Shari[Shari i okolice] W poszukiwaniu Najwyższego

Shari jest jedynym królestwem rządzonym od pokoleń wyłącznie przez kobiety. Jego potęga tkwi w rozległych terenach rolniczych na zachodzie. Dzięki dobremu gospodarowaniu żyznych ziem, Shari ciągle przeżywa rozkwit ekonomiczny. Do tej pory królowe stawiały główny nacisk na gospodarkę, jednak obecna królowa zajmuje się również kwestią militarną królestwa - rozpoczęła rozbudowę muru obronnego wokół miasta i fosy wokół dworu. Rozpoczęto również ulepszanie armii, stawiając nie tylko na jej liczebność, ale na poszerzenie jej specjalizacji.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Obserwował kątem oka jej czarowanie, jakby upewniając się, że nic złego z tego nie wyniknie, a gdy było po wszystkim i ognisko radośnie tańczyło, odpowiedział dziewczynie na dręczące ja pytania względem jego skromnej osoby. Mówił zgodnie z prawdą i rzeczywistością jaką wpojono mu w Planach. Domyślał się, że może to nie być zbyt zrozumiałe dla takiej szarej istotki jak Kassandra, czy inni ludzie, jednakże nie miało to większego znaczenia. Miał odpowiedzieć, więc odpowiedział, mniej lub bardziej zrozumiale, ale zawsze, a jej najwidoczniej to w zupełności wystarczyło skoro nawet nie pisnęła odnośnie tego żadnego komentarza. W takim wypadku nie musiał się przejmować tym, że ją przez moment zostawi samą.

        Podczas polowania, gdy opuścił ich tymczasową kryjówkę, mógł się przez chwilę w pewnym stopniu poczuć jak za starych czasów przed napadem piekielnych i demonów na jego mieścinę. I faktycznie przemierzanie leśnej gęstwiny przywoływały wspomnienia, jednakże nie był z tego powodu szczęśliwy, o ile od swojego odrodzenia kiedykolwiek przez coś był szczęśliwy. Jednakże, mimo to że nie okazał po sobie nawet najmniejszej emocji z tym związanej, prawda była taka, że naprawdę nie chciał wracać do tamtych czasów, a najlepszym dowodem było odepchnięcie przez swój umysł tej przeszłości. Choć był w niej jeden element, który nie specjalnie mu się zgadzał i zastanowiłby się nad tym dłużej, gdyby obecnie nie miał ważniejszych rzeczy na głowie, między innymi zdobycie dla nich pożywienia.

        Powrót niestety też nie należał do najprzyjemniejszych, pomijając fakt, że jego ponowne przybycie nie było szczęśliwe dla czarodziejki, która nie mogła się powstrzymać przed okazaniem aniołowi swojego wzburzenia, gdy ten bez mrugnięcia okiem przeszył swoimi strzałami trzy wilcze szczenięta, wędrujące za jeleniem upolowanym przez niebianina i ciałem zabitej przez niego wadery. Znów mu się od niej oberwało, a przecież wykonywał tylko swoją pracę. Opuścił łuk i odwrócił się do niej i spojrzał na dziewczynę chłodno.
        - Wolą NASZEGO - podkreślił dosadnie to słowo - Pana jest wyłącznie protekcja i rozprzestrzenianie dobra po świecie - powiedział bez emocji, jednakże jakieś ich iskierki było widać w jego matowych oczach. - Nie wszystko zawsze jest takim jakie się wydaje, powinnaś o tym wiedzieć najlepiej. - Mówiąc to odwrócił od niej wzrok i zerknął przez swoje ramię, w stronę szczeniąt, gdzie dwa właśnie podniosły się z ziemi i otrzepywały futerko z pyłu i krwi swojego brata. Nic im nie było prócz strachu jakiego się najadły, widocznego w dużych oczkach. Natomiast ten, którego życie właśnie się skończyło, zaczął się rozpadać, jakby jego ciałko było jedynie marną skorupą chroniącą prawdziwą istotę w nim mieszkającą, a ta również obróciła się w pył. Szczenię piekielnego ogara.
        - One bez opieki i tak zginą. Kapłani, albo myśliwi w najbliższym mieście powinni się nimi najlepiej zająć - mruknął od niechcenia i nie zwracając już większej uwagi na swoją towarzyszkę oraz zostawione same sobie szczeniaki, zajął się zdejmowaniem skóry i patroszeniem jelenia, by po tym kawałki jego mięsa nadziać na patyki i opiekać w ognisku.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

- Dobrem jest śmierć?
Następne zdanie po prostu ją przebiło. Czy on jej coś sugerował? Czy to była obelga? Że niby ona ma wiedzieć, że nie wszystko jest takie jakie się wydaje? Po chwili coś ogarnęła i swoją pokrętną logikę ukierunkowała na swój wiek.
- Uważasz... - zastanowiła się chwilę, chociaż wiedziała, że to i tak zabrzmi głupio - że jestem stara?! Ja mam TYLKO 170 lat!

Po chwili, gdy głębiej zastanowiła się nad przekazem słów anioła, była już pewna, że wybrała najmniej istotną rzecz do przyczepienia się. Postanowiła nieco sprostować swoją wypowiedź i zwrócić uwagę na konkretny powód, a mianowicie...
- Przepraszam bardzo, jakiego NASZEGO pana? To jest twój pan i władca, nie MÓJ! Mogę sobie wierzyć w co tylko zechcę i mi nie zabronisz, bo to jest wolny... - No właśnie co... Nie byli w jakimś tam mieście, czy kraju, czy nie wiadomo gdzie. Byli w jaskini, w dodatku odgrodzonej od reszty świata, jej własną barierą oraz zasłoną starych wierzb. - Wolny świat. I będę robić co mi się żywnie podoba. A temu swojemu panu powiedz, żeby przestał na mnie zsyłać te swoje chore wizje, które biorą się znikąd. Ja nawet nie wiem co one mogą oznaczać, a ich jest coraz więcej i więcej. A wszystko zaczęło się w momencie, w którym pojawiłeś się TY.

Nie to, żeby czarodziejka nie dbała o swoje zdrowie, życie, duszę, czy inne nic nie warte bzdety. Po prostu ten typ i jego wynaturzone gadanie o tym swoim wielkim, wszechmocnym Najwyższym ją denerwowały. To nawet mało powiedziane - doprowadzały ją do szaleństwa. I akurat w tym momencie nadeszła Ona. Rozsadzała jej czaszkę i pulsowała bólem. Tak więc niemal zignorowała słowa Selima, o ile te się pojawiły. Może były wytworem jej wyobraźni, a może naprawdę rozbrzmiały w powietrzu. To było teraz nieważne, choć czarodziejka miała wrażenie, że po tym wszystkim będzie ciągnęła awanturę dalej. Zenith zaczęła krzyczeć i piszczeć z bólu i strachu. Znowu to przeklęte, białe światło. I głos. Głęboki i mocny. Czuła jak się przebija przez nią całą. Czuła bijące od niego wzburzenie, ale jednocześnie dziwny rodzaj sprawiedliwości.
- Jam jest twój pan, który stara się ciebie uwolnić! Jak śmiesz sprzeciwiać się wyrokom moim?
Potem nadeszły obrazy. Piękne świątynie, pełne kolumienek, zdobień i ornamentów. Biel mieszała się ze złotem. Radość panowała wszędzie, choć... Było tu dziwnie... Jakby pusto. Drzewa, choć pnie i gałęzie miały ze srebra, a liście z błyszczącego złota, to były sztuczne. Nie było tu chyba prawdziwie żywej, zielonej natury.

Następnie przenieśli się do innego wymiaru. Tam gdzie był gorąc i lawa. I ciemność. Nieprzenikniona i gubiąca. Tak wyglądała nicość. Nie istniała, choć była zawieszona w przestrzeni. Czarne, poskręcane namiastki drzew straszyły w mroku. Nie powinno dać się w ogóle zobaczyć czegokolwiek. To był mrok w mroku.

Potem wrócili do tego oślepiającego światła, a następnie zlana potem obudziła się. Nawet nie pamiętała gdzie się znajduje. Co ona tu w ogóle robi? Dopiero po dłuższej chwili zaczęły jej wracać wspomnienia. Wtedy też przypomniała sobie o Selimie. Czy mogła wywołać kolejną awanturę, tym razem na temat jego Pana, który starannie ją torturuje? Postanowiła tylko delikatnie spytać :
- Co oznaczają te wizje?

Szczeniaki, kiedy przestała być zwracana na nie uwaga, po prostu uciekły. Pobiegły w kierunku miasta, choć nie dobiegły aż do samych murów, w których działo się coś dziwnego...

Płonęło ognisko. Wokół niego siedziało kilku bogato ubranych mężczyzn oraz Maria, która po raz kolejny tłumaczyła konieczność zabicia "potwora". Ale do nich nie docierały argumenty. Tylko wieśniacy wierzyli w jej opowieść i pomagali jak mogli. Ale dzięki pomocy bogaczy, mogłoby się zacząć przeczesywanie miasta i okolic, i na pewno ktoś by go znalazł. Ale według tych szanownych panów, jej kapłan, Hoen, zginął śmiercią naturalną. Na zawał. Przecież ona wie, co widziała.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Ze stoicką cierpliwością miał zamiar jej już odpowiedzieć na to pytanie, gdy nagle... wybuchła. I wtedy nastąpił przełom. To było tak nieoczekiwane i w sumie dość niedorzeczne z jej strony, że on... uniósł jedną brew w zdumieniu, gapiąc się na nią jak ciele, z lekko otwartymi ustami w pół słowa, które niestety nie dostało możliwości by się z nich wydostać. Było to na szczęście krótkotrwałe zjawisko i można by się zastanowić czy nie podchodziło pod halucynacje, albo dowcip spłatany przez zmęczony umysł. Selim znów stał z kamienną twarzą i patrzył na nią chłodno. Ba! Nawet zmniejszył odległość miedzy nimi, żeby chwycić ją za ramię i podnieść na równe nogi. Gdy stała chwycił ją za drugą rękę i przytrzymał, by nie mogła mu się wyrwać i uciec.
        - Powtórz mi to prosto w twarz - zażądał niebezpiecznie cichym głosem wbijając w nią spojrzenie swoich srebrnych oczu. Skoro tak widziała całą sytuację, on nie miał powodów by się nią zajmować i znosić jej kaprysy. Bo jaki był sens w tym by z rozkazu Najwyższego, chronić dziewczyny, która w niego nie wierzyła i go nie uznawała? Dla niego to było nie do pojęcia i dlatego wolał zająć się prawdziwą pracą, jak najdalej od niej.
        - "Moje rozkazy nie podlegają żadnej dyskusji" - rozbrzmiał w jego głowie potężny głos, któremu choćby się mocno starał, naturalnie nie był w stanie się sprzeciwić. Jakby na potwierdzenie tego, sprawił, że Selima potwornie zakuło w klatce piersiowej, przez co anioł się skrzywił z bólem i opadł na jedno kolano, puszczając czarodziejkę.

        Szybko się jednak otrząsnął, widząc, że z Kassandrą coś się dzieje i zaraz dziewczyna upadnie na ziemię. Na szczęście nie był daleko i w porę ją złapał. Niby się domyślał co jej się stało i dlaczego, ale wciąż nie rozumiał uporu Najwyższego co do tej pradawnej.

        - A co widziałaś? - zapytał, bo przecież on ich nie doświadczał. Nie mniej odpowiedział niemal machinalnie, gdy tylko poznał jej wizję sprzed chwili. - Najprawdopodobniej ujrzałaś swoją Arkadyę i Czeluście Piekielne, a znaczą tyle, w odniesieniu do swoich wcześniejszych wyrzutów na temat naszego Pana, że wybór należy do ciebie, acz niewątpliwie obecnie kierujesz się prostą droga do tego drugiego, jeśli nadal będziesz się sprzeciwiała Najwyższemu. - Rozgadał się, ale w sumie nie było innej możliwości, by jej to dobrze uświadomić. Miał tylko nadzieję, że choć wypowiedział się raczej dość ogólnikowo, to czarodziejka porzuci próby dyskusji na ten temat. Nie przepadał za dłuższymi rozmowami, a szczególnie tymi, w których to on mówi najwięcej. Wyznawał maksymę, że "milczenie jest złotem".

        Zerknął kątem oka w stronę odchodzących szczeniąt, ale nie ruszył się by je zatrzymać. Nie miał zadania ich chronić, a poza tym to tylko zwierzęta, nic czym należałoby sobie zajmować głowę.

        - Więc nie sprzeciwiaj się wyrokom Najwyższego - mruknął i zaczął nabijać jelenie mięso na kilka zaostrzonych patyków, by następnie zacząć je opiekać nad ogniem. W końcu oboje potrzebowali pożywienia, by mieć siłę. Wpatrując się w palenisko, póki co pogrążył się we własnych myślach i planowaniu jak najlepiej wykonać tę misję by jak najszybciej pozbyć się humorzastej dziewczyny.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Kiedy podczas rozpętywania słownej burzy zobaczyła wyraz twarzy Selima to niemal zamilkła. Nie powtórzyła jednak całego swojego wywodu z powodu chwilowej niedyspozycji, którą zesłał jego irytujący bóg. Opowiedziała mężczyźnie całą swoją wizję. Gadanie było dla niej bardzo naturalne i mogła to robić bez końca. Najbardziej zdziwiła ją ta niekontrolowana zmiana wyrazu twarzy niebianina. To było dla niej kompletnie irracjonalne. Natomiast kiedy później usłyszała, że sama i z własnej woli kieruje się prostą drogą w objęcia piekła, zadrżała, ale powstrzymała się od pięknej uwagi w stylu "tam przynajmniej jest ciepło".

Odkąd zaczęło się to całe "nawracanie" jej, to jednocześnie czuła się inna z powodu wizji i strachu, ale też nabierała charakteru i pokazywała pazurki, które przybierały postać rozmaitych pyskówek, kierowanych do towarzysza. Zastanawiała się tylko, dlaczego jeszcze jej nie przestrzelił, skoro wyraźnie zademonstrowała mu swoje ja. Powinna się cieszyć, że nie została zabita, ale zostać w tej jaskini z jakimś podejrzanym typem?

- Naprawdę przepraszam... Czasem nie jestem w stanie nad sobą zapanować...

Chociaż w sumie... Może by tak przyjąć te lekcje, czy dary? To może jej pomóc się bardziej kontrolować, jej klątwy mogą zniknąć razem z sześciennym, przenośnym pechem.
- Powiedz mi jeszcze tylko jedną, ostatnią rzecz. A może kilka rzeczy, ale to będą ostatnie dzisiejsze pytania, potem idę spać. Dlaczego ten twój Pan uwziął się na mnie i akurat mi pokazuje te różne, dziwne rzeczy? No i... Ja nic o nim nie wiem. Nigdy w świątyni nie byłam, nie interesowałam się nim ani odrobinkę, a on kazał mi się nawracać... Pomożesz mi go poznać? - powiedziała to tylko dlatego, że nie mogła tamtej istoty przezwyciężyć, wizje były dość bolesne, a gdyby spełniła jej żądania, może by się od nich uwolniła. - I jeszcze ostatnie... Czy naprawdę możecie odciąć mnie od tych kajdan i klątw, którymi jestem spowita?

Zmęczona już Zenith zwinęła się w kłębek na skórze, którą wcześniej przytachała pod ognisko. Było jej rozkosznie ciepło, a od spodu grzało ją futro. Czego chcieć więcej? A tak właściwie, to czy ona nie będzie musiała przypadkiem modlić się codziennie przed snem?

Znowu zaczęła myśleć o Selimie i o jego małomównym stylu bycia. Ona by tak nie mogła i była raczej jego przeciwieństwem. Kassandra potrafiła mówić i mówić naprawdę długo, dużo i szybko, niezależnie od pogody, czy stanu zdrowia. Nawet podczas zapalenia krtani albo po ucięciu języka, znalazłaby sposób, by gadać dalej. Tak w sumie to gdyby mogła, chyba nawijałaby wiecznie.
Tak samo jak w momencie, kiedy powiedziałaby coś niewłaściwego. Wymierzyłaby następny monologiczny cios, który sprawiłby, że jej nietakt odszedłby w zapomnienie, przytłoczony ogromem informacji. Jednak w tym wypadku nie było o czym mówić. Nie było też do kogo, gdyż w towarzystwie anioła raczej panowała cisza, tak jakby roztaczał dookoła siebie coś, co nakazuje wszystkiemu milczeć. Jak jakaś dziwna moc... Magia ciszy. Później, już półprzytomna zastanawiała się co też mogła robić biedna staruszka, która była u kapłana, kiedy wychodzili... I to było po morderstwie... Może sprawdziła górę, a wtedy coś mogło by się przydarzyć... Coś złego.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        - Nasz Pan... - mruknął przez zaciśnięte zęby, co nie wróżyło niczego dobrego, czego przebłyski było widać jedynie w jego oczach, które zdawały się być jedynym źródłem ukazującym targające aniołem emocje. - On chce tylko chronić niewinnych i szerzyć dobro, ty zakłócasz jego plany, a póki jest szansa na załatwienie tego problemu bez rozlewu krwi, będzie cię chronił swoją opatrznością przed orężem innych niebian i mną - wyjaśnił dorzucając drewna do ognia.
        Resztę natomiast skomentował swoim milczeniem i... w sumie tyle było z konwersacji z jego strony. Jego zadaniem była ochrona tej dziewczyny przed czającym się na nią złem, nie odpowiadanie na nużące i irytujące pytania, na które nawet dziecko mogłoby odpowiedzieć. Nie musiał więc z nią rozmawiać i fakt, że to robił był jedynie przejawem jego dobrej woli i grzeczności, jakiej wymagał od niego rozmaz Najwyższego, acz zastanawiał się czy faktycznie nie przestać się do niej odzywać. Miała własny rozum i wyglądała na dorosłą, więc nie musiał jej wszystkiego tłumaczyć jak jakiemuś podrostkowi z mlekiem pod nosem.

        Przyglądał się chwilę jej poczynaniom i układaniu się do snu, po którym rzucił w nią inną skórą, w milczeniu sugerując by się jeszcze dodatkowo nią nakryła, po czym bez słowa, a zwłaszcza wyjaśnienia, wyszedł z groty. Na zewnątrz znacząco się ochłodziło, a nad ziemią zaczynała unosić się delikatna mgła, zwiastująca jeszcze mroźniejszy od nocy poranek, za to ciepły dzień. Może była to oznaka lepszego jutra, lub przychylności Najwyższego? Chciał w to wierzyć, jednakże dopiero po tym jak będzie miał pewność, że faktycznie jest to możliwe.
        Po krótkiej refleksji rozpostarł na pełną szerokość swoje skrzydła i wzbił się w powietrze, nieco powyżej najwyższych wierzchołków drzew. Leciał nad najbliższą okolicą i obserwował uważnie wszystko co się działo w dole. Zatrzymał się nagle po pewnym czasie i wbił spojrzenie w stronę wschodzącego słońca... a przynajmniej tak to wyglądało, gdy zaczęła rosnąć i zbliżać się do nich skumulowana aura dość poważnej grupy piekielnych nadciągających od strony Shari, a gdzieś od północy zmierzała w jej stronę wataha piekielnych ogarów. To nie był napawający optymizmem znak.
         Chciał zawrócić i wzmocnić działanie zaklęć ochronnych, gdy coś w dali przykuło jego uwagę. A dokładniej dwa cosie. Jedną z nich była aż nadto dobrze mu znana piekielna, kobieca aura, druga zaś zdawała się pasować swoją kruchością i przeciętnością do tego całego kłębowiska jak pięść do nosa. Przymrużył oczy, choć nie było to zbytnio konieczne, gdyż widywał w mieście tę kobietę aż nazbyt często, zwłaszcza w pobliżu Hoena, by teraz nie był w stanie jej z daleka rozpoznać. Prawie żal mu się robiło starej wdowy, która tak łatwo dała się oszukać hordzie piekielnych pomiotów, które już jakiś czas temu zdawały się przejąć miasto, choć to były tylko przypuszczenia Selima, a im Najwyższy nie chciał dać wiary i zezwolić swojemu bezwolnemu słudze na całkowitą eksterminację tego barachła. Cóż... Widocznie nawet bóstwa popełniają błędy, ale przynajmniej mają się na czym uczyć.

        Anioł otrząsnął się z otchłani własnych myśli i zawrócił do groty, by tam użyć wszystkich swoich sił i całej mocy, by ta mała armia nawet nie wpadła na najmniejszy ich ślad i ich ominęła. Przynajmniej kupią sobie nieco czasu, nim przybędą potężniejsze diabliska i bez większego problemu odkryją, gdzie chowa się ta, której tak zaciekle pragną.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Puściła jego uwagę mimo uszu. Że też jeszcze śmiał jej coś narzucać... Logicznym było to, że wszyscy się na nią uwzięli i to ona była ofiarą tego wszystkiego. No ale, jeśli on potrafi zniszczyć jej klątwy, to potem (wolna i niezależna) może po prostu uciec (choćby do Otchłani). Czy ona tak naprawdę zamierzała się zmienić? Nie za bardzo, choć podświadomie zmieniała się cały czas. Mało brakowało, a zaczęłaby to odczuwać. Zatwardziała grzesznica. Kiedy to coś do niej przemawiało, czuła się winna i chciała być lepsza, podporządkować się. Jednak wraz z jego obecnością, zanikały powoli jej dobre intencje. Czy opieka tego anioła w ogóle była sensowna, kiedy ona nie wyrażała chęci na jakiekolwiek zmienienie swojego grzesznego postępowania? Poza tym zdawało jej się, że kłócą się jak w jakimś zdrowym małżeństwie i jeszcze trochę, a do czegoś dojdzie... Brrr... Czarodziejka potrząsnęła głową, odganiając niebezpieczną myśl. Szczególnie, że za nią ciągnęły się inne, a kobieta wątpiła, by była gotowa na oglądanie swojego opiekuna nago, nawet jeśli miałby być tylko wytworem jej niewyżytej wyobraźni. Generalnie nieco przestraszyła się, gdy zrozumiała jego słowa. Jeden niewłaściwy ruch, a protekcja urojonego bożka spadnie, a ona stanie się piękną pieczenią, ewentualnie innym luksusowym przedmiotem (kto wie, może nawet peruką). Potem dopiero zrozumiała, że nie odpowiedział na najważniejsze z pytań, mianowicie, czy zdejmie z niej klątwy. Na wpół przytomna przykryła się futrem i nawet nie zauważyła nieobecności anioła, który jak zwykle poszedł polować (lub jak kto woli "spełniać wolę Najwyższego").

Maria od jakiegoś czasu słyszała dziwnego rodzaju głosy w swojej głowie, które zdawały się być jej własnymi myślami. Jak łatwo było żyć w iluzji... Jej doradczyni wydawała się ani troszeczkę nie rozumieć o co jej chodzi. Co dziwne, staruszka bez cienia wątpliwości dawała się prowadzić obcej istocie, o niepewnym pochodzeniu, w środek lasu. Szykowało się coś dużego, a kobieta nie miała w zwyczaju omijać takich rzeczy. Szczególnie, że wszystkie działały w imię zemsty. A ta słodki ma smak, choć ostry i ciężki do zdobycia. Wszystkie miały rachunki do wyrównania z pewną osobą... Tym kimś była oczywiście Śmierć - oraz ta towarzysząca mu (lub porwana) przybłęda (raczej nie brali jej pod uwagi jako dużego źródła zagrożenia). Teraz kobiety przybyły, by sprawiedliwości stało się zadość. Buntowały się wszystkie i podsycały swoją nienawiść. Tak i dusza Marii zmieniała się. I choć nie była kobietą lekkich obyczajów, to nie miała daleko do swoich piekielnych przyjaciółek, które manipulowały tym drobnym organem, odpowiadającym za zbawienie. Już miały staruszkę w swoich łapach, kiedy wyczuły nieprzyjemny zapach, od którego zaczęły marszczyć nosy - odór lojalnego anioła. Ich zastępy ogarów były na podorędziu, ale na co się przydadzą, skoro czarodziejka nie była sama, a ciężko było walczyć bez tego, czego ona tak dobrze strzegła.

Eterna obudziła się, przecierając oczy, a nie odzyskawszy do końca świadomości, biadoliła o 100-stronicowej, choć doszczętnie spalonej pracy zaliczeniowej. Rozejrzała się po jaskini wtedy, kiedy Selim wrócił. Wyczuwała, że nie jest za dobrze...
- Coś się stało? - spytała cichym głosem.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Pochłonięty nakładaniem na grotę przeróżnych czarów ochronnych, nawet nie zauważył kiedy czarodziejka się obudziła. A przynajmniej nie zwrócił na to szczególnej uwagi, aż ta się nie odezwała. Przestał wtedy na moment rzucać kolejne zaklęcia i rozejrzał się po grocie, w końcu jego spojrzenie spoczęło również na dziewczynie.
        - Kłopoty - odparł krótko i zdjął z niej skóry zwierząt układając we wnęce z której je wziął. Po tym też pociągnął niezbyt delikatnie Kassandrę za rękę by wstała. - Dopilnuję by cię nie znaleźli, ale schowaj się tam. - Wskazał wnękę wypełnioną skórami i szczerze mówiąc wcale nie czekając na jej odpowiedź, zaprowadził i wepchnął tam drobniejszą od siebie osobę. Zarzucił czarodziejkę jeszcze kilkoma skórami, zostawiając w jaskini tylko dwie niedźwiedzie.
        - Wiem, że to dla ciebie trudne zadanie, ale siedź cicho i nie ruszaj się stąd dopóki nie wrócę. I to nie podlega dyskusji - zadeklamował, po czym się cofnął, przyjmując bardziej anielską postać, niemal emanującą własnym blaskiem potęgowanym przez lśniącą zbroję z białego złota. Złożył potężne, śnieżnobiałe skrzydła na plecach i zasunął wnękę pokaźnych rozmiarów kamieniem. - Niedługo wrócę - zapewnił.

        Nim opuścił jaskinię, głuchą przestrzeń przeciął dźwięk gaszonego ogniska i rozścielanej skóry, po czym rozległo się kilka rozkazów w niebiańskim narzeczu. Skóry zakrywające pod sobą palenisko, nadęły się jak balony i sprawiały złudne wrażenie, śpiących smacznie dwóch miśków. Na koniec jeszcze Selim przykląkł pokornie i złożył ręce do modlitwy prosząc Pana o błogosławieństwo oraz jego boską ochronę dla Kassandry, jeśli plan anioła się nie powiedzie. Dopiero po tym mógł wyjść, wzbić się w powietrze i wyciągnąć łuk, z którego już po chwili zaczął szyć w pierwsze demony i diabły.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Po usłyszeniu odpowiedzi, kobieta poderwała się do pozycji siedzącej. Nie zdążyła krzyknąć, czy jakkolwiek inaczej zaprotestować, kiedy ściągał z niej skóry i przenikliwe zimno dotknęło tylko jej skóry. Jednak kiedy zaczął ją bezceremonialnie szarpać, była w pełni świadoma. Dlatego też wydała głośny okrzyk, który mimo wszystko został niezauważony. Gdyby całą sytuację obserwował ktoś inny, mógłby stwierdzić, że za to wepchnięcie w ciasną, ciemną, choć mimo wszystko przytulną wnękę wyłożoną skórami, odpowiadały męskie instynkty i pożądanie. Jednak Eterna i Selim byli dość nietypową parą. To znaczy przypadkowo dobranymi osobnikami odzwierciedlającymi swoje całkowite przeciwieństwa, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Jego muskulatura kontrastowała z jej drobną sylwetką. Jasne niczym śnieg włosy były przeciwieństwem ciemnych, a w tym przytłumionym świetle czarnych pasm. On niewzruszony i milczący, a ona nad wyraz gadatliwa i emocjonalna. Jak się zwykło mawiać : "Przeciwieństwa się przyciągają," chociaż w tym przypadku raczej wzajemnie się odpychały. A po jego komentarzu, Zenith miała ochotę strzelić wyjątkowo długiego (i nie do przebłagania) focha i zamilknąć na wieki wieków, ale chęć zrobienia mu całkowicie na złość była zbyt wielka.
- Wcale nie zamierzam milczeć, a już na pewno siedzieć tu bezczynnie. Nawet ty nie jesteś w stanie temu zapobiec... - Jej oczy zaszły dziwnym rodzajem mgły. Czarodziejka była jak najbardziej świadoma, ale wypowiadane przez nią słowa dobiegały jakby z daleka. - To moje przeznaczenie, a ja zamierzam je przyjąć. To nie będzie dyskusja... ale to mój wybór, a ja podjęłam już decyzję - dodała szeptem ostatnie zdanie, podczas gdy anioł pochłonięty był transformacją. Jakby powiedzenie tego na głos miało upewnić ją w postanowieniu. A to był dopiero początek ciężkiej drogi. Sprzeciwienie się tak majestatycznemu bytowi wymagało co najmniej dużego samozaparcia. Nie zastanawiała się co robiła. Po prostu była kierowana przez kogoś, kto znał jej decyzje. Jednym ruchem odrzuciła od siebie wszystkie zwierzęce futra. Zrobiła też kilka niewielkich pęknięć w skalnej ścianie. Mimo, iż nie była w stanie powiedzieć jak wiele czasu spędziła w towarzystwie anioła, zmiana w jej psychice była namacalna. Mimo tego, że dalej ufała, że istnieje więcej niż jedna siła, zdolna do kształtowania świata, uznała przed sobą i swoim duchowym wymiarem, że od dziś uznaje Najwyższego za swojego wybawcę i jemu będzie służyć. Nigdy nie wybrała żadnego boga, aby mu służyć, jednak wiedziała o ich istnieniu. Niebiańskiemu władcy mogła dać w tym momencie tylko tyle i miała nadzieję, że przyjmie on tą kroplę oddania, którą dziewczyna chciała mu ofiarować.
"Ja ciebie poprowadzę moje dziecko...
Ofiara przyjęta, idź i przypieczętuj pakt na szczycie tego wzgórza. Będziesz wiedziała co zrobić."


Donośny głos rozbijał się w jej głowie. Przerzuciła sobie torbę przez ramię. W jej wnętrzu wciąż był tak upragniony przez demony alfabet. Nie myśląc o tym jak świetnie jest teraz wyczuwalna, Eterna wyszła z groty, ukazując się światu zewnętrznemu. To był koniec gry. Koniec słabości. Porywisty wiatr niemal odzwierciedlając jej nastrój, gnał szybko i mocno, miotając jej włosami we wszystkie strony. Błękitna suknia była już w kilku miejscach rozdarta i odsłaniała wyjątkowo jasną skórę. Widząc zbliżające się zewsząd demony, wyczuła, że musi się śpieszyć. Za pomocą magii powietrza ekspresowo dotarła do celu. Tam, gdy światło księżyca wyjrzało mocniej zza chmur i odsłoniło się w pełni, Kassandra zaczęła recytować donośnym, niepodobnym jej głosem. W międzyczasie znowu otoczyła ją błękitna poświata, tak dobrze jej znana, w przypadkach dużego użycia magicznej energii wokół. Jej oczy zaczęły odbijać białe refleksy, po czym zaszły mgłą.
- Oto ja, naczynie grzechu i lojalna powiernica zła, Eterna Saphirra Kassandra Zenith-Khardar, wyrzekam się wszelkich powiązań ze złem. Oddaję się Najwyższemu i uznaję go za mojego przewodniego boga. Pieczętuje w ten sposób dziedziny demonów i chaosu, tak sprzeczne z jego wolą. Przysięgam mu posłuszeństwo i wierność. I choć nie mam prawa żądać niczego ponad wybaczenie, i uwolnienie, a także zbawienie mojej duszy, on zdecydował obdarować mnie zależnie od moich uczynków. Tak więc dzisiejszego dnia zyskuję kontrolę nad moimi ograniczeniami, ograniczonymi już tylko posłuszeństwem. Jemu też poddaje Kości Losu, źródło przekleństw i furtkę dla demonów, aby je swoją boską łaską zneutralizował lub wykorzystał wedle swej woli. Tym samym przyjmuję dla niego imię "Dharama", czyli sprawiedliwa.

Po całym obszernym monologu, czarodziejka poczuła nagle lekkość, jakby zmieniły się wszelkie fizyczne prawa. Poczuła jakiś eteryczny dotyk na czole i sercu. Później natychmiast coś się w niej odblokowało. Jej dłonie, głowę. Przez wszystko przepłynęła energia. Razem z możliwościami dostania się do mocy, ukryte były ogromne siły. Aby zrównoważyć nadmiar przynajmniej trochę, wysłała średnią falę mocy, która jasnym światłem odeszła z jej rąk, by popłynąć wiele sążni dalej i roztoczyć wokół magiczną łunę. Była teraz wielka i potężna. Złożyła w duchu podziękowanie swojemu wybawcy, po czym rozejrzała się po przybyłych. Zbliżali się, nieustannie wpatrując się w nią. Ich płomienne ślepia napawały strachem.
"Nie jesteś już bezbronna/"

Dla próby wysłała w stronę najbliższego piekielnego błyskawicę. Trafiło perfekcyjnie między oczami. Nie zabiło stworzenia, gdyż pradawna użyła niewielkiej mocy, aby przez pomyłkę się nie zwęglić. Teraz, gdy wiedziała, że już jej to nie grozi, mogła sobie przypomnieć potężniejsze czary ofensywne, którymi dawniej rzucała bez szacunku. Teraz doceniała swoje moce. Miała w swoim asortymencie wyładowania i burze energetyczne, absorpcję sił z ciał osobnika, rozsadzenie go energią od środka, czyli tzw. przeładowanie lub przeciążenie. Tyle chciała wypróbować, kiedy wreszcie jej na to pozwolono. Poza tym miała jeszcze w zanadrzu dziedzinę powietrza, dzięki której mogła dusić lub wpychać gaz do głowy, rozpychając ją od środka. Tą dziedziną nie dysponowała na tyle dobrze, aby zadawać szybką, bezbolesną śmierć. Nie umiała określić, czy to dobrze, czy źle, dlatego powstrzymała się od sądu. W końcu trzeba było zająć się czymś ważniejszym - należało wymierzyć sprawiedliwość.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Słysząc jej sprzeciw jedynie posłał dziewczynie chłodne spojrzenie i po prostu odleciał. Co mógł poradzić? Jeśli nie miała choćby odrobiny oleju w głowie i sama bezmyślnie chciała stanąć piekielnym na przeciw, proszę bardzo. On nie miał sobie nic do zarzucenia, w końcu wypełniał swoją pracę najlepiej jak mógł, tak jak mu rozkazano, a to, że chroniony przez niego obiekt chciał zginąć nie miał już większego znaczenia. Selim wywiązał się ze swoich obowiązków, więc nie miał o co się kłócić i sprzeczać. Róbta se co chceta. Tak właśnie pomarło piętnaście wcześniejszych osób, które miał pod swoimi skrzydłami. Ale... Najlepiej skupić się na tym co najważniejsze, a nie kontemplować nad błahostkami.

        Zawisając nad hordą demonów i piekielnych, bez słowa, a zwłaszcza wahania, zaczął szyć z łuku jak dziki, starając się nie dopuścić przeciwników do jaskini. On sam, póki był w powietrzu, był bezpieczny. Nie na długo co prawda, gdyż zaraz z hordy zaczęły w jego stronę lecieć ogniste pociski ze strony tych bardziej rozwiniętych magicznie poczwar, no i sama pokusa w końcu strąciła wiszącego nad nimi i natrętnego jak mucha anioła, powstrzymując go przed posłaniem kolejnych diabłów w diabły dzięki swoim strzałom. W powietrzu doszło do walki na krótkim dystansie i Selim z ogniem nienawiści w oczach starał się wygrać to starcie, nie krępując się przed traktowaniem piekielnej anielską magią, lecz okazało się to bezowocne, zwłaszcza w kontakcie ze sztyletem, który rozciął niebianinowi bok. Przy kolejnym ciosie ze strony piekielnej nie miał innego wyjścia jak dać nura ku ziemi, choć pod nim skłębiły już się demony wyciągając po niego łapczywie swoje łapy. Krzywiąc się, ustawił skrzydła w pozycji do lądowania, przy okazji ścinając kilku oponentów świetlistym mieczem, choć nie zrezygnował ze strzał tak całkowicie i wbijał je w ciała wrogów gdy znaleźli się na wyciągnięcie ręki, drugą niemalże tnąc na oślep. Wokół niego gęstniało i przerzedzało się i znów gęstniało, w kółko, aż pokusa znów nie postanowiła unieszkodliwić i osłabić mężczyzny, dawnego partnera.
        - Od miłości po nienawiść, jakież to dziecinne - prychnęła drwiąco unikając jego ciosów i zadając swoje, przed którymi on umykał niemal w ostatniej chwili, tracąc przy tym kilka piór.
        - Tak, moja miłość była błędem, który przypłaciłem życiem... - odparł, parując i kontratakując, nie spodziewając się ataku za plecami ze strony drugiego przeciwnika.
        - Miałeś szansę wybrać dobrze i być ze mną na wieki, ale zaprzepaściłeś ją...
        - To dopiero byłoby błędem. - I z tymi słowami zrobił na pięcie piruet wbijając jednocześnie strzałę w brzuch pokusy, a świetliste ostrze w demona czającego się przed chwilą na jego plecy, gdy przeciwnicy chcieli zaatakować jednocześnie. Anioł skrzywił się obserwując upadające ciało pokusy, które zaczęło przeobrażać się w jakiegoś demona, nim zmieniło się w garść prochu. Powiódł bacznym spojrzeniem po otaczającym go tłumie, przyjmując w końcu pozycję do walki, skoro pokusa uciekła, lecz gdy już cała chmara miała się na niego rzucić, uwagę wszystkich przykuł dziwny świetlisty blask z niebieską poświatą. Musiał użyć sporej ilości sił, by wzbić się w powietrze ze sztyletem wbitym między skrzydła i jak najdłużej nie dać się rozproszyć. Musiał ochronić czarodziejkę.

        Z trudem udawało mu się utrzymać nad nią w powietrzu i szyć z łuku do tych, którzy chcieli się rzucić na plecy pradawnej. Osłaniał ją aż zdziesiątkowane demony nie zarządziły odwrotu. Selim jeszcze strzelał do uciekających, ale nie ruszył za nimi w pościg i zaprzestał atakowania jak tylko wrogowie znaleźli się poza zasięgiem jego pocisków. Rany mozolnie zaczęły mu się regenerować, ale niestety za z wciąż tkwiącym w jego plecach sztyletem co rusz się na nowo otwierała wywołując kolejną falę bólu.
        - Poszukaj świątyni Najwyższego i się w niej schroń, nie powinni cię tam nękać. - burknął ciężko oddychają, cały we krwi i z licznymi ranami. Był pewien i całkowicie się z tym pogodził, że zaraz zniknie z Alaranii, na rzecz przeniesienia się do Arkadii, by zregenerować siły i wyleczyć obrażenia.
        Trwał bezsilny na kolanach, jak do modlitwy, praktycznie przed nią i z niedbale spoczywającymi po bokach skrzydłami, zbierającymi brud i runo z ziemi. Nie był w stanie ich nawet podnieść i starannie złożyć na plecach. Nie pierwszy raz już otrzymał jako anioł śmiertelną ranę, więc nie bał się, że "umrze" na zawsze. Szczerze to już tylko czekał aż zabiorą go do krainy beztroski i wiecznego szczęścia. Póki co miał miał dosyć Alarańskiego burdelu. Zabawne, że Najwyższy miał jednak inne plany co do tego i nie zamierzał pozwolić aniołowi tak łatwo się poddać i zawalić kolejne zadanie, jak również tajny eksperyment Pana.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Demony, czy inne stworzenia, które postanowiły ich napaść, szybko ulegały zniszczeniu. Dharama patrzyła jak pod wpływem jej mocy zostają zdezintegrowane, wybuchają z przeładowania i przeciążenia lub wręcz przeciwnie, usychają z braku sił. Była tak skupiona przypominaniem sobie i składaniem do kupy wszystkich kombinacji inkantacji, że zupełnie zapomniała o osłanianiu się i ochronie jakiejkolwiek. Pomiędzy swoimi błyskawicami widziała też jaśniejące strzały, czyli jej opiekun był w pobliżu. Ciekawe jak zareaguje na to co się stało?

Pozbawione znacznej części swoich oddziałów, piekielni wycofali się, ale prawdopodobnie miały jeszcze powrócić, by siać spustoszenie. Zenith ogarnięta euforią i pełna podekscytowania, odwróciła się w stronę niebianina, który właśnie umierał na jej oczach. Szybko uklęknęła przy rannym. Słysząc jego polecenie, skrzywiła się nieznacznie.
- Chyba śnisz - mruknęła cicho. Widząc powagę sytuacji, zaczęła mieć poważne wątpliwości. Może jednak powinna zostać w jaskini? Może wtedy nie doszłoby do tego.
- Nie pozwolę ci umrzeć! - krzyknęła głośno. Dostrzegając główną przyczynę utrudnień w regeneracji, syknęła tylko "To trochę zaboli", po czym używając całej swojej dziewczęcej siły, wyrwała nóż z pleców swojego stróża. Z rany obficie zaczęła wylewać się krew. Nie zastanawiając się wiele, oderwała to, co zostało z dołu sukni i spróbowała mocno zawiązać materiał na wysokości dość dużej dziury w ciele. Zasadniczo utrudniły jej to skrzydła, które niezbyt chciały współpracować. Czarodziejka ścisnęła mocno jego rękę, starając się nie wybuchnąć krzykiem. Bała się o Selima. Co więcej, martwiła się o tego zimnego i obcego osobnika. Samo to było wystarczająco dziwne, pominąwszy fakt, że błękitna suknia pradawnej kończyła się niewiele poniżej pasa, co wielu mogłoby się wydawać gorszące. Po jej policzku spłynęła samotna łza. Płynęła leniwie, zostawiając na jej skórze mokry ślad. Od niechcenia skapnęła z jej podbródka na gorące ciało anioła.
- Idziemy! - wrzasnęła. Widząc, że to nie skutkuje, szarpnęła go za ramię. Wstała prędko i zaczęła wykonywać koliste ruchy rękami. Powietrze dookoła zapachniało świeżością, a Selim zaczął się powoli wznosić. Eterna czuła jego ciężar. Darowała sobie awanturę pod tytułem "Jak mówię idziemy, to idziemy, a nie będziesz sobie leżeć bezczynnie", po czym zaniosła go nad wodę. Tam, na brzegu pochyliła się nad nim i chłodną wodą obmyła jego ranę. Wyglądał, jakby był w nieco lepszym stanie, ale pozory lubią mylić, więc pradawna sprowadziła nieco więcej świeżego powietrza i wtłoczyła je w drogi oddechowe nieprzytomnego mężczyzny. Komu chciałoby się bawić w reanimację typu usta-usta, czy inne sposoby przywracania oddechu?

Miała ogromną nadzieję, że anioł ożyje. A pochłonięta ratowaniem go, była tak bardzo, że nie zauważyła, iż zza drzew wyłoniła się pewna młoda pokusa o wyjątkowo długim ogonie. Najwyraźniej nie zamierzała pchać się w żadne walki, szczególnie po tym co spotkało jej towarzyszy. Owinęła więc worek ogonem i zaczęła powoli się wycofywać, gdy nagle to, czy nie zgładzić czarodziejki, nie zaczęło być myślą przewodnią w jej głowie. Zemsta była zbyt kusząca, by zostawić tę parkę w spokoju...
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        - Anioły ducha nie umierają - mruknął, a przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, z którym to Selim poddał się grawitacji i tracąc przytomność upadł na bok już w ogóle nie reagując w żaden sposób na obecność czarodziejki.

        Zaraz po tym gdy zanurzył się w bezwzględnej ciemności, w jej otchłani błysnęło delikatnie światełko, które w jednej chwili zaczęło się gwałtownie zbliżać albo rozrastać przeganiając wszechobecny mrok. Niebianin w tym momencie czuł błogi spokój i jak jego duch opuszcza cielesną powłokę zaczynając się wznosić jak piórko na wietrze. Odetchnął głęboko i już tylko czekał aż stanie w końcu wśród pól Arkadii. Czyż nie zasłużył na odpoczynek?

        Jednakże w tym oślepiającym blasku kraina wiecznego szczęścia w ogóle się nie pojawiała, co zmusiło mężczyznę do wzmożonej czujności, choć po dwóch uderzeniach serca został uspokojony głosem swojego Pana i pracodawcy.
        - Znów zawiodłeś i do tego chcesz iść na urlop, na który wcale nie zasłużyłeś.
        - Jest silną kobietą, da sobie radę tych kilka miesięcy beze mnie - odparł jałowo, nie starając się ani zaprzeczyć jego słowom, ani mu się tłumaczyć.
        - Twoim zadaniem jest jej strzec aż nie zarządzę inaczej, a ty po prostu chcesz to tak zostawić i zwyczajnie sobie odpocząć... Nie mogę na to pozwolić! - Najwyższemu powoli zaczynała się kończyć cierpliwość do Selima. - Masz się zacząć przykładać do swoich zadań inaczej... Inaczej nie odrodzisz się już więcej. Twój duch przestanie istnieć, umrzesz jak człowiek albo skończysz w Czeluściach. Nagrodą więc za dobrze wykonaną pracę będzie możliwość zregenerowania się w Arkadii, gdy zostaniesz rozproszony, miej to na uwadze następnym razem. - Postawił sprawę jasno: wóz albo przewóz bez patyczkowania się już więcej.
        - Tak jest... Panie - odparł z wyraźnym trudem, choć to już Najwyższego nie obchodziło, odesłał anioła z powrotem na Łuskę.

        Selim zaczerpnął głęboko powietrza akurat w momencie gdy czarodziejka je w niego wtłoczyła i zaczął się przebudzać. Tym trafniejsze było to określenie przez wrażenie, że naprawdę spał, choć prawda nie była taka prosta. W głowie mu strasznie szumiało - a może to przez płynący strumyk? - i wzrok wciąż był niewyraźny, jednakże nie potrzebował podstawowych zmysłów, by wyczuć czające się w okolicy zagrożenie. Nie przerwał jednak Kassandrze jej pielęgnacyjnych czynności, nie poinformował jej półgłosem o niebezpieczeństwie w krzakach, po prostu czekał. Kiedy kierowana żądzą zemsty pokusa znalazła się zbyt blisko, wyszeptał osłabiony jedną z formułek w niebiańskiej mowie, przez co piekielna krzyknęła zaraz jakby żywcem ją obdzierano ze skóry. Cóż... Była obdzierana ze skóry - przez samą siebie. Wyła pełnym boleści, bliskim agonii głosem, wijąc się przy tym jak umierający wąż. Nikt nie powie niebianinowi, ze piekielnych nie da się pobłogosławić.
        - Zawsze uważaj na plecy - powiedział ochryple do czarodziejki, jako naukę dla niej i wytyk, że przez skupienie się na nim zapomniała o zachowaniu czujności. Nie było słychać by mówił to też odnośnie samego siebie, ale w końcu łatwiej jest widzieć błędy innych niż swoje własne.

        Skrzywił się i podniósł do pozycji siedzącej. Chwycił się za obolałą głowę, po czym zgarnął spadające na oczy włosy do tyłu i złożył skrzydła na plecach, choć nie był to najlepszy pomysł bo gojąca się rana od razu dała o sobie znać co wywołało na jego twarzy kolejny nieprzyjemny grymas.
        - Kobiety... - westchnął kręcąc głową, gdy dostrzegł z czym pokusa chciała uciec, gdyby nie powstrzymała jej chęć zemsty. - Pilnuj też skuteczniej swoich rzeczy - dodał wbijając wzrok w worek. Znów był tylko rzeczowym, oziębłym i całkowicie obojętnym Selimem.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Cichy szept niebianina. Sądziła, że raczej poprosi ją o wodę do picia, czy coś podobnego, ale dalej siedziały w nim instynkty mordercy. No czego biedna czarodziejka mogła się spodziewać? Co z tego, że działał w jej obronie? Mógł ją po prostu ostrzec... Jej błyskawice działają równie dobrze, o ile nie lepiej. Krzyk piekielnej zaskoczył ją tak bardzo, że w ułamku sekundy odwróciła się w jej stronę, wstawszy z gestami odpowiednimi do wyjątkowo morderczych zaklęć. Widząc jednak, że jej prywatny ochroniarz wszystkim się zajął, wróciła do opatrywania go. Wymyśliła jednak następny powód, dla którego to ona powinna zestrzelić pokusę - mniej by hałasowała. Poza tym siły Selima wciąż nie były w pełni zregenerowane, a ona gromadziła swoje przez... długo. Usłyszawszy wyjątkowo trafioną i mądrą naukę, którą wypowiedział dopiero co trafiony w plecy anioł, uchodzący za wszechwiedzącego, odpowiedziała tylko :
- I kto to mówi...
Następną naukę przyjęła w milczeniu, bo co innego mogła zrobić? Wygłosić mu kazanie o bezpieczeństwie?

W końcu pozwoliła mu samodzielnie usiąść. Miała do niego przecież masę pytań. Zastanawiała się w międzyczasie, czy niebianin kiedykolwiek się do tego przyzwyczai. Widziała, że świeże rany wciąż sprawiają mu ból, ale... Cóż... To nie był jej problem. Żył i był w stanie odpowiadać, tyle wystarczyło.
- One wrócą, prawda?
- Widziałeś co się ze mną stało? Moja moc się odblokowała, moje siły wzrosły, wszystko stało się inne... Chociaż nie mam całkowitej pewności, co do tego, jakie wymagania ma ten Niebiański Pakt, ale chyba tylko wyrzekłam się złych mocy, a reszta to wola boska... Chociaż tak naprawdę to nie wiem. A jak tak w ogóle się dziękuje temu twojemu... To jest NASZEMU bogu? Albo jak zadawać mu pytania?
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Cóż, reakcja piekielnej na jego skromne błogosławieństwo dla niej nie należała do najcichszych, ale nie miało to dla niego znaczenia. Grunt, że efekt był zadowalający. Pokusa z szaleństwem i ogromnym bólem w oczach zaczęła rozdrapywać sobie skórę aż do krwi. Z jej odzienia zostały strzępy gdy padała na ziemię cała zakrwawiona. Gdyby tamtego dnia wiedział, że zwykła modlitwa może wyrządzić jakieś skody piekielnym najeźdźcom, może tamta historia skończyłaby się inaczej. Ale! Nie ma co się zadręczać tym co było i można było zrobić kiedyś, najważniejsze było dziś i jutro.
        Łypnął nieprzychylnie na czarodziejkę przez jej docinkę, a po chwili się podniósł. Mógłby udzielić jej reprymendy i zagrozić, że skoro tak to następnym razem niech radzi sobie sama, lecz się od tego powstrzymał słysząc rozchodzące się echem w jego umyśle słowa Najwyższego. A raczej to jak zamierzał ukarać niebianina za lekceważące podejście do swoich zadań anioła stróża.

        Selim skrzywił się z bólem i dźwignął na czworaki, z których zaraz usiadł i złożył z niemałym trudem skrzydła, a następnie je całkowicie schował, zmieniając po prostu w czarny tatuaż na swoich plecach. Westchnął, gdy ledwo się podniósł a już został zasypany lawiną pytań ze strony dziewczyny. Po jego licu nic nie dało się poznać, lecz w środku był bliski rozsadzenia bariery tłumiącej jego emocje. "To dlatego, Panie, nie chciałeś dać mi odejść do Arkadii, prawda?" - spytał w myślach choć nie potrzebował odpowiedzi, bo spodziewał się jaka ona była. Nawet wydawało mu się, że dostrzegł za czarodziejką postać Najwyższego uśmiechającego się do niego niewinnie.
Kassandra mogła odnieść wrażenie, że jej słowa w ogóle nie trafiły do anioła, który milcząc, po chwili głębszego zamyślenia, wstał i poszedł po woreczek.
        - Do najbliższej świątyni Najwyższego - odpowiedział tylko, o dziwo zawierając w tym krótkim stwierdzeniu odpowiedzi na pytania dziewczyny. A przynajmniej na większość pytań.
        Musiał zregenerować siły, a do tego najlepiej znaleźć jakieś spokojne miejsce, gdzie nie będą niepokojeni niezapowiedzianą wizytą węszących za nimi piekielnych. Musiał też zabrać ten alfabet w bezpieczne miejsce, gdzie wrogowie go nie zdobędą, a do tego Kassandra powinna odpowiednio wyrazić swój szacunek i wdzięczność wobec Pana - jak powszechnie wiadomo najlepsza jest do tego właśnie modlitwa dziękczynno-pochwalna w świątyni. Poza tym musiał poinformować Plany o tym, że Shari przejęli piekielni, nawet jeśli byli gorszego sortu.

        - Rusz się - rzucił jałowym tonem, kuśtykając w przeciwną stronę niż leżało Shari. Dla tego miasta nie było już większej nadziei.
        Problem jednak polegał na tym, że jeśli wyjdą z lasu będą aż nadto odsłonięci na atak wroga, a to na sporej, otwartej przestrzeni bez żadnego wsparcia skończy się niechybnie ich śmiercią. Natomiast koczując cały czas w puszczy albo zostaną zapędzeni ostatecznie w kozi róg zwany w ich przypadku Oceanem Jadeitów, albo wyjdą poza granice Alaranii, a mało prawdopodobne mu się wydawało by obce krainy tej Łuski wychwalały tak samo Najwyższego jak Alarańczycy. Skierował się więc na północ, choć... wolał nie zbliżać się do Mrocznych Dolin, królestwa spaczonych bluźnierców i heretyków, dla których śmierć jest jedynie mało znaczącą ladacznicą. Kolejną z wielu zresztą. Póki co jednak wolał nie odbiegać za bardzo w przyszłość i martwić się na zapas. Poszedł w las, kierując się na północ. Wiedział, że wędrówka przez równiny jest nieunikniona, ale nie była to tak ogromna odległość do pokonania w ciągu nocy, jak w przypadku gdyby kierowali się do Valladonu na przykład. A Thenderion mieli praktycznie pod nosem. To był idealny plan!
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Krótka odpowiedź anioła ją zaskoczyła. Mimo rozmiarów była bardzo treściwa. Nie wyczerpywała może tematu tak bardzo jak dwustronicowy esej, ale była do przyjęcia. Zastanowiła się chwilę i sformułowała w myślach wniosek - jedno zdanie jej towarzysza potrafiło być tak niesycące, jak podtrzymywało ogień wiedzy i wspomagało ciekawość. Na podstawie jego kilku słów, mogłaby napisać całą książkę. Jej charakter i skłonności do refleksji i gadulstwa, idealnie dopełniały się z cichym i konkretnym aniołem. Jakby spojrzeć na ich zachowania, byli kompletnie różni. Ciężko byłoby powiedzieć, że są swoimi całkowitymi przeciwieństwami, jednak nietrudno byłoby im to osiągnąć.

Przed obszernymi rozważaniami psychologicznymi uratował ją szorstki ton Selima, który, jak zwykle, postanowił sprowadzić ją na ziemię. Jeszcze bardziej zdziwił ją obrany przez mężczyznę kierunek. Sam powiedział : "najbliższej świątyni", a takowa leżała właśnie w Shari. W dodatku, z tego co było jej wiadome, piekielni nie byli w stanie przekroczyć progu poświęconej budowli. Nie zamierzała siedzieć cicho. Poza tym, nie mogła kontynuować podróży w tym stanie, gdyż jakby nie było, prawie cały dół jej sukni został zerwany, gdy chciała opatrzyć swojego duchowego przewodnika, zniszczony w czasie walki, pocięty przez jeżynowe kolce i sam Najwyższy wie co jeszcze, więc teraz osłaniał tylko najbardziej potrzebujące okrycia partie ciała. W torbie miała drugą taką, ale przebranie się wymagało czasu.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że NAJBLIŻSZA świątynia tego twojego bożka jest TAM - wyraziła swoje niezadowolenie, wystrzeliwując palec w kierunku Shari. Nagle jej ciało nieoczekiwanie zakuło w kilku miejscach, przez co zaskoczona półczarodziejka omal nie upadła, z trudem łapiąc powietrze. Wtem usłyszała głos w głowie, który rozsadzał jej czaszkę:
- "Wyrażaj się! Jam jest Pan, który cię wyzwolił spod jarzma niewoli i który może to jarzmo przywrócić."

Po tej krótkiej reprymendzie, która tylko wznieciła na nowo jej gniew, czyniąc ją na powrót zbuntowaną nastolatką. Wyładowywała swoje emocje i przypadkowo uwalniała nadmiary energii, która tworzyła spięcia nad jej głową i wprawiała powietrze w drżenie. Dlatego nie powinno się z nią zadzierać. Była potężna. Palce łaskotały ją, kiedy przeskakiwały po nich magiczne ładunki. Kiedyś trzymała emocje na wodzy i szybko je wyciszała. Raczej nie traciła kontroli. Przez ten czas, kiedy utraciła część mocy, nie miała zbytnio powodów do nerwów, kiedy przeszła jej pierwsza fala wzburzenia i irytacji, więc i tu jej emocje były wyciszone. Teraz czuła, jak wszystko wymyka się spod jej kontroli. Postanowiła coś zrobić, zanim będzie za późno. Stwierdziła, że najlepiej będzie załatwić to krzykiem i przeniesieniem swojej złości na konkretną osobę. Jedyna osoba, którą dysponowała, stała całkiem niedaleko i był nią jej małomówny, ranny, lecz wciąż groźny towarzysz.
- Spójrz na mnie! - wykrzyknęła. Wybrała najbardziej błahy powód do kłótni : swoją sukienkę. - Widzisz jak wyglądam?! Nie będę w tym stanie podróżować! I nie chcę być ciągle zależna od wszystkiego dookoła! - krzyczała, tracąc sens swoich wypowiedzi. Po kilku zdaniach przeklinających świat, w co najmniej 3 językach, które znała, z jej gardła wydobyło się coś, co postronni określiliby jako "pierwotny, zwierzęcy ryk". Po nim panna Zenith osunęła się na kolana i zaczęła głośno szlochać.
Awatar użytkownika
Selim
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Anioł Ducha
Profesje: Opiekun , Ochroniarz , Łowca
Kontakt:

Post autor: Selim »

        Czy Selim łudził się, że podróż będzie sprawna i przyjemna, odbyta w błogim spokoju i ciszy? Oczywiście! Jakże jednak głupi był mając nadzieję na coś tak niemożliwego, jak milczenie ze strony Kassandy przez kilka najbliższych godzin... No może przez pięć minut chociaż. Ból głowy w ramach wdzięczności za uratowanie czyjegoś życia nie był żadną wdzięcznością. A jeszcze nawet nie ruszyli! Niebianin w pewnym momencie zaczął się zastanawiać, całkowicie ignorując rozwścieczoną towarzyszkę, czy czasem nie porzucić tego zadania i nie poderżnąć sobie gardła. Jeśli nie będzie mógł się już zregenerować i odejdzie do nicości to przynajmniej tam znajdzie w końcu spokój. A może by tak pozbyć się również dziewczyny by oszczędzić tych cierpień innym?
        - "Denerwujecie mnie oboje" - burknął poirytowany Najwyższy w jego umyśle. Zauważył jednak, że jego podwładny chce specjalnie dopuścić i wykorzystać wykorzystać prawdopodobną karę za niesubordynację na swoją korzyść. Świetlisty Pan nie mógł do tego dopuścić, przez co postanowił zmienić zasady gry.
- "Nie dam wam umrzeć jeśli coś mi się nie spodoba. A jeśli będziecie oszukiwać skarzę was na wspólne towarzystwo na całą wieczność" - oświadczył śmiertelnie poważnym tonem po czym zniknął zostawiając w spokoju oszołomionego i zaniepokojonego ducha Selima, choć jego cielesna powłoka nie była w stanie pokazać po sobie choćby cienia emocji.

        Po chwili niebianin otrząsnął się z tego transu i obserwował uważnie wygłupy Kassandy, która nagle upadła na ziemię pod wpływem indywidualnego komunikatu Najwyższego. Cokolwiek jego szef jej powiedział, najwidoczniej nie przypadło to do gustu krnąbrnej i nieposłusznej czarodziejce, która dosłownie zaczęła miotać gromami, choć jedynie nad swoją głową.
        Nie zamierzał się mieszać, stanowczo zbyt dużo czasu zmarnowali na jej wydziwianie i jeszcze zdradzała ich położenie najbliższej okolicy w promieniu zapewne jednej stai, zagłuszając przy tym odgłosy jego kroków. To nie tak, że chciał ją tu zostawić całkowicie samą. Po prostu wyszedł z założenia, że jeśli odejdzie wystarczająco daleko od niej, a ona w końcu się o tym zorientuje uspokoi się, albo przerazi i z płaczem i przeprosinami zacznie zanim biec na złamanie karku jak rozwydrzony dzieciak. Tego jednak co rzeczywiście nastąpiło nie spodziewałby się nawet za poprzedniego życia. Ona... nawrzeszczała na niego...

        Ze stoickim spokojem, a raczej wyprany z emocji zatrzymał się i odwrócił w jej stronę głowę. Nie odezwał się jednak słowem kiedy postanowiła obarczyć go winą za rozdartą sukienkę. Jakby to jeszcze była jego sprawka mógłby to jakoś zrozumieć, ale żeby mu tak bezpodstawnie wyrzucać tylko dlatego, że był jedynym humanoidalnym obiektem w okolicy, na którym mogła się wyżyć? To już z lekka podchodziło pod przesadę. Poczekał cierpliwie jeszcze chwilę, a gdy zaczęła swoje przekleństwa postanowił interweniować.
        Zbliżył się do niej nawet najdrobniejszym grymasem czy mową ciała nie zdradzając swoich zamiarów i tego co kierowało jego duchem do podjęcia takiego działania. Chwilę po tym jak upadła i oddała się całkowitej rozpaczy, ukucnął przy niej i ją objął, napinając mięśnie jeśli chciałaby mu się wyrwać. Chciał by w pełni wyładowała na nim swoje negatywne emocje, a gdy miał pewność, że powinno być już dobrze, puścił ją, wstał i skierował się na północ.
        - Ruszajmy - rzucił ponad ramieniem bez emocji, acz ze spokojem i wolnym krokiem zaczął iść przed siebie, chcąc zapewnić jej nieco przestrzeni do całkowitego pozbierania się jeśli jej dusza by tego potrzebowała do osiągnięcia pełni spokoju.
Awatar użytkownika
Zenith
Szukający drogi
Posty: 37
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Zenith »

Rozpacz i szaleństwo, którym się oddała, zostały przerwane, kiedy poczuła ciepło na swoim ciele. Zamarła na moment. Była bardzo zdziwiona, a zdziwienie ustąpiło po chwili nieokreślonemu, przyjemnemu uczuciu. Jego źródłem była bliskość. Ciepłe ramiona Selima, które przytrzymywały jej zmarznięte ciało, kryjące zmaltretowaną duszę... To było piękne, ale... Zenith prędko otrząsnęła się i przypomniała sobie jak znalazła się w tym uścisku. Ponownie wezbrała w niej złość. Spróbowała skumulować swoją nędzną siłę fizyczną, żeby się wyrwać, ale jej miotanie się było niczym, w porównaniu do potęgi mięśni anioła. Nawet magia powietrza nie dała rady. Żadne krzyki, czy groźby. Im bardziej była niespokojna, tym bardziej czuła jak jego ciało zaciska się na niej. W końcu zaczynała słabnąć, tak jak jej gniew, aż została tylko nieprzenikniona pustka. Ale jak to mówią, nie ma takiej pustki, której nie da się zapełnić. Ponownie poczuła miłe łaskotanie związane z ciepłem drugiej osoby. Po chwili i jej drobne ręce objęły go mocno. Wyszeptała :
- Co jest ze mną nie tak? - Nie czekając na odpowiedź, jakby w ogóle ją ona nie obchodziła, szepnęła mu "dziękuje".
Po wszystkim rozpoczęli podróż. Czarodziejka postanowiła nie marudzić za dużo i bez zbędnych słów, wolnym krokiem podążyła za niebianinem. Nie narzucał on specjalnie szybkiego tempa, więc bez problemu nadążała. W razie kryzysu, zawsze mogła skorzystać z "chmurki" i przebyć część drogi lecąc. Kassandra podjęła również bardzo trudną i o dziwo niebezpieczną, uważaną za niemal niewykonalną próbę. Przestała w końcu mówić. Patrzyła tylko przed siebie, badała wzrokiem teren, wypatrywała potencjalne zagrożenia, czy przeciwników oraz zerkała przelotnie (lub też po prostu gapiła się) na plecy anioła. Starała się raczej iść za nim, chociaż zdarzało się czasami, że szli obok siebie. Zenith nie nawiązywała dialogu, w sumie nie nawiązywała żadnego kontaktu.
Zablokowany

Wróć do „Shari”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości