Valladon[Valladon] Niech się dzieje

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax nie ganiał za Setianem po całym salonie - został przy oknie, chociaż jego gość wrócił na fotel. Widział go z tej perspektywy, to nie stanowiło problemu, sam był jednak pewnie tylko ciemnym konturem na tle ogrodu. Albo i nie, może światło z paleniska obejmowało go na tyle, aby był dobrze widoczny. Nieważne, przecież i tak nie musieli sobie całą noc patrzeć w oczy.
        - Zazwyczaj? - powtórzył Carax, jakby to było dla niego dość dziwne słowo. Zaśmiał się cicho. - Powiedzmy, że późno, ale nie prowadzę regularnego trybu życia, szybko się dostosowuję. Wstaję jednak raczej wcześnie, nawet gdybym miał przez to braki snu, kiedyś tam to odeśpię. Ale w razie, gdybyś ty chodził spać z kurami, to się nie krępuj, ja się nie obrażę ani nie zrobię ci żadnego numeru.
        Na tym Jorge zakończył i wysłuchał opinii na temat stanowiska, jakie przed chwilą wygłosił. Słowo “szlachetny” mu nie pasowało, jak już, wolał “honorowy”, to było bardziej precyzyjne. Szlachetność była bardzo szerokim pojęciem, obejmowała ogładę, praworządność i wiele innych cech, którymi nie zawsze można było nazwać Caraxa. No bo czyż nie zabił już w życiu całkiem sporej ilości osób i to nawet nie zawsze takich, które na to zasługiwały? Jego maniery również czasami pozostawiały wiele do życzenia, upijał się w towarzystwie i składał propozycje, które nie zawsze przystawały mężczyźnie o jego pozycji. Mógłby długo jeszcze tak wyliczać, ale na swój honor akurat nie narzekał, tu uważał, że ma wszystko na miejscu.
        - Warta zapamiętania uwaga - wtrącił cicho na wzmiankę o zmianie nastawienia melmaro, którzy napotykają opór. O ile dobrze pamiętał, Setian już wcześniej kazał mu się nie wtrącać w przypadku przyszłej konrontacji, zgrać głupa (nie, żeby musiał jakoś bardzo udawać…), podwinąć ogon i wiać, ale niespecjalnie podobała mu się ta perspektywa. Teraz miał kolejny powód, by zweryfikować swój pogląd, ale chyba niewiele to da. ”Okaże się”.
        Propozycja zmierzenia się następnego dnia sprawiła, że Carax nagle poczuł specyficzny dreszcz rozpływającej się po ciele adrenaliny - pomysł bardzo przypadł mu do gustu. Widać to było nawet po tym, jak się nagle poruszył, jak odbił się od okno, wyprostował i wsparł dłonią pod bok. Nie rzucał wyzwania, ale widać było w jego oczach błysk entuzjazmu. W pełni zgadzał się ze słowami Setiana, walka ze słabszymi nie była walką, nie dawała satysfakcji i sprawiała, że człowiek się rozleniwiał. Setian był przy tym w o tyle niekomfortowej sytuacji, że nie z własnej woli długo nie miał pod ręką dobrego partnera do walki i musiał liczyć na łut szczęścia, Jorge zaś miał takich na co dzień, szermierze często pojedynkowali się między sobą dla zachowania sprawności, czego przykład mogli zobaczyć chociażby dzisiaj. Stawanie przeciw równym albo lepszym od siebie pozwalało nadal się rozwijać a czasami dawało też możliwość podpatrzenia kilku trików, niuansów wartych zapamiętania. Ich wspólny pojedynek mógł być całkiem ciekawym doświadczeniem, nie znali nawzajem swojego stylu, używali też innej broni i każdy z nich miał w zanadrzu inne sztuczki. No tak, ale czy będą z nich korzystać, czy wszystko ma się odbyć według zasad i honorowo? To jeszcze było do dogadania, Carax był nawet ciekaw tego, jak wyglądają takie sparingi w Gotlandzie. Na razie nie zamierzał podnosić tego tematu, uznał, że omówienie wszystkiego na świeżo, tuż przed walką, będzie lepszym rozwiązaniem.
        - Chętnie skrzyżuję z tobą ostrza - zgodził się, gdy nadeszła pora, aby wyraził swoją opinię. - Ale wręcz, masz rację, nie ma to na razie najmniejszego sensu. Poczekam. I skoro już wróciłeś do tematu aren, tak, przyszło mi do głowy kilka miejsc. W niektórych z nich nie powinienem się pokazywać, ale mogę wskazać ci drogę, zdaje mi się jednak, że istnieją ze dwa kluby, gdzie mógłbym nawet sam wyjść na ring bez większych komplikacji. To nic pewnego, dawno tam nie byłem, sporo mogło się zmienić od ostatniego czasu, ale nie zaszkodzi spróbować. Aż tak chętnie mnie nie wyrzucą ze szkoły, spokojnie.
        Jorge zaśmiał się. Wcale nie był taki pewny, czy któregoś dnia nie przeciągnie struny, ale zdawało mu się, że był zbyt cennym nabytkiem dla Żurawi, by mieli się go pozbyć.
        - Dobrze więc, jakiś plan się wyklarował i mamy jutro co robić - uznał. - Rano, mam nadzieję, nie zamierzasz zaczynać treningu skoro świt? Generalnie mi to nie przeszkadza, ale akurat jutro planuję zaprowadzić cię do krawca, a to najlepiej załatwić wcześnie, żeby później nie musieć niczego przerywać. - Carax zawiesił na moment głos, aby dać Setianowi szansę na odpowiedź. - A teraz, tak jak sugerowałeś, chodźmy już lepiej spać, nie ma co przeciągać. Liczę, że dasz radę się wyspać, chociaż standardy u mnie w domu odbiegają od tych, do których przywykłeś.
        Jorge mówił z wesołością, która wykluczała wszelkie podejrzenia o urazę czy jakąś wybitną złośliwość. Oczywiście, Setian miał rację, Carax był przyzwyczajony spać w porządnym łóżku z dobrą pościelą i nie zamierzał temu zaprzeczać. Pytanie, czy zaś przyzwyczajenia melmaro pozwolą mu normalnie wypocząć, czy też poczuje się zaduszony przez grube poduszki i za miękki materac.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Podczas mówienia Setian nie patrzał na Jorge, siedział jedynie wygodnie w fotelu i wpatrywał się w kominek oraz tańczące cienie płomyków które ten rzucał na ścianę. Poza tym nawet gdyby spojrzał wprost na szermierza, dostrzegłby jego wizerunek w półmroku, bowiem światło ognia sięgało jedynie jego połowy ciała, jednak głowy już nie uchwytując. Inną sprawą była reakcja szlachcica na wzmiankę melmaro o pojedynku. Gotlandczyk nie spodziewał się bowiem, by była aż tak ochocza, co wywołało na jego twarzy spokojny uśmiech. Zachowanie Caraxa w tym momencie przypominało zachowanie dziecka które właśnie otrzymało długo oczekiwaną zabawkę.
- Cieszę się, że entuzjazmu ci nie brakuje. – Odpowiedział i wysłuchał tego co szlachcic miał mu do powiedzenia. Informacja o najprawdopodobniej znajomości klubów o które zapytał szatyn również poprawiła mu humor, przez co ten był w lepszym nastroju niż… Nie pamiętał nawet kiedy ostatnio miał co najmniej porównywalny humor do obecnego. – Po rozbudzeniu się jedynie krótka, intensywna rozgrzewka, by przyszykować wszystkie mięśnie do kolejnego dnia pracy. Później trzeba coś zjeść, żeby mieć siłę. Odpowiednie posiłki również są bardzo ważne. I wcale nie panuje tutaj zasada „Jeść co najlepsze, by smakowało i nasyciło.” Często należy zjeść coś za czym się nie przepada, ale co zawiera w sobie niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu składniki. Co się tyczy krawca - nie mam nic przeciwko, to bardziej zależy od ciebie, gdyż wyszedłeś z tą konkretną inicjatywą. Tylko mam nadzieję, że nie zapłacisz za dużo, bardzo nie lubię być na czyimś utrzymaniu, a fakt, że za to cię szkolę niekoniecznie poprawia ogólną sytuację.
- Ależ nie martw się, mości Caraxie. Jestem przekonany, że człowiek przyzwyczajony do „surowego” łoża, znacznie lepiej zniesie zmianę na to o troszkę wyższych standardach, niż gdyby miało się to odbyć w drugą stronę. Kiedyś może to sprawdzimy. – Uśmiechnął się szatyn w odpowiedzi na żart Jorge i wstał, rozciągając się. Zdecydowanie na tak wygodnym fotelu można było się rozluźnić, a w dodatku przyjemne ciepło bijące od kominka oraz wytwarzana atmosfera, stwarzały korzystne warunki do tego, by się w nim nawet przespać.
- No to prowadź, bo masz tak wiele pokoi, że nie jestem pewien w którym mam spać, jeszcze pomylę drzwi i wejdę do jakiegoś, w którym na łożu znajduje się czekająca na ciebie niewiasta. Niewiasta? Hm… - Setian teatralnie przechylił głowę w prawo i przez chwilę lustrował uważnie wzrokiem towarzysza, po czym się uśmiechnął. – Nie wyglądasz mi na kogoś porządnego w tych sprawach, więc i owa kobieta nie mogłaby taka być. Najpewniej to ktoś z rodziną o surowych tradycjach, którzy gdyby tylko się o tobie dowiedzieli, to by zabili i ciebie i ją. Albo po prostu mężatka.
Szatyn kpił sobie w najlepsze, po czym rozciągnął się i wskazał dłonią na wyjście, przekazując, że naprawdę nie wie który pokój jest jego, po czym zaczekał na reakcję szlachcica, a jeżeli ten wyszedł, to Gotlandczyk podążył za nim.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax przyjął drobną korektę w planie dnia, jaką wprowadził Setian, jedynie kiwając lekko głową. Rozruszanie się zaraz po przebudzeniu, czemu nie, w zasadzie sam tak czasami robił. Nie zawsze - darował sobie, jeśli zaczynał z samego rana zajęcia, bo wtedy rozgrzewał się z uczniami. Ten fragment o śniadaniu był jednak... niepokojący. Jorge nie zamierzał teraz zatruwać sobie tym myśli, ale od razu przyszło mu do głowy kilka wstrętnych dań i składników, których nigdy by nie ruszył. Co konkretnie mógł mieć na myśli Setian, tego nie mógł być pewny, on sam nigdy nie przykładał specjalnej wagi do tego, co jadł, o ile nie była to podkładka pod alkohol, bo wiadomo "śliwek z piwem się nie miesza" i tak dalej. W domu z reguły ktoś mu gotował, a gdy miał sobie coś przygotować sam, brał byle co, aby mieć energię, co zgadzało się ze słowami Setiana.
        - Chyba tego pożałuję, ale dobra, niech będzie, ty ustalasz jadłospis - uznał, cały czas mówiąc zadowolonym głosem. Uwagę o zapłacie za krawca puścił mimo uszu, to był dla niego drobiazg. Wiedział, że melmaro nie będzie wydziwiał, nie wymyśli sobie ręcznie malowanych jedwabiów i złotych guzików z masą perłową, więc kwota nie będzie należała do specjalnie wysokich, a przynajmniej będzie się godnie prezentował między ludźmi.
        Jorge zamrugał gwałtownie, zaskoczony, zmrużył oczy i nachylił się, jakby nie dosłyszał. Czy Setian właśnie w tak rozbrajająco bezpośredni sposób poruszył temat jego życia seksualnego? Najwyraźniej tak. To rozbawiło Caraxa, roześmiał się, odrzucając głowę do tyłu. Do tej pory nie śmiał się w taki sposób przy Setianie, jego śmiech z reguły był maską osłaniającą zaskoczenie bądź zdenerwowanie, teraz zaś był reakcją na coś, w jego mniemaniu, zabawnego.
        - Proszę, takich pomysłów się u ciebie nie spodziewałem - oświadczył, gdy już się trochę uspokoił. - Ale masz rację, nie jestem porządnym kawalerem, chociaż aż boję się zapytać, co konkretnie masz teraz na myśli. Przy czym nie trzymam żadnej kobiety w szafie, czy to panny, czy mężatki, nie masz nawet co szukać. A jeśli chcesz dalej drążyć temat kobiet i tego, kto przewija się przez moje łóżko, sugeruję wziąć sobie jeszcze po kielichu i usiąść.
        Jorge wyszczerzył zęby w uśmiechu, rozkładając ręce jak zapraszający na pokaz sztukmistrz, zaraz jednak wycofał się, aby nie przeciągać struny, widać też było, że nie oczekuje odpowiedzi na swoją propozycję. I wyjaśniło się przy okazji, dlaczego szermierz prawie w ogóle się nie uśmiechał - nie wyglądał wtedy korzystnie. Wąska górna warga odsłaniała dziąsła, ostre rysy i napięta skóra twarzy nadawały mu upiornego wyglądu i, chociaż miała to być oznaka wesołości, sprawiał raczej wrażenie upiora, który czyha na dziewice, aby pożreć ich serca.
        Carax zaprowadził Setiana na samą górę, wskazując mu pokój po lewej, jako jego sypialnię. Wedle jego zapewnień pościel była czysta, wystarczyło zdjąć narzutę, a podstawowe przybory kosmetyczne, z których mogą korzystać goście, znajdowały się na toaletce. Melmaro mógł się czuć jak u siebie i korzystać ze wszystkiego, co było mu potrzebne, a w razie, gdyby coś się działo, pokój szermierza znajdował się naprzeciwko. Po tych, raczej standardowych, formułkach, Jorge życzył Setianowi dobrej nocy i wyszedł, zamykając za sobą drzwi, po czym poszedł do siebie. Gdy był już sam, przeciągnął się, aż jęknął, po czym przetarł oczy nasadami dłoni. Chyba faktycznie te kilka szalonych dni dało mu się we znaki, możliwość porządnego snu we własnym łóżku wydawała mu się teraz wręcz nieprzyzwoicie kusząca. Bez zbędnego przedłużania rozebrał się z codziennych ubrań i założył płócienne spodnie, w których z reguły sypiał. Wieczorna toaleta w jego wykonaniu nie była niczym wartym uwagi, nie był aż takim fircykiem, za jakiego niektórzy go brali. Po chwili leżał już w łóżku, z rękami splecionymi pod poduszką wpatrywał się w roślinny motyw zdobiący baldachim nad jego głową. Sen nie przyszedł tak od razu, miał jeszcze czas na typowe wieczorne przemyślenia. Jakiś trzask na zewnątrz sprawił, że szermierz podniósł głowę. Nigdy nie spał z bronią pod ręką, teraz jednak przyszło mu na myśl, że może będzie musiał zmienić swoje przyzwyczajenia, nie ze względu na Setiana we własnej osobie, a ze względu na jego "przyjaciół", bo kto wie, co i kiedy się wydarzy. Z tą myślą Carax spojrzał na drzwi swojej sypialni, jakby spodziewał się tam kogoś zobaczyć. Roześmiał się do własnych niedorzecznych myśli, po czym znowu opadł na poduszkę. Tym razem sen przyszedł szybko.

        Ranek nastał cichy, suchy i słoneczny, jak to zawsze o tej porze roku. Ostre światło wdzierało się do wszystkich pokoi w posiadłości przez okna od strony podwórza, promienie jednak nie świeciły po oczach śpiących osób. Mimo to Carax wstał bez dodatkowej motywacji z zewnątrz, Setian nie musiał przychodzić i zwlekać go za nogi z łóżka. Szermierz czuł się w pełni wypoczęty, chociaż nie okazywał tego w specjalnie wylewny sposób. Spokojnie wstał z łóżka i w pierwszej kolejności podszedł do toaletki, aby się ogolić. Gdy już to miał za sobą, założył na siebie tę samą koszulę, którą miał na sobie poprzedniego dnia i wyszedł. Nadal wyglądał trochę nieporządnie, włosy miał w lekkim nieładzie, ale jego twarz miała przytomny wyraz. Przez moment stał na korytarzu, patrząc na zamknięte drzwi do pokoju Setiana. Zastanawiał się, czy go nie obudzić, ale porzucił ten pomysł - melmaro mógł już nie spać, a jeśli nawet spał, to niech wypocznie jak należy, przecież nigdzie się im nie spieszyło. Szermierz zszedł na parter, do ogrodu, aby tam ewentualnie poczekać na swojego gościa.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Jadłospis? – Setian spojrzał uważniej na Jorge po czym uśmiechnął się. – Czyżbyś zamierzał zrezygnować z sycących posiłków serwowanych tym którzy mogą sobie na to pozwolić? Mówiłem ogólnie, a na myśli miałem siebie, ciebie nie będę zmuszał do zmiany przyzwyczajeń i sposobu życia. Jeżeli jednak chcesz sam z siebie się tego podjąć, to w porządku, tylko nie wiem, czy będziecie tutaj mieć takie jedzenie jakie jadłem ja, bo u nas głównie bazowało się na zebranych w niedaleko położonym lesie roślinach, ziołach i tak dalej. A z tego co bardziej dla mężczyzny, to delikatne mięso z upolowanej zwierzyny, przyrządzone w doprawionym różnymi specyfikami winie, byle nie zawierało dużo tłuszczu. Byliśmy przyzwyczajani od samego początku do takiego żywienia, więc musisz brać pod uwagę to, że nagła zmiana z początku może ci jedynie zaszkodzić, dlatego jeżeli jednak zechcesz zostać przy swoim dotychczasowym jadle, to zrozumiem.
Kiedy szlachcic głośno się zaśmiał, szatyn parsknął cicho i skrzyżował ręce na torsie, obserwując swojego rozmówcę. Najwyraźniej rozmówcę bardziej rozbawionego, a porównując ten śmiech do słyszanych wcześniej – ten brzmiał bardziej szczerze i od serca, jakby był naturalną reakcją na zabawną sytuację, tak jak ludzie śmieją się przykładowo z opowiedzianych im dowcipów. Czyżby więc to był ten jego jedyny prawdziwy śmiech, a za pozostałymi coś się kryło? Bądź one same służyły pewnego rodzaju metodom wyjścia z sytuacji.
- No już, nie śmiej się tyle, bo ci się facjata wykrzywi jeszcze bardziej niż teraz i zostanie tak na stałe, a wtedy bez worka na głowie żadna cię nie zechce. – Dogryzł mu dodatkowo melmaro, wciąż mając ten swój charakterystyczny uśmiech. – Konkretnie to niczego nie mam na myśli, aż tak źle to ze mną jeszcze nie jest, by poświęcać swój czas na wyobrażanie sobie twojego życia łóżkowego. A co do kobiet, to jestem do nich raczej niechętnie nastawiony, nie przepadam za ich towarzystwem. Tylko nie próbuj nawet myśleć, że kręcą mnie faceci, bo tak nie jest.
Gotlandczyk spokojnym krokiem udał się za Caraxem na górę jego posiadłości, po czym został poinformowany za którymi drzwiami znajduje się jego łóżko.
- Ty też śpij dobrze. – Odpowiedział melmaro na życzenia Jorge. – Ale nie śnij, to osłabia. Dobranoc.
Kiedy tylko szatyn znalazł się w pomieszczeniu, zamknął drzwi i uważnie się rozejrzał po pokoju, po czym podszedł do łóżka i ściągnął z niego narzutę którą następnie złożył i odłożył. Łóżko w pełni spełniało jego wyobrażenia w aspekcie rzeczy znajdujących się w domu, a wyposażenie wnętrz przypadło wojownikowi do gustu – łoże, mała toaletka, wszystko zrobione tak, by nie było uścisku i można się czuć swobodnie. Większe postawienie w kierunku minimalizmu – czyli tak jak w Gotlandzie. No, poza oczywistymi różnicami, oczywiście. Setian rozciągnął się jeszcze, po czym w spokoju zaczął się rozbierać, na sobie pozostawiając jedynie bieliznę, bowiem tak zwykł zawsze spać. Ubrania również poskładał i ułożył przy łóżku – lubił porządek, ale to chyba było widać po jego osobowości. Owszem, nie był pedantem, tak samo nie bał się ubrudzić sobie rąk, jednak nie przepadał za chaosem w jego rzeczach. Odpiętą pochwę z mieczem położył na łóżku w taki sposób, by w razie czego móc błyskawicznie dobyć oręża, a by ten nie był widoczny, lecz ukryty pod pościelą. Melmaro był już na tyle wyszkolony, by nawet będąc przez kogoś obudzonym w najgłębszej fazie snu, po wyrwaniu z której człowiek zachowuje się jak po wielu kieliszkach mocnego trunku, pamiętać o broni i natychmiastowo jej dobyć. Dopiero na samym końcu on sam się położył i przykrył, ręce wyciągając na powierzchnię.

- Co ty sobie myślałeś, co?! – Krzyknęła kobieta ze łzami w oczach, uderzając mężczyznę pięściami w tors. – Że będziemy sobie żyć długo i szczęśliwie, że będę tylko twoja, że się pobierzemy? Nie wiesz gdzie jesteś? To Gotland, tutaj nie ma miłości, liczy się jedynie przyjemność!
- Przyjemność! – Syknął osobnik, zmrużając oczy. – Więc dlaczego udawałaś, że jesteś moja? Dlaczego za nim płaczesz? Kochasz go! Przyznaj to. Dobrze zrobiłem zabijając go, zasłużyłaś na to, dziwko. – Mężczyzna pospiesznie włożył miecz do pochwy i już miał ruszyć szybko do wyjścia, kiedy przytrzymały go mocno dłonie kobiety.
- Byłam z tobą, bo jesteś silny, budzisz strach i respekt! Robiłam to dla wygody, jednak nie tylko w łóżku jesteś okropny! Jesteś w nim takim kochankiem jak człowiekiem! Budzisz strach, nikt cię tutaj nie chce, gdyby nie twe umiejętności, już dawno skończyłbyś martwy! Budzisz jedynie pogardę, rozumiesz? Jesteś przeklęty! Byłeś jedynie narzędziem w naszych rękach i niech ta świadomość ci to zawsze przypomina! Jesteś niewolnikiem! Ten tatuaż na zawsze będzie ci o tym przypominał! Jesteś żałosnym, nic nie wartym śmieciem! Nikogo nie obchodzisz! STRAŻ! Na pomoc, morderca, na pomoc, MORDERCA!

- Doprawdy, Rayuay? – Szepnął cicho melmaro, zaciskając gniewnie dłonie w pięści i wpatrując się w sufit. – Może i masz rację, jednak zapłacicie mi za to. Kiedyś wrócę do domu i to będzie wasz koniec. Najpierw zabiję tych którzy zostali po mnie wysłani, a później. Później doprowadzę do upadku całego Gotlandu, przysięgam, że nie spocznę dopóki życie nie zgaśnie w ostatnim jego członku.

Melmaro rozmyślał jeszcze kilka minut, po czym zamknął powieki, ułożył się odpowiednio i odprężył. Nie miał nigdy problemów z zaśnięciem, dlatego i teraz sen nadszedł szybko, co dodatkowo ułatwił fakt, że wojownik był solidnie zmęczony i tego potrzebował. Jednak pomimo tego co można by się spodziewać po większości normalnych ludzi, nie spał przez pół dnia, a obudził się wcześnie rano, kiedy powietrze było chłodne i rześkie, a na źdźbłach trawy znajdowała się rosa.
Po wstaniu z łóżka Gotlandczyk ogolił się i dokładnie przemył swoją twarz i – w miarę możliwości, bowiem nie miał do dyspozycji nieograniczonej ilości wody – tors, po czym ubrał się i przyczepił do pasa pochwę z Kaxua. Łóżko dokładnie poprawił, by wyglądało jak nieużywane, po czym nakrył je narzutą i opuścił pomieszczenie. Drzwi do pokoju Jorge były zamknięte, jednak Gotlandczyk nie zamierzał sprawdzać czy ten jeszcze śpi czy też nie, a po prostu zszedł po schodach na dół i wyszedł na zewnątrz, tam gdzie bodajże znajdował się ogród. Szermierza nie było widać, więc najprawdopodobniej jeszcze spał, w końcu można było powiedzieć, że melmaro wstał o samym świcie.
Gotlandczyk kilka minut rozciągał się, by być rozgrzanym. Później oczywiście mógł to samo zrobić z szermierzem, kiedy ten zejdzie, nie było żadnego problemu, poza tym lepiej więcej rozciągania niż mniej. Kiedy liczba ćwiczeń go usatysfakcjonowała jak na rozpoczęcie dnia, przyjął pozycję i zaczął ćwiczyć walkę wręcz, zadając wiele sekwencji powietrzu, nie bawiąc się przy tym w zwolnione tempo. Postronny obserwator mógł zauważyć niewidzialną walkę, kiedy melmaro atakował, robił unik, blokował, wyprowadzał kontrataki, wybijał się i kopał, bądź powalał swoich przeciwników na ziemię i dobijał. Tego typu czynności nie były traktowane przez Setiana jako zabawa, a jako konieczne środki zapobiegawcze do czasu, aż przyjdzie mu zmierzyć się z prawdziwym przeciwnikiem na wysokim poziomie.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Setian parokrotnie próbował być złośliwy w stosunku do szermierza, nie zepsuło mu to jednak nastroju.
        - Chyba faktycznie zostanę przy tym, co znam - zgodził się, kiwając lekko głową. - Wątpię co prawda, bym miał dostać rozstroju żołądka, ale po przybliżeniu tematu średnio mi się to podoba. Bez urazy.
        Tematu preferencji seksualnych Setiana Jorge już nie ruszał, bo faktycznie mogliby się zasiedzieć. Albo pobić, gdyż Carax, jak już zaczynał takie rozmowy, zupełnie porzucał dyskrecję i konwenanse, mógłby powiedzieć coś, co melmaro zdecydowanie by się nie spodobało. Na przykład to, że przeszło mu już przez myśl, że szatyn jest, jak to się ładnie mówi, "odmiennie zorientowany", skoro tak nieprzychylnie wypowiadał się do tej pory na temat kobiet. Setian jednak stwierdził, że to nieprawda, a Jorge nie miał ani powodu, by mu nie wierzyć, ani chęci, by temat drążyć. Uczynił gest świadczący o tym, że wycofuje się z rozmowy i zaprowadził gościa do jego sypialni.

        Caraxowi zdawało się, że słyszał jakieś odgłosy z zewnątrz, nim jeszcze postawił obie stopy na podłodze parteru. Ostrożnie, ale nie z przestrachem, wszedł do salonu, cicho stawiając kroki. Szybko dostrzegł Setiana, który ćwiczył w ogrodzie, przystanął, aby się mu przyjrzeć. Stał kawałek od okna, więc sam nie był specjalnie widoczny, ale nie zamierzał się tak gapić w nieskończoność, chciał tylko chwilę poobserwować, jak Setian się zachowuje, gdy zdaje mu się, że nikt nie patrzy, jakie ruchy wykonuje podczas ćwiczeń. Nie trzeba było być żadnym fachowcem, aby widzieć, że to wszystko jest na poważnie, ciosy są starannie wyprowadzane, a siła w nie włożona adekwatna do sytuacji, szatyn nie ćwiczył na pół gwizdka, jak robiłoby to wiele osób, a wachlarz ciosów, które wykorzystywał był naprawdę imponujący. ”Dziwić się, że tak rzadko sięga po broń”, pomyślał z rozbawieniem Carax. Zrobił krok w kierunku drzwi, ogarniając odruchowo pomieszczenie wzrokiem, chociaż doskonale wiedział, co zobaczy - swoją szablę na stole, pusty kieliszek po winie, popiół w kominku. Wychodząc na taras, szermierz nabrał głęboko powietrza przez nos, lekko przymykając oczy. Kamień pod jego stopami był chłodny i jeszcze mokry, Jorge poczuł dreszcz przeszywający całe jego ciało, od nóg począwszy, na głowie skończywszy. Aż brwi mu się nastroszyły.
        - Długo nie śpisz? - zawołał do Setiana, zapinając koszulę, którą na siebie narzucił. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to, że melmaro jest już w pełni ubrany, a on tymczasem chodził prawie półnagi po domu, jakby dopiero wstał po hucznej zabawie trwającej do samego rana. Jego spodnie ledwo zasłaniały kolana, stopy miał bose, a włosy w nieładzie. Po twarzy jednak widać było, że jest przytomny, jego oblicze było pozbawione tego charakterystycznego, wymiętego wyrazu skacowanego osobnika, oczy miały bystry wyraz.
        - Nie przeszkadzam chyba, co? - upewnił się, schodząc na trawnik. - Widziałem przez moment, jak ćwiczyłeś, imponujące, nie powiem. Aż muszę przyznać, że wsiadłeś mi na ambicję.
        W słowach Caraxa nie było krzty kpiny, mówił zupełnie poważnie - wiele by dał, aby za jakiś czas dysponować podobnym wachlarzem ruchów i umieć je zastosować w prawdziwym starciu. Uwielbiał tę pewność siebie, którą czuł dzierżąc szablę w ręce, władał nią tak bezczelnie perfekcyjnie, że prawie każda walka odbywała się na zasadach, które sam określił, przeciwnik tańczył, jak on mu zagrał. Gdyby osiągnął podobny poziom w walce wręcz… ”Wtedy już nikt by ze mną nie mógł wytrzymać”, dokończył w myślach. Od razu też przypomniał sobie, że tego dnia miał skrzyżować ostrza z Setianem i z pokorą musiał przyznać, że nie będzie to typowa walka, będzie musiał się o wiele bardziej postarać. Nie, żeby mu to przeszkadzało.
        - Kuchnia jest tam, jakbyś chciał. - Carax machnął niedbale ręką w kierunku domu. Na podstawie jego gestu nie dało się zbyt wiele stwierdzić, może tylko tyle, że rzeczone pomieszczenie znajduje się na parterze, na lewo od salonu. - Nie musisz dotrzymywać mi towarzystwa, jeśli ma cię to wybić z rytmu.
        Bez względu na to, czy Setian został w ogrodzie, czy też poszedł do środka, Carax przystąpił do ćwiczeń, wcześniej podwijając rękawy koszuli. Podczas rozgrzewki wspomagał się pniem rosnącej pośrodku ogrodu lipy i jej konarami, które w niektórych miejscach dało się bez problemu dosięgnąć z poziomu gruntu. Momentami może przypominał bujającego się na drzewie dzieciaka, ale trzeba było przyznać, że swój cel osiągał i gdy zakończył rozgrzewkę, nie było partii mięśni, którą by zaniedbał. Reszta porannych rytuałów, przynajmniej w przypadku Caraxa, przebiegła rutynowo. Zjadł śniadanie, uczesał włosy, przebrał się, wszystko to bez wchodzenia w drogę Setianowi, o ile ten nie potrzebował jakiej pomocy, na przykład w rozeznaniu się w pomieszczeniach. Nie minęło wiele czasu, gdy szermierz był gotowy do wyjścia. Wyglądał prawie tak samo, jak poprzedniego popołudnia, ubrany w granatową kurtkę i białą, świeżą koszulę. Jego garderoba nie była aż tak urozmaicona, jak się można było tego spodziewać po osobie o jego pozycji i zainteresowaniach. Krawiec, do którego teraz się wybierali, najwyraźniej nie musiał się specjalnie wysilać, pracując dla Caraxa.

        Zakład krawiecki, do którego wszedł Jorge, należał raczej do tych z wyższej półki, czego można się było w gruncie rzeczy spodziewać. Zaraz po wejściu trafiało się do czegoś w rodzaju poczekalni, pomieszczenia, gdzie ustawionych było kilka manekinów z gotowymi kreacjami, prezentującymi najbardziej pożądane kroje ubrań zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Za kontuarem zasłanym różnego rodzaju dodatkami, rękawiczkami, chustami, stała dziewczyna w prostej, szarej sukience, którą mogłaby nosić średniozamożna panna. Jorge zaraz do niej podszedł, jeszcze w biegu rzucając jakieś powitanie.
        - Jest dzisiaj Santino? - upewnił się bez żadnych przydługich wstępów. Dziewczyna przytaknęła i ruchem głowy wskazała jedno z przejść prowadzących na tyły zakładu. Na jej ustach cały czas gościł miły, profesjonalny uśmiech. Nie dało się nie zauważyć, że na Setiana ledwie zerkała - wiedziała albo tylko przeczuwała, że to Carax jest w tym duecie tym, który dysponuje większą gotówką.
        Na zapleczu pierwsze, co rzucało się w oczy, to wystawka z belami materiałów wszelkiej faktury i kolory, na tle której stało kilka manekinów z zaczętymi już kreacjami. Dopiero po chwili dostrzegało się upchniętą w kącie pracownię, gdzie dwóch mężczyzn zajmowało się swoją robotą. Jeden z nich, blondyn o nienagannym uczesaniu, zaopatrzony w pas i opaskę na ramię, za którą zatknięte były najpotrzebniejsze krawcowi przybory, zaraz zainteresował się Caraxem i Setianem. Odłożył na bok to, czym się aktualnie zajmował i podszedł do nich.
        - Wiki Santino - przedstawił się ostrożnie, jakby rozpoznawał twarze przybyłych, ale nie umiał ich połączyć z żadnych nazwiskiem. W końcu przypomniał sobie Caraxa, po przywitaniu to jego zagaił, z czym tym razem do niego przyszedł.
        - Dzisiaj to mój znajomy jest klientem - wyjaśnił Jorge, robiąc krok w tył, aby jasno dać do zrozumienia, z kim należy rozmawiać. Później uczynił kolejny krok, aż w końcu wyszedł z pracowni, zostawiając swojego towarzysze samego.
        - Naturalnie - zgodził się krawiec, od razu skupiając swoją uwagę na Setianie. - Proszę w takim razie na środek, zdejmiemy miarę. O jakie ubrania chodzi?
        Krawiec, jeszcze kończąc ostatnie zdanie, wyciągnął na środek niewielkie podwyższenie, które wskazał melmaro, aby ten się na nim ustawił. Poinstruował go, aby pozostał wyprostowany, a ciężar ciała opierał równo na obu nogach. Sięgnął po omotany byle jak na pasku centymetr krawiec i metodycznie zaczął ściągać kolejne wymiary, zapisując je w niewielkim notesie, który również wcześniej spoczywał przytroczony do jego paska. Zdawało się, że ma idealnie podzielną uwagę, jego ręce cały czas pracowały z taśmą mierniczą, podczas gdy on sam rozmawiał z Setianem, dopytując o szczegóły tego, co ma zostać uszyte i z jakiego materiału, a w razie czego służąc wyjaśnieniami. Niczego nie narzucał i nie komentował, chociaż z początku zdawało się, że jest lekko zaskoczony tym, że klient nie zażyczył sobie któregoś z modniejszych fasonów. Gdy skończył, przerzucił sobie centymetr krawiec przez szyję niczym wyjątkowo cienki szalik.
        - To wszystko z mojej strony - wyjaśnił. - Resztę proszę ustalić z Maią. Proszę jej to przy okazji wręczyć.
        Krawiec wyrwał jedną z karteczek ze swojego notesiku i podał ją Setianowi. Szlaczki na papierze z ledwością przypominały litery. A może to były cyfry? Mniejsza, szkoda było sobie łamać nad tym głowę - dziewczyna w szarej sukience i tak wiedziała, o co chodzi, po otrzymaniu świstka przejrzała go pobieżnie, coś przepisała do swojego kajetu i podziękowała Setianowi z uśmiechem. Wszystko, co było z nią do ustalenia, załatwił wcześniej Carax, teraz tylko dziewczę zapewniło, że wszystko się zgadza. Pożegnała się i życzyła miłego dnia, gdy obaj mężczyźni wyszli.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian usłyszał ruch za swoimi plecami, jednak nie przestał trenować. Był pewien, że jego autorem był Jorge, stąd brak reakcji melmaro, a jego przypuszczenia zaraz zostały potwierdzone przez Caraxa, który odezwał się głośno. Dopiero wtedy szatyn skończył trening – po uprzednim skręceniu karku ostatniemu przeciwnikowi za pomocą zgięcia w ręku – i odwrócił się, patrząc na szermierza. Jego strój przyjął z dezaprobatą, a przynajmniej fakt, że nie jest jeszcze w pełni ubrany, jednak nic na ten temat nie powiedział, zresztą po twarzy było widać, że szlachcic nie jest nadal zaspany, a już rozbudzony.
- Czy długo? Około kilkunastu minut. W tym czasie zdążyłem się rozgrzać i przeprowadzić jakiś trening. Nie, nie przeszkadzasz, a co do twego określenia, trening jak trening. Znacznie lepszy jest z istotami żywymi.
Na wzmiankę o wejściu na ambicję Setian zareagował parsknięciem. – I jeżeli przez to będziesz jeszcze bardziej się przykładał, to nie będę nad tym polemizował. Może kiedyś i ty się taki staniesz. Mam na myśli wyszkolenie i nic poza tym, oczywiście.
Melmaro odpuścił sobie dalszy trening, bowiem i tak był już rozgrzany i choć nie przećwiczył jeszcze wszystkich ruchów, to i tak miał nadzieję, że w najbliższym czasie uda się postanowić coś konkretnego odnośnie walk i będzie miał okazję się rozerwać. Biorąc kilka wdechów świeżego powietrza, poprawił przytwierdzenie pochwy do pasa, po czym wszedł do środka posiadłości Caraxa – oczywiście zdejmując buty – i udał się do kuchni. Jej umiejscowienie nie zostało jasno przedstawione przez szlachcica, jednak wojownikowi udało się odnaleźć pomieszczenie swym wyglądem przypominające właśnie kuchnię. Co prawda liczba produktów do spożycia nie była w niej jakoś zachwycająco rozmaita, jednak Setian wyszukał coś nadającego się do spożycia – wybrał z całości najmniej szkodliwe rzeczy, jednak nie było tutaj ani jednego artykułu jedzonego w Gotlandzie. Zresztą w sumie nie było w tym nic dziwnego, może w Alaranii rosły całkowicie inne gatunki ziół i roślin? Lub po prostu tutaj nie przykłada się do tego takiej wagi, a pozytywne działanie dzieci natury nie jest rozpowszechnione na tyle, by przedmioty te pojawiły się na każdym stole.
Kiedy Jorge skończył swoją rozgrzewkę i pojawił się w pomieszczeniu, Setian kończył akurat jeść i odkładał naczynia z których korzystał.
- Skąd wziąć wodę, by to umyć? – zapytał, bowiem nie wyobrażał sobie tego, by ktokolwiek miał po nim zmywać. Czy to gospodarz, czy jakaś służba, o ile szermierz takową posiadał. – Tylko nie mów, że się tym zajmiesz, bo jeszcze potrafię samemu po sobie posprzątać.

Kiedy załatwili wszystko co było do załatwienia, wyruszyli do zakładu krawieckiego, by załatwić Gotlandczykowi jakiś nowy ubiór. Sklep – jak łatwo było przewidzieć – już na pierwszy rzut oka wyglądał na taki, z usług którego korzystają ludzie z raczej wyższych stanów społecznych, aniżeli prosty rolnik. Melmaro rozglądał się spokojnie, porównując wygląd tego wszystkiego z zakładami w domu. Co prawda on sam korzystał z usług wyłącznie Gotlandzkich rzemieślników, jednak podróżując niejednokrotnie wstępował do tych zwyczajnych, znajdujących się na terenie miast bądź wsi. Tam wszystko wyglądało inaczej. A przynajmniej jeżeli chodziło o zwykłą ludność – ta ubierała się prosto, niewymagająco. Jednak gdyby zagłębić się w temat, im bogatsi byli ludzie, tym również okazalej się prezentowali, więc i krawcy służący szlachcie bądź samemu królowi musieli być o wiele dostojniejsi i profesjonalni. Więc w sumie różnica w okazałości za wielka nie była, co innego jednak w kroju i stylu strojów. W domu im ktoś był bogatszy, tym obszerniejsze i bardziej wyraziste stroje nosił, co osobiście dla melmaro nieraz bywało komiczne. „I jak oni mają zamiar w tym walczyć, jeżeli przyjdzie taka potrzeba?”, myślał wtedy za każdym razem, widząc panoszącego się szlachcica z dumnie uniesioną głową.
Rozmowie Jorge z kobietą wojownik nie poświęcił szczególnie dużej uwagi, wszakże już wcześniej szermierz zadeklarował, że wszystkim się zajmie, poza tym trwała tyle, że rozmową tego raczej nazwać nie można było – co najwyżej pytaniem i otrzymaniem odpowiedzi.
Uwagę Gotlandczyka odwrócił ruch Jorge, przez co ten w spokoju za nim poszedł na zaplecze, gdzie znajdowało się dwóch mężczyzn. Szatyn żadnemu z nich nie poświęcił uwagi większej niż było to konieczne, również – jak widać – głównemu krawcowi, na którego przedstawienie się odpowiedział jedynie skinieniem głowy.
Kiedy szlachcic się oddalił, melmaro stanął tam gdzie kazał mu Santino i pozwolił zdejmować z siebie miarę.
- Nie mam dużych wymagań, strój musi być przede wszystkim wygodny. Najlepiej spojrzeć na to co mam na sobie, coś podobnego. Muszę nie czuć się w żaden sposób skrępowany i móc w pełni swobodnie w tym walczyć, dlatego nie chcę żadnych dodatków i śmiesznych ozdób. Całkowity minimalizm.
Kiedy melmaro obgadał z krawcem wszystko co było do obgadania i otrzymał karteczkę, spokojnym krokiem wrócił na początek zakładu, wręczając otrzymany przedmiot dziewczynie która przywitała ich na wejściu.
- Więc co teraz mamy w planach? – zapytał Caraxa, kiedy znaleźli się już na świeżym powietrzu. – Jestem otwarty na propozycje, jeżeli takowe posiadasz, wszakże dzisiejszy dzień powinniśmy spędzić całkiem produktywnie, jeżeli zrealizujemy to o czym mówiliśmy wczoraj w nocy. Jeśli oczywiście pamiętasz.
Gotlandczyk doskonale wiedział, że wypita wczoraj przez Jorge ilość alkoholu nie mogła mu w żaden sposób zaszkodzić, jednak nie mógł się powstrzymać od drobnego komentarza.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wszedł do kuchni, gdy Setian skończył już się posilać. "Coś sobie znalazł, czyli nie jest źle", uznał, nie wypowiadając na głos swoich myśli. Nie wiedział, co dokładnie melmaro przywykł jeść, a na dodatek musiał przyznać, że w jego domu aktualnie jedynym pewnym produktem był tylko alkohol - zbyt długo był w podróży, aby kłopotać kogokolwiek zakupami, w spiżarni więc musiały zostać tylko te nieliczne produkty, które trudno się psuły. Carax osobiście się tym nie przejmował, gdyż nawet ze świeżymi składnikami z najwyższej półki nic by nie był w stanie zrobić, nie umiał gotować i tyle. Po co byłoby mu to potrzebne, skoro przez większość życia miał pod ręką służbę albo dość gotówki, by posilić się w karczmie? A w tych nielicznych przypadkach mógł zadowolić się byle czym - brak węchu przytępiał również smak, więc szermierzowi często nie robiło różnicy, czy ma do czynienia, na przykład, z wykwintnymi ciastkami czy zlepionymi miodem trocinami.
        Carax zaśmiał się głośno, znowu szczerze jak po usłyszeniu dobrego żartu.
        - Nigdy nie zmywałem i nigdy tego nie zrobię - oświadczył rozbawionym głosem. - Za tamtymi drzwiami jest zmywak.
        Jorge niedbałym gestem dłoni wskazał łatwe do przeoczenia przejście, wciśnięte za ogromną szafę z garami i naczyniami. Pomieszczenie, do którego prowadziły drzwi, pełniło zapewne wiele funkcji, wszystkie zaś wymagały dostępu do wody. Stały tu balie do prania, kadzie, różnego rodzaju wiadra i jeszcze wiele, wiele innych mniej lub bardziej potrzebnych gratów. Do mycia naczyń wydzielona została specjalna, spora szafka, gdzie można było szorować gary bez schylania się nad miską, a po skończonej pracy wszystko ułożyć w stos do wyschnięcia, wodę wylewając do znajdującego się niżej odpływu. W kącie pomieszczenia stała spora kadź do grzania wody, która posiadała dwa odpływy: jeden umożliwiał napełnianie bali bezpośrednio pod kadzią, drugi zaś prowadził przez ścianę, do sporej łazienki.

        Santino pokiwał ze zrozumieniem głową, gdy Setian mniej-więcej określił, jaki krój ubrań by go zadowalał. Od tego momentu dało się dostrzec, iż krawiec czasami naciągał lekko materiał, aby dokładnie przyjrzeć się szwom i wykrojom, z jakich zostały wykonane poszczególne elementy odzieży. Od czasu do czasu coś rysował w swoim notesie. Dopytywał jeszcze o tkaninę, jakiej ma użyć, z czego ma być ona wykonana i jakiego ma być koloru, sam zresztą podrzucił kilka rozsądnych propozycji, wybierając przede wszystkim grubo tkane materiały farbowane na naturalne kolory - brązy, szarości, zielenie. Chyba nawet przez myśl nie przeszło mu zaproponowanie czegoś śmielszego.
        Na zewnątrz zakładu krawieckiego Carax od razu obrał jakiś konkretny kierunek marszu, ciężko było jednak stwierdzić z całą stanowczością, gdzie chce dotrzeć, gdyż na razie wracał po własnych śladach.
        - O dziwo pamiętam - zgodził się z rozbawieniem w głosie. - Dlatego sugeruję, by udać się do Żurawi i od razu wziąć się do roboty. Będzie tam co prawda od groma dzieciarni, ale na pewno znajdzie się kawałek miejsca dla nas.
        Już po chwili było wiadome, że Jorge od samego wyjścia od krawca szedł prosto do szkoły szermierczej. Tego dnia budynek prezentował się zupełnie inaczej, a to przez znacznie większą ilość osób, które w nim przebywały. Już w holu słychać było gwar i zamieszanie na placu treningowym, z korytarzy również dochodziły różne odgłosy towarzyszące treningom i lekcjom. Carax zaraz po przekroczeniu progu przeprosił Setiana na chwilę i poszedł w kierunku portierni. Zajrzał do środka, lustrując coś dokładnie na jednej ze ścian małego pokoiku, po czym wrócił do melmaro.
        - Jest kilka pól wolnych cały dzień - oświadczył, jakby tego się spodziewał, a teraz tylko upewnił się co do słuszności swojej tezy. Tak jak poprzedniego dnia, poszedł razem z Setianem do szatni dla nauczycieli. O tej porze była ona pusta, pewnie wszyscy, którzy mieli tego dnia zajęcia, zdążyli już przybyć i właśnie zajmowali się swoimi grupami. Jorge spokojnie zaczął się przebierać, zdjął kurtkę i buty, odezwał się dopiero, gdy zabrał się za pas z szablą.
        - Może od razu ustalmy, czy i jakie zasady pasowałyby nam, gdy w końcu staniemy przeciw sobie? - zaproponował. - Od razu mówię, nie zależy mi na zachowaniu zasad starcia, jakie panują podczas typowego pojedynku, z tymi wszystkimi ukłonami, punktami. U was się pewnie nawet tak nie walczy. Ale wolisz na przykład broń ostrą, czy atrapy? Z ochraniaczami, czy bez? No i przede wszystkim, jakie zasady zakończenia starcia?
        Carax przerwał na chwilę swoją wyliczankę, gdyż zabrał się za zmienianie koszuli, wiec i tak zostałby zagłuszony przez warstwy przekładanego przez głowę materiału. Mógł, oczywiście, poczekać z tą rozmową, ale ten moment uznał za odpowiedni z jednego względu: jeśli Setian zechce skorzystać z ochraniaczy czy czegokolwiek w tym stylu, teraz będzie łatwiej wydobyć to z magazynu. Warunki też były dogodne, w szatni panowała przyjemna cisza, a na zewnątrz na pewno będzie gwarno. Pewnie i tak nie uda mi się teraz ustalić wszystkich detali, ale i tak najważniejsze sobie doprecyzują.
        Po przebraniu się i opuszczeniu szatni Setian był traktowany przez adeptów jak jeden z wielu nauczycieli, był przez nich pozdrawiany i tylko niektórzy ciekawie spoglądali na jego miecz, który tak różnił się od dzierżonych przez kadrę Żurawi szabli. Co innego fechtmistrzowie, ci w mniej lub bardziej wylewny sposób witali się z Caraxem, melmaro traktując zaś uprzejmie, ale z odrobiną dystansu, pewnie widząc w nim wizytatora albo wysłannika z innej placówki, który przybył do Valladonu w niewiadomym dla nich celu. A skoro nie wiedzieli o wizycie gościa, nie mógł to być tylko kurtuazyjny gest.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Kiedy Jorge na wzmiankę o zmywaniu naczyń wybuchnął śmiechem, Setian zmrużył odrobinę oczy i przyjrzał mu się uważniej. To, że szermierz uznał sprzątanie po sobie za żart, zdecydowanie nie przypadło melmaro do gustu, a przypominało raczej kaprysy rozpieszczonych bogaczy, a przecież Carax takim się nie prezentował. „Cóż, ale jak widać są elementy wspólne dla dosłownie wszystkich.” Mruknął w myślach, po czym udał się we wskazane przez towarzysza miejsce, po krótkiej chwili zajmując się likwidacją pozostałych resztek posiłku. „Nie ma oporów przed walką i brudem, jednak ma zbyt delikatne dłonie, by pozmywać? Dlaczego, czyżby uważał, że jest to zajęcie hańbiące, przeznaczone jedynie dla niewolników bądź prostych wieśniaków? Żałosne.

Propozycję udania się do szkoły Setian przyjął ze spokojem, zgodę wyrażając krótkim skinieniem głowy. Przez całą drogę w głowie Gotlandczyka siedziało wiele myśli na raz, przez co ten miał lekki mętlik. „Dlaczego to tyle trwa? Nigdy bym nie przypuszczał, że tyle czasu zajmie Gotlandczykom odszukanie mnie… Chociaż, nie przesadzajmy. Dopiero od niedawna postanowiłem przestać zacierać po sobie ślady, poza tym widziała mnie niewielka ilość osób, nie zrobiłem nic co mogłoby przyciągnąć na mnie uwagę z zewnątrz. Ale trochę się niecierpliwię, chcę wreszcie mieć to za sobą. Skoro potrzebują bardziej wyrazistego znaku, to im go dam. Może obicie kilku facjat przecenionych mistrzów klubów pomoże mi zwrócić na siebie uwagę? Pewnie tak, trzeba będzie się postarać.
- Mam do ciebie prośbę – odezwał się szatyn do Caraxa, kiedy wchodzili do akademii. – Jeżeli będziesz miał czas i możliwości, to mógłbyś dowiedzieć się czegoś o jakichś klubach o których rozmawialiśmy. Nie dla ciebie, a dla mnie. Przydałby mi się rozgłos wśród czarniejszych i bardziej łapczywych na przekupstwo gwiazd, mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli.
Gotlandczyk nie powiedział wprost, że chce zwiększyć prawdopodobieństwo zwrócenia na siebie uwagi, a w wyniku tego – możliwości dojścia konkretnych informacji do konkretnych uszu, gdyż wydawało mu się to oczywiste, a poza tym wkraczali wśród ludzi – dzisiejszego dnia szkoła była kilkukrotnie bardziej zaludniona, co najpewniej wynikało z pory dnia – a Setian nie chciał ryzykować możliwości zainteresowania nim przez wychowanków bądź nauczycieli i w tego konsekwencji – zasypania Jorge niewygodnymi pytaniami.
- Faktycznie, pełno dzieciarni, panie dorosły – parsknął Setian, słysząc dobiegający z placu treningowego harmider. – Uważaj tylko, żeby się nie zleciały do „wujaszka Jorge’usia”.
Gotlandczyk parsknął na samą myśl o czymś takim, po czym zaczekał aż szermierz sprawdził co miał sprawdzić w portierni, a kiedy mieli to już za sobą, udał się wraz ze szlachcicem do szatni przeznaczonej dla nauczycieli i – tak jak szermierz – zaczął się przebierać, szybko zamieniając swój zwykły strój na ubranie treningowe, obowiązujące w tej konkretnej szkole. Kiedy Jorge się odezwał, szatyn w spokoju wysłuchał do końca tego co ten miał mu do powiedzenia, jednak on sam odezwał się dopiero wtedy, kiedy był już w pełni przebrany i gotowy.
- Masz rację, u nas się tak nie walczy. Oczywiście mamy zasady, ale całkowicie różne od tych waszych. Ale skupmy się na tym co ważne. Mam nadzieję, że ta wzmianka o wyborze typu broni była tylko retoryczna, bo odpowiedź jest chyba oczywista. Atrapami mogą walczyć dzieci, nie prawdziwi wojownicy. Jednak jeżeli ty sam właśnie czymś takim chcesz walczyć, to z chęcią wysłucham odpowiednich argumentów. Jednak nawet wtedy będę nalegał, byś ty sam miał prawdziwe żelazo – nawet jeżeli ja miałbym walczyć kawałkiem drewna – bo nie wyobrażam sobie prawdziwego skupienia, kiedy walczy się ze świadomością, że błąd może kosztować cię siniaka i nic więcej. Tak więc z mojej strony propozycja walki naszymi prawdziwymi broniami. A co do zasad – co powiesz na trzy draśnięcia? Lekkie, by pojawiła się krew. Jednak starajmy się walczyć na poważnie, bo jeżeli nagle opuścisz miecz przy ciosie łatwym do zablokowania, to nie sądzę, bym dał radę zatrzymać rozpędzoną klingę i ograniczyć się do draśnięcia. Ale jest jedna sprawa o którą ja chciałbym zapytać ciebie. Jak chcesz, by ta walka wyglądała? Wykorzystujemy jedynie oręż? Jak już pewnie się domyśliłeś, moja szermierka łączy się ściśle z moimi umiejętnościami walki wręcz, dlatego podczas takiej walki zdecydowanie często używałbym po prostu ciała. Dlatego ty podejmij decyzję, jak ci będzie lepiej – ograniczamy się do mieczy, ciało wykorzystując jedynie w przypadkach takich jak pomoc w zatrzymaniu ciosu, a po tym od razu odsunięcie się? Czy wolisz „wszystko jest dozwolone”?
Kiedy mężczyźni dogadali się w każdym aspekcie wymaganym w tej chwili, udali się na zewnątrz, zmierzając spokojnym tempem do placu treningowego. Na każde powitanie skierowane do Setiana, ten odpowiadał tak jak było to konieczne, za każdym razem parskając w myślach.
- Zastanawiam się, czy tak samo każdy by się zachowywał w przypadku, gdybyś nie stał obok mnie. Mam nadzieję, że nie, bo w innym razie – włamać się tutaj nie jest najtrudniejszą rzeczą. Swoją drogą tak się ostatnimi czasy zastanawiałem i jestem ciekawy jednej rzeczy, możesz udzielić mi odpowiedzi na pytanie? Dlaczego „Żurawie”?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        - Wiem, co masz na myśli - zgodził się Carax, gdy z ust Setiana padła prośba o sprawdzenie aren o pośledniejszej opinii. - Coś się na pewno da zrobić, poszukam.
        W tym miejscu temat gwałtownie się urwał - wokół było już zbyt wiele osób, aby móc swobodnie rozmawiać o tego typu sprawach, nawet bez użyciu tych najbardziej kluczowych słów, z niedopowiedzeniami i tak dalej. To po prostu by dziwnie wyglądało, lepiej było więc darować sobie kłapanie po próżnicy - jeśli coś będzie wymagało uszczegółowienia, będzie można to zrobić w bardziej sprzyjających warunkach, gdy już nikt nie będzie podsłuchiwał, z rozmysłem czy też przez przypadek.
        Jorge prawie udusił się ze śmiechu, gdy został nazwany wujaszkiem, a na dodatek Setian w bardzo ekwilibrystyczny sposób przekręcił jego imię. "Nawet by mi przez myśl nie przeszło, że to się da tak wypowiedzieć!", pomyślał z rozbawieniem szermierz.
        - Dowcip ci się wyostrzył - skomentował, gdy już spokojnie mógł nabrać wdechu. - Ale nie będę korzystał z twojej pomocy, jeśli kiedyś będę musiał sobie wymyślić pseudonim sceniczny, bez urazy.
        W szatni Carax przez moment nie był pewny, czy Setian zastanawia się nad odpowiedzią, jakiej ewentualnie udzieli, czy też zwyczajnie zignorował pytania szermierza, chociaż czemu miałby to uczynić. Gdy w końcu się odezwał, obaj byli prawie gotowi. Tego dnia Jorge zamierzał zabrać ze sobą swoją szablę: raz, ze względu na uczniów, a dwa, gdyż wiedział, że tym razem będzie mu ona potrzebna, prędzej czy później, zależnie od tego, kiedy miałby się zacząć ich mały pojedynek. Bez sensu byłoby się po nią wracać, nawet jeśli nie użyje jej na samym początku treningu, może zostawić broń na jakiejś ławce i nie będzie musiał po nią biegać.
        - Honorowy pojedynek to bardziej spektakl niż prawdziwa walka - wyjaśnił Jorge, chociaż było to w gruncie rzeczy zbyteczne, w końcu każdy głupi by się domyślił, że podczas starcia na ulicy nikt nie liczy punktów. - Swoją drogą, chętnie kiedyś porównałbym zasady panujące podczas starć u ciebie i u nas, ale to kiedyś. Pytanie o rodzaj broni zadałem, powiem szczerze, przez grzeczność. Od samego początku uczyłem się walki na ostre, jako jeden z niewielu Żurawi, w moim przypadku to była kwestia charakteru. Nie chciałbym się poniżać walką na kije z tobą. Ani walką z ochraniaczami. Pomysł z trzema trafieniami, przyznam, bardzo przypadł mi do gustu, od razu też zaznaczam, że mamy medyka na terenie kampusu, gdybyśmy sobie jednak zrobili krzywdę.
        Jorge z rozmysłem na moment przerwał swoją wypowiedź, gdyż kolejna z poruszonych kwestii nie była już taka prozaiczna. Zniesienie ograniczeń miało swoje plusy i minusy, sam na przykład mógłby korzystać z niektórych sztuczek, których nawet nie brałby pod uwagę podczas honorowego starcia. Było to też logiczne, jeśli obaj mieli dać z siebie wszystko - żaden z nich w prawdziwej walce nie patrzyłby na to, aby hamować się ze względu na poziom swego przeciwnika, liczyła się w końcu wygrana. Szermierz miał przy tym dziwne przeczucie, że to Setian zyska nad nim przewagę dzięki temu ustępstwu, ale niespecjalnie się tym przejmował - nie chodziło tylko o wygraną, a raczej o satysfakcję z pojedynku rozegranego na wysokim poziomie, wszak nawet się o nic nie zakładali...
        - Wszystkie chwyty dozwolone - odpowiedział w końcu. Chwila wahania nie trwała długo, a ton głosu szermierza, gdy się w końcu odezwał, był pewny, ale nie cwaniacki, nie chował żadnego asa w rękawie. Gdy już wyjaśnili sobie tę kwestię, mogli opuścić szatnię. Carax musiał przyznać, że nie do końca wiedział, jak reszta kadry będzie reagowała na Setiana, ci jednak najwyraźniej dorobili sobie do jego osoby jakąś własną historię i nie pytali kto zacz. I dobrze, niech tak zostanie jak najdłużej.
        - Nie - odpowiedział natychmiast Jorge, gdy padły przypuszczenia co do łatwego przekroczenia progu szkoły. - Prawdopodobnie już w holu ktoś by cię przyuważył i zapytał, czego tu szukasz. Uprzejmie, w końcu jesteśmy dość prestiżową placówką, ale jednak dalej sam byś nie poszedł. Nawet gdybyś był w strojach kadry, ktoś by cię zaczepił: nie jesteśmy aż tak liczni, by nie znać się wzajemnie po imieniu, ktoś nowy zaraz zwróciłby na siebie uwagę. Inna sprawa, że nie widzę powodu, byśmy mieli robić z budynku szkoły twierdzę. Nie jesteśmy wojskiem ani najemnikami, większość uczniów traktuje szermierkę jako elegancki sport i tylko nieliczni wynajmują swoje ostrze albo w inny sposób przelewają krew, więc nie spodziewałbym się ataku. A jeśli chodzi o kradzież albo zwykłe myszkowanie, to też bym się specjalnie nie obawiał.
        Carax zaśmiał się cicho, gdy padło pytanie o nazwę szkoły - było ono dość często zadawane, gdyż faktycznie, Błękitne Żurawie to bardzo poetycki i dość niecodzienny wybór dla placówki tego typu.
        - Od herbu założyciela - wyjaśnił, na potwierdzenie swych słów unosząc szablę i pokazując symbol, który zdobił głowicę broni: niebieskiego ptaka z rozpostartymi skrzydłami, na białym polu. - To potoczna nazwa, poprawnie powinno być "szkoła szermiercza Uve Muero", od nazwiska założyciela, jak nietrudno się domyślić, wtedy pewnie bylibyśmy wołani po prostu Muero, tak jak ci dwaj, których spotkaliśmy wczoraj, są wołani Scozza, bo są ze szkoły Scozza.
        Tu Carax zakończył, uznając odpowiedź za satysfakcjonującą i pozbawioną dłużyzn. Teoretycznie mógł jeszcze rozwinąć temat i rozkręcić wątki historyczne, ale nie widział takiej potrzeby - jeśli Setiana zainteresuje na przykład sylwetka założyciela szkoły i o nią zapyta, Jorge chętnie mu ją przybliży, w przeciwnym razie szkoda tracić czas ich obu.
        Na placu treningowym faktycznie było sporo osób, nie panował jednak chaos - kadra panowała nad swoimi uczniami i grupy nie wchodziły sobie w paradę, każdy zajmował się swoim treningiem. Nie wszyscy ćwiczyli techniki walki, niektórzy czas poświęcali rozwojowi ogólnemu, inni zaś ćwiczyli równowagę albo korzystali z licznych przyrządów. Tak jak zapowiedział Carax, niektóre pola do ćwiczeń były wolne, nieliczne, ale jednak, a przy tym nikt nie korzystał z bieżni, dzięki czemu Jorge i Setian mogli rozgrzać się jak należy. Melmaro mógł przy okazji bliżej przyjrzeć się osobom, które należały do szkoły - zarówno wśród kadry, jak i wśród uczniów, było zaskakująco dużo kobiet, jednak ich stroje nie różniły się wcale od tych noszonych przez mężczyzn, dlatego w pierwszej chwili można je było przeoczyć. Grupy kadetów były mimo wszystko mieszane, zróżnicowane jedynie ze względu na wiek.
        Jak poprzedniego dnia, tak i tym razem Carax zdał się na Setiana w kwestii rozgrzewki, a gdy tę mieli już za sobą, zapytał, czy najpierw będą kontynuowali naukę walki wręcz, czy też zaczną od tej "przyjemniejszej części" - pojedynku.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Setian nie spodziewał się aż tak wyrazistej reakcji na jego słowa związane z wujkiem, dlatego kiedy Jorge zaczął się śmiać, melmaro spojrzał się na niego jedynie i przechylając odrobinę głowę na prawo, czekał aż szermierz dojdzie do siebie.
- Nie reaguj tak na moje słowa, bo jeszcze pomyślę, że byłby ze mnie lepszy klaun niż wojownik i rzucę miecz oraz pójdę do cyrku – odpowiedział ze spokojem szatyn, a mimo zawartego w jego wypowiedzi dowcipu, każde słowo zostało wypowiedziane z pełną powagą, przez co szermierz mógł mieć wątpliwości odnośnie tego, czy jest to zwykły żart, czy też nie.
Kiedy Setian usłyszał o chęci zestawienia zasad pojedynków w Gotlandzie z tymi alarańskimi, melmaro uśmiechnął się delikatnie do samego siebie.
- Na pewno chcesz to zrobić? Nie wiesz jak bardzo inny jest to świat w porównaniu do tego co znasz od urodzenia. Ale domyślam się, że zamiast bzdur chcesz po prostu konkrety, czyż nie? Otóż u nas nie ma tak naprawdę funkcji kogoś takiego jak „sekundant” czy też sędzia. Wyjątkiem są specjalne pojedynki z zastosowaniem czegoś takiego, ale to już na specjalne ustalenie walczących. Mówię tutaj o więcej niż dwóch osobach na arenie, nie o nadzorującym, bo tego nadal nie ma. Chociażby dlatego każdy Gotlandzki pojedynek przyciąga prawie wszystkich wolnych obecnie melmaro. Jest to prawdziwa walka o przetrwanie. Bez zasad, bez taryfy ulgowej. Wygrywa ten, kto podda przeciwnika lub pozbawi go przytomności. Do poddania można doprowadzić chociażby poprzez rozbrojenie, powalenie na ziemię i przyłożenie swojego ostrza do szyi oponenta. Jednak nawet wtedy niektórzy się nie poddają – w takich przypadkach trzeba ich po prostu pozbawić świadomości. Jednak niejednokrotnie zdarzało się już, że przez kogoś opór bywały ofiary śmiertelne. A jak wygląda poddanie? Nie odbywa się to słownie, a jest to konkretny gest. Nie będę go opisywał, po prostu zaprezentuję, ale przyjrzyj się uważnie, bo jest to jeden, jedyny raz, w którym coś takiego pokazuję. Nigdy się nie poddałem i nigdy tego zrobić nie zamierzam, jasne? A więc wygląda to tak.
Kończąc mówić, Setian wyciągnął w górę swoją prawą rękę, by jego dłoń znalazła się na wysokości brody, po czym zgiął wszystkie palce z wyjątkiem wskazującego oraz środkowego, pokazując Jorge jej wewnętrzną stronę. Kiedy upewnił się, że Carax dokładnie zapamiętał wygląd tego gestu, opuścił rękę.
Melmaro wysłuchał jeszcze reszty tego co Jorge miał do powiedzenia i udał się wraz z nim na plac. Ostateczna decyzja – wszystkie chwyty dozwolone – przypadła szatynowi do gustu. Nie lubił on żadnych niepotrzebnych ograniczeń, poza tym w pełni rozwiniętą walkę prowadził wtedy kiedy w spokoju mógł łączyć fechtunek z walką wręcz. Jednak wiedział, że daje to mu znaczną przewagę, gdyż Jorge nie dysponował umiejętnościami walki w bezpośrednim starciu równymi jego.
- Jesteś pewien, że nie chcesz żadnych ograniczeń? Zresztą, powinno wyjść ci to na dobre, może się czegoś nowego nauczysz.
Kiedy Carax wyjaśniał Setianowi genezę nazwy szkoły, ten słuchał uważnie, a kiedy szermierz pokazał mu znajdujący się na szabli symbol, melmaro dokładnie się mu przyjrzał.
- Teraz rozumiem, dziękuję za wyjaśnienie.
Kiedy przeszli już do konkretnych rzeczy, zaczęli od tego co najważniejsze – rozgrzewki. Gotlandczyk zauważył, że Jorge nie pali się do przejęcia inicjatywy, a wręcz przeciwnie – że ten w pełni oddaje pole manewru szatynowi, przez co ten postanowił stworzyć jakiś wachlarz odpowiedni zarówno dla niego, jak i dla szermierza. Na samym początku zaczęli od zrobienia kilku kółek na bieżni – tak samo jak poprzednio, później dorzucając rozmaite ćwiczenia w ruchu, tyle że tym razem okrążeń było o kilka więcej. Później przenieśli się na jeden z wolnych obszarów, gdzie zajęli się szczegółowym rozciąganiem w miejscu. Cała rozgrzewka trwała około dwudziestu-trzydziestu minut, jednak po niej każdy mięsień był rozgrzany w stopniu w pełni satysfakcjonującym.
- Logika nakazywałaby zacząć od treningu, gdyż po walce możemy nie mieć siły na jego przeprowadzenie, chociaż z drugiej strony nie wydaje mi się, by miało być aż tak źle. Czym bowiem jest zmęczenie jedną walką, kiedy na wojnie walczy się i po kilkanaście godzin, bez odpoczynku, bez jedzenia i picia – bez przerwy. Mimo, że jesteśmy skryci, to jednak prowadzimy liczne wojny, głównie z buntowniczymi szczepami lub plemionami, przeważnie zagrażającymi zwykłym ludziom – napadającymi w lasach, łupiącymi domy i małe wsie, jednak czasami zdarzają się organizacje na tyle groźne, by – w przypadku ich zignorowania – w przyszłości mogły zagrozić samemu królowi. Ty chyba nie byłeś nigdy na wojnie, prawda? Domyślam się, że w Alaranii zazwyczaj panuje pokój. Czy może się mylę?
Kiedy mężczyźni wyjaśnili sobie ten temat, melmaro wrócił do wcześniejszej kwestii.
- Moim zdaniem powinniśmy zacząć od pojedynku, jego odwlekanie jest niepotrzebne. Poza tym nie lubię czekać na coś przeze mnie wyczekiwanego, kiedy czekać wcale nie muszę. Więc jak, walczymy? I pozostaje jeszcze pytanie czy tutaj, czy może udamy się na typowo wyznaczone do pojedynkowania się pole?
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        - Nie ma nic złego w odrobinie radości - zauważył Jorge. - Do cyrku się jednak nie nadajesz, przykro mi, pomimo tych kilku udanych kawałów nadal jesteś gburowaty.
        Szermierz zaśmiał się cicho. Mimo śmiertelnie poważnego tonu wypowiedzi Setiana, nie miał wątpliwości, że ten nie rozważa na poważnie zmiany profesji, nie wiedział jednak, czy jest to źle zaintonowany żart, czy też kąśliwa uwaga, która powinna pozostać bez komentarza. Jeśli to drugie, cóż, nie do końca wyszło jak powinno.

        Jorge wsparł się pod boki, słuchając opisu pojedynków między melmaro, jaki nakreślał przed nim szatyn. Ściągnął brwi, a w jego oczach widać było swego rodzaju konsternację, dokładnie taką, jaka maluje się na twarzy osoby, która przeceniła dobre maniery swego rozmówcy i teraz z niesmakiem musi obserwować, jak takowy coraz bardziej się pogrąża. Mimo to Carax nie przerywał i wysłuchał wszystkiego do końca, nawet spojrzał łagodniej, gdy Setian przeszedł do fragmentu o poddańczym geście i nawet go zaprezentował, w głębi ducha jednak śmiał się. Rozumiał, że przegrana i poddanie się nie są specjalnie budujące i pewnie wszyscy wojownicy zawsze chcieliby wygrywać starcia, ale tak się po prostu nie da. Setian był utalentowany, zdyscyplinowany i dobrze zbudowany, miał też pewnie sporo szczęścia do tej pory, ale każdy kiedyś przegrywa.
        - Wolałbyś śmierć od poddania się? - zapytał. Nie było w tym groźby, ton głosu szermierza był łagodny, a pytanie miało na celu jedynie lepsze poznanie wartości, jakimi kierował się melmaro. Na razie pozował na zjadliwego psa do zagryzania byków, który dopadnie ofiarę nawet za cenę własnego życia. - I wybacz, że to mówię, ale to, co mi opisałeś, przypomina raczej kontrolowaną bijatykę, ustawkę, niż pojedynek. Bez wątpienia jest to dobry sposób na rozładowanie gniewu i pokazanie siły, ale brak w tym elegancji... Niemniej, gdyby u nas pojedynki rozgrywały się na podobnych zasadach, podstarzali arystokraci z pewnością zaczęliby chować dumę do kieszeni, zamiast popadać w obsesję na punkcie swego honoru. Nawet nie wiesz, ile razy brałem udział w takiej farsie, czy to jako sekundant, czy jako sędzia.
        Carax w tym momencie skończył, gdyż w przeciwnym razie musiałby zacząć wylewać swoje żale albo opowiadać anegdotki, a to byłoby już troszkę żenujące, przynajmniej w jego odczuciu. Zresztą, co by nie mówić, generalnie lubił swoje zajęcie, a pojedynki seniorów stanowiły tylko trochę irytujący szczegół, pomijalny w kontekście całości.
        - Bez ograniczeń - powtórzył w odpowiedzi na pytanie kontrolne Setiana. - Albo walczymy tylko na ostre, albo wszystkie chwyty dozwolone, rozdrabnianie się i wymyślanie czegoś pomiędzy to strata czasu i dokładanie zbędnych komplikacji. Zostańmy przy stylu wolnym, może akurat zdarzy się cud i to ja cię czymś zaskoczę.

        Carax nie pozwolił Setianowi zająć byle którego pola podczas rozgrzewki - sam wskazał miejsce, gdzie mogą kontynuować. Po to w końcu sprawdzał dzisiejszy rozkład dnia - trenerzy przechodzili z pozycji na pozycję, w zależności od tego, co akurat przerabiali ze swoimi uczniami, dlatego pole, które aktualnie było wolne, wkrótce mogło zostać zajęte przez jakąś grupę, Jorge zaś wiedział, gdzie przez cały dzień nie będzie nikogo.
        - Nie byłem na wojnie - szermierz zgodził się z przypuszczeniami melmaro. - Powiem więcej, nawet nie byłem w szkole wojskowej poza kilkoma grzecznościowymi wizytami. Zaś jeśli chodzi o stwierdzenie, że w Alaranii panuje pokój, to nie byłbym aż tak dalece idącym optymistą, to w końcu spory szmat lądu, wiele królestw z barwną historią. Cały czas trwają spięcia między pojedynczymi państwami, dawno jednak nie było wojny z prawdziwego zdarzenia, takiej, która zaangażowałaby ogromne bloki polityczne i spustoszyłaby połowę kontynentu. I jeśli pytałbyś mnie o zdanie, to odpowiada mi taki stan rzeczy. Nie spieszy mi się do śmierci na froncie, bo wierz lub nie, ale nie siedziałbym bezczynnie w swojej posiadłości i nie czekałby, aż to inni przeleją za mnie krew.
        Carax mówił z przekonaniem, bo chociaż faktycznie nigdy nie stanął w obliczy konfliktu tego kalibru, znał siebie na tyle dobrze, aby móc przewidzieć swoje zachowanie w takiej sytuacji. Nie był tchórzem, był może wręcz w głupi sposób odważny. I bardzo drażniłaby go świadomość, że ktoś może nadstawić za niego karku, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Krycie kompana, gdy ten zakradał się do sypialni swojej ukochanej, się nie liczyło, gdyż mogło zakończyć się co najwyżej żenującą ucieczką albo laniem, z którego nietrudno byłoby się wylizać.
        - Popieram w całej rozciągłości - zgodził się szermierz z argumentacją przemawiającą za rozegraniem pojedynku już teraz. - To miejsce nadaje się do tego typu starcia równie dobrze jak każde inne, nie potrzebujemy w końcu linii ani niczego takiego. Więc... Szykuj się.
        Carax cofnął się dwa kroki i dobył szabli. Otoczenie sprawiło, iż zadziałały w nim mocno zakorzenione nawyki i zaprezentował przed Setianem broń. Parsknął, rozbawiony swoją gafą, zaraz jednak spoważniał. Ustawił stopy jak należy, wyciągnął przed siebie rękę władającą i odwiódł lekko wolną dłoń. Nieznacznie balansował ciężarem ciała, ale na razie nie atakował, tę przyjemność zostawiając swojemu przeciwnikowi. Setian mógł zauważyć, jak zmienił się wyraz twarzy szermierza, jak lekko zadarł brodę i z jaką pewnością siebie patrzył. Takie spojrzenie pewnie zdekoncentrowałoby przeciwnika, który nie był do końca pewny swoich umiejętności i w gruncie rzeczy o to chodziło: był to jeden z wielu elementów gry, jaka miała miejsce podczas pojedynków, w których brał udział Carax.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Czy wolałbym śmierć od poddania się? – Setian przekrzywił odrobinę głowę i wpatrzył się uważniej w Jorge, lustrując wyraz jego twarzy. Przez chwilę zastanawiał się nad nie tyle odpowiedzią, co doborem słów, po czym otworzył usta. – Wszystko zależy od stopnia powagi danej potyczki. Mimo, że nasza będzie prowadzona na poważnie, to tak naprawdę jej waga jest żadna, więc mógłbym spokojnie przegrać i nie załamałoby mnie to ani nie pozbawiło dumy. Co innego, jeżeli pojedynek toczy się w znacznie ważniejszej sprawie. Wtedy tak, wolę umrzeć niż się poddać. Zawsze wolałem umrzeć – kiedy walczyłem w obronie uczniów, w obronie klanu, w obronie państwa na wojnie, w obronie własnego honoru i godności kiedy to zostałem wyzwany na pojedynek czy też po prostu w obronie własnego życia – pojmanie do niewoli nigdy nie wchodziło w grę. A co się tyczy dnia dzisiejszego, kiedy nie jestem już melmaro? Nie zależy mi na życiu, straciłem jakikolwiek jego sens, no… może poza jednym. Tak więc śmierć przywitam ze spokojem i wybiorę ją niż pokazanie słabości i ukorzenie się przed przeciwnikiem – oczywiście w walce prawdziwej zarówno w wykonaniu jak i w priorytetach.
Życie wykształciło w szatynie niewyobrażalny wręcz upór i moc w dążeniu do celu. Od zawsze uważał, że los od samego początku go skreślił i uczynił z niego swoje popychadło, które ten z ochotą wystawia na pośmiewisko. Chociażby dlatego Gotlandczyk przyrzekł sobie, że nigdy się przed nikim nie ugnie. Że nie da z siebie kpić, że nie da powodów do tego, by się z niego śmiano, by nim gardzono, by się z nim nie liczono, by się nie czuło przed nim respektu. Przyrzekł sobie, że nigdy nie zejdzie z obranej przez siebie ścieżki, że nie porzuci wartości którymi w danej chwili się kierował, że nie da sobą zmanipulować oraz, że nie pozwoli na to, by ktokolwiek go upokorzył.
- Brak elegancji? – na słowa szermierza wojownik parsknął rozbawiony i rozłożył dłonie. – Wybacz, ale elegancja przystoi kobietom. W walce liczy się siła, upór, spryt i męstwo. Nie ma tam miejsca na kulturę, dystans, maniery i tak dalej. A przynajmniej tak to wygląda u mnie.

- Wojna to nic przyjemnego. – mruknął szatyn, poprawiając rękawy. – Na każdym kroku jest cierpienie, walka i śmierć. Trzy podstawowe czynniki bez których niczego nie można tak nazwać. Z drugiej strony jest to raj dla wojowników-siekaczy, ludzi żyjących tylko dla zabijania, czerpiących z tego niewyobrażalną rozkosz. Coś na kształt kamikadze, jeżeli wiesz o czym mówię. I nie, melmaro nie są takimi ludźmi. Dlatego jeżeli już z takimi ludźmi walczymy, to tylko przeciwko nam. I są to naprawdę groźni przeciwnicy – nie mają nic do stracenia, walczą jak opętani, nawet się nie zasłaniają, byle tylko zadać radę przeciwnikowi. Nie obchodzi ich to, że zginą. Na swój sposób tego pragną. Liczy się tylko to, by zabili innych.

- Nadchodzą! Przyjmijcie formację i czekajcie, aż się zbliżą! – krzyknął Setian, obserwując jak spomiędzy lasu wybiegają dziesiątki półnagich mężczyzn, uzbrojonych w kosy, tasaki, topory, miecze, kosy i jeszcze inne, najróżniejsze bronie. – Mimo, że nie mają dobrego ubioru i wyposażenia, to nie ignorujcie ich! Vermale zawsze są wysyłani na pierwszy ogień, jednak nie zmienia to tego, że są bardzo niebezpieczni!
Wokół szatyna znajdowało się około dwudziestu wojowników odzianych w skórzane kombinezony z widocznymi na plecach herbami Gotlandu. Niektórzy odziani byli w długie, zielone płaszcze, z szerokimi, nałożonymi na głowy kapturami. Na słowa melmaro każdy posłusznie ruszył się z miejsca. Mimo, że nagle dziesiątki stóp zaczęły się poruszać, nie była to bezmyślna bieganina. Każdy znał swoje miejsce i w ciągu zaledwie minuty wojownicy z powrotem tkwili w bezruchu. Przyjęta przez nich formacja bazowała na trzech rzędach mężczyzn, z czego pośrodku pierwszego, lekko wysunięty do przodu, znajdował się Setian. Oprócz niego na pierwszej linii stali pozostali najbardziej doświadczeni Gotlandczycy – przewodni, a z tyłu znajdowali się zwykli melmaro. Rząd trzeci był najmniej liczny, stanowiło go zaledwie kilka jednostek, z czego każda okryta była zielonym płaszczem. Na samym tyle zawsze ulokowani byli leśni – doskonali skrytobójcy i wojownicy długodystansowi.
- Leśni, przygotujcie się. – powiedział donośnie Setian, na co w dłoni każdego pojawił się krótki nóż o zgrabnej klindze. – Kiedy przybliżą się na osiem metrów, rzucajcie!
Wojownicy jedynie skinęli głowami, w spokoju czekając aż rozpędzony tłum znajdzie się w strefie rażenia. Zdołają zabić tylko kilku, bowiem jeden nóż równa się jednemu trupowi, jednak wystarczy to do zaburzenia harmonii i przeprowadzenia własnego szturmu.
- Czekajcie… czekajcie… - instruował szatyn, uważnie patrząc na zbliżających się Vermali, a kiedy ci znaleźli się już odpowiednio blisko, głośno krzyknął. – Teraz!
Nie minęły nawet trzy sekundy, a leśni wykonali zamachy i posłali swe noże prosto we wroga, a nawet pięć, i już kilku nacierających zwaliło się na ziemię z ostrzami wbitymi w serca, szyje lub głowy.
- Naprzód! – krzyknął szatyn i dobył błyskawicznym ruchem miecza, jako pierwszy postępując do przodu. Pozostali melmaro błyskawicznie zrobili to samo i po chwili dwie nacje zderzyły się ze sobą, czemu towarzyszył zwielokrotniony hałas odbijania kling i agonalnych dźwięków tych, których dosięgły ostrza śmierci.


Kiedy Jorge dobył ostrza i przyjął pozycję, Setian nie pozostał mu dłużnym. Błyskawicznym ruchem dobył Kaxua’y i również odsunął się na dwa kroki, przyjmując klanową postawę. Na zaprezentowanie przez Caraxa broni nie zwrócił uwagi, tak samo na jego pewną siebie postawę. Kiedy wzrok melmaro spoczął na oczach szermierza, jednoznacznie mówił, że prezencja Jorge nie robi na nim żadnego wrażenia. Gotlandczyk zaczął się powoli poruszać, przesuwając na ugiętych nogach w stronę lewego boku Jorge, jednak cały czas zachowując konkretny dystans. „Nie chcesz atakować, co?” Parsknął w myślach Setian. „Wolisz zaczekać i zobaczyć czym cię poczęstuję? W porządku, niech i tak będzie.
Lewa noga melmaro gwałtownie wypadła do przodu i posługując się nią jako oparciem, Setian przeniósł prawą część ciała do przodu, robiąc wypad uzbroją ręką, jednak po krótkiej chwili dłoń poleciała w lewą stronę, a melmaro wykonał przerzut ostrza do lewej ręki, łapiąc miecz i w jednym ruchu atakując prawy bark szermierza. Wydawałoby się, że atak zostanie przeprowadzony, jednak w ostatniej chwili ręka odrzuciła Kaxua’ę pierwszej właścicielce, a Gotlandczyk wykonał szybki obrót przez prawe ramię i zaatakował prawą część żeber, później z powrotem się okręcając (tym razem przez lewe ramię) i atakując lewą stronę głowy, po czym wojownik odskoczył i przyjął pozycję obronną, na wypadek kontrataku szlachcica.
W ciągu całej walki Setian postanowił narzucić szybkie tempo, niejednokrotnie wykorzystując uderzenia których nie zastosowałby w normalnej walce. Wynikało to z tego, że już dawno nie miał okazji posługiwać się tymi najbardziej skomplikowanymi zagrywkami. W swoim wachlarzu wykorzystywał chociażby atak opierający się na tym, że wykonywał zamach uzbrojoną ręką, ale jednocześnie wypuszczał miecz z ręki, który to natychmiastowo zostawał łapany przez drugą dłoń i ona wyprowadzała uderzenie. Bardzo często też Gotlandczyk sprowadzał walkę do prawie bezpośredniej, będąc tuż przy szermierzu, a wtedy usiłował sięgnąć go nogami, bądź uchwycić jego uzbrojoną dłoń. Raz nawet spróbował zrobić coś czego – jak miał nadzieję – Jorge się nie spodziewał, tj. wykonał zamach na ciało szermierza, a po chwili lotu puścił miecz i – nie zrobił tak jak zawsze, czyli złapał go drugą ręką – sam rzucił się do przodu, chcąc wpaść na Caraxa i przygwoździć go do ziemi, z natychmiastowym przytrzymaniem uzbrojonej dłoni.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge pokiwał lekko głową - odpowiedź Setiana pokrywała się z jego przypuszczeniami. Melmaro od początku zachowywał się tak, jakby nie miał już powodu do życia na tym padole łez, dziwne, gdyż nadal był młody i sprawny, gdyby tylko był w stanie całkowicie zerwać z przeszłością, mogła się przed nim malować całkiem ciekawa przyszłość. Carax nie dopytywał o to co prawda, ale zdawało mu się, że jego rozmówca żyje tylko dla zemsty, co więc zrobi, gdy to osiągnie? Czy też może zakładał, że zawiedzie i poniesie śmierć w walce?
        - Kobietom? - Carax zdawał się być rozbawiony stanowiskiem Setiana. - Chyba naprawdę nie chcę wiedzieć, jak u was wygląda uwodzenie, bo skoro elegancja przystoi jedynie kobietom, jak zdobywacie ich serca? Przez nacięcie wzdłuż mostka? Czy też może ciągniecie je za warkocze? Eleganckie zachowanie, nawet podczas walki, nie jest dla mężczyzny niczym hańbiącym, pokonanie przeciwnika z klasą dowodzi jedynie tego, o ile lepszy jesteś od swojego oponenta. Oczywiście dopóki mówimy o pojedynkach, a nie o walce na śmierć i życie, tam wiadomo, obowiązują inne reguły... Liczę, że jako baba nie będę miał z twojej strony żadnej taryfy ulgowej.
        Tak, Jorge uważał się za eleganckiego mężczyznę, przynajmniej przez większą część dnia. Bo czegóż mu niby mogło brakować? Nosił się nienagannie, zawsze był dobrze uczesany, ogolony i wyperfumowany. Wobec kobiet zachowywał się z reguły szarmancko, a do mężczyzn odnosił się z szacunkiem, o ile na takowy zasługiwali. Gdy zaś stawał przeciwko innemu arystokracie, to chociaż naśmiewał się z niego i starał się wyprowadzić go z równowagi, zawsze trzymał się reguł starcia, a jego zwycięstwa zawsze były nacechowane klasą i elegancją doświadczonego fechtmistrza.

        Carax szybko spostrzegł, że na Setianie jego postawa nie robi wrażenia, ale nie próbował niczego zmieniać ani tym bardziej nie poczuł zmieszania. Zawsze tak się zachowywał podczas pojedynków, gdyż z reguły odnosiło to wymierny skutek i chociaż w przypadku tego konkretnego starcia nie liczył, że "zastraszy" przeciwnika, nie zamierzał zmieniać swoich przyzwyczajeń. To samo zresztą tyczyło się kolejności ataków. Jorge zawsze czekał - gdy trafiał na twardego zawodnika, mogli tak stać i patrzeć sobie w oczy nawet przez kilka minut, ale to zawsze ten drugi uległ. W tym przypadku również tak było, chociaż Carax wiedział, że to nie była kwestia słabych nerwów Setiana, a po prostu niechęci do stosowania takich psychologicznych gierek. Z tego, co zdążył zaobserwować szermierz, melmaro był typem wojownika lubiącego konkrety, szczęk broni i siłę mięśni, a nie styl, którym posługiwał się stojący przed nim Żuraw.
        Żonglerka mieczem prawie zdezorientowała Caraxa - szermierz przyciągnął swoją broń do siebie i cofał się, czekając na ten jeden, prawdziwy cios. W tej walce nie zamierzał zbyt często krzyżować ostrzy - szabla nie nadawała się do przyjmowania wszystkich ciosów klingi, która była z założenia grubsza i cięższa. Gdy jednak Setian znalazł się blisko szermierza, możliwość stosowania uników gwałtownie zmalała, Jorge przyjął kilka ciosów na broń, ustawiając ją tak, aby sprowadzić ostrze przeciwnika w dół, by ten musiał podnieść rękę do następnego uderzenia. Koniec sekwencji szatyna spotkał się z natychmiastową ripostą - Carax wykonał głęboki wypad do pchnięcia, po którym cofnął się, aby zaraz znowu natrzeć, tym razem z serią naprzemiennych ciosów na lewą i na prawą część korpusu, na różnych wysokościach, aby przeciwnik nie mógł nigdy być pewnym, gdzie tym razem spadnie ostrze. Jorge był znany w szkole jako szermierz o najsprawniejszych rękach, co często wykorzystywał w walce - dobrze pracował stawami, przez co jego ciosy były płynne i zawsze zadane pod dobrym kątem, nadgarstek zaś miał tak giętki, że w ostatniej chwili potrafił zmienić bieg ostrza.
        Tempo walki Caraxa nie ustępowało temu, które narzucił szatyn, ich pojedynek był dynamiczny i na pewno ciekawy dla potencjalnego obserwatora. Tacy szybko się znaleźli. Kątem oka dało się dostrzec dwóch mężczyzn, którzy z bezpiecznej odległości przyglądali się starciu, wymieniając między sobą ciche uwagi. Jorge rozpoznał obu fechtmistrzów - starszy z nich już dawno przestał czynnie uprawiać szermierkę, gdy po niefortunnym upadku z konia okulał, był jednak niezrównanym sędzią i dobrym nauczycielem, jeśli chodzi o podstawy. Z pewnością teraz liczył punkty obu walczącym. Towarzyszący mu jegomość był jakieś dziesięć lat starszy od Caraxa, słynął z bardzo natarczywego stylu walki, który onieśmielał niedoświadczonych szermierzy. Przez swą zawziętość i podobnie brzmiące nazwisko, zyskał wśród Żurawi miano Mangusty. Jemu z pewnością podobał się styl Setiana, konkretny, o bogatym wachlarzu ciosów, które nie pozwalały przeciwnikowi na chwilę wytchnienia.
        Setianowi nie udało się podciąć szermierza - chociaż wcześniej, w Turmalii, zdawało się, że Carax ma problem z pracą nóg podczas pojedynku, okazało się, że potrafi się całkiem nieźle poruszać. Nic dziwnego - gdyby jego jedyną zaletą były sprawne dłonie, zostałby masażystą a nie szermierzem i chociaż podczas finalnego egzaminu na fechtmistrza nie otrzymał najwyższych not za kroki, nadal prezentował sobą satysfakcjonujący styl. Mimo to jako pierwszy otrzymał ranę - płytkie cięcie powyżej biodra, na które w pełni sobie zasłużył, gdyż źle ocenił siłę, jaką Setian włożył w cios i źle się zasłonił.
        - Lewą, Carax! Lewą! - zawołał jakiś damski głos. Do dwóch mężczyzn obserwujących walkę dołączyła kobieta o długich, czarnych włosach, zaplecionych w warkocz, który z dumą wykładała na ramieniu. Była niewiele starsza od Setiana, najmłodsza z całej widowni, jednak żywiołowość i ładne, radosne oblicze odejmowały jej nieco lat. Jej uwaga, chociaż miała być pomocna, nie była wcale Caraxowi na rękę - wolał zatrzymać sobie ten konkretny atut na później, gdy będzie faktycznie potrzebny. Aktualnie jeszcze nie nadarzyła się taka okazja. Jorge cofnął się przed podstępnym ciosem Setiana, a gdy tylko zorientował się w sytuacji, zrobił jeszcze jeden krok, w tył i w bok, aby nie zostać staranowanym. Miał chwilę na przejęcie inicjatywy, którą to chętnie wykorzystał. Zmniejszył dystans między sobą, a Setianem, spróbował wytrącić go z równowagi, szarpiąc za ubranie, a jeśli okazja była sprzyjająca, naznaczył go końcem szabli. Dał melmaro czas na podniesienie miecza, czekał ustawiony w pozycji szermierczej. Gdy tylko przeciwnik się wyprostował, Carax zaraz zaatakował, silnym, krzyżowym cięciem, spodziewał się jednak, że zostanie ono sparowane albo Setian po prostu przed nim uskoczy. Zaraz po nim jednak Jorge wyprowadził kolejną serię ciosów, szybszych, ale przy tym słabszych, takich, które ranią, ale raczej nie zabiją. Chociaż na początku ustalili, że walczą bez zasad, Carax nie do końca korzystał z tego przywileju - poza tą jedną próbą szarpnięcia przeciwnika, operował głównie szablą, nie przerzucał jej też z ręki do ręki, jak mógłby to czynić, ani nie dążył do bliskiego kontaktu, chociaż to akurat było zrozumiałe, w końcu prawie w ogóle nie znał się na chwytach wręcz. Nie czuł jak na razie potrzeby uciekania się do podłych sztuczek.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Gotlandczycy nie uganiają się za kobietami. – Odpowiedział w spokoju Setian, patrząc na Jorge. – Relacje z nimi są czysto braterskie, chyba, że obie strony potrzebują intymnego sposobu odprężenia i zrelaksowania się. Żadne uczucia w grę nie wchodzą, więc nie ma mowy o uwodzeniu. Zresztą… Kobiety są równie chętnie jak mężczyźni, a niejednokrotnie nawet bardziej. Zwłaszcza po zwycięskiej bitwie, kiedy to ciało trzęsie się od adrenaliny, a dusza szaleje z radości. Podane przez ciebie zaloty można przypisać prostakom lub po prostu pijakom, nie mężczyznom. U nas wszystko wygląda inaczej i musisz to zrozumieć. U nas nie ma eleganckich ubrań dopiętych na ostatni guzik, kosztownych perfum czy też wykwintnych manier. Owszem, zdarzają się tacy, ale rzadko. A jeżeli chodzi o walkę – nie ma żadnych skłonów, skinień głowy czy też przepraszających za zbyt mocny cios gestów.
Melmaro nie wspomniał o tym, że on sam w jednej z kobiet się zakochał, gdyż uznał to za zbędne. Zresztą, wszystko co było nie różniło się niczym więcej od kłamstwa. Był przekonany, że i ona odwzajemnia jego uczucia, a tutaj chodziło tylko o korzyści własne. Tak jak powiedział Caraxowi – tylko przyjemność bądź przywileje, żadnych zobowiązań, żadnych uczuć.

Jorge nie zawiódł Setiana, a w zupełności spełnił jego oczekiwania i okazał się być wojownikiem dorównującym w walce melmaro. Gotlandczyk do tej pory nie walczył z kimś szkolonym w mieczu na terenie Alaranii, dlatego z uwagą lustrował każdy rodzaj zadanego przez szermierza ciosu, sposób przemieszania się, gestykulacji i dobór chwil odpowiednich na atak. Mimo bardzo szybkiego tempa, żaden z walczących się nie wykruszał. Setian zdawał sobie sprawę z tego, że ma znacznie większe doświadczenie jeżeli chodzi o prawdziwe walki, niejednokrotnie musiał walczyć i po kilka godzin bez przerwy, dlatego był stuprocentowo pewien, że wytrzyma duże tempo pojedynku, zresztą – tempo narzucone przez niego samego. Nie był co prawda pewien jak sytuacja wygląda u Caraxa, jednak dotychczasowy stan rzeczy mówił mu, że i szermierz sobie poradzi. Kiedy Jorge przechodził do natarcia, Setian przybierał pozycję obronną i zbijał nadlatujące ciosy, od czasu do czasu robiąc to za pomocą bardziej ryzykownych manewrów, takich jak przytrzymanie górnej części klingi za pomocą przedramienia, w celu mniejszego odrzutu, bądź odbicie uderzenia będąc tyłem, gdyż właśnie był wykonywany piruet.
Setian w pełni skupiony był na walce, dlatego nie zauważył, że ich pojedynek zaczęła oglądać dwójka osobników. Szatynowi do gustu przypadła bardzo dobra praca rąk szermierza, również siła ciosu – melmaro niejednokrotnie przyklękał, by zablokować uderzenie. Mógłby co prawda z łatwością zrobić to stojąc w normalnej pozycji, jednak taka metoda umożliwiała mu błyskawiczne wyprowadzenie ciosu w kierunku bioder bądź nóg.
Gotlandczyk musiał docenić Caraxa pod względem pracy jego nóg. A może odrobinę go nie docenił? Był powiem pewien, że uda mu się podciąć szlachcica, zwłaszcza, że ten nie popisał się znakomitym chodem podczas walki w Turmalii, jednak teraz prezentował całkowicie inny poziom, co jedynie jeszcze bardziej zwiększało szansę na to, że w przyszłości Jorge zostanie świetnym wojownikiem wręcz. Pierwszą ranę udało się zadać melmaro, gdyż Carax źle ocenił spadający na niego cios, jednak melmaro nie głowił się nad tym za długo – to, że jako pierwszy trafił wcale nie oznaczało, że wygra.
Kiedy do uszu walczących doszły okrzyki jakiejś kobiety, Setian drgnął i uważnie przyjrzał się szermierzowi. „Lewą, lewą… Co to może znaczyć? Ma atakować z lewej strony, lewą stroną ma się poruszać? A może jest leworęczny? Do tej pory co prawda tego u niego nie widziałem, jednak może chowa to jako swój as? Mniejsza, muszę założyć, że każdy z tych wariantów jest poprawny, chociaż najbardziej właściwą wydaje mi się opcja numer trzy.
Szermierz nie dał się jednak nabrać na wypad Setiana do przodu, gdyż zrobił unik, a w konsekwencji szabla dosięgła jego ramienia. Jednak z równowagi Jorge nie udało się wytrącić Setiana, gdyż ten po prostu poleciał do przodu, robiąc przewrót przez ramię i natychmiastowo odskakując w kierunku miecza, który to od razu znalazł się ponownie w jego dłoni. Kiedy zauważył, że Carax porusza się gwałtownie do przodu, by zaatakować, nie zrobił tak jak zachowałaby się większość, tj. przyjął pozycję obronną, a również rzucił się do przodu. Pierwsze cięcie z konieczności sparował, a później wyprowadził swoje uderzenia, doskakując bezpośrednio do szlachcica. Takie zachowanie sprawiło, że z łatwością mógł zostać zraniony drugi raz, jednak i on sam mógł to wykorzystać i drasnąć przeciwnika.
Noga Gotlandczyka uniosła się gwałtownie do góry i zrobiła wypad do przodu, by spocząć na klatce piersiowej Caraxa, a jeżeli to się nie udało, melmaro błyskawicznie wybił się do góry i zaatakował z powietrza, tnąc mocno. Jego ciosy przestały być zmyślnie ekwilibrystyczne, teraz szatyn zaczął atakować w drugi sposób – mocno i szybko, tnąc z każdego możliwego kierunku, obracając się i podskakując, robiąc wszystko, by nadać mieczowi większego pędu. Zdecydowanie nie atakował teraz tak, by drasnąć, a zabić. Robił to, gdyż chciał sprawdzić co tak naprawdę potrafi Jorge kiedy musi się bronić ze świadomością tego, że przepuszczony cios może się zakończyć jego śmiercią. To, co teraz prezentował melmaro, w Gotlandzie okrzyknięte zostało mianem „śmiertelnej wichury” i miało miejsce wtedy, kiedy Setian musiał dać z siebie wszystko podczas walki. Wtedy żaden z jego towarzyszy nie śmiał się zbliżać i mu przeszkadzać, gdyż ostrze latało z taką prędkością i nieprzewidywalnością, że gdyby w pobliżu znalazła się niechciana osoba, bardzo łatwo mogłaby zostać przypadkiem trafiona.
W tej walce Setian „śmiertelną wichurę” prezentował zaledwie przez kilka minut, bowiem cały czas jednak pamiętał o tym, że nie jest to walka na śmierć i życie. Kiedy jego ciosy i styl wróciły do normy, z powrotem zaczął walczyć tak, jak przed rozpętaniem burzy.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Przytrzymywanie miecza ręką nie było dla Caraxa abstrakcyjnym manewrem, niemniej sam go nigdy nie ryzykował i czuł pewną dozę niepokoju, gdy Setian w ten sposób wspomagał się przy bloku. Trochę mniej doświadczony wojownik szybko straciłby po czymś takim palce, no ale, o melmaro można było powiedzieć wiele rzeczy, lecz zarzucenie mu braku doświadczenia byłoby nieuzasadnioną obelgą. Jorge w duchu czuł, że jego przeciwnik ma nad nim minimalną przewagę i już nawet nie chodziło o umiejętność walki wręcz, a o czas spędzony z mieczem w dłoni, czy to w trakcie treningów, czy też w trakcie poważnych starć. Mimo to Carax ani myślał o oddaniu mu pola, walczył zawzięcie i nie pozwalał wybić się z rytmu. Dawno nie czuł się tak dobrze podczas pojedynku, adrenalina uderzała mu do głowy jak alkohol albo najsilniejszy afrodyzjak.
        Jorge musiał przyznać, że w którymś momencie został zaskoczony - nie spodziewał się, że Setian dodatkowo zmniejszy dystans w odpowiedzi na jego wypad, z konieczności musiał więc zmienić cios, aby nie odsłonić się zanadto. Po krótkim spięciu Carax cofnął się, wysoko odwodząc broń i utrzymując ją nad głową, zasłaniając się zgiętą lewą ręką, w którą, tak, został jednak trafiony. Stracił ledwo co odpracowaną przewagę, teraz już nie mógł popełniać błędów, jeśli chciał wygrać. Szybko doprowadził do kolejnej wymiany ciosów, doskoczył do melmaro z kolejną serią szybkich ciosów, tym razem jednak zadając je pod dość nietypowymi kątami, aby trochę zmylić Setiana. Dawno nie brał udziału w walce jeden na jeden, która wymagałaby od niego zastosowania aż tylu różnych ciosów. Jednak czasami dobrze jest wpuścić do obiegu świeżą krew, a nie powtarzać cały czas te same, utarte schematy.
        Carax nie spodziewał się kopnięcia ze strony Setiana, zareagował instynktownie - cofnął się, przyciągając obie ręce do tułowia, zasłaniając się przed ciosem, który go jednak nie sięgnął. Cięcie zadane z powietrza sparował, widząc zaś szał, z jakim atakował go melmaro, przeszedł do defensywy i nawet nie próbował atakować. Nie miał zresztą na to czasu, Setian wyprowadzał szybkie, mordercze cięcia, próba wyprowadzenia kontry byłaby ze strony Jorge bardzo nierozsądnym posunięciem. Czekał więc na odpowiedni moment, chwilę zawahania, zmęczenia ze strony przeciwnika. Nie pozostawał w miejscu, cały czas przesuwał się, czasami cofał, raczej starając się pozostawać jak najdłużej poza zasięgiem ciosów, niż próbując je przyjmować. Ta sekwencja była naprawdę groźna.
        Nagle dość harmonijny syk i szczęk zderzających się ostrzy przerwał fałszywy, drażniący ucho chrzęst. Do walki między szermierzem a melmaro wtrąciła się trzecia osoba - mężczyzna z łamaczem, który jak wprawny sekundant złapał bronią miecz szatyna i wybił go z rytmu. Carax aż wyszczerzył zęby w złości, złapał swego kolegę po fachu za rękaw i szarpnął go w swoją stronę.
        - Co ty wyprawiasz?! - warknął. Uniósł w górę rękę z szablą, odruchowo sygnalizując w ten sposób przerwę w walce. Wzrok wyrażający skrajne niezadowolenie utkwił w mężczyźnie, który się wtrącił. Roy - bardzo silny i bardzo postawny mężczyzna, w jego rękach łamacz pełnił swoją dosłowną funkcję i niszczył broń oponenta, jeśli ta nie była wykonana z naprawdę wysokogatunkowej stali.
        - Musiałem się wtrącić - odpowiedział zaraz starszy fechtmistrz, nie przejmując się ostrym tonem Caraxa. - Już jesteś ranny, oboje jesteście. Jeśli on sięgnąłby cię tą kombinacją, byłoby po tobie.
        - Nie byłoby - zripostował zaraz Jorge, po czym odetchnął. Ton jego głosu stał się spokojniejszy. - Ustaliliśmy zasady starcia, naprawdę nie musiałeś się wtrącać, on by mnie nie zabił.
        Czy Carax w to wierzył? Chyba nie do końca. Nie był głupi, szybko zorientował się, że ma do czynienia z bardzo niebezpieczną techniką i pewnie gdyby dał się wciągnąć w wir ciosów, źle by się to dla niego skończyło. Nie zamierzał jednak przyznać racji Royowi, to byłoby jednoznaczne z podziękowaniem mu za wtrącenie się do walki, a to nigdy nie przeszłoby Jorge przez gardło. Chciał to zakończyć sam, tak jak umawiał się z Setianem.
        - Ja zasugerowałem Royowi, by na was spoglądał - pośpieszył z wyjaśnieniami utykający fechtmistrz, który przyglądał się starciu prawie od samego początku. Co dziwne, zwracał się przede wszystkim do Setiana. - To był naprawdę ostry pojedynek. Nie zostaliśmy sobie przedstawieni, mam nadzieję, że nie ma pan mi za złe troskę o panów bezpieczeństwo. Jestem Azzo Tierra, obserwowałem ten pojedynek z prawdziwą satysfakcją. Proszę przyjąć moje wyrazy uznania, ma pan doskonałą technikę.
        Tierra przedstawiając się podał Setianowi rękę na powitanie, podczas uścisku zaś lekko się skłonił. Nie wiadomo, czy jego uprzejmość była wrodzona, czy też brał swego rozmówcę za kogoś, komu warto się podlizać. Gdyby jednak chodziło o to drugie, zachowywałby się chyba bardziej służalczo.
        - Jorge. - Tierra zwrócił się do młodszego fechtmistrza wyjątkowo po imieniu. - Lady Arrietta prosiła, byś przyszedł do niej, gdy będziesz wolny.
        Carax wyglądał na zaskoczonego słowami Azzo, schował broń i chwilę przyglądał mu się w milczeniu, po czym zwrócił się do Setiana. W jego oczach widać było, że poddaje tę walkę i nie może zignorować zaproszenia swojej zwierzchniczki.
        - To starcie wygrywasz walkowerem - oświadczył. - Poczekaj, proszę, zaraz powinienem wrócić. Gdybyś chciał opatrzyć sobie ramię, medyk jest na prawo od tamtych drzwi.
        Po tych słowach Carax skłonił się przed Setianem i resztą towarzystwa i odszedł w stronę głównego budynku. Aż wstyd się przyznać, ale ta rozmowa napawała go większym niepokojem, niż niedawno zakończona walka. Nie do końca wiedział, czego ma się po niej spodziewać.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Gotlandczykowi udało się trafić szermierza drugi raz, przez co do zwycięstwa pozostało jedno draśnięcie. Niby tak niewiele, a jednak dosięgnięcie trzeci raz Caraxa nie było takie proste – mężczyzna walczył doprawdy doskonale i nie miał zamiaru odpuszczać. Tak jak szatyn przypuszczał, jego doskoczenie zaskoczyło szlachcica i sprawiło, że to na stronę melmaro przechyliła się szala zwycięstwa, co poskutkowało chociażby tym drugim trafieniem. Sytuacja która się ukształtowała w wyniku tych wszystkich czynników jedynie pobudziła dodatkowo Gotlandczyka i sprawiła, że ten miał więcej sił do walki. Zdecydowanie już od bardzo dawna nie czuł się tak dobrze podczas krzyżowania z kimś oręża. Śmiało można by zaryzykować stwierdzenie, że obecny pojedynek po prostu sprawiał mu radość.
Kiedy Setian zaatakował z całą mocą, Jorge porzucił całkowicie ofensywę i skupił się na tym, by zablokować każdy nadciągający cios. Mimo, że wtedy bardzo wyraźnie rysowała się przewaga jednego nad drugim, to Caraxowi bezbłędnie udawało się parować bądź odbijać nadlatujący miecz, co zrobiło duże wrażenie na Gotlandczku, bowiem nie spotkał wcześniej nikogo, kto tak długo wytrzymałby jego napór uderzeń. Faktem jest, że Jorge starał się po prostu cofać na tyle, by ostrze go nie dosięgało, jednak często nie było to możliwe.
Podczas całej tej walki Setian nie zwracał uwagi na otoczenie, bowiem nie znajdował się w zupełnie obcym miejscu, a na terenie szermierza, ufał więc, że nie zdarzy się nic przez nich niechcianego. Dlatego tym większe zdziwienie i zdezorientowanie powstało, kiedy jego spadający, by zadać kolejny cios miecz napotkał opór w postaci trzeciego oręża. Coś takiego zachwiało Gotlandczykiem i sprawiło, że po jego ręku przeszła krótka fala bólu spowodowanego bardzo twardym zderzeniem, gdyż trzymał miecz tak mocno, że ten nie został mu wyrwany z ręki.
Kiedy tylko szatyn odzyskał równowagę, od razu odwrócił się w stronę z której nadszedł „atak”, a kiedy zobaczył jednego z fechmistrzów – jak wnioskował po ubiorze mężczyzny – schował broń do pochwy, jego twarz przybrała groźnego wyrazu, a on sam zacisnął dłonie w pięści i zaczął iść w jego stronę, jednak zrobił ledwo dwa kroki, po czym się zatrzymał, gdyż intruzem zajął się Carax, a Setian błyskawicznie doprowadził się do porządku, przecież nie będzie robił zamieszania, bo ktoś przerwał jego walkę. Co innego gdyby zdarzyło się to w Gotlandzie i to bez ważnego powodu, tutaj jednak tak nie było.
Melmaro w spokoju zbliżył się do mężczyzn i zaczął przysłuchiwać ich wymianie zdań. Kiedy do Setiana zagadał utykający człowiek przedstawiający się jako Tierra, szatyn zwrócił na niego swój wzrok i w spokoju wysłuchał tego co ten ma do powiedzenia. Pochwała którą wysłuchał w żaden sposób nie połechtała jego ega, bądź coś w tym stylu, po prostu przyjął ją ze spokojem do wiadomości i wyciągnął dłoń, witając się ze swym tymczasowym rozmówcą.
- To nie mnie należą się wyrazy uznania, a Jorge. Nie spotkałem jeszcze człowieka tak dobrze władającego ostrzem, w dodatku jest to Alarańczyk. Godne podziwu.
Setian w sposób nie urażający nikogo odwrócił się do Caraxa, wysłuchując jego rozmowy, a kiedy ten ją skończył, tego co powiedział do melmaro, jednak ten w odpowiedzi pokręcił delikatnie głową.
- Nie ma żadnego walkowera, musisz iść, bo masz obowiązki. Tym bardziej ja nie wygrywam. Walczyliśmy jak równy z równym, uważam, że był remis, możesz być z siebie w pełni zadowolony, przerosłeś moje oczekiwania. I dziękuję za medyka, ale nie będzie mi potrzebny, rany nie są na tyle duże, by wymagały interwencji. Już dawno nie bawiłem się tak dobrze podczas pojedynku. Zaczekam na ciebie tutaj, zajmę się treningiem, chyba, że – w tym miejscu Gotlandczyk odwrócił się w kierunku pozostałej dwójki – mają panowie do mnie jakąś sprawę.
Szatyn obrócił głowę w kierunku Caraxa i odprowadził go wzrokiem, aż ten zniknął w budynku, po czym znów przeniósł spojrzenie na fechmistrzów, uważnie się im przyglądając. Jeżeli mieliby jakieś pytanie, to na nie odpowie, a jeżeli nie, to po prostu zajmie się bez zbędnej zwłoki treningiem. Potyczka z Jorge wypadła znacznie lepiej niżby przypuszczał, dlatego ten element mógł już sobie na dzisiaj darować, a skupić się na zajęciach bez oręża. Jeżeli dobrze pójdzie, to może już dzisiaj dane mu będzie wystąpić i jeszcze bardziej się rozerwać.
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość