Rzeka Motyli[Rzeka Motyli] To będzie dobry dzień!

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

[Rzeka Motyli] To będzie dobry dzień!

Post autor: Yastre »

        W miejscu, gdzie błękitny szlak biegnący od Rubidii gwałtownie skręca w stronę Valladonu, odchodzi od niego wąska dróżka, niejako skrót dla tych, którym nie zależy na odwiedzaniu miasta o czarnych dachach, pozwalający wrócić na szlak kawałek dalej oszczędzając w ten sposób wiele staj drogi. Trakt ten jest wąski, stanowi raptem dwie koleiny biegnące wzdłuż koryta Rzeki Motyli, rzadko spotyka się tu podróżnych.
        Pogoda była iście wiosenna. Po mglistym poranku nastał ciepły dzień, od wody bił przyjemny, orzeźwiający chłód, który bardzo ułatwiał wędrówkę. Wszystko wokół kwitło, a zieleń miała ten wyjątkowy odcień głębokiego szmaragdu. Roślinność mocno wybujała i przez to prawie można było przeoczyć niewielką przestrzeń wydeptaną wśród wysokich traw i krzewów. Była to polanka służąca za miejsce postoju dla tych, którzy nie zdążyli przed nocą schronić się w karczmie. Lokalizacja była idealna - gęste korony drzew osłaniały przed palącym słońcem i deszczem, krzewy rosnące od strony drogi zapewniały poczucie intymności, a brzeg łagodnie schodzący do czystego nurtu rzeki ułatwiał nabieranie wody, kąpiel czy nawet robienie prania. Pośrodku polanki ktoś dawno temu ułożył krąg kamieni, który służył kolejnym podróżnikom zapuszczającym się w to miejsce. Kawałek dalej pod drzewem leżały rzeczy jakiegoś wędrowca - sfatygowany miecz jednoręczny oparty o pień, manierka i niewielki tobołek, w którym zmieściłby się co najwyżej bochenek chleba. Znoszone sandały rzucono byle jak obok bagażu. I tylko właściciela tego skromnego majątku nigdzie nie było widać.

        Yastre spał na drzewie tuż nad swoim bagażem. Leżał na brzuchu na szerokiej gałęzi, jego bosa noga zwisała bezwładnie po jednej stronie, a ogon po drugiej. Ręce miał splecione pod policzkiem, a na jego obliczu malował się wyraz błogości. Był ubrany w same spodnie, bo cóż, ostatnio szczęście mu nie sprzyjało. Stracił ubrania i wszystkie swoje rzeczy, gdy wiele dni wcześniej musiał uciekać przed strażnikami niedaleko Valladonu i w tym celu się przemienił. Był na tyle rozsądny, by nie szukać z powrotem swojego dobytku, nie miał przy sobie wszak niczego cennego, z wyjątkiem ładnej zielonej bluzy, której teraz może faktycznie trochę mu brakowało gdy nad ranem robiło się mokro i chłodno. Od tamtego momentu jednak nie miał jak się odkuć - w jednej z wiejskich zagród mijanych po drodze udało mu się ukraść spodnie i buty, miecz zabrał nieostrożnemu strażnikowi, który odłożył go gdy poszedł odlać się w krzaki i to wszystko. Miał jeszcze kilka fantów, ale nic cennego.
        Tego dnia rano po raz pierwszy od bardzo dawna odnalazł go jego znajomy chochlik. Jak zawsze przyniósł panterołakowi kwiatki na dowód tego, jak cieszy się, że go widzi. Tym razem był to wianek z irysów, który Yastre chętnie założył na głowę, zahaczając go o uszy, by nie spadł w trakcie snu. Obecność chochlika poczytał sobie jako dobry znak, co bardzo poprawiło mu humor, choć jego dziwny mały przyjaciel czmychnął raptem chwilę później. On zawsze tak robił, to zmiennokształtnemu nie przeszkadzało. Zadowolony nałapał sobie ryb, które zjadł surowe, jeszcze trzepoczące, a teraz w spokoju drzemał sobie po posiłku, pewny, że przecież nikt nie będzie tu zaglądał. To miał być dla niego dobry dzień.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Od pamiętnej nocy we wsi Caedven minęło kilka dni. Wieść o tym co się wydarzyło obiegło już prawie całą równinę Andurii, jednak jak to było z opowieściami tego typu nie były one dokładnie zgodne z prawdą. Wszyscy mówili o kobiecie w mrożącej krew w żyłach zbroi oraz o wysokim ciemnowłosym wampirze, lecz nikt nie wspominał o brodatym człowieku, który był jednym z bohaterów tego wydarzenia. Tiwowi nie przeszkadzało to z dwóch powodów. Po pierwsze nikt nie zadawał mu niewygodnych pytań na temat tego co tam się wydarzyło, po drugie nie był poszukiwany za zabicie kilku osób tamtej nocy.
Przez wiele lat podróżowania odkrył wiele nieuczęszczanych dróg, które pozwalały spokojnie przebywać dalekiej odległości bez natrafiania na podróżnych. Jednym z tych szlaków był niewielki trakt odbijający od głównej drogi prowadzącej do Valladonu. Tiw przez ostatnie lata nie miał okazji przechodzić tędy, jednak nic nie zmieniło się od ostatniego razu gdy tu był. Krąg kamieni na polanie stał w tym miejscu, w którym zawsze był, wydawało się, że nikogo nie było w pobliżu, ale pod jednym z drzew zauważył czyiś ekwipunek. "Ktoś tu musi być", pomyślał po czym przemówił:
- Czy jest tu ktoś? - Czekając na odpowiedź oparł swoją rękę na toporze, który miał przypięty do pasa.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yaster najpierw poczuł zapach. Miał wyjątkowo wrażliwe powonienie, jak to na drapieżnika przystało, dlatego gdy tylko wiatr przywiał do jego nozdrzy woń człowieka, momentalnie się obudził. Czuł, że ma do czynienia z ludzkim samcem, piżmowa woń przesycona testosteronem nie pozostawiała co do tego wątpliwości. A chwilę później na polanie pojawił się mężczyzna, którego wyczuł panterołak. Zmiennokształtny zaraz się spiął. Ależ dał się podejść! A miał być taki dobry dzień... I co teraz? Tamten jegomość był uzbrojony i wyglądał na groźnego, Yastre nie miał ochoty na konfrontację z kimś takim. Myślał, że jak pozostanie na drzewie, to tamten typ posiedzi chwilę nad rzeką, wyśpi się czy coś zje i sobie pójdzie. Na ziemi jednak został ekwipunek panterołaka - gdy tylko to do niego dotarło, prawie uderzył się w czoło, bolejąc nad własną niefrasobliwością. Przedmioty oczywiście nie umknęły uwadze nieznajomego
        - Czy jest tu ktoś? - zadał oczywiste pytanie, a jego słowom towarzyszył złowieszczy gest sięgnięcia po broń. "No to klops!", jęknął w duchu Yastre. Ostrożnie pozbierał się z gałęzi, tak by tamten nie mógł go usłyszeć ani zobaczyć. Siedział na niej w kucki, trzymając się kurczowo wszystkimi czterema kończynami i balansując ogonem. Ktoś mógłby pomyśleć, że zmiennokształtny udaje w tym momencie sowę, on jednak był gotowy do skoku. Gdzie, na co i po co, tego jeszcze nie ustalił. Wszystko zależało do tego, jak zachowa się tamten nieznajomy. "Ale ze mnie osioł! Trzeba był to wciągnąć na górę. Ale nie, nie, bo jestem leniwą bułą i nie chciało mi się tego robić. Osioł, Yastre, nie pantera a osioł z ciebie!", lżył sam siebie w myślach. Nerwowo przestąpił z nogi na nogę, poprawiając swoją pozycję. W tym momencie trudno byłoby go dostrzec, by to się udało, należałoby podejść pod samo drzewo i zadrzeć głowę. Panterołak nie miał najmniejszego zamiaru się ujawniać - a co jeśli tamten będzie chciał walczyć? Albo pochwyci go i przekaże straży? O nie, nie, Yastre nie chciał trafić za kratki, niedoczekanie!
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Gdy do uszu Tiwa dotarł dźwięk kichnięcia, odwrócił się w stronę, z której dobiegł dźwięk. Zobaczył wśród liści krzaków czerwone plamy, które wyglądały jak łuski. "Może to właściciel tego ekwipunku?", pomyślał, po czym zawołał w stronę krzaków:
- Czy to twoje rzeczy? Nieostrożenie jest tak zostawiać dobytek bez opieki, ktoś mógłby go ukraść. - Nie dostając odpowiedzi położył swoją torbę na ziemi, na niej tarczę oraz topór, po czym odezwał się ponownie.
- Nie mam złych zamiarów. Chciałbym jednak wiedzieć z kim mam przyjemność, moje imię to Tiw.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Panterołak na drzewie poczuł nową, bardzo nietypową woń naznaczoną żelazistym aromatem krwi. Jego uszy poruszyły się niespokojnie - mniej-więcej udało mu się zlokalizować, gdzie też podziewa się nowa osoba, nie widział jej jednak ze swojej kryjówki na drzewie. "Co oni, uwzięli się? Ten trakt zawsze był pusty, mało kto zatrzymywał się tu za dnia! No co za paranoja!", irytował się w myślach, znowu przestępując z nogi na nogę. Podrapał się z konsternacją po zarośniętym policzku i zmarszczył nos - co miał teraz zrobić? Tyle ludzi, jeszcze przyjdzie im do głowy zatrzymać się w tym miejscu na dłużej - w końcu już zaczynali ze sobą rozmawiać. Ta myśl bardzo mu się nie podobała, owszem, dobrze łaził po drzewach i mógł tu spać, ale nie była to dla niego miła perspektywa - chciał ruszyć dalej, by coś w końcu złupić i móc kupić sobie koszulę. Dzięki temu nie marzłby w nocy.
        Rosły mężczyzna na polanie zbliżył się nieświadomie do kryjówki panterołaka. Yastre cały się spiął, jego ogon nastroszył się jak wycior do czyszczenia butelek. Z konsternacją spojrzał na swój niewielki dobytek leżący pod nim wśród trawy. Szkoda mu było przede wszystkim butów, bo chociaż znoszone, mogły mu jeszcze trochę posłużyć. Miecza tak naprawdę nie potrzebował, a reszta gratów była niewarta uwagi, niepotrzebna mu. No i w bukłaku miał wino, tego też było mu trochę szkoda, bo jednak rozgrzewało przed snem i było miłą odmianą w stosunku do zimnej wody ze źródełek. Ale chyba nie miał innego wyjścia, niż to wszystko zostawić. Powoli wstał i głębiej wciągnął na głowę swój cenny wianek, który otrzymał od chochlika. Spojrzał w górę na gałęzie i zaczął się wspinać, byle wyżej, byle poza zasięg ich wzroku, cały czas jednak pamiętając, by nie narobić przy tym zbytniego hałasu - jako władcy dżungli przychodziło mu to bez trudu. Planował wspiąć się wyżej i po drzewach przejść na kolejne drzewo. I kolejne i kolejne, aż uciekłby od tego zbiegowiska.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Po chwili spośród krzaków wyleciała istota wyglądająca jak skrzyżowanie smoka z człowiekiem, jednak jej lot nie trwał długo. Uderzywszy w coś pośród drzew spadła na ziemię, a wraz z nią panterołak. Większość ludzi pewnie przeraziłby widok takich stworzeń, ale nie Tiwa. Podczas lat podróżowania przez Alaranię spotkał wiele magicznych istot.
- A zapowiadało się na nudny dzień. - Po czym się zaśmiał i podszedł do leżących na ziemi, aby pomóc im wstać.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre już był w zasadzie pewny, że da radę czmychnąć niepostrzeżenie z feralnej polany, zostawiając resztę towarzystwa za sobą. Był wysoko wśród gałęzi i szykował się do skoku, by dostać się na sąsiednie drzewo, gdy pod sobą usłyszał dźwięk towarzyszący szybkiemu przemieszczaniu się jakiegoś dużego stworzenia. Spojrzał w dół i wtedy dostał w szczękę. Cios był potężny, jakby zadał go rasowy bokser - panterołak poczuł, jak od uderzenie pęka mu szkliwo na zębach, a przed oczami miał miliony gwiazd. Na bardzo krótki moment go zamroczyło.
        Yastre był nie dość, że kotem, to jeszcze byłym cyrkowcem, powinien więc bez większego kłopotu miękko wylądować przy upadku z takiej wysokości. A mimo to gruchnął jak kłoda, jęcząc przy tym boleśnie. Przyczyn porażki było kilka. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, co jednak tylko w niewielkim stopniu mu przeszkadzało, bo nie stracił przy tym wyczucia przestrzeni. Wśród gałęzi spada się nieco gorzej, lecz i to nie było takie złe. Jednak gdy już stracił oparcie, uczepiło się go stworzenie, które chwilę wcześniej go znokautowało - i to było zdecydowanie najgorsze! Skrzydlate bydle praktycznie go unieruchomiło, nie pozwoliło obrócić się w powietrzu i przygotować do spotkania z ziemią, przez co panterołak padł na plecy, boleśnie obtłukując sobie nasadę ogona. Gdy już leżał, zupełnie instynktownie zdzielił w łeb stworzenie, które pociągnęło go za sobą i odsunął się od niego. Nad sobą usłyszał śmiech rudego nieznajomego. Tym razem również nie zastanowił się nad swymi czynami. Nie zauważył wyciągniętej do niego w przyjaznym geście ręki, czuł się osaczony. Nim Tiw zdążył się zorientować co się święci, panterołak napiął mięśnie, wierzgnął i z impetem kopnął rudowłosego wojownika obiema nogami w brzuch. Później zrobił przewrót przez ramię i już stał na nogach. Był to osobliwy widok. Półnagi, bosy młodzieniec z uszkami pantery i wiankiem irysów założonym na bakier na głowę wyglądał sam w sobie dość uroczo, jego mina była jednak groźna - zmarszczył nos i brwi, wyszczerzył zęby. Zaokrąglone uszy stulił, a jego ogon był nastroszony, gotowe do ciosu dłonie zakańczały ostre jak brzytwa pazury. Zmiennokształtny był gotów walczyć.
        - Podejdź tylko który, a nogi z dupy powyrywam! - zagroził, łypiąc to na człowieka, to na smokołaka. Nerwowo przenosił ciężar ciała z nogi na nogę, gotowy do skoku. Bolały go podeszwy stóp - kopnięty mężczyzna miał na sobie kolczugę, a Yastre nie nosił w tym momencie nawet swoich sfatygowanych sandałów.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Gdy podszedł do leżących na ziemi w celu pomocy nagle dostał kopniakiem w brzuch od panterołaka, mało brakowało, a zwróciłby swoje dzisiejsze śniadanie - kawałek suchego chleba z serem.
- Podejdź tylko który, a nogi z dupy powyrywam! - powiedział gniewnym głosem zmiennokształtny skacząc z jednej nogi na drugą.
- Nie szukam zwady - odpowiedział Tiw spokojnym głosem. - Wygląda na to, że coś stało się stworzeniu, z którym spadłeś na ziemie.- Po czym podszedł do smokołaka przykucnął i zapytał:
- Czy mogę ci jakoś pomóc?
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Rudowłosy mężczyzna odezwał się do Yastre, na co panterołak cofnął się i zasyczał ostrzegawczo, a jego palce napięły się, jakby zaraz miał zadać cios. Okazało się jednak, że tamci mieli zmiennokształtnego najwyraźniej w nosie, żadne nie chciało go atakować, łapać, zabić. Stwór pokryty czerwoną łuską leżał na boku, obrócony do niego tyłem, a wielkolud nachylał się nad nim, poświęcając mu całą swoją uwagę. W jego słowach Yastre usłyszał jednak wyrzut. Niezadowolony wyprostował się, wsparł pod boki i prychnął.
        - Jak nie umie łazić po drzewach, to trzeba było się nie pchać! - powiedział na swoją obronę. - Spadł i mnie też zrzucił, osioł!
        Panterołak fuknął przez nos, po czym podszedł do pnia, gdzie leżały jego rzeczy. Założył na nogi sandały i sznurował je zawzięcie, starając się ignorować pojękujące stworzenie i wielkoluda. Nie mógł im ot tak zaufać, bo może akurat to była pułapka? Z drugiej strony, we dwójkę mogli go pochwycić bez takich wybiegów, może więc... Yastre zaburczał pod nosem z irytacją - był za głupi, by połapać się w tym wszystkim! Gotowy do drogi wyprostował się i spojrzał jeszcze raz w kierunku tamtej dwójki. Westchnął dramatycznie, wywracając przy tym oczami.
        - No dobra, dobra - powiedział, podchodząc. Gdy był już blisko, wyciągnął przed siebie miecz, celując nim w rudowłosego mężczyznę.
        - Wstań i odsuń się. Już, wypad - nakazał. - A ty...
        Yastre przyklęknął obok smoczego człowieka i mocno zaciął się mieczem w opuszki palców. Wyciągnął zakrwawioną rękę w kierunku twarzy rannego stworzenia.
        - Ssij, jak kociak matkę - rozkazał, łypiąc co jakiś czas groźnie na Tiwa, w kierunku którego nieustannie wyciągał ostrze miecza. - Wiem co robię, pij i nie pytaj.
        Yastre wbrew swemu szorstkiemu zachowaniu był dobrym typem, którego serce łatwo było rozpuścić. Nie mógł zbyt długo słuchać jęków bólu, a że nie zdobył do tej pory żadnych ziół ani opatrunków, korzystał z najcenniejszego lekarstwa, jakie posiadał - własnej krwi. Miała ona właściwości lecznicze dla wszystkich istot rozumnych, czego zmiennokształtny był w pełni świadomy i korzystał z tego stanowczo zbyt często, z reguły ściągając sobie na głowę kłopoty. Oby tym razem było inaczej.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Wciąż klękając nad smokołakiem Tiw nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Tymczasem panterołak ubrał coś na swoje gołe stopy i wyglądało jakby miał już pójść sobie, jednak został. Podszedł do nich z mieczem w ręce i nakazał Tiwowi się odsunąć. Naciął swój palec i podał go leżącemu na ziemi smokołakowi, a miecz skierował w stronę stojącego obok Tiwa.
- Wiem co robię - powiedział, spoglądając na Tiwa gniewnym wzrokiem. - Pij nie pytaj.
Z rękami skrzyżowanymi na piersi Tiw obserwował tę scenę. "Co on odwala? Myśli, że trochę krwi pomoże?" Leżący na ziemi stwór nie był zainteresowany krwawiącym palcem panterołaka, trwającą przez chwilę cisze przerwał dźwięk dochodzący z brzucha leżącego na ziemi gada.
- Widzę ktoś jest bardzo - powiedział śmiejąc się. - Głodny.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Z głębokich ran na opuszkach palców panterołaka spływała lecznicza krew, którą jednak smoczy człowiek wzgardził. Yastre coraz bardziej się niecierpliwił, gdy widział kolejne rubinowe krople skapujące z rozcięć i wsiąkające w ziemię. Zmarnowane.
        - Oj, no weź, pij w końcu! - nakazał, a w jego głosie słychać było błagalną prośbę. Takim tonem mówi zmęczona matka, która nie potrafi nakarmić marudzącego malca. - To cię wyleczy, tylko pij, no.
        Yastre jeszcze raz podetknął rękę pod nos istoty o szkarłatnych łuskach. Opuścił rękę z mieczem i oparł się na niej, nachylając się nad rannym stworzeniem. Uszy miał oklapłe, jego wianek przesunął się na czoło, sprawiając, że grzywka zasłoniła mu jedno oko. Zatrzepotał uchem, by futro na nim poprawnie się ułożyło.
        - Naprawdę wiem co robię - dodał jeszcze cicho, jakby musiał się usprawiedliwić. Zrozumiał jednak, że natarczywością nic nie wskóra - czasami takie proste prawdy same do niego docierały. Opuścił więc łeb i odsunął się dwa kroki w tył, stulając ranną dłoń. Siedząc w kucki sam wziął swoje palce do ust i zaczął ssać rany, by szybciej się zasklepiły. Na niego jednak jego własna krew nie działała, miał więc na daremno męczyć się przez następne dni z poranionymi opuszkami, które będą pękać przy każdym większym nacisku. Ale niech i tak będzie, Yastre pogodził się już z porażką - może wielkolud lepiej zaopiekuje się rannym smokowatym stworzeniem, panterołak nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Nie był specjalnie mądry, zawsze jednak wiedział kiedy należy ustąpić.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

        Gdy panterołak wciąż próbował zmusić gada do ssania jego palca, Tiw zabrał swoje rzeczy i poszedł w stronę brzegu. Nie widział jak smokołak nieudolnie próbował się podnieść, zdecydował, że skorzysta z pobliskiej rzeki. Stanąwszy na jej brzegu odłożył swoje rzeczy, a nastepnie rozebrał się. Rana, pamiątka nocy z przed kilku dni, wciąż się nie zagoiła, jednak na szczęście Tiwa nie była też zainfekowana. Woda w rzece była lodowata, ale nie przeszkadzało mu to ani trochę.
Po skończonej kąpieli ubrał bieliznę i spodnie, nie chciał ubierać swojej wełnianej koszuli na mokre ciało. Klatkę piersiową miał nieznaczne owłosioną, wraz z plecami była poznaczona licznymi bliznami. Postanowił zobaczyć co z gadem oraz czy panterołak już uciekł.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre oblizywał poranione palce jak kot dbający o swoje łapki. Cała jego sylwetka wyrażała, że jest obrażony i w sumie, to co on tu jeszcze robił? Wszyscy mieli do niego pretensje, a on chciał przecież tylko, by dali mu święty spokój - zatrzymał się na tej polanie, by się przespać i zaraz iść dalej, gdyby go nie ruszali, to by już go dawno nie było. Na dodatek jego pomoc potraktowali prawie jak atak, dobrze, że nikt mu nie wraził noża pod żebra! "Niech to, gdy byłem z bandą, to w chudym okresie sprzedawaliśmy moją krew medykom, płacili jak za zboże, a ci tutaj jacyś tacy... Co, nie wiedzą? Przecież widać, że jestem panterołakiem...", marudził sobie w myślach, gdy nagle tuż przed nim padło na kolana ranne skrzydlate stworzenie. Yastre momentalnie się zerwał.
        - Aaa, idź ode mnie! - zirytował się. - Nie rozumiem czego chcesz, nie umiem ci pomóc! Nie mam leków, nie mam opatrunków, jedzenia też nie mam, mam tylko własną krew, ale jak to ci nie odpowiada, to nie, łaski bez, chciałem być miły! Umiesz w ogóle mówić, co? Ja nie wiem, poważnie... Ej, ej!
        Panterołak złapał smoczego człowieka, nim ten padł twarzą na ziemię. Położył go ostrożnie na trawę, a widząc płynącą z nosa krew, urwał kawałek nogawki od spodni i przycisnął go do pyska stworzenia.
        - Trzymaj, bo ci cieknie - burknął. Wstał i podciągnął spodnie, podrapał się z konsternacją między uszami, rozglądając się po okolicy. Nigdzie w zasięgu jego wzroku nie rosły żadne zioła na opatrywanie ran, a pomocy też znikąd. Rudowłosy wielkolud taplał się w rzece, mając serdecznie w nosie resztę towarzystwa. Yastre widząc to zawarczał gniewnie. Zarzucił sobie miecz na ramię i fuknął.
        - Radźcie sobie sami - burknął. Obrócił się na pięcie i wyszedł na trakt, a jego krok jasno świadczył o tym, że jest obrażony na cały świat.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Gdy Tiw wrócił, na polanie znalazł tylko gada, rozejrzał się dookoła i zobaczył, że panterołak idzie w stronę traktu, jego kroki świadczyły o frustracji. Tiw zawołał do niego:
- Przed kim tak uciekasz? - Nie czekając na jego reakcje wyciągnął z torby trochę chleba, sera i martwą wiewiórkę, którą udało mu się dzisiaj rano złapać. Na polanie znalazł trochę suchych patyków na ognisko. Nożem ostrożnie oskórował wiewiórkę. Nie była zbyt duża, ale powinno wystarczyć.
- Zapewne jesteście głodni, trochę mało mięsa jest na tej wiewiórce, ale mogę się z wami podzielić. - Nie obchodziło go czy słyszą co mówił. "Jeżeli nie słyszeli to więcej będzie dla mnie.", pomyślał opiekając mięso nad ogniem. Zapach jaki unosił się w powietrzu, wypełnił jego nozdrza, przez co zaburczało mu w brzuchu.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre gwałtownie przystanął w miejscu, jego ogon uniósł się i wyprostował, a uszy położyły po sobie - głos rudowłosego olbrzyma go wystraszył, był święcie przekonany, że odejdzie i nikt tego nie zauważy, jak zawsze zresztą. Obrócił się z nabzdyczoną miną, wolną rękę schował do kieszeni i kopał piętą dołek w ziemi.
        - Nie uciekam - burknął, po czym zaraz się zreflektował, jego głos stał się pewniejszy i donośniejszy, podszedł nawet krok do wojownika. - Ale nie lubię towarzystwa. Ludzie to kłopoty! Zrzuciliście mnie z drzewa i jeszcze fochy do mnie, bo nie wiem co. Jakbyście panterołaka nigdy nie widzieli... Łoo, ale ty jesteś wielki!
        Yastre dopiero teraz podszedł na tyle blisko rudowłosego mężczyzny, by przekonać się, jak duża była między nimi różnica. Na jego oko mogła to być jakaś piędź wzrostu i dwukrotność wagi - zmiennokształtny, jako iż przemieniał się w kota i nawet jako człowiek miał ze swoją zwierzęcą formą wiele wspólnego, był dobrze zbudowany, ale nadal szczupły, typ, który określa się mianem gibkiego. Nie miał szans na zbudowanie takie masy mięśniowej jak stojący przed nim człowiek. Yastre widząc to podrapał się z zakłopotaniem między uszami - instynkty kazały mu się podporządkować, z drugiej strony zaś czemu miałby to uczynić? Walkę między obiema stronami jego natury przerwała propozycja wspólnego posiłku.
        - Eee, ja tam jestem najedzony! - zbył beztrosko rudzielca, klepiąc się po brzuchu dla podkreślenia swoich słów. Gdy zobaczył, że człowiek ma zamiar zjeść wiewiórkę, zaklaskał rozbawiony.
        - Jak taki wielki samiec ma się najeść takim gryzoniem? - zaśmiał się, poprawiając opadający mu z ucha wianek. - Z tuzin by się zdał, jak nie więcej. Albo ryby, w rzece jest ich pełno, można z brzegu łowić - dodał jeszcze. Sam nie tak dawno temu posilił się w podobny sposób, gdzieś w trawie leżał jeszcze stosik płetw ogonowych, które Yastre wypluwał, bo mu nie smakowały. Co jak co, ale ze znalezieniem sobie jedzenia w dziczy zmiennokształtny nigdy nie miał najmniejszego problemu, gdyż jedzenie były jedną z dwóch rzeczy, które kochał i ubóstwiał. Drugą były śliczne dziewczyny.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

- Nigdy nie widziałeś wielkiego człowieka, że się tak dziwisz?- odpowiedział na pytanie stojącego obok panterołaka. Był mniejszy od niego i znacznie słabiej zbudowany, jednak to dawało mu przewagę w postaci szybkości.
- Oczywiście, że się nie najem tym gryzoniem, to tylko przekąska. Średnio mam ochotę na rybę na ten moment - gdy to powiedział, zauważył, że gadzina nie leżała już bez ruchu, tylko usiadła obok niego i spojrzała na niego wzrokiem, który wskazywał, że potrzebuje czułości. Bez namysłu pogłaskał ją po głowie po czym rzekł:
- Jak brzmią wasze imiona? Nie chcę się zwracać do was panterołak i smoczy człowiek. Ja jestem Tiw jeżeli nie usłyszeliście kiedy się przedstawiłem.
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości