Pustynia Nanher[Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłością

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

[Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłością

Post autor: Tarilion »

Najtrudniej mu było przełknąć gorycz straty, kiedy się dowiedział, że jego ukochana Nani uciekła z wioski. Dla Tariliona było to jak brakujący gwóźdź do trumny, bowiem leonid nie wyobrażał sobie życia bez niej. Pierwszy raz kogoś pokochał i od razu utracił. A wszystko to przez głupie prawo panujące w jego plemieniu, polegające na narzucaniu dziewczynie męża. Fakt iż to nie jego wybrano, jeszcze bardziej działało na niego jak płachta na byka. Dlatego kiedy dowiedział się, że to Leo ma ją poślubić, zrobił wszystko by go pilnować. Nawet jeśli nie mógł z nią być, chciał zrobić wszystko, by była szczęśliwa i bezpieczna. Nawet kosztem swojego życia. Kiedy więc Nani uciekła, a razem za nią powód jej ucieczki, Tarilion postanowił znaleźć ją pierwszy. Niestety dziewczyna zacierała wszelkie ślady. A przynajmniej tak myślała.

Zapach był wątły i ulotny. Taril z początku wziął go za odór rozpadającego się lisa lub ptaka, leżącego gdzieś pod cienką warstwą piasku. Dopiero po chwili zrozumiał co czuje. Trop. Zapach sierści, zamaskowany przez piasek i panującą duchotę. Ale jednak sierści. Sierści leonida. Przełamując w sobie zmęczenie, spowodowane trzydniowym biegiem po rozpalonych słońcem piasku, Taril rzucił się przez równinę, zygzakiem klucząc między pagórkami. Z nową nadzieją starał się przyśpieszać, ale mięśnie aż paliły go z wysiłku.

Nie waż się odpuszczać. Nie możesz tego robić w takiej chwili. Ona jest tam sama, na obcej ziemii. Też tam byłeś, widziałeś stwory tam żyjące i to, do czego są zdolne. Ona może zginąć. Jeśli teraz odpuścisz, nigdy sobie nie wybaczysz.

Powtarzając w głowie każde słowo, Tarilion nawet nie zauważył kiedy piasek zmienił się w trawiaste kępy, a na jego drodze wyrosły pierwsze drzewa. Mijając je slalomem, dostrzegł nagle ruch po lewej, od strony rzeki.
- Nani! - zawołał z wyprzedzeniem, nabierając tchu i dysząc jak wół.
Niestety cień, a raczej cienie, które widział nie były niczym więcej jak stadem czapli, brodzących w płytkiej rzece, które uciekły gdy tylko leonid znalazł się kilka metrów od nich. Powietrze przecięły skrzeki i łomot skrzydeł, zagłuszając Tarilowi jego własne myśli.

- Nani! - zawołał raz jeszcze, mając nadzieję, że nie uciekła daleko, a następnie, przybierając ludzką formę, padł pod cieniem największego drzewa jakie znalazł w pobliżu. Musiał odpocząć i zebrać siły, ta decyzja nie była dla niego satysfakcjonująca. Każda minuta zwłoki oddalała go od ukochanej dziewczyny.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Leo jej nie kochał... Nie kochał jej... A ona jego? Już nie wiedziała. Najpierw była pewna, że to tylko przyjaciel, że nie mogłoby jej łączyć z nim cokolwiek innego. Potem, kiedy dowiedziała się o ślubie była wściekła, nie chciała z nim spędzać reszty życia. Koniec końców jednak pogodziła się z myślą, że nie ma innego wyboru. Wszystko zmieniło się po rozmowie z Leo. Nie chciał jej, wolał uciec. Ale co by to zmieniło? Uciekliby razem i co z tego? Dzieliliby ze sobą życie na wygnaniu, więc po co w ogóle mieli uciekać? Żeby Leo mógł puszczać się na prawo i lewo, a Nani stać z boku i przyglądać się temu? O nie... Nie zamierzała tak żyć. Skoro nie mogła zostać i być z nim, wolała uciec sama. Przynajmniej będzie miała prawo decydować o własnym życiu i zapomni o Leo. Nie będzie musiała oglądać, jak jej najlepszy przyjaciel robi co chce, a ona jest mu podwładna.

Bolało ją. Oczywiście, że ją bolało, nawet bardzo, ale nie widziała innego możliwości. Uciekła w nocy. Z domu zabrała tylko niedużą, skórzaną torbę, do której wrzuciła najpotrzebniejsze rzeczy. Umiała polować i radzić sobie w trudnych warunkach. Nie potrzebowała wiele. Plan miała bardzo prosty. Uciec jak najdalej na południe. Za busolę mieć rzekę i dotrzeć do miasta. Tam poszukać jakieś pracy i zniknąć na zawsze. Jednak wszystko się skomplikowało.

Pierwszego dnia przebiegła ogromny dystans. Nie zatrzymywała się, choć mięśnie bolały ją niemiłosiernie. Nie mogła się zatrzymać, bo gdyby to zrobiła, zawahałaby się i być może wróciła. Pierwszą noc spędziła płacząc. Czuła się zagubiona i samotna. Przez jedną głupią decyzję wodza straciła wszystko. Nie mogła tam zostać i związać się z Leo, bo on tego nie chciał, a ona nie byłaby w stanie żyć z kimś kto notorycznie by ją zdradzał. A taki był Leo. Lubił kobiety i nie ograniczyłby się do jednej, a już na pewno nie, jeśli tą kobietą miałby być Nani.

Kolejny dzień był dla niej jeszcze gorszy. Nie była w stanie biec, była zbyt zmęczona płaczem i szaleńczą gonitwą dnia poprzedniego. Postanowiła iść rzeką, tak by nie zostawiać śladów. Kiedy nadeszła kolejna noc, poczuła się jeszcze bardziej załamana. Dotarło do niej, że zostawiła rodzinę. Siostry, matkę, ojca, przyjaciół. Zostawiła za sobą tych wszystkich, których kochała przez wiele lat. Zaczęła mieć wątpliwości, czy aby dobrze robi. Ale czy miała jakieś inne wyjście...

Było późne popołudnie. Nie miała już siły iść dalej. Znalazła niewielkie zarośla nad rzeką, nad którymi górował wielki dąb. Postanowiła, że tu spędzi noc. Nie zamierzała polować. Była najedzona, chciała tylko napić się wody i pójść spać. I tak też zrobiła. Gdy ugasiła pragnienie przemieniła się i w postaci lwa wdrapała się na drzewo i kładąc się na dużym konarze. Nie dane jej jednak było odpocząć.

Nagle do jej uszu dobiegł szelest. Uniosła głowę i rozejrzała się po okolicy. Nikogo nie było. Lecz kiedy wiatr zawiał w jej stronę, poczuła silny zapach... lwa? Czyżby Leo? Jeśli on to chyba go zabije - pomyślała. Lecz wnet przekonała się, że to nie przyjaciel ją śledzi. Nagle zauważyła leonida wychodzącego z zarośli. O nie, to z pewnością nie był Leo. Przyjrzała się mu uważnie... Początkowo nie wiedziała co robić. To był Tar. Wojownik z jej wioski. Ale co on tu robił? I dlaczego ją wołał? Po co? Czyżby wódz kazał ją odszukać... Podniosła się i zwinnym kocim ruchem zeskoczyła z drzewa. Kierowała się impulsem. Pewnie, gdyby to przemyślała została by na górze i udawała, że jej nie ma. Tak czy inaczej znalazła się na ziemi i sprawnie przemieniła w formę hybrydy.

- Tarilion... co ty tu robisz? - odezwała się zmieszana całą tą sytuacją.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Na widok zeskakującej z drzewa Nani, Taril podskoczył jak popażony, o mało nie potykając się o wystające korzenie. Jego twarz rozluźniła się znacząco, choć w oczach cały czas błyszczała nuta dezorientacji. Nie wiedział czy to fata morgana, wywołana zmęczeniem, czy jawa. Jedno było wiadomo - to była ona. Taka, jaką zapamiętał, choć od jej ucieczki minęły zaledwie trzy dni. Długie włosy, kręcone, koloru czekolady opadające kaskadą na ramiona, duże oczy i leciutki uśmieszek na ciemnych wargach. Jednak było też w niej coś obcego, coś co zaniepokoiło Tarila gdy na nią patrzył. Nie mniej nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Najważniejsze, że ją odnalazł.

- Biegnę twoim tropem od trzech dni - wyjaśnił leonid. - A przynajmniej próbowałem, ale ślady były zatarte. Jestem tu, by nakłonić cię do powrotu. Twój narzeczony opuścił Mau i zaginął, a twoi rodzice pragną znów cię ujrzeć.

Kiedy skończył zdał sobie sprawę, dlaczego uciekła. Wizja ślubu i stałego życia jako zamknięta w domu żona była dla niej najgorszym z koszmarów. Nie widziała się jako matka pięcorga lwiątek, pracująca na gospodarstwie. Ciągnęło ją do świata, co Taril w całości rozumiał. Sam odrzucił wyznaczoną mu narzeczoną, bo nie widział dla siebie przyszłości bez niej. Dlatego gdy Leo opuścił Mau, a wódz wyznaczył mu Nani na nową małżonkę, leonid uznał to za drugą w życiu sznasę, której nie zmarnuje. Wiedział jaka jest Nani i napewno nie zmusi jej do zamążpójścia. Dlatego postanowił jej nic na razie nie mówić.

- Wróć ze mną - powtórzył, wyciągając do niej dłoń w przyjaznym geście. - Wszyscy na ciebie czekają.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Co? - Nani nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jak to Leo uciekł? Po co? Czyżby jej szukał? Ale zaraz... To Taril jej szukał. Czyli wioska wysłała go, żeby ją odnalazł?

W głowie aż szumiało jej od nadmiaru emocji. Z nerwów przeczesała burzę loków na tył głowy odsłaniając okrągłe, lwie uszy. Niestety w chwile później, jej brązowe pukle znów sterczały na wszystkie strony. Jej twarz wyrażała więcej niż słowa. Była przerażona, smutna, i zdezorientowana całą tą sytuacją. Na usta cisnęły jej się jedynie pytania.

- Nie rozumiem... Zaraz... Chwila... Dlaczego biegłeś moim tropem? Kto cię wysłał? Wódz? Moi rodzice? - to drugie raczej odpadało. Tarilion był najlepszym wojownikiem w wiosce i jakoś nie wierzyła w to by jej rodzice mogli mieć na niego wpływ. Tylko wódz, albo ojciec Tara mógł wysłać go po nią.

- I co z Leo? Uciekł, tak jak ja? Zostawił jaką wiadomość? Cokolwiek? - w głowie miała milion pytań i nadzieję, że Leo może jej szukał. Z drugiej strony gdyby tak było z pewnością by ją znalazł. Skoro zrobił to Taril, to i Leo mógł ją wytropić. Owszem zacierała ślady jak mogła, ale zostawiała swój zapach. Leo był doskonałym tropicielem, pewnie nie lepszym niż Tar, ale jednak.
- Jak to zaginął? - dotarło do niej nagle.

- Ktoś w ogóle go szukał? Wiadomo dokąd pobiegł? W którą stronę? Zabrał swoje rzeczy? Czy jesteś tego pewien, że uciekł i zostawił wszystko?

Kiedy Taril wyciągnął do niej dłoń spojrzała na nią pustym wzrokiem. Była tak oszołomiona, że zamiast ją chwycić uklękła na trawie i pochyliła się do przodu chowając twarz w dłoniach. To wszystko nie tak miało wyglądać. Nie taki był plan. Miała uciec do miasta i zacząć nowe życie, nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie za nią biegł i jej szukał. Owszem, miała cichą nadzieję, że Leo zmienił zdanie i jednak będzie próbował ją odnaleźć, ale w głębi duszy wiedziała, że leonid jest zbyt dumny by jej szukać. Tym bardziej nie spodziewała się, że ktokolwiek inny z wioski będzie jej szukał. A tu nagle zjawia się Tar i mówi, że ją tropił... To wszystko zdawało się jej jedyn wielkim chaosem.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Pytania, które zadawała Nani wryły Tariliona w ziemię, ale wojownik postanowił nie okazywać zdziwienia i oburzenia jakie one wywołały. Dziewczyna wciąż rozpamiętywała człowieka, który jest w stanie ją krzywdzić, uczynić niewolnicą i zniszczyć jej młodość oraz chęć do życia. W głębi serca czuł, że dobrze się stało. W końcu nadeszła jego nie powtarzalna i długo wyczekiwana szansa na związanie się z kobietą jego snów, ale jednocześnie bolała go myśl, że ona go nie zechce. Postanowił jednak nie kłamać i wyznać jej prawdę. No... może nie od razu całą prawdę.

- Nikt nie wysyłał za tobą Leo - zaczął, siadając przed nią, wciąż jeszcze dysząc z wysiłku, lecz z każdym słowem jego oddech i głos ulegały stabilizacji. - A przynajmniej nie oficjalnie. Postanowił odnaleźć cię na własną rękę i poprzysiągł nie wracać bez ciebie. Problem w tym, że mu nie wierzę. Po twojej ucieczce po wiosce przeszły plotki, że wódz sąsiedniego plemienia obiecał Leonowi rękę swojej córki, jeżeli zgodzi się przystać do nich. Twoi rodzice chcieli ruszyć cię szukać, ale wódz im zabronił. Wyznaczył mnie, ze względu na... moje umiejętności - tu leonid jakby uciął, otrząsając się, by nie walnąć gafy. Miał tylko nadzieję, że Nani nie wyczuła spięcia w jego głosie, kiedy kontynuował. - Choć, jeśli mogę pozwolić sobie na śmiałość, nawet nie musiał, bo byłem już gotowy do drogi jeszcze zanim mnie wezwał. Ruszyłbym nawet i bez jego przyzwolenia. Ojciec mi świadkiem.

Następnie Taril oparł głowę o pień i przymknął zmęczone oczy, przełączając się na inne zmysły. Momentalnie poczuł bijące od Nani roztargnienie. Skarcił się za to, że nie może jej teraz pomóc, uwolnić od części bólu. Ale obecnie nie był w stanie uczynić nic lepszego. Nie chciał wracać do wioski bez niej, ale w głębi serca wiedział, że jeśli jej nie przekona, będzie zmuszony to zrobić. Inaczej jego też czeka banicja, jak Leo.

Jeżeli Leo zdradził, sprowadził na Nani hańbę, bowiem to na głowę męża, nawet nie doszłego, spada odpowiedzialność za życie i honor jego żony. Ale nic straconego, jeżeli wasza córka poślubi innego. Wydajcie ją za Tariliona, syna Varala...

Tylko tyle Taril pamiętał ze słów wodza, które powtórzył mu ojciec po naradzie wodza z rodzicami dzieczyny. Był mu wdźięczny, gdyż ojciec złamał prawo, mówiąc mu o tym, co działo się podczas sekretnej narady. Nie zamierzał jednak tak łatwo ulegać. Nawet jeśli wyznaczono go na nowego męża dla leonidki, Taril, choćby był w miłosnym amoku, nie chciał jej do tego zmuszać. Nie po tym, kiedy sam odmówił małżeństwa z przymusu. Wiedział, że to przez to jego ukochana uciekła i nie zamierzał popełniać tego błędu.

- Jestem tu, by cię sprowadzic do wioski - powiedział nagle. - Ale nie zrobię tego siłą. I na pewno nie teraz. Zaraz zapadnie zmierzch. - Następnie wstał, otrzepał skórzaną tunikę z kurzu i zabrał się za zbieranie chrustu na opał, pozostawiając Nani z jej myślami.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Czy to co mówił Tar mogło być prawdą? Leo zgodził się ożenić z inną kobietą? Przecież on w ogóle nie chciał się wiązać. Z drugiej strony Nani była nikim w swoim plemieniu. Ot zwyczajna mieszkanka wioski. Jej rodzice byli lubiani, owszem, nawet szanowani można powiedzieć, lecz nie mieli nic wspólnego z wodzem, czy innymi wysoko postawionymi mieszkańcami plemienia. Nani nie była nikim ważnym, a już na pewno nie córką wodza. Czy Leo naprawdę odszedł do innego plemienia by tam wieść lepsze życie? W zasadzie leonid lubił swoje hulaszcze życie, ale jeśli miał się żenić to pewnie lepiej dla niego było wybrać bogatszą i na pewno ładniejszą leonidkę, niż Nani.

Dziewczyna przez dłuższą chwilę siedziała na trawie i chowała swoją twarz w dłoniach. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy, czuła się tak jakby ktoś rozrywał jej serce na milion kawałków. Więc Leo odszedł z wioski... Odszedł do innej kobiety... Mogła się tego spodziewać... Zostawił ją, nie szukał jej, po prostu o niej zapomniał. Więc ich przyjaźń była dla niego nic nie warta... Z oczu dziewczyny zaczęły płynąć łzy. Nie potrafiła ich powstrzymać. Czuła się tak jakby w jej serce wbito włócznię, która rozdarła jej na strzępy.

Wysłuchała do końca słów Tariliona, ale nie podniosła głowy, nie miała na to sił. Słyszała jak odchodzić, była jednak pewna, że nie odejdzie daleko. Dłuższą chwilę siedziała bez ruchu i płakała, pociągając przy tym nosem. W końcu jednak podniosła głowę i rozejrzała się po okolicy, wzrokiem szukając wojownika. Krzątał się niedaleko, zbierając suche gałęzie, zapewne na ognisko. Wstała powoli i podeszła do mężczyzny. Chciała mu pomóc zbierać drewno. Pochyliła się i podniosła pierwszą suchą gałąź jaka leżała niedaleko.

- Więc myślisz, że Leo po prostu odszedł... Właściwie w wiosce już nic go nie trzymało... Wcześniej chciał uciec razem, ale nie widziałam w tym sensu... - pociągnęła po raz kolejny nosem. Nawet nie miała w co go wytrzeć. Jej ubranie było bardzo skąpe. Czerwona tkanina, coś na kształt szarfy, oplatała jej piersi i wiązana była na plecach. A dół jej stroju stanowiła tylko przepaska na biodra wykonana ze skóry jakiegoś zwierzęcia. Na nogach zwykle nie miała nic, jednak tym razem założyła sandały, lub raczej coś na ich kształt. Podeszwa i kilka rzemieni, od cały but.

- No bo po co mielibyśmy uciekać? Żeby żyć razem... Do tego akurat ucieczka nie była potrzebna. I tak chcieli nas ze sobą połączyć. Nie chciałam żyć obok niego i patrzeć jak lata za lafiryndami na prawo i lewo. Z resztą w małżeństwie z nim byłoby tak samo. Pewnie masz rację, odszedł i nawet się nie obejrzał... - powiedziała smutno, podnosząc z ziemi kolejną gałązkę.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Tego nie wiem - odpowiedział Tarilion, układając gałęzie w chaotyczny stos. Los Leona obchodził go tyle, co zeszłoroczne burze piaskowe na pustyni i gdyby to zależało od niego, już dawno by się go pozbył za wszystkie stracone przez dziewczynę łzy. - Ale jeśli rzeczywiście cię szuka, to zapewniam cię, nie robi tego z prawdziwej i szczerej miłości.
Po tych słowach Taril o mało nie ugryzł się w język. Jego twarz wyraźnie poczerwieniała, ale na szczęście było już dość ciemno, by nawet Nani tego nie dostrzegła. Nie chciał od razu zdradzać wszystkich swoich emocji, ale w obecności leonidki coraz trudniej mu to przychodziło.

Następne kilka minut leoind spędził na uderzaniu ostrzem dzidy o kamień, próbując wykrzesać iskry zdolne do podpalenia suchej trawy. Niestety nie było to łatwe. Ostrze nie chciało współpracować, ześlizgiwało się po powierzchni kamienia i lądowało w wilgotnym, nadbrzeżnym piasku. Nie raz Taril zaklął i ciskał kamieniem w ziemię, ale szybko się otrząsał i zabierał do sprawy od nowa. W końcu dzida wydała przerywany syk, kiedy jej ostrze zachaczyło o chropowaty odłamek, a powstała iskra spadła wprost na podpałkę. Powstałe na prędce ognisko szybko dostarczyło potrzebnego światła i ciepła. Zwłaszcza ciepła, gdyż ożeźwiający wiaterek z północy bardzo szybko zmienił się w zimne podmuchy.

- Jesteś głodna? - zapytał troskliwie, zdejmując i podając jej swoją skórzaną tunikę. Nie była to najlepsza ochrona przed zimnem, ale znacznie lepsza niż skąpa szarfa, którą Nani była przewiązana. Po za tym dla niego nie była to duża różnica. Tygodnie spędzone na polowaniach przyzwyczaiły go do trudniejszych warunków niż chłodna noc na skraju lasu przy tlącym się ognisku.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Pewnie masz rację – mruknęła Nani. Trudno jej było dopuszczać do siebie takie myśli, ale Tar naprawdę miał rację... Nawet jeśli Leo jej szukał to nie robił tego z miłości. Z resztą teraz miała wątpliwości, czy w ogóle jej szukał. Bo po co miałby to robić. Z nią nie wróciłby do wioski, co najwyżej ruszył w świat. A to naprawdę nie miało sensu. Zupełnie żadnego sensu. Nani schyliła się po kolejną gałąź, a kiedy miała ich już całe naręcze ustawiła je w stosie razem z tymi, które ułożył tam Tar. Potem odeszła w stronę rzeki. Miała ze sobą krzesiwo, ale nawet nie zaproponowała Tarowi jego użycia, zwyczajnie nie pomyślała. Po prostu odwróciła się i ruszyła w stronę wody, sądząc, że Tarilion już sobie poradzi.

Przyklęknęła na brzegu rzeki i spojrzała w lustro wody. Dookoła panowała już szarość. Zmierzch był nieunikniony, a miał zapaść dosłownie w chwile potem. Zanurzyła swoje ciemne dłonie w zimnej wodzie. Ułożyła je w łódkę i nabrała do nich wody. Uniosła ręce i obmyła twarz. Czuła się zmęczona i pokonana. Nie wiedziała co robić. Czy zostać tutaj, czy odejść, czy może wrócić z Tarilem do wioski. Była zagubiona jak nigdy. Zazwyczaj wiedziała co robić, była opanowana, bardzo opanowana, jak na leonida. Nie dopadał jej szał, jak innych jej pobratymców. To ją wyróżniało. Cechował ją spokój i opanowanie. Tymczasem teraz nie miała pojęcia co robić.

Spędził chwilę nad brzegiem rzeki, lecz w końcu wstała i wróciła do prowizorycznego obozowiska. Ogień już płoną, więc Tar poradził sobie bez niej doskonale. Usiadła niedaleko płomieni, aura zmieniła się i zimne podmuchy zaczęły być bardziej dotkliwe dla ciała. Nani nie była słabiakiem. Radziła sobie w różnych warunkach. A w swojej lnianej torbie miała cienką, lecz wytrzymałą skórę, pod którą spała. Nie zdążyła jej jednak założyć, bo Tarilion oddał jej swoją tunikę. W pierwszym odruchu chciała odmówić, ale była zbyt słaba na zrobienie czegokolwiek. Przyjęła jego pomoc i założyła na siebie zaoferowane ubranie. W zamian za to, wyciągnęła z torby skórę, w której spała i położyła ją na trawie przesuwając w stronę swojego nowego towarzysza.
- Prawdę mówiąc od dawna nie jadłam – przyznała.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

By nie tracić cennego czasu, Tarilion upewnił się, że dziewczyna ma dość gałązek pod ręką, by podtrzymywać ogień i łapiąc za dzidę, ruszył w stronę rzeki. Niebo było bezchmurne i jasne od setek tysięcy gwiazd, odbijających się od gładkiej tafli wody, która nawet się nie zmarszczyła kiedy wojownik do niej wszedł. Uzbrojony jedynie w dzidę i mały kamyk, Taril stanął w centralnym nurcie i nachylił się nad lustrem. Widząc w nim tylko swoje odbicie na tle gwieździstego nieba, ponownie się wyprostował i cisnął szarym kamieniem w dół. Woda rozbryzgła się na wszystkie strony, gładkie lustro wody pękło, zamieniając się w chaotyczne, tańczące kręgi. A Tarilion stał w ich centrum, zaciskając palce na drzewcu i nasłuchując.

Nagle coś przemknęło obok, bokiem ocierając się o prawą łydkę leonida. W dotyku Tarli poczuł gładką, popękaną strukturę łusek i nie zastanawiając się długo, wbił dzidę w połyskujący przy powierzchni kształt. Plusk i trzepot odbiły się echem po okolicy, kiedy wojownik wyciągnął ostrze razem z metrowym okazem karpia. Uśmiechając się pod nosem z udanego polowania, powtórzył sztuczkę z wystraszaniem ryb z kryjówek i po kilku kolejnych minutach przed Nani leżały trzy dorodne karpie, wpatrzone w ognisko martwym, zamglonym wzrokiem.

- Smacznego - powiedział, uśmiechając się, po czym jedną z ryb nadział spowrotem na broń i zawiesił nad ogniskiem, podając jej drugi koniec dziewczynie. W sumie nie wiedział dlaczego to zrobił. Leonidzi w zwierzęcej formie nie trują się surowym mięsem, wręcz jest dla nich o wiele smaczniejsze. Ale w obecnym stanie Nani nie wyglądała na skorą do zachowywania się jak zwierzę, zwłaszcza, że stojąc po kolana w zimnej wodzie, Tarilion słyszał jak płacze. Obiecał sobie wtedy, że to będzie ostatni raz. Drugą rybę położył w zasięgu ręki, na wyślizganym przez wiatr kamieniu, a trzecią sam zjadł, przybierając wcześniej postać jasnego lwa o ciemnej, bujnej grzywie i zajmując miejsce na skórze obok dziewczyny.

- Jeśli jesteś zmęczona, prześpij się - powiedział ludzkim głosem. - Ja czuwam.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Była zmęczona i to potwornie. Teraz kiedy siedziała przy ognisku czuła to wyraźnie. Bieg, płacz, nerwy, to wszystko ją przerastało. Za dużo działo się w ostatnich dniach, zdecydowanie za dużo. Kiedy Tarilion odszedł w stronę rzeki, coś w niej pękło i zaczęła płakać. Miała złamane serce. Słone łzy spływały jej po policzkach. Miała dość wszystkiego. Nie mogła dalej uciekać, wiedziała, że nie dotrze do miasta, że nie będzie dalszej podróży. Musiała wrócić do wioski. Rodzice na nią czekali. Kiedy uciekała nie pomyślała o nich, po prostu chciała zniknąć, lecz teraz, kiedy Taril powiedział, że rodzice chcieli jej szukać zrozumiała, że nie powinna była ich opuszczać. Sprawiła im przykrość. Gdy uciekała nie myślała wiele. Teraz jednak zrozumiała, że przecież jej rodzice muszą się zamartwiać, że sprawiła im ból. Z resztą nie tylko im, ale siostrze również.

Bała się powrotu. Pretensji, krzyków, gniewu wodza. Była pewna, że nie ujdzie jej to na sucho. Tylko jaka kara zostanie jej wymierzona? Nie miała pojęcia. Nie miała jednak innego wyboru jak powrót. Taril na pewno jej nie odpuści i za wszelką cenę będzie chciał zabrać ją do Mau. Nie ruszy z nią dalej, do miasta. Z resztą nie taka była jego misja. Miał ją odnaleźć i sprowadzić z powrotem do wioski.

Kiedy Tar wrócił znad rzeki z rybami, wyjęła ze swojej torby nóż i wypatroszyła złowione przez niego karpie. Leonid miał rację, nie miała ochoty raczyć się surowym mięsem. Wolała by się upiekło i było miękkie. Owszem, mogła je zjeść bez pieczenia, ale skoro miała wybór. Gdy ryba była już gotowa zaczęła jeść. Była głodna, a jednak mięso ciężko przechodziło jej przez gardło. To wszystko z nerwów, stresu i zmęczenia. Mimo wszystko zjadła całą rybę i zapełniła pusty żołądek do maksimum.

Przez chwilę przyglądała się jak jej towarzysz je. Było jej zimno, mimo tuniki, którą miała na sobie. Postanowiła, że lepiej będzie jeśli się przemieni. I tak właśnie zrobiła, z hybrydy przemieniła się w lwa. W ten sposób miała futro i było jej znacznie cieplej. Mimo to zbliżyła się do Tariliona i położyła obok niego, tak, że dotykali się bokami.
- Prześpię się – oznajmiła. Była tak zmęczona, że oczy same jej się kleiły. Położyła pysk na trawie i zamknęła oczy. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. W ciągu kilku minut po prostu odpłynęła i zapadła w głęboki sen.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Gdy tylko Nani się przysunęła, po ciele Tariliona przeszedł ładunek, odzywający się ciepłym i przyjemnym mrowieniem w okolicach krzyża. Myśl, że jest tu z nią rozgrzewała go wewnętrznie, bo zewnętrznie czuł tylko zimny, chłostający plecy wiatr. Mimo to wojownik nie poruszył się ani na krok, nie chcąc budzić leonidki, która właśnie zapadła w głeboki sen. Przymykając oczy mężczyzna pozwolił sobie poczuć jej obecność całym sobą, zaczynając od boku, którym się stykali i kończąc na nozdrzach, łapiących jej zapach. Leżąc tak, ze złożoną na łapach głową, Taril obserwował migoczące gwiazdy i zastanawiał się nad jutrem.

Przecież nie zaciągnę jej tam siłą. Nie wpłynę też na nią, jak Leo. Prawie wogóle się nie znamy. Wioska leży niecałe trzy dni stąd, nie uszła tak daleko, jak myślałem. Może chciała zawrócić? Powrót dla niej moźe okazać się nowym rozdziałem w życiu. Pod warunkiem, że wódz będzie dla niej łaskawy i zwróci jej rodzinie honor. Ale to tylko gdybanie. Chcę, żeby była szczęśliwa, nawet jeśli oznacza to, że postanowi żyć na wygnaniu. Wtedy trudno, ruszę za nią.

Nim się zorientował, księżyc powoli chylił się ku zachodowi, a tlące się ognisko było tylko czarnym punktem, z którego unosi się siwy dym. I mam za swoje, skarcił się w myślach leonid, zasypując to, co zostało. Nie wiedział ile czasu spędził na rozmyślaniach, ale niedługo zacznie świtać. Dlatego ostrożnie podniósł się ze swojej połowy skóry, zmienił się w człowieka i nakrył nią, wciąż śpiącą dziewczynę. Dotyk jej sierści na sztywnych od mrozu palcach momentalnie zadziałał na niego pokrzepiająco.

Po chwili Taril siedział już pod dębem, trzymając w jednej ręce dzidę, w drugiej kamień, którym ją ostrzył. Słońce mogło wzejść lada moment, dlatego przez jego głowę przeszła myśl, żeby się zdrzemnąć, lecz nie miał pewności czy Nani nie wykorzysta sytuacji i nie ucieknie. Wizja, że znowu będzie musiał ją tropić trochę go zniesmaczyła. Ona nie była ofiarą, którą trzeba dogonić, związać, dostarczyć. W końcu jednak zdecydował się usiedzieć pod dębem, obserwując dziewczynę spod lekko przymróżonych powiek.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Śniła jej się siostra. Jej chata i jej rodzina. Ahim – jej mąż i jego pierwsza żona Mea. Astromea prowadziła zgoła inne życie, zupełnie odmienne od życia Nani. Zakochała się w Ahimie jako młoda dziewczyna, on miał już jedną żonę, lecz w plemieniu z Mau mężczyzna mógł posiadać ich trzy, a Astri nie przeszkadzał fakt, bycia tą drugą. Uznawała to za normalność. Inaczej niż Nani. Ona chciała wierności, chciała mieć kogoś, kim nie musiałaby się dzielić. Chciała być jak jej rodzice. Jako jedni z nielicznych zdecydowali się żyć tylko ze sobą. Ojciec leonidki nigdy nie poślubił drugiej kobiety. Choć jej matka uważana była za „wybrakowaną”. Nie mogła donosić miotów, a kiedy już jej się to udawało rodziło się tylko jedno młode. Dlatego Nani miała tylko dwójkę rodzeństwa. Brata i siostrę. I tak cud, że ich trójka w ogóle przyszła na świat.

Tak, czy inaczej śniła jej się rodzina Astri. Wesoła, szczęśliwa, pełna radości i rozbieganych kociąt. Astromea miała czwórkę dzieci, plus trójkę z pierwszego małżeństwa Ahima. Astri i Mea – pierwsza żona Ahima, żyły w idealnej harmonii, pomagały sobie w wychowaniu dzieci i opiece nad mężem-wojownikiem. Nani przyglądała się tej szczęśliwej rodzinie i uśmiechała się do siebie. Czy radość, którą czuła wynikała z tego, że sama chciałaby tak żyć? Nie wiedziała... Do tej pory była pewna, że nie... Ale teraz...

Był wczesny ranek, kiedy się obudziła. Dzięki przemianie w lwa nie zmarzła tak bardzo. Uchyliła powieki i zobaczyła, że Taril siedzi pod dębem z przymkniętymi oczami. Pomyślała, że śpi. Ognisko, które płonęło, kiedy zasypiała musiało już dawno zgasnąć, bo został po nim jedynie popiół. Podniosła się i wyciągnęła łapy do przodu przeciągając się leniwie. Wszystko ją bolało, chyba od nerwów. Miała spięte mięśnie na całym ciele. Choć najbardziej doskwierały jej barki. Przez chwilę rozciągała się w postaci lwa, potem jednak przemieniła się i stała hybrydą. Ruszyła w stronę rzeki omijając Tariliona. Była spragniona. Pochyliła się nad lustrem wody i nabrała jej w dłonie, po czym przestawiła do ust. Kiedy ugasiła pragnienie wróciła do obozowiska.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Sądząc po twojej minie chyba nie w smak ci powrót do domu - zauważył Taril, nawet przez chwilę nie zmieniając pozycji. Siedział w bezruchu, sztywno wyprostowany, zaciskając palce lewej ręki na dzrzewcu dzidy, a prawej na kamieniu. W porannym świetle przypominał posąg: twarz lekko ściągnięta przez niewyraźny grymas, włosy oklapnięte, zaczesane do przodu, na których tańczyły słoneczne refleksy. Jedyny dowodem, że żył była unosząca się klatka piersiowa i drgające powieki.
- Uwierz mi - zaczął. - Mnie też jest ciężko, ale nie mogę się sprzeciwić wodzowi i ojcu. Musisz ze mną wrócić...

Urwał i obrzucił obozowisko zamglonym wzrokiem. Ostatni raz żył w takich warunkach podczas wielkiego polowania na pustynne gazele. Tyle, że wtedy było ich dwunastu, wszyscy z pełnym ekwipunkiem i odpowiednią wiedzą, jak przetrwać w dziczy. Patrząc na Nani, Taril miał wątpliwości, czy dziewczyna da sobie radę. Zwłaszcza, że wyglądała jakby przepłakała ze dwie noce, a podczas ostatniej nie mogła zasnąć. Marniała w oczach, na pewno była przemęczona i głodna. Dalsza wędrówka może się dla niej źle skończysz. Może... przeszło przez głowę wojownika, kiedy jego wzrok spoczął na skórzanym kocu. To, że miała go przy sobie świadczyło, że jej ucieczka była przemyślana i zaplanowana, ale z powodu uczuć mogła się równie szybko skończyć. Wciąż targała ją niepewność, strach, wizja przeszłości i wątpliwej przyszłości. Jeślu chciała przetrwać po za Mau, musiała oceniać teraźniejszość.

- ... ale żaden termin mnie nie trzyma. - dokończył Taril, ostrożnie dobierając każde słowo. Po głębszym zastanowieniu doszedł do wniosku, że wódz kazał ją przyprowadzić, a nie siłą zaciągnąć. Czemu więc miałby rezygnować z takiej szansy. Jego ukochana była tuż tuż, na wyciągnięcie ręki, a on mógł to wszystko zaprzepaścić, wykonując jeden, źle sformułowany rozkaz. - Posłuchaj, obiecałem twoim rodzicom, ojcu i wodzowi, że sprowadzę cię do domu całą i zdrową. Zamierzam się z tego wywiązać i prędzej czy później tam trafisz. Dlatego co powiesz na to, by ta chwila nadeszła później?
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- A mam jakieś wyjście? - odezwała się siadając na trawie i krzyżując nogi.
- Co mam według ciebie zrobić? Przecież muszę wrócić. Ty nie wrócisz beze mnie, mam się opierać? Uciec w nocy? Szłam rzeką, żeby nikt mnie nie wytropił, a jednak tobie się udało.

Siedząc tak i gapiąc się w popiół, który pozostał po ognisku miała zupełną pustkę w głowie. Nie widziała dla siebie przyszłości ani w wiosce, ani poza nią. Nie mogła dalej uciekać, nie mogła też tu zostać. Więc co jej pozostało? Była przygnębiona, a jej głos pełen smutku i goryczy.

- Muszę wrócić z tobą, nie mam innego wyboru – westchnęła i sięgnęła po swoją lnianą torbę. Przysunęła ją do siebie i zaczęła szukać czegoś w jej wnętrzu. W końcu wyciągnęła ze środka drewnianą szczotkę z naturalnego włosia. Włosy były dla niej ważne, uważała, że są atrakcyjne. Choć prawdę mówiąc marzyły jej się dredy, takie jak miała Leo, ale nigdy nie odważyła się na zmianę fryzury. Tak czy inaczej jej włosy były także bardzo problematyczne. Mocno skręcone loczki, niczym sprężynki w jakimś magicznym krasnoludzkim mechanizmie często plątały się do tego stopnia, że robiły się wielkie kołtuny. Dlatego Nani, uciekając zabrała ze sobą szczotkę. Mogła co prawda rozcinać skołtunione pukle nożem, ale chyba lepiej było zabrać ze sobą małą rzecz i mieć więcej spokoju niż nerwów.
Tak więc Nani sięgnęła po szczotkę, przełożyła czekoladowe spiralki na przód, po czym zaczęła je rozczesywać. Miarowe ruchy, gładzące jej włosy były zaskakująco uspokajające.

- Chcę wiedzieć co czeka mnie w wiosce – odezwała się.
- Bo nie wierzę, że mogę wrócić od tak, bez wyjaśnienia. Wódz na pewno wyznaczy mi karę, chcę wiedzieć jaką? - spytała, choć jej głos nadal brzmiał bardzo pusto i beznamiętnie.
- Później? - odwróciła gwałtownie głowę w stronę Tariliona, aż szczotka została zamiast w jej ręce, to we włosach.
- Co masz na myśli, jak to wrócić później? Nie rozumiem...
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

"Chcę wiedzieć co mnie czeka..." to zdanie, choć wypowiedziane beznamiętnie i bez przekonania, wyrwało Tarila z głębokiem zadumy. Wizja podróży i próby przekonania Nani do swojej osoby była według niego najlepszą opcją pod słońcem. I nawet jeśli miałoby to oznaczać poważne konsekwencje, wojownik olałby je dla niej. Teraz jednak nie był już taki pewien. W głębi serca czuł, że powiedzenie prawdy może mu pomóc, ale rozum ostrzegał przed dziewczyną, dla której i tak to już za wiele. Jej, wydawałoby się najlepszy przyjaciel ją opuścił i prawdopodobnie układał sobie życie, a ona tkwiła na zimnej trawie, wśród resztek zgaszonego. Dość, warknął do swoich myśli Taril, ostrożnie wyciągając szczotkę i oddając ją właścicielce.

- Masz rację - rzekł z ciężkim sercem, patrząc jej w oczy. Wydawało mu się jakoby na chwilę znów widzi w nich łzy, dlatego mówił z trudem, samemu często odwracając wzrok, bo to co mówił również bolało jego. - Masz prawo wiedzieć. Po twojej ucieczce i zniknięciu Leo, nasz wódz pozwolił twoim rodzicom odzyskać honor, który utracili. Warunkiem miałyby być twoje ponowne zaręczyny. - przerwał, by popatrzeć na jej skąpaną w blasku twarz. Teraz najtrudniejsze, pomyślał. - Twoim nowym mężem miałem być ja, ale wówczas tylko wtedy, kiedy cię odnajdę i sprowadzę spowrotem do Mau. Ale to już nie ważne, bo jeśli nie chcesz wracać, nawet palcem nie kiwnę. Odejdę. Pewnie mnie i tak nie zechcesz. Tak samo, jak nie chciałaś Leona. Sam bym siebie nie zechciał. I choć wiem, że zachowałem się podle, kryjąc to wszystko, cieszę się, że mogę to powiedzieć. Kocham cię i zawsze kochałem. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, Nani. Gdyby nie to głupie prawo, już dawno bym ci się oświadczył, bo co do moich uczuć wobec ciebie jestem w pełni świadomy i nigdy nie zgodziłbym się na handlowanie nimi.

Kiedy skończył, podkurczył ramiona i spuścił głowę, chcąc uniknąć jej wzroku. Skupił się na leżącej przy boku dziewczyny torbie, w milczeniu czekując uderzenia, splunięcia lub, co gorsza, śmiertelnego pchnięcia w serce. Jego ciało przeszyła jednocześnie wielka ulga, wywołana wurzuceniem wszystkich, ciążących mu spraw. Teraz Tarilion mógł tylko czekać na jej reakcję.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Cc... co? - Nani spojrzałam gwałtownie na Tariliona.
- Co ty mówisz? - jej twarz wyrażała wiele uczuć. Zaskoczenie, przerażenie, smutek, strach i szok. W głowie miała teraz jeden wielki chaos. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Jak to ją kochał? Przecież prawie się nie znali. Zamienili ze sobą kilka zdań. Wcześniej, nim do wioski przybył Leo rozmawiali ze sobą znacznie więcej. Znali się też z widzenia. Trudno bowiem nie znać się zupełnie w tak małej społeczności, jaką była wioska. Widziała kim jest Tar i on wiedział kim jest ona. Jednak nigdy nie łączyło ich coś specjalnego, od znajomi, koledzy z jednego podwórka, chciałby się rzec. Przynajmniej tak sądziła Nani.

- Odzyskać moim rodzicom honor? Przecież... Przecież nic nie zrobiłam. To znaczy zrobiłam. Uciekłam, ale nie chciałam im sprawić problemu. To wina Leo... - w oczach leonidki zebrały się łzy.

- Nie chciałam żeby moi rodzice cierpieli. To nie ich wina, to nie moja wina. To wszystko przez tą wiedźmę! Szamankę! Ona kładzie do łba wodza te wszystkie bzdury. Wódz kazał mi się związać z Leo. Tak jakby nagle odkrył jego istnienie. A przecież przyjaźniliśmy się od dawna i wcześniej nawet nie pomyślał o tym, żeby zmuszać nas do małżeństwa. Co mu się uroiło, nagle? Dobrze wiesz, że szamanka raczy go ziołami i sfermentowanym sokiem. On nie wie co mówi – czara goryczy się przelała. Nani miała już dosyć. Przecież to nie tak miało wyglądać. Nie zrobiła nic złego, Leo też nie zrobił. A to że uciekła... Jak wódz mógł twierdzić, że zhańbiła rodzinę. Uciekła, owszem, ale przecież to była jej decyzja, jej sprawa.

- Nie... nie mam już siły – wydusiła z siebie. Znów zaczęła płakać. Gorzkie łzy spływały jej po policzkach.
- Nie mogę, po prostu już nie mogę – łkała. Jej oddech stał się ciężki i urywany.
- Dlaczego mnie to wszystko spotyka. Dlaczego? - płakała. Całą twarz miała mokrą od łez. Dusiła się płaczem. Kaszlała. Zbyt wiele spadło na jej barki. Nie miała pojęcia co powinna teraz zrobić. W dodatku Tarilion wyznał jej miłość. To powinno jej schlebiać, ale tak się nie stało. Zakryła twarz dłońmi, ale płacz nie ustawał. Oczy miała czerwone, a jej brązowa cera wyraźnie zbladła. Zanosiła się płaczem. Nie miała pojęcia co nią kierowało. Być może zrobiła to z braku innych opcji, ale kiedy Tarilion usiadł obok niej rzuciła się mu na szyję. W tej chwili nie miała nikogo innego, tylko on był w pobliżu. W dodatku jednego nie mogła mu odmówić, bez względu na wszystko Taril zawsze był szczery. Tego była pewna. Poza tym deklarował, że coś do niej czuję, wiedziała więc, że nie będzie miał do niej o to pretensji. Z resztą nie miała nawet czasu się nad tym zastanawiać. Kierował nią impuls. Zapłakana i załamana wtuliła się w szyję leonida.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości