Podziemne KorytarzeSkarb w labiryncie

Ciąg podziemnych tuneli prowadzący na druga stronę gór. Pełen nietoperzy i ślepych zaułków. ten kto odważy się tutaj wejść będzie nie lada śmiałkiem. Tylko nieliczni przeszli przez śmiertelny górski labirynt...
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Skarb w labiryncie

Post autor: Luna »

Luna nie bardzo wiedziała co działo się, gdy ona przeszła przez portal, ale nieszczególnie potrzebowała tej wiedzy. Domyślała się, iż Hyia pewnie zadawała setki pytań nawet w tak niebezpiecznej sytuacji. Czarodziejce zakręciło się głowie od tego przejścia. Illuminata już tu była i się rozglądała. Po chwili dołączył Samiel, płonąca dziewczynka oraz pokusa.
Starsza pani wstała na równe nogi i się rozejrzała. Nos drażnił zapach wilgoci, na sklepieniu tego miejsca widniały dorodne stalaktyty, z których kapały krople wody, prosto do drobnego, płynącego tu strumyka. Woda w nim wyglądała na krystalicznie czystą. Całe podłoże było usiane czymś podobnym temu, co na sklepieniu, czyli stalagmitami. Niepokojącą sprawą okazał się fakt leżących w niesymetrycznych odległościach ludzkich szkieletów. Byli w jakiejś jaskini, ale nie było ciemno, gdzieniegdzie rosły fluoryzujące roślinki, pozwalające dojrzeć, iż spoczywa tu nawet szkielet smoka.

- O, tam jest most – powiedziała zdziwiona pradawna, wskazując na to, o czym mówiła. Kawałek dalej, gdzie strumyk stawał się głębszy i bardziej porywczy widniał stary, obrośnięty mchem, drewniany most.

- JESTEŚMY W GÓRACH DRUIDÓW! DOSŁOWNIE W NICH! JUŻ TAK NIEWIELE NAS DZIELI OD CELU! Tylko ten… labirynt – powiedziała babunia z początku z wielką ekscytacją, zakończyła jednak z niemal depresyjnym tonem głosu. Tenebris zaś wychylił się zza szyi Luny i natychmiast zaczął latać w górę, w dół, w prawo, lewo. Najwidoczniej cieszył się, że są w miejscu wprost idealnym dla nietoperza.

- Labirynt?! Chcesz powiedzieć, iż jesteśmy w jakimś pieprz… jednym, wielkim labiryncie?! – spytała niebieskowłosa, uważając na słownictwo.
- No tak… No…
- Niedobrze…

Tymczasem Hyia, poczuła coś chłodnego na swym ramieniu. Gdy się odwróciła, mogła spostrzec dziewczynkę nawet nieco młodszą od niej. Tylko że przez nią wszystko przenikało. Miała białą sukienkę, a w rączce zabawkowego misia. Jej włosy były całkowicie przemoczone, kapała z nich woda i powstawała całkiem realna kałuża.

- Pobawimy się? Jestem Elene – powiedziała dziewczynka. Co ciekawe, Luna odwróciła się i spojrzała na przemienioną, ale owej zjawy nie spostrzegła. Widocznie tylko Hiacynt mogła widzieć tego duszka.
- Wiesz, którędy iść w ogóle?!
- Oj, nie krzycz na babunie, to nie ładnie! Przykro mi się robi…
- Ugh, powiedz proszę, gdzie iść…
- Nie wiem.
- Nie wiesz?!
- To zależne!
- Od czego niby?
- Od was, jeśli mi coś dacie…
- Co?!
- Chce włos, od każdego prócz Hyi, ona jest za mała…
"Po cholerę jej włos?!" – zdziwiła się Luna i patrzyła na Illuminatę jak na obłąkańca, no ale co miała zrobić. Wyrwała sobie jeden błękitny włos i dała staruszce, która z kieszeni wyciągnęła małe pudełeczko - w nim znajdowały się również inne włosy. Pradawna widząc to skrzywiła się.
- Teraz na was kolej, Lyris, Samielu – spojrzała na nich z tajemniczym uśmieszkiem.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Hyiaxinthe, ledwo doświadczyła obecności ducha, a wyskoczyła z ramion Samiela i nieświadoma martwości, czy też raczej niematerialności osoby obok niej, zaczęła skakać wokół Elene.

- Zabawa, zabawa, zabawaaaaaa! W co się bawimy?

        Feniks, który już tu był i się uspokoił, nie zdziwił się, widząc to, bowiem myślał, że mówi do Samiela, bądź też do kogoś innego. W każdym razie także miał dziwne podejrzenia odnośnie do tego, o co chodzi Iluminacie. Coby staruszka nie czekała, czekał na moment, gdy Lyris wypadnie przez portal, po czym - gdziekolwiek lub na kogokolwiek spadła - wyrwał jej z pomocą dzioba nieco włosów z głowy, które przyniósł Iluminacie niczym grzeczny pies rzucony patyk.

"A oto kara za poturbowanie mnie!" - pomyślał.

        Tymczasem Hyiaxinthe zauważyła kałużę formującą się pod jej przenikalną przyjaciółką.

- Uuuuu! - zawołała, po czym wpychała i wyciągała nogę do i z kałuży, patrząc, jak za każdym razem zaczyna ona wrzeć. - Czy to ta zabawa?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Udało mu się wylądować na tyle dobrze, że Hyiaxinthe dalej spoczywała w jego ramionach. Było tak do momentu, w którym, nagle, wyskoczyła z nich i zaczęła skakać wokół... nie wiadomo czego. Może widziała coś, czego reszta nie widziała czy coś, póki nie sprawiało to zagrożenia dla niego albo innych, to nie przejmował się tym zbytnio.
Zabójca rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali, a dzięki swojemu Smoczemu Oku dobrze widział w ciemności i nie potrzebował pochodni. W jaskini rosły jakieś świecące rośliny, więc i tak nie było w niej ciemno, jednak dzięki swym cechom rasowym przemieniony widział więcej niż reszta.
Spojrzał na most, gdy Luna wskazała na niego. Most wyglądał na stary, a to oznaczało, że istnieje niebezpieczeństwo, iż może się zerwać, gdy ktoś będzie po nim przechodził. Chociaż... nigdy nie wiadomo, bo most może być wytrzymały, mimo iż wygląda na taki, który może taki nie być.

- Labirynt? - zapytał lekko zdziwiony. Spodziewał się, że są w jakiejś jaskini, a okazało się, że stoją przed wejściem do labiryntu, który, dodatkowo, znajdował się dosłownie w Górach Druidów. Samiel zastanowił się chwilę - przypomniał sobie, że chyba wie, o jaki labirynt chodzi, a właściwie o korytarze, które swą plątaniną stworzyły ten labirynt. Cała grupa znajduje się w miejscu, które zwane było Podziemnymi Korytarzami. Przemieniony skojarzył to, bo przypomniał sobie opowieści na temat tego miejsca.
- Nie chcę psuć morale czy coś... Ale wiem, w jakim miejscu jesteśmy. Znajdujemy się w Podziemnych Korytarzach i, według opowieści na temat tego miejsca, to naprawdę mało kto wychodzi stąd żywy — odezwał się, spoglądając na resztę grupy.
Nie wiedział, jak przyjmą jego słowa, jednak jego wzrok skupił się teraz na staruszce, która powiedziała, że chce ich włosy. Nie wiedział, po co jej one i podejrzewał, że gdyby zapytał, to nie usłyszałby prawdziwej odpowiedzi, o ile w ogóle usłyszałby jakąś, jednak postanowił zapytać.
Najpierw odwinął kawałek chusty i sięgnął pod nią, a po chwili w dłoni trzymał włos w kolorze ciemnego srebra. Podszedł do Illuminaty i podał jej go.
- Po co ci nasze włosy? — zapytał, stojąc dość blisko staruszki.
Lyris
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lyris »

Portale mają to do siebie, że potrafią być wredne, naprawdę wredne. Ten również nie był wyjątkiem i wyprosił ze swojego terenu Lyris w dość sugestywny sposób, bo zamiast wyjść z niego jak gdyby nigdy nic, to wręcz poleciała te kilka metrów by wylądować na skrytym pod pancerzem, zgrabnym tyłeczku. "Aj!" Może i nie bolało tak jak uderzenie diabła, ale biorąc pod uwagę okoliczności, to nie była walka więc reakcja uzasadniona. No i pokusy, nawet te ukryte, to nadal bardzo wrażliwe istotki, a tyłki to mają mięciusie i delikatne! Przystosowane do siadania na odpowiednim siedzeniu w postaci wygodnego fotela albo czyiś kolanek... kysz, kysz, myśli złe!

Nie zdążyła nawet położyć łapki na główce w celu wyrwania JEDNEGO włoska, bardzo ślicznego i milusiego w dotyku i kolorku, gdy KTOŚ jej go wyrwał... Wredny kurczak, który zamiast finezyjnie skubnąć sztukę, wyrwał jej kilka. Gdyby wzrok mógł spopielać, byłby idealnym obiadem... kolacją... posiłkiem. Taki duży starczyłby na jakiś czas dla wszystkich tutaj zebranych. Niestety Lyris nie znała magii ognia, więc to go ratowało. "Następnym razem, ptaszku w sosie własnym."

Pokusa nie miała zielonego pojęcia, z kim to też zaczęła dialog Zapałeczka... Niby mógł to być duch, którego widzi tylko ona, ach te "przypadkowe" skojarzenia, ale biorąc pod uwagę całokształt jej zachowania, chyba znalazła sobie nową zabawę. Jak już kiedyś brałaby aktywny udział w zajęciach typowych dla pokusy to błagam... oby ta bezpłodność działała! Proszę! Proszę! PROSZĘ! "Nie chcę mieć NIGDY dzieci!"
- Więc to miejsce tym razem zrobi wyjątek - skomentowała słowa Samiela odnośnie niezbyt satysfakcjonującej przeżywalności w tym labiryncie. W końcu słodziutka elfka wiedziała coś, czego inni już nie... skrzydła miała! Takie fajne, latające, niekoniecznie piękne jak anielskie, ale sprawne! No i magiczny miecz, którym może by się przerąbała... zapewne nie pierwsza w tym zamyśle. Miała też asa w rękawie, taki piekielny... aaaaaa! Cichutko! Nie powie, że w każdej chwili może czmychnąć do Piekła albo sprowadzić własne oddziały, i to nie zdziczałych potępieńców! Ha! Nikt się o tym nie dowie... ups. Ma na to papiery! Znaczy papier... czarodziejski taki... i nie działa za szybko. - Jeśli obawiasz się o swoje życie... może cię przytulę w ramach pocieszenia - dodała po chwili z lekkim i chytrym uśmieszkiem na twarzy. No co? To jeszcze nie grzech!

- Skoro już nas tutaj sprowadziłaś, to zakładam, że masz lepszy plan niż zmianę układu tego miejsca na bardziej... przejściowy - rzuciła w kierunku Ilimunaty, która WCALE nie wydawała się podejrzana.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Nim duch dziewczynki zdążył odpowiedzieć, Hyia zaczęła bawić się kałużą. Elene spojrzała nieco zdziwiona.

- Nie, nie, nie! Pobawmy się w chowanego, ja się schowam, a ty będziesz mnie szukać, a potem ty się schowasz i tym razem to ja będę cię szukać. Tylko podczas szukania kryjówki osoba szukająca nie może podglądać! – zawołała wesoło. – A teraz zamknij oczy i policz do dziesięciu, gdy skończysz, zacznij mnie szukać!

Tymczasem Illuminata spojrzała lekko zirytowana słysząc pytanie Samiela o labirynt. Przecież Lunie już odpowiedziała. Pokiwała tylko głową na tak.

- Też o tym słyszałam – powiedziała Luna do Samiela, gdy mówił o tym, iż mało kto stąd wychodzi.
- Ale nam się uda, jak będziecie grzeczni…
- Grzeczni?
- Tak dziecinko inaczej przyjdą źli panowie i was zabiorą.

Czarodziejka spojrzała na Illuminatę chcąc coś powiedzieć, ale słów jej zabrakło, miała już kilka wieków na karku, a ta babcia traktowała ją jak pięciolatkę.

- Czy babunia mogłaby wyjaśnić to tak, byśmy coś zrozumieli?
- A ty myślała, że co? Że złych panów nie ma? Że mówię do ciebie jak do dziecka? Oj moja droga, mało wiesz oj mało! Źli panowie, to takie moje łagodne określenie tych martwych lub żywych szaleńców co się tu błąkają! Nie chciałam was straszyć, ale nawet jak spotkacie kogoś miłego, to ten ktoś będzie chciał was zabić, nie dajcie się zwieść pozorom i słuchajcie mnie i nikogo więcej! Z nikim więcej nie rozmawiajcie, a najważniejsze… nie patrzcie im w oczy! To szaleństwo jest zaraźliwe…

Pradawna westchnęła tylko, ale jednak wzięła sobie te słowa do serca. Może i to stara wariatka, ale po co ryzykować. Babunia zaś zebrała włosy i była bardzo zadowolona, iż jej je dali bez sprzeciwu. Nie zamierzała ukrywać dlaczego, ale nie miała ochoty mówić, po co to, jednakże przemieniony zadał pytanie.

- Żebyście wiedzieli, która to ta prawdziwa ja, po tym mnie rozpoznacie, że ja to ja! Po tym rozpoznacie, ona nie wie, że mam nowe, cudze włosy, ona jeszcze nie wie, nie wie… Przed nami długa droga albo krótka, ach jak wiele zależy od wyborów dróg, szczęścia i nieszczęścia!

Starsza pani zastanawiała się gdzie iść, a Luna poszła już w stronę mostu, powoli nań weszła. Z każdym krokiem sprawdzała deski, które okazały się o dziwo całkiem stabilne.

- Można iść! – zawołała.
- Oj ma droga Lyris, oczywiście, że mam plan, mam go nawet jak go nie mam! Nasza czarodziejka dobrze idzie, chodźcie i wy! – ruszyła także.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Feniks, odkąd przyniósł kępek włosów kobiety dla staruszki, wydawał się niezwykle skupiony na tym, by zapamiętać każde słowo Iluminaty, a i przy okazji reszty towarzystwa. W miejscach takich jak to katastrofa po prostu wisiała w powietrzu, przynajmniej tak głosiły wszystkie historie, które za życia swego ptaszysko miało wysłuchać. Ale wracając do tego, jak Dziob nasłuchiwał, z każdym wypowiedzianym słowem można było zaobserwować jego reakcję zarówno na treść, jak i ton wypowiedzi.

        Gdy Samiel stwierdził, gdzie się znajdują i co o tym miejscu słyszał, ognisty ptak wydawał się dosyć zaniepokojony. Widać do niego nie dotarła legendarna sława tego miejsca. No cóż, nie można wiedzieć wszystkiego. W każdym razie ta informacja sprawiła, iż zaczął on nerwowo szurać szponami po skalnym podłożu. W dodatku cały ten niepokój sprawił, iż zarówno dalsze słowa Samiela, jak i wypowiedź Lyris przeszły przez jego umysł i równie szybko wyszły, pozostając zapomniane.

        Dopiero wspomnienie o “złych panach”, brzmiące jakby ktoś tłumaczył Hyiaxinthe co się stanie, gdy zrobi coś niewłaściwego, wyrwało go z niepokoju, wprawiając w ciekawość wymieszaną ze zdziwieniem. I może by było tak dalej, gdyby nie ponura wizja obłąkanych dusz, które doznały nie wiadomo jak strasznych rzeczy, na tyle strasznych, by i nawet zostać w świecie żywych.

        Co innego magiczny ogień, przed którym można uciec albo też coś fizycznego. Duchy były prawdopodobnie jedną z niewielu rzeczy, które były czystym zagrożeniem dla jego podopiecznej. Przez te wszystkie myśli, szpony ponownie zaczęły nerwowo szurać o skały pod feniksem. A gdy Iluminata zaczęła nalegać by ruszyć, Dziob poszedł przed siebie, uważając by skrzydłami nie zamienić mostu w poziomą pochodnię, albo też by nie natrafić na deskę, która nie wytrzyma ciężaru jego wspaniałości i jego ptasiego sadła. Jednak miał wrażenie, że o czymś nagle zapomniał… Tylko o czym? W końcu to nie tak, że zazwyczaj obok niego skakała radośnie dojrzale wyglądająca dziewczynka! W każdym razie, kiedy próbował sobie przypomnieć o czym zapomniał, kawałkiem skrzydła wywołał ogień na kawałku drewnianego mostu, który radośnie zaczął rosnąć na sile z sekundy na sekundę. Najgorsze było jednak to, że feniks nie zauważył tego i w najlepsze człapał tak powoli przed siebie, jak to możliwe.

        Już jednak powracając do rzeczywistości, Hyiaxinthe, której nikt nie przypomniał, że ma iść ze swoim opiekunem, a nie bawić się z nadprzyrodzonymi siłami, które materializowały się jako duch dziewczynki, w najlepsze zasłoniła oczy rękoma, po czym cichutko, niemal szeptem, zaczęła liczyć.

- Raz… Kolejne raz… Inne raz… Małe raz… Duże raz… Chude raz… Niechude raz… Ciepłe raz… Raz z siurkiem… Raz z siurkiem wujka Samiela… Raz z siurkiem Pani Glupiej Kulwy… Czy już policzyłam do dziecięciu? - spytała w końcu, pewna, że uzyska odpowiedź “tak”.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Przez usta przemienionego przebiegł uśmieszek, który nie był widoczny dla reszty, ponieważ materiał zasłaniał dolną część jego twarzy.
- Podejrzewam, że da się ich zabić, więc lepiej byłoby dla nich, gdyby nie trafili na nas... albo przynajmniej na mnie — powiedział dość poważnie. Cóż, nie ukrywał tego, że pozabija tych wszystkich "złych panów" czy "martwych lub żywych szaleńców co się tu błąkają", jak określiła to staruszka, jednak nie miał zamiaru ich szukać i walki podejmie się tylko wtedy, gdy ci "szaleńcy" znajdą ich albo gdy trafią na nich przez przypadek i nie będzie można się schować. Może nawet będzie to lepsze rozwiązanie dla tych, którzy błąkają się po tych korytarzach, bo w końcu, gdy ktoś ich zabije, już nie będą musieli tego robić. Chyba. Tak naprawdę Samiel nie widział, co ich tu trzyma i czy gdyby ich zabić, to nie wróciliby tutaj po jakimś czasie i znowu zabijali podróżników, którzy, może nawet przypadkowo, weszli do tych Korytarzy i spotkali ich "strażników".

Teraz mieli przejść przez most. Luna zrobiła to jako pierwsza, a po niej poszedł feniks. Samiel zdziwił się, dlaczego Dziób postanowił przejść po moście, przecież nad nim było wystarczająco dużo przestrzeni na to, aby swobodnie przeleciał nad przepaścią, w dodatku, gdyby to zrobił, to nie zapaliłby mostu swoim skrzydłem.
Z ust skrytobójcy wyrwało się ciche westchnięcie. Musieli się spieszyć i to bardzo, jeśli chcieli przejść na drugą stronę po moście, który niedługo zacznie spadać w przepaść. Rozejrzał się za Hyiaxinthe, która powinna iść zaraz za feniksem, jednak nie było jej w pobliżu tego stworzenia. Nie było trudno jej znaleźć, bo płomień, którym się paliła, dawał dość dobre światło, a na tle ciemności był dobrze widoczny.
- Idź pierwsza, ja idę po Hyiaxinthe i dołączę do was po drugiej stronie — powiedział do Lyris. - Tylko się pospiesz, nie mamy dużo czasu, patrząc na to, że most płonie — dodał.

Samiel poruszał się bardzo szybko, w dodatku był bardzo silny, więc nie powinien stracić na szybkości, gdy już pochwyci przemienioną i pobiegnie z nią w stronę mostu. Przemieniony bardzo szybko podbiegł do dziewczyny i, nie patrząc na to, co robi, chwycił ją w pasie, odwrócił się i pobiegł w stronę mostu. Nie stracił na szybkości, a nawet gdyby, to była to bardzo mała strata. W trakcie biegu przełożył sobie Hyiaxinthe tak, żeby siedziała w jego ramionach, bo wtedy miał większą pewność, że jej nie upuści, a poza tym było mu lepiej biec. Wpadł na most, który płoną w najlepsze i kwestią kilku chwil było to, zanim spadnie on w przepaść. Niestety zaczął zrywać się, gdy Samiel i Hyiaxinthe byli w połowie jego długości, a kilka kroków od jego końca zaczął się zawalać. Samiel, trzymając płonącą dziewczynę, musiał skoczyć, bo inaczej spadliby w przepaść razem ze szczątkami mostu. Powinien doskoczyć.
Wybił się, przy szybkości, z którą biegł, nie miał problemów z wylądowaniem na drugiej stronie, tak jak przypuszczał. Po chwili odstawił przemienioną na ziemię i spojrzał za siebie. W miejscu, w którym powinien być most, była przepaść.
- Wszystkim udało się przejść? - zapytał po chwili.
Lyris
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lyris »

Taka odpowiedź Iluminaty, czy jak tam staruszka na siebie wołała, wcale nie usatysfakcjonowała pokusy. Normalnie do osiągnięcia tego potrzeba było interwencji jakiegoś mężczyzny i jego skrytego zwykle miecza, ale w tym zagadnieniu chodziło o informacje, no i charakterek tego egzemplarza nieco odbiegał od normy. Drużyna zebrana z przypadku, no niech będzie, tak wygląda kadra średnio co drugiej ekipy ratującej świat w dni powszednie. Irytująca małolata... da się przeżyć, ale wykraczające ponad normę i zakrawające o niekompetencję "coś" które to zapoczątkowało, już nie. "Wpierdolcie się w labirynt i dalej pomyślimy, idealny plan, może jeszcze kąpiel w wodzie święconej..." Westchnęła ciężko, przemiła elfka, której pogodnie neutralny charakterek topniał niczym anioły wrzucone do lawy - błyskawicznie. Cierpliwość i nerwy zaczęły jej wysiadać...
- Nazwij mnie "głupią kulwą" jeszcze raz a własnoręcznie sprawdzę, jak bardzo głębokie gardło posiadasz - mruknęła poirytowana już dzieckiem, wcale nie wyglądając na przy tym na przemiłą istotkę. - Albo urwę rączki i wsadzę głęboko w rzyć - dodała po chwili, zerkając na napalony, to znaczy płonący most.

Na słowa Sanginera nie odparła nic, jedynie wprawiła swoje bioderka wraz z resztą w ruch, czyli przemaszerowała po "ognistym dywanie" w trybie przyspieszonym. Ciekawe tylko czy miał okazję do docenienia kunsztu tego widoku, bo w końcu... no... dobrze jest profilaktycznie ubezpieczać czyjeś tyły! Przecież mogła przez przypadek coś upuścić albo nagle za nią zmaterializowałaby się jakaś zjawa lub inne nieumarłe ścierwo. Ostrożności nigdy za wiele, bo każde usprawiedliwienie erotyzmu jest dobre, a Hiacynt niech się uczy, bo to i jej się tyczy. Teoria pszczółek i bociana... Ma teraz niesamowitą okazję do spytania się ojc... Samiela, skąd się biorą dzieci!

Popis akrobatyczny mogła tylko obserwować, bo nie zanosiło się na upadek i twarde lądowanie dla tego duetu. Nie żeby wtedy rzuciłaby się ich ratować... chociaż szkoda przystojniaka, więc kto wie... No co, nawet cicho komplementować nie można!?
- Na to wygląda, chociaż za rekonstrukcję mostu powinniśmy tego kurczaka mocniej przypiec - powiedziała, spoglądając bardzo wymownie na Wujka Dzioba. - Jedynie sugeruję, w razie gdyby przyszło nam spędzić tu więcej niż kilkanaście godzin. - W końcu to duże ptaszysko, wystarczy dla wszystkich na jakiś czas. Wszelkie sentymenty związane ze zwierzętami są nie na miejscu, zepsutą zabawkę zawsze można wymienić na nową, czarny rynek i te sprawy. "To za włosy." Nie był jej facetem który mógł... dobra, już nie będę, słowo anioła!

Pokusa podeszła bliżej labiryntu, po czym zamyśliła się na chwilę, bo ona miała już ten idealny plan. "Prawo, lewo, góra, lewo, góra, prawo, dół, ślepy zaułek... a kogo ja oszukuję, nie jestem z oddziału logistycznego... Silnie i zdecydowanie, nie dając czasu na przemyślenie ani kontynuowanie wahania, wpijając się ustami... kto mi podmienił notatki!?"
- Przy rozwiązywaniu łamigłówek w postaci labiryntu jest jedna zasada... - powiedziała, stając kilka metrów od ściany i skupiając się. Jako iż swoją magię opierała na emocjach, a małolata i dziadyga to bardzo wkurzające istoty, nawet nie musiała wysilać się z tymi negatywnymi, bo te są najlepsze do czarowania. Zaczęła dosłownie kręcić łapkami na wysokości klatki piersiowej, niemalże jak zajmując się ciastem albo czymś innym, okrąglusim i miękkim. Ulepiła dzięki temu bardzo ładną, fioletową kulkę, w sam raz do pogrania w jakąś grę drużynową. Jednak jej dotknięcie bez właściwego zabezpieczenia groziło trwałym uszczerbkiem na zdrowiu, bo to zła zabawka jest. - ... nie komplikować sobie życia - dodała, po czym od tak uderzyła w "cosia" pięścią. W efekcie w ścianie i kilkunastu następnych w linii prostej powstały dość spore wyrwy, tak że i tłusty mnich mógłby się przecisnąć, o ile wysmarowałby swoje obleśne cielsko masłem w dużej ilości i zignorował obtarcia.

- Szczęśliwie wybór drogi jest prosty, babciu... - Tutaj przerwała, bo przecież labirynt ten stanowił domostwo dla plugawych istot, ci źli panowie... jak zwykle, musieli zostać zwabieni hałasem. W końcu ktoś zakłócił ich spokój, jak bardzo nie było Lyris przykro z tego powodu. - ... więc swoje bajki zachowaj dla siebie. - I ten pogardliwy ton, bo te jej misterne wykręty są nadzwyczaj wkurzające, ale jest się na kim wyżyć, trupy nadchodzą!
Bardzo miła pokusa od razu dobyła swojego półtoraka, po czym "wlała" w niego nieco energii magicznej, przez co ten zaczął delikatnie świecić na czerwono. To nie był ogień, tylko czyste zło, zamienne z rozpustą i innymi takimi... grzeszna sztuka diabelska.
- Z nikim nie rozmawiajcie... nie patrzcie im w oczy... to szaleństwo jest zaraźliwe... - każde z jej wcześniejszych słów piekielna wypowiedziała z drwiną, na końcu wręcz prychnęła. Tak, miała iście diabelny charakterek który zaczynał się ujawniać, bo miała już dość tej farsy. Całe to pierdolenie napędzało pragnienie na rzeź, no może i na inne kwestie również, ale ciężko było zrealizować się teraz w niektórych zakresach, niekoniecznie jednoznacznych.
- Żałosne - mruknęła, zaczynając tańczyć z nadchodzącymi truposzami, dla nieobeznanych i drętwych staruch, unieszkodliwiając je raz na zawsze.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

- FENIKSIE, WYWOŁAŁEŚ POŻAR! – krzyknęła Luna stojąca już po drugiej stronie mostu. – Dlaczego nie użyłeś skrzydeł by polecieć? To wszak naturalne dla ptaków… Ja wprawdzie też mam skrzydła, ale nie są one częścią mego ciała, więc latanie nie jest dla mnie aż tak naturalne – powiedziała poważnym tonem osoby pouczającej. – Swoją drogą gdzie jest Hyiaxinthe??? – spytała zaniepokojona.

Tymczasem Elene schowała się już i przekazała telepatyczną wiadomość przemienionej, iż może zacząć szukać i ma się pośpieszyć, by jej przyjaciele tego nie zauważyli, bo przegra. Illuminata zaś darła się na feniksa, co też on uczynił. Wydawało się, że ten most był w jakiś sposób ważny, przynajmniej to dało się wywnioskować z reakcji staruszki.

Elene widząc zmierzającego po jej nową koleżankę Samiela rozzłościła się i postanowiła mu przeszkodzić. Póki przemieniony trzymał czarodziejkę, zjawa nie reagowała. Zaczekała, aż znajdą się na drugiej stronie mostu. Sprawiła, iż mężczyzna uniósł się w powietrze, zapewniła mu kilka akrobacji nad ziemią, typu fikołki i kręcenie się w kółko. Ach, te duchy dzieci i ich pomysły. Po jakimś czasie odstawiła go na ziemię, większość osób teraz odczuwałaby młodości. Luna widząc to zaniemówiła, natomiast staruszka kręciła głową na boki, cmokając z dezaprobatą.

- Duchy… Czymś zdenerwowałeś ducha… Na twoje szczęście sądząc po tym sposobie zemsty, to raczej jakaś dusza dziecka się tu pałęta. Dobrze, że nie trafiliśmy na te gorsze… - stwierdziła staruszka.

Natomiast Luna, słuchając komentarza Lyris odnośnie feniksa wolała nic nie mówić. Sama by chętnie coś mu zrobiła za tą nieuwagę, ale wiedziała, iż skończyłoby się to jednym – rzezią. I jej towarzysze mogliby nie przeżyć, a tego by nie chciała. Spojrzała pytająco na piekielną, gdy ta mówiła o jakiejś zasadzie w labiryntach. Nie musiała długo czekać na odpowiedź.

- No cóż… W sumie dobry pomysł… - stwierdziła pradawna.
- Dobry? DOBRY?! NA PEWNO NIEDOBRY! – krzyknęła staruszka. – Ten hałas zmarłego by obudził! A wiecie, ilu tu jest zmarłych?! Wpakowałaś nas w kłopoty ty… ty diablico ty! I TO NIE SĄ BAJKI! GRRR! WRRR! – warczała, niczym wściekły pies, co kompletnie do babuni nie pasowało. – Jak możesz mnie tak traktować, co? JAK MOŻESZ?! – Podeszła do Lyris i z całych sił nadepnęła jej na stopę, jak na babcie okazała się całkiem silna w nogach, au, musiało boleć.

Podczas gdy oni sobie „przyjaźnie” gawędzili, dziura zrobiona przez naszą „elfkę” naprawiła się samoistnie i po wybuchu nie było choćby najmniejszego śladu. Dodatkowo co niektórzy mogli dostrzec żółte ślepia gdzieś w ciemności, które pojawiały się i znikały. Illuminata mocno obrażona na Lyris nakazała iść za nią i zaprowadziła całą grupę do ozdobnego wejścia do labiryntu. Na ścianie widniał zapis jakiś w piśmie runicznym.

- Hmm, tu jest napisane „Strzeż się Ty, który postanowiłeś tu wejść, albowiem wyjść zdołasz wtedy jedynie, gdy znajdziesz serce”… - powiedziała Luna, jako iż jako jedyna, oprócz Illuminaty umiała te znaczki odczytać.
- Nie ma czasu na zagadki! Wchodzimy, a potem myślimy! JAZDA! – Z całych sił kopnęła Lyris by jako pierwsza wpadła do labiryntu, rozejrzała się czy wszyscy już weszli i sama dołączyła jako ostatnia.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        Feniks dzielnie wysłuchiwał oskarżeń, które na niego rzucano. Nie tłumaczył się jednak, bo nie miał jak. Zamiast tego czekał, aż Samiel przybędzie z Hyiaxinthe. W międzyczasie posłuchał, co wszyscy mówią, by móc za jednym zamachem załatwić wszystko, oczywiście z pomocą podopiecznej, która jak nigdy nic rozglądała się po okolicy, podnosząc małe kamyki, patrząc czy nikt się tam nie ukrywa.

- Tu jesteś? A może tu jesteś? - Płonąca czarodziejka oczekiwała odpowiedzi za każdym razem, lecz ta nie nadchodziła. A gdy ta nie nadchodziła, podnosiła co innego i znów pytała. I znów. I znów.

        Samiel wykonał akrobację z pomocą ducha, Lyris bezradnie próbując przemienić labirynt w korytarz, zbudziła z legion duchów, gotowych zrobić z nimi nie wiadomo nawet co, Luna próbowała odczytać to, co było przy wejściu, a Iluminata miała niezwykle głęboko między pośladkami - tak na oko to pewnie gdzieś w okolicy zębów - ów fakt, bowiem od razu wrzuciła tam skrytą pokusę. A gdy to się dokonało, Feniks pomyślał, a Hyiaxinthe wychwyciła to.

“Kochana, możesz na chwilkę użyczyć głosu wujkowi?”

- Dobrze!… A jak mam go wyciągnąć z siebie? - spytała dziewczynka.

“...Po prostu powtarzaj moje myśli”
.

- Po prostu powtarzaj moje myśli - spapugowała zgodnie z rozkazem.

        Feniks aż wydał z siebie dźwięk użalający się nad jego własną egzystencją, po czym posłał nową dawkę myśli do wypowiedzenia przez małą.

- Ja, Amminextiuibilis, dzielny i dumny przedstawiciel feniksów oraz opiekun czarodziejki opiekunki imieniem Hyiaxinthe, chciałbym oficjalnie oczyścić się ze słów, którymi mnie obrzucacie. Moje skrzydła zostały poważnie uszkodzone, ledwie dotarłem w towarzystwie Luny na mgliste bagna. Nie przeleciałbym na nich choćby i metra. A teraz chodźmy, albowiem labirynt czeka… - Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że choć bezbłędnie za pierwszym razem, to jednak głos Hyiaxinthe wydawał się przy tym bardziej dziecinny niż zwykle, niwelując powagę przekazu.

        Ledwie skończyła w imieniu wujka mówić, a wskoczyła Samielowi - oczywiście bez pytania - na głowę, dosłownie. Czy też raczej, z własnej inicjatywy została wzięta na barana, bez zgody Samiela, który był w roli barana.

- Chce zobaczyć labirynt! Co w nim jest? Czemu tak to nazywają? Czy każdego trzeba kopnąć, zanim taka osoba wejdzie do środka? A co znaczyło to, co mówił wujek? Nic a nic nie zrozumiałam! A wy?
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Gdy przeskakiwał na drugą stronę, czuł, że jakaś niewidzialna siła pomaga mu, jakby chciała mieć pewność, że zarówno on, jak i przemieniona wylądują bezpiecznie po drugiej stronie przepaści. W dodatku zrobił w powietrzu kilka akrobacji, któryxg przy normalnym locie by nie wykonał. Miał już pewnie domysły, które potwierdziły się niedługo po tym, jak stanął na nogi, bo dowiedział się, że czymś zdenerwował duszę dziecka. Wcześniej Hyiaxinthe wydawała się bawić z kimś, kogo widzi tylko ona, więc całkiem możliwe, że był to ten duszek i Samiel zdenerwował go wtedy, gdy zabrał Hyię i pobiegł z nią w stronę mostu.

Niedługo po tym feniks zaczął przemawiać głosem swojej podopiecznej, więc przemieniony, w tym momencie, patrzył właśnie na niego, a nie na Hyiaxinthe. Nie odpowiedział nic, jedyne co zrobił, to kiwnął głową ze zrozumieniem. Po chwili mógł poczuć, że ktoś wskakuje mu na głowę i to dosłownie, a później osuwa się w dół tak, że siada mu na barkach. Potocznie można powiedzieć, że srebrnowłosy wziął ją "na barana", jednak nie z własnej woli. Mógł ją zrzucić, jednak nie miał zamiaru robić tego teraz. Jeszcze nie. Poza tym pewnie miała mało okazji do czegoś takiego, bo przecież zdecydowana większość stworzeń nie wykazywała odporności na niebieskie płomienie.
Nie musiał długo czekać na to, aż Hyiaxinthe zacznie zadawać pytania. Cóż... pewnie znowu będzie musiał na nie odpowiedzieć.
- Labirynt ma bardzo wiele przejść, odnóg, skrzyżowań, dróg i tak dalej. W takich miejscach łatwo się zgubić... Cel naszej wędrówki znajduje się, prawdopodobnie, na środku tego labiryntu. Nie każdego trzeba kopać, myślę, że staruszka nie przepada za Lyris i dlatego ją kopnęła — odpowiadał na pytania, a, w międzyczasie, szedł w stronę wejścia do labiryntu.
Samiel najchętniej pozbyłby się Illuminaty i nie miał tutaj na myśli zabójstwa, bo najlepiej czułby się, gdyby staruszka w ogóle z nimi nie wyruszyła. Mimo że rusza się dość sprawnie, to i tak jest denerwująca.
- Ja nie miałem problemu ze zrozumieniem tego, co powiedział twój wujek. Najłatwiej powiedzieć, że twój wujek powiedział nam, dlaczego nie mógł użyć swoich skrzydeł, aby przelecieć nad przepaścią i mostem — odpowiedział na resztę pytań przemienionej. Przy okazji wyjaśnił jej, co też jej opiekun miał na myśli. Te słowa powinna zrozumieć.
- Wygodnie ci? - zapytał nagle Hyii i spróbował na nią spojrzeć, przez co odwrócił głowę do tyłu w stopniu, który nieco przekraczał możliwości zwykłego człowieka. Cóż... Samiel był bardzo wygimnastykowany i rozciągnięty, a poza tym, nie był zwykłym osobnikiem.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Gdyby wzrok mógł zabijać... chociaż nie, Lyris mogła, Iluminatę... bo była iście wkurwioną pokusą. Nie dość że sztuczka nie podziałała, to dziadyga postanowiła irytować jeszcze bardziej, ale to już norma. Może i babcia była silna, ale by przebić pancerne obuwie, potrzeba czegoś więcej niż chęci. A czarę goryczy przelał kopniak...
- Dość tego - mruknęła, by przygwoździć tajemniczą staruszkę do ściany labiryntu, bardzo niedelikatnie warto zaznaczyć. Przystawiła też mieczyk bardzo niebezpiecznie blisko gardła, z jednoznacznym zamiarem... - Pożegnaj się z życiem, pajacu. - Tylko w tym wszystkim nie zauważyła pewnego teleportu, co reszta towarzystwa powinna... raczej... chociaż gdyby tak przyglądać się dolnym partiom ciała "eflki", kto wie...
A z niego wyszła nie kto inna jak... Rayla (w ludzkiej postaci), bo to ona należała do pokus alfa, przy której jej krewniaczka wyglądała... blado. No i pozbierała się po ostatniej eskapadzie daleko stąd, upływ czasu bywał wyjątkowo niejednolity, zwłaszcza miedzy wymiarami. Wpierw zastukała w ramię Lyris, a gdy ta się odwróciła, pacnęła w czółko. Magia umysłu zaczęła działać, czyli drążyć w ostatnich wydarzeniach, których doświadczyła. Bo szkoda tracić czasu, mroczne intrygi wzywały...
- A teraz odmaszerować, masz robotę gdzie indziej. - Może i chamsko, ale Iluminacie uratowała tyłek... chociaż cierpliwość prawdziwie opancerzonej pokusy, również incognito za sprawą maski, którą miała na sobie, była względna. Owszem, miała na sobie zbrojkę, nową, bo ostatnia się... uszkodziła nieodwracalnie. Wyjątkowo nie wzięła ze sobą smoczej miniaturki... A dlaczego mogła odesłać Lyris? Bo była jej zwierzchniczką... w pewnym sensie, układ pokarmowy w Piekle jest dość nietypowy. Nim jednak "elfka" zniknęła, oddała swej "Pani" klucz potrzebny do uratowania świata i takie tam... norma. Gdy srebrnowłosa zniknęła, portal przepadł, i byli tu "uwięzieni" nadal.
- Przedstawiać się nie musicie ani tym bardziej opisywać celu tej wycieczki - skomentowała, jak gdyby nic się nie stało. To tylko zamiana pokus, z diabelnej na diabelnie napaloną na jakieś mroczne sekreciki albo jedynego osobnika płci męskiej w tym miejscu, żywego i niebędącego feniksem. Taka to piekielna natura, dostrzegać piękno... gdyby zerknąć na którąś z czarodziejek. Rayla miała doświadczenie, więcej sprośnych myśli na raz niż poprzedniczka w przeciągu całego czasu, jaki spędziła w ich towarzystwie.
- Łaskawie raczysz kontynuować oprowadzanie po labiryncie, hmm? - zwróciła się do Iluminaty, bo aż ją rączki świerzbiły... do wielu rzeczy, głównie niemiłych, ale to w swoim czasie. Bo ponoć tu jest paręnaście trupów do zabicia i coś mrocznego i strasznego... czyli to co lubiła najbardziej. Ryzyko i adrenalina... ale czego się nie robi dla przyjemności.

[Ciąg dalszy: Lyris, kiedyś]
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Luna spojrzała na Hyie, ponieważ usłyszała, że feniks chce coś powiedzieć. Przewróciła oczami, słysząc przydługie przedstawianie się feniksa, którego i tak już znali wszyscy wokół. Czarodziejka nie odpowiedziała, ponieważ ptaszysko miało dobre usprawiedliwienie, więc nie chciała kontynuować tematu. Illuminata natomiast postanowiła się wtrącić.

- Ale z ciebie dzieciak… Niby opiekujesz się dziewczynką, a sam użalasz się jak dziecko nad sobą. - Babunia spiorunowała go wzrokiem.

Pradawna wybuchła śmiechem widząc małą czarodziejkę na przemienionym.

- Wyglądacie rozkosznie – stwierdziła, próbując powstrzymać się od chichotu.

Niespodziewanie Tenebris, nietoperz czarodziejki, wleciał do labiryntu. Dziewczyna w obawie o zgubienie towarzysza rzuciła się w pogoń za skrzydlatym ssakiem. Staruszka pokiwała głową z dezaprobatą.

- Ech, niektóre zwierzaki to nie myślą normalnie… - Wtem została przygwożdżona do ściany przez Lyris. – Jesteś niewychowaną, małą diablicą!!! – Już miała zacząć rzucać różnorakimi obelgami, gdy nagle otworzył się portal. Babunia spojrzała nań zaciekawiona. Z magicznego przejścia wyszła jakaś kobieta, Luna jak widać, daleko nie zaszła w labiryncie, bo wróciła zdziwiona, że reszta nie idzie.

- O, em, co tu się dzieje? – spytała niebieskowłosa, zaskoczona nagłym odejściem Lyris i przekazaniem klucza tej nowej.

- Hmm, a więc mamy lepszą zawodniczkę, wszystko tak jak zostało zapowiedziane… - mówiła pod nosem Illuminata. – Jasne, idziemy, tylko przedstaw się po drodze, chyba że sama mam ci wymyślić imię… Różyczko?

Tak też wszyscy weszli w plątaninę korytarzy, a wejście za nimi zniknęło, nie było odwrotu, tylko i wyłącznie droga naprzód. Z początku mieli długi, prosty korytarz oświetlony pochodniami na ścianach. Po pewnym czasie nastąpił zakręt w prawo prowadzącego do rozwidlenia dróg, na którego środku było wyryte coś runami.

- Tu jest napisane… że jeśli ogień dotknie tych run to ścieżka z płonących języków wskaże właściwą drogę, ale jest pewna cena… Co najmniej jedna istota żywa musi zostać. Idziemy sami czy korzystamy z pomocy? – spytała czarodziejka.

Nim ktokolwiek zdążył cokolwiek odpowiedzieć, dało się słyszeć czyjeś kroki gdzieś z tyłu. To przypominało stukanie kopytami. A co ma kopyta i kojarzy się z labiryntem? Minotaur! No ale raczej nie posiadający łagodnego usposobienia sądząc po tym muczeniu przypominającym ryk wściekłej bestii. Po chwili zaczął biec, zatrważająco szybko się zbliżał.

- Musimy natychmiast podjąć decyzję! – krzyknęła Luna.
Awatar użytkownika
Hyiaxinthe
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Hyiaxinthe »

        I oto stało się, najgorsza rzecz ze wszystkich możliwych biorąc pod uwagę wszystkie zmienne i okoliczności... A co się stało? No… Dużo rzeczy. A dużo rzeczy oznacza dużo ciekawości pewnej młodocianej. A dużo ciekawości pewnej młodocianej oznacza potop pytań, uderzający z siłą magii, która roztrzaskała czas wzdłuż i wszerz Alaranii. A wszystko zaczęło się od momentu, gdy Samiel odpowiedział na jej pytania…

- Uuu, a co to są odnogi? Takie rzeczy co od nóg są? Czyli w labiryncie jest dużo ognia? Bo od moich nóg jest ogień! Taki niebieski o, widzisz? - Poruszyła swą nogę, a ogień na niej poruszył się także. - A czemu tu weszliśmy skoro łatwo się zgubić? A co jak już się zgubiliśmy? A co jest celem naszej wędrówki? Czy celowo zmierzamy do tego celu? Nie każdego trzeba kopać, czyli niektórzy potrzebują kopać? A kopać, że nogą, czy kopać łopatą? A jak to jest kopać kogoś łopatą? A dlaczego staruszka nie przepada za Lyris? A czemu Ilumuminata jest staruszką? Czemu nie mogłaby być dzieckiem? Ooo, a opowiesz mi, czemu mój wujek nie użył swoich skrzydeł? Opowiedz, proszę proszę prooooszę! I tak, wygodnie mi. Masz miękkie plecy! A czemu masz miękkie plecy? I czemu pytasz, czy mi wygodnie? Jakbym powiedziała, że nie jest mi wygodnie, to co byś zrobił? A ja siedzę na twoich plecach, tak?

        Na chwilę nastała cisza, ale tylko na chwilę, bowiem pojawiła się sytuacja z Iluminatą przygwożdżoną do ściany i z wymianą jednej kobiety na drugą. W ten oto sposób, Hyiaxinthe przemówiła ponownie.

- Uuu, co robiła pani Glupia Kulwa? Czy ona przytula panią Iluminatę? A czemu ona przystawia to to do niej? Czy ona chce ją pogłaskać tym? Czemu nie pogłaska jej swoją ręką? Czy ona ma zakaz głaskania ręką? A o czym ona mówiła, że czego dość? Dość braku głaskania? Czy ona aż tak lubi głaskać innych? Uuuu UUU! Co to? Czy to magia? Magiczna magia magiczności? Co robi ta magia? Kto wyszedł z tej magii? To można z magii wychodzić? To w ten sposób powstają magiczne dzieci? Czemu to dziecko wygląda tak dorośle? Czy wszystkie dzieci magiczne tak wyglądają i noszą takie błyszczące, dziwne ubranie? Czy mogę przytulić jej ubranie? Czy pani Magiczne Dziecko zna panią Glupią Kulwe? Czemu ona ją stuka? A może to jest pukanie? Czy osoby, które się znają, często się pukają? Samiel, a ty też mnie kiedyś pukniesz? A może Luna mnie puknie albo mój wujek? A gdzie Glupia Kulwa ma odmasztować? A gdzie ona ma inną robotę? A co w tej robocie robi? A dużo się robi w takiej robocie?

        Gdy w końcu Lyris znikła… Nastąpił ciąg dalszy. Feniks jedyne co zrobił, to bezradnie stał, słuchając tego, co powie jego podopieczna.

- Pani Magiczne Dziecko, a czemu nie musimy się przedstawiać? A możemy się przedstawić, jeśli nie musimy? A czy możemy też opisać cel wycieczki? A co jeśli sami nie wiemy, jaki jest cel?

        Dotychczas Hyiaxinthe była zbyt przejęta, by dosłyszeć, co tam mówią Luna i Iluminata, ale w końcu, gdy Luna czytała coś o runach i ogniu, mała dziewczynka ponownie zaczęła sypać pytaniami.

- Ścieżka z płonących języków! Ja mam płonący język, patrzcie! - otworzyła usta na pokaz, które, jak cała reszta przemienionej, były otoczone ogniem. - Ale skąd labirynt weźmie więcej płonących języków? Czy pojawi się więcej mnie i ja, to znaczy one, to znaczy ja, ale one wezmą swoje języki i zrobią z nich ścieżkę? A czemu nie mogły z uszu zrobić ścieżki?

        Nagle ziemia zadrżała, a Luna spanikowała. W tym momencie, w feniksie przebudziła się dusza bohatera. Bezmyślnie ruszył na swych nóżkach w stronę, skąd nadchodził minotaur. A czarodziejka opiekunka przemówiła.

- Naraaaazie wujku, do później! Wujek mówi, że kupi nam więcej czasu, a my mamy się zastanowić. A gdzie on kupi ten czas? Drogi jest czas? A czy można potem znów sprzedać czas?

        Feniks tymczasem… Cóż, prawdopodobnie zostanie z niego miazga, bowiem on był ranny, a minotaur to minotaur, ale przynajmniej faktycznie opóźni przybycie bestii. W końcu i tak nie ma nic do stracenia, bo w najgorszym wypadku odrodzi się później. Chyba.
Awatar użytkownika
Samiel
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 431
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Skrytobójca , Wędrowiec , Najemnik
Kontakt:

Post autor: Samiel »

Przemieniony westchnął, gdy z ust Hyiaxinthe wytoczyła się istna lawina pytań i to on musiał na nie odpowiedzieć. Znaczy... powinien to zrobić, jednak nie miał takiego zamiaru, a przynajmniej nie miał zamiaru odpowiadać na wszystkie.
- Odnogi to droga, która oddziela się od głównej drogi i, przeważnie, idzie w bok. Weszliśmy tu, bo musimy dostać się do pewnej sali, która, prawdopodobnie, znajduje się na środku tego labiryntu albo na jego końcu, zależy, jak zbudowany jest ten labirynt. Na razie nie zgubiliśmy się i mam nadzieję, że tak pozostanie. Jak "kopniesz" kogoś łopatą, to możesz go zabić. Illuminata jest staruszką, bo żyje już bardzo długo i zestarzała się i nie wiem, dlaczego nie lubi Lyris, może czymś jej podpadła czy coś... Twój wujek nie użył swoich skrzydeł, ponieważ są uszkodzone i nie mógłby na nich przelecieć nad przepaścią — odpowiedział na zdecydowaną większość pytań, które zadała przemieniona. Spodziewał się też, że to nie koniec, więc przygotował się na to, że za chwilę znowu usłyszy pytania i nie pomylił się.
- Zdenerwowała się, chyba. A to coś, to miecz, którym mogłaby podciąć gardło Illuminaty i tym samym zabić ją. Portale to takie "magiczne drzwi", którymi można podróżować z jednych miejsc do innych i tworzy się je tylko przy pomocy magii. Nie wiem, o jakie dziecko ci chodzi... Osoba, która przybyła przez portal na pewno nie jest dzieckiem. Stuknęła ją, bo chciała zwrócić na siebie jej uwagę, a dlaczego uderzyła ją czołem, to nie wiem. Nie wiem też, co rozumiesz przez stukanie, nie wiem, co tam się kłębi w twoim umyśle. Wygląda na to, że osoba, która przybyła jest kimś w rodzaju dowódcy "Głupiej Kulwy" i dała jej inne zadanie, do którego musi odmaszerować, czyli udać się na miejsce, w którym je wykona. A to, ile robi się w danej robocie, zależy głównie od rodzaju roboty — odpowiedział na kolejne pytania. Po chwili, z jego ust wydało się ciche westchnięcie.
- Przestań zadawać tyle pytań — dodał po chwili, w jego głosie dało się wyczuć niewielką ilość złości.

Następne pytania, na szczęście, nie były skierowane do niego, a do kobiety, która przybyła przez portal i zastąpiła Lyris. Samiel mógł przysłuchać się temu, o czym rozmawiają Luna i Illuminata.
- Chodzi o jakiś konkretny ogień czy ogólnie o ogień? Bo mamy tu dwie osoby, których ciało pokryte jest ogniem, więc może chodzi o Hyiaxinthe albo feniksa? - zapytał, korzystając z tego, iż nie musi odpowiadać na pytania, które zadaje przemieniona i nie musi poświęcać jej większej uwagi.
- Chodzi o to, że ścieżkę wskaże nam ogień po tym, jak dotknie run, o których mówiła Luna. Pojedynczy ogień można nazwać "językiem ognia", dlatego ogień wskaże nam właściwą drogę — odpowiedział, zanim zrobił to ktokolwiek z grupy.
- A teraz zejdź na ziemię, bo twojemu wujkowi przyda się pomoc w walce z minotaurem — powiedział po chwili i ściągnął przemienioną ze swoich ramion, a następnie postawił na ziemię.
- Zaraz wrócę, raczej, razem z feniksem — powiedział do wszystkich zgromadzonych, a następnie odwrócił się i pobiegł w stronę, w którą wcześniej podążył feniks. Uśmiechnął się do siebie, bo dawno nie walczył z minotaurem.
Awatar użytkownika
Luna
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Luna »

Oczywiście, dużo się działo, to i wątpliwości musiało być dużo. Jakby był czas na odpowiadanie na setki pytań młodej czarodziejki. Luna westchnęła. Powoli traciła siły na tłumaczenie wszystkiego Hyiaxinthe. Skrycie podziwiała Samiela za jego cierpliwość. Nie reagowała na wszystkie te pytania, póki nie usłyszała swojego imienia.

- Yy, puknąć? Eee, nie, Hyiaxinthe. Po prostu nie – powiedziała i ziewnęła przeciągle. Te wszystkie przygody są takie męczące… Czarodziejka naprawdę chciała odpocząć, ale że już byli blisko celu i mieli minotaura na ogonie to… postanowiła wytrwać do końca.
Dodatkowo przybyła tu jeszcze jakaś nowa, Illuminata na początku dość zadowolona z jej przybycia teraz wyglądała na zmartwioną.

- Aj, aj będzie źle, przepowiednia zmienia się! – zawołała babunia.
- Em, tak widzę, że masz… płonący… język. To w sumie całkiem ciekawe… - zdziwiła się pradawna. – Tu płonące języki są w sensie… że płomienie. Nie pojawi się więcej ciebie i nie ponieważ uszy to nie języki… Mogłabyś się nadać do uaktywnienia tych run…o ile reszta się zgodzi… I ktoś będzie musiał zostać…

Po chwili feniks postanowił ruszyć na minotaura, cóż za wariat, ale w razie czego może się odrodzić więc aż tak źle nie jest. Kolejne pytania dziewczynki, Luna nie miała sił, postanowiła to przemilczeć. Nowo przybyła zaś już od początku zastosowała bardzo ciekawy trik, jakim było ignorowanie Hiacynta.

- Chodzi o jakikolwiek ogień Samielu – odpowiedziała Luna.

Nadal jednak potrzebny był ktoś, kto zostanie, o dziwo zgłosiła się Rayla i również miała zamiar pójść na pojedynek z naturianinem strzegącym tego miejsca.

- Dobrze, Hyia, proszę, dotknij tych run.

Tymczasem trójka tych, którzy postanowili walczyć, spostrzegła idącą na nich bestię. Ryczał głośno, a łeb miał paskudny. Oddech jego mógł zaś powalić największego twardziela.

- ARGHHH! JEŚĆ! – krzyknął minotaur i ruszył do ataku. Nosił ze sobą spory topór z ostrzem splamionym krwią już dobry kawał czasu wstecz. Jego rogi były złamane, zapewne ślad po jednej z bitew. Raz muczał, raz ryczał jak lew, a jeszcze innym razem wrzeszczał jak wściekły człowiek. Niespodziewanie tuż obok piekielnej utworzył się portal i wciągnął kobietę wraz z toporem bestii. Jednak naturianin się nie poddał, posiadał w końcu niemałą krzepę.

Wracając do Luny, Illuminata okrutnie się martwiła.

- Co się dzieje?
- Czerwony klucz… będę musiała go użyć ja… a wtedy…
- Wtedy co?
- Może nastąpić kilka efektów ubocznych, ale powinno się udać…
- Mhm… Teraz tylko czekać na resztę...
"W sumie ciekawe co będzie, gdy wreszcie użyjemy tych kluczy, jakie efekty uboczne, co będzie z Illuminatą, ze mną, z Samielem, z pewnością grupa się rozpadnie ale czy to dobrze...? Może skoro połączyło nas coś takiego powinniśmy się trzymać razem, ale z drugiej strony wszyscy jesteśmy okropnie rożni, jakbyśmy pochodzili z całkiem innych światów..." - Luna pogrążyła się w swoich przemyśleniach. Był czas, przecież i tak czekały!
Zablokowany

Wróć do „Podziemne Korytarze”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości