Valladon[Ulice Miasta]Gdzie nogi poniosą

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Yukine
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yukine »

Nagły cios lekko zbił ją z tropu, posyłając na pobliską skałę. Uderzenie początkowo odebrało jej dech i otumaniło, przez co następne wydarzenia były niejasne, zamazane. Dopiero po chwili wróciła do zmysłów, by dostrzec, jak Archanioł wraz z Upadłym padają na ziemie.

Skrzydła wysokiego rangą niebianina zaczęły tracić swój blask, ukazując czerń podobną do jego „ofiary”, która ostatecznie stała się łowcą. W końcu poraniony wielkolud padł jako drugi.
Przetarła dłonią wargi, w których kąciku zebrała się krew. Czuła irytujący, pulsujący ból na policzku i choć nie przejmowała się swoim wyglądem, wezbrała w niej delikatna nutka złości. Dała się tak łatwo zaskoczyć. Mogła chociaż osłabić atak fałszywego sługi pana, a teraz pewnie wyglądała przekomicznie. Ochłodziła powietrze wokół obolałego polika, chcąc zmniejszyć opuchliznę, jednocześnie podchodząc do Archanioła.
– Głupku, od początku dało się wyczuć, że nie masz szans. Może i brak mi trochę dyscypliny, ale w przeciwieństwie do ciebie, umiem użyć mózgu i nie upadłam. – Nie było w niej ani krzty współczucia. Za swoją głupotę się płaci. Ona zapłaciła za chwilowy przejaw głupoty, otrzymaniem siarczystego policzka.

Gdy już myślała, że pozostałe Anioły sobie odpuszczą, usłyszała znajomy dźwięk sztyletu wyciąganego z pochwy. Posługiwała się sztyletem, znała ten dźwięk wręcz doskonale.
Odruchowo odwróciła głowę w stronę, z której dobiegł, dostrzegając upiora zastraszającego jednego z pobratymców. Nie czuła się w obowiązku, by pomóc aniołowi, jednak irytacja wzięła nad nią górę.
Przecież reszta zamierzała się wycofać, czy ta demonstracja siły byłą potrzebna? Jeśli jednak już chcieli ją demonstrować, to proszę bardzo. Zjawie tez się oberwie, chociaż czy zjawie mogło się oberwać? W sumie nie była pewna.
– Aż tak kusi Cię bitka, zjawo? Nie widzisz, że zamierzają odejść? Wystarczy, że zraniłeś dwóch z nich. – Wraz z tymi słowami sztylet pokryła gruba warstwa przeźroczystego lodu, uniemożliwiając jakiekolwiek użycie go. Podobnie stało się z powietrzem wokół nich, w ciągu chwili stało się przenikliwie zimne, zdolne zmrozić krople krwi, które pokrywały ziemie.
– Jesteś głupi, stary aniele? Nie widzisz, że Archanioł, któremu byłeś posłuszny, już nawet nie powinien być tak nazywany? Tylko czegoś spróbuj. – Mógł poczuć, jak jego odzienie robi się wilgotne, co w połączeniu z chłodem dawało paskudną mieszankę, było jednak jawnym ostrzeżeniem, że nie zamierzała się wahać.

Jedynie wokół Eremira i siebie ogrzewała powietrze, próbując podnieść wielkoluda. Trzeba było go zanieść w jakieś bezpieczne miejsce, a następnie go opatrzyć. Zostawanie tutaj, na widoku tych wszystkich gapiów nie było zbyt dobrym pomysłem.
– Rusz dupę i mi pomóż – krzyknęła po chwili bezowocnego siłowania się w stronę „wspólnika”
Awatar użytkownika
Holtos
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przed śmiercią Elf, obecnie Zjaw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Holtos »

Upiór nawet nie zwrócił na anielicę uwagi, w milczeniu obserwując odchodzącą bandę aniołów. Palce na rękojeści sztyletu zwolniły chwyt, ostrze z sykiem wylądowało za pasem. Jego powierzchnię wciąż skuwała cienka warstwa lodu. Ten sam chłód zaczął towarzyszyć im w następnej chwili, jakby pogoda właśnie dostała bzika. Sama zjawa natomiast odwróciła się do skrzydlatych tyłem, obrzuciła gapiów na murach obojętnym wzrokiem i powoli podeszła do Upadłego.

– Lekki to ty nie jesteś – mruknął Holtos, wydymając wargi w krzywym uśmiechu i szarpiąc za ramię czarnego towarzysza, próbował pomóc mu stanąć na nogi. Niestety on sam również nie był zbyt silny, dlatego skończyło się to postawieniem Upadłego w pozycji siedzącej. Od razu poczuł bijące od anielicy ciepło, pod którego wpływem jego mięśnie się rozluźniły, a ramiona swobodnie opadły. – Możesz chodzić? – zapytał zatroskany, przysiadając na chwilę obok i obserwując jak pierś i skrzydła Erremira poruszają się w równym tempie, stabilizującego się oddechu.
Awatar użytkownika
Yukine
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yukine »

Nie wiedzieć czemu, ale gdy do jej uszu dobiegły słowa Holtosa, z jej ust wydobył się cichy, delikatny śmiech. Ich towarzysz o Kruczoczarnych skrzydłach był nieprzytomny, a on pytał czy może chodzić. I tak dziw że jeszcze żyje. Przeżyć magiczny atak kilku aniołów na pewno nie jest łatwo, a co dopiero, pokonać potem jeszcze kogoś znacznie potężniejszego, jak Archanioł.
Szybko jednak opanowała śmiech, biorąc głębszy wdech.
- Przytrzymaj go tak, trzeba oczyścić rany by nie wdało się zakażenie. - Mogła oczyścić rany wodą zebraną z powietrza, jednak wciąż czuła się lekko otumaniona po poprzednim policzku, a już wcześniejsze użycie magii, w takim stanie, zabrało jej więcej energii niż chciałaby przyznać. Wolała skorzystać z łatwiejszej metody.
Żwawym krokiem ruszyła w stronę leżącego archanioła, odcinając za pomocą Midare, kawałek czystego materiału z jego odzienia.
Po chwili z powrotem znajdowała się przy upadłym i zjawie, a z jej dłoni zwisał wilgotny kawałek tkaniny. Zebranie wilgoci z powietrza, by wsiąkła w kawałek szmaty, i delikatne ogrzanie jej, było o wiele łatwiejsze.
- Może chcesz go umyć? Wydajecie się sobie bardzo bliscy - Mruknęła a w jej głosie dało się wyczuć lekką insynuację. Wystawiła dłoń w stronę zjawy, jakby chcąc przekazać mu kawałek tkaniny.
Mógł poczuć na sobie spojrzenie jej szafirowych oczu, gdy tak wpatrywała się w niego z nutką drapieżności i lekkiego rozbawienia.
-Śmiało- Dodała jeszcze po chwili, jakby chcąc go pośpieszyć.
Awatar użytkownika
Holtos
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przed śmiercią Elf, obecnie Zjaw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Holtos »

- Poznałem go na targu jakieś dwie godziny temu - odpowiedział upiór, odbierając od niej kawałek wilgotnej tkaniny i przemywając upadłemu rany. Ta sytuacja była dla niego całkiem nowa. I to nie dlatego, że opętał anioła i napsuł krwi innym. Holtos często kradł ciała i robił rzeczy, z których moźe być mniej lub bardziej dumny. Zdziwiło go jednak, że anielica wyciągnęła do niego dłoń. Nie ważne z jakich pobódek. Zrobiła to, jakby obcowanie ze śmiercią było dla niej chlebem powszednim, a obecność zjaw niczym szczególnym. W końcu nie każdy zamordowany potrafi wstać z grobu.

- Zatamuj jego rany, bo się wykrwawi - mruknął do niej, niewyrabiając z oczyszczaniem ciała Erremira, które coraz bardziej zalewało się jego własną krwią. - Tym, że jest nieprzytomny pomartwimy się później. W razie potrzeby opętam jego ciało i go stąd zabierzemy. Śmierć tych z Nieba napewno rozejdzie się echem i zaraz ktoś się tu pojawi.

Zjawa nie wierzyła własnym uszom, ale najwyraźniej wszystko było w nim porządku. Nie wierzył. Po ponownym narodzeniu świat przestał go obchodzić, na śmierć innych patrzył obojętnie, skończył z piciem i rozbojami. Stał się wrakiem dawnego elfa, który potrafił przyjść do karczmy tylko po to, by kogoś pobić. A teraz, wszystko wracało, jakby wydarzenia sprzed kilku minut obudziły w nim to wszystko, co stracił. Jakby dostał nowy zastrzyk energii, by żyć.
Awatar użytkownika
Erremir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Inna , Wojownik , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Erremir »

        Skrzydlasty nie miał świadomości o działaniach nietypowej dwójki kompanów. Miejsce, w którym teraz przebywał, również wydawało mu się obce. Otaczająca ciemność skutecznie zasiała ziarno niepewności w upadłym sercu.

        „Odzyskałem świadomość czy ciągle jestem nieprzytomny?” — przeszło upadłemu przez myśl, gdy próbował odnaleźć jakieś punkt zaczepienia, cokolwiek. Jednak jedyne co odnalazł to wszechobecny mrok, chłód, cisza.
        „Umarłem?” — ukrywana głęboko myśl, wypłynęła nieuchronnie na powierzchnię.

        Zdziwił się strasznie, że nie czuł strachu. Wbrew własnym oczekiwaniom, stał się nawet spokojniejszy i bardziej opanowany niż chwilę przed tym. Zaczął jednak odczuwać powoli strach przed samym sobą. Ile zostało w nim tego, co inni mogliby nazwać normalnością? Szybko uciął tok owych myśli, próbując raz jeszcze rozszyfrować miejsce, gdzie się znajdował — dokładniej to wisiał w nieznanej mu przestrzeni. Nie czuł wiatru ani twardego gruntu pod nogami. Wisiał tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
        Charakterystyka miejsca nie pozwalała nawet na określenie, ile czasu upłynęło. Ostatecznie nie wytrzymał i ruszył przed siebie, machają energicznie skrzydłami i porzucając wszelkie myśli o niebezpieczeństwie. Upadłemu aniołowi przez cały lot w ciemnościach towarzyszyło uczucie irytacji i bezradności.

        „Jestem pewny, że macham skrzydłami i poruszam się ze sporą szybkością, a mimo to nie czuję ani krzty wiatru czy najmniejszej bryzy”
        W końcu po długim locie, który wydawał się dla Erremira wiecznością, zauważył pierwszą odmienność w nieskończonych ciemnościach. Małą i ledwo zauważalną białą plamkę.
        „Nie idź w stronę światła” — skwitował żartobliwie, ale nie miał innego wyjścia niż właśnie kierować się w stronę owego światełka.

        Po dotarciu do odmienności przekonał się, jak bardzo był w błędzie. Stał parę metrów przed ogromnym źródłem lekkie poświaty, walczącej z otaczającym wszystko mrokiem. Były to ogromne drzwi, rozmiarami przypominających górę. Król upadłych w porównaniu był jak mały pyłek kurzu.

        „Piękne, niesamowicie piękne”

        Podleciał zafascynowany do drzwi, badając je z bliska spojrzeniem i dotykiem. Barwa była idealnie biała, wręcz czysta i nieskalana. W dotyku były twarde, ale posiadające gładkość ciężko do opisania w przymiotnikach, jakie znał Emirey. Gładkość skóry żadnej kobiety nie mogła porównać się z gładkością tych tajemniczych drzwi. Składały się one z dwóch symetrycznych połówek.
        Po dłuższym obcowaniu z obiektem nastąpiła zmiana. Dotychczasową gładkość zastąpiły różnorodne, wypukłe wzory i kształty. W dużej mierze przypominały jakieś pismo, ale mimo sporego wieku, upadły nie potrafił rozszyfrować wiadomości w złotawych barwach. Z małą zwłoką, postanowił dotknąć i dziwnego pisma.
        W momencie zetknięcia się palców z powierzchnią dziwnego obiektu rozbrzmiał ogłuszający dźwięk dzwonu, ponownie i ponownie. Upadły cofnął się zaskoczony, a drzwi bezdźwięcznie poczęły się otwierać w towarzystwie melodii dzwonu, który nie przestawał słabnąć. Wręcz odwrotnie — im bardziej połówki wrót były rozwarte, tym głośniejszy się stawał.

        Upadły odniósł dziwne wrażenie, że coś zapraszało go, aby przeszedł na drugą stronę. Zobaczył w drzwiach obraz świata, z którego pochodził. Nostalgiczny widok murów i zamku, które towarzyszył mu przez większość część życia. Największym szokiem był dla niego widok rodziców, najbliższych przyjaciół i poddanych. Wszyscy do niego machali, zapraszali go. Przez chwilę nawet pozwolił się omamić wizją powrotu, czując kujący ból i ochotę przebiegnięcia przez dziwną bramę bez namysłu.

        „Moje najgłębsze pragnienia, powrót do przeszłości. Ile dałbym, aby to było takie proste”

        Świadomy iluzji, Erremir zaczął mimo wszystko kierować się ku iluzji. Nie wiedział, co go czeka, jeżeli to zrobi. Kiedy postawi nogę w tym świecie, którego tak pragnie w głębi siebie… popełni tak błąd? Nim on sam zdążył się zorientować, dłoń zniknęła jak pod taflą wody, ale nie mógł się dalej ruszyć. Zamrugał powiekami wielce zdziwiony, bo stało się coś, czego nie potrafił pojąć.
        Cudza dłoń trzymała anioła za nadgarstek, nie pozwalając mu na dalszy ruch. Był to ideał jego życia, kobieta, którą kochał i wywrócił dla niej poprzedni świat do góry nogami.

        — Heretique — wypowiedział imię kochanki, próbując ocenić, w jakim stopniu jest to jawa i czy znowu nie jest to jakaś sztuczka.
Milczała długo, wpatrując się w upadłego z delikatnym uśmiechem na twarzy.
        — Nie przechodź na drugą stronę — wypowiedziała z wyraźną prośbą w głosie, wiedząc, iż nie będzie w stanie go zatrzymać siłą
        — Żyłem tysiąc lat. Jestem zmęczony. Wychowałem twoją córkę, nie martw się. Nawet gdy mnie zabraknie, poradzi sobie. Ma twój temperament.

        Smoczyca pod postacią ludzkiej kobiety opuściła głowę ze skomplikowaną miną, przegryzając wargę. Chwila jej nieuwagi wystarczyła, aby upadły chciał przejść. Doskonale sobie zdawał sprawę, że mógł w końcu umrzeć, odejść. Jednak w ostatnim momencie, usłyszał słowa, które sparaliżowały go od stóp do głów.
        — Ona… — było widać, że sprawia to kobiecie wiele trudności — Taya jest naszym dzieckiem, płynie w niej twoja krew! — krzyknęła, jak głośno tylko mogła
        — Zwariowałem, lepiej przej…

        Cała czerwona ze złości wymierzyła mężczyźnie niesamowicie siarczysty policzek. Zaskoczony siłą uderzenia, stracił świadomość i zaczął spadać w bezdenną otchłań, oddalając się od tajemniczej bramy i Heretique.


        Emirey gwałtownie odzyskał świadomość w realnym świecie, oddychając ciężko i wyszarpał się z objęć towarzyszącej mu dwójki. Chwilę po tym przewrócił się na ziemię, osłabiony i obolały. Nie miał siły się nawet podnieść.

        „Co to było?” — zapytał sam siebie w myślach, zastanawiając się nad słowami, które usłyszał o przybranej córce.
Awatar użytkownika
Holtos
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przed śmiercią Elf, obecnie Zjaw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Holtos »

Nim Holtos lub anielica zdażyli zareagować, Upadły wyślizgnął im się z rąk i zaległ na wilgotnej trawie, wyczerpany od zadanych mu ran. Oddychał z trudem, a rozbieganym wzrokiem przeskakiwał od zjawy po dziewczynę, próbując zrozumieć co się stało. Nie uszło to uwadze Holtosa, który podleciał do niego bliżej i zimną ręką dotknął jego czoła.

- Jest zdrowy - powiedział po chwili, zajmując miejsce kawałek dalej. - Zszokowany, brudny, poraniony i wyczerpany, ale zdrowy. Szok mu zaraz minie, niech odpocznie.

Później zjawa wyciągnęła sztylet i obracając go w palcach, co raz dźgała nim ziemię, za każdym razem wyjmując pojedyńcze źbło trawy, które odrzucał za siebie. Jego szaty rozpłynęły się dookoła, tworząc coś na kształt kwiatu, a pozycja w jakiej siedział idealnie wskazywała na to, że nie miał nóg. Był za niski, jak na eteryczną, lewitującą postać.

Słońce powoli wstawało, żegnając księżyc i oblewając Równinę swoim blaskiem. Ciepłe promienie spadły najpierw na wysokie wieże Valladonu, potem na wierzchołki drzew, a na samym końcu na trójkę wędrąwców siedzących na środku traktu nieopodal bramy. Kawałek od nich zalegali martwi aniołowie, porzuceni przez braci, gdy zjawa i anielica dali im popalić. Choć bardziej zjawa. W końcu opętanie anioła graniczylo z cudem, a kierowanie nim - było niemal niemożliwe. Całe szczęście, że zwątpił, pomyślał Holtos, opierając podbródek na dłoni, w której trzymał sztylet. Szafir na jego rękojeści wciąż pobłyskiwał po pożarciu duszy.

- Musiałeś nieźle im się narazić - zaczął powoli, widząc, że Upadły dochodzi do siebie. - Zresztą ja chyba też. Nie żałuję, ale powód dla którego się zjawili mnie ciekawi. Po za tym nic o sobie nie wiemy. Może zacznijmy zatem od nowa - zaproponował, wskazując nielicy miejsce naprzeciwko siebie. - Jestem Holtos Kobozo.
Awatar użytkownika
Yukine
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yukine »

Zamyśliła się na chwile, w głowię konstruując zwinne zaklęcie mające na celu zebrać krew upadłego, oczyścić ją a potem w bezpieczny sposób przywrócić do organizmu. Wymagało to precyzji, dlatego zupełnie zignorowała to co się dzieje dookoła, a już po chwili można było dostrzec jak drobne kropelki krwi unoszą się ku górze, a krew z ran Erremira przestaje wyciekać. Niedługo potem drobne krople zaczęły przylegać do ran upadłego, ostrożnie wtłaczając się w rozerwane naczynia krwionośne. Nie mogła ich połączyć, jednak powstrzymać krew od dalszego wyciekania. Zabawne. W tej chwili mogła nawet całkowicie zatrzymać jej przepływ.
Po kolejnych kilku sekundach, niemal cała krew wróciła do ciała mężczyzny, pozostawiając jedynie wciąż otwarte rany.
- Raczej wątpię byś dał radę go opętać. Całkiem długo wytrzymał w tej barierze, więc wole musi mieć silną. Poza tym, z tego co widzę, już się obudził - wciąż powstrzymywała jego krew przed wyciekaniem z ran. Na szczęście nie było to jakoś wymagające zajęcie, chociaż uniemożliwiało jej inne użycie magii.
-Holtos? Ciekawe imię. Kim byłeś za życia? - Mruknęła zaciekawiona, tymczasowo kompletnie ignorując upadłego. Nie chciała się z nim ciągać, nie groziło mu wykrwawienie się i był świadomy, jednak skoro nic nie mówił, możliwym było że albo zbierał siły albo szykował jakieś zaklęcie. Troszkę się tego obawiała, jednak kontrolowała jego przepływ krwi, a wcześniej jej pomógł więc raczej jej nie zaatakuje w takiej sytuacji. Może zaryzykować?
Poklepała go lekko po policzku, nachylając się nad nim.
- Pomogłeś mi wcześniej więc chyba jesteśmy kwita, co? - W końcu dzięki niej uniknie osłabienia związanego z zbytnią utratą krwi!
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Erremir czuł się okropnie otępiały po tym co się wydarzyło. Czy było to efektem walki i odniesionych w niej obrażeń, czy dziwnego snu na krawędzi śmierci w którym przed chwilą się znalazł, czuł się tak jakby przejechała po nim cała karawana. Z jakiegoś powodu żył jednak, na dodatek był chyba w pełni świadomy swojej sytuacji. Na wszelki wypadek postanowił jednak jeszcze się nie podnosić, uznając że potrzebuje jeszcze chwili odpoczynku dla siebie, zanim podejmie jakieś działania.
Nad sobą widział pochyloną sylwetkę anielicy. Jego zmysł magiczny podpowiadał mu, że swoją energią utrzymuje teraz jakieś zaklęcie, jednak nie potrafił teraz określić jakiego rodzaju. Po chwili dziewczyna pochyliła się nad nim jeszcze bardziej, klepiąc go lekko po policzku, żeby zwrócić jego uwagę. Nie było to konieczne, gdyż już wcześniej była ona skierowana na nią. Niebianka potem zapytała się go, o coś, co mogło być pytaniem o wyrównanie rachunków. Erremir nie był jednak tego do końca pewien, gdyż nie słyszał jej zbyt wyraźnie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że najpewniej miał rację, gdyż używane przez anielicę zaklęcie najwyraźniej wpływało bezpośrednio na niego. Ona po prostu go leczyła.
- Tak, dziękuję ci. - wymamrotał upadły, uśmiechając się do niej lekko.
Głos Holtosa również wydawał mu się być jakiś słaby, przytłumiony. Mimo to zdawał sobie sprawę, że zjawa mówi całkowicie normalnie, tylko on ma jakieś problemy z poprawnym dosłyszeniem jego słów. Erremir potrząsnął lekko głową, co trochę pomogło mu się skupić na głosie jego towarzysza. Dalej zdawało mu się, że coś jest nie tak, jednakże teraz potrafił przynajmniej zrozumieć sens tych słów.
No tak. Narazić się. Upadły przez chwilę przetrawiał te słowa, zanim w pełni zrozumiał co to oznaczało. Ta grupka aniołów to była ledwie niewielka garstka w porównaniu do całej reszty zastępów. A miał pewność, że to co się tu wydarzyło przyciągnie uwagę wielu z nich. Zapewne już niedługo zjawi się ich tu o wiele więcej, niewątpliwie mając niezbyt przyjazne zamiary. Nawet jeżeliby zdołał wytłumaczyć, że zdemaskował innego upadłego podszywającego się pod archanioła, nie przypuszczał żeby został potraktowany łagodnie. Wszakże ucierpiało także kilka pomniejszych aniołów, a nie sądził, by poprawiło to jego sytuację.
Musiał stąd odejść. Nie miał za bardzo innego wyjścia, biorąc pod uwagę fakt, że niebo w każdej chwili mogło zaroić się od dziesiątek białych skrzydeł. Tak samo jego nowi znajomi powinni się stąd zmyć. Przy odrobinie szczęścia anioły nie będą przejmować się szukaniem ich, jako iż to on będzie ich pierwszym i najważniejszym celem. Im szybciej się rozdzielą, tym dla jego towarzyszy będzie lepiej.
- Będę musiał odejść. - powiedział Erremir, kiedy miał już wrażenie że leczące go zaklęcie zaczyna powoli się kończyć. Upadły uniósł się na łokciu, po czym usiadł ostrożnie, z zadowoleniem stwierdzając że wogóle nie kręci mu się w głowie. Anielica niemal natychmiast próbowała nakłonić go do ponownego położenia się jednak on tylko odtrącił jej rękę, kiwając lekko głową w zaprzeczeniu.
- Musimy się rozdzielić, oni mogą w każdej chwili wrócić tu z posiłkami. - wyjaśnił Erremir. - Jeżeli to zrobimy, a oni rzeczywiście tu przylecą, to najprawdopodobniej was zostawią w spokoju.
- Co? - zapytali niemal równocześnie zjawa i anielica.
- Będzie im chodzić jedynie o mnie, nie musicie się w to mieszać. Ale spokojnie, nie sądzę by zdołali mnie znaleźć. - odparł upadły z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym uniósł się powoli do pozycji stojącej. Uniósł ręce do góry, obdarzając przelotnym spojrzeniem nowe, lecz niekrwawiące już rany. Zaklęcie zrobiło dobrą robotę.
- Dziękuję wam za towarzystwo. - rzekł jeszcze, odwracając się. - Ale proszę zróbcie mi przysługę i nie idźcie za mną. Tak będzie lepiej.
Po tych słowach Erremir oddalił się, za kierunek obierając ten prowadzący na prawo od bramy miejskiej. Zjawa i dziewczyna czekały jeszcze w milczeniu przez jakiś czas, patrząc na oddalającą się sylwetkę upadłego, jednak w ostateczności oboje odwrócili się i podążyli w przeciwnym kierunku. A to, czy zamierzali rozdzielić teraz swoje drogi zależało już tylko i wyłącznie od nich samych...

Ciąg dalszy - Erremir
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości