TrytoniaKompanio, w stronę skarbu!

Wielkie miasto portowe. To tutaj poszukiwacze przygód wynajmują statki, wyładowują je po brzegi i wypływają na niebezpieczne wytrawy. Miasto położone na szlaku handlowym, roi się tu od przybyszów z innych krain. Tutaj spotykać mażesz wszystkie istoty chodzące po ziemi... i nie tylko...
Awatar użytkownika
Yve
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 92
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Kurtyzana , Skrytobójca , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yve »

Odwzajemniła mu uśmiech lekko przekrzywiając na bok swoją głowę przy tym, aby dodać sobie uroku. Poczekała cierpliwie aż ten się wgramoli i odezwała się do konia ruszając na przód.
- Każda kobieta ma swoje sposoby, aby dostać to czego chce. - Zachichotała z niewinnym uśmiechem. - To mój przyjaciel, jeśli ci jego towarzystwo przeszkadza, zawsze możesz iść piechotą. - Mruknęła z rozbawieniem. Zabawną wydawała jej się wizja, gdzie elf nim dobrze usiadł na koźle obok niej, już schodziłby z wozu ze względu na trytona. Jej było obojętne czy elf będzie im towarzyszył, czy nie. Jak to mówią, gburowaty elf z wozu babie lżej. Choć starał się przełamać pierwsze lody i sprawiał wrażenie miłego, Yve nie zamierzała mu zaufać, a tym bardziej się z nim zaprzyjaźnić. Spławił ją! Czuła się tym urażona, ponieważ wcześniej nikt jej nie odmawiał, a nawet jeśli to robili to łagodnie i z szacunkiem do niej, a nie oschle i chłodno jak ten pajac.

- Kolejny samiec? Ona sobie jakieś stado buduje czy jak? Może jest jedna z tych co lubi mieć wokół siebie samych samców, do rozrodu, obrony i polowania za nią? Albo może sama ich pożera po udanym spółkowaniu? - Kasztanek zarżał co jakiś czas odwracając głowę w stronę swoich pasażerów, by spojrzeć na nich kątem oka. Oprócz tego, że po raz pierwszy widział takie dziwne osobniki ludzkiego gatunku, to jeszcze ich zachowanie go niezwykle intrygowało. - Na prawdę nie rozumiem ludzi - prychnął koń potrząsając przy tym łbem z niedowierzaniem, drepcząc w narzuconym przez samego siebie tempie, w końcu nikt go nie poganiał, a jedyne co miał robić to iść na przód szlakiem, tak też zamierzał uczynić.
- Ja nie rozumiem, czego taki dostojny silny i mądry ogier może nie rozumieć. - Odpowiedziała ardenowi ze śmiechem nie przejmując się rozmową chłopaków. - Ale przyznam się, że akurat ich sama też nie rozumiem - zachichotała.
Koń przystanął zaskoczony i spojrzał na nią i zamyślił się długo. Po chwili zarżał z rozbawieniem dla rozładowania swojego napięcia pokazując swoje pożółkłe zęby i ruszył dalej nie czekając na jej polecenie. Przynajmniej miał pewność, że może z nią wejść w dyskusję, choć jakby nie patrzeć to ona wyjdzie na wariatkę w oczach swoich samców, rozmawiając z "powietrzem", ale to już nie była jego sprawa.
- Faktycznie masz małe doświadczenie w sprawie koni. Dobrze przynajmniej, że nas odróżniasz od innych zwierząt. Nie jestem ogierem. - Poprawił ją Kasztanek sypiąc na boki ziemią spod kopyt.
- Czyli mogę ci zapleść warkoczyki na grzywie i ogonie jak się zatrzymamy i poprzyczepiać do nich różowe kokardki? - Zapytała z entuzjazmem niezwykle rozpromieniona tym pomysłem. Koń sapnął nerwowo podnosząc gwałtownie głowę do góry. - I jak znajdę ci jakiegoś chłopaka, to będę miała dużo małych koników?
- Nie jestem klaczą i nie zgadzam się na takie traktowanie!
- Ale to nie możliwe. Przecież koń ma tylko dwie płci. - Jęknęła z niezadowoleniem i się zgięła w pół niemal kładąc głowę na kolanach siedzącego obok elfa. Usilnie starała się zajrzeć zwierzęciu między tyle nogi nie pojmując, dlaczego nie jest ani ogierem, ani klaczą. Kasztanek wypuścił parę z pyska spuszczając głowę, jakby westchnął nie dowierzając, że za takie osoby jeszcze istnieją i nie dopadła ich selekcja naturalna. Postanowił jednak być miłym i wyrozumiałym dla dziewczyny, w końcu prowadziła go inaczej niż inni ludzie, a do tego mógł sobie z nią porozmawiać.
- Jestem wałachem. - Oświecił ją, denerwując się kiedy ona tak się wierciła na wozie, wgapiając się w jego zad, a konkretnie między tylne kończyny. - No wiesz... Wałach to ogier, który...
- O matko ucięli ci ptaszka! - Wykrzyknęła nie przejmując się zapewne zdezorientowanym i zaskoczonym wzrokiem swoich towarzyszy, kiedy w końcu pojęła czym jest jej nowy zwierzak. - Czyli nici z małych koników, ale kokardki wciąż mogę ci poprzypinać? - zaśmiała się rozbawiona, jak dziecko.
- O okrutny losie... Czymże sobie na to zasłużyłem. Matko Naturo trzymaj mnie bo zaraz zrobię krzywdę tej samicy. - Znów westchnął ciężko załamany już ta dyskusją z dziewczyną i jeszcze bardziej zawiesił głowę jakby chciał się przed nią schować.

Lisica się niezmiernie ucieszyła, kiedy arden nie miał już psychicznie siły z nią rozmawiać i przeciągnęła się dumna z siebie, że na jakiś czas nic nie usłyszy ze strony wałacha. Mogła się w spokoju skupić na własnych myślach, nawet nie specjalnie zwracając uwagę na partnerów podróży. Zastanawiała się nad jedną sprawą... No może nad dwiema. Jedną z nich były refleksje o tym co ładnego mogłaby sobie kupić, a drugim tematem jej rozmyślań było...
- ...Poszukać skarbu w Górach Druidów, u źródła Rzeki Motyli - dokończyła swoje myśli na głos. Verden mógł się domyślać czy była na tyle nieobecna w rzeczywistości, że nieświadomie odpowiedziała na jego pytanie kontynuując swoje myśli w głowie, czy było to z jej strony zamierzone działanie. Yve zdawała się nie zwrócić na to szczególnej uwagi, ale też nie wydawała się całkowicie odcięta od świata. nie zamierzała jednak rozwijać swojej wypowiedzi. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie, zamiotła końcówką swojego puszystego ogona kilka razy kozła po stronie, gdzie nie siedział elf i skupiła się na drodze.

Rozglądając się po okolicy, dostrzegła kątem oka zmartwienie na twarzy trytona, do którego się odwróciła i z uśmiechem poczochrała mu włosy. Był dla niej jak młodszy brat, którego można wykorzystać do swoich celów w każdym momencie, jednakże o którego mimo wszystko powinna dbać. Rubin jest jej pierwszym przyjacielem w całym jej życiu, dlatego chciała mieć go przy sobie jak najdłużej. Zostawiła go kiedy humor mu się poprawił choć, mogło to nie być spowodowane jej osobą, a bardziej świecącym nad nimi księżycem, który wyraźnie był oczarowany. Siadając normalnie na ławeczce powozu zachichotała cicho z rozbawieniem widząc, ze Verdena znużył sen, znów się odwróciła do tyłu, nie przeszkadzając trytonowi sięgnęła do swojej skrzyni. Po otworzeniu jej, pogrzebała przez moment i zamknęła trzymając w rękach niewielki koc, którym okryła elfa. Nie przesiadała się już i została obok przyjaciela.
- To śnieg Rybciu. Taka zamarznięta woda. Jest strasznie zimny. - Odpowiedziała mu łagodnie również wpatrując się w szczyty piętrzące się przed nimi, a na samą myśl o wspomnianym zimnie zadrżała obejmując samą siebie ramionami.

Kiedy tylko Rubin także zasnął, od razu zanurkowała w swojej skrzyni wyjmując poszczególne części wybranej przez siebie garderoby i przebrała się w wygodne spodnie bluzeczkę i kurtkę oraz wygodniejsze buty. Przebieranie się w drodze, na jadącym wozie nie powodowało u niej dyskomfortu, przecież było ciemno, a jej towarzysze spali, więc czym tu się przejmować? Ziewnęła zmęczona patrząc to na jednego to na drugiego mężczyznę. Upewniła się, że elf jest dobrze przykryty jej ulubionym kocykiem, którego zawinęła ze swojego bractwa po tym jak zmusili ją do samodzielnego życia, a przez to wykopali ją z siedziby cechu, który był dla niej domem; po czym poleciła Kasztankowi, aby trzymał się cały czas tej drogi. Przeciągnęła się i położyła obok Rubina niemal owijając się swoim ogonem, do którego się wtulała tak samo jak do umięśnionej piersi trytona.

Wzięła przykład z chłopaków i równie co oni udała się do krainy snów, aby zregenerować swoje siły, a wóz powoli się toczył przed siebie w stronę Szczytów Fellarionu wjeżdżając do lasu.

Ciąg dalszy: Verden, Rubinento, Yve
Zablokowany

Wróć do „Trytonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości