Pustynia Nanher[Szklane jezioro] Szczurza ucieczka

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron wysłuchiwał słów Arthanala z rosnącym spokojem. Nie aby wywód go uspokoił, spokój nadszedł z ciała. Musiał wyrównać oddech, serce biło jak oszalałe, teraz dopiero zwalniało. Ból głowy ustąpił. W milczeniu pradawny spędził kilka chwil nim odpowiedział nekromancie – spokojniej, bardziej rzeczowo lecz tak samo surowo.
-Arthanalu. Pozwolę sobie pominąć pańską obsesje śmierci która klasyfikuje pana do wieży błaznów. Pozwolę sobie pominąć ewidentną nieudolność – po pamiętaj, nieumiejętność lub potrzeba czasu nie jest jakimkolwiek wytłumaczeniem.
Zamilkł. Postanowił przemilczeć dalszy komentarz na temat nekromanty. Jaki on niebezpieczny dla otoczenia i tym podobne. W tej chwili problemem był Magnus. Istotą nie tylko unikatową, skarbem samym w sobie, cudem i zachwytem we własnym istnieniu, a także koroną wiedzy w swym bycie. Był również niesamowicie niebezpieczny. Powstały przy pomocy czarnej magii, stworzony przez szalonego maga... Metatron był rozdarty. Rachunek strat i korzyści wobec unicestwienia i zachowania Magnusa zdawał się być niesamowicie trudny. W odpowiedzi dla Arthanala swoim lapidarnym zwyczajem pominął argumentacje, że Arthanal znał twórcę Magnusa oraz fakt, że przez moment myśleli razem. Miast tego wygłosił już wniosek.
-Sądzę, powinieneś paktować z Magnusem.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        - Powinienem? - zapytał Arthanal. - A cóż to sprawia, że mam taką powinność? Magnus chce mojej śmierci; dlaczego mam więc do niego wracać i się narażać?
        Zrób to.
        - Co? - nekromanta zmarszczył brwi. - Kim jesteś?
        A kim ty jesteś, bezimienny? Czyż nie nazywasz się Arthanal? Czyż nie zwą cię Formierzem?
        - Tak. Kim jesteś?
        Nie jesteś ni Arthanalem, ni Formierzem, to tylko nazwy ci nadane. Opisują twoją naturę, lecz nie są twoją naturą, tak jak to, co znasz pod imieniem Magnusa nie jest tym, czym być się zdaje. Zrób to.
        - Kim jesteś? - rzekł nekromanta po raz trzeci.
        Czy nie wiesz jeszcze? Nie mam imienia, tak jak i ty nie masz imienia. Jestem Istotą, jestem Sensem, jestem Naturą. Słuchaj się mnie. Zważ, nie rozkazuję ci; nie mam nad tobą władzy - ty masz władzę nade mną... Wiedz jednak, że mam wiedzę, także o tym, co będzie.
        - Co więc skrywa moja przyszłość? Czy mi powiesz?
        Rzekłem - masz nade mną władzę. Lecz wiedza na temat przyszłości to wielki dar, lecz i brzemię.
        - Powiedz mi.
        Paktuj z Magnusem. Poznaj go. Lecz bacz, by tobą nie zawładnął - a łacno może się to zdarzyć. Wytęż wolę i bądź ostrożny, lecz nie obawiaj się. Jeśli nie zaniedbasz niczego wyjdziesz z tego zwycięsko. Bo powiada Księga: I Człowiek stanie przeciw Mocy, lecz z Mocą będzie Człowiek. I zawładnie Moc Człowiekiem, i posiądzie Człowieka. Ale nie złamie Moc Człowieka. Zrób to.
        - Zrobię to - rzekł Arthanal z cicha.
        - Zrobię to - powtórzył już głośniej, zwracając się do Metatrona. Będę paktował z Magnusem, poznam go. Wyruszajmy więc nie zwlekając!
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron milczał. Nie tylko zmęczenie, za dużo mowy, za dużo renów po odzyskaniu sił sprawiły, że musiał jakiś czas spędzić w ciszy, uspokoić rozkołatane serce i słabe ciało. Ponad wszystko analizował niepokojące zachowanie Arthanala. Pradawny z całego serca pragnął nie niszczyć Magnusa – istoty wyjątkowej, unikalnej i jedynej w swym gatunku w której drzemie wiedza. Lecz bał się, że będą do tego zmuszenie. Wolał paktowanie.
Wymowne spojrzenia świty przypomniały staruszkowi o tym, że jest środek nocy, a oni praktycznie bez zapasów. Czarodziej z wysiłkiem zmusił słabą dłoń która ledwo czuł go gestu mocy wywołując teleportacje dwóch sporych skrzyń – tych samych kltóre leżały w jednym z wielu kręgów deportacyjnych w siedzibie maga. Znajdowały się tam przygotowane przez świtę przybory – zapasy czy materiały do złożenia namiotu. Skrzynie pojawiły się nagle, bez dodatkowych efektów.
Czarodziej westchnął. Minęło kilkanaście minut podczas których świta rozłożyła duży namiot na pustyni i doglądała zapasów wody.
-Panie Arthanalu. Powątpiewam w późniejszą okazje do naszej swobodnej rozmowy. Czego pan oczekuje od Magnusa?
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Nekromanta westchnął przeciągle, obserwując prace, wykonywane przez świtę.
        - A czegóż ja mogę oczekiwać od Magnusa, Metatronie? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Magnus to wiedza i moc. Z Magnusem należy się porozumieć i dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Bo Magnus to dzieło mego mistrza... Nawet nie zdaje sobie pan sprawy z tego, co to oznacza, prawda? Wiedziałem, że Pharacelsus prowadził badania i wiedziałem, że muszą być one ważne, skoro tak się z nimi krył. Ale to... To przekracza wszelkie moje wyobrażenie na temat jego wiedzy i mocy. Dysponował magią nekromantyczną. Tylko za pomocą tej magii stworzył inteligentny twór, a więc istotę zupełnie niepowtarzalną, unikatową. Nowy gatunek. Widzisz, Metatronie, ja sam uchodzę za mistrza w tej Dziedzinie, wszelako jednak nie wychodzę poza obszar ożywiania zmarłych, względnie - mutowania. To coś więcej....
        Nie sądziłem nawet, że można stworzyć coś takiego za pomocą Dziedziny Śmierci. Dlatego też muszę Magnusa zbadać, przeanalizować to, co zobaczę i... zrozumieć moją magię w pełni. Tak. Tego właśnie od Magnusa oczekuję... Podobnie chyba jest zresztą z tobą, czyż nie, Metatronie? Wszak i tobie zależy na dobru nauki...
        Musimy jednak omówić wcześniej jedną sprawę. Czy gdyby Magnus zechciał nas zabić, co jest wielce prawdopodobne, to czy potrafimy mu coś przeciwstawić? I wreszcie, czy gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli... czy potrafimy Magnusa zniszczyć?
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron gdyby miał siły, pokręciłby głową przecząco wsłuchując się w wypowiedź nekromanty. To, że nie zgadał się na koncepcje wykorzystania dziedziny śmierci przy przemianach energetycznych. Owszem, wiedz mogła być pomocna lecz nie jej metody. Coraz mniej ufał Athanalowi. Z każą chwilą coraz mniej.
Świta pomimo środka nocy uwijała się sprawnie witając możliwość pracy jako miłą alternatywę po bezowocnym czekaniu na przebudzenie Metatrona. I szaleństwach Arthanala – które były kolejnym z powodów nastawialnym pradawnego źle do czarownika.
- Nie, panie Arthanalu. Nie potrafimy przeciwstawić się Magnusowi. Nie potrafimy go zniszczyć. Widzi pan... Ja to potrafię. - Spojrzał na nekromantę i niewiadomy strach przebiegł po kregosłupie starsza jakby sylwetka maga napaawała fo niepokojem, pewnym strachem i trwogą przez chaosem i destrukcją szaleństwa zamkniętego w jego ciele. Ostatecznie Arthanal był młodszy. Energiczniejszy, pełen nowych pomysłów, raczej nie skrępowany moralności i powinnością wobec świata. Był...
...nikim. Jednym z wielu którzy kryli się w cieniu. Nie aby Metatron dążył zawsze do światła. Była to różnica celów. Ja i ogół. Spojrzał krzywo na Arthanala. Metatron był pyszny. Może pycha go kiedyś zabije, już teraz przez nią stał jedną nogą nad grobem. Lecz miał serce.
- Na wstępie muszę zaznaczyć, iż nie tylko nie ufam panu ale pański kres będzie ukojeniem mego serca. Uważam, że elementarna poczciwiec wymaga postawienia sprawy jasno jeśli los zmusił nas do współpracy. Uważam, iż zgładzenie Magnusa byłoby zbrodnią. Być może niezbędną lecz wciąż zbrodnią.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

- Zgadzam się - odparł pradawnemu. - Zabicie Magnusa byłoby zbrodnią, byłby to czyn równy każdemu innemu zabójstwu. Wszelako musimy być przygotowani na każdą ewentualność - a to, że Magnus zechce zabić nas, jest wielce prawdopodobnym... dobrze więc! Zdaje się na ciebie, Metatronie. Tylko... czy powinienem?
Oczy nekromanty błysnęły, kiedy raptownie poderwał głowę, badawczo spoglądając na czarodzieja. Niepokojące było to jego spojrzenie.
- Nie rozumiem wszelako jednego... - rzekł znów po chwili. - Wprost mówi mi pan, iż moja śmierć byłaby dla pana wręcz pożądana. Za chwilę mamy zaś udać się na spoczynek. Któż wie, być może mam nie przeżyć tej nocy? Kto ma być moim zabójcą? Jeden z wojaków z twej świty? Ale nie, jesteś chyba świadom, że taka próba byłaby z góry skazana na niepowodzenie... Więc może ty sam, Metatronie? Co? Zechcesz mnie zabić? Sumienie ci na to pozwoli? Ach, niepotrzebnie pytam... Setki zginęły w siedzibie mego mistrza. Zginęły w czasie badań, w których i pan uczestniczył... Jak to jest? Przyznam bowiem, że choć zabijam często, nigdy nie uczestniczyłem w takiej... masakrze. Ciekawe... to ja jestem tym złym.
Arthanal urwał nagle.
- Namioty gotowe? - zmienił niespodziewanie temat. - Jestem zmęczony, zaś spotkanie z Magnusem z pewnością będzie wyczerpujące...
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron przyglądał się Arthanalowi badawczo z mieszaniną wściekłości i niedowierzania. Naprawdę, czarodziej nie miał już sił na kłótnie. Jednak nekromanta dotknął go do żywego. Sprawy były skomplikowane. Tak, tak tłumaczył to Metatron. Nie tylko sam nie mordował, wszak wiedział o tym co robił szalony nekromanta lecz po faktach, dopiero wtedy widział ilości. Tak, był współwinny. Lecz w sercu tliła się krzywda brutalnego spłycenia problemu. W tej chwili chłodny rozum nie tłumaczył sytuacji, i sam pradawny nie tłumaczył się.
-Jak śmiesz... - warknął krótko. Chciał coś powiedzieć, chciał zaprzeczyć lecz słowa nie płynęły, uwięzły w gardle. Harriet z niepokojem spojrzał najpierw na czarodzieja, a potem na nekromantę. Zbyt wiele znał takich sytuacji lecz... Dzisiejszej nocy nic takiego się nie stało. Wielki namiot został rozłożony na uboczu, w jego wnętrzu na ubku zostawiono skrzynie. W milczeniu wniesiono Metatrona na lektyce do środka. Do Arthanala nie odezwał się nikt.
***

Bracia spali pochrapując cicho tworząc wspólną, dziwną melodię. Zielarka ciągle grzebała w skrzyniach rewidując zapasy. Metatron nie mógł spać. W głebi namiotu leżała jego lektyka w specyficznym pomierzeniu wydzielonym od reszty namiotu kotarą. Był sam. Drżące płomyki w latarniach tańcowały po błękitnym materiale. Chciał popracować nad mechaniką pływów Magnusa lecz nie potrafił się skupić.
Wątpliwości. Czy nie powinien przeciwdziałać? W ciągu swego żywota pozyskiwał wiedzę z najczarniejszych źródeł. Nigdy nie przyłożył ręki do takich eksperymentów. Lecz nigdy także się nie sprzeciwił – to był jego grzech. Nic nie mówił, wiedział, milczał, doglądał. Byś świadkiem zbrodni to jak ją popełnić.
Właśnie tkane zaklęcie rozprysło się w miliard wzorców kiedy staruszek stracił koncentracje. Kiedy jeszcze pracował nad kryształami pchała go do przodu wizja wielkiego odkrycia. Lecz teraz, gdy zostały one odkryte, zatracone i niosły tylko i wyłącznie zagładę swemu twórcy na powrót ożywały wątpliwości.
-Zbierz się w garść – polecił sam sobie. Musiał do rana mieć dokładny plan. Władnym gestem mocy zagarną na powrót chaotyczne wzorce zaklęcia które dla widzących prawdę tajemną jawiły się niczym n-wymiarowe konstrukty w których wnętrzu kryły się większe układy. Ściśnięte pod naporem woli wyrażonej słowami z metafizycznym trzaskiem zapadły się same w sobie. Kolejnym ruchem wyrzeźbił przestrzeń tworząc sferyczne odkształcenie rzeczywistości które nastąpcie zniknęło ze świata zaczepione z jednym, konkretnym ziarnku piasku pod jego stopami. Następnym zaklęciem wywołał tajemne znaki, ułożone z przepływów energi...
***

Świtało. Metatron ciągle ślęczał nad symulacją pływów Magnusa, siłą rzeczy zubożona i nieświadomą lecz koncepcyjną. Cały czasy czegoś brakowało. Jedna zmienna powodowała lawinę chaosu. Już trzykrotnie z rzeźbionej przestrzeni dochodziło do aberacynej implozji wzorców podstawowych – jak fachowo Metatron określał dosłowne wymazanie z rzeczywistości składników materialnych na rzecz pojawienia się ich pseudowzorców – zaplątanych ze sobą, nie będących do końca fizycznymi obiektów które de facto nie istniały – co nie przeszkadzało im wywierać potencjału pola energetycznego i zajmować obszar przestrzeni.
Można było osiwieć.
Zielarka nieśmiało wysunęła głowę przez zasłonki. Pr dawny zbył ją ostrym spojrzeniem. Rozwiązanie zdawało się być coraz dalej. Klucz do jego zamiaru z którym jeszcze nie chciał się dzielić z Arthanalem.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Po rozłożeniu namiotu nekromanta wszedł sobie do niego, nie pytając nikogo o zgodę czy wręcz o zdanie. Może to i dobrze - wymowne milczenie braci dostatecznie dobrze wyrażało ich opinię o zachowaniu czarownika - ten jednak nic sobie z tego nie robił. Ułożył się po prostu do snu w kącie namiotu, wkrótce potem zasnął.
Powiedzieć, że Arthanal spał jak zabity byłoby kłamstwem - przewracał się z boku na bok na swoim posłaniu jakby leżał na mrowisku. Spał jednak mocno. I śnił. Dziwne były te jego sny...

        - Herbaty, Arthanalu? - odezwała się czaszka. Była przymocowana do kostura, nie powinna więc mówić. Widocznie jednak nic sobie z tego nie robiła - a tak miła kość nie przeszkadzała nekromancie.
        - Czemu milczysz? - powtórzyła czaszka, jakby poirytowana. - Zadałem pytanie.
        - Poproszę - odparł Formierz, uśmiechając się ciepło. - Kim jesteś, czaszko?
        - Nie pamiętasz? - obruszyła się zapytana. - Jam jest Pharacelsus Aureolus Theophrastus Bombastus, uczniu!
        - Nie żyjesz. Jak więc możesz poczęstować mnie herbatą?
        - Nie mogę, w tym rzecz... Zabiłeś mnie! Mam jednak dla ciebie coś w zamian, Arthanalu.
        - Ciasteczka?
        - Nie, idioto! Radę. Musisz iść...
        -...za swoim przeznaczeniem. Tylko pokonując przeciwności losu dowiem się, com wart. Tylko w trudach zahartuję swego ducha, by...
        Czaszka westchnęła głęboko.
        - Sen nie wpływa dobrze na twój intelekt, uczniu. Musisz iść do Magnusa.
        - To wiem - Arthanal skinął głową. - Czy to ty przysłałeś do mnie Głos, mistrzu?
        - Jaki głos?
        - Ten, który mówił, że mam paktować z Magnusem.
        - Nie słuchaj go. Z potworami się nie paktuje; potwory się niszczy. Zniszcz Magnusa.
        - Przecież to twoje, mistrzu, dzieło. Jesteś pewien...?
        - Tak! Mówię przecież; zniszcz go. To twoja misja. Spróbujesz zniszczyć ten wytwór mej chorej ambicji albo zginiesz, próbując.
        - Ale...
        - Żadnych ale! Powiedziałem, teraz idź bez chwili zwłoki! Pamiętaj, zniszcz Magnusa...

        Sen skończył się niespodziewanie. Arthanal, rozbudzony w jednej chwili, zerwał się nagle, skierował się prosto do Metatrona. Był już ranek, pradawny też już nie spał.
        - Musimy ruszać natychmiast - oświadczył Formierz. Magnus czeka.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron nie czuł się dobrze. Prawdę mówiąc czuł się fatalnie. Mętnym wzrokiem spojrzał na nekromantę i z trudem zakończył właśnie prowadzony eksperyment. Niestety, w tak małym odcinku czasu nie był w stanie opracować niezależnej metody komunikacji z Magnusem. Bolało go głowa, tępa, pulsująca strużka cierpienia przelewała się mu za oczyma. Chłód grobowy ścinał u podstawy kości, nie wspominając o coraz bardziej drżących dłoniach co mógł zauważyć nawet Arthanal podczas gestów niszczących pole testów.
Trzeba było działać, nie ważne wiatry losu, nie ważna kła rwa pożerająca ciało i ducha, nie ważna śmierć na której progu jeszcze niedawno Metatron stał. Co prawda śmierć jeszcze o nim nie zapomniała. Bracia właśnie głośno obgadywali dawne przygody wspominając o samouk, rycerzu i jakieś dawnej, lokalnej bitwie lokalnej. Zielarka z niepokojem spoglądała na pradawnego kiedy to strofująco nie zgodził się na zmianę opatrunków. Żołądek Metatrona ściskał niepokój. Lecz ponad wszystko chciał mieć całość sprawunków za sobą.
Nie odezwał się do Arthanala słowem. Skoro nekromancie było tak śpiesznie, będąc poirytowanym, Metatron ograniczył się do najprostszego zaklęcia. Prawą dłonią oraz dwoma słowami wywołał trzy, rozmyte punkty pośrednie teleportacji. Jakoż, że złożone gesty przy drżących dłoniach sprawiały trudności, nawet się nie kłopotał. Zakreślił w powietrzu okrąg, lewą dłonią, następnie prawą wpisał w nie runy, przekreśl plątaniną cięciw koła. Przestrzeń zawirowała, piasek nagle zesztywniał pod nogami Arthanala, poczuło drżenie świata. Metafizyczny trzask rozrywanej rzeczywistości poprzedził krótką chwilę gdy biel rozwarła n-wymiarową paszczę i pożarła Arthanala.
***

Wymiarów tych było osiem. Osiem wspólnordzennych odpowiadających każdemu z ośmiu słów wypowiedzianych przez Metatrona w swej rodzinnej, pradawnej mowie. Pierwsze trzy stanowiły podstawę, znaczyły tylko podstawową, immanentną własność wszechświata, lecz każe kolejne niosło inne znaczenie. Wtedy nastała biel.
Były to powiem punkty pośrednie teleportacji. W zapętlonej bieli Arthanal usłyszał grzmot kiedy zaklęcie pozbawione ręki maga ulegało rozpadowi odrzucając każdy z wymiarów. Gdyby nie intelekt, ustanowienie kolejności odrzucania wymiarów i ich powiązania z punktami pośrednimi, Arthanal nie nacieszyłby się długo życiem.
Lecz pięć grzmotów w bieli którym towarzyszyło poczucie bycia przeciągniętym przez wyżymarkę zwiastowało pięć destrukcji wymiarów. Ostatecznie Arthanal znalazł się w zwyczajnej geometrii, ta pociemniała i po raz kolejny biel wypluła go w błoto nie zważając, że uczyniła to do góry nogami. Cóż, drżące ręce Metatrona miewały czasem złe skutki.
***

Arthanal wylądował tuż przed tajną siedzibą swego mistrza, na progu. Czuł wzburzone drgania energii i one chyba tak samo go czuły, chciały lizać jego skórę, drążyć ciało, wiercić duszę. Były drapieżne lecz drapieżne jak wiatr letni który w każdej chwili zrywa się w wichurę. Padało.
Nie istniało połączenie z Metatronem. Nic. Kompletne nic. Po chwili mag mógł zauważyć, że nie tylko to zostało zepsute przez drżenie rąk Metatrona. Jakiś mały fragment subiektywnej geometrii doczepił się do Arthanala sprawiając, że świat drgał mu w oczach dziwacznie skrzywiony. Na bazie swojej wiedzy mógł przypuszczać, iż ów fragment zaklęcia nie wyrwa samodzielnie dłużej niż godzinę.
W namiocie pradawny zmagając się z drżącymi dłońmi i bólem głowy dopiero tkał zaklęcie pozwalające na komunikacje i obwarowywał je zabezpieczeniami. Nie śpieszył się. W tym stanie aby dokonać dobrego zaklęcia musiał działać powoli. Skoro Athanalowi się śpieszyło – powtarzał Metatron w duchu. Nie był rad ze swej zapalczywości. Lecz nie chciał traktować Arthanala jak dziecko. Ten będzie musiał poczekać.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Deszcz. Kolejna złośliwość losu, wymierzona w osobę Arthanala. Tak jakby nie wystarczyło to, że został teleportowany bez żadnego uprzedzenia w samą paszczę lwa. Jakby mało było tego, że Magnus zlokalizował go - co dziwić nie mogło - właściwie natychmiast i począł molestować go wiązkami energii. Jakby nie wystarczająco denerwujący był ten grzyb Metatron, który nie potrafił trzymać rąk tak, jak trzymać je powinien, nawet w trakcie rzucania zaklęcia, a który zapomniał widocznie o utworzeniu jakiegokolwiek kanału komunikacyjnego - co pewnie było oznaką demencji starczej. Zapewne należało staruszkowi wybaczyć. Na domiar złego musiało padać.
        Skutki tego ostatniego nekromanta odczuł natychmiast po zjawieniu się na bagnach, lądując niezbyt efektownie w rozbryzgach błota. Zerwawszy się na równe nogi, Formierz rozejrzał się wkoło, jakby sprawdzając, czy nikt tej jego gafy nie dostrzegł. Rzecz jasna w pobliżu nie było nikogo prócz Magnusa, wizerunek nekromanty zszargany więc nie został. Szczęście w nieszczęściu.
        Arthanal otarł twarz, otrzepał z grubsza szatę i pewniej chwycił kostur. Zauważając błoto, które zaczęło już na nim zasychać pomyślał przelotnie, iż kostur trzeba będzie wypolerować. Następnie próbował skierować swoje kroki pod wieżę. Po co - nie do końca wiedział. Z Magnusem chciał najpierw porozmawiać, mógł więc od razu pozwolić zaklęciu wniknąć w siebie. Tyle tylko, że nie z chodzeniem miał problem taki, jakby właśnie pokonał krasnoluda w konkursie picia na czas - ot, świat zaczął sobie skakać.
        Nagle magnusowa energia zgęstniała, skumulowała się. Jej drgania zaczęły przesuwać się mu po skórze, a były jakby coraz bardziej fizyczne. Może było to złudzenie. Ale może nie. Nekromanta pozwolił więc zaklęciu wniknąć w siebie po raz kolejny - tak było bezpieczniej.

***


        Był w istocie i był istotą. Wreszcie posiadł ją na własność - bo nie istniała już granica między świadomością jego a jaźnią człowieka. Nareszcie. Arthanal był bezwolny, był jego ciałem. Mógł zrobić z nim co tylko zapragnął...
        Niedoczekanie.
        Istota... przemówiła? Formierz wciąż miał świadomość? Myślał?
        Tak. W przeciwieństwie do ciebie. Wchodzisz z butami do mojej głowy, Magnusie, i zdaje ci się, że nie będę się bronił? Oj, złotko. Teraz to ty jesteś na mojej łasce.
        Był... zaniepokojony? Ciekawe, zważywszy na to, że uczuć nie miał. Istota zaskoczyła go jednak. Na razie jeszcze nie reagował, zapisywał to tylko w sobie.
        Magnusie? Opowiesz mi, jak zostałeś stworzony?
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Pradawny w dalszym ciągu tkał zaklęcie. Nie wychodziło to sprawnie, jednym razem nagły napad kaszlu gdy Metatron pluł krwią sprawiał, że całe, długie fragmenty zaklęcia rozpryskiwały się w wieczności, innym razem mrok w oczach i ból głowy zmuszał go do przerwy w czarowaniu, a niezachowane efekty inkantacji zaplatały się w sobie i powodowały katastrofę w odległej metafizyce. Zielarka podłożyła mu pod usta kubek z wonnym naparem. Upił łyk, westchnął ciężko i ospale. Połączenie zostało utworzone, u boku Arthanala pojawiła się przestrzenna aeracja. Lecz jeszcze nie pojawiła się komunikacja. Dopiero w tym momencie czarodziej szeptał nabierające sił słowa same w sobie, chociaż wypowiedziane słabym szeptem. One stanowiły klucz do istoty rzeczy, tworzyły więź.
Na razie Metatron był w stosunku do nekromanty ślepy i głuchy. Połowa prac za nim.
***

Gdyby stary wynalazca widział to co się działo w tej chwili w opuszczonej siedzibie, byłby niesamowicie zaintrygowany. Niesamowita plątanina drgań, fal, trzasko, pływów i statycznej form mistycznej energii wypełniały obszar nadając mu nierealnej poświaty. Takie ilości magii podległej dziedzinie mocy sprawiały, że rzeczywistość rozpływała się, topiła w magicznym żarze lecz zarazem zamarzała w nowych, coraz dziwniejszych formach. Wielobarwna poświata rymowała kontury obiektów tylko po to aby wyostrzyć je pod zupełnie dziwny kątem.
Nie tylko umysł Arthanala był przedmiotem jak do tej pory nieuskutecznionego w pełni zawłaszczenia przez Magnusa, również w ciele jego osobiste pokłady energii, to co tworzy wzorzec, co w nim płynie i opływa, temu zostały narzucone obce drgania niosące kod świadomości istoty zaklęcia. Nie było to wrażenie przyjemne.
Ja jestem tuta i wszędzie wkoło. Ty tylko tuja, morderco. Kto jest górą? – W głowie Arthanala zagrzmiał donośnie głos własny-cudzy, tak znajomy i tak obcy. Kolejne chwile milczenia. Nekromanta mógł czuć jak serce powoli zmienia mu rytm bicia.
Emocje, czuję je. Rozumiesz Arthanalu, muszę cię nienawidzić. Lecz nie mogę. Muszę gdyż nienawiść przestaje mi być obca. Lecz za pośrednictwem twej osoby, a sam siebie nienawidzić nie możesz. Lecz nie lubię cię... Jak to brzmi. Słowa. Możesz pozwolić mi mówić? Chcę usłyszeć swój głos...
Złowieszcze pytanie zawisło w umyśle z pełnią swej grozy. Magnus zdawał się zachwycony i zdezorientowany nowym stanie, nie miał też doświadczenia w relacjach personalnych.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Arthanal nie zwracał uwagi na to, co działo się na zewnątrz, zbytnio zaabsorbowany tym, co działo się w jego wnętrzu. A działo się sporo - Magnus penetrował go szczególnie dokładnie, badał, odzywał się w jego głowie i wreszcie chciał chyba zabić go arytmią serca.
        - Nie krępuj się - odparł Formierz zaklęciu. - Mów śmiało.
         Następnie mag na powrót zanurzył się w swoim ciele. Twór Pharacelsusa badał go, i owszem, jego uczeń nie pozostawał mu jednak dłuższy. Korzystając z zagubienia Magnusa, nekromanta sondował sploty zaklęcia, rozmyślając równocześnie co z nich wynika. Nie wiedzieć czemu wrócił nagle wspomnieniami do nauki u swego pierwszego mistrza. Mag może wpływać na otoczenie za pomocą energii ze swojego ciała. Energię w swoim ciele można kształtować. Jedyne, co ogranicza maga w kształtowaniu energii to jego wiedza, umiejętności i moc. Cóż więc z tego dlań wynikało?
        Porozmawiaj z Magnusem - odezwał się Głos. Zjednocz się z nim!
        Zniszcz Magnusa - warknął Mistrz. I pośpiesz się.
        No to nekromanta miał dylemat. Lepiej było posłuchać się Głosu, który wziął się znikąd i zaczął prawić coś, co przypominało jarmarczne wróżby, czy może swego dawno nie żyjącego mistrza, służącego teraz za ozdobę kostura?
        Nie zaniechaj sprawy! Zawładnij mocą, człowieku, nim moc zawładnie tobą!
Nie paktuj z potworem! Zniszcz potwora!
        - Zamknijcie się, obaj - przerwał im Formierz. - Zamknijcie się i dajcie mi w spokoju pomyśleć.
        Metatronie? - spróbował porozumieć się z pradawnym, kiedy już Głos i Mistrz spełnili jego prośbę. Próby jednak spełzły na niczym - komunikacji wciąż nie było. Musiał więc działać sam. Co mógł zrobić? Eksperyment, jak wkrótce pomyślał.
        Arthanal na uformował niewielką cząstkę swojej energii. Choć może ,,uformował" nie stanowiło dobrego określenia - nekromanta raczej wyizolował ją od reszty, by pchnąć ją w Mangusa. Chodziło mu o to, by poznać, czy zaklęcie można normalnie energią nasycać i ożywiać i jak będzie się w nim ona zachowywała. Owa wyodrębniona cząstka nie musiała mieć więc nawet formy - Formierz potrafił rozpoznać magię swoją od magii Pharacelsusa i bez tego.
        Normalnie ożywianie czegokolwiek wymagało rytuału. Arthanal nigdy jednak nie ożywiał magii, w dodatku takiej, która wniknęła w jego ciało. Stwierdził wkrótce, że rytuału nie potrzebuje - a sam proces zachodzi bardziej na zasadzie rozkazu. Cząstka energii znalazła się w Magnusie, pozostało poczekać na efekty. Jednocześnie nekromanta ją przygotowywać się do czegoś zgoła odwrotnego - do nasycenia energią Magnusa siebie, tym razem kontrolowanego i na własnych warunkach.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Czarodziej nie byłby sobą gdyby nie komplikował prostych zaklęć aż urosną do rangi misternej sztuki dla wybranych. Tak było i w tym przypadku. Miast uczynić to jak każdy typowy czarodziej czyli po prostu w pobliżu Arthanala utworzyć selektywny portal przepuszczający obrazy i dźwięki. Lecz nie Metatron. Ostatnie, wypowiedziane chrypiącym szeptem słowo sfinalizowało ostateczny kształt połączenia.
Przestrzeń wokół Arthanala została zniekształcona tak, że cały obszar wokół maga stał się specyficznym portalem który jednak niczego nie przepuszczał. Za pomocą dziedziny sił dźwięki i obrazy zostawały przetworzone na wiązki energii które podróżowały przez tunel przestrzenny i dopiero przed Metatronem przybierały swą postać. Żadna energii ani nic krzywdzącego nie mogło się w prosty sposób przedostać do chorego pradawnego.
-Panie Arthanalu.. - Dobiegł słaby głos czarodzieja. Lecz w tej chwili Arthanal usłuszeć nie mógł. Nie mógł gdyż system obronny Magnusa zadziałał niemal natychmiastowo. Bez dobrej znajomości kodu Magnusa wiązka energii została odbita, odrzuca i potraktowana jako ciało obce. Przez kilka chwil nekromanta poczuł jakby w jego żyłach zaczął krążyć gorący ołów. To potrwało tylko chwilę.
Miałem czas – słowa Magnusa popłynęły z ust nekromanty – aby nauczyć się bronić. Nie rób proszę tego więcej.
Metatron przyglądał się sytuacji z rosnącym niepokojem. Magnus w tej chwili próbował wypowiadać ustami Arthanala pojedyncze sylaby. Wyglądało to upiornie.
-Magnusie! - Metatron sztucznie wzmocniwszy słabowity głos. Czuł się źle. Zbierało się mu na wymioty. - Jesteśmy tutaj aby dowiedzieć się więcej o twych zamiarach.
Magnus zamilkł. Pulsował lecz w innych swych częściach, jego drgania jakby przycichły w ciele i duszy Arthanala, delikatnie się wycofały w milczeniu na ubocze jaźni człowieka. Magnus chociaż nie wyraził tego, nie wiedział co powiedzieć, jaki ma cel, czego pragnie po tym kiedy już bycie człowiekiem jest na wyciągnięcie ręki. Nie wiedział tego czarodziej lecz Arthanal na bazie ich więzi czuł doskonale. Magnus zdawał się być socjopatą – w tej chwili po raz kolejny ich zignorował i zajął się próbami siłowego zmuszenia kończyn nekromanty do ruchu.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        To zaszło zdecydowanie za daleko. Nekromanta uświadomił to sobie nagle i tak samo nagle podjął decyzję. Magnusa trzeba było wychować. Zaklęcie zachowywało się po prostacku, było niekulturalne, łamało wszelkie normy. Bo teraz, nie dość, że mówiło przez Arthanala, przeszkadzało mu w rozmowie z Metatronem.
        Łatwo było jednak zamierzyć sobie cel, inną zaś sprawą pozostawało jego wykonanie. Skoro bowiem nawet pradawny nie pojmował kodu Magnusa, Formierz nie łudził się - i on nie miał szans na jego zrozumienie. By zaś zmienić strukturę zaklęcia, jak to nekromanta miał w zamiarze, wiedza ta była mu potrzebna... a może nie?
        Gdyby Magnus opętałby go klasycznie, to znaczy wnikając w niego całkowicie, sprawa byłaby prosta - albo Arthanal mógłby zaklęcie ukształtować, albo nie mógłby zrobić nic. W obecnej sytuacji z wolna tracił nad sobą kontrolę, a że magiczny twór w większości pozostawał poza nim, zrobić mu większej krzywdy nie mógł. Pozostało działać doraźnie.
        - Magnusie? - odezwał się.
        - Tak? - odparło zaklęcie, by było ciekawiej - przez jego usta.
        - Przestań.
Kawałek zaklęcia, tkwiący w ciele Arthanala, nagle został pocięty na fragmenty. W strukturę Magnusa czarownik wplótł niewielkie, drobniutkie, nieuformowane niemalże fragmenty swojej energii tak, jak chwilę wcześniej. Teraz jednak było ich więcej, co, zdawało się, zdezorientowało zaklęcie. Nie dziwota zresztą - jego forma została w - niewielkim bądź co bądź - stopniu spaczona. Jego kontrola nad nekromantą osłabła - być może była to szansa na porozumienie się z pradawnym?
- Metatronie? - rzucił w przestrzeń Formierz.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Czasem rzeczywistość w samej swej naturze potrafiła czynić sobie żarty z istot magicznych. Lecz w tym wypadku sprawcą figla wobec Magnusa skutkującego ogólnym zmieszaniem i chwilowym paraliżem który błędnym impulsem pobiegł do dalszych ośrodków zaklęcia i zmusił je go do analizowania błędnego sygnału - sprawcą nie była natura rzeczy, a zezłoszczony Arthanal odnoszący mały sukces nad tworem swego mistrza.
Rzeczywistość potrafiła być też niezmiernie okrutna gdy wynalazca, mag i wizjoner Metatron oczywiście słyszał słowa nekromanty lecz cóż to było z tego mu gdy o wiele ważniejszym bodźcem był skurcz trzewi sprawiający, że nader skąpą zawartość ostatniego posiłku pradawny zwrócił wraz z wielobarwnymi, upiornymi w swych kolorach kryształami. Było mu słabo, żołądek pulsował falującą stróżką cierpienia, chciało się mu wymiotować coraz bardziej – tym straszniejsze, że nie miał czym.
Rzeczywistość zmusza nas do wielu wysiłków. Tak i zmusiła Metatrona do przełamania ciała i odezwy. Zakomunikował sztucznie wzmocnionym głosem, iż słyszy Arthanala. Zmrużył oczy, zielarka właśnie grzała odpowiedni napar kojący.
Na bagnach zaległa cisza w metafizyce – taką przynajmniej ciszę mógł słyszeć Arthanal, zapewne wskutek mistycznego głuszenia gdy Magnus całym impetem swej siły spróbował po raz kolejny odzyskać połączenie. Udało się to połowicznie, tym razem kontakt był możliwy lecz Magnus ciągle musiał jeszcze szarżować zmagać się z Athanalem aby w pełni przejąc jego jestestwo.
-Magnusie! - Surowe tylko w tonie, nie sile głosu oraz ogólnego poirytowania czarodzieja wpłynęło do uszu Arthanala, a co za tym idzie – do Magnusa. Potem rozległa się cisza. Dobrze, że nekromanta nie widział łez które wyciskały kolejne, dzikie skurcze przepony pradawnego. Opanował to.
- To jest rozmowa trójstronna. Przestań tego albo wyjałowię obszar. - Groźba zawisła w powietrzu jak topór niedołęznego kata który może i oręża nie jest w stanie udźwignąć
lecz ofiara zna – to było jasne, Magnus coś wiedział o Metatronie – jak kat ścinał głowy, czy strach był znany zaklęciu? Gdy było połączone z człowiekiem – tak. I tak strach poczuł zimnym potem Magnus przez zimny pot spływający po czole nekromanty.
Wtedy zabiję Arthanala. - Słowa zimne w swej logice wypłynęły z ust nekromanty, nie jego lecz zaklęcia.
- Dwa problemy za jednym... - Metatron nie skończył. Nie słyszeli kaszlu, bólu i niemal upadku czarodzieja z lektyki. Lecz przekaz wydawał się wystarczająco jasny. Chiwala wahania i... Magnus zaprzestał zawłaszczania Arthanala, zostawiając kanał do komunikacji.
Teraz postało Metatronowi ufać, iż Arthanal będzie wiedział jak ma negocjować z zaklęciem gdyż sam musiał doprowadzić się do porządku. O ile to możliwe.
-Czego chcecie? - Rzeczowo zapytał Magnus.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        - Magnusie, kim jesteś, by pytać ,,Czego chcecie"? - westchnął Arthanal. - Pytanie brzmi raczej... czego ty chcesz? Nie, nie odpowiadaj, wiem dobrze... tak... czuję to. Twoje pragnienie rysuje się w moim umyśle jasno niczym grom na nocnym niebie. Chcesz stać się tym, czym jestem ja... Chcesz człowieczeństwa. Ja stoję ci na zawadzie, ja jestem ten, który ci go broni... i który może ci je ofiarować.
        Nie, nie będziesz mnie miał na własność. Ale czy zależy ci na tym?
        Och, niepotrzebnie pytam. Ale... jaki jest sens człowieczeństwa według ciebie, Magnusie? Sprawa nie jest bowiem tak prosta, jak mogłaby się zdawać, prawda? Dla prostego chłopa sensem tym jest ciężka praca na roli, która wyżywi jego i jego rodzinę. Pobożny kapłan pewnie rzekłby, że jest to tylko dar od bogów, który ma nas przygotować na spotkanie z nimi. Prawy i cnotliwy rycerz za cel swego życia uzna bronienie słabszych przed potwornościami tego świata. A ty?
        Zostałeś stworzony. Stwórca twój, Pharacelsus, uczynił cię podobnym do niego, czyż nie? Nie dbasz o trud pracy, nie interesuje cię spotkanie z bogami, nie zważasz na losy słabszych. Chcesz poznawać, tak jak Pharacelsus chciał poznawać. A ja ci to mogę dać. Będziesz patrzył na świat moimi oczami, słuchał moimi uszami, będziesz znał moje myśli, jak i ja będę znał twoje. Możesz żyć w w swoim stwórcy... W ostatnim jego znaku na tym świecie. W jego czaszce. Równocześnie byłbyś połączony ze mną osobiście...
        By móc być człowiekiem.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości