Góry Druidów[U podnóża gór] Szczątki przeszłości, powrót do wspomnień.

Góry w których zdarzyć się możne wszystko. Tunele wydrążone, przez tajemnicze istoty setki lat temu pozostały tutaj do dziś. Góry można pokonać przechodząc nad nimi lub pokonując ich pełne niebezpieczeństw korytarze. Na ich szczycie swoje mieszkania mają starzy druidzi, pustelnicy. W górach można znaleźć wiele ziół, niespotykanych nigdzie indziej.
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

[U podnóża gór] Szczątki przeszłości, powrót do wspomnień.

Post autor: Castaleya »

Leciała dość nisko i wolno, nie była pewna jak zareagują ludzie na widok wielkiej, białej smoczycy.
Podróż mimo strachów minęły jej spokojnie, co prawda co chwilę oglądała się, wypatrywała strzał, ludzi. W porze południa kiedy była już bliżej wiosek wzleciała wysoko, wysoko, ponad chmury. Jej oczy nadal widziały stamtąd idealnie. Spostrzegła chatki druidów, jej ojciec kiedyś z nimi handlował, mówił, że to bardzo porządni i mądrzy ludzie są. I że jeśli kiedykolwiek będzie zraniona a ojca nie będzie w pobliżu ma się udać właśnie do nich. Myślała nawet czy by nie zawitać, przedstawić się. Jednak miała już swój cel, i chciała go zrealizować.
Następnie musiała minąć wielką górę, smoki nazywali ja Podniebną Szpicą. Była tak wielka, że nawet w chmurach trzeba było omijać jej wierzchołek. Podróż ta zajęła jej cały dzień. Dopiero kiedy na niebie pojawiły się gwiazdy spikowała w dół i osiadła na polanie u podnóża gór. Zanim jeszcze dotarła do celu... liczy się też wędrówka. Castaleya podsumowała całe swoje życie. Cóż większość jego przespała, ale chyba jednak nie żałowała tego. Co gdyby nie zasnęła i ruszyła pomścić ojca? Co jeśli nie wytrzymałaby aż tak wielkiej straty ii serce by jej pękło? Z upływem lat, nawet podczas snu, oswoiła się z myślą że jest sama.
Przypominała sobie fragmenty z jej życia. To jak pierwszy raz wzleciała nad urwiskiem. Jak zionęła ogniem i stopił ulubiony wisior ojca. Jak uczyła się magii i próbowała jej na ojcu. Wiedziała że specjalnie się podkłada, i daje się "zaczarować" ale wtedy sprawiało jej to taką satysfakcję. I pamięta jak czekała na niego gdy wracał z wiosek. I ich pierwsza kłótnia o to by mogła wyjść. I ten feralny dzień.

Teraz znajdowały się tu ruiny. Stare wagony, miejsca na płukanie ziemi, wielkie koło wodne już zardzewiało. Wszystko zdawało się być bez życia. Opuszczone, zostawione samemu sobie. I jakby w wielkim pośpiechu.
Po chwili znalazła już tego przyczynę. Lawina. Mnóstwo kości, walające się obok drobne kawałki rubinów. A pod kamieniami, oprócz tego co szukała. Wielki rubin, serce, tak zwana Aravira - królewski klejnot.
O smokach mówi się, że są zachłanne, że gromadzą złoto i błyskotki, ale one przy tym nie rujnują natury... A tu? Wielkie usypisko, dalej od podnóża wielkie skały które zapewne odpadły na początku. Jaskiń już nie było każda zasypana. Nic nie zostało po jej pięknym miasteczku, nic. Podeszła do usypiska. Ni jak nie wiedziała, jak się do tego zabrać. Nie mogła kopać, bo naruszyłaby skały i spowodowała kolejną lawinę. Nie mogla też po prostu odejść. A kości należało spalić. I już znalazła pomysł, gdy poczuła czyjąś obecność i nieprzyjazny zapach.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Arthanal zszedł z grzbietu swego nieumarłego sługi, kazał mu zająć miejsce w szeregu, zatrzymał kawalkadę i spojrzał na góry, które przesłaniały horyzont. Dzień drogi stąd, oszacował szybko. Cenny dzień. Kolejny, podczas którego nie będzie mógł zająć się badaniami. Jednakże zwłoka była konieczna. Nie mógł wydać bitwy wojskom Ostatniego Bastionu, które niechybnie uznałyby jego i jego sługi za zagrożenie, bowiem zbyt cenną i delikatną niósł ze sobą zdobycz. Dzień drogi. Skierował się na zachód, a nieumarli podążyli za nim.
        Oszacował dobrze, na miejsce dotarł wczesnym wieczorem. Że było jeszcze całkiem jasno, polecił trupom zająć się skleceniem czegoś na kształt obozu - szczęściem, nieumarli nie wymagali wielkich luksusów. Sam chciał spędzić chwilę w spokoju, po raz kolejny rozmyślając nad zagadką, której przysporzył mu jeden ze zdobytych na bagnach przedmiotów.
        Szedł nieśpiesznie przez las i wyciszał się. Ot, medytacja, podstawowa technika przy odczytywaniu aur, choć inna nieco, niż zwykle. Przedmiot, który trzymał w dłoni, był bowiem nietypowy w tym aspekcie, choć wyglądem zgoła się nie wyróżniał. Był to poskręcany konar, nadgniły z jednej strony, wyglądający na wyciągnięty z bagna spory czas temu. I emanujący platynową poświatą, choć jedynie metafizycznie. Co ciekawe, niczym więcej.
        Nim znalazł odpowiednie miejsce do przystanięcia, coś zwróciło jego uwagę. Choć aura, którą wyczuł, była silna, znajdowała się pewnie dość daleko, normalnie nie wyczułby jej tak szybko. Tak - miał czas na reakcję. Wrócił do swych sług i rozkazał, by trupy podążały za nim. Na polanę wkroczył wielce śmiało, dumnie. Jakieś stare wyrobisko, zważywszy na bogactwa naturalne gór - widok niezbyt dziwny. I smok, jak się spodziewał. Nie odezwał się. Zatrzymał kawalkadę i patrzył. Uważnie, badawczo, przenikliwie, jakby pytając, co pradawny tu robi.
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

Kiedy tylko wyczuła tą aurę, wiedziała, że spotkanie może nie być przyjemne. Jeszcze zanim nieznajomy wszedł na polanę, Castaleya zamieniła się w elfkę. Nie miała gdzie się ukryć, nie miała gdzie uciec. Mogła tylko schować się w sobie. Aura, którą roztaczała wokół nagle zmalała i zamknęła się w elfce. Sztuki tej nauczyła się dawno, dawno temu od ojca, którego szczątki teraz leżały pod stertą gruzowisk.
W mgnieniu oka przyszedł jej kolejny pomysł, była przecież genialnym strategiem.
Wspięła się na osuwisko, po czym delikatnie zaczęła przesuwać kamienie. W tej samej chwili na polanę wszedł ów ktoś, kto rozsiewał tak potworny zapach zgniłego ciała. Wysoki mężczyzna, mógł mieć z jakieś czterdzieści lat, choć jego oczy mówiły, że przeżył o wiele więcej. Całe jego ciało było przykryte jakimś czarnym płaszczem. Kostur, na którym się podpierał... był odrażający.
"Więc to nekromata" - pomyślała. Castaleya czytała ze starych ksiąg o ludziach, którzy tak bardzo pragnąc długowieczności smoków i elfów, bojąc się tak bardzo śmierci zawarli przymierze z ciemnymi mocami. Mogli żyć dłużej, mieli moc, ale też tracili coś... ponoć ludzkie serce...
Ten nekromata z pewnością miał moc, przyprowadził ze sobą chordy umarlaków. A Castaleya... jako dumna elfka o białych włosach, stała tam w skórzanym kostiumie i czekała na ruch przybysza. Musiała rozeznać, czego on chce i jak można go podejść.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Ruch zaś szybko nie nastąpił. Nekromanta i... elfka, powiedzmy, patrzyli się na siebie wzajem dłuższą chwilkę, podczas której Formierz śmiał się w duchu. Później odwrócił wzrok, tracąc jakby zainteresowanie i koncentrując się na szczątkach.
Były smocze, nie ulegało wątpliwości - choć wyznawał się raczej na anatomii humanoidów i części zwierząt, kości wielkiego gada poznał bez trudu. Tak dla pewności, obadał, czy aby nie ma w nich krztyny życia - nie znalazł nic, a zatem znalezisko nie było nazbyt interesujące. Normalnie raczej by go nie zainteresowało... ale i on od czasu do czasu miał ochotę na odrobinę rozrywki.
        Podszedł do szczątek, obejrzał z bliska, pokiwał głową z zadowoleniem, po czym sięgnął do woreczka przy pasie i wydobył nieco fosforyzującej soli, którą to wysypał na czaszkę. Pokiwał głową ponownie, spojrzał w górę, na gwiazdy, księżyc, jakby coś badając. Rozejrzał się po okolicy, dostrzegł promień bladego światła, padający na ziemię. Podszedł do niego, po drodze sypiąc przez palce proszek, a kiedy połyskujący szlak był gotowy, siadł na pobliskim kamieniu. Dopiero wtedy przemówił.
- Zechcesz do mnie dołączyć, elfko? - spytał. - To chwilę zajmie.
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

Czuła jak narasta w niej gniew. Jak on śmiał?! Jak śmiał?! Za kogo on się uważa?! Co on właściwie zrobił?! To po to? Po to się przebudziła po tylu latach? Po to przemierzyła drogę przez góry? Po to? Po to by zobaczyć na własnych oczach jak jakiś nekrus, posypuje kości jej ojca jakimś sproszkowanym gównem? Po to by by zobaczyć jak ktoś je bezcześci ? O nie!
Nie wiedziała do jakich celów nekrus chce użyć kości jej ojca, ale na pewno tego nie zrobi. Nie pozwoli mu na to!
W mgnieniu oka przemieniła się w smoka jednocześnie skacząc. Zaskoczyła łajdaka. Nie spodziewał się takiej reakcji. Przygwoździła go do ziemi swoją cięższą łapą, ale nie zgniotła. Kaptur mu opadł, laska wypadła z rąk, ale była w zasięgu.
Swoimi rozgniewanymi oczyma spojrzała się w jego. Z jej nozdrzy buchnął dym o zapachu siarki.
- Jest mój rozumiesz? Nie masz do niego żadnych praw - odezwała się w umyśle mężczyzny. Znów spojrzała w jego oczy, i na laskę. Wydawało jej się... nie to nie możliwe... ale jednak... wydawało jej się, że już go gdzieś widziała. Chyba we śnie, ale...
- Co to za proszek? - znów warknęła w jego umyśle. Nie chciała już do tamtego wracać.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Spodziewał się. Koniec końców, gdy ma się do czynienia ze smokiem, łatwo można przewidzieć, że zdenerwowana bestia ze ślicznej elfki zmieni się w mniej śliczną gadzinę i dalej, przyjdzie jej do głowy na ten przykład użycie swojej siły, by atakować ludzkich starców. Widocznie wśród smoków nie była popularną praktyka żywienia do takowych szacunku, a i niewiele ludzki starzec może zrobić.
        Nie to, żeby Arthanal był znowu taki bezbronny. Smoczyca zgoła sytuacji nie kontrolowała w takim stopniu, w jakim sądziła, że to robi - wszelako nekromanta nie wyprowadzał jej z błędu. Zajęty był - myślał i analizował, choć może nie najlepsze warunki miał ku temu.
        Rozmowa w umyśle? Pewna prawda, typowe cechy i budowa anatomiczna. Penetracja umysłu. Prawda, w pewnym stopniu. Stopień... nieznany. Zatem...
        Nie. Nie teraz jeszcze, przyjdzie na nie czas. Energia zawirowała, popłynęła nurtem, który wyznaczyła jej jego wola.
        - Sól alchemików - odparł. - Blask pustyni i światło spośród piasku, tajnia tego, co umarłe, pamięć świata, scheda minionych czasów. Tysiące ziaren, miliony skier, w harmonii i porządku, w chaosie i bezładzie formowane. Odstąp, smoczyco, bowiem i ty żywisz prawa do tego, nad czym nie masz władzy. Odstąp i ukój swój gniew.
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

Jego słowa wcale jej nie uspokoiły. W jej oczach nadal płonął ogień nienawiści. Właściwie było to dziwne. Castaleya rzadko się denerwowała, a może po prosu nie miała wcześniej ku temu powodów ? Z jej nozdrzy nadal buchał dym.
Zdjęła jednak z niego łapę i odsunęła się trochę. Jednak wciąż się miała na baczności.
- Jest mój. Czego tu szukasz ze swoimi zdechlakami ? - po chwili jednak zmieniła zdanie, i nie czekając na odpowiedź mówiła dalej - A z resztą to mnie nie obchodzi. Odejdź stąd jeśliś łaskaw i nie szukasz guza.
W podświadomości czuła jego potężny umysł. Chciałaby go dotknąć bardziej. Zobaczyć co przeżył i co wie. Ale zapewne nie dałby jej tego zrobić i walka ich umysłów byłaby długa i wyczerpująca dla obojga. I nie wiadomo, kto by wygrał to starcie i na jak długo.
Poza tym nie chciała go zatrzymywać. Nie potrzebowała towarzystwa, miała je - kości swego ojca.
Czuła z nimi jakąś więź, ale inną... nie tylko z tego powodu, że były to szczątki jej ojca.
Miała przeczucie, że tam, pod skałami oprócz rubinu jest ukryte coś jeszcze. Coś co ją wzywa, coś co czekało na nią przez te wszystkie lata.
I wtedy zrozumiała. Jej ojciec zrobił to! Przecież obiecał jej, że nigdy jej nie opuści... przelał swą świadomość do klejnotu...
Już nie obchodziło jej czy nekrus przygląda jej się. Może działała zbyt pochopnie, ale coś jej podpowiadało, że musi wydobyć rubin jak najszybciej, nie zważając na towarzystwo.
Część kamieni odgarnęła ogonem. Lawinię podtrzymała za pomocą magii Energii. Z energii wiatru utworzyła jakby niewidzialną ścianę na której zatrzymywały się odłamki skalne. Z każdym spadającym kamieniem było jej coraz ciężej ją utrzymać, musiała więc się spieszyć. i kiedy miała już zionąć ogniem i wydobyć z prochów ojca rubin... zjawili się oni.
Wieśniacy, dawni górnicy. Było ich może z tuzin. Każdy trzymał widły i pochodnie, a ich krzyki były pełne nienawiści.
Nie teraz! Nie mogła sobie pozwolić na walkę z nimi, nie może się rozdwoić... Chwila zdekoncentrowania osłabiła ścianę, i ta padła pod naporem kamieni. Ciało znów zostało zasypane, kości pokruszone, natomiast jeden z większych kamieni przycisnął jej łapę. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Wyprostowała się i przemówiła do wieśniaków. Ci jednak słysząc ją w swoich umysłach spanikowali i rozwścieczyli się jeszcze bardziej. Bitwa musiała nadejść.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Stary Hoh, sodomita, szubrawiec, nekromanta oraz oprawca z zamiłowania – lecz ponad wszystko sprawny czarnoksiężnik – zawsze powtarzał Azaliemu aby nie aktywować na siłę rozładowanych magicznych instrumentariów. O dziwo, diabeł nawet stosował się do tego. I jak dziecko prezentu wyczekiwał chociaż częściowego naładowania sygnetu. O tym Hoh nie raczył wspomnieć...
***

Na ciemniejącym niebie pojawiła się nowa gwiazda Dużo jaśniejsza od pozostałych, gwiazda spadająca. Lecz w odróżnieniu od swych sióstr spadała idealnie pionowo, jak ognisty grot gotów spasać na ziemię. Zaprawdę było coś w niej z płomiennego ostrza bogów. Może kiedyś zbłąkany wędrowiec opisze kulę jaśniejącego ognia z której unosił się dym jak z wielkiego pieca, żywy ogień nad ich głowami mający spaść w sam środek wydarzeń.
Gdy gwiazda znalazła się nad ich głowami zdradziła swą dziwną naturę.. Spadające gwiazdy nie tylko nie są tak wielkie, nie tylko nie zwalniają wraz z traceniem wysokości hamując. Ponad wszystko spadające gwiazdy nie wymachują rękami i nogami, nie krzyczą też opętańczo w wyrazie mieszaniny przerażenia i ekscytacji. Gasną oczywiście jak i gasnął Azali – z którego gdy nie niesamowita biegłość w płomieniach zostałaby bardzo kształtna skwarka, a tak tylko ponapalał się miejscami. O tym obserwatorzy mieli przekonać się za chwilę.
Już nie płonący, lecz śmierdzący spalenizną i nie wiadomo czemu strasznie kopcący się diabeł poruszał się za szybko. Cudem wyhamował metr nad kupą kości. Towarzyszył temu inny wrzask – wrzask olbrzymiego wysiłku mocy. Zwisł tak na kilka chwil i upadł w szczątki. Długo nie dawał znaku życia, zmęczony ocaleniem życia, zły na parszywą, bledną teleportacje, dymiący i ledwo żyw. Pierwszy w z kości wyłonił się ogon. Stojąc na sztorc sygnalizował żywy stan właściciela – chociaż sądząc po jego stanie można byłoby na im zawieść białą flagę.
Diabeł jakoś wyczulał się na niezaśmiecony kawałek ziemi, padł na wznak twarzą do nieba.
- Będę tak leżał... i leżał... i leżał...
Stwierdził parując dymem zachrypły. Po chwili z kości wygrzebał się i Ważniak, chwiejąc się jak pijany na swych metalowych nogach uczynił piruet taniec baletnicy i padł tak jak jego właściciel u jego boku.
- Witam państwa – dyszenie – wybaczcie moją chwilową niedyspozycje. Gdzie jesteśmy, nie przeszkodziłem? Macie coś do picia?
Mówił powoli, z dziwnym akcentem nie mając zamiaru powstać.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Arthanal, skoro tylko smoczyca zdjęła z niego swoją łapę i na powrót zapatrzył się w księżyc. Dobrą chwilę stał tak, nie zwracając uwagi na otoczenie, bezgłośnie poruszając ustami, wreszcie kiwną głową i odwrócił się.
        - Wędruję - odparł. - Badam. Nauczam siebie samego. Ty zaś... ,,Jest mój", powiadasz, smoku, choć przed tobą bielą się jeno kości. ,,Jest mój" - i zgoda, lecz nie ma go tutaj. Zdruzgotane szczątki miałyby być czyjąś osobą? Jakże wy mało wiecie, jak mało rozumiecie. Jednakże... choć i ta ziemia nie przynależy do nikogo z nas, gotów jestem odejść. Już niedługo.
        Spojrzał w księżyc i zastygł bez ruchu.
        Zagrzechotały kamienie, potoczyły się w dół zbocza, zatrzymując się na barierze. Arthanal spojrzał z nagłym zainteresowaniem. Energia... prychnął pogardliwie. Zaklęcie sfuszerowane, a przyczyna tak błaha.
        Spojrzał na tych, którzy się pojawili. Motłoch. Nie zamierzał poświęcać im uwagi, przynajmniej na razie. Pokręcił głową, zwrócił się ku szczątkom, przeanalizował położenie kamieni, wybrał punkty, zapamiętał łatwo, począł gromadzić energię. I przerwał raptownie, odsuwając się na bezpieczną odległość i osłaniając swój cenny ładunek. Dopiero po chwili zorientował się, że to żaden magiczny atak, że to, co spada z góry jest... diabłem?
        Inne miał wyobrażenie o upadłych aniołach, a już na pewno nie przypuszczał, że nazwę tą wykłada się tak... dosłownie.
        - Jesteś u podnóży Gór Druidów, czarcie - rzekł, kiedy piekielny znalazł się już na dole. - Po wschodniej ich stronie. Noc jest cierpliwa, zaczeka na mnie - nie, nie przeszkodziłeś mi, jeszcze nie. Leż, diable, leż, a jeślić spragnionyś, tam, dalej w las, znajdziesz strumień. Woda w nim jest czysta, ugasi twe pragnienie. Co do ciebie zaś... - zwrócił się do smoczycy - być może trzeba ci pomocy?
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

Diabeł? Co tutaj robi diabeł? Jeszcze tego mi brakowało.
Na początku nie wiedziała co się dzieje, z jednej strony miała tłum wieśniaków, z drugiej nekromatę, a z trzeciej nadleciał diabeł. Była zdenerwowana, dym buchał z jej nozdrzy i kiedy miała się już schylić i wyciągnąć diabła za ogon z biednych szczątków jej ojca ten wyczołgał się z nich i położył się na trawie obok.
Tłum wieśniaków wciąż się do nich zbliżał, właściwie byli na odległość jednego machnięcia jej skrzydłem. Tyle by jej wystarczyło, by lądując zgniotła kilku ludzi. Ale czy na prawdę tego chciała? Czy na prawdę chciała zabić starych, przestraszonych wieśniaków? Widok smoka był na pewno niecodzienny... ale z drugiej strony to potomkowie tych ludzi którzy wdarli tu nieproszeni, zawalili jej dom i zabili najbliższe jej osoby... Tak chciała tego. Wygrzebała łapę spod kamieni i ryknęła w stronę wieśniaków, ci w przerażeniu cofnęli się o kilka kroków, ale później znów ruszyli, i to biegiem. W jej stronę poleciało kilka par wideł, ale żadne nie uszkodziły jej ciała.
Jeśli chodzi o umarlaków, nekromatę i diabła... nie miała czasu by się nimi przejmować.
Ruszyła na przód. Akurat tak się zdarzyło, że postawiła łapę niebezpiecznie blisko ogona diabła, ale nie nadepnęła go. Przeszła dalej i tylko w głowie przyszła jej jedna myśl Pf.. dżentelmeni. Nie wiedziała czy powiedziała to tylko do siebie, czy usłyszeli to też inni. Była już przy wieśniakach, zawinęła ogonem. Kilku położyła. Kolejnego nadepnęła łapą miażdżąc mu kości. Znów zawinęła ogonem, tak że jej wzrok spotkał się ze wzrokiem diabła, po chwili jednak znów była zajęta walką.
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Diabeł zapewne leżałby tak na ziemi jeszcze długie chwile nie bacząc zupełnie na niecodzienne towarzystwo. Nawykł do pakowania się w większe lub mniejsze kabały i nawet ten więc nie zrobił na nim większego wrażenia. Bo cóż mogło konkurować z czekającym go do piekła dywanem w jednego z szefów? Miał tylko nadzieję, że będzie rozmawiał z najedzonym szefem.
Mimo to zerwał się jak oparzony z ziemi w momencie gdy z całą siła dotarło doń, że sytuacja jest niebezpieczna, wrzasnął i odskoczył w kierunku nekromanty byle dalej od rozszalałego gada. Samemu tak okropnie cuchnął spalenizną, że nawet zapach żywych trupów niezbyt mu przeszkadzał. Oparł się wygodnie o krzywe drzewo doglądając walki w milczeniu. Którego jednak za długo nie dał rady utrzymać. Zwrócił się do stojącego obok ożywieńca.
- Nas chyba nie zaatakuje, co?
- Uuuugh...
- No tak... Jeszcze mnie łupie w krzyżu. O głowa tego z kosą polecała za trzy punkty!
- Uuugggghhh?
- No, taki sport. Bierzesz głowę potępieńca. Takie uroki życia.
- Uuugh...
- No tak. Wybacz stary.
- Mózg?
Azali chciał poklepać nieumarłego po plecach lecz zawahał się nie chcąc upaprać sobie dłoni fragmentami skóry interlokutora. Uśmiechnął się głupawo, zwrócił się do Arthanala wskazując na nieumarłego.
- Fachowa robota, naprawdę fachowa. Wabi się jakoś?
W międzyczasie do diabła dołączył Ważniak który za orientował się nieco później w kwestii zwiększenia bezpiecznego dystansu. Sam Azali zastanawiał się jak przedstawić się tutejszemu gronu (i jak przestać capić spalenizną) nie narażając się na śmieszność. Bo jednak za dużo tytułów przypisanych sobie wraz z dość poniżającą teleportacją nie prezentowało się nazbyt stylowo.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Arthanal spojrzał przelotnie na trupa, po czym na powrót utkwił wzrok w masakrze, jaką czyniła wieśniakom smoczyca. Patrzył uważnie, a nie odwrócił się, odpowiadając piekielnemu.
        - Przyrównujesz nieumrałych do zwierzątek, trzymanych dla uciechy przez zblazowane damy? - spytał, nie bardzo dbając o zasady kultury i dobrego wychowania. - Niesłusznie. Czy ten tu ma imię... nie sądzę. Kiedyś, gdy jeszcze był w pełni elfem, miał rozum i wolną wolę, z pewnością jakoś się zwał. Teraz? Po cóż mu miano. Sam go nie zna, nie potrzebuje go, a i mnie nie trzeba o nim wiedzieć. Wola nie potrzebuje imienia.
        Nekromanta przysiadł na ziemi, oparł się wygodnie o kamień. Że pradawna jeszcze jatki nie skończyła, miał chwilę czasu na konwenanse.
        - Po nią tu przybyłeś - stwierdził raczej, niż zapytał. - Wnioskuję stąd, że ja osobiście, wbrew obiegowej opinii, nigdy z twoim rodzajem nie miałem do czynienia i piekłem się nie interesuję, ufam, z wzajemnością. Widzę dlaczego - okrutna z niej istota. Dano jej możność szafowania życiem, bo przecież nie musi zabijać tego motłochu, a jednak nie waha się, wybiera dla nich śmierć. Cóż więc jej niesiesz? Wiadomość, propozycję, wyrównanie rachunku, ściągnięcie dawno zaciągniętego długu? Pytam tylko przez ciekawość, nie będę stawał ci na drodze, jakikolwiek masz cel. Jedno tylko rzeknę, wstrzymaj się nieco, bo i ja mam wobec niej... plany.
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

Jeszcze kilka razy machnęła ogonem, po czym zionęła ogniem unicestwiając wszystkich, zostały po nich tylko zwęglone zwłoki. Masakra dobiegła końca i końca doczekało się szaleństwo. W jednej chwili jakby nagle oprzytomniała i zrozumiała co zrobiła. Za swoją krzywdę pozbawiła inne dzieci ojców. Nie różniła się od tamtych. No może różniła się tylko tym, że miała inny powód do zabijania. Chęć zemsty przysłoniła jej oczy. Jednak teraz nie mogła już tego cofnąć, co się stało to się nie odstanie. Spojrzała na diabła i nekromatę. Dziwna z nich para była. Przez cały czas przyglądali się jej... jakby lubowali się w śmierci. Właściwie to było bardzo prawdopodobne ze względu na ich fach. Ryknęła w ich stronę, miała nadzieję,że ich wystraszy i będzie mogła w spokoju opłakiwać ojca.
Nie przejmuj się nimi. I nie przejmuj się wieśniakami, wiem co teraz czujesz. Takie są skutki bitew, ale musisz pojąć, że na polu walki obowiązuje tylko jedna okrutna zasada: Albo my, albo oni. Pomściłaś mnie, teraz już o tym nie rozmyślaj zabierz klejnot, spal me szczątki , a później... później się zobaczy. Przespałaś taki kawał czasu, musisz się teraz bawić, używać życia, podróżować. Zrozumiałem swe błędy Castaleyo. Przez swój strach przed tym, że cię stracę... uwięziłem Cię w klatce, co więcej swoimi opowieściami wzbudzałem w tobie marzenia o podróżowaniu, a później beznamiętnie je gasiłem. Przepraszam.
Głos jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął z jej głowy. Odwróciła się od mężczyzn. Musiała wydobyć kamień. Znów użyła magii Energii by utworzyć niewidzialną ścianę. Pyskiem poodrzucała kilka kamienie, a te większe rozłupała swoją mocą. Znalazła. Na samym dnie, osłonięty żebrami jej ojca, spoczywał rubin, klejnot królów. Zabrała go i odłożyła na bok. Po czym nic już nie stało jej na drodze, by zionąć ogniem.
Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz
Później tylko strumień ognia polał się na kości i obrócił je w drobny pył. Nie miała już nic , co by ją tutaj trzymało.
Znów przemieniła się w białowłosą elfkę. Podniosła kamień. Jednak ojciec do niej nie przemówił.
I co teraz?
Awatar użytkownika
Assasello
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Piekielny - Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Assasello »

Diabeł zrobił najmądrzejszą minę na jaką tylko było go stać w dziwnych, zaistniałych okolicznościach. Przyłożył doń wiele wysiłku – bowiem takim grymasem, poważnym, pełnym zadumy i wymuszonej tajemniczości odpowiedział nekromancie odnośnie swych planów co do smoka. Planów tym ważniejszych bo wszak jeszcze nie istniały nawet ich zalążki. Poza odrobiną degustacji diabła przeprowadzoną rzezią. Za grosz stylu. Odczekawszy chwilę postanowł się przedstawić zwyczajowo odrobinę nad stan faktyczny.
- Gdzie moje maniery... Jestem książę Assasello Enfersoufre.
Skłonił się lekko zarówno do nekromanty jak i smoczycy w postaci elfi. Miał szczerą nadzieję, że smoczycy bo pana smoka paradującego pod postacią zgrabnej elfi mógłby się naprawdę obwiać. Lecz ten błyskotliwy komentarz zachował dla siebie. Schylił się i zwinął Ważniaka w kulkę aby go schować do sakwy.
- W tej chwili nie reprezentuje tutaj interesów ogólnie rozumianego piekła z wykluczeniem mej marchii – diabeł łgał aż miło – i rzeczywiście, są pewne przyczyny mego pobytu. Wyższa taumaturgia i takie sprawy.
Zadowolony ze swego kłamstwa piekielny machnął niedbale ręką jakby sprawy tak wielkiej mocy i władzy były mu powszednie. Zaserwował w jego mniemaniu czarujących uśmiech numer sześć w kierunku pradawnej.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        No tak. Legendom czasami zdarzało się mówić prawdę, co Arthanal zmuszony był przyznać, oglądając zwęglone szczątki. Smoczy ogień rzeczywiście był gorący.
        - Spopieliłaś sól, którą rozsypałem, smoczyco - rzekł. - Zniszczyłaś wzór, zaburzyłaś energię. Być może kiedyś będziesz tego żałowała - nie teraz, nie w najbliżej nawet przyszłości. Kiedyś. U kresu. Nie winię cię jednak, nie w tym stopniu przynajmniej, by wywierać zemstę. Niemniej jednak... otrzymasz pewne możliwości. Być może zadośćuczynisz mi i wiedzy, którą pogrzebałaś, od ciebie będzie to zależało. Tymczasem...
        Westchnął ciężko, pokręcił smutno głową, po czym zwrócił się do diabła:
        - Arthanal, zwany Formierzem - skłonił się lekko. - Mistrz sztuk nekromantycznych i kreomagowania, uczeń Szywariusa z Fargoth i Pharacelsusa z Maurii. Za... zaszczyt poczytuję sobie spotkanie z tobą, książę. Z racji na twoją moc, którą niechybnie dysponujesz, zmuszony jestem zapytać - czy nie stanowi ona zagrożenia dla mnie, moich sług i dla tej tu smoczycy wraz z tym cennym klejnotem, którego aurę wyraźnie czuję, bo szepce do mnie niczym sama Śmierć? Wielka byłaby to szkoda, gdyby coś się z nim stało...
Awatar użytkownika
Castaleya
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Castaleya »

I co teraz? Pogrzebała ojca jak należy, uzyskała klejnot z jego duszą i umysłem... i co teraz? Co ma robić? Nie ma żadnego celu ?
Castaleya wydawała się być tym trochę przerażona, na tyle by nie zwracać uwagi na mężczyzn. Z zadumy wyrwał ja dopiero monolog, a raczej groźba nektomaty.
Jej oczy ponownie zabłysnęły gniewem. Tęczówki zmieniły się na smocze. Castaleya podeszła do Formierza spojrzała mu prosto w oczy. Przeszkadzał jej zapach jaki wydzielało jego ubranie... ta zgnilizno.. o fuj...
- Grozisz mi? Trzeba było nie pchać łap tam gdzie cie nie zapraszano - skwitowała szybko, w jej glosie można było usłyszeć smocze pomruki.
Minęła diabła, którego... właściwie nie wiedziała co on tu robił. Jakim cudem spadł jak meteor na ziemie, co to za skrzat którego schował i kim on w ogóle jest? Minęła też nekromatę, który odprowadził ją wzrokiem.
Nagle stało się coś czego nie podejrzewała. Kamień stał się strasznie ciężki. Należałoby go oszlifować, a nawet podzielić na kilka części. Upadła na kolana z rubinowym klejnotem. Wcześniejsza walka, odsłanianie rumowiska, a nawet przemiana w elfkę kosztowała ją dużo wysiłku. Za dużo. Musiała odsapnąć. Co póki co oznaczało też spędzenie kilkunastu minut z tymi typami. O ile oni sobie gdzieś nie pójdą...
Zablokowany

Wróć do „Góry Druidów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości