Równiny Andurii[Las nieopodal Gór Druidów] Niepamięć

Wielka równina ciągnąca się przez setki kilometrów. Z wyrastającym na środku miastem Valladon. Wielkim osiedlem ludzi. Pełna tajemnic, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i niebezpieczne potwory, usiana niezwykłymi ziołami i lasami.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

W czasie tych krótkich poszukiwań, głowę Malthaela zaprzątało jedynie odnalezienie pochwy na miecz. Cały czas miał nadzieję i przeczucie, że widziane przez niego promienie słoneczne odbijające się od czegoś, gdy był razem z Avellaną w powietrzu, okażą się naprawdę pomocną wskazówką, a ostatecznie upadły na własne oczy zobaczy, iż odbijały się one od metalowych części pokrowca na jego oręż. Drzewo było… większe niż zakładał i musiał znaleźć odpowiednie miejsce i wysokość, żeby bezproblemowo sięgnąć po to, czego szukał. W końcu udało mu się położyć dłoń na skórzanej powierzchni pochwy. Jej wyciągniecie sprawiło mu trochę problemów, bo skórzany pas zaczepiał się o gałęzie. Skrzydlaty był silny, jednak wolał nie ryzykować, że drzewo zatrzyma pas tak niefortunnie, że ten zostanie uszkodzony. Co prawda szansa na to nie była dużo, ale coś takiego zawsze mogłoby się zdarzyć.

Uśmiechnął się do siebie, gdy w końcu w jego rękach wylądowała nieodłączna część miecza, rzecz, dzięki której ostrze broni jest zabezpieczone, i to nie tylko przed wścibskimi spojrzeniami innych ludzi. Choć upadły w jakiś sposób czuł, że ostrze będzie pasować, w jego umyśle i tak czaił się cień wątpliwości, który powinien zniknąć, gdy wyląduje i spróbuje schować broń w pochwie. Odetchnął z ulgą, gdy miecz gładko wszedł do środka. Teraz miał pewność, że ma komplet uzbrojenia. Wydawało mu się, że nic więcej nie zgubił, chociaż nadal zastanawiało go to, dlaczego nie ma górnej części odzieży. Musiało się coś z nią stać, może spaliła się albo została z niego zdjęta siłą… nie wiedział, jednak chciał sobie to przypomnieć. Zresztą, upadły anioł chciał ponownie pamiętać naprawdę dużo rzeczy. Dobrze, że przynajmniej szybko domyślił się, że miecz należy do niego i powinien znaleźć jego drugą część. Miał też przeczucie, że sam oręż nosi jakąś nazwę, jednak wspomnienie o niej znajdowało się za drzwiami umysłu, do których jeszcze się nie dostał.
         – Nie mogłem mieć całkowitej pewności do momentu, w którym zobaczyłem, że pasuje on do wnętrza pochwy – odparł, przyglądając się zabezpieczonemu ostrzu. Później założył go sobie na plecy, a jego rękojeść wystawała teraz nad jego ramieniem. Jeżeli ktoś zacząłby przyglądać się klejnotowi w niej, mógłby mieć wrażenie, jakby kamień był okiem oręża, a ono samo przyglądało się tej osobie.

         – Tak będzie szybciej – powiedział natychmiast. Wydawało mu się, iż nie musi dodawać, że czuje się na siłach, aby to zrobić. Gdyby było inaczej, raczej nie proponowałby takiego rozwiązania.
         – A później? Może jakieś miasto znajdujące się w pobliżu? - zaproponował. Chyba nie był to głupi pomysł, przynajmniej tak mu się wydawało. Była możliwość, że Avellana może mieć inne zdanie na ten temat, dlatego też pytaniem tym zachęcił ją do wyrażenia swojej opinii.
         – I… może mogłabyś mi pożyczyć pieniądze na jakieś odzienie górne? - zapytał, w jego głosie dało się wyczuć niepewność. Sam anioł dziwnie się czuł, prosząc o coś takiego osobę, którą znał od wczoraj. Biorąc pod uwagę to, co odczuwał, gdy o to pytał, stwierdził, że nie jest osobą przyzwyczajoną do tego typu rzeczy.
         – Nieszczególnie przeszkadza mi chodzenie bez górnej części odzieży, jednak inni ludzie mogą posyłać mi dziwne spojrzenia… Poza tym, nie zawsze jest ciepło – wyjaśnił po chwili, chociaż szybko stwierdził, że to raczej nie było potrzebne. Mniejsza z tym, bo i tak zorientował się zbyt późno.
         – A pieniądze ci oddam, gdy już uda mi się coś zarobić – zapewnił ją. Nawet, jeżeli do tego czasu ich drogi się rozdzielą, najwyżej poszuka Avell, albo poczeka, aż kiedyś znowu się spotkają. Był osobą dotrzymującą obietnic. Przypomniał to sobie.

Podszedł do dziewczyny i złapał ją tak, jak wcześniej, gdy wznieśli się ponad korony drzew, aby mogła ona ocenić, w jakiej części Alaranii aktualnie się znajdują. Teraz także się unieśli, jednak szybciej niż wcześniej. Przypomniał sobie kierunek wcześniej wskazany przez nią, gdy szukała wody i poleciał w tamtą stronę.
Utrzymywał stałą wysokość, zaczął ją zmniejszać, dopiero gdy zza linii drzew ukazała się błękitna wstęga wody. Leciał… nie za szybko i nie za wolno. Chciał dać jej trochę czasu na podziwianie z góry tego, co znajdowało się pod nimi. Wylądował na miękkiej trawie w pobliżu wody, którą wcześniej wypatrzyła Avellana. Puścił ją od razu, gdy stopami dotknęli ziemi, nie miał zamiaru trzymać ją dłużej, niż było to konieczne.
Awatar użytkownika
Ragnvald
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnvald »

Zapach... Szelest... Ktoś był przy nim. Gdzie? Nie za nim, nie przed nim. Wiatr wiał z lewej. Tam też nikogo nie wypatrzył. Tygrysołak stał przez dłuższą chwilę skonfundowany. Nagle zobaczył to. Jego koci wzrok nie był potrzebny, aby zobaczyć pokaźnych rozmiarów dużą czarną plamę nisko lecącą. "W końcu ktoś inny niż zwierzę". Ragnvald natychmiast ruszył biegnąc prawie tak szybko jak leciała nad nim ta istota. "Dwa zapachy. Może to ptak?" Po chwili takiego biegu zmiennokształtny odczuł ból jaki powodowała rana, którą zrobili mu niedawno łowcy. Mimo tego, mimo gęstego poszycia lasu, ogromnej ilości gałęzi i wszelkich innych przeszkód, gnał w formie tygrysa (najszybszej) za swoim celem.
- Ląduje! - krzyknął sam do siebie.
To była jego okazja. Zmotywował się do większego wysiłku i mimo całego jego ekwipunku i bólu, ruszył dalej.

Kiedy dobiegł do miejsca lądowania zatrzymał się. Obszedł polanę i ustawił się pod wiatr. Tam na chwilę wracając do swojej humanoidalnej postaci zdjął z siebie wszystko i ukrył, tak aby było bezpiecznie schowane. Potem znowu przyjął kształt zwierzęcia i ruszył powoli. Wystarczająco wolno, aby przyjrzeć się obcym. Kiedy tygrysołak był około dwóch sążni od krawędzi polany, zaczął ją powoli obchodzić robiąc coraz węższe koła. W końcu wyszedł z lasu. Idąc z podwiniętym ogonem i bacznie patrząc na obydwie istoty podszedł do wodopoju. Pochylił się i powoli zaczął pić. Cały czas będąc na przeciwległym brzegu przyglądał się im.
"Długie czarne skrzydła. Co mówiły książki? Anioł? Ale to kolor śmierci... Chwila... Upadły. Tak to musi być upadły. A ona? Nie wygląda jak zdobycz. Towarzyszka? Ale wygląda jak zwykła kobieta. Chociaż... Skąd tu taka piękna kobieta?" W głowie mężczyzny było zbyt wiele pytań. Wiedział z kim ma do czynienia. Ale co dalej? Postanowił, że usiądzie nad skrajem i zacznie przyglądać się im jak typowe dzikie zwierzę. Przyjął przy tym dosyć komiczną pozycję. Jak typowy kot przychylił łeb na jedną stronę co z jego przerośniętymi zębami wyglądało śmiesznie.

Mimo zmiany formy, spod prawej przedniej łapy po sierści albinosa sączyła się mała czerwona strużka krwi. Co chwilę musiał choćby na moment ją podnosić, aby ulżyć sobie. "To idealny moment, żeby zobaczyć co zrobią". Dla nieznajomych, którzy nie wiedzieli co dzieje się zwierzęciu, Ragnvald postanowił dać jasny sygnał. Położył się jak gdyby ostatkiem sił i zaczął lizać po łapie, spod której wypływała krew, równocześnie leżąc tak, aby móc sięgnąć do wody i się napić. Mimo że był całkowicie odsłonięty na atak czekał na reakcję spotkanych istot.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

        Avell wzruszyła lekko ramionami, nie znajdując odpowiedzi na tą propozycję i sugerując jednocześnie, że jest jej raczej wszystko jedno. I tak błąkała się po Alaranii zupełnie bez celu, było jej w sumie obojętnie, do którego konkretnie miasta trafi. Zaskoczyła ją jednak wyraźnie prośba o pożyczenie pieniędzy. W sumie nie widziała w tym nic złego, żeby pomóc komuś w potrzebie jednak, wyrażenie takiej propozycji przez Magnusa na głos, wyraźnie zbiło ją z tropu. Przyzwyczajona do powściągliwości u innych, potrzebowała chwili na przetrawienie słów anioła, a gdy mu odpowiedziała, zdążyli wzbić się już w powietrze.
        - Oczywiście – odparła, dzieląc swoją uwagę pomiędzy upadłego i cudowne widoki, jakie się pod nimi roztaczały, z korzyścią dla tych drugich. Poza tym do obietnicy zwrotu pieniędzy nie przywiązywała wielkich nadziei, w końcu jak miałby ją później znaleźć, gdy ich drogi się rozdzielą? Nie widziała jednak powodu, dla którego nie miałaby go wspomóc niewielką kwotą, wystarczającą na zakup odzieży. Rozumiała jego obawy, co do reakcji innych na jego częściową nagość i chociaż zdecydowanie było na co popatrzeć, dobre wychowanie wymagało by chociaż publicznie nosić jakieś odzienie. Co więcej, w niektórych miastach paradowanie w takim stroju, jaki obecnie prezentował Magnus mogło skończyć się dla niego grzywną. Oczywiście, że da mu pieniądze na koszulę, czy coś...
        Rzeka z góry wyglądała absolutnie cudownie. Słońce odbijało się w jej błękitnej tafli migocząc i oślepiając nieco, lecz sprawiając, że krajobraz równiny stawał się jeszcze piękniejszy. Avell była tak zapatrzona w zbliżającą się ziemię, że ledwo zarejestrowała gdy dotknęła jej stopami.
        - O wiele tu przyjemniej niż w lesie – stwierdziła, myśląc na głos właściwie. Nieco przytłaczał ją ostatnio ciągły cień koron drzew nad głową, miło było wyjść na otwartą przestrzeń dla odmiany. Od razu podeszła do rzeki i przykucnęła na brzegu. Z torby wyjęła manierkę i pochyliła się nad wodą, sięgając do niej naczyniem, by je napełnić. Czekając, aż ten proces dobiegnie końca, podniosła głowę, chcąc jeszcze raz rozejrzeć się po okolicy, jednak zamarła w bezruchu, patrząc w szoku przed siebie.
        - Tygrys – powiedziała cicho, jakby sama do siebie, nieruchomiejąc z ręką w wodzie, mimo że manierka była już pełna. Dopiero po chwili jakby do niej dotarło i zerwała się na nogi, odsuwając od brzegu, nie spuszczając jednak wzroku z drapieżnika. Zakręciła bukłak i odrzuciła go na torbę, odruchowo wracając dłonią do przypasanych przy udzie sztyletów. Oczywiście pożytek będzie z nich jakikolwiek, jeśli uda jej się wbić któryś zwierzakowi w oko, gdyby zaatakował. Ale prawdę mówiąc, jeśli tygrys będzie tak blisko, by mogła to zrobić, będzie już raczej po ptakach, jak to mówią.
        - Magnus, tam jest tygrys – uznała za stosowne poinformować swojego towarzysza o możliwym zagrożeniu, wciąż jednak przyglądając się nietypowo umaszczonemu zwierzęciu. Jej głos był podejrzanie opanowany, ale to prawdopodobnie efekt szoku, a nie jakiejś niesłychanej odwagi. W tej samej chwili jednak zwierzę legło na boku i zaczęło lizać ranną chyba łapę.
        - Ojej – dziewczyna zmartwiła się nagle, robiąc krok do przodu, zatrzymując się jednak nad brzegiem rzeki, skąd próbowała dostrzec, co dokładnie stało się drapieżnikowi w łapę. Biedak, jest ranny!
        - No wiesz, gdybyś był sarenką, to od razu bym ci pomogła – mruknęła do tygrysa niemalże z wyrzutem. Miała w końcu w swojej torbie zioła, które bez problemu pozwoliłyby opatrzyć łapę zwierzęcia, jednak mimo wielu pochopnych decyzji, jakie Avell podejmowała w swoim życiu, brnięcie przez rzekę, żeby poratować gigantycznego białego tygrysa nie było na czele jej marzeń do spełnienia.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Nie spodziewał się, żeby napotkali jakieś trudności w trakcie tego, i tak krótkiego, lotu. Nawet wiatr by mu nie przeszkadzał, znaczy… nie wpłynąłby na lot na tyle, żeby upadły musiał lądować przedwcześnie. Nawet przyzwyczaił się do tego, że czasem może wiać mu prosto w twarz.
         – Tak… miłe odstępstwo od tamtego lasu – odparł po chwili. Naprawdę tak uważał. Co prawda, cień rzucany przez drzewa dawał im schronienie przed słońcem, nawet same drzewa były czymś w rodzaju naturalnego muru ochronnego, który wcześniej zasłaniał ich przed wzrokiem, którego nie chcieli na sobie poczuć. Sama polana, czyli miejsce, gdzie wylądował i poznał Avellanę, znajdowała się na skraju lasu, jednak i tak otaczały go, mniejsze i większe, drzewa. Zauważyli to później, gdy Malthael zdecydował się na rozejrzenie się z góry, wykorzystując do tego skrzydła, a także wiedzę towarzyszki, aby mogła określić, gdzie się znajdują.

Teraz oboje znajdowali się przy rzece. Musieli tu przylecieć, bo Avell chciała uzupełnić zapasy wody, aby nie zabrakło im jej w trakcie dalszej podróży. Najpierw zaczął przyglądać się dziewczynie, gdy nachyliła się nad lustrem wody i zanurzyła w niej bukłak. Mógł rozglądać się po okolicy, patrząc, czy są tu sami, czy grozi im jakieś niebezpieczeństwo i tak dalej, ale widok, który miał przed oczami był lepszy. Cóż… już wcześniej w myślach przyznał, że Avellana jest naprawdę ładna.
Zauważył dzikiego kota, jednak niezbyt się nim przejmował, skoro ten ich nie zaatakował. Oczywiście, przyglądał mu się cały czas w razie, gdyby ten zdecydował się na zerwanie się i rzucenie na kobietę, w końcu ona była nieco bliżej. Dopiero teraz zauważył ranę u tygrysa i domyślił się, iż musi być ona powodem jego zachowania.
         – Widzę – odpowiedział jej krótko, gdy powiedziała mu, że w pobliżu znajduje się tygrys. Spojrzał zwierzęciu prosto w oczy, wiedział, że ten przygląda się im. Chociaż, w jego oczach nie zauważył pragnienia wstania i dostania się na brzeg, na którym stali.

Zastanawiał się nad czymś przez chwilę. Najpierw spojrzał na białego i dużego kota, później na towarzyszkę.
         – Może, po prostu, pójdziemy albo polecimy dalej i nie będziemy mu przeszkadzać? - zaproponował.
         – Wiesz… wtedy uzna, że nie jesteśmy zagrożeniem i nie mamy wobec niego złych planów. Jest ranny, może instynkt podpowiada mu, iż wszystko, co się rusza może być dla niego zagrożeniem – dodał po chwili. Nie wydawało mu się, żeby znał się na zwierzętach, nawet tych, które nie uchodziły za hodowlane. Ciekawe, skąd to wiedział i, czy to, co powiedział, było prawdą. Chyba musiałby wiedzieć, co tygrys myśli i musiałby też znać mowę zwierząt, żeby móc odczytać jego myśli. O ile w ogóle coś by odczytał.
         – W ogóle… Takie tygrysy nie powinny zamieszkiwać innych rejonów? Nie wiem… może takich, gdzie występuje ten biały proszek spadający z nieba… - odezwał się znowu i zatrzymał się, aby spróbować przypomnieć sobie, jak nazywa się ten „biały proszek”. Myślał nad tym dość intensywnie i przypomniał sobie.
         - Śnieg! O, właśnie. Tam, gdzie występuje śnieg. Wydaje mi się, że kolor jego futra pozwalałby mu na dobre maskowanie się w takich rejonach – dokończył wypowiedź. To wszystko były tylko przypuszczenia, ale, może, Avellana będzie w stanie poprzeć albo zaprzeczyć przynajmniej jakiejś części z tego, co powiedział. Miał dziwne przeczucie, że ten tygrys nie jest normalnym zwierzęciem.
Awatar użytkownika
Ragnvald
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnvald »

Tygrys odpowiedział na spojrzenie mężczyzny. Jego wzrok wyostrzył się jeszcze bardziej na ułamek sekundy, jakby starając się ukryć to co schowane za jego oczami. Nie ruszał się do momentu, kiedy nie zaczęli toczyć dyskusji na jego temat. Wtedy to powoli, a przy tym pokracznie ze względu na swoją ranę, podniósł się. Z łapy na łapę powoli zaczął chodzić wzdłuż brzegu, ruszając uszami tak żeby lepiej słyszeć rozmowę dwójki. Kiedy tylko do jego uszy dotarły słowa mężczyzny jakoby mieli odlecieć, tygrys podniósł łapę, przy której nie było rany i zaczął nią machać, wydając z siebie przy tym pisk podobny do ludzkiego szlochania. Skupił teraz swój wzrok na kobiecie. Patrzył na nią szukając jakby litości, którą znaleźć mógłby tylko w jej oczach. Kiedy powiedziała mu o tym, że nie jest sarenką, zwierz przewrócił się na plecy mimo ran i zaczął wymachiwać łapami, tak jakby się bawiąc.

Po dłuższej chwili takiego "wylegiwania się" z bolącą raną postanowił podnieść się. Położył się teraz na brzuchu, przednie łapy kładąc na tyle wąsko, że teraz spoczywał na nich jego łeb. Powoli zaczął przenosić wzrok od kobiety do mężczyzny czekając na ich reakcję, a bardziej zmianę nastawienia. Podniósł leżący przy brzegu kij i wziął do pyska tak jakby chciał aportować. Cały czas starał się pokazać, że zna ludzi i nie ma w stosunku do nich złych zamiarów. Można było poznać, że zwierzę musiało wcześniej zostać oswojone przez jakąś istotę humanoidalną i miało kontakt z podobnymi do tej dwójki. Teraz jednak zauważył, że jego rana na futrze zaczyna zasychać. Strup klejący futro powodował dodatkowy ból. W związku z tym postanowił lekko zanurzyć się w rzece tak, aby móc je obmyć i ochłodzić się, ponieważ czuł że temperatura była w tym momencie dosyć wysoka. Czy to pogoda czy gorączka? Sam nie wiedział. Nie miał nawet siły spojrzeć do góry. Wystarczająco dużo siły zabierało mu robienie tych wszystkich gestów.

W momencie kiedy powoli zaczął wchodzić do wody, zauważył poruszenie na drugim brzegu. Dlatego też ustawił się bokiem do nich stojąc w przeciwnym kierunku do nurtu rzeki i powoli opuszczał łeb i wykonywał całą tę toaletę. Kiedy skończył wrócił na swój brzeg. Nie widząc już żadnej innej nadziei dla siebie postanowił miauczeć, sygnalizując przy tym swój ból nie mając już nic do stracenia.
Awatar użytkownika
Avellana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Zielarz , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Avellana »

        - Rzeczywiście, nie licząc pręgów jest cały biały – zgodziła się z aniołem, wciąż nie spuszczając oczu z tygrysa. Sama nie znała się zbyt dobrze na dzikich zwierzętach, a zwłaszcza drapieżnikach, których zawsze unikała.
        Obserwowała krążącego wzdłuż brzegu wielkiego kota, zwlekając z odpowiedzią na propozycję Magnusa. Oczywiście, oddalenie się stąd byłoby najbardziej rozsądnym posunięciem i właściwie nie było nad czym się zastanawiać. Uzupełnili zapas wody, a na swojej drodze napotkali drapieżnika – to były wystarczające powody, by udać się w dalszą drogę i to jak najszybciej, a jednak dziewczyna nie ruszała się z miejsca. Głupim byłoby stwierdzenie, że tygrys wygląda, jakby przysłuchiwał się ich rozmowie, ale z pewnością zaczął być nimi żywo zainteresowany. Avellana się wahać, gdy bestia przeniosła na nią spojrzenie, uniosła ranną łapę i zaczęła kwilić, a gdy zwierzę opadło na grzbiet i zaczęło wymachiwać kończynami, dziewczyna spojrzała znacząco na Anioła.
        - On chyba nie chce nam zrobić krzywdy... – powiedziała ostrożnie, licząc się z tym, że mężczyzna może uznać, że postradała zmysły. Wiedziała, że ocenianie intencji drapieżnika po tym, że nie rzucił się na nich od razu i „dobrze mu z oczu patrzy” było dość niedorzeczne, jednak intuicja podpowiadała jej, że nie ma się czego bać, a rzadko się myliła w takich sprawach. Tygrys leżał teraz na brzuchu, krążąc spojrzeniem od dziewczyny do Upadłego, a Avell nie mogła pozbyć się wrażenia, że wygląda jak bezdomny pies, szukający u kogoś ratunku. Brunetce ciężko było odmówić komukolwiek pomocy, nawet jeśli był to gigantyczny drapieżnik. Widząc, że posuwa się on nawet do okazywania gotowości do aportu przewróciła oczami i machnęła lekko na niego dłonią.
        - No już się nie popisuj, pomożemy ci – mruknęła, nie zważając zupełnie na to, że użyła liczby mnogiej, a Magnus do tej pory nie wyraził najmniejszej chęci bratania się z gigantycznym tygrysem. Powiedzmy, że zadecydowała za niego.
        Nadal zerkając co jakiś czas na tygrysa, podeszła do swoich rzeczy i zaczęła przetrząsać torbę w poszukiwaniu odpowiednich specyfików. Nie wiedziała jak poważna jest rana zwierzęcia, ale w sumie zestawu do szycia i tak ze sobą nie miała, sprawdziła więc jedynie czy ma jeszcze standardową pastę w skórzanej saszetce (nadal nie było jej stać na szklane pojemniki, a poza tym chyba by się wściekła, gdyby któryś się zbił w torbie podczas podróży) i kawałek tkaniny dla zaimprowizowania bandażu. Gdy się podniosła, zarzucając torbę na ramię, tygrys znajdował się w wodzie i dość świadomie obmywał łapę, co szturchnęło pewną nutę w umyśle dziewczyny, jednak zignorowała to uczucie, oceniając głębokość wody. Chociaż nie uśmiechało jej się brnięcie przez rzekę, widziała, że nie stanowi to żadnego problemu, a nie chciała prosić Magnusa, by ją przeniósł. W końcu on sam nie deklarował kotu pomocy i niekoniecznie musiał podzielać jej głupotę, którą właśnie wykazywała.
        - Kompletnie mi odbiło – zamruczała pod nosem, zbierając suknię do jednej dłoni i podciągnęła ją lekko odsłaniając na chwilę szczupłe nogi, nim weszła do rzeki. Na szczęście nie było tu głęboko i Avell zanurzyła się maksymalnie do połowy uda, tam gdzie chowała sztylety, nie musząc się więc zbytnio obnażać, a mogła dzięki temu zachować suchą odzież.
        - Nie miaucz, idę przecież – rzuciła odruchowo do tygrysa, co najmniej jakby mógł ją zrozumieć, i balansując ostrożnie na kamienistym dnie, zmierzała na drugi brzeg. Wyszła kawałek dalej od drapieżnika, puszczając suknię, która momentalnie przylgnęła do jej mokrych nóg i tylko głębokie wycięcia pozwalały na normalne poruszanie się. Spojrzała ostrożnie na drapieżnika, a później na Upadłego po drugiej stronie rzeki.
        - Jak mnie pożre, to możesz wziąć nawet wszystkie moje pieniądze – odezwała się do mężczyzny z półuśmiechem na ustach, po czym ruszyła w stronę przerośniętego kota, gotowa jednak w każdej chwili do tego by wziąć nogi za pas, gdyby jednak coś poszło nie tak.
        - Dobra tygrysku, pomogę ci, tylko błagam, nie zjedz mnie. Walki z tobą nie wygram, ale broniąc się wbiję ci sztylety w parę miejsc i znowu będziesz ranny, nawet jeśli z pełnym brzuchem. Także spokojnie, a wszyscy wyjdą z tego cało...
        Avellana niestety gdy się denerwowała zaczynała dużo mówić i chociaż nie zawsze jej słowa miały sens, samo gadulstwo nieco ją uspokajało. W sytuacjach skrajnie nerwowych nuciła pod nosem, jednak teraz po pierwsze nie było aż tak źle, a po drugie nie zamierzała robić sobie wstydu przy świadku.
        Zatrzymała się kilka kroków przed tygrysem i powolnym ruchem zdjęła torbę z ramienia, odkładając ją na trawę obok siebie, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów. Z oswajaniem zwierząt miała tyle wspólnego co z kowalstwem, ale tyle wiedziała. Nagle zamarła, ze zdziwieniem marszcząc cienkie brwi. Tygrys emanował bowiem dość silną aurą, a Av nie miała wcześniej do czynienia z tym gatunkiem, więc nie potrafiła stwierdzić czy różni się ona od innych w jakiś znaczący sposób. Wyczuwała jednak coś, co ją zaniepokoiło, jakąś nutę fałszu, którego nie potrafiła umiejscowić. Tym razem jednak zignorowała cichutki sygnał alarmowy w swojej głowie, a gdy zdała sobie sprawę, że trzyma dłoń przy rękojeści sztyletu, opuściła ją powoli, wiedząc, że w razie czego i tak zdąży do nich sięgnąć. Przez chwilę chciała odnaleźć spojrzeniem Magnusa, tak by dodać sobie otuchy jego obecnością, ale bała się spuścić wzrok z drapieżnika.
        - Dobra kotek, chwila prawdy. Pokaż tę łapę. A jak mnie zjesz, to przysięgam, będę nawiedzać cię po śmierci – mruknęła i czekała.
Awatar użytkownika
Malthael
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Malthael »

Nadal przyglądał się tygrysowi, nawet gdy Avellana mówiła do niego. Prowadzili rozmowę na temat tego stworzenia, więc patrzenie się w jego stronę nie było niczym złym.
         – Dlatego nie pasuje mi do otoczenia… - powiedział do niej, dopiero teraz przenosząc wzrok na dziewczynę. Nie przypominał sobie, żeby miał wiedzę na temat dzikich zwierząt drapieżnych, ale… nie przypomniał sobie wielu rzeczy, odkąd obudził się na polanie, która nie znajdowała się tak daleko od tej rzeki.
Znowu zaczął przyglądać się tygrysowi, gdy spostrzegł, że Avell robi dokładnie to samo. Rozważała jego propozycję, wiedział to, jednak i tak zwlekała z odpowiedzią. I wtedy zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Duży kot zaczął zachowywać się jak pies. Malthael zauważył ranę na jego łapie i zaczął zastanawiać się, czy właśnie przez nią nie zostało wprowadzone do jego ciała coś, co zmieniło jego zachowanie na takie, które prezentował teraz. Mimo wszystko, upadły anioł przyglądał mu się z zainteresowaniem.
         – Chyba… - odpowiedział jej krótko. Dopiero teraz uświadomił sobie, że zachowanie tygrysa mogło zasugerować im, że naprawdę nie ma złych zamiarów w stosunku do dwójki skrzydlatych (to co, że jedno z nich nie było świadome swojej prawdziwej rasy) i, tak naprawdę, chyba, chce, żeby pomogli mu z ranną łapą. Chciał zapytać Avellany o to, co ostatecznie sądzi na temat tego wszystkiego, ale ona już przygotowywała się, żeby pomóc rannemu zwierzakowi. Szczerze mówiąc, on nadal nie był przekonany co do jego prawdziwych intencji. Zgońcie to na zbyt dużą podejrzliwość względem innych, ale jaka jest szansa, że nie rzuci się na dziewczynę, gdy ta zajmie się jego raną? Cóż… taka sama jak na to, że tego nie zrobi. Postanowił, że cały czas będzie miał się na baczności i będzie obserwował tygrysa, gdy Avell będzie się nim zajmować.

         – Nie dopuszczę do tego, żeby cię pożarł – odpowiedział jej podniesionym głosem, aby mogła usłyszeć go na drugim końcu rzeki. Na potwierdzenie swych słów, wziął krótki rozbieg, wybił się w powietrze, raz machnął skrzydłami i wylądował na drugim brzegu, czyli tam, gdzie znajdowała się już jego towarzyszka i ranny kot. Podszedł bliżej, stając kilka kroków za plecami Avellany. Nie schował skrzydeł, bo mogą okazać się pomocne, gdyby doszło do zdarzenia, którego się obawiał. Wydawało mu się, że dzięki nim szybciej dotrze do tygrysa i dziewczyny, żeby ich rozdzielić. Z drugiej strony, miał nadzieję, że zwierzę rzeczywiście ma takie zamiary, jakie chciało im pokazać wcześniej i nie spróbuje zabić osoby, która próbuje mu pomóc. To byłoby wyjątkowo niebezpiecznego dla kota, bo ciężko byłoby mu przeżyć pojedynek z upadłym aniołem będącym w pełni sił i w gotowości bojowej.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Mimo obaw cały czas kłębiących się w umyśle tak zabierającej się do opatrywania tygrysa Avellany jak i czuwającego tuż obok upadłego, ranne zwierzę nie okazywało najmniejszej chęci do ataku. Rozciągnęło się leniwie na mokrym od wody ze strumienia brzuchu i samo wręcz wyciągnęło ranną łapę w kierunku kobiety, którą zwabiało do siebie wcześniej swoim dość nienaturalnym jak na tygrysa zachowaniem. Avell czuła zresztą, że zwierzę jest w jakiś sposób wyjątkowe. Może dlatego odważyła się tu przyjść i spróbować podziałać przy nim nieco, chociaż wydawało się być to dość ryzykownym przedsięwzięciem. Kto jednak powstrzymałby kobietę, która już sobie coś postanowiła?

Malthael nie próbował. Wystarczyło to, że miał oko na białego futrzaka i był gotowy ruszyć do ataku kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. Biedak jednak miał się jeszcze trochę ponudzić i nie mieć okazji do sprawdzenia swoich umiejętności bojowych, co do których mógł być niemal pewien, że były bynajmniej nie marne.

Z biegiem minut, w których jego nowa towarzyszka to wyjmowała coś z torby, to zerkała na tygrysią łapę, chowała coś na powrót lub schylała się do strumienia robiło się coraz spokojniej. Chwile przyozdobione tak cichym szmerem wody jak nielicznymi powiewami wiatru, a niosące ze sobą zapach trawy, mchu i nieokiełznanej wolności stawały się wręcz sielskie; lecz skrzydlaty nie zapominał o ewentualnym zagrożeniu.
Zielarka natomiast już niemal go nie czuła - choć na pewno nie wszystkie jej zabiegi były dla drapieżnika przyjemne, znosił on wszystko cierpliwie, nawet nie reagując jakoś specjalnie na jej coraz szybsze, bo wykonywane na dobrą sprawę mechanicznie ruchy. On akurat wiedział, że jest bezpieczny, przynajmniej tak długo jak na oczach anioła nie zacznie rzucać się na swoją wybawicielkę. Tę jednak postanowił wynagrodzić gestem nieco bardziej przepełnionym wdzięcznością niż przykładowe gryzienie czy wbicie długich, czarnych pazurów w jej z lekka opaloną skórę. Ale to już po tym jak go opatrzy. Nie chciał jej przerywać, bo z zadowoleniem stwierdził, że trafił na osobę, która zna się na swojej robocie i było to akurat to czego w tej chwili najbardziej potrzebował.

Czekał, wsłuchując się niemal sennie w szept trawy, zerkając czasem na brunetkę, a niekiedy i na jej towarzysza. W końcu jednak kobieta odetchnęła i wstała wyraźnie zadowolona z siebie i efektów swojej pracy. Powiódł więc spojrzeniem bladych oczu tam, gdzie ona kierowała swój wzrok - na ranę. Nie dostrzegł jej jednak, gdyż ta już zakryta była wyglądającym na całkiem trwały opatrunkiem. Szkoda, że nie na każdą z jego form będzie on pasować... najlepiej chyba będzie poczekać trochę w obecnej postaci - gdy mu się poprawi, może zatrzymać materiał i samemu spróbować założyć go na nowo.

- No, gotowe! - Avellana uśmiechnęła się lekko właściwie do wszystkich zgromadzonych, w tym także i do siebie. - Widzisz tygrysie? Dobrze było mnie nie jeść - niemal go pochwaliła wyraźnie już rozluźniona. Zwierzak na te słowa przekręcił łeb, powoli przesunął ogonem po zarośniętym trawą brzegu i wstał ostrożnie, uważając aby na nowo jej nie wystraszyć. Kiedy wyczuł, że między nimi nie ma żadnego napięcia, niespiesznie przeszedł obok niej ocierając się przyjaźnie o jedną z jej nóg i oblepiający ją mokry materiał sukni. Niech przyjmie ten gest na dowód jego wdzięczności. On sam zaś... musiał się jeszcze napić.
Chociaż nie przeszkadzało mu ich towarzystwo, pijąc powoli przestał zwracać na nich uwagę - Malthael obserwując jego zachowanie doszedł więc do wniosku, że mogą iść dalej i pozostawić go samego. Niech wypoczywa. Avellana zaś zrobiwszy wszytko co chciała nie miała powodów by protestować. Sama chciała ruszyć w dalszą drogę.
- Dałbyś radę zabrać nas do najbliższego miasta? To trochę daleko i nieco się cofniemy, ale tam... tam będziesz mógł kupić sobie koszulę. - powiedziała z nieco zaczepnym uśmieszkiem.
Anioł w odpowiedzi rozprostował w gotowości swoje czarne skrzydła.
- Myślę, że bez problemu - stwierdził w odpowiedzi na pierwsze pytanie, znając już zresztą zarówno wagę kobiety jak i siłę magicznej pary kończyn, która wyrastała z jego pleców. - Widzę, że spieszno ci do tego, aby mnie okryć - dodał po chwili półżartem, po czym złapał ją, by znowu mogli wzbić się w górę.
- Wskaż tylko kierunek - poprosił. Wszak ostatnim razem gdy mógł rozejrzeć się po okolicy, zajmował się zupełnie czym innym.

Ciąg dalszy: Avellana i Malthael
Zablokowany

Wróć do „Równiny Andurii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość