Pustynia Nanher[Szklane jezioro] Szczurza ucieczka

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

- Macie mnie za problem. - Padło ostre jak brzytwa, rozgrzana w gniewie stal, zdanie które wypowiedział Magnus ustami Arthanala.. Zapadła cisza przerywana ciężkim oddechem nekromanty, który wciąż walczył, aby dychać normalnie, nie w kodzie zaklęcia. Metatron przysłuchiwał się propozycji z rosnącym przerażeniem. Z jednej strony propozycja była genialna, połączenie tak czy inaczej wymuszało zredukowanie Magnusa więc niebezpieczeństwo zostało zażegnane, a Magnus będąc unikalnym egzemplarzem zostałby zachowany...
...w dłoniach szalonego nekromanty Arthanala co ucieczką przed diabeł w ramiona czarta. Z bólem i niepokojem jednak czarodziej w osłuchiwał się we własne myśli. Wreszcie podpowiedział im, że on również popiera to całym sobą. Magnus odpowiedział.
-Dobrze. Dobrze. Dobrze! - Krzyknął ustami Arthanala boleśnie zdzierając gardło i śmiejąc się szalenie.- Nareszcie! Ale... Chcę aby mój rdzeń był blisko, najbliżej czaszki ojca. Tak. Musimy wyłączyć moje inne części, teraz, tak – Magnus wydław się podniecony – szybko. Lecz nie mogę są się w pełni przebudować. Aby zniszczyć moje poboczne części muszę dokonać ich projekcji które dopiero wtedy...
- ...zniszczymy, a będzie ich cztery po jeden bo cztery z trupa... - dokańczał Metatron kiedy pamięć mu wracała.
- ...czarny ślimak wyłuskał dla trzech gwiazd. Tak, tak się narodziłem. Byłeś przy tym Metatronie, pamiętam. Czyż nie było to piękne? Hekatomba ofiar, ślimak z dawnych krain, koniunkcja gwiazd i potem błąd który nie pozwolił mi być z ojcem jednym...
- Dość.
-Tak. Tak! Teraz! Dokonuje pierwszej projekcji.
***

Trzech za sługę. Ślimak przesuwał się powoli po czole dawnego mistrza Arthanala leżącego krzyżem w magicznym kręgu. Cisza zdawała się pulsować rytmem trzech umierających z wykrwawienia kobiet. Porwane służki, na ich nagich ciałach mag wymalował tajemne znaki.
Światło trzech gwiazd padło na ich martwe ciała, a księżyc oświetlił serce Pharacelsusa. Czuł on mrównik w kończynach.
Metatron jeszcze młodszy, sprzed wypadku przysłuchiwał się zawisającym w powietrzu słowom mocy nekromanty, krąg rozświetlił się bladozielonym światłem, a podstawy wieży zakołysały się niepokojąco. Czarodzieja bolała głowa. Mestrz nekromancji był teraz demiurgiem kładącym fundamenty swego dzieła.
Trzy pierwsze ofiary zgniły momentalnie i rozproszyły się w proch i pył który z czarnym blaskiem popędził na wszystkie strony...
***

...popędził czarny blask skrzywdzonych serc. W oddali, z ziemi lśnił ciemnością coraz mocniej. Był to metafizyczny krzyk, kiedy moduł odpowiedzialny za posłuszeństwo względem twórcy, a także stanowiący aparat podstawowych operacji fizycznych.
Tak przynajmniej mogli sądzić zarówno Arthanal, jak i Metatron, gdy z ziemi wystrzeliła czarna błyskawica wprost do nieba, tak między chmurami rozległy się grzmoty ciszy – anty-dźwięk w chaosie wybuchów, pękań rzeczywistości i strachu. Błyski ciemności, burza czarnych błyskawic uderzających w ziemię. Źródło burzy dymiło i rozpływało się tracąc fizyczny zarys. Jeśli była to tylko podstawa manipulacji fizycznych, Magnus musiał dysponować wielką potęgą.
- Panie Arthanalu... Moduł znajduje się pod ziemią. - Stwierdził Matatron. Podejrzewał, że drgania muszą się rozchodzić w zagęszczonym ośrodku magii powiązanym z fizycznym przedmiotem, kilka metrów pod gruntem. Wtedy też ziemia rozgrzała się, tym razem w snopie tęczowych iskier wystrzelił pocisk przewracając falą uderzeniową lżejsze przedmioty. Spadł deszcz...
...żab. Ropuch. Węży. Wszystkie stworzenia wykonane z metalu, ruchome i zjadliwe. Uderzenia piorunów skupiając się wokół centrum modułu, walając na ziemi krąg. Metatron szeptał zaklęcie, lecz tego Arthanal w tej chwili widzieć nie mógł.
Mógł natomiast widzieć jak pioruny celują niewprawnie w jego szanowną osobę. Nie mówiąc o zwierzętach.
Nie było tam ślimaków.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Nekromanta nie zdążył zaprotestować, zawołać, by Magnus zaczekał, przygotować się jakoś do skutków projekcji. W powietrze strzeliła błyskawica, ziemia rozgrzała się, z nieba poczęły padać metalowe stworzenia - niestety ożywione, a jego osoby uczepiły się pioruny, szczęściem dość niecelne. Zagrożenie jednak stanowiły.
        - Więc zajmij się nim, Metatronie - odparł na informację pradawnego. Następnie uniósł w górę kostur, zakreślił nim znak w powietrzu - nie tyle z konieczności, co raczej z przyzwyczajenia, wdzięcznie odskoczył, gdy w ziemię obok niego walnął grom, po czym rozkazał energii utworzyć kopułę. A ta, jak to miała w zwyczaju, jeśli umieć prosić, posłuchała.
        Metalowe gady i płazy ześlizgiwały się po niej, powodując lekkie iskrzenia. Pioruny iskrzyły również, o wiele mocniej, grożąc uszkodzeniem bariery. Trzeba jej było pilnować, w razie potrzeby - wzmacniać, a w międzyczasie zająć się zwierzętami już będącymi w jej wnętrzu. Niewielkie golemy pojedynczo nie stanowiłyby problemu, tu jednak było ich trochę. Próbowały kąsać, należało więc działać w miarę szybko.
        Pociski energii trafiły stworzenia, nie czyniąc im widocznych szkód. Choć jednak metalowa konstrukcja nie została naruszona, szkoda dokonała się w ich wnętrzach - ożywiająca je magia została zduszona niczym płomyk świecy. Przeniknione obcą energią golemy zwyczajnie przestawały działać.
        Pozostały jeszcze te na zewnątrz kopuły. Tych było więcej, znacznie więcej, a Formierz już odczuwał zmęczenie. Niekoniecznie musiał się nimi zajmować... ale nigdy nic nie wiadomo. Trzeba było rozegrać to jednak elegancko.
        Pioruny nie biły już w niego - uderzały w magiczną kopułę, co ciekawe - na całej jej powierzchni - zatem kierowały się jego magią? Arthanal posłał nieco energii poza barierę, tworząc z niej sporą płaszczyznę, pod którą znajdowało się równie sporo żab, ropuch i węży. Strzał w dziesiątkę - gromy nagle stwierdziły, że jest ona równie interesująca i godna zabicia co nekromanta czy jego ochrona. Przy okazji siały niejakie spustoszenie w golemicznych zastępach - a to, rzecz jasna, były wieści pomyślne, przynajmniej dla Arthanala. Metatrona pewnie nie bardzo to obchodziło, gdy siedział bezpieczny na piaskach pustyni - o jego troskę Formierz zresztą nie dbał. Teraz liczyło się to, jak szybko Pradawny upora się z ukrytą pod ziemią częścią Magnusa.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Siłą rzeczy Metatron zmuszony był do utworzenia drugiego połączenia z siedzibą nekromanty, wykorzystującego co prawda już raz przetarte ścieżce w metafizyce lecz zgoła innego. Poprzednim razem transportowi ulegała tylko informacja, tym razem drugi tunel przeznaczony był dla zaklęć.
Tyle z nic nie znaczącej dla Arthanala teorii, a kluczowej dla Metatrona – który nie chciałby aby zabłąkane wyładowanie energii przeskoczyło pomiędzy węzłami połączenia i zmieniło go w błyszczący, kryształowy pomnik. O wiele bardziej interesujące wydawało się zaklęcie mające wydobyć moduł Magnusa.
Jeśli zapytać czarodzieja na czym polega podług niego magiczna sztuka zapewne stwierdziły, że na nazywaniu rzeczy. Aby posiąść władzę nad stworzeniem trzeba było je określić – czy to emocjonalną efemerą magii mocy czy też świadomym zrozumieniem magii rozkazów, lecz najwyższy kunszt tkwił w zamykaniu świata w słowa i gesty, precyzyjnym wykrawaniu przy ich pomocy aspektów rzeczywistości, wyrwanych z całości strof świata niezdolnych do samodzielnej obrony. Do tego też sprowadzały się rytuały, lecz one określały rzeczy całym swym przebiegiem i symbolami. Nawet najpotężniejszy mag załamie się gdy zderzy tylko i wyłącznie czystą moc z nieznanym. Nieznane to nemezis wszelakiej sztuki.
Więc jak okiełznać obcą wielość? Na te pytanie Metatron odpowiedział sobie już kilkaset lat temu i teraz tylko wykorzystał dawne doświadczenia, więc kiedy przyszło mu skupić chaotyczną energię kinetyczną nieprecyzyjnymi słowami wyrzekł: świat, moc, siła i uderzenie. Zaprawdę, straszny byłby o ciężar próbować zawładną wszechrzeczą, sama próba łamałaby duszę swym ciężarem. Więc w gestach określił obszar oddziaływania magicznego.
***

Suma energii kinetycznej okolicy została sprowadzona do jednej kuli, na moment nekromanta mógł poczuć chwilowe osłabienie mięśni, jak zresztą małe osłabienie wszystkiego, spadające z nieba istoty uderzały lżej, kamienie wzbijały się pod uderzeniami piorunów w powietrze wolniej, a kurzy opadał szybciej. Skoncentrowana kinetyka była niewidoczna dla zwykłego obserwatora – postronny kmieć wchodząc w pole wielkich sił nawet nie zorientowałby się kiedy umiera pod naporem uderzeń jednocześnie miażdżących go jak i rozrywanego. Na szczęście ani jedna istota ludzka nie została przerobiona na płyn.
Wielkie ilości zakumulowanych siły zostały wykorzystane jak młot, uderzając w ziemię. Trzeba przyznać, iż lata wprawy pozwoliły Metatronowi przestrzelić się z ilosćią użytych środków tylko o rząd wielości – nie dotarł za zadlegko, a skutkiem uboczbym był tylko wybuch i fala uderzeniowa. Oczywiście Metatron zapomniał powiedzieć Arthanalowi o zatkaniu uszy i skryciu się. Uderzenie splatanych sił z łatwością przebiło się przez ziemie i skruszyło skały na drobny mak, złamki wielkości kurzych jaj wzbiły się w powietrze, a cała energia rozeszła się w ziemi wprawiając ją chwilę w drgania, wilgoć z ziemi momentalnie trysnęła małymi strumyczkami wypchana ku górze.
Panie Arthanalu, teraz proszę to zniszczyć. - Zakomunikował Metatron, na nic mając iż potężne uderzenie nawet nie zadrapało... Właściwie czego? Najpierw w powietrzu zapanował intensywny, ostry zapach ozonu, następnie miarowe dudnienia. Teraz sieć połączeń energetycznych była nader widoczna. W kraterze znajdowała się figurki ślimaków. W bardzo dużej ilości. Złote i srebrne, na głębokości dwudziestu metrów, wokół intensywnie biły pioruny. Metatron odpoczywał. Nie czuł się dobrze na tak wielkie czyny magiczne nawet jeśli za młodych lat były dlań typowymi wyczynami. Z nieba przestały spadać golemy.
-Arthanalu... Podejrzewam... Zwierzea z nieba i figurki są powiązane. Jeden do jednego. Złoty, srebrzmy, ropucha, wąż... - czarodziej nagle przerwał. Ostry ból powędrował od prawego barku w stronę żeber niemal uniemożliwiać mu oddychanie.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Przesada - skwitował w myślach zaklęcie Metatrona. Wystarczyłoby tu rozstąpić ziemię, miast... Cóż, nekromanta nie był pewien, co się właśnie stało, co jednak pozwoliło mu stwierdzić, że stało się coś dziwnego. Pewna uniwersalna zasada głosiła zaś prosto: bez udziwnień, zwyczajnie, idioto. Ale co kto lubi, Arthanal nie oceniał.
        No, przynajmniej dopóki nie zaczęły na niego lecieć odłamki skał, przy akompaniamencie trzęsienia ziemi. Magiczna kopuła jednak i tu się sprawdziła, kamienie zatrzymując. Gorzej z dźwiękiem - Formierz nawet nie zdawał sobie sprawy, jak blisko od pęknięcia były jego bębenki.
        Choć słuch mu nieco szwankował, polecenie Metatrona do niego dotarło. Zniszczyć. Łatwo powiedzieć, trudno zrobić, zważywszy na to, jak odporny moduł był. Ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych...
        Są jednak rzeczy trudno osiągalne. Albo wykraczające poza ramy ludzkich możliwości. Taką właśnie rzeczą zdawało się nekromancie zniszczenie figurek, spoczywających w kraterze. Nie dysponował ni magią, ni potęgą, ni wiedzą Metatrona.
        Gdzie więc Dziedzina Energii nie mogła sobie poradzić - magiczne pociski, wyładowania i tym podobne, prócz przyjemnego dla oka iskrzenia, efektów nie przynosiły - może warto byłoby wykorzystać Pustkę? Zwykła dezintegracja, szybkie i bezbolesne pozbycie się problemu... Co prawda w takim jej wykorzystaniu czarnoksiężnik nie celował, zwykle służyła mu do przywoływania zjaw, ale pewnie udałoby mu się wysłać figurki w niebyt.
        Nie udało mu się. Nie wiedzieć czemu, nie poddawały się one magii. Może wina leżała po stronie Arthanala, może były one zabezpieczone... Grunt, że figurki jak istniały, tak istniały. Kolejny plan spalił więc na panewce, co nekromantę zaczynało irytować.
        Doskonale więc. Jeśli ślimaki są z golemami powiązane, a nie można zadziałać na nie, należy zająć się golemami właśnie. To akurat większego problemu - jak to zwykle z golemami bywa - nie nastręczało. Dłużą chwilę później leżały one, pozbawione ożywiającej ich energii. Tą Arthanal przezornie uformował w zgrabne kłębowisko i zawiesił w powietrzu, gotów w każdej chwili spożytkować ją na wzmocnienie kopuły... bo któż mógł przewidzieć, jakie skutki przyniesie jego działanie?
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron leżał na lektyce oddychając płytko, wzrokiem odrobinę nieobecnym spoglądał na zielarkę, zaciskał zęby gdy delikatne palce ugniatały bark, kryształy pod skórą i ból. Nie mógł ruszyć całą ręką, coś w bólu blokowało mięsnie, ścięgna, nerwy.
- Panie Matatronie – odezwała się kobieta – Będzie trzema łamać kość, ale chyba nie trez...
- Dobrze. Poradzimy sobie – zapewnił pradawny nierad, że do czynienia swej sztuki, wszak uważał swą magię za sztukę kunszt w przeciwieństwie do pospolitego rzemiosła magicznego, pozostały mu tylko słowa i gesty jednej dłoni, podczas gdy cała druga ręka spoczywała zablokowana kryształową narośl na kościach, palce pozostała ruchome lecz podsumowując – o jakichkolwiek złożonych gestach tą ręką mól tylko pomarzyć w danej chwili. Dopiero po całej wyprawie będzie trzeba ponownie łamać kości. Skrzywił się. Sztuka miała to do siebie, że nie lubiła ograniczeń. Cóż, Arthanal będzie sobie radził w dużej mierze sam.
***

- Panie Arthanalu, obawiam się, że w tej chwili moje wsparcie zostało gwałtowanie ograniczone. - Poinformował Metatron w samą porę gdy ślimaki ożyły. Dało się zauważyć jasny związek, za każdą padniętą ropuchę lub żabę ożywał złożyć ślimak, a za węża – srebrny. Wprawne oko zauważyło, że była ich równa, odpowiadająca sobie liczba. Widać musiały być ze sobą zsynchronizowane.
- Gdyby jedna energia skonsumowała drugą. Lecz w formie projekcji. - Zasugerował pradawny krótko w sam raz gdy kolejny piorun zerwał ich połączenie, przeskakując kanałem komunikacji i powodując jego zamknięcie. Pioruny poczęły uderzać częsciej.
***

Gdyby czarodziej miałby dość sił, zapewne warknąłby zaciekle. Tymczasem tylko szept rozbrzmiewał w namiocie, stara mantra dźwięczała głębokim tonem, mantra powrotu zbierała resztki rozpryśniętej jak waza rzeźby przestrzennej aby wrócić do Arthanala. Mimo wszystko nekromanta będzie go jeszcze potrzebował. Ból w barku posłował tępo.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Pioruny poczęły bić gęściej, toteż należało wzmocnić kopułę, która groziła padnięciem. Nekromanta nie kierował do niej specjalnie dużych ilości energii - bariera i tak pochłaniała jej sporo, a jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, niedługo nie będzie potrzebna.
Połączenie z Metatronem zostało zerwane, być może i dobrze, bo Arthanal chciał chwilę pomyśleć w spokoju. Ślimaki ożywały za golemy, rzecz dała się zauważyć od razu. Prosta zależność. Pytanie tylko, jak usunąć energię tak z pierwszych, jak i z drugich. Ba... problem polegał na czymś innym. Gdyby jedna energia skonsumowała drugą, mówił pradawny... Tyle tylko, że w danym momencie istniała wyłącznie jedna energia, ta w ożywionych figurkach w kraterze. Natomiast projekcja? To był już pomysł.
        Usunięcie energii nic by nie dało, to już Formierz wiedział. Zaklęcie trzeba było jednak oszukać - ślimaki zniszczyć czy zdezaktywować tak, by energia nie została przeniesiona z kolei na golemy. Pytanie tylko, jak to działało... Szło o moc w figurkach czy po prostu obecność jej struktury? Trzeba będzie działać dwuetapowo...
        Energia powoli wylewała się na zewnątrz. Jednocześnie do ślimaków napływała stale inna, równoważna jej, a pochodząca od Arthanala. Tą obcą nekromanta kształtował, układał z niej wzór, w jakim istniała poprzednio. Praca szła wolno, wymagała bowiem precyzji, wykonania bezbłędnego. W końcu jednak się udało... chyba.
        Pozostało tylko usunąć energię, wlaną w figurki. Możliwości były dwie - moduł mógł zostać wyłączony, z drugiej jednak strony mogło zdarzyć się i tak, że praca nie przyniesie żadnych efektów...
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Kiedyś Metatron żartował iż jest najprawdopodobniej jedyną osobą na świecie która czasem boi się podrapać i to ze względu na resztę świata. Wszak w tej chwili jedyną władną ręką została ta zwieńczona dłonią maga. Nawet zakładając, że zaklęcia byłyby mniej skomplikowane – bo i w takim wypadku Metatron normalnie posługiwał się jedną ręką jak zazwyczaj to czynił – lecz ając dostęp tylko kooperacji kryształowa dłonią który każdy ruch szarpał stary świata stary czarodziej po prostu się bał.
Bał się, więc szeptał tylko zaklęcie, nazywał rzeczy tylko i wyłącznie, nie przypisywać im ulotnych kształtów i symboli zakreślonych w powietrzu, a słowa, ich intonacje lecz to nie tylko o samo słowo i dźwięk chodziło, nawet nie myśl. Metatron gdy miał jeszcze uczniów zawsze powtarzał, że traktując słowa zaklęcia jako gotową procedurę nigdy daleko się nie zajdzie. Na poletku słowa toczyła się prawdziwa batalia gdzie mag pragnął nagiąć rzeczywistość do swej woli, a ona złamać go. Więc teraz gdy Metatron mógl posługiwać się tylko słowami wypowiadał słowa, a sama natura rzeczy naciskała nań, wprowadzała zmiany. Gdy on mówił „a” opór rzeczy zechciał ustanowić „b”. Tony nie wychodziły prosto, a cała sztuka polegała na tym aby nie siłować się z tym co nie do pokonania, a je ominąć. Więc Metatron omijał niuanse, tam gdzie czuł opór, a już nie pamiętał dalszej częsći musiał zdawaćsię na swe zrozumienie sztuki. Trwało to długo pozbawiony gestów musiał omijać w taki sposób zdecydowanie więcej przeszkód. I po raz wtóry ustanowił połączenie z Arthanalem.
***

Nekromanta nawet nie musiał usuwać dodatkowej energii. Rozlała się ona w sposób zaiste dziwny jako lewitująca ciecz zgniłych barw widocznych niemal w fizyczności lecz po chwili stały się one wyczuwalne tylko dla zmysłu magii aby następnie rozpłynąć się we wszystkich stronach porwane w sieć drgań Magnusa. Figurki rozsypały się na kawałki. Wtedy odezwał się Magnus. Tym razem mówił w głowie maga. „Nie sądziłem, że ci się uda. Prędzej myślałem, że umrzesz. Ale... Gratuluje. Nie czuję połączenia z Metatronem. Między nami, straszny z niego dupek. Ahhhh, czuje to. Dupek, dupek, tak, emocje! Gniew! Dla niego samego bym się zgodził. On chciałby wiele ale się boi, boi się poprowadzić. Chyba nadchodzi.” Zaiste, właśnie w tej chwili pojawił się identyczny model komunikacji.
- Wróciłem. Moje wsparcie będzie ograniczone - stwierdził lakonicznie Metatron. Był śpiący.
- No to panowie... Ja po raz kolejny znikam. Teraz mój moduł arytmetyczny! - Wrzasnał boleśnie zdzierając gardło Arthanala Magnus i nim, po raz kolejny, zdążyli zaprotestować, została uwolniona druga projekcja. Tym razem obyło się bez małego armagedonu.
Tylko muzyka. Nie fizyczna. Muzyka energii dobiegająca z wielkiej, świetlistej kuli nieznanej fizyczności barwy. Ziemia pod nią zeszkliła się w dziwny, metal z którego czuć było magią. Gdy pioruny ustały powietrze wypełniał zapach zgnilizny.
***

Trzydziestu za pana. Metatronowi wracały wspomnienia. Jak rana na sercu. On był przy tym, jak padlinożerca czekał na ochłapy cudzych badań gdy nekromanta czynił swe potworności. Tak jak teraz. Trzydziestu mężczyzn w sile wieku, wyniszczeni długotrwałym przytrzymywaniem czekali na moment swej śmierci. W morderczej ekstazie kreślił na torsie runy, wbijał nóż w mostek i go rozcinał. Taką ofiar zostawiał na podłodze. Płomienie rozstawionych na placu pochodni drgały niepokojąco w bezksiężycowej nocy. Uzbierał się już wiele ciał, pomiędzy każdymi trzema mag obmywał dłonie w mleku. Zapach rozkładu unosił się w powietrzu.
- Co notujesz Metatronie – Pharacelsus spojrzał na podpierającego się laską pradawnego. - To jest czysta prawda, widzisz jak w rytm umierających serc poczyna drgać energia i się formować?
- Właśnie ową energię. Nie myślał pan o konserwacji swych sług? - Zapytał zimno Metatron spoglądając na przetrzymujące ofiary trupy, w zaawansowanym stadium rozkładu cuchnęły niesamowicie. Nekromanta wybuchnął śmiechem i zajął się ostatnią trójką.
***

Na kamieniu znajdował się wgłębienia na kamienie, dokładnie trzy wgłębienia, o boku sterta kamieni trzech rodzajów z runicznym zapisem cyfr od zera do trzech. Kula jaśniała niesamowicie. Ponadto na bokach znajdowały się kolejne wgłębienia. Lewe miało miejsce tylko na jeden kamień i już leżała w nim oznaczony 3, natomiast prawe prezentowało kod: 10230. Metatron przyglądał się poczynaniom nekromanty z zainteresowaniem.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Słyszał... muzykę, niezwykłą muzykę, bo mającą mało wspólnego z klasycznie pojmowanymi dźwiękami. Emanowała ze świetlistej - równie niezwykłej - kuli. Arthanal zbliżył się do niej, pooglądał, popukał kosturem w metal pod nią...
        I zamyślił się. Cztery liczby... cztery liczby... co z nich wynikało? Kod po prawej był w ogóle niezrozumiały, właściwa kombinacja dla trzech otworów stanowiła zagadkę... Tu trzeba było Metatrona! A w przypadku, kiedy ten nie mógł udzielić mu pomocy... może i kogoś innego...
        Ziemia była równa wystarczająco, by dało się na niej usypać w miarę równy krąg. Iskrzył się on w świetle kuli, a to dzięki drobinom diamentowego pyłu w nim zwartych. Kosztowny był, prawda, ale skuteczny. Po wpisaniu w figurę pentagramu dawał bardzo dobrą ochronę przed tym, co nieżywe.
        Nekromanta wkroczył w środek pentaklu, wbił kostur w ziemię, na prawej dłoni ułożył ,,Arcana Tenebris Artes", lewą począł kreślić w powietrzu znak wrót, dokładnie wymawiając przy tym słowa inkantacji. Magia wokół niego zaczęła zachowywać się dziwnie, jakby ożyła i chciała uciec z tego miejsca, ale Formierz zawinął ją wokół siebie, pchnął na proste linie skrzącej się gwiazdy. Z drugiej strony, tym razem portal do krainy zmarłych otworzył się nawet szybciej, niż wcześniej w wieży.
        Gdyby nie kostur, Arthanala czekałoby trudne, wyczerpujące i niebezpieczne zadanie. Skupiając się jednak na zdeformowanej czaszce, właściwego ducha odnalazł szybko. Pharacelusus próbował uciec przed tym, który zakłócał jego spokój... i wtedy padł rozkaz.
        Przybądź.
        Duch szarpnął się gwałtownie, czując formującą się magiczną uwięź. Walczył, wciąż walczył, mimo że pewien był porażki - był przecież umarły, a sam wyszkolił tego nekromantę...
        Przybądź.
        Nie! Kłamca, zdrajca, zabójca! Nie będzie mu posłuszny! Musi...
        Przybądź.
        Przybył. Och, sprytny był Pharacelus - nie formował sobie żadnego kształtu, nie tworzył awatara, duchowej emanacji... Ale oczy Arthanala potrafiły dostrzegać to, co niewidzialne. Duch był tam - i był bezsilny, nie mogąc Formierza opętać. Próbował, oczywiście, bo cóż innego mógł zrobić, pentakl działał jednak perfekcyjnie.
        Mów. Znów rozkaz, znów bez uciekania się do słów. Nie były potrzebne, zmarły wiedział i bez nich, czego się od niego oczekuje. Nie mógł się sprzeciwić...
        Mów, mistrzu! Jaka jest właściwa kombinacja?
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Arthanal miał szczęście, niewielkie ale jednak. Metatron w tej chwili nie interesował się wydarzeniami w odległej części świata, zaabsorbowany rozmową z zielarką na temat już uskutecznianego w tym właśnie momencie leczenia, oraz metod jakie będą musieli przedsięwziąć w przeciągu najbliższych dni. Nekromanta miał szczęście, gdyż jeśli Metatron był coś winny martwemu szaleńcowi, to był to na pewno spokój. Nie pozwoliłby go wzywać. Było to jednak małe szczęście, jak znalezienie pieniążka na ulicy. Zgodnie ze swą nazwą przynosiły nikłą radość na duchu. Natomiast duże szczęście miał Magnus – analogicznie – wielką radość w swej świadomości.
Gardłowy, zdający się dochodzić z setek mil śmiech Pharacelusa czynił pewien ból i trwał zdecydowanie za długo. Lecz jednocześnie nie był to w pełni tego słowa znaczeniu jego dawny mistrz. Entropiczne prądy czasu odcisnęły piętno na jego przeklętej duszy.
- Jeden, trzy, dwa – głos wydobył się z wnętrza ziemi – nawet teraz nie potrafisz o niczego samemu dojść. - Duch starego nekromanty był za słaby aby uformować cokolwiek. Jeszcze kilka lat i może być za późno. Tylko dlaczego?
W momencie ustanowienia kamieni cała konstrukcja stopiła się w metafizycznym ogniu, energii czy czymkolwiek to nazwać gdyż niezwykle nieprecyzyjne było to zjawisko wobec powrotu wszystkich czynności ucieszonego Magnusa. Do tej pory żywe zaklęcie tylko obserwowało. Ponownie wdarło się w Arthanala, przy okazji potężnym podmuchem swoich czwórkowych fal zmiotło nieopatrznie przywołanego ducha.
- Tata! Tata! Ojciec! - Magnus zaryczał wniebogłosy cudzym gardłem, że było tylko jedno żywe w okolicy, właściciela nie trudno było się domyśleć. - Co zrobiłeś? Ja chcę więcej taty! Więcej ojca! Chce być przy nim, zapytać... Ojca, rozumiesz? - Teraz krzyk radości i zarazem poczucie straty zaklęcia nie tylko w dźwięku się wyrażało, lecz w drganiach całej siedziby i w przyśpieszonym biciu serca biednego nekromanty. Wnet... Wszystko ustało.
- Daj mi więcej taty.. - słyszał Arthanal w swej głowie złowieszczym tonem. Widać odłączenie modułu logicznego przed całkowitym połączeniem niezbyt dobrze służyło Magnusowi.
Tymczasem Metatron zastanawiał się czy za dwa dni nastawiać rękę podczas narkotycznego snu czy też lepiej będzie gdy zachowa świadomość...
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        - Naprawdę? - nekromanta rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. - Magnusie, widzę w tobie to samo uczucie, które owładnęło mną dawno temu. Pragniesz spotkać się z Pharacelsusem? Ależ on nie żyje! To duch, odbicie, cień człowieka, którym mistrz był niegdyś! Upiór, zjawa, trup!
        Arthanal zaśmiał się szaleńczo.
        - I ty... ty chcesz go z powrotem? Tak, jest możliwe ściągnięcie z zaświatów ducha. Jest możliwe połączenie go na powrót z ciałem. By ciało poruszało się, mówiło, myślało nawet... Ale przywrócenie człowieka do życia, prawdziwego życia? Ha, Magnusie, to możliwe nie jest! Wiesz, co się dzieje z człowiekiem po jego śmierci? No cóż... jeśli był za życia dobry, trafia pod opiekę Pana, tak przynajmniej twierdzą kapłani. Ci źli, cóż, mają pecha, zostają potępieni... Ale są też inne przypadki, a jakże! Nieumarli.
        Uśmiech nekromanty stał się ostry niczym brzytwa.
        - Wampiry, ghoule, zjawy, liche. Chciałbyś mieć swojego własnego ghoula - niewolnika imieniem Pharacelsus? To byłoby rozsądne, ściągając ducha z zaświatów warto nałożyć na niego zaklęcia wymuszające jego posłuszeństwo... Co prawda ghoulem mistrz nie zostanie, zadbałem o to osobiście. Na zjawę też się nie nadaje, chyba za mało gniewa się na mnie za to, co uczyniłem.
        Kolejny napad śmiechu.
        - Lich! O tak, lich byłby z niego jak znalazł! Wystarczyłoby znaleźć ciało, wpakować do niego ducha, tego samego, którego przywołałem chwilę temu i już mamy takiego nietypowego dość licha. Byłby nam posłuszny, bo nie odważyłbym się mu zostawić wolnej woli. Ale nie licz, że będzie to twój ojciec. Ten duch jest spaczony i upośledzony. Zupełnie jak zjawy, żałosne stworzenia. Wieczne przepełnione żalem albo dyszące nienawiścią do żywych. Jeśli tego właśnie chcesz... Mogę to zrobić, specjalnie dla ciebie. Kiedy już połączysz się ze mną, kiedy wszystkie moduły będą zniszczone, a ty... wolny.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

- Nie lich... - Arthanalowi zakręciło się w głowie. Był to dobitny przykład, że bez pewnej izolacji swego jestestwa od Magnusa jest on jest on dość uciążliwym pasażerem. Zaklęcie było posępne i smutne, w pewien sposób gniewne. Nekromanta czuł jak serce zwalnia mu, a on sam oddycha coraz płycej. Żołądek zaciskał się z nerwów.
- Nie zombi, nie upiór. - Tym razem żwawiej wyartykułował to Magnus tak, że nekromanta lekko przygryzł sobie język. Zaklęcie milczało, lecz gdzieś na skraju czwórkowej świadomości którą mag rozumiał coraz bardziej przebijała się zmysł: po prostu tata. Ciszę przerwał niespodziewany głos Metatrona.
- Gratuluję... - przerwał orientując się, że sytuacja jest drażliwa. Magnusowi chciało się płakać, a co za tym idzie, również Arthanolowi. Metatron natychmiast odgadł sytuacje.
- Panie Magnusie, pański ojciec jest nie do odzyskanie. Lecz przecież pan Arthanal miał wedle umowy panu oj...
- Jakiej umowy! Morderca! - Teraz słowa wypłynęły zewsząd, pomimo straty modułów fizycznych zaklęcie posiadało spore możliwości w manipulacją rzeczywistości, póki trwała chodź jedna, na zewnątrz, jego część.
-Chcę ojca, teraz!
Widać, że odłączenie modułu logicznego dobrze mu nie przysłużyło, mógł to stwierdzić również Metatron czując się co najmniej zakłopotany. Stanowczo od kontaktów z istotami rozumnymi wolał kadzie i piece oraz księgi, a tym bardziej jeśli rzecz rozbiegała się o dziwaczną emocjonalność żywego zaklęcia.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        - Nie teraz... - niemal wyszeptał nekromanta. Nie czuł się najlepiej, z pewnością przez zaklęcie. A o ile szybko nie przejmie nad nim kontroli... nie, nie wolno mu o tym myśleć.
        - Magnusie, kim będę dla ciebie? - zapytał. - Ojcem, nikim innym. Ciało z ciała, kość z kości. Myśl z myśli. Tym będziesz dla mnie. Czy możesz chcieć więcej od ojca? Kim był dla ciebie Pharacelsus? Stworzył cię. Opiekował się tobą? Ja też ci to oferuję. Ale nie dzielił z tobą umysłu. Stworzył cię jako istotę, którą jesteś teraz... O ile można nazwać cię istotą. A ja daję ci ciało, daję ci umysł. Będę ci ojcem i więcej niż ojcem. Czyż nie? To moja oferta... synu...
        Ja będę ci ojcem, a ty będziesz mi synem. Będziemy jednością w umyśle, jednością w myśli. Dam ci ludzkie ciało, ludzkiego ducha, a to więcej, niż dał ci mój mistrz. Zaklinam cię, Magnusie, przyjmij moją ofertę!
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Cisza przerywana głośnymi chrząknięciami Metarona dobiegała z namiotu na środku pustyni. Zielarka dokończyła najważniejsze obrządki wokół pradawnego i postanowiła zająć się przygotowaniem jedzeni z niezaszczenionych w skrzyniach zapasów aby nie przeszkadzając czarodziejowi zająć się pichceniem na zewnątrz. Bracia grali w karty siedząc w rogu namiotu, milkliwie.
Cisz i słowo w ciszy, leniwie wypowiadane inkantacje zaklęcia które splatało się daleko, poprzez wszystkie pośrednie węzły odpowiednio spreparowana struktura miała wyjść u celu i zaistnieć. Wydawać się molo, że Metatron mamrocze gdy z wprawą i niewypowiedzianą miłością do swej sztuki określa w słowem kształt sięgający daleko poza typową przestrzeń, określały kształt, zbiór płaszczyzn wielowymiarowych zanurzonych w przestrzeń pędów lecz nie będący ich częściom.
***

Magnus uspokoił się i uspokoiło się rozkołatane serce nekromanty gdy żywe zaklęcie analizowało wnikliwie fakty. Spadł deszcz. Momentalnie rozpadało się, a niebo pociemniało. Nie tak naturalnie, a po prostu zwyczajnie jak to podczas obfitego deszczu. Metatron zdawał sobie sprawę, że za moment zaklęcie będzie odłączać najbardziej prymitywną swą część, ostatni moduł ktry powstał tuż przy jego genezie, moduł, serce. To z czego się narodził- ból, strach i ofiara setek ludzi w eksperymentach nieżywego nekromanty.
Magnis znowu zamilkł. Arthanal poczuł wokól siebie dodatkowe szarpnięcie strun rzeczywistości, uścisk na skórze oraz pewne zniekształcenia percepcji gdy pojawiła się wokół niego tarcza sił operująca na magicznych tensorach siła rzeczy nie mogących być zanurzonych w trzech wymiarach, temu geometria w tarczy gięła się i zwijała w przestrzennych splotach której ścieżki pozwalały zaistnieć ochronie przed...
...krzyk. Jeden wielki krzyk, a potem wybuch. Cztery, trzy, krzyk w drganiach, krzyk w kodzie i wreszcie rozpad resztek kodu. Tajna siedziba zatrzęsła się u swej podstawy, ogarnęła ją jasność zgniatanej energii. Nie było może jej przesadnie dużo lecz propagacja zaburzeń w metafizyce niemal wypalała budynki w jasnym świetle zrównując je w błogosławionej kompili czystej mocy. Nie było zapachu, mimo zamknięcia oczy dalej się to widziało, fala zmierzała w każdym kierunku i z każdego wracała. Wreszcie i uderzyła w Arthanala.
Tak jasno, tak głośno, taka moc! Nie można jej nie wiedzieć, lecz nie muska skóry, nie zabija, nie wymazuje ze świata. Mistyczny taniec dodatkowych faz dla przemieszczenia sprawił że po prostu ominęła nekromantę. Jednak stało się tak tylko z powodu jej niewielkiej siły. Metatron uzyskał precyzje. Jednen większy podmuch i byłoby po nim.
Można byłoby się zastanawiać gdyby nie to, że kod wypełniający siedzie wraz z większością tejże (budynki dalej dziwnie stały jakby z wyciętymi sporymi kawałkami) zniknął, zniknęła fala. Deszcz skwierczał padając na tęczowe płomienie okalające nieumarłą sylwetę czegoś w rodzaju licha, lecz jego ciało było ciałem wszystkich złożonych w ofierze. Miał jedno oko dziecka i drugie nienawistnej kobiety.
W pobliżu tęczowych ogni światło zaginało się w niedokończone elipsy. Mogło się wydawać, że rzeczywistość zaraz roztopi się na dobre i popłynie w potokach czystej energii.
***

Kanał łączący Metatronaz Arthanalem po raz kolejny zawalił się, w prewencyjnym połączeniu gdy energia wymknęła się do pośrednich węzłów, już drugi zapadł się we własnej rzeźbie przestrzennej nie mogąc utrzymać na świecie energii.
Czarodziej był wyjątkowo podenerwowany. Mimo wszystko, bał się o przebieg dalszych wydarzeń. Może nawet o losy nekromanty. I Magnusa, wszak nekromantów było dużo, myślących zaklęć – tylko jedno.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Moc zalewała go falami. Arthanal stał bez ruchu, obserwował to, co dzieje się dookoła i dziwił się. Tak wiele mocy! Skąd? Ach! Czuł to! Tak wiele ofiar...
        I co dostaje w rezultacie? Kiedy fale energii przetoczyły się przez obszar siedziby, nekromanta ujrzał... Ożywieńca, golema! Nędzny wytwór najprostszego zastosowania Sztuki! To niewłaściwe, niegodne, to wręcz obraza. Marnotrawstwo. Pusty śmiech.
        - Nie jesteś dla mnie żadnym przeciwnikiem - warknął Formierz. Następnie sięgnął magią w stronę szkarady, chcąc wniknąć weń i zniszczyć zaklęcie ją ożywiające.
        Tego, co nastąpiło, spodziewać się nie mógł.
        Zalała go fala emocji. Emocje u ożywieńca! Tyle tylko, że Arthanal ożywieńca nie wyczuwał. Nie. Przed nim stały czterysta czterdzieści cztery istoty, zjednoczone w jednym uczuciu - gniewie. Wyraźnie odczuł ich nienawiść - wdarła się ona wprost do jego umysłu, nie pozwalając nekromancie myśleć.
        Zobaczył.

        Krew! Ból, cierpienie! Ofiara! Srebrny nóż ryje ciało głęboko, wycinając runy. Nie zabija... Och, dlaczego nie zabija?! Śmierć jest wybawieniem od męki, która trwa, trwa bez końca...
        Arthanal pada na ziemię, przyciska dłonie do uszu, zaciska powieki z całych sił. Ale to nie pomaga, nic nie może powstrzymać obrazów...
        Patrz! To nasze cierpienie! Nasza śmierć! Jesteśmy umarli; umarli, lecz nie znający spokoju. Śmierć miała być wybawieniem! Nienawidzimy nekromanty; nienawidzimy jego tworu... przyłącz się do nas, zjednocz się z nami w nienawiści.
        - Nie! Przeklęte dusze, zostawcie mnie w spokoju! Nie chcę widzieć, nie chcę słyszeć, nie chcę nienawidzić! Zostawcie mnie!
        Zostawić cię? Śmierdzisz śmiercią, pławisz się w niej, jesteś jak on! Morderca, sadysta! Umieraj więc z nami...
        - Powiedziałem: zostawcie mnie. Nie ja będę klękał przed wami. Śmierci, ukorz się!
        Nekromanta wstaje z wysiłkiem, a głosy w jego głowie cichną - żelazna wola Formierza, przez lata kształtowana w trakcie szkolenia i rytuałów, pokonała je. Ale ohydny stwór dalej stoi przed czarnoksiężnikiem i dzieli go od Magnusa. Już niedługo.
        - Nie jesteś dla mnie żadnym przeciwnikiem - syczy Arthanal. - Wracajcie tam, gdzie wasze miejsce.

        Nekromanta schwycił kostur, na drugiej dłoni ułożył ,,Arcana Tenebris Artes". Nie mógł ryzykować jakiejkolwiek ingerencji w ożywieńca, ale mógł sprawić, że przestanie on istnieć, rozerwany na czterysta czterdzieści cztery części. Spajała go jedna moc - zaklęcie - które po zniwelowaniu zniszczy to, co tworzyło - dlatego też nekromanci nie zwykli napełniać ciała wieloma duchami. Ten konkretny czar... siłę swoją czerpał z nienawiści. Pharacelsusowi musiało się udać zgromadzić całą energię, która opuściła ciała w czasie ich śmierci, razem z ich emocjami. Ale to była siła niestabilna, szukająca ujścia. Należało więc jej to ujście dać.
        - Chcecie zemsty? - spytał Arthanal. - Więc ją miejcie!
        Uniósł kostur i uwolnił magię. Tym razem nie musiał walczyć z duchem Pharacelsusa - nie wiedział dlaczego, mógł się jedynie domyślać. Ofiary poznały go, chciały go dopaść. Pytanie, czy zdołają opuścić swoją cielesną powłokę... i czy duch jest w stanie wyrządzić krzywdę duchowi.
Awatar użytkownika
Metatron
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Metatron »

Metatron zastanawiał się nad sensem swych działań. Oczywiście, splatał również zaklęcie mające zapewnić mu ponowne połączenie z Arthanalem lecz ze względu na obecny niedowład jednej reki czynił to głównie przez słowa, powoli, rozważnie, nie śpiesząc się.
Więc miał czas nad przemyślenia, na myśl o pokoleniach które przetrwał. Ilu już uczniów pożegnał, ile wielkich szans z nimi wiązał. Byli albo za słabi, zbyt głupi albo egoistami których nie interesowało nic poza własną wiedzą i potęgą. Tych niewielu którzy byli niczym diamenty w popiele... Nie było ich. Czas zabił wielu, zabiły przygody i świat. Czarodziej mógłby policzyć na palcach ilość osób których interesowała cywilizacja, a tylko na jednej tych którzy go nie krytykowali. Nie był taki jak ojciec. Czasem obojętnie czekał na krzywdę.
***

Czasem i krzywda nie była obojętna, jak teraz gdy swym sprawiedliwym gniewem. Lecz gniewem ślepym, szukającym nie tyle pomsty czy absolutnej sprawiedliwości wobec niedoskonałego świata. Gromki ryk nie efemery, nie fizyczny lecz energii rozbił resztki pozostałych zaklęć w siedzibie które zostały tu podczas zwity Metatrona i Arthanala. Od samej obecności tego golema człowiekowi robiło się zimo. Światło załamywało się pod nieprawdopodobnymi kątami od jego powierzchni.
Stu jedenastu za mnie Dopełnienie aby zaklęcie było pełne lecz tylko... Pierwotna rola Magnusa. Brak świadomości, połączenie z mistrzem Pharacelsusem. Magnus dalej tego pragnął, pragnął ojca. I chociaż moduł gniewu był świadomością zmarłych istot, chociaż to ona dała początek istnieniu umysłowości Magnusa to zostały pewne fragmenty kodu, instrukcja.
Wczepiły się one w ducha mistrza Arthanala i pochłonęły go do środka. Cisza, spokój. Gniew jakby został wzięty mocarną pięścią i poskromiony. Golem już nie miotał się na wszystkie strony. Gniew, a co za tym idzie również siła i byt tej istoty. Znajomy, szaleńczy śmiech zaczął dobiegać z wnętrza istoty.
Na palcu golema utworzonego z dłoni noworodka zabłyszczała kula energii, urosła i zatrzymała się tuż nad głową Arthanala jak topór kata. Nawet dla pozbawionego zmysłów magicznych kula lśniła nienazwaną barwą, a iskry strzelały na wszystkie strony rozbijając wzorce materialnych obiektów.
- Tańcz – rozkazał znajomy głos mistrza.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

- A zatem powróciłeś - Arthanal skłonił głowę. - Witaj, mistrzu. Ta kula... ma mnie zabić, prawda? Ale na to... już za późno. Mogłeś zostać w krainie umarłych, mistrzu. Masz tu moc. Ale nie masz jej tam... nie... tam...
Czasu miał mało, słabnął. Wsparł się ciężko na kosturze, prawą dłonią kreślił w powietrzu znaki. Nie było w nich magii. Ktoś z wiedzą o piśmie runicznym mógł dostrzec znaki... śmierć, zamknięcie, śmierć, przejście, życie, myśl, moc... Ale nie było w tym mocy niosącej magię. Runy po prostu... były.
- No już, mistrzu - szepnął niemal. - Nie będę tańczyć dla ciebie - dokończ dzieła!
Osunął się na kolana. Tak zastała go śmierć...

Chodź, pokażę ci koniec.
Jesteś przeklęty, bo nikt nie może mi się przeciwstawić.

Cóż za dziwna to kraina. Wbrew obiegowej opinii kolorem śmierci nie jest czerń, lecz szarość, a szarość ta otaczała go zewsząd. Nie widział innych - to znaczy, że nie przeszedł na drugą stronę, jeszcze nie. Dobrze. Pharacelsus powinien gdzieś tu być.
Nagle pojawiają się inni. Ach, poznawał ich... Nie byli umarli, już nie. To ci, których ożywił, których ducha wyrwał z wiecznego spokoju Krainy Umarłych.
Patrz na te zwariowane kreatury.
Jak ty, oni wszyscy próbowali mi się przeciwstawić.

Chcą zatem wygrać wojnę. Upiorny to sojusz, mistrz i twory mrocznych sztuk. Pharacelsus chciał ingerować, właził z buciorami wprost w ten dziwny stan zawieszenia między życiem a śmiercią swojego ucznia... a może to tylko wytwór gasnącego mózgu? Tak czy owak, Formierz zamierzał spalić tę wizję.
- Patrz na te zasmucone kreatury! Zrobiły z ciebie swojego wybawcę. Gdzie jesteś?
Szarość nieco się rozwiała, kształty stały się jakby bardziej wyraziste? Aha, koło się obracało, magia w runach się stabilizowała. Byleby było jej dostatecznie dużo... Ciekawe, ile czasu upłynęło.
Wszyscy ci umierający ludzie
Próbują zrozumieć.
Podążali za znakiem...

Niech teraz stanowią znak! Czterysta czterdzieści cztery ofiary powinny sprawić, że Pharacelsus będzie jarzył się jasno niczym latarnia morska w ciemną noc. Po prostu trzeba było umieć patrzeć.
Moja dusza!
Nie uratujesz jej
Baw się dobrze w płomieniach
Kochających, czystych

Płomienie faktycznie strzelają w górę, nie w mocy człowieka jest zrozumieć, skąd. Po prostu zaczynają istnieć, a ta... wizja... akceptuje je. Jeśli to dzieło mistrza, należało działać szybciej, poczynał orientować się w tym świecie. Jeśli sam Arthanal... należało działać szybciej, nim zaklęcie się rozpadnie. Choć śmierć go fascynowała, nie chciał umierać.
Siłą woli próbował zapanować nad swoją przecież domeną.
Próbujesz
Jesteś pewien porażki
Szaleństwo
Jest ceną którą musisz zapłacić

Szaleństwo? Już jestem szalony. Won stąd!
Wizja się wyostrza. Arthanal dostrzega swój cel - mistrza, takiego, jakim był za życia. Wokół niego czterysta czterdzieści cztery postaci. Ha, podświadomość.
Cisza, spokój. Gniew jakby został wzięty mocarną pięścią i poskromiony. Kula, jaśniejąca nienazwaną barwą, iskry strzelające na wszystkie strony...
- Nie musisz tańczyć - stwierdza zimny głos.
Zbezczeszczone ziemie
Są świadkiem twojego ostatniego oddechu
Cykl się kończy
Potykasz się...

- Na to pozwolić nie mogę - mówi nekromanta. - Przyszedłem tu po ciebie, Pharacelsusie i odeślę cię tam, gdzie twoje miejsce, nieważne, jak długo będziesz się krył za iluzjami, fałszem, duchami, utkanymi z mgły. Twój golem ściągnął cię tutaj - czas, żebyś wrócił na swoje miejsce. Nie będę cię już więcej nękał.
- Potrafisz odegnać mnie stąd, będąc na wpół duchem i resztkami Arthanala w magicznych symbolach? Nie rozśmieszaj mnie...
- Odejdź.
To nie był normalny świat. W normalnym świecie mistrz ucznia by wyśmiał i pewnie zrobiłby mu krzywdę. Tutaj zniknął - Formierz miał nadzieję, że poszedł o poziom wyżej, do pełnej śmierci, do Krainy Zmarłych.
Światło - tak spokojne
Rządzi mną prawdziwe źródło
Nie ma końca i
Nie ma początku
"Nigdy nie będziesz sam"
Nie ma końca i
Nie ma początku
"Nigdy nie będziesz sam"


I wtedy powrócił świat.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości