Mauria[Letnia posiadłość Turillich] Błękit w kielichu

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Nikolaus
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Strażnik , Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Nikolaus »

        Dobrze trafił – w czuły punkt, prosto z źrenicę. Francis mógł udawać, że jest w porządku, że się trzyma, ale nie był w tym wcale dobry i Klaus już zauważył, że wytrącił go z równowagi swoimi uwagami i pytaniami. I właśnie w tym tkwiło sedno problemu – gdyby ten butny młodzieniec miał trochę inny charakter, posłuchałby, zastanowił się i wyciągnął odpowiednie wnioski zamiast niepotrzebnie unosić się dumą. Z pewnością żałuje, że dał generałowi przyzwolenie na zadawanie pytań, lecz niech nie liczy, że generał sam z siebie się wycofa. Postawił jasne warunki – ustąpi tylko, jeśli zostanie o to poproszony. Poza tym: przecież był ze straży, przesłuchiwał podejrzanych, nie był więc osobą, która pokornie ustępowałaby pola w rozmowie. Biedny Francis, sam wlazł do leża lwa.
        Nikolaus już był przekonany, że chłopak nie zapanuje nad sobą, ale udało mu się to – z ledwością, ale jednak. To spojrzenie mogło zabić, gdyby nie było spojrzeniem wściekłego szczeniaka patrzącego na ogara.
        Ładna riposta – odpowiedź pytaniem na pytanie, całkiem celnie. W oczach Klausa pojawiła się odrobina uznania. Późniejsza tyrada zmazała jednak dobre wrażenie, jakie udało mu się zbudować. Wampir westchnął z dezaprobatą – co za ograniczone horyzonty. Powtarzał stereotypy i co gorsza, jeszcze rzucał zawoalowane obelgi pod jego adresem, gnojek. Turilli zmrużył ostrzegawczo zdrowe oko.
        Dobrze, spokojnie. Nauczy tego dzieciaka pokory.
        - Zupełnie nic nie rozumiesz – oświadczył, śmiało wchodząc mu na ambicję. Czuł się jakby rozmawiał z własnym synem. Ciekawe do którego z nich podobny będzie panicz de Brie. Do Alexandra czy do tej czarnej owcy, Dirka? Na razie… na razie niestety więcej wspólnego miał z pierworodnym, który okrył hańbą rodzinę.
        - Świat nie jest czarno-biały i nie zawsze ta sama poza sprawdza się w każdej sytuacji. Naucz się odróżniać swoich wrogów i przyjaciół, bo ci drudzy mogą łatwo przemienić się w tych pierwszych, jeśli i jednych i drugich będziesz traktował tak samo. To nie jest groźba – zastrzegł spokojnym tonem, bo już widział jak ta myśl kiełkuje w głowie Francisa. – To tylko przestroga. Nauka na przyszłość. Ja nie jestem twoim przyjacielem, jedynie sprzymierzeńcem.
        Jasno postawiona granica: nie wyobrażaj sobie za wiele. Na przyjaźń Turillich trzeba było sobie zasłużyć. Klaus i tak był względem niego wyjątkowo szczodry lecz to przez to, że czegoś oczekiwał. Na ten moment jednak atmosfera się ochłodziła – dobry nastrój do rozmów rozwiał się, a generał doszedł do wniosku, że najlepsze co może teraz zrobić to dać Francisowi czas na przemyślenia. Nie powiedział tego jednak na głos, bo to nie był siedmiolatek, którego trzeba było prowadzić za rękę. Po prostu wyprostował się na swoim miejscu i obrócił wzrok do okna, by dać chłopakowi pozory prywatności i spokoju. Jak tego nie wykorzysta… jak tego nie wykorzysta to naprawdę jest beznadziejnym przypadkiem.
Awatar użytkownika
Francine
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Wojownik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Francine »

         Francine obrzuciła generała pełnym pretensji spojrzeniem. Miała wrażenie, że mężczyzna robi co mu się żywnie podoba. Ani trochę nie patrząc przy tym na samą siebie, bo po co?
         Poczuła się urażona tym jak ją traktuje, jak byle kolejnego szczeniaka. Ona taka nie jest! Ona ma potencjał, siłę!... Tylko brakuje jej odpowiedniego nauczyciela. Z pewnością nie był nim Nikolaus. Nawet gdyby znał po arcymistrzowsku magię demonów to za nic w świecie nie chciałaby pobierać u niego nauk. Wywyższający się gbur! Generał... phi! Gdyby tylko wiedział jaka arystokracja znajduje się w Otchłani!... Och, gdyby tylko wiedział jak jej ród był wysoko postawiony! Na pewno był, na pewno nemorianie znali rodzinę de Bree!
         Niczym obrażony samymi uwagami nastolatek, Lou wysłuchała co ma do powiedzenia wampir. Nie skomentowała jednak jego słów w żaden sposób, jako że w jej głowie nasuwał się jeden wniosek. Nie ma się prawdziwych przyjaciół. Skoro każdy może obrócić się przeciwko tobie to jak można kogokolwiek nazwać przyjacielem? Jest to tylko słowo niemające żadnego pokrycia. Nagle pomyślała o Fallonie i jej klatka piersiowa zrobiła się ciężka. Opuściła wzrok już nie będąc tak wojownicza a na krótko uciekając do wspomnień. Kim dla niej był? Nawet jeśli przyjacielem to ich drogi już się rozeszły... i nie miało to znaczenia. Może zwyczajnie już nie potrafiła być dla kogoś kimkolwiek? Zrażona lawiną porażek nie chciała wierzyć. Nie wierzyła również Nikolausowi. Pewnie jego przyjaźnie polegały na czystym interesie a nie szczerych uczuciach więc w czym on ją poucza? Kto z reszta chciałby się przyjaźnić z kimś tak...im jak on?
         Demonica zgodnie z ruchem nieumarłego, spojrzała przez okienko. Ten gość doprowadzał ją do szału. Zaczerwienione poliki jednocześnie piekły ją równie mocno z zawstydzenia co złości. Atmosfera w powozie była teraz tak chłodna, że na jej dłoniach pojawiła się gęsia skórka. Dziewczyna uporczywie wpatrywała się w mauryjski krajobraz. Mijali właśnie skrawek wgłębienia w lesie, w którym roztaczała się mgła. Było to o tyle dziwne, że mleczna poświata znajdowała się tylko na określonym obszarze a nie w całej okolicy. Nemorianka lekko przechyliła głowę i marszcząc nieco czoło w końcu dojrzała wyłaniające się z daleka czarne sylwetki. „Konie?”, pomyślała i dałaby sobie rękę uciąć, że owe kopytne stworzenia rozłożyły skrzydła. Zaciekawienie zmieszane z niepokojem kazały się jej pochylić jeszcze bardziej, ale byli już za daleko by skrupulatniej przyjrzeć się tajemniczym istotom.
         Ze wszystkich bestii z jakimi przyszło się jej zmierzyć, te jakkolwiek powiązane ze śmiercią były dla niej najbardziej odległe. Owszem, sporo o nich czytała, ale w Mieście Śmierci, jak i w okolicach, zapewne roiły się od nieznajomych dla niej potworów. Poczuła się nagle taka mała w ogromie wiedzy, której jeszcze nie ma i musiała przyznać generałowi rację w jednym... był tutaj jej jedynym sprzymierzeńcem.
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości