Mauria[Karczma: Ubity Warchlak] Spotkanie z Łapą

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Mastema w zamyśleniu krążył wzrokiem od jednej postaci do drugiej, schodząc kilka stopni w dół, ponieważ na samym szczycie schodów zebrało się więcej osób, jako iż walka trochę się rozkręciła. Był jeden trup, jeden zwycięzca i jedna, dobrze zapowiadająca się wojowniczka, czyli wszystko czego potrzebowali do szczęścia ci pijani wieśniacy.
W pewnym momencie fałszywy Roderick przypadkowo zetknął się ramieniem z Toruviel, przez co się odsunął i na chwilę powiódł wzrokiem w jej kierunku, obdarowując ją krótkim, uprzejmym na siłę i zabarwionym dozą jadu dla tego, który go przejrzał, uśmiechem. - Burdel dopiero tutaj będzie, Chłopcze. - Słysząc jej słowa, odezwał się dźwięcznym tonem, który długo jeszcze rozbrzmiewał w uszach ludzi naokoło rosłej postaci Upadłego. Zajmował on razem ze swoimi skrzydłami większą powierzchnię schodów niż pozostali, przez co niektórzy znaleźli sobie powód do narzekania. Mastema ich ignorował. - Nieczęsto bywasz w takich miejscach, mam rację? - Znów zagadnął, skoro już stali obok siebie. Oczywistym było, że Elfka wyróżniała się prawie tak bardzo ze swoją urodą, jak dwójka podróżników, Kelisha i Mastema swoją ogólną, wizualną odmiennością. Upadły kochał się w pięknie. Obojętne czy piękno było odbiciem mężczyzny czy też kobiety.
Anioł, mimo krótkiej pogawędki z nieznajomą w przebraniu chłopaka, nie odrywał wzroku od duetu walczących. Chciał zobaczyć jak Łapa wygrywa. Oczywistym było, że przegrana nie wchodziła w rachubę. Gdyby przypadkowo tak się stało, zwolniłby ją. Każdy pokonałby tego pijaczynę który nawet nie miał pojęcia do czego służy sztylet. Kwestią sporną było, czy ten zbyt pewny siebie osobnik padnie trupem, czy też spasuje, dostrzegając, że jest od niego lepsza. Ktoś krzyknął, że przyjmuje zakłady. Wokół rozbrzmiał dźwięk monet, dla jednych będący melodią szczęścia, dla innych straszliwego pecha którego niedługo mieli na sobie doświadczyć nie wychylając kolejnego kufla piwa na którego branie im pieniędzy.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Kelisha już zdążyła uśmiechnąć się z zadowoleniem i zabrać za poprawienie koka, uznając sprawę za zakończoną. Przeciwnik klął i trzymał się za ledwie draśniętą nogę. Po prawdzie głośno i dość wyraźnie opowiadał o Łapie oraz jej rodzinie kilka pokoleń wstecz, ale niewiele ją to obchodziło. Mogłaby teraz z czystym sumieniem wydębić piwo na koszt któregoś z gapiów. A potem wreszcie zająć się na poważnie przygotowaniami do drogi.
Te cudne plany zostały przerwane przez krótkie zdanie wykrzyczane gdzieś w tłumie.
- Przyjmuję zakłady!
- Ruen, że stchórzy!
Kto miał stchórzyć i przeciw czemu owa moneta została postawiona, najemniczka się już nie dowiedziała. Pieniądze puszczone w obieg oznaczały, że nie mogła się wycofać. Każdy, kto zaryzykował utratę choćby garści piachu i przegrał, miał zwyczaj mieć pretensje do tego, przez kogo przegrał. A Łapa nie miała ochoty przedzierać się przez niezadowolony tłum i zbierać po drodze kopniaki. Zwłaszcza, że mężczyznę po drugiej stronie sali ktoś napoił łykiem piwa i popchnął do przodu, zagrzewając do walki. Podobny manewr jakiś mężczyzna postanowił przeprowadzić z Kelishą, ale gdy tylko poczuła dłoń na ramieniu, odwróciła się z takim wyrazem twarzy, że od razu zrezygnował. Jednym szarpnięciem strząsnęła nazbyt chętną do pomocy rękę i zrobiła krok do przodu. Ku uciesze kilku ludzi pochyliła się lekko w przód, eksponując na chwilę kobiece atuty. Wolną dłoń wyciągnęła przed siebie i pokiwała zachęcająco palcem na przeciwnika. Gdy tylko pijaczek rzucił się w jej stronę z rykiem, również podbiegła w jego stronę, tylko po to, by odskoczyć w bok. Obróciła się na pięcie i płynnym kopnięciem "pomogła" mężczyźnie rozpędzić się jeszcze bardziej, co zakończyło się malowniczym wpadnięciem na bar. Zmiennokształtna zaczekała, aż przeciwnik pozbiera się i zlokalizuje ją, układając przy okazji ogólny plan. Wtedy zaczęła powolutku iść bokiem po łuku, uginając lekko nogi w kolanach. Zabawa w kotka i myszkę zaczynała się od nowa. Pijany "kiciuś" parę razy szarżował, kilkakrotnie doszło nawet do krótkiej wymiany ciosów oraz "uprzejmości". Przy czym obie te czynności wychodziły jedynie od mężczyzny. Łapa ograniczała się do bloków, uników i kpiących uśmieszków, czasem tylko racząc przeciwnika klepnięciem płazem noża.
Do momentu, gdy jakimś bliżej niepojętym cudem na odkrytym przedramieniu najemniczki pojawiło się ledwie widoczne zadrapanie i zebrała się w nim samotna kropla krwi. Panterołaczka zamarła jak rażona gromem i spojrzała na rankę z niebotycznym zdumieniem oraz prawie niedostrzegalnym strachem. W ułamku sekundy wszelkie dostrzegalne w niej wcześniej odczucia zmieniły się w zwykłą wściekłość, a cała sylwetka stężała, nadając jej bardziej drapieżny wygląd. Nie pozwoliła przeciwnikowi długo nacieszyć się owym szczęściem, pozwalając mu w pełni ujrzeć złote oczy o pionowych źrenicach, rozszerzonych w tym momencie o nieprzyjemnie dzikim wyrazie. Potem skoczyła ku niemu, nie ograniczając się już do parowania, ale odbijając broń z całą siłą zdobytą przez lata strzelania z łuku. Po kilku chwilach spychania mężczyzny w tył, wreszcie wytrąciła mu z ręki nóż i bezceremonialnie przywaliła w szczękę rękojeścią własnego. Zostało już tylko wykręcić mu rękę i posłać na podłogę, co też zrobiła, dla pewności przyciskając kolano do jego krzyża. Łapa powoli powiodła wzrokiem po tłumie, oddychając chrapliwie i szukając najmniejszego powodu do zabicia szumowiny pod sobą. Jeden okrzyk "dobij" zawołany zapitym głosem wystarczyłby jej w zupełności. Wreszcie wbiła spojrzenie w czarnoskrzydłego anioła i dziwnie urodziwego chłopaczka. Ręka przyciskająca ostrze do boku szyi pijaczka drżała jej lekko, co i rusz upuszczając mu kropelki krwi. Potrząsnęła lekko głową, by odsunąć z twarzy kosmyki włosów, wcześniej trzymane w miejscu przez rzemyk, którego nie zdołała dość ciasno zawiązać i aktualnie trzymał mniej niż połowę fryzury w bliżej nieokreślonym węzełku na wysokości karku.
Przez całe przedstawienie świetnie ukazywała różnicę między kotołakiem a panterołakiem, gdyby ktoś pokusił się o takie porównanie. O ile te pierwsze miały niewątpliwie kocią grację, jakby każdy jeden urodził się mistrzem tańca, drugie były bardziej dzikie, ich zmiennokształtność nie była tak widoczna, ani piękna. Ale zdecydowanie miały w sobie więcej uroku drapieżnika i tą ledwie dostrzegalną nutkę niebezpieczeństwa, kryjąca się na swój sposób niemal w każdym ruchu.
Awatar użytkownika
Toruviel
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elfka morska
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Toruviel »

Coraz mniej jej się to podobało. Robiło się jeszcze duszniej, jeszcze bardziej gorąco, coraz bardziej nieprzyjemnie. Zniknęła swoboda, którą prezentowała niedawno, zastąpiona spiętą czujnością. Dlatego też jak anioł otarł się o jej ramię, przez chwile, krótką chwilę dotkną jej ramienia, nerwowo drgnęła. Odwróciła głowę i zmierzyła go bardzo niechętnym spojrzeniem. Niechęć przemieniła się we wrogość, kiedy zobaczyła jego uśmiech, zmrużyła oczy i zacisnęła usta w wąską linię. Opanowała się jednak i odwróciła wzrok ku walce, jego komentarz zbywając lekceważącym wzruszaniem ramion. Co z tego, że będzie tu burdel? Ona no i tak pewnie wcześniej się zmyje, a nawet jeśli zostanie, to poradzi sobie. W przeciwieństwie do tych matołków była trzeźwa i umiała walczyć mieczem, co dawało jej drastyczną przewagę. No, ale nawet największy szermierz nic nie zrobi, jak jakiś idiota walnie go w plecy nożem, więc Toruviel preferowała opcję z odpowiednio zgranym w czasie dyskretnym opuszczeniem tego przybytku. W tej chwili jednak jej szczery zamiar ignorowania skrzydlatego osobnika obok został zniwelowany, bo zagadał do niej. Co to w ogóle za pytanie? To jej sprawa, gdzie bywa, nieprawdaż?
- Częściej, niżbym chciała - odrzekła więc poirytowanym głosem, wyraźnie dając znak, że nie życzy sobie zaczepiania. Nawet nie zerknęła w jego stronę, założyła tylko ręce na piersi w obronnym geście. W tym momencie dostrzegła, że dziwnie-kocia-dziewczyna jednak chyba została zadraśnięta. Wpatrywała się w to zadrapanie jak zaczarowana i przeszła do ataku, przestając się bawić. Już po chwili przeciwnik leżał na ziemi ze sztyletem przy szyi. Dziewczyna podniosła wzrok i elfka zobaczyła to, na co powinna zwrócić uwagę wcześniej, mianowicie na jej oczy. Złote oczy z pionowymi źrenicami. Kocie oczy. Zaciekawiona lekko przekręciła głowę w bok. Hmm, kotołak? Może, jej chód, zachowania i sposób zachowania miały niewątpliwie coś kociego, ale było coś jeszcze. Jakaś dzikość, taka nieoswojoną groźbę z sobie. Nie jak u kota, ale jak u dzikiego zwierzęcia. Gdyby Toruviel miała więcej wiedzy o innych rasach, z pewnością błyskawicznie by odkryła, kim jest, ale elfka nie była uczona. Była łowczynią.
- Ciekawe - wymruczała cichutko sama do siebie, marszcząc brwi.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Mastema wpatrywał się w dwójkę istot walczących ze sobą na arenie, ignorując niechętnego do rozmowy Chłopaczka, skoro i on nie miał ochoty nadwyrężać języka.
Kiedy spojrzenia, Łapy: kocie i niebezpieczne oraz fałszywego Rodericka: karmazynowe i nad wyraz spokojne, się spotkały, Upadły wykonał nieznaczny ruch głową, który sugerowałby opcję "odpuść". Za tak bezczelne zachowanie pijaczynie należał się łomot. Mastema sam chętnie by go wykończył, dałby Kelishy wykonać ostateczne cięcie na spasionej jak u wieprza szyi, ale chodziło o to by nie rzucać się aż tak w oczy. W tym mieście byli bezpieczni, dalecy od zdemaskowania, przynajmniej Mastema. Ale bycia ostrożnym nigdy nie było za wiele. Sam przecisnął się ze swoimi ogromnymi skrzydłami przez tłum zebrany przy schodach, schodząc na sam dół, na salę. Nie miał już ochoty wracać do wynajętego pokoju. Było już bliżej, niż dalej rana. O wschodzie słońca wyruszą w podróż.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Z pewną trudnością i wyraźną niechęcią Kelisha oderwała nóż od szyi przegranego. Nie zamierzała go jednak tak zostawić, żeby wstał i rzucił się jej na plecy, zdzieliła go więc rękojeścią w tył głowy, pozbawiając przytomności. Zaraz potem zatknęła ostrze za pasek i ruszyła przez tłum do schodów, wbijając wzrok w podłogę i ignorując absolutnie wszystko. Na górę niemal wbiegła, pokonując po dwa stopnie za jednym zamachem. W pokoju spędziła raptem parę minut, czyszcząc nóż, sprawdzając zadrapanie i ostatecznie przepakowując plecak. Opuściła podwinięte rękawy koszuli, założyła trójpalczastą rękawicę łuczniczą oraz karwasz. Na ramiona zarzuciła płaszcz, a oczy i uszy skryła pod kapturem. Wszystko było na swoim miejscu, mogła więc poprzypinać broń, zabrać plecak i ruszyć na dół.
Jak można się było spodziewać po bandzie podpitych ludzi i nieludzi, kilkanaście minut wystarczyło, aby walka stała się wspomnieniem, a co wyraźniejsze ślady zniknęły. Ktoś nawet oznajmił jej z cuchnięciem prosto w twarz, że "dobra była walka! a gzzzzie tą babę poniosłoo?", nie rozpoznając jej dzięki alkoholowi. Łapa dostała się wreszcie do szynkwasu bez niespodzianek większych niż jedna próba kradzieży kieszonkowej. Nieudana. Zamówiła u karczmarza piwo, a po dorzuceniu prośby, aby rozcieńczył je nieco bardziej, ten po prostu napełnił kufel z beczki stojącej tuż za tą z "dobrym" trunkiem. Nie musiała nawet wybitnie kłócić się o zmniejszenie ceny w porównaniu do zamawianych wcześniej napoi. Wreszcie, z kuflem w dłoni, obróciła się do sali i oparła plecami o ladę, jedną nogą przytrzymując stojący u stóp plecak. Wyłowienie z ogólnego obrazka postaci ze skrzydłami i rogami było niezwykle proste. Zaraz jednak też w tłumie mignęła sylwetka znajomego chłoptasia. Najemniczka chwyciła swoje rzeczy i podeszła do anioła.
- Zmieniłam zdanie. Twoje pieniądze. - Mruknęła wciskając Aniołowi otrzymane wcześniej pieniądze i wyszła z karczmy.

część dalsza
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Upadły przestał wodzić wzrokiem za Kelishą, obserwując podpity tłum i konającego w rogu sali człowieka. Wyglądał na zamyślonego i w istocie taki właśnie był. Kiedy Panterołaczka podeszła do niego, oddając zapłatę, wyglądał na zdziwionego bardziej niż kiedykolwiek. Był wściekły, ale nie mógł się teraz zdemaskować. Schował więc mieszek ze sporą sumą za pas i Jej śladami wyszedł z karczmy, aby jeszcze móc ją dopaść. Niestety, zniknęła z pola widzenia i Upadły od tej pory był zdany tylko na siebie. Wychodząc z Maurii skierował się w stronę Doliny Umarłych.
Ciąg dalszy: Mastema
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości