Szlak ZiółCzy to ON?

Szlak którym podążają druidzi do swoich mieszkań położonych wysoko w górach. Pustelnicy zbierają tu najrzadsze zioła. Ten właśnie szlak jest miejscem gdzie znaleźć można rośliny których poszukują druidzi z innych cześć świata, jednak żaden z nich nie ma odwagi wypuszczać się z wyprawą w te niebezpieczne góry.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Mleczyk był niesamowity - on i jego cierpliwość. Jego postawa. Może to kwestia długowieczności i świadomości jak bardzo czas będzie dla ciebie łaskawy, bo Funcia nie umiała tego do końca pojąć. A może bardziej chodziło o charakter i doświadczenie - tutaj też dziewczyna nie miała co się z elfikiem porównywać. Ona już dawno straciłaby cierpliwość gdyby musiała pomagać komuś takiemu jak ona i Chaos. Tak przynajmniej zakładała.
        Wolałaby jednak to niż potrzebować stałego wsparcia - czemu nieważne gdzie poszła i w jakiej postaci nie była, musiała polegać na innych? Nic nie umiała zrobić od początku do końca samodzielnie, bo zawsze obok znalazł się ktoś kto umiał to lepiej i rozsądek kazał jej z tego korzystać. Nawet teraz, gdy nie była słabą, ludzką dziewczyną czuła się nieporadnie, a wręcz z lekka upośledzona przez brak zmysłu magicznego. I znów - nie umiała przejść przez las nie prosząc o pomoc. Chciała zrekompensować to choć odrobinę Mleczykowi, który tak naturalnie oświadczył, że ich nie zostawi. Tak, kierował się w tym własną logiką i zasadami, może rolą, którą tutaj pełnił - ale i tak jego zapewnienia rozgrzewały Funcię jak kubeczek słodkiej czekolady. Uspokoiła się i wyciszyła z nieśmiałą wdzięcznością patrząc na elfika, którego z początku traktowała jak wariata czy innego psychopatę. Teraz czuła do niego głęboki szacunek i nutę zwyczajnej sympatii, chociaż podszytej smutnym przekonaniem, że i tak nigdy do końca się nie zrozumieją. Nie będą mieli nawet ku temu okazji.
        Jednak miło było mieć go jeszcze przy sobie.

        - Dziękuję. W imieniu Chaosa także. - Tylko tak, ze szczerą wdzięcznością, skwitować mogła jego słowa. - Chciałabym umieć się za to odwdzięczyć, ale obawiam się, że nie mam nic co byłoby ci potrzebne - dodała z nie do końca sprawnie udawaną lekkością. Ciążyło jej to, że nie miała jak mu zapłacić. To był jej sposób myślenia; coś za coś. Zawsze się czegoś chciało - a przynajmniej większość osób chciała otrzymać coś za swój wysiłek. Może jednak wystarczy to, że Mleczyk spełni swoje zadanie, a oni odejdą z lasu, by nie musiał się już nimi zajmować? Tak, to mogła zrobić - nie utrudniać. I w razie przeciągania się sprawy z druidem wymyślić plan zapasowy, który nie angażował Księżniczka. Chociaż ten już w zasadzie miała - jej obecny zakładał w końcu opuszczenie gór najpewniej w smoczej postaci. Ona też nie potrzebowała jakiegoś pana Taja, by wrócić do dawnych kształtów. Wystarczy, że dotrze do Kryształowego Królestwa - tylko droga będzie wyzwaniem, ale… nie będzie nią nadużywała elfikowych zdolności i dobrego serca.

        - Więc czekamy aż Taj się obudzi i idziemy dalej - podsumowała weselej, zerkając czy może Chaos niechcący nie obudzi beztrosko pochrapującego druida. - Może pani Flora będzie miała jeszcze trochę ciasta? - dodała, raczej dla rozpogodzenia Mleczyka, bo sama nadal czuła się nieswojo myśląc o tym, że kogoś objada. A strażnik lasu na to zasługiwał, a przynajmniej tego był pewien i on i pani Flora. Gdy więc dostanie ciasto wszyscy będą zadowoleni.

        Była gotowa ruszyć, gdy tylko Taj postanowi wstać.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek uśmiechnął się do Funtki pogodnie, jakby same te podziękowania były dla niego największą nagrodą, po czym skinął jej głową w sposób bardzo dystyngowany i dojrzały. I ten dysonans - młodzieńcza radość w połączeniu z powagą piastowanego stanowiska - bardzo do niego pasowały. Kto inny wyglądałby jakby udawał, jakby jedna z tych postaw była tylko pozą, grą, ale nie w jego przypadku. Czy miało to jednak związek z tym, że w jego głębi żył gwałtowny, brutalny potwór, bezwzględny wojownik broniący swych ziem bez względu na cenę? Nie, raczej nie. Chyba nie…
        - Ach, dajże spokój - żachnął się, gdy Funtka wspomniała o odwdzięczeniu się. - Cóż to by była za pomoc, gdybym żądał czegoś w zamian? Zrobiłem to co w mojej ocenie było słuszne, a twoja wdzięczność jest dla mnie wystarczającą nagrodą. Gdy się rozstaniemy, za dzień czy za tydzień, nieważne, wspomnij mnie czasami z czułością. Ta pamięć mi wystarczy.
        Bo czyż mógł liczyć na coś więcej? Na to czego najbardziej pragnął i potrzebował i tak nie mógł liczyć. Nie potrzebował zapłaty w postaci jedzenia, złota, tych wszystkich lalek, które znajdował na ołtarzach i z pieczołowitością przechowywał w swej kryjówce. Najbardziej pragnąłby mieć kogoś sobie bliskiego. Nie liczył na miłość, sama przyjaźń by mu wystarczyła, sama wręcz znajomość… Ale nie taka, która pryśnie po paru dniach. Wiele by dał, aby mieć kogoś, z kim widywałby się częściej. Można by powiedzieć - cóż w tym trudnego? Ano właśnie - to było trudne. Nie mógł być jednocześnie boskim strażnikiem i przyjacielem zwykłego śmiertelnika. Nie mógł pozwolić obedrzeć się ze swojego mistycyzmu, bo… Wtedy straciłby na swej mocy. Musiałby komuś bezwzględnie zaufać, by mieć pewność, że ta znajomość zachowałaby poziom dyskrecji, który nie unicestwiłby tego wszystkiego, co przez tyle lat budował… A takiej osoby nigdy nie spotkał wśród miejscowych. Przejezdni - tak, niektórzy mieli dość otwarty umysł, by mógł z nimi wejść w taką relację, ale no właśnie, oni byli tylko przejezdni. Pojawiali się i znikali. Nigdy nie wracali. Nie liczył więc, że z Funtką będzie inaczej, nie miał przy tym do nikogo żalu o taki stan rzeczy. Po prostu tak jest. Po prostu się z tym pogodził.
        Wszelkie jego przemyślenia przemknęły przez jego oblicze jak niewyraźny cień i zniknęły pod maską łagodnego zamyślenia. Wstał i spojrzał na Funtkę z niewypowiedzianym pytaniem “wracamy?”. Zgodził się z jej planem łagodnym skinieniem głowy, a wspomnienie ciasta od Flory przyjął z błyskiem w oku i wesołym uśmiechem. Tak, nawet bożka dało się przekupić tymi pysznościami.

        Gdy zgodnie z zapowiedzią jakieś pół godziny później Tarjuan przebudził się ze swojej drzemki, zastał wszystkich w tych miejscach, w których ich zostawił. Mniszek leżał nieco na uboczu, oglądając pod światło pęczek igieł, który podniósł ze ściółki. Podział ten kłujący pędzelek jakby był to kryształ wymagający wyceny - najlepiej od razu takiej ostatecznej. Tak mógł patrzeć chyba tylko ktoś, kto czuł wyjątkową więź z naturą i Taj nawet nie miał śmiałości, by przerywać mu swoim głośnym zachowaniem. Tak, nawet jemu czasami zdarzało się powstrzymać przed głupim zachowaniem. Spojrzał więc na Funtkę.
        - Idziem? - zapytał cicho, w typowy dla wiejskiej gwary sposób połykając ostatnią samogłoskę. Gwałtownym ruchem głowy kiwnął w stronę Mniszka jakby pytał czy biorą go ze sobą, choć przecież wiadomo było, że bez elfika ta grupa ma niewielkie szanse na sprawny powrót do domku Flory.
        - Idziemy - odpowiedział mu Mniszek, sprawiając, że łysy druid aż podskoczył w miejscu, jakby ten się do niego podkradł i całkowicie go zaskoczył. Leśny strażnik na to nie zważał. Odłożył swoje igły tam skąd je wziął i wstał, niedbale otrzepując się z tego, co przykleiło się do jego skóry i wplątało we włosy podczas odpoczynku. Taj w międzyczasie szybko się opamiętał - szybko wstał i zaczął zbierać wszystkie graty, które leżały na ziemi. Jeśli ktoś go nie powstrzymał, zamierzał nieść wszystko na własnym grzbiecie - dla niego to było tak oczywiste, że nawet nie myślał dzielić się dobytkiem, z którego korzystaliby w końcu wszyscy, bo w dużej mierze był to prowiant. Zarzucił sobie worki na barki, podskoczył, by wszystko dobrze mu się ułożyło na plecach i ruszył. Przed siebie, tak jak stał. Mniszek odchrząknął znacząco.
        - Nie tędy - oświadczył twardo. - Tak dojdziesz do doliny z białym strumieniem. Ja wskazuję kierunek.
        I to powiedziawszy skorygował kurs Taja, obierając kurs nieco pod górę, choć w podobnym kierunku. Druid zaraz zrównał się z grupą i gdy szli, długo i intensywnie gapił się na Funtkę i Chaosa. Nad czymś intensywnie myślał.
        - Ej, a mógłbym się na tobie przejechać? - wymyślił w końcu.
        - Miałbyś trochę przyzwoitości! - uniósł się od razu Mniszek, lecz Tarjuan nie zwracał na niego uwagi, bo pytanie zadał Funtce, nie jemu, i to od niej oczekiwał odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Pamięć… Do tej pory słowa Mleczyka mogła traktować jako nieco górnolotne mówienie kogoś kto przywykł do roli magicznego pustelnika albo zwykłą skromność wynikającą już z przyzwyczajenia. Może dar od elfika dla krótkowiecznej istoty. W końcu jako osoba praktyczna i jednak nieufna nie mogła ot tak zrozumieć ,,nie musisz się odwdzięczać”. Jednak wzmianka o pamięci tłumaczyła wszystko. Uderzyła w malarkę mocno i pozwoliła jej zrozumieć Mleczyka lepiej niż kiedykolwiek by przypuszczała.
        Czyli jednak coś chciał.
        Był osobą o takim samym umyśle i sercu jak ona, choć tak wiele ich dzieliło.
        Choć nic nie tłumaczył, skinęła głęboko swoją smoczą głową przyjmując jego prośbę i niemal z namaszczeniem odpowiadając.
        - Będę pamiętać.
        Nie dodawała nic więcej, pogrążona nagle w zbyt przytłaczających myślach, by sprawnie dobierać słowa. Lali… czy on pamiętał o niej? Czy może w pogoni za obcym, który tak poruszył jego nadwrażliwą duszę zostawił ją gdzieś w odmętach przeszłości? Czy ufała mu jeszcze? Czy bała się, że jeden list naprawdę przekreślił to co budowali przez lata? Nadal była na niego zła? Pogodziła się z tym? Napisała do niego… że powinna była go wspierać. Tak, choćby o niej zapomniał. Nie będzie na niego zła. Będzie za nim płakać i wściekać się na los, że postawił przed nim kogoś ciekawszego. A kiedy wypłacze swoje, otrzepie się, bo tak ludzie muszą reagować i pójdzie dalej, może sama, może z czyjąś pomocą. Miała wszak rodzinę, miała znajomych. Chaosa. Dużo osób, które o nią dbały. Ale wiedziała jak to jest. Gdy boisz się, że ktoś cię zapomni. Tak bardzo chciała mieć swoje miejsce w myślach Lalego, że nie ważyłaby się złamać obietnicy danej teraz Mniszkowi. Nie zrobi mu tego czego sama tak bardzo się bała. Nawet jeżeli jest jedną z tysięcy podróżnych, których spotkał w życiu. Nawet jeżeli z innymi przeżył więcej i bardziej się do nich przywiązał. Było coś w jego prośbie, co mówiło jej jak szczerze mu zależy. Nie musiała być tą jedyną - ale chciała być jedną z tych, którzy nigdy Mleczyka nie zapomną.
        Skoro to naprawdę to czego pragnął.

        Miała jeszcze czas, by uporządkować myśli i skupić się na powrót na chwili obecnej. Widok Tarjuana i ludzkiego Chaosa był zresztą bardzo otrzeźwiający i wręcz siłą zagarnął uwagę dziewczyny. Pogratulowała Amari tego, że sobie poradził i zajęła się otrzepywaniem torby, z którą coraz lepiej mimo wielkich łap udawało jej się obchodzić. Skoro elfik ułożył się w pobliżu to i sama postanowiła spokojnie poczekać aż druid się obudzi, ale przy okazji musiała się czymś zajmować. Jej ciało domagało się ruchu. Próby uwiązania włosów Chaosa okazały się być na ten moment idealne - ile nie próbowała nie udało jej się aż Tarjuan się nie odezwał, za to sukcesem mogła nazwać fakt, że nie urwała towarzyszowi głowy.

        Podniosła się z ulgą na znak Mleczyka, nie mogąc doczekać się tak marszu jak i posiłku, który mimo wszystko spodziewała się u pani Flory otrzymać. Wzięła torbę i Chaos na grzbiet i ruszyła za blondynkiem żwawo, coraz bardziej doceniając umięśnione łapy i wytrzymałe poduszki. Tak łatwo było jej iść przez trudny teren! Znaczy… tam gdzie nie zaczepiała o krzaki i mniejsze drzewka.
        W pewnym momencie zatrzymała się gwałtownie.
        Co Taj powiedział?

        Chaos wybity z jeździeckiego rytmu wydawał się równie wzburzony jak Mleczyk, choć może zajęty sobą dobrze nie zrozumiał - za to malarka niemal poddała się hiperwentylacji. W końcu nie czuła się jakoś bardzo swobodnie przy obcym mężczyźnie, a i (chwała Panu!) nigdy czegoś takiego od żadnego do tej pory nie usłyszała. Było to tak absurdalne i straszne zarazem, że serce jej podskoczyło.
        - Że słucham!? - Tuż po Mleczyku odparł za nią Chaos, wierceniem się kupując jej parę sekund na okiełznanie dziewczęcego zmieszania. Kiedy się odezwała głos miała stabilny i niemal tak chłodny i rzeczowy jak sobie życzyła.
        - Jak już panu mówiłam jestem człowiekiem, więc skoro nie jeździłby pan na mnie w mojej ludzkiej postaci nie powinien pan jeździć i teraz. Chaos to inna sprawa - wyjaśniła z góry. - On jest smokiem, więc u nas to po prostu zamiana ról. Idziemy dalej - rzuciła, by móc się od Taja odwrócić i zrobić w końcu spanikowaną minę zszokowanej panny, której ledwo udało się uniknąć mariażu ze starym sprzedawcą wodorostów. Jak dobrze, że Amari i Mleczyk byli tuż obok!
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Gdy Funtka obiecała, że będzie pamiętać, Mniszek jedynie skinął głową na znak, że usłyszał i że rozumie. Nie uważał by trzeba było mówić cokolwiek. Niemniej długo hołubił w pamięci ten moment, obracał te słowa w głowie tak jak pęczek igieł w palcach. Znaczyły dla niego więcej niż przemieniona malarka skłonna byłaby przypuszczać - naprawdę wziął je sobie do serca i liczył, że gdyby za kilkadziesiąt lat zdarzyło się, że by ją znowu spotkał w lesie albo natrafił na jej dzieci czy wnuki, zostałby rozpoznany - nie powitałoby go zaskoczone spojrzenie tylko przyjazny uśmiech “miło znów cię widzieć, nie postarzałeś się nawet o jeden dzień”. Jakże by się cieszył, jak bardzo tego pragnął!
        Myślał o tym, gdy wrócili do obozowiska. Myślał też, gdy wyruszyli. Nie miał za wiele innych rzeczy do roboty, bo albo musieli czekać na Taja, albo prowadził ich przez góry, które tak dobrze znał, że w sumie nie miał potrzeby, by się na tym skupiać - głowę miał więc wolną. Do czasu. Oczywiście wszystko zepsuł druid swoją nieprzyzwoitą propozycją. Co jednak było w tym najbardziej rozbrajające: on sam nie widział w tym nic złego i nie przejął się ani oburzeniem Mniszka, ani Chaosa, ani z początku samej Funtki. W sumie nawet nie było wiadome jak interpretował jej przyspieszony oddech - może jako zduszony śmiech? Może jako ekscytację? Jemu wszystko mogło przyjść do głowy. Elfik zaś martwił się w tym momencie czy malarka będzie w stanie wydobyć z siebie głos czy prędzej zemdleje. Na szczęście odezwała się, a wtedy leśny strażnik uważnie zaczął przyglądać się Tarjuanowi. On zaś słuchał cały czas z tą samą miną wyrażającą zainteresowanie, ale bez zrozumienia - tak dzieciaki gapiły się na kolorowe pranie wirujące w balii. Później chyba przez moment przetwarzał to co usłyszał.
        - Nie no, w ludzkiej postaci byłabyś za mała to bym nie pytał - oświadczył. - Ale dobra, w sumie to masz rację.
        I całe szczęście, że tak uznał, bo przez moment sprawiał wrażenie, jakby był gotów się kłócić. A gdy już skapitulował, obrócił się i zaczął iść przed siebie… Znowu w innym kierunku niż powinien, mocno zbaczając z wyznaczonej przez Mniszka trasy.
        - Tarjuan, tędy - odezwał się niespodziewanie twardo złotowłosy elfik, wyciągniętą ręką wskazująć odpowiednią drogę. Łysy druid spojrzał na niego, powiódł wzrokiem wzdłuż jego ramienia i dalej, a gdy już trafił na horyzont, wydał z siebie triumfalne “aha!” i ruszył, tym razem w dobrą stronę. Mniszek zaś spojrzał na Funtkę przepraszająco, jakby to nie był dorosły mężczyzna tylko jego niewychowany pies.
        - Gdybym umiał, serio magią zamknąłbym mu usta - zapewnił cicho, po czym sam obrócił się w stronę, gdzie zmierzali i podbiegł kawałeczek, by iść przodem. Co jakiś czas zerkał za siebie by upewnić się, że wszystko w porządku. Zaczął gwizdać imitując przy tym kanarka i wprawiając w konsternację okoliczne ptaki, co zwróciło uwagę nawet Taja.
        - Dlaczego to robisz? - zapytał.
        - Bo nie chcę by ptaki mnie rozumiały.
        - Dlaczego? - drążył druid.
        - Bo tylko śpiewam, nie zamierzam z żadnym z tych ptaków rozmawiać.
        - A nie chcesz by cię rozumiały?
        - Nie, bo to ma być tylko przyjemność, a nie rozmowa… Rozumiesz mowę zwierząt? - zapytał nagle Mniszek, spoglądając na Taja czujnie.
        - No.
        Gdy jednak role się odwróciły i to druid miał odpowiadać, natychmiast stracił zainteresowanie rozmową i oddalił się trochę od ścieżki, by swoją różdżką stukać o pnie mijanych drzew. Strażnikowi aż skóra ścierpła na myśl, że to może doprowadzić od jakiegoś wybuchu magii, lecz niczego takiego nie czuł swoim szóstym zmysłem, więc po chwili obserwacji wrócił do prowadzenia grupy.
        - Ej!
        - Co? - Tak bezpardonowo zaczepiony elfik odpowiedział równie bezpardonowo.
        - Daleko jeszcze?
        - Zdefiniuj “daleko” - odpowiedział chytrze Mniszek.
        - Bo bym poszedł się wysikać jak daleko.
        Tego elfik się nie spodziewał - cywilizowani ludzie z reguły mieli pewne opory, by mówić o swoich potrzebach fizjologicznych przy obcych. Cóż - nie Taj. Jego się nie imały żadne zasady. Pokonany w tej materii leśny bożek nie miał innego wyjścia jak tylko przyzwolić druidowi pójść na stronę, zastrzegł jednak, że pozostała trójka będzie powoli szła dalej. Gdy łysy mag się oddalił, Mniszek pozwolił sobie na westchnienie.
        - Matko Naturo, czemu wystawiasz mnie na taką próbę - poskarżył się patrząc w niebo.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Nigdy nie pomyślała, że będzie aż tak wdzięczna za swój niewielki wzrost, ale jedna myśl o Taju, który nie chce na niej dzięki temu jeździć wystarczyła by zaczęła doceniać małe gabaryty. Jego prosta, na swój sposób logiczna odpowiedź odpłoszyła ją też nieco i pozwoliła się zrelaksować po nie tak długim czasie. Chyba mogła się już przyzwyczajać powoli do jego sposobu bycia i podświadomie skreśliła go z listy zawstydzających ją mężczyzn a wpisała gdzieś między oszalałym włóczęgą, a koniem z sąsiedztwa. Mimo to nie czuła się komfortowo w jego towarzystwie i szczerze cieszyła się, że Amari na jej plecach może w razie czego powykłócać się z nim zamiast niej, a Mleczyk jest raczej po jej stronie w ewentualnym konflikcie interesów. W zasadzie to rozkosznie się oburzał!
        Nie żeby chciała, by się denerwował. Kogo jak kogo, ale jego wolała utrzymać w dobrym nastroju i nie prowokować.
        Gdyby tylko Taj także był na tyle rozsądny…
        - Gdybym umiała, magią naprawiłabym mu głowę - odszepnęła ze zrezygnowanym humorem, przynajmniej starając się utrzymać lżejszą atmosferę. Chyba oboje musieli pogodzić się z towarzystwem nie do końca zrównoważonego druida i jego dziwactwami… póki nie przekraczały granic. I oby nie przekroczyły, bo o ile ona chciała jedynie informacji, tak Mleczyk zapewne nie będzie tolerował rozprzestrzeniającego się chaosu. Mógł pogodzić się z towarzystwem niedojrzałego łysielca, ale niemal na pewno nie zawaha się go w razie czego powstrzymać… może nawet na dobre.
        Przeszedł ją dreszcz, choć rozumiała leśnego strażnika. Równowagę należało zachowywać, a priorytetem dla strażników wszelkiej maści było właśnie to co chronili - miejsce czy osoby. W zasadzie do obowiązków elfika należałoby smutne skądinąd pozbycie się nieświadomie niebezpiecznego druida gdyby taka potrzeba zaszła. I przygnębiające w tym wszystkim było najbardziej właśnie to, że Taj nie był złą osobą. Był tylko troszeczkę przygłupi.
        Nie by głupota nie była jedną z cech najbardziej Funcię irytującą. Lecz mając prostoduszną sporą część rodziny, która za uczonych mogła uważać biedaków nauczonych koślawo pisać musiała zdobyć się na wyrozumiałość, by nie być hipokrytą. Taj ich jednak przewyższał w braku zrozumienia dla świata - oni byli niewykształceni, ale inteligentni. W większości. On po prostu zdawał się nie rozumieć bardzo wielu rzeczy. Bardzo, bardzo wielu.

        Przestała skupiać się na tym, kiedy Mleczyk znów zaczął kanarkować i z uwagą słuchała jego wymiany zdań z Tajem. I o ile lubiła podejście Mleczyka to o mało nie dostała tiku, kiedy Taj mogąc zdradzić coś więcej o sobie postanowił postukać sobie w drzewa. Czy on nie umiał nawiązać jednej prostej rozmowy!? Czy nie może po prostu powiedzieć im o sobie tego czego potrzebują!?
        Chwila… że niby rozumie zwierzęta?
        Ta rewelacja zajęła ją do tego stopnia, że przestała uważać na swoje własne, nadal zadziwiające ją ciało i drogę, którą podążali, a zajęła się znów jedynym brakiem, który doprowadzał ją do obłędu. Gdyby tylko mogła czytać aury! W końcu ludzie nie rozumieli zwierząt… więc może Taj nie był w pełni człowiekiem? Może mieszańcem? Chwila, czy pani Flora mówiła ile ma lat? Po tym coś dałoby się poznać. Uhhh, gdyby Chaos lub Mleczyk mogli jej tu pomóc!
        Kiedy mogła, zerkała podejrzliwie na łysego mężczyznę, którego wzroku wcześniej unikała. Może to jej nadinterpretacja? "Rozumienie mowy zwierząt" mogło być dla niego czymś innym niż dla większości zdroworozsądkowych osób. Może po prostu zdawało mu się, że wie co mówią. Tak jak z ludźmi, z którymi zdawało mu się, że umie rozmawiać.
Ale mimo wszystko była zaintrygowana i postanowiła w miarę możliwości wybadać ten temat. Im więcej informacji dla niej i dla Mleczka tym lepiej.

        WRÓĆ!

        Tego jednego nie musieli wiedzieć!
        ,,Lali, jak nic zszedłbyś na zawał słysząc bezrefleksyjne zdania takiej natury!"
        Chociaż samej Funci ku jej pewnemu wstydowi nie poruszyło to aż tak. Żyła na wsi, tam działy się rzeczy. No i biologia była tylko biologią. Jedyne co można było zrobić to ubrać ją w bardziej kulturalną formę, ale od Taja nie wymagała tak wiele. Cieszyła się nawet, że nie ulżył sobie przy nich jak stał, a grzecznie się oddalił. Patrząc przez pryzmat Efne lub Kryształowego nie był to wyznacznik postępu, ale ludzie potrafili być o wiele bardziej wulgarni.

        I znowu wróciła do niej niepokojąca myśl - Taj nie był zły. Po prostu nie dotyczyły go konwenanse.

        Ach, dlaczego nie mogli tak po prostu znaleźć powodu aby go nienawidzić?
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Tak jak Mniszek zapowiedział – nie czekali na Taja tylko szli dalej. On na przedzie, ze wzrokiem wbitym w niewidoczny horyzont przed sobą. Nie gwizdał już, przeszła mu ochota. Nie był jednak wściekły – raczej zmęczony przebywaniem z kimś, kto na każdym kroku testował jego cierpliwość. Próbował przekonać samego siebie, że jest uprzedzony i że druid może nie był taki zły… Ale czym miał go usprawiedliwić? Dorosłego mężczyznę obdarzonego dużą mocą, który był zbyt niefrasobliwy, by brać odpowiedzialność za cokolwiek w swoim życiu? Nie mógł przestać myśleć o nieszczęściu, które mogło to przynieść. Które już być może przyniosło. Maorcoille w jego wnętrzu stawał się coraz bardziej niespokojny – nie był aż tak wrażliwy, by reagować gniewem na każdą osobę, która mogła stanowić ewentualne zagrożenie, ale już za długo przebywali z chaotycznym magiem, by mógł pozostać obojętny. Jego podszepty stały się dla elfika słyszalne…
        Mniszek pokręcił gwałtownie głową, jak pies otrzepujący się z wody. Przycisnął nasady dłoni do skroni. Wiedział, że Funtka mogła to zauważyć i być może się zaniepokoić, ale nie obrócił się w jej stronę by to sprawdzić – uznał, że jeśli sam potraktuje to jak coś normalnego to i ona uzna, że być może mucha wpadła mu do ucha albo cokolwiek w tym stylu.
        - Jestem!
        ”Niestety”, pomyślał z pewnym żalem leśny strażnik. Już chwilę wcześniej słyszał jak Taj biegnie, a jego głośny okrzyk spłoszył wszystkie okoliczne ptaki. Mniszek zagwizdał „nie ma się czego bać”.
        - O, a to już miejscowe! – zauważył z zadowoleniem druid. – Ale hej, co to miało znaczyć?!
        - Że to nie ranny niedźwiedź ryczy tylko ty – odpowiedział z przekąsem Mniszek.
        - Aha.
        Tarjuan nie usłyszał złośliwości skierowanej pod swoim adresem. W ogóle jakby niewiele do niego docierało, a to co już przyswajał, było zniekształcone… ”Ależ korci, by ukręcić mu ten głupi łeb”, pomyślał Mniszek. Nie. To nie była jego myśl.
        - Dotrzemy chwilę po zmroku jeśli się nie zatrzymamy – oświadczył, podejmując marsz swoim tempem. To znaczy… nie do końca swoim. On gdy poruszał się po lesie nie trzymał się drużek, czasami podbiegał, czasami przystawał, dopasowując się do tego jakie las stwarzał mu możliwości. Ta okolica była tak gładka, miał tyle przestrzeni, że pewnie by truchtał, gdyby był tu tylko po drodze. Ale spacer też był przyjemny, gdy zapomniało się o części towarzystwa. Całe szczęście myśl o tym, że robi to dla Funtki, pozwalała mu uciszyć narastający gniew.
        Taj znowu zaczął uderzać swoją różdżką o pnie drzew. Mniszek przez moment to ignorował, lecz każdy ma swoje granice, a jego była już cienka.
        - Mógłbyś tego nie robić? To przedmiot magiczny, nie zabawka.
        - Weź, przecież to samo zaklęcia nie rzuci. – Tarjuan obruszył się jak małe dziecko.
        - Ale na drugim końcu kija jesteś ty, a ty już rzucasz zaklęcia.
        - No.
        - Więc przestań.
        - Jesteś nudny.
        - Jestem strażnikiem. Pamiętaj o tym – dodał tajemniczym, trochę złowieszczym tonem. I to ten ton dotarł do łysego druida na tyle, by przerwał swoją zabawę. Zbliżył się do Funtki i odezwał do niej konspiracyjnym szeptem, gapiąc się w szczupłe plecy idącego na przedzie elfika.
        - On zawsze tak? – upewnił się. – Ty, a on kiedyś kogoś zabił? Bo wygląda jakby mógł – ocenił. – Widziałaś, by kogoś zabił?
        Mentalność siedmiolatka, nie ma co – jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi tematu, który poruszył. Mniszek, nie chcąc słuchać tej rozmowy, przyspieszył, by trochę się oddalić od reszty, ale na tyle, by nie zniknąć im z oczu. Mieli w końcu razem wyjść z tego lasu, a nie on miał im uciec.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Trzeba było przyznać, że kiedy nie stawała się z nerwów czujna względem otoczenia, zajmowała się głównie sobą i kontrolowaniem Chaosa, który posiadając mniejsze od niej ciało stał się jakoś tak o wiele mniej problematyczny. Trzymał się jej grzbietu, wiercił się i oczywiście nieufnie mrużył oczy na druida. Niektóre oznaki rosnącego niezadowolenia u Mleczyka malarka więc przegapiała lub uznawała je za dosyć naturalną reakcję na męczące towarzystwo. Sądziła, że rozumie to całkiem dobrze i na szczęście dla siebie nie podejrzewała elfika o bycie coraz bliżej rogatej części osobowości. Jak już raz uznała go za niegroźnego, a wręcz bardzo pomocnego sprzymierzeńca i miłego kompana, cenzura na demoniczne oblicze nałożyła się w jej głowie sama. Nie był dla niej tym wielkim, groźnym strażnikiem, siłą buntu natury przeciw niszczącym ją istotom. Był przewodnikiem - elfem, wesołym, łagodnym Mleczykiem.
        Żałowała jedynie, że ktoś tak dla niej dobry musi dłużej znosić Tarjuana.

        Zastrzygła uchem kiedy wyżej wspomniany, mało bystry druid rozróżnił gwizdanie elfika. Dla niej samej było obce, ale brzmiało inaczej niż kanarek, więc uznała, że skoro tutaj mieszkał, zwyczajnie rozpoznawał swojskie dźwięki. Nadal nie wierzyła, że może znać mowę zwierząt. Ale postanowiła się na na to uczulić. Szkoda, że sama nie miała jak sprawdzić…
Aż się zastanowiła. Chaos nie rozumiał zwierząt, ale czy one potrafiły zrozumieć jego ryki, pomruki i prychnięcia? Czy podświadomie umiał używać zrozumiałych dla nich sygnałów, tak jak naturalnie używał bardzo nieludzkiej mowy ciała? I czy same zwierzęta między sobą rozumiały się, czy tylko odbierały pewne komunikaty jak zaniepokojenie i agresję? Z tego co kojarzyła, część sygnałów była dostępna i możliwa do zrozumienia tylko dla pewnych grup, ale zwierzęta mogły przecież nieźle się uczyć - słyszała kiedyś o ptakach, na których alarmy o zagrożeniu nadchodzącym z ziemi lub z powietrza reagowały również inne zagrożone atakami gatunki. Więc ktoś kto rozumiał ogólnie pojętą mowę zwierząt umiał tak naprawdę… co? Tłumaczyć komunikaty dźwiękowe? Mowę ciała, intencje? Ogół zachowań? Wszystkich czy części gatunków? To był… rozległy temat. Aż zatęskniła za szkołą, jej wysokimi komnatami i możliwością szukania odpowiedzi szybko i bez ryzyka - planowaniem doświadczeń i sprawdzaniem teorii w kontrolowanych warunkach. Uciekła od tego wcale nie tak dawno i od tej pory - a to zaskoczenie - nic nie było naprawdę jasne. Poza tym, że lepiej rozumiała siebie i pewnie był to ważny etap w jej rozwoju jako osoby. Ale mowa zwierząt? Będzie musiała zapytać Mleczyka.

        Chaos westchnął z ulgą, gdy oznajmiono, że dotrą w końcu do ciepłej chatki i kolejnego ciasta Pani Ziołowej. Funcia też z zadowoleniem uniosła głowę i poczuła przypływ sił, choć przez cały ten czas w sumie zmęczenie jej nie dokuczyło. Teraz jednak stawiała każdy krok z wigorem dla niej raczej nietypowym i ledwo powstrzymywała się, by nie przyspieszać. Na szczęście z natury dosyć flegmatyczna umiała panować nad niecierpliwością i niemal każdym przejawem ekscytacji. A do domku pani Flory ciągnęło ją o wiele mocniej niż sądziła. Może dlatego, że ktoś w końcu będzie mógł zapanować nad Tajem?
        Bo ten znów się bawił!

        Funci też nie podobało się takie machanie różdżką, bo nie czuła się całkiem bezpiecznie, ale zaniepokoiła się na dobre dopiero kiedy Mleczyk znów zrobił się stanowczy. Skoro on reagował to znaczyło, że Taj mógł być większym zagrożeniem niż podejrzewała. Ostatecznie nie poznała jego aury, a wielkie smocze cielsko chyba zadziałało na jej zwykłą płochliwość. Zadrżała w duchu. I zaraz łypnęła zdumiona na elfika, którego tonu nie dało się zignorować. To ją otrzeźwiło. On jest strażnikiem, a ona ma paszczę pełną zębów i masę mięśni, ale przy tym jest przecież człowiekiem. Musi korzystać ze wszystkich możliwości i doświadczeń jakie posiada - jeżeli ma do Taja więcej cierpliwości niż Elfik to ona właśnie powinna z nim rozmawiać. A przynajmniej spróbować. W końcu to prawda - Mleczyk sam powiedział im kim może się stać. Nie był złączony z cywilizacją ani nawet mocno z żadną społecznością. Tylko z naturą. Takie było jego miejsce i tutejsza była logika jego działań. Emocje. Nie myślał jak człowiek i nie dotyczyły go ich zasady. Zrobi wszystko dla tych gór, dla tego lasu - dla roślin i zwierząt. Dla naturalnej równowagi. Rozumiała to i szanowała, choć na wielu poziomach było jej to obce. I nawet nie mogła na Mleczyka patrzeć jak na mordercę. A na pewno… pozbawiał już kogoś życia. Ale takie miał zadanie. Nie był złą osobą.
        Strzegł harmonii.
        A czasami dla słusznych celów trzeba posunąć się do samych granic.

        - Nie widziałam na szczęście, ale pewnie by mógł - odparła sennie. - Jest strażnikiem, może pozbyć się każdego kto zagraża temu miejscu. Wręcz powinien. - Łypnęła na Taja surowo, choć mówiła jak o pouczającej bajce. - Ale przy mnie nigdy się tak nie zachowywał - dodała z widocznym zadowoleniem.
        - I przy mnie też nie! - dorzucił Chaos, sadowiąc się na niej wygodniej, z dumą. Niby był uosobieniem tego co nie leżało po harmonijnej stronie istnienia, ale jednocześnie był skrajnie niegroźną jednostką. Funcia teraz zrozumiała to wyjątkowo dobrze. Ktoś taki jak on, z jego normalnym ciałem, tak egoistycznym podejściem… mógłby wyrządzić wiele szkód. Jak Taj z różdżką. A jednak Chaos niemal nigdy nie sprawiał większych kłopotów - nie takich, które mogłyby kosztować czyjeś zdrowie. Na cyrulików, on był bardziej odpowiedzialny niż ten druid!
        Chociaż Taj chętniej się dzielił i w zasadzie też nie był… zły. Był po prostu jak dziecko. Każdy z nich po swojemu zwyczajnie nie dojrzał.

        - Pewnie niedługo dojdziemy? - zagadała do Mleczyka, tak na poprawę nastroju. Ściemniało się i powietrze zrobiło się rześkie. Jak by powiedzieli efneńscy poeci; las zatarł szlaki i zaczął szeleścić językami nocy.
        A gdzieś tam, w małej chatce, pani Flora cierpliwie czekała na swojego brata.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek podsłuchiwał rozmowę Funtki i Tarjuana, nawet się z tym specjalnie nie kryjąc, choć i nie obracając się bezczelnie. Druida i tak by to pewnie nie obeszło – nie miał wszak skrupułów, by głośno elfa obgadywać i oczekiwać od przemienionej malarki odpowiedzi, która będzie bardziej… mięsna. Ciekawsza. W sumie to liczył na jakąś opowieść z krwią i flakami wiszącymi na gałęziach i choć tego nie powiedział, było to doskonale widać w jego oczach. Momentalnie stracił zainteresowanie tematem, gdy nie dostał tego, czego chciał. Groźby – ani te bardziej, ani te mniej dosadne – ewidentnie do niego nie docierały, sam sobie nie miał nic do zarzucenia.
        Mniszek tymczasem zastanawiał się za kogo brał go Taj. Zdawał się z jednej strony rozumieć z czym ma do czynienia, a z drugiej absolutnie się tym nie przejmować. Drażnił go coraz bardziej, pewnie nie specjalnie, ale bardzo skutecznie. Nie dostrzegał ostrzeżeń - takie nieświadome dziecko, które wiedząc jak ostre zęby ma tygrys, i tak wkłada mu rękę do pyska, pewne, że wyjdzie nim ten zaciśnie szczęki.
        Mniszek w głowie usłyszał głuchy, głęboki, ostrzegawczy warkot. Z szaleństwa wyrwało go jednak pytanie Funtki, które przyjął naprawdę z wdzięcznością. Proste, logiczne, rozsądne – tego mu w tym momencie brakowało.
        - O, tak, wkrótce będziemy na miejscu – zapewnił. – W zasadzie ja już poznaję okolicę. Taj pewnie też – dodał głośnie, wymownie, by łysy druid odniósł się do jego słów.
        - Co? – Tarjuan i tak wydawał się być zaskoczony tym, że został wciągnięty do rozmowy. – Ano, przecież jak tyle lat mieszkam w tych górach to poznaję las, nie?
        - Wcześniej parę razy byś zabłądził.
        - A to, że znam okolicę i drogę nie znaczy, że znam najkrótszą.
        Z tym Mniszek nie mógł dyskutować. On te góry znał jak własną kieszeń, ale brał pod uwagę to, że inni mogą mieć z tym większy problem. Poza tym umysł Taja funkcjonował według prawideł, które wymykały się jego pojmowaniu. Nie było sensu drążyć ten temat. I żeby nie kusiło, elfik wrócił na swoją pozycję, odrobinę przed wszystkimi.
        Zmrok - jak to w lesie, z dala od wszelkiej cywilizacji - zapadł szybko. Mniszek stwierdził, że on światła nie potrzebuje, by dotrzeć do chatki, ale jeśli reszta potrzebowała, można było skombinować ogień. Jednak tak jak wcześniej ustalili, do celu już nie było daleko - nim wśród drzew zrobiło się naprawdę zimno i straszno, między pniami pojawił się pierwszy pomarańczowy ognik, a zaraz po nim drugi - okna w domku druidki Flory. Gdy zaś wiatr wiał z odpowiedniej strony, przywiewał do podróżnych zapach dymu i gulaszu, od którego aż skręcało żołądek z głodu.
        - Tak jest! - zawołał uradowany Tarjuna. - To moja Florka! Ją to zawsze można znaleźć na węch - oświadczył, po czym dziarsko ruszył prosto w stronę chatki, wyprzedzając Mniszka i nie oglądając się na nikogo. Elfik wykorzystał ten moment, by zwolnić i powiedzieć coś do Funtki.
        - Muszę zniknąć - oświadczył przez ściśnięte stresem gardło. - Muszę. Ale wrócę, jeśli będziesz chciała na mnie poczekać u Flory. Niech ci las sprzyja, do zobaczenia.
        I nawet nie dając przemienionej malarce czasu na odpowiedź, elfik obrócił się i odbiegł w las, szybko znikając wśród krzewów i gałęzi. Albo rozpływając się w powietrzu, bo nagle nie było go ani widać, ani słychać. Nie wytłumaczył o co chodzi, nie powiedział jak długo go nie będzie - mogły to być zarówno dni, jak i miesiące. Zależy co pobiegł załatwić.
        Tymczasem Funtka i Chaos zostali sami w lesie, nie licząc idącego daleko przed nimi chaotycznego druida, który głośno pogwizdywał wiejską przyśpiewkę o tym co by zrobił, gdyby był bogaty.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Szlak Ziół”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość