i patrzy się na niego z uśmiechem błąkającym się po ustach. "To moje łóżko, ja za nie zapłaciłem... A chędożyć go..." - pomyślał odpływając i zasypiając, z wolna opierając się plecami o ścianę.
Awatar użytkownika
Eris
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Włóczęga , Bard
Kontakt:

Post autor: Eris »

        Czekał na ruch ze strony elfa. Ciszę zagłuszał jedynie cichy szum deszczu za oknem. Dłoń, na której podpierał głowę powoli zaczynała cierpnąć, a uśmieszek spełzł z jego ust. Dźwignął się z niewygodnej już pozycji i usiadł ze skrzyżowanymi nogami. Przekrzywiając lekko głowę, nie spuszczał wzroku z towarzysza. Nic. Żadna reakcja nie nastąpiła, wstał i doń podszedł. ,,Chyba oczy mnie zwodzą, zasnął!”. Poczuł jak wzbiera w nim mieszanina złości, rozczarowanie i upokorzenie. Wszelkie umizgi na nic. Jego usta zacisnęły się w grymasie. ,,A niech śpi! Nie ma pojęcia co traci”. Powrócił naburmuszony do łóżka i odwróciwszy się do śpiącego plecami, okrył się szczelnie kocem.

        Leżał tak chwilę, licząc, że szybko zaśnie, lecz myśli nie dawały mu spokoju. Wszakże wzgardził jego wdziękami i bezczelnie zasnął w tak jednoznacznej sytuacji, jednakowoż, gdyby nie on zapewne mógłby być teraz na ulicy. Nie minęło wiele czasu, kiedy dręczony wyrzutami sumienia odrzucił koc i niemal wyskoczył z łóżka. ,,Co ja robię? Czy w ogóle powinienem? Może sam po jakimś czasie się obudzi i położy się w łóżku…”. Po chwili wewnętrznej walki ze sobą, chwycił elfa pod pachy, jakby chciał go przytulić i przyciągnął do siebie, a ten bezwładnie się na nim oparł. Drobny chłopak zachwiał się pod ciężarem towarzysza, pomimo iż on również nie należał do najmasywniejszych.

        Chociaż z łatwością utrzymał równowagę, na jego plecach, w odruchu ochrony przed upadkiem, pojawiły się skrzydła. Czuł, że A’mel powoli wysuwa się z jego niezbyt silnych ramion, więc szybko chwycił go również skrzydłami. Spojrzał w kierunku łóżka, oddalonego o zaledwie kilka kroków, co w sytuacji przeciągnięcia bezwładnego ciała, było niebywałą odległością. Przeniósł swój ciężar, tak by nie unosząc nad ziemię, przesunąć lewą nogę do tyłu. Udało się, wciąż stał, więc po chwili spróbował tego samego z prawą. Idąc w ten sposób tyłem, doszedł z trudem do łóżka, niemal nie przewracając parę razy, kiedy musiał poprawić uchwyt i co chwila zatrzymując się, by nieco odsapnąć. Odwrócił się w stronę łóżka na tyle ile mógł i spróbował jak najostrożniej położyć na nim elfa, tak aby ten nie uderzył głową w drewnianą konstrukcję mebla.

        Kiedy Eris pozbył się już ciężaru, stał chwilę zgięty wpół, dysząc ze zmęczenia. Niestety nie był to koniec jego pracy. A’mel owszem leżał na łóżku, jednak na skos, dziwacznie wykrzywiony, ze zwisającymi na zewnątrz nogami. Fellarianin spojrzał na niego z niechęcią. Jeśli chciałby się obok położyć musiałby poprawić ułożenie towarzysza. ,,A mogłem go nie ruszać”. Westchnął i niemal całkowicie omdlałymi rękoma zaczął ściągać mu buty, następnie, wspomagając się skrzydłami, które w zasadzie były jego najsilniejszymi kończynami, poprawił ułożenie elfa i przykrył go kocem.

        Wreszcie sam, porządnie wymęczony, podkurczając nogi położył się obok, opatulając się skrzydłami niczym nietoperz. Nie pierwszy raz jego własne pióra służyły mu za kołdrę, prawdę mówiąc wykorzystywał je w ten sposób niemal codziennie odkąd opuścił dom rodzinny, chroniąc się przed wyziębieniem. Wkrótce, wsłuchany w szum deszczu za oknem i cichy oddech leżącego obok mężczyzny, odpłynął do krainy marzeń sennych.
Awatar użytkownika
A'mel
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Mag , Wojownik , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: A'mel »

        Obudził go blask słońca i powiew chłodnego wiatru. Lekka bryza rozrzedzonego powietrza, przesycona zapachem połonin i skał, bryza, jakiej nie mógł pomylić z żadną inną. Góry Księżycowe. Otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu, które było dokładnie takie same, jak je zapamiętał, ściany z grubych bali udekorowane doniczkami z wypalonej, akustycznej gliny, z których wyrastały rośliny tak kolorowe i dziwne, że nie mogły być tworem matki natury. Zielone dzieci jego matki, elfki, która ukochała kwiaty, która to za pomocą magii życia mutowała je, tworząc ich rozmaite odmiany, kształtując je do wizji tego, co miała w swym umyśle, niespotykane nigdzie więcej na całej łusce. Podniósł się z łóżka, którego nie wykonał żaden cieśla, z materaca, którego nie uszyła żadna krawcowa, posłania, które stworzył jego własny ojciec za pomocą tajemnych arkan.

        Odkąd tylko w pełni zrozumiał, czym jest magia, śmieszyło go zachowanie rodziców. Tworzenie mebli i roślin? Spokojne życie wśród gór? Magia służyła do kreacji, za jej pomocą można było tworzyć całe... światy. Lub je niszczyć. Czysta energia była zbyt prozaiczna, lecz żywioły były czymś, co dawało mu wrażenie potęgi. Nie, nie wrażenie. Dawało mu moc. Dzięki nim mógł zrobić wszystko. Nic nie mogło go zatrzymać. Każdy, kto nie wykorzystywał wiedzy i mocy, jaką miał, był według niego żałosny i marny niczym pył i popiół, pozostałe po wielkim pożarze.

        Wyszedł z domu i udał się w dzikie partie gór, by móc pracować nad zaklęciami. Dzięki swemu przenikliwemu umysłowi i inteligencji, tworzył nowe formuły i inkantacje. Łączył stare i nowe wyzwalając takie pokłady niszczycielskiej mocy, o jakich jego przyziemni, nawet jak na górskie elfy, rodzice, nawet nie śnili. Od wielu godzin plótł magię, aż nagle dziwny ból przeszył jego pierś. Nim się obejrzał leżał przywalony przez skały, nie mogąc złapać oddechu. Chciał mówić, zaczerpnąć tchu, lecz nie mógł. Nie potrafił. Rozdzierający ból wypełniał jego klatkę piersiową, płuca, przełyk. Nie wiedział co się dzieje. Próbował wzywać pomocy, lecz na jego prośby nie odpowiedział nikt. Jedynie rysy na skałach, układające się w twarze znanych mu elfów, szyderczo wykrzywione, niemo wypowiadały słowa, brzęczące w jego uszach, niczym dzwony.
Przestrzegaliśmy cię... przestrzegaliśmy...
Za wszelką cenę chcąc się uwolnić, zaczął w panice czarować...
***
        Koszmarne wizje przeszłości dręczyły śpiącego A'mela, wprawiając w drgawki jego ciało i sprawiając, że rzucał się na wąskim łóżku, obijając się o śpiącego Erisa. Lecz na tym jego udręczony umysł nie poprzestał i mieszając sen z jawą, wpływał na świat realny w najgorszy możliwy sposób. Z ust nieświadomego elfa płynęły słowa, całe frazy w mowie pradawnych, układające się w zaklęcia. Z początku chłodne powiewy, jakie zaczęły wypełniać pokój, zmieniły się w fale gorąca i elektryczne błyski i trzaski błyskawic. Mimowolnie składające się palce, wykonywały znaki, a magia płynęła wartkim strumieniem. Cudem tylko, lub za wstawiennictwem Matki Natury dbającej o naturianina, powstały przy jednym z zaklęć ogień nie dosięgnął piór i skrzydeł, a powędrował ślepym łukiem nad chłopakiem, uderzając w drzwi. Huk, jaki powstał ze zderzenia niestabilnej magii z glifem strażniczym, z pewnością przebudził ludzi, czy też nieludzi zajmujących sąsiednie pokoje, a kolorowy blask wydobywający się z przepalających się zabezpieczeń na drzwiach i oknach, otrzeźwił ich w pełni.
Po krótkiej chwili magia przestała płynąć i powoli się uspokajać...
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości