Pustynia Nanher[Oaza Sher-Aurum] Droga w nieznane

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

[Oaza Sher-Aurum] Droga w nieznane

Post autor: Sarabi »

Opuściła karawanę zaledwie dwa dni temu. Oni udali się na zachód, a ona postanowiła podążać dalej na południe, wzdłuż rzeki Nefari. Uznała, że jest to dobry punkt odniesienia. Poza tym, cały czas była blisko wody i nie musiała za szczególnie martwić się o przetrwanie. Wzdłuż rzeki panował dość łagodny klimat. Owszem, noce nadal były bardzo zimne, a dnie upalne, ale na drzewach rosły owoce, które można było zjeść, a rzeka dawała możliwość picia do woli. Tak było najbezpieczniej. Poza tym widziała, że gdy pustynia się skończy będzie mogła ruszyć do miasta. Do Efne lub Elisii. Nie wiedziała jeszcze, które wybierze, uznała, że zdecyduje, kiedy przyjdzie na to czas.

Jej wielbłąd wydawał się być niezłomny. Jechali od wielu dni, a on szedł wytrwale przez złote piaski. Na jego grzbiecie Sarabi czuła się bezpiecznie. Ale czy w ogóle się tak czuła? Chyba nie... Owszem właśnie doznawała prawdziwej wolności, ale też jak się okazało straszliwej samotności. Nie chcąc wyjawić nikomu, że jest księżniczka i uciekła z pałacu trzymała się na uboczu i zawsze miała zakrytą twarz i włosy. Dzięki temu nikt nie mógł jej rozpoznać, ale ona nie mogła też z nikim porozmawiać. Zbyt się bała, że zostanie odkryta i odtransportowana do pałacu. Dziwnie było tak podróżować przez pustynie, bez nakazów i zakazów. Żyć w ten sposób zdarzyło jej się pierwszy raz. Kiedy odchodziła od karawany, w środku nocy, ukradkiem, przepełniał ją strach. Nigdy wcześniej nie była pozostawiona sama sobie. Zawsze obok niej przebywał sztab służek i nianiek. Teraz była zupełnie sama i nie bardzo wiedziała co ze sobą począć.

Jechała powoli, za wyznacznik mając rzekę. W oddali widziała już dużą oazę i zieleniące się w niej palmy. Popędziła wielbłąda i ruszyła w jej kierunku. Gdy dotarła na miejsce, zobaczyła niewielkie jezioro na środku, a wokół niego palmy bananowe i daktylowe. Na brzegach wodopoju rozstawione były wielkie jurty. Ludzie kręcili się pomiędzy nimi. W zachodniej części oazy w cieniu palm rozstawiono kilka straganów, wyglądało to jak prowizoryczne targowisko. Ludzie o ciemnej skórze kręcili się po nim, krzyczeli, targowali się, a w końcu wymieniali towarami. Widziała kobiety z zasłoniętymi twarzami i mężczyzn w turbanach. Na obrzeżach tej zielonej wyspy i przy wodopoju stały stada wielbłądów, którymi najwyraźniej przybyli tutaj ci wszyscy ludzie. Sarabi zsiadła ze swojego wierzchowca i udała się prost do wodopoju, by zaczerpnąć wody i napoić Nefa. Uklękła przy brzegu i odsłoniła chustę, którą miała zakrytą twarz. Pochyliła się ku wodzie i, układając ręce w łódkę, nabrała trochę, po czym przyłożyła dłonie do ust. Woda była przyjemnie chłodna i studziła ciało w ten przerażający upał. Nef również pochylił się, by zaczerpnąć zimnego napoju. Sarabi poklepała go w przyjaznym geście po boku.
- Pij przyjacielu, pij - odezwała się, głaszcząc dromadera.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

Wędrówka upadłego trwała bardzo długo. Mijały miesiące od sytuacji z młódką jak i ludzkim oddziałem. Z jednej strony tęsknił, bo brakowało mu towarzystwa przybranej córki. Wbrew pozorom nie należał do typu samotników. Jak każdy lubił otworzyć gębę do kogokolwiek i rozmawiać o czymkolwiek. Podróż odbywała się lądowo jak i w powietrzu. Dużo zależało od warunków, jak i samego nastroju byłego króla. Wolał zachować cichą podstawę niż wyróżniać się w powietrzu przy każdej lepszej okazji. Wyjątkiem była pustynia, na której znalazł się przez przypadek, obierając losowe kierunki podczas lotu. Nie miał zielonego pojęcia, jak zawędrował w takie miejsce.
W ciągu wszystkich wieków dawno nie odkrył w sobie nienawiści do czegokolwiek. Pustynia zadbała, aby narodził się w nim zalążek myśli “jak ja nienawidzę tej piaskownicy”, okraszonych sporą ilością przekleństw i mniej przyzwoitych słów. Wolał umiarkowane klimaty, a piesza wędrówka przez piaski wydawała mu się jeszcze bardziej naiwna z jego strony. Stąd pozostało mu wzbicie się w powietrze.
Takowy lot trwał już od paru dni, a końca pustyni nie było widać. Żadnej oazy, czasem sporadycznie udało mu się dojrzeć pojedyncze drzewa, ale bez żadnego szczęścia - żadnych owoców, a już nie wspominając o zwierzynie i mięsie. Opuszczały go siły, słońce dawało się niemiłosiernie we znaki, a on odnosił wrażenie, jakby zaraz miał strawić własne wnętrzności. Jak niewiele trzeba, aby tak wiekowa istota poczuła się bezradna. Jedno było pewne - dziewiczą podróż po pustyni zapamięta na bardzo długo.
Śmiertelnicy, a pod tym słowem ukrywała się rasa ludzi, będąc w takiej sytuacji, zapewne znaleźliby się po drugiej stronie dosyć szybko. Erremir jednak należał do wytrwałych osób, a do tego nie był głupi. Czuł, że pech, który go dotknął nie może wiecznie go prześladować… chyba.
Ku radości wzbijającego się w powietrzu czarnego anioła, wyraźnie czuł zmianę klimatu na łagodniejszą, a przynajmniej na bardziej znośną. Ciągle narzekał, iż było mu za gorąco, a i tak nie miał na sobie za wiele. Ubrania były już podniszczone, a zakupiony gdzieś cienki płaszcz, zaczynał pokazywać pierwsze ślady zużycia w postaci strzępienia się i małych dziur. Reszta ubioru była standardowa, jak i dawała do myślenia - skóra była kiepskim wyborem na podróż w pustyń. Musiał to sobie zapamiętać.
Widząc pod sobą wodę w postaci rzeki, ucieszył się jak dziecko. Bez namysłu zanurkował w powietrzu niczym sęp rzucający się na padlinę. Lądowanie wzbiło w powietrze chmurę piasku, wytworzoną przez gwałtowne ruszanie dużymi, smolistymi skrzydłami. Niedaleko znajdowała się oaza, ale nie zdążył tego zauważyć. Łapczywie przykucnął przy wodzie i pił z dłoni. Dawno nie czuł takiej przyjemności z tak prostej czynności.
Gdy upadły beztrosko uzupełniał braki w płynach, obecni w oazie ludzie zaczęli wytykać go palcami. Większość nie była specjalnie pozytywnie nastawiona, ale byli oni ostatnim zmartwieniem Erremira. Świadomie pozostawił skrzydła na widoku, aby odstraszyć potencjalnych ciekawskich. Z tego co pamiętał, upadli w tym świecie byli kojarzeni z demonami, chociaż on miał z tym mało wspólnego. Urodził się jako upadły, jakkolwiek śmiesznie może to brzmieć dla innych. Pozostała tylko jeszcze jedna rzecz przed dalszą wędrówką - odpoczynek i posiłek
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Obmyła twarz wodą. Zmęczona i spocona długą wędrówką. Miała ochotę rozebrać się i wejść do wodopoju, niestety wiedziała, że tutejsi ludzie zbyt szanują te wodę, by taplać się w niej beztrosko. Na pustyni każdy jej łyk był na wagę złota. Woda była tutaj tak rzadka jak diamenty w kopalniach. Niektórzy za jej łyk mogliby nawet zabić. Obmywając twarz, cienkie stróżki ziemnego płynu spłynęły jej po szyi i na dekolt. Prawdziwa ulga dla rozgrzanego do ciała. Przesunęła się bardziej do brzegu, tak, że zamoczyła kolana w przeźroczystym jak kryształ lustrze wody. Ach, jak dobrze było ją poczuć na swojej skórze. Ta drobna chwila mogła dać tak wiele radości - i dała. Wtem usłyszała za sobą jakiś dźwięk. Ktoś coś wołał i wskazywał palcem. Wstała i odwróciła się w tamtą stronę. Na niebie coś było. Jakiś ptak, który pikował w dół. Przestraszona schowała się od razu za Nefa i przykucnęła tak, by potencjalne zagrożenie nie mogło jej dostrzec. Coś, co wydawało jej się ogromnym ptakiem, wylądowało na ziemi i zbliżyło się do rzeki. Sarabi nieśmiało wyjrzała zza wielbłąda. Widziała tylko kawałek czarnego skrzydła, co upewniła ją, że to coś to ptak. Jej ciekawska natura jednak chciała zobaczyć więcej. Podniosła się i wysunęła zza Nefa tak, by ujrzeć stworzenie w całej okazałości. I wtem dostrzegła, że czarno -skrzydła postać to nie ptak, a człowiek. Schowała się na powrót za dromadera. Stała tak chwilę, obserwując reakcję zebranych nomadów. Byli dziwnie zmieszani. Sarabi trochę się bała, to musiała przyznać, lecz większa siłę w niej miała ciekawość. Znów wyjrzała zza zwierzęcia i teraz przez chwilę obserwowała nowo przybyłego. Postanowiła przełamać swój strach i podejść do nieznajomego. A co tam! Najwyżej ją zbeszta. Nic wielkiego. Przecież nie zrobi jej krzywdy przy tych wszystkich ludziach, prawda? Dziarskim krokiem ruszyła w stronę istoty o czarnych skrzydłach. Kiedy była już na tyle blisko, stanęła i odezwała się.
- Nigdy nie widziałam kogoś takiego jak ty - zagadnęła. Miała na sobie białe szaty. Jasne, bufiaste i luźne spodnie, które, gdy stała, układały się tak, że wyglądały bardziej jak spódnica. Długą, zwiewną tunikę z długimi rękawami haftowaną w niebieskie wzory i coś na kształt welonu przykrywającego jej włosy.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

Zajęty piciem wody, całkowicie zignorował irytujące otoczenie. Wolał nie skupiać się na tym, co było treścią rozmów w oazie. Większość zapewne dotyczyła jego osoby, ale cóż poradzić. Dziwiła go tylko jedna rzecz... czemu zachowywali się tak, jakby nie widzieli spragnionej istoty. Mając piasek zamiast śliny w gardle, to pośpiech jest wręcz wskazany!
Nie znając żadnych obyczajów, ani tego, jak bardzo cenna jest woda na pustyni, bez zastanowienia wskoczył do rzeki. Niewiele wcześniej jakaś nieznajoma zbliżyła się do niego na mniej bezpieczną odległość, ale zdał sobie sprawę z takowej obecności po fakcie. Woda gwałtownie rozprysnęła się, lądując w obfitej ilości na przybyłej, bo była dosyć blisko całej sytuacji, a on do lekkich nie należał. Efekt się powtórzył, kiedy się wynurzył z wody, ogromne skrzydła wzbiły jeszcze więcej drogocennego płynu w powietrze - spora ilość ponownie wylądowała na dziewczynie, znowu ją mocząc niemiłosiernie.
Erremir wydostał się z wody na brzeg z pewnymi problemami. Długie, mokre włosy połączone z zawilgoconym pierzem nie były niczym lekkim. Był jednak pewny, że tutejszy klimat mu pomoże z tym dosyć prędko. Ubrania upadłego przedstawiały się o wiele lepiej w mokrym stanie niż ubrania dziewczyny. Ze zmrużonymi oczami zmierzył ją od stóp do głów. Jej ubiór nie przedstawiał się teraz najlepiej, trochę niczym wiszące worki, zwłaszcza to co kiedyś było bufonami.
- A ja nie widziałem nigdy takich śmiesznych ubrań. - Ciężko było powiedzieć, czy była to poważna odpowiedź i nie miał pojęcia, iż w tych stronach to coś normalnego, czy też po prostu się z niej nabijał w żywe oczy.
Uśmiechnął się, gdy zrozumiał, iż dziewczyna kierowała się ciekawością, ale jak można nie było wiedzieć, czym są upadli. Spojrzał na nią raz jeszcze, ale bardziej podejrzliwym spojrzeniem. Niewiele zdarzeń sprawiłoby, aby nie znać tak podstawowej rzeczy jak rasy czy nawet ich specyficzny wygląd. Córeczka tatusia? Wewnętrznie roześmiał się na tą myśl, przypominając sobie o Tayi, szybko tracąc poprzedni wigor. Skrzydła opadły na tyle, że wilgotnymi końcami dotykały piasku i zabrudziły się. On sam patrzył przez ramię dziewczyny, wpadając w głębokie zamyślenie i obserwując horyzont za nią. Cała sytuacja dawała wrażenie, jakby się w nią patrzył bezpośrednio jak trafiony strzałą amora, nie mogąc oderwać spojrzenia. Jak bardzo mylnie! Do tego zapomniał o zadanym przez nią pytaniu, bo zaatakowały go troski związane z rodziną. Tak chyba można było to nazwać.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Sarabi została zignorowana. Od tak, po prostu. Zignorowana! Pfff, jak można było ją ignorować?! Ją! Księżniczkę! Miała ochotę się oburzyć i prychnąć coś niemiłego, ale nagle zdała sobie sprawę, że tutaj nie była tym, kim w pałacu. Nie była księżniczką... Właśnie, nie była księżniczką, i co teraz? Zmieszała się i nie wiedziała, co zrobić. Wtem skrzydlaty bezceremonialnie wlazł do rzeki i oblał wodą Sarabi.
- Hej! Co ty robisz! - wrzasnęła zła. Nie szanował wody! Nie szanował jej! Jak on mógł! Woda ściekała po niej i wsiąkała w suche podłoże. Uczucie chłodu jednak szybko zmieniło jej nastawienie. Była cała morka i choć tak nie wypada, to w tym upale miało to swoje plusy. Co nie zmieniała faktu, że takie oblewanie kogoś było bardzo niegrzeczne. Nim jednak zdążyła powiedzieć coś jeszcze, nieznajomy znów oblał ją woda, wychodząc z wodopoju.
- Hej! Ty! Co ty u licha robisz?! Nie wolno oblewać nieznajomych wodą, w ogóle nie wolno do niej wchodzić, to woda do picia! My z tego pijemy, nasze zwierzęta z tego piją, a ty tak po prostu włazisz sobie i co? I oblewasz ludzi! Tak się nie robi - krzyknęła oburzona. W porównaniu do wielkiego mężczyzny, ona zdawała się nic nieznaczącym chucherkiem, ale głos to miała potężny, kiedy krzyczała. Zebrani w oazie ludzie spojrzeli na nią jak na wariatkę. Najwyraźniej oni wiedzieli, kim jest skrzydlaty. Ona natomiast była przekonana, że ma do czynienia z jakimś naturianinem. Kiedyś bowiem czytała, że w Szczytach Fellarionu mieszkają ludzie, którzy posiadają skrzydła. O upadłych nie słyszała, bo w jej ojczyźnie nie kultywowano Najwyższego i jego sług, czy też sług ciemności. Owszem, może gdzieś obiło jej się coś o uszy, ale nie za bardzo mogła to teraz skojarzyć. Jedyne co pasowało jej do tego obrazka, to ci ludzie ze skrzydłami z gór, ale pewności nie miała.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

Otrząsnął się z zamyślenia przez krzyki młódki, nie rozumiejąc całkowicie oburzenia. Z czystej ciekawości rozejrzał się po przestraszonych nomadach, którzy obserwowali ich dwójkę. Niektórzy łapali się za głowę, jeszcze inni szeptali o sprowadzeniu na nich nieszczęścia, a nawet o gniewie demona. Sam upadły nie wiedział za bardzo, jak ma zareagować. Był zmęczony i wygłodzony. Udało mu się ugasić jedynie pragnienie, a jakaś ludzka kobieta robiła mu właśnie wywód z… wody. Sięgnął dłonią na tył głowy, gładząc włosy z lekkim zamyśleniu.
- Uważasz, że moja osoba jest na tyle nieczysta i trująca, że mógłbym zaszkodzić wam ludziom lub waszym zwierzętom? - Będąc całkowicie nieświadomy tego, jak się przedstawia życie na pustyni, poczuł się wyraźnie obrażony. Nawet siebie powąchał, trochę nie dowierzając, iż mógłby mieć jakieś negatywne skutki na wodę pitną.
- Nigdy nie miałaś ochoty wejść do wody w ubraniach czy nago, aby ochłodzić się w tym upale? Wydaje mi się to naturalnym zachowaniem - burknął pod nosem i odwrócił spojrzenie od niej, patrząc na taflę wody, którą przed chwilą opuścił.
Nie mógł się dopatrzeć w wodzie niczego, co sprawiłoby, iż miałaby być niepitna. Wzruszył ramionami, czując się zmieszany całą sytuacją. Była to też ciekawą odmianą od nudnej podróży do tej pory. O dziwo, z przyjemnością pozwolił młodej damie, bo pewnych rzeczy nie dało się ukryć, skrytykowanie jego zachowania.
- Woda na pustyni jest rzadka, dopiero teraz sobie przypomniałem - mruknął pod nosem, wyraźnie zakłopotany. Kiedyś coś czytał w książce. To wiele tłumaczyło, a on wewnętrznie miał ochotę spalić się ze wstydu. Zwłaszcza, że uwagę zwracała mu młoda kobieta. Z jego perspektywy wyglądało to przezabawnie, gdy kobieta w przedziale wiekowym piętnastu lub dwudziestu pięciu wiosen beszta upadłego z dziesięcioma wiekami na karku.
Koniec końców uśmiechnął się lekko i patrzył na nią, czekając aż ochłonie.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

- Oczywiście, że tak nie uważam - odparła. - Nie chodzi o to, czy jesteś nieczysty, czy tam grzeszny, czy... no nie wiem co. I jasne, że miałabym ochotę wejść do wody i się ochłodzić. Ale woda na pustyni jest jak czyste złoto. Dbamy o nią, pielęgnujemy, to nasz dar. Dar od Matki Natury. Takie oazy są jej darem. My, ludzie z piasków, szanujemy wodę. Nie to, że nie chcemy wejść i się ochłodzić. Chcemy i to bardzo, ale nalewamy wtedy wodę do wiadra, a nie wchodzimy do niej. Musimy o nią dbać, gdyby każdy wchodził do wody nie byłaby już czysta, nie nadawałaby się do picia. Wy ludzie z lasu macie wodę na zawołanie, my nie. Pustynia nie jest łaskawa, tutaj z gór nie spływają przeźroczyste strumienie, a takie miejsca ja te są rzadkie - starała się wyjaśnić jak najstaranniej, o co jej chodzi. Nie była już wzburzona. Przeszło jej. Księżniczce nie wolno się tak emocjonować. Zawsze miała mówić spokojnie i z opanowaniem i tak właśnie zrobiła teraz. Udawała, że wcześniejszego wybuchu nie było i teraz wysławiała się ładnie i składnie, jak na wysoko urodzoną przystało. W zasadzie jednak nie pomyślała o tym, że ludzie zebrani w oazie mogliby ją rozpoznać. Owszem, ona nie kojarzyła ani jednej twarzy, ale przecież oni mogli być z jej królestwa i kojarzyć ją. Na szczęście stała daleko od nich i mogła mieć nadzieję, że nikt jej nie rozpozna.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

Upadły w ciągu całej konwersacji zdążył zauważyć parę małych szczegółów, które zdradzały prawdopodobne pochodzenie ludzkiej kobiety przed nim. Sposób jej mówienia, poruszania się czy nawet tak błahe rzeczy jak sposób, w jaki wybuchła. Wszystko to pokazywało wyuczone przez ciało nawyki, o których pewnie nawet sama ona nie wiedziała.
Pokiwał posłusznie głową na wywód, który wydawał się na ten moment oczywisty dla niego. Zakurzone i wstawione w kąt wspomnienia, powoli odkrywały się z głębokich zakamarków pamięci mężczyzny. Pozwoliło mu to szerzej spojrzeć na sytuację, wiedząc, że już postąpił niepoprawnie. Chociaż sam był pewien, że nawet jakby to wiedział, to i tak zrobiły to ponownie. Uwielbiał pływać jak i wątpił, aby ktokolwiek miał odwagę mu się przeciwstawić. Wystarczyły mu reakcje na sam jego wygląd. Z jednej strony był do tego przyzwyczajony, ale zawsze czuł się zmieszany. W końcu jak miał się zachować wobec osób, które oczekiwały od niego prawdopodobnie jakiejś rzezi lub porządnego rozlewu krwi. Roześmiał się nagle bez powodu z gorzką miną na taką myśl, jak i przypomniał o czymś.
- Oh, ubrania już prawie wyschły… - wymamrotał w szoku, mrugając oczami, jakby mu się przewidziało
- Nigdy nie przyzwyczaję się do tego klimatu. Do tego suche powietrze niszczy mi pióra i włosy. - Spuścił głowę ze zrezygnowaniem.
Erremir nie należał do osób pustych i pysznych, ale był bardzo dumny ze swoich kłaków czy pierza. Powód był prosty - przypominały mu o matce. Tysiąc lat na karku, ale istota to istota. Doświadczenia przecież w końcu nie mają zabijać osobowości z wiekiem.
- Jestem głodny - palnął bez większego zastanowienia, a burczący brzuch dołączył się do wypowiedzi w odpowiednim momencie, jakby starając się podkreślić tę krótką kwestię.
Postanowił skorzystać trochę z miejscowych, a raczej konkretnie nieznajomej. Wątpił, aby reszta rwała się do uściśnięcia mu dłoni.
Głód, pragnienie i zmęczenie zdejmą z tronu nawet byłego króla. W ogóle się nie przejmował tym, co może pomyśleć kobieta. Przez to wszystko zapomniał się nawet przedstawić, o zgrozo.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Sarabi patrzyła na niego, marszcząc brwi. Dziwny był to jegomość, którego spotkała. Zachowywał się niestosownie, ale nie to było największym problemem. Był zwyczajnie egoistą. Ochlapał ją, zbezcześcił wodę, a teraz jeszcze chciał jeść? Od niej? Czy ona wyglądała na kogoś, kto karmi bezdomnych? Phi! No był po prostu bezczelny. Sarabi patrzyła na niego i nie mogła uszom uwierzyć.
- A może najpierw byś się przedstawił? - zaproponowała, ale jej ton nie brzmiał odpowiednio. Odchrząknęła i spojrzała raz jeszcze na dziwnego mężczyznę.
- To może ja zacznę – westchnęła – jestem Sarabi – przedstawiła się i wyciągnęła rękę do nieznajomego.
- Jeśli jesteś głody, możesz zjeść banany. – Spojrzała w górę, pokazując mu jednocześnie, że nad nimi wiszą kiście żółtych owoców. Nie bardzo chciała dzielić się z nim jej własnym jedzeniem. Nie znała go, a poza tym nie miała szczególnie dużo strawy ze sobą. Musiała oszczędzać i racjonować sobie porcję, pustynia była wielka, sama nie wiedziała, ile jeszcze będzie szła wzdłuż rzeki. Może zdecyduje się na inną drogę, a wtedy na pewno będzie potrzebować jedzenia. Jeszcze nie żałowała, ale coś czuła, że pożałuje znajomości z czarnowłosym. Mimo to chęć przygody i poznawania nowych ludzi była w niej tak wielka, że nie odeszła. Czekała i zastanawiała się, czy nieznajomy coś powie, czy też pozostawi ją bez odpowiedzi na jej pytania.
- Więc? Jak się nazywasz? - spytała jeszcze. - Miło by było to wiedzieć, skoro tu stoimy i gapimy się na siebie.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

Będąc w samotnej podróży przez dłuższy czas, zapomniał, co to znaczy maniery czy jak poprawnie się zachowywać. Mając jako towarzystwo własny cień i nic więcej, ciężko o stosowną rozrywkę. Na własne szczęście, nie wiedział, w jakich kategoriach stawia go nieznajoma, dlatego postanowił w końcu sięgnąć po więcej powagi. W końcu trzymanie rozmowy na aktualnym poziomie, nie wróżyło niczego dobrego.
-Oczywiście, oczywiście. Gdzie moja maniery! - skarcił się i otrzepał z piasku, który na sobie miał po wygramoleniu się na brzeg - Nazywam się Emirey, jestem wędrownym uzdrawiaczem - skwitował, czując się jednocześnie wytłumaczony z tego, co może robić w takim miejscu. Nie za bardzo wiedział, co ma zrobić w odpowiedzi na wyciągniętą dłoń. Z miejsca, z którego pochodził z kobietami witał się całkiem inaczej, stąd czuł pewną presję. Jakby podał jej teraz dłoń, pewnie jego przodkowie przewracaliby się w grobach. Zgiął się wpół, lekko podtrzymując jej dłoń. Ucałował grzbiet dłoni i wyprostował się powoli
- Co do wcześniejszego pytania - dodał bez pośpiechu - jestem upadłym aniołem, czymś podpinanym w tym świecie pod demony - wymsknęło mu się, ale miał nadzieję, iż zostanie to przeoczone przez Sarabi.
Zerkał na wskazany przez nią dziwny owoc, którego jeszcze w życiu nie widział, nie licząc ilustracji w jakiejś książce. Żółta skórka i wygląd półksiężyca. Zaintrygowany wzniósł się subtelnie w powietrze, praktycznie nie robiąc takiego zamieszania jak przy swoim przybyciu w to miejsce. Zerwał parę i powrócił na ziemię z lekkim problemami. Było tutaj dosyć ciasno przez drzewa, a jego skrzydła były po prostu za duże.
Lądując blisko niej, wykonał to z gracją przysługującą jego byłemu statusowi. Obrał owoc ze skórki i skonsumował z zadowoleniem, delektując się nowym, nieznanym dla niego smakiem. Miał przy tym strasznie łagodną i infantylną minę.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

- Upadłym aniołem? - Sarabi zdziwiła się. Upadli kojarzyli się raczej źle. Upadły anioł... Powtarzała sobie w głowie. To nie brzmiało dobrze. Wnioski były dosyć proste, jegomość kiedyś był aniołem, ale musiał coś źle zrobić, więc go wygnano. O aniołach czytała, widziała nawet, ale to był jej pierwszy upadły. Pewnie dlatego miał czarne skrzydła, nie był naturianinem, ale przeciwieństwem anioła czyli piekielnym? Demonem nie mógł być, demony nie miały skrzydeł, to wiedziała na pewno. Czym więc dokładnie byli upadli aniołowie. I co zrobił, że nim się stał? Sarabi miała w głowie wiele pytań, ale zdawała sobie sprawę, że nie powinna ich zadawać z marszu i hurtem.
- Jestem Sarabi - przedstawiła się. Celowo nie podała nazwiska. Upadłemu nie było do niczego potrzebne, z resztą on sam podał tylko imię. Nie zamierzała przedstawiać się mu z nazwiska, bo nie chciała, by ktoś dosłyszał nazwę jej rodu. Mogła mieć tylko nadzieję, że gdzieś wśród nich znajduje się jej imienniczka. To imię może nie było bardzo popularne w tych stronach, ale z pewnością nie tylko ona je nosiła. Nie było pospolite, ale też nie całkiem rzadkie.

Przyglądała się, jak upadły wznosi się i zrywa owoce z drzewa palmowego. Miał piękne i ogromne skrzydła. Ich czerń wcale jej nie przerażała, wręcz przeciwnie, uważała, że w tym kolorze wyglądają jak skrzydła majestatycznego, wielkiego kruka. Kiedy opadł na ziemię i zaczął pałaszować banana, Sarabi uśmiechnęła się pod nosem.
- Smacznego - odezwała się w końcu.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

Kobieta nie myliła się w przemyśleniach odnośnie upadłych aniołów, ale odbiega to daleko od prawdy w przypadku Erremira. Nie pochodził z tego świata i był istnieniem, które namieszałoby w głowie niejednej istoty. W końcu kto słyszał o narodzonym upadłym? Płynęła w nim niebieska krew, a do tego mógł mieć potomków. Ktokolwiek słyszący to, uznałby kogoś za szaleńca albo gorzej, ale ona nie mogła w końcu o tym wiedzieć. Ani upadły nie wiedział, co ona sobie myślała.

Podniósł jedną brew, słysząc zdziwienie w głosie młodej kobiety
- Jesteś chyba jedną osobą w tej oazie, która nie była pewna rasy nieznajomego. Nie wiem, jak nazwać twoje zachowanie. Odwagą, brawurą czy jeszcze czymś innym? - zaśmiał się cicho, patrząc z widocznym zainteresowaniem na towarzyszkę rozmowy. Nawet “demon” potrzebował czasem zwykłego towarzystwa.
Pierzasty nie drążył, czemu przedstawiła się tylko imieniem, on też nie ujawnił więcej. Uznał to za równą wymianę, możliwe że mającą jakieś większe znaczenie.
- Miło mi poznać - dodał uprzejmie
Skrzydła na plecach pokryły się bladą poświatą w towarzystwie cichego, niezrozumiałego mamrotania upadłego, a parę sekund po tym przepadły. Stał teraz przed nią najzwyklejszy osobnik płci przeciwnej, o ile zapomniałaby o wcześniejszych wydarzenia, które zaszły. Teraz raczej nie były mile widziane przez ludzi w oazie, więc postanowił zachować neutralną postawę. Od uwagi do problemów nie była długa droga, a on był zmęczony.
- Co taka młoda kobieta robi sama na wielkiej pustyni? - zagadnął, widząc, iż od początku konfrontacji z nią nie przedstawiła żadnych towarzyszy podróży. Wydawało mu się to dziwne, w końcu nie brakowało tutaj zwykłych bandytów. Może nie w takiej ilości co zwykłe tereny, ale jednak.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

- Czy to źle? - spytała. - Nie zjadłam wszystkich rozumów. Nie znam wielu ras. Jestem młoda, mam jeszcze czas, by się wszystkiego nauczyć. W moim kraju żyją tylko ludzie, nie widujemy innych niż my. Od czasu do czasu jakiś zbłąkany wędrowiec odwiedzi miasto, ale bywa to tak rzadko, że nawet o tym nie pamiętamy. Nie żyłam wśród elfów, gdzie odmienne rasy są na porządku dziennym, mogę więc nie rozumieć i nie rozpoznawać takich jak ty. O skrzydlatych ludziach wiem tylko tyle, ile opisano w książkach. - Sarabi wysławiała się bardzo ładnie i dokładnie. Była niezwykle skrupulatna i wybierała ładne słowa, by opisać to, co chciała powiedzieć. Od razu można było się zorientować, że nie jest z biedoty. Poza tym mówiła o książkach, a żeby takowe posiadać i czytać, trzeba było mieć pieniądze. Oczywiście nie dało się rozpoznać, że jest księżniczką, a jedynie usłyszeć, że zapewne jest kimś z wyższych sfer.

- Pytasz mnie, co robię na pustyni. Żyję tutaj. Pustynia to mój dom, moje miejsce. Choć wyznam, że nie zmierzam w zupełnie innym kierunku. Na równiny, do miasta. Ale nie boję się samotności podczas podróży. Poradzę sobie - rzekła pewnie. No bo co to za pytanie, co robi sama na pustyni. Jest. Po prostu jest i tyle. Nie musiał wiedzieć, że uciekła z innej oazy i że nie zamierza przyznać się nikomu do swojego pochodzenia.

- Podróżuję sama, bo tak chcę. Jak do tej pory nie było mi potrzebne towarzystwo.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

        — Nie zaprzeczę — odpowiedział upadły. — Wiek jednak to nie wszystko, bo liczą się również doświadczenia, które dana osoba przeżyła. Jedni mają takowych więcej, inni mniej — podsumował z niewielkim zadowoleniem.

        Zaskoczył go dar słowa posiadany przez rozmówczynię. Należało to do rzeczy, które momentalnie przynosiły na myśl sfery wyższe. Dłuższy czas przyglądał się przeciwnej stronie z tego powodu, nie mogąc jej rozgryźć. Okropnie sfrustrowany potrząsnął głową, przyłapując się na tym akcie. Dążył do zaspokojenia ciekawości, ale odczuwał, iż to złe miejsce i pora na błahostki.

        — Wspomniałaś o samotnej podróży, ale pustynia ma jakieś niebezpieczeństwa, czy … — zlustrował ją spojrzeniem — nieważne — mruknął, urywając nagle poruszony temat.

        Rozmowie dwójki przyglądała się reszta osób obecnych w oazie. Większość poukrywana za wielbłądami albo pod osłoną cienia drzew. W dużej mierze w powietrzu można było wyczuć napięcie, wywołane ciągłą obecnością “niebezpiecznego” demona. Nikt nie odważył się wyrazić opinii głośno, ale lwia część przebywających z przyjemnością pozbyłaby się intruza. O dziewczynie zaś wyrażali się dosyć wulgarnie. Ostatnie nie umknęło Erremirowi, ale postanowił nie pogarszać sprawy.

        — Nie jestem raczej ulubieńcem tłumu — wtrącił w rozmowę. — Preferowałbym prowadzić rozmowę w bardziej ustronnym miejscu, pozbawionym zbędnych gapiów, dobrze, Sarabi? — napomknął, dając ludzkiej kobiecie czas na zebranie posiadanych rzeczy.

        Gdy tylko się pozbierała, położył dłoń na jej plecach trochę wyżej niż biodra, prowadząc ją w upatrzone przez siebie miejsce. Była to jedno z bardziej odludnych miejsc oazy. Gęsta roślinność idealnie chroniła ich prywatność, a co najważniejsze nie musieli się czuć jak zwierzęta na wystawie w wędrownym cyrku. Jak tylko znaleźli się na miejscu, zabrał dłoń. Nie było już potrzeby, a sama kobieta pustyni mogłaby negatywnie odebrać dłuższy kontakt dłoni ledwo poznanego mężczyzny na niej.

        — Wybacz moją zuchwałość, jednak chwila dłużej, a komuś mogłaby stać się krzywda — wypowiedział się neutralnym tonem, ale pełnym irytacji.

        Nie było dane zaznać im spokoju na dłużej. Szelest przedzierania się przez zieleninę rychło dotarł do uszu upadłego, a po chwili wyskoczył z niej starszy mężczyzna. Miał na sobie różnobarwne szaty, ale w większości były białe, co było zrozumiałe w takim klimacie. Owy osobnik był pulchną osobistością, więc z daleko wyglądał jak toczącą się beczułka trunku. Na twarzy i czole było widać krople potu, świadczące o sporej ilości trudu włożonego do przedarcia się przez gąszcz. Nieznajomy mężczyzna bez problemu namierzył ich i zaraz stał przy nich. Wyciągnął gdzieś spomiędzy szat chusteczkę i otarł twarz.

        — Szanowny panie upadły — odchrząknął ciężkim tonem. — Zdecydowaliśmy wraz z resztą obecnych w oazie, iż twa obecność jest niepożądana i uprzejmie prosimy o opuszczenie jej.

        Facet ponownie otarł twarz chusteczką z potu, nie wykazując ani krzty zainteresowanie jak zareaguje upadły. Obrócił się na pięcie i nim pierzasty zdążył nadążyć za sytuacją, o dziwo, grubasek już prawie znikał w gąszczu. Nie podobało mu się bardzo. Oaza nie należała do nikogo, nie mieli prawa stawiać mu żadnego ultimatum.

        — Co, jeśli odmówię? — zapytał się głośno

        Umykający nieznajomy stanął zaskoczony, nie spodziewając się najwyraźniej żadnego sprzeciwu od tego czegoś, co nazywa się upadłym. Zacisnął zęby, hamując się przed powiedzeniem czegoś nieprzyjemnego. Za kogo się miał ten pierzasty sęp? Takie i wiele innych myśli krążyło w głowie bogatego, wędrownego kupca. Emirey widział tylko trzęsące się ramiona ze złości, oczekując odpowiedzi.

        — Użyjemy siły, oczywiście! - warknął rozzłoszczony i obrócił się do dwójki. — Za kogo się masz psie, myś… — Kupiec przerwał krzyk, czując jak oblewa go zimny pot.
        — Hoo, naprawdę? Powiedz mi o tym więcej, słucham — odpowiedział z sarkazmem w głosie i chłodem, którego nie było w rozmowie z Sarabi.

        Głęboko uśpiony w nieznajomym instynkt obudził się niczym spłoszone zwierzę, gdy spojrzenia upadłego i kupca się spotkały. Strach przeniknął go aż do samego szpiku kości. Przewracając się o swoje małe nóżki, wpadł w zarośla i zniknął bez żadnej odpowiedzi.

         — Niektórzy naprawdę nie znają swojego miejsca — mruknął ze zrezygnowaniem, patrząc się w zarośla, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się pulchna osobistość. — Co powinien zrobić, Sarabi? Zainteresowana niecodziennym towarzystwem w podróży? — zapytał z zaskoczenia kobietę z delikatnym rozbawieniem, jakby poprzednia sytuacja nie miała miejsca.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Sarabi była zaskoczona całą tą sytuacją. Jej nowy towarzysz nie wydawał się groźny, a jednak społeczność oazy chciała się go pozbyć. Dobrze, był upadłym, piekielnym jak rozumiała, ale póki co nie wyrządził nikomu żadnej krzywdy i chyba nie miał takiego zamiaru. Owszem piekielni mieli złą opinię i pewnie Sarabi powinna ich unikać, ale Emirey nie wydawał jej się groźny. Zachowywał się przyzwoicie, rozmawiał z nią uprzejmie. No, może oblanie jej wodą nie było zbyt fortunne, ale już prawie o tym zapomniała.

Kiedy prowadził ją w ustronne miejsce oazy, poczuła się skrępowana, ale nie dała tego po sobie poznać. W końcu grała pewną siebie i poważną dziewczynę, nie chciała być brana za strachliwą panienkę z dobrego domu. Choć niestety, ale właśnie nią była. Tak czy inaczej, udała się wraz z upadłym na brzeg oazy, gdzie rosły gęste krzaki, tam nikt nie mógł ich ani usłyszeć, ani zobaczyć. Niestety zaraz za nimi przybył jakiś starszy jegomość, który zażądał by upadły opuścił oazę. "Pani upadły" brzmiały jego słowa, a w uszach Sarabi był to zwrot niefortunny i zwyczajnie beznadziejny. Jak można się było tak do kogoś odnosić. A pfff! To tak, jakby do staruszka powiedzieć "panie człowieku". Ale cóż, nie było co się nad tym roztrząsać.

- Na twoim miejscu opuściłabym oazę - rzekła w odpowiedzi na zadane pytanie. - Nie ze strachu i lęku, ale dla świętego spokoju. Skoro jesteś upadłym, jak to nam rzekł jegomość, to zapewne posiadasz jakieś moce, prawda? To ty mógłbyś zrobić im krzywdę, skoro każą ci się wynieść najwyraźniej się ciebie boją. Choć taka prośba, a raczej żądanie, jest bardzo impertynenckie. Tak czy inaczej, na twoim miejscu wolałbym mieć święty spokój i znalazłabym sobie miejsce z dala od uprzedzeń i ludzi, którzy mnie nie chcą. Ale to tylko moje zdanie.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

        — Dla świętego spokoju, huh?
Wymamrotał pod nosem dosyć cicho z neutralnym wyrazem twarzy.
        — Nie ma ucieczki od strachu przed nieznanym - dodał całkiem szybko — nieważne gdzie, nieważne w jakim miejscu. Zawsze znajdzie się istota, która będzie miała nieprzyjemne przekonania wobec mnie.
Zamilkł na dłuższy moment, wpatrując się w wydmy.
        — Obawa przed niewiadomym zmusza słabszych do oceny książki po oprawie. — Obrócił się gwałtownie do niej, porzucając tajemniczy widok pustyni. — Jednocześnie brak takowego nie zawsze jest najmądrzejszą rzeczą, ludzka kobieto - powiedział chłodno.

        Twarze dwójki dzieliła niewielka przestrzeń, pozwalając dziewczynie wyraźnie widzieć ciemnoszare tęczówki Pierzastego oraz bliznę. Pogładził dłonią prawy policzek kobiety, wiedząc że zaraz się obudzi z momentu zaskoczenia jego akcjami.
        To, co zobaczył w jej spojrzeniu, nie było dla niego zaskoczeniem ani nie zamierzał siebie wyjaśniać, czemu tak się zachował. Całe zdarzenie trwało parę krótkich sekund, po których odsunął się i pozostawił ją w spokoju, przechodząc koło jej ramienia. Zaczął się przechadzać wolnym krokiem brzegiem oazy.

        — Jedyne, co mnie łączy z upadłymi, których znacie wy ludzie oraz inne istoty, to wygląd. Dokładnie skrzydła. Czarne, smoliste skrzydła - cicho wyszeptał smutno do samego siebie ostatnią frazę.
        — Nie zrozum mnie źle. Nie obchodzi mnie, co o mnie myśli świat. Jestem dumny z tego, kim jestem i co osiągnąłem w życiu.

        Wyciągnął dłoń w stronę nieboskłonu, zaciskając ją w powoli w pięść, uśmiechając się i mrużąc oczy od padających promieni słońca.
        Nigdy nie pomyślał, że żałował, kim jest. Z postępującymi latami zaczął doceniać więcej i więcej. To jednak nie był najlepszy moment, aby się nad tym rozklejać.
        Obrócił się na pięcie do Sarabi i rozłożył skrzydła na całą ich rozpiętość, mając za sobą słońce. Każdy normalny upadły lub anioł z tego świata zauważyłby od razu różnicę. Skrzydła upadłego były olbrzymie w porównaniu do zwykłych, mając niezwykłą rozpiętość czterech sążni i ośmiu palców. Złożone na plecach praktycznie dotykały gruntu. Powodem różnicy było pochodzenie upadłego i krew rodowa, która w nim płynęła. Nie bał się jednak dziwnych pytań ze strony młodej dziewczyny.
        Wątpił, aby była w stanie zauważyć taką subtelną różnicę, widząc upadłego pierwszy raz w życiu. On zaś czuł się o wiele lepiej, doznając powiewów wiatru między czarnymi piórami. Poskładał skrzydła, ciągle się wpatrując w niedawno poznaną dziewczynę.

        — Nie mylisz się, ale jednocześnie nie masz racji. Jaki jest sens ucieczki przed własnym cieniem? Uciekanie przed uprzedzeniami nie ma najmniejszego sensu. Moja istota zawsze będzie związana z uprzedzeniami. — Wzruszył ramionami, nie przejmując się całkowicie.
        — Moce? Jakieś tam mam — rzekł tajemniczo — ale co z tego? Jakie pozytywne strony widzisz w wybiciu całej populacji tej oazy, przelaniu krwi i pozbawieniu was wszystkich życia. Co ja z tego będę miał? To byłoby za łatwe i bezcelowe. — Machnął dłonią, nie wykazując zainteresowania w takich barbarzyńskim zachowaniu.
Zmrużył niebezpiecznie oczy, ciągle ją obserwując.
        — Powiedz mi, kogo wybrałbyś spomiędzy dwóch walczących przyjaciół na śmierć i życie, któremu wbiłabyś sztylet w plecy, a może schowałabyś się i pozwoliła się im nawzajem pozabijać? - Uśmiechnął się Upadły w sposób, który wywoływał dreszcze na ciele.

Spojrzenie Erremira było śmiertelnie poważne i nie wyglądało to jak kiepski żart. W gruncie rzeczy próbował ją w tym momencie sprowokować. Rozmowa trwała jeszcze przez wiele godzin, ale pierzasty ostatecznie postanowił opuścić ledwo poznaną kobietę i wyruszyć w dalszą podróż na skrzydłach wiatru.

Valladon
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości