Valladon[Valladon] Niech się dzieje

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

[Valladon] Niech się dzieje

Post autor: Jorge »

        Rebelia w Turmalii jak gwałtownie wybuchła, tak równie gwałtownie zgasła, stłumiono ją tak szybko, że niektórzy nawet nie zdążyli o niej usłyszeć. Miało to swoje dobre i złe strony. Dobre było to, że ruch na traktach praktycznie się nie zmniejszył, wozy i podróżni zmierzali zarówno na wybrzeże jak i wgłąb kontynentu z podobna intensywnością. Błoga nieświadomość niektórych osób stanowiła jednak pewien problem. Setian i Carax nosili na sobie liczne ślady miejskich walk, niektórzy z gości zajazdu znali i rozumieli przyczyny takiego ich wyglądu, reszta jednak krzywo na nich patrzyła i dobitnie okazywała, co o nich sądzą. Jorge nagadał się jak nigdy wcześniej, aby uniknąć awantur i, przede wszystkim, znaleźć kogoś, kto zgodziłby się podrzucić ich do Valladonu. Wykorzystał przy tym cały swój urok osobisty i wszelkie slogany, jakimi może posługiwać się dobrze urodzona osoba. Najlepszym argumentem okazała się być jednak brosza, którą Carax odpiął od swojej peleryny - poniekąd świadczyła ona o jego prawdomówności, ale przede wszystkim o wypłacalności. Złoto od zawsze byli uniwersalnym językiem wśród kupców.
        Dotarcie do Valladonu, gdy już przeszło się przez trudne początkowe negocjacje, okazało się być proste i przyjemne. Kupiec, który zgodził się zabrać ze sobą Caraxa i Setiana, miał ustalona ostrą marszrutę, podyktowana goniącymi go terminami, dzięki czemu nie marnowali czasu na postoje i jechali prosto do celu, bez kluczenia po mijanych wsiach i miasteczkach. Pogoda sprzyjała, dzięki czemu bramy Valladonu przekroczyli szybciej, niż podejrzewał Jorge.

        Było wczesne popołudnie, większość rzemieślników nadal miała otwarte swoje zakłady, a na ulicach przelewały się niezliczone ilości przechodniów, wozów i jeźdźców. Carax i Setian zostali wysadzeni zaraz po przekroczeniu granicy miasta, czekał ich więc spacer przez prawie wszystkie dzielnice, a w każdym razie tak zapowiedział szermierz. Nie minął się specjalnie z prawdą - nie sposób było nie zauważyć, jak z chaotycznej, drewnianej zabudowy przedmieść przechodzi się do coraz bardziej uporządkowanej, kamiennej zabudowy centrum miasta, gdzie ludzie wyraźnie mniej się spieszyli, a duże wozy kupieckie zastąpiły mniejsze, eleganckie karety.
        Ze słów Caraxa można było wnioskować, że dotarli już prawie na miejsce, nie mogło być jednak aż tak łatwo. Szermierz jęknął boleśnie, widząc dwóch jeźdźców, którzy zbliżali się z naprzeciwka. Mężczyźni byli ubrani wyraźnie lepiej niż Jorge, który podczas podróży ledwo doprowadził do porządku swoją koszulę. Zresztą, nawet na samym początku swojej znajomości z Setianem jego strój wyglądał dość skromnie w porównaniu z elegancją, jaką prezentowali przybyli.
        - Zapomniałem o tych pajacach - mruknął szermierz pod nosem, po czym zwrócił się do melmaro. - To takie małe podwórkowe wojny, mogę liczyć na to, że nie dasz się sprowokować i pozwolisz mi to załatwić?
        Jeźdźcy zdążyli już zauważyć Caraxa i wskazywali go sobie palcami, ewidentnie nad czymś debatując. Od razu zauważyli, że szermierz nie jest sam, chwilę rozprawiali nad czymś, skupiając wzrok na Setianie. Doszli chyba do jakiegoś porozumienia, gdyż przestali szeptać między sobą i zsiedli ze swoich wierzchowców. Jeden z nich został przy koniach, drugi zaś wyszedł na spotkanie szermierza i melmaro.
        - Carax! - ucieszył się teatralnie. - Czekam dnia, gdy po powrocie do miasta zamkną cię za włóczęgostwo. Jak ty wyglądasz? I z kim się zadajesz? A może twój nowy "przyjaciel" - to słowo bogacz wypowiedział z wyraźną drwiną. - Jest równie barwną postacią, co i ty?
        - Daruj sobie, Pirelli - westchnął Jorge. - Przejdźmy może od razu do tego fragmentu, gdy jak zawsze mnie wyzywasz, a ja rozbrajam cię po drugim natarciu? Wybacz, porozmawiałbym dłużej, ale trochę mi się spieszy.
        Bogacz wyglądał na niezadowolonego, najwyraźniej liczył na osiągnięcie innego efektu swoimi złośliwościami. Nim zdążył jednak się odezwać, jego towarzysz bez zbędnego tłumaczenia podszedł i wręczył mu szablę. Carax nie dobył broni, ustawił się jednak bokiem, a ręce lekko zgiął w łokciach, z pewnością gotowy do walki.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Kiedy Jorge przyjął postawę kogoś gotowego do walki, można by się spodziewać, że Setian instynktownie zareaguje, jednak tak się nie stało. Szatyn na tyle poznał szermierza, by mieć pewność, że ten go nie zaatakuje. Po pierwsze doskonale wiedział, że nie miałby szans z melmaro wręcz, a gdyby to go nie zniechęciło – Gotlandczyk i tak nie zamierzał z nim walczyć. Najlepszym wytłumaczeniem był niesygnalizowany przez wojownika ruch w postaci zastąpienia Caraxowi drogi – jakby na potwierdzenie tej tezy Jorge zaraz opuścił dłonie kiedy tylko zorientował się o co chodziło rozmówcy.
W chwili dotknięcia ramienia Setiana, mężczyzna drgnął nieznacznie. Nie był przyzwyczajony do takich gestów, więc nie wiedział jak się w takiej sytuacji zachować, jednak szermierz szybko go wyciągnął z kłopotów, po prostu zabierając dłoń. Pochwały melmaro przyjął w spokoju, zastanawiając się dlaczego Jorge je wypowiedział. Czyżby chciał się zrekompensować za swoją wcześniejszą reakcję? A może spróbować pocieszyć Setiana przez wzgląd na to kim jest, a raczej jaka jest jego geneza istnienia? Mniejsza.
Mężczyźni w spokoju ruszyli dalej, nieuchronnie zbliżając się do celu swej wędrówki, miejsca kończącego rozdział Turmalii. Kiedy rozpostarł się przed nimi fragment budynku, a szlachcic oświadczył, że dotarli, Setian jedynie w spokoju kiwnął głową, nie widział potrzeby głębszego wywodzenia się nad tym.
Jak wojownicy szybko zdążyli się przekonać, wiadomość o niedawnej rebelii zdążyła dotrzeć do zajazdu, jednak tylko częściowo – najprawdopodobniej jedynie do uszu tych najbardziej wpływowych. Stroje przybyłych bardzo dobitnie wskazywały na walkę, jednak dla nieznających prawdziwej przyczyny czyniły one z nich jedynie pospolitych bandziorów, a przez to Setian i Jorge spotykali się z dość jawnymi przejawami niechęci względem nich. Tutaj szlachcic miał okazję się wykazać, a to co zaprezentował śmiało mogło być wystawiane na królewskich dworach jako przedstawienie. Setian potrafił mówić, musiał jako przywódca, jednak ze spokojem przyjmował fakt, że jeśli o orację chodzi – ustępował szermierzowi pod praktycznie każdym względem. Gdyby nie mówczy kunszt szermierza – oraz pewne pomoce w stylu broszy – najprawdopodobniej nie znaleźliby kogoś chętnego zabrać ich ze sobą. Zresztą, co się dziwić. Który kupiec przygarnąłby kogoś kto wygląda jak złodziej, może jest nawet mordercą? Sam melmaro w końcu uciekłby się do kradzieży konia, jednak tym razem nie było to konieczne.
Sama podróż do Valladonu była szybka i przyjemna, jednak nie urozmaicona jakąkolwiek rozmową – Setian nie miał nic ważnego do powiedzenia, więc milczał i zajmował się lustrowaniem terenu oraz myśleniem o przyszłości.
Zapowiedź dłuższego spaceru nie zmartwiła zbytnio szatyna, lubił podróżować pieszo, była to czynność przynosząca wymierne korzyści dla ciała i duszy oraz niezbędna jeśli ktoś nie chciał, by zastygły mu jakże potrzebne mięśnie. W międzyczasie Gotlandczyk rozglądał się na boki, rejestrując nowe otoczenie. Nie był dokładnie pewien tego jak wygląda posiadłość Jorge, czy jest duża, czy ma przestrzeń do treningów, a przede wszystkim – czy jest odizolowana od miasta i ludzi. Zaraz zapytał o to swego towarzysza.
Kiedy przed nimi pojawili się dwaj jeźdźcy, a Carax wydał mało optymistyczny dźwięk, melmaro domyślił się, że będą kłopoty, a przynajmniej jakieś utrudnienie. Kosztowne stroje wyraźnie wskazywały na to, że osobnicy ci wywodzą się ze szczebla podobnego do tego Jorge, a może nawet wyższego.
- Podwórkowe wojny, mówisz? – Mruknął Setian, wpatrując się w osobników. – Nie martw się, nie będę przeszkadzał.
Nietrudno było się domyśleć, że bogacze – a na takich przynajmniej wskazywało ich odzienie – będą się odnosić do Gotlandczyka z pogardą, lub w ogóle go ignorować, jako kogoś niewartego ich uwagi. Cóż, szatyn się nie pomylił, jednak nawet nie drgnął kiedy jeden z ludzi zadrwił z niego w kontekście przyjaciela. A może drwina ta była kierowana jednak do Caraxa? Mniejsza.
Szatyn z ukrytym zdziwieniem przyjął do wiadomości istnienie jakiejś części regularnych pojedynków które zawsze wygrywała ta sama strona, a kiedy drugi jeździec podał Pirelliemu oręż, wojownik o mało co nie parsknął pogardliwym śmiechem, jednak ograniczył się jedynie do drwiącego uśmiechu. Mógł i jemu nie pozwolić wyjść na światło dzienne, jednak sytuacja była tego warta. Kiedy jednak Jorge nie dobył broni, a przyjął pozycję jednoznacznie wskazującą na chęć walki wręcz, Gotlandczyk przekrzywił lekko głowę na prawo i uważnie przyjrzał się towarzyszowi.
- Jesteś tego pewien? – Mruknął, po czym jeszcze chwilę się mu przypatrywał, jednak zaraz odpuścił. Carax nie był dzieckiem, poza tym skoro chciał przetestować to czego do tej pory się nauczył – o ile nauczył się czegokolwiek – to jest to jego decyzja.
- Pamiętaj, używaj nóg. – Odezwał się cicho, po czym odsunął się kilka kroków, by walczący mieli miejsce oraz skrzyżował ręce na piersiach, czekając na rozwój wydarzeń.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Pytanie o posiadłość Carax zbył prostym “wkrótce sam się przekonasz”. Nie było wszak sensu, aby teraz o tym mówił, skoro zaraz mieli dotrzeć na miejsce, inna sprawa, że niespecjalnie wiedział, jakie standardy zadowoliłyby Setiana. Niestety, szermierz nie mieszkał na odludziu, jego dom był jednak spory, może nawet za duży jak na lokum kawalera, nawet zamożnego, jednak czy melmaro będzie podzielał jego zdanie, to już zupełnie inna sprawa - on miał do tych kwestii skrajnie praktyczne podejście, różniące się trochę od toku rozumowania arystokraty. Carax rzadko ćwiczył w domu, a jeśli już to robił, była to tylko kwestia prozaicznej rozgrzewki, aby nie stracić formy albo zmęczyć się na tyle, by zasnąć, gdy akurat miewał z tym problem. Jeśli jednak chciał konkretnie potrenować, szedł do szkoły - tam miał dość miejsca, odpowiednie przyrządy i przede wszystkim partnerów do ćwiczeń. Nie, żeby nie musiał pojawiać się tam codziennie ze względu na obowiązki…
        Jorge z cieniem ulgi przyjął to, że ostrzeżony Setian nie zamierzał się wtrącać - tych dwóch bogatych smarkaczy na koniach znał aż za dobrze, doskonale wiedział, że na pewno rzucą jakieś uszczypliwe uwagi pod adresem towarzysza Caraxa, kimkolwiek by on nie był. Zawsze dążyli do walki, jakby nie wiedzieli, jak się ona dla nich skończy. Najwyraźniej ktoś w przeszłości wbił im do głów jakąś zupełnie chorą definicję honoru, przez którą nie potrafili odpuścić. ”Jak wściekłe psy, które we dwójkę mają nadzieję zagryźć tura”, porównał ich w duchu Jorge.
        - Nie - odpowiedział momentalnie Carax, ucinając domysły Setiana. Jego głos był raczej cichy, aby tamci go nie słyszeli. - Chcę go tylko trochę zdenerwować.
        Szermierz chyba osiągnął zamierzony efekt. Pirelli wyglądał na skonfundowanego, opuścił uzbrojoną rękę i chwilę czekał, aż Jorge dobędzie swojej szabli, oczekiwanie jednak dłużyło się w nieskończoność, a żaden z nich się nie poruszył. Przechodnie zatrzymywali się w bezpieczniej odległości, zbyt ciekawi, aby przejść obok zapowiadającego się ciekawie widowiska.
        - Tchórz cię obleciał, Carax? - zapytał w końcu Pirelli, nie kryjąc swego zirytowania.
        - Ależ skąd. Dobędę broni szybciej, niż ty się do mnie zbliżysz - odpowiedział Jorge z wyjątkową pewnością siebie. - Nudzą mnie walki z tobą, muszę je sobie jakoś urozmaicić, prawda?
        Pirelli parsknął gniewnie, wśród przechodniów zaś jakaś kobieta zaśmiała się, potęgując jego złość. Carax osiągnął zamierzony efekt - jego potyczki ze Scozza, do których należał stojący przed nim przeciwnik, należały do swego rodzaju rytuału, którego przebieg wyglądał z reguły tak samo. Kilka obelg, może jakieś wyzwiska - zawsze zależało im na tym, aby to Jorge pierwszy dobył broni, jednak sprowokowanie go nie było wcale takie łatwe, a nawet jeśli im się to udało, opanowywał się, gdy dochodziło do konkretów. Im to nigdy nie wychodziło, byli mniej zdyscyplinowani, bardziej porywczy i przyzwyczajeni do tego, że dostają to, czego chcą. A emocje w walce to najgorszy z możliwych doradców.
        Potyczka była krótka i wyglądała dokładnie tak, jak zapowiedział Carax. Pirelli uniósł uzbrojoną rękę, chwilę czekał, wahał się, ale w końcu natarł. Jorge jakby tylko na to czekał, cofnął nogę i dobył szabli, płynnym ruchem od razu zbijając cios. Jak zawsze, uderzenie Scozzy było jak z podręcznika, za mało elastyczne, wymagające zbyt wiele skupienia, nie pozostawiając miejsca na swobodną reakcję. Jorge nie miał tego problemu, nie musiał skupiać się na tym, co zrobić z rękami i nogami podczas pojedynku, to się robiło samo. Tak jak teraz - natarcie, jeden krok, drugi, szybki ruch ręką, w którym płynnie poruszały się wszystkie stawy. Szczęk towarzyszący zwarciu się szabli i syk, gdy ostrza otarły się o siebie. A na koniec brzęk, gdy wytrącona z ręki Pirelliego broń spadła na bruk. Carax nie kończył już dramatycznym, markowanym pchnięciem, które nastąpiłoby w walce na śmierć i życie - cofnął się, ukłonił przed przeciwnikiem i schował broń. Nie było oklasków, tłum rozszedł się nieusatysfakcjonowany.
        - Do następnego razu, Pirelli, w końcu ci się uda - oświadczył Jorge, co ciekawe, bez cienia kpiny w głosie. Pokonany Scozza nie odzywał się, lecz gdyby wzrok mógł zabijać, Carax już dawno by nie żył. Drugi arystokrata, który praktycznie nie brał udziału w tym upokarzającym pokazie, pociągnął Pirelliego w kierunku wierzchowców, Jorge zaś gestem zasugerował Setianowi, aby podjąć marsz. Szedł trochę szybciej, niż przed przymusowym postojem, najwyraźniej nie chcąc przebywać w towarzystwie tamtej dwójki dłużej, niż byłoby to absolutnie konieczne.
        - Jakieś uwagi tym razem? - zwrócił się do melmaro, gdy nie mógł już być usłyszany przez nieproszone osoby. Uznał też, że konieczne są pewne wyjaśnienia. - Ten chłopak, Pirelli, razem z kilkoma innymi szermierzami, ubzdurali sobie, że obraziłem ich mistrzynię i mam ją oficjalnie przeprosić, co rusz próbują walczyć ze mną o jej honor. Nie rozumieją niestety, że nie mają racji, więc co jakiś czas muszę odegrać taki teatrzyk, jak przed chwilą.
        Jorge wzruszył ramionami - dla niego to nie było nic wielkiego, żaden z urażonych Scozza nie był dla niego godnym przeciwnikiem, może poza główną zainteresowaną, ona jednak uparcie udawała, że nic się nie stało. Miała ku temu swoje powody - jej rozmowa z Caraxem, podczas której została obrażona, w teorii nigdy się nie odbyła i nie wyglądałoby to dobrze, gdyby prawda wyszła na jaw. To, że jej uczniowie tego nie rozumieli, świadczyło tylko o ich głupocie albo zacietrzewieniu.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Kiedy Jorge powiedział, że nie będzie walczył wręcz, Setian mruknął nieznacznie, nie wiedząc dlaczego w takim razie szermierz przyjął pozycję taką jaką przyjął, jednak bardzo szybko wszystko się wyjaśniło – Carax chciał po prostu jeszcze bardziej rozjuszyć i ośmieszyć przeciwnika. Sam Gotlandczyk był mało rozrywkowy oraz jeszcze bardziej stoicki jeśli chodziło o pojedynki. Zawsze wszystko traktował ze spokojem, nigdy nie uśmiechał się do rywala, nigdy nie próbował go rozdrażnić czy też sprowokować – choć właśnie ten spokój najczęściej był największym zapalnikiem. Szatyn nie popierał tego co w tej chwili prezentował Jorge lub jego „znajomy”. Nieważne kto to wszystko zaczął, należało zachować się godnie – takie przynajmniej było zdanie melmaro, dlatego całe zajście wraz z walką – która okazała się być nudnym pokazem dominacji jednej ze stron – nie dało mu niczego poza uczuciem zgorszenia.
Kiedy ruszyli już do przodu, Setian nie oglądał się na boki, stwierdzając iż w dostatecznie dobrym stopniu zapoznał się z charakterystyką miasta. Na pytanie mu zadane z początku nie odpowiedział, nie patrzył również na rozmówcę, jednak po chwili otworzył usta, a z tonu jego głosu można było wyczytać, że to co widział nie podobało mu się, a znudziło i odrzuciło.
- Nic co by zwróciło moją uwagę. Może poza tym, że walka ta była nużąca, nieciekawa i hańbiąca szermierkę. Jeżeli ci dwaj bogacze należą do jakiejś szkoły – i to w dodatku szanowanej – to chyba ktoś tutaj pomylił termin akademii z przytułkiem dla beztalenci. Nie ty zacząłeś, ale kiedy już się spotkaliście, mogłeś darować sobie te nic niewarte przechwałki mające na celu prowokację i pokazanie o ile wyżej od nich stoisz jeżeli chodzi o poziom bitewny.
Głos Setiana stał się surowszy, a jego oczy głęboko wwierciły się w twarz Jorge.
- To czego bardzo nie lubię, to cwaniactwo i eksponowanie swej wyższości. Nie wiem czy jest to spadek od tytułu który posiadasz, czy może taki już jest twój charakter, ale musimy sobie coś wyjaśnić. Tamta dwójka to głupcy, pierwsi szukali zaczepki i pierwsi chcieli cię sprowokować, ale odpowiadanie tym samym jest po prostu hańbiące dla wojownika. To ktoś kto walczy kiedy jest do tego zmuszony, w obronie słabszych lub wykonujący misje. Istnieje wiele rodzajów żołnierzy, jednak każdy prawdziwy powinien mieć wspólne cechy – godność i swój honor. U mnie pierwszym co robiłem w przypadku otrzymania nowych uczniów, było wyperswadowanie im tego typu zachowań pod groźbą własnoręcznego wyrzucenia z klanu. Oczywiście zdarzali się zbuntowani, tacy jednak szybko lądowali poza Gotlandem. Szermierką możemy być równi sobie, ale jeśli chodzi o walkę bez broni – będziesz moim uczniem, co znaczy że musisz się podporządkować moim zasadom.
Gotlandczyk ruszył spokojnym krokiem do przodu, czekając na reakcję szermierza. Nie był pewien czy tym co powiedział go zdenerwował, naruszył jego dumę czy zniechęcił do współpracy, jednak nie było to czymś najważniejszym. Melmaro cenił sobie pewne wartości i standardy, których nie miał zamiaru zmieniać oraz pozwalać innym, by to robili. Nie jeśli mają zamiar z nim przebywać.
- Dlatego jeżeli jeszcze raz zobaczę takie zachowanie - rozejdziemy się w swoje strony.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax był wyraźnie zaskoczony burą, jaką zebrał od Setiana, jakby nie dowierzał temu, co właśnie słyszy. Już wcześniej zdążył zauważyć, że melmaro jest sztywny jak kij od szczotki, ale nie spodziewał się ani tak kategorycznego tonu, ani takiego postawienia sprawy. Przystanął na chwilę i wsparł się pod boki, a gdy ich spojrzenia się spotkały, bynajmniej nie zamierzał pierwszy spuścić wzroku - to by wyglądało jak pokorne przyznanie się do winy, a on nie czuł, by zrobił cokolwiek źle. Tak to wyglądało zawsze: kpiny, przechwałki, nawet czasami w trakcie tych poważniejszych starć szermierze w Valladonie pozwalali sobie na coś takiego, to był element spektaklu, jakiego od nich oczekiwano, tego samego przedstawiania, które przewidywało noszenie obcisłych spodni i wywijanie bronią podczas ukłonów.
        Postawione przez Setiana ultimatum sprawiło, iż Carax głośno się zaśmiał. Melmaro już pewnie zdążył się zorientować, że jego śmiech nie zawsze oznacza kpinę albo żarty, że czasami w ten sposób reaguje w chwilach zaskoczenia albo nerwów - tak było w tym przypadku, oziębły ton rozmowy wywołał w szermierzu reakcję obronną.
        - Ty naprawdę nie umiesz się bawić - zaczął, już spokojniejszym i poważniejszym tonem. - Posłuchaj, to była tylko gra, widowisko dla ludzi, to tutaj zawsze tak wygląda, gdy nie walczy się naprawdę poważnie. Gdyby, no nie wiem, gdybyś to ty mnie wyzwał na pojedynek albo tamta kobieta osobiście zażądała ode mnie satysfakcji, wtedy słowem bym się nie odezwał, dopełniłbym całej etykiety i nie pajacował. Ale w tej sytuacji? Mówiłem ci, to wojna podwórkowa, smarkateria przeciw smarkaterii, nie muszę być w przypadku takich starć poważny. Zwłaszcza, że dzięki temu zapewniam sobie przewagę.
        Carax z każdym kolejnym słowem mówił coraz bardziej swobodnie, słychać było, że nie czuje, jakby zrobił coś niewłaściwego.
        - Ale dobrze, niech ci będzie: przy tobie postaram się powstrzymać od tego typu zachowań - oświadczył, całkowicie poważnie. Słowa dobrał bardzo precyzyjnie - "przy tobie postaram się powstrzymać" zamiast bardziej kategorycznego "powstrzymam", bo wiedział, że tego na pewno nie dochowa. Nie wszystko da się w sobie zmienić - ta postawa siedziała w nim za głęboko, przez lata pogłębiana przez kolejne nieme przyzwolenia rodziny i nauczycieli. Już jedna osoba próbowała w ten sposób ułożyć szermierza i wpoić mu zasady godnego zachowania, ale udało mu się to połowicznie. Trudno jest wychowywać dorosłego mężczyznę. Niemniej Jorge zamierzał spróbować nad sobą panować, w każdym razie w chwilach, gdy Setian na niego patrzył, bo w końcu "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal", prawda?

        Chwilę później dotarli przed dom Caraxa. Zabudowa w tej części miasta była stosunkowo luźna, każda posiadłość otoczona była działką i zapewniającym prywatność ogrodzeniem, kutym czy też murowanym, w zależności od preferencji właściciela. Szermierz mieszkał w domu o charakterystycznym dla miasta czarnym dachu oraz jasnej, niedawno odnawianej fasadzie. Przedogródek był niewielki i raczej ubogi, jeśli chodzi o rośliny, rosło tu raptem kilka dorodnych katalp, a ścieżkę prowadzącą od furtki do domu obsadzono niskim żywopłotem z bukszpanu. Sam dom miał co najmniej dwa piętra, w tym wysoki parter, możliwe jednak, że poddasze również zostało zagospodarowane.
        Wnętrze domu miało dość tradycyjny układ. Na parterze najwięcej miejsca zajmował salon połączony z jadalnią. W pomieszczeniu znajdował się spory kominek, meble wypoczynkowe obite skórą barwy czekolady, kilka drewnianych mebli, w tym stół i krzesła, których kolor współgrał z ciemnymi panelami, którymi wyłożono wszystkie podłogi w domu. Brakowało tu ozdób, jakby Carax był zwolennikiem surowej elegancji, niemniej pozwolił sobie on na wystawkę białej broni zawieszonej nad kominkiem - nie widać było wśród nich atrap, wszystkie klingi były ostre i gotowe do użycia, a w centralnym punkcie, tuż nad obudową, wisiały rapiery, szpady i wszystko to, czego Jorge od czasu do czasu używał. Z salonu można było wyjść na taras i do ogrodu za domem - i tutaj, tak jak w przedogródku, nie było widać zbyt wielkiej różnorodności roślin. Centralny punkt stanowiło spore drzewo o powykręcanych konarach, prawdopodobnie lipa, wokół niego szerokim kręgiem ciągnęła się ścieżka wysypana jasnym żwirem, pomiędzy nimi znajdował się zaś tylko zadbany trawnik. Wzdłuż kamiennego ogrodzenia rozplanowano kilka rabat obwiedzionych bukszpanem, w rogach zaś posadzono czerwone odmiany klonów o kulistym pokroju korony.
        Na kolejnych piętrach posiadłości wydzielono już mniejsze pokoje - na pierwszym piętrze znajdował się drugi, mniejszy salonik z widokiem na ogród, gabinet oraz trzy sypialnie dla gości. Poddasze okazało się być bardzo wysokie i przestronne, tutaj znajdował się pokój pana domu oraz jeszcze jedna sypialnia - te dwa pokoje miały wyraźnie wyższy standard, niż te znajdujące się piętro niżej, w każdym znajdował się wychodzący na tyły domu balkon, wysokiej jakości meble i duże łóżka z kotarami.

        Po dotarciu na miejsce Carax zasugerował Setianowi, aby ten sam się rozejrzał, a on w tym czasie będzie czekał na tarasie. Tuż za progiem zdjął wysokie buty i rozpiął pod szyją dwa guziki koszuli. Przechodząc przez salon odłożył na jadalniany stół pas z szablą oraz wymięty list, po czym pootwierał wszystkie okna, aby poruszyć zastałe powietrze. Wyciągnął sobie na zewnątrz jedno z krzeseł i rozsiadł się w nim, nogi opierając o kamienną barierkę tarasu. Daleko jeszcze było do końca dnia i jeszcze sporo zostało do zrobienia, niemniej szermierz nie zamierzał się nigdzie gonić ani spieszyć - w końcu dopiero wrócił do domu. Odetchnie chwilę, później ogoli się porządnie i przebierze, dopiero po tym weźmie się za cokolwiek.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Nie, nie umiem się bawić. – Przyznał ze spokojem Setian, gdyż w pełni się z tym zgadzał. Od zawsze był tym najbardziej skrytym, małomównym, pracowitym i nie rzucającym się w oczy innym chłopakiem. Najprawdopodobniej było to spowodowane jego przeszłością, tym że nie było w niej zbyt wiele szczęścia które by go rozluźniło i otworzyło na dobra świata, a z drugiej strony – może taki po prostu się urodził.
- Jednak nie widzę jakiegokolwiek związku tego faktu z tematem. Mnie jak widać uczyli całkowicie innej filozofii niż ciebie. Od zawsze nauczyciele wpajali mi, że pajacowanie jest przeznaczone do cyrku i jeśli masz zamiar się wydurniać z mieczem w dłoni, to od razu lepiej zmień powołanie i zostań klaunem. Zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego czym jest żelazo? Czym jest broń? To przedmioty które kształtowały każdą historię, a łączna liczba zabitych przez nią ludzi jest z pewnością większa niż ta obecnie żyjących. Z niektórymi elementami życia nie ma żartów. Miecz jest orężem, oręż jest wyznacznikiem siły. Kpiąc z mieczem w dłoni tak naprawdę kpisz sam z siebie. Pokazujesz, że nie masz żadnej wewnętrznej wartości przez co jednocześnie zezwalasz na gardzenie tobą i nieokazywanie ci respektu.
Zapewnienie Jorge Setian przyjął sceptycznie. Nie był głupi, wiedział że taki dobór słów szermierza nie był przypadkowy. Najprawdopodobniej niejednokrotnie szlachcicowi wymsknie się przy szatynie coś nieodpowiedniego, a kiedy melmaro przy nim nie będzie – nic się nie zmieni.
- Co się jeszcze tyczy mojej osoby. – Odezwał się Gotlandczyk w celu dopowiedzenia czegoś co raczej było ważne. – Kiedy ktoś postanawia kpić ze mnie podczas walki – bo na potrzeby prowokacji przed nią nie patrzę, nie działa to na mnie, no chyba że poruszył ten ktoś poruszył fragmenty za które musi spotkać go kara -, automatycznie zaczynam walczyć na poważnie, czyli na dziewięćdziesiąt procent kończy się to śmiercią oponenta lub jego krytycznym stanem. Trzeba po prostu znać granice, a za błędy – celowe – słono płacić.
Kiedy dotarli przed dom Caraxa, pierwszym co rzuciło się Gotlandczykowi w oczy, była jego przestrzenność. Setian spodziewał się, że z racji tego iż Jorge jest szlachcicem – niby bez majątku rodzinnego, ale swój własny z pewnością posiadał i to jeszcze nie byle jaki – jego rezydencja będzie okazała, ale to przerosło jego oczekiwania – w domu po prostu nie spotkał się z czymś odpowiadającym widzianemu obiektowi. Owszem, bywał na dworze królewskim, w posiadłościach magnatów, jednak w rodzimej krainie panowały całkowicie inne zwyczaje. Tam podstawowym standardem było przygotowanie obiektu pod względem obronności oraz możliwości treningu – bogata historia sprawiła, że królestwo praktycznie od początku istnienia było nastawione na aspekt militarny. W nim bogactwo nie objawiało się kosztownymi strojami oraz wielkimi domami, a stajnią koni bojowych, własnym oddziałem czy też bojowym arsenałem. No, ale zestawienie z Alaranią było tutaj mało odpowiednie, gdyż miejsca różniły się od siebie… Praktycznie wszystkim.
Gotlandczyk nie miał pojęcia po co komuś może być potrzebny tak wielki dom, a jedyne co znalazł w nim wspólnego ze swoim – to elementy minimalistyczne.
- Ten twój dom to jak pół mojego klanu. – Parsknął. Oczywiście była to gruba przesada, jednak nawiązując do posiadłości rolników – z pewnością zmieściłoby się tutaj z tuzin wiejskich domostw.
Wojownik również zdjął buty w przejściu, po czym rozciągnął się, rozgrzewając dodatkowe mięśnie. Uważnie przyjrzał się drodze pokonanej przez szlachcica, gdyż nie wątpił iż można tutaj zabłądzić. Cały czas skupiał się na tym co widział, bo skoro miał tutaj jakiś czas zostać, wypadałoby jak najlepiej poznać otoczenie – ale o tym myślał akurat każdy strateg. Melmaro nie lubił wścibstwa i on również korzystał w stopniu minimalnym z pozwolenia szlachcica na zwiedzenie domu. Zaglądał jedynie tam gdzie było otwarte, w innym wypadku jedynie uchylał lekko drzwi i zaglądał. Ani razu nie wszedł do żadnego z pokoi, jednak nie potrafił zrozumieć po co kilka pomieszczeń mających to samo przeznaczenie. Zwiedzanie było krótkie, Gotlandczykowi nie zależało na poznaniu wszystkich jego sekretów, a jedynie na zorientowaniu się jaki pokój gdzie jest. Ważną rolę odgrywało również miejsce potencjalnych treningów, ale w środku nie znalazł raczej nic co by mu odpowiadało. Szczerze powiedziawszy po obszarze na świeżym powietrzu również mógłby się spodziewać więcej jeśli chodzi o ten aspekt, ale nie mógł wymagać, by każdy miał dom taki jaki on potrzebuje.
Po dołączeniu do szlachcica oparł się o barierkę i rozejrzał, po czym odezwał się spokojnym głosem.
- Chyba nigdy w pełni nie pojmę alarańskiego pojmowania przydatności. Co najmniej kilku pomieszczeń mogłoby tutaj nie być, a są. Co się tyczy treningu – tutaj jest już gorzej. Nie widzę potencjalnie dobrych miejsc. No, ale nie mam zamiaru cię winić, u mnie po prostu są inne standardy mieszkaniowe. Oczywiście nie mogę odmówić pierwszego wrażenia twojej posiadłości, jednak czy nie znasz miejsca w którym można by potrenować? Jakaś sala którą mógłbyś prywatnie wynająć, czy coś w tym stylu? Jeżeli nie, to walkę wręcz będziemy mogli prowadzić w środku, gdzieś gdzie znajdzie się jak najwięcej miejsca, ale oczywiście z wykorzystaniem koców bądź płacht – nie chcemy by posadzka zabrudziła się krwią. A na dworze można potrenować szermierkę – jeżeli i tutaj będziesz chciał coś zdziałać. Oczywiście mam na myśli utrzymanie formy, nie naukę mojego stylu. Gorzej z ćwiczeniami czysto fizycznymi – nie ma gdzie biegać, nie ma gdzie się podciągać, rozciągać ani rozwijać.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax nie dyskutował dłużej z Setianem o zachowaniu powagi podczas walki - obaj mieli tak skrajne zdanie na ten temat, że mogliby stracić na tym czas do wieczora. Jorge musiał przy tym przyznać, że filozofia melmaro była całkiem ciekawa… Tylko jednocześnie strasznie nudna. I ten fragment o wewnętrznych wartościach… Ech, czy posiadanie kodeksu moralnego naprawdę według niego oznaczało umartwianie się, traktowanie wszystkiego tak strasznie serio? Jorge nie uważał, by był tak do końca zepsuty - gdyby było inaczej, teraz nosiłby barwy Scozza. Albo w ogóle skończyłby gdzieś w rynsztoku z poderżniętym gardłem, czym do tej pory jedynie mu grożono.
        Uwaga na temat wielkości domu rozbawiła Caraxa - zaśmiał się szczerze, zachowując jednak dla siebie uwagę, że wcale nie jest taki duży, jak na standardy alarańskiej arystokracji. Duża była posiadłość w Efne, wielokondygnacyjne monstrum z kilkometrami korytarzy i niezliczoną ilością schodów, otoczone nie ogrodem, a parkiem, gdzie w pogodne dni urządzano przejażdżki konne. To, w czym mieszkał aktualnie Jorge, miało być jedynie domem letnim, gdzie młody dziedzic spędzałby kilka tygodni w roku - co akurat było prawdą, gdyż od jakiegoś czasu szermierz sporo podróżował i więcej go w domu nie było, niż było. Z tym wiązał się również brak zatrudnionej na stałe służby, bo ta zwyczajnie przez większość czasu by się nudziła - gdy akurat takowa była potrzebna, Jorge podnajmował sobie kogoś od sąsiadów, o co nikt nie miał do niego pretensji, w końcu nie zdarzało się to często i zawsze było uzgodnione ze wszystkimi zainteresowanymi stronami.
        Siedząc na tarasie, Jorge wystawił twarz do słońca i zamknął oczy, jakby zamierzał się zdrzemnąć. Oczywiście nie takie były jego zamiary - raz, że zasypianie na tym konkretnym krześle niechybnie skończyłoby się upadkiem, dwa, nie był nawet odrobinę zmęczony. Delektował się więc spokojem i ciepłem promieni słonecznych, gdzieś na granicy świadomości rejestrując dobiegające z wnętrza domu dźwięki - kroki Setiana, klikanie odskakujących klamek. Interesował się tym tylko na tyle, aby wiedzieć, kiedy melmaro wyjdzie na zewnątrz, wtedy pewnie będzie chciał pogadać. Tak więc gdy tylko jego kroki rozbrzmiały na płytach tarasu, Jorge otworzył oczy. Zaraz je jednak zmrużył - Setian, pewnie nieświadomie, stanął tak, że miał słońce za plecami.
        - Dom był projektowany z myślą, że kiedyś się ożenię i będę miał dzieci i będę tu spędzał letnie miesiące - wyjaśnił Carax, mocno akcentując słowo “kiedyś”, aby nie było wątpliwości, że jego najbliższe plany nie obejmują tak desperackiego kroku. - Aktualnie zaś ma tylko pokazywać, że mimo nieciekawej przeszłości nadal mam pieniądze, to nie ma nic wspólnego z przydatnością ani funkcjonalnością.
        Jorge przerwał na moment, zdjął nogi z barierki i usiadł inaczej, aby słońce nie przeszkadzało mu w patrzeniu na Setiana.
        - Żurawie udostępnią nam salę - oświadczył, gdyż było to pierwsze rozwiązanie, jakie przyszło mu na myśl, najbardziej oczywiste, najprostsze i najszybsze. - Mają miejsce, mają dobry sprzęt i nie będą zadawać pytań, za plotki jednak nie ręczę. Mogę zablokować jedną salę na nasz prywatny użytek, to nie stanowi problemu. A jeśli nie odpowiada ci takie rozwiązanie, to znam też kilka innych miejsc, że tak to ujmę, niezależnych. W ostateczności można chodzić gdzieś do lasu za miasto. Niemniej, gdyby interesowała cię pierwsza opcja, to jeszcze dzisiaj musiałbym się tam wybrać, więc możesz iść ze mną, zobaczyć, czy ewentualnie się nada.
        Jorge od samego początku był świadom, że jego dom nie będzie nadawał się do treningów, dlatego teraz nie zamierzał przekonywać Setiana, że jest inaczej, lepiej było od razu przejść do rzeczy i ustalić jakąś strategię, żeby nie tracić niepotrzebnie czasu.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

- Kiedyś? Jesteś w najlepszym wieku do założenia rodziny, masz pieniądze, zdrowie i przede wszystkim umiejętności konieczne do – kiedy byłoby trzeba – obronienia jej. Im będziesz starszy tym więcej znaczenia dla potencjalnej kobiety będą miały twoje pieniądze, a nie piękna buźka i twe buntownicze wnętrze.
Setian mruknął na swój sposób rozbawiony i przekrzywił głowę w prawo, lustrując twarz rozmówcy. Sam melmaro nigdy nie myślał o swojej przyszłości, a kiedy już, to nie wyobrażał sobie siebie będącego mężem, ojcem, a później dziadkiem. Zakładał po prostu stałe bycie w klanie, a kiedy już zdrowie by mu nie pozwoliło, zająłby się czymś innym, równie ważnym dla Gotlandu. Perspektywę ożenienia się dopuszczał tylko przy Rayua’y, ale nawet wtedy robił to szczątkowo. Najważniejsza jest teraźniejszość, a życie jakie on prowadził dawało bardzo dużą szansę na to, że po prostu nie dożyje spokojnej przyszłości.
Propozycję Jorge Setian przyjął ze spokojem. Już wcześniej był prawie pewien, że kiedy tylko powie to co powiedział, właśnie coś takiego zaproponuje Carax. Gotlandczyk nie miał nic przeciwko, liczył na obeznanie szermierza w sytuacji i miał nadzieję, że wszystko jest takie jak mówi, bowiem szatyn nie lubił być nieproszonym gościem.
- Nie, nie mam nic przeciwko. Oczywiście zakładając, że jest tak jak mówisz, bowiem jeżeli miałbym być jakimś specjalnie nieproszonym gościem, to podziękuję. Cenię sobie spokój i swobodę, a coś takiego nie sprzyjałoby atmosferze. I nie ukrywam, jestem ciekawy jak wyglądają takie szkoły w Alaranii, a z tego co można było wywnioskować po twoich słowach – ta „żurawi” jest jedną z lepszych. Mogę z tobą pójść jeżeli nie będzie to w żaden sposób problemem, jednak pamiętaj, że jeżeli nie uda się nic znaleźć, mogę trenować po prostu przy tym co mam. Nie trawię ludzi rządzących się i oczekujących od innych cudów, dlatego nie będę naciskał, a przyjmę po prostu to co będzie.
Gotlandczyk odwrócił się do szlachcica bokiem, opierając się o barierkę i patrząc przed siebie. Wszystko to zaczynało go coraz bardziej męczyć. Niekończąca się ucieczka, ciągła walka o życie, analiza, planowanie, strategia. Wielokrotnie słyszał jak inni Gotlandczycy często krzyczeli przez sen, mając koszmary związane z bitwami, mordowaniem, widział jak budzili się oblani potem i bali z powrotem oddać się objęciom nieświadomości. On sam zabił kilkukrotnie więcej istot niż oni, miał całkowicie inną przeszłość, a mimo to… Nie śnił o swych ofiarach, nie bał się ich spojrzeń we śnie, kiedy był bezbronny. Nie popadał w obłęd, nie wariował… Czyżby był aż tak bardzo pozbawiony uczuć?
- Twoje oczy… - Odezwał się spokojnie Gotlandczyk. – Jest w nich bardzo dużo emocji, dużo uczuć. Radość, współczucie, niepewność, buntowniczość. Mówi się, że oczy są oknami duszy. Myślisz, że to prawda? W moich już od dawna mieszka jedynie czerń, nie da się wyczytać emocji, gdyż ich tam nie ma. Zawsze są takie same – kiedy rozmawiam, kiedy trenuję, kiedy walczę, kiedy zabijam. Gdzie się nie ruszę, towarzyszy mi omen śmierci. W samej Turmalii żywota pozbawiłem kilku ludzi, a przecież byłem w niej tak krótko.
Różnimy się od siebie i to bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Przebywasz ze mną, bo chcesz się czegoś nauczyć oraz poznać trochę tajemniczości. Uważaj, bo niejeden okręt zatonął na nieznanych wodach. Nie jesteś złym człowiekiem, nie widzę w tobie tego. Będąc ze mną ryzykujesz zmianę, a to kim teraz jesteś jest wielką zaletą. Pilnuj się i nie pozwól, by w twoje serce wdarł się mrok, bo wtedy już nigdy nie zaznasz uczucia radości.
Setian wzruszył ramionami i wyciągnął z pochwy swój miecz. Wolno obracając go w dłoniach, zaczął przyglądać się rękojeści, a później klindze. Niby zwykłe ostrze, a mieści w sobie tak wiele żyć… Melmaro zamknął oczy. Podobno niektórzy pamiętali każde swoje morderstwo, każdą ofiarę, tacy już po prostu byli. Szatyn spróbował sobie kogoś przypomnieć, ale nawet wieśniaków z Turmalii bądź jej żołdaków nie potrafił sobie dobrze przypomnieć, nie widział szczegółów ich twarzy. Zresztą może to i dobrze? Bez sumienia jest bronią doskonałą, która nigdy się nie zepsuje ani nie zatnie. Płynnym ruchem schował broń z powrotem.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax ze spokojem, ale też odrobiną rozbawienia w oczach, wysłuchał retoryki Setiana na temat jego niechęci do ożenku. Były to słowa, które słyszał od niemal każdego (chociaż ten fragment o możliwościach obrony rodziny był nowością) i z którymi w gruncie rzeczy się zgadzał, jednak cała siła argumentów brała w łeb przez jeden detal, którego Jorge ani myślał zatajać.
        - Wszystko pięknie, masz rację, że teraz jest dla mnie najlepszy czas, ale na drodze stoi jedna przeszkoda: brak kobiety, z którą chciałbym spędzić resztę życia - wyjaśnił, po czym się zaśmiał. - Na tym jednak zakończmy, jesteśmy zbyt trzeźwi, aby rozmawiać o sprawach sercowych.
        Ktokolwiek znał Caraxa chociaż trochę dłużej, ten wiedział, że szermierz jest bardzo niestały w uczuciach i tak naprawdę wszystko jest dla niego przelotnym romansem bez szans na zbudowanie jakiś trwalszych podstaw. W jego życiu do tej pory nie było kobiety, o którą walczyłby za wszelką cenę i którą chciałby uczynić szczęśliwą w tym głębszym znaczeniu tego słowa. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Jorge nigdy nie starał się udawać, że jest inaczej i jeśli ktoś zdecydował się z nim związać, wiedział, że uczucia szermierza szybko się wypalą.
        - Nie mam powodu, by naciągać fakty, jak mówiłem, raczej mi nie odmówią, sam wiem, ilu jest aktualnie adeptów w szkole i ile miejsca dla nich potrzeba, wątpię, by pod moją nieobecność zaszły jakieś diametralne zmiany i byśmy musieli włazić sobie na głowę - uspokoił Setiana w kwestiach możliwych napięć między nimi a Żurawiami. - Ale o tym sam się przekonasz, gdy już przyjdzie co do czego.
        Carax wstał z krzesła i przeciągnął się, wyciągając ręce wysoko ku górze. Zdawało mu się, że melmaro zadumał się nad czymś głęboko - nie chciał mu przeszkadzać, więc powoli zaczął się wycofywać w kierunku wejścia do salonu, zatrzymał się jednak gdy tylko Setian się odezwał. Jego słowa były dla szermierza zaskakujące i interesujące zarazem. Wysłuchał wywodu z ciekawością, nie spuszczając oka z szatyna oparł się o barierkę obok niego. Gdy wybrzmiały ostatnie słowa, przyjrzał mu się uważnie, jakby próbując dojrzeć oznaki blefu.
        - Fakt, nie wyrażasz zbyt wielu emocji. Czasami zdarza ci się odrobina ironii albo gniewu i to w zasadzie wszystko, jesteś trochę mroczny. Ale nie martw się, pół Alaranii próbowało wyperswadować na mnie zmianę charakteru i nikomu się to jeszcze nie udało - zapewnił pogodnym głosem. - Swoją drogą, jesteś pierwszą osobą, która mój charakter uznała za zaletę, dzięki.
        Carax odbił się od barierki i poszedł w kierunku domu, jakby na tym skończył swoją wypowiedź. Zatrzymał się jednak w progu i obrócił, aby dokończyć.
        - A co do tego zwierciadła duszy: nie zgadzam się z tym - oświadczył, opierając się ramieniem o futrynę drzwi i krzyżując nogi. - Abstrahując od kwestii religijnych, gdyby to było takie proste, wszystko byłoby widać jak na dłoni, nie ukryłoby się przed nikim żadnych emocji ani kłamstw. To, że ja mam oczy jak szczeniak i wiele w nich widać nie znaczy, że niczego nie ukrywam. Jestem też pewien, że ty nie jesteś aż tak do końca pozbawiony emocji i uczuć, po prostu z jakiegoś powodu dusisz je w sobie. Także ty również się pilnuj, bo ja na pewno spróbuję to z ciebie wydobyć.
        Po tych słowach Carax zaśmiał się i faktycznie wszedł do domu. Ze stołu zgarnął swój pas z szablą, w tym samym momencie usłyszał szczęk broni Setiana - obrócił się przez ramię, zaskoczony. "Dziwny gość. Co też może mu się roić w tym momencie w głowie?", przemknęło mu przez myśl, czemu towarzyszyło lekkie zmrużenie oczu. Zaraz jednak porzucił te rozważania - wszedł głębiej, wołając jeszcze do melmaro, że gdyby ten chciał się ogarnąć, niech zajmie pokój na samej górze po lewej, tam będzie mógł się swobodnie odświeżyć i doprowadzić do lepszego stanu po ostatnich niezbyt sprzyjających utrzymaniu higieny dniach. Jorge również poszedł na górę, do swojego pokoju. Szkoda mu było czasu na jakąś wymyślną toaletę, wypłukał ledwo z włosów kurz gościńca, ogolił się jak należy i przebrał w czyste szaty. Pobieżnie przetarł szablę, aby ta również w miarę godnie się prezentowała. Gdy ponownie zszedł się z Setianem, był ubrany jak podczas ich pierwszego spotkania, w białą koszulę i czarne spodnie, pelerynę zastąpiła jednak dopasowana, granatowa kurtka.
        - Chodźmy więc, nim nas wieczór zastanie - zarządził. - Przyszło mi jednak coś do głowy, chodzi o to testowanie mojego charakteru, o którym mówiłeś jeszcze w Turmalii. Wolałbym nie próbować tego w szkole, a przynajmniej nie w ciągu dnia, gdy kręcą się tam uczniowie. Popołudniu budynek się wyludnia, wtedy nie ma problemu. Zgoda?
        Carax zatrzymał się z dłonią na klamce drzwi wejściowych - tę kwestię chciał sobie wyjaśnić jeszcze nim wyjdą. Nie wiedział, jakie plany ma względem niego Setian, ale wolał uniknąć sytuacji, w której musiałby się tłumaczyć jakiemuś przypadkowemu świadkowi, bo kto wie, czy zdołałby powiedzieć coś przekonującego.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Kiedy Jorge zaczął mówić o prawdopodobnie głównym powodzie swojego obecnego stanu cywilnego, Setian przekrzywił lekko głowę na prawo i patrząc na rozmówcę słuchał go uważnie. Potrafił doskonale zrozumieć jego tok myślenia, zresztą w stu procentach się z nim zgadzał. On sam co prawda w uczuciach prezentował się znacznie inaczej i teraz jakiekolwiek możliwość ożenienia się to fikcja, to jednak za czasów bycia z Rayua myślał tak samo.
- Rozumiem doskonale. – Powiedział zanim szlachcic zakończył temat. - Jednak uważaj, bo nawet jeżeli kogoś pokochasz i za tego kogoś wyjdziesz, nie znaczy to, że i ty będziesz kochany. Bardzo często dla kobiet liczą się po prostu pieniądze, władza lub przyjemność. Jeżeli trafisz na kogoś kto zawróci ci w głowie, bądź ostrożny.
Kwestię związaną ze szkołą wojownik pozostawił bez komentarza, gdyż ten był zbędny, kiedy jednak Jorge postanowił odpowiedzieć na jego słowa, odwrócił się w kierunku Caraxa i odwzajemnił spojrzenie.
- Mroczny? Tylko się nie przestrasz. – Zakpił i uśmiechnął się na swój sposób, jednak nie przestał go słuchać oraz śledzić wzrokiem kiedy ten się przemieścił. Opinię Jorge na temat oczu przyjął ze spokojem, on sam również się z tym nie zgadzał, jednak słowa szlachcica odnośnie tłamszenia przez melmaro uczuć i zapowiedzi prób ich wyciągnięcia sprawiły, że szatyn uśmiechnął się delikatnie, zastanawiając się co ten Carax kombinuje i w co próbuje grać. „Tłamszenie uczuć, co? Jeszcze się nie przekonał, że ja je po prostu wyeliminowałem ze swojego życia? Co on zechce wydobyć? Smutek, radość, zazdrość, dumę? Współczucie? Obserwowanie jego daremnych starań może się okazać całkiem ciekawe…
Pobyt w pokoju wskazanym przez szlachcica był krótki i nie przyniósł zbyt wiele dobrego. Przede wszystkim Gotlandczyk nie przebrał się, gdyż po prostu nie miał w co, a prędzej pójdzie bez niczego, niż przywdzieje ten komiczny strój szlachecki. Mężczyzna cenił sobie wygodę idącą przede wszystkim z funkcjonalnością i umiarkowaniem. Jeżeli miał do wyboru zwyczajne odzienie zdatne do walki, a równie funkcjonalny kosztowny strój, zawsze wybierał opcję pierwszą. Najwięcej czasu poświęcił na szczegółowe opłukanie twarzy oraz torsu, bez zbędnego wycierania, gdyż przyzwyczaił się do tego, że powierzchowne nawilżenie skóry dobrze służyło orzeźwieniu i utrzymaniu „świeżej” jakości ciała.
Kiedy zszedł na dół i spotkał się z Jorge, od razu przypomniały mu się ich pierwsze chwile razem, ze względu na posiadanie na sobie identycznego stroju jak wtedy, głównie pod względem stanu fizycznego.
- Zgoda, nie ma problemu. – Odpowiedział spokojnie melmaro zastanawiając się nad tym dlaczego szlachcic tak nagle mu z tym wyjechał. – Czyżbyś się czegoś obawiał lub nie chciał dopuścić do jakiejś konkretnej sytuacji? Jeśli tak, to lepiej wymień je teraz, bym wiedział czego dokładnie mam nie robić.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Carax pożałował, że sam tak szybko uciął temat związków i miłości - słowa Setiana go zaintrygowały i chętnie spróbowałby pociągnąć go za język. Już wcześniej parokrotnie melmaro dał mu do zrozumienia, że ma jakiś uraz w stosunku do kobiet i uważa je za zdradzieckie, złe stworzenia. Nie brzmiało to przy tym jak żale kogoś, kto sparzył się raz czy drugi na niewiernej albo materialistycznie nastawionej do związku pannie, a raczej nienawidzi każdą przedstawicielkę tej płci bez wyjątków. To rozbudzało domysły i chorą ciekawość, ale skoro Jorge sam zdecydował się zakończyć ten wątek, niezręcznie byłoby go podejmować.
        Kpina Setiana nie doczekała się werbalnego komentarza ze strony Caraxa, zamiast tego szermierz zmrużył lekko oczy, a w jego źrenicach pojawiła się zaczepka, która wyrażała tyle, co przemilczane "A spróbuj mnie wystraszyć". Chwilę po tym umknął do domu.

        Szybka i zgodna z oczekiwaniami odpowiedź Setiana wystarczyła szermierzowi - nacisnął klamkę i otworzył drzwi na zewnątrz. Wyszedł pierwszy, bo w końcu w progu przepuszcza się tylko kobiety, zaczekał jednak, aby zamknąć za melmaro i dopiero wtedy ruszył. Do szkoły nie było daleko, zwłaszcza, jeśli znało się tutejsze wąskie uliczki.
        - Chodzi o to, że rzadko przyjmuję ból w ciszy, a gdybym zaczął się drzeć, zbiegliby się ludzie i żadne tłumaczenia mogłyby nie pomóc - odpowiedział bez zastanowienia na pytanie Setiana. - Pomyślałem, że nie zależy ci na... rozgłosie.

        Budynek szkoły był rozległy, ale przy tym dość niski, jego fasada zaś nie przedstawiała się specjalnie okazale - budowla była stara, wzniesiono ją gdy tyko Muero założył swoją akademię, wtedy moda była zupełnie inna, bardziej użytkowa, a jeśli wierzyć historiom, sam założyciel również należał do osób skrajnie praktycznych. Od tamtego czasu nic nie zmieniono w układzie pomieszczeń ani w stylizacji budynku, dokonywano jedynie niezbędnych remontów i co jakiś czas odświeżano stare tynki - prostota i wierność tradycji stanowiły swego rodzaju symbol szkoły i miało to być widoczne na każdym kroku.
        Po wejściu do szkoły wkraczało się do wysokiego, eleganckiego holu, z którego można było iść w kilku różnych kierunkach - podwójne schody prowadziły na piętro, chyba jedyne, wnioskując na podstawie zewnętrznej bryły budynku, po bokach znajdowały się drzwi prowadzące do dalszych pomieszczeń, idąc zaś na wprost można było wyjść na podwórze. Kamienna posadzka i gładkie ściany bez obrazów czy draperii odbijały echo, sprawiały, że wejście niezauważonym stawało się niemożliwe - każdy krok zwracał uwagę portiera wyglądającego ze swej kanciapy w kącie holu. Starszy mężczyzna od razu zauważył Jorge i Setiana, zaraz też jednak rozpoznał członka szkoły i jedynie skinął mu głowa na powitanie, wracając do swoich spraw.
        - Chodź na zewnątrz - zasugerował Carax, kiwając dłonią na swego towarzysza. Nie zamierzał rozmawiać w miejscu, gdzie akurat stali, nie było tam nic do zobaczenia.
        Dziedziniec szkoły były ogromny i widać było, że osoba go projektująca myślała przede wszystkim o jego przeznaczeniu do treningów - nie uświadczyło się tu trawników, rabatek ani eleganckich ścieżek. Zaraz po wyjściu z budynku stawało się w podcieniach, z których widoczna była reszta mającego kształt litery "U" budynku, oraz spory plac, na którym wydzielono kilka, jak nie kilkanaście miejsc do ćwiczeń, czasami była to tylko udeptana ziemia z barierkami, miejscami zaś zdarzały się przyrządy do ćwiczeń typowo fizycznych. Wszystko zostało obwiedzione bieżnią, z której aktualnie nikt nie korzystał, na podwórzu było jednak kilka grupek adeptów pobierających nauki. Sporo pól nadal pozostawało wolnych.
        - To część infrastruktury - wyjaśnił Carax. - Reszta jest w budynkach, na parterze. Piętro zajmują sale wykładowe i pomieszczenia dla gryzipiórków, w tamtym skrzydle jest wydzielona część dormitoriów dla przyjezdnych i arena do pokazów, a oprócz tego same miejsca do treningów.
        Wymienione przez szermierza skrzydło było trochę krótsze, niż mu równoległe. Czego Jorge nie uwzględnił w swoim opisie, to fakt, iż piętro ciągnęło się tylko wzdłuż frontowej i mieszkalnej części budynku, w pozostałych zaś z niego zrezygnowano, aby zapewnić komfortową przestrzeń do ćwiczeń fizycznych. Carax dał Setianowi chwilę na przyjrzenie się wszystkiemu, po czym zaprosił go gestem z powrotem do środka. Sam, obracając się, prawie na kogoś wpadł. Tym kimś był mężczyzna na oko po pięćdziesiątce, może nawet dobiegający sześćdziesiątki, niższy zarówno od szermierza, jak i od melmaro, jednak o bardzo zasadniczej postawie, która dodawała mu kilka centymetrów. Miał praktycznie białe włosy, krótko przystrzyżone, a zarost ograniczał się do zadbanej koziej bródki. Jego ubranie dość mocno przypominało wojskowy mundur. Na jego widok Jorge skłonił się, głęboko i z szacunkiem.
        - Widziałem cię z okien, Carax - oświadczył nieznajomy, odpowiadając na ukłon jedynie skinieniem głowy. Mówił z twardym akcentem, a ton jego wypowiedzi był śmiertelnie poważny. - Zaskakująco wcześnie wróciłeś, spodziewaliśmy się ciebie za jakieś trzy dni, jak nie później. Widzę też, że wracasz z kimś...
        - Tak, zgadza się - przyznał Jorge. - To dość długa historia, wszystko wyjaśnię u lady. Mistrzu, pozwól proszę, to jest Setian. Setian, to mój mentor i zwierzchnik, Andrej Kostadinow.
        Przedstawiony mężczyzna szybkim ruchem zdjął rękawicę i podał melmaro rękę. Jego uścisk był wyważony pod względem siły i czasu trwania, a spojrzeniu z pewnością niewiele umykało. Po wymianie grzeczności odsunął się i z powrotem założył rękawicę.
        - Minąłeś się z lady Arriettą praktycznie w progu - wyjaśnił Caraxowi, skupiając na nim wzrok. - Opuściła już na dzisiaj szkołę i jutro pewnie też jej nie będzie.
        - Rozumiem - przyznał cicho Jorge. - W takim razie w twoje ręce, mistrzu, przekazuję list od szanownego jegomościa, który mnie najął, tam pewnie znajdziesz odpowiedź na większość swoich pytań.
        Kostadinow przyjął podaną przez Caraxa kopertę. Widząc jej stan, spojrzał na niego z naganą, ale nie odezwał się słowem. Gestem kazał czekać, po czym przełamał lak i pobieżnie przeczytał wiadomość, kiwając przy tym głową.
        - Ciekawe - przyznał, składając ponownie papier. List schował do wewnętrznej kieszeni marynarki. - Dobrze, niech to na razie wystarczy. Zajmij się swoim gościem, Carax, porozmawiamy, gdy lady wróci, do tego czasu masz wolną rękę. Teraz pozwolicie, obowiązki nie pozwalają mi na dłuższą pogawędkę.
        Kostadinow skłonił się przed Setianem i Jorge, dokładnie w tej kolejności, po czym wrócił do budynku. Młody fechtmistrz stał i chwilę patrzył za swoim mistrzem, a gdy ten zniknął za drzwiami, zwrócił się do towarzysza.
        - Wychodzi na to, że mamy wolną rękę - zauważył. - Jeśli chciałbyś zobaczyć coś konkretnego, to mów, nie będę cię przeciągał przez wszystkie pomieszczenia w szkole. Możemy też od razu przywłaszczyć sobie jakąś salę, jeśli miałbyś ochotę już teraz zacząć.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Słuchając krótkiego wyjaśnienia Jorge odnośnie pytania melmaro spokojnym krokiem podążał miastem tuż obok rozmówcy, zdając się na jego wiedzę i znajomość trasy. Słowa szlachcica odrobinę go zdziwiły, tym samym myśl jaka była w nich zawarta.
- Myślisz, że będę cię torturował? – Setian zmrużył odrobinę oczy wpatrując się w Jorge. – Jeżeli tak wyczytałeś z moich słów, to chyba źle je dobrałem lub ty odczytałeś. Nie wiem jaki dokładnie ból masz na myśli, ale nie mam zamiaru znęcać się nad tobą tak, by cała okolica słyszała twoje wrzaski. I nie ma tutaj żadnego związku z moją potrzebą dyskrecji, po prostu mam cię czegoś nauczyć, a nie przerobić na kwaśne jabłko. A jeżeli po dostaniu w twarz będziesz krzyczał jak panienka, to… Chyba coś z tobą nie tak. Ale mam wrażenie, że jednak coś takiego miejsca mieć nie będzie.
Po wkroczeniu na terytorium szkoły Gotlandczyk zaczął bardzo uważnie wszystko lustrować, obserwować otoczenie i rejestrować poszczególne części całości. Szkoła spodobała się szatynowi, nie był pewien jak może wyglądać alarańska akademia, ale ta okazała się nad wyraz odpowiednim dla niego miejscem. Dziedziniec który – według przypuszczeń wojownika – stanowił serce szkoły, był naprawdę spory i dobrze przygotowany. Były konkretne miejsca do walki, różne uchwyty do pompek, podciągania się i rozciągania, bieżnia do ćwiczenia kondycji. Porównując z Gotlandem, wszystko jednak wyglądało inaczej. Klan w większości znajdował się wyryty w wielkiej górze mającej u podstawy militarną stolicę, miasto Ilmar. Głównym priorytetem była jak największa dyskretność, a jak można było ukryć legendarną szkołę mieszczącą w sobie istniejącą od powstania krainy organizację? Wszakże któż w ogóle mógłby podejrzewać, że coś takiego istnieje w wielkiej, potężnej górze? Gotland powstał dzięki działaniu potężnych sił, wyrzeźbiony w środku góry przez magię. Jedyna część klanu położona na powierzchni była również niedostępna, gdyż u podnóża góry istniało bardzo małe osiedle otoczone murem i niechętne dla obcych. Oczywiście każdy jego mieszkaniec doskonale wiedział o Gotlandzie, jednak nikt nie zamierzał puszczać pary z ust.
Kiedy Jorge wpadł na jakiegoś mężczyznę, szatyn stanął spokojnie obok, obserwując nieznajomego. Po usłyszeniu, iż człowiek ten jest nauczycielem Jorge, tym o którym słyszał to i owo i kto odpowiadał w prawdopodobnie dużej mierze za wyszkolenie szermierza, szatyn zwrócił na niego znacznie więcej uwagi, a podczas przywitania patrzył mu się w oczy tak, jakby chciał przewiercić go na wylot, oczywiście zachowując przy tym wszystkie maniery i grzeczność. Uwadze Gotlandczyka nie uszły nienaganne maniery Kostadinowa, co z zestawieniu z jego uczniem dało wojownikowi solidne podstawy, by sądzić, iż ten niejednokrotnie się denerwuje na Caraxa i próbuje go wychować. Rozmowie dwóch mężczyzn nie przysłuchiwał się uważnie, to były sprawy go niedotyczące, a nie był ciekawskim człowiekiem.
Na ukłon odpowiedział spokojnym skinieniem głowy, a kiedy zostali z szermierzem sami, odwrócił się w jego stronę.
- A więc to jest ten twój nauczyciel? Bardzo dobrze wychowany człowiek, widać zwolennik tradycji i statyczności. Nie wiem ile mu zawdzięczasz i jak wyglądają wasze relacje, w każdym bądź razie charakterami się od siebie mocno różnicie i domyślam się, że przez to dochodzi między wami do wielu spięć. A co do obiektu, jest ponad moje oczekiwania, nie sądziłem, że macie tutaj takie wyposażenie. Oczywiście świetnie się i składa i byłoby miło gdybyśmy mieli możliwość treningu tutaj, jednak jeżeli nie, to poradzimy sobie inaczej. Niezbyt interesuje mnie zwiedzanie, pomieszczenia jak pomieszczenia. Jeżeli nie masz nic do zrobienia – ostatnie wydarzenia sprawiły, że bynajmniej ja nie miałem możliwości regularnego treningu, więc trzeba zrobić trening przywracający regularność i budzący nas z letargu. Ile dokładnie ma ta bieżnia? Proponowałbym zrobić dziesięć kółek, by rozgrzać to co trzeba, a później zająć się czymś konkretniejszym.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge zaśmiał się cicho, spuścił przy tym głowę i pokręcił nią, jakby właśnie wytknięta została mu jakaś spora gafa.
        - Właśnie myślałem, że spróbujesz mnie sprać tak, bym zapomniał jak się nazywam - zgodził się. - W końcu mowa była o tym, ile ciosów wytrzymam, nim pęknę, oraz o tym, że byłeś wyjątkowo ostrym nauczycielem w swoim klanie, jakoś pasowała mi do tego obrazu… brutalność - dokończył, nie znajdując lepszego określenia. - Może nie tortury w całej rozciągłości, ale połamane palce już tak. Ale, skoro już to sobie wyjaśniliśmy, to rób co uznasz za stosowne, ja już nie będę się wtrącał ze swoimi głupimi pomysłami.

        Jorge uniósł lekko brwi, gdy Setian poczynił swoje spostrzeżenia na temat natury Kostadinowa. Jego ocena w dużej mierze pokrywała się z prawdą, starszy fechtmistrz był jak żywcem wyjęty z podręcznika, czy to tego do etykiety, czy szermierki, był "sztywny jak koci ogon", jak określali go w żartach uczniowie.
        - Sporo mu zawdzięczam - odpowiedział Carax, chociaż ta część wypowiedzi Setiana nie była akurat pytaniem. - Miał na mnie dobry wpływ, bo wierz lub nie, ale kiedyś byłem jeszcze gorszym gnojkiem, niż teraz jestem. Połowiczny sukces wychowawczy Kostadinowa, że pozwolę sobie tak to nazwać. Ty za to podejrzewam, że dobrze byś się z nim dogadywał, na wiele spraw macie podobny ogląd, zwłaszcza jeśli chodzi o walkę. No ale, nieistotne. Skoro miejsce ci pasuje, to bierzmy się do roboty, mnie też już powoli zaczął uwierać ten brak regularnego ruchu. Idę się przebrać… Też, przypadkiem, nie chciałbyś zmienić tych ubrań?
        Jorge delikatnie szarpnął Setiana za rękaw. Sam musiał zmienić szaty, bo raz, że nie zamierzał ich w tak bezmyślny sposób zniszczyć, dwa - gdyby w tych spodniach zrobił choćby najbardziej niewinny wypad, wywróciłby się albo, co bardziej prawdopodobne, zacząłby śpiewać sopranem. Melmaro miał jednak wybór, jego ubrania dawały swobodę ruchów potrzebną w trakcie treningów, dlatego jeśli lubił chodzić w przepoconej koszuli, to niech robi co chce.
        - Zawsze są na magazynie zapasowe komplety dla kadry, wydadzą mi taki dla ciebie bez gadania - zachęcił jeszcze Carax, ruchem głowy wskazując na ćwiczące na placu grupki. Z tej odległości nie dało się dojrzeć dokładnego kroju ubrań, jedynie fakt, iż są one dość luźne i proste, kadeci ubrani byli w białe koszule i granatowe spodnie, fechtmistrzowie zaś nosili się cali na granatowo. Opcjonalne ochraniacze zależały od typu wykonywanych ćwiczeń, większość osób jednak w ogóle ich nie nosiła.
        Carax nie zamierzał zbyt długo nalegać, by Setian przebrał się do ćwiczeń, jeśli ten nie wyraził na to chęci, Jorge poprosił, aby chwilę na niego poczekał i poszedł do szatni, w przeciwnym wypadku zabrał melmaro do środka. Szatnie znajdowały się na początku skrzydła, które zostało wskazane jako zajęte w całości przez sale do ćwiczeń. Teoretycznie, gdyby się uprzeć, Carax powinien zaprowadzić Setiana do części dla gości, ale szkoda było mu czasu na takie dyrdymały. Szybko przebrał się w swój strój do ćwiczeń, szablę zostawił w szatni i wyszedł na zewnątrz nieuzbrojony.
        - Coś koło czterystu metrów - odpowiedział na pytanie o długość bieżni, choć trochę się musiał nad tym zastanowić, zaś na propozycję zrobienia dziesięciu kółek zgodził się skinieniem głowy. Sam rozgrzewkę robił już tak rutynowo, że przestał zwracać uwagę na to, ile okrążeń przebiegł czy ile kilometrów, po prostu czuł, gdy wystarczyło. To samo tyczyło się każdych innych ćwiczeń: robił tyle powtórzeń, ile potrzebował albo ile był w stanie - gdy zdarzały mu się gorsze dni, huczna zabawa, po której nie zdążył wydobrzeć, wtedy nie próbował udawać, że czuje się dobrze i może wycisnąć z siebie tyle, ile każdego innego dnia. Jedyne, czego unikał, to niesystematyczności, która nie byłaby spowodowana podróżą - musiał i chciał być w formie.
        - Zdaję się na ciebie, mów co i jak, a jakbyś potrzebował czegoś konkretnego, to też mów, zobaczymy, co da się zrobić - oświadczył Carax, podwijając rękawy koszuli. Chwilę później mogli już zacząć biegać. Jorge nie ruszył specjalnie z kopyta, aby mieć siły na zrobienie wszystkich okrążeń. Nie dawał się rozpraszać innym szermierzom, którzy czasami próbowali go zatrzymać, aby chociaż przywitać się jak należy - zbywał ich gestem ręki. Setiana zauważała zarówno kadra, jak i kadeci, ale wszyscy uprzejmie go ignorowali, niepewni, z kim mają do czynienia.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Wyjaśnienia Jorge Setian przyjął w ciszy i spokoju, uważnie słuchając tego co szermierz miał do powiedzenia. Słowa te wystarczyły mu do nadania Kostadinowi etykietki człowieka z którym należy się liczyć, nie tyle przez jakiś respekt, a po prostu fakt iż jest to człowiek rozważny i nadający się do poważnych rozmów.
- A więc jest nauczycielem takim jakim powinien być każdy mentor, z tego co mi opisujesz. Swoją drogą… Skoro mamy podobne poglądy na temat walki, to jaki jest mój? A co do ubrań to w porządku, te nadają się aktualnie jedynie do wyczyszczenia i ucieszyłbym się z jak najszybszej możliwości tego zrobienia.
Na delikatne szarpnięcie rękawa szatyn nie zareagował, jednak w środku siebie mruknął delikatnie, rozbawiony na swój sposób. „Ależ on jest śmiały, czyżby myślał, że jesteśmy aż tak spoufaleni? Będzie się bawił w przyjaciela bądź wyławiacza wszystkich smutków i ich niwelowania? Ciekawe jak to wszystko będzie wygląd. Mam tylko nadzieję, że nie awansuje na głupca większego niż teraz, wtrącając się w mój przyszły konflikt jeżeli do niego dojdzie. Sprawa ta go nie dotyczy i jeżeli będzie trzeba, to sam pozbawię go przytomności, byle zachował życie, ktoś taki ma wielkie możliwości i cały świat otwarty na swe pragnienia. Byłoby szkoda dla niego, a zwłaszcza szkoły, gdyby musiał zakończyć tak wcześnie swój żywot.
Gotlandczyk skinął głową i udał się za Jorge do akademickich szatni, by pozbyć się swego brudnego, śmierdzącego wręcz odzienia, i przywdziać równie nadający się do walki, lecz czysty – i obowiązkowy na terenie szkoły – strój. Melmaro również szybko się przebrał, po czym zrobił krótką kontrolę czy wszystko dobrze leży, czy nie będzie czynić jego ruchów niezdarnymi, a później dołączył do Caraxa. Setianowi nie uszedł fakt, iż szermierz zostawił miecz w szatni, jednak melmaro wziął go ze sobą. Pewnie mało było na świecie istot tak bardzo czujnych jak on, nie rozstawał się ze swoim orężem. Gdyby ich rozdzielono, był zabójczo niebezpieczny używając jedynie ciała, aczkolwiek nie zastąpi to prawdziwej stali. Tym bardziej teraz, kiedy dosłownie w każdej chwili mógł spodziewać się wizyty dawnych braci. Plotki o nieznajomym towarzyszącym Caraxowi – człowiekowi w mieście znanemu – z pewnością powstaną, może już istnieją – dzięki dwóm spotkanym wcześniej konnym? A kto jak kto, ale oni umieją wyciągać plotki, a dzięki nim prawdziwe informacje…
- Zawsze jesteś taki gościnny i uprzejmy? Bo jeżeli tak, to nauczyciel chyba jednak z niektórych twych cech może być naprawdę zadowolony. – Parsknął melmaro, w reakcji na słowa Jorge. Nie było to jednak nic niemiłego, doceniał starania szlachcica i nieustanne oferowanie pomocy, to że szatyn mógł czuć się tutaj jak u siebie i żądać czego tylko będzie potrzebował.
Nie znał formy uczniów tej szkoły, a zwłaszcza Caraxa, lecz z zadowoleniem przyjął to, że mężczyzna bez wahania ruszył do biegu, nie marudząc lub protestując. Na standardy szatyna dziesięć okrążeń to tyle co praktycznie nic, jednak nie każdy stosował czysto kondycyjną metodę treningu, często opierano się wyłącznie na sile bądź mieszało cele zabiegów. Setian również ignorował wszystkich uczniów i towarzyszy szermierza, jednak robił to w sposób neutralny, nie próbując nikogo urazić. Przez cały bieg się nie odzywał i miał nadzieję, że Jorge również nie będzie próbował czegoś powiedzieć. Podstawą treningu jest maksymalne na nim skupienie, poza tym mówiąc potęgujemy zapotrzebowanie na tlen i doprowadzamy do szybszego zmęczenia. Od czwartego okrążenia Gotlandczyk – cały czas biegnąc – zaczął wykonywać rozmaite ćwiczenia rozciągające, prezentując je przy okazji szermierzowi. Na każde poświęcał odpowiednią ilość metrów, a w wachlarzu tym znajdowały się rzeczy takie jak wymachy rąk w przód, tył, górę, dół i na boki, skręty tułowia, pochylenia do ziemi podczas poruszania się, szybkie robienie małych kroków z jak najwyższym uniesieniem kolan, później to samo z piętami do pośladków, wypychaniem zgiętych nóg do zewnątrz, ich napływaniem do przodu, zwykłymi wymachami i jeszcze innymi ćwiczeniami mającymi na celu jak najlepsze rozgrzanie mięśni, by po treningu nie było zakwasów.
Po dobiegnięciu do „mety”, szatyn udał się z szermierzem do części placu zawierającej najrozmaitsze przyrządy służące dodatkowemu rozciągnięciu się oraz treningowi siły, po czym kilkanaście minut poświecił na kolejny zestaw ćwiczeń, tyle że teraz w miejscu.
- Mamy mało czasu, więc nie nauczę cię wszystkiego, jednak jeżeli chcesz, możemy poświecić jakieś lekcje obowiązkowe dla lekcji dodatkowych, takich jak nauczenie się psychicznego wyłączania bólu, umiejętności wytrzymywania ciosów po których każdy inny by padł. – Powiedział w spokoju Setian. – Od razu mogę powiedzieć, że coś takiego nie byłoby teorią, a polegałoby na – jak pewnie możesz się domyślić – zadawaniu fizycznego bólu. I nie, nie mówię tutaj o torturach, mówię przykładowo o uderzaniu pięściami w drzewo, w budulec, bądź przyjmowaniu na siebie ciosy.
Mężczyźni rozciągali się jeszcze trochę, po czym melmaro zarządził, że już wystarczy. Zastanawiał się jaką wagę przykładał do tego Jorge, czy jego rozciąganie się nie było zbyt powierzchowne, czy nie trwało za krótko. By się upewnić, po prostu go o to zapytał, a później przeszedł do spraw związanych z walką, cały czas pokazując to o czym mówił.
- Na początek musisz wiedzieć, że z walką wręcz jest dokładnie tak jak z szermierką – nie jest to nieuporządkowany ciąg, a konkretna, harmonijna układanka zawierająca przygotowane wcześniej, powtarzające się układy. Nie uderzasz w sposób przypadkowy, a już wcześniej zaplanowany. Będzie ci łatwiej zrozumieć, bo mogę to porównywać do fechtunku. Potrzebujesz obycia, by posiąść umiejętność dobierania odpowiedniego działania na nagły scenariusz w ciągu ułamka sekundy. Do tego czasu uderzasz powtarzaną sekwencją, bo to jej cię nauczyli.
Tak więc musisz zapamiętać kilka początkowych układów, z których będziesz korzystał. Pamiętaj, że mimo wszystko przy ich dobieraniu musisz również pomyśleć, zawsze kieruj się tym, czy pierwsze uderzenie będzie trafne, jeżeli tak – śmiało pójdą za nim kolejne. Na początek pięć sekwencji, powtarzaj je za mną, będę robił to powoli, byś mógł dokładnie zapamiętać.
Setian ustawił się bokiem do szermierza, gdyż w taki sposób ten ma najlepszy punkt widzenia i nie zapomni o odwrotności czy czymś w tym stylu, i powoli zaczął prezentować to o czym wcześniej mówił, po każdej sekwencji patrząc uważnie na powtórkę Jorge, sprawdzając, czy dobrze wszystko robi. Melmaro sekwencje nazwał A, B, C, D i E, by Carax mógł łatwo zapamiętać. A było prawym podbródkowo-sierpowym, później lewym i prawym sierpowym, B lewym prostym, prawym i lewym sierpowym oraz prawym prostym. C prawym sierpowym, lewym podbródkowo-sierpowym, prawym podbródkowym i lewym sierpowym. D prawym sierpowym, po czym szybkim prawym prostym łokciem po czym lewym sierpowym, a E – prawym sierpowym, lewym, prawym i lewym prostym i prawym sierpowym.
- Sekwencji może być wręcz nieskończoność, później jeszcze są łączone z wykorzystywaniem nóg.
Awatar użytkownika
Jorge
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Wojownik , Kapłan
Kontakt:

Post autor: Jorge »

        Jorge wzruszył ramionami, jakby tłumaczenie było zbędne, ale i tak nie zamierzał uchylać się od odpowiedzi.
        - Od Kostadinowa również zebrało mi się za pajacowanie podczas walki, za nadmierną pewność siebie i stosowanie nieczystych zagrywek. Cha, żeby wiedział chociażby o połowie z nich... - Carax przeciągnął ostatnie głoski, jakby zorientował się, że nie jest to temat, który należy poruszać. - Nieistotne. W każdym razie zdaje mi się, że obaj podchodzicie do walki i do życia zdecydowanie zbyt poważnie.
        Tu Jorge zakończył, chociaż mógł jeszcze sporo powiedzieć o swoim mentorze. Był na przykład święcie przekonany, że Setianowi spodobałby się sposób, w jaki Kostadinow podporządkował sobie rozpasanego ucznia na samym początku ich znajomości. Andrej nie patyczkował się ani chwili - gdy zobaczył, z jak zarozumiałym młodzieńcem ma do czynienia, udowodnił mu, jak bardzo się myli i jak wiele brakuje mu do chociażby przyzwoitego poziomu. Zrobił to w bardzo elegancki i profesjonalny sposób, prezentując wszystkie zalety, jakie powinien posiadać fechtmistrz, to wszystko zaimponowało Jorge w takim stopniu, że był w stanie iść na wiele ustępstw, jeśli chodzi o jego zachowanie. Oczywiście, zdarzały się dni, gdy pozwalał sobie na więcej, wtedy jednak Kostadinow w bezwzględny sposób przywoływał go do porządku. Nie było tajemnicą, że stary szermierz nie miał syna i chyba ten brak odbijał sobie na uczniach, których sobie wybierał, starając się wpoić im surowe zasady, jakimi sam się kierował. Mówiono, że lubi wyzwanie, jakie niosło za sobą branie pod swoje skrzydła młodzieńców o ciężkim charakterze.
        - No to dam ci coś od kadry, a o doprowadzeniu do porządku twoich prywatnych ubrań pomyśli się później - zarządził Carax, kierując się już w stronę szatni. Wcześniej zahaczył jednak o magazyn, gdzie trzymano zapasowe ubrania dla kadry i kadetów, wszelkie ochraniacze i drobne przyrządy do ćwiczeń, których nie zostawiało się na placu ani w salach. Pilnujący zbiorów jegomość bez zbędnych dyskusji pozwolił zabrać jeden z wielu kompletów szat - fechtmistrzowie mieli maksymalną swobodę, jeśli chodzi o poruszanie się po szkole, nadzorca w magazynie był potrzebny raczej na wypadek, gdyby jakiś uczeń czegoś potrzebował, im nie pozwalano biegać samopas po pomieszczeniu, aby nie narobili bałaganu, umyślnie czy też przez przypadek.
        - Gościnny, tak - zgodził się Carax po chwili namysłu. - Ale czy uprzejmy, to bym się zastanowił. Niemniej, skoro za takiego mnie uważasz, to dzięki.
        Jorge, chociaż z reguły był skory do rozmowy, w trakcie biegu umilkł i skupił się na tym, co robił. Bez dyskusji powtarzał ćwiczenia, które demonstrował mu Setian - niektóre z nich znał, niektóre były nowością, a ogólnie rzecz biorąc, sam nigdy tak nie robił, nie łączył biegania z ćwiczeniami. Całe szczęście, nie miał problemu z koordynacją. "Setian wie, że jestem oburęczny?", przemknęło mu w którymś momencie przez myśl, "Nie, chyba nie. Chyba nie korzystałem przy nim z tego talentu".
        - Nie śmiałbym odrzucić takiej okazji - odpowiedział po usłyszeniu propozycji wprowadzenia drobnych zmian w planie treningów. - Powiem szczerze, zdaje mi się, że prędzej czy później może się to okazać dla mnie przydatne. Podoba mi się wizja, że nie ograniczymy się do pogadanek - w niczym, co jest związane z walką, sama teoria nie wystarczy. No, dobra, ja już jestem gotowy, możemy kontynuować.
        Carax gdy chciał, umiał być poważny i skupiony: tak było w tym przypadku. W końcu zależało mu na poznaniu nowych technik - barwne życie towarzyskie wymagało od niego czasami załatwienia sprawy po męsku, zdjęcia koszuli i obicia twarzy oponenta, chociażby powierzchowne liźnięcie tematu bardzo ułatwiłoby rozwiązywanie takich "konfliktów". Dlatego teraz stał i patrzył, powtarzał pokazane sekwencje i bez dyskusji wprowadzał korekty w miejscach, które wskazał Setian. Na razie było łatwo, nadążał i zapamiętywał, pytanie, czy dalej będzie mu równie dobrze szło. I czy będzie umiał skorzystać ze zdobytej wiedzy, gdy nadarzy się okazja.
        Plac treningowy powoli pustoszał. Grupki uczniów mijając miejsce, gdzie Setian udzielał szermierzowi lekcji walki wręcz, spoglądali na nich i o czymś cicho dyskutowali. Nietrudno było się domyślić, że tutaj raczej takich zajęć się nie uświadczy, mimo to pewnie młodzież zastanawiała się, czy oni również będą robić coś podobnego albo czy po prostu widzą dwóch członków kadry, którzy spędzają w szkole swój wolny czas. Szmer rozmów jednak szybko cichł, w miarę jak wszyscy znikali w budynku szkoły. Żaden z nauczycieli nie schodził z placu razem z podopiecznymi, każdy z nich zostawał na chwilę, aby jeszcze trochę poćwiczyć, samemu czy z resztą szermierzy. To nie było tu niczym nowym, więcej, gdyby którykolwiek fechtmistrz zajmował się indywidualnie którymś z uczniów, teraz właśnie byłby czas na jego trening - ich nauka nigdy nie była w pełni indywidualna, musieli wszak umieć dostosować do walki w różnych warunkach, przeciwko różnym osobom, a do tego potrzebna była grupa. Drugim, bardziej prozaicznym powodem takiego stanu rzeczy był zwykły brak czasu - rzadko który fechtmistrz miał ochotę spędzać całe dnie w szkole, rano prowadząc normalne zajęcia, a popołudniami zajmując się swoim własnym podopiecznym, nikt też nie mógł zwolnić go z normalnych obowiązków na te kilka lat, przez które zajmowałby się tylko jednym kadetem. Przez lata wypracowano kompromis, który sprawdzał się do tej pory.
Awatar użytkownika
Setian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Setian »

Melmaro uważnie obserwował powtarzającego sekwencje Jorge. Wstępne oględziny go zadowoliły, szermierz był uważny i pojętny, ani razu nie trzeba było mu niczego przypominać czy też mu powtarzać. Z doświadczenia wiadomo, że jednak jest różnica między zapamiętaniem czegoś na najbliższą chwilę, a na stałe – stąd Gotlandczyk zarządził kilkanaście powtórzeń, aż w końcu szybkość reagowania na poszczególne litery go usatysfakcjonowała.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale używając tych sekwencji przeważnie będziesz mieć co najmniej dwie do wyboru, bylebyś tylko nie zwlekał za długo. Zaraz zrozumiesz o co mi chodzi. Poćwiczymy twoją zdolność myślenia i szybkiego reagowania. Oczywiście w zwolnionym tempie, by na spokojnie to wszystko ogarnąć. Ale zanim zaczniemy, muszę pokazać ci jeszcze inny rodzaj podstawy, gdyż ćwiczenie o którym wspomniałem będzie łączyło te dwa elementy. Mówi się, że najlepszą obroną jest atak, jednak walcząc z kimś kogo poziom będzie przynajmniej zadowalający, minimum raz będziesz musiał poradzić sobie w defensywie.
Mówiąc, szatyn ponownie ustawił się do Caraxa bokiem, by zacząć pokazywać to o czym będzie mówić.
- Mamy kilka rodzajów obron, zaprezentuję ci te najbardziej podstawowe. Jeżeli cios nadchodzi z prawa bądź lewa – sierpowy, cep, cokolwiek – blokujesz go poprzez uniesienie zgiętej pod kątem prostym ręki, tak by przyjąć trafienie na przedramię. Jeżeli masz czas i brak pewności, możesz zablokować obiema rękoma. Poza tym używaj oczywiście całego ciała, w przypadku podbródkowego odchylaj się do tyłu, a kiedy nadchodzi prosty, odbij go w daną stronę przy jednoczesnym wygięciem tułowia w bok. Pamiętaj, odginaj ciało w przeciwnym kierunku od odbicia! A jeżeli zamierzasz odbić w górę, to schyl się na nogach, wtedy będziesz mógł wyprowadzić prawdopodobnie celny i skuteczny cios.
Po pokazaniu wszystkiego Gotlandczyk rozkazał Jorge powtórzyć to o czym mówił melmaro, jednak tylko kilka razy – ze względu na to, że były to proste rzeczy które prosto zapamiętać.
- A teraz posłuchaj uważnie, byś zrozumiał ćwiczenie o którym wspomniałem wcześniej. – Setian tym razem ustawił się naprzeciw szlachcica, w odległości jednego kroku. – Wszystko odbędzie się w zwolnionym tempie, więc do żadnego urazu nie dojdzie. Na początek ja będę wyprowadzał określone ataki, a twoim zadaniem będzie odpowiednie dobranie gardy i niedopuszczenie moich rąk do ciebie. Kiedy to zrobisz, od razu przejdź do ataku. Różne sposoby ataku powodują różne odsłonięcia na atak, dlatego poznałeś kilka sekwencji które uderzają w różnych okolicznościach. Najpierw odpowiednio zablokujesz uderzenie, a później dobierzesz sekwencję i wyprowadzisz kontrę. Tylko żeby cię nie poniosło, pamiętaj że to ćwiczenie wprowadzające. Rozumiesz wszystko? Tak? No to zaczynamy.
Setian rozpoczął trening mozolnie wręcz wyprowadzonym lewym sierpem. Samo ćwiczenie trwało około pół godziny, może więcej, a w jego czasie Jorge miał okazję „zblokować” wszystkie rodzaje podstawowych ciosów, z czego później musiał łączyć obronę, gdyż ataków było więcej. Nie należy zapominać przy tym o konieczności błyskawicznej kontry, inaczej przeciwnik znalazłby czas na wyprowadzenie kolejnych ataków. Sam Carax spisywał się dobrze, choć kilka razy popełnił błędy, jednak na tyle drobne, by Setian mógł być w pełni zadowolony. Jeżeli tylko dostrzegł jakiś mankament, wszystko zatrzymywał i szczegółowo daną kwestię szermierzowi wyjaśniał, by następnym razem wszystko było w pełni dobrze.
- Pamiętaj tylko, by w przypadku prawdziwej walki nigdy nie myśleć o tym co teraz robimy i nie próbować tego odtwarzać. To tutaj jest strasznie schematyczne, a wiadomo, że każda walka jest inna, to samo przeciwnik. Obecne zajęcia mają na celu pokazanie ci mniej więcej o co chodzi, jednak w głównym założeniu jest to jedynie wstęp, rozdziały stanowi natomiast twoja własna praca i doświadczenie. Swoją drogą nie wiesz aby czy w mieście nie ma jakiejś nory – bądź bardziej cywilizowanego miejsca – w którym odbywają się takie walki? Można by tam chodzić i obserwować twoje postępy „w terenie”.
Szatyn przekrzywił głowę lekko na prawo i mruknął. Tak, ten pomysł mu się naprawdę spodobał, on sam zanim wstąpił do klanu stoczył niezliczoną wręcz ilość walk ulicznych, podziemnych i jakichś tam jeszcze. Jednak Jorge jest szlachcicem i coś takiego mogłoby zostać potraktowane jako hańba dla niego i szkoły.
- To była tylko luźna propozycja, obydwaj znamy twoją pozycję i tytuł, nie chcę, by przez coś ucierpiało twoje imię i reputacja. No, ale po tym treningu moglibyśmy przejść do czegoś konkretnego, mianowicie wytrzymywania bólu. Jakieś tam uderzanie w skały zostawimy na później, najpierw wolałbym sprawdzić ile ciosów wytrzymasz zanim padniesz, ile razy zdołasz się podnieść przed nokautem. Widzę, że szkoła wyludniała, pozostało tylko kilku ludzi, więc moglibyśmy już to zrobić bądź zaczekać aż i ci znikną. Może wytłumaczę na czym będzie to polegać. Otóż na wzajemnym zadawaniu sobie ciosów w twarz. Tylko w okolice szczęki bądź policzka, nie mamy rozkwasić sobie facjat, a cię sprawdzić. Jeden sierp za drugi. Tak u mnie w krainie często się sprawdzało kto jest twardszy. Tutaj tak oczywiście nie będę patrzał w ten sposób, nie chcę ci niczego ujmować. I nie musi to trwać do chwili aż padniesz nieprzytomny, po prostu kiedy poznasz, że już wystarczy, powiesz. Należy być rozsądnym i nie przesadzić, co innego walka, a co innego trening. A może to ty okażesz się lepszy i jakimś potężnym ciosem mnie powalisz? – Szatyn przekrzywił głowę w prawo i uśmiechnął się po swojemu. – To byłoby troszkę upokarzające, jednak nie wykluczam takiej możliwości. A, i taka mała wskazówka. Mógłbym tego nie pokazywać, ale wtedy byłoby trochę nieuczciwie. Kiedy masz czas na spokojne wyprowadzenie ciosu, biorąc pod uwagę jakość, a nie ilość, robisz tak. – Tutaj melmaro stanął bokiem do Jorge i wyprowadził w powietrze prawy sierpowy, stając przy tym na lewej nodze, a prawą część ciała odchylając do tyłu, by później wypuścić do przodu wraz z ręką. – Nadajesz czymś takim większy pęd swojej pięści, a pamiętaj, że siła to masa plus przyspieszenie, nie same mięśnie.
Kończąc mówić Setian wpatrzył się w Caraxa, czekając na jego odpowiedź odnośnie propozycji treningu zawziętości psychicznej. W przypadku zgody udali się na jeden z kwadratów służących sparingom – bądź zostali tam gdzie byli, zależy co bardziej pasowało szermierzowi – i zgodnie z zapowiedzią zaczęli się na przemian okładać pięściami, do czasu aż jeden z nich skapitulował bądź drugi sam przestał, widząc stan w jakim znajduje się jego „rywal”.
Jeżeli jednak szermierz się nie zgodził, melmaro zaczekał chwilę na jakąś jego inicjatywę, być może chciał poznać coś konkretnego, w innym wypadku zarządził trening na przyrządach czysto fizycznych.
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość