Wybrzeże Cienia[Gdzieś w okolicy wody]Nie żartuj sobie

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Przemieniony uśmiechnął się w odpowiedzi na zwierzenia Upadłego.
- I wszystko jasne... - powiedział, tworząc lodowe krzesło na którym rozsiadł się wygodnie, odchylając się lekko do tyłu. Klątwa tego typu była nieco łatwiejsza do ściągnięcia, jednak nadal wymagała spełnienia określonego warunku. W tym wypadku była to czysta i szczera miłość. 'Historia jak z kiepskiego romansu", przemknęło mu przez myśl.
- Czytałem kiedyś o takich klątwach w starych księgach w moim kraju i wiem, że są trudne do złamania szczególnie jeśli nie zna się warunków unieważniających je. Wy przynajmniej wiecie w jaki sposób możecie przełamać klątwę, choć warunek jaki musi zostać spełniony jest w istocie bardzo trudny do spełnienia, jednakże to i tak jakiś krok. Macie szczęście, jeśli można się tak wyrazić - kontynuował, kierując te słowa do anioła, uchylając przy tym ronda kapelusza, by mieć lepszy widok na rozmówcę. Mogło to zabrzmieć dziwnie, ale czuł pewnego rodzaju zrozumienie i współczucie, ba, nawet chętnie by pomógł, gdyby miał taką możliwość. Nadal jednak miał świadomość, że ma przed sobą istotę bezwzględną, która nie zawaha się go zabić jeśli zostanie uznany za zbędnego. Musiał więc uważać, bo grunt, po którym stąpał, był skrajnie niebezpieczny.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax przystanął i skrzyżował ręce na piersi, wyraz jego twarzy świadczył o pewności siebie, a w jego oczach widać było zaczepkę - po typowym aniele spodziewałby się rumieńca wstydu i unikania tematu, był ciekaw, jak zareaguje upadły. Odpowiedź Pana Nawałnic zaskoczyła go w raczej pozytywny sposób - ta pewność siebie szalenie mu się podobała, zupełnie jakby rzucono mu wyzwanie. Szermierz aż przygryzł wargę od środka - był gotów, by kontynuować zaczepki w podobnym tonie, powstrzymała go jednak obecność Duvala. Zresztą, anioł właśnie wspomniał o miłosnych umiejętnościach swej rasy - to sprawiło, że arystokrata się roześmiał. Jeśli sam miałby zgadywać, obstawiałby, że nie grzeszą oni fantazją w tej materii i znają co najwyżej dwie pozycje: on na górze albo ona na górze, bez żadnych fanaberii. Ale jeśli Pan Nawałnic twierdzi, że jest inaczej, to jego sprawa - może kiedyś przekona Caraxa, że ma rację.
        ”Och… Ktoś miał bardzo liryczne poczucie estetyki…”, przemknęło szermierzowi przez myśl, gdy usłyszał o jedynym sposobie złamania klątwy ciążącej na aniele. Przyjrzał mu się dokładnie, jakby oceniał jego szanse. Pan Nawałnic był z pewnością przystojny, ale całą swoją postawą krzyczał, że jest niedostępny - ta zbroja, ton głosu, postawa. Ktokolwiek byłby nim zainteresowany w bardziej romantyczny sposób, zniechęciłby się na wstępie - anioł sam przekreślał swoje szanse na znalezienie sobie drugiej połowy, chociaż z pewnością nie robił tego świadomie. Jorge nigdy nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia i był przekonany, że silne uczucie - takie, jakie mogłoby złamać klątwę ciążącą na upadłym - musi się dopiero rozwinąć z czasem, z początkowego zauroczenia. Nie był jednak specjalistą w dziedzinie magii ani miłości, dlatego swoją opinię zachował dla siebie.
        - Czy warto starać się o zdjęcie takiej klątwy? Może brak emocji nie jest taki zły, dzięki niemu nie ma się wątpliwości, wyrzutów sumienia, skrupułów - zastanowił się na głos zamiast tego. Niby przypadkiem obrócił się twarzą w stronę oceanu, by rozmówcy nie mogli poznać wyrazu jego twarzy i by mogli się tylko domyślać, czy szermierz faktycznie uważa takie rozwiązanie za słuszne, czy tylko sprawdza Pana Nawałnic.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Wykrzywił wargi w zimnym uśmiechu, słysząc odpowiedzi swoich kompanów, po czym zbył obie machnięciem lodowej dłoni, jednocześnie szczelniej owijając się białym, śnieżnym płaszczem, powoli podchodząc do drewnianej poręczy na krańcu mostka, skąd miał widok na cały pokład.
- Prawda jest taka, że nie zależy mi na zdjęciu klątwy. Zdążyłem przywyknąć i zapomnieć o uczuciach i wartości jaką pełnią u zwykłej istoty - wyszeptał, spoglądając na uwijających się w natłoku zadań marynarzy piratów, po czym kontynuował. - Jedyne co dla mnie się teraz liczy to śmierć Vaxena i każdego, kto go wspomoże, oraz przejęcie całej jego mocy. Wtedy będę mógł pomyśleć nad zdjęciem klątwy, jednakże póki co mi się nie śpieszy... - zakończył wypowiedź i uniósł obie dłonie, zwracając na siebie uwagę marynarzy.
- Odpływamy - wyszeptał Upadły i właśnie w tym momencie statek powoli ruszył do przodu, jakby pchany niewidoczną siłą. Na szczęście przeładunek zakończył się parę minut wcześniej, więc wszyscy byli na pokładzie pirackiego statku, załadowanego bogactwami i luksusowymi przedmiotami. Baldrughan odwrócił się i spojrzał na lodową wyspę, na której został wrak kupieckiego statku, poprzebijany wieloma lodowymi wzniesieniami.
- Jeszcze tu wrócimy - szepnął sam do siebie i z powrotem podszedł do swych towarzyszy. - Możecie odejść, jeśli macie jakieś zajęcie. Do Trytonii dotrzemy jutro o świcie. Panie Jorge, jeśli jest pan chętny, możemy dokończyć naszą dyskusję o uczuciach w mojej kajucie. Czuję, że ma pan ciekawe stanowisko na temat Upadłych. Panie Duval, powierzam panu funkcję bosmana. Chciałbym, aby na statku panował porządek i spokój. - Uśmiechnął się chłodno do Przemienionego i spojrzał wyzywająco na szermierza.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Tak oto opuścili lodową wyspę, która została stworzona dzięki mocy Upadłego, który przydzielił Lodowej Pięści stanowisko bosmana.
- Wedle pańskiego rozkazu - odpowiedział podnosząc się z miejsca. Na jego twarzy widniał uśmiech co było dziwne biorąc pod uwagę sytuację, w której się znajdowali. Bez słowa minął kompanów rozpoczynając obchód na statku. Gdy odszedł kawałek przy jego boku pojawił się Grey.
- Dlaczego mu pomagasz? - spytał nie kryjąc swojego niezadowolenia. Duval zatrzymał się i spojrzał chłopcu prosto w oczy. Zaskoczyła go tak wielka odwaga.
- W pewnych sytuacjach trzeba iść na ustępstwa. Mnie samemu także nie podoba się ta sytuacja, jednak nie miałem innego wyboru. Kiedyś to może zrozumiesz - powiedział posyłając Nexusowi uśmieszek.
- No więc... - mruknął poprawiając kapelusz. - Pomożesz mi nieco w pilnowaniu porządku, prawda? - powiedział wesoło ponownie przemierzając pokład z Nexusem u boku.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax nie widział gestu, jakim został zbyty - obrócił się dopiero, gdy Pan Nawałnic stał już do niego plecami i patrzył na uwijających się na pokładzie marynarzy. Na twarzy arystokraty pojawił się grymas zadowolenia, gdy jasno zostało powiedziane, że upadły anioł nie użala się nad sobą, tylko przyjął po męsku los związany z ciążącą na nim klątwą i czerpał z niej ile się dało, przekuwając ją wręcz w swoją siłę. Taka postawa zawsze robiła na szermierzu wrażenie.
        Załadunek w końcu dobiegł końca, statek ruszył w mozolny rejs w kierunku Trytonii. Nim Carax zdążył chociażby pomyśleć o tym, co zrobi ze sobą na tym ostatnim etapie podróży, z ust Pana Nawałnic padła propozycja nie do odrzucenia. Szermierz roześmiał się. "Mógłbym odmówić", uznał, "Ale ani mi się śni. Porozmawiajmy w moim pokoju o uczuciach - cudowne zdanie, muszę je zapamiętać na podryw... Cha, sparzę się na tym Upadłym, jak nic się sparzę". Niepotrzebny był wyzywający wzrok Pana Nawałnic - Jorge już wcześniej był chętny, by z nim pójść, teraz tylko miał jeszcze jeden powód, by nie odmawiać. Niestety, do jego licznych wad należało też to, że łatwo było go podpuścić.
        - Z przyjemnością - odpowiedział Panu Nawałnic, patrząc na niego spod lekko przymrużonych powiek, jakby go oceniał. Albo też jakby wiatr wiał mu w oczy.
        - Powodzenia - zwrócił się do Duvala, klepiąc go poufale po ramieniu. Wybór nowego bosmana był jego zdaniem trafny o tyle, że wystarczyła nawet szczątkowa wiedza na temat żeglugi, by być lepszym od Caraxa. On nawet nie odróżniał sterburty od bakburty, nie mówiąc o całej reszcie tego żeglarskiego slangu... Van Blooda czekało jednak trudne zadanie. Na statku było tłoczno, marynarze ze statku kupieckiego z obawą patrzyli na piratów, niektórzy jeszcze się nie pozbierali po walce, inni byli przybici śmiercią towarzyszy. Atmosfera była ciężka, a przed przybiciem do Trytonii mogła się jeszcze dodatkowo zagęścić, wystarczyła tak naprawdę iskra. Przemieniony miał jednak pomocnika - Jorge dostrzegł przy nim tego małego dzikusa ze statku kupieckiego. Zabawne, wcześniej dzieciak nie sprawiał wrażenia przywiązanego do kogokolwiek, a Duvala nie odstępował chyba nawet na krok. Czyżby znalazł w nim swój wzór do naśladowania?
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Zamiatając śnieżnobiałym płaszczem niezbyt czysty pokład, powoli, co jakiś czas oglądając się na szlachcica, wracał do kapitańskiej kajuty. Samemu się zastanawiał, po co to robił. Czy dla zabawy? Raczej nie. Kto jak kto, ale Isophielion nie należał do istot miotających na lewo i prawo żartami. A więc co? O zauroczeniu czy pożądaniu, lub jakiejkolwiek innej emocji nie mogło być wręcz mowy. O co więc chodziło...
Z takimi myślami Baldrughan powoli zmierzał do kajuty, nie zwracając uwagi na umykających przed jego wzrokiem czy obecnością śmiertelników.
Korzystając z faktu, że skrył swą sylwetkę pod płaszczem, dokonał delikatnej zmiany w swym wyglądzie. Ciężka, przeklęta lodowa zbroja powoli rozpłynęła się, przemieniając się w długie, błękitno-białe szaty, podbite skórą i metalem tego samego koloru. Pod warstwami zamarzniętego materiału kołysał się amulet Nawałnic, pozwalający mu na dowolną regenerację swego ciała jak i ubioru, oraz manipulację nim. A coś czuł, że zbroja nie przyda mu się podczas rozmowy z szermierzem.
Dotarł do drewnianych drzwi, lekko je uchylając i wkraczając nonszalancko do pomieszczenia.
Gdy szermierz wkroczył za nim, niby przypadkiem oparł się o drzwi, blokując je lodowym zaklęciem. Płaszcz rozpłynął się, na powrót przybierając kształt śnieżnych skrzydeł, zaś Upadły zmierzył spojrzeniem arystokratę.
- Więc co mówiłeś o pożądaniu? Emocje, które odczytałem podczas pogawędki na mostku, zdradziły mi, że wątpiłeś. Pytanie tylko... W co? W moje słowa? A może... W moje umiejętności? - wyszeptał Upadły, odkładając włócznię na bok, opierając ją o ścianę.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Duval machnął ręką Caraxowi nie odwracając się, po czym wraz ze swoim pomocnikiem przemierzali pokład statku bacznie obserwując obecną sytuację wśród obu załóg oraz rozmawiając między ich członkami. Marynarze byli w większości przybici śmiercią swoich przyjaciół, a z nich część była przerażona obecną sytuacją. Piraci reagowali głownie opryskliwie i arogancko, jednak dało się i u nich wyczuć nutkę strachu. Ogólnie sytuacja była napięta i byle iskierka mogła spowodować niebezpieczną sytuację i na razie nie zapowiadało się, aby coś się miało zmienić na lepsze. Obecnie było jednak w miarę spokojnie, gdyż nikt nie zamierzał podpadać jemu i kapitanowi piratów, który w dalszym ciągu był pod kontrolą Lodowego.
        Duval stanął przy dziobie obserwując horyzont. Przy dobrym wietrze powinni dotrzeć do brzegu zanim wydarzy się coś nieprzyjemnego.
- Panie Duval. Naprawdę zamierzasz mu pomóc? - usłyszał pytanie Greya. Dzieciak zaskoczył go tymi słowami. Wyglądało to trochę tak jakby próbował czytać mu w myślach.
- Zrobię to, co uznam za słuszne - odpowiedział po chwili zastanowienia, po czym wrócił do oglądania horyzontu. Coś zamajaczyło na morzu. "Hmm?", przemknęło Lodowej Pięści. W mgnieniu oka utworzył sobie lodową lunetę z soczewkami wykonanymi z lodu tak czystego, że przypominało szkło. Szybki rzut oka przez lunetę dał następujący obraz: mieli przed sobą skalne wysepki, które trzeba było ominąć, inaczej statek mógłby doznać uszkodzeń.
- Sternik! Ster lekko w lewo! Bo inaczej wp*eprzymy się na skały i będzie nieprzyjemnie! - krzyknął składając lunetę.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge z typową dla siebie gracją manewrował między tłoczącymi się na pokładzie marynarzami i piratami oraz między zrzuconymi w pośpiechu w sterty rzeczami zabranymi z wraku kupieckiego statku. Poruszanie się w tej ludzkiej ciżbie nie było jednak specjalnie trudne, gdyż wszyscy rozstępowali się przed Panem Nawałnic, w większości spuszczając przy tym wzrok, jakby tylko tym mogli się narazić. A Carax taki nie był - za każdy razem, gdy Upadły spoglądał na szermierza, ten patrzył prosto na niego, można było mieć pewność, że uważnie też przygląda się jego plecom okrytym płaszczem bielszym od świeżego górskiego śniegu. ”Jego skrzydła i włosy mają tę samą barwę, są tak nieskalane, czyste… Skrzydła i włosy upadłego anioła, któż by pomyślał?”
        Po przekroczeniu progu kajuty Carax postąpił trzy kroki wgłąb pomieszczenia, by nie tłoczyć się przy samych drzwiach. Spojrzał na anioła w momencie, gdy ten zamknął drzwi i zamienił swój płaszcz w skrzydła. Jorge był przekonany, że wcześniej widział Upadłego w zbroi, lecz teraz miał on na sobie tylko lekko wzmocnioną szatę. Wyglądał w tym o niebo lepiej, aż widać było jak szermierz mimowolnie się zagapił. Jednak co by nie mówić zbroja sporo zasłaniała i maskowała - Carax mógł jedynie przypuszczać, że Pan Nawałnic jest dobrze zbudowany, a teraz miał okazję przynajmniej częściowo potwierdzić swoje domysły. Dopiero po chwili ocknął się i podniósł wzrok na twarz Upadłego. Stojąc bez ruchu jedynie wodził oczami za swym rozmówcą, słuchał jego pytań z kamiennym, może trochę nieobecnym, wyrazem twarzy. Wykorzystał moment, gdy Pan Nawałnic odstawiał swoją włócznię i przez moment na niego nie patrzył. Wtedy podszedł bliżej niego.
        - Nie zrozum mnie źle - zaczął, ze względu na okoliczności rezygnując już z grzecznościowej formy mnogiej. Stał tak blisko, że Pan Nawałnic znów mógł poczuć woń jego pachnideł. - Ale wcale nie słyszałem, by anioły były wybitnie utalentowane w dziedzinie miłości. A w każdym razie nie tej cielesnej. Nie wiem jak to jest w twoim przypadku… ale chętnie się o tym przekonam.
        Im dłużej Carax mówił, tym bardziej jego głos stawał się melodyjny, cichszy, bardziej uwodzicielski. W chwili wahania poprzedzającej ostrożną propozycję oparł dłoń o ścianę nad ramieniem Upadłego, a w palce drugiej ręki ujął kosmyk jego włosów.

        Ruszenie się z miejsca pomogło przynajmniej częściowo załagodzić sytuację na pokładzie - w trakcie rejsu zawsze było coś do zrobienia, gdyż w jednym miejscu trzeba było napiąć, w drugim poluzować liny, poprawnie poukładać pakunki, by nie wypadły za burtę... Obie załogi w trakcie prac nie mieszały się ze sobą, niczym oliwa i woda, bo chociaż ze względu na ciasnotę panującą na pokładzie czasami musieli przeciąć sobie drogi, zaraz wracali do swoich grupek. Widać było, że Duval startował między nimi z wysokiej pozycji, jako człowiek który wykazał się wcześniej w walce i na dodatek został namaszczony na bosmana przez Pana Nawałnic, który wzbudzał we wszystkich taki niepokój. Van Blood nie musiał się póki co obawiać o posłuch, dlatego więc gdy tylko zawołał sternika, zaraz zjawił się przy nim jeden z członków załogi zostawionego w tyle statku. Nie zdążył się nawet zameldować, gdy jeden z piratów złapał go za kołnierz i szarpnął do tyłu z taką siłą, że prawie rzucił go sobie pod nogi.
        - Z drogi, pokrako - warknął. - Ten statek ma swojego sternika i taka sierota jak ty nie będzie tu podskakiwać.
        Faktycznie, przy sterze stał już jeden z korsarzy i bez chwili zwłoki zaczął wprowadzać korektę kursu zarządzoną przez Duvala. Przy drugim sterniku sytuacja miała się jednak nieciekawie - chyba upatrzono sobie w nim pretekst do wszczęcia bójki, gdyż nagle atmosfera mocno się zagęściła.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Pod wpływem dotyku śnieżnobiały kosmyk włosów Upadłego rozpadł się, zamieniając w drobne płatki śniegu, które wbrew grawitacji zaczęły wirować po pomieszczeniu. Baldrughan spoglądał obojętnie na szermierza, nie dlatego, że był mu obojętny. Raczej dlatego, że nie był w stanie okazać żadnej emocji, odpowiedniej do sytuacji, o czym też poinformował szlachcica:
- Nie musisz starać się flirtować, człowieku. I tak pozostanę na to obojętny, hah. Choć pod względem intelektualnym mi to imponuje, zaiste. - Uśmiechnął się zimno i odpiął srebrny łańcuch, spinający górne warstwy jego szaty. Fałdy materiału rozłączyły się, ukazując pięknie wyrzeźbiony tors Anioła, przypominający bardziej posąg, niźli skórę, choć dotyk mówił zupełnie przeciwnie. Jedyne co teraz trzymało szatę na ciele Upadłego to gruby pas, wzmocniony metalem. Upadły dotknął swą dłonią tej należącej do szermierza i dostosował swą temperaturę do odpowiadającej człowiekowi. - W przeciwieństwie do moich czystych braci, ja nauczyłem się wiele o sztuce miłości fizycznej, po swoim Upadku. Ludzkie prostytutki nie mogą się oprzeć Upadłemu, zaś ja byłem wtedy... Nieco bardziej żywiołowy. - Usta Zimnego nieznacznie zbliżyły się do ust człowieka, zaś sam Anioł spojrzał centralnie w oczy szlachcica.
- Czego oczekujesz?
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Rozkaz wydany przez Duvala został niezwłocznie wykonany jednak zapoczątkował też konflikt na pokładzie. Sytuacja robiła się nieciekawa i wymagała interwencji.
- Spokój! - krzyknął przemieniony na całe gardło i skierował się w stronę krewkiego pirata. Od razu złapał go jedną ręką za fraki i poniósł do góry. Jednocześnie temperatura na pokładzie znacząco się obniżyła do tego stopnia, że ludzie na nim się znajdujący zaczeli się trząść jak osika.
- Zamiast marnować siły na wywoływanie bójek, wziąłbyś się za coś pożytecznego - warknął, ciskając piratem w stojące skrzynie. Musiał zaznaczyć tu swoją pozycję, inaczej szybko straciłby kontrolę nad sytuacją.
- Czy to się wam podoba czy nie tworzycie teraz jedną załogę, za którą odpowiadam. Nie obchodzi mnie czy będziecie ze sobą współpracować czy nie, wiedzcie, że nie będę tolerował bójek na tym pokładzie i każdy, który o tym chociażby pomyśli, skończy jako pokarm dla rybek. Zrozumiano? - powiedział spoglądając po wszystkich na pokładzie. Tymczasem mijali wcześniej zauważone skalne wysepki. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało zwyczajnie, poza wrakami, które jakimś cudem znajdowały się na tych wysepkach.
- Potwór! Potwór z prawej...! - Krzyk z bocianiego gniazda przerwało nagłe zachwianie się pokładu. Gdy Lodowa Pięść odwrócił się, ujrzał przyczynę zamieszania. Zostali zaatakowani przez wielkie ośmiornicowate monstrum, które najwidoczniej upatrzyło ich sobie jako smakowitą przekąskę.
- Spokój! Spokój do cholery! Nie panikować! - krzyknął Duval. - Ster lewo na burt! Spróbujemy temu uciec! - dodał po chwili. On sam postanowił walczyć z potworem i czegoś przy okazji spróbować. Wyskoczył za burtę i w locie przybrał formę lodu. W momencie zetknięcia z wodą morską ta zamarzła, a lód otoczył także wielką ośmiornicę. "Uff... udało się...", pomyślał van Blood powracając do naturalnej formy. Pomysł, na który wpadł, był istnym szaleństwem biorąc pod uwagę fakt, że gdyby mu się nie powiodło utonąłby na miejscu, jednak zadziałał idealnie. Ośmiornica zaczęła powoli wydostawać się z lodowego więzienia. "No dobra, widzę, że muszę się zabrać na poważnie...", pomyślał, tworząc lodowy oszczep.
- Kto zamawiał mrożoną ośmiornicę? - rzucił wesoło, rzucając się do ataku.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Na twarzy szermierza pojawił się cień zaskoczenia, gdy nagle włosy anioła rozpadły się pod wpływem jego dotyku w płatki śniegu. Nie był pewny, czy to nie było przypadkiem zamierzone - zawoalowany, podprogowy przekaz "nie dotykaj mnie". Jeśli faktycznie o to chodziło, Upadły dawał mu wyjątkowo sprzeczne sygnały, z jednej strony dopuszczając go do siebie, a z drugiej odpychając. Carax spojrzał mu w oczy, by może w nich odczytać, co tak naprawdę chodzi po głowie Panu Nawałnic. Dostrzegł jedynie obojętność, która zważywszy na okoliczności graniczyła wręcz ze znudzeniem. To trochę zabolało jego dumę - spodziewał się różnych reakcji, zaangażowania albo zdecydowanego protestu, ale nie czegoś takiego. Mimo to brnął dalej.
        Nie było już zbyt wielu słów, gesty i spojrzenia mówiły same za siebie. Jorge pragnął anioła jak żadnego innego mężczyzny od bardzo dawna i w końcu dopiął swego.

        Statkiem szarpnęło, na zewnątrz wybuchło jakieś zamieszanie. Wzrok szermierza na moment uciekł w bok, na drzwi kajuty, jakby oczekiwał, że zaraz ktoś stanie w progu i im przerwie. Znowu obrócił wzrok na Pana Nawałnic, spojrzał w jego piękne niebieskie oczy... Nigdy w życiu by sobie nie darował, gdyby teraz oparł się temu spojrzeniu.
        - Poradzą sobie sami - zamruczał, nim wrócił do przerwanych pieszczot. A na zewnątrz niech się dzieje co chce, w końcu Duval powinien panować nad sytuacją...

        Ranek nastał zimny i mglisty, mgły jednak szybko się rozmyły, gdy tylko padły na nie promienie słońca. W powietrzu latały krzyczące mewy, a specyficzna łuna na horyzoncie jasno świadczyła o tym, że tego dnia cała załoga będzie mogła zejść na ląd w porcie. Przez to na pokładzie panował gwar - przygotowywano statek, by nie był tak oczywistą piracką łajbą i by oszukać leniwych strażników przybrzeżnych. Co prawda cwaniak-służbista nie pozwoliłby zamydlić sobie oczu żadnym sprzątaniem pokładu czy zdejmowaniem bandery, ale może na takie nie trafią. A jeśli trafią, może ktoś go przekona do tego, by jednak dał sobie spokój z próbą ujęcia. W końcu na pokładzie było zbyt wielu bitnych chłopów, by chcieć się im stawiać.
        Jorge zmrużył oczy wychodząc na pokład, osłonił dodatkowo twarz dłonią przed ostrym słońcem poranka. Prezentował się jeszcze lepiej niż poprzedniego dnia, chociaż w jego wyglądzie nie zaszły wielkie zmiany - płaszcz miał na sobie ten sam, jednak zamiast białej koszuli połączonej z kamizelką założył na siebie koszulę o ciemnogranatowej barwie nocy, pod szyją zaś przewiązał elegancką chustę, która bardzo dobrze pasowała do całego ubioru i jednocześnie zakrywała ślady, jakie na ciele szermierza zostawił Pan Nawałnic. Na dłoniach Carax miał założone rękawiczki, a włosy ułożył jeszcze staranniej niż dotychczas. Jak zawsze był perfekcyjnie ogolony i zadbany i tylko gdyby ktoś dokładnie przyjrzał się jego oczom, dostrzegłby w nich cień dobrze maskowanego zmęczenia.
        - Coś taki wystrojony? - zapytał go kapitan statku kupieckiego, który akurat się napatoczył.
        - Dla panien w porcie, czyż to nie oczywiste? - zażartował szermierz. - W końcu wkrótce przybijemy do brzegu.
        Carax podszedł do burty statku, tam przystanął, oparł łokcie o reling i sprawiał wrażenie, jakby po prostu zapatrzył się w bezmiar oceanu. Jednym uchem podsłuchiwał, co mówili marynarze, z ich rozmów wyławiał informacje o tym, co działo się w nocy i czego jedni i drudzy oczekują po zejściu na ląd, gdyż to były dwa najczęściej poruszane tematy. Jorge zamknął oczy. Jego jedynym problemem było to, że faktycznie już bardzo chciał postawić nogę na suchym lądzie - do głosu dochodziło chyba jego górskie pochodzenie. A co będzie dalej, o to się już nie martwił, gdyż na ten moment miał bardzo jasno sprecyzowany cel.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan nie spał przez całą noc. Po części przez rozmowy z szermierzem i działania, które wspólnie podjęli, a po części z powodu całkowitego braku jakiegokolwiek zmęczenia. Wychodząc rano z kajuty, uzbrojony w swą runiczną włócznię i na powrót odziany w lodową zbroję, obserwował zbliżający się poranek. Załoga, ku zadowoleniu Upadłego, uwijała się na pokładzie dosyć sprawnie, co znaczyło, że lada chwili mieli dopłynąć do brzegu. Zimny Anioł zaobserwował szermierza stojącego przy burcie, więc powoli podszedł do niego, jak zwykle założywszy maskę zimnej obojętności.
- Będziemy mieli niezwykle dużo do roboty, gdy już dobijemy do brzegu, mój przyjacielu. Musimy zatrudnić najemników i statki, zakupić zapasy i broń, poszukać łowców demonów i demonologów, a także odwiedzić miejską Gildię Magów. Oprócz tego będziemy musieli zdobyć co najmniej cztery statki, a parę z naszych ludzi wyślę, by poszukało przedstawicieli podziemia kryminalnego, a w szczególności łowców niewolników. - Spojrzał w oczy szermierza, a potem przeniósł spojrzenie na pokład, szukając spojrzeniem swego nowego bosmana, Duvala, którego mianował poprzedniego dnia. Pragnął usłyszeć raport z pokładu po całej nocy jego nieobecności. Po chwili zwrócił się jeszcze na chwilę do Jorge:
- Zapomniałeś czegoś z mojej kajuty. - Wyciągnął dłoń i zacisnął ją. Po chwili powietrze zagęściło się wokół jego dłoni i pojawiła się w niej lodowa róża. - Na pamiątkę, gdyż niezbadane są wyroki Pana.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Potwór, z którym Duval walczył, nie był jakimś wymagającym przeciwnikiem i przemieniony szybko się z nim uporał. W trakcie walki statek zdążył jednak odpłynąć kawałek i Lodowa Pięść musiał dogonić łajbę na piechotę. Mając możliwość zamrożenia wody morskiej, powrót na pokład nie stanowił problemu. Szybkim sprintem, zamrażając przed sobą wodę, dotarł na pokład, a żeby oszczędzić sobie wpinania się po drabinie i zrobić efektowne wejście przed załogą, za pomocą swojej mocy wystrzelił potężny słup lodu, dzięki któremu wskoczył na pokład. Załoga patrzyła się na przemienionego jak wryta.
- Co się tak gapicie? Ruszać się, musimy powrócić na właściwy kurs! - powiedział do osłupiałej załogi. Podziałało. Ludzie w pośpiechu zaczęli brać się za korektę kursu. Duval rzucił okiem na kompas - zauważył, że dość mocno już zboczyli.
- Ster w prawo! Gdy dam wam znać przerwiecie manewr! - krzyknął do sternika, po czym ponownie skupił się na kompasie. Gdy statek obrał właściwy kurs, Duval machnął ręką.
- Wystarczy! Dobra robota! - krzyknął, następnie skierował się do jednej z mniejszych kajut, w której trzymano mapy. Chciał określić gdzie mniej-więcej znajdowało się leże potwora z którym walczył. Było wielce prawdopodobne, że we wrakach, które widzieli znajdowały się skarby. "Zawsze warto to sprawdzić", pomyślał wyciągając kilka niechlujnie zrobionych map i rozkładając je na stole. Po kilku godzinach udało mu się określić położenie leża ośmiornicy. Tymczasem zapadła noc, zmęczony van Blood usnął nad mapami nawet tego nie zauważając. Gdy się obudził, był już ranek. Przemieniony wstał, zabrał mapę i wyszedł na pokład. Pomimo jego obaw nic nie wskazywało na to, by kapitanowie mieli jakieś kłopoty gdy on spał. Na pokładzie byli także Carax i Pan Nawałnic, do których Duval bezzwłocznie podszedł.
- Panowie - powiedział witając ich skinieniem głowy. - Wczoraj mieliśmy drobny incydent między załogą oraz zostaliśmy zaatakowani przez morskiego potwora, jednak udało mi się z tym jakoś poradzić - powiedział, poprawiając swoje nakrycie głowy.
- Korzystając z okazji zaznaczyłem na mapie lokację leża potwora. Znajduje się tam sporo wraków statków, zapewne wypełnionych skarbami. Możemy tam wrócić i zebrać co nieco na zbliżające się wydatki - dodał pokazując mapę.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge słysząc zbliżające się kroki wyprostował się i obrócił, chociaż przeczuwał kogo zobaczy - wszak tylko jedna osoba na statku nosiła na sobie zbroję, która chrzęściła przy każdym kroku. Widok Upadłego sprawił, że Carax lekko zmrużył oczy, a w myślach nawet się uśmiechnął, na zewnątrz jednak zachował normalny wyraz twarzy. Skłonił się Panu Nawałnic z szacunkiem w powitaniu bez słów, później zaś swobodnie oparł się o burtę i słuchał, co Upadły ma do powiedzenia. Plan był bardzo rozbudowany i wymagał wielkiego zaangażowania, pochłaniał też wiele zasobów - złota, ludzi, czasu.
        - Faktycznie, sporo tego. Pasowałoby przygotować odprawę - zasugerował. - Wskazać ludzi zaufanych i odpowiedzialnych za konkretne prace, by poszło szybciej i sprawniej. Zdążyłem poznać kilka osób z załogi tamtego statku, którym można by powierzyć jakieś zadania, sam kapitan sądzę byłby dobrą osobą od zaopatrzenia. Nie od broni, gdyż na tym zna się jak świnia na gwiazdach, ale od całej reszty owszem.
        Jorge zamilkł, sprawdzając, jak została przyjęta jego sugestia. Za każdym razem, gdy Upadły patrzył mu w oczy, on nie uciekał spojrzeniem, a wręcz je odwzajemniał, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Na wspomnienie, że czegoś zapomniał, arystokrata zareagował zaskoczeniem. Był pewny, że zabrał wszystkie swoje rzeczy, o co więc chodziło? Odpowiedź nadeszła szybko, wraz z lodową różą, która pojawiła się w ręce Upadłego. Jorge poczuł osobliwe ukłucie w sercu. Był pewny, że każdą inną osobę, która po niezobowiązującej nocy uczyniłaby w stosunku do niego taki gest, zabiły śmiechem, lecz w przypadku Pana Nawałnic było inaczej. ”Chyba… Chyba nawet mnie to cieszy”. Wpatrując się w ofiarowany kwiat Carax zdjął rękawiczki i sięgnął po niego. Objął go ostrożnie palcami, jakby obawiał się, że samo ciepło jego dłoni roztopi to dzieło sztuki, a najmniejszy nacisk rozbije je w pył.
        - Dziękuję - powiedział cicho, nie znajdując lepszej odpowiedzi. Powiódł palcami po kruchych lodowych płatkach, po czym schował różę do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Szybko poczuł jej chłód, który przebijał przez materiał koszuli.
        - Pocałowałbym cię, gdyby wkoło nie było tyle ludzi - dodał już znacznie bardziej zadziornym tonem, by Pan Nawałnic nie pomyślał sobie, że ma do czynienia z jakąś cnotką. Carax dbał jednak o pewne pozory, a publiczne okazywanie uczuć między dwojgiem mężczyzn nie wpływało korzystnie na wizerunek. "I pies wąchał to, co sobie o mnie pomyślą, nie chcę jednak zaszkodzić jemu..."
        Duval podszedł do nich już po tej krótkiej wymianie zdań. Jorge przywitał się z nim skinieniem głowy, które było jednak skierowane w górę, jak w przypadku znajomych, a nie w dół, w wyrazie szacunku. Na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie, gdy mowa była o wydarzeniach poprzedniego dnia, od razu też skojarzył moment, w którym prawdopodobnie nastąpił atak tego potwora morskiego, ale słowem się nie odezwał. Widać cokolwiek to było i tak nie mogło się mierzyć z Duvalem.
        - Warte rozważenia - zgodził się z propozycją dotyczącą pozyskania funduszy, spojrzał jednak przy tym pytająco na Pana Nawałnic. "Faktycznie warto nadkładać drogi?", mówiły jego oczy, bo w końcu Upadły z pewnością brał pod uwagę tak prozaiczną zmienną jak pieniądze i musiał mieć jakieś zabezpieczenie, skoro chwilę wcześniej nakreślił tak rozbudowany plan. Może nowe źródło finansowania nie było wcale potrzebne.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Anioł uważnie wysłuchał raportu przemienionego, nie pozwalając mięśniom swej twarzy choćby drgnąć w jakiejkolwiek zdradliwej emocji. Zacisnął swą zlodowaciałą rękawicę na drzewcu runicznej włóczni i delikatnie zmrużył oczy, jakby nad czymś się zastanawiając. W rzeczywistości Upadł nie chciał zbytnio odchodzić od planu, ale możliwość zdobycia dodatkowego złota wydawały się dla niego nazbyt kusząca. Zwrócił się do Duvala:
- Przynieś mi mapę i wskaż dokładne umiejscowienie leża tej bestii. Wydobędę wraki na powierzchnię i przejmiemy ich bogactwa, po czym ponownie poślemy je w otchłań morza. Być może odnajdziemy tam coś cenniejszego, niźli złoto i skarby - wyszeptał Upadły i przywołał do siebie kapitana, któremu polecił przygotować załogę do czekającego ich zadania.
Upadły uniósł dłoń i wyszeptał parę niezrozumiałych dla innych słów. Statek powoli zaczął zwalniać, a Upadły skierował się w kierunku mostka, zastanawiając się nad przyszłymi skutkami swojej decyzji.
Awatar użytkownika
Duval
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony (z człowieka)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Duval »

Lodowa Pięść skinął głową, po czym skierował się po resztę map. Szybko odnalazł to co potrzeba i wrócił do towarzyszy.
- Jeśli moje obliczenia są poprawne, a na pewno są, leże potwora znajduje się tutaj - powiedział po rozwinięciu mapy i wskazaniu zaznaczonego miejsca.
- Dotarcie tam nie zajmie nam dużo czasu. Zastanawia mnie tylko czy potwór, z którym walczyłem, to był jedyny okaz tu występujący. Warto będzie zachować ostrożność, gdy się znajdziemy w tym rejonie - dodał marszcząc nieco nos. To, że była tam jedna ośmiornica mogło oznaczać, że było ich tam więcej, ale może to był samotny osobnik.
- Wydam zatem odpowiednie rozkazy. Powinniśmy bez problemu dotrzeć z drobną pomocą tego - mruknął unosząc rękę ze swoim magicznym kompasem. Igła kompasu obróciła się lekko wskazując nowy cel podróży.
- Trzymając się wskazania tego przedmiotu bezpiecznie dotrzemy na miejsce. Także panowie wybaczą - wyjaśnił, po czym udał się wyjaśnić załodze sytuację i wydać odpowiednie polecenia.
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości