Irrasil[Irrasil] Skradziona Moralność

Ogromne, warowne miasto i przylegające do niego wioski znajdują się na północnym stoku Wzgórz Mirinton. Miasto to zamieszkują głównie ludzie, elfy i naturianie, którzy uciekli z lasu. Z jakich przyczyn - to już widzą tylko oni sami. Tak, czy inaczej Irrasil jest ośrodkiem multikulturowym. Budynki zbudowane są z ciosanego drewna i kamienia.
Awatar użytkownika
Seviere
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Dotknięty
Profesje: Chłop , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviere »

        Seviere uśmiechnął się mogąc uścisnąć dłoń mężczyzny o imieniu Max. Szczególnie zaskoczył go fakt, że przyznał się do posiadania znajomego w lombardzie, o którym, nawet nie wiedział czy jeszcze działa. Czyżby ten znajomy był kimś w rodzaju informatora? Savi słyszał, że strażnicy lubili zawierać szemrane znajomości do większych celów. Ciekawe jak będzie w tym przypadku.
        Max zadał parę pytań, które wydawały się być dość oczywiste, ale Savi i tak poczuł lekki niepokój. Nie dlatego, że wydały mu się podejrzane, tylko dlatego, że się musi przyznać do bycia... innym.
        - Nie, nie jestem, pierwszy raz w mieście jestem. Całe życie spędziłem na wsi, a wszelkie imprezy mnie omijały. Jestem... znaczy byłem bibliotekarzem i większość czasu spędzałem przy księgach - Savi odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie mógł kłamać, nie potrafił tego robić. Jedynie czego nie dodał, to tego, że po prostu nigdy go nigdzie nie zapraszano. Był tyle razy pominięty przez rówieśników, że skupił się na byciu w kącie zajmując się sobą. Czuł się lepiej w kameralnym gronie, jak przy setkach innych.
        - Raz byłem w cyrku! - rzucił entuzjastycznie przypominając sobie o zdarzeniu sprzed laty. - Znaczy, kiedyś grupą przyjechali do nas na wieś, dwa dni drogi stąd. Więc pewnie później i tutaj zawitali. Lubisz cyrk, Max?
        Max nie odpowiedział, lub nie słyszał pytania, bo nim się Seviere spostrzegł to już byli na miejscu. Z Maxem czas leciał naprawdę szybko. Gdy tylko zauważył szyld z garncem złota, chłop uznał, że chciałby taki podobny do powieszenia. Ładny grawer. Choć już stary.
        Seviere wszedł wraz z Maxem do środka i rozejrzał się. Nie mógł uwierzyć swoim oczom! Cała kolekcja powieści o Izaaku i jego podróży astralnej. Wydanie składające się z pięciu książek, gdzie zestawione razem obok siebie tworzyły obraz Lady Minervy na astralnym łożu! Wszystko namalowane złoto-srebrną farbą a tuż obok jej drewniana figurka w podobnej pozycji. Tylko... Za bardzo roznegliżowana. Nie tak sobie ją wyobrażał, szczególnie nie spodziewał się u niej tak długich nóg. A wystawiona cena zestawu... Dorównywała jej wdziękom.
        - Savi?
        Chłop się obudził słysząc Maxa znowu bijąc się w głowę, że polazł gdzieś myślami.
        - Eee tak no, ten. Umm. Czy mógłby pan pomóc nam odnaleźć Załatwiacza? - zapytał mając nadzieję, że pod jego nieuwagę pytanie nie zostało już zadane wcześniej. - Chciałbym też zapytać czy zna pan elfkę o imieniu Maev. Zadaje się z innymi elfami i kręciła się rano przy wejściu do miasta. Dowiedziałem się, że pracuje tutaj.
        - Co masz na myśli, że zadaje się z innymi elfami? A z ludźmi to nie może? Jesteś rasistą czy jak? Może twój tłusty tyłek nie dostał jeszcze solidnego kopa?
Seviere się zmieszał widząc reakcję elfa i próbował naprawić sytuację, mówiąc, że nie to miał na myśli i że przeprasza, ale kiedy próbował coś powiedzieć to elf kontynuował nieznośne uwagi. Chłop chciał spojrzeć na Maxa by ten coś poradził, ale w kącie pomieszczenia coś błysnęło. Seviere zauważył lustro zawieszone w rogu a w jego odbiciu lekko uchylone drzwi. Seviere odwrócił się i zauważył, że wygląda zza nich niewysoka dziewczyna. Niechlujnie ścięta i blondwłosa elfka miała zmieszany wyraz twarzy. Seviere rozpoznał ją.
- To ona! - krzyknął wskazując palcem na prawo od elfa, trochę bardziej za nim. Gdy tylko podniósł głos, drzwi zatrzasnęły się się co sprawiło, że elf zaprzestał swoich komentarzy i chwycił za coś, co było za jego plecami. Seviere obawiając się broni uznał, że najlepszym wyjściem będzie chwyceniem czegokolwiek w dłoń i rzuceniem w elfa. Tym przedmiotem była podkładka na papier. Nawet nie wiedział jak udało mu się tak szybko zareagować i jakim cudem kant drewnianej podkładki trafiła elfa w oko. Niestety na tym się kończył plan chłopa. Nie wiedząc co dalej czynić zawołał:
- Max!?
Awatar użytkownika
Maximilaan
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Drakon
Profesje: Ochroniarz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Maximilaan »

        Max myślał sobie, że ma do czynienia z dużym dzieciakiem, ale przynajmniej szczerym w swoim sposobie bycia. Ten entuzjazm i to jak łatwo ukazywał emocje było całkiem zabawne, choć pewnie jemu to życia nie ułatwiało. Drakon nie był jednak po to, by uczyć go bycia twardym, asertywnym czy cokolwiek w stylu. Mieli sprawiedliwość do wymierzenia…
        O na Prasmoka, to było zaraźliwe.

        W kantorze Max przestał zwracać uwagę na Saviego, skupiony na rozmowie z zadziornym elfem, który za to zwrócił uwagę na to co tak zafascynowało chłopa. Przez jego twarz przemknął krótki grymas ni to rozbawienia, ni to pogardy, który rozmawiający z nim drakon zignorował – całe szczęście, bo by go przeciągnął przez te kraty, gdyby to jego dotyczyło.
        Oddanie głosu Seviere’owi było umiarkowanie dobrym pomysłem. On oczywiście miał najwięcej informacji do przekazania i wyciągnięcia, ale nie za bardzo umiał się tym atutem posługiwać i sporo stracił już przy pierwszym zdaniu. Później też nie szło mu lepiej, ale Max póki co się nie wtrącał, by już całkowicie chłopaka nie podkopać. Widać było jednak w jego postawie pewną nerwowość, a w tym jak łypał na fikającego elfa – irytację. W końcu puściły mu nerwy i w jednej chwili postanowił ogarnąć to towarzystwo. Bez ostrzeżenia walnął otwartą dłonią w ladę tak mocno, że aż podskoczyła stojąca na niej szklanka z herbatą od subiekta. Zresztą sam subiekt też podskoczył.
        - Odpowiadaj jak się pan grzecznie pyta! – huknął. – I schowaj w kieszeń to swoje wrażliwe elfie ego.
        Pojawienia się elfki Maximilaan nie zauważył. Zarejestrował co prawda, że drzwi do lombardu się otworzyły i ktoś wszedł, ale nie zwrócił uwagi ani na rasę, ani na płeć tej osoby. Dopiero okrzyk Seviera skierował jego uwagę na kobietę, było już jednak za późno na skuteczną reakcję. A zresztą… to co odwalił jego towarzysz wymykało się wszelkim schematom. I jeszcze Max miał sprzątać?! No… Nie miał wyjścia. Nauczony szybkiej reakcji ocenił sytuację nim Savi skończył mówić. Powiedzieć, że ten lombard był spalony to mało - elf na pewno im już nic nie powie, bo już wcześniej był źle nastawiony, a teraz mu się nie polepszy. Byle tylko oka nie stracił… Ale patrząc na to jak się wściekał to raczej nic mu nie było. Nie, jego trzeba było zostawić, nim pomyśli o tym by się odwinąć. Na razie dzieliła ich krata i trzeba było z tego skorzystać, wiejąc po prostu w odpowiednią stronę.
        - Na dwór! - zarządził szybko drakon, łapiąc Seviere’a za kapotę i wywlekając go na zewnątrz. Nie zatrzymał się za progiem tylko od razu pobiegł wzdłuż zabudowań w bok.
        - Widzisz ją?! - zapytał. Sam dostrzegł tylko ogóły jej wyglądu gdy łypnął na nią w kantorze, ale mimo to zdawało mu się, że na drugim końcu placu dostrzegł jak mignęła mu taka blond czupryna jak u tamtej elfki. Już chciał ruszyć w pościg… Ale wiedział, że z Savim to daleko nie pobiegnie. Bez urazy - bycie bibliotekarzem zobowiązuje.
        - Leć tam aż pod mur zewnętrzny! - zarządził, wskazując mu kierunek. - Zagonię ją na ciebie!
        I to powiedziawszy Max pchnął chłopaka w odpowiednim kierunku, a sam puścił się sprintem za elfką, która już mu znikała wśród tłumu. Miał nadzieję, że ten wymyślony naprędce plan się powiedzie. Liczył na Seviere’a - że dotrze na miejsce na czas i że nie zabłądzi. Droga była prosta jak drut, więc nie powinien… No i żeby nikt mu w dziób po drodze nie dał!
Awatar użytkownika
Seviere
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Dotknięty
Profesje: Chłop , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviere »

Gdy Savi znalazł się na dworze usłyszał od Maxa czy ją widzi.
- Tak! Tam jest! - Wskazał palcem w kierunku uciekającej główki pośród kilku innych obywateli miasta. Wtedy został pchnięty przez Maxa. Savi nawet nie miał mu za złe za te popychania. Widać było, że wie co robi! Więc nie zamierzał wtrącać się w plany eksperta. Będzie robił to co mówi, a może się czegoś nauczy. Jak na razie, Maximilaan był mu teraz najbliższą osobą z całego miasta. Nie chciał zawieść jego zaufania i chęci pomocy.

        Seviere pognał w wyznaczonym kierunku przez swojego nowego towarzysza. Nie mógł go zawieść jak i samego siebie. Czuł, że zbliża się ten moment jak odzyska skradzioną własność i pokaże, że sprawiedliwość zawsze zwycięża. Truchtał pod mur trochę wolniej niż się spodziewał. Burczący żołądek dał o sobie znać, znacząco osłabiając zdolności sportowe chłopa. Nie uważał się za biegacza, ale czuł jak obraz mu się rozmazuje i robi się ciężko na umyśle. Wydawało mu się, jakby ktoś machał przed nim czarną chorągiewką, przysłaniając co rusz pole widzenia. Gdy dotarł na miejsce, oparł się o mur ręką a drugą podtrzymywał się by nie upaść na ziemię. Czuł, że by zwymiotował, gdyby miał czym.
        Łapczywie szukając tchu rozglądał się na boki, gdzie jest elfka i sam Max. Nie mógł pozwolić, żeby znów uciekła. Choć zaczynał się obawiać, że kiedy mu się kręciło w głowie mógł zatracić kierunek. Chociaż mur to mur? Prawda? Savi przełknął ślinę i stanął w pozycji bramkarskiej. Na tym się znał jak nikt. On stał, a inni kopali w niego piłkę miast do bramki. Więcej hecy przy tym wszyscy mieli. Prócz Saviego... Ale nauczył się chwytać piłkę z czasem i miał nadzieję, że teraz też mu się uda.
        "Jest! Są!" - krzyknął w myślach widząc jak elfka zmierza w jego kierunku. Nie widziała go, była zbyt skupiona na patrzeniu przez ramię na Maxa, który był tuż za nią. Seviere znajdując siły by doskoczyć do elfki, chwycił ją uściskiem na misia.
        - Mam cię! Teraz nie uciekniesz - wydyszał krzyżując ręce na jej torsie, przyciskając do siebie, nie pozwalając na ucieczkę, jednak szybko się uwolniła. Jak?
Savi zamiast pojedynczej piłki, chwycił parę.
        - Puszczaj moje cycki spasiony zwyrolu! - krzyknęła.
Savi zamarł w bezruchu, czując jak po jego kręgosłupie przeszedł zimny chłód. Momentalnie zwolnił uścisk.
Gdy elfka tylko to poczuła, zręcznie wyślizgnęła się mu między nogami zwiewając dalej. Nie dość, że teraz elfka mu się wywinęła, to znaleźli się gapie, którzy wilczym wzrokiem zmierzyli chłopa. Savi jedynie co mógł... to nic. Skulił się z dłońmi w geście mówiącym: ''to nie ja, złapaliście mnie, lub już wychodzę, przepraszam za najście''.
Awatar użytkownika
Maximilaan
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Drakon
Profesje: Ochroniarz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Maximilaan »

        No cóż, sprawności nie można było Maxowi odmówi, ale niestety nie był przy tym wybitnym sprinterem – to stwierdziłby nawet ten, kto go nie zna, tylko na podstawie jego sylwetki. Takiego muła nie tak łatwo rozpędzić. Biegł jednak za elfką najszybciej jak umiał, by jakoś nadrobić straty – liczył, że jeśli nie pokona jej szybkością, to chociaż wytrzymałością i złodziejka po prostu przez zmęczenie zwolni.
        Ludzie na drodze ich pościgu nie przeszkadzali. Elfka lawirując między nimi przecierała szlak dla goniącego ją drakona i choć i on musiał momentami skręcać, w większości przypadków nie miał do czynienia z ruchomymi przeszkodami, a co więcej – zaskoczeni przechodnie nie próbowali go zatrzymać, nie znalazł się żaden samozwańczy rycerz, który chciałby powstrzymać brutala goniącego niewiastę… Czasami ktoś za nim krzyknął – „zostaw ją!” albo bardziej ogólnie „cholera, uważaj!” – ale po nim spływało to jak po kaczce.

        Widok Seviere’a czekającego w umówionym miejscu wlał w serce Maxa odrobinę nadziei, że sprawa rozwiąże się szybciej niż myślał. Oj, mylił się – sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, a on był za daleko, by móc na to skutecznie zareagować. Najpierw Savi zdołał złapać tę elfkę – dobrze. Zaraz jednak ona mu się wyrwała – źle. I zaczęła się drzeć – jeszcze gorzej. Zebrali się gapie, z miejsca przychylni „napadniętej” kobiecie a nie niewyjściowemu typowi, który ją napastował (bez urazy, chłopie, takie były fakty). Przerąbane.
        - Nie daj jej zwiać! – zawołał, ale było już za późno. Ta mała była niezła, to Max musiał jej przyznać, doskonale radziła sobie w każdej sytuacji. Niezdrowa ciekawość kazała mu pytać czy to członkini jakiegoś gangu, czy samorodny talent… Ale musiał na ten moment porzucić takie rozważania. Dobiegł do miejsca zdarzenia, a że tłum zrobił się za gęsty, nie zdecydował się na staranowanie go i dalszą pogoń. Zresztą nie mógł tak zostawić Seviere’a, bo miejscowi by go chyba rozszarpali.
        Na wstępie przeklął.
        - Zwiała! - sarknął, po czym przyjrzał się gapiom, jakby dopiero teraz ich zauważył. Wsparł się pod boki. - A wy co się gapicie?! Spieprzać do roboty! Chodź, Savi - zwrócił się już spokojniejszym tonem do chłopa, po czym złapał go za ramię i poprowadził w stronę, gdzie zwiała elfka, choć nie mieli już najmniejszych szans by ją złapać. Szedł dość szybko, ale tak by nie wyglądać podejrzanie, bo na plecach czuł spojrzenia ciekawskich. Nie spodziewał się co prawda by ktokolwiek chciał ich zatrzymywać, bo jednak ludzie lubili patrzeć, ale rzadko interweniować, bo to wiązało się z reguły z kłopotami.
        - Nie przejmuj się - rzucił lekkim tonem do Saviego, gdy już odeszli kawałek. Poklepał go po przyjacielsku po ramieniu. - Jeszcze ją dopadniemy. Ale sprytna bestia z niej, to nie powiem - dodał nie kryjąc swojego uznania dla przeciwniczki. Na chwilkę się zamyślił nim znowu się odezwał.
        - No to lombard jest dla nas spalony - uznał. - Sprawdźmy może ten drugi adres z kartki, co ty na to? Ale najpierw czekaj chwilę…
        Max podszedł do okna mijanej kamienicy, z którego sprzedawano jakieś proste przekąski. Kupił butelkę piwa i pieczone ziemniaka nadzianego skwarkami ze słoniny i zieloną cebulką.
        - Trzymaj - rzucił, podając Seviere’owi pyrę, po czym zasalutował mu butelką i napił się, wypijając praktycznie połowę za jednym razem. Odetchnął z satysfakcją, gdy odjął ją od ust. - Od razu lepiej.
Awatar użytkownika
Seviere
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Dotknięty
Profesje: Chłop , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviere »

        Sevierowi wirowało w głowie od tej karuzeli emocji i zdarzeń. Miał wrażenie, że co rusz ktoś mu wsadza głowę do wody, poddusza i ktoś go wyciąga z niedoli, by ponownie ktoś inny miał go zanurzyć w wodzie. W tej chwili osoba wyciągająca go z tarapatów to Max. Ciekawe ile razy jeszcze przyjdzie mu zadbać o niego? Seviere chyba będzie musiał podejść do podziękowań matematycznie, bo nie starczy mu tchu na podziękowania co rusz. Tak razy sto na początek? Nie, tak dodać jeszcze z pięćdziesiąt, bo gdy zobaczył, że Max go poczęstował posiłkiem to żołądek obudził się. Niczym wściekła bestia zbudzona z snu, żołądek chłopa zawył na cudowny zapach tak prostego dania jak, zimniok z cebulą... A słoninka... Powiedzmy, że Seviere poczuł się przeszczęśliwy, mogąc w końcu ugryźć coś więcej jak swój język.

        - Mmmmhmmmm! Pyszne. Dziękuję ci Maximilaanie! Myślałem, że padnę z głodu nim zajdzie słońce. - Savi biorąc kolejny kęs aż pokręcił oczami. Ostatnie co jadł to małe jabłko, gdy był w czasie drogi do Irrasil. Taki mały gest i posiłek sprawił, że Seviere poczuł się jak po miksturce leczniczej. Odzyskał siły, no częściowo, ale jego zapał do odwiedzin elfki w jej domu był znacznie większy.
        - Przynajmniej teraz w drodze do jej mieszkania, nie padnę panu nieprzytomny - poinformował przeżuwając kawałek ziemniaka. Ostatnie czego by chciał, to żeby Max musiał go ciągnąć za fraki po ulicy.
        - Lata temu, jak przesadziłem z miodem pitnym, to do dziś się moi ziomkowie skarżyli, jak w trzech musieli mnie przesuwać, toczyć, ciągnąć i wnosić po schodach. Oczywiście nawet wtedy zrobili mi psikusa... Wie pan, mieszkałem na parterze, ale ci wykorzystując sytuację, wnieśli mnie do młyna i przygnietli workami, by na jutrzejszy dzień stary Zygmunt mnie znalazł w mące. Cóż, inne dzieci się znajduje w kapuście, a jam był z mąki. Spaliłem się wtedy ze wstydu, więc na miejscu byłem dużym, skacowanym zakalcem - zaśmiał się szczerze. Widać było, że humor mu się poprawił.
        W napływie energii wyciągnął z kieszeni papier z adresem i chciał go przeczytać na głos, obwieszczając Maxowi kolejny kierunek ich podróży, ku sprawiedliwości.
        - Max... Chyba mamy problem... - Seviere wyciągnął przed siebie mokry od potu świstek papieru. Na nim adres został zapisany jako:

₳l৳a w₪௹¥ ⋥S৲4 - ₯☄☁
Awatar użytkownika
Maximilaan
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Drakon
Profesje: Ochroniarz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Maximilaan »

        Maximilaan uśmiechnął się z zadowoleniem, ale jednocześnie lekceważąco machnął trzymaną w ręce do połowy pustą butelką piwa. To miłe, że jakaś pyra mogła wywołać taki dobry nastrój, ale dla niego taki gest to nie było nic wielkiego.
        - Drobiazg, na zdrowie – odparł swobodnie. – Ale proszę, nie „panuj” mi już. Max wystarczy – dodał, a jeśli Seviere potrzebował dodatkowego potwierdzenia tego przejścia na ty, podał mu rękę by uściskiem mogli przypieczętować ten poziom znajomości.
        Anegdotki o skutkach przesadzenia z miodem pitnym słuchał z rozbawieniem, ale nie komentował, z jednej prostej przyczyny – pewnie sam byłby w grupie tych dzieciaków, które wywinęły Saviemu numer. Nie przez to, że lubił się pastwić nad słabszymi – po prostu jak był młodszy lubił wywijać numery, nieważne komu. Mógł to być młodszy kolega, starszy brat, sklepikarz – byle się działo. Oczywiście wszystko się skończyło, gdy nagle został jedynym żywicielem rodziny nim osiągnął dorosłość… Ale to już bardzo dawne czasy. Nawet nie umiał się nad nimi roztkliwiać. Pogadali, pojedli, popili – pora wracać do roboty i znaleźć tę elfkę.

        Widok rozmazanego tekstu na kartce najpierw przywołał na twarz drakona konsternację… a później wywołał serdeczny choć jednocześnie trochę nerwowy śmiech. Zaraz jednak się opanował i tylko uśmiechając się krzywo obejrzał świstek z różnych stron i pod różnymi kątami. Oparł się tyłkiem o ścianę mijanego budynku, bo spodziewał się, że to może trochę potrwać.
        - No mamy problem – zgodził się. – Nie pamiętasz co tam było napisane? Ja pamiętam tylko czwórkę na końcu… I że to było wschodnie podzamcze, ale to pewnie ci niewiele pomoże, co? Szlag, co to jest… To jest „a”? A to… „w”? Wygląda jak „w”… - mamrotał, oglądając kolejne literki i wskazując swoje typy palcem. Minę miał już trochę nietęgą, ale nie zamierzał się poddawać tylko jakoś rozszyfrować ten zamazany tekst.
        - Sądzisz, że gdybym zaczął wymieniać wszystkie ulice po kolei to byś wpadł która to była? – zapytał Seviera, naprawdę licząc na to, że on miał trochę lepszą pamięć od niego. Albo że lepiej radził sobie z szyframi.
Awatar użytkownika
Seviere
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Dotknięty
Profesje: Chłop , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviere »

        Seviere zastanowił się nad tym pytaniem dłuższą chwilę. Teraz, gdy burcząca bestia na chwilę poszła spać, to myślenie przychodziło mu łatwiej. Zastanowił się czy pamięta nazwy ulicy lub czy faktycznie mógłby sobie przypomnieć, jakby Max zaczął wymieniać wszystkie kolejno. Jedyną odpowiedzią na to pytanie było wymowne wzruszenie ramionami przez chłopa.
        Seviere zastanowił się czy nie ma lepszego sposobu na znalezienie adresu elfki. Nie zajęło mu to długo, rozwiązanie było bardzo proste i niezwykle szybkie. Ale myśl o tym była Saviemu ciężka na klatce piersiowej, jakby ktoś położył na nim worek cegieł. Ale wewnętrzne "Nie! Nie poddam się!" było silniejsze.
        - Ale wiem, kto wie co tam było napisane! Chodź, Max! - krzyknął Savi dreptając w wybranym przez siebie kierunku. Akurat teraz, po spacerze z Maxem w dwie strony, Savi zapamiętał mniej więcej drogę, bo zaczynał kojarzyć rozkład ulic. Na nieszczęście Maximilaana, Seviere karkołomnie obrał kierunek, bo pierw wrócili pod bramę miasta, gdzie został okradziony, później poprowadził go przez kilka zaułków aż znaleźli się na placu z nieczynną fontanną. Dla tego co znał się na mieście, to stracili sporo czasu, bo między tym gdzie wcześniej byli, a teraz się znajdowali, oddzielały dwie może trzy ulice. A tak to wykonali spore okrążenie.
        Gdy przechodzili środkiem przez plac ktoś gwizdnął od ich lewej strony. Był to ten drab, co wcześniej wskazał drogę chłopu. Uśmiechał się niezwykle szeroko na widok Seviera w towarzystwie nowego kolegi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, póki ten wielki i umięśniony mężczyzna nie zaczął wykonywać sugestywnych ruchów biodrami i wskazując palcem na ich kierunek. Obok niego siedział starszy mężczyzna i także się uśmiechał, bezzębnie ale zawsze. Coś pod nosem rzucił, że z kolegą raźniej, ale Savi udał, że nie słyszał tego. Mógł tylko zmusić się do krzywego, nieszczerego uśmiechu. Uśmiechu, który wykonywał kiedy ciotka Brygida przychodziła całować go w czoło i stawiała na stół śmierdzącą kapustkę. A ciocia Brygida wyglądała tak jak Umiaua. A Seviere był pewien, że kiedyś widział w bestiariuszu stworzenie, bardzo podobne do babci Umiauy...
        Znikając z pola widzenia mężczyzn Savi już się pocił na myśl, że właśnie prowadzi Maxa do Goręjących Ud. Cóż za wstyd! Z każdym krokiem byli bliżej celu, a nogi chłopa robił się coraz bardziej z waty.
         Wiesz co.. Może ty tam wejdź - zaczął Savi stojąc przed wejściem. - Rozmawiałem z... Szefową? Taka blondwłosa, starsza pani. Ona dała mi adres. Powiedz, że zgubiłem czy coś... - Chłop nie był do końca pewny czy chce prowadzić dalej konwersację na progu Gorejących Ud. Był pewien, że gdyby ponownie znalazł się w środku i usłyszał ten charakterystyczny DING! dzwonka, to dostałby zawału na miejscu. Aż mu ciarki po plecach przeszły na samo wspomnienie. Odwrócił się plecami do drzwi i zakrył twarz dłonią, kryjąc się przed Maxem. Było to definitywne postawienie sprawy, że on ma tam wejść samemu. Twarde i męskie postanowienie ukazane w najbardziej dziecinny sposób jaki się dało.
Awatar użytkownika
Maximilaan
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Drakon
Profesje: Ochroniarz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Maximilaan »

        Wzruszenie ramion nie pozostawiało złudzeń - Max od razu zrozumiał, że nie tędy droga i trzeba kombinować z innej strony. On od myślenia raczej nie był - jemu mówili co ma robić i to robił, ale też miał trochę więcej oleju w głowie niż przeciętny wykidajło, więc była niewielka szansa, że albo przypomni sobie co było na kartce, albo wpadnie na jakiś pomysł. Seviere był jednak pierwszy i jego entuzjazm sprawił, że drakon uwierzył mu bez dyskusji - zaraz wstał i poszedł razem z nim.
        - Kto taki? Kto ci dał ten adres? - dopytywał, ale zaaferowany chłopak chyba nie dosłyszał tylko leciał przed siebie. No to Max za nim. Tylko… W pewnym momencie odniósł wrażenie, że kręcą się w kółko. Wcale nie musieli leźć taki kawał, wystarczyło znacznie wcześniej skręcić w lewo i byłoby szybciej.
        - Na pewno wiesz gdzie idziesz? - upewnił się po chwili, ale ponoć tak: wiedział. Maximilaan wzruszył ramionami, umiarkowanie usatysfakcjonowany tą odpowiedzią i szedł dalej. Poznawał okolicę, ale… nawet po komentarzach tamtych dwóch przyjemniaczków nie zorientowałby się gdzie go Seviere przywlókł.
        - Tu? - parsknął. - Chyba żartujesz… Czekaj, skąd ty...? Ej no, gratulacje - podsumował, gdy w głowie połączył co prawda nie te kropki, które zgadzały się z rzeczywistością, ale na pewno te, które uznawał za godne pochwały.
        - Ale chyba nie wyszedłeś wcześniej bez płacenia, co?- upewnił się, bo nie przypuszczał, że temat prostytutek może Seviere’a krępować. Dla niego zawód jak każdy inny i też kobieta jak każda inna. Swego czasu takie przybytki odwiedzał dość często, choć z reguły nie jako klient a obstawa klienta. Szczęście bądź też nie - zależy w którym burdelu akurat gościł jego tuz, bo niektóre były takie podłe, że parcha można było w nich złapać od zbyt długiego stania w miejscu, nie wspominając o siadaniu a już szczególnie kładzeniu się gdziekolwiek i z kimkolwiek. Gorejących Ud jednakże nie kojarzył z tamtych czasów - albo jeszcze wtedy ten przybytek nie istniał, albo też nie miał nic ciekawego do zaoferowania. Niemniej teraz nie miał skrupułów, by przekroczyć jego bramy. Nie nalegał na towarzystwo Seviere'a i sam podszedł do drzwi, a gdy wchodził, w progu zaraz uwiesiła się go jakaś blondyna w gorsecie i falbaniastej spódnicy z głębokim wycięciem odsłaniającym nogę w pończosze. Zagruchała niezrozumiale i nad jego ramieniem wyjrzała na zewnątrz, podążając za jego wzrokiem. Uśmiechnęła się do chłopa, kiwając na niego zapraszająco palcem i sugerując, by dołączył do nich.
        - Temu daj spokój, kojarzę go, jest spłukany - oceniła inna dziwka i z rozmachem zamknęła drzwi.
        I choć zdawało się, że co to wielkiego - wejść, zadać dwa pytania i wyjść z informacjami - drakon zabawił w burdelu naprawdę długo.
Awatar użytkownika
Seviere
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Dotknięty
Profesje: Chłop , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviere »

        Seviere nerwowo stukał stopą o drewnianą deskę. Gdyby miał przy sobie klepsydrę to co rusz by na nią zaglądał. Czekał i czekał, a Maxa nie było. Pierw uznał, że musi poczekać w kolejce albo prowadzi dogłębne śledztwo nie pomijając żadnej luki w sprawie. Później rozsądek podpowiedział, że i tak zbyt długo to wszystko trwa. A co jeśli wpadł w tarapaty?
        Myśl ta ożywiła chłopa. Max w tej chwili mógł z kimś walczyć lub zostać uwięziony a sam tutaj czeka stanowczo zbyt długo. Odwrócił się w stronę Gorejących Ud, westchnął ciężko i dłonią pchnął drzwi do samego wnętrza. Gorąc uderzył w jego twarz, było teraz znacznie cieplej jak ostatnio. Ignorując wymowne obrazki na ścianach znalazł się w tym samym miejscu co kilka godzin temu. W pomieszczeniu nikogo nie było, po Maxie ni śladu ni widu. ''Blondwłosej Pani'' od notatki nie było w pobliżu, tylko nemezis chłopa, bezczelnie połyskiwało na blacie mówiące:
        - "Znów się spotykamy" - przemówił piekielny dzwonek w głowie Seviera. Ten z początku mężnie go zignorował, choć walka była nieunikniona. Szybkie i sprawne uderzenie Seviera sprawiło, że metalowy demon zawył wysokim tonem.

DING


        Nikt się nie pojawił, a skowyt dzwonka zabrzmiał po raz kolejny i kolejny. Nikogo, gdy echo dzwonka umilkło nastała cisza i pustka. Gorejące Uda nie uchyliły rąbka tajemnicy gdzie podział się Max. Seviere przełknął ślinę postanawiając iść wzdłuż korytarza. Usłyszał cichy dziewczęcy chichot zza jednych z drzwi. Chłop zauważył, że były lekko uchylone, więc pchnął je delikatnie zaglądając do środka. Nikogo tam nie było. Więc skąd ten chichot? Był pewien, że mu się nie przesłyszało.
        W dalszej części budynku znajdowały się kręte schody na górę i obok nich zwykłe w dół. Jakby prowadzące do piwniczki. Seviere postanowił skorzystać z tych prowadzących ku górze. Jego dłoń przesuwała się po gładkiej drewnianej poręczy, a pod stopami delikatne skrzypnięcia potęgowały ciszę do momentu kolejnego chichotu. Tym razem dochodził z końca korytarza na piętrze. Chłop ostrożnie stąpał po deskach, czując, że takie miejsce nie powinno być opustoszałe. Gdy dotarł na piętro, przyłożył ucho do drzwi, gdzie usłyszał trudne do określenia szmery. Złapał za uchwyt i uchylił drzwi wpuszczając snop żółtawego światła z lampy oliwnej za nim do zaciemnionego pomieszczenia.
        - Max? Jesteś tu? - zapytał wsuwając głowę do środka.
Awatar użytkownika
Maximilaan
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Drakon
Profesje: Ochroniarz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Maximilaan »

        Max zatchnął się aż łzy mu w oczach stanęły. Za drugą próbą udało mu się zmusić przeponę do ruchu, bo wcześniej nie chciała pozwolić ani na wdech, ani na wydech. Z jego ust i nosa wyleciały niemrawe obłoczki sinego dymu, a siedząca przy nim dziewczyna zaśmiała się głośno, klepiąc go po plecach jakby chciała pomóc mu odkaszlnąć, lecz z jej siłą wróbelka były to daremne starania.
        - Matkojakietopaskudne - wypluł z siebie drakon, odkładając na tackę fajkę, którą przed chwilą go poczęstowano. - Jak smocza żywica za długo przewożona w beczce po śledziach.
        - Hoho, jaki koneser! - zakpiła burdelmama, zaraz jednak westchnęła. - Jednak masz rację, smaku nie ma najlepszego mimo wszelkich innych walorów…
        - Tych innych walorów nie czuję.
        - Jeszcze.
        Max łypnął na nią podejrzliwie, lekko unosząc przy tym brew. Po chwili skrzywił się jakby usłyszał słaby żart i usiadł wygodniej w swoim fotelu. Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie z burdelmamą jakby to był pojedynek spojrzeń. Nic się nie działo - ani napięcie między nimi się nie zmieniało, ani on nie czuł się jakoś inaczej.
        - I jak? - zapytała ona w końcu. Drakon nonszalancko wzruszył ramionami.
        - Poza niesmakiem w ustach? Nic - oświadczył. Językiem przejechał po zębach jakby to miało mu pomóc w pozbyciu się tego śledziowego odoru. Kobieta naprzeciw niego jeszcze chwilę siedziała w milczeniu, po czym wstała gwałtownie, uderzając dłońmi w podłokietniki.
        - Zabiję go - warknęła, idąc w stronę drzwi z pokoju.
        - Mieliśmy umowę - przypomniał jej Max, spokojnie ale stanowczo. Burdelmama przystanęła, spojrzała na niego i widać było, że rozważa czy zignorować jego słowa, czy jednak dokończyć ich sprawy i dopiero później zająć się resztą. Najwyraźniej doszła do słusznego wniosku, że jego lepiej nie wkurzać, wróciła więc i zaczęła pisać dla niego kartkę z adresem.
        Przerwał jej głośny kobiecy wrzask. Taki… Naprawdę głośny, pełen profesjonalnego przerażenia - tak jak wrzeszczą podglądane praczki, które już niby przywykły, ale nie wypada by to okazały. A że w tym przybytku praczki raczej nie był częstymi gośćmi, można było obstawiać, że to jakaś dziwka.
        - Co do cholery? - syknęła burdelmama, rzucając pióro, którym pisała i od razu pędząc w stronę korytarza. Max porwał zaplamioną atramentem kartkę, bo przeczuwał, że już nie będzie miał okazji po nią wrócić, po czym wepchnął ją sobie do kieszeni spodni i poszedł za gospodynią tego lupanaru.
        Na korytarzu nadal słychać było z jednego z pokoi dziwkę, która darła się z wielkim zaangażowaniem. Jednocześnie przy jednych z drzwi stała postać dość solidnych rozmiarów - na pewno nie jedna z tutejszych dziewcząt. Co więcej - bardzo znajoma drakonowi, który rozpoznał Seviere’a nawet mimo iż ten stał do niego tyłem i musiał odpierać atak w postaci gradu poduszek i fatałaszków, którymi rzucała w niego wściekła prostytutka - przerwał jej gdy robiła pokaz rozochoconemu klientowi. Wszelkie przeprosiny był w tym momencie daremne. Max poczuł się w obowiązku by sytuację rozwiązać, bo jeśli chodzi o burdele to miał zdecydowanie większe doświadczenie niż jego partner-bibliotekarz… Ruszył więc dziarskim krokiem, wciskając się przed burdelmamę, która również zamierzała zainterweniować i mocno łapiąc Seviere’a za ramię, by odciągnąć go od tamtych drzwi na bezpieczną odległość. Jak zawsze w takich chwilach uruchomił swoje Smocze Oko, by szybko zorientować się w sytuacji… I nie wiadomo czy to właśnie magia, czy może widok pięknej, półnagiej, wściekłej kobiety, czy może oba te czynniki razem zwaliły go z nóg. Kurczowo łapiąc się futryny był w stanie ustać, choć nogi miał jak z waty, zbladł, a na jego twarzy wystąpiły momentalnie krople potu.
        - Savi, wyprowadź mnie stąd - stęknął. Środek od burdelmamy zadziałał i Max boleśnie odczuł dlaczego coś takiego było podawane klientom w burdelach. Źródło boleści zlokalizowane poniżej klamry od paska aż zgięło go w pół, a przed oczami zaczęło mu się robić ciemno.
Awatar użytkownika
Seviere
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Dotknięty
Profesje: Chłop , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviere »

        Seviere wpierw próbował opanować sytuację, w której się znalazł. W końcu pewnie wielu się zdarzyło podglądać nagie kobiety przez drzwi jednak taktyka przepraszania co rusz i zakrywanie oczy rękawem, nie pomogło. Jednak nagłe pojawienie się Maxa wszystko zmieniło. Wyglądał okropnie, jakby czymś został ugodzony. Seviere trzymając go mocno poczuł od niego dziwną woń, coś dławiącego, jakby dym lub jakaś siarka. Oczy chłopa otworzyły się szeroko, wpatrując się w burdelmamę i zastęp dziewczyn, które przybyły znikąd. Co to za magia, dopiero co było tutaj cicho a nagle stał się gwar, a do tego Max...
        - Wy demoniczne sukkuby! Otruliście Maxa! - krzyknął oskarżająco w stronę kurtyzan. Poczuł jak drakonowi nogi miękną i robi się coraz cięższy. Momentalnie chłop się obwinił, ponieważ z powodu swojej słabości pozwolił mu wejść tam samemu a teraz może umrzeć. Seviere mógł go ubezpieczać, ale postąpił jak tchórz, a teraz miał jeszcze mniej czasu.

        - AAaaarghhh hhh! - krzyczał podnosząc Maxa jak pannę młodą o bardzo rozluźnionych kończynach. Chłop z impetem ruszył przed siebie prawie taranując burdelmamę, jej dziewczyny i podczas pospiesznego schodzenia z krętych schodów drakon mógł doznać paru obrażeń od drewnianych poręczy. Piękne i pełne pogardy wyrazy burdelmamy ścigały chłopa aż do samego wyjścia. Seviere trzymając Maxa biegł ciężko, ale ze stałym rytmem. Przed nim przeszkoda w postaci drzwi wejściowych byłaby trudna do pokonania, ale adrenalina sięgnęła zenitu, a ciężkiego biegu chłopa chyba by nic nie powstrzymało. Seviere tuż przy samych drzwiach zrobił szybki odwrót i wywarzył je plecami. Skrzydło wyskoczyło z zawiasów, a te zostały częściowo wyrwane. Seviere upadł na drzwi plecami a Max ostał się na chwilę w pozycji jak kukiełka, której przecięto sznurki. To nie powstrzymało chłopa przed wstaniem, podniesieniem go raz jeszcze i opuszczenia tego piekielnego miejsca.
        - Trzymaj się Max! Uratuję cię! Znajdę pomoc! - krzyczał mu do ucha dreptając z nim jak najdalej od Gorejących Ud.

        Największe napięcie minęło a Seviere niósł Maxa jak wycieńczony rycerz swego brata po bitwie. Jego kroki było powolne, już prawie stóp nie podnosił tylko nimi szurał po ziemi. Zauważył, że znalazł się ponownie koło znajomej fontanny, ale nie miał już sił, przed oczami mu robiło się ciemno. Ułożył Maxa na boku ostatnimi siłami, a sam upadł obok niego. Próbując złapać dech na chwilę zamknął oczy. Nie wiedział na jak długo, ale nagle poczuł lekkie kopnięcie w nogę. Otworzył oczy, a światło go oślepiło. Jakaś postać trzymająca latarnię przed oczami chłopa coś powiedziała. Seviere nie zrozumiał, więc znowu został kopnięty w nogę a później poczuł silny chwyt pod ramieniem i postawiono go na nogi. Była to znajoma twarz. Pomocny drab z osiedla pomógł Sevierowi wstać. Tuż obok jego kumpel trzymał taczkę, a w niej Maximilaan siedział jak przerośnięty bobas w wózeczku.
        - Weź zacznij się ruszać, nie będziecie mi sapać pod oknem - słowa skierował do chłopa, który sprawiał mu problemy z uniesieniem go. Później odwrócił głowę i skierował latarnię przed siebie. - Dalej Stewan! Do środka z nimi! Nim zacznie padać! - powiedział głośno i wyraźnie.
Awatar użytkownika
Maximilaan
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Drakon
Profesje: Ochroniarz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Maximilaan »

        W sumie to nie było aż tak źle jak to się wydawało Saviemu. W sumie to można to było załatwić znacznie bardziej polubownie i wręcz z korzyścią dla wszystkich… Ale głównym zainteresowany - Maximilaan znaczy - był już w trochę innym świecie, a burdelmama, która również wiedziała co się święci, miała problem zapanować nad swoimi dziewczętami, słaniającym się drakonem i w ogóle całym tym bajzlem. A w sumie wystarczyłoby strażnika zamknąć w jednym z pokoi sam na sam z pracownicą burdelu, by problem się rozwiązał… Za opłatą oczywiście, choć przy tym ze zniżką, bo w końcu Max pomagał w sprawdzaniu środka, który miał postawić na baczność tych klientów, którzy mieli problem by samemu stanąć na wysokości zadania. Tak bardzo oględnie rzecz ujmując. Drakon sam się na to zgodził - był przekonany, że nie będzie tak źle, ale efekt środka na potencję był piorunujący. Może to kwestia rasy? A może tego, że wcale nie potrzebował wspomagaczy, więc gdy jednak jakiś zażył, efekt przerósł jego możliwości.
        Tak, wystarczyłoby wytłumaczyć Saviemu w czym rzecz. Uniknęliby wtedy upokarzającej ucieczki z burdelu, strat materialnych, moralnych i znokautowania Maxa, który niesiony przez swojego towarzysza tak rąbnął głową w futrynę, że odpłynął do błogiej krainy nieświadomości.
        Tych dwóch to do Gorejących Ud na pewno nigdy już nie wpuszczą. A kto wie, czy nie zgloszą sprawy na straż - w końcu Seviere wyrwał im drzwi z zawiasami, to jest niszczenie mienia! Ale to był akurat problem na później.

        Gdy jakiś czas później Max gwałtownie się zbudził, od razu miał otwarte Smocze Oko. Nie wiedział gdzie jest, co się dzieje ani co się działo wcześniej. Miał dziurę w pamięci i jedyne co zarejestrował to to jak jest cholernie obolały i że gdzieś go przenoszą. Przewożą. Cholera, niewielka różnica. Nie zamierzał dać się wziąć żywcem, już zbyt wiele razy to przerabiał, to nigdy nie kończy się dobrze. Zerwał się. Taczka się przewróciła a on ledwo ustał na nogach, ale najważniejsze, że ustał. Zaraz zamachnął się, by dać najbliższej osobie w mordę, ale…
        - Savi? - zapytał zaskoczony. - Kurwa, co się…
        Drakon nie dokończył pytania. Zamknął właśnie Smocze Oko i wtedy dopadł go ból głowy tak silny, jakby ktoś mu ją rozpłatał toporem i później tylko z grubsza zaszył, by do środka deszcz nie padał. Aż znowu zaklął i oparł czoło o chłodny mur.
        - Mam adres - stęknął, gdy czuł jak cała reszta ciała zaczyna go coraz bardziej boleć. To przez tamten specyfik od burdelmamy. Ulżyłby sobie to by był spokój, a teraz musiał to rozchodzić. Za jakiś czas minie wszystko poza bólem głowy, którą przydzwonił w futrynę.
Awatar użytkownika
Seviere
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Dotknięty
Profesje: Chłop , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Seviere »

- Och dzięki wszystkim siłom wyższym! - krzyknął Savi widząc, że Max ma się już lepiej. - Musieli ci podać jakiś narkotyk lub truciznę, z pewnością musiałeś walczyć z tymi sukkubami, ale wydostałem nas na czas - stwierdził z dumą, mimo że wyglądał dość licho a nie dumnie. - Już cię nie zostawię i razem będziemy się wspierać. Teraz tylko trzeba wydostać z ciebie to dziadostwo - dodał, choć było widać, że mowa przychodzi mu z trudem.
        - Ale pokoju to wam nie załatwię na noc gołąbki - powiedział drab widząc jak chłop się rozczulił nad mężczyzną. Ten drugi zaś, miał krzywe spojrzenie na Maxa, pewnie z powodu niedokończonego zamachnięcia się na niego. Nie wyglądał na jakiegoś zbója, chuderlawy, w obtartych spodniach i w starej koszulce bez rękawów. Taki na oko typowy stały bywalec portowej tawerny i wieczorny entuzjasta podlewania murów.
        Drab znowu machnął dłonią na drakona - skoro chciał stać na własnych nogach to lepiej dla nich. Zaś Seviere mu ciążył aż za bardzo na ramieniu więc poprawił swoją pozycję i ruszył na podest swojego domu z chłopem. Savi dał się prowadzić, ale kiedy usłyszał, że Max wypełnił misję zatrzymał się widząc w Maxie dzielnego woja.
        - Świetnie Max! Ale... Czy cię ugryziono? Może trzeba wyssać jad? - zapytał Savi widząc jak Max mierzy równość muru względem podłogi.
        - Co wy tam durne pały robicie?! - zza okna dobiegł krzyk kobiety.
        - N--nn-nic mamo! - odkrzyknął ten wielki.
        - Ja wam dam nic! Takie nic, że tyle z was zostanie! NIC! - Głos był mocno rozdrażniony, a tonacja kobiety przypominała jakby ktoś szurał tępym ostrzem po nierównym kamieniu.
        - Stefan pospiesz się, bo jak zejdzie na dół to obu nam się dostanie!
        - Dobra, dobra, w porządku. Ty! Wojak, możesz chodzić? Jeśli tak to się ruszaj, bo na deszcz się zanosi, a tu lubi zalewać pijane mordy do śmierci.
        - Max? Może powinniśmy skorzystać z ich dobroci? W końcu ścigają nas wściekłe sukkuby...
        - Sukkuby!? - Drab momentalnie puścił Seviera pozwalając mu upaść na kolana tuż obok Maxa. Wyglądał na bardzo poruszonego tą informacją.
Awatar użytkownika
Maximilaan
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Drakon
Profesje: Ochroniarz , Wojownik , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Maximilaan »

        Max skrzywił się, gdy Savi w swoim entuzjazmie zaczął wydzierać mu się nad uchem. Uniósł rękę, by dać mu sygnał, aby mówił trochę ciszej. Powoli składał to, co powiedział jego towarzysz, do kupy. Pokręcił głową, ale nie umiał wyartykułować gdzie w jego rozumowaniu tkwił błąd. Podniósł tylko na niego lekko nieprzytomne spojrzenie. Komentarz jakiegoś nieznajomego draba o tym, jakoby jego i Seviere’a miało łączyć coś więcej niż zwykła przyjaźń, całkowicie zbył - jak to mówią, tylko winny się tłumaczy, a on nie myślał teraz dość szybko, by wdawać się w pyskówki.
        Powoli wszystkie elementy układanki zaczęły składać się w głowie drakona w jedno. W jednym z tych drabów, którzy im najwyraźniej pomogli, rozpoznał typa, który wcześniej zaczepił ich na ulicy nim weszli do Gorejących Ud. Teraz odniósł wrażenie, że musiał on się w jakimś sposób znać z Savim - może nie byli przyjaciółmi, ale na pewno nie widzieli się pierwszy raz. Warto było im ufać? Warto było w ogóle iść z nimi? Wiele argumentów przemawiało za tym rozwiązaniem: zbierało się na deszcz, a oni nie byli w najlepszym stanie fizycznym. Max co prawda liczył na to, że szybko się pozbiera albo chociaż zagryzie zęby i pójdzie przed siebie śmiałym krokiem, jak zawsze, ale nie wiedział jak poradzi sobie Seviere - on nie był tak wytrzymały ani pewnie tak zawzięty.
        Babsko, które zaczęło wrzeszczeć na nich gdzieś z okien kamienicy, wybiło Maxa z rozmyślań i kalkulacji. Przyjrzał się drabom, którzy tym bardziej nalegali na to, by z nimi pójść. Savi zdawał się potrzebować wypoczynku… Więc niech będzie. Max gestem dał znać, że faktycznie może chodzić i sobie poradzi. Na dowód tego oderwał się od ściany i choć stał dość miękko, nie wyglądał jakby zaraz miał runąć.
        - Żadne sukkuby! - sarknął, gdy padło to określenie. - Dziwki zwykłe… Podały mi jakieś zielsko, z tych co się w burdelach na paleniska rzuca… - Drakon machnął niecierpliwie ręką, ucinając temat. Nie uważał by dalsze tłumaczenia były potrzebne.
        - Chodźmy - zarządził. - Panowie prowadzą. Żadne sukkuby nas nie śledzą, a jakby tamte… “damy” - określił je z lekkim sarkazmem. - Jakimś cudem nas tu znalazły to się nimi zajmę.
        Max już postąpił krok za ich tymczasowym towarzystwem, gdy nagle kątem oka dostrzegł ruch. Instynkt kazał mu się tym zainteresować i jak zawsze się nie pomylił - dostrzegł tę elfkę, którą ścigali. Zawołał krótko Seviere'a i nie czekając na jego reakcję sam rzucił się w pościg. Dziewczyna oczywiście go dojrzała i zaczęła wiać, daleko jednak nie odbiegła. Nagle gdzieś zza węgła wypadła na nią zwalista, ciemna postać. Gdy Max dotarł w to miejsce okazało się, że tą postacią był strażnik miejski - zresztą niejeden. Okazało się, że akurat trwała obława na gang, do którego należała ich uciekinierka (w tym momencie wierzgająca i wyzywająca w sposób, który nawet na drakonie robił wrażenie). Prawdopodobnie wyłapano wszystkich co do sztuki, a gdy strażnik pałacowy zapytał o skradzione rzeczy, po krótkich pertraktacjach odzyskał sakiewki Seviere'a i swojego dworzanina - gdyby nie powołał się na swoje koneksje, przedmioty stałyby się materiałem dowodowym i już nie byłoby szans je odzyskać. A tak - każde mogło ruszyć w swoją stronę, chłop szukać dalszych przygód, a drakon po Andorffa, który może już do tej pory oprzytomniał i zechce wrócić do pałacu po tej nieudanej przygodzie...

Ciąg dalszy: Maximilaan
Zablokowany

Wróć do „Irrasil”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości