Wybrzeże CieniaOtchłań

Niezwykle tajemnicze wody tego Morza Cienia, kryją w sobie wiele skarbów i niebezpieczeństw, już wielu zginęło w wyprawach poszukując przygód i bogactw. Największym jednak łupem dla każdego z nich było by odnalezienie legendarnej Wyspy Maar.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Kiedy smok zionął jej ogniem w twarz paląc włosy, zawyła i skoczyła za nim, ale on był już w ramionach swej pani, która bez zastanowienia zerwała się do lotu. Malujący się na jej twarzy wysiłek pozwalał sądzić, że długo się tam nie utrzyma, ale oszalała z wściekłości wampirzyca nie widziała takich rzeczy. Porwała leżący u jej stóp kamień i cisnęła nim w kierunku Sechmet, trafiając dziewczynę w głowę. Mutantka krzyknęła, choć pupila ku nieszczęściu Rei z rąk nie wypuściła.

Ktoś popełnił fatalny błąd, kładąc jej dłoń na ramieniu. Nie do końca zrównoważoną wampirzycę powinno omijać się szerokim łukiem, ale ta osoba najwidoczniej o tym nie wiedziała. Reatrei ciągle jeszcze nie zdążyła zaspokoić głodu, smoczątko zbyt szybko jej się wyrwało, toteż wyglądała kolejnej ofiary, a ta przylazła jej pod same kły. Odwróciła się szybko i po raz drugi zastosowała tę samą taktykę, co przy pupilu Sechmet, mianowicie całym ciałem pchnęła przeciwnika na ziemię i wpiła się w szyję. Nie miał szans na ucieczkę, była zbyt szybka.

Ta ofiara była dużo mniej zdeterminowana, nie rzucała się tak jak pseudosmok. Już po kilku głębokich łykach, Rea przestała czuć jakikolwiek ruch. To zwróciło jej uwagę, oderwała się i z wysokości, na którą pozwalało jej uklęknięcie spojrzała na…czarnowłosego mężczyznę. Jeden rzut oka wystarczył, by sklasyfikować jego stan jako krytyczny, wampirzyca zapędziła się za daleko. ”On umrze. Ja…ja go zabiłam…” – pomyślała, zakrywając twarz dłońmi. Jeszcze nigdy nikogo nie pozbawiła życia, zawsze puszczała swe ofiary wolno. Do głowy przyszła jej jedna, jedyna myśl, która mogła pozwolić mu ujść z życiem. Liczyła się z tym, że po przebudzeniu będzie jej nienawidził, w końcu, kto chciałby dźwigać na sobie tę klątwę? Niestety, nie widziała innego wyjścia. Pochylając się nad jego twarzą, kątem oka uchwyciła spojrzenie Avrira, pod ciężarem którego zachciała się schować.

- Przepraszam – szepnęła do ucha temu, któremu czyniła właśnie największą w świecie krzywdę, po czym po raz drugi zatopiła zęby w jego szyi i wstrzyknęła jad.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

        Tak, nie wiedział, że wampirzycę powinno się omijać szerokim łukiem. W końcu... Jeszcze przed chwilą, ona sama, czy ten Avrir nie byli żadnym zagrożeniem. O ile postąpił - delikatnie mówiąc - nieroztropnie, próbując ją odciągnąć od smoczka. Chyba bezpieczniejszym wyjściem byłoby dla niego tylko jedno - nie ruszanie jej po prostu. Ale nie przemyślał, postąpił pod wpływem jakiegoś dziwnego impulsu, co było kompletnie nie w jego stylu no i teraz musiał odpokutować swój błąd.

        Kiedy tylko odciągnął ją i zobaczył jej spojrzenie, to już wiedział, że to był błąd. Obłęd, głód, czy czego w jej oczach się dopatrzył był alarmujący, ale nie zdążył zareagować bo już lądował na ziemi, zaatakowany przez błyskawiczną wampirzycę. Już kiedy był na ziemi poczuł wbijające się kły w szyję. Spróbował się szarpnąć, odepchnąć ją, zrobić coś... cokolwiek. Ale wszystko spełzło na niczym. Czuł jak energia i determinacja z niego wypływa, prawdopodobnie z krwią pitą z niego przez wampirzycę. No i zadał sobie jedno krótkie pytanie Czy... ja umieram? Tak głupio? Kurw@... ja... nie chcę..." Już same myślenie przychodziło mu z trudem, ale jedno mógł przyznać, poczuł niemalże błogą ulgę towarzyszącą odrętwieniu, utracie temperatury, przytomności. Co nie zmieniało faktu, że jeszcze chciał żyć! Ba, chciał przeżyć jeszcze jak najwięcej. A skończyć tak głupio? Przez tą swoją cholerną głupotę? Głupi impuls? Być pokonanym, przez... kobietę? No dobra, wampirzycę? Co prawda, nigdy nie dyskryminował kobiet, ale mimo wszystko. Jeżeli miał już umrzeć, to chciał ze starości, a nie z głupoty, czy po prostu w takich głupich okolicznościach... Nawet się już nie szarpał, nie miał siły, determinacji... Po prostu zaczął odpływać, z tego sobie o dziwo nawet zdał sprawę. No i tak też prawdopodobnie było, bo w następnej chwili po prostu wszystkie myśli nagle przestały istnieć. Już nawet nie myślał, ba, chyba nawet przestał czuć. Sam nie wiedział. W sumie to nawet nie wiedział, czy coś czuł, czy wiedział, czy żył. Nie, łajdaku. Właśnie straciłeś przytomność, pozostając na łasce, niełasce, czy czymkolwiek innym wampirzycy.

        Był nieprzytomny, a może martwy? Jemu to na pewno nie było o tym zdecydować. No i nic nie czuł.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Avrir musiał przyznać – przed jego oczami rozgrywało się naprawdę interesujące widowisko, zwłaszcza że sam nie brał w nim udziału i póki co nikt nie próbował go zabić. ”A zaczęło się od tego, że wampirzyca wypiła trochę krwi tego smoczka. W sumie mogłem przewidzieć, co zrobi jego towarzyszka.” Ta zabrała swojego smoka i czym prędzej wbiła się w powietrze. Wampir z zaciekawieniem obserwował lot Sechmet. Już wcześniej rzuciły się jej w oczy jej skrzydła, w końcu po coś musiała je mieć, ale jeszcze nie widział, żeby coś humanoidalnego latało w powietrzu. ”Interesujące, zaprawdę interesujące. A ile możliwości coś takiego daje! Można by to naprawdę dobrze wykorzystać, gdyby posiadało się taki dar.” Ku jego zdziwieniu Sechmet po chwili powróciła na ziemię i podniosła… księgę Ymy. Avrir spojrzał na człowieka, który przyciśnięty do ziemi przeszukiwał wyższe trawy. ”Sokolego oka to on nie ma.” Następnie smokołaczka podeszła do niego i wręczyła mu księgę. Avrir chwycił ją w jedną dłoń i spojrzał na Sechmet z zamyśleniem, po czym skinął głową w podziękowaniu. Kiedy tylko ta się oddaliła, nagle pojawił się Yma, który podbiegł od niego, po czym skoczył i wyrwał wampirowi księgę w locie, a następnie wylądował, przeturlał się i wstał, dumnie unosząc księgę nad głowę.
- Znalazłem!
        Avrir prychnął, ale nie to go teraz interesowało. Wyglądało na to, że wampirzyca znalazła sobie nową ofiarę. Człowieka, który był na tyle naiwny, aby podejść do ogarniętej szałem krwi wampirzycy. Retarei powaliła go na ziemię i przypadła całym ciałem, zagłębiając kły w jego skórze. Przez chwilę wysysała z niego krew, ale gdy ten przestał się ruszać podniosła głowę i spojrzała na niego. W jej spojrzeniu Avrir dostrzegł strach, zresztą zasłonięcie ust rękoma wyraźnie pokazywało, że nie była zadowolona z tego, co zrobiła. Cały czas ją uważnie obserwował, więc gdy znowu pochyliła się nad mężczyzną, uchwycił jej pobieżne spojrzenie. ”Wstydzi się tego? I co ona chce z nim zrobić? Wyssać resztkę krwi? Wątpię. Zamienić go w wampira? Wątpię, aby ten człowiek był z tego zadowolony. A przynajmniej teraz. Może kiedyś to doceni.”
        Avrir ruszył powolnym krokiem w jej stronę, stukając rytmicznie swoją laską. Dostrzegł kątem oka, że ożywieniec idzie tuż obok niego i trzyma w dłoniach swoje ostrze. ”W sumie nie zaszkodzi mieć go w pogotowiu, choć wątpię, aby Retarei stanowiła teraz zagrożenie.” Nieopodal Yma siedział na ziemi, czytając swoją księgę. Albo obecne wydarzenia nie zrobiły na nim żadnego wrażenia, albo też niczego nie zauważył. Avrir podejrzewał to drugie. Niedługo potem wampir zbliżył się do leżącego na ziemi mężczyzny. Oparł dwie dłonie na lasce i stanął w miejscu, przyglądając się temu z uwagą. Kiedy tylko wampirzyca podniesie wzrok, ujrzy jego i jego ożywieńca, stojącego za nim.
- Paskudna sprawa – powiedział na tyle głośno, aby Retarei na pewno go usłyszała.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet z przerażeniem patrzyła na co się dzieje w dole, odwróciła wzrok i patrzyła na coś w oddali. Uśmiechnęła się, musiała zauważyć coś interesującego. Ami natomiast widząc Reatrei fukał na nią tak mocno ile tylko miał sił po tym ugryzieniu.
- Mias… - chciała powiedzieć smokołaczka ale w tym momencie twardy kamień uderzył ją w głowę. Dziewczyna przymknęła oczy na chwile ponieważ ją to zabolało. Mimo to nie straciła przytomności choć była tego bliska. Wiedziała że musi się utrzymać w powietrzu przynajmniej by uchronić swojego przyjaciela. Pseudosmok zerknął na to co wcześniej zaintrygowało jego panią, jego to właściwie nie zaciekawiło więc tylko ziewnął. Z tej wysokości gdzieś w oddali widzieli zarysy jakby dachów budynków.
Tymczasem na dole wampirzyca wpadła w szał, wyglądało jakby chciała zabić wszystko co żyje i oddycha. Wylądowanie teraz byłoby samobójstwem. Biedny człowiek chciał pomóc a teraz nie wiadomo czy przeżyje. Sechmet bardzo to wszystko martwiło, gdyby nie Ami może nie byłoby tak nieprzyjemnie.
Mały smok chciał się wyrwać i z góry atakować Reatrei jednak jego właścicielka użyła większej siły, której miała na tyle by przytrzymać wyrywającego się w furii Amiego. Nie było to dla niej specjalnie trudne jednakże ruchy ogonem w lewo i prawo wskazywały iż dziewczyna jest tym mocno poddenerwowana. Chciała coś powiedzieć ale po prostu nie mogła, widząc całe wydarzenie w dole.
Przytrzymując smoka jedną ręką otarła strugę krwi z czoła, która powstała po uderzeniu.
-Egh, Ami czy t zawsze musisz coś nabroić? – westchnęła w myślach, głaszcząc smoka.
Uspokajało to psotnika, przestał warczeć i po prostu przytulił się do pani. Sechmet odetchnęła z ulgą.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Oderwawszy się od jego szyi podniosła wzrok. Kiedy tuż nad sobą zobaczyła ożywieńca i nie spuszczającego z niej ciężkiego spojrzenia Avrira, odruchowo odskoczyła, jednocześnie się potykając. Wstając usłyszała słowa wypowiedziane przez arystokratę.

- Wiem... - westchnęła.

Wstała i wolnym krokiem poszła przed siebie. Chciała się teraz od nich wszystkich odsunąć, potrzebowała spokoju. Wyszła za mury ruin i usiadła na większym skupisku cegieł, nie dbając, czy jej ubrania ubrudzą się czy nie. Miała teraz poważniejszy problem, a mianowicie, kto...kto zajmie się przemienionym przez nią mężczyzną? Wiedziała, że nie podoła. Własną przemianę pamiętała jak przez mgłę, jakieś szczegóły i ulotne obrazy, ale nic co mogłoby jej w tej chwili pomóc. Nie wiedziała, czy on w ogóle przeżyje...przecież coś mogło pójść nie tak! Nawet nie rozważała w myślach opcji, że on może umrzeć. Fakt faktem, dla swoich ofiar często bywała okrutna, nieraz potrafiła wręcz bawić się ich bólem, ale nigdy nie pozbawiała życia. A teraz, tak głupio...przeklęła w myślach głupie smoczątko, które spowodowało to wszystko. Oj, dla małego gada najlepiej byłoby, gdyby nigdy już nie wchodził jej w drogę. Co prawda, nigdy już nie mogłaby zapomnieć o zdarzeniach dzisiejszego dnia, tego była pewna, ale może potrafiłaby pogodzić się z tą myślą.

Za plecami słyszała dźwięk wydawany przez skrzydła maszkary, która trzymając w rękach swego paskudnego pupila, krwawiła obficie rozciętego czoła. Choć była to chyba jedyna rzecz, której wampirzyca nie żałowała, to jednak stała się kroplą przepełniającą czarę goryczy. Po policzkach dziewczyny spłynęły dwie łzy, które natychmiast otarła. Nie chciała i nie mogła płakać. Przygryzła mocno wargę, wpatrując się w ciemne, zachmurzone niebo. Gdyby zza chmur wychynęło teraz słońce, zapewne stanęłaby w samym centrum jego promieni, pozwalając się dotkliwie poparzyć, ale na szczęście, nie było go. W oddali ujrzała ciemne sylwetki...budynków?, ale na tle czarnego nieba niemal nie było ich widać. "To pewnie to miasto, o którym mówił Avrir" Widok ludzkich osad na chwilę pozwolił jej oderwać się od całej tej przytłaczającej sytuacji. Zastanawiała się przez chwilę, czy to możliwe aby tam były wampiry? Ta myśl była zbyt piękna, by mogła być prawdziwa, więc Reatrei szybko otrząsnęła się z tych bezcelowych rozmyślań. Musiała wracać, ale bardzo, bardzo tego nie chciała. Nie znisłaby kolejnych pełnych wyrzutu spojrzeń arystokraty, jego przygłupiego towarzysza, a już w szczególności widoku pyska przyjaciela Sechmet. Udusiłaby to stworzenie gołymi rękami, gdyby tylko dano jej taką możliwość, toteż miała nadzieję, że maszkara utrzyma zapędy smoka na wodzy. Dość już dzisiaj złego narobiła, nie chciała więcej rozlewu krwi.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Przestraszył ją? Cóż, tego się akurat nie spodziewał. Choć pewnie jakiś związek z tym miała rozpaczliwość tej sytuacji i jego mroczny ochroniarz. ”Że też tylko w takich sytuacjach jego urok osobisty potrafi odstraszać innych... Chociaż te wystające kości akurat dodają mu trochę strasznego wyglądu.” Po chwili wampirzyca oddaliła się, a Avrir raczej nie miał zamiaru jej zatrzymywać. Obrzucił jeszcze spojrzeniem leżącego na ziemi człowieka, po czym obrzucił się w stronę Ymy. Ku jego zdziwieniu ujrzał mężczyznę pół metra przed sobą, uśmiechającego się szeroko.
- Czy wszyscy ludzie na bezludnych wyspach potrafią się tak skradać? - mruknął do siebie, ale Yma najwyraźniej uznał, że to pytanie skierowane zostało do niego.
- No nie. Ja po prostu jestem takim utalentowanym człowiekiem, spokojnie można mi wszystko powierzyć.
- Tak, zauważyłem. Coś ciekawego znalazłeś w tej książce?
- Ma się rozumieć. Ten człowiek stanie się wilkołakiem i trzeba będzie go spalić, masakra jakaś.
- Czekaj. - Avrir zmarszczył brwi. - Przez cały czas czytałeś tam o tym, co się działo przed twoimi oczami?
- Mhm. Tamten drugi wilkołak dokonał bluźnierstwa i musi zostać spalony, jak tutaj pisze. A niebiańska strażniczka ocaliła niebiańską istotę i powinna być wysłowiona przez wszystkie wieki! Kiedy wrócę do domku ogłoszę wiernym tę nowinę i wzniesiemy jej wielki posąg z czystego tombaku! Może nawet powstanie jakiś nowy odłam!
- Ależ to cudowne. A coś praktycznego? O tej wyspie, mieście czy czymś takim?
- Oczywiście! Przecież już na początku to znalazłem! Miasto powinno być gdzieś tam – powiedział Yma, wskazując przy tym dłonią na horyzont.
- W końcu jakaś konkretna informacja.
        Avrir spojrzał w stronę, w którą udała się wampirzyca i zastanowił się. Jeszcze przed chwilą chciał, aby wszyscy pomogli mu dotrzeć do miasta, teraz został sam, ale za to przynajmniej wiedział, dokąd się udać. Pozostawała jeszcze kwestia tego, co miał zrobić z całym towarzystwem. Ruszył za Reatrei i szybko ją zauważył poza murami ruin, siedziała na jakimś stosie cegieł. Ożywieniec naturalnie podążył za nim.
- Wracaj do Ymy i popilnuj tamtego leżącego na ziemi człowieka. Coś czuję, że ten kultysta może zrobić coś głupiego.
        Ożywieniec skinął głową i oddalił się, a Avrir po chwili usłyszał oburzony krzyk Ymy i dźwięk czegoś dużego, co upadło na ziemię. Wampir westchnął i podszedł do Reatrei, splatając ręce za plecami i trzymając tam swoją laskę.
- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem – mruknął, bo podejrzewał, że wampirzyca musi czuć się podle po tym, co zrobiła. - Choć tak go oczywiście zostawić nie można, trzeba je wytrzeć. Chcesz to jakoś naprawić?
        Nie za bardzo go obchodziło, że w ten sposób może nie pomóc wampirzycy. Chciał tylko być pewnym, że po przemianie człowiek nie zniszczy całych ruin, bo z wampirzą siłą na pewno nie byłoby to dla niego wyzwaniem. W sumie nawet zwykły człowiek mógłby je całkowicie zawalić, skoro nawet smokowi się to udało.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet patrzyła na całą sytuacje z góry, zastanawiając się co teraz ma właściwie zrobić. Ami przestał krwawić i już dochodził do siebie. Natomiast ona powoli traciła siły. Mimo jej wysiłku i szybszego machania skrzydłami zbliżała się do ziemi. Była bardzo zdeterminowana, wiedziała że Reatrei może rzucić się na jej smoczego towarzysz i chciała go uchronić. Jednakże nadal nie odpoczęła wystarczająco po podróży. Dała z siebie wszystko, jej ciało odmówiło współpracy. Smokołaczka spadła na ziemie, na szczęście już nie z tak wysoka, ale wystarczyło do chwilowego stracenia przytomności. Pseudosmok wydostał się z uścisku swej pani, po czym rozłożył skrzydła osłaniając dziewczynę. Nie miał zamiaru nikogo atakować bez powodu, teraz jego celem była ochrona najbliższej mu osoby.

Minęła dobra chwila nim Sechmet otworzyła oczy. Pierwsze co zrobiła to chwycenie jej medaliku, który nosiła na szyi. Był srebrny i miał wyrzeźbiony symbol ognia oraz napis, podświadomie zasłoniła go palcem. Otworzyła, przyglądając się obrazkowi w środku, trwało to bardzo krótko, widząc inne osoby natychmiast go zamknęła.

Wyglądała jakby chciała o coś zapytać, porzuciła ten zamiar i nadal leżała na trawie. Ciężko oddychała. Upadek nie był zbyt groźny ale z pewnością bolesny. Spojrzała na resztę po czym próbowała znów zamachnąć skrzydłami by się wznieść. Nie udało się, ból był za mocny, cicho jęknęła. Podniosła się powoli i stanęła na nogi. Cofnęła się na bezpieczną odległość, pseudosmok wraz z nią.
Namyśliła się chwile po czym bez słowa skierowała się w stronę miasta. Ami odwracał głowę to do tyłu to na Sechmet, nieco zdezorientowanym nagłą decyzją swojej pani.

W rzeczywistości to była mała zmyłka, smokołaczka nie chciała oddalić się zbytnio od całej grupy, którą już nieco poznała. Gdy tylko nie patrzyli zniknęła z widoku wraz z towarzyszem. Obserwowała ich z bezpiecznego miejsca, była niezauważona. Pseudosmok o dziwo też, nawet nie warczał na wampirkę.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Ucieszyła się, że podszedł. Odeszła co prawda w poszukiwaniu samotności, ale mimo to miała cichą nadzieję, że Avrir nie zignoruje jej. Zachowywała się jak kilkuletnie dziecko, lub przeciwnie - jak prawdziwa kobieta. Myślała jedno, robiła drugie, a chciała trzeciego. Cóż, w tym wypadku mężczyzna - być może nieświadomie - sprostał jej oczekiwaniom, jednak słowa, które wypowiedział, po prostu ją dobiły.

- Ja...nie...nie wiem. Na prawdę nie wiem...Avrir - nie zauważywszy tego zwróciła się do niego po imieniu - nie dam rady...nie chciałam, na prawdę...nie wiedziałam, że...

Gubiła się we własnych słowach, chcąc powiedzieć mu tak wiele w kilku zdaniach. W efekcie nie przekazała niczego sensownego, a jeśli arystokrata zrozumiał cokolwiek, to tylko tyle, że wampirzyca jest całkowicie rozbita psychicznie. Doceniała uwagę, jaką jej poświęcał, mimo tego że przecież mógłby obawiać się ataku jej strony. Czy nie przerażała go możliwość końca takiego, jaki spotkał czarnowłosego? Zastanawiało ją to, ale i cieszyło. Gdyby była teraz sama, zapewne po prostu by się załamała. Jego obecność nie pozwalała jej na to, a co za tym szło, zmuszała do racjonalnego myślenia. Myślenie to ograniczało się jednak do jednego - co będzie, kiedy on się obudzi?! Zdawała sobie sprawę, że nie da rady opanować żądnego krwi, świeżo upieczonego wampira. Miałaby dać mu się napić własnej? "Ale...co jeśli on mnie zabije?". To było możliwe, a nawet prawdopodobne. Był od niej wyższy i silniejszy, mogłaby mieć trudności w pokonaniu go w jego uprzedniej postaci, ale jako krwiopijca wykończy ją i nawet tego nie zauważy. Przecież ona sama z głodu niemal go zabiła, a jej pragnienie krwi nie umywało się go tego, które będzie odczuwał on. Bała się momentu, w którym stanie na nogi.

Przemknął jej przez myśl koncept zostawienia go na pastwę losu. "Niech sobie radzi", ale to byłby absolutny szczyt szujostwa. Najpierw niemal zabiła, potem przemieniła w bestię z piekła rodem, a na dodatek tak go porzuciła. Nie, nie mogła tego zrobić. Jej własny, nieżyjący Mistrz po przemianie musiał ją bardzo wiele nauczyć. Z uśmiechem wspominała, jak z uporem godnym lepszej sprawy usiłowała wyjść na słońce, nie przyjmując do wiadomości, że się nie da i już. Kontrolowania krwiożerczego instynktu też musiała się nauczyć. Gdyby nie było wtedy nikogo przy niej, pewnie nie potrafiłaby się teraz opanowywać, a masakry takiej jak dziś dopuszczałaby się co noc. Nie, porzucenie go nie wchodziło w grę. Musiała, po prostu musiała dożyć momentu, w którym jej nowy wychowanek opuści tę przeklętą wyspę i ruszy w normalny świat. Chcąc nie chcąc, zaczynała o nim myśleć trochę jak o synu.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Avrir w milczeniu przysłuchiwał się słowom, które padały z ust wampirzycy. Zdecydowanie nie miała bladego pojęcia, co mogła teraz uczynić. Zresztą Avrir pewnie też nie czułby się pewniej w tej sytuacji. Zwłaszcza, że jemu samemu najbardziej zależało na samych ruinach. W sumie, to w jego przypadku sprawa wyglądałaby o wiele prościej.
- I właśnie dlatego nie tworzę wampirów – mruknął Avrir na tyle głośno, aby Reateri mogła go usłyszeć. - Choć muszę przyznać, że to akurat była sytuacja wyjątkowa.
        Zastanawiał się, co tak właściwie powinni zrobić. Póki co nie miał co liczyć na to, że wampirzyca coś wykombinuje, sam musiał się tym wszystkim zająć, a nie widział jakiegoś satysfakcjonującego rozwiązania. ”W sumie to moglibyśmy to zrobić w stary sposób. Dwa wampiry i ożywieniec... razem powinniśmy dać radę powstrzymać wampira w szale. A może po prostu wyczaruję dla niego jakieś kajdany czy coś? Nie tak bardzo głupi pomysł.”
- W pierwszej kolejności trzeba by go powstrzymać od zniszczenia tego miejsca oraz samego siebie – powiedział Avrir. - Znam się nieco na magii, mógłby stworzyć coś, co powstrzymałoby jego szał. Choć oczywiście teraz przedstawiam jedynie pomysły, które wpadają mi do głowy, zdecydowanie trzeba by to dopracować, zanim by się spróbowało.
        Mogłoby to być rozwiązanie, jednak wampira niezbyt ono satysfakcjonowało. Było zdecydowanie zbyt proste i... cóż, nie wiedział, jak wielką siłę będzie miał wampir po przemianie. On sam nigdy nie został przemieniony, a przeczytać o czymś to nie to samo, co to przeżyć. Istniała szansa, że takie kajdany zdołają powstrzymać wampira tylko na jakiś czas, po którym będzie jeszcze bardziej wściekły, niż wcześniej.
- Potrafię też nieco wpływać na umysły dzięki różnym metodom, ale wątpię, abym dał radę go tak po prostu uspokoić. Chociaż... czy ja wiem? Można by go najpierw unieruchomić, a potem stopniowo i powoli uspokajać. Jak sądzisz, coś takiego ma rację bytu?
        Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, ale nagle coś mu przerwało. W ich stronę szedł ożywieniec, trzymając za ramię Ymę, który szamotał się i próbował wyrwać. Kiedy podeszli na odległość kilku kroków, ożywieniec zatrzymał się i wskazał na człowieka.
- Ten mężczyzna chciał podpalić leżącego na ziemi mężczyznę.
        Avrir westchnął. W sumie mógł się czegoś takiego po kultyście spodziewać, całe szczęście, że jednak nakazał ochroniarzowi go pilnować. Po raz kolejny ożywieniec zrobił coś naprawdę ważnego. ”A ludzie się dziwią, dlaczego zabieram go ze sobą w każdą podróż, ogółem wszędzie, gdzie tylko nie pójdę. On ma po prostu talent do robienia tego, co powinien robić.”
- Wiesz co, dopóki to wszystko się nie uspokoi, lepiej go tak trzymaj – powiedział Avrir do ożywieńca. - Strach pomyśleć, co jeszcze może tutaj zrobić.
        Ten skinął głową. Trzymany przez niego kultysta wydawał się całkowicie nie zwracać uwagi na tę sytuację, obserwował jakiś punkt na niebie.
- Co tak właściwie chcesz z nim zrobić? - Wampir zwrócił się z tym pytaniem do Reatrei.
Awatar użytkownika
Nessa
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:

Post autor: Nessa »

Chcąc nie chcąc, nie bardzo miała możliwość, żeby wrócić do Alaranii tą samą drogą, którą przybyła. Ba! Nawet nie zamierzała jeszcze wracać, w końcu przybyła tutaj w poszukiwaniu mistrzów, zdolnych ujarzmić pogodę na tak olbrzymią skalę, jaką jest nie tylko wyspa, ale też morza wokół niej. Teraz należało ich tylko odszukać. Zakładała, że swoją siedzibę mieli gdzieś w głębi wyspy. Potrzebowała więc jakiegoś punktu widokowego, żeby móc się spokojnie rozejrzeć... - Gdyby nie ta wieża, to bym po prostu podleciała i rozejrzała się z powie... - nie skończyła myśli, gdy ją olśniło. - Wieża! Gdzie mogą być magowie, albo jakieś magiczne ustrojstwo, którym się komunikują! No mały, w takim razie kierunek... Wielka, czarna budowla, nieuprzejmie witająca przybyszów. Brzmi nieźle, nie?
Niezwykle dumna, z siebie ruszyła w stronę majaczącego w oddali kształtu.

Nie zaszła daleko, może 8-9 sznurów, wszystko wokół wydawało się aż nazbyt monotonne by liczyć kroki... I pewnie szła by tak dalej, nie bardzo zwracając uwagę na otoczenie, gdyby nie dziwne zachowanie jej latawca. Magiczny przedmiot, który do tej pory podążał grzecznie za światełkiem, niczym ćma lgnąca do ognia, bez żadnego ostrzeżenia poleciał w mrok. - Hej! Wracaj tu! - krzyk kobiety rozdarł ciszę. Zdecydowanie martwiła się o swoje "dziecko". A co jeśli coś z zaklęciem się stało podczas zderzenia z ziemią? Albo tamto zaklęcie wystrzelone z wieży weszło w konflikt z tymi, którymi nasycony był latawiec? Jeśli miałby teraz od niej uciec, albo przestać się słuchać... Czarodziejka chyba by się wściekła. Lubiła ten egzemplarz...
W tym samym czasie, jej ukochany latawiec jak gdyby nigdy nic skierował się w stronę pobliskich ruin, a w zasadzie ich okolic. Zaklęty przedmiot wyczuł obecność istoty, która go zainteresowała. Bezgłośnie zbliżył się do swojego celu, bo i jaki dźwięk może wydawać latawiec poruszający się wyłącznie dzięki magii powietrza? Zawisł jak gdyby nigdy nic obok przerośniętej, czerwonej jaszczurki. I niczym uradowany szczeniaczek, merdał sznurkiem, zadowolony ze swojego znaleziska. A tymczasem jego właścicielka, w towarzystwie kuli magicznego światła, kierowała się w tym samym kierunku. I zdecydowanie nie była uradowana tym, że jej twór postanowił sobie po prostu polecieć...
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet siedziała wraz z Amim na jednej z niższych gałęzi drzew, pochylającej się aż do ziemi. Obok niej odpoczywał Ami, przysypiając odrobinkę. Mieli stąd jako taki widok na sytuacje w oddali. Wampirzyca ugryzła człowieka, teraz będzie kolejny krwiopijca. Natomiast Avrir, zdaje się że też należał do tej rasy. Od przykrej sytuacji z Reatrei, Sechmet zaczęła odczuwać strach i do nich. Biedny pseudosmok, wciąż było widać dwa ślady gdzie zostały wbite kły tej istoty. Smokołaczka nie odczuwała w stosunku do niej gniewu, bardziej było jej smutno. Mogła mieć przyjaciółkę ale bieg wydarzeń na to nie pozwolił. Otarła strużkę krwi spływającą z jej czoła w które oberwała kamieniem. Nadal ją to bolało, dodatkowo czuła też skrzydła, powinna odpocząć.

W tym czasie Amiego zbudziło łaskotanie w nozdrza. Otworzył jedno oko i zobaczył…sznurek. Zdziwiony towarzysz zmiennokształtnej rozbudził się i przyjrzał do czego prowadzi ta linka, która śmiała mu przerwać sen. To latawiec, zdezorientowany zwierzak nie był pewien co to, otworzył paszcze chcąc zionąć ogniem, ale zrezygnował. Przekrzywił główkę na bok przyglądając się tej obcej rzeczy.
Dreptanie po gałęzi i kłapnięcie paszczą wyrwało Sechmet z zamyślenia. Spojrzała na unoszący się przedmiot, słyszała o takowych ale na żywo nigdy nie widziała. Zapominając o bólu uśmiechnęła się i dotknęła latawiec delikatnie.

- Ale ładny! – krzyknęła szczerze zachwycona.

Ami widząc iż to raczej nic groźnego, zwinął się w kłębek i powrócił do obserwacji jednym okiem. W międzyczasie wymachiwał ogonkiem na prawo i lewo wskazując iż jest w gotowości. Dziewczyna zaśmiała się.

-To tylko latawiec, nie musisz go atakować.

W odpowiedzi smok tylko prychnął i wciąż czuwał nad swoją właścicielką. Mógłby walczyć i z latawcem gdyby od tego zależało jej życie. Dlatego też był nieco oburzony tym iż smokołaczka tego nie docenia. Jednak nie należał do istot długo chowających urazę. Gdzieś w oddali usłyszał coś, chyba ktoś się zbliżał. Natychmiast wstał na cztery łapy i spoglądał skąd dochodzą dźwięki.
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Kolejny wyrzut ze strony Avrira. Parsknęła, słysząc te słowa, ale racji odmówić mu nie mogła. Obiecywała sobie, że nigdy, ale to przenigdy więcej nie posunie się do czegoś takiego. Już lepiej byłoby dać czarnowłosemu umrzeć, niż zamieniać go w bestię, którą, po pierwsze, wcale nie musiał chcieć być, a po drugie, w nowej postaci mógł być bardzo niebezpieczny. I najmniejszym zmartwieniem było, że to sobie zrobi krzywdę. Jeśli o nią chodziło, zależało jej tylko na jak najszybszym powrocie do cywilizacji.
Kiedy usłyszała, że wampir zna się również nieco na magii, ożywiła się i spojrzała na niego z podziwem. Magia była dla niej czymś tajemnym i niesamowitym, nigdy nie poznała bliżej nikogo, kto by się nią parał. I oto stał przed nią mężczyzna, którego jeszcze przed piętnastoma minutami miała za zwykłego człowieka. Kwadrans wystarczył, żeby dowiedziała się o nim zadziwiających rzeczy. „Ciekawe, co jeszcze usłyszę…A ten jego ożywieniec, ciekawe, czy sam go stworzył? W sumie chyba nie zdziwiłabym się, gdyby było to prawdą.”
– Potrafię również wpływać na umysły dzięki różnym metodom – kontynuował arystokrata, ale dalszej części jego wypowiedzi Reatrei nie słuchała.
– Co?! – zapytała tylko szeptem. W tym momencie zaczęła się bać. Jej pojęcie o magii było bardzo znikome, a „wpływać na umysły” odczytała jako „czytać w myślach”. Przerażała ją wizja, w której albinos zagłębia się w jej umysł, czytając w nim jak w księdze. Nie chciała pozwolić, by ktokolwiek dobierał się do jej najgłębiej skrywanych lęków. Wstała z fragmentu muru, na którym dotąd siedziała. W ten sposób mogła patrzeć na wampira jak na równego sobie; choć ciągle górował nad nią przeszło o piędź, to jednak i tak było to bardziej komfortowe niż zadzieranie głowy by spojrzeć mu w oczy.
– Tak, pomysł nie najgorszy… – odpowiedziała, słysząc pytanie Avrira. Było jej głęboko wszystko jedno, co zrobią z czarnowłosym, byleby tylko wytrwać do momentu, w którym jako tako zacznie nad sobą panować.
Odwróciła głowę, słysząc szamotaninę od strony murów. Ożywieniec ciągnął za sobą przygłupa i stanąwszy przed swoim panem, zdał relację z tego co się stało. Kiedy usłyszała, o czym mówił, uniosła lekko kąciki warg. Nie miałaby w sumie nic przeciwko, gdyby „młody” wampir zginął w płomieniach, jednak dobrze się stało, że sługa arystokraty był na posterunku. Gdyby nie jego obecność, Rea miałaby na sumieniu jego śmierć, mimo, że nie była jej bezpośrednią sprawczynią. „Skoro ten idiota usiłował spalić czarnowłosego…nie jest w ciemię bity, wie czym jest wampir. A jeśli mnie również zaatakuje?” Odpowiedziała sobie sama.
– To go zabiję – szepnęła.
W tym momencie wampir zwrócił się do niej. Spojrzawszy na niego, miała tylko nadzieję, że nie usłyszał, lub chociaż nie zrozumiał jej poprzednich słów. W końcu mówiła cicho…
– Co tak właściwie chcesz z nim zrobić?
– Nie wiem – odpowiedziała szczerze. – Jeśli uda mi się stąd jakoś wyrwać, to po prostu wezmę go ze sobą, a potem…zostawię. Niech sobie radzi.
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Avrir widział, w jaki sposób wampirzyca na niego spojrzała, kiedy tylko wspomniał o magii. Powstrzymał się od podniesienia brwi. Dla niego magia była czymś na porządku dziennym, częścią jego życia. W dodatku bardzo użyteczną częścią Jeżeli Reatrei miała małe pojęcie na jej temat, to możliwe, że Avrir właśnie uzyskał pewną przewagę. ”Skoro na sam dźwięk tego słowa tak zareagowała, to co dopiero będzie, jeżeli naprawdę zechcę do czegoś użyć magii?” Kiedy jednak wspomniał o magii umysłu, coś się w wampirzycy zmieniło. Stanęła na równe nogi, spoglądając Avrirowi prosto w oczy. Ten z zadowoleniem stwierdził, że jest wyższy od niej. Drobna i nieistotna przewaga, ale zawsze jakaś. Na jego pytanie odpowiedziała dosyć obojętnie, na co wampir zmarszczył brwi. ”Mógłbym powiedzieć cokolwiek, a ona pewnie by się na to zgodziła.”
        Niemal wcale nie zareagowała na wieść, że powstający wampir o mało nie został spalony, przez co wrażenie Avrira jeszcze bardziej się pogłębiło. ”Rozumiem, że nie chce z tym nic zrobić, ale przecież jak już się coś zacznie, to trzeba to skończyć. Albo zrzucić na kogoś innego... hej, czy ona tego właśnie nie robi? W sumie chyba nie mam wyboru. Sama się tym widocznie nie zajmie, a ja nie mam zamiaru tracić tych ruin.”
- Rozumiem – powiedział w reakcji na ostatnie słowa wampirzycy. - W takim razie może skupmy się na tym, abyś miała co zabierać ze sobą.
        Wykonał kilka gestów rękami i wymamrotał niezrozumiałe dla wampirzycy słowa, a na ziemi pojawił się łańcuch wykonany z dziwnego, czarnego metalu. Avrir przyjrzał mu się i z niezadowoleniem prychnął.
- Kształt ogniw jest skomplikowany, jeżeli jest ich taka liczba. To pęknie, kiedy tylko się go pociągnie.
        Po raz kolejny wykonał kilka ruchów rękami i wypowiedział szybko kilkanaście słów, a obok łańcucha pojawił się drugi, wyglądający na o wiele solidniejszego. W dodatku miał metalowe okręgi, w które można było wsadzić kończyny wampira. Pierwszy jeszcze tego nie posiadał.
- Jak myślisz, nada się? - spytał Avrir, bawiąc się niewielkim kluczem, który znajdował się w jego dłoniach, a który przed chwilą zmaterializował. - Jak wielka będzie jego siła? Dotąd nie miałem wątpliwej przyjemności widzieć wampira tuż po przemianie.
        Rzucił jeszcze spojrzenie na Ymę, którego trzymał ożywieniec. Mężczyzna bujał się na boki z zamkniętymi oczami, nucąc pod nosem jakąś dziwną piosenkę. ”Z nim będzie trzeba coś zrobić, albo nie dość, że zabije sam siebie, to w dodatku jeszcze naszą dwójkę. Może wrzucić do tamtej dziury, dopóki nie uspokoimy wampira?”
Awatar użytkownika
Reatrei
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Reatrei »

Nie mogła oprzeć się chęci dotknięcia łańcucha wyczarowanego przez wampira. Kiedy usłyszała szczęk ogniw uderzających o ziemię, westchnęła cicho z zachwytem i podeszła do przedmiotu. Przez chwilę była niemal pewna, że gdy go dotknie, nie napotka oporu, a jej dłoń wyląduje na ziemi. Myliła się jednak; chłodny metal był jak najbardziej realny. Dopiero teraz do końca uwierzyła, że albinos rzeczywiście para się magią. Podniosła ciężki łańcuch, przesuwając go ogniwo po ogniwie i dotykając każdego z nich, szukała jakiejkolwiek różnicy od tych stworzonych konwencjonalnymi metodami. Ku jej niezmiernemu zdziwieniu, nic nie znalazła, zobaczyła jednak, jak mocny jest wykonany przez Avrira przedmiot. Z pewnością wystarczy, by choć trochę utrudnić nowej pijawce poruszanie się. Na jakiś czas…

W tym momencie przez jej głowę przemknęła się pewna myśl. Bez większego namysłu postanowiła podzielić się nią z arystokratą.
- A gdyby…popatrz – wskazała mu miejsca, w których miały się znaleźć ręce i nogi skutego - gdyby to było srebrne? Ból szybko wyczerpałby jego siły i z pewnością on nie byłby już taki groźny. Pewnie zostaną mu blizny, ale w pierwszym większym mieście znajdzie się jakiś czarodziej albo inny znachor i coś na to poradzą. A nawet jeśli nie, to trudno – wzruszyła ramionami – nie jedną bliznę już ma, kilka dodatkowych nic nie zmieni.

Podążając za wzrokiem białowłosego, znów ujrzała przygłupa. Biedak, kiwał się na piętach w tę i wewtę. Rei zrobiło się go nawet trochę żal, zastanawiała się, czego owocem może być…coś takiego. Może zrobiono mu jakąś krzywdę w dzieciństwie, albo co innego? Miała jednak w pamięci słowa ożywieńca, mówiącego, że „ten mężczyzna próbował podpalić leżącego na ziemi mężczyznę” czy coś w tym guście. W każdym razie, tym występkiem przygłup dał świadectwo, że nie ma aż tak nie równo pod sufitem. Posiadał jakąś, choćby i szczątkową, wiedzę o wampirach i bardzo chciał ją wykorzystać, a to sprawiało, że mógł być zagrożeniem. Zagrożenie trzeba eliminować. Wyraz twarzy Avrira pozwalał przypuszczać, że i on ma podobne zdanie na ten temat. „Tym lepiej”

- Po co go tu ze sobą przyciągnąłeś? – zwróciła się do arystokraty. Bardzo ciekawa była odpowiedzi. Choć na początku uważała, że przygłup jest jego podopiecznym, to jednak z każdą chwilą coraz bardziej zaczynała w tą wątpić. A jeśli okazałoby się, że kiwający się na piętach idiota nie jest nikomu do niczego potrzebny, to tylko ułatwiłoby sprawę.

W tym momencie tok jej myśli skierował się ku czemuś innemu. „Gdzie jest ta maszkara i jej pieprzony smok?! Przecież nie mogła tak o zniknąć. Tutaj nie ma gdzie się ukryć! No, prawie…” – spojrzała ku zaroślom po swojej prawej ręce – „A jeśli gdzieś tam się czai i tylko czeka, by wyskoczyć i zaatakować?” O ile niespecjalnie bała się skrzydlatej dziewczyny, o tyle jej towarzysz mógł stanowić zagrożenie. Wyglądał niepozornie, ale miała już okazję poznać jego zdolność ataku. Wolałaby nie przeżyć tego drugi raz...
Awatar użytkownika
Avrir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Badacz , Mag , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Avrir »

Avrir lekko uśmiechnął się pod nosem, gdy wampirzyca podeszła do wyczarowanego przez niego łańcuchu i zaczęła sprawdzać, czy aby na pewno jest realny. Choć na jej twarzy nie odmalowało się zdziwienie, to jednak wampir był pewien, że Reatrei jest zaskoczona. ”Najwyraźniej nie miała wcześniej zbyt dużo kontaktów z magią. Może to i dobrze?”
        Nagle wampirzyca wpadła na pomysł, który Avrirowi bardzo się spodobał. Aż zdziwił się, że jemu samemu nie przyszło to do głowy. Ale cóż wszystkiego nie mógł wymyślić sam. ”Dobrze, że nareszcie zaczęła pomagać. Miałem już dosyć rozwiązywania wszystkich jej problemów za nią. Choć nadal będę musiał to robić.”
- Świetny pomysł – powiedział wampir i czym prędzej wymamrotał pod nosem kilka słów, a wewnętrzne ściany kajdan pokryły się srebrem. – Nie martwiłbym się o jego blizny, gdyby zaczął niszczyć wszystko wokół siebie najpewniej zdobyłby o wiele więcej. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tak, że to wszystko tylko jeszcze bardziej go zdenerwuje. W takiej sytuacji…
        Nie dokończył, niech Ratrei sama się domyśli. Ta po chwili spytała go, dlaczego zabrał na tę wyspę Ymę. Wampir zamyślił się.
- Cóż, to w gruncie rzeczy mój przewodnik. Ma taką księgę zapisaną smoczym językiem, w którym znajdują się ponoć informacje o tej wyspie. Nie wiem, czy jest tak rzeczywiście, ale póki co wszystko wskazuje na to, że ten człowiek wie co nieco o tym terenie. Miał mnie doprowadzić do jakiegoś skarbu w tych ruinach, ale jak widać zbyt dużo się tutaj nie znajduje. Teraz trzymam go po to, żeby zaprowadził mnie od miasta, które ponoć jest gdzieś w okolicy. Należy do jakiejś dziwacznej sekty, którą kiedyś już miałem nieprzyjemność spotkać, ale ostatnim razem… cóż, nie miałem okazji na spokojnie się im przyjrzeć.
        Tak, Yma irytował go w ogromnym stopniu, ale niestety potrzebował go, aby odszyfrować smoczą mowę. ”Chociaż ta istota ze smokiem… może by sobie z tym poradziła? Znacznie by to wszystko ułatwiło, ale wampirzyca ją niestety spłoszyła.
        Uznał, że pora zwrócić uwagę na czas. Nie wiedział dokładnie, kiedy młody wampir się zbudzi, ale coś mu podpowiadało, że jeżeli nadal będą tak tutaj stać, to ten wstanie, zanim nawet się zorientują.
- Lepiej zajmijmy się tym wampirem, dopóki możemy – odezwał się Avrir i wrócił z powrotem do wnętrza ruin.
        Podszedł do nieprzytomnego mężczyzny i zakuł jego ręce oraz nogi w kajdany, po czym chwilę się zastanowił. W pobliżu nie było żadnej solidnej rzeczy, więc wampir podniósł łańcuch tak, aby ostatnie ogniwo swobodnie wisiało, po czy wymamrotał kilka słów, a przed nim pojawił się pręt wykonany z mieszanki żelaza i srebra, wbity w ziemię ze stalowym kręgiem na samej górze, od którego odbiegało kilka ogniw łańcucha. Te pojawiły się tak, aby ostatni z nich pokończył się z tym trzymanym przez Avrira. Wampir uśmiechnął się i cofnął na bezpieczną odległość, przyglądając swojemu dziełu.
- Nawet jeżeli wyrwie ten pręt, to zużyje trochę sił, nadal będzie miał ograniczone ruchy, a poza tym srebro trochę go popieści – mruknął sam do siebie.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Kobieta pocałowała krótko dziecko zawinięte w jakieś szmaty i głośno westchnęła. Odłożyła dzieciaka na wycieraczkę jakiegoś nawet ładnego domu. Był wczesny ranek, na ulicach miasta panowały pustki. Kobieta była wysoka, miała ładną twarz i długie brązowe włosy. Rozejrzała się i przykucnęła.
- Nie mogę być Twoją matką... na co byś wyrósł... Chodziłbyś głodny a ja nie umiałabym Cię wychować... Przepraszam. - powiedziała i ponownie się rozejrzała. Westchnęła głośno i przejechała palcem po czole śpiącego malucha. Pochyliła się i delikatnie musnęła wargami środek jego czoła. Wstała i po prostu odeszła.


Cerau pierwszy raz od dłuższego czasu się poruszył. Avrir bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że czas odzyskania przytomności przez niego przytomności cały czas się zbliża. No i to była prawda. Cały czas ta chwila się zbliżała. No i parę minut później już faktycznie powoli tę przytomność zaczął odzyskiwać. Najpierw delikatnie drgnął, w końcu też otwierając oczy. Czuł się... inaczej. Nie wiedział na czym ta róznica polegała, ale wiedział, że coś się zmieniło. Podniósł głowę, rozglądając się. Poczuł jakiś dziwny głód. Sam nie wiedział czego. Głośno wciągnął powietrze. Zacisnął pięści i spróbował się podnieść. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jest skuty. Szarpnął mocniej i zdał sobie sprawę z tego, że jest silniejszy niż był. Od razu poczuł przeszywający ból na przegubach. Syk przerodził się w krzyk bólu. Dał sobie spokój, dość szybko. Spróbował się opanować i rozejrzał się jeszcze raz. Dobra, ledwo nad sobą panował. Ale jednak panował. Szybko dostrzegł sylwetki w pobliżu. Ba, nawet białowłosego mężczyznę stojącego tuż obok niego. Obrzucił go wściekłym spojrzeniem z domieszką bólu i dziwnych błysków. Nic nie mówił, czuł w ustach kompletną suchość i kiedy otworzył usta wydobył się z nich tylko jakiś niezrozumiały bełkot. Zamknął oczy i zrobił kilka głębokich wdechów.
- Zdejmij to ze mnie! - Warknął, otwierając oczy i znowu rzucając wściekłe spojrzenie białowłosemu.
Zablokowany

Wróć do „Wybrzeże Cienia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości