Valladon[Valladon] Niech się dzieje

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Oblicze Inga na moment wykrzywiło się w gniewie, gdy Setian zaatakowało go po tak niewinnym szturchnięciu, zaraz jednak się opanował. Pewnie była to raczej kwestia tego, że walki poza areną nie przynoszą pieniędzy, a nie jakiejś wewnętrznej dyscypliny. Widać też było zadowolenie, jakie pojawiło się na jego twarzy, gdy usłyszał, że jest rozpoznawalny.
        - Dobra, dobra - roześmiał się, gdy Setian wykazał błąd w jego rozumowaniu. - On walczył tak samo jak ty i skończył z mózgiem rozchlapanym po ścianach. Każdy tu walczy jak lubi, jak tchórzysz, nie ma sprawy, znajdę sobie przeciwnika z większymi jajami.
        Chociaż nożownik odpowiedział melmaro w podobnym co on, prowokującym tonie, słychać było, że uwaga o jego słabości go ubodła. Czyli Setian osiągnął swój cel, dał radę zdenerwować przeciwnika przed wejściem na arenę.
        Tymczasem aktualna walka dobiegła końca. Nie była tak efektowna, jak początkowy pokaz umiejętności melmaro, ale mimo to rozentuzjazmowany tłum pokrzykiwał, buczał albo wiwatował w zależności od tego, któremu z wojowników kibicowali. Gdy tamci zeszli z areny, tłum nagle zgęstniał, wszyscy byli ciekawi, kto wyjdzie następny na piach.
        - Z drogi, cholera! - zawołał Ing, rozpychając się wśród ludzi. - Teraz będzie prawdziwa walka, z drogi!
        Już samo wezwanie wojownika wystarczyło, by tłum zaczął entuzjastycznie reagować, a przy stoliku bukmacherów zrobiło się tłoczno od osób, które chciały obstawiać. I nieważne przeciwko komu ich faworyt miałby walczyć. Gdy Setian wkroczył razem z Ingiem na arenę, powitało go kilka przychylnych okrzyków i przeważające buczenie dobiegające z kilku stron - widać tutejsi bywalcy potrzebowali czegoś więcej niż jednej krwawej ofiary, aby spojrzeć przychylniej na danego zawodnika. Zakłady jednak poszły w ruch, okazało się, że Setian nie jest wcale na tak niskiej pozycji - jego pokaz brutalności szybko wywindował go do stawki, która była warta uwagi i chociaż nadal ustępował w rankingu swojemu przeciwnikowi, różnica nie była aż tak znaczna. Mogła być w tym oczywiście niewielka zasługa Kate, która jako doświadczony bukmacher umiała lekko naginać stawki, ale i tak sama by tu nic nie wskórała, liczył się przede wszystkim wojownik, na którego można było obstawiać.
        Ing długo stał i czekał, rozglądając się po tłumie, czasami zachęcał ich do jakiś żywiołowych reakcji, okrzykami i manifestacjami siły. Chyba chodziło mu o to, aby wszyscy zdążyli obstawić, gdyż dopiero rozrzedzenie tłumu w tamtym kącie sali sprawiło, że zainteresował się Setianem. Sięgnął po nóż, który nosił przy pasku i ustawił się do walki jak typowy nożownik - na lekko ugiętych nogach, pochylony, z uzbrojoną ręką wyciągniętą nieznacznie przed siebie. Zaatakował jako pierwszy.

        Blondynka, która zawróciła szermierzowi w głowie, miała na imię Mirella, lecz jemu kazała mówić do siebie Miri. Chętnie zgodziła się na to, aby Carax przedstawił ją swoim znajomym i była mile zaskoczona tym, że ma do czynienia z tak wysoko postawionym mężczyzną, nie dość, że fechtmistrzem, to jeszcze hrabią (wszyscy zgodnie przemilczeli fragment o wykluczeniu go z rodu). Już wcześniej okazywała mu, że ma u niej spore szanse, teraz jednak sama zaczęła się o niego bardziej starać. ”Jak niewiele trzeba, by w tych czasach zdobyć kobietę”, pomyślał z rozbawieniem Jorge, gdy Miri po raz kolejny zaczepiła go pod stołem. Był pewny, że gdyby za jakąś godzinę zaproponował jej, by mu się oddała, zgodziłaby się na to bez oporów, taka była teraz miła. Nie zamierzał jednak z tego korzystać - nie o to mu chodziło, gdy się nią zainteresował, a poza tym wkrótce będzie zbyt pijana, by podejmować słuszne decyzje, a Carax był w tej kwestii dżentelmenem i nie wykorzystywał pijanych panien. Te, które ewentualnie lądowały z nim w pościeli, były trzeźwe i robiły to z własnej woli, żeby później nie było płaczów i oskarżeń.
        - Chodź zatańczyć - zaproponował jej w końcu, gdy oboje trochę odetchnęli i akurat zaczęła się jakaś skoczniejsza piosenka. Miri chętnie przyjęła wyciągniętą w jej stronę dłoń szermierza i poszła z nim na parkiet.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Na odpowiedź Inga Setian zareagował rozbawionym parsknięciem i szarpnięciem głową w prawą stronę. Osiągnął co chciał, to było widać po nożowniku, a dalsze wchodzenie w dyskusję było po prostu bezużyteczne. Wszystko wskazywało na to, że dane mu będzie stoczyć dzisiaj jeszcze jedną walkę. Nie było wątpliwości, że ta będzie znacznie cięższa, a przeciwnika należało zawsze doceniać, nigdy ignorować. Tym bardziej, jeżeli jego umiejętności znało się jedynie z ust innych, a nie z własnych oczu. Melmaro już niejednokrotnie stawał w szranki z nożownikami. Zawsze kończyło się przynajmniej kilkoma draśnięciami, gdyż nie dało się uniknąć każdego ciosu, a ten element był kluczem do zwycięstwa. Unikanie, w odpowiedniej chwili przywarcie do przeciwnika i rozbrojenie go. Prawie każdy nożownik bez swej broni czuł się bezbronny i z reguły szybko przegrywał. W ostateczności można jeszcze było spróbować sprawić, by mężczyzna sam siebie dźgnął, ale nie należało to do najłatwiejszych sposobów i jego użycie nie było tutaj czymś dobrym, przede wszystkim ze względu na doświadczenie oponenta.
Melmaro nie sądził, że Ing tak szybko zechce się z nim rozliczyć, ale kiedy ten ruszył na arenę, rozkazując wszystkim, by go przepuścili i zapowiadając prawdziwą walkę, szatyn uśmiechnął się jedynie lekko i spokojnym krokiem podążył za nim, wkraczając na obszar wyznaczony do walki, po czym powoli zdejmując z siebie górną część ubioru i rzucając ją w te samo miejsce co za pierwszym razem. Nie zamierzał przeszkadzać przeciwnikowi w zagrzewaniu tłumu do kibicowania i czekaniu na to, aż każdy postawi zakłady. Najprawdopodobniej nożownik brał z nich sporą część, więc zrozumiałym było, że wolałby jak największy możliwy zarobek. Cóż, jeżeli dobrze pójdzie, to teraz jedynym co zarobi, będzie… śmierć.
Gotlandczyk cały czas miał przy sobie pochwę z mieczem, jednak poprzednio nie użył oręża, teraz również nie zamierzał. Zrobi to jedynie wtedy, kiedy będzie to koniecznością, chciał bowiem uczynić ze swej walki wręcz kolejny znak rozpoznawalny, tuż obok Gotlandu i tatuażu. Szatyn lustrował cały czas bardzo dokładnie przeciwnika, a kiedy ten dobył ostrza, ustawił się odpowiednio, przyjmując klanową pozycję. Kolejny raz to rywal zaatakował pierwszy, teraz jednak atak był znacznie zmyślniejszy i bardziej przemyślany. Widać było, że Ing zna się na rzeczy, chociażby po samej pracy nóg, która sprawiała, że zawsze miał stabilne oparcie i nigdy nie atakował przed zapewnieniem sobie solidnego gruntu pod nogami. Tak jak szatyn przypuszczał przed walką, szybko został zmuszony do defensywy i robienia uników, miał więc powody do przypomnienia sobie dokładnie tego elementu. Przypomnienia, bo treningiem nazwać tego nie można było, błąd kosztował zbyt dużo. Ręka trzymająca nóż bardzo szybko cięła z najróżniejszych możliwych stron, a władająca nią osoba co jakiś czas wykazywała się manewrem pod publikę, takim jak cios z powietrza bądź z obrotu.
Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że Setian ucieka nie mając pomysłu na walkę oraz będąc przyciśniętym do muru, jednak on cały czas bardzo uważnie obserwował swojego przeciwnika, szukając jakichś słabych punktów. Do chwili obecnej dostrzegł ich trzy. Pierwszym było to, że podczas ataku z powietrza Ing zawsze wybijał się z prawej nogi i na nią też opadał. Drugą słabością był fakt, że nożownik zawsze warczał przed wyprowadzeniem ataku z lewej strony, a ostatnim – mężczyzna co jakiś czas zerkał szybko na widownię, jak gdyby upewniając się, że ludzie dokładnie widzą to, jak ten miażdży przeciwnika. Następowało to zawsze po dwóch sekwencjach ciosów bądź jednym uderzeniu pokazowym. Większość ludzi z pewnością by tego wszystkiego nie zarejestrowała, jednak Gotlandczyk posiadał oczy nawykłe do poczynania najróżniejszych obserwacji, oraz co najważniejsze – głowę zdolną to wykorzystać.
Kiedy kolejny raz Ing wybił się w górę, Setian miast zrobić unik, został na miejscu, odginając jedynie ciało, lecz zbyt wolno, przez co ostrze noża przejechało po jego prawym obojczyku. Widownia w reakcji na to zawrzała gwałtownie. A więc przelanie pierwszej krwi należało do Inga… Jednak w reakcji na to usta melmaro drgnęły w uśmiechu, a jego czujne oczy niczym w zwolnionym tempie obserwowały opadające ciało oponenta, w szczególności jego prawą nogę.
Teraz.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Ing, w chwilach, gdy akurat nie atakował, robił groźne miny, szczerząc zęby i patrząc na Setiana jak na bezbronne zwierzę, które zapędził w kąt i teraz może się nad nim do woli pastwić. Widowni się to najwyraźniej podobało, zewsząd rozlegał się okrzyki zachęcające nożownika do atakowania, co chwilę słychać było "Pokaż mu! Wdepcz go w ziemię!". Melmaro nie miał tylu fanów, nikt nie był chętny zagrzewać go do walki, pod jego adresem rzucane były raczej obelgi i prześmiewcze uwagi, jego defensywna postawa nie podobała się tłuszczy i szybko został nazwany tchórzem, niektórzy nawet wołali, że zachowuje się jak baba.
        - Możesz błagać o litość - zakpił Ing, przerzucając nóż z jednej ręki do drugiej. Był to tylko gest, który miał zdekoncentrować przeciwnika, gdyż nożownik nigdy nie należał do osób oburęcznych - prawa strona ciała była u niego silnie dominująca, dlatego też tylko tą ręką atakował i też z tej nogi częściej się wybijał i na niej opierał ciężar ciała przez większość część walki.
        - Jak ładnie poprosisz, może okażę ci łaskę - kontynuował nożownik, jego prześmiewcze uwagi podobały się widowni, zewsząd słychać było gwizdy i okrzyki zadowolenia. Zabawne, jak szybko ludzie są w stanie zapomnieć, jak uzdolnionego i śmiertelnie groźnego człowieka mają okazję oglądać, jeśli akurat trafi się jakiś kogucik, który zapewni im ciekawy pokaz, niekoniecznie współgrający z umiejętnościami. Chociaż w tym przypadku trzeba było oddać Ingowi honor - walczył dobrze, nawet bardzo dobrze i z pewnością zasłużył sobie na swoją sławę, jednak w porównaniu z Setianem wypadał co najmniej blado.
        Revka ze swojego miejsca za stołem bukmacherów obserwowała walkę z profesjonalnie beznamiętną miną, chociaż w głębi ducha ogarniały ją pewne wątpliwości. Specjalnie windowała stawki, aby trochę pomóc melmaro w zdobyciu uznania na kołowrotkach, teraz jednak miała wątpliwości, czy dobrze uczyniła. Instynkt podpowiadał jej, że defensywny start szatyna jest częścią strategii, ale coś takiego niespecjalnie podoba się widowni. Setian po tak nudnym początku musiałby pokonać swego przeciwnika w wielki stylu, co najmniej równie brutalnie co poprzednika. Ludzie zgromadzeniu wokół areny nie byli specjalistami i nie potrafili docenić czegoś takiego jak strategia albo jeden precyzyjnie wyprowadzony cios, który kończył walkę. Oni lubili widowisko, sieczkę i teatralne zagrania podobne do tych, które stosował Ing czy też manifestacje siły jak ta, którą wykonał Setian na koniec swojej pierwszej walki - to był udany ruch, na pewno przysporzył szatynowi kilku fanów, którzy teraz jednak nieśmiało milczeli i tylko modlili się, by pieniądze, które postawili na swojego faworyta, faktycznie były dobrze ulokowane.
        Polała się pierwsza krew, widownia była zachwycona. Najwięksi zwolennicy Inga już zaczęli zwiastować mu zwycięstwo, a melmaro sromotną porażkę. "Zadarłeś z najlepszym, psie! Ing, wykończ go!", krzyczeli. Chyba żaden z nich nie zauważył subtelnej zmiany w wyrazie twarzy Setiana, nawet nożownik niczego nie zauważył. Nie wiedział, co go za chwilę czeka.

        U Caraxa w międzyczasie niewiele się zmieniło. Kolejne kieliszki wina sprawiły, że mówił już mocno zachrypniętym głosem, nadal jednak panował nad sytuacją. Z rozbawieniem przyjął to, jak jego pijacki baryton spotkał się z aprobatą Mirelli - uznała go za bardzo męski i rozpływała się ze szczęścia, gdy Jorge w tym stanie mówił jej komplementy. Szermierz musiał przyznać, że nadal było mu całkiem dobrze w jej towarzystwie, chociaż urocza blondynka już dawno przestała zachowywać się jak dama - chętnie siadała mu na kolanach i pozwalała się obejmować w sposób, który nie przystawał dobrze wychowanej dziewczynie, nie miała też nic przeciwko, gdy Jorge spróbował ją pocałować. Na jej policzkach już od dawna gościły bardzo dziewczęce rumieńce, spowodowane po równo wypitym winem, tańcami i komplementami Caraxa.
        W międzyczasie karczmę opuścili ci bardziej obowiązkowi znajomi szermierza - ci, którzy mieli rodziny, prowadzili zajęcia następnego ranka, bądź po prostu ci, którzy nie pochwalali zabaw do późna w środku tygodnia. Mimo to lokal nadal był dość pełny i nic nie wskazywało na to, by ten stan rzeczy miał się w najbliższym czasie zmienić.
        - Jorge... - Miri zamruczała mu do ucha. - Późno już jest...
        - Odprowadzę cię do domu - podłapał szermierz, szybko pojmując, do czego zmierza Mirella. Mówiąc, bawił się jej warkoczem, gładząc opuszkami palców złociste sploty włosów, cały czas jednak spoglądał na jej twarz. Blondynka uśmiechnęła się pięknie do Caraxa, podziękowała mu za propozycję i chętnie na nią przystała. Jorge przed wyjściem pomógł jej założyć płaszcz i pożegnał się ze swoimi znajomymi, gdyż nie był pewny, czy jeszcze tego wieczoru wróci do lokalu. Nie, żeby w jego głowie wykiełkował jakiś niecny plan - pewnych zasad się po prostu nie łamie, jeśli chce się rano móc spojrzeć sobie w oczy w lustrze.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Gotlandczyk nie mógł wyjść ze zdumienia spowodowanego tym, że tak doświadczony wojownik jak Ing popełniał tak karygodny błąd. Przecież to było oczywiste, że przy ataku z wyskoku, zawsze uderza się kończyną z przeciwnej strony do tej z której się wybiło, tj. przy wybijaniu się z prawej nogi, nożownik powinien atakować lewą ręką, jednak on za każdym razem robił to tą samą stroną, przez co jego „fenomenalny, widowiskowy atak” był po prostu zwykłą karykaturą, z której ten w dodatku wydawał się być dumny, a gawiedź za każdym razem piała z zachwytu, udowadniając jedynie, że interesuje ich wyłącznie krew i pieniądze, a oni sami nie mają żadnego doświadczenia jeżeli chodziło o walkę.
Kiedy Ing zawisał w powietrzu – zresztą przez ten sposób wykonania na bardzo krótko – nie mógł się bronić przed jakimkolwiek ciosem ze względu na ułożenie ciała, co melmaro zamierzał wykorzystać. Od samego początku Setian nie zwracał najmniejszej uwagi na komentarze obserwujących walkę. Zresztą im się nie dziwił, do tej pory zawalczył tylko raz i to ze słabeuszem, potrzeba czegoś więcej, by mu na swój sposób zaufali i w niego zaufali. Potrzeba wygrania walki z kimś takim jak nożownik.

Kiedy Ing znalazł się już w odpowiednim położeniu, tj. praktycznie już lądował na ziemi, bo jego stopę od podłoża dzieliło kilkanaście centymetrów, szatyn wyprowadził mocne kopnięcie wyprostowaną do przodu lewą nogą, trafiając go w prawą, dolną kończynę, jednocześnie wybijając się lewą do góry. Wszystko to było zaplanowane, a reakcja Inga na uderzenie doskonale przewidziana. Pod wpływem trafienia prawa noga odleciała do tyłu, a on sam poleciał gwałtownie w przód, wprost na spotkanie dłoni Setiana, które zacisnęły się na jego włosach i kolanie wojownika, które wpadło w jego twarz, łamiąc mu nos i powalając na ziemię. Jeżeli gawiedź chciała krwi, nagłych zwrotów akcji i widowiskowych uderzeń, to je dostanie oraz przekona się na przykładzie Inga, jak wiele kosztuje czasami ignorancja.
Trafiony nożownik bardzo szybko padł na ziemię, jednak kiedy Setian go ponownie zaatakował, ten chwycił go, przerzucił przez siebie i bardzo szybko się podniósł, mając cały czas w dłoni nóż. Tego akurat melmaro się nie spodziewał, Ing bardzo zaskoczył go tym co zrobił i jak sprawnie mu to wyszło, jednak tym samym sprawił, że na twarzy Gotlandczyka pojawił się gniew, a już dawno nikomu w bezpośrednim pojedynku nie udało się go rozgniewać. Po nożowniku widać było natomiast, że stracił część pewności siebie i przestał skupiać się na tłumie. Jego ruchy także stały się jakieś ostrożniejsze, jakby bał się ponownego uderzenia melmaro. Ostrożność to dobra cecha w walce, jednak w tym przypadku można było mówić jedynie o wątpliwościach i wahaniu, a te akurat cechy mogły doprowadzić jedynie do porażki.
Korzystając z bieżącego stanu rzeczy, to Gotlandczyk przeszedł do gwałtownej ofensywy, zmuszając Inga, by ten zaczął się cofać, mimo, że to przecież on trzymał w ręku nóż. Ani przez chwilę Gotlandczyk nie atakował w amoku, ogarnięty żądzą zwycięstwa bądź tym, że jego przeciwnik się cofa. Szatyn nie był takim typem człowieka, był stuprocentowym profesjonalistą i zaprawionym w niezliczonych bojach wojownikiem, więc nie było możliwym, by ten uległ czemuś takiemu. Stopniowo nacisk Gotlandczyka malał, jakby ten zaczynał być coraz bardziej zmęczony, co zaczęło pozwalać Ingowi na coraz śmielsze uderzenia. Ruchy szatyna stały się wolniejsze, bardziej przewidywalne, kilka razy musiał nawet zrobić unik, co jedynie zachęciło nożownika, by ten wykorzystał korzystny moment i ruszył do ataku. Zamachnięcie się z prawej strony poskutkowało szybkim odskokiem Setiana, a kiedy ten usłyszał znajome warknięcie, odskoczył w bok, przewidując atak z lewej strony, po czym mocno chwycił nadgarstek trzymający nóż, i obracając się, wykręcił Ingowi rękę i w następie tego po prostu rzucił go na ziemię, na brzuch, mając w górze jego dłoń. Szybkie kopnięcie, trzask łamanej kości, gwałtowne pociągnięcie i już to w melmaro dłoni znajdował się sztylet, nie Inga.
- Wstawaj, zerze! – krzyknął głośno Setian i wybuchnął pogardliwym śmiechem, chociaż wcale tak naprawdę go to nie rozbawiło. – Podnieś się i zgiń jak przynajmniej mężczyzna. Bo wojownikiem to nie można cię nazwać… Widać, że nie miałeś nigdy do czynienia z prawdziwymi żołnierzami. Cała chwała jaką posiadasz jest warta tyle co twoje umiejętności, zdobyta przez pokonywanie nic nie wartych słabeuszy!
- Nie boję się śmierci… - zawarczał w odpowiedzi Ing i podniósł się, trzymając swoją złamaną rękę. – I jeszcze nie przegrałem!
- Nie? No cóż…
Setian błyskawicznie ruszył do przodu, wybijając się i dwiema stopami trafiając w tors nożownika, przez co ten ponownie upadł i zawył, gdyż padł na złamaną rękę. Gotlandczyk bardzo szybko skoczył na niego, lądując swoimi kolanami na jego torsie i blokując ręce, a nożem przybijając do podłoża prawą stopę nożownika. To co zaczął teraz wyprawiać Setian sprawiło, że walkę nadal oglądali jedynie ludzie o naprawdę mocnych nerwach i głusi na przeraźliwe ryki Inga. Unieruchomionemu nożownikowi Gotlandczyk po prostu wydłubał palcami oczy, które to później rzucił w trybuny, trafiając jakichś nieszczęśników, po czym wyciągnął nóż z ciała nożownika, odciął mu obie dłonie i stopy, a dopiero później pozbawił życia, rozcinając mu krtań.
- Jak tak dalej pójdzie, to będę chyba musiał walczyć z kilkoma naraz! – krzyknął głośno melmaro, wbił nóż w twarz Inga, po czym podniósł się i wgniótł w ziemię leżącą najbliżej dłoń. – Gotland pokona każdego, dobrze to zapamiętajcie! Już wkrótce ta dziura będzie miała nowego mistrza! Możecie to przekazać temu który ma obecny tytuł, o ile go tutaj nie ma. A tymczasem jeżeli są jacyś odważni, to niech przygotują się na śmierć jutro, bo na dzisiaj mam dosyć, jestem za bardzo zawiedziony.
Szatyn uderzył jeszcze się w tatuaż, po czym ruszył w kierunku ubrań, by je przyodziać i opuścić to miejsce z Kate lub bez niej, zależy co wolała.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Pierwszy atak Setiana wywołał umiarkowanie entuzjastyczną reakcję tłumu - widowni podobało się to, że szatyn w końcu przeszedł do ofensywy, zamiast cały czas się cofać, odezwały się nawet pojedyncze, nieśmiałe głosy dopingu. Jeszcze mało kto domyślał się, jak zakończy się ta walka, nadal wszyscy byli przekonani o zwycięstwie Inga. I to się szybko zmieniło, widownia z zachwytem reagowała na zepchnięcie nożownika do defensywy, nie rezygnowali też ci, którzy nadal uważali go za swojego faworyta: ich okrzyki gorąco zagrzewały go do walki. Nie, żeby Ing zwracał na nich uwagę, w końcu miał coś o wiele ważniejszego do zrobienia: nie dać się zabić. Nie wiedział niestety, że Setian już go rozpracował i nie mógł już za wiele wskórać - walka była przegrana.
        Wśród widowni nastąpiło przetasowanie - ci wrażliwsi cofnęli się od areny, oddając miejsce tym, którzy cenili sobie bardziej... brutalną rozrywkę. A i wśród nich wkrótce wykruszyło się kilka osób, gdy melmaro wydłubał Ingowi oczy. Wrzask nożownika zagłuszył owacje i dzikie ryki rozentuzjazmowanych widzów. Zewsząd słychać było przekleństwa, wyrażające zarówno zachwyt nad krwawą rzeźnią, jak i obrzydzenie brutalnymi metodami szatyna. Gdy Setian rzucił wydłubanymi oczami w tłum, ludzie błyskawicznie się rozstąpili, jakby były to jakieś roznoszące zarazę ochłapy padliny. Mimo to jakiś mężczyzna został trafiony - w mgnieniu oka zbladł, posiniał, a na koniec zzieleniał i szybko wycofał się pod ścianę, trzymając się oburącz za usta, pewnie walcząc z mdłościami. Jacy ludzie stają się nagle delikatni, gdy nagle stają się częścią takiego widowiska...
        Nikt nie śmiał powstrzymywać Setiana, gdy ten zszedł z areny, chociaż wokół wszystko wrzało - ludzie z podekscytowaniem wskazywali sobie szatyna i okazywali swój zachwyt okrzykami. Ci, którzy walczyli na arenie, starali się nie wchodzić melmaro w drogę, chyba nie chcąc go niepotrzebnie prowokować, żeby nie skończyć jak Ing, którego kawałki zbierano w tym momencie z areny.
        Revka aż wstała z miejsca, gdy walka miała się ku końcowi. O to chodziło, tego chciał ten tłum, o takim widowisku marzyli. Co czuła ona sama, nie dało się stwierdzić na podstawie wyrazu jej twarzy - przyglądała się wszystkiemu czujnie jak sędzia, który szuka jakiś uchybień. Gdy uchwyciła spojrzenie Setiana po jego zejściu z areny, jedynie nieznacznie kiwnęła głową w stronę wyjścia - "idź, ja jeszcze zostaję", przekazywały jej oczy. Czyżby mrugnęła do melmaro? A jeśli tak, to co to mogło oznaczać? Nieistotne - zaraz wróciła do swoich zajęć i już ani razu nie zerknęła w stronę szatyna.

        Jorge nie miał tak pewnego kroku, jak przed wejściem do karczmy, szedł o wiele bardziej swobodnie, zdarzało mu się powłóczyć lekko nogami i był nieco zgarbiony, trzymał się jednak i tak lepiej niż Miri. Ona miała problem utrzymać się w pionie i iść po prostej, gdyby nie ramię szermierza, które zdecydowanie obejmowało ją w talii, z pewnością kilkakrotnie by się wywróciła.
        - Jesteś taki szarmancki - rozpływała się w zachwytach pijana blondynka. Carax przyjął jej słowa ze śmiechem i pocałował ją w czubek głowy. Chłodne, nocne powietrze trochę go otrzeźwiło i nie był tak podatny na słodkie słowa Mirelli, jak można było się spodziewać. Co chwilę przerywał jej potok słów i pytał, gdzie powinni iść dalej, gdyż Miri sama chyba zapominała, że chciała wracać do domu. Nie zachowywał się gburowato, śmiał się i zabawiał ją rozmową jak przez resztę wieczoru i tylko gdy było to konieczne przywoływał swoją towarzyszkę do porządku.
        Nim para dotarła pod dom Mirelli, ona zdążyła się już odrobinę lepiej poczuć. Od razu zauważyła, że w okna pali się światło, stwierdziła jednak, że to nic wielkiego.
        - Wejdziesz do środka - oświadczyła. To nie było zaproszenie, a raczej stwierdzenie, intonacja nie pozostawiała co do tego złudzeń, a jeśli ktoś miałby jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, pozbyłby się ich w chwili, gdy Mirella złapała Caraxa za kołnierz i przyciągnęła go do siebie z zadowolonym uśmiechem.
        - Miałem cię tylko odprowadzić - odpowiedział łagodnie Jorge, rozluźniając jej palce zaciśnięte na swoim ubraniu. - Nie powinien wchodzić do środka.
        - Oj przestań, nic się przecież nie stanie…
        - Nie. Naprawdę, lepiej, bym już poszedł. Rano będziesz mi za to wdzięczna.
        Carax nachylił się do Mirellli i pocałował ją na dobranoc, nad jej ramieniem pukając do drzwi. Gdy usłyszał ruch w środku domu, odsunął się od blondynki, spojrzał na nią czule ostatni raz i odszedł, nim ktokolwiek z domowników go z nią zobaczył. Jeszcze trafiłby na nadopiekuńczego brata albo nie daj boże ojca.

        Do domu Carax trafił bez większych perypetii. Był pierwszy, Setian najwyraźniej nadal bawił się na kołowrotkach - Jorge nie umiał stwierdzić, czy był to dobry, czy zły znak, w końcu jednak uznał, że dobry, no bo przecież melmaro na pewno nie dałby sobie złoić skóry i nie leżał gdzieś w rynsztoku, pewnie nadal walczył, zdobywał sławę. Carax nie czuł wyrzutów sumienia przez to, że z nim nie poszedł, chyba faktycznie wolał nie wiedzieć, co Setian tam wyprawiał - na samą myśl czuł, jak osłabiony alkoholem żołądek zaczyna fikać koziołki. Nie było jednak aż tak źle, aby nie napić się jeszcze przed snem - Jorge zgarnął napoczętą poprzedniego dnia butelkę wina i wyszedł z nią na taras. Było mu dziwnie gorąco, rozpiął więc koszulę i usiadł na jednym z krzeseł, jakby miał zamiar opalać się przy księżycu. Nogi oparł o kamienną balustradę i leniwie sączył wino. Nie planował specjalnie czekać na Setiana, chociaż coś mu mówiło, że jeszcze tego wieczoru się spotkają. "Ciekawe, czy zruga mnie za mój stan", przemknęło Caraxowi przez myśl. Pomysł ten tak go rozbawił, że zaśmiał się na głos.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Każdy na kogo Gotlandczyk spojrzał, schodził mu z drogi, łącznie z szykującymi się do następnej walki. Nie dało się po prostu nie uznać pierwszego dnia tutaj za udany. Dwie walki i już każdy czuł przed nim respekt, a nawet strach, a przecież wystarczyło do tego jedynie zwiększone okrucieństwo. Melmaro poprawnie odczytał tajną wiadomość od rudowłosej i ruszył do wyjścia, nie oglądając się już za siebie. Tym razem nie było żadnych problemów z przejściem obok strzegącego wejście mężczyzny, a kiedy Setian znalazł się już na świeżym powietrzu, odetchnął. Dopiero teraz zwrócił uwagę na swój wygląd, to jest zdjął górną część ubioru i dokładnie przyjrzał się swemu ciału. Praktycznie cały skąpany był we krwi, a poprzez założenie stroju, jego wewnętrzna strona kleiła się do wszystkiego, pozostawiając „włosy” z częściowo zaschniętej krwi. „Wyglądam jak po kąpieli w samej krwi. Tors, spodnie, ręce, twarz, włosy. Jestem doszczętnie przesiąknięty zapachem juchy którą rozlałem i śmierci którą przywołałem. Trzeba będzie się umyć oraz mieć nadzieję, że po drodze do Jorge nie dane będzie mi spotkać żadnego strażnika, musiałbym się natrudzić z tłumaczeniem.
Szatyn przez chwilę wpatrywał się nieruchomo w rozłożoną w oddali ciemność, po czym ścisnął mocniej ubranie w dłoniach i wybuchnął głośnym śmiechem, odchylając głowę do tyłu, mimo wszystko cały czas rejestrując, czy na pewno jest w tej chwili sam. Szyderczy, obłąkany śmiech trwał kilkanaście sekund, po czym na twarzy szatyna pojawił się szeroki uśmiech.
- Kiedy was spotkam, bracia, to, co zrobiłem teraz, zostanie potraktowane jako łagodne głaskanie.
Czy Setian oszalał? Raczej nie, w końcu wciąż był tak samo świadomy, jednak zabójstwa skrzyżowały się z żądzą zemsty, przez co przez chwilę znalazł się w szaleńczym trybie, czymś na podobieństwo bojowego uniesienia, jednak czyniącym człowieka znacznie bardziej nieprzewidywalnym. Nie zmieniało to jednak tego, że było to niepokojące. W końcu żądza zemsty z czasem każdego może porwać w mroczne szczypce niepoczytalności…
Przewodni szybkim ruchem założył z powrotem ubiór, mimowolnie wzdrygając się, kiedy na jego ciele skleiła się krew z tą znajdującą się na materiale. Obojczyka nawet nie oglądał, po stopniu wypływania krwi i poziomie bólu łatwo zdiagnozował, że jest to niegroźne draśnięcie, które w przeciągu najbliższych trzech dni powinno zniknąć, a już od jutra zasklepić się na tyle, by nie wypuszczać krwi. Nie minęło zbyt dużo czasu, kiedy już zostawił za sobą Kołowrotki, a on sam szybkimi krokami zmierzał do willi Caraxa, zastanawiając się, czy ten wrócił już z karczmy i w jakim stanie aktualnie się znajduje. Najprawdopodobniej szermierz dobrze się bawił, robiąc sobie zasłużony odpoczynek od tej całej rzeczywistości.
Droga przez ciemne miasto mijała mu dobrze, wokół było pusto i ciemno, jakby wszyscy spali bądź byli martwi. Jedynie co jakiś czas ulicami przemykał pojedynczy kot. Powrót z Kołowrotków nie zajął dużo, trasa była bardzo prosta i wbrew pozorom krótka przy założeniu sobie dobrego tempa, przez co po jakimś czasie Gotlandczyk dotarł do posiadłości szlachcica, zmierzając ku wejściu.
- Stój!
Głośno wydane polecenie zza jego pleców sprawiło, że ten zastygł w miejscu, odruchowo przybierając bardziej waleczną postawę. Powoli się odwrócił i dostrzegł przed sobą patrol składający się z pięciu żołnierzy, teraz wpatrujących się w niego nachalnie. „Jak mogłem ich nie usłyszeć, nie zauważyć?” Melmaro nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, był przekonany, że zachował każdą możliwość zwiększającą ostrożność i szansę przebycia trasy nie napotykając nikogo, kiedy nagle wpadł w objęcia straży i to w dodatku tak licznej jak na zwykły patrol.
- Co robisz o tej porze na ulicach? Nie wiesz, że jest to niedozwolone? Nie słyszałeś o godzinie policyjnej?
Naprzód wystąpił mężczyzna najprawdopodobniej będący dowódcą grupki na którą trafił Gotlandczyk i uważnie zlustrował wzrokiem szatyna.
- Właśnie miałem wchodzić do posiadłości przyjaciela, by spędzić resztę nocy w posiadłości – odpowiedział Setian, myśląc intensywnie nad tym, jak wybrnąć z sytuacji. Niemożliwym było, by nie dostrzegli tego jak wojownik wygląda. Odpowiadając celowo odezwał się głośniej, może okazało się, że Jorge już wrócił i usłyszawszy to jakoś go wyciągnie z kłopotów? Bardzo wątpliwe, ale trzeba było spróbować czegokolwiek, by nie skończyło się to czymś większym.
- Masz pozwolenie na przebywanie na zewnątrz poza wyznaczonymi godzinami? Odpowiadaj!
- Nie, nie mam.
Jakie pozwolenie? Chodzi o pismo z odpowiednią pieczątką, czy jest to po prostu kpina strażnika?
- A ta cała krew to skąd?
Strażnicy jednocześnie dobyli mieczy i ustawili się w półkolu, pozostawiając melmaro jedynie tył wolny i zbliżyli się bardziej, a dowódca ponownie zabrał głos.
- Mów skąd ta krew, co zrobiłeś!
Kiedy tylko żołnierze dobyli ostrzy, Gotlandczyk cofnął się dwa kroki i odetchnął głębiej. Jeżeli powie coś nie tak, skończy się walką i śmiercią strażników, co nie zostanie puszczone w niepamięć. Poza tym ci na pewno bardzo szybko zwołają posiłki, przez co melmaro będzie musiał stawić czoła całej miejskiej straży, a nie jest bogiem, by mieć jakiekolwiek szanse.
- Wracam z treningu. Hartuję swoje ciało wraz z innymi zwolennikami, dlatego jestem cały we krwi, po prostu mam na ciele wiele ran. Zapomniałem się w tym, zbyt bardzo się zaangażowałem i dlatego tak późno skończyłem. Nie chciałem zakłócić porządku w mieście i nie zakłóciłem go, nikomu nie zrobiłem krzywdy, a dosłownie cztery kroki ode mnie znajduje się wejście do posiadłości, w której zamierzam spędzić resztę nocy. Przepraszam za to, że o tej porze nie byłem jeszcze w domu i obiecuję, że więcej się to nie powtórzy.
Setian był dobrym mówcą, jednak nie na tyle doskonałym, by każda mowa kończyła się sukcesem, stąd zawsze była to w jakiejś części loteria. Teraz pozostawało mieć jedynie nadzieję, że strażnicy mu odpuszczą bądź zdarzy się coś innego, co go uwolni. W przeciwnym razie skończy się na walce, a melmaro głupi nie był, doskonale zdawał sobie sprawę, że to byłoby równoznaczne z jego śmiercią bądź ucieczką z miasta.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax siedział na tarasie, leniwie popijając wino. Gdy zabierał je z barku, butelka była w połowie pełna, teraz na dnie zostały może jakieś dwa łyki. Szermierzowi przeszło przez myśl, że jeśli i to wypije, będzie chodził po ścianach, wcale mu to jednak nie przeszkadzało - miał ten jeden dzień, gdy mógł się odrobinę zrelaksować, korzystał więc ile tylko mógł i na ile pozwalały mu resztki dobrego wychowania. Roześmiał się sam do siebie i osuszył butelkę do końca - pustą odstawił na balustradę i przeciągnął się z jękiem. Przyszło mu do głowy, że Setian coś długo nie wracał z kołowrotków, czyżby już pierwszego dnia zamierzał przypuścić szturm na tytuł mistrza areny? Nie żeby miał sobie nie poradzić, ale byłby to chyba zbędny pośpiech.
        Jorge wstał ostrożnie z krzesła, aby sprawdzić, jak będzie mu teraz szło poruszanie się. Było nieźle, kolana miał co prawda miękkie, ale nie musiał się asekurować meblami. Gdyby w tym stanie miał przejść się z karczmy do domu, nie stanowiłoby to dla niego problemu, o ile szedłby sam i nie musiał odprowadzać żadnej niewiasty, jak to miało miejsce tego wieczoru. Właśnie, Miri. Carax uśmiechnął się w duchu na samo jej wspomnienie - była urocza i bardzo ładna, chętnie spotkałby się z nią jeszcze raz. Może wyśle jej jakiś liścik z zaproszeniem, gdy tylko będzie miał wolny wieczór?
        Carax znieruchomiał, przekroczywszy próg salonu. Zdawało mu się, czy słyszał głos Setiana? Był środek nocy, nawet zwykła rozmowa niosła się w takich warunkach o wiele dalej niż za dnia. Z kim jednak melmaro mógł rozmawiać? Jedyną osobą, która przyszła szermierzowi do głowy, była Revka - ona gdy chciała, potrafiła zawrócić w głowie każdemu mężczyźnie, może wróciła razem z Setianem do domu? Jorge aż zaśmiał się do własnych myśli i podszedł do okna, aby zerknąć, czy się nie mylił - jeśli szatyn faktycznie wrócił z nią do domu, Carax nie zamierzał się im narzucać i planował zejść im z oczu, w końcu dom był na tyle duży, by nie wchodzić sobie w drogę.
        - O jasna... - nie dokończył. Widok strażników odrobinę go otrzeźwił, zaraz odszedł od okna i udał się w kierunku drzwi wejściowych, nie kłopocząc się nawet swoim wyglądem.

        Wyglądało na to, że dowódca patrolu waha się po usłyszeniu wyjaśnień Setiana, może akurat był on z tych, którzy znają lokalne zwyczaje na tyle dobrze, aby dopowiedzieć sobie resztę. Już miał nawet odpowiedzieć, gdy drzwi do willi Caraxa otworzyły się szeroko i ze środka wyszedł szermierz we własnej osobie. Wyglądał, jakby właśnie wyrwano go z objęć jakiejś energicznej panny - był bosy, w rozpiętej koszuli, włosy miał w nieładzie. Szedł miękko, nie zataczając się co prawda, ale i tak widać było, że coś sobie wypił.
        - Co tu się dzieje? - zapytał. Głos miał zachrypnięty, co natychmiast zwracało uwagę osób, które go znały, dla obcych zaś zmiana była niezauważalna. - Co to za nagabywanie mojego przyjaciela tak na progu? Byłem pewny, że mieszkam w spokojnej dzielnicy i nie muszę się przejmować takimi scenami.
        Carax zrównał się z Setianem i przelotnie położył mu dłoń na ramieniu w poufałym geście - nikt już nie mógł mieć wątpliwości, że tych dwoje się zna i jest to na pewno bliższa relacja, niż jakby szatyn był na przykład służącym szermierza.
        - Pański "przyjaciel" - dowódca strażników zaakcentował to słowo, jakby nie do końca wierzył w podany stopień znajomości obu mężczyzn. - Jest cały we krwi.
        Jorge z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy obrócił się w stronę Setiana i przyjrzał się plamom krwi na jego ubraniu. Prychnął, jakby był to niewarty uwagi drobiazg.
        - To jego krew - oświadczył. - Widać, że przesiąka od spodu, to w czym problem? Chłopak się zranił, każdemu się zdarza, nawet mnie.
        Carax zaśmiał się głośno, prezentując ranę na biodrze. Nie miał pojęcia, jaką taktykę obronną przyjął melmaro i co powiedział strażnikom, dlatego teraz obracał sytuację w żart. Chyba skutkowało, gdyż mężczyźni odrobinę spuścili z tonu. Jorge postanowił zakończyć dyskusję.
        - Skoro to sobie wyjaśniliśmy, to życzę panom miłej służby, a ja zabieram mojego przyjaciela do środka. Dobranoc.
        Carax objął Setiana za ramiona i razem z nim obrócił się w stronę drzwi. Zachowywał się tak pewnie, że strażnicy pozostali bez słowa i w końcu sobie odpuścili. Jorge odetchnął, gdy już weszli do domu, puścił też od razu melmaro, aby niepotrzebnie go nie krępować.
        - Ale miałeś pecha - parsknął, rozbawiony. - To by było całkiem zabawne, gdybym jutro rano musiał cię wyciągać z dołka... Ale wyglądasz naprawdę fatalnie. Radzę ci się dobrze domyć w gorącej wodzie, a te ubrania co masz na sobie najlepiej od razu wyrzuć, w końcu jutro rano mają przysłać rzeczy od Santino. A w ogóle jak poszło? Nie, żebym w ciebie wątpił, ale jestem bardzo ciekaw wrażeń.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Widać było, że dowódca straży poważnie się waha, nie wiedząc co zrobić z tą całą sytuacją, co Setian odczytał jako dobry znak, a jeszcze lepszym był gest, by żołnierze schowali dobytą broń, na co Gotlandczyk niezauważalnie odetchnął i uśmiechnął się lekko. Najwyraźniej rozmawiający z nim żołdak chciał coś jeszcze powiedzieć, gdyż otworzył usta, kiedy nagle drzwi posesji Caraxa się otworzyły, a z nich wyłonił się gospodarz we własnej osobie. Kiedy tylko melmaro dostrzegł to w jakim stanie ten się znajduje, mina od razu mu zrzedła, a ramiona opadły lekko. „Widać, że sobie ładnie pobalował. Teraz pewnie wszystko popsuje i od nowa trzeba się będzie tłumaczyć.” Może i szatyn nie znał Jorge długo, ale miał z nim na tyle kontaktu, by poznać kiedy jego nienaganny chód zostaje zmodyfikowany, tak samo ogólna prezencja czy też głos. Aktualnie każdy z tych elementów był odstający od normy, a choć szermierz nie zataczał się na boki i nie bełkotał, wojownik nie miał wątpliwości, że ten jest pod wpływem alkoholu. Zresztą… Chyba tylko ktoś pozbawiony węchu nie wyczułby wokół niego mocnego zapachu wina.
Szybko jednak okazało się, że metoda Jorge, dość oryginalna, okazała się skuteczną, bowiem strażników opuściły już chyba jakiekolwiek wątpliwości i chęci pojmania dzisiaj jednego osobnika więcej. Sam przewodni pozwolił szermierzowi na te wszystkie poufałe gesty, wiedząc, że jest to konieczność jeśli zamierzają wyjść z tego bez szwanku. Zdziwiło go to jak sprawnie Carax rozwiązał ten cały problem. Najwyraźniej alkohol mocno go rozluźniał, jednak nie odbierał umiejętności błyskotliwego myślenia. Albo był to może po prostu przejaw pijackiego geniuszu? Mniejsza, najważniejsze, że zadziałało.
Po znalezieniu się wewnątrz posiadłości, Setian wysłuchał w spokoju słów Jorge, mówiąc sarkastycznie „Faktycznie, to byłaby naprawdę dobra komedia.” i uśmiechając się po swojemu na uwagę, że wygląda fatalnie.
- Nie wiem jak wyglądam, ale wiem jak się czuję, nic mi nie jest. Dzięki za pomoc z tymi żołdakami, nie mam pojęcia skąd oni się wychylili, cały czas dokładnie zwracałem uwagę na to, czy na pewno jestem sam. Ale tych ciuchów nie będę wyrzucał, bo idąc takim tokiem rozumowania, codziennie bym musiał otrzymywać nowe. W tym będę po prostu chodził do Kołowrotek. Mam nadzieję, że nie masz wątpliwości i nie pomyślałeś tak naprawdę, że jest to moja krew? Bo jeżeli tak, to jedyną raną jaką odniosłem jest to.
Gotlandczyk odchylił ubranie, prezentując towarzyszowi drobną ranę na obojczyku, po czym ściągnął górną część odzieży, odsłaniając doszczętnie pokryty krwią tors.
- Chcesz wiedzieć jak poszło? Usiądźmy gdzieś, to ci opowiem, najlepiej na tarasie, nie chcę ci zabrudzić całego domu.
Melmaro nie czekając na odpowiedź Jorge ruszył do przodu, wychodząc na podwórko szlachcica i opierając się o balustradę. Kiedy tylko Carax do niego dołączył, ten zlustrował go uważnie wzrokiem.
- Musiałeś nieźle zaszaleć, czyż nie? Na odległość śmierdzi od ciebie mieszanką wina i kobiecych perfum. Na pewno nie ma tutaj żadnej? Jeszcze by mnie zobaczyła i uciekła z krzykiem. Opowiedz najpierw ty o swoim wieczorze, to będzie taka miła podkładka dla streszczenia nocy z mojej perspektywy.
Przewodni oparł się wygodniej i podniósł wysoko głowę, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Podczas opowieści Caraxa melmaro kilka razy skupiał na nim wzrok, zawsze jednak powracał do obserwacji nieboskłonu, jednak kiedy Jorge skończył już mówić, przeniósł na niego spojrzenie.
Melmaro nie zamierzał się bawić w jakieś zatajanie szczegółów czy czegokolwiek. Bardzo dokładnie opowiedział Caraxowi o swojej pierwszej wizycie, poczynając od pierwszego wrażenie jakie zrobiło na nim to miejsce.
- Zwykła zbieranina tchórzy, ludzi pragnących oglądać krew i cierpienie innych, płacących za to wszystko, jednak samemu nie mających odwagi spróbować. Większość z nich to najprawdopodobniej na co dzień ludzi pełniący wysokie stanowiska, a pod osłoną nocy ukazujący swą drugą twarz i rozkoszujący się tym co tam się wyprawia. Ogólnie wszystko to nie zrobiło na mnie specjalnie ogromnego wrażenia, wierz lub nie, ale byłem już w gorszych miejscach.
Później Setian przeszedł do streszczenia swojej pierwszej walki. Niczego nie ukrywał, dokładnie podkreślił to, że przeciwnik był znacznie słabszy, a melmaro od samego początku doskonale wiedział, że go pokona. Opisał to jak upokorzył rywala i dokładnie zaprezentował to co z nim zrobił, nie pomijając niczego. Miał przy tym nadzieję, że Jorge miał na tyle mocne nerwy, by od samego słuchania nie zrobiło mu się na tyle niedobrze, by zwymiotował.
Przewodni zdał Caraxowi krótką relację z poznania jednego z czterech ludzi z listy Revki, a później opisał swą następną walkę, również nie pomijając niczego.
- Więc jak widzisz wieczór był udany, a ludzie wewnątrz dokładnie mnie zapamiętali, o co zresztą mi chodziło. Jeżeli masz jakieś uwagi lub propozycje, to słucham, a jak nie, to chyba powinieneś już iść spać, jutro też mamy dzień, a powinieneś być w pełni sprawny. Ja w tym czasie chwilkę potrenuję, umyję się i też pójdę spać.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax machnął lekceważąco ręką na wzmiankę o niezwykłych umiejętnościach zwiadowczych lokalnych strażników.
        - Raz na sto lat im się uda - przyznał. - Chyba po prostu szukali zaczepki, akurat ciebie dopadli... Może chciałbyś coś czarnego do noszenia na te walki, co? Na czarnym nie widać tak krwi...
        Jorge zamilkł, opierając się plecami o ścianę, aby ulżyć sobie w utrzymywaniu pozycji prostej. Gdy Setian pokazał mu jedyną ranę, jaką otrzymał tego wieczoru, szermierz wyciągnął lekko szyję i przekrzywił głowę, ewidentnie zaciekawiony. Już miał się odezwać, gdy melmaro zarządził, aby pójść gdzieś usiąść - Caraxowi taki pomysł bardzo odpowiadał, na świeżym powietrzu czuł się znacznie lepiej niż w pomieszczeniu, więc zaraz poszedł razem z szatynem na taras. Uchwyciwszy jego spojrzenie, Jorge przystanął na progu salonu i rozłożył szeroko ręce, jakby chciał się zaprezentować w pełnej krasie. Nie czuł wstydu z powodu tego, że jest dość mocno nietrzeźwy - lubił pić, o czym Setian doskonale wiedział, wiedział też o tym, że Jorge wychodził do karczmy, zażyć nieco rozrywki. Gdyby wrócił do domu trzeźwy, byłoby to co najmniej podejrzane.
        - Naprawdę? - Jorge był zaskoczony, gdy usłyszał, jaką woń wokół siebie roztacza, uniósł nawet do nozdrzy brzeg koszuli, ale zaraz roześmiał się i puścił ubranie. Usiadł na jednym z krzeseł, jak zawsze opierając nogi o balustradę tarasu. - No niestety, muszę ci uwierzyć na słowo, bo węch straciłem dobrych kilka lat temu. Tak, zabalowałem odrobinę. Poznałem uroczą dziewczynę, piękną blondynkę, z którą przetańczyłem cały wieczór. Miała na imię Mirella - Carax jakby odrobinę się rozmarzył, po czym westchnął i mówił już normalnie. - Spokojnie, nie przyprowadziłem jej ze sobą. Pod koniec wieczoru była zbyt pijana, by podejmować słuszne decyzje, odprowadziłem ją po prostu do niej domu. Mam jeszcze w sobie tyle honoru, by nie wykorzystywać odurzonych dziewczyn. Ale za to wiem, gdzie mieszka, może jeszcze się z nią umówię. Była naprawdę słodka, a ja też się jej chyba spodobałem, chociaż muszę przyznać, że zrobiła się znacznie milsza, gdy usłyszała, kim jestem, ale oboje mieliśmy już wtedy troszkę w czubie, więc niczego nie przekreślam. Niech to, chyba już bredzę. Dobra, ty opowiadaj: jak poszło? Mam nadzieję, że nie wziąłeś sobie do serca tego o krwi, co mówiłem przy strażnikach, co? To był teatrzyk dla nich, przecież nie powiedziałbym im, że pewnie przerobiłeś na mielonkę paru ciemnych typków na nielegalnej arenie i to jest ich krew... Dobra, dobra - ja już nic nie mówię. Opowiadaj.
        Carax cały czas patrzył na Setiana, zarówno gdy sam mówił, jak i gdy on zaczął opowiadać. Podsumowanie areny, od którego zaczął melmaro, nie zrobiło na nim wrażenia - spodziewał się takiego stanu rzeczy. Nigdy nie był na kołowrotkach i generalnie tylko kilkakrotnie był na nielegalnych arenach do walk, ale schemat był zawsze ten sam, tylko ewentualnie tu i ówdzie się pogłębiał. Za to wzmianka o tym, że Setian bywał w gorszych miejscach, odrobinę zaciekawiła szermierza, może nawet podjąłby temat, gdyby szatyn nie przeszedł do meritum swojej historii. Jorge zdjął nogi z balustrady i oparł dłonie na kolanach, słuchał bardzo uważnie. Na jego twarzy pojawiały się różne emocje, czasami był zaintrygowany, innym razem zniesmaczony. Żołądek nie podchodził mu do gardła, chociaż była to głównie zasługa tego, że nie starał się wyobrażać sobie zbyt wielu szczegółów. Wiedział, że te walki były na pokaz, że melmaro niektóre rzeczy po prostu musiał zrobić, aby go zauważono. Na takich arenach brutalność była w cenie, niemniej szczęka mu dosłownie opadła, gdy usłyszał o wydłubywaniu oczu - już miał na końcu języka pytanie, czy Setian nie ściemnia, ale sam doszedł do wniosku, że nie, no bo jaki miałby mieć w tym cel? Nie było to coś, co imponowało Caraxowi, melmaro zresztą nie był osobą, której zależałoby na byciu lubianym przez kogokolwiek na siłę.
        Jorge nie miał żadnych uwag co do starć, w których brał udział Setian - stwierdził, że melmaro na pewno sam sobie doskonale poradzi, to był w końcu jego typ walk i widowni, a on, jako szermierz, bazował na trochę innych zasadach. Mówiąc Carax wstał i zapiął pojedyncze guziki koszuli. Jego palce poruszały się całkiem sprawnie, jak na ilość wina, którą wlał w siebie przez cały wieczór.
        - Potrenujesz? - roześmiał się głośno. - Dajże spokój. Cały dzień walczysz i trenujesz na zmianę. Wykąp się w gorącej wodzie, zrelaksuj i idź spać, daj sobie chwilę wytchnienia. Jutro będziesz miał kolejny pracowity dzień. Chcę jeszcze raz skrzyżować jutro z tobą ostrza, tym razem gdy wszyscy pójdą, byśmy rozstrzygnęli tę walkę. Zgoda?
        Jorge oparł przedramiona o balustradę i chwilę patrzył na niewielki ogród za domem, później zaś przeniósł wzrok na Setiana i przyjrzał mu się z góry na dół, jakby go oceniał.
        - Jak ci się spodobała Katty? - zapytał. - Nie chciałeś z nią wracać?
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Nie, nie potrzebuję trzeciego kompletu, od walk będzie ten, jakoś rozwiążę problem dobrej widoczności posoki – uciął krótko propozycję czarnego stroju Setian. Nie uważał tego za niezbędne, więc nie miał zamiaru zajmować sobie głowy czymś takim. Po powrocie do willi chciał po prostu opowiedzieć jak było, a raczej wiedział, że Jorge będzie to interesowało, dowiedzieć się czegoś o wieczorze z perspektywy szlachcica – to mogło być interesujące – rozciągnąć się, odświeżyć i pójść spać.
Gotlandczyk wiedział, że ludzie pijani nie czują wokół siebie zapachu jaki oni sami roztaczają, jednak kiedy Carax powiedział, że stracił węch, melmaro spojrzał na niego uważniej i zapytał bez większych ceregieli:
- Jak to się stało?
Opowieść o pięknej dziewczynie z karczmy szatyn wysłuchał z lekkim uśmiechem, co jakiś czas zerkając na twarz Jorge, by zobaczyć jaki ma wyraz twarzy podczas mówienia o niej. Gotlandczyk przypuszczał, że tak to właśnie będzie wyglądało. Poznanie jakiejś niewiasty, wspólne tańce, picie, rozmowa. Sądził jednak, że skończy się na czymś więcej, dlatego lekko zmarszczył brwi kiedy usłyszał o zachowaniu szermierza. Zachowaniu bardzo szlachetnym, jak zresztą jego tytuł. Szatynowi spodobało się zachowanie Caraxa i jego zasady, tak samo nie miał nic przeciwko, by ten odwiedził kiedyś ową Mirellę i ponownie spędził z nią miło czas.
- Jak tak ciebie słucham i na ciebie patrzę, to mam wrażenie, że dziewczyna odcisnęła w twojej głowie trochę większy ślad, niż powinna zrobić to kobieta poznana pod wpływem alkoholu – usta melmaro drgnęły w specyficznym dla niego uśmiechu. – Czyżby cię zauroczyła? Zapunktowałeś w moich oczach jeszcze bardziej tym jak się z nią obszedłeś, wiesz? Podoba mi się, że nie wykorzystałeś pijanej dziewki, nawet jeżeli ona sama by tego chciała. A majątkiem się nie przejmuj, to zawsze będzie dodatkowa przyprawa, tak samo jak inne ważne elementy w danym, wspólnym otoczeniu. Jeżeli będziesz się z nią chciał spotkać, jestem jak najbardziej za, tylko nie zwlekaj znowuż za długo, bo z twojego opisu wnioskuję, że jest to kobieta której nie trzeba długo czekać na jakiegoś adoratora.
Kiedy to Gotlandczykowi dane było opowiadać, szermierz reagował na opisywane przez przewodniego szczegóły tak jak ten myślała – na twarzy Jorge malowały się najróżniejsze reakcje, jednak koniec końców zniósł on to wszystko i tak o wiele lepiej, niż melmaro na początku zakładał. No, może z wyjątkiem tego fragmentu o wydłubywaniu oczu, bo kiedy podczas mówienia o tym spojrzał na twarz rozmówcy, mało co nie parsknął, Carax musiałby chyba zobaczyć swój wyraz twarzy, by zrozumieć reakcję Setiana.
- Taki już jestem. Walka to mój największy narkotyk – odpowiedział ze spokojem szatyn. Czy aby jednak na pewno użył dobrego określenia? Jeżeli by się nad tym zastanowić, to wręcz idealnego. Gotlandczyk nie potrafił wręcz żyć bez walki, wystarczył dłuższy okres czasu wegetacji, by już czuł wielkie pragnienie i głód. Choroba? Ilu ludzi, tyle opinii… W każdym bądź razie dla przewodniego był to po prostu skutek wychowania i historii, świat wyrzeźbił go na wojownika, nie rzemieślnika, kupca, urzędnika, obywatela czy kogokolwiek innego. Kiedy Jorge powiedział swoją propozycję, usta melmaro drgnęły w uśmiechu.
- Długo nad tym myślałeś? Nie potrzebujesz aby więcej czasu, by przemyśleć i dokładnie zanalizować pierwszą walkę? Nie chodzi mi o to, że w twoim wykonaniu była potworna czy coś w tym stylu, po prostu zawsze powinno się rozłożyć to co się działo na czynniki pierwsze i dopiero wtedy spróbować po raz drugi. Ale jeżeli nie zmienisz zdania, to w porządku, jutro to rozstrzygniemy. Aktualnie stan walki wynosi dwa do jednego dla mnie, ale możemy zacząć od początku.
Setian nie ciągnął dłużej tego tematu, gdyż nie widział takiej potrzeby. Decyzja należała do szlachcica, melmaro mógł walczyć choćby i teraz. No… teraz może niekoniecznie, im obydwu należała się przerwa, aczkolwiek każdemu z innych powodów. Kiedy Jorge zmienił pozycję i zaczął się uważniej przyglądać melmaro, ten odwzajemnił spojrzenie, a po usłyszeniu pytania przez chwilę milczał, po czym obrócił się w sposób taki, że znajdował się plecami do balustrady, podpierając się rękami i patrząc przed siebie.
- Nie wróciłem z nią, ponieważ przekazała mi dyskretnie, że zostaje na kołowrotkach. Najprawdopodobniej miała tam coś jeszcze do zrobienia, te całe zakłady itd., lub po prostu miała ochotę pooglądać kolejne walki, nie wiem dokładnie. Nie mogłem po prostu podejść, oficjalnie się nie znamy, chyba rozumiesz. Tak więc tyle w kwestii wspólnego wracania. A pozostała treść twoich pytań… Pytasz o jej ciało i charakter? Jeżeli o charakter, to nie znam jej, więc nie mam co się wypowiadać. Co do bardziej fizycznej postaci – jest atrakcyjna, nawet bardzo i tego nie ukrywam. Ale jeżeli nie zauważyłeś, nie zależy mi na kontaktach z drugą stroną. Tak, podtrzymuję to, że nie interesują mnie faceci. Po prostu ostatnia i jedyna kobieta jaką miałem sprawiła, że skutecznie gardzę kobietami. Posuwając się dalej, mogę nawet twierdzić, że to przez nią znalazłem się w tym gównie i stałem się bezdusznym mścicielem. Mam swoje zasady i będę bronił niewinnych niewiast, jednak nic poza tym. Czy mówię, że całkowicie jestem pozbawiony fizycznych żądz, nawet pomimo takiej przerwy? Nie, nie jestem, ale doskonale nad sobą panuję i nie jest to dla mnie ciężarem. Inną sprawą jest to, że usłyszałem, że jestem w łóżku osobnikiem skrajnie beznadziejnym, przytaczając dokładniej słowa, to tak beznadziejnym jak i człowiekiem, więc tutaj raczej stanowczo ci ustępuję.
Gotlandczyk wzruszył ramionami, jednak jego twarz ciągle posiadała na sobie żelazną maskę z której niczego nie można było wyczytać. Jorge z pewnością nie myślał o tym, by dowiedzieć się tego wszystkiego przez tamte pytania, jednak melmaro uznał, że może mu powiedzieć, bo i tak niezbyt mu na tym zależy, a dla Caraxa będzie to z pewnością ciekawe i ofiarne w kilka ważnych dla niego odpowiedzi.
- Jest we mnie zbyt wiele nienawiści i agresji, żądza mordu zlałaby się z żądzą fizyczną i gdybym już coś zaczął, to bym nie skończył. Na pewno nie byłoby to delikatne, a gdyby kobieta się opierała, po prostu wziąłbym ją siłą. Dlatego i Revka i każda inna trzymają się ode mnie na dystans bądź jak wolisz – ja od nich.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        - Ćpałem - odpowiedział Carax bez cienia żalu w głosie. Już kilkakrotnie wspominał o tym, że nie żałuje niczego, co zrobił w przeszłości i teraz było to dobitnie widać. Żadnej skruchy, żadnego wstydu. Oczywiście, nie był z siebie dumny, ale wiedział, że nie jest w stanie cofnąć czasu, więc użalanie się nad sobą i sypanie głowy popiołem byłoby bezsensowne. Teraz już tego nie robił, więc problem uznawał za zażegnany.
        - Kilka lat temu, nim jeszcze przystąpiłem do Żurawi - kontynuował, gdyż zdawało mu się, że pytanie dotyczy konkretnego wypadku, a nie szeroko pojętych okoliczności. - Na zabawie wciągnąłem coś do nosa, nie pamiętam nawet co to było, wtedy brałem cokolwiek, byle dawało wystarczająco silne doznania. Po kilku minutach poczułem ból w całej twarzy, jakby ktoś wbił mi między oczy rozżarzony pręt. Nie mogłem oddychać, a to świństwo zaatakowało dodatkowo wszystkie nerwy w mojej twarzy. Ktoś mi pomógł, nie wiem nawet kto, i zaprowadził mnie do medyka, który szybko się mną zajął, dzięki czemu straciłem tylko węch. W drugiej kolejności byłby wzrok, o ile wcześniej bym się nie udusił. Od tamtego wypadku jestem czysty - dodał w ramach wyjaśnienia. No bo przecież alkohol się nie liczył, nie miał z nim zresztą problemu - z reguły był trzeźwy, a to że wieczorami lubił usiąść przy kominku z kieliszkiem wina w ręku nie było jeszcze zbrodnią.
        Jorge roześmiał się, jakby lekko zakłopotany słowami Setiana na temat jego zadurzenia w Mirelli.
        - Może coś w tym jest, może faktycznie trochę mnie zauroczyła - przyznał ostrożnie, gdy melmaro już skończył mówić. - Na pewno będę się o nią starał, jest tego warta. Gdybyś ją zobaczył, na pewno przyznałbyś mi rację, pięknie się porusza i jest wprost niezwykle urodziwa, ma takie dziewczęce rumieńce i przy tym bardzo zgrabną talię... Jutro znowu wybierasz się na kołowrotki? Jeśli tak, może poprosiłbym ją o spotkanie...
        Carax zawiesił głos, patrząc gdzieś przed siebie. W głowie układał już treść listu, jaki wysłałby do niej rano i już planował wspólny wieczór. A może i noc, o ile dobrze by poszło. Musiałby mieć dla niej jakiś prezent - kwiaty albo jakiś uroczy bibelot. "Rano. Rano to przemyślę, gdy już będę trzeźwy", uznał, wracając myślami z krainy marzeń. Słuchał Setiana uważnie, aż do momentu, gdy ten odpowiedział na propozycję powtórnego pojedynku.
        - Zacznijmy od początku - odpowiedział od razu. - Nie, żebym bał się twojej początkowej przewagi, ale nie chcę zakończyć starcia zbyt szybko. Nie potrzebuję też więcej czasu na przemyślenia, poradzę sobie z wiedzą, którą już mam... Oczywiście o ile nie chcesz oszczędzać sił na kołowrotki.
        Chociaż po tej krótkiej wymianie zdań Setian obrócił się plecami do Caraxa, on prawie nie zmienił pozycji, jedynie obrócił się lekko w jego stronę, dalej opierając się łokciem o balustradę. Nie zdziwiło go wcale to, że Revka chciała zostać na arenie do samego końca, spodziewała się pewnie sporych zysków z zakładów, a gdy ona zwęszyła pieniądze, nigdy z nich nie rezygnowała. Ciekawe, co ona myślała o Setianie? Jorge był przekonany, że zna jej gust i melmaro się raczej w niego wpasowywał, ale zawsze pozostawał pewien margines błędu... Może nawet szermierz zachęcałby teraz szatyna, by spróbował umówić się z piękną bukmacherką, ale ten zaczął mu się zwierzać. Carax słysząc to wyprostował się i stał zwrócony twarzą do Setiana. Nie spodziewał się tak wylewnej odpowiedzi i mimo wesołkowatego nastroju, w jaki wprawił go alkohol, zachował powagę. Historia nieszczęśliwej miłości melmaro rzucała sporo światła na jego poglądy i dotychczasowe zachowanie - perfidna kobieta potrafiła zrobić co chciała nawet z najtwardszym mężczyzną, zwłaszcza wtedy, gdy ten się w niej zakochał.
        - Rozumiem, ciężkie przeżycia - przyznał ostrożnie Carax. - Ale wiesz, nadal jesteś młody, niczego ci nie brakuje, jesteś nawet całkiem przystojny. Tylko charakter masz taki sobie, ale niektóre takich lubią. Może odpowiednia partnerka pomogłaby ci się trochę rozluźnić? Katty by to z pewnością potrafiła. Szkoda, byś przez jedną głupią dziewkę miał stracić najlepsze lata życia.
        Cóż, Jorge nie chciał tak łatwo odpuścić, tym bardziej gdy usłyszał, że Setian nadal potrafi docenić ładną dziewczynę i nadal odczuwa prawidłowe ciągoty. Sam nigdy nie był nieszczęśliwie zakochany, żadna kobieta nie złamała mu nigdy serca, a z żali po rozstaniu, nawet tym najbardziej burzliwym, otrząsał się w przeciągu kilku, góra kilkunastu dni i już był gotów na nowe przygody. On po prostu jeszcze nie trafił na nikogo, kto aspirowałby do tego szczególnego miejsca w jego sercu.
        - Coś ci szermierze o mnie naopowiadali, że tak cały czas zaznaczasz, że nie interesują cię mężczyźni? Czy może ja się jakoś nie tak zachowałem? - zapytał po chwili milczenia. Widać było, że wahał się czy w ogóle zadawać to pytanie, mówił też ostrożnie i jakby odrobinę się spiął, może przygotowany na ostrą reakcję rozmówcy i konieczność recytowania pośpiesznych przeprosin.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Gotlandczyk w spokoju wysłuchał opowieści Jorge o tym, jak ten stracił węch. Same okoliczności były dla szatyna poniżej krytyki, sam fakt, że szermierz sięgał po coś takiego. Ale cóż, czasu się nie cofnie, zresztą Carax sam przyznał, że już jest czysty i niczego nie bierze, co znaczy, że prawidłowo odebrał lekcję, jaką dostał od życia. Sam Setian nie zamierzał go potępiać, szlachcic nie był dzieckiem, zresztą sam w pełni zdawał sobie ze wszystkiego sprawę i udało mu się wyciągnąć poprawne wnioski, co czyniło temat zamkniętym i sprawiło, że po zakończeniu mowy Jorge, przewodni nie skomentował tego ani jednym słowem.
- Tak. – Melmaro skinął Jorge głową. – Najprawdopodobniej będę na nie chodził codziennie, aż wyeliminuję pozostałą trójkę z listy. Później… później raczej też, nie przestanę aż do chwili, w której trafię na lepszego od siebie i zginę lub – na co bardziej liczę – nie przybędą po mnie Gotlandczycy. W każdym bądź razie jeden z tych wariantów będzie tym, który zakończy naszą znajomość. A co do Mirelli, to nie krępuj się, tylko korzystaj z okazji, kuj żelazo póki gorące, jak to się zwykło popularnie mówić, a używając zwrotu z moich kuluarów – zabijaj póki masz szanse.
Melmaro parsknął lekko. Zdecydowanie ta wersja niezbyt pasowała do sytuacji, ale cóż, obie niosły to samo przesłanie, jedynie ubrane w co innego.
- Nie obraź się – powiedział spokojnie Gotlandczyk, odpowiadając Caraxowi. – Jestem przekonany, że nie ważne jak długi i wyrównany będzie nasz pojedynek, to nie zmęczy mnie on na tyle, bym nie miał siły iść walczyć na arenę. Oczywiście nie chcę tym przekazać, że nie potrafisz mnie zmęczyć, ale nie będzie to walka na śmierć i życie, poza tym będę miał aż nadto przerwy na dojście do siebie. Tak więc będzie po twojej myśli – zaczniemy tak jak chcesz, od początku. I tym razem, mam nadzieję, nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Po powiedzeniu tego co Gotlandczyk miał do powiedzenia, w spokoju wysłuchał odpowiedzi Caraxa, różnie na nią reagując. Kiedy szermierz wytknął mu wadę charakteru, przewodni parsknął rozbawiony na swój sposób. Zdecydowanie nie był najlepszą osobą do towarzystwa, powiedziałby nawet, że zaliczał się do jednych z gorszych. Nie przepadał za potokiem słów, zabawami, byciem w centrum. Dla niego najważniejsza była walka, ryzyko, adrenalina, czynienie czegoś w sobie obranym celu i nieschodzenie z wytyczonej ścieżki, będąc konsekwentnym i maksymalnie zdyscyplinowanym. Oj tak, Setian zdecydowanie nie był osobą, którą można było namówić na odstąpienie od zasad i wypicie piwa poprzez miłe słówka i klepanie po ramieniu. Z nim raczej nie można się było dobrze bawić, chyba że ktoś miał takie same upodobania jak on – wtedy to skończyłoby się po prostu krwawą rzezią.
Na ostatnie pytanie Jorge, Setian zwrócił spojrzenie ku niemu.
- Nie, nic mi nie mówili. Wolałem to jeszcze raz podkreślić, bo dobrze wiem jak to wygląda dla kogoś stojącego z boku. Wypieranie się kobiet, odmawianie przebywania z nimi i zawierania bliższych relacji, lepsze czucie się w towarzystwie mężczyzn. A nie chcę później niedociągnięć i potrzeby ich wyjaśniania.
Co ty tak ciągle z tą Kate? Chcesz mi ją wcisnąć do łóżka z troski, czy wiesz, że nie będzie miała nic przeciwko? – Gotlandczyk zmrużył odrobinę oczy i wpatrzył się uważniej w rozmówcę. – Nie sądzę by do mnie pasowała, a nawet jeśli – zakładam, że uzyskam od ciebie odpowiednią argumentację tej tezy – to lepiej dla niej, by trzymała się z daleka. Nie zapewnię kobiecie czułych słówek, tańca, prezentów. Nie będę taktowny jak ty, szarmancki, uprzejmy, zaskakujący. Obchodzi mnie przede wszystkim walka, a kobieta dla mnie jest jedynie do zaspokojenia swoich żądz. Jeżeli miałbym mieć z nią kontakt, bo wykorzystać siłą nie mam zamiaru, a i obronić w konieczności obronię. Domyślam się, że zdążyłeś już zauważyć, jakim jestem człowiekiem. Szorstkim, opryskliwym, surowym, niewzruszonym, brutalnym. Więc teraz przeżuć to na strefę intymną. Nie zaspokoiłbym kobiety i jej oczekiwań, gdyż nie jestem delikatny, nie potrafię i być nie zamierzam.
Setian w spokoju zmienił ułożenie ciała, rozkoszując się chłodnymi podmuchami pieszczącymi jego ciało. Kate owszem, była zgrabna i ładna, jednak co z tego?
- Chcesz mnie umówić z Revką? W łożu mogę ją co najwyżej całkowicie zdominować, by wiedziała kto tutaj rządzi i jest silniejszy. Czy to będzie dla niej dobre? A domyślam się, że chcesz dla niej dobrze. Tak więc nie sądzę. A teraz pora chyba, byś poszedł spać lub na zmianę tematu, nie uważasz?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Słowa "zabijaj póki możesz" wywołały u Caraxa wybuch głośnego, wręcz może trochę histerycznego śmiechu. To był tak bardzo zły dobór słów, że aż brzmiał zabawnie. Z drugiej strony, miłość i walkę łączyło więcej niż można by na początku przypuszczać, więc może faktycznie można było użyć takiego porównania? Jorge nie zamierzał zaprzątać sobie tym głowy - wygonił z myśli sadomasochistyczne wizje ze sobą i Mirellą w rolach głównych, które z jakiegoś powodu się tam w tym momencie ulęgły, opanował śmiech i mógł kontynuować rozmowę.
        - Przepraszam - zreflektował się na początek, przeciągając dłonią po twarzy, jakby od śmiechu rozbolały go mięśnie. - Po prostu to zabrzmiało tak niepoprawnie... Słuchaj, a gdybym kiedyś pojawił się na twojej walce, oczywiście sam, bez Mirelli, i w charakterze zwykłego widza? Wolę przekonać się, do czego jesteś zdolny, tak dla świętego spokoju. Nie ma problemu, bym miał się później bać odwrócić się do ciebie plecami czy bym wstydził się z tobą pokazać wśród ludzi. Dzisiaj w sumie nie poszedłem z tobą głównie przez to, że chciałem się zabawić, bez urazy. Taki po prostu mam styl.
        Styl... Ciężko jest mówić o stylu, gdy wygląda się jak mokra, sponiewierana ścierka. Co jak co, ale alkohol szermierzowi nie służył, wzrok robił mu się szklisty, głos nie brzmiał wcale przyjemnie, o ile nie szeptał nim komplementów rozochoconej dziewczynie, a jego blada, arystokratyczna cera w nowym kontekście nie wyglądała już wcale tak dostojnie, a raczej chorobliwie. Carax nie przejmował się już tak bardzo detalami swoje wyglądu, przez co włosy wpadały mu do oczu, a byle jak zapięta koszula lekko opadała mu z ramienia. Mimo to jednak gdy chciał, poruszał się całkiem pewnie, a słuchając sprawiał wrażenie skupionego na rozmówcy. Bez pytania go o samopoczucie ciężko było tak naprawdę stwierdzić, czy jest już bardzo, czy tylko troszkę pijany.
        - Nie obraziłeś mnie - zapewnił, popierając to zdecydowanym gestem. - I nikt nam nie przeszkodzi, poczekamy, aż większość już sobie pójdzie, skoro nie potrafią się zachować...
        Carax zaśmiał się po raz kolejny - miał bardzo dobry humor. Całe szczęście nadal potrafił zachować powagę, gdy temat był poważny. Zdawało mu się, czy Setian zirytował się, gdy tak ciągle wracał do tematu Kate?
        - Nie dobrałbym się do ciebie, chociaż faktycznie przeszło mi przez myśl, że możesz woleć mężczyzn - przyznał. - Bez urazy. Ale zrozumiałem za pierwszym razem, rozumiem, wierzę, nie mam podejrzeń. I nie obrażaj się tak o Katty, po prostu znam ją dobrze i dam sobie rękę uciąć, że ją pociągasz. Dlatego na pytanie o to, czy zachęcam cię z troski czy z przekonania, odpowiadam: oba. To kobieta o silnym charakterze, na pewno byś jej nie stłamsił, doskonale wie, czego chce i jest bardzo doświadczona. I nie angażuje się emocjonalnie w związki, więc niczyjego serca byś nie złamał swoim zachowaniem i brakiem czułości, o ile w łóżku byś się spisał. Nie zrazisz jej brakiem doświadczenia, ona by ci pokazała co i jak... O na łuski Prasmoka, co ja gadam. Dobrze więc, podsumuję: tak, chciałbym, byś umówił się z Katty, bo to kobieta inna niż wszystkie i uważam, że wyszłoby ci to na zdrowie. A teraz faktycznie lepiej, bym poszedł spać, bo ta rozmowa się źle skończy. Dobrej nocy życzę.
        Jorge wykonał gest, jakby uchylał przed Setianem kapelusza, po czym poszedł do domu. Cały czas poruszał się dość miękko, miał mały problem wystartować, ale gdy już szedł, nie zataczał się. Twarz nakrył dłońmi i odetchnął głęboko, po czym roześmiał się. Był w bardzo dobrym nastroju, nawet nie czuł zmęczenia, ale mimo wszystko zamierzał się położyć - niech organizm skupi się na przetrawianiu alkoholu, w przeciwnym razie Carax nie będzie w stanie rano poprawnie funkcjonować, a w końcu czekał go trening, walka i, przy odrobinie szczęścia, randka, musiał mieć siły przeżyć ten dzień.
        W sypialni Jorge rzucił się na łóżko, rozkładając szeroko ręce. Dał sobie chwilę, aby sufit nad jego głową przestał wirować i dopiero wtedy zabrał się za zdejmowanie ubrań. Nie kłopotał się już rozpinaniem koszuli, ściągnął ją przez głowę i odrzucił gdzieś w kąt, bo i tak nie nadawała się już do powtórnego założenia - jeśli wierzyć słowom Setiana, śmierdziała pewnie alkoholem, tytoniem, mieszanką męskich i damskich perfum i kto wie czym jeszcze. Przez moment Carax rozważał, czy nie umyć włosów, bo pewnie w nie również wsiąknęła ta charakterystyczna mieszanka zapachów, doszedł jednak do wniosku, że nie da rady tego zrobić i jeszcze rozbije sobie czoło o brzeg umywalki, lepiej więc nie ryzykować i zostawić to na rano. Ograniczył się do pobieżnej toalety i zaraz zaległ w łóżku. Mimo zamkniętych oczu czuł, jak pokój wiruje i robiło mu się od tego mdło, liczył więc, że sen nadejdzie szybko. Tylko chwilę nasłuchiwał, co też wyprawia Setian, czy faktycznie jeszcze trenuje, czy może poszedł spać. Oczywiście, jego sprawa, co ze sobą zrobi, Jorge nie był jego matką, żeby perswadować mu odpoczynek.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Nagły wybuch śmiechu Jorge sprawił, że Setian zmarszczył lekko brwi i przyjrzał się uważniej szermierzowi. Było to tak nagłe i dziwne w swym nasileniu, że przez chwilę zaczął się zastanawiać, czy Caraxowi aby na pewno niczego nie dosypano, zaraz jednak porzucił te myśli, a jego wargi drgnęły w lekkim uśmiechu. O ile z początku nie było tego widać, teraz coraz bardziej stawał się eksponowany stan w jakim jego rozmówca się znajdował. Histeryczne wręcz wybuchy śmiechu, przyklejony na twarzy uśmieszek, żarty i niezmiennie wesoły ton poświadczały o tym, że szlachcic dziś wypił i to niemało, a świeże powietrze jedynie coraz bardziej uwalniało ukryte procenty i sprawiało, że te wychodziły na zewnątrz.
- Nie przepraszaj, potrafię zrozumieć powody twej radości, poza tym masz rację, zestawienie słów niekoniecznie pasujące do sytuacji, niekoniecznie – melmaro oparł się wygodniej o kamienną balustradę i skrzyżował ręce na swoim torsie. – Jeżeli będziesz chciał się tam ze mną wybrać, to nie widzę najmniejszego problemu. Nie wiem czy mam już moc wprowadzania tam osoby za którą poręczę, chyba jeszcze nie, ale zawsze możesz przybyć z Revką, czyż nie? Skoro tak dobrze się znacie to pewnie bez żadnego problemu zgodzi się otworzyć ci drzwi. A jeżeli chcesz poznać moją granicę czy też inaczej, zobaczyć mnie jak walczę tak jak podczas dzisiejszej nocy, to spełnię twoją prośbę. Zresztą, zrobiłbym to i tak bez względu na twe słowa, walcząc tam nie powstrzymuję się i robię wiele rzeczy ponad konieczność, ku uciesze tej prymitywnej gawiedzi, by zdobyć jeszcze większy szacunek i rozgłos. Tylko uważaj, żebyś nie wdał się tam z nikim w awanturę, a przede wszystkim ubrał jakoś tak mniej szlachecko. Domyślam się, że wielu z widzów jest miastowymi ważniakami, co zresztą już mówiłem, ale w kołowrotkach przynajmniej próbują być anonimowi. Poza tym zastanów się czy nie zrobiłeś sobie wroga w kimś kto mógłby być bywalcem takich miejsc i kto mógłby być tam kimś ważniejszym. Nie chciałbym oglądać jak stajesz do walki i giniesz, w ostateczności, gdyby siły były nierówne, po prostu bym ci pomógł.
Im dłużej trwała wypowiedź Jorge na temat Kate i Setiana, tym bardziej ten ostatni marszczył brwi i uważniej wpatrywał się w mówiącego, a kiedy mowa dobiegła końca, parsknął rozbawiony na swój sposób.
- To naprawdę bardzo miłe z twojej strony, ta cała troska i tak dalej, dziękuję, ale nie tego potrzebuję. Jeżeli kręcą ją faceci tacy jak ja, to w kołowrotkach z pewnością znajdzie kilku mi podobnych. Wiesz co by mi wyszło na zdrowie? Widok moich dawnych braci, możliwość spojrzenia im w oczy i ponownego zmierzenia się z nimi. Brzęk zderzającej się stali, a później to zdziwienie w oczach, kiedy uświadomiliby sobie, że ze mną przegrali. Ciepło ich krwi na mojej twarzy, charczenie powodowane walką o każdy kolejny odgłos, kiedy przełyk zalewała posoka, przedśmiertelne drgawki, a później martwe ciała. Tego mi trzeba, o tym marzę i tego potrzebuję. Czy Revce bądź ogólnie, kobiecie, zdarza się trafić między to, chociażby na chwilę? Odpowiedź jest prosta – nie. Chcesz mi pomóc, to mnie dopinguj w tym, bym wreszcie spotkał swój ogon, a jestem przekonany, że go mam, bo doskonale wiem jak funkcjonuje Gotland i jego mieszkańcy.

Po zakończeniu już rozmowy z Jorge i udaniem się szlachcica do łóżka, melmaro udał się na podwórze posiadłości, do ogródka, gdzie zaczął spokojnym tempem biegać, wykonując ćwiczenia rozciągające, a później rozgrzewać mięsnie w miejscu. Podczas pierwszego etapu treningu skupiał się na tym co robił, jednak jednocześnie myślał też o pierwszej wizycie w kołowrotkach, o tych których zabił i o metodach jakimi to uczynił. Czy czuł się przez to lepszy, groźniejszy, bardziej dowartościowany? Nie… Wszystko co się stało wynikało po prostu z konieczności. Z drugiej też strony Gotlandczyk nie zamierzał sobą za to gardzić czy też robić sobie wyrzutów, była to konieczność której nie żałował i którą w razie potrzeby wielokrotnie by powtórzył.
Po rozgrzaniu się, Setian rozpoczął standardowy trening walki wręcz, a później z użyciem miecza. Kombinacje ataków, uników, ruchy ciała, scenariusze przeciw niewidzialnym przeciwnikom. Metody pozwalające na zachowanie codziennej rutyny wręcz, a jednocześnie wyzbywające ze złych emocji ciało i duszę. Cały trening trwał około godziny, a kiedy tylko dobiegł końca, szatyn udał się do łazienki, by zmyć pokrywający go pot i wyszorować ciało z zaschniętej krwi oraz dokładnie się umyć, a później po prostu poszedł do swojego pokoju, by zażyć jakże potrzebnego snu.


Mimo niezwykłego wręcz wyszkolenia, doświadczenia i dyscypliny, Setian był tylko człowiekiem, a człowiek nie posiada nadnaturalnych zmysłów, dlatego nie udało mu się zarejestrować obecności kogoś jeszcze podczas treningu. Przez cały jego przebieg ćwiczył w spokoju, jednak kiedy mógłby dostrzec otoczenie po jego wejściu do posiadłości, dostrzegłby błysk pary oczu umiejscowionej w okolicach dachu budynku, a później przesuwający się cień, symbolizujący zmianę swego położenia, by niezauważenie zniknąć…
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Wszystkie ewentualne komplikacje, które wymienił Setian, nie stanowiły dla Caraxa najmniejszego problemu, widać to było po zadowolonym wyrazie jego twarzy. Mógł, oczywiście, pójść na arenę z Revką, wydawało mu się jednak, że nim dojdzie co do czego, melmaro zdobędzie już taką sławę, by mógł sam przyprowadzać swoich znajomych. Ogólna prezencja również nie stanowiła problemu, Jorge nie był głupi i wiedział, że nie jest to miejsce, gdzie najlepszym wyborem będą lakierki i atłasowe marynarki, a szafę miał na tyle obszerną, że bez problemu znajdzie coś bardziej stonowanego, mniej rzucającego się w oczy. Niestety, co do wrogów nigdy nie mógł być w stu procentach pewien - na miejscu nikogo nie zamierzał prowokować, aż taki głupi nie był, jednak nie gwarantował, że nie pojawi się tam ktoś, kto żywi do niego pretensje od dłuższego czasu. Wtedy niestety sytuacja byłaby silnie zależna od zachowania drugiej strony, Jorge mógłby jedynie starać się użyć swojego uroku, aby załagodzić jakoś sytuację.
        Stanowisko Setiana dotyczące jego marzeń i potrzeb sprawiło, że szermierz zupełnie stracił ochotę na dyskusje - nie przekona melmaro do swojego stanowiska, na pewno nie teraz. W szatynie chyba nadal buzowała adrenalina i żądza walki, które dodatkowo podsycały głęboko zakorzenione pragnienie zemsty. W tej sytuacji Jorge nie miał innego wyjścia, jak tylko poklepać swego towarzysza po ramieniu i wycofać się, nim powie o jedno głupstwo za dużo.

        Noc minęła Caraxowi w umiarkowanym spokoju - pijacki sen był głęboki i żadne odgłosy z zewnątrz nie były w stanie go obudzić. Gorzej było ze snami, te były wyjątkowo barwne, dziwaczne, wręcz surrealistyczne i co prawda nie można było nazwać ich koszmarami, ale do marzeń też było im dość daleko. Całe szczęście rankiem po przebudzeniu Jorge nie pamiętał ani jednego z nocnych widziadeł, miał zresztą znacznie więcej intensywnych bodźców do borykania się z nimi, niż jakieś tam chore projekcje jego pijanego mózgu. W ustach miał straszny niesmak i charakterystyczną suchość, czuł, że jego oczy są podkrążone, a organizm nadal nie był w tak dobrym stanie, jak życzyłby sobie tego szermierz. Jednak nie z takimi rzeczami Jorge już sobie radził. Ostrożnie, aby nie prowokować delikatnego żołądka, wstał z łóżka i podszedł do toaletki. Czystą wodę z dzbana, zamiast przelać do miski i przemyć nią twarz, wulgarnie wypił i dopiero gdy zaspokoił pragnienie, wylał resztę i opłukał nią oblicze. Już samo to trochę mu pomogło się ocknąć. Z naręczem świeżych ubrań poszedł do łazienki, aby porządnie się wyszorować. Nigdzie na swej drodze nie napotkał Setiana, był jednak pewny, że szatyn już dawno jest na nogach i ćwiczy w ogrodzie. Tym lepiej dla Caraxa - wolał spotkać swojego towarzysza dopiero gdy doprowadzi się do porządku, aby nie narażać się na drwiny albo jeszcze gorzej, pogadanki. Z łazienki wyszedł więc po trochę dłuższym czasie niż zwykle, za to już wyglądając i pachnąc jak człowiek, a nie potwór z kanałów. Jak zawsze porządnie się ogolił, doprowadził włosy do porządku i tym razem nawet zapiął koszulę i włożył ją do spodni. W tym stanie mógł się już pokazywać, dalej jednak nie poszedł do ogrodu - jego żołądek wył i domagał się czegoś, co pomoże mu dojść do siebie po ciężkim boju z alkoholem. Carax znał siebie na tyle dobrze, że nie zamierzał zmieniać swojej rutyny - coś takiego groziłoby złym samopoczuciem przez cały dzień, a on nie mógł, czy też raczej nie chciał, sobie na to pozwolić. Poszedł więc do kuchni i zjadł cokolwiek, aby uciszyć swoje trzewia, ciężko było to nawet nazwać śniadaniem. Dopiero wtedy wyszedł Setianowi na spotkanie.
        - Położyłeś się w ogóle? - zażartował, zamiast normalnie się przywitać. Wiedział, że wygląda już dobrze, że jego oblicze nie jest wymięte, a głos brzmi normalnie, chociaż Kostadinow pewnie w mgnieniu oka dostrzegłby różnicę. Miał też nadzieję, że nie oddycha przetrawionym alkoholem i da się w jego towarzystwa nabrać powietrza w płuca, ale o tym musiało już decydować społeczeństwo. Woń pijaństwa i drogie perfumy zdecydowanie ze sobą nie współgrają...
        - Mam kilka drobiazgów do zrobienia z rana i jeszcze niespecjalnie nadaję się do wysiłku fizycznego. Nie masz nic przeciwko, bym rozgrzał się dopiero na treningu? - upewnił się, chociaż była to zwykła grzeczność. Nawet gdyby Setian przekonywał go, by od razu zajął się ćwiczeniami, nie zrobiłby tego, nie jeśli nie chciał zwrócić treści żołądkowej w najmniej odpowiednim momencie.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- I jak, co robił? – sprawne dłonie poprawiły założony kaptur, a ciemne oczy wlepiły spojrzenie w adresata słów, również skrzętnie zamaskowanego. Obok mówiącego znajdowały się jeszcze dwie praktycznie identyczne postacie, każda stojąca po jego jednej stronie, a ogółem były ich cztery.
- Gadał o różnych pierdołach z tym szlachcicem, a później zabrał się za trening, po którym – jak myślę – zajął się swoim ciałem i poszedł spać.
- Jeszcze trenował? Niesamowite… Po tak ciężkim dniu chciało mu się i miał siłę? Po tym co zrobił w kołowrotkach? On faktycznie jest wyjątkowy i nadający się na stanowisko które ma otrzymać – w głosie słychać było zadowolenie z otrzymanej odpowiedzi, a osobnik poprawił skrywającą go szatę. – Szkoda, że nasz pan zmienił zdanie i kazał nam na razie go obserwować, z chęcią już bym się z nim zobaczył. Ale to już nie nasza sprawa, on wie najlepiej. Jak wiecie, zgodnie z zaleceniami mamy trochę przyspieszyć ich spotkanie.
W tym miejscu mówiący spojrzał na istotę po swojej prawej.
- Więc mówisz, że gdzie jest teraz Loring i jego przyjaciele?
- W Leonii, na turnieju. Za jakiś czas ten dobiegnie końca, a wtedy udadzą się z powrotem do wróżbity który miał dla nich odszukać Setiana. Jak widać Gotlandzcy tropiciele są w rzeczywistości nic niewartymi płotkami, skoro o tyle ich wyprzedzamy i ci jeszcze potrzebują korzystać z pomocy jasnowidzów. Żałosne.
Poczwórny śmiech zgrabnie zlał się w jeden, tak jakby stała tutaj tylko jedna postać.
- Nigdy nie porównujcie ich do nas, pamiętajcie. Ci cali melmaro nie dorównują nam w niczym, nie są dla nas wyzwaniem. To samo Loring, ale on ma swoją własną misję, o której jeszcze nie wie. Misję którą jest sprawdzenie siły Setiana. Jeżeli ten wygra, dołączy do nas, potrzebujemy bowiem najsilniejszego. W innym wypadku po prostu osobiście pozabijamy te ścierwa i rozpoczniemy drugi etap bez wybrańca.
- Jest tylko jedna rzecz, która mnie niepokoi… - głos w tym miejscu się zawahał, przez co jego właściciel sprowadził na siebie uważny, o ile nie naglący, wzrok przywódcy grupy. – W turnieju wraz z nimi bierze udział niejaki Kerran. Nie wiem na ile się znają, ale wspólna walka chyba łączy ludzi. A wierzcie mi, umiejętnościami przerasta on całą gotlandzką paczkę razem wziętą… Jeżeli dopadnie on Setiana, chociażby w odwecie za pozostałych, ten nie będzie miał najmniejszych szans.
Przez chwilę po wypowiedzianych słowach panowała cisza, po której lider zabrał głos, mówiąc powoli, jakby na bieżąco się nad tym co wypowiada zastanawiał.
- W porządku… A więc Kerran, tak? Nie bez powodu to akurat my zostaliśmy wybrani do tak ważnego zadania, nasza czwórka jest najlepsza z armii, więc nie musisz mi więcej mówić, wierzę ci na słowo, że potrafisz rozpoznać groźnego wojownika. Nie ukrywam, to niepokojące… Kiedy tylko turniej dobiegnie końca, dopilnuj, by Kerran przestał być jakimkolwiek zagrożeniem. I nie obchodzi mnie, że być może po prostu będzie chciał odejść w swoją stronę, jasne? Ma zginąć. Skontaktuj się z naszymi i zorganizuj to, z miejsca wyruszysz do Leonii, bowiem jesteś najlepszym z nas obserwatorem. Masz czujnie przyjrzeć się walce, a nawet jeśli Kerranowi jakimś cudem uda się zwyciężyć, nie angażujesz się, rozumiesz? Nie zależnie od rezultatu, masz do nas wrócić, razem zaczekamy na Setiana. Oczywiście liczę na to, że twoja tęga głowa przyspieszy to znacznie bardziej niż jakiś wróż. Gdyby Kerran dotarł z nimi aż tutaj, nie pozwolimy na to, by zbliżył się do Setiana, zlikwidujemy go, choćbym miał zrobić to osobiście.
W ciemności błysnęły oczy, a maska wygięła się na skutek uśmiechu. Czyżby wreszcie miał okazję spotkać kogoś, kto nie zginąłby w walce z nim w ciągu kilku minut? Już od tak dawna nie miał okazji stoczyć prawdziwej walki, ta perspektywa była tak kusząca… „Kerran, jeżeli jakimś cudem uda ci się wyjść z naszego prezentu żywym, to mam nadzieję, że pokusisz się o towarzyszenie Loringowi do tego miejsca, byśmy mogli się spotkać. Jeżeli okażesz się godnym, całe miasto runie pod wpływem naszego pojedynku… A później… i tak zginiesz.” Uśmiech zgasł, a oczy z powrotem skupiły się na początkowym rozmówcy.
- Ruszaj!


Noc minęła Gotlandczykowi spokojnie, nie miał żadnych koszmarów sennych, nie śniła mu się krew ani jego ofiary, było po prostu tak jak zawsze, bez zbędnych nowości. Mimo, że kładąc się spać, Setian był znacznie bardziej zmęczony niż dzień wcześniej, to i tak wstał o tej samej porze, była to po prostu zasługa wyrobionego przez niego, wewnętrznego zegara, który skutecznie informował jego organizm, że nadeszła już godzina pobudki. Poranek minął mu w pełni zwyczajnie, po obudzeniu się zgolił powstały zarost oraz opłukał się, odświeżając na rozpoczęcie dnia, zszedł do kuchni, zjadł coś mało wykwintnego i udał się do ogrodu, by potrenować. Nie założył górnej części odzieży, więc chłodne, rześkie powietrze przyjemnie chłostało go po torsie i jeszcze bardziej orzeźwiało, redukując zmęczenie powstałe na skutek treningu.
Kiedy Jorge się pojawił, zastał Setiana robiącego pompki będące jednym z elementów treningu siłowo-sprawnościowego. Na żartobliwe powitanie szermierza, szatyn nie podniósł się od razu, dokańczając to co zaczął i dopiero po zakończeniu treningu na spokojnie odpowiedział Caraxowi.
- Spałem, spałem. A ty jak się czujesz? Wyglądasz już znacznie lepiej podług wczoraj, ale zakładam, że pozostałości wieczoru nadal się w tobie znajdują, głównie w żołądku, czyż nie?
Uważne oczy przewodniego dokładnie zlustrowały szlachcica, od razu dostrzegając drobne wahanie w jego poruszaniu się. Wprawne oczy Gotlandczyka nie miały z tym problemu, w sumie mogło być nawet tak, że sam Carax nie był w pełni tego świadomy, gdyż niektóre rzeczy następowały po prostu automatycznie z inicjatywy organizmu, a teraz było widać, że gospodarzem targają lekkie mdłości, na tyle niewielkie, by ten mógł poruszać się bez podpierania i patrzenia pod stopy, jednak zbyt duże, by można było normalnie trenować, przynajmniej na razie. Setian domyślał się, że przed wyjściem Jorge na zewnątrz, ten dokładnie o siebie zadbał, by swą prezencją pokazać, że wszystko jest już w porządku. Może nawet zbyt dokładnie?
- Nie, niezbyt mam ochotę oglądać zawartość twojego żołądka, rozgrzejesz się później. Przynajmniej zapach ukryłeś, no, dla ludzkiego nosa. Jak sprawa wygląda z tym zamówionym strojem, bo coś kojarzę, że mówiłeś, że będzie dzisiaj, chyba, że się mylę. Ale jeśli jednak nie, to mam go odebrać bezpośrednio w sklepie, czy jak to tutaj wygląda? Pytam, bo nie mam za bardzo w czym wyjść na zewnątrz, chyba, że twoja szkoła nie będzie miała nic przeciwko zakrwawionym ubraniom, ale w to wątpię, a nie uśmiecha mi się spędzenie tutaj całego dnia, będąc zamkniętym w niewidzialnej klatce.
Melmaro zaczekał na odpowiedź, po której skinął spokojnie głową i poprawił pochwę z mieczem.
- A co się tyczy ciebie, to niech forma wróci ci jak najszybciej, bo w takim stanie to ty nie masz nawet co liczyć na walkę.
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości