Ocean Jadeitów[Statek]Polowanie

Gdzie okiem sięgnąć turkusowa woda plącze się i zlewa z błękitnym niebem. Fale i wiatr szumią w tonie oceanu, na którego dnie znajdują się wręcz nieskończone pokłady jadeitu. Dom syren i trytonów, który skrywa skarby, zatopionych pirackich statków. Delfiny wyskakujące nad wodę. Ryby mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. I księżyc, który każdego dnia odbija się w tafli jadeitowych luster.
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

- To nie to - zaoponował najemnik, uśmiechając się do mieszka z monetami, który wyjął zza pazuchy i podrzucił kilka razy dla efektu. - Są po prostu chciwi. Elfi mag ma naturę poznawczą i skierowaną na dobro, nekromanta chce eksperymentować życiem i śmiercią, sprawy doczesne nie są dla niego, kapłani ślepo idą za wiarą, ale my, ludzie jesteśmy chciwi. To kolebka naszej rasy, zawsze mieć więcej niż inni. Zgaduję, że czarodzieje z naszej krwi są dokładnie tacy sami. Więcej mocy, wiedzy, sławy i tak dalej. Mam rację druidzie? - zapytał na zakończenie, zarzucając nogę na nogę i spluwając w bok. Rana na boku cały czas doskwierała i Eskel wiedział, że gdy tylko stanie na suchym lądzie, skręci się z bólu, padnie na deski i nie wstanie przez kilka dni. Tu przynajmniej poruszał się jako tako, a do wilgoci można było przywyknąć. Na okręcie i tak będzie mniej dotkliwa niż na kontynencie. Taki paradoks.

Poprawiając ułożenie miecza, mężczyzna zeskoczył w celu rozprostowania nóg i przeszedł się po pokładzie, pozwalając sobie na pogłaskanie twardego, gryfiego dzioba.
- Piękny okaz - powiedział do właścicielki. - Jak się go pani udało oswoić, panno Shiru? Tresura od małego, bat, groźby, czy sam przyszedł?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Pewni siebie jesteśmy, co nie? Czegoż innego się spodziewać po najemniku... - mruknął druid, rozbawiony faktem, że Eve nawet nie zaczekał na potwierdzenie czy zaprzeczenie poprawności wypowiedzianej opinii. A może, ów temat go niewiele interesował? Może po prostu nonszalancko wyraził swoje zdanie?
- Cóż, oboje byliście blisko. - mruknął z nieco krzywym uśmiechem. - To prawda, że spośród wszystkich magów, ci ludzcy są najbardziej zamknięci w sobie. Prawdą jest również to, że ich ambicje zbyt często przybierają niezwykle mroczny wymiar. Jednakże, obie te rzeczy, to jedynie efekt uboczny. Skutek, który objawił się gdzieś na przestrzeni dziejów.
Niemo zapraszając Shiru, by podeszła wraz z nim w stronę Eskela i wielkiej pierzastej bestii, Darshes kontynuował:
- Nie jestem ekspertem w magii mistycznej, a moje przemyślenia to czysty wynik doświadczeń i obserwacji, ale... - Drapiąc się po czuprynie, zastanowił się jak ująć słowa tak, by nie zabrzmieć zbyt arogancko. - Ale większość ludzkich "miotaczy zaklęć", których dane mi było spotkać na swej drodze, charakteryzowała jedna podstawowa rzecz...
Dał dziewczynie sekundę czy dwie, po czym kontynuował:
- To niedosyt, Shiru. Ich życie, nawet jeśli zostało przedłużone, jest stanowczo zbyt krótkie. Magia to nie książka, którą można przeczytać i rzucać zaklęcia. To setki bibliotek, miesiące czy nawet lata praktyk, a także talent, z którym trzeba się urodzić. Jeśli więc zwykły człowiek dożywa około osiemdziesięciu lat, a mag, po latach starań i badań, potrafi przedłużyć swój żywot niemal trzykrotnie, czy nawet po czterykroć. To... - Wzruszywszy ramionami, maie westchnął przeciągle. Przez chwilę nawet zrobiło mu się żal ludzi. - To wciąż jest to zaledwie dwieście czy trzysta lat.
- Może dla was, ludzi, to niezwykle dużo, ale patrząc z punktu widzenia naturian, czarodziejów czy elfów, wasze życia są jedynie przelotnym epizodem. Oni mają stulecia, STU-LE-CIA, na gromadzenie wiedzy i doświadczeń. Cóż więc znaczy trzysta lat? To właśnie dlatego wasi magowie stają się chciwi i zamknięci w sobie. Jeśli nie poświęcisz całego swojego czasu i nie sięgniesz po każdy z dostępnych środków, nigdy nie dorównasz długowiecznym rasom. To smutna rzeczywistość, ale albo się z tym pogodzisz, albo zarzucisz swoje ambicje i zdecydujesz się wieść życie w cieniu innych.
- To rzeczywiście wspaniały gryf. Czarnopióry. Z Gór Dasso jak mniemam? - mruknął, rzucając gryfowi pojedyncze spojrzenie.
Wewnętrznie jednak, Darshes się spiął. Do tej pory wolał myśleć, że to zwierze wybrało dziewczynę, a nie odwrotnie. Jeśli jednak Shiru rzeczywiście go zniewoliła, co gorsza używając do tego przemocy, maie będzie musiał jej chyba co nieco wytłumaczyć, głównie na temat pozbawiania wolności i sprawiania bólu innym istom.
"No i jak to było, mości Gryfie? Były groźby? Lub bat?"
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

Z początku zatrwożona, że nagły ruch najemnika mógł rozerwać szwy i otworzyć rany, Shiru wyciągnęła w jego stronę ręce, jak gdyby chciała go podeprzeć. Jednak kwestia wypowiedziana przez pana E... Eve ("Hmm... trzeba przestawić myślenie...") wywołała piorunujący efekt. Wyciągnięte dłonie zacisnęły się w pięści, a przez twarz kurierki przemknął wyraz sugerujący że prędzej oćwiczyłaby batem stojącego przed nią mężczyznę niż gryfa. Gdyby wzrok mógł zabijać, tak niedawno opatrzony przez nią najemnik leżałby teraz martwy na pokładzie. Szybko jednak się opamiętała spoglądając w bok i zasłaniając twarz opadającymi włosami. "Jak on mógł... I to z taką pewnością... Czy noszę bat? Czy Dakin się mnie boi? Czy kiedykolwiek się na niego zamachnęłam?!"

Zaniepokojony gwałtowną reakcją dziewczyny Dakin kłapnął dziobem na najemnika i pośpieszył by otoczyć własnym ciałem zesztywniałą figurę kurierki. Niczym kot szukający pieszczot wepchnął głowę pod lewą rękę Shiru, a ona odruchowo podrapała go za uchem. Wydawszy zadowolony pomruk, gryf odpowiedział mentalnym prychnięciem na pytanie druida. "Jak gdyby bat i groźby były wystarczające by mnie okiełznać" - stwierdził chełpliwie, nigdy nie doznawszy od swej pani krzywdy większej niż prztyczek w dziób.
Ta natomiast doszła już do siebie, lecz mimo wszystko dla bezpieczeństwa zdecydowała się odpowiedzieć najpierw na pytanie Darshesa.

- Masz rację - mówiła nienaturalnie spokojnym tonem, cichym, a przez to przykuwającym uwagę głosem, nadal wpatrując się w ocean. - Mój ojciec znalazł jajo w górach Dasso, w gnieździe martwej gryficy. Wychowałam się razem z Dakinem. I jeśli ktoś ucierpiał w naszej relacji, to nie on. W końcu to nie ja mam dziób i pazury - na dowód swych słów zsunęła rękaw z prawego przedramienia, ukazując niemal już niewidoczne linie blizn po ranach zarobionych podczas zabawy z młodym gryfem w dzieciństwie, starannie ukrywanych w owym czasie przed rodzicami. - Ale to tylko dlatego że był młody i niedoświadczony - zaraz pośpieszyła z wyjaśnieniem, nie chcąc stawiać swego skrzydlatego powiernika w niekorzystnym świetle. - Teraz nie zrobi nikomu krzywdy - pociągnięty żartobliwie za ucho gryf tylko potrząsnął głową i dalej łasił się, mrucząc. Shiru natomiast odgarnęła wreszcie włosy z twarzy i wbiła w Eve zimny wzrok. - Jeśli jednak spróbujesz go uderzyć, to licz się z tym, że stracisz rękę zanim zdążysz go dotknąć - uznawszy w ten sposób sprawę za zakończoną, ponownie odwróciła spojrzenie, utrzymując kontakt wzrokowy najkrócej jak się da.

- Jaki więc związek ma niedosyt ludzkich magów z naszą sytuacją? - zadała druidowi nurtujące ją od dłuższej chwili pytanie.
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

- Nie chciałem panienki urazić - prychnął najemnik z udawanymi manierami, by po chwili splunąć za burtę i gwizdnąć przeciągle na swojego towarzysza, który odpowiedział mu skrzekiem i wylądował na ramieniu. - Też nigdy nie podniosłem ręki na Ysa, choć dawał mi do tego powody nie raz. Kiedy byłem mały ciągał mnie za uszy lub dziobał po nosie, czasem wywołując krwotoki. Za każdym razem chciałem go zlać drewnianą pałą...
- Pałą - wtrąciła papuga, przestępując z nogi na nogę i trzepocząc skrzydłami.
- Właśnie - kontynuował Eskel. - Ale bałem się, że go zabiję. Oczywiście nasze zwierzaki to dwie, inne kategorie. Twój gryf to młody okaz, silny i zapewne niezłomny. Zaryzykowałbym jednak tezę, że mój Ys rozumie nieco więcej niż on. Nie chcę tu nikogo obrazić. Może mi pani nie wierzyć, ale Ys został podarowany memu dziadkowi jako prezent dla nienarodzonego jeszcze syna, mojego ojca. Nie wiem jak długo żyją papugi, ale ta trzyma się cholernie długo i dużo przeżyła, słuchała innych i rozmawiała z nimi.

Kiedy skończył, ukłonił się gryfowi i jego właścicielce na znak szacunku i przeprosin, a następnie podszedł do druida, którego wypowiedź o czarodziejach częściowo ignorował. Dopiero ostatnie pytanie Shiru otworzyło mu oczy.
- Taki związek, że nasz przyjaciel chce za wszelką cenę dorwać ludzkiego magika z tamtej łajby i kręci go, by wykorzystać do tego nas, mam rację? - odpowiedział najemnik, mrużąc oczy i posyłając mu lodowate spojrzenie, skrzyżował ręce na piersi. - Znasz się na magii, ale jesteś sam przeciwko całej załodze, nie masz planu, ale masz najemnika, gryfa i jego właścicielkę. Ten drugi sam zmiótłby połowę załogi. Popraw mnie jeśli się mylę, ale jeśli się nie mylę... - przerwał, by nachylić się w jego stronę tak, by ani Shiru, kupiec czy kapitan "Goniącego Fale" nie usłyszeli jego słów. Konflikt druida z osobnikiem na drugim statku go nie interesował, ale mężczyzna dostrzegł w tym korzyść dla samego siebie. - To jak wysoka jest stawka? Nie chcę otwarcie mówić, że już mnie ręce świerzbią do bitki, jako najemnik muszę trzymać profesjonalizm. Dlatego krótka piłka, za trzysta srebrnych kruków przymykam oko, a gdy tylko przybijemy do portu możesz wyszukać tego twojego czarodziej, a jeśli ma ze sobą ochronę to coś na to poradzę. Umowa stoi?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes miał już odpowiedzieć Shiru, jednakże najemnik go uprzedził, przedstawiając swoją własną teorię. Pomijała ona dość wiele aspektów i wcale nie tłumaczyła związku pomiędzy "niedosytem ludzkich magów" a ich obecną sytuacją, ale koniec końców i tak trafiała w sedno.
"Tak, chciałem was wykorzystać..."
Jednakże, z westchnieniem musiał przyznać, że obecnie sytuacja nie przedstawiała się równie kolorowo. Bo chociażby się zgodził na propozycję najemnika, a nawet wykorzystałby do swych planów dziewczynę bądź gryfa, to jeśli żadne z nich nie miało nawet bladego pojęcia o magii, to w otwartej konfrontacji, z Iriadelem raczej nie wygrają. A on im pomóc nie mógł. Energii mu może starczy na jedną czy dwie przemiany, a i otwarte wody obniżały skuteczność jego zaklęć.
"Nie powinienem jednakże odrzucać propozycji. Muszę kupić sobie więcej czasu."
- Propozycja hojna, nie powiem. - odszepnął, po czym zwiększył dystans krokiem w tył. Jego spojrzenie omiotło całą trójkę: najemnika, dziewczynę i gryfa. - Jednakże, o ile pomocą gryfa bym nie wzgardził, to ledwo trzymający się na nogach zawadiaka, nie stanowi zbyt dużego wsparcia... I nie. Nie kupuje tej bajeczki, że nic ci nie jest. Może to zabrzmi bezczelnie, ale wiem lepiej.
Posyłając najemnikowi jeden nieprawdopodobnie słodki i nieprawdopodobnie nieszczery uśmiech, odwrócił się do czarnowłosej, lustrując ją spojrzeniem.
- Powiem bez ogródek Shiru, nie wyglądasz mi na wielkiego wojownika. Z gryfem u boku zapewne jesteście przerażającym duetem, ale jeśli dojdzie do konfrontacji, nie wyobrażam sobie, by ktoś tak tchórzliwy, jak Avencil Iriadel, ośmielił się stanąć do walki z przeważającymi sił... - maie urwał, nagle i niespodziewanie. "Przeważające siły... Otwarta konfrontacja... Wyrównać szansę... Hmm..." może to wcale nie było takie głupie. Może rzeczywiście należałoby wyrównać szansę. W kilku szybkich i zwinnych krokach zbliżył się do czarnowłosej dziewczyny i, całkowicie ignorując zachowanie gryfa, wślizgnął się za nią, kładąc dłonie na jej ramionach.
- Zmieniłem zdanie! - oznajmił, niemal dumny z siebie. Uśmiech na jego twarzy można było określić mianem zarówno chytrym, jak i nieco figlarnym. - Zatrudniam cię do ochrony mojego celu, Lorda Avencila Iriadela! Co ty na to?
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

Zaskoczona dziewczyna pisnęła i skuliła się, pierzchły nieśmiałe myśli o tym, jak coraz bardziej nie podoba jej się zachowanie najemnika, a z większą mocą odezwała się chęć odejścia pod pokład i schowania się w jakimś przyjemnym zakamarku aż do końca podróży.
- Ja... ja nie... - znowu zaczęła się jąkać. A już było lepiej, już zdołała normalnie rozmawiać! Z frustracji zacisnęła usta i w tej samej chwyciła Dakina za dziób uniemożliwiając mu pozbawienie druida nogi. Mocnym szarpnięciem wyswobodziła się z uchwytu Darshesa i paroma szybkimi skokami odgrodziła się od niego gryfem. Bezpiecznie skryta za swym pupilem, odzyskała język w gębie.
- Co tu się właśnie wydarzyło? - choć cicho, ponownie była w stanie wypowiadać się całymi zdaniami. O, nawet chwilami da się wychwycić rozdrażniony ton! Rozwijasz się, dziewczyno.

- Po pierwsze, nie jestem najemniczką. Po drugie, choć zdarzyło się nam, gryfowi i mi, uczestniczyć w walce, nie jesteśmy do tego szkoleni. Po trzecie, w życiu nie słyszałam nawet o lordzie Avencilu Iriadelu i nie odczuwam najmniejszej ochoty zatrudniania się jako jego ochroniarz, po czwarte znowu wydaje się pan planować coś podejrzanego... A poza tym, Eve powinien teraz odpoczywać a nie angażować się jakieś walki! - tak właśnie brzmiałaby jej wypowiedź, gdyby kiedyś w końcu nauczyła się pokonywać własną niepewność i wątpliwości i głośno wyrażać własne zdanie. Teraz jednak kurierka nie zdobyła jeszcze tych zdolności, więc ta piękna, pełna asertywności przemowa została nieco zredukowana:

- Ja nie rozumiem... Chce pan zemsty na tym człowieku? Czy nie? Czemu nagle chce pan go bronić? - w tym momencie urwała, gdyż w umyśle znowu odtworzyła jej się wypowiedź druida. "Z gryfem u boku zapewne jesteście przerażającym duetem, ale jeśli dojdzie do konfrontacji, nie wyobrażam sobie, by ktoś tak tchórzliwy, jak Avencil Iriadel, ośmielił się stanąć do walki z przeważającymi sił..." Czyli jeśli siły będą wyrównane lub nierówne na jego korzyść to do walki stanie? "Z gryfem u boku zapewne jesteście przerażającym duetem..." Ha... "Zatrudniam cię do ochrony mojego celu, Lorda Avencila Iriadela!" Shiru jęknęła w duchu. "Czemu ja?" Pytanie tak często goszczące w jej umyśle, że ma już własny, pięknie urządzony pokój z łazienką i kuchnią.
"Ten druid! Ciągle knujący i wykorzystujący innych! Ten najemnik! Nawet ranny rwący się do bitki jeśli tylko w grę wchodzą pieniądze! A żebyście się udławili!"

- Dobrze - stwierdziła niemal wyzywająco. - Zgadzam się. Obronię go przed każdym kto spróbuje go skrzywdzić zanim dotrzemy do najbliższego portu! - kładąc nacisk na słowo "każdym" rzuciła spojrzenie druidowi. I choć zaraz przypomniała sobie, że nie ma pojęcia o pracy ochroniarza, nie zamierzała cofać wypowiedzianych słów.
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

- Czy ja dobrze słyszę? - najemnik podrapał się po brodzie, a następnie wyszczerzył się tak paskudnie jak tylko mógł w stronę druida. - Proponujesz kobiecie pracę ochroniarza... - zaraz jednak zamilkł i ugryzł się w język, zdając sobie głupotę z wypowiedzianego zdania. Jeszcze raz skłonił się dziewczynie i popatrzył na papugę, która miała najwyraźniej dobry humor, bo przysiadła na pokładzie obok gryfa i kręciła łebkiem to na niego to na Shiru, to na druida. - Nie tak to miało zabrzmieć. Chodzi mi o to z jaką lekkością proponuje pan jej tę posadę. Nic o niej nie wiemy, może być zbiegłą więźniarką, alchemiczką, morderczynią. To ostatnie wykluczam, za dobrze patrzy jej z oczu, ale ty od razu stwierdzasz, że nadawałaby się do tej roli. Też nic nie wiem o tym całym lordzie - dodał, zerkając na kurierkę. - Ale nie wszyscy wiodą radosne życie, więc nie dziw się, że próbuję zarobić w tej domenie, w jakiej się wychowałem.

Następnie najemnik przyłożył dłoń do zabandażowanej rany i poprzez ukłon przeprosił wszystkich.
- Idę wypocząć, jak pani radzi, panienko Shiru, a swoją ofertę pozostawiam aktualną.
To ostatnie dodał już na schodach, prowadzących pod pokład, gdzie odnalazł wolną pryczę i wyciągnął się na niej, zaciskając zęby z wysiłku. Rana cały czas o sobie przypominała, ale nie mogła go unieruchomić. Miał zadanie bezpiecznie dostarczyć kupca z ładunkiem do portu. Nie uda mu się to jednak, gdy znów padnie na deski w kałuży własnej krwi.

W tym samym czasie jego papuga zakołowała nad głowami marynarzy i zaskrzeczała radośnie, widząc jednego z nich, objadającego się chlebem. Mężczyzna nawet nie zauważył, jak zachłanne ptaszysko wyrwało mu połowę posiłku i zniknęło w olinowaniu.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Rozważę. - maie mruknął do najemnika, a właściwie do jego oddalających się pleców. Następnie, odwróciwszy się do czarnowłosej, zmierzył ją uważnym spojrzeniem. A przynajmniej to, co wystawało zza cielska gryfa. - Nie spodziewałbym się niczego nadzwyczajnego, lepiej jednak dmuchać na zimne. Czy mogłabyś spróbować ocucić tego drugiego, obściskującego się z kałamarnicą i dowiedzieć się, co dokładniej mu się przydarzyło. Trzydniowa ryba winna spisać się tu równie dobrze, co sole, jeśli oczywiście brak ci tych ostatnich.
Nie zaczekawszy na odpowiedź, druid ruszył w stronę dziobu okrętowego. Choć na sam czubek dojść się nie dało, z relingu rozciągał się świetny widok na to, co najbardziej go interesowało. Mknący równolegle przez fale trzymasztowiec, nabierał prędkości znacznie szybciej, niż maie się to wydawało możliwe.
- Niedobrze... - Technologia czy magia; cokolwiek go napędzało, ponownie pozwalało suczynsynowi uciec. A na to Darshes nie mógł sobie znowu pozwolić. - Ale jakby to tu zatrzymać..?
Przywoławszy w pamięci wszystkie informacje, jakie naturian posiadał na temat statków, zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie cokolwiek użytecznego, co mogłoby mu teraz pomóc. Okręty poruszały się albo z dzięki sile wiatru dmącego w żagle, albo z pomocą wioseł. Najwyższą pozycję, na większości statków, posiada człowiek zwany "kapitanem". Wydawał on polecenia reszcie załogi i to od niego zależało, w którą stronę okręt popłynie. Sterowanie statkiem miało również coś chyba wspólnego z obracającym się, drewnianym kołem, nazywanym również sterem, a także z tymi wielkimi kawałami płótna, zwanymi również żaglami. Jeśli Darshes dobrze pamiętał, człowiek stojący za sterem nazywany był sternikiem czy coś w ten deseń...
"Hmm... Podsumowując: jeśli chcę unieruchomić tą łajbę, muszę albo zniszczyć jej żagle, albo zająć się kapitanem tudzież sternikiem."
Złote źrenice spoczęły na wydętych przez wiatr, rubinowych płachtach. W oczach maie wyglądały one nie tylko na pretensjonalne, ale i również upierdliwie wielkie. Sama myśl o tym, ile wysiłku i pracy trzeba by było włożyć, w zniszczenie jednego z nich z pomocą magii, wywoływała w druidzie zniechęcenie pomieszane nieco z rozdrażnieniem. Zarzuciwszy ten pomysł, przeniósł teraz spojrzenie na człowieka u steru - ogorzałego marynarza o stanowczo zbyt zrelaksowanym wyrazie twarzy. Sternik, bo tym musiała być ta bezwłosa małpa, wpatrywał się w horyzont, niby coś wypatrując, jednakże jego postawa, a także sposób, w jaki opierał się o szturwał, wskazywały, że nie tak dawno pociągnął sobie łyk czy dwa z manierki.
Darshes gotów był się założyć, że nie tej z wodą.
- Nada się idealnie! - ucieszył się druid, szóstym zmysłem sięgając po magię.

Mewa zabębnił wesoło palcami w lakierowane drewno.
Kiedy zeszłego wieczoru kapitan zjawił się w tawernie i kazał mu ruszać tyłek, Mewa nie miał dobrych przeczuć. Porzucając kufel, kompanów do gry w kości i chętną dziewkę, w trzy kwadranse doprowadził się do niejakiego ładu i zameldował na "Trzech Klejnotach".
- Wypływamy w przeciągu dzwonu! - słowa owe, padające z ust kapitana, w pierwszej chwili potraktował jako żart i omal się nie roześmiał. Choć, co prawda, w portowej zatoce przypływy i odpływy nie miały aż tak wielkiego znaczenia, to jednak pływanie po ciemku, po Oceanie Jadeitów, do najinteligentniejszych pomysłów nie należało. Kapitan był jednakże śmiertelnie poważny i machnięciem ręki zbył wszelkie argumenty przeciw. Nie mając więc większego wyboru, Mewa zignorował narastające w nim złe przeczucia, zakasał rękawy i wziął się do roboty, wraz z resztą załogi przygotowując statek do wypłynięcia.
Zaś dziś rano, utknęli na mieliźnie.
Tylu bluzgów Trzy Klejnoty jeszcze nie słyszały. Sytuacja była tak beznadziejna, że wielu uznało, iż wymagała kilku głębszych. Mewa również tak uważał. Tak więc, kiedy więc kupiecka jednostka pojawiła się na horyzoncie, humor sternika uległ już znaczącej poprawie. Nawet niespodziewane pojawienie się bestyji na horyzoncie, nie zepsuło radosnego nastroju, gdy statek w końcu wydostał się ze śmiertelnej pułapki. Teraz zaś, bez przeszkód mknęli do najbliższego portu.
"Mięknę... Już zaczynałem cykora dostawać, jak jakiś nieopierzony szczur lądowy. Żałosne..." pomyślał Mewa, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w horyzont. Zanuciwszy pod nosem kolejną zwrotkę sprośnej, marynarskiej przyśpiewki: tej o dziewce, co to majty straciła w rui, sternik zerknął na kompas pokładowy, skorygował kurs i...
Oddech zamarł mu w piersi.
Z jakiegoś powodu, ramiona odmówiły mu posłuszeństwa. A warto wspomnieć, że nie było to takie samo wrażenie, jak wtedy, gdy człowiekowi cierpną kończyny. Bo chociaż nie mógł żadnej poruszyć, to wciąż perfekcyjnie czuł swoje ręce. Nawet gładkość wypolerowanego przez lata drewno steru czy słone podmuchy wiatru, pieszczące ogorzałą skórę nagich ramion.
Otępiony alkoholem umysł, z opóźnieniem zaczął rejestrować, co to oznacza, a właściwie, co się za chwile może stać.
Znajdowali się na kursie kolizyjnym!
Spróbował krzyknąć. Ostrzec innych...
Ale z jego piersi wydobył się już tylko zduszony pomruk.
Ciało, z którego był tak dumny, i które służyło mu tak dobrze przez lata, odmówiło mu nagle posłuszeństwa.
        
        
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

"Kałamarnica? Skąd tu się wziął jakiś głowonóg?" - zdziwiła się Shiru, na wszelki wypadek obrzucając pokład badawczym spojrzeniem. Nie dostrzegła żadnych leżących bez zmysłów osobników, wzruszyła więc lekko ramionami. Wiedziała jednak o przynajmniej jednym nieprzytomnym człowieku na tym statku, potargawszy więc nastroszone pióra pomiędzy uszami Dakina ruszyła pod pokład, sprawdzić stan Basila.

Gryf natomiast, najedzony i z poczuciem spełnionego obowiązku, zwinął się w ogromny czarno-biały kłębek i uciął sobie poobiednią drzemkę. A raczej próbował. Ogarnięty bliżej nieokreślonym niepokojem, najpierw wstrząsnął głową i parsknął, po czym rozpoznał irytujące go uczucie. Magia. Otworzywszy wreszcie oczy, zlokalizował druida stojącego na dziobie okrętu, zwróconego w stronę żaglowca o czerwonych żaglach. Warknął bezgłośnie, jednak nie wyczuwając bezpośredniego niebezpieczeństwa, zaufał swoim instynktom i zaalarmował jedynie barwnopiórą papugę, ludzi pozostawiając w błogiej nieświadomości odnośnie czarów dziejących się zaledwie parę metrów od nich. "Hej! Mały bracie!" - okrzyk nie był pozbawiony pewnej dozy sarkazmu. - "Masz szansę uratować świat! Porzuć na chwilę ucztę, którą się pożywiasz, i zejdź z niebios by zdemaskować niecne knowania tajemniczego użytkownika magii w osobie tego tam opętanego pragnieniem zemsty druida!" Sam nawet nie ruszył się z miejsca, spokojnie składając głowę na wyciągniętych przed siebie łapach i przymykając oczy, by wreszcie zaznać odpoczynku.

Basil leżał na swojej koi, w samym środku nieogarniętego jeszcze chaosu, na który spoglądał zbolałym wzrokiem. Gdy ujrzał wchodzącą dziewczynę, stąpającą ostrożnie by nie podeptać papierów, jego twarz od razu się rozjaśniła.
- Shiru, złotko, zrobiłabyś przysługę starszemu człowiekowi? Zbierz, proszę, dokumenty oznaczone czerwoną pieczęcią z rysunkiem wschodzącego słońca. Są wyjątkowo ważne... - skrzywił się nagle, nieopatrznym ruchem wyzwalając nową falę bólu.
- Och, Basil... - kurierka od razu rzuciła się na kolana by przystąpić do pracy. - Nie jesteś jeszcze taki stary... Poza tym, dobrze się czujesz? Ta rana wyglądała naprawdę paskudnie...
- O nic się nie martw, nie takie rzeczy się przeżywało - pocieszył ją rachmistrz, który zaledwie parę miesięcy temu po raz pierwszy w życiu wyruszył na wyprawę dalszą niż parę staj od swego miejsca urodzenia. Shiru westchnęła.
- Wiesz czemu przyleciałam aż na Ocean Jadeitów, prawda?
- A jakże, powód może być tylko jeden - zachmurzył się mężczyzna.
- Proponuję wysiąść w najbliższym porcie. Do tego czasu mam jednak pewne zobowiązanie... - zręcznym ruchem wyrównała kolejny stos zebranych papierów i ułożyła go schludnie na podłodze pod ścianą.
- Hmm? Jakież to? - zdziwił się Basil. - Nikogo przecież tu nie znasz...
- Teraz już tak - uśmiechnęła się blado. - I przyrzekłam strzec życia pewnego mężczyzny aż dotrzemy do portu.
Rachmistrz zaśmiał się chrapliwie, wciąż nie wierząc słowom dziewczyny, która od kiedy pamiętał nie mogła wydusić nawet słowa przy obcych, nie mówiąc już o nawiązywaniu znajomości.
- Ciekawe, doprawdy ciekawe! Rośniesz, rozwijasz się! Ale mimo wszystko to zbyt poważne zobowiązanie dla tak młodego człowieka -
jednym ruchem tułowia podniósł się z koi. - Będę ci asystował. No, więc gdzie ten szczęśliwiec?
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

Słysząc zawołanie, Ys porzucił kawałek chleba i kołując przez kilka minut wokół głównego masztu wylądował w końcu na dziobie gryfa, spoglądając na niego ciekawsko swoimi małymi i czarnymi jak paciorki oczkami. Nie chcę się w to mieszać, duży bracie. To nie na moje pióra, poza tym jesteś większy. Czemu ja mam się narażać? Bo umiem gadać? No może umiem, ale nikt po za Eskelem i tobą mnie nie zrozumie, a chcę zachować swój barwny ogon w całości...
Zaraz jednak papuga popatrzyła w kierunku druida i zaskrzeczała donośnie, machając skrzydłami i zeskakując na deski. Ys nie ukrywał, że nie podoba mu się obecna sytuacja i kiwnął główką w uznaniu dla wielkiej bestii, pędząc ile sił w nóżkach w stronę schodów. Musiał jednocześnie uważać na Shiru, która właśnie stamtąd wracała w towarzystwie tajemniczego mężczyzny, jeszcze do niedawna brudnego w kałamarzu. Teraz bardziej przypominał papudze kupca, ale ta nie miała zbytnio czasu na pogaduszki. Musiała znaleźć najemnika.

Eskel w tym czasie kurował się na hamaku, rozmawiając z marynarzami przy butelce rumu, z której pociągali raz po raz, opowiadając sobie historię z życia.
- To jeszcze nic - mówił jeden z majtków, podciągając nogawkę spodni i ukazując sporych rozmiarów bliznę na lewej łydce. - Dziabnął mnie kiedyś krokodyl, gdy łowiłem ryby, zanurzony po kolana w mętnej rzece. Bydlę chciało mnie wciągnąć i pożreć, ale nie ze mną te numery. Na szczęście miałem przy sobie nóż... - przerwał, by się napić.
- I co dalej? - poganiał jeden z młodszych załogantów.
- Widzisz tę kamizelkę? Dopowiedz sobie resztę - odparł marynarz i cała gromada wybuchnęła śmiechem. W tym także Eskel, któremu utrudniała w tym rana po przebitym boku. Nie chciał przyznawać tego przy nich, ale cierpiał i w duchu zaklinał siebie, za swoją upartość. Gdyby od razu słuchał dziewczyny, może byłoby lepiej. A tak musiał to znosić, a jego duma nie pozwalała mu się przemóc. I tak już obiecał, że odpocznie.

- Magia! Druid! Statek! - rozległo się nagle wśród beczek i przez drzwi wleciał Ys, odnajdując miecz najemnika i przysiadając na nim. - Eskel.
- Nie dam ci chleba - zaśmiał się najemnik, lecz gdy chciał pogłaskać towarzysza, ten dziabnął go w palec i wyleciał oknem.
Eve ruszył za nim, rzecz jasna po schodach, nie rozumiejąc zachowania swojego zwierzaka. W dwóch skokach pokonał schody i wyminął Shiru, modląc się w duchu, by nie upomniała go iż miał się nie ruszać.

- Co ty wyprawiasz?! - zawołał do druida, mając go jak na dłoni, na dziobie okrętu. Mężczyzna wyprawiał coś z rękoma, na co sternik ze statku o rubinowych żaglach powtarzał wszystko, wprawiajac okręt w drgania. Zimny pot zlał jego kark, w obawie przed kłopotami, ale podpisany kontrakt w jakimś stopniu wiązał mu ręce. Eskel wachał się zatem między człowieczeństwem, a byciem posłuszną maszyną do zabijania. Widząc jednak, że to drugie doprowadzi go do czegoś gorszego, najemnik chwycił za miecz i wycelował go w stronę druida. - Oszalałeś?! Chcesz ich zatopić?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes westchnął przeciągle. Najemnik z moralnością? Co dalej? Krowy zaczną latać? Mewy miauczeć?
- Strzał w dziesiątkę, geniuszu! - odparł maie, nie przerywając zaklęcia, po czym sarkastycznie dodał: - Myślałeś może kiedyś, by stać się uczonym? Masz chłopie zadatki. Być może nawet coś odkryj... Cholera!
Niespodziewane zdekoncentrowanie sprawiło, że czar wymknął się druidowi spod kontroli. Dzika magia, prowadzona podświadomą niechęcią do ludzkiego rodzaju, pomknęła wewnątrz ciała sternika, momentalnie zatrzymując mu pracę kilku głównych organów, w tym: serca, płuc, wątroby i mózg.
Marynarz jak długi zwalił się na ziemię, całkowicie puszczając koło steru. Na statku wybuchła panika.
- Świetnie! Zarąbiście! - warknął naturianin, odwracając się w stronę Eskela. - Zadowolony? Schowajże więc tą żelazną wykałaczkę i wracaj pod zaśmierdły pokład. Dość już burdelu narobiłeś!
W miarę jak Darshes przemawiał do najemnika, na sąsiednim statku wrzawa przybierała na mocy. Kapitan złapał za ster, gdy ten zaczął kręcić się na wszystkie strony. Kilku marynarzy zebrało się wokół sternika i próbowało mu pomóc, nie wiedząc, że mężczyzna był już dawno martwy. Ci zaś, którzy znajdowali się na olinowaniu, w gnieździe lub też wykonywali jakieś inne zadania, przyglądali się temu wszystkiemu z daleka, niepewni cóż mają uczynić. Wkrótce po pokładzie "Trzech Klejnotów" rozszedł się okrzyk: Mewa nie żyje! Żeglarze, jeden po drugim, zaczęli wykonywać znak ochronny przeciw złu, kilku nawet całując talizmany, które zakupili na portowym targu.
Maie zaklął ponownie. Ten harmider wcale nie działał na jego korzyść, nie mówiąc już nawet, że zmarnował tyle cennej energii, a nic kompletnie nie osiągnął! A wszystko przez pewnego kretyna, któremu zachciało się nagle wymachiwać żelastwem!
- Powinienem cię teraz rozszarpać na strzępy... - złotozielone oczy utkwił w najemniku, przybierając wyjątkowo nieludzki wyraz.
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

I oto nadeszła jej wielka chwila. Teraz w końcu odrzuci przebranie nędznej śmiertelniczki i zstąpi w chwale i potędze, by rozdzielić wyraźnie rozwścieczone i skłonne do krwawej walki strony, onieśmielając je samym blaskiem jej boskiej chwały i rzucając na kolana wszystkich dookoła.
"Pomarzyć zawsze można..." - westchnęła Shiru, sama zauważając, że przeczytała chyba za dużo historii o legendarnych bohaterach podróżujących incognito interweniujących jedynie w kryzysowych sytuacjach. Sama właśnie się w takiej znalazła, wychodząc spod pokładu jedynie by odkryć nagłą zmianę sytuacji zaszłą podczas jej nieobecności.

Zatrzymawszy się u szczytu schodów na pokład, spojrzała bezradnie na najemnika stojącego z wyciągniętym mieczem i druida ciskającego gromy z oczu. Nie miała pojęcia co się stało, ani jak rozwiązać problem. Nie dotyczył on chyba jednak bezpośrednio jej, więc nie powinna się nim aż tak przejmować. Zwykle nie podejmowała się tak wymagających misji jak bycie mediatorem. Samo dostarczanie zapieczętowanych wiadomości było wystarczająco stresujące. Wracając jednak na ziemię, a raczej ocean... Pozostawanie na tym samym pokładzie co ogarnięci chęcią do rozpoczęcia jatki mężczyźni nie należało do najbezpieczniejszych pomysłów. Przez chwilę nawiedziła ją myśl, by odwrócić się i uciec zanim ją dostrzegą, zaraz jednak uświadomiła sobie, że za nią idzie posykując cicho z bólu Basil, a ona sama blokuje przejście. Z niechęcią więc odsunęła się od jedynej drogi ucieczki i jak najciszej, pojedynczymi krokami, poczęła przesuwać się wzdłuż burty, względnie bezpiecznego schronienia szukając u boku rozłożonego na deskach pokładu gryfa.

Basil pozostał na szczycie schodów, opierając się niby niedbale o drewnianą barierkę, czując jednak głowie łupanie w rytm pulsu i mrugając, by pozbyć się mroczków latających mu przed oczami. Dopiero po chwili zdołał rozróżnić stojące przed nim postaci i przynajmniej częściowo zorientować się w sytuacji.

Zarówno kurierka, jak i rachmistrz nie mogli nie zauważyć rwetesu panującego na drugim statku, skupieni jednak na problematycznej parze znajdującej się o wiele bliżej, pozostali w błogiej nieświadomości nagłego zgonu sternika "Trzech Klejnotów". Dakin niestety nie dostąpił tego luksusu. Zirytowany hałaśliwym zachowaniem niekulturalnych małp, nie będących w stanie uszanować świętego prawa poobiedniej drzemki, rozbudził się całkowicie. On nie miał takich skrupułów do wtrącania się w pełne napięcia sytuacje jak jego właścicielka, zwrócił się więc bezpośrednio do źródła problemów.
- Cóż to, drudzie, tak szybko ci do zemsty, że rozpoczynasz rzeź już trzy dni przed dotarciem do najbliższego portu? Nie martwi cię to, że po sprawie musisz jeszcze jakoś powrócić na stały ląd? Póki jesteś na morzu znajdujesz się na łasce załogi tego statku, jeśli wyrzucą cię za burtę, jak przetrwasz? - zaciekawił się gryf, ciekawy, czy ludzie, nawet władający magią, rzeczywiście są tak bezmyślni.
Ostatnio edytowane przez Shiru 5 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

- Powiedziałem już, że nie pozwolę ci narażać życia i zdrowia osób na tej jednostce. To warunek, dla którego nie wyrzuciłem cię za burtę i najwyraźniej powinienem tego żałować. Swoim obecnym zachowaniem tylko zaszkodzisz i nic nie zyskasz, a przy okazji pozbawisz mnie gotówki - mówił najemnik w typowy dla podobnych jemu sposób, w którym nie ważne jakie argumenty przemawiałyby za dobrem, na koniec każdy martwi się tylko o siebie. I to Eskel chciał sobie zapewnić. Bezpieczeństwo w pracy. Nie zyskałby wiele, gdyby musiał relacjonować przykre wydarzenia z abordażu lub wybryków jakiegoś druida, któremu nagle zachciało się spełniać obietnice zemsty. Owszem, ręce świeżbiły go do bitki już od kilku godzin i nie miał na czym się wyładować, więc chodzi lekko nabuzowany i zły, ale w rzeczywistości martwił się o swój tyłek, skoro w gre wchodziła magia.

- Skoro aż tak ci zależy na zemście, wyskakuj i płyń do swojego celu albo siedź w miejscu, aż nie wpłyniemy do po... cholera - zaklął najemnik, rzucając miecz na pokładowe deski i oburącz łapiąc się z brzuch. Między jego palcami pociekły stróżki krwi, które nakropiły podłogę pod nim. Widząc to, kilku marynarzy chciało mu pomóc, ale Eskel szybko pozbierał się do kupy i rzucił im groźne spojrzenie, by się nie wtrącali.
- To nic - dodał jeszcze do młodego kupca, który wypłynął z tłumu i chciał wszystko zobaczyć. - Proszę się udać do kapitana, z dala od dziobu.

Następnie raz jeszcze spojrzał na ranę. Nie było to nic groźnego, puścił jeden ze szwów, ale reszta trzymała się dzięki zakrzepłej krwi i bandażowi, więc nie było powodów do niepokoju.
- Parszywa robota - warknął przez zęby. - Jednak jestem zobowiązany, nie zależnie od stanu zdrowia. Proszę więc zatem pana, druidzie o podjęcie słusznej decyzji zanim będę zmuszony razem z bosmanem i kilkoma innymi interweniować. Zemsta w porcie, nie na statku. Zgoda?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

"Jakoś dam radę!" odwarknął mentalnie, wyczekując chwili słabości u swej ofiary.
Jednakże, gdy najemnik okazał chwilę słabości, Darshes zamarł, przegapiając dogodny moment na rozszarpanie mu gardła. I to nie dlatego, że przestraszył się groźby Eve, tej o wyrzuceniu za burtę - wszak już raz za nią wyleciał. Nie zrobił tego też z powodu gryfich słów, które choć zawierały w sobie mądrość, naiwnie odnosiły się do istot cielesnych, nie energetycznych. Zatrzymał się ponieważ...
...zmroził go zimny strach.
Nagła fala przerażenia, która zalała go niczym tsunami na widok bogato odzianego mężczyzny, wyłaniającego się z czeluści sąsiedniego okrętu. Choć dostrzegł go tylko kątem oka, wyczuł wokół niego zbierającą się moc, niczym wir, przylegającą do aksamitnej, szkarłatnej szaty i pierścieni, połyskujących w świetle zachodzącego słońca. Poruszenie w świecie magii mogło być skutkiem tylko jednej rzeczy - rzucanego właśnie zaklęcia.
"Obronne czy ofensywne?" maie zamarł w bezruchu, niczym jeleń po usłyszeniu brzęku cięciwy. Choć spojrzenie złotozielonych oczu utkwione miał w podnoszącym się najemniku, szóstym zmysłem cały czas obserwował poruszenie na sąsiednim okręcie. Źródło magii, któremu całkowicie poświęcał teraz swoją uwagę, stopniowo rosło na sile - znak, że zaklęcia były prawdopodobnie pośpiesznie rzucanymi formułami defensywnymi. Darshes powoli wypuścił powietrze - tak cicho, jak to tylko było możliwe "Nie zauważył mnie... W każdym razie jeszcze."
Mobilizując wszystkie szare komórki do myślenia, druid rozważył obecną sytuację. Większość ludzkich magów(chociaż nie wszyscy) uczyło się sztuki postrzegania aur. Darshes co prawda nie wiedział jak się to robi, ani jak to dokładnie miałoby działać, ale mgliście pamiętał, że umiejętność ta pozwalała wykorzystującemu ją na odczytanie magicznej aury, otaczającej przedmioty lub osoby. Tej samej magicznej aury, którą martwe ciał sternika teraz aż promieniowało. A to z kolei oznacza, iż w przeciągu kilku minut, bądź nawet i sekund, Iriadel zacznie poszukiwać swymi zmysłami maie, którego oddech czuć mógł na swoim karku już od kilku tygodni. Jeśli go zauważy, wyczerpanego i w opałach, natychmiastowo przypuści atak. Rozpęta się wtedy piekło, a Darshes wątpił, czy ktokolwiek stanie po jego stronie...
Musiał się więc jak najszybciej zaszyć pod pokładem, mając nadzieje, że statek o rubinowych żaglach, bez sternika, nie wymknie się zbyt daleko do przodu.
- Więc teraz to ja uciekam z podkulonym ogonem, co? - mruknął do siebie, wracając uwagą do obecnych wydarzeń. Na jego ustach zatańczył szczery, choć przepełniony nutką sarkazmu uśmiech. Rozglądając się dookoła i widząc wlepione weń spojrzenia żeglarzy i najemnika, pośpiesznie uniósł obie dłonie. Zwracanie na siebie uwagi było teraz ostatnią rzeczą, jakiej pragnął.
- W porządku! Jasne! Zrozumiałem! - odparł na tyle głośno, by stojący naokoło go usłyszeli, jednak nie na tyle, by doszło do uszu załogi sąsiedniego okrętu. - Żadnych trików, dopóki jesteśmy na morzu. Macie moje słowo!
"...które warte jest nie więcej, niż wasze psie, zapchlone życie, wy łyse małpy." - dodał zajadle na mentalnej nici. A co się tyczy psiego, zapchlonego życia...
- Ta rana wygląda paskudnie... Zwłaszcza teraz, gdy ponownie się otwarła. - mruknął, pokręciwszy głową i zbliżywszy się do najemnika, ignorując tym samym rzucane mu złowieszcze spojrzenia. Zniżywszy następnie głos do poziomu szeptu, tak, by tylko Eve mógł go usłyszeć, dodał: - Hemofilia to doprawdy paskudna przypadłość. Na twoim miejscu zastanowiłbym się więc dwa razy, komu zaczynam grozić...
Posyłając niezwykle szeroki, jak i również nieszczery uśmiech, maie poklepał przyjacielsko Eskela po ramieniu i ruszył w stronę zejścia pod pokład, nie czekając na reakcje ani rannego, ani reszty załogi.
        
        
Awatar użytkownika
Shiru
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Shiru »

Ogarnięta ulgą, że sytuacja szybko się rozwiązała, Shiru zdołała nawet zignorować poczucie winy, które odezwało się gdy najemnik rzucił cierpki komentarz. Westchnęła z ulgą i osunęła się na pokład obok nadal drzemiącego gryfa.
Basil również się rozluźnił i najwyraźniej otrząsnął się z oszołomienia, gdyż całkiem pewnym już krokiem minął Darshesa, kierując się w stronę kurierki.

- Mam nadzieję, że nie jesteś zamieszana w sprawy żadnego z tych awanturników - zażartował rachmistrz stając nad skuloną dziewczyną, pewien, że jego nieśmiała znajoma nie zdołałaby nawiązać znajomości z tak krwiożerczymi osobnikami. Zaraz jednak jego uśmiech począł blaknąć, gdy Shiru w milczeniu uniosła głowę i posłała mu nieszczęśliwe spojrzenie. Z rozszerzonymi oczyma ze zdumienia cofnął się nawet o krok i dopiero po chwili zdołał zamaskować zaskoczenie nagłym kaszlem, podejrzanie przypominającym atak śmiechu.

- Panno Ru, nieźle się wkopałaś... - wydusił. - A kogo, w takim razie, zobowiązałaś się chronić? - zaciekawił się, tocząc rozbawionym spojrzeniem po pokładzie. Jak na wdowca po skrytobójczyni i samotnego ojca miał całkiem niezłe poczucie humoru. Gdyby protegowanym kurierki okazał się smok, łak czy demon, uznałby to za wytrawny żart uczyniony przez tajemnicze siły wyższe mające zbyt dużo wolnego czasu. W promieniu parunastu metrów znajdowało się trzech czy czterech idealnych kandydatów na główną rolę w nadchodzącej komedii. Oczywiście Basil nie wybrał ich na podstawie wyglądu, lecz aury i zdolności magicznych. Nie specjalizował się w żadnej dziedzinie magii, posiadał jednak zmysł magiczny i w pewnym stopniu był w stanie odczytywać aury. Do wyróżnionych czterech najciekawszych należał druid, który właśnie zszedł z pokładu, mag na sąsiednim okręcie oraz jeszcze dwaj inni użytkownicy magii skryci w głębinach statków, po jednym na każdym.

- Tak to właśnie ten - wstawszy wyszeptała ponuro Shiru, widząc że wzrok rachmistrza zatrzymał się na Iriadelu. Tego co nastąpiło w następnej chwili jednak nie przewidziała.
- Przepraszam pana! Przepraszam pana uniżenie! - wykrzyknął Basil do szlachcica. - Wybaczy mi pan, że zajmuję pański cenny czas, ale ta oto moja znajoma ma do pana ważną sprawę! - wyjaśnił odważnie, wskazując na kurierkę. A raczej miejsce gdzie przed chwilą stała. Sama dziewczyna w mgnieniu oka skryła się za plecami mężczyzny i teraz trzęsła się w przerażeniu, klnąc na czym świat stoi.
Awatar użytkownika
Eskel
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek - Najemnik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eskel »

To w jaki sposób druid odpuścił sobie dalsze próby spierania się z najemnikiem, mocno zaintrygowało Eskela, który obrzucił go tylko zagadkowym spojrzeniem, a następnie kiwnął porozumiewawczo głową, zajmując swoje stałe miejsce na okręcie. Nie wiedział co sprawiło, że druid, który w uchodził za oazę spokoju pałał teraz szczerym ogniem zemsty, lecz nie w jego głowie było się tym przejmować. Motywy i cele tajemniczego maga były mu obojętne, lecz jeśli będzie on postępował w ten sposób, narażając innych, mężczyzna będzie zmuszony uprzątnąć go ze swojej drogi.

Zadowolony? zapytał Ys, przysiadając na głowie drzemiącego gryfa. Papuga za nic miała sobie jego ostry dziób, pazury czy znacznie większe gabaryty. Była wręcz przekonana, że Dakin nie ruszy dalekiego krewnego, nawet jeśli genowo dzieli ich ewolucja. Oboje jednak byli istotami latającymi i to Ysowi w zupełności wystarczyło, by nawiązać z gryfem nić porozumienia.
Masz jeszcze jakieś pomysły? dodał, wesoło machając skrzydłami i skrobiąc szponami po jego piórach.

Następnie, chcąc nie chcąc Eskel usłyszał fragmenty rozmowy między Shiru, a jej towarzyszem, lecz nic z niej nie zrozumiał. Domyślił się jednak, że oboje znają się już jakiś czas.
- Widzę, że czuje się pan coraz lepiej - powiedział najemnik, zwracając się bezpośrednio do Basila, który z jakiegoś powodu chciał zwrócić na siebie uwagę osobnika z drugiego okrętu.
Zablokowany

Wróć do „Ocean Jadeitów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość