Valladon[Valladon] Niech się dzieje

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge w biegu doprowadził się do porządku - przygładził włosy, starł pot z czoła, ogarnął ubranie, starając się przy tym sprawić, by rozcięcia były jak najmniej widoczne. Był zaskoczony tym nagłym wezwaniem - poprzedniego dnia Kostadinow powiedział, że lady Arrietta nie pojawi się przez pewien czas w szkole. Niespodzianka. Carax nie przepadał za wizytami w gabinecie swojej zwierzchniczki, zawsze czuł się wtedy jak na przesłuchaniu, nawet gdy niczemu nie zawinił. A teraz miał troszkę na sumieniu, co tym bardziej nie poprawiło mu humoru. ”Jakoś to będzie”, uznał, wbiegając na piętro, gdzie mieściły się biura i gabinety. Wejście do pokoju zajmowanego przez nestora szkoły znajdowało się zaraz obok schodów, Carax przystanął przed nim, odetchnął, po czym zapukał. Wszedł, usłyszawszy zwykłe “proszę” wypowiedziane damskim głosem.
        W gabinecie Arrietty, oprócz niej samej oczywiście, czekał jeszcze Kostadinow. Fechmistrz wstał ze swojego miejsca i na ukłon Caraxa odpowiedział w podobnym tonie. Lady ograniczyła się jedynie do skinieniem głowy, czego nie można jej było mieć za złe - pozwalały jej na to zarówno jej płeć, wiek, jak i pozycja, gdyż bez względu na przyjęte kryteria była ona wyżej sytuowana, niż którykolwiek z jej podwładnych. Mimo to w końcu wstała i podeszła do Caraxa, w wyciągniętej dłoni trzymając pomięty list z Turmalii.
        - Twój mentor przekazał mi tę wiadomość - zagaiła. - Chciałabym jednak usłyszeć też twoją wersję… A to, przepraszam…?
        Lady wskazała na zaczerwieniony materiał powyżej spodni Caraxa, w jej głosie słychać było przy tym pewną nutę dezaprobaty i zaskoczenia. Jorge naciągnał odruchowo koszulę, po czym odchrząknął i zapewnił, że to tylko powierzchowna rana, nabyta podczas sparingu, “nic groźnego”. ”Więc przesłuchanie już się zaczęło”, zaśmiał się do siebie w duchu.

        Carax, wychodząc z gabinetu Arrietty, musiał przyznać, że nie było tak najgorzej, chociaż i tak rozmowę uznał za zbyt rozwlekłą i nadal przypominała mu ona bardziej przesłuchanie niż przyjacielską pogawędkę. Zawartość listu została co do słowa skonfrontowana z jego wersją wydarzeń, która oprócz najsuchszych faktów została wzbogacona o fragment dotyczący znajomości szermierza z Setianem. Jorge przyjął strategię opowiadania prawdy z pomijaniem niewygodnych fragmentów, żeby nie zostać przyłapanym na kłamstwie, przez co gdzieś zniknął fragment obejmujący wycieczkę do portu i mordowanie strażników. Lady nie wyczuła oszustwa, podobnie zresztą Kostadinow, oboje przyjęli, że szermierz mówi prawdę i jedynie Arrietta zadała jeszcze kilka pytań dotyczących nowego przyjaciela Caraxa. Odpowiednio zaintonowane słowo “cudzoziemiec” rozwiało wiele z wątpliwości nestorki szkoły, gdyż wiedziała ona, jak bardzo jej podwładny lubi otaczać się ciekawymi ludźmi, zadziwiająco łatwo przełknęła też to, że trenują oni razem i że Setian udziela szermierzowi lekcji walki wręcz. Nie upominała Jorge, aby ta znajomość nie odbiła się na reputacji szkoły - od tego był Kostadinow, który lepiej umiał przemówić do rozsądku swojego ucznia. Co zresztą od razu wykorzystał - wyszedł za Caraxem zaraz gdy ten opuścił gabinet lady i złapał go jeszcze w połowie schodów.
        - Dobrze znasz tego Setiana? - upewnił się.
        - Ręczę za niego - odpowiedział wymijająco Jorge, ton jego głosu był jednak na tyle pewny, że Andrej nie miał podstaw, aby drążyć temat.
        - Wolałbym, by nie miał kontaktu z uczniami - powiedział zamiast tego. - Przekaż mu to. Omówiłem tę kwestię z lady Arriettą, nim cię do siebie zawołała. Trenujcie, walczcie, ale niech on nie miesza się w nasze metody i niech nie wprowadza zamieszania. Zwróciłem uwagę na to, co robicie, jego styl jest agresywny, nie życzę sobie, aby nasi wychowankowie przejęli tego typu zachowania.
        - Oczywiście - zgodził się od razu Carax. - Przekażę mu to. Możemy ćwiczyć w pomieszczeniach, jeśli tak będzie lepiej.
        - To nie jest konieczne - odpowiedział Kostadinow, dokładnie w taki sposób, w jaki spodziewał się Jorge, przez grzeczność jednak wypadało złożyć taką propozycję. - Jeśli tę kwestię mamy wyjaśnioną, wracaj do swojego gościa, bo jeszcze poczuje się przez ciebie zaniedbywany.
        Jorge roześmiał się, chociaż w słowach jego mentora nie było ani krzty żartu. Mężczyźni rozstali się i każdy poszedł w swoją stronę - Kostadinow zniknął gdzieś w korytarzu, zaś Carax wyszedł na zewnątrz. Nim jednak wrócił do Setiana, chciał jeszcze załatwić jeden drobiazg.
        - Mangusta - zawołał fechmistrza, który obserwował wcześniej pojedynek. Odpowiedziało mu krótkie “hm?”, gdyż starszy mężczyzna był trochę zajęty swoimi podopiecznymi.
        - Mam tylko jedno pytanie - zapewnił zaraz Carax. - Nie wiesz, czy Katty dalej pracuje tam gdzie ostatnio?
        Mangusta zaśmiał się pod nosem, nim udzielił twierdzącej odpowiedzi. Gdyby byli sami, pewnie dołożyłby jakąś kąśliwą uwagę albo chwilę spróbowałby poplotkować, teraz jednak nie miał ku temu dogodnej okazji. I dobrze, Caraxowi wcale nie zależało na pogaduszkach, nie teraz, nie dzisiaj. Już i tak stracił wystarczająco dużo czasu.

        Chociaż Setian wspomniał, że to Caraxowi należą się pochwały, obaj starsi fechtmistrzowie to zignorowali, najwyraźniej uznając umiejętności swojego kolegi za coś oczywistego. Widać jednak było wzrost zainteresowania Tierry zaraz po tym, jak usłyszał słowo “Alarańczyk”, nie wyrwał się jednak od razu z podjęciem tematu. Poczekał, aż reszta kwestii zostanie wyjaśniona, ustalony zostanie wynik pojedynku, z którym zgodził się odruchowo skinienem głowy i dopiero gdy Carax odszedł, odezwał się do Setiana.
        - Proszę o wybaczenie - zwrócił na siebie jego uwagę. - Można wiedzieć, skąd pan pochodzi? Odniosłem wrażenie, że nie jest pan mieszkańcem Alaranii.
        Tierra nie zabawiał Setiana rozmową dłużej, niż było to konieczne - pożegnał się i odszedł, gdy tylko otrzymał odpowiedź na swoje pytanie. Roy uczynił to już wcześniej, tłumacząc, że musi zająć się swoimi uczniami. W efekcie melmaro został sam i mógł zająć się swoim treningiem. Miał na to dość sporo czasu - Carax wrócił do niego po tak długiej nieobecności, iż niektórzy mogliby się już zacząć niepokoić. Mimo to nie wyglądał na zdenerwowanego, co dobrze wróżyło.
        - Przełożeni ugłaskani - oświadczył. - Kostadinow prosił, bym przekazał ci, żebyś nie mieszał się do treningów reszty i nie zadawał się z uczniami, aby nie wprowadzać zamieszania, ale na to pewnie sam już dawno wpadłeś. Mam też dla ciebie dobrą wiadomość: zaprowadzę cię do osoby, która będzie mogła wskazać ci każdą możliwą arenę w mieście, od tych najbardziej prestiżowych po najbardziej zakazane. Możemy się do niej wybrać kiedy tylko będziesz chciał.
        Jorge w tym miejscu przerwał swoją wypowiedź - liczył się z tym, że Setian będzie chciał już teraz załatwić kwestie związane z areną, w końcu chodziło tu o jego porachunki z przeszłością. Trening mógł przy tym poczekać, jeszcze będą mieli okazję do niego wrócić.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Okazało się, że mężczyźni nie mają specjalnych pytań, tylko zależy im na czasie i powróceniu do tylko sobie znanych spraw, co zresztą było Setianowi na rękę, gdyż ten nie miał jakiejś szczególnej ochoty na rozmowy z nieznajomymi. Jedynym pytaniem jakie padło, było to o pochodzenie Gotlandczyka, na co ten odpowiedział krótko, iż jest z północnego-zachodu, nie podając żadnych konkretów, a kiedy chwilowy rozmówca odszedł, szatyn przyłożył dłoń do miejsca, w które został trafiony, czyli do ramienia. Sytuacja w jakiej został zraniony była w pełni jego winą, gdyby walczył w prawdziwej walce, nigdy nie odważyłby się na coś takiego, nie, dopóki miałby szanse w normalnym pojedynku z bronią w ręku. Kiedy odjął rękę, na palcach dostrzegł krew, jednak było jej bardzo mało, co oznaczało, że rana była płytsza niż myślał, wobec czego spokojnie mógł zająć się treningiem, gdyż takie draśnięcie do jutra powinno się samo zagoić.
Walka zgrzała szatyna, jednak nie miał zamiaru robić odpoczynku lub się w jakiś sposób ochładzać. Lepiej korzystać z tego, że jego ciało jest w pełni rozgrzane i zdatne do treningu, który wypadało już rozpocząć. Melmaro nie miał zamiaru czekać na Jorge, nie wiadomo było ile czasu zajmie mu nagłe wezwanie, a bezczynność poskutkowałaby jedynie ochłodzeniem mięśni i koniecznością kolejnego ich rozgrzania.
Tym razem wojownik udał się na miejsce wyposażone w przybory służące do różnorakiego treningu fizycznego, od razu zabierając się do rzeczy. Setian nie miał figury kulturysty, nie było po nim widać dużej siły, jednak wszystko to można było zaobserwować po treningu Gotlandczyka. Po tym jak łatwo się podciągał, bez względu na to czy miało to miejsce obiema rękami czy też tylko jedną, jak zawisał w powietrzu i przesuwał dolną partię ciała czy też po dużej ilości zrobionych pompek. Melmaro już od dłuższego czasu nie miał dostępu do tego typu urządzeń, dlatego zamierzał korzystać z nich do chwili, aż wróci Jorge i tak właśnie zrobił.
Kiedy szermierz do niego podszedł i przekazał co Kostadinow miał do powiedzenia odnośnie Setiana, ten parsknął i puścił się drążka, opadając na stopy.
- Aż takie złe zdanie o mnie macie? Naprawdę gorszę dzieci? Dobrze, że nie jestem nauczycielem, nie wiadomo jeszcze co z takich uczniów mogłoby wyrosnąć. – Gotlandczyk uśmiechnął się i skupił na reszcie wypowiedzi Caraxa, która to niezmiernie go zainteresowała. Gdyby nie obecność Jorge, od razu podjąłby się tego i udał do konkretnej osoby, jednak teraz miał pilniejszą rzecz.
- Z wielką chęcią się do niego udam, ale najpierw dokończymy nasz trening. A raczej go zaczniemy, chyba, że za początek potraktujemy pojedynek. A co do niego, to naprawdę był bardzo dobry. Jednak brakuje ci pewnej rzeczy, mianowicie agresji. Łatwo sprowadzić cię do obrony. Zraniłem cię drugi raz, bo nie spodziewałeś się, że doskoczę i skrócę dystans. Ty na moim miejscu byś się cofnął i zaczął parować ciosy, prawda? I to jest właśnie błąd. Jesteś za bardzo przewidywalny, zbyt mało spektakularny, nietuzinkowy. Mimo starań walczysz bardzo schematycznie. A wielka szkoda, bo masz umiejętności w zupełności wystarczające do tego, by mnie pokonać. Mogłeś zranić mnie więcej razy, zabrakło ci doświadczenia i wirtuozerii. Ale to nic, wszystkiego można się jeszcze nauczyć. Chociaż to już nie ze mną, bo ja preferuję praktykę, a twoim przełożonym nie wszystko by się spodobało. No, ale mniejsza, zajmijmy się treningiem. Ale najpierw musisz się od nowa rozgrzać, nie było cię już tyle czasu, że zastygłeś. Ja co prawda robiłem to cały czas, ale dotrzymam ci towarzystwa, niektórych rzeczy nigdy za wiele. I nawet nie chcę słyszeć, że nie masz ochoty bądź sił.
Gotlandczyk ruszył przodem, ponownie rozpoczynając wyczerpującą rozgrzewkę praktycznie identyczną jak ta miejsca miejsce przed pojedynkiem, a kiedy było już po niej, udali się na pole wskazane przez Jorge, gdyż ten wiedział lepiej co jest dostępne.
- Dzisiaj dam ci wolny wybór, masz trzy opcje. Chcesz potrenować zabijanie na różne sposoby, atakowanie czy robienie uników i przerzucanie przeciwników?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge zaśmiał się cicho, po czym westchnął. Przez moment uważnie przyglądał się Setianowi, nawet lekko mrużąc przy tym oczy.
        - Twój styl walki i podejście do niej różni się od tego, co prezentuje moja szkoła - zauważył, mówiąc powoli, jakby zdania układał na bieżąco, w jego głosie nie było jednak wahania, nie bał się obrazić swojego rozmówcę, raczej starał się precyzyjnie przekazywać swoje myśli. - Kostadinow określił twój styl jako agresywny, jeśli cię to interesuje. W jego ustach to nie jest do końca negatywne określenie, ale nie współgra z tym, co przekazujemy naszym wychowankom. Sądzę, że to rozumiesz.
        "Przeciętnym wychowankom", doprecyzował w myślach to, co przed chwilą wypowiedział na głos. Jeśli ktoś wykazywał się talentem, pewnymi cechami charakteru czy też umiejętnościami z innych pokrewnych dziedzin, takiej osobie niejednokrotnie były przekazywane agresywniejsze zagrania, z zastrzeżeniem jednak, że trzeba umieć się z nimi obchodzić, a i tak nie stanowiły one konkurencji dla największych wyczynów Setiana. Przeciętny szermierz mógłby sobie tylko zrobić krzywdę, korzystając z tego typu technik. A też nie od dziś wiadomo, że młody umysł łatwiej przyswaja złe wzorce zachowań i trudno jest je później wykorzenić. Nie chodziło o nic wybitnego, ale jednak melmaro działał inaczej, szybciej, w mniej przewidywalny sposób, agresywniej... O proszę. Właśnie poruszył temat agresji w walce. Jorge nie wyglądał na zadowolonego uwagami, które wysłuchiwał, mimo wszystko w milczeniu. W którymś momencie wywrócił jednak oczami.
        - Szermierki mnie nie ucz - zastrzegł, unosząc przy tym dłoń w geście "nie zapędzaj się". - I nie mów, że brakuje mi wirtuozerii. Nadal nie znasz moich ograniczeń.
        Jorge mówił swobodnie, a w jego głosie nie było urazy, chociaż jego słowa na to nie wskazywały. Mimo wszystko miał o sobie trochę wyższe mniemanie, niż by wypadało i taki wykład, w tym momencie, odrobinę go drażnił. W Turmalii Setian również próbował udzielać mu rad, wtedy przyjął je bez szemrania, lecz okoliczności były inne, walka była inna, a też wtedy nie było wokół nikogo znajomego, kto mógłby być świadkiem tej haniebnej analizy. Carax osobiście nie zamierzał uczyć melmaro jego fachu - niech walczy jak chce, póki dobrze wykonuje swoją robotę. Szatyn jednak chyba lubił dzielić się swoimi obserwacjami, co nie było złą cechą, na pewno pasowała ona do kogoś, kto zajmował się szkoleniem kolejnych pokoleń wojowników, ale w tej sytuacji nie potrzebnie strzępił sobie język. Niestety, chyba cały czas nie brał poprawki na to, z jak innych światów oboje pochodzą.
        Jorge bez dalszego szemrania zajął się kolejną tego dnia rozgrzewką - fakt, odrobinę się zastał przez tą wizytę w gabinecie lady Arrietty. Nie uważał przy tym, aby konieczne było odbębnianie drugi raz tego samego zestawu ćwiczeń, ale też nie przeszkadzało mu to aż tak, by się odezwać - w końcu z dwojga złego lepiej troszkę bardziej się zmęczyć, niż narazić się na kontuzję.
        - Możesz zgadywać - powiedział w odpowiedzi na przedstawione przez szatyna opcje. Pomysł z pokazywaniem mu śmiercionośnych technik był zły, z dwóch powodów: pierwszym były przekonania szermierza, których Setian powinien być w pełni świadom, drugim zaś była widownia. W szkole nadal trwały zajęcia i chociaż część z nich już się pokończyła, w zasięgu wzroku nadal było sporo ćwiczących grup. I taki stan rzeczy miał utrzymać się jeszcze przez jakieś dwie, trzy godziny, w tym czasie lepiej odpuścić sobie szybki instruktaż z zabijania, zwłaszcza w kontekście niedawno otrzymanego ostrzeżenia.
        - Opcja numer trzy - oświadczył szermierz, nie dając Setianowi nawet czasu na podjęcie zaproponowanej przed chwilą gry. - Powiedz, że jestem zachowawczy, ale jak to się mówi: gdy chcesz skakać, naucz się najpierw upadać.
        Carax odpiął pas z szablą i zostawił go w widocznym miejscu, ale też takim, by nikomu ona nie przeszkadzała. Nie przypuszczał, by szatyn zamierzał pytać go o uzasadnienie swojego wyboru, gdyż poniekąd już ono padło, w formie przysłowia, ale zawsze to coś. Wszak po co uczyć się setki wymyślnych ciosów, gdy pierwsze dobrze wymierzone przez przeciwnika uderzenie pośle cię na ziemię? Jorge co prawda nieźle sobie radził z unikaniem ciosów zadawanych bronią, ale w przypadku walki wręcz sytuacja wyglądała nieco inaczej, dystans był krótszy, nie miało się oręża w ręce ani nie można było pozbawić go przeciwnika. Carax nie wątpił, że w najgorszym razie jakoś by sobie poradził, wolał jednak to "jakoś" zamienić na chociażby "przyzwoicie". A na oddawanie przyjdzie czas później.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian w spokoju wysłuchał sprostowania Jorge na temat tego dlaczego melmaro ma się nie mieszać w politykę akademii, jednak było to sprostowanie całkowicie zbędne, gdyż szatyn w pełni rozumiał przyczyny takiego stanu rzeczy. Inną sprawą było to, że i tak szkoła i każdy jej członek byli mu całkowicie obojętni. Jeżeli na kogoś miał zwrócić większą uwagę, to tylko na Caraxa, z przyczyn również zrozumiałych.
Podsumowując walkę, Gotlandczyk cały czas patrzył w oczy Jorge, by przekonać się jak ten zareaguje na jego słowa. Tak jak myślał, opinia spotkała się z odzewem, jednak sposób i słowa użyte przez szlachcica najpierw zdziwiły wojownika, a później zdenerwowały. Jorge jak widać nie lubił krytyki swojej osoby i miał o sobie mniemanie znacznie wyższe niż pokazywał swoimi czynami, czego nie tolerował szatyn. Z ust Gotlandczyka wydobyło się pogardliwe prychnięcie, a on sam rozłożył i uniósł wysoko ramiona, zbliżając się do rozmówcy.
- Więc mi je pokaż. Skoro podczas pojedynku nie dałeś z siebie wszystkiego, to może zrób to łaskawie teraz? Ja nie mam zamiaru uczyć cię szermierki, bo tą masz opanowaną. Ja zamierzam uczyć cię wygrywać. Myślisz, że to co teraz prezentujesz ci wystarczy? Bo jeżeli tak, to jesteś w błędzie i masz naprawdę niskie aspiracje. A pokazana przez ciebie wirtuozeria była taka, że musieli przerwać nasz pojedynek.
Gotlandczyk zbliżył się do Caraxa na odległość mniejszą od jednego kroku i utkwił spojrzenie w jego oczach. Postronny obserwator mógłby być pewien, że za chwilę któryś uderzy drugiego, jednak nie to było celem Setiana. Chociaż… Jeżeli w taki sposób miałby otworzyć szlachcicowi oczy, to bez wahania by się nim posłużył.
- Gdyby to była prawdziwa walka, a ty byś walczył tak jak teraz, skończyłoby się to twoją śmiercią. A ja nie jestem bogiem ostrza, po świecie chodzą wojownicy znacznie mnie przewyższający i bardzo możliwe, że kiedyś będziesz musiał się z takimi zmierzyć. I co wtedy zrobisz, co? Tylko jedno – umrzesz. Umrzesz, bo pycha i duma zaślepia ci oczy. Prawdą jest, że jeszcze nigdy nie przegrałem prawdziwej walki, ale jednej nie wygrałem. Okoliczności nam przerwały, jednak było widać, że przewyższa mnie pod każdym względem, przynajmniej w fechtunku. Chcesz posłuchać? Może chociaż to sprawi, że zmądrzejesz i zaczniesz brać krytykę do głowy, nie do dumy.

Drzwi od gospody trzasnęły i w zwolnionym tempie zwaliły się na podłogę pod wpływem mocnego kopnięcia Setiana. Gotlandczyk bez wahania wkroczył do środka i rozejrzał się, dostrzegając skulonego w rogu karczmarza, palenisko, a przede wszystkim zdemolowane wnętrze i znajdujących się po przeciwnej stronie wojowników – piątkę tropionych przez Gotland buntowników.
- Na górę. Już. – surowe spojrzenie i ostry wzrok skutecznie ocuciły gospodarza i wygnały go na piętro, by ten ukrył się w jednym z pokoi, a rytmiczny szczęk oznajmił dobycie przez szatyna broni. Zaczekał chwilę, by za jego plecami pojawiła się reszta oddziału melmaro, po czym wystąpił naprzód.
- Poddajcie się, to zachowacie życie. Stawcie opór, a zginiecie.
Na te słowa wojownicy popatrzyli po sobie, a po chwili przed szereg wystąpił młody blondyn i również dobył ostrza.
- Ktoś zginie, ale tym kimś będziecie wy.
***
Walka rozgorzała na poważnie, zamieniając gospodę w krwawą arenę. Szatyn zrobił właśnie unik, po czym piruetem ciął jednego z opozycjonistów w ramię i zaatakował z góry, chcąc go wyeliminować, kiedy jego klinga została zatrzymana przez inną, której właścicielem okazał się być – jak widać – przywódca buntowników, blondyn.
Melmaro zmrużył tylko oczy i zaatakował, chcąc pozbawić go życia. Jednak mimo, że ciął coraz agresywniej, buntownik się nie cofał, a w pewnej chwili zrobił taki wypad, że to melmaro musiał się cofnąć, by w następnej chwili sparować atak z góry i zostać trafionym w ramię. „Kto to jest? Walczy świetnie…” Przeszło mu przez myśl, kiedy wyprowadzał kontrę. Walczyli tak przez kilka minut, jak równy z równym, po czym Gotlandczyk trafił przeciwnika kopnięciem, a w następstwie poszedł do przodu, jednak wtedy blondyn wykonał manewr do tej pory niespotkany przez szatyna, wykonując zwrot, obrót, kontrę i dodatkowy atak, w wyniku czego ostatni cios sekwencji wyrwał Gotlandczykowi broń i posłał ją na podłogę.


- Udało mi się uniknąć ciosów i podnieść stracony oręż, ale ostatecznie ja rozbroiłem go raz, on mnie dwa razy. W gospodzie wybuchł pożar, przez co musieliśmy się ewakuować. On sam nazwał mnie godnym przeciwnikiem i powiedział, że może kiedyś dokończymy to co zaczęliśmy, że na razie jest remis. Jednak nie jestem idiotą, był ode mnie znacznie lepszy i gdybyśmy walczyli dalej, nie jego życie dobiegłoby końca. Weź to do siebie, bo panem miecza jeszcze nie jesteś. Ja też nie.

- Więc uniki, tak? Zatem w porządku. Pamiętaj, że najlepsze uniki robi się będąc rozciągniętym, ale to już chyba masz gotowe. Podstawą dobrego unikania ciosów jest praca nóg i kręgosłupa. Pokażę ci, wyprowadź na mnie kilka powolnych ataków z wachlarza który ci pokazywałem.
To mówiąc, Setian cofnął się i przybrał postawę, a kiedy Jorge zaczął atakować, odpowiednio mijał ciosy odchylając tułów, przechylając go, lub przesuwając się za pomocą ugiętych nóg.
- Staraj się nie uciekać do odskoczenia, bo bardzo łatwo możesz stracić równowagę. A kiedy już nie da się zrobić uniku, wtedy musisz zniwelować uderzenie za pomocą zbicia nadlatującego ciała bądź zatrzymania go lub wykorzystania pędu, by popchnąć je dalej. Przykładowo kiedy się na ciebie rzuciłem podczas walki, mógłbym chwycić mnie za ramiona i nadać mi większego pędu, samemu rzucając się na plecy i za pomocą szybkiego wyprostowania nóg posyłając mnie za siebie.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge mówił wcześniej spokojnie, nie spodziewając się, że właśnie rozwścieczy lwa. Udało mu się przedtem doprowadzić Setiana do podobnego stanu? Nie, chyba nie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Carax nie zamierzał położyć po sobie uszu i przepraszać. Zdecydowanie nie był tym typem człowieka. Gdy więc Setian spojrzał mu w oczy, nie uciekł wzrokiem, a patrzył prawie bez mrugania, w sposób, który prowokował do zadania ciosu. Jak zawsze. Mowa jego ciała również świadczyła o tym, że jest gotów do konfrontacji - wychylił się do swego rozmówcy, lekko spiął mięśnie. Mimo to gdy się odezwał, nadal starał się mówić spokojnie - gdyby odpowiedział w ostrym, adekwatnym do sytuacji tonie, pozabijaliby się tak jak stoją.
        - Roy nie wtrącił się przez to, że czegoś mi brakowało, nawet przez myśl niech ci to nie przejdzie - zastrzegł, unosząc dłoń jak wtedy, gdy się komuś grozi, gdy się mówi "jeszcze mnie popamiętasz". - To nie była prawdziwa walka, chociaż wiem, że gdybyś mnie wtedy sięgnął, już bym nie żył. Wiem, że istnieją lepsi ode mnie, doskonale to wiem, znam jednego takiego już dobrych kilka lat, nigdy z nim nie wygrałem i jakoś z tym żyję. Nie jest to zresztą jedyna osoba, z którą przegrałem, lista jest dłuższa. Ty też jesteś ode mnie lepszy, nie czarujmy się, gdybyś na serio chciał mnie zabić, nie miałbym z tobą szans. Jeśli kiedyś stracę życie, bo nie będę wystarczająco dobry, trudno, z tym musi się liczyć każdy, kto sięga po broń. Ale nie myśl, że się nie staram. Tak, jestem dumny, jestem z siebie zadowolony, ale nadal mierzę wyżej. Jeśli zawiodłem cię swoją postawą i kuje cię ona w oczy, niestety muszę cię zmartwić, nie zmienię się. Przetraw to i odpraw mnie, jeśli taka jest twoja wola.
        Po tych słowach Carax cofnął się, rozkładając ręce, jakby odsłaniał się na cios. Zwiększenie dystansu trochę złagodziło atmosferę, nadal jednak była ona napięta. Całe szczęście żaden z nich nie podniósł jeszcze głosu, Jorge cały czas starał się panować nad swoim tonem, w innym wypadku mieliby teraz widownię, a to niczego by nie poprawiło. Teraz, chociaż kłócili się na widoku, nikt jeszcze nie zwrócił na nich uwagi.

        Nie pozabijali się, tyle dobrego. Wysiłek fizyczny chociaż trochę ostudził emocje z niedawnej wymiany zdań, pozwolił skupić się na czym innym. Jorge bez gadania wyprowadzał na Setiana kolejne ciosy, dość szybko przy tym zauważył, jaka była ogólna zasada. Z wiadomych względów to, co zaprezentował melmaro, różniło się od uników stosowanych w walce z bronią - dla dobrego szermierza nie byłoby problemem, by zmienić kierunek ruchu ostrza w niektórych z tych przypadków, z pięścią jednak sprawa miała się zgoła inaczej.
        - Mów dalej - odezwał się w końcu Carax. Wcześniej pokiwał głową na znak, że teoretyczną część materiału przyswoił. Tak między prawdą a literaturą, dopiero po chwili przyszło mu do głowy, że na tym wykład się pewnie skończy i przyjdzie czas na praktykę. Nie byłby to wcale taki zły pomysł, wkoło zaczynało robić się pusto, zajęcia fizyczne mieli już tylko starsi uczniowie, więc można było sobie pozwolić nawet na kilka niewinnych ciosów.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Gotlandczyk wysłuchał tego co jeszcze ma do powiedzenia Jorge, mimo wszystko nadal zachowując spokój. Rozdrażnienie go nie było rzeczą niemożliwą, jednak doprowadzenie do tego, by szatyn rzucił się z pięściami na osobę z którą utrzymywał jakieś stosunki było niezwykle trudną rzeczą, a obecna sytuacja miała wiele do podciągnięcia, jeżeli miałoby to zakończyć się walką. Uwadze przewodniego nie uszła mowa ciała Caraxa, która wręcz prowokowała, jednak nie było to nic złego. Ważne, że nie schował głowy w piasek, bo to świadczyłoby o tchórzostwie, a prawdziwy wojownik powinien czuć respekt do przeciwnika, może i nawet się go obawiać, ale nigdy bać. Aczkolwiek z tym prowokowaniem sytuacja wyglądała inaczej, bo o ile dobrze jest odpowiedzieć twardym spojrzeniem na takie samo, o tyle wybieganie do przodu nie jest zbyt mądrym posunięciem.
Kiedy szermierz się odsunął i rozłożył ramiona niczym na cios, usta szatyna drgnęły w uśmiechu, a on sam poprawił miecz.
- Gdybyś stał naprzeciw moich dawnych braci, to najpewniej co drugi za tą twoją postawę podarowałby ci znacznie więcej od wrogiego spojrzenia, tak więc możesz się cieszyć, że ja jestem jaki jestem. Mam cię trenować, a nie okładać. Nie nastawiaj się na to, że ktoś cię z góry pokona, bo trzeba walczyć do końca. Nie wiem dlaczego sądzisz, że mam aż tak wielką przewagę, skoro nie zdołałem w tym czasie drasnąć cię trzy razy. Ale mniejsza. Tupetu ci nie brak, obyś potrafił go dobrze wykorzystać. I nie zamierzam cię nigdzie odprawiać, tak łatwo nie porzucam uczniów, nie ważne co o mnie myślisz.

- Mam mówić dalej? Raczej nie mam czego. – odpowiedział spokojnie melmaro. – Chyba, że chcesz posłuchać o unikach w przypadku walki z kilkoma osobami na raz, ale na to nie jesteś jeszcze gotowy. Jednak gdyby kiedyś się zdarzyło, że zostaniesz otoczony, pamiętaj, by nie skupiać się na ataku, a najpierw oswobodzić się z uwięzi i doprowadzić do sytuacji, kiedy chociaż przez chwilę będziesz mieć pewność, że nikt ci nie przeszkodzi w uczciwej konfrontacji. Oczywiście będziesz mieć góra kilka sekund, po czym znowu trzeba się gimnastykować i unikać ciosów.
Co prawda kiedy Setian walczył z wieśniakami, prawie wcale nie unikał, a skupiał się wyłącznie na ataku, jednak tej kwestii nie poruszył w wykładzie, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, on sam miał już walkę na tyle opanowaną, że w jego przypadku atak może służyć za obroną, tyle że dosyć specyficzną, a po drugie, że wieśniacy po prostu walczyli na poziomie takim, że gdyby wszystko odbywało się na śmierć i życie, to melmaro nie miał wątpliwości, że ostatnim stojącym byłby Jorge, gdyby to jemu przyszło zastąpić Gotlandczyka.
- No, a teraz chyba pora na trochę praktyki, nieprawdaż? Znaczna większość ludzi opuściła plac, więc chyba nie mamy się co o to martwić, hm? A kiedy już skończymy i doprowadzimy się do porządku, byłbym wdzięczny za zajęcie się tym co proponowałeś po powrocie z wezwania. Chciałbym zając się tym jeszcze dzisiaj i udać się powalczyć. Ty oczywiście mógłbyś zostać w domu, znalazłbym drogę i nie zrujnował miasta. Ale teraz wróćmy do treningu. Reguły są proste. Etap pierwszy ma służyć ci lepszemu zarejestrowaniu dobierania i wykonywania uników, a przy okazji przypomni ci jak się atakuje. W tym celu mnie zaatakujesz, ale na poważnie. Moim zadaniem będzie wszystko uniknąć lub zgasić. I żeby nie urosły ci skrzydła jeżeli mnie kilka razy trafisz. W walce jedność stanowi atak jak i obrona. Ciężko wygrać walkę tylko jednym, więc spodziewam się, że przynajmniej raz nie uda mi się zablokować twojego uderzenia, choć mogę się mylić. W każdym bądź razie się postaraj. Etap drugi będzie odwrotny, to ty będziesz się bronić. Z tymże sam ocenisz swoje umiejętności i poprosisz o podwyższenie tempa lub jego obniżenie. Zacznę z jedynki, kiedy to będę walczył niczym pijany wieśniak. Na samej górze jest piątka, kiedy to walczyłbym na całego. Zrozumiałeś? No to zaczynamy.
Gotlandczyk oddalił się na kilka kroków od Jorge, zgiął kolana i przyjął pozycję sygnalizującą gotowość do rozpoczęcia.
- I jeszcze jedno. Postaraj się nie uderzać tak, jakby dzika fretka wpadła ci do bielizny.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax nie przeciągał już tej wymiany zdań - całość skwitował cichym, pustym śmiechem, który chyba był odpowiednikiem kwaśnego uśmiechu u normalnej osoby. Zwiesił ręce swobodnie, a z jego sylwetki nagle zeszło całe napięcie. Jeszcze przez chwilę chciał się odezwać, rozwiać ostatnie wątpliwości, uznał jednak, że to zbędne kłapanie dziobem. Setian wiedział, co szermierz o nim myśli, już nieraz był ten temat poruszany i chociaż niektóre bardziej szczegółowe sądy Jorge zachowywał dla siebie, ogólny obraz pozostawał niezmienny.

        Tak jak przypuszczał - koniec kłapania po próżnicy, czas na praktykę. Ostatnia uwaga o unikach w walce z przeważającą siłą przeciwnika była oczywiście słuszna i pomocna, lecz po zastanowieniu Jorge doszedł do wniosku, że do tej pory stosował tę regułę instynktownie. Jak w zaułku w Turmalii, gdyby wtedy pozwolił, by obskoczyła go na raz cała piątka, walka mogłaby skończyć się diametralnie różnie, dlatego starał się cały czas utrzymywać grupę na dystans i po kolei dopuszczać do siebie i eliminować poszczególnych przeciwników. Nie, żeby uważał tamto starcie za przemyślane i wybitne, było raczej przeciętne - liczebność przeciwników kompensowała ich niska umiejętność walki, gdy już przyszło do konfrontacji jeden na jeden rozbrojenie ich i pozbawienie życia nie było niczym trudnym. Ani chwalebnym.
        - Mnie pasuje - przyznał szermierz, gdy melmaro zarządził przejście do części praktycznej. - Pamiętam oczywiście, co ci obiecałem, nie ma obaw. Będziesz miał swoją walkę, dokładnie taką, o jaką ci chodzi.
        Gdyby się uprzeć, można by się kłócić z Caraxem i drążyć temat - za każdym razem, gdy wspominał o swoim kontakcie, mówił z taką zadziwiającą pewnością siebie, a jednocześnie jakby nie chciał zdradzać zbyt wielu szczegółów. W jego głosie cały czas pobrzmiewała ta lekko wibrująca nuta "przekonasz się". Mniejsza jednak z tym - do tej pory Jorge nie rzucał słów na wiatr i jeśli coś obiecał, słowa dotrzymywał. A gdy wiedział, że istnieje szansa złamana przyrzeczenia, nie składał takowego albo wypowiadał je dużo ostrożniej, dobierając słowa tak, by mieć furtkę bezpieczeństwa. Setian z pewnością do tej pory zdążył to zauważy, teraz więc mógł być spokojny.
        Carax strzepnął ręce i ustawił się do walki, zdekoncentrowała go jednak ostatnia uwaga melmaro - roześmiał się i oparł dłonie o kolana. Zaraz jednak spoważniał, przyjął postawę i zaczął. Początki były skromne, Jorge powtarzał kolejno wszystkie sekwencje, które do tej pory poznał, po kolei jak zostały one wyłożone, jego tempo nie było też specjalnie wybitne. Z czasem jednak nabrał szybkości, zaczął mieszać kolejność i łączyć poszczególne elementy. Nie przesadzał, nie pajacował i nie starał się za wszelką cenę dodać coś od siebie, bo nie o to chodziło - nie miał nikomu imponować, miał obserwować ruchy Setiana i wyciągać z nich wnioski. Dało się więc dostrzec, jak rozbiegany jest jego wzrok, jak stara się uchwycić każdy ruch kończyny szatyna i zapamiętać ustawienie rąk, nóg, pracę całego ciała. Jeśli jakiś element szczególnie zwrócił jego uwagę, prosił, by melmaro powtórzył to, co zrobił przed chwilą, powtarzał wtedy konkretny cios. Nie potrzebował do tego specjalnych przerw, nie zwalniał, po prostu uprzedzał, a jeśli nie doczekał się powtórki, nic sobie z tego nie robił i najnormalniej w świecie kontynuował. Zaskoczyło go to, że faktycznie zdarzyło mu się uderzyć Setiana, widać to było w jego spojrzeniu, lecz nie znajdowało odzwierciedlenia w ruchach. Ciosy nie były w końcu na tyle mocne, by posłać szatyna na glebę, mogli kontynuować bez oporów. W końcu jednak demonstracja się skończyła i przyszła pora na drugą rundę. Jorge dość szybko poprosił, by zwiększyć tempo - bądź co bądź lekcja pokazowa wiele mu dała, szybko załapał i wzbogacił podstawy, które już miał. Nie znaczyło to, że nie robił błędów, nadal często zdarzało mu się odskakiwać, jak to robił w szermierce, czasami nie poruszał się dokładnie tak, jak można by tego po nim oczekiwać. Szybko jednak wprowadzał korekty i szedł dalej. Oberwał znacznie bardziej niż Setian, zwłaszcza gdy zdecydował się na maksymalne podniesienie stawki. W ustach czuł żelazisty smak, warga mu jednak nie pękła i nie miał widocznych śladów, dlatego parł dalej aż było prawie idealnie. Wtedy poprosił o przerwę, odruchowo przecierając usta wierzchem dłoni.
        - Nie żebym miał dość - zastrzegł od razu. - Ale pora to zakończyć, jeśli mamy jeszcze dzisiaj cokolwiek załatwić.
        Carax nie musiał mówić na głos, czym jest to "cokolwiek", od razu było wiadome, że chodzi o złożoną wcześniej obietnicę. Dla uspokojenia sumienia warto było zauważyć, że trening nie był wcale taki krótki, jak mogłoby się wydawać - na placu oprócz Jorge i Setiana pozostała tylko dwójka fechmistrzów, którzy ćwiczyli kawałek dalej, normalne zajęcia już dawno się skończyły. Można było spokojnie udać się do szatni i przygotować się do wyjścia.

        Szermierz prosto od Żurawi zabrał melmaro do... karczmy. Lokal znajdował się już w tej odrobinie gorszej, ale nadal przyzwoitej części miasta, przeciętny mieszczanin mógł się tu napić piwa za godną cenę, a przejezdny kupiec nie czułby wstrętu, gdyby musiał tu spędzić noc. Przybytek był ogromny jak na standardy budownictwa Valladonu, było tu i gdzie potańczyć i gdzie zasiąść w większym gronie, głębiej znajdowały się też zaciszne loże do prowadzenia bardziej poufałych rozmów. To tam udał się Carax, bardzo pewnie zmierzając w kierunku ostatniego stołu, wciśniętego w sam kąt pomieszczenia. Dopiero po dotarciu na miejsce można było dostrzec, że ktoś tam siedzi - samotna kobieta pochylona nad sporych rozmiarów notesem, w którym coś skrupulatnie zapisywała, pomagając sobie liczydłem z porcelanowymi koralikami.
        - Można się dosiąść? - zagaił do niej Jorge, wyrywając ją z transu. Kobieta podniosła na niego wzrok, w którym zaskoczenie ustąpiło zaraz miejsca zadowoleniu. Wstała i wyszła z loży, aby się przywitać i jednocześnie zaprezentować obu mężczyznom. Jej włosy miały barwę miedzi, ciężkimi zwojami loków spływały na ramiona i plecy, sięgając prawie że pasa. Morska suknia z gorsetem i nienachalnym dekoltem podkreślała jej sylwetkę, pełną i przyciągając spojrzenie. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest to typ wojowniczki, że pod delikatną skórą nie kryją się mięśnie i nie drzemie w niej uśpiona siła. Jeśli chcieć ją klasyfikować na podstawie samego wyglądu, można by ją wziąć za córkę bogatego kupca.
        - Masz tupet, żeby tu przychodzić - zaśmiała się kobieta, witając się z Caraxem całusem w policzek. Stając przed Setianem na moment się zawahała i w końcu pozwoliła, by to Jorge dokonał prezentacji. Rudowłosa nazywała się Kate Revka.
        - Domyślam się, że nie chciałeś mi się tylko pochwalić nowym znajomym - zwróciła się do szermierza, gdy tylko formalności dobiegły końca. - Siadajcie, zapraszam. Wina? Piwa? Jesteście głodni?
        Carax odmówił Revce, popierając słowa gestem, usiadł jednak obok niej w loży. Kobieta pospiesznie złożyła swój notes, nim ktokolwiek do niego spojrzał, zakręciła też kałamarz i wszystko od siebie odsunęła.
        - Chciałbym prosić cię o przysługę - zaczął Jorge, mimo uszu puszczając ciche "nie dziwi mnie to" wypowiedziane przez rudowłosą. - Mój przyjaciel chciałby wziąć udział w walkach na arenie, pomyślałem, czy nie mogłabyś go gdzieś wprowadzić.
        - O, to jest ciekawe - zgodziła się Kate i domyślając się, że to o Setiana chodzi, zwróciła się już do niego. - Więc co cię dokładnie interesuje? Chcesz prestiżu? Szybkich pieniędzy i łatwych kobiet? Samodoskonalenia się? Kontaktów? Czy może zależy ci na spektakularnym samobójstwie? Co potrafisz? Grajmy w otwarte karty, powiedz co masz, a ja ci powiem, ile ci za to dam. Zaręczam ci, nie ma w całym Valladonie osoby lepiej rozeznanej w tej branży niż ja. I nie obawiaj się, że sprzedam cię na galery, jestem bukmacherem, a nie łowcą niewolników.
        Mówiąc, Revka przysunęła się do melmaro, zupełnie ignorując szermierzu. Jemu to najwyraźniej nie przeszkadzało, siedział w milczeniu i tylko przez moment na jego twarzy pojawił się cień rozbawienia, gdy rudowłosa zasugerowała samobójstwo na arenie.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Z początku można było zauważyć, że Jorge nie do końca wiedział jak się zabrać za zadawanie ciosów, jednak zgrabnie wybrnął z problemu i po prostu wykorzystywał po kolei poznane sekwencje. Minusem było to, że Setian doskonale je znał i nie miał najmniejszego problemu z uniknięciem jakiegoś ciosu, więc po prostu robił to co do niego należało, przy okazji zerkając od czasu do czasu na oczy Caraxa i obserwując, jak ten pilnie lustruje jego ruchy. Uwaga którą szermierz miał wyrytą na twarzy pokazywała tylko, jak bardzo ten się stara. Po jakimś czasie atakował znacznie płynniej, a nawet porzucił standardowe kombinacje i zaczął uderzać stylem mieszanym, przez co Gotlandczyk miał znacznie więcej pracy niż do tego czasu. Tak jak zapowiedział wcześniej, szlachcicowi udało się go trafić kilka razy i mimo, że nie były to jakoś wybitnie silne uderzenia, to zachwiały na chwilę szatynem, wybijając go z rytmu i zmuszając do tego, by jak najszybciej do niego wrócił. Etap pierwszy trwał do momentu w którym Setian stwierdził, że na chwilę obecną już lepiej nie będzie, a jego koniec oznajmił uniesieniem dłoni w górę.
- Było… naprawdę dobrze – powiedział Gotlandczyk i splunął na nikomu nieprzeszkadzające miejsce, gdyż w jego ustach zgromadziła się krew. Podczas przyjęcia jednego z ciosów musiał rozciąć sobie zębami wewnętrzną część dolnej wargi. – Mógłbym nawet powiedzieć, że jestem pod wrażeniem, wypadłeś znacznie lepiej niż oczekiwałem. Nie pierwszy już raz, co dobrze o tobie świadczy. Jednak nadal nie było idealnie. Początek miałeś bardzo słabiutki. Jeżeli w takim stylu byś z kimś walczył, to zanim zdążyłbyś się rozkręcić, to ten ktoś już dawno by cię pokonał. Musisz od samego początku narzucać tempo i zaskakiwać, tak jak to było później. Chyba najlepszym potwierdzeniem moich słów jest moja rozcięta warga, czyż nie? Podobało mi się to, że uważnie obserwowałeś moje ruchy i – mam taką nadzieję – starałeś się je dokładnie zapamiętać. Sądzę, że przyda ci się to w drugim etapie ćwiczeń, który możemy już w sumie zacząć. – Kończąc mówić, Gotlandczyk splunął jeszcze raz i tym razem przyjął pozycję sugerującą nastawienie ofensywne, czekając aż Jorge również się ustawi.
Początek ataku wojownika był spokojny, szermierz musiał się rozkręcić i dobrze poczuć w nowej, tym razem odwróconej roli. Najwyraźniej obserwacje poczynione w etapie wcześniejszym mocno się przydały, gdyż Carax szybko poprosił o zwiększenie obrotów, a całość prezentowała się o wiele bardziej dogranie niż miało to miejsce podczas atakowania. Gotlandczyk nie spodziewał się, że szermierz tak szybko pojmie sedno działania uników i tak sprawnie będzie wprowadzał korekty do każdego uczynionego przez siebie błędu, jednak największym zaskoczeniem była chyba prośba, by Setian poszedł na całość. Przez całą walkę szatyn trafił szermierza kilkanaście razy, z czego większość miała miejsce właśnie na końcu, jednak gdyby podsumować, szlachcic kolejny raz zaskoczył. Jorge w dobrym momencie wyciągnął rękę, by przerwać. Sam Gotlandczyk niedługo zamierzał to uczynić, gdyż Alarańczyk zatrzymał się na stałym i harmonijnym poziomie, osiągając swój obecny szczyt.
- Spokojnie, wierzę ci. Sam miałem już to przerwać, gdyż doszlifowałeś to do obecnie maksymalnego poziomu. Niekoniecznie jest to pochlebstwo, ale uniki wychodzą ci znacznie lepiej niż atak. Najprawdopodobniej wynika to z budowy twojego ciała, które w tej materii jest wielkim atutem, lecz równie dobrze może to być spowodowane czymś co siedzi w twojej głowie. Nie każdy ma nastawienie do świata i ludzi typowe ofensywne, wielu woli rozwiązać sprawę za pomocą rozmowy lub przy kuflu dobrego piwa bądź kilku lampkach dojrzałego wina. Nie popełniłeś jakieś rażącego błędu na tle twych umiejętności. Oberwałeś tyle razy ze względu na moje doświadczenie, a także przez brak twojego. Z czasem będzie coraz lepiej, byle byś starał się tak jak robisz to do tej pory. A teraz możemy ruszać, sądzę, że dzisiejszy trening w zupełności zrobił to co miał do zrobienia.

Kiedy wyruszyli ze szkoły na spotkanie… Setian w zasadzie nie miał pojęcia kogo bądź czego, Gotlandczyk ze spokojem podążał obok Jorge, zdając się na niego. Drogę przeszli w ciszy, bowiem nie było na tyle istotnych powodów do rozmowy, by je poruszać, a szatyn nie przepadał za kłapaniem bez ładu i składu. Dosyć szybko zostawili za plecami Akademię, a po jakimś czasie wyrósł im przed oczami wielki gmach, z którego dobiegały najrozmaitsze dźwięki. Otoczenie w którym był postawiony jasno pokazywało, że dzielnica ta nie należy już do tych najbogatszych, jednak nadal standardy tutaj utrzymane są na przyzwoitym poziomie. Wystarczył jeden rzut oka na front budynku, by domyślić się, że jest to gospoda. „Karczma? Mam nadzieję, że nie przyszedł się tutaj ze mną napić. Zresztą, wątpliwe”, pomyślał sobie ze spokojem melmaro, będąc pewnym, że po prostu tutaj leży cel ich poszukiwań.
Wnętrze było równie przestronne jak można było odgadnąć z zewnątrz, jednak Jorge – w przeciwieństwie do Setiana, który był tutaj pierwszy raz – nie rozglądał się na boki, przyglądając się klientom i rozłożeniu poszczególnych elementów, a od razu obrał konkretny kierunek, zmierzając do miejsca chyba najbardziej ustronnego z tych wszystkich. Miejsca, w którym znajdowała się jakaś kobieta o długich, rudych włosach, ubrana w suknię podkreślającą jej walory, które jednak na Gotlandczyku nie zrobiły żadnego wrażenia. Od czasów Rayuay wyrzekł się kobiet, oddając się w pełni walce.
Melmaro również pozwolił, by to Jorge go przedstawił, a kiedy ten już to zrobił, skinął kobiecie głową i usiadł we wskazanym przez nią miejscu. Słowa, które wypowiedziała Kate niezmiernie zainteresowały Gotlandczyka, który wysłuchał ich do końca i pozwolił, by ta się do niego przysunęła, po czym utkwił w jej oczach swe zimne spojrzenie.
- Czego chcę? Nie interesują mnie pieniądze, a już tym bardziej kobiety. Chcę sławy, ale nie wśród wszystkich, a jedynie wśród największych łachudrów Alaranii, ludzi którzy za pieniądze sprzedaliby własną matkę, a co dopiero zwykłe informacje. Jestem zaprawionym w walce wojownikiem, doskonale wyszkolonym w mieczu i ciele. Jeżeli dostałbym jakiś inny oręż, najprawdopodobniej pozbyłbym się go, polegając na walce wręcz. Zabiłem już więcej ludzi niż mógłbym spamiętać, a miejsce które mnie interesuje? Największe skupisko morderców, szaleńców i plugawych bestii. Najchętniej jedynie pięści i nogi, jednak broń też może być, z przyjemnością nauczę się czegoś nowego lub po prostu umrę. Zależy mi na tym, by moimi przeciwnikami byli ludzie kochający zabijanie, opętani szaleńcy których liczba ofiar wynosi znacznie więcej niż ich wiek. By były to osoby na sam widok których alarańscy strażnicy, niby ludzie szkoleni w walce, zaczynali trząść się ze strachu i uciekać. Możesz mi to zapewnić? Pieniędzy nie mam, ale łatwo je zarobisz stawiając na moją osobę.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge przyjął uwagi Setiana bez szemrania, jedynie na początku lekko się skrzywił z zażenowaniem - sam widział, że nie było najlepiej, w walce wręcz musiał się dopiero ośmielić, spodziewał się jednak, że na następny raz już będzie widać poprawę, zacznie z dobrego tempa i nie będzie miał problemów z wyprowadzaniem ciosów. Uniki to co innego, jak zresztą melmaro zauważył, to przychodziło mu o wiele łatwiej. Nie uważał tego spostrzeżenia za komplement, ale też nie była to obelga, po prostu obserwacja zgodna z prawdą. Jorge, gdyby sam miał ocenić swój trening, powiedziałby, że jest zadowolony. Poświęciłby mu może trochę więcej czasu, aby poznać na raz więcej elementów, ale oprócz tego nauka pod okiem Setiana sprawiała mu ogromną satysfakcję.

        Kate z uwagą wysłuchała odpowiedzi szatyna, lekko ściągając przy tym wargi, jak to czasami robią kobiety, gdy nad czymś intensywnie myślą. Wyglądało na to, że nie była zaskoczona postawionymi przez niego wymaganiami, przyjrzała mu się jednak dokładnie gdy wspomniał o swoich umiejętnościach i przelotnie zerknęła na Caraxa, jakby chciała sobie ich obu porównać. Gdy już wyliczanka dobiegła końca, Revka oparła się wygodnie i położyła obie dłonie na stole. Chwilę stukała palcami o blat, po czym stuliła dłoń.
        - Kołowrotki - oświadczyła. Wiedziała, że nazwa ta nic nikomu nie powie, dlatego zaraz pośpieszyła z wyjaśnieniami. Nie sposób było przeoczyć tego, jak cicho nagle zaczęła mówić. - To arena na obrzeżach miasta, w piwnicy zakładu tkackiego. Walki odbywają się tam praktycznie codziennie, zaczynają się wieczorem i kończą po północy. Jedyną zasadą, jaka obowiązuje walczących, jest niewychodzenie poza obręb ringu. Wszystkie chwyty dozwolone, każdy walczy czym lubi i jak lubi. Starcie teoretycznie kończy się gdy jedna ze stron się podda albo straci przytomność... Ale niektórych i to nie powstrzymuje. Trupy zdarzają się dość często, niektórzy wojownicy wręcz słyną ze swojej brutalności i liczby zabitych przeciwników. Nietrudno się domyślić, że tacy jak Jorge nie zagrzaliby tam za długo miejsca... Ale jeśli faktycznie jesteś takim zabijaką, to będzie arena dla ciebie.
        Revka przerwała na chwilę. Posłała szermierzowi przepraszające spojrzenie, widać było jednak, że on nie chowa do niej urazy. Po chwili jej wzrok znowu spoczął na Setianie. Odetchnęła głęboko i podjęła.
        - Walki zaczynają się po zmierzchu, ale pierwsze starcia są z reguły nieciekawe, dla nowicjuszy, że pozwolę to sobie tak nazwać. Najlepsi pojawiają się później, wtedy jest krwawo, widowiskowo i stawki rosną z każdą kolejną chwilą. To byłaby twoja pierwsza wizyta na Kołowrotkach, musiałbyś więc pojawić się na samym początku i troszeczkę się pokazać, inaczej ci poważni zawodnicy mogą cię zignorować. Nie ma żadnych zasad co do tego kto z kim walczy, to nie jest układ turniejowy. Wyzywacie się wzajemnie w dowolnej kolejności, z reguły kończy się to tak zwaną obroną areny: aktualny czempion walczy z każdym, kto się tylko odważy i broni swojego tytułu. Teraz czempionem jest mężczyzna, który nie oddał tytułu już jakieś... sześć tygodni. To sporo, zważywszy, że walczy codziennie. Nazywają go Żelazna Pięść, mało ambitna ksywka, ale w pełni oddaje to, co potrafi on najlepiej. Sądzę, że pokonanie go przyniosłoby ci dokładnie taką sławę, o jaką ci chodzi. Pasuje ci taki układ?
        Kate znowu odchyliła się odrobinę i przelotnie rozejrzała się po sali, pewnie sprawdzając, czy ktoś nie podsłuchuje albo nie przygląda im się z nadmiernym zainteresowaniem. Nie był to specjalnie ostentacyjny gest, łatwy do przeoczenia, o ile samemu przez dłuższy czas nie zachowywało się podobnej ostrożności.
        - Ach, jeszcze jedno - odezwała się rudowłosa. - Nie obstawiaj na siebie, za to mogą ci połamać ręce. Mnie płacić nie musisz, jeśli faktycznie jesteś taki dobry, zarobię na tych, którzy postawią przeciwko tobie. Kto wie, może nawet odpalę ci jakąś dolę... Oczywiście rozumiesz zapewne, że na arenie nie będę z tobą rozmawiała? Spokojna głowa, wcześniej podam ci nazwiska tych przeciwników, których pokonanie przysporzy ci sławy, a mnie lepszych zysków. Jak widzisz, wszystko zmierza ku temu, byśmy sobie pomagali.
        Kate uśmiechnęła się, czekając aż Setian wyrazi swoją opinię na temat przedstawionej oferty bądź zada ewentualne pytania doprecyzowujące. Oczywiste było, że nie powiedziała od razu wszystkiego, bo są informacje, o których nie warto wspominać na samym wstępie, chociażby tak prozaiczne, jak konkretne umiejscowienie areny. O tym mówi się dopiero, gdy rozmówca wyrazi już swoje zainteresowanie.
        Jorge cały czas siedział milczący i tylko wodził wzrokiem od Setiana do Revki i z powrotem, więcej czasu poświęcając jednak rudowłosej kobiecie. Wyglądał na zadowolonego z faktu, że poznał ze sobą tę dwójkę.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian w skupieniu zaczął słuchać Kate, dokładnie analizując miejsce przez nią opisywane. Nazwa „kołowrotki” nic mu nie powiedziała, ale to było raczej bardziej niż oczywiste. Jego twarz była zastygła, nieruchoma, nie dało się z niej nic wyczytać. Jedynie kiedy kobieta powiedziała, że obowiązuje ograniczenie w postaci konkretnej przestrzeni do walki, na twarzy melmaro pojawił się delikatny grymas niezadowolenia. Gotlandczyk bardzo nie lubił ograniczeń, wolał mieć swobodę, a coś takiego oznaczało odwrotność. Jednak to jedynie drobny szczegół w obliczu reszty. Na wzmiankę o tym, że Jorge nie wytrzymałby tam za długo, szatyn po prostu nie zareagował. Zgadzał się z tym, jednak nie postawiłby całej puli na to, że przyczyną będą jedynie jego umiejętności, gdyż te mimo wszystko posiadał. Raczej powodem byłby fakt, że dobrze wychowany i obyty z dworskimi manierami szlachcic po prostu by tam nie pasował. Krew, przemoc, śmierć, zero zasad – na Setianie nie robiło to absolutnie żadnego wrażenia, potrafił spojrzeć każdemu prosto w twarz i nie spuścić wzroku, nieważne kim byłaby osoba przed nim stojąca.
Kiedy Kate zaczęła przedstawiać zasady rządzące areną, to, na jakiej podstawie rozgrywają się walki, usta melmaro drgnęły w lekkim uśmiechu. Nie miał wątpliwości, że bardzo szybko walczyć z nim zapragną ci lepsi, wystarczy, że odpowiednio urządzi swego pierwszego rywala. Trochę więcej widowiska, a mniej konkretów. Gotlandczyk był wyznania, że w walce liczy się po prostu zwycięstwo i dążył do niego jak najszybciej. Teraz będzie musiał trochę poznęcać się nad przeciwnikiem, ale czym będzie się to różniło od tego co robił już wielokrotnie w Gotlandzie, czyli od torturowania jeńców, by ci puścili parę z ust? Ksywka nadana obecnemu mistrzowi zaintrygowała odrobinę szatyna, przez co ten nabrał czegoś na podobieństwo nadziei, by wynikało to z umiejętności walki wręcz. Jeżeli tak by było, z rozkoszą przemieniłby żelazo w miedź, a na pewno spróbował, gdyż nigdy nie można nie doceniać przeciwnika.
Końcową część wypowiedzi rudowłosej Setian przyjął ze spokojem i lekkim uśmiechem, a gdy ta skończyła już mówić, odezwał się.
- Nie mam zamiaru niczego obstawiać, bo nie mam żadnych pieniędzy, a nawet gdybym takowe posiadał, nie zależy mi na ich rozmnożeniu. Jeżeli komuś masz już oddać działkę, niech to będzie Jorge, o ile zechce ją przyjąć. A jeśli nie, to zatrzymaj całość. Co do podawania mi nazwisk, nie ukrywam, byłoby to pomocne, będę wdzięczny. Udamy się tam dzisiaj? Zależałoby mi na jak najszybszym rozpoczęciu walk. Mogłabyś mnie zaprowadzić, bym zapamiętał drogę, w między czasie opowiadając jeszcze rzeczy które mi się przydadzą, o ile takie są.
Nie czekając na odpowiedź Kate, Gotlandczyk odwrócił się w stronę Caraxa, gdyż jemu również miał coś do powiedzenia.
- Nie wiem czy tego chcesz, ale szczerze powiedziawszy wolałbym, byś został w domu. Na arenie zobaczysz mnie w innym wydaniu i istnieje ryzyko, że zmieni to twoje postrzeganie mnie, a co za tym idzie – ochotę współpracy. Oczywiście siłą cię nie mam zamiaru zatrzymywać, jeżeli bardzo będziesz chciał, to nie będę miał nic przeciwko temu, byś popatrzył.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów i zaczekaniu na odpowiedź towarzysza, Gotlandczyk ponownie odwrócił się w kierunku kobiety, by wysłuchać tego co ta ma do powiedzenia.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Kate wzruszyła ramionami - jej wcale nie przeszkadzało to, że cała wygrana pójdzie do jej kieszeni, była tego już pewna, gdyż Carax również momentalnie zrzekł się ewentualnych zysków. Nie, żeby brzydziły go pieniądze z hazardu, w końcu sam swego czasu sporo grał i obstawiał, ale nie uważał, by mu się one w tym konkretnym przypadku należały. To byłby łatwy zarobek, a nie gra, w końcu szermierz mocno wierzył w umiejętności walki melmaro, a bez dreszczyku emocji obstawianie się nie liczyło. Nie zamierzał też bawić się w odbieranie nagrody i późniejsze wciskanie jej Setianowi, gdyż spodziewa się, że i tak nie przyniosłoby to pożądanego skutku.
        - Zrobimy po twojemu - zgodził się Carax bez oporów i bez cienia żalu. Fakt, może chciałby zobaczyć Setiana w akcji, bez hamulców i nieograniczonego żadnymi zasadami, ale nie umrze, jeśli to go ominie. Czasami faktycznie lepiej nie wiedzieć wszystkiego, im człowiek mniej wie, tym lepiej śpi, jak to się zwykle mówi. A poza tym Jorge miał już całkiem klarowny plan, jak wykorzysta wolny wieczór…
        - Możemy iść dzisiaj, nie ma problemu - zgodziła się Kate. - Ach, jeszcze te nazwiska... Albo wiesz co, dam ci je wieczorem, teraz nie ma sensu, bo jeszcze coś pominę. Więc... chyba jesteśmy umówieni. Przyjdź tu przed zmierzchem, to zaprowadzę cię na kołowrotki i omówimy to, co jeszcze będzie tego wymagało. Do zobaczenia.
        Revka pożegnała się z Setianem podając mu rękę, ten sam gest wykonała też w kierunku Caraxa, chociaż on wyraźnie wychylił się, jakby chciał ją objąć albo pocałować w policzek. Odrzucenie przyjął z godnością.

        Do wieczora nie zostało tak naprawdę wiele czasu, warto było więc chociaż na chwilę wrócić do domu. Zaraz po wejściu do posiadłości Caraxa widać było, że ktoś w niej był i zajął się sprzątaniem, uzupełnił też braki w kuchni i umył naczynia, które szermierz rano zostawił na blacie. Dla Jorge nie było to nic dziwnego - nie zatrudniał stałej służby, ale już dawno ustalił z kilkoma służącymi z okolicznych posiadłości, że raz na jakiś czas wpadną i do niego i ogarną dom, oczywiście za godną zapłatę. Jego z reguły nie było wtedy w mieście, nikt więc nie patrzył nikomu na ręce, sytuacja była więc raczej komfortowa dla obu stron.
        Obaj mężczyźni nie mieli za wiele czasu, aby nacieszyć się domowym zaciszem - ledwo trochę odetchnęli, doprowadzili się do porządku i już trzeba było znowu wychodzić. Carax zaczął się szykować do wyjścia razem z Setianem.
        - Nie zmieniłem zdania co do towarzyszenia ci, spokojnie - zastrzegł. - Idę po prostu się zabawić. Możesz być spokojny, zachowam umiar i nie zwlokę towarzystwa do domu. Życzyłbym ci powodzenia, ale coś mi mówi, że tego nie potrzebujesz.
        Faktycznie, gdyby zwracać uwagę na szczegóły, widać było, że Jorge ubrał się trochę lepiej niż dotychczas, staranniej też ułożył włosy. Zamierzał spędzić całą noc na tańcach, piciu i flirtowaniu, jak to miał w zwyczaju. Chętnie zabrałby kiedyś ze sobą Setiana, aby ten chociaż odrobinę spróbował się rozluźnić, ale to innym razem. Tego wieczoru melmaro wyszedł z domu przed Caraxem, aby spotkać się z rudowłosą bukmacherką i zająć się swoimi sprawami.

        Revka czekała na Setiana przed karczmą. Na sukienkę, którą miała na sobie w ciągu dnia, zarzuciła żakiet z guzikami z masy perłowej, w ręce zaś trzymała torebkę, która była trochę za duża jak na stylowy dodatek, z pewnością jednak mieściła w sobie notes, który miała przed sobą w karczmie.
        - Wcześnie jesteś - zauważyła z zadowoleniem, gdy tylko melmaro się do niej zbliżył. - Chodźmy więc, porozmawiamy po drodze.
        Gdy już ruszyli, Kate wyciągnęła z torebki niewielką kartkę, na której zapisała cztery ksywki ulicznych wojowników, których pokonanie dobrze wpłynęłoby na wizerunek Setiana. Na górze listy znajdował się Żelazna Pięść, oprócz niego wypisany był jeszcze niejaki Rudy Ron z dopiskiem, że z reguły używa broni w walce, Ing - nożownik oraz ostatni na liście Jack z Kołowrotków. Revka już słownie dodała do każdego z nich szczegółowy opis wyglądu i wyjaśniła, że Jack walczy zarówno wręcz jak i z użyciem broni, dlatego nic przy nim nie zapisała.
        - Już teraz pomyśl, czy chcesz występować pod własnym imieniem, czy też wymyślisz sobie jakiś pseudonim, bo później raczej się tego nie zmienia - wyjaśniła. - Nie podawałam ci też więcej osób, bo musiałabym się za bardzo rozdrabniać, ta czwórka to najwyżej obstawiani zawodnicy, bardzo skuteczni i dość przy tym brutalni, zwłaszcza Jack i Pięść. A gdybyś miał wątpliwości, czy warto fatygować się na ring z danym zawodnikiem, sprawdź jak stoi w tabeli zakładów, jeśli nie przekroczy czterech do jednego, nie warto zawracać sobie głowy.
        Revka nie miała nic więcej do dodania, a przedstawienie sylwetek przeciwników Setiana zajęło jej tyle czasu, że zdążyli w międzyczasie dojść na obrzeża miasta i już po chwili trafili pod drzwi sporego warsztatu tkackiego. Nie było tu zresztą trudno trafić, o ile miało się chociaż mierną orientację w terenie. Na miejscu wystarczyło wejść drzwiami dla personelu do środka i zejść do piwnicy, gdzie cieć z przymilnym uśmiechem wpuścił Kate dalej, Setiana zaś chciał w pierwszej chwili odprawić, wystarczyło jednak krótkie "ja go wprowadzam" Revki, by zaraz zmienił zdanie i poprosił tylko o podanie tożsamości "na następny raz".
        Piwnica była naprawdę spora, lecz mimo to było w niej niemiłosiernie duszno. Wszędzie pętały się grupki ludzi, pokrzykujących i pijących. Gdy się już przez nich przedarło, można było zobaczyć arenę. Chociaż Setian był niezadowolony z faktu, iż nie będzie mógł przekraczać granic ringu, teraz musiał przyznać, że nie było tak źle: ograniczony wysokimi belkami ośmiokąt miał całkiem sporą powierzchnię, można było się na nim wykazać. Akurat trwała walka jakiś dwóch młodzików uzbrojonych w miecze, budziła ona średnie zainteresowanie, wokół raczej dało się słyszeć wyzwania wojowników, którzy już szykowali się na swoją kolej. W odległym kącie sali było wyjątkowo gwarno, gdyż właśnie tam zbierano zakłady pieniężne.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Jorge nie był dzieckiem, jeżeli chciał się zabawić, to Setian w żadnym wypadku nie zamierzał mu tego zabraniać. Po pierwsze nie miał do tego żadnego prawa, po drugie nie lubiał aż tak ingerować w czyjeś życie i wtrącać się w prywatne sprawy, a po trzecie, zdecydowanie zasłużył ze względu na wszystkie jego starania i sukcesy jakie ten pokazuje na ich treningach. Fakt faktem, że wybrał o wiele przyjemniejszy sposób na spędzenie wieczoru niż oglądanie jak jego nauczyciel walczy na śmierć i życie w podziemiu, gdzie nie znane są wartości typu honor bądź sprawiedliwość. A Gotlandczyk nie zamierzał się z tym liczyć. Wchodząc na arenę, wchodził po to, by podarować śmierci świeże żniwo.
Kiedy znajdował się już z Kate w drodze do Kołowrotków, głowa melmaro obracała się na boki, a oczy bardzo uważnie przypatrywały się pokonywanej przez nich trasie, by w razie konieczności móc trafić do celu ich wędrówki samemu, jednak przy tym uszy szatyna były skupione na słowach kobiety, a żadne jej słowo nie trafiło w nicość. Kiedy rudowłosa wyciągnęła kartkę, wojownik skupił się na niej i przeczytał to co się tam znajdowało, od razu zapamiętując ksywki i dopasowując je do otrzymywanych opisów postaci, by przypadkiem nikogo nie pomylić. Jednak na razie były to nazwiska jedynie do zorientowania się, melmaro nie wiedział ile czasu minie zanim osoby te zechcą przyjąć od niego wyzwanie. Poza tym istniało ryzyko, że ktoś zdąży ich wyeliminować przed nim, więc gra na zwłokę również nie była korzystną. Jednak mimo wszystko dzisiaj zajmie się sprawieniem dobrego wrażenia z walce z jednym z początkujących. Bardzo mu się to nie podobało, nie lubił mierzyć się z nierównymi sobie, jednak nie było wyjścia. Jednak melmaro nie wiedział czego się spodziewać i na ile walk się szykować, więc może powalczy dzisiaj z kimś silniejszym?
Kiedy dotarli już na miejsce, melmaro nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że bez problemu zdoła tutaj trafić. Wystarczyło mu jeden raz pokonać jakąś trasę, by ta trafiła do jego wewnętrznej mapy. Kiedy znaleźli się w warsztacie i przekroczyli drzwi dla personelu, napotkali drobną trudność, a raczej napotkałby ją Gotlandczyk, gdyby nie towarzystwo Revki i jej wstawiennictwo.
- Setian – podał chłodno swój „identyfikator tożsamości” i zszedł wraz z towarzyszką do piwnicy. Okazało się, że będzie miał znacznie więcej miejsca do walki niż przypuszczał, co sprawiło, że jego usta drgnęły w lekkim uśmiechu. Szatyn szybko omiótł wzrokiem otoczenie i odwrócił się do kobiety.
- Polecasz mi kogoś na pierwszy raz?
Kiedy Kate odpowiedziała i wskazała opierającego się o drewnianą balę, melmaro podziękował jej i udał się w jego stronę, bardzo szybko stając naprzeciw niego i przypatrując mu się. Wysoki, szczupły, nieogolony, z twarzy zabijaka, jednak z oczu zwykły rozbójnik.
- Złaź mi z drogi, oglądam walkę! – warknął, kiedy szatyn przesłonił mu następny pojedynek.
- Walkę? – Setian uśmiechnął się kpiąco, po czym parsknął pogardliwie. – Ty tą zabawę nazywasz walką? Jeżeli chcesz zobaczyć czym jest prawdziwa walka, wyjdź ze mną na arenę. Chyba, że nie tylko wyglądasz na tchórza, a też nim jesteś.
Prowokowanie i obrażanie jest jedną z najskuteczniejszych metod jeżeli chodziło o sprowokowanie bójki z kimś kto chętnie na nią przystawał, dlatego Setian nie miał za dużych kłopotów z uzyskaniem zgody swego już wkrótce pierwszego rywala.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax po wyjściu Setiana jeszcze chwilę pętał się po pokoju. Gdy była ku temu okazja, lubił dobrze wyglądać, dlatego teraz przyłożył się nieco bardziej do zadbania o swój wizerunek, chociaż ktoś mógłby mu zarzucić, że to tylko wyjście do karczmy. Jemu to jednak nie robiło różnicy - i w karczmie i na balu spotyka się osoby, na których chce się zrobić wrażenie, dlaczego więc w tym pierwszym przypadku miałby się mniej starać? Gdy w końcu ogarnął się i wyszedł z domu, był ubrany w półpelerynę spiętą tą samą zapinką, którą nosił w Turmalii i jedwabną, granatową koszulę, która doskonale podkreślała kolor jego oczu i arystokratycznie bladą skórę. Może nie był to najnowszy krzyk mody, a raczej klasyczna elegnacja, ale trzeba było przyznać, że bardzo służyła ona Caraxowi.
        Do karczmy szermierz nie miał wcale daleko - lokal, do którego się wybierał, znajdował się w tej lepszej dzielnicy miasta i Jorge był w nim stałym bywalcem. Jak zresztą większość jego znajomych, czy to tych od Żurawi, czy po prostu poznanych przy kieliszku. Tego wieczoru natknął się akurat na tych pierwszych - gdy tylko przekroczył próg lokalu, został przez nich zauważony i zawołany do stolika. Z chęcią skorzystał z zaproszenia, podszedł do nich i dosiadł się, złożoną półpelerynę przewieszając przez oparcie krzesła. Zaraz też przy stoliku pojawiła się kelnerka, aby odebrać zamówienie zarówno od nowo przybyłego, jak i jego kolegów. Gdy poszła, zaczęły się ploty.
        - Podobno już od dwóch dni jesteś w Valladonie? - zagaił jeden z Żurawi. Jorge zaśmiał się w odpowiedzi i od razu sprostował, że wrócił dopiero poprzedniego dnia. Później posypały się kolejne, standardowe, pytania i odpowiedzi: jak było w podróży, jak przebiegł pojedynek (Jak to "nie odbył się"?!), czym Carax zasłużył sobie na godzinną audiencję u Arrietty? No i oczywiście zaczęły się spytki o Setiana: kto to jest, czy to ktoś ze szkoły, bo niby chodził w mundurze, ale szabli nie miał i zresztą jego umiejętności też nie były typowe dla ich szkoły. Jorge o ile mógł, odpowiadał zgodnie z prawdą, tak jak to ustalił ostatniego wieczoru z melmaro. Nie wspomniał nazwy jego ojczyzny, bo nawet nie za bardzo wiedział, gdzie to jest, napomknął tylko, że jest on cudzoziemcem. Przemilczał również fakt, że jest on ścigany za zamordowanie kilku swoich pobratymców, za to chętnie wspominał o okolicznościach, w których się poznali i powodzie, dla którego Setian się u niego zatrzymał. Pozostali fechtmistrzowie przyjęli z zainteresowaniem fakt, iż Jorge uczy się walki wręcz, dopytywali go o szczegóły i motywację, która nim kierowała, chociaż akurat na to drugie pytanie szybko sobie odpowiedzieli, gdy tylko zaczęli sobie przypominać, ile razy zwykła wymiana zdań w karczmie zamieniła się w bójkę, z miejsca też pochwalili jego decyzję.
        Wieczór mijał, wino lało się szeroką strugą do kielichów fechtmistrzów, a ich rozmowa trwała w najlepsze. Zainteresowanie Caraxem szybko minęło, gdy tylko opowiedział o wszystkim, co wydarzyło się podczas jego nieobecności, po czym płynnie podjęto inne, bardziej lokalne tematy. Mężczyźni zaczęli też odchodzić od stolika, aby spróbować szczęścia u samotnych kobiet, które przyszły tego wieczoru do karczmy - większość z nich była jeszcze kawalerami, mogli więc sobie na to pozwolić. Jorge również raz na jakiś czas znikał, aby zabrać jakąś dziewczynę na parkiet. Miał straszną ochotę potańczyć, więc nie przywiązywał się do żadnej konkretnej niewiasty, raz prosił jedną, raz drugą, w zależności od tego, która była akurat wolna. Oczywiście w trakcie tańca pojawiały się jakieś komplementy, gładkie słówka, ale nic zobowiązującego na tyle, aby po wszystkim Jorge musiał usiąść z daną dziewczyną gdzieś z boku i dalej zabawiać ją rozmową w nadziei na coś więcej.

        Revka po wskazaniu potencjalnego kandydata do pierwszej walki udała się w miejsce dla niej przeznaczone - do kąta zajmowanego przez bukmacherów. Już gdy szła wśród widzów, niektórzy ją zaczepiali i wykrzykiwali jakieś imiona, wciskając jej przy tym pieniądze na zakłady, ona jednak skrupulatnie wszystkich ignorowała. Po chwili zniknęła wśród ludzi i jedynym śladem jej dalszej obecności na terenie walk były wykrzykiwane informacje o stawkach i zamykaniu zakładów, które czasami niosły się wśród ogólnego gwaru. Nie była tu jedyną osobą, która przyjmowała zakłady, więc też nie zawsze to jej głos dobiegał z głębi sali.
        Wyzwany przez Setiana mężczyzna przyglądał mu się przez moment ze wzgardą, po czym wykrzywił się i splunął.
        - Dobra - oświadczył. - Następna walka będzie nasza, zobaczysz, na co się porwałeś, palancie. Jeszcze pożałujesz, że się w ogóle urodziłeś.
        Tymczasem starcie dwóch chłopaków dobiegło końca - jednemu z nich została wytrącona broń z ręki, ten z miejsca się poddał, a jego przeciwnik nie miał w sobie dość sadyzmu, by go jeszcze męczyć. Obaj zeszli z areny, żegnani gwizdaniem i pojedynczymi oklaskami. To był moment, w którym tłum widzów miał po raz pierwszy zobaczyć, na co stać nowego, jeszcze nikomu nieznanego wojownika, który pojawił się tego wieczoru na kołowrotkach.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Na słowa wyzwanego mężczyzny Setian zareagował jedynie uśmiechem, gdyż udało mu się osiągnąć to co chciał. Wystarczyła krótka obserwacja jego zachowania, ciała, ruchów i gestów, by melmaro nabrał pewności, że stojący przed nim osobnik po rozpoczęciu się walki po prostu ruszy dziko do przodu. Nadpobudliwość i agresja – taktyka dobra. By zastraszyć początkujących. Na szatyna będzie mu potrzeba znacznie więcej.
Przyszli rywale z niecierpliwością czekali na zakończenie walki, a kiedy ta dobiegła końca, od razu wkroczyli na arenę, by nikt nie miał okazji ich uprzedzić. Jak widać nieogolony nie był jednym z bardziej znanych, jednak miał już okazję kilka razy walczyć, gdyż publiczność na jego wejście po prostu nie zareagowała, co innego jeżeli chodziło o Setiana – ten został wygwizdany, jednak praktycznie wcale się tym nie przejął, a zaczął zdejmować z siebie górną część stroju. Każdą walkę zamierzał toczyć z odkrytym torsem, by wszyscy dokładnie mogli zapamiętać znajdujący się na jego piersi tatuaż. Kiedy pozbył się już okrycia, po prostu rzucił je poza obszar areny i zlustrował dokładnie przeciwnika. Nie dobył żadnej broni, więc najwyraźniej walczył bez niej. Cóż, chyba naprawdę nie wiedział na kogo się porywał…
Gotlandczyk nie wiedział jak tutaj zapowiadane są walki, czy padną imiona walczących czy też nie, dlatego czekał do momentu w którym mężczyzna zaatakuje, biorąc go za sygnał rozpoczęcia pojedynku. Kiedy tylko to się stało, usta melmaro drgnęły w uśmiechu, a on przybrał pozycję, wyczekując chwili, kiedy rozpędzony osobnik znajdzie się w jego zasięgu. Kiedy był już zaledwie na krok od niego, Gotlandczyk wybił się mocno w górę, uderzając obiema stopami w tors przeciwnika, odpychając się od niego i wykonując przewrót, natychmiastowo stając na nogi. Impet uderzenia posłał zarośniętego na ziemię, jednak ten był już w trakcie podnoszenia, więc nie było na co czekać. Rozpędzony szatyn wbił się w niego kolanem, łamiąc mu szczękę i unosząc gwałtownie ręce do góry.
- No co jest?! – krzyknął głośno, wodząc wzrokiem po wszystkich obecnych. – Jestem tutaj, bo podobno miejsce to posiada najlepszych! A tymczasem walczę z dzieckiem w dorosłym ciele!
Gotlandczyk celowo nie atakował, pozwalając na to, by zarośnięty wstał, wypluł krew i ruszył gwałtownie do przodu, zaczynając wściekle machać pięściami i kopiąc, próbując trafić szatyna i położyć go na ziemię. Jednak każdy zadany cios spotykał się ze zgrabnym unikiem Gotlandczyka, bądź zatrzymaniem przez niego ciosu. Etap ten trwał tylko chwilę, bo Setian nie miał zamiaru zostać zapamiętanym jako ten który ciągle się bronił, dlatego przy następnym sierpowym po prostu schylił się, kilkoma mocnymi ciosami wgniótł przeciwnikowi żebra z prawej strony, chwycił jego dłoń i przeturlał się, wykręcając mu rękę tak, że znajdowała się wyprostowana z tyłu, trzymana mocno przez szatyna. Ból tym spowodowany był na tyle silny, że zarośnięty odruchowo padł na kolana, co wykorzystał szatyn, posyłając mu kopniaka w plecy, przez co po prostu wyłamał mu rękę z barku. Publiczność mogła usłyszeć głośny krzyk, a krótko po tym zobaczyć jak szatyn wyciąga do góry rękę leżącego przeciwnika i uderza w nią kolanem w taki sposób, że łamie ją w stronę odwrotną do zgięcia łokcia, przez co kość przebiła skórę i wydostała się na zewnątrz, stercząc i powodując krwotok.
- Dajcie mi kogoś silniejszego! Chcecie widowiska, zakładów, krwi i emocji?! To dajcie mi przeciwnika który pomoże mi wam to zapewnić!
Melmaro tym razem czekał znacznie dłużej na to, aż przeciwnik się podniesie, teraz trzymał się za złamaną i wybitą rękę, a na jego twarzy widać było potworny grymas bólu.
- Chcesz walczyć dalej? Czy po prostu się poddasz… „palancie”? – zakpił melmaro, czekając na reakcję stojącego naprzeciw niego człowieka.
- Nigdy się nie poddam, zabiję cię! – warknął ten i ruszył do przodu, jednak teraz posługując się wyłącznie jedną sprawną ręką.
- Pora to zakończyć – mruknął Gotlandczyk i przywarł do zarośniętego, zbijając jego ciosy i błyskawicznie wyprowadzając swoje, skomplikowaną kombinacją wybijając mu kilka zębów, łamiąc żebra i trafiając między nogi, po czym obracając się i wykonując wysoki kopniak z obrotu, przed którym rywal zdołał się uchylić, jednak chwilę po tym został trafiony drugą nogą, gdyż był to cios posiadający dwa tempa i z użyciem obu nóg. Melmaro nie czekał na to, aż mężczyzna się przewróci, po prostu natychmiastowo zacisnął stalowo palce na jego szyi i podciął go, wgniatając wręcz w ziemię. Bardzo szybko szatyn znalazł się na nim i uderzeniem jakie kiedyś pokazał Jorge, wtłoczył powietrze do uszu zarośniętego, powodując efekt przytomnego stracenia przytomności. Korzystając z tego po prostu połamał przeciwnikowi pozostałe kończyny – jeszcze nietknięte – i zaczął tłuc go po twarzy, zasypując ją gradem ciosów i zamieniają w miazgę. Kiedy osobnik przestał się już całkowicie ruszać – najpewniej nos wgnieciony w czaszkę miał w tym swój udział – Setian podniósł się i zaczął opadnięciami z góry miażdżyc swą stopą obutą w mocny but głowę przeciwnika, do czasu, aż noga szatyna całkowicie nie wpadła do czaszki, z której zresztą niewiele zostało. Cały skąpany we krwi wstał i uniósł szeroko ręce, po czym kopnął jeszcze w to co zostało z głowy zarośniętego, odrywając duży kawał i posyłając go w górę, po czym zaciśniętą pięścią uderzył się w tatuaż.
- Gotland pokona każdego! Jest jakiś odważny? Jeżeli tak, to zapraszam do tańca, chyba, że nie ma tutaj nikogo na tyle walecznego, by miał odwagę się ze mną zmierzyć!
Melmaro nienawidził wręcz tego typu zachowań, jednak był do nich zmuszony, gdyż wiedział, że najprędzej zwrócą uwagę na niego, na tatuaż i na słowo „Gotland”, które może zostać mylnie zinterpretowane jako imię, jednak co najważniejsze – zapamiętane. Poza tym wyzywając wszystkich do walki, było większe prawdopodobieństwo, że wyzwanie zaakceptuje ktoś już z wyższej półki.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Przeciwnik Setiana również zdjął koszulę - jak wiele innych osób, tak i on odbierał to jako sygnał, że żarty się skończyły. A on z pewnością chciał dać nauczkę temu kretynowi, który śmiał mu przeszkadzać i jeszcze pyskować. Biedak nie wiedział, jak wkrótce skończy...
        Widownia wokół zapewniała dość skromny doping, pewnie oszczędzając siły na ciekawsze walki, które miały odbyć się później. Nie było też słychać specjalnej wrzawy od strony zakładów, przez gwar przebiło się tylko pełne irytacji: "A ten to kto?!". Wszystko się zmieniło po pierwszym spięciu między przeciwnikami. Wtedy ludzie zaczęli tłoczyć się wkoło, pokrzykiwać i głośno przeklinać. Zarośnięty przeciwnik Setiana miał wśród widzów niewielkie grono swoich zwolenników, ci dopingowali go, by wstał i pokazał temu przybłędzie, że z nimi się nie zadziera. Miny rzedły im z każdym kolejnym ciosem melmaro, z każdą złamaną kością i każdym rozbryzgiem krwi. Tłuszczy bardzo się to podobało, w końcu po to tu przyszli, by zobaczyć prawdziwą walkę. Ci o słabszych żołądkach szybko zniknęli gdzieś w tłumie, jednak ich miejsce zaraz zajęli następni, żądni krwi widzowie. Gdy ręka brodacza została już przerobiona na napuchnięty, nieporęczny i bolący worek kości i mięsa, wkoło zrobiło się trochę ciszej, wszyscy czekali, co będzie dalej. Przeciwnik Setiana od razu poczuł presję - gdyby teraz się wycofał, popsułby widowisko i zostałby nazwany tchórzem, a tego za nic w świecie by nie chciał, w końcu od zdobytej tu sławy zależało naprawdę wiele. Może gdyby wiedział, z kim ma do czynienia, posłuchały głosu rozsądku i poddałby się, co nie uratowałoby mu pewnie życia, ale może skróciłoby męki. Chwilę później jednak zakończył żywot w efektowny i brutalny sposób. Widownia reagowała o wiele entuzjastyczniej niż pod koniec poprzedniej walki. Setian nie miał zbyt wiele czasu, aby "napawać się" swoim zwycięstwem, które przyszło zdecydowanie za łatwo i było trochę upokarzające dla wojownika tej klasy - po chwili na piach areny wyszło dwóch mężczyzn, którzy kazali melmaro zejść i następnie pozbierali zwłoki brodacza, aby z grubsza przygotować plac na następną walkę. Jeden z nich wepchnął Setianowi do rąk jego ubrania, które pozbierał z brzegu areny.
        Już stojąc wśród tłumu szatyn mógł dostrzec przyglądającego się mu mężczyznę. Łysy, z charakterystyczną łezką wytatuowaną na policzku, przyglądał się gotlandczykowi jak drapieżnik, który upatrzył sobie wyjątkowo smakowity kąsek. Ing, to na pewno był on, dokładnie odpowiadał opisowi przedstawionemu przez Revkę. Nie podszedł do Setiana, ale cały czas miał go na oku. Z pewnością czekał na lepszą okazję, na moment gdy zbierze się więcej osób, a sława jego upatrzonego przeciwnika odpowiednio wzrośnie, by satysfakcja z posłania go na deski była jeszcze większa. Na ten moment można było stwierdzić, że melmaro został z pewnością zauważony, słychać było, jak ludzie zaczynają między sobą o nim mówić i jak zastanawiają się, z kimś się jeszcze zmierzy i czy warto na niego postawić pieniądze. Tak jak przypuszczał, ludzie uznali, że ma na imię Gotland i słowo to nieraz padało z ust widzów.
        Walki trwały, kolejne pary przeciwników wychodziły na arenę, nikt jednak nie dał drugiego takiego pokazuj, jak Setian. W końcu melmaro poczuł mocne szturchnięcie w plecy.
        - Ej - odezwał się Ing. - Widziałem, co zrobiłeś z tamtym frajerem. Może tym razem staniesz przeciwko równemu sobie, a odpuścisz sobie tych przedszkolaków?
        Łysielec wsunął kciuki za szlufki spodni i uśmiechnął się kpiąco, pewnie przekonany, że sława zdążyła go już wyprzedzić i Setian trzęsie portkami ze strachu na jego widok.

        W międzyczasie Jorge po prostu się bawił. Głos mocno mu już zachrypł, nadal jednak był w stanie chodzić prosto. Przystopował z winem, świadomy, że następnego dnia nie będzie wylegiwał się do południa i musi jeszcze utrzymać fason. By szybko wypocić płynący w żyłach alkohol, cały czas pozostawał na parkiecie i tak jak wcześniej przeskakiwał od dziewczyny do dziewczyny, tak teraz upatrzył sobie jedną, śliczną blondynę z włosami zaplecionymi w warkocze. Panna doskonale tańczyła i miała bardzo miły uśmiech, Carax chętnie prawił jej komplementy i stawiał drinki, jeśli tylko grajkowie robili sobie przerwę. Gdy akurat jakiś szczęściarz wyczuł moment i odbił szermierzowi jego partnerkę, Jorge nie robił z tego powodu scen tylko prosił inną dziewczynę, zawsze jednak wracał do tej jednej. W jego przypadku nie było to nic zobowiązującego - ten wieczór mógł spędzić z nią, następny zaś z inną, bo w końcu w trakcie rozmowy nie padały żadne deklaracje, ani z jednej, ani z drugiej strony. Może ona też potrzebowała tylko męskiego ramienia na jeden wieczór, do zabawy, a nie szukała nikogo na dłużej, jeśli jednak było inaczej... to się dopiero okaże. Carax wolał niczego nie zakładać ani nie tworzyć możliwych scenariuszy - po co psuć sobie wieczór domysłami, skoro na razie tak miło się razem tańczyło?
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian osiągnął dokładnie to czego chciał – zwrócił na siebie uwagę w wielkim stylu i z pewnością został zapamiętany. W sumie jak gdyby nie patrzyć, wyszło znacznie lepiej niż śmiał oczekiwać. Po rzuceniu wyzwania zdążył jeszcze machnąć pięścią i dziko ryknąć, po czym na arenę wkroczyła dwójka mężczyzn z zamiarem sprzątnięcia ciała, by mogła się odbyć kolejna walka, przy okazji oddając szatynowi ubranie, które ten założył i opuścił arenę, zajmując miejsce na trybunach. Nawet nie szukał Kate wzrokiem, dobrze pamiętał, że „się nie znali”. Poza tym wolał zająć się obserwowaniem walczących jak i tych, którzy niekoniecznie się tym zajmowali. Czy Gotlandczyk czuł coś po walce którą przed chwilą odbył? Po tym, że wyzwał na arenę słabszego od siebie i z zimną krwią, bez najmniejszego problemu go zmasakrował i zamordował? Gdyby tak się zastanowić… To nie. Nie posiadał czegoś takiego jak sumienie, a w swym życiu zabił już tylu ludzi, że ten najprawdopodobniej do końca doby „zniknie w tłumie”. Owszem, melmaro nie lubił walczyć ze słabszymi od siebie, ale nie miał oporów kiedy było to niezbędne, a to był taki właśnie przypadek. Należało zarżnąć owcę, by pokazały się chętne na mięso wilki.
Wojownik bardzo szybko zauważył, że jedną z obecnych tutaj postaci nie interesuje nic innego poza jego osobą. Świadczyło o tym ułożenie ciała i wlepione w Gotlandczyka oczy. Setian w odpowiedzi lekko zmrużył swoje, odwzajemniając spojrzenie. Osobnik ten wydał mu się dziwnie znajomy, dlatego przyjrzał mu się jeszcze dokładniej. Szatyn nie potrzebował wiele czasu, by skojarzyć go z jednym z opisów prezentowanych przez Revkę w drodze do tego miejsca. „Ing, nożownik. Opis doskonale pasuje, zwłaszcza ta łza. Czyżbym jedną walką już zainteresował jednego z czterech? Poszło szybciej niż myślałem.
Usta melmaro drgnęły w leciutkim uśmiechu, a on sam odwrócił się do mężczyzny plecami. Co się zasadziło, wkrótce urośnie. Aktualnie po prostu skupił się na oglądaniu walk, jednak nie były to pojedynki tak krwawe i widowiskowe jak ten, który ludziom zapewnił on sam.
Podczas oglądania jednej z walk, Gotlandczyk poczuł szturchnięcie w plecy, na co natychmiast się odwrócił, chwytając dłoń która go dotknęła i wykręcając ją, jednak kiedy tylko zauważył, że jest to Ing, puścił jego kończynę i wysłuchał co ten ma do powiedzenia. Kiedy tylko wyzwanie zostało rzucone, melmaro uśmiechnął się i przechylił lekko głowę w prawo.
- Ing, czyż nie? Słyszałem o tobie… Podobno jesteś świetnym wojownikiem który wygrał tyle walk co tylko nieliczni tutaj obecni, mam rację? Wyzywasz mnie na pojedynek? Hm…
Gotlandczyk mruknął i odwrócił się na moment w stronę aktualnych walczących, przyglądając się im, po czym znów przybysz stał się jego głównym zainteresowaniem.
- Owszem, tamta walka nie była zbyt wymagająca, ale była moją pierwszą, dlatego musiałem zadowolić się takim zerem. Tyle, że… Twierdzisz, że zajmuję się przedszkolakami, a tymczasem ty sam jesteś nożownikiem i walczysz z orężem w broni… Ja walczę bez niej, więc jeżeli ty masz zamiar się nią wspomagać, to nie wyjdzie aby na to, że jesteś jeszcze większym przedszkolakiem od niego? On przynajmniej walczył tak samo uzbrojony jak ja.
Setian kolejny raz się uśmiechnął. Nie chodziło tutaj o to, by bał się różnicy, bo każdy oręż można wybić. Chciał po prostu dodatkowo zdenerwować Inga, by ten jeszcze chętniej udał się z nim na arenę.
- Wyzwanie przyjmuję, z chęcią zakończę twą sławę i życie.
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości