Pustynia Nanher[Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłością

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Kiedy z namiotu wyszła driada, Tar o mało nie wyskoczył z siebie. Do tego czasu zawsze panował nad emocjami, mało było rzeczy których się bał i które mogłyby go ruszyć. Oddając serce i myśli Nani wiedział, że nic nie będzie już takie same, ale nie widział tej przyszłości w ciemnych barwach. Dla niej gotowy był poświęcić wiele, nie było dla niego ceny, której by nie zapłacił w zamian za jej bezpieczeństwo. Dlatego kiedy szamanka z Edu wyszła do niego, leonid wyraźnie odetchnął, mając nadzieję, że wszystko potoczyło się dobrze i lada dzień będzie mógł zabrać ukochaną do ich nowego domu nad brzegiem Nefari.
- Dziękuję - powiedział, ocierając czoło z potu i powoli kierując kroki w stronę wejścia. Stopy ciążyły mu z każdym metrem, jakby ktoś przywiązał mu do kostek worek, a ktoś inny wrzucał tam kamienie.
- Jest silniejsza niż ja - dodał, odsuwając na bok ciężką kotarę
W środku nic się nie zmieniło, dalej panował skwar, gęsty dym zataczał się pod sufitem, a zapach ziół drażnił nozdrza. Tariliona jednak nie interesowały flakoniki, kadzidła czy suszone rośliny. Całą swoją uwagę skupił na poduszkach, na których godzinę wczesniej ułożył Nani i oddał ją pod opiekę szamanki. Wyglądała teraz znacznie lepiej, jej skóra nie była już tak blada, a do oczu powracał dawny blask. Zioła i czary najwyraźniej pomagały, ale w uszach Tara wciąż szumiały słowa szamanki.
Nie spuszczając z Nani wzroku, leonid usiadł obok niej na ziemii i ostrożnie ujał jej dłoń w swoje i ucałował, uśmiechając się blado.
- Gdyby ktoś mi powiedział, że poślubienie ciebie sprawi tyle zachodu, oświadczyłbym się dużo wcześniej - powiedział, chcąc odgonić przykre myśli. Domyślał się, że i ona nie będzie chciała teraz poruszać tego tematu.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Szamanka ocuciła Nani jak tylko zaparzyła zioła. Leonidka była wpółprzytomna, ale Mia kazała jej pić obrzydliwy wywar. Zmusiła się do tego. Nie była w stanie sama się podnieść, więc szamanka podtrzymywała jej głowę, a Nani przełykała ciężko mieszankę, po której ledwo zdołała nie zwymiotować. Potem leżała, a driada krążyła wokół niej wypowiadając zaklęcia. Dziewczyna raz się budziła, raz traciła przytomność. Czasem słyszała słowa driady, czasem zupełnie odpływała. Nie miała pojęcia ile trwają te zabiegi, lecz w końcu zauważyła jak Mia znika gdzieś poza namiotem. Chwilę później do środka wszedł Tarilion. Nani miała wpół przymknięte powieki. Kiedy jednak usłyszała kroki otworzyła oczy, choć było to dla niej niezwykle trudne. Zobaczywszy leonida uśmiechnęła się blado. Miała kochającą rodzinę, to prawda, ale nikt, nigdy nie opiekował się nią tak jak Taril. Była pewna, że ją kocha, w dodatku czuł do niej znacznie więcej niż ona do niego. Nie znaczyło to jednak, że był jej obojętny. Wręcz przeciwnie, to co dla niej robił napawało ją nieznanymi dotąd uczuciami. W dodatku nie tylko to co się działo, ale też to jak ją traktował, jak do niej mówił, sprawiło, że prawie w ogóle nie myślała o Leo. Choć tle lat się znali, to znaczy ona i Leo, to jednak dzięki Tarilionowi potrafiła zupełnie się od tego odciąć i nie cierpieć. Jego obecność była dla niej ukojeniem.
- Gdybyś wiedział, że twoje oświadczyny sprawią tyle kłopotu to nawet byś się do mnie nie odezwał - powiedziała pół żartem pół serio, ale nie podniosła głowy z poduszek. Nie miałaby na to siły.
- Nie wiem jak będzie - dodała - szamanka powiedziała, że nic więcej nie zrobi.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Widząc stan, w jakim była jego przyszła żona, Tar nie miał już sił na wymuszanie na swojej twarzy uśmiechu. Siedział teraz obok niej, trzymając ją za rękę, a jego głowa opadła bezwładnie na pierś. Uderzała w niego fala gorąca wypełniająca namiot szamanki, ale nie mógł go teraz opuścić. Nie w takiej chwili. Leonid pomagał jej jak mógł, ocierając pot z czoła i ramion, a także podsuwał pod usta kubek z wodą, by Nani mogła czymś przepłukać gardło po mazi, jaką kazała pić jej szamanka. Po minie dziewczyny było widać, że nie specjalnie jej to smakuje.
- Chyba masz rację - powiedział dość chłodno, po czym nachylił się by ucałować jej policzek. - Potrafiłem postawić się każdemu w Mau. Wodzowi, szamance, bracią i ojcu, a zabrakło mi odwagi, by podejść do ciebie zanim to wszystko się zaczęło i zawalczyć o twoje względy. Byłaś na wyciągnięcie ręki, a mimo to wszystko zepsułem w obawie, że będziesz wolała Leo. Czasami myślę, czy nie byłoby lepiej gdyby on tu stał zamiast mnie.
Gdy kończył, w tym samym momencie do namiotu weszła szamanka i podchodząc do pary, uklękła obok nich, związując ich nadgarstki srebrną tasiemką.
- To czy twoja żona wydobrzeje - zaczęła - zależy w głównej mierze od niej samej, ale mam jeszcze jedną metodę, którą możemy zastosować. Mogę spróbować przesłać część twojej siły witalnej na nią i tym samym wyprzeć to, co w niej siedzi. Problem polega jednak na tym, że to ty - Tu driada zwróciła się do leonidki. - musisz być tego pewna. Musisz spojrzeć swojemu mężowi w oczy, wyznać mu miłość i złożyć pocałunek na ustach. Jest niestety haczyk. Uczucie musi być szczere ponieważ jeśli w głębi serca się wachasz, możesz już nigdy w życiu go nie zobaczyć. Czar co prawda zadziała, ale bez silnej więzi, pozbawi dawcę życia.
Tarilion przysłuchiwał się słowom szamanki w milczeniu, próbując zrozumieć jak najwięcej. Nie znał się na magii, a ostatnie dni zmęczenia spowodowały, że nie jasno też wszystko pojmował i mógł skupić się tylko na jednej rzeczy na raz. Jednak na słowa o własnej śmierci, która mogłaby dać życie jego ukochanej drgnął silnie, uważając by nie zmiażdżyć Nani ręki. Cały czas czuł bijący od niej chłód, który postępował mimo żaru jaki panował dookoła i na zewnątrz.
- Potraktujmy to jak ostateczność, jeśli do jutra jej nie przejdzie - powiedział w końcu łagodnie, przerywając niezręczną ciszę. - Nie chcę jej zmuszać do żadnych uczuć względem mnie. To za dużo, by żądać od niej tak silnego wyznania po tym wszystkim co przeszła.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Nie, nie byłoby lepiej gdyby był tu Leo - powiedziała chłodno. Może i była wyczerpana, może i była umierająca, ale to wiedziała na pewno. Leo nie był jej wart. On nie zrobiłby dla niej tego wszystkiego co Tarilion. Nie pognałby z nią do Edu. Z resztą udowodnił jaki jest po prostu uciekając do innej wioski, za pieniądze i status był gotów na więcej niż można by przypuszczać. Miała tylko nadzieję, że tą wioską do której uciekł nie było właśnie Edu. Nie miała jednak czasu na ten temat rozmyślać.
- Nie zgadzam się - powiedziała stanowczo, choć jej słaby głos mógłby temu przeczyć.
- To zbyt niebezpieczne. I nie, nie chodzi mi tu o uczucia. Nie widzisz? - spojrzała na szamankę.
- On jest zmęczony, wykończony, nie wolno odbierać mu energii, bo sam umrze. Nie zgadzam się na to byś odbierała mu cokolwiek i przekazywała mnie, ja sobie poradzę - ostatnich słów nie była pewna, za to miała pewność, że nie pozwoli odebrać ostatnich sił Tarilionowi. Gnał tu z nią, trzymał, by nie spadła, a dopiero co wrócił z wielkiej wyprawy na bizony. Nie była głupia, przecież on też musiał być wykończony.
- Daj mu odpocząć, nie każ mu oddawać mu swojej energii, tak nie może być. Nie widzisz, że on też jest wykończony? - broniąc Tariliona głos Nani przybrał formę nieoczekiwanej pasji. W jego obronie gotowa była pozostawić swoje życie losowi.
- Zabierz go - poprosiła - daj mu odpocząć.
- Proszę - spojrzała na mężczyznę - musisz nabrać sił. Musisz. Ja sobie poradzę.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Dla ciebie zniosę dużo - powiedział łagodnie do Nani, po czym rozwiązał ich nadgarstki i oddał tasiemkę szamance.
- Dajmy jej czas, jest silna i wytrzymała. Wierzę, że to co ją nęka, opuści ją i pozostawi w pełnym zdrowiu. Natomiast ja... mhmm... rzeczywiście ostatnio niedomagam jeśli chodzi o sen. Ostatnie dni wogóle nie spałem, martwiąc się o nią. Sam jestem bliski choroby, a przecież dla niej muszę być silny.
- Rozumiem - przyznała szamanka Edu, zmieniając kompres na głowie leonidki i wskazując Tarilionowi tylne wyjście z namiotu. - Poprosiłam swojego siostrzeńca o rozłożenie namiotu dla was na wypadek gdybyście musieli zostać tu dłużej. Jeśli potrzebujesz snu, tam nikt ci nie przeszkodzi. Ja zostanę tutaj i będę jej doglądać aż do rana.
Tar podziękował szamance głębokim ukłonem, a następnie pogładził Nani po włosach, by ją uspokoić.
- Przyjdę do ciebie rano - zapewnił i niespokojnym krokiem ruszył do wyjścia, zerkając co jakiś czas przez ramię czy wszystko jest w porządku.

- Trochę ci zazdroszczę - szepnęła szamanka po wyjściu leonida, podpalając kilka kadzidełek, których siwy dym momentalnie otulił ręce i stopy kobiety. - Sama jestem mężatką, ale mój mąż, co stwierdzam ze smutkiem, nawet w połowie nie dorasta mu do pięt. Dlatego walcz, masz dla kogo żyć.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani nie wiedziała co odpowiedzieć. Miała szczęście, wielkie szczęście mając Tariliona. On nie był zwyczajnym mężczyzną. By wyjątkowy, a Nani miała wrażenie, że za mało go docenia. Nie miała jednak pojęcia co powinna zrobić, by zmienić ten stan. Leczenie szamanki było skuteczne, czuła to. Może nie wyzdrowiała, ale jej stan poprawił się na tyle, by mogła myśleć dość jasno. Była zmęczona, nie miała sił podnieść głowę z poduszki, ale w głowie jej huczało. Słowa driady zakuły ją w serce. Nie odpowiedziała. Po prostu zamknęła oczy i westchnęła. Szamanka postanowiła dać jej spokój. Usiadła po drugiej stronie na miotu.
- Śpij... - powiedziała tylko i zajęła miażdżeniem jakiś suszonych ziół w moździerzu.
Spała jak zabita, nie wiedząc, że szamanka od czasu do czasu siadała przy niej i oddawała część swojej energii magicznej by utrzymać ją w tym stanie. Nani przebudziła się dopiero, kiedy słońce było już wysoko nad horyzontem. Czuła się zaskakująco dobrze, o niebo lepiej niż poprzedniego dnia. Czary rzucane przez szamankę i obrzydliwe zioła jednak pomogły. Gdy otworzyła oczy i rozejrzała się, ale w namiocie nie dostrzegła nikogo. Mia musiała gdzieś pójść, a Tar... może jeszcze spał? Uniosła się i usiadła na posłaniu. Przybierając tą pozycję trochę zakręciło jej się w głowie, ale ten nieprzyjemny efekt wkrótce zniknął. Postanowiła spróbować wstać. Z wielkim trudem dźwignęła się z poduch i stanęła na nogach. Chwiejnym krokiem ruszyła do wyjścia i... dosłownie wylała się z namiotu. Nie mając żadnego wsparcia w postaci stołka, belki, czy czegokolwiek w tym rodzaju przewróciła się na kotarę zakrywającą wejście, zerwała ją i przewróciła się na piach przed namiotem.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Dla Tariliona noc była wyjąkowo trudna. Przez pierwszą jej część leonid wiercił się niespokojnie, przebudzał się i zasypiał na nowo, próbując odgonić wszelkie myśli, zmierzające ku jego ukochanej. Potrzebował tego bardziej niż kiedykolwiek. Mięśnie paliły go jak żywy ogień, a mózg pracował na najwyższych obrotach, przywołując wszystkie dobre i złe wspomnienia. Musiał odpocząć: fizycznie i psychicznie. Sen przyszedł do niego dopiero na kilka godzin przed świtem, kiedy pomarańczowa łuna powoli zaczynała wypływać zza linii horyzontu, a i wtedy Tar nie mógł nacieszyć się odpoczynkiem. Śnił o swoim dotychczasowym życiu, które skupiało się na treningach, polowaniach i sprzeczkach ze starszymi braćmi. Jak mógł wywiazywał się ze wszelkich obowiązków, ciężko pracując by do czegoś dojść. I wtedy nagle wszystko zakryła kotara, a dotychczasowa egzystencja przekręciła się o sto osiemdziesiąt stopni. A to wszystko przez Nani. Tar nie umiał zapomnieć o jej pięknych oczach, puszystych włosach i ognistym temperamencie, jakim dysponowała. Była silną i niezależną lwicą, nie dla której siedzenie w domu i zgrywanie dobrej gospodyni. Była na to zbyt żywiołowa i leonid doskonale o tym wiedział. Taką ją pokochał i nawet nie zamierzał jej zmieniać.

Wojownik obudził się na chwilę przed południem. Był, co dziwne, wypoczęty, ale cały odrętwiały, co zważywszy na wiele nocy pod gołym niebem podczas polowań, nigdy mu się nie zdażało. Ocierając oczy wierzchem dłoni, mężczyzna przybrał lwią formę i przeciągnął się przed namiotem, że aż zatrzeszczały mu stawy. Ryknął przy tym i targnął łbem, pozbywając się resztek snu po czym lekko chwiejnym krokiem ruszył do namiotu szamanki. Mieszkańcy Edu nawet nie zwracali na niego uwagi, nie był w końcu pierwszym leonidem, a i żyło tu zapewne kilku takich, którzy preferowali lwą formę od ludzkiej. Będąc już w połowie drogi, poczuł jednak niepokój związany z zostawieniem ukochanej samej na tyle godzin i przyśpieszył, zatrzymując się tuż przed wejściem.

Na piasku, owinięta kotarą od wejścia leżała Nani, przy której czuwała już szamanka, pomagając jej usiąść.
- Za wcześnie wstałaś - powiedziała łagodnie, przykładając zimne okłady do czoła i szyji leonidki. - Twój stan się poprawia, ale wszystkie siły wrócą za dzień lub dwa. Do tego czasu każda próba chodzenia zakończy się w ten sposób.
- Wnieś ją do środka - poleciła wojownikowi, który już zmienił się w człowieka, jakby dopiero teraz go dostrzegając.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Przewracając się na szczęście miała przed sobą kotarę, w przeciwnym razie wyrżnęła by twarzą o ziemię i dosłownie najadła się piachu. Ciężki materiał trochę spowolnił i złagodził upadek. Mimo to Nani się poobijała, uderzyła bowiem klatką piersiową o ziemię. Przez kilka sekund nie mogła złapać tchu. Na szczęście Mia była blisko, dopadła do Nani i przewróciła ją na plecy, wiedziała, że tak łatwiej będzie jej złapać oddech. Pomogło, lwica wzięła płytki oddech, potem kolejny.
- No już, już, powoli - powiedziała szamanka.
- Nie możesz wstawać, jesteś za słaba - próbowała jej tłumaczyć. Mia była bardzo miłą osobą, choć driada w wiosce na pustyni była raczej rzadkością, to akurat tu Mia odnalazła spokój. Uciekła ze swojej wspólnot gdy była bardzo młoda, a wszystko przez to, że odstawała od reszty. Większość driad już w młodym wieku starała się o potomka, b przedłużyć ród i dać kolejnemu drzewu opiekuna. Tymczasem Mia nie chciała mieć dzieci. Nie zamierzała szukać partnera i płodzić z nim kolejną małą driadę. Lata mijały, a ona nadal nie miała potomka. W końcu jej matka i siostry zaczęły na nią naciskać, a wkrótce ich prośby i groźby stały się nie do zniesienia. Mia nie była w stanie dłużej żyć pod taką presją i postanowiła opuścić wspólnotę. Jako, że znała się na magii postanowiła pomagać chorymi cierpiącym. Przemierzyła cały Szepczący Las, a w końcu zaczęła kierować się na północ. I w ten sposób dotarła na pustynię. Wędrówka przez gorące piaski okazała się jednak mordercza, Mia była u kresu sił, kiedy znalazła ją pewna karawana, która uratowała jej życie i wraz z nią driada trafiła do Edu. Tutaj odzyskała siły, a kiedy okazało się, że zna się na zielarstwie i magii zaproponowano jej by pozostała w wiosce. Ich stara szamanka akurat zmarła i plemię potrzebowało kogoś kto znał się na zielarstwie. Mia szybko się zadomowiła i została w Edu na stałe.

W pierwszej chwili Nani nie zauważyła Tariliona, miała na wpół przymknięte oczy, słońce raziło ją niemiłosiernie. Nagle poczuła, że ktoś ją podnosi i dopiero wtedy dostrzegła swojego przyszłego męża. No bo któż inny mógłby brać ją na ręce. Otwarła oczy i zobaczyła twarz leonida. I po raz pierwszy poczuła w sercu, że czuje do niego coś więcej niż tylko wdzięczność i przyjacielską wieź. Założyła mu ręce na kark i oparła głowę o jego ramię. Czuła się bezpiecznie i na powrót zamknęła oczy. Tar zaniósł ją z powrotem do namiotu i położył na poduszkach.
- Już mi lepiej - powiedziała opierając głowę o poduszkę i otwierając oczy. W namiocie panował półmrok, więc mogła swobodnie patrzeć na leonida.
- Możemy już wracać do Mau? - zapytała.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Wchodząc do namiotu szamanki z Nani na rękach, Tarilion uśmiechnął się do niej, widząc jak jej stan polepsza się z każdą kolejną minutą. Skóra leonidka powoli odzyskiwała kolory, a dawny blask powrócił do oczu. W środku zdawało się być teraz nieco chłodniej niż wcześniej, więc i dla niego była to spora ulga. Tar przyzwyczajony był do niewielkich jurt, które wolno się nagrzewały i szybko chłodziły, przez co można było w nich naprawdę odetchnąć po całodniowym uganianiu się za zwierzyną, nie martwiąc się o pot spływający kaskadami po plecach. Dom szamanki miał jednak swój urok. Umeblowany był prosto i skromnie, w stylu ludów pustyni, lecz noszącym typowe dla driad elementy, jak ozdoby z kory drzewa, czy małe roślinki w każdym kącie, przypominające im o lasach, z których pochodziły. A nad wszystkim górował dym kadzideł, nieodłączny element każdej szamanki.
Odkładając ukochaną na posłanie, Tar przysiadł obok i z czułością zaczął rozczesywać jej włosy.
- Spokojnie, tygrysie - powiedział do niej z uśmiechem, ujmując jej dłoń, na której pobłyskiwała bransoletka. - Nie jesteś mną, potrzebujesz więcej czasu na odpoczynek. Nie chcę żebyś zemdlała mi w siodle i spadła. Poleż jeszcze dzień, a rano zabiorę cię do domu.
- Po za tym mnie też przyda się jeszcze trochę snu - dodał, nachylając się ku niej, by złożyć pocałunek na jej policzku. - Mięśnie mnie palą, a w głowie huczy od tego całego stresu. Jeden dzień zwłoki nic złego nam nie zrobi. Mau spoczywa w odpowiedzialnych rękach.
- No cóź - westchnęła Mia, wtrącając się do tej sceny, kładąc palce na brzuchu leonidki. - Moja rola chyba dobiegła końca. Nie wyczuwam zagrożenia, tętno ci wraca, siły jak słyszę również. Jeśli chcecie przenieście się do jurty na tyłach i rano możecie swobodnie opuścić Edu.
- Dziękuję - odpowiedział Tar, kłaniając się nisko. - Nie wiem, jak mógłbym się odwdzięczyć za uratowanie mojej przyszłej żony. Bez niej chyba już do końca życia byłbym ponurym i zgorzkniałym wojownikiem.
Później, jeszcze tego samego dnia Tarilion przeniósł Nani do jurty naszykowanej przez siostrzeńca szamanki i ułożył ją w cieniu, samemu kładąc się obok na twardej ziemii, podstawiając sobie dłonie pod kark.
- W Mau czekają mnie nowe obowiązki - powiedział chłodno, przymykając oczy. - Polowanie to tylko początek. Ktoś musi w końcu trenować naszych wojowników, zarządzać wartami i nawiązywać kontakty z innymi wioskami. Pocieszająca jest jednak myśl, że mam braci, którzy mi pomogą, ale to i tak oznacza dla ciebie wiele godzin samotności.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Jestem przyzwyczajona, do bycia samemu - rzekła powoli. Leżała na skórze jakiegoś zwierzęcia, drugą miała zwiniętą i podsunięta pod głowę. Czuła się znacznie lepiej, na tyle, że najchętniej wróciłaby już do domu. Oczywiście były to chęci nad wyraz, ale nie zdawała sobie z tego sprawy. Po prostu chciała jak najszybciej być w domu. Wiedziała jednak, że i Taril i Mia mają rację, powinna jeszcze odpocząć. Nie miała już gorączki, było jej lepiej, ale jeden dzień zwłoki dla jej wymęczonego ciała by jak najbardziej pożądany. Po prostu spieszyło jej się do matki, do siostry, do ojca. Chciała być jak najszybciej w Mau, nie zamierzała jednak naciskać, choć teraz bardziej niż o siebie martwiła się o Tariliona. Był wymęczony, zastał ją chorą tuż o powrocie z wycieńczającego polowania. Nani nawet nie miała pojęcia czy owo polowanie się udało czy nie, postanowiła, więc o to zapytać.

- Tak mi przykro, że musiałeś tu gnać ze mną, na złamanie karku. Nie wiem co się stało. Przyjechała karawana, kupiłam od nich tkaniny, chciałam zrobić suknię, żeby ładnie wyglądać. Dla ciebie. Nie sądziłam, że cokolwiek może mi zrobić krzywdę. A potem nagle po prostu się stało. Poszłam po wodę, nad rzekę. Tam zrobiło mi się słabo, przewróciłam się, zbiłam dzban. Znalazła mnie Loria (Loria była przyjaciółką siostry Nani). Nie wiem ile tam leżałam, Loria pobiegła po mojego ojca, z tego co działo się potem niewiele pamiętam. Matkę, która siedziała przy mnie, ojca, siostrę, zmienili mi okłady. Była też szamanka i inni ludzie. Widzę to jak przez mgłę. A potem ty i cała ta wyprawa.
- Smutno mi, że przeze mnie jesteś tak zmęczony, że musiałeś zaraz po polowaniu jechać tutaj, ze mną. Jak właściwie poszło, na polowaniu? Co z bizonami? Przez to wszystko nawet nie spytałam.
Nani przewróciła się na bok i patrzyła teraz na Tariliona swoimi złotymi oczami.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Obiecałem ci to - powiedział Tarilion, otwierając oczy i odwracając głowę w stronę Nani. - Że będę o ciebie dbał choćby nie wiem co. Cały czas chodziło mi głównie o twoje bezpieczeństwo. Kiedy uciekłaś, a mnie wyznaczono na twojego męża chciałem odmówić, ale z każdą minutą oddalałaś się od domu. Nie chciałem być z tobą z czyjejś woli, chciałem by to przyszło naturalnie, byś pokochała mnie tak, jak ja ciebie. Gdy za tobą biegłem myślałem, żeby nic ci nie mówić, a po prostu dołączyć się i z tobą podróżować, ale prawda jest taka, że po za Nanher nie mógłbym cię skutecznie bronić przed niebezpieczeństwem. Dlatego tak zależało mi na twoim powrocie do Mau. Nic innego się nie liczyło.

Później leonid dźwignął obolałe mięśnie i usiadł, spuszczając głowę na umięśnioną pierś, która skąpana była w słońcu, wpadającym do jurty przez odsłonięte wejście.
- To miłe, że w tym wszystkim pomyślałaś o mnie - uśmiechnął się szczerze, kiedy Nani wspomniała o sukience. - Ale dla mnie we wszystkim wyglądasz pięknie. Tak chciałem przysporzyć ci jak najmniej zmartwień w związku ze ślubem, bo i tak miałaś już sporo na głowie. Leo, ucieczka, moje wyznanie miłości, sytuacja w Mau i polowanie, które przeciągnęło się o kilka dni. Swoją drogą wszystko poszło dobrze, złapaliśmy ładną grupę, która w tej chwili mieszka w zagrodach na uboczu Mau. Obeszło się bez strat, po za paroma siniakami - dodał z uśmiechem, wskazując na gojący się siniec, który nabił mu bizoni róg, kiedy zwierzęta naparły na wojowników, zdezorientowane i złapane w pułapkę.

- Ucieszyłem się jednak, widząc bransoletkę na twojej dłoni...
Tutaj wojownik przerwał i ujął delikatnie rękę leonidki, palcami dotykając ozdoby, którą założyła na znak przyjęcia jego oświadczyn. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek był tak szczęśliwy jak w dniu, gdy Nani zgodziła się zostać jego żoną.
- Jak widać wszystko dobrze się kończy - powiedział, nachylając się ku leonidce i składając pełen uczucia pocałunek na jej ustach.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Tak naprawdę nigdy nie chciałam uciekać z Mau. Ale sytuacja... wszystko się tak skomplikowało. W dodatku w głębi duszy miałam nadzieję, że Leo jest inny. Ale cóż... okazał się być bardziej powierzchowny niż sądziłam. Myślałam, że tylko na zewnątrz jest taki... oschły, chętny do zaczepek, taki... dziecinny. Tymczasem okazało się, że był wart tyle co nic, że w środku był tak samo pusty, jak na zewnątrz. Uciekając nie miałam pojęcia co dalej, całe życie spędziłam pod opieką ludzi z Mau. Prawda jest taka, że nie poradziłabym sobie sama z dala od domu. Nie wiem co siebie myślałam, po prostu... Po prostu nie wiedziałam co robię - powiedziała smutno. Tak było. Była oszołomiona sprawami z Leo, ślubem i całym tym zamieszaniem, chciała zniknąć z powierzchni ziemi, wybrała więc ucieczkę. Teraz wiedziała, że był to bardzo głupi pomysł. Z drugiej stron gdyby nie uciekła pewnie nadal przechodziłaby obok Tariliona nie poznawszy go. Na szczęście stało się inaczej, może nawet lepiej.

- Oczywiście, że o tobie myślę, a sądziłeś, że mogłoby być inaczej? Nie było cię, nie wiedziała kiedy dokładnie wrócisz, tęskniłam - trudno jej było mówić o uczuciach, nie wiedziała dlaczego, bo zwykle przychodziło jej to z łatwością. W grymasie lekkiego zdenerwowania przygryzła dolną wargę.

- Obiecałeś, że wrócisz, ale coś mogło się przecież stać. Chciałam myśleć, że wszystko będzie dobrze, chciałam wyglądać ładnie na twój powrót, dlatego to wszystko - próbowała jeszcze się tłumaczyć, ale wtedy Tarilion dźwignął się i przysunął do niej. Zamilkła i teraz tylko słuchała, tego co ma do powiedzenia. A kiedy skończył mówić, przysunął się do niej i ją pocałował. Nani nie była zaskoczona i ze spokojem przyjęła ten gest. Leżała, nadal mając głowę wspartą o zwiniętą, zwierzęcą skórę, a Tarilion zawisł nad nią podtrzymując się na rękach. Z przyjemnością poczuła smak jego, lekko spierzchniętych, warg na swoich ustach. Zamknęła oczy i oddała się pocałunkowi. Wyciągnęła ręce i objęła go za plecy. Chwilę trwali w tej pozycji, ale Nani zauważyła, że Tarowi zaczynają trząść się mięśnie ramion. Może i nie była na tyle zdrowa by wyruszyć dziś w podróż, ale odzyskała już sporo sił i postanowiła je wykorzystać. Zabrała ręce z pleców leonida i położyła mu je na klatce piersiowej tak jakby chciała go odsunąć, tymczasem pchnęła go lekko, a on najwyraźniej zrozumiał i przewrócił się na plecy, dając ulgę obolałym mięśniom ramion. Nani przeturlała się do mężczyzny i położyła mu na klatce piersiowej. Jedną rękę miała pod brodą, drugą gładziła leonida po policzku.
- Widzisz, jestem już całkiem zdrowa - zażartowała.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Kiedy mówiła, Tar milczał i słuchał, obserwując jak jego przyszła żona powoli wraca do zdrowia. Wszystko z jej ust było prawdą i leonid nie miał zamiaru się spierać. Gdyby Leo był choć w minimalnym stopniu odpowiedzialny co On, nic nigdy by się nie stalo i zapewne oboje z Nani mogliby zostać w Mau. A tak doprowadził do jej ucieczki, samemu wybierając życie na wygnaniu. Gdyby jednak zechciał powrócić, skuszony zmianą wodza w ich wiosce, Tar zrobiłby wszystko aby nie pozwolić mu się zbliżyć do leonidki. Dość przez niego wycierpiała i przepłakała, teraz powinny nadejść dla niej czasy spokoju i uśmiechu i wojownik wierzył, że uda mu się jej to zapewnić.
- Leo to już przeszłość - powiedział chłodno. Zaraz jednak uśmiechnął się i musnął jej policzek. - Każdy dzień bez ciebie był dla mnie udręką, moje myśli pędziły w twoją stronę jak szalone, ale musiałem trzymać się kurczowo w ryzach, by do ciebie nie pobiec i nie zepsuć wszystkiego, na co tak długo pracowałem. Z resztą nie ja jeden.
- Ja też tęskniłem - dodał, nim sytuacja między leonidami ociepliła się na tyle, że zdawali się być pochłonięci sobą bez reszty.
Gdy Nani odwzajemniła pocałunek, Tar zamknął oczy, chcąc jak najlepiej zachować tę scenę w pamięci. Nie zważał na zmęczenie, miejsce i okoliczności. Liczyło się tylko to, że ma przy sobie ukochaną kobietę i za nic w świecie nie da jej teraz odejść.
Kiedy ponownie jego wzrok spoczął na leonidce, leżał już na plecach, a ona na jego piersi, rozpromieniona i pełna dawnej energii. Tar uśmiechnął się do niej z miłością, jedną dłoń lokując na udzie, a drugą na plecach kobiety. Następnie zerknął ponad jej bark, by upewnić się, że wejście do jurty jest zasłonięte. Dzięki bogu - było, więc bez słów uniósł głowę i wznowił pocałunek, przyciskając ją do siebie.
Nie był pewien jej reakcji, nie czytał w myślach, ale w głębi jej oczu dostrzegł to coś, co nakłoniło go do pójścia dalej. Na odwrót było już raczej za późno.
- Kocham cię - wyszeptał jej do ucha, znacząć pocałunkami linię od policzka do obojczyka i dalej przy ramieniu, jedną ręką walcząc ze sznurowaniem stanika. Nie był przy tym nachalny, raczej niepewny tego, co robił, gdyż nie chciał jej do siebie zrazić, dając jej mnóstwo czasu na wycofanie się, gdyby sobie tego życzyła.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Tak, masz rację, Leo to już przeszłość - powtórzyła po nim, ale w głębi duszy ta sprawa wciąż ją nurtowała. Znali się tyle lat, tak wiele chwili ze sobą przeżyli. Nani nie przypuszczała, że Leo może tak po prostu odejść. Owszem bywał draniem, zwłaszcza jeśli chodziło o puszczenie się na prawo i lewo, ale nie miała pojęcia, że nawet ją mógłby puścić kantem. Sądziła, że łączy ich prawdziwa przyjaźń, że mówią sobie o wszystkim, na poważnie, czy nie. A tutaj nagle okazało się, że wszystko to co ich łączyło dało się przekreślić w kilka godzin. Ale może tak właśnie musiało być. Może to wszystko co się wydarzyło, decyzja starego wodza, jej ucieczka, ucieczka Leo, śmierć tego starego wariata i wybranie Varala na wodza. Może te wszystkie wydarzenia miały prowadzić dokładnie tutaj, do tego miejsca, w którym właśnie się znaleźli. A znaleźli się w sytuacji bardzo dla Nani niezręcznej. Nie to, że nic nie czuła do Tariliona, ale byli daleko od domu, w obcym miejscu, a Nani nie miała zbyt dużego doświadczenia z mężczyznami. W zasadzie był tylko jeden w jej życiu i to drań, o czym z resztą wspomniała Tarowi jakiś czas temu. Pytanie tylko, czy w ogóle o tym pamiętał. Tak, czy inaczej Nani spięła się, czując na placach ręce leonida. Tak naprawdę to niewiele było trzeba, żeby oswobodzić ją z ubrań, bo niewiele miała na sobie. Piersi były obwiązane czerwoną chustą zawiązaną na supeł, na placach dziewczyny. A dół jej stroju stanowiła tylko przepaska biodrowa. Z resztą leonidzi raczej nie krępowali swoich ruchów zbędnymi częściami garderoby. Nosili się skąpo i ze względu na wygodę i ze względu na klimat. Nie było sensu w upale wbijać się w ubrania jakie noszono na północy. Mężczyźni zazwyczaj chodzili bez góry, eksponując nagi tors, a na dół tak jak kobiety zakładali biodrowe przepaski, ewentualnie czasem spodnie sięgające kolan. A płeć piękna jeśli chciała wyglądać atrakcyjnie nosiła długie, zazwyczaj tiulowe spódnice, a piersi przysłaniały kolorowymi szarfami, tak jak robiła to Nani. Co praktyczniejsze po prostu wiązały na biodrach skóry, ewentualnie jakieś tkaniny, które przysłaniały części intymne.

Leonidka nie bardzo wiedziała co począć w takiej sytuacji. Nie chodziło o to, że nie chciała spać z Tarilionem, bo wiedziała, że prędzej czy później i tak do tego dojdzie i była na to gotowa. Tylko okoliczności jakieś niesprzyjające. Obcy namiot, obca wioska, w dodatku w każdej chwili ktoś mógł wparować im do schronienia i zastać ich w intymnej sytuacji. Tak czy siak, Nani musiała zdecydować, jak potoczą się dalej losy tej chwili. Przez moment pozwoliła Tarilionowi męczyć się z wiązaniem szarfy, aż w końcu usiadła i sama rozwiązała tkaninę, która opadła w dół wyswobadzając wcześniej ściśnięte piersi kobiety. A Nani miała się czym pochwalić, bo jest biust był całkiem zacnych rozmiarów. Może nie należał do ogromnych, i bardzo dobrze, ale był zdecydowanie bujny. Miała ładne, okrągłe piersi, o czekoladowym kolorze, tak jak cała jej skóra. Wcale nie były jaśniejsze od reszty, choć zwykle przykryte materiałem. Wyswobadzając się z górnej części ubrania, przez chwilę siedziała na przeciw Tarila i wpatrywała się w niego. Była jednak bardzo skrępowana, więc by ukryć swój wstyd, położyła się znów na nim i zaczęła go całować, zamykając przy tym oczy.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Kiedy się odsunęła, Tar wstrzymał oddech, obawiając się, że twarz leonidki zaleje się czerwienią, a ona sama wybiegnie pośpiesznie z namiotu i znów spróbuje uciec z jego życia. Jej oczy, nawet w zacienionej jurcie, błyszczały niewinnością i obawą - bardziej opartą na miejscu pobytu niż partnerze, z którym miałaby spędzić noc. Niepokój, który trawił Nani, zaatakował również Tariliona i w pierwszej chwili leonid zapragnął podnieść się i przeprosić, lecz kobieta szybko mu to uniemożliwiła. Szarfa przepasająca jej piersi opadła bezwładnie na ziemię, a jej właścicielka utkwiła wzrok w wojowniku. Tar nie ukrywał, że to, co widział wcale go nie ruszyło. Wręcz przeciwnie - zawiesił wzrok na pięknych piersiach leonidki, uśmiechając się do niej.
Nani była piekną i wciąż młodą kobietą, czego wielu mężczyzn z Mau nie potrafiło dostrzec, a przez nietypowy charakter i samodzielność, unikali jej, podświadomie skazując na samotność. Jasne było, że nie potrzebuje ona męża, była dość odważna, by podejmować się tych samych zadań co mężczyźni i nigdy nie chodziła na skróty. Mimo to Tar, od momentu gdy się w niej zakochał, pragnął z nią zostać, ale bolało go, że zdobył się na odwagę dopiero po jej ucieczce. Gdyby wcześniej z nią porozmawiał może nie doszłoby do tego. Z drugiej strony to właśnie ona zbliżyła leonidów do siebie.
Szybko jednak powrócił do jej oczu, które zdawały się mówić więcej niż cała reszta. Kiedy Nani ponownie znalazła się w jego ramionach, mężczyzna odetchnął niezauważalnie dał się porwać uczuciu, smakując każdy pocałunek z ukochaną.
Był przy tym czuły i delikatny, miał na uwadze brak doświadczenia Nani w kontakcie z mężczyznami, więc robił wszystko, by jej do siebie nie zrazić. Nie chciał, by jego wybranka poczuła się jak kolejna lwica z lat młodości wojownika, dlatego włożył w to całe serce.
Oboje nie liczyli czasu, ale trwali w tej pozycji jakiś czas, póki Tarilion nie przeszedł dalej. Uwalniając się z objęć, sam pozbawił się ubrania, a następnie uniósł Nani i delikatnie ułożył na derce, jedną rękę podkładając jej pod głowę i drugą pozbywając się przepaski na jej biodrach. Nie przerywał jednak pocałunku, a oczy miał cały czas otwarte, wolną ręką podtrzymując ukochaną za udo.
Poczuł jak przez ciało leonidki przechodziły dreszcze, gdy tulił się do niej coraz mocniej.
Tar robił wszystko by Nani czuła się spełniona i w pełni chciana, a także pokazać jej, że mu na niej zależy i że nie zamierza odpuścić sobie tej walki o nią. Kochał ją całym sercem.
Czas na odpoczynek przyszedł do nich dopiero wieczorem, kiedy Tar opadł na derkę obok Nani, nakrył ich ciała kocem i objął ukochaną w pasie, cały czas służąc drugą ręką w formie podpórki pod głowę. Swoją twarz wtulił w jej włosy i wyrównał oddech, przymykając oczy. Na sen musiał jeszcze zaczekać, ale przynajmniej mógł odetchnąć i zebrać myśli, pozostając czujnym na wszystko dookoła.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nie sądziła, że to się stanie w takim momencie i w takich okolicznościach. Raczej wyobrażała sobie, że najpierw wezmą ślub. Ale cóż, wyszło jak wyszło. Z resztą leonidzi nie byli w tej kwestii podobni do ludzi. Ci ostatni stwarzali sobie problemy. Mężczyźni owszem mogli się puszczać, ale już kobiety powinny zachować czystość do ślubu. U leonidów było inaczej. Seks nie była zakazany ani dla kobiet, ani dla mężczyzn, choć ze względu na ryzyko ciąży kobiety bywały bardziej ostrożne. Tak, czy inaczej rzadko która panna czekała z wiankiem aż do ślubu i nikogo to nie dziwiło. A jeśli chodzi o mężczyzn, to można śmiało powiedzieć, że sobie nie żałowali. Ale taka już kultura, gdzie seks nie jest zakazany i uważany za coś świętego. Dla Nani to nie był problem, zwłaszcza, że Tar był w niej zakochany po uszy. Poza tym ona też go kochała, an swój łagodny, delikatny sposób, z nutką niepewności, ale z poczuciem bezpieczeństwa. Tak, kochała go, choć te słowa jeszcze nie przeszły jej przez gardło tak otwarcie i szczerze jak jemu. Swoje przyzwolenie oparła jednak na wielkim zaufaniu jakim darzyła Tariliona.

Było bardzo przyjemnie, ale nie idealnie, pewnie dlatego, że Nani nie była w pełni sił. No ale przede wszystkim dlatego, że znajdowali się w obcym miejscu, w dodatku w namiocie, do którego w każdej chwili ktoś mógł wejść. Nie były to idealnie komfortowe warunki, ale wszystko przebiegło w intymnej atmosferze pełnej ciepła i miłości. Po wszystkim, kiedy Tar przykrył ich oboje kocem, Nani wtuliła się w jego ramię i praktycznie natychmiast zasnęła.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości