Wybrzeże Cienia[Gdzieś w okolicy wody]Nie żartuj sobie

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wzruszył ramionami, jakby perspektywa tego, że może zawieść swoich znajomych na śmierć niespecjalnie go obeszła, może jakby była to oczywistość. Jeśli chcieć czepiać się szczegółów, sam zgodził się poprzeć Pana Nawałnic bez większego wahania, chociaż był świadom tego, jak to może się skończyć.
        - Nie zamierzam przed nimi tego ukrywać - zgodził się z Upadłym. - Niektórych to z pewnością odstraszy, ale są i tacy, którzy lubią ryzyko i zechcą się sprawdzić, tacy, którzy lubią być po stronie wygranych albo też tacy, którzy skuszą się na ewentualny zysk. Wariatów nie brakuje - zauważył pogodnym głosem, samego siebie stawiając między nimi, chociaż jego pobudki czyniły z niego osobną podgrupę szaleńców.
        Carax zamilkł, uważnie przyglądał się Panu Nawałnic, gdy wrócił temat wiecznej zimy i cierpienia, jakie wszyscy mieliby odczuć, gdyby Upadły zwyciężył w swej walce. W takich momentach ludzie z reguły zadają sobie pytanie czy aby na pewno poparli dobrą stronę i Jorge nie stanowił w tym wyjątku, jednak szybko odgonił tę myśl. Mimo to na jego twarzy widać było cień zasępienia, który rozwiał się w chwili, gdy tylko szermierz poczuł na sobie spojrzenie anioła. Wyglądał na jak zawsze zadowolonego słuchając planów na najbliższy czas, a spojrzenie Pana Nawałnic sprawiło, że jego serce na moment straciło rytm. Często mu się to ostatnio zdarzało, ”Jak jakaś cholerna dziewica”, powtarzał w myślach z irytacją, gdyż nie lubił w ten sposób nie panować nad sobą.
        - Trzymam za słowo - zapewnił z zadowoleniem. Przez moment przyglądał się aniołowi, a nim się odezwał przysunął się odrobinę, by inni nie interesowali się tą rozmową.
        - Zamiast sprawiać, by wszyscy czuli twój ból, nie wolałbyś sam zaznać ukojenia? - zapytał z powagą, która brzmiała jak troska. - Zaznałeś już kiedyś miłości i, jeśli wierzyć poetom, jest to cudowne uczucie, nie chciałbyś tego znowu poczuć?
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Powieki Upadłego zadrgały nieznacznie, gdy szermierz się do niego przysunął. Baldrughan zagryzł wargi na krótki moment, po czym, niby przypadkowo, odwrócił spojrzenie w kierunku zbliżającego się ku nim portu, gdyż statek osiągał naprawdę zdumiewające prędkości, biorąc pod uwagę jego obładowanie złotem i kosztownościami.
- Miłość... - powtórzył, jakby w jego słowach było to przekleństwo. - Kto zechce obdarzyć uczuciem potwora bez uczuć, którego jedynym celem jest tylko dążenie do celu, nawet jeżeli mu przyjdzie podeptać parę trupów. Tamtego dnia, czterysta lat temu, miłość była czymś co skazało mnie na wieczne potępienie, zamroziło moje serce i rzuciło w przepastne ramiona ciemności. Patrzyłem jak jedyna osoba, na której wtedy mi zależało, umiera w moich ramionach, zamordowana przez ludzi, którzy równie dobrze mogli mieć rodzinę i dzieci, równie dobrze mogli odczuwać działanie miłości na ich śmiertelne serca. Jedyne co mi teraz pozostało, to zemsta. Zemsta zaserwowana z chłodnym uśmiechem, pozbawionym wszelkich uczuć. A odebranie Vaxenowi jego mocy jest pierwszym punktem, który mnie do tej zemsty doprowadzi. - Anioł zamilkł na chwilę i odsunął się powoli od szermierza, mierząc go swym przenikliwym spojrzeniem. - Czemu o to pytasz, Jorge? - spytał niby obojętnie, choć czuł delikatne wątpliwości, drążące jego serce.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wysłuchał wypowiedzi anioła do końca, dokładnie zapamiętując każde jego słowo. Nie przerywał, chociaż gdy Upadły sam sobie lżył, nazywając siebie potworem, zdawało się, że szermierz chce się odezwać i pewnie zaprotestować, jednak ograniczył się do westchnienia i słuchał dalej. Sam w końcu zapatrzył się gdzieś w dal, ponownie obrócił wzrok na Pana Nawałnic dopiero gdy ten się od niego odsunął. Ich spojrzenia się spotkały, lecz o dziwo z oczu Caraxa nie można było odczytać żadnych emocji, zupełnie jakby przed chwilą obudził się ze snu i jeszcze nie był do końca przytomny.
        - Jeśli o mnie chodzi, z dwojga wolałbym, byś przestał cierpieć niż by wszyscy inni dzielili twój los. Raczej przez wzgląd na ciebie niż na innych, tak by być dokładnym - odpowiedział bez wahania. - Ale chciałem poznać twoje zdanie. Pomyślałem, że może mimo nazywania swej klątwy bolesną, siła jaką z niej czerpiesz jest dla ciebie zbyt cenna, by z niej zrezygnować. Czterysta lat cierpienia. - Carax pokręcił nieznacznie głową z niedowierzaniem. - To blisko dwudziestokrotnie więcej niż ja w ogóle żyję, szmat czasu. Na kim jeszcze się mścisz? Wszyscy odpowiedzialni za śmierć twojej ukochanej już dawno nie żyją. Chcesz, by cały świat odpokutował za tamtą krzywdę?
        Jorge nie mówił głosem kaznodziei, dopytywał, ale bez przygany, jedynie z grzecznym zainteresowaniem. Chciał wiedzieć, jakie myśli kłębią się w głowie anioła. By dać mu czas na ułożenie odpowiedzi, przez moment przestał na niego patrzeć, oparł się łokciami o reling i zapatrzył w horyzont.
        - Nie odpowiedziałeś mi na moje wcześniejsze pytanie - zauważył nagle. - Nie chodziło mi o to, czy jest możliwe by ktoś cię pokochał, lecz czy ty byś tego chciał.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan milczał, również wpatrując się w horyzont, choć jego usta drgnęły nieznacznie, jakby w delikatnym uśmiechu.
- Czy bym chciał? Sam już nie wiem. Gdybyś spytał mnie o to w pierwszym stuleciu, odpowiedź zapewne byłaby jak najbardziej twierdząca, jednak teraz... Sam już nie jestem niczego pewien. Jak już powiedziałem, pozostała mi tylko i wyłącznie zemsta. To nią żyję i żyć zapewne będę. - Upadły zamilkł i oderwał się od burty, powoli kierując się przed siebie, nawet nie patrząc w żadnym konkretnym kierunku.
Zatrzymał się na chwilę, a później zamknął oczy, czując wiatr morski delikatnie muskający jego śnieżnobiałe włosy.
Zacisnął dłoń na włóczni i ścisnął wargi, gdyż słowa i pytania szermierza nie dawały mu spokoju.
Odwrócił się ponownie za siebie i spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jednak nic nie powiedział. Westchnął tylko cicho, gdyż czuł kotłujące się w sobie emocje, z którymi nie wiedział jak sobie poradzić. Zacisnął powieki i wbił się w powietrze, zaczynając szybować wokół masztu, jakby starał się zgubić złe myśli.
W końcu, w narastające furii, miotnął lodową błyskawicę w taflę morza zamieniając ją w lodowy cypel, który minął statek piratów dosłownie o parę centymetrów.
Baldrughan po chwili ochłonął i powrócił na pokład, lądując tuż obok szermierza.
- Masz swoją odpowiedź - rzucił zimno, wciąż mrużąc oczy, w których szalała burza wspomnień pełnych bólu.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Pan Nawałnic raczej nie spodziewał się, że jego odpowiedź, choć nie stanowiła żadnego konkretu, była tym, czego oczekiwał szermierz. Proste “tak” lub “nie” było zbyt podejrzane. Nie - byłoby unikiem. Jorge musiał sam przed sobą przyznać, że spodobały mu się słowa Upadłego - szczere, wyczerpujące, w których on słyszał zarówno gorycz jak i nadzieję. Aż musiał mocno się skupić, by nie ponieść się interpretacji tych słów.
        - Panie… - odezwał się cicho, gdy anioł po prostu odszedł ledwo dokończył ostatnie zdanie. Chciał za nim zawołać i zapytać, czy uraził go swymi dociekaniami, przeprosić, gdyby było to konieczne, lecz głos uwiązł mu w gardle. Przygryzł wargę od środka - frapowało go, czy nie przeciągnął struny, bo widział, że anioł zaciskał palce na drzewcu włóczni aż mu knykcie bielały. Gdy Pan Nawałnic odwrócił wzrok, mógł zobaczyć właśnie niepokój na twarzy szermierza, niepokój połączony z wyczekiwaniem. Gdy wzbił się w powietrze, arystokrata odruchowo przysłonił oczy dłonią i patrzył za nim, jak wznosi się w górę. Westchnął, nieodmiennie zachwycony tym widokiem, chociaż tym razem uwielbienie zostało przyćmione echem niedawno odbytej rozmowy.
        Nagły głuchy grzmot towarzyszący lodowej błyskawicy sprawił, że po pokładzie przetoczyła się fala okrzyków i przekleństw marynarzy - nikt nie spodziewał się dosłownego gromu z jasnego nieba. Gdy jednak spostrzegli się, że to popis Pana Nawałnic, większość wróciła do swoich zajęć i tylko ci najbliżej dziobu łypali ciekawsko co tam się dzieje - byli przekonani, iż anioł i szermierz się kłócą, bo może nie podnosili głosu, ale co innego mogło być przyczyną irytacji Upadłego? Tym bardziej, że gdy ten wylądował, szermierz gwałtownie odchylił się do tyłu, jakby bał się oberwać. Carax ani na chwilę nie spuszczał wzroku, choć widać było, jak na moment wstrzymał powietrze.
        - W istocie - zgodził się, po czym jakby nie wytrzymał presji, obrócił głowę na bok i zaśmiał się nerwowo. Szybko się zreflektował, znowu spojrzał na Pana Nawałnic i wyprostował się.
        - Moim celem nie było prowokowanie cię - zapewnił cicho, a w jego oczach widać było, że mówi serio. - Chciałem lepiej poznać twoje myśli, pragnienia. Lepiej poznać ciebie jako osobę. Powiedziałem, że pytam ze względu na ciebie i twoje dobro i naprawdę tylko to mną kierowało.
        Jorge westchnął cicho, samym spojrzeniem prosiły "nie gniewaj się na mnie". Wykonał gest ręką, jakby chciał dotknął twarzy anioła, ale powstrzymał się przez wzgląd na wścibskie spojrzenia marynarzy.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Po pokładzie przetoczył się donośny i złowieszczy śmiech Upadłego, który zabrzmiał niczym stary kilof przebijający raz po raz lodową ścianę zimowego zamku. Baldrughan niespodziewanie otworzył oczy, w których zapłonęły przez chwilkę oznakami radości.
- Moje dobro? Dobro wyciekło z mojej duszy już dawno, ale to dawno temu. Nie znam jego dotyku, nie pamiętam jego smaku i zapachu. Jest dla mnie niczym zakazany owoc. Nie mam uczuć ani przemyśleń, już mówiłem. Kieruje mną tylko i wyłącznie pragnienie zemsty i potęgi. Bo tylko tak będę w stanie przywrócić sobie spokój zdradzonej i splamionej duszy Upadłego Anioła - zakończył swą wypowiedź i wbił spojrzenie w wyciągniętą dłoń szermierza. - Lada chwila będziemy musieli szykować się do rozładunku, więc nie czas na rozmyślanie co by było gdyby. Nie odzyskam swej dawnej postaci, bo nie ma dla mnie miłości - wyszeptał Upadły, wciąż uśmiechając się delikatnie i przywołując kapitana piratów i kupców.
- Przygotujcie załogi do rozładunku, gdyż chcę jak najszybciej zabezpieczyć wszystkie cenniejsze dla naszej sprawy przedmioty - wyszeptał rozkazy i zamilkł, jakby nie musiał udzielać żadnych już wskazówek.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        W oczach Caraxa najpierw pojawiło się zaskoczenie, a później uraza - nie lubił, gdy śmiano się z niego w momentach, gdy sam zachowywał powagę. Jednak radość, którą dostrzegł w spojrzeniu anioła sprawiła, że momentalnie jego gniew osłabł - w końcu chyba o to mu w głębi ducha chodziło. Nadal miał trochę kwaśną minę, ale jak sam wcześniej stwierdził, jego fochy szybko się pojawiały i szybko znikały.
        - Wrócimy do tej rozmowy wieczorem - rzucił na zakończenie tej wymiany zdań, a ton jego głosu jasno świadczył o tym, że tak łatwo nie odpuści. Gdy Pan Nawałnic gestem ręki przywołał do siebie obu kapitanów, Carax by nie czynić zbędnego zamieszania, szybko czmychnął z dziobu statku, Upadłego Anioła mijając o cale i z gracją wymijając kapitanów, którzy już szli w tym kierunku. Obaj mężczyźni odruchowo odwrócili za nim wzrok, gdy tak gwałtownie obok nich przemknął, zaraz jednak skupili uwagę na tym, który ich wezwał do siebie.
        - Aye! - zgodził się pirat, zaś drugi kapitan mruknął ciche “tak jest”. Prawdopodobne było, że obaj ustalili podział obowiązków przed nagłą zmianą kursu, gdyż teraz ich współpraca szła wyjątkowo sprawnie, każdy z nich wydawał rozkazy swojej załodze i nikt nikomu nie wchodził w drogę, nawet Duval mógł poprzestać na spokojnej obserwacji, gdyż niepotrzebna była jego ingerencja. Skarby znalezione we wrakach zabezpieczono na ile było to możliwe, upychając je w skrzyniach i solidnych workach, byle tylko nie rozsypały się podczas transportu na ląd. Wszystko leżało w miejscu rozładunku, pilnowane przez kilku rosłych mężczyzn. Delikatny manewr wprowadzenia statku do portu powierzony został pirackiemu sternikowi, jednak jego praworządny odpowiednik stał tuż obok na wypadek, gdyby coś miało pójść nie tak. Wszak łajba była przeciążona, utrzymywała się na wodzie dzięki magii więc wszyscy woleli dmuchać na zimne.
        - Wszystko gotowe, Panie - zakomunikował kapitan piratów, gdy jeszcze byli w bezpiecznej odległości, gdyby należało się wycofać czy skorygować kurs. Wystarczyło jedno słowo Upadłego, by wpłynęli do portu.

        Jorge opuszczając dziób statku niefortunnie wpadł między przechodzących marynarzy. Wymanewrował się między nimi bez większego trudu, podświadomie osłaniając jednak miejsce na klatce piersiowej, gdzie w kieszeni spoczywała ukryta lodowa róża - bardzo by nie chciał, żeby się stłukła. Była chyba jednak dużo trwalsza od zwykłego lodu, pomijając oczywiście fakt, że powinna się już dawno stopić - przypominała raczej zimny kryształ niż zamrożoną wodę. Tym lepiej dla Caraxa.
        Szermierz nie brał udziału w pośpiesznym przygotowywaniu statku do wejścia do portu, dlatego zrobił to, czego od niego z pewnością oczekiwano - po prostu nie przeszkadzał. Przysiadł na jakiś skrzyniach i cierpliwie czekał, obserwując krzątaninę i co jakiś czas wracając wzrokiem do Upadłego Anioła. Zastanawiał się jak to się skończy, a tego, co miało się wydarzyć na lądzie, wprost nie mógł się doczekać. Zaśmiał się do swoich myśli, wyciągając z kieszeni pierścień z opalem i po chwili wahania założył go. Nie czuł żadnej specjalnej zmiany, Pan Nawałnic jednak powiedział, że mu się on przyda, musiał to więc być magiczny przedmiot. Arystokrata odnotował w pamięci, by o to zapytać przy nadarzającej się okazji, a na razie po prostu postanowił nosić go jakby nigdy nic.

Ciąg dalszy: wszyscy
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości