Rzeka Motyli[Rzeka Motyli] To będzie dobry dzień!

Rzeka wije się i przedziera przez najróżniejsze zakątki Andurii, Wypływa z gór i ciągnie się równiną, przepływając przez Valladon, oplatając lasy i pradawne kryjówki smoków. Odwiedza też miejsce gdzie mieszkają motyle, miejsce którego nikt nigdy nie widział a istnieje ono tylko w mitach... może Tobie uda się je odnaleźć.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre zerkał co jakiś czas na pokrytą łuskami istotę, by upewnić się, co też ona robi, skupiał się jednak głównie na wielkoludzie.
        - Nie no, jasne, że widziałem - odpowiedział tonem tak zadowolonym, jakby się chwalił, nawet jego ogon i uszy go zdradzały. - Ale rzadko aż tak wielkich, musisz być bardzo, bardzo silny.
        Panterołak nie usiadł, chociaż rudowłosy wojownik już dawno spoczął, a smocza istota dopełzła do niego i również siedziała przy ognisku. Zmiennokształtny wolał jednak stać, tak na wszelki wypadek, jakby komuś przyszło do głowy się na niego rzucić. Miecz wbił od niechcenia w ziemię - widać było, że jest osobą, która nie dba o swój oręż i pewnie mało się na takich rzeczach zna. Przez te kilka dni zdążył już solidnie stępić ostrze i ani razu go nie czyścił, było więc brzydkie i zaniedbane, Yastre miał to jednak w nosie - to nie była jego główna broń, raptem straszak, nie musiał więc być ostry.
        - A żałuj, dobre są, tłuste - odparował zaraz, gdy wielki wojownik zbył go stwierdzeniem, że "nie ma ochoty na ryby". Dla zmiennokształtnego była to zupełna abstrakcja, gardzić tak dobrym, soczystym mięsem, które na dodatek łatwo było zdobyć. No ale jak tam sobie chciał, on się najadł już wcześniej i nie zamierzał się wtrącać w dietę rudowłosego.
        - Panterołak? A dobre jak każde inne - zauważył, wzruszając ramionami. Chwilę kopał w ziemi dołek piętą i tak go to pochłonęło, że gdy skończył gwałtownie uniósł głowę, jakby dopiero co się ocknął. - A tak poważnie, to Sen.
        Yastre doszedł do wniosku, że Tiw nigdy nie widział listu gończego za nim, w przeciwnym razie wiedziałby, że nie jest to jego prawdziwe imię. Ta świadomość trochę poprawiła humor zmiennokształtnego - nic mu nie groziło ze strony rudzielca. Smokołak był dla niego jednak nadal niewiadomą, na dodatek bardzo dziwaczną niewiadomą.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Po zjedzeniu upieczonej wiewiórki Tiw przemówił.
- Skoro mówisz, że są dobre i tłuste to może się skuszę, ale to za chwilę. - Wziąwszy swój topór do ręki, wyciągnął osełkę z torby i zabrał się za ostrzenie.
- Sen i Martcan... Miło mi was poznać, więc co sprowadza was w te strony? Jakaś przygoda? - powiedział pielęgnując swój topór. Precyzyjnie wykonana rękojeść z dębu była owinięta cienkim paskiem brązowej skóry, poplamiona kroplami krwi. Zadbane ostrze wykonano ze stali we wzory. Podczas ostrzenia fale srebra, grafitu i granatu wyglądały jak tańczące kobiety. Tiw bardzo cenił wygląd oręża, więc widok miecza panterołaka był dla niego ciężki do zniesienia. Gdy skończył zajmować się swoją bronią powiedział:
- Mam świetny pomysł. Ja zajmę się twoim mieczem, żeby lepiej wyglądał - na taki, który faktycznie może coś przeciąć, a wtedy ty złowisz trochę ryb, co powiesz na to? Uczciwa wymiana.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Uśmiech Martcan przyniósł efekt odwrotny do zamierzonego - na widok zębów panterołak zjeżył się, zmarszczył i syknął. Odskoczył, a jego plecy były wygięte w łuk, pazury wysunięte i cała jego sylwetka świadczyła o gotowości do walki.
        - Nie szczerz się na mnie, nic ci nie zrobiłem przecież! - obruszył się. Jak każde zwierzę, tak i on pokazywanie zębów interpretował jako oznakę agresji, nawet jeśli osoba się przy tym uśmiechała. Tylko ludzie i inne rasy rozumne miały tak pokręcony sposób interpretacji mowy ciała, by szczerze kłów rozumieć jako oznakę radości... Yastre czasami się pilnował i tłumił w sobie instynkty każące mu w tym momencie bronić się albo atakować, ale teraz nie był w stanie nad sobą zapanować - jeszcze nie do końca ufał tej dwójce.
        - Chwila - zreflektował się nagle. Widać było, że zrobił się bardzo zaaferowany - postawił uszy, jego ogon wygładził się i uniósł, a oczy zrobiły wielkie jak spodki.
        - Ty jesteś samiczką? - dopytywał. - Masz głos jak samiczka. Powiedz coś jeszcze! - poprosił rozentuzjazmowany. Niestety, nie drgnęła w nim nawet najmniejsza struna odpowiedzialna za uwielbienie do płci pięknej. Cóż można rzec, Martcan była bardzo nie w jego typie. On lubił takie typowe małe panienki, o długich, pachnących włosach, miękkiej skórze i zaokrąglone ładnie tam gdzie się dobrze łapie... Może właśnie przez to niedopasowanie egzemplarza do ideału, Yastre szybko stracił zainteresowanie smokołaczką i zainteresował się słowami Tiwa.
        - Ale że tu mnie sprowadza? - upewnił się, pokazując wymownie trawę pod swoimi stopami. - Nie no... Chociaż w zasadzie... Nie no, pogonili mnie i jakoś tak w tym kierunku trafiłem. A tu tylko przekimać chciałem, bo miejsce dobre, gałęzie szerokie, to i niezłe miejsce do wypoczynku. Ja to się tak włóczę, gdzie mnie zechcą to zostanę dłużej, jasna sprawa, nie? Ale ja to coś pecha mam, że się ludziom nie podobam czy co, to i często mnie gonią. No i tak ostatnio było - dodał. Bardzo sprytnie jak na niego przemilczał to, że nie pogoniono go za to, że wygląda jak panterołak, tylko jak ten bandyta z ogłoszeń, za którego wyznaczono nagrodę, dość skromną, ale zawsze coś.
        - Nie no, jasne, pasuje... Ale co jest nie tak z tym mieczem? - upewnił się, wyciągając ostrze z ziemi i oglądając je pod różnymi kątami. Był naprawdę zaskoczony tym, że Tiw zaproponował mu taką usługę na zamianę, bo dla niego miecz był tylko kawałkiem żelastwa, o które się nie dba, bo zaraz się zgubi albo straci w inny sposób. Nie warto marnować na to czasu, lepiej zamiast tego powygrzewać się na słońcu albo pospać porządnie. Ot, kocie priorytety.
        Yastre od niechcenia rzucił miecz przed rudowłosego wojownika i poszedł nad rzekę. Podciągnął spodnie i wsparł się pod boki, obserwując nurt. Jak poprzednim razem, tak i teraz widział pod powierzchnią wody połyskujące płetwy ryb, chociaż Tiw wcześniej wzburzył muł z dna i zrobiło się trochę mętnie. To jednak panterołakowi nie utrudniało łowienia. Zdjął ze stóp sandały i z gracją wskoczył na jeden z wystających z rzeki kamieni. Przykucnął i długo obserwował w bezruchu, a po czasie uniósł gotową do ataku rękę. Znowu czekał... Nagły ruch był praktycznie nie do zauważenia - zmiennokształtny zanurzył rękę, złapał jedną z niczego nie spodziewających się ryb i zaraz rzucił ją na brzeg, gdzie jeszcze trzepotała walcząc o życie.
        - Ta-dam! - zawołał zadowolony. Następne swe ofiary łapał bardzo szybko, by nie zdążyły połapać się o co chodzi. Wkrótce na trawie trzepotało już ponad pół tuzina ryb, co Yastre uznał za ilość wystarczającą, by Tiw i Martcan mogli się tym najeść. Złapał sobie jeszcze jednego pstrąga, czy jak się to nie nazywało, i wrócił na polanę, wgryzając się w jeszcze żywą zdobycz. Woda, krew i soki spłynęły mu po brodzie i kapały na tors, ale jemu takie drobiazgi nigdy nie przeszkadzały. Oblizał się z zadowoleniem.
        - Ale wy oboje jesteście pokiereszowani, ja cię nie mogę, co wam się stało? - zapytał, jakby dopiero teraz zauważył rany na ciałach towarzyszy biesiady. - Grasuje coś w okolicy czy jak?
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

- Co jest nie tak z tym mieczem? - zapytał zdziwiony Tiw. - Wygląda jakby jego właściciel nie przejmował się nim. O broń trzeba dbać inaczej stanie się bezużyteczna.
Gdy Sen ruszył w stronę rzeki, Tiw podniósł rzucony przed niego miecz. Wyglądało jakby nikt nie zajmował się nim od dłuższego czasu, ziemia pozlepiana zakrzepłą krwią była na całej długości ostrza, jednak Tiw wiedział jak się z tym uporać. Zaczął od zeskrobania brudu z ostrza za pomocą kamienia, który leżał obok niego. Gdy ostrze było już czyste, zabrał się za ostrzenie, każdemu ruchowi osełki towarzyszyły iskry oraz cienki metaliczny dźwięk. Skończywszy z zadowoleniem popatrzył na owoc swojej pracy, promienie słoneczne odbijały się od powierzchni, a ostrze wyglądało na ostre jak brzytwa. "No i teraz można to nazwać mieczem." Nagle usłyszał głos za sobą:
- Ale wy oboje jesteście pokiereszowani, ja cię nie mogę, co wam się stało? Grasuje coś w okolicy czy jak? - zapytał panterołak.
- Ta czerwona szrama na ręce to pamiątka nocnej przygody sprzed kilku dni, a reszta to także pamiątki, jednak są z ostatnich kilku lat. O, widzę, że przyniosłeś ryby. Dziękuję, tutaj masz swój miecz. Przyznasz, że teraz wygląda o wiele lepiej?
Wziąwszy swoją partię ryb od panterołaka, wyciągnął nóż ze swojej torby i zabrał się za patroszenie ryb. Gdy uporał się ze wszystkimi rybami, dołożył trochę drewna do ogniska i zaczął je smażyć. Wypełniwszy swój żołądek mięsem położył się na trawie i rzekł:
- To dokąd się wybieracie? Ja idę gdzie mnie nogi poniosą.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre uszy trochę oklapły, gdy Martcan podeszła do niego. Górowała nad nim i patrzyła mu w oczy - tak zwierzęta okazują dominację, nic więc dziwnego, że początkowy wyraz zwątpienia na twarzy panterołaka szybko zastąpiły gniewnie zmarszczone brwi i zmrużone oczy. Efekt psuła trochę ryba jeszcze podrygująca w jego ustach i założony na bakier wianek z irysów, ale i tak przekaz był jasny. Całe szczęście potencjał agresji szybko został rozładowany, wystarczyło, by Martcan wzięła swoje ryby i poszła do swojego legowiska. Resztę zdobyczy Yastre zaniósł Tiwowi, w zamian dostając swój odrestaurowany (ze względu na jego stan nie można było użyć łągodniejszego słowa) miecz.
        - Dzięki! - ucieszył się zmiennokształtny, biorąc go do ręki. Uśmiechnięty od ucha do ucha oglądał lśniące w słońcu ostrze i równe, ładne krawędzie, był tak zadowolony, że aż ogon mu się podniósł. Na próbę pomachał trochę mieczem na boki, pilnując by nikogo nim przypadkiem nie zahaczyć.
        - Ale fajowo!- zakrzyknął. - Wygląda szałowo, poważnie! Jak nówka normalnie! Ale z ciebie cwana bestia, Tiw.
        Yastre tak jak stał, tak nagle usiadł z rozmachem na ziemi. Skrzyżował nogi i objął kostki jedną ręką, w drugiej cały czas trzymając swój odnowiony miecz i z zadowoleniem go podziwiając. Można było odnieść wrażenie, że będzie tak się gapił przez następne kilka godzin, gdy nagle ocknął się i spojrzał prosto na oprawiane przez rudowłosego wojownika ryby.
        - Czekaj, czekaj! - zawołał. - Tu niedaleko rosną dobre zioła, przyniosę. Jak chcesz psuć mięso ogniem, to chociaż od ziół niech ma jakiś smak!
        Yastre nie czekał aż ktoś da mu pozwolenie czy też nie - tak jak siedział, zrobił fikołka do tyłu i wstał, ładnie rozkładając ręce na boki, jak na byłego cyrkowca przystało. Prawie pobiegł w stronę rzeki i gwałtownie skręcił tuż przy jej brzegu. Raptem trzy, może cztery sążnie poza granicą polany przykucnął i chwilę gmerał w ziemi. Wrócił, niosąc w rękach całą masę listków i gałązek. Przykucnął przy Tiwie i wyciągnął do niego stulone dłonie.
        - To jest jakiś tam inny czosnek! - powiedział, wskazując duże, gładkie liście i małe, białe kwiatki. - A to jest ten, no... tymianek. Oba będą pasować, spróbuj!
        Yastre bardzo zadowolony z siebie odłożył swoje znalezisko na ziemię, zabrał jednak garść ziół i poszedł do Martcan.
        - Na dwie tyle starczy - zapewnił, podając jej pomięte liście. - Ale jakbyś nie piekła, to ich nie dawaj, surowe są niedobre.
        Trudno stwierdzić, czy u podstaw tych mądrości leżały szczątkowe umiejętności gotowania, którymi dysponował panterołak, czy też może jego znajomość zielarstwa. Niemniej trzeba było przyznać, że przyprawy umiał dobierać i pewnie gdyby miał dostęp do porządnych grządek, zrobiłby naprawdę smaczną pieczoną rybę, chociaż zjadłby ją niechętnie - co tu dużo mówić, on po prostu lubił surowe mięso, był wszak drapieżnikiem.
        - Te, a kiedy ci się to stało? - Yastre drążył temat rany na ręce Tiwa. - Bo parę dni temu była jatka w jednej z wiosek niedaleko, totalna rzeźnia, poważnie! Cadevan, Caedvan, jakoś tak się ta wioska nazywała... No ale wiesz, o co mi chodzi - byłeś tam, widziałeś to może?
        Zmiennokształtny był tak zaaferowany możliwością zweryfikowania przypadkiem zasłyszanej plotki, że zupełnie zapomniał o tym, że zostało mu zadane pytanie. Nie można było mu mieć tego za złe, bo widać było, że nie zrobił tego złośliwie i pewnie odpowie w późniejszym terminie.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

- Caedven - sprostował Tiw. - Nie tylko byłem świadkiem, ale także jednym z uczestników wydarzenia. Jednakże w plotkach, które sam słyszałem na ten temat, była mowa tylko o dwóch wampirach.
Sytuacja, o której miał za chwile opowiedzieć, wydarzyła się dosyć niedawno, jednakże plotki rozprzestrzeniły się nadzwyczaj szybko. Niecodziennie słyszy się opowieści o parze wampirów masakrującej wioskę, a walczących między sobą, ale jak zawsze nie były one całkowicie zgodne z prawdą. We wszystkich historiach, które słyszał w przydrożnych karczmach, nikt nie wspominał o nim. Opowieść o dwóch wampirach znacznie bardziej przyciąga uwagę niż historia o człowieku i dwóch wampirach.

- Tego wieczoru zatrzymałem się we wsi Caedven z dwóch powodów. Po pierwsze, żeby odpocząć. Po drugie: dowiedzieć się gdzie aktualnie znajdowała się banda najemników, która grasowała w pobliskich terenach. - Opowiadając Tiw zerkał co jakiś czas to na panterołaka, to na Martcan, aby się upewnić czy słuchają go uważnie. - W karczmie spotkała mnie niemiła niespodzianka; grupa, której szukałem balowała w tejże gospodzie. Miałem nadzieje, że uda mi się ich uniknąć, sam nie miałbym szans z nimi. Na ten moment nie szukali jednak zwady. Usiadłem w kącie i czekałem, aż coś się wydarzy. Wtedy do budynku weszła kobieta w przedziwnej zbroi. Gdy tylko na nią się spojrzało, ogarniał człowieka niepokój, ona jednak także przyszła do lokalu, aby się napić. Po pewnym czasie jeden z tej zgrai podszedł do mnie i zaproponował, bym się do nich przyłączył. Gdy mu odmówiłem, rzucił się na mnie. - Nagle przerwał gdy Martcan zionęła ogniem przypalając jego buty.

Na szczęście buty Tiwa nie ucierpiały za bardzo. Usłyszawszy przeprosiny gadziny odpowiedział:
- Nic nie szkodzi. - Uuśmiechając się szeroko. - Skąd wiedziałaś, że mi trochę zimno w stopy było? - dodał wesołym głosem głaszcząc ją.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Martcan przyjęła od panterołaka zebrane przez niego zioła, co ten poczytał jako dobrą monetę - może jakoś się dogadają. Zadowolony z takiego obrotu spraw bandyta usiadł sobie na ziemi przed Tiwem i skrzyżował przed sobą nogi. Z uniesionym do góry ogonem słuchał w napięciu słów rudowłosego wojownika, entuzjastycznie kiwając głową i co jakiś czas komentując.
        - O tak, tak, Caedven! - zgodził się na przykład ma samym początku, klaszcząc przy tym w dłonie. Później skrzyżował ręce na kudłatej piersi i dalej potakiwał. Do niego dotarła właśnie wieść o dwóch wampirach, podsłuchał ją pewnego razu od kupców, których wóz mijał w drodze (nie okradł ich - bał się ogromnej, głośnej matrony, która była żoną jednego z handlarzy). Tak naprawdę spodziewał się, że Tiw był jednym z ocalałych bandytów albo przypadkowym widzem, bo i tacy czasem się zdarzają. A tu proszę, był prowodyrem! Niezłe ziółko, no, no...
        - No ale po co ich szukałeś? - Nie wytrzymał w końcu i zapytał, wcinając się w wypowiedź człowieka. W tym samym czasie jednak coś wydarzyło się za plecami panterołaka. Poczuł on, jak nagle zrobiło mu się ciepło, a ogon zaczął go wręcz boleć. I to bardzo! Zaskoczony Yastre wrzasnął i zerwał się na równe nogi. Odskoczył spory kawałek, zasłaniając tyłek i ogon dłońmi. Zerknął przez ramię, by ocenić "straty" - czubek jego pięknego ogona miał zupełnie spaloną sierść, skóra była różowa i bolała jak szlag! W tak bardzo stresującej sytuacji w zmiennokształtnym zduszone zostały wszystkie ludzkie instynkty, obudziły się za to te zwierzęce. I wszystko działało na niekorzyść Martcan - zrzuciła go z drzewa, dąsała się na niego, szczerzyła się, próbowała górować, a teraz jeszcze poparzyła mu ogon! "Chce wojny, to będzie ją miała!", uznał drapieżnik w głowie czarnowłosego bandyty. Niewiele się zastanawiając dokonał przemiany, jego sylwetkę na moment spowiła czarna mgła, a gdy po chwili zniknęła, na ziemię spadły wszystkie ubrania, które nosił na sobie Yastre, a na jego miejscu stała duża, czarna pantera. Co gorsza ustawiona już do ataku - przód ciała nisko, tyłek wypięty, zmarszczony gniewnie pysk z położonymi uszami i wysunięte pazury ryjące ziemię. Wielki kot wydał z siebie wściekły ryk i zamachnął się. To było tylko ostrzeżenie, stał tak daleko od smokołaczki, że nie mógł jej trafić, ale niech wie, że właśnie wywołała wojnę! On chciał być miły, chciał ją wyleczyć, złowił dla niej ryby, nazrywał ziół, ale skoro ona uparła się robić mu krzywdę, to niech zobaczy!
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Panterołak nie przyjął przypadkowego podpalenia przez Martcan tak luźno jak Tiw. W miejscu owłosionego człowieka pojawiła się czarna pantera gotowa do ataku. Wydał z siebie głośny ryk i zamachnął łapą. Gadzina tylko lekko się zaśmiała na ten widok i cicho powiedziała:
- Grr, drap... Zabij.
Gdy panterołak skoczył do ataku, nagle na jego drodze pojawiła się drewniana przeszkoda w postaci tarczy Tiwa.
- Jaki jest twój problem, Sen? Przecież nie zrobiła tego specjalnie. Przecież przeprosiła - powiedział Tiw gniewnym głosem po czym dodał.- Nie pozwolę wam na walkę między sobą.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Fakt iż smokołaczka się położyła skonsternował panterę tylko w niewielkim stopniu - nie pokazała szyi, brzucha, więc się nie poddawała, a to że nie stawała czynnie do walki, to już jej sprawa, może jak żółw wolała się ukryć i przeczekać. Chociaż Yastre w tej postaci nadal zachowywał część swojej świadomości, jego sposób myślenia i tak był bardziej zbliżony do zwierzęcego niż ludzkiego, dlatego łzy go nie ruszały - stanął do walki by ustalić dominację i żaden zdrowy samiec od takiej walki nie odstąpiłby z powodu tak błahych wątpliwości.
        Pantera wydała z siebie ostatnie krótkie warknięcie i skoczyła do ataku. Była bardzo zaskoczona, gdy jej lot został przerwany mniej więcej w połowie, a jej pazury wbiły się w coś, co na pewno nie było ani miękką skórą ani twardą łuską, czymś pomiędzy, na dodatek czymś bardzo włóknistym. Zmiennokształtny odbił się od przeszkody i zaraz ustawił z powrotem do walki. Dopiero głos Tiwa trochę go otrzeźwił. W pierwszej kolejności Yastre zorientował się, że to właśnie tarcza rudowłosego wojownika była tym, co stanęło na jego drodze. "Odważny. I silny", ocenił panterołak, gdyż wiedział, że jego rozpędzone ciało swoje waży, nie był wszak zwykłym dzikim kotem. Treść słów dotarła do niego później. Widać było, jak pantera z niezadowoleniem cofa się o krok i robi nerwowe kółko wokół własnej osi. Chwilę później się przemieniła.
        - Ona próbowała mnie zdominować! - oburzył się Yastre w swej ludzkiej postaci, a w jego głosie słychać było gniew i wyrzut. Zupełnie nie dbał o to, że jest nagi, bo chociaż zaczął się ubierać, pierwszą rzeczą jaką na siebie włożył był jego cenny wianek, a nie spodnie. - Pierwszy tu byłem, to moje terytorium i nie będzie mną nikt rządził i mnie straszył! Chciałem ją wyleczyć, to foch, to nie! A za ryby i zioła podpaliła mi futro! I co, że przypadkiem, uważa się!
        Panterołak gniewnie fuknął przez nos wciągając na siebie w końcu spodnie. Na chwilę zamilkł, poprawiając sobie ogon.
        - Ja się o kłopoty nie prosiłem - burknął, nadal obrażony. - Nic nie gada, a szczerzy się na mnie, dominuje, to ile umiałem, tyle wytrzymałem, w końcu to samica. Ale Tiw, weź, też masz jaja, ile byś sobie na takie coś pozwolił, no?
        Yastre już się ubrał i stał przed tą dwójką w buntowniczej postawie, wyprostowany, wsparty pod boki, z wysoko podniesioną głową.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Tiw zmierzył panterę zimnym spojrzeniem. "Zachowuje się bardziej jak zwierzę niż człowiek." Gdy Sen wrócił do swojej ludzkiej formy, bez ubrań, Tiw odwrócił na chwilę wzrok oraz poczuł, że coś dotknęło jego ręki. To była Martcan zasłaniająca sobie oczy przed widokiem nagiego człowieka.
- Może umknął twojej uwadze fakt, iż Martcan nie jest jeszcze dorosła. Sposób w jaki się zachowuje sugeruje, że jest jeszcze młoda, bardzo możliwe, że nie do końca zdawała sobie sprawę z sygnałów, które do ciebie wysyłała. - Po wyrażeniu swoich myśli odwrócił się do nich plecami i ponownie przemówił.
- Dam wam chwilę spokoju, żebyście mogli na spokojnie porozmawiać i dojść do kompromisu. - Idąc w stronę lasu dodał. - Jeżeli usłyszę dźwięki walki, tym razem użyje nie tylko tarczy.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        W jednej kwestii Yastre musiał się zgodzić: zagapił się i przemienił przy obcych, zapominając, że większość osób histerycznie reaguje na nagiego mężczyznę. "Phi, jakby sami mieli co innego między nogami", irytował się za każdym razem, gdy widział spłoszonych mężczyzn niewiedzących gdzie podziać wzrok, za to gdy w ten sposób reagowała dziewczyna, z reguły robiło mu się głupio - większości kobiet nie chciał do siebie zrażać, bo w końcu zależało mu, by znaleźć sobie partnerkę. Chociaż i tak było to niepojęte - był zdrowym, silnym samcem w szczytowej kondycji, powinny raczej chętnie na niego spoglądać. Ale widać życie nie może być takie łatwe. Martcan zareagowała na przykład histerycznie, aż Yastre zerknął, czy nie złapał jakiegoś kleszcza we wrażliwym miejscu. Nic mu nie dolegało, wszystko miał na swoim miejscu, więc kontynuował ubieranie się jakby nigdy nic.
        - No weź przestań - parsknął, gdy Tiw próbował wyłuszczyć mu argument o młodości i braku doświadczenia smokołaczki. - Nawet takie małe kociaki wiedzą, żeby się nie szczerzyć na dorosłych. Ale dobra, dobra, niech będzie po twojemu.
        Panterołak stulił razem dłonie by pokazać, jak małe koty ma na myśli, później zaś założył kciuki o szlufki spodni i stał tak w zawadiackiej pozycji, jakby prosił się o kłopoty. Na wzmiankę o tym, że ma się dogadywać ze smokołaczką, zrzedła mu mina i ogon jakoś tak smętnie opadł.
        - Ej no weź, nie wygłupiaj się - bąknął, ale Tiw już go nie słyszał. Yastre zaburczał sobie pod nosem i pozłorzeczył trochę cicho, po czym spojrzał na smokołaczkę. Westchnął, przewrócił oczami.
        - Słuchaj - zaczął. - Ja złym gościem generalnie nie jestem i tak w ogóle to do ciebie nic nie mam, nie? Nawet miły starałem się być,w końcu leczyć cię chciałem i ryb ci nałowiłem, nie? Ale jestem drapieżnikiem, samcem, nie dam sobie, byś mi groziła, no. Mam swój honor nawet jako zwierzak. I może za mądry nie jestem, ale hej, ty też jakaś taka fajtłapa jesteś. Niby jesteś szczeniakiem, to mógłbym cię traktować jak szczeniaka, ale weź, taka wielka jesteś, naprawdę nie jesteś jeszcze dorosłą samicą? Nie pachniesz ciepłem i puchatością jak szczeniak.
        Monolog Yastre był powalająco szczery, a jego przekaz zdawał się być jasny: określ, jak mam się do ciebie odnosić, a tak będę robił.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Tiw pozostawił Martcan i Sena by mogli pogadać, a sam skorzystał z bliskości lasu. Utrzymanie mięśni w formie wymagało ćwiczeń, niestety przez ostatnie kilka dni nie miał możliwości poćwiczyć, więc musiał skorzystać z okazji. Znalezienie gałęzi wystarczająco mocnej, aby utrzymać jego ciężar nie było łatwe, po wielu próbach w końcu znalazł odpowiedni konar. Był tak gruby, że Tiw ledwo był w stanie objąć go rękami, jednak nie miał innego wyjścia. Zacząwszy od podciągania się poćwiczył trochę, gdy skończył był zgrzany, zmęczony i zadowolony z siebie. "Lepiej sprawdzę czy zmiennokształtni w końcu się dogadali", uznał.
Gdy wyszedł na polanę zobaczył, że Martcan i Sen rozmawiają, chociaż z takiej odległości nie mógł dokładnie stwierdzić. "Dam im jeszcze chwilę." Położył się na trawie w miejscu gdzie stał i wsłuchiwał się w odgłosy dookoła niego. Szum rzeki, szelest liści, ćwierkanie ptaków tworzyły przyjemną dla uszu symfonię. Po odczekaniu chwili wstał i poszedł w stronę rozmawiającej dwójki.
- I jak, dogadaliście się? - powiedział Tiw gdy znalazł się na tyle blisko, aby go usłyszeli.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre wydął policzki i zwiesił uszy - smokołaczka jakby zupełnie go nie słuchała, patrzyła gdzieś w bok, przez to bandyta był nabzdyczony. Dodatkowo gdzieś głęboko frapowało go, czy przypadkiem nie powiedział znowu czegoś nie tak, bo nadzwyczaj często mu się to zdarzało, zwłaszcza gdy musiał być miły i delikatny.
        - Szesnaście to już nie taki szczeniak - zauważył, widać było jednak, że sam nie jest co do tego przekonany. Skonsternowany podrapał się między uszami, jakby miało mu to pomóc w myśleniu. - Ale dorosła to też nie jesteś.
        Panterołak zmarszczył nos - ależ miał problem. Może gdyby Martcan była bardziej podobna do typowej dziewczyny, miałby mniejszy problem z przyporządkowaniem jej do dzieci lub dorosłych, ale w tej formie miał wątpliwości nawet co do jej płci, a co dopiero w kwestii wieku. Całe szczęście jego mózg nie zdążył się zagotować nim smokołaczka zaskoczyła go, kładąc się pod jego nogami, brzuchem do góry - klasyczny gest poddańczy. Yastre odruchowo pochylił się i poklepał ją po brzuchu jak psa. Albo siebie, bo sam liczyłby na taki gest aprobaty. W niektórych stadach samce alfa przyjmowały taki hołd symbolicznie łapiąc słabsze zwierzę za szyję zębami, ale on nie miał tego odruchu, zachował w sobie na tyle człowieczeństwa, by nie gryźć innych w tej formie.
        - A, spoko, nie problem - zauważył pogodnym głosem, kucając naprzeciwko smokołaczki. - Wiesz, taka jedna kobietka powiedziała mi, że ja to jestem bardziej kot niż facet, może coś w tym jest. Ja nie rozumiem niektórych ludzkich zachowań, są dla mnie sprzeczne. No bo jak pokazywanie zębów ma oznaczać radość? Nie rozumiem tego. Zęby odsłania się do jedzenia i ataku, nie?
        Panterołak wstał i podciągnął sobie spodnie.
        - Ale wiesz co? Zazdroszczę ci, że masz kogoś kogo tak wspominasz. Ja nie miałem rodziców. Znaczy się, miałem, każdy ma, nie? Ale mnie moi sprzedali do cyrku jak jeszcze byłem kociakiem, prawie ich nie pamiętam, może nawet bym nie poznał, gdyby stanęli przede mną. Od tamtego czasu jakoś sobie radzę, a sporo już żyję, powaga. Ile to nie wiem, ale naprawdę sporo, całą Alaranię już widziałem, poważnie! Obcy... Obcy to kłopot, masz rację. Grożą widłami, bo boją się ludzi z uszami innymi niż ich własne, phi! Ej... jak chcesz, to nauczę cię kilku fajnych rzeczy. Jak radzić sobie samemu. Jak zrobić sobie miejsce do spania i znaleźć coś dobrego do jedzenia. Jak leczyć rany - zaproponował. Swojej krwi już nie oferował, nie chciał drugi raz się ciąć, bo nie było to przyjemne.
        Tiw wrócił raptem chwilę później, aż Yastre był zdziwiony, że dostali tak mało czasu na rozmowę - byli przecież grzeczni.
        - A nie wiem - odpowiedział beztrosko, wzruszając lekko ramionami. Spojrzał na smokołaczkę. - Co, Martcan, dogadane?
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Podchodząc bliżej zauważył niezadowolenie na twarzy panterołaka, natomiast Martcan była niesamowicie podekscytowana jego powrotem. Trochę go to zadziwiło, nigdy przedtem nikt tak nie zachowywał się na jego widok.
- Niedawno skończyłem 34 lata - odpowiedział na pierwsze pytanie gadziny, która weszła na niego, po czym zeskoczyła i zjadła swoje ryby. - Co do ciekawych historii, najnowszą jest przygoda we wsi Caedven, którą przez przypadek mi przerwałaś. Zapewne Sen chciałby usłyszeć resztę tej historii, czyż nie?
Nie czekając na odpowiedź zmiennokształtnego usiadł na ziemi i zaczął opowiadać dalej.
- Więc. Gdy najemnik rzucił się na mnie, byłem gotowy na to, zablokowałem jego atak nożem tarczą, a topór wbiłem w jego bok odrzucając na niewielką odległość. Gdy reszta bandy zobaczyła co się stało, była w szoku, jednak dwóch najsmuklejszych zachowało zimną krew i zaatakowali mnie. - Przerwał na chwilę, aby napić się wody. - Jednego zabiłem wbijając topór w jego szyję, a drugi był zbyt pijany, żeby zauważyć stołek, który miał na swojej drodze, gdy się o niego przewrócił wbiłem mu topór w plecy. Po tym zdarzeniu prawie cała grupa najemników uciekła, jedyny który został to ich przywódca. Jego także zabiłem, jednak z tej walki nie wyszedłem bez szwanku. To on pozostawił tą ranę, o którą się pytałeś. Wampirzyca, która była w gospodzie przed chwilą znikła, ale dźwięki dochodzące z zewnątrz doprowadziły mnie do niej. Gdy wyszedłem na zewnątrz, widziałem dwójkę ludzi walczących ze sobą pośród dużej ilości trupów. - Celowo pominął co działo się w międzyczasie. Sen i Martcan nie musieli tego wiedzieć.
- Mniej więcej to tyle. Każdy z nas poszedł we własną stronę, ja trafiłem tutaj. No więc Sen, jakie to plotki słyszałeś na ten temat?- Skierował wzrok na zmiennokształtnego zastanawiając się, czy nie ukrywa prawdziwego powodu dlaczego znalazł się tutaj.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Lizanie po twarzy było dla Yastre sygnałem jasnym i przejrzystym, a co lepsze jego interpretacja pokrywała się z intencjami smokołaczki, przez co nie doszło do rękoczynów. Panterołak nie odpowiedział jednak czułościami, zamruczał cicho i to było wszystko z jego strony. Późniejsze radosne tańce Martcan obserwował z lekkim zaskoczeniem, ale też rozbawieniem, chociaż nie okazywał specjalnej radości - kciuki nadal zahaczał o szlufki spodni, a łokcie trzymał przy sobie, chyba na wszelki wypadek, by nie zostać przez przypadek potrąconym i przewróconym. "Ja... Jak dobrze, że na mnie tak nie wlazła", pomyślał z ulgą, widząc, jak smokołaczka gramoli się Tiwowi na plecy. Że też wojownik jej nie zrzucił, przecież ona na pewno była bardzo ciężka!
        - Dawaj, dawaj. - Yastre zaklaskał z zadowoleniem, gdy padła propozycji dokończenia historii z rzezi w Caedven. Z chęcią usiadł z powrotem przy ognisku i poprawił spadający mu na czoło wianek, po czym oparł brodę na dłoniach i słuchał. W tej chwili wyglądał jak przerośnięty dzieciak, kto by się spodziewał, że jest dużo starszy od reszty towarzystwa? Oczy mu błyszczały, a uniesiony ogon kołysał się na boki. Kiwał z przejęciem głową przy każdym opisywanym przez Tiwa ruchu, porównywał jego historię z tym, co sam niedawno usłyszał. Ocknął się, gdy Tiw zwrócił się bezpośrednio do niego. Burknął coś, mlasnął i położył się na boku, nim cokolwiek odpowiedział.
        - Słyszałem, że była rzeźnia, że całą karczmę wyrżnęli! - powiedział. - I że dwie osoby, ale tamci mówili o demonach. Wiesz jak to, z demonami nie ma co zadzierać.
        Panterołak poważnie pokiwał głową. Spotkał co prawda w życiu ze dwa demony i nie byli to źli goście, ale jakoś tak... Plotki nie biorą się znikąd, prawda? Yastre przynajmniej pod ich wpływem zachowywał się ostrożniej i uciekał, a nie napadał nikogo z widłami jak co niektórzy!
        - I słyszałem jeszcze, że to byli ludzie od Rudej Jeny! - zawołał z przejęciem, gdy przypomniał mu się ten istotny detal. Nagle był tak zaaferowany, że podniósł się do klęczek i zamaszyście zaczął gestykulować. - Jak to prawda, to przekichane! Ruda nie odpuści, o nie, nie. Ona reputacji sobie pilnuje, na pewno będzie chciała się zemścić. Tiw, ale ty masz szczęście, nikt cię stamtąd nie pamięta, Jena pewnie da ci spokój! Zajmie się tamtą dwójką a ciebie zostawi!
        Yastre wyraźnie się ucieszył, że doszedł do takich optymistycznych wniosków. Znowu się położył i z jękiem się przeciągnął, nim włożył sobie ręce pod głowę. Zaraz potem obrócił się na brzuch - źle się leży na własnym ogonie.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

- Ciekawe, nie słyszałem wersji z demonami - dopowiedział zmiennokształtnemu. - Tak naprawdę ta dwójka była wampirami. Co do Rudej Jeny, dobrze że pomijają mnie w tych plotkach, inaczej miałbym spore kłopoty.
Po czym położył się na plecach na chwilę. Gdy Martcan zadała mu pytanie, wspomnienia pojawiły mu się przed oczami. Ten pamiętny dzień kiedy stracił wszystko co miał i wszystkich, na których mu wtedy zależało.
- Kiedyś miałem rodzinę - zaczął mówić przechodząc z pozycji leżącej do siedzącej. - Matkę, ojca oraz młodszą siostrę. Mój ojciec nauczył mnie prawie wszystkiego. Ten topór to jedyna pamiątka jaka mi po nim pozostała. Wykuliśmy go razem z metalu pochodzącego z meteorytu, który mój ojciec znalazł w dzień moich narodzin. Nikt tak dobrze nie gotował jak moja matka, a moja siostra... - urwał na chwilę pociągając nosem. - Była przepiękna. Każdy chłopak w naszej wiosce nie potrafił oderwać od niej wzroku, kiedy przechodziła obok. Teraz ich już nie ma...

Gdy tak mówił, świat dookoła zrobił się cichy, w oddali było słychać grzmoty, a na horyzoncie widać było chmury czarne jak noc. Nagle biały piorun przeciął powietrze, a po chwili dźwięk doszedł do ich uszu.
- Myślę, że powinniśmy znaleźć jakieś schronienie. Wiecie czy gdzieś w pobliżu jest jakaś jaskinia? - zapytał z nadzieją w głosie.
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Motyli”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości