Ocean Jadeitów[Na Oceanie Jadeitów] Niejeden rekin sobie życzy, by dorodna szprotka wiodła go na smyczy.

Gdzie okiem sięgnąć turkusowa woda plącze się i zlewa z błękitnym niebem. Fale i wiatr szumią w tonie oceanu, na którego dnie znajdują się wręcz nieskończone pokłady jadeitu. Dom syren i trytonów, który skrywa skarby, zatopionych pirackich statków. Delfiny wyskakujące nad wodę. Ryby mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. I księżyc, który każdego dnia odbija się w tafli jadeitowych luster.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kitt
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje: Kupiec , Przemytnik , Kolekcjoner
Kontakt:

[Na Oceanie Jadeitów] Niejeden rekin sobie życzy, by dorodna szprotka wiodła go na smyczy.

Post autor: Kitt »

To był dobry dzień dla Kitta.

Z naciskiem na to, iż ‚był’, a nie ‚jest’. Czas przeszły miał tutaj bardzo ważne znaczenie, obecne okoliczności były bowiem… wysoce nieoptymalne. Plany, które już tydzień temu tryton zaczął wprowadzać w życie, nagle stały pod znakiem zapytania, podobnie zresztą jak to, co się z nim stanie. Nawet w najlepszym wypadku koszty tej afery, choć nieznaczne w porównaniu do finansów przepływających przez podlegające mu jednostki, oznaczałyby tygodnie, jeśli nie miesiące opóźnień. Mógłby spróbować wycofać swoje niedawne inwestycje i z tego, co by w ten sposób uzyskał, spróbować naprawić szkody, ale to by oznaczało kilkumiesięczny krok w tył oraz utratę wiarygodności, co tylko zrujnowałoby go na dłuższą metę.

Jakie inne opcje miał związku z tym? Upłynnienie choćby skrawka jego kolekcji nie wchodziło w grę, to na pewno. Może nie wszystko, co miał, było unikatem, ale nawet te przedmioty, które nie były jedyne w swoim rodzaju, kosztowały go zbyt wiele czasu i wysiłku, by zysk przy pośpiesznej sprzedaży miał się mu opłacić. Inną alternatywą było kontynuowanie dotychczasowego planu, tyle że z nieco agresywniejszą dyplomacją. Wcześniej zakładał, że pięć procent wystarczy i nadal by wystarczyło, ale to dopiero po roku pozwoliłoby mu odzyskać to, co dotychczas stracił. Umowa ze zmiennym procentem na okres jej trwania? Mógłby spróbować to wyjaśnić tym, że na samym początku zainteresowanie towarami będzie niskie, ale czy to by wystarczyło?

- Te, paniusia, orientuj się!

Krzyk był donośny i skutecznie wyrwał go z zamyślenia. Choć Kitt nie był ucieszony obelgą, to jednak nie miał czasu narzekać. Ledwie zdążył przechylić głowę w prawo, kiedy to niemal pusta butelka wina przeleciała przez powietrze, rozbijając się o maszt w miejscu, gdzie do niedawna była jego łepetyna. Odłamki musnęły jego ciało, w tym także powieki, które instynktownie zamknął. Czuł ból a także krew, która zaczęła sączyć się z nowo zdobytych ran. Gdy tylko wiedział, że nie leci w jego kierunku kolejna improwizowana broń miotana, otworzył oczy i ocenił swój stan. Czy się wykrwawi w wyniku zdobytych ran? Nie, ale nie oznaczało to, że był zadowolony z tego, iż został zaatakowany swoją własnością.


- Wino importowane z Anaraa, rocznik z końca poprzedniej ery, fermentowane w beczkach z drewna kształtowanego przez driady, trzymane w butelce z czystego Primatervetium, a wy pijecie to jak wodę, a butlą nieomal zabiliście osobę, za którą chcecie zdobyć okup. - Czy Kitt był spokojny? Oczywiście, że nie, ale jeśli miał być szczery, to nie sądził, aby okazywanie strachu o własny żywot było dobrym pomysłem w jego sytuacji. - Lepiej byście uczynili, gdybyście zagarnęli je dla siebie i sprzedali po powrocie na ląd. Nie, żeby ktokolwiek był w stanie zapłacić wam pełną wartość, ale nawet ułamek ceny starczyłby wam na miesiące biesiady z winem bardziej adekwatnym do waszych preferencji.

Momentalnie nastała cisza dookoła trytona… cóż, względna cisza, ocean bowiem, na którym byli, wciąż rzucał falami, coby te uderzyć mogły z impetem w bok potężnego statku, na którym to działa się ta sytuacja. Ów piękna jednostka morska była ciekawym połączeniem statku handlowego z luksusowym statkiem. Drewno pokrywała jaskrawa farba oraz złote zdobienia, przy czym nie był to jedynie złoty kolor, a faktyczne złoto wkomponowane przy pomocy magii w drewnianą powierzchnię. Ładownia statku pełna była towarów wszelakich, od standardowych produktów eksportowych Arrantalis takich jak złoto czy srebro po wyroby wszelakie, od zwykłych tkanin po wyroby alchemiczne. Tymczasem pasażerska część statku oferowała zdobienia godne królewskiej willi, piękne obrazy oraz… trupy.

Dziesiątki martwych marynarzy, ich ciała wciąż trwające w bezruchu jednakowo w przejściach oraz kajutach, a wśród nich kapitan tej cudownej jednostki, którego zwłoki wciąż krwawiły na mapę Oceanu Jadeitów. Jeszcze godzinę temu ci marynarze dbali o to, by statek pozostał na kursie, a Kitt wraz z kapitanem dyskutowali nad tym, czy warto będzie płynąć prosto w burzę, którą widać było na horyzoncie, a teraz? Teraz przy życiu pozostał tylko tryton, ale nawet to, czy będzie dalej żył, było pod wielkim znakiem zapytania. Już od pół godziny był poza wodą, ręce i tors związane sznurem bezpośrednio do jednego z kilku masztów utrzymujących żagle tego statku wysoko w górze. Pół biedy, gdyby mógł przyjąć ludzką formę, ale ci, którzy dopuścili się morderstwa pracującej dla niego załogi, zagrozili mu, iż przemiana w ludzką formę zostanie uznana za próbę ucieczki, a próba ucieczki byłaby równoznaczna ze śmiercią.

Jak w ogóle doszło do tego? Magia, a jakżeby inaczej. Kitt nigdy nie sądził, że spotka się z grupą ludzi władających magią, którzy potrafią bez statku przemierzać ocean. Wyglądali jak zwykli rabusie, których spotkać można w każdej ciemnej uliczce w nawet najbardziej zapyziałym mieście Alaranii, ale to, jak potrafili z nudów miotać magią dla samego faktu miotania magią, pokazywało, iż do zwykłych rabusiów im było daleko.

- Słyszeliście panienkę? Myśli, że jak się nie zesrał ze strachu, to może nam kit wciskać!

- A jak mówi prawdę, to co? Z oczu mu patrzy mądrze, więc raczej nie kłamałby, wiedząc, że władamy magią. Jedno zaklęcie z arkan umysłu i miałby przekichane w końcu!

- To wtedy jesteśmy bogaci, a jak zdobędziemy okup za niego, to podwójnie będziemy, bo takie drogie wino trzyma, to znaczy, że pewnie dziany. Arystokrata może?

- Chyba cię matka nie upuściła wystarczająco mocno głową w dół, gdy cię zobaczyła… To tryton, pół ryba! Oni ze szlachtą mają tyle wspólnego, co ty z kobietami. Pewnie dorobił się na zbieraniu świecidełek z oceanu.

- Co ty wiesz o kobietach? Matki własnej na oczy nie widziałeś!

- Przynajmniej w przeciwieństwie do ciebie nie muszę żyć ze świadomością, że moja jest główną atrakcją turystyczną w Maurii!

Około dziesiątka użytkowników magii zaczęła kłócić się między sobą, a ich debaty obracały się wokół hierarchii społecznej w Alaranii, zasadach dziedziczenia majątku, kulturze trytonów oraz tym, kto czyją matkę przeleciał. Kitt był zadowolony z tego stanu rzeczy, byli bowiem skupieni na czymś innym niż on sam, więc nie groziła mu dalsza szkoda fizyczna. Oczywiście było też kilku magicznych piratów skrywających się pod pokładem i w kajutach, ale ci już od dłuższego czasu nie dali o sobie znać, prawdopodobnie odnaleźli bowiem jego komnatę i zaczęli korzystać z luksusów, które były tam oferowane.

“Obyśmy natrafili na jeden ze statków należących do przedsiębiorstw mi podlegających, by móc ustalić sprawę tego całego okupu, w przeciwnym wypadku może się okazać, iż nie przeżyję czekania na ratunek. Żadna śmierć nie jest dobra, ale takowa śmierć bez wątpienia byłaby jedną z bardziej… nieadekwatnych.”
Awatar użytkownika
Mercedes
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Ochroniarz , Zabójca , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Mercedes »

Mercedes wylegiwała się na bocianim gnieździe, ciesząc się szumem oceanu, delikatną bryzą i promieniami słońca. Nawet rozłożyła się na tyle, by uciąć sobie drzemkę. Mężczyzna, który siedział obok, nie był zadowolony, ledwo się tutaj mieścił, ale wolał nie dokuczać maie. Już nie raz mu się od niej oberwało, zanim starsi po fachu koledzy uświadomili mu z kim ma do czynienia. Ponadto ostatnimi czasy zaskakująco często gościła na tym statku, a mężczyzna dostał już porządną nauczkę, by nie dokuczać kobiecie. Starał się po prostu skupić na obserwacji otoczenia. Z jednej strony widać było ciemne, groźnie wyglądające burzowe chmury. Już od kilku godzin przed nimi uciekali, z drugiej natomiast nie było nic konkretnego, jedynie jakiś statek, w którego stronę powolnie płynęli, wciąż majaczył w oddali. Poza tym fale, horyzont, syrena. Mężczyzna uniósł brwi, przetarł oczy i faktycznie. Skakała sobie ponad wodę niczym jakiś delfin. Jej błękitne łuski mieniły się w słońcu całą gamą kolorów.

- S…syrena? – Na statek zaciągnął się całkiem niedawno, więc nie przywykł jeszcze do takich widoków.
- Daj jej spokój Ben – mruknęła naturianka, której drzemka najwyraźniej nie była taka głęboka.
- Mhm… - mruknął z niezadowoleniem mężczyzna.
- Ahhh – Merci wstała, przeciągnęła się solidnie, po czym weszła na krawędź bocianiego gwiazda, pomachała koledze i rzuciła się w dół.

Ben, będąc zdezorientowany i zaskoczony, natychmiast spojrzał co z tą kobietą, ale jedyne co zobaczył to coś w rodzaju dymu. Przeklął pod nosem i wrócił do swojego zajęcia. Przynajmniej wreszcie miał trochę więcej miejsca.
Tymczasem maie wróciła do swojej humanoidalnej postaci już poza statkiem, z impetem dając nura pod wodę. Dzisiejszy dzień mijał nad wyraz leniwie, nikt nie miał żadnych kłopotów, piraci byli zaskakująco grzeczni, a nawet Kasja szanowała przestrzeń osobistą naturianki. Przynajmniej dotąd.

- O! Już jesteś – syrenka pojawiła się jakby znikąd za plecami Mercedes.
- Ugh… Tak, już jestem – odburknęła naturianka, odwracając się i natychmiast żałując tego posunięcia, bo została uwięziona na kilka długich sekund w podwodnym uścisku.
- Jak tam na statku? Chcesz ze mną poskakać nad wodę?
- Nudy – skwitowała Mercedes, szukając w pamięci czegokolwiek ciekawego, ale nawet podczas jej drzemki nie śniła o niczym wyjątkowym ani ciekawym. Właściwie to nic jej się nie śniło albo zdążyła już zapomnieć – Rekiny, to nie delfiny – prychnęła na propozycje dziecinnej zabawy.
- To, co chcesz robić? – spytała blondynka, opływając koleżankę, imitując coś w rodzaju tańca.
- Zdrzemnęłam się na słońcu na powierzchni, to mogę również tu na dnie – stwierdziła, płynąc w dół, zadowolona ze swojego pomysłu.
- Ty chyba żartujesz, mam pomysł!

W tym momencie dziewczyna chwyciła czarnowłosą za rękę i zaczęła ją, gdzieś ciągnąc, narzekając, że nie może przespać całego dnia. Szkoda tylko, że nie podała żadnego dobrego powodu ku temu i tak po prostu zrujnowała plany maie. Merci jednak nie zamierzała się z nią szarpać, w sumie to nawet było jej wygodnie, tak nie musieć machać płetwami.

- Nie jesteś ciekawa, gdzie cię zabieram? – spytała Kasjana. Płynęły już jakiś czas, a rekinia maie wydawała się zupełnie obojętna i niczym niewzruszona.
- Dowiem się na miejscu, po co psuć sobie niespodziankę – mruknęła znudzona, gotowa w każdej chwili przysnąć.
- Hm… No dobra – niebieskołuska westchnęła lekko rozczarowana i kontynuowała ich podróż.

Kilka dłuższych chwil później dziewczyny znalazły się wśród wysokich wodorostów. W tym momencie maie postanowiła w końcu jakoś zareagować i zatrzymać koleżankę. Ostatni raz, gdy wpłynęły w takie zielsko, musiała pomóc się jej wyplątywać przez dobre pół godziny. Mimo to błękitnołuska naturianka nalegała, a że była uparta jak osioł to i tak dopięła swego.

- I co tu niby jest takiego ciekawego, co? – spytała marudnie maie, przewracając oczami.
- Skarb! – krzyknęła z ekscytacją, odsłaniając wodorosty skrywające skrzynię pełną kosztowności – Spójrz jakie piękne, znalazłam go jakiś czas temu, ale nie chciałam ruszać, póki ty też nie zobaczysz – zaczęła przymierzać naraz wszystkie naszyjniki, wisiorki i pierścionki. Był tu nawet srebrny diadem, który nie omieszkała założyć na głowę Mercedes – Wyglądasz jak księżniczka – stwierdziła zachwycona.
- Fuj – maie od razu zdjęła diadem, pozwalając, by leniwie opadł na dno, rzuciła na niego obrzydzone spojrzenie – Pasuje mi on jak ty do piratów.
- No weź, wyglądałaś ślicznie, jeszcze włosy bym ci jakoś ułożyła i wyglądałabyś jak… morska królowa – stwierdziła z pełnym przekonaniem, używając innego określenia, aby nie zirytować Merci.

Maie przewróciła oczami i miała zaraz coś dodać, ale nagle obie znalazły się w głębokim cieniu. Niemal równocześnie spojrzały ku górze, przepływał nad nimi jakiś duży statek. Zapewne transportowy. Mercedes od razu popłynęła ku powierzchni, aby przyjrzeć się, kto płynie. Nie ufała handlarzom, byli gorsi od piratów, więc musiała sprawdzić, czy na pokładzie wszystko w porządku.

- Merci? – syrenka popłynęła kawałek za nią.
- Nie wypływaj – rozkazała czarnowłosa, a Kasja nie zamierzała się przeciwstawiać, więc wróciła przeglądać skrzynie ze skarbem, choć już z mniejszym entuzjazmem. Wiedziała, że Mercedes umie się bić i jest sprytna, ale jakoś zawsze się o nią martwiła.

Tymczasem czarnowłosa będąc już ponad taflą wody, poczuła magiczną aurę. Trochę ją to zdenerwowało, ale wycofanie się nie wchodziło w grę. Nigdy. Szaroskóra przybrała niematerialną postać, by w kilka chwil niespostrzeżenie wylądować na pokładzie. Od razu odkryła uwięzionego trytona i bandę półgłówków, kłócących się o jakąś pierdołę. Tym bardziej zaskakiwała ją obecność uzdolnionych magicznie jednostek.

- Może coś tam potrafią, ale na wybitnych to oni nie wyglądają – pomyślała Merci, a następnie podleciała do trytona, który przez moment mógł spostrzec cienistą sylwetkę tuż przed sobą.

Naturianka skryła się za nim i dopiero wtedy wróciła do humanoidalnej postaci. Od razu zatkała mu usta, żeby nie krzyknął z zaskoczenia i strachu. Nie była przy tym delikatna, dla niej liczyła się skuteczność.

- Cicho – szepnęła – Chce ci pomóc – wyjaśniła i wyjęła niewielki nożyk, schowany w kieszeni spodni, po czym zaczęła rozcinać jego więzy.
Awatar użytkownika
Kitt
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje: Kupiec , Przemytnik , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Kitt »

        Jako tryton biznesu, Kitt wiedział, że to z tragedii rodzą się największe okazje do zarobku. To, czego nie był pewien, to, że może się to tyczyć zarówno tych, co na tej tragedii zyskują, jak i również tych poszkodowanych. To, co widział swoimi własnymi oczami, dało mu ostateczny dowód na to, jak prawdziwe jest ów stwierdzenie.

        To, co z początku uznał za miraż czy inne zjawisko, do którego nie powinien przywiązywać swej uwagi, bardzo szybko przybyło tuż za niego, aby następnie przybrać fizyczną formę. A jakaż to fizyczna forma była! Gdy odwrócił głowę w tył, ujrzał on pierwotne piękno kobiecego ciała uwydatnione przez siłę, czy to pod postacią mięśni, czy też rekinich aspektów. Kitt był kolekcjonerem nie od dziś i dzięki temu wiedział doskonale z kim, czy też raczej, z czym ma do czynienia. Maie były pożądane przez wielu zarówno przez swoją uniwersalność, jak i również unikalność.

        Forma maie była ograniczona tylko przez wyobraźnie oraz fakt, iż musi to być coś, co należy do jednej z ras znanych na tym świecie. Jednocześnie, każda maie na przestrzeni swego życia staje się czymś unikatowym, przywiązując się do konkretnych form tak mocno, jak jest to możliwe dla istot energetycznych. Łącząc to z faktem, iż zniewolenie takowej maie jest równie niebezpieczne, co trudne sprawia, iż każdy przedstawiciel tej rasy bez wyjątku jest drogocennym unikatem.

        Wszystkie te informacje w ułamek sekundy przebrnęły przez umysł trytona w momencie, w którym dłoń Mercedes zakryła jego usta. Niczym aktor trenujący to samo przedstawienie po raz setny, Kitt w iście naturalny sposób wyraził na swej twarzy szok, zachwyt oraz nerwową ulgę, dokładnie w tej kolejności. Natychmiast po tym zaczął energicznie ruszać swoimi rękoma, wspomagając proces przecinania więzów, nawet jeśli kosztem tego, iż wbijały się one mocniej w jego nadgarstki.

        Więzy puściły, lecz ledwie tryton zdołał poruszyć rękoma, by rozprostować je po długim czasie trzymania ich w jednej pozycji, a oburzony męski głos rozległ się krzykiem po okolicy.

- KTO WIĄZAŁ LALUSIA!? SKUBANY SIĘ UWOLNIŁ!

- Jak to uw… DO CHOLERY TAM KTOŚ JESZCZE JEST! - Inny głos dodał, bez wątpienia zauważając dłoń, która uciszała Kitta kosztem tego, iż była odsłonięta dla magicznych piratów.

        Tryton widząc to, jak czarodzieje od siedmiu boleści zaczynają zbierać magie, żywioły czy inne mistyczne bzdety w swoich rękach, nie czekał na dalsze instrukcje od swojej wybawicielki. Nie musiał nawet udawać obawy o swoje życie, zamiast tego pozwalając, by lęk przed śmiercią pokierował jego dalsze działanie. Podparł się o pokład pod nim i odepchnął się na bok rękami i ogonem, a przed upadkiem przemienił swój ogon w nogi. Miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był, po chwili stało się płonącym na cztery różne sposoby kraterem, a maszt, za którym skryta była maie tylko cudem nadal utrzymywał swoją własną wagę, bowiem więcej niż połowa jego średnicy została wyżłobiona przez łączną siłę magicznych pocisków, które to w niego uderzyły.

        Kitt kątem oka widział, iż kolejna salwa magii była niemal w gotowości, ale zamiast wskoczyć do oceanu samemu, bo od tego dzieliło go tylko kilka kroków, odwrócił się on i najszybciej jak tylko mógł, pobiegł on w stronę pół kobiety, pół rekina. Nie przejmując się uprzejmościami, staranował on ją z całej siły, obejmując ją przy tym tak mocno jak tylko mógł. Ledwie wyłonili się zza masztu, a maszt ów, a przynajmniej jego dolna część, przestała istnieć, magia nie była bowiem ani delikatna a litościwa. Przeklinający pod niebo piraci nawet nie zdążyli kolejnej salwy naszykować, a tryton i Maie, która na dobrą sprawę pchał przed siebie w niezbyt delikatny sposób, uderzyli w burtę i z gracją cegłówki przewrócili się przez nią, wpadając z pluskiem do wód oceanu. Sami piraci tymczasem byli na chwilę zajęci tym, iż reszta masztu, niczym dotknięta mściwą ręką losu, spadała w ich kierunku.

        Tymczasem w wodzie, wciąż z rękoma dookoła swej wybawczyni, Kitt wpatrywał się w oczy Mercedes, jego zachwyt nie musiał być udawany, podobnie zresztą jak ulga, którą odczuwał, nie będąc na tym samym pokładzie co tamta banda świrów, miotająca kulami bogowie wiedzą czego w jego generalnym kierunku.

- U… Uratowałaś mnie. Dzięki tobie żyje. - Kitt w końcu wydusił z siebie. Nigdy nie miał okazji grać roli bezradnego trytona ocalonego przed zgubą, ale miał nadzieje, że jego słowa i mimika były wiarygodne. W międzyczasie jego ludzkie nogi powróciły do rybiej formy, prezentując światu po raz kolejny jego majestatyczny ogon i czarne łuski, na których to polerowaniu spędził znaczną część poranka. - Jak mogę ci się odwdzięczyć?

        Dokładnie w tym momencie, tuż obok ich policzków przeleciał magiczny piorun, a przynajmniej coś o estetyce pioruna. Nie zostali porażeni, ale woda była wzruszona, a sam pocisk uderzył w dno nieopodal Kasji. Syrenie nic się nie stało, ale krater, który obok niej powstał, mówił wiele o tym, jak mało by z niej zostało gdyby oberwała tym zaczarowanym pociskiem.

- … Najpierw jednak chciałbym cię prosić o to, byś skończyła mnie ratować, i statek, na którym byłem jeśli to możliwe. - Powiedział, strach, niepokój i obawa tym razem namalowane na jego twarzy tak starannie jak to tylko było możliwe. - To, co na nim się znajduje, jest dla mnie równie ważne co moje życie, nie mogę sobie pozwolić, by został on w rękach tych niewdzięczników! - Genialnie imitowana desperacja tylko została spotęgowana przez to, iż przez jego szybko bijące serce przepływało wystarczająco dużo adrenaliny, by mógł on odpuścić sobie sen przez najbliższy tydzień.

        Kolejny pocisk, tym razem kula czarnego ognia, także ich ominął, ale z drugiej strony, lecz to wystarczyłoby ręce Kitta odruchowo mocniej się zacisnęły dookoła Mercedes. Kasja, ponownie nietknięta przez magiczny atak, mogła tymczasem z bardzo bliska zaobserwować to, jak morskie dno zaczęło płonąć pod naporem czarnych płomieni, coś, co było równie piękne, co przerażające. Sam Kitt tymczasem zrozumiał, że piraci najwyraźniej byli na tyle głupi, iż nie potrafili wziąć pod uwagę zakrzywienia światła przy granicy wody z powietrzem, przez co ich zdolność celowania drastycznie spadła. Może i nie byli bezpieczni, ale mieli przewagę, przynajmniej póki co.
Awatar użytkownika
Mercedes
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Ochroniarz , Zabójca , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Mercedes »

Maie zacisnęła zęby i ostro przeklęła pod nosem, że też musieli tak szybko ich zauważyć. Na dodatek atakowali, używając magii. Co za fatalny dzień. Przynajmniej ten tryton, chociaż potrafił zmienić ogon na nogi i nie będzie musiała go nieść… Albo i nie. Ten wycwancykowany laluś po prostu wpakował się jej w ramiona, mając burtę tuż obok. Czy naprawdę był aż tak głupi i nieporadny? Merci westchnęła zirytowana, zwłaszcza, iż ten łamaga swoim rozpędem zdołał ją wywrócić poza burtę, wystawiając ich przez moment na łaskę tych uzdolnionych magicznie piratów. Spadający maszt jednak zajął ich na tyle, że bez szwanku zanurkowali w wodach oceanu.
Pod powierzchnią było już znacznie bezpieczniej, mogli odetchnąć, ale z jakiegoś powodu tryton wciąż trzymał maie i na dodatek gapił się jej w oczy. Naturianka była tym nieco zirytowana i nie ukrywała tego w żaden sposób, delikatnie, ale stanowczo odkleiła jego ręce od siebie i uśmiechnęła się szeroko, ukazując swoje rekinie ząbki, usiłując go w jakikolwiek sposób trochę odstraszyć.

- Tak, zapewne – potwierdziła jego słowa, była już przyzwyczajona do takich reakcji i zwyczajnie ją nudziły – Nie ma sprawy, a teraz spływaj, nim znowu cię złapią – dodała, przyglądając się, jak ludzkie nogi mężczyzny ponownie stają się niezwykłym, syrenim ogonem. Był czarny, rzadko takie widywała, więc poświęciła parę chwil, by dobrze mu się przyjrzeć – Już mówiłam, nie ma za co, nie musisz mi się odwdzięczać – dodała od niechcenia, nadal bezczelnie się gapiąc.

Ich pogaduchy przerwał magiczny pocisk i pisk przerażonej syrenki, która natychmiast podpłynęła do Mercedes, chowając się za jej plecami. Mężczyźni musieli już uporać się z masztem i nadal nie dawali za wygraną.

- Cholera – prychnęła maie, laluś nadal tu sterczał, a Kasja niewiele bystrzejsza od niego, zamiast uciec w jakieś bezpieczniejsze miejsce, jeszcze do nich podpłynęła. Na dodatek tryton powiedział coś, co kompletnie zbiło z tropu Merci – Że, kurwa, przepraszam, co? Pogięło cię czy jak? – Niedoczekanie, ten cwancyk jeszcze się prosił o ratowanie statku, jakby życie w prezencie nie wystarczyło. Najbardziej bezczelny syren, jakiego kiedykolwiek spotkała – Wybacz mój drogi, ale ze statkiem to ty się lepiej pożegnaj – powiedziała zdenerwowana, po czym chwyciła za ręce zarówno jego, jak i swoją koleżankę i zaczęła płynąć przed siebie, byle z dala od piratów.

Kasji to się nie dziwiła, już ją trochę znała i wiedziała, że strasznie wrażliwa jest, a w przypadku zagrożenia, to już w ogóle nie wie co robić. Ale ten czarnołuski? Facet, a zachowuje się gorzej niż baba. Musiała ich oboje jak najszybciej stąd zabrać, zwłaszcza że ich oprawcy nie dawali za wygraną i nadal atakowali dno oceanu magicznymi pociskami. Machała więc nogami z całych sił, aż dopłynęli do gąszczu wodorostów. Nie dość, że znacznie oddalili się od statku, to z powierzchni na pewno nie było ich już widać, ponieważ dno znacznie się w tym miejscu obniżało.

- Co ty sobie wyobrażasz co? – zaczęła strofować naturianina, grożąc mu paluchem z nieludzkim i nieco zaniedbanym pazurem – Myślisz, że co, jak ci życie uratuje to jeszcze mam obowiązek twoje graty wyrywać z rąk bandziorów? Ryzykować własne życie dla bibelotów jakiegoś… E. Chwileczkę. Twój statek? Od kiedy trytony pływają na statkach, a nie pod nimi? – spojrzała pytająco na Kasję będącą obok.

Blondynka tylko bezradnie rozłożyła ręce, sama była nieco zaskoczona. Mimo wszystko postanowiła jakoś załagodzić sytuację.

- Ona chciała tylko powiedzieć, że powrót na tamten statek jest dość ryzykowny, dlatego nie powinniśmy tego robić, zwłaszcza jeśli chcemy żyć — zaśmiała się nerwowo, nadal wystraszona incydentem z magicznym pociskiem — Przy okazji, jestem Kasjana — wyciągnęła dłoń w stronę czarnołuskiego.
Awatar użytkownika
Kitt
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje: Kupiec , Przemytnik , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Kitt »

        Kitt nieomal nie wyłamał się ze swej roli, gdy usłyszał reakcje Maie. Tyle dobrego, iż nie musiał udawać szoku, ten bowiem pochłonął go, gdy tylko okazało się, iż jego interpretacja motywacji i zachowań naturianki była kompletnie błędna. W świecie gdzie śmierć wiele miała twarzy, nie brakowało dobrodusznych bohaterów, którzy ryzykowali własne życie w imię dobrobytu innych istot. Jedyne, co łączyło takowych, to gotowość rzucenia się w ogień w imię ideałów, których osiągnięcie zdawać by się mogło ledwie dziecięcą fantazją, oderwaną od brutalnej i bezdusznej rzeczywistości. To właśnie za taką osobę tryton uznał Mercedes, gdy pierwszy raz dostrzegł jej obecność.

“Nie domagała się wdzięczności czy zapłaty, ale nie robiła tego z czystej dobroci swojego serca, jeśli jej reakcje były szczere. Poczucie obowiązku? Jest naturianką tak jak ja, ale przedstawiciele tej rasy nieraz mają tendencję do obsesyjnego zachowania w imię wartości, które reprezentuje Matka Natura. Uratowała mnie, bo jestem trytonem, czy też, bo piraci zbyt często podpadli wartością, w imię których walczy? Niemożliwe do ustalenia na chwilę obecną.”

        Jego myśli nie zgadzały się z miną, którą przywdział na swoją twarz. Kolejne, coraz to bardziej agresywne i potępiające słowa maie były niczym noże, które wbijały się w jego ciało, powodując niemal fizyczny dyskomfort oraz grymas smutku, winy i odrzucenia. Rzecz jasna nie były to jego faktyczne emocje, ani też nie doznawał rzeczywistej agonii, po prostu zmuszał swoje ciało do adekwatnych reakcji, wiedział bowiem że w ten sposób może naprawić wcześniejszą pomyłkę i znaleźć się po dobrej stronie Mercedes. To właśnie w imię tej roli pozwolił na to, aby go ciągnięto, niczym wór pełen morskich ogórków, z dala od jego statku i wszystkiego, co się na nim znajdowało.

“Nie spodobało jej się ryzyko, czy też sam fakt, że prosiłem ją o coś? Wygląda na zaprawioną w boju, chyba że ma coś przeciwko użytkownikom energii magicznej… Za mało informacji, ale nie ma czasu ani okoliczności, by zdobyć więcej. Towarzysząca jej syrena wydaje się pasywna. Przyjaciółka? Nie wyglądają na mocno przywiązane do siebie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Co robić? Nie mogę być agresywny, maie uzna to za wyzwanie, albo też groźbę. Nie mogę zmienić swojego nastawienia diametralnie, syrena zdaje się nieco bardziej rozwinięta społecznie niż jej rekinia przyjaciółka, mogłaby zauważyć nieprawidłowości.”

        Gdy tylko wodorosty ukryły ich przed zaciekłym, choć bezcelowym atakiem magicznym znad tafli oceanu, nastała chwila, by odetchnąć, a dwie naturianki wykorzystały ją, by po raz kolejny zakwestionować priorytety trytona. Jedna zrobiła to w nieco milszy sposób od drugiej, a na dodatek postanowiła się przywitać. Kasjana, tak bowiem się przedstawiła, wyglądała na szczerą i naiwną. Być może była jeszcze nadzieja na to, by obrócić tą sytuację na swoją korzyść.

- Kitt… To znaczy jestem Kitt. Ja… - Strach i jego objawy łatwo było utrzymać na wierzchu, tam, gdzie wszyscy je ujrzą. Nieco trudniej było sprawić, że głos jego drżał, niby od emocji, a oczy odwróciły się od kobiet w geście żałosnej bezsilności. - Przepraszam, że oczekiwałem od was więcej. Dzięki wam żyję, nie powinienem…

“Wplątanie syreny w tę rozmowę być może powstrzyma maie przed nadmierną agresją, a w najlepszym wypadku sprawi, że będę miał kogoś, kto będzie przemawiał za mną. Muszę tylko zadbać o to, by zdołała utożsamić moją stratę z czymś, co sama zrozumie.”

Tryton odetchnął widocznie, pokazując próbę odzyskania spokoju, choć drżące ręce i nerwowe ruchy syreniego ogona miały być wyraźnym dowodem na to, że tak nie było.

- Tak, to jest mój statek. Należał do moich rodziców, zanim zostali mi oni odebrani. - słowa były cichsze, a mowa jego ciała pełna żalu, gdy wspomniał tych, którzy go spłodzili. Mało kto nie rozumiał straty bliskiej rodziny i na to liczył Kitt. - Może i jestem trytonem, ale mieszkam na lądzie, w Arrantalis, królestwie dwóch połączonych wysp. Rodzice mieli kompania handlową, za którą przelali wiele potu, łez i krwi. Czasami miałem wrażenie, że to właśnie ich praca jest ich pierworodnym dzieckiem, a nie ja. - Chwila słabości przejawiająca się uśmiechem, przez który przemawiał ból, w połączeniu z niedawnymi wydarzeniami powinna dobrze oddać to, jak bardzo jego emocjonalny stan powiązany był z dorobkiem jego rodziców. - Gdy odeszli… została mi tylko ich firma. Nie miałem dalszej rodziny, ocean jest mi obcy, a na lądzie każdy okazał się jak nie wrogiem, to nieznajomym. Pozostała mi tylko praca rodziców oraz to, co po sobie zostawili, jak choćby ten statek…

        Nie dokończył tego zdania, wiedział bowiem że cudza wyobraźnia potrafi być o wiele lepsza, niż jakiekolwiek kłamstwo. Zamiast tego opuścił głowę, skrywając swoje oczy przed paniami. Następne słowa, jakie wyszły z jego ust, uplótł niezwykle starannie, na tyle spokojne, by zobrazować moment, w którym jego stan emocjonalny miałby się zmienić, ale na tyle zimne, by pokazać, w jakim kierunku miałaby iść jego wstrząśnięta ostatnimi wydarzeniami psychika.

- Może to znak, że powinienem w końcu zaakceptować to, że nie ma już dla mnie ani miejsca, ani celu na tym świecie?
Awatar użytkownika
Mercedes
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Ochroniarz , Zabójca , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Mercedes »

Mercedes słysząc żałosne przeprosiny Kitta, przewróciła oczami i ciężko westchnęła. Nie miała najmniejszej ochoty niańczyć drugiej Kasji w wersji męskiej.

- Dobra, dobra – machnęła ręką, licząc, że sprawnie zakończy temat.

Syrenka natomiast uśmiechnęła się do naturianina, nawet położyła dłoń na jego ramieniu, chcąc go mentalnie wesprzeć. Doskonale rozumiała, jak okropne musiało być to przeżycie.

- Doprawdy? – Mercedes uniosła brwi, patrząc podejrzliwie na trytona. Nadal nie rozumiała, po jaką cholerę mu statek skoro może oddychać pod wodą. To, że należał do jego rodziców, nic nie tłumaczyło – Ohhh – mruknęła maie, ponieważ liczyła na ciekawszą historię. Tymczasem trafiła na smutnego chłopaczka, który odziedziczył zapewne spory majątek po zmarłych rodzicach i najwyraźniej bardzo mu z tym ciężko.
- Biedactwo… To okropne, bardzo ci współczuje – blondynka od razu przytuliła Kitta – W razie czego masz nas, jeśli tylko zechcesz, chętnie pokażemy ci ocean…
- Ty chętnie pokażesz mu ocean – poprawiła ją szaroskóra.
- No tak… Um, Mercedes nie jest zbyt towarzyska, ale zawsze można na nią liczyć, ocaliła już tak wiele morskich istnień. Może tego nie widać, ale dziewczyna ma złote serce – Kasja mówiła pełna szczerego zachwytu dla koleżanki.
- Bez przesady… - ciemnowłosa naturianka westchnęła ciężko, nie przepadała za tak wielkimi pochlebstwami, które w dodatku po części mijały się z prawdą – Po prostu nie lubię ludzi – prychnęła – Za to lubię im działać na nerwy – uśmiechnęła się diabelsko.
- Oj Merci… - syrena pokręciła głową – Po prostu boi się przyznać, że ma dobre serduszko – szepnęła trytonowi do ucha – W każdym razie tutaj zawsze będzie dla ciebie miejsce – niebieskołuska dodała już normalnie i zachichotała, robiąc kilka podwodnych akrobacji przypominających taniec.
- Jeśli już skończyliście, to odstawię cię na miejsce, bo jeszcze się zgubisz – wtrąciła Mercedes – Za mną!

Chwyciła go za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę wysp. Kasja z lekkim opóźnieniem ruszyła za nimi. Maie dość dobrze orientowała się pod wodą, więc nie musiała wypływać na powierzchnie, by wiedzieć, w którą stroną powinna płynąć. Przez całą drogę syrenka ciągle coś opowiadała albo dopytywała trytona o życie na wyspie i wśród ludzi. Druga naturianka uparcie milczała, a spytana o coś odpowiadała zdawkowo i niechętnie.
Z czasem na tafli wody widać było coraz więcej unoszących się łodzi, co wskazywało na to, że byli coraz bliżej lądu. Mercedes nie obchodziło, na którą wyspę go odstawi, skoro tak kochał ląd najwyżej będzie mieć dłuższy spacer.

- To ja… Poczekam tutaj – stwierdziła Kasja, gdy zbliżali się do płycizny – Życzę ci wszystkiego dobrego Kitt, pamiętaj, zawsze nas gdzieś tutaj znajdziesz, jakbyś chciał pogadać – powiedziała z uśmiechem, po czym odpłynęła kawałek.

Zaraz po tym maie zdołała wywlec trytona na dziką plażę Talianis z dala od widoku ludzi.

- Zapomniałeś jak ogon na nogi zmieniać? Bo ja cię nosić nie będę – skrytykowała i puściła jego ręke tak nagle, że ta opadła bezwładnie na piach usiany drobnymi kamyczkami – No to lecę, jakoś się tam odnajdziesz, nie? – spytała, wcale nie oczekując odpowiedzi i machnęła mu ręką na pożegnanie.

Pobiegła w stronę wody, a w momencie, gdy przeskoczyła falę, przybrała formę dymu, której już po chwili nie sposób bylo dojrzeć.
Awatar użytkownika
Kitt
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje: Kupiec , Przemytnik , Kolekcjoner
Kontakt:

Post autor: Kitt »

        Empatyczna syrena i nieokrzesana maie to nie jest coś, na co można być gotowym. Gdy syrena zaczęła się przekomarzać ze swoją niezbyt przyjazną towarzyszką, tryton odgrywał rolę nieprzyzwyczajonego do tego typu interakcji samotnika, uśmiechając się nieśmiało i kiwając głową za każdym razem, gdy rybia naturianka zalewała go swoją pozornie bezgraniczną dobrocią. Tymczasem okazjonalne słowa szaroskórej witał zdziwieniem lub oznakami dyskomfortu, oddalając się od rekiniastej i zbliżając się zamiast tego do Kasji, której taki obrót sprawy ani trochę nie przeszkadzał. Poza tym, póki jeszcze nie płynęli nigdzie, nie odzywał się zbytnio, udając przytłoczenie przez nagłą zmianę atmosfery.

        Niestety, biorąc pod uwagę sytuację, w którą się wpakował, przekonanie Mercedes do odzyskania statku okazało się niemożliwe. Kitt nie przejmował się tym zbytnio, zaczęli bowiem wracać na wyspy, gdzie bez problemu zorganizuje flotę na tyle potężną, by wyrwać swój statek choćby ze szponów samego prasmoka, jeśli będzie trzeba. Jego własność była jego i prędzej zbankrutuje, niż pozwoli, by ktoś inny dysponował tym, co należy do niego. Sama podróż minęła bardzo szybko, maie miała świetną orientację w podwodnej podróży, tymczasem entuzjazm syreny i jej bezkresny potok pytań o jego życie pozwolił mu skupić się na odgrywaniu prostej roli, niewymagającej nadmiernego kombinowania. Rozmowna naturianka łykała wszystko, co powiedział, nie musiał więc się martwić o to, czy nie przesadza z tym, co mówi, ani też nie sądził, by blondynka kiedykolwiek zdecydowała zweryfikować jego słowa.

- Nawzajem Kasja, z chęcią skorzystam z twojej oferty, jeśli tylko zatęsknię za twoim towarzystwem.

        W końcu byli u brzegu, niekoniecznie blisko jego biura, ale to nie miało znaczenia. Pożegnanie z Kasją nie trwało długo, Mercedes bowiem dosłownie zawlokła go na plażę czy tego chciał, czy też nie, a gdy był już na suchym lądzie, powiedziała jedno zdanie i zostawiła go na pastwę losu, wracając do morskich głębin.

- … jakoś się odnajdę.

        Przybrał formę z nogami i podniósł się z piachu, lecz zamiast od razu skierować się do swojej firmy, spojrzał w swoją dłoń, którą miał dyskretnie zaciśniętą przez znaczną część podróży. Gdy ją otworzył, w środku były dwa kosmyki włosów, po jednym od każdej z kobiet, którą napotkał. Jednen zdobył przypadkiem, gdy czepił się Mercedes na samym początku ich nagłej znajomości. Drugi zdobył w podróży powrotnej, od gadatliwej syreny, która zbyt zaślepiona była jego słowami, by zobaczyć jak ten skrada jej włosy. Pozornie nic nie znacząca rzecz, ale dzięki temu i odrobinie złota do opłacenia adekwatnych magów był pewien, że już wkrótce znowu spotka się z kobietami, ale tym razem w innych okolicznościach.

        Minęło kilkanaście godzin od wcześniejszych wydarzeń. Była noc, mówiąc dokładniej, a niebo nad oceanem wypełnione było blaskiem księżyca i niezliczoną liczbą gwiazd. To właśnie dzięki temu światłu można było zobaczyć unoszące się na powierzchni wody zwłoki rabusiów, którzy do niedawna spijali każdą butelkę alkoholu dostępną na okradzionym przez nich statku. Obecnie ten sam statek, nad którym wcześniej panowali, wrócił do prawowitego właściciela, i eskortowała go flota kilkunastu statków wypełnionych nie tylko załogą, ale też grupą zdolnych najemników, opłaconych na tyle sowicie by zachowywali się oni profesjonalnie.

        Kitt stał na dziobie statku, który nie tak dawno był świadkiem licznego przelewu krwi. Zwłoki załogi zostały bezpiecznie spalone a popiół oddany wodzie, jak tradycja nakazuje. Nowa załoga wciąż pracowała nad posprzątaniem dowodów pozostawionych przez bandytów, w tym także nad naprawą masztu, który został uszkodzony magią. Nie była to prosta robota, ale magia pomagała. A skoro o magii mowa…

- Jesteśmy blisko. - Czarodziej trzymał przezroczystą kulę, wewnątrz której tańczyły przeróżne runiczne zawijasy, przemówił, kierując swoje słowa do obecnego obok Kitta. - Nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie są dokładnie, ale obszar przed nami powinien posiadać obydwie istoty, których włosy mi podałeś.

- Doskonale. Jeżeli zdołamy je złapać, twoje wynagrodzenie będzie dwukrotnie wyższe niż to, za co zgodziłeś się na tę robotę. Trzykrotne, jeżeli aktywnie wykorzystać swoje zdolności, by pomóc nam złapać je obydwie. - Kitt wydawał się podekscytowany zdobyciem na własność zarówno syreny, jak i maie. Jedna była niezwykle rozmowna i naiwna, druga zaś fascynowała go, choć sam nie mógł powiedzieć czemu dokładnie.

- Skoro tak mówisz. - Mag nie mógł ukryć chciwego uśmiechu, który przywdział na swoją twarz. Pieniądze, o których była mowa, starczyłyby na zostanie szlachtą w mniejszym państwie.

- Kapitanie, idę spotkać nasze rybki. Oczekuje, że otoczyć ten teren i skorzystacie z czego tylko możecie, by nikt nie mógł opuścić tej okolicy, ani na wodzie ani pod wodą. Sieci, bariery, róbcie co chcecie, byleby nie uszkodzić tych okazów, na które polujemy… są bezcenne.

        Po tych słowach zeskoczył ze statku, aby następnie w swej trytoniej formie zacząć rozglądać się po morskich głębinach w poszukiwaniu Kasji i Mercedes.
Awatar użytkownika
Mercedes
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Ochroniarz , Zabójca , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Mercedes »

Syrenka uśmiechnęła się do trytona z lekkim rumieńcem. Skrycie liczyła, że dość szybko za nią zatęskni. I tylko czekała, aż zostanie sama z przyjaciółką, by zwierzyć jej się ze swojego nowego uczucia, którym zapałała do tajemniczego naturianina.

- Hihi, to cudownie – odpowiedziała mu, wzdychając lekko na myśl o podwodnej schadzce. Doskonale wiedziała, gdzie znajdują się najpiękniejsze rafy koralowe i już układała plan, co pokaże mu najpierw.

Niestety Mercedes nie uśmiechało się zbyt długie niańczenie mężczyzny i dosłownie rzuciła go na piach, pozostawiając samemu sobie. Syrenka przewróciła oczami, zdążyła już przywyknąć do specyficznego charakteru Merci, czasem jednak wciąż ją zaskakiwała.
Na dodatek nie miała okazji wymienić z nią, chociażby kilku zdań. Maie praktycznie od razu przybrała formę dymu i odleciała w tylko sobie znanym kierunku.

- Oh… Cóż. Do zobaczenia! – krzyknęła do niej naturianka i pomachała jej jeszcze.

Rekinia naturianka często tak robiła, chodziła własnymi ścieżkami wiecznie sama i niezależna. Mimo to potrafiły się dogadać. Choć ich przyjaźń z całą pewnością różniła się od standardowej.

- Kapitanie… Czy ona… - zagadał nieśmiało niedawno przyjęty majtek.
- Jest nieszkodliwa, póki jej nie zdenerwujesz – odpowiedział elegancko ubrany korsarz.
- Ale słyszałem, że to prawdziwy potwór, ludzi pożera – dodał przerażony.
- To tym bardziej nie wchodź jej w drogę – odburknął mężczyzna, który bardziej zajęty teraz trzymaniem sterów niż uspokajaniem nowego nabytku załogi.

Maie tymczasem wisiała sobie głową w dół zaczepiona nogami o jedno z ramion masztu. Odpoczywała sobie, jednocześnie podziwiając odwróconą perspektywę, gdy to morze górowało ponad niebem. Nic nie mówiła, choć docierały do nie głosy tej całej hołoty krzątającej się po pokładzie. Słońce zachodziło, niebawem będzie miała cały okręt dla siebie. Wystarczyło poczekać.
Wiatr był dziś znikomy, a na niebie brakowało chmur. Szykowała się spokojna noc. Naturianka rozważała jak ją spędzić, trochę się nudziła, ale nie chciała jeszcze wracać na ląd. Wśród fal i morskiej bryzy czuła się najlepiej.
Kilka razy jeszcze zmieniła pozycje, po raz kolejny wcisnęła się do bocianiego gniazda i ucięła sobie dłuższą drzemkę. Dopiero blask księżyca w pełni, który padł jej prosto na powieki, sprawił, że otworzyła oczy. Ziewnęła przeciągle i poprawiła te wszystkie szalone kosmyki, które postanowiły przysłonić jej twarz.
Przybrała niematerialną postać i już po chwili mogła spacerować wzdłuż lewej burty. Pokręciła się tu i tam, aż trafiła na tego młodzika, który cały drżał na sam jej widok. Trzymał w ręku pochodnie i patrzył na nią pełen lęku.

- Odejdź potworze! Nie pozwolę ci ich zabić! – wykrztusił jakimś cudem.
- Bo by mi się chciało, naprawdę nie jesteście warci tyle zachodu – podeszła do chłopaka i dała mu pstryczka w nos – Ale skoro mnie tutaj nie chcesz, to nie – prychnęła i wskoczyła do wody.

Młody oczywiście uznał to za podstęp i robił kilkukrotny obchód okrętu, tymczasem Mercedes naprawdę nie miała ochoty się z nim użerać i postanowiła popływać, choć wiedziała, że prędzej czy później natrafi na syrenkę. Wolała jednak nią niż tego śmierdzącego tchórza.
Takie noce były naprawdę piękne, światło srebrnego oka Prasmoka pozwalało nawet o tej porze dokładnie pooglądać wszystkie te skarby skrywane przed dno oceanu. Merci pływała sobie wśród wodorostów, pozwalając, by te delikatnie muskały jej ciało. Wśród nich leżały jakieś śmieci wywleczone przez prądy morskie z pobliskiego zatopionego wraku. Były naprawdę różne, od zwykłych akcesoriów kuchennych po liczną, drogocenną biżuterię.
Wtem w oddali zobaczyła Kitta. Na początku myślała, że pozwala się nieść wodzie, ale wyglądał, jakby kogoś szukał. Mercedes lekko zmrużyła oczy, pozostając skryta wśród wodorostów.

- Hmm, na co patrzymy? – zapytała Kasja, której jakimś cudem udało się podpłynąć tak cicho, że wystraszyła ona maie.
- Ah! O ty tu robisz?! – wykrzyczała zdenerwowana, że dała się tak podejść.
- To, co ty… - odrzekła syrena mimikując jej wcześniejsze zachowanie przy obserwacji – Oh! To Kitt! Hej Kitt! Tu jesteśmy! – zaczęła machać obiema rękami.
Rekinia naturianka westchnęła ciężko, przykładając dłoń do czoła i nim Kasja cokolwiek zrobiła, podpłynęła do trytona.
- Drugi raz cię na plażę, targać nie będę. Czego tu szukasz, jak chciałeś wycieczki po oceanie, trzeba było przyjść w dzień – zbeształa go na wstępie i zdała sobie z czegoś sprawę – Kasjana, a ty, dlaczego nie śpisz?
- Uhm, sama nie wiem… Jakoś tak, no bo jest pełnia i jasno… - odpowiedziała wymijająco, z lekkim rumieńcem unikając wzroku Kitta. Nie chciała przy nim przyznać, że cały ostatni dzień myślała tylko o ich potencjalnym związku w przyszłości i wciąż rysowała w morskim mule jego podobizny. Tym razem była zadowolona, że prądy morskie praktycznie po chwili powinny zakryć wszelkie dowody jej drobnego zauroczenia.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ocean Jadeitów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości