Na'Zahir[Pałac Rimal Hara] Spokojnie, mam plan!

Orientalne miasto na wschodnim krańcu Wielkiej Pustyni Słońca, słynące z eksportu płytek ceramicznych, niebieskiego barwnika oraz egzotycznych roślin i zwierząt. Zamieszkiwane przez ludzi, pustynne elfy i leonidów, rzadko odwiedzane przez turystów, jednak wyjątkowo dla nich gościnne, chociaż jak każde posiada bardziej niebezpieczne dzielnice.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

[Pałac Rimal Hara] Spokojnie, mam plan!

Post autor: Kassim »

Mai nie wprowadzono do komnaty, a dosłownie wepchnięto, aż przewróciła się na kolana. Najwyraźniej nikt nie zamierzał już traktować jej tutaj z szacunkiem. Miała być dodatkiem. Pewnikiem, że społeczeństwo zaakceptuje Saffara jako władcę, skoro Maia będzie jego żoną. Udało mu się wtargnąć do jej kraju i przejąć władzę przy minimalnej stracie swoich żołnierzy. I chciał, żeby tak pozostało.

Uzurpator siedział w wysokim fotelu, rozparty, ale wciąż dumny i przerażająco pewny siebie. Jego twarz wyrażała rozbawienie i pogardę jednocześnie. Maia była dla niego środkiem do osiągnięcia celu, niczym więcej. Mimo to, poniżenie jej sprawiało mu pewną satysfakcję. Oto, jakże sławna, i kochana księżniczka klęczała przed nim jak niewolnica. Najwyraźniej poczucie wyższości było dla niego podniecające.

W komnacie, która kiedyś była typowo na’zahirska zmienił się cały wystrój. Nie było już kolorów kraju. Zniknęły turkusy, złoto, żółcienie. Teraz panowała tu ostra czerwień, zmieszana z granatem i szafirem. Kolory narodu Saffara. Dla kogoś, kto mieszkał w tym pałacu wcześniej, taka zmiana w prywatnej komnacie audiencyjnej musiała być uderzająca. Saffar nie zdążył jeszcze zmienić całego pałacu, ale tam gdzie zamierzał przyjąć Maię celowo kazał zadbać o każdy szczegół.
- Podnieście ją - rozkazał strażnikom.
- Kogóż my tu mamy, wróciła, wielka księżniczka Na’Zahiru. Ach… - mężczyzna przeciągnął się, leniwie.
- Nie sądziłem, że taka małolata mogła zabić króla, a jednak… Ale nie bój się dziecko, to już się nie powtórzy. Władca jest już tylko jeden, a ty, moja droga pomożesz mi tą władzę utrzymać.
Nagle uzurpator zaśmiał się przerażająco, jakby triumfując.
- Może jak ją umyć i ubrać, to do czegoś się nada - powiedział bez skrępowania, jakby Mai nie było w pokoju.
- Nadal ją chcesz wypróbować? - niespodziewanie mężczyzna odezwał się do kogoś, kto do tej pory skryty był za gęstą, niską palmą, rosnącą w donicy. Na szezlongu, wśród kolorowych poduszek, leżał inny mężczyzna. Postawny, o śniadej skórze, z jasnymi włosami spływającymi na ramiona. Amarantową tunikę miał rozpiętą, prezentując nagi tors. Na stoliku stała ozdobna fajka wodna i kielich z winem. Mężczyzna wyglądał podobnie do Saffara. Emanował leniwą pewnością siebie, a jego wzrok utkwiony w Mai wyraźnie dawał do zrozumienia, że ma ją za służkę, nie księżniczkę.

Problem w tym, że Maia go znała. Kassim, sułtan Al-Atrah. Sąsiedniego państwa, imperium, które od zawsze pozostawało z Na’Zahirem z przyjaznych stosunkach. Nawet za czasów ojca Mai. Kassim również znał dziewczynę. On był już mężczyzną, ona dziewczynką, ale od zawsze darzyli się przyjaźnią. Nawet kiedy księżniczka dorastała. Jednak nigdy nie miała okazji zobaczyć go w takiej wersji. Znała go jako dobrego, ciepłego przyjaciela. Nie, wielkiego pana, który układa się z uzurpatorem.

Kassim westchnął. Zmierzył wzrokiem kobietę zaczynając od głowy, a kończąc na stopach. Po czym tylko delikatnie kiwnął głową.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia spokojnie pozwoliła się eskortować, najpierw Sadikowi, a później straży pałacowej. Powstrzymała się od dyskusji, gdy nie pozwolono mężczyznom dalej jej towarzyszyć, ale obejrzała się za nimi odruchowo. Z Talenem nie łączył ją dobry początek, ale podczas podróży ich znajomość zdążyła się na tyle rozwinąć i przekształcić, że księżniczka nie tylko nie chowała urazy o to, jak zaczęli, ale nawet pokusiłaby się o nazwanie panterołaka kimś bliskim. Czy przyjacielem, tego nie wiedziała, nie miała porównania. Ale mało kto znał ją tak dobrze, jak Talen, a to o czymś świadczyło.
        Zamykające się drzwi niestety brutalnie odcięły ją od jedynego sprzymierzeńca. Maia spojrzała po rozciągającym się przed nią korytarzem. Była w domu. Tylko nigdy się tak tutaj nie czuła, a teraz miała wrażenie, że jest kimś obcym. Co z tego, że znała każdy zakamarek pałacu, każdy stolik, każdą zbroję i każdy obraz, gdy po bokach miała obcych żołnierzy, a ręce wciąż spętane przed sobą. Luźno, ale wciąż.
        Mai więc nawet nie trzeba było mówić, w którą stronę ma podążać, do czasu aż strażnicy niespodziewanie nie skręcili w stronę prywatnej części pałacu. Dziewczyna zdziwiła się na krótko, ale szybko uznała, że Saffar nie chce pokazywać jej w więzach przed ludźmi, jeśli niedługo mają udawać szczęśliwą parę. Co za szopka.
I gdy tylko znaleźli się w mniej uczęszczanym korytarzu, stając naprzeciwko drzwi prowadzących do niewielkiej sali audiencyjnej, zachowanie strażników zmieniło się diametralnie. Dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się na oścież, ale nim księżniczka zdążyła zrobić chociażby krok, silne dłonie złapały ją po obu stronach za ramiona i niemalże wniosły do środka, by po raptem dwóch krokach, rzucić przed siebie.
        Maia upadła na kolana ze zduszonym jękiem bólu, którego nie zdążyła powstrzymać. Była zbyt zaskoczona, szybko opierając się na spętanych rękach, by nie przewrócić się na twarz. Pozwoliła włosom osypać się w dół i zasłonić grymas bólu, nim opanowała mimikę, przybierając obojętny wyraz twarzy. Dopiero wtedy wyprostowała się w miarę możliwości, lekkim ruchem głowy odrzucając loki na plecy. W ostatni kosmyk musiała dmuchnąć. Wolała nie ryzykować miotania się ze związanymi rękami. Z tego samego powodu nie wstawała jeszcze, nie ufając stłuczonym kolanom. Nie chciała pokazać słabości. Nie zamierzała jednak klęczeć przed uzurpatorem. Wyprostowana spojrzała na rozwalonego w fotelu mężczyznę i przysiadła na piętach.
        Wican Saffar był wysokim i przystojnym mężczyzną, ale cały potencjalny urok psuł krzywy, złośliwy uśmiech, który zdawał się rozciągać niemal na całą twarz. Ciemno oprawione brązowe oczy pewnie nie raz uwodziły, ale pełne też były pogardy, zdradzając fałszywe przekonanie o poczuciu wyższości bruneta. Innymi słowy, w oczach Mai był odrażający. Chwilowo jednak kryła nawet to wrażenie. Tak samo jak to, jakie wywołały na niej zmiany w pomieszczeniu. Wiedziała, że nie powinna się rozglądać, ale nie musiała, by widzieć, że wszystkie narodowe barwy Na’Zahiru zastąpiły inne. Agresywna czerwień, głęboki granat i szafir były jak policzek.
        Na siłę zachowała spokój, gdy dwóch strażników poderwało ją na nogi; musiała powstrzymać się, by nie wzdrygnąć od dotyku i nie skrzywić się, gdy ręce zacisnęły się silnie na jej przedramionach. Stanęła prosto, nie spuszczając Saffara z oczu. Kusiło ją by odpyskować, ale wolała nie ryzykować. Milczenie jej nie zaszkodzi, cięty język owszem. Ale los jej świadkiem, że ledwo się hamowała. Nie podobało jej się to spojrzenie.
        Kolejne słowa sprawiły, że Maia zerknęła w boki, zastanawiając się do kogo ten imbecyl mówi. Zmarszczyła lekko brwi, dostrzegając przez dym tytoniowy kolejną sylwetkę. Mężczyzna leżał na szezlongu, paląc fajkę. A ona nagle musiała zdwoić wysiłki, by nie dać nic po sobie poznać.
        Kassim. A dokładniej Sułtan Kassim XIX "Dostojny" Al-Haddirr. Sąsiad. Znajomy. Cóż, najwyraźniej już nie. Ostatnim razem, gdy go widziała miała raptem kilkanaście lat, ale i tak pamiętała, że był dla niej w porządku i rozmawiał z nią przyjaźnie, jeśli nawet nie chętniej niż z jej ojcem. Nie wiedziała, jak doszło do tego, że znalazł się tutaj, u boku Saffara, bo na więźnia nie wyglądał. Czując przesuwające się po ciele spojrzenie odwróciła wzrok, twardo wpatrując się w ścianę przed sobą. Skinienie jednak i tak dostrzegła, pilnując mężczyzny kątem oka.
        Drgnęła niespodziewanie, słysząc głośne klaśnięcie.
        - No to załatwione – stwierdził Saffar, rozsiadając się znów wygodnie i spoglądając na drugiego mężczyznę. – Raz, w imię udanej współpracy – powiedział, parodiując z lekka ukłon w stronę Kassima, po czym rozejrzał się za kimś ze służby, ale byli z nimi tylko dwaj strażnicy. Też się nadadzą. I tak nie było opcji, by zostawił ją bez obstawy. I bynajmniej nie dla jej dobra.
        - Zaprowadźcie ją…
        - Księżniczkę – odezwała się nagle Maia, ale jej głos był w tej chwili na tyle zaskakującym dźwiękiem, że Saffar urwał, z półuśmiechem spoglądając na poprawiającą go dziewczynę.
        - Słucham?
        - Jestem k’amina Maia Andhera Bhraanti, prawowita następczyni tronu i władczyni Na’Zahir – powiedziała spokojnie, stojąc dumnie wyprostowana. Nie drgnęła nawet o włos, gdy Wican wstał i podszedł do niej lekkim krokiem. Dopiero wtedy zadarła brodę, by na niego spojrzeć, ale zaraz odwróciła lekko twarz, gdy brunet się przybliżył.
        - Jesteś królobójczynią i zbiegiem – powiedział już normalnym tonem do ucha dziewczyny. – Ale nie martw się, już niedługo. Niedługo zostaniesz moją żoną i będziemy żyli długo i szczęśliwie. To znaczy ja – poprawił się ze śmiechem. - Co się z tobą stanie zależy od ciebie. Ale na razie… - zawiesił głos i cofnął się o krok mierząc dziewczynę wzrokiem. A konkretnie jej krótką koszulkę, luźne spodnie i dzierganą narzutkę. - Na razie trzeba cię doprowadzić do porządku.
        - Niech służba ją oporządzi. Później zaprowadźcie ją do sułtana – zarządził i wrócił na fotel, po drodze zgarniając kieliszek wina. Audiencja dobiegła końca.

        Maia w milczeniu pozwoliła się wyprowadzić, tym razem znów normalnie traktowana. Nie wiedziała ile w tym wszystkim było szopki pod dyktando Saffara, a na ile straż autentycznie się mężczyzny obawiała. Zaprowadzono ją do jednej z gościnnych komnat na piętrze, gdzie czekały już dwie służki. Przygotowano jej kąpiel i przyniesiono szaty. Nie była to jednak jej garderoba, ale jakaś strojna suknia, kompletnie nie w jej stylu. I nie chodziło tu o gust, a skromność i status. Dla niektórych nazahirskie stroje odsłaniały zbyt wiele. Goły brzuch czy odsłonięte ramiona to nie było tutaj nic nienaturalnego. Wciąż nie w pałacu, ale i tak byłoby to stosowniejsze niż to co kazano założyć Mai. Ciasno zasznurowany gorset i spódnica z rozcięciem aż po udo była czymś absolutnie jej obcym. Niewygodnym. Niekomfortowym. Tylko oszołomienie po tym, co dziewczyna zobaczyła i usłyszała, sprawiło, że pozwoliła się w coś takiego ubrać. Chwilowo stała nieruchomo niczym model do szycia. Nie ryzykowała rozmowy ze służkami. Nie były nawet nazahirkami. Unikały patrzenia jej w oczy. Nie pozostawało jej nic innego, jak czekać na odpowiedni dla niej moment.
        Prowadzona znów korytarzem nie była tak cicha, teraz stukając po posadzce obcasami. Ułożone włosy opadały na plecy, odsłaniając ramiona i głęboki dekolt. Twarz znów nie wyrażała ani jednej emocji. Straż doprowadziła ją kolejnym korytarzem do jakichś drzwi i zapukała, odwracając się później plecami do ściany. Maia weszła do środka bez słowa, rozglądając się oszczędnie. Za czymś ostrym, oczywiście.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kassim »

- Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? - Saffar spojrzał na Kassima badawczo. Sułtan uśmiechnął się lekko.
- Widzisz jakiś problem? - zapytał.
- Nie. Choć lepiej dla niej samej, żeby więcej nie pyskowała. Gdyby nie to, że ten parszywy lud tak ją uwielbia, zabiłabym ją i na tym skończyłby się ten ród. I rządziłaby już tylko jedna, prawowita dynastia. Ale... Jak już zrobi swoje, zjedna ludzi, postoi przy boku ukochanego męża, może przydarzy jej się jakiś wypadek. Nie wiem, zobaczymy. Ach... Tak, nie o to pytałeś... Nie widzę sprzeciwu.
- Chcę żeby nauczyła się być posłuszna. Robię to dla ciebie przyjacielu. Przecież wiesz. Zanim zorganizujesz upragniony ślub, dziewczyna będzie wytresowana jak na'zahirska suka – sułtan wydawał się być bardziej okrutny niż sam Saffar. Wyraz jego twarzy był kamienny, jakby nie miał żadnych uczuć. Nawet oczy miał matowe. Choć ton głosu mu się zmieniał, wyraz "suka" powiedział z wyraźnym akcentem, jakby chciał dać do zrozumienia mężczyźnie, że ta pyskata dziewucha niewiele jest dla niego warta. Ot, zamierzał sobie ulżyć i prawdopodobnie zrobić z nią rzeczy, których nie mógł robić ze swoim haremem. W Al-Atrah panowały pewne zasady, których nawet sułtan nie mógł łamać. Tu, w tej sytuacji to co innego.

Saffar zaśmiał się krótko.
- Spokojnie przyjacielu. Rób co chcesz. Tylko nie uszkodź towaru.
Kassim nie odezwał się już słowem. Wstał, kiwnął głową w stronę swojego sprzymierzeńca, po czym udał się do bocznego wyjścia.

Wiedział, że nim przygotują Maię minie trochę czasu. Sytuacja była jaka była i trzeba się było do niej dostosować. Odkąd był w pałacu nie rozmawiał absolutnie z nikim. Służącym wydawał twarde rozkazy, ale nie wydawał się w dyskusje. Strażników mijał bez słowa. Czasem mierzył kogoś zimnym wzrokiem. Większość uznawałą go za kogoś, kogo nie powinno się zaczepiać. Informacja, że jest przyjacielem ich władcy wystarczyła. Nikt go nie wypytywał, ani nie próbował wciągać w rozmowy o pogodzie. W zasadzie mieli go tutaj za bezdusznego skurwiela. Saffar, w odróżnieniu od Kassima okazywał emocje. Sułtan był jak lodowiec na środku pustyni.
By zachować wszelkie pozory Kassim skorzystał z łaźni, a nawet opieki służących, która oznaczała wcieranie w ciało olejków i pachnideł. Dopiero, gdy poinformowano go, że Maia czeka na niego w komnacie, nieśpiesznie opuścił swój salon i udał się do sypialni.
Wszedł bocznymi drzwiami. Na sobie miał tylko bardzo luźne spodnie i... nic więcej. Jego jasne włosy były odrzucone na plecy. Był boso, a jedyną ozdobę stanowił wisiorek na długim łańcuszku, spoczywający na jego nagim torsie. Wyglądał pociągająco, niestety w ten władczy, przerażający sposób. Znacznie wyższy od Mai, o rozbudowanej muskulaturze. Taki mężczyzna mógłby z łatwością złamać księżniczce kark.

Komnata była przygotowana tak, by nikt nie miał wątpliwości do czego służyła. Ogromne łoże po lewej stronie, ozdobione kolorowymi kotarami i baldachimem. Dziesiątki poduszek na posłaniu. Podobne miejsce na podłodze. Tylko w rogu stał wielki fotel, również wymoszczony poduchami, a przy nim podnóżek obity aksamitem. Ozdobami były rośliny. Wysokie draceny, palmy bananowców, papirusy, zasadzone w kunsztownych donicach i ustawione w różnych miejscach. Innymi słowy w pobliżu nie było niczego ostrego. Nawet lustra, które można by było zbić. Żadnych szafek, stolików, skrzyń. Nie było nawet gdzie uciekać. Kassim boczne drzwi zamknął na klucz. Za głównymi stali strażnicy. A komnata była zbyt wysoko, by można było wyskoczyć przez okno. Innymi słowy, Maia trafiła do miejsca, które można było spokojnie nazwać więzieniem. Nie było tu nawet dla niej przeznaczonego mebla, na którym mogłaby usiąść. Wielki fotel sugerował, że należy do sułtana, a łóżko... No cóż...
Sułtan Kassim, z zupełnie beznamiętną miną podszedł do Mai. Stanął naprzeciw niej. Twarzą w twarz. Robiąc kolejne kroki do przodu zmusił kobietę by się cofała, a kiedy zobaczył, że zamierza się bronić przygwoździł ją do ściany.
- Maia, przestań – powiedział cicho.
- Nie zamierzam cię skrzywdzić. Przecież znam cię od dziecka. Ściany mają uszy. Słuchaj mnie to nikt nie ucierpi i wyjdziemy z tego żywi, tylko opanuj się i słuchaj – dopiero teraz postawa elfa zmieniła się. Oczy przestały być matowe. Twarz i głos wyrażały emocje i troskę. Ale nie mógł jej ganiać po komnacie, ani mówić do niej normalnym tonem. Saffar tak naprawdę nie ufał nikomu, nawet swojemu sprzymierzeńców. Kassim nie znał tej części pałacu i o ile był przekonany, że nikt ich nie widzi, tak uważał, że ktoś z pewnością podsłuchuje. Jeśli chciał coś powiedzieć, musiał mówić jej do ucha, tak by tylko ona mogła go słyszeć. Wolał przytrzymać ją w jednym miejscu przez chwilę teraz, niż czekać aż się na niego rzuci. Bo był pewien, że wykorzystałaby wtedy i paznokcie i zęby, byle tylko zrobić mu krzywdę.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia rozglądała się oszczędnie, wchodząc do komnaty, ale już gdy zamknęły się za nią drzwi, stwierdziła z zaskoczeniem, że jest sama. Jej spojrzenie przestało być ukradkowe, gdy dziewczyna przetrząsała wzrokiem pokój, z rosnącym poczuciem beznadziei. Chociaż wmawiała sobie, że wie, po co ją tu prowadzą, zobaczenie wnętrza w takim stanie sprawiło, że zadrżała.
        - Dobra, weź się w garść – mruknęła do siebie pod nosem, ale i tak potrzebowała jeszcze dwóch oddechów, by ruszyć wrośnięte w ziemię nogi.
        Za wiele jednak do zwiedzania nie miała. Wystarczył jeden rzut oka, by dostrzec brak mebli, w których można byłoby coś ukryć, luster, które można by stłuc, czy nieopatrznie pozostawionych ceramicznych naczyń. Najbliższa broni była pobliska donica, gdyby potraktować ją jak pocisk, którego i tak by nie uniosła. Wszędzie tylko pieprzona roślinność i poduszki, szlag by to trafił.
        Drugie drzwi w pokoju widziała, ale uznała je za łazienkę. Nie usłyszała, gdy się otworzyły, podobnie jak pierwszych kroków mężczyzny, który przez nie przeszedł i dobiegł ją dopiero dźwięk przekręcanego zamka. Maia odwróciła się gwałtownie, zaskoczona pojawieniem się Sułtana. Na jego widok zamarła, nie umiejąc odwrócić spojrzenia od postawnej sylwetki mężczyzny, ale też czując w tej chwili jedynie pełznący po plecach niepokój.
        Do oszołomionego umysłu dotarło wreszcie, że powiększający się w oczach tors mężczyzny oznacza, że ten się zbliża. A ona wciąż stała w miejscu, pierwszy raz nie wiedząc, co robić. Utrzymywała kontakt wzrokowy tylko dlatego, by wiedzieć, czego się spodziewać, ale to jej rozszerzone w strachu oczy zdradzały więcej, nawet jeśli z sobie tylko znanych przyczyn Maia wciąż zgrywała twardą.
        Jednak i ta fasada zaczęła pękać, gdy dziewczyna zrobiła pierwszy krok w tył, wycofując się przed napierającym na nią mężczyzną. Ustąpienie pola o kolejne dwa kroki i rosnące poczucie bycia osaczonym sprawiły, że adrenalina w końcu zaczęła buzować, motywując ciało do innego ruchu. Kolejny krok w tył księżniczka zrobiła szybciej, chcąc wycofać się poza zasięg Kassima i wymknąć się bokiem. Nie wiedziała jeszcze, co zrobi dalej, w tej chwili gotowa nawet wspinać się po budynku, ale zdążyła ledwie drgnąć, a sułtan złapał ją za rękę. To zaś momentalnie wywołało szarpaninę, o ile tak można było nazwać bezskuteczne próby zabicia mężczyzny gołymi rękami przez połowę od niego mniejszą dziewczynę. Przygwożdżona do ściany Maia kompletnie straciła panowanie nad sobą.
        - Zostaw mnie! Straż!! – krzyknęła, szarpiąc się z całych sił, gdy tylko poczuła minimalny luz. Kiedyś nie mogła pojąć dlaczego zwierzęta uciekają czasem przez za małe dziury w porwanych ogrodzeniach, raniąc się głęboko ich drutami, ale ślepo brnąc na zewnątrz, nie dbając o obrażenia. Teraz rozumiała.
        Straż słyszała z zewnątrz krzyki, ale nawet nie drgnęła, a po chwili hałasy ucichły, gdy Kassim przycisnął Mai rękę do ust, by przestała się drzeć, zasłaniając praktycznie pół jej twarzy. Nad palcami błyskało przerażone spojrzenie, uparcie wbite w drzwi, nim księżniczka zdała sobie sprawę z tego, że nie ma co liczyć na ratunek. To już nie była jej straż. Szarpanina trochę jakby osłabła, gdy ramiona księżniczki opadły bezradnie. Jednak gdy niebieskie oczy odnalazły sułtana, błyszczały teraz gniewem, gdy to jego uznała za winnego całej tej sytuacji. Sapnęła wściekle przez nos i nie mogąc elfowi przywalić, próbowała go kopnąć, ignorując szeptane już próby uspokojenia jej.
        Właśnie widziała, jak nie chce jej skrzywdzić! I właśnie dlatego, że znał ją od dziecka, zdrada tak bolała. Najazd nieprzyjaciela był mniej druzgocący niż odwrócenie się plecami przez sąsiada, z którym do tej pory Na’Zahir żyło w tak dobrych relacjach. Dlatego nie dostrzegła zmiany na twarzy sułtana, dlatego wciąż spoglądała na niego z wściekłością, gdy niechętnie analizowała jego słowa. Oczywiście nie wierzyła w ani jedno, ale przestała się miotać, by lepiej słyszeć cichy głos. No i była zmęczona walką, mając zamiar skorzystać z przerwy, gdy taka się nadarzyła i w razie czego zaatakować mocniej za chwilę. To było wszystko, czego mógł oczekiwać w tej chwili Kassim.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kassim »

Spodziewał się oporu. Nie można było jej winić za to, że chce się bronić. Znalazła się w potrzasku, każdy normalny człowiek próbowałby się ratować. Wolałby to załatwić inaczej. Bardziej pokojowo, łagodnie, ale sytuacja temu nie sprzyjała. Gdyby wydało się co planuje, rozpoczęła by się wojna pomiędzy Al-Atrah, a Na'Zahirem. Nikt tego nie chciał. Zwłaszcza Kassim. Bycie następcą tronu, a później sułtanem sprawiły, że potrafił odłożyć na bok wszelkie emocje i skupić się na zadaniu. Dzięki temu był świetnym aktorem. I dlatego zdołał przekonać Saffara do sojuszu.
Z Maią już tak łatwo nie było. Mimo, iż zrzucił z siebie maskę, potrzeba było czegoś więcej.
- Maia - warknął, choć trudno to było nazwać agresywnym ponagleniem, skoro nadal mówił cicho.
- Spójrz na mnie - nakazał.
- Maia, spójrz na mnie - powtórzył - Na wszystkich Bogów Pustyni i Słońca, spójrz mi w oczy i posłuchaj chociaż przez chwilę - pochylił się do przodu, tak by jego twarz znalazła się na wysokości jej twarzy. Gdyby nie ręką zasłaniająca jej usta stykaliby się nosami. Jego dłoń odrobinę odsunęła się do dziewczyny, na tyle by mogła swobodnie oddychać, ale by nie była w stanie go ugryźć.

- Patrz mi w oczy i słuchaj. Gdybym naprawdę chciał cię skrzywdzić, w ogóle nie próbowałbym z tobą rozmawiać. Maia, to ja, Kassim, znasz mnie. Na ósme urodziny przywiozłem ci parę lintu z Al-Atrah i wielki tom Pustynnych Opowieści, oprawiony w turkusową skórę, ze złotym znakiem na środku. Wypuściłaś ptaki i zabrałaś tylko książkę. Kiedy miałaś pięć lat sprezentowałem ci małą wikunię atrahyjską. Biegałaś za nią po wewnętrznym ogrodzie, aż wpadłaś do fontanny. Kto cię wtedy wyciągał z wody? Nad prawym uchem, we włosach, masz maleńką bliznę. Miałaś wplecioną we włosy lilię, na ramieniu usiadł ci telstari, który chciał ją ukraść, ale trafił dziobem nie w kwiat, tylko w twoją głowę. Krew lała ci się aż po szyi. Gdy skończyłaś szesnaście lat przywiozłem ci Kryształową Królową aż z Adrionu. Od tamtej pory rosła w wielkiej donicy w twojej komnacie.

- Czy tak mówi nieprzyjaciel? Maia, zrozum, jestem tu by ratować i ciebie i twoje królestwo. Nie zamierzam robić ci krzywdy. Rozumiesz? Teraz cię puszczę. Za fotelem leży moja tunika, możesz się w nią przebrać, będzie ci wygodniej - oznajmił i bardzo powoli zrobił krok w tył. Najpierw puścił jej rękę, potem odsunął dłoń od twarzy. W tej chwili nie zdziwiłby go ani kopniak w krocze, ani zęby wbite w jego ciało. Niestety wyglądało na to, że musiał pozwolić Mai wyładować swój strach i gniew. Po tym jak księżniczka wyswobodziła się z jego uścisku odwrócił się na otwarty pokój, bacznie obserwując jej poczynania. Nie zamierzał bezwstydnie patrzeć jak się przebiera, jeśli w ogóle zamierzała skorzystać z tej propozycji. Fotel stojący w rogu, by tak wielki, że jego oparcie mogło służyć na parawan, zwłaszcza, dla tak drobnej kobiety jak Maia.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        To właśnie warknięte cicho imię księżniczki ściągnęło na sułtana jej rozgniewane spojrzenie. Jak na złość odwróciła je, gdy tylko kazał na siebie spojrzeć. Upór był jedną z niewielu broni, jakie miała. W końcu jednak znowu spojrzała mężczyźnie w oczy, samym wzrokiem przekazując, że słucha tylko dlatego, że nie bardzo ma inne wyjście. Miała jego twarz przed samym nosem.
        Wpatrywała się w niego, gdy mówił, analizując każde słowo. To nie tak, że go nie poznała. Pamiętała go doskonale i darzyła sporą sympatią, jak na jej ograniczoną emocjonalność. Ale teraz z pewnością nie powiedziałaby, że go zna. Nie miała jednak wyboru i musiała słuchać, zmuszona do przypomnienia sobie wszystkich spędzonych razem chwil, a było ich sporo, jak się okazywało. O bliźnie nad uchem, skrytej między włosami, wiedziało raptem kilka osób. Prezenty też pamiętała. Nie była sentymentalna, ale nikt inny nie obdarowywał jej na urodziny, nawet rodzice. Królewska para jedynie organizowała bale z tej okazji od momentu, w którym Maia skończyła szesnaście lat i została przedstawiona na dworze, jako oficjalna następczyni tronu. Otrzymana wtedy od Kassima róża być może nadal rośnie w jej komnacie, jeśli nikt jej jeszcze nie zniszczył, bo księżniczce nawet nie sam podarek przypadł do gustu, co wykonany w jej stronę gest i zadany trud.
        Nie można było powiedzieć, by Maia spojrzała teraz na mężczyznę przychylniej, ale przestała ciskać gromy z oczu. Nie, tak nie mówił nieprzyjaciel. Ale czy uwierzyła w to, że Kassim jest tutaj by jej pomóc? Albo inaczej, czy w swojej obecnej sytuacji mogła sobie pozwolić na to, by mu nie wierzyć? Skinęła zgodnie głową, a po chwili rozluźniła się, gdy krępujące ją ręce cofnęły się, a sułtan zrobił krok w tył. Nastąpił moment niepewności między obojgiem, czy Maia nie zacznie się znów szarpać, ale księżniczka stała bezradnie pod ścianą, nagle nie wiedząc co zrobić. Spojrzała odruchowo w stronę fotela, a później na siebie i na sułtana. Może i byłoby jej wygodniej, ale raczej nie bardziej komfortowo, gdyby miała na sobie tylko męską tunikę. Poszła jednak w tamtą stronę chociażby po to, by się ruszyć, a gdy znalazła materiał, wróciła z nim do Kassima, wyciągając szatę w jego kierunku. Już i tak zaczęła zbyt często spoglądać w stronę mężczyzny, gdy pierwsze nerwy i strach zaczęły odchodzić. Nie potrzebowała bardziej się rozpraszać.
        - Jaki konkretnie masz plan na to, by uratować mnie i moje królestwo? – zapytała powoli, niemalże cytując wcześniejsze słowa Kassima. Pamiętała też jego słowa i mówiła cicho, mając nadzieję, że ją usłyszy, a jednocześnie, że nikt inny nie zrozumie. Wciąż była zdystansowana, ale nie umiała tak po prostu wrócić do przerwanej raptem trzy lata temu znajomości. Zawsze miała problemy z zaufaniem, ale ostatnimi czasy jeszcze bardziej się one pogłębiły.
        - Powiedz mi co wiesz, proszę – dodała już łagodniej.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kassim »

Kassim wywrócił oczami widząc wyciągniętą w jego stronę tunikę. Że niby miał się ubrać? On? On przynajmniej miał zakryte to co trzeba, a jej biust, ściągnięty w gorsecie wręcz wyskakiwał przed oczy, jakby chciał się przywitać. Poza tym sułtanowi chodziło o jej wygodę, o to by nie musiała stać roznegliżowana na przeciw niego, w komnacie stworzonej wyłącznie do tego, by biegać po niej nago. Nie zamierzał się kłócić, ale też specjalnie nie będzie się ubierał. Większość mężczyzn w pałacu przechadzała się w rozpiętych tunikach, z nagim torsem. Różnica była tylko taka, że on był wypachniony i posmarowany olejkami. Rzucił ubranie na łóżko i powoli podszedł do Mai. Miał ochotę założyć ręce na piersi, tak byłoby mu wygodnie. Znał jednak podstawy mowy ciała i wiedział, że nie powinien. Dlatego ręce miał ułożone swobodnie, wzdłuż ciała. Przez cały czas starał się mówić bardzo cicho.

- To, że zabiłaś swojego ojca, nieszczególnie mnie zdziwiło. Oboje wiemy jaki był - skwitował krótko, nie zamierzał wdawać się w dyskusję na ten temat - Ale już twoje zniknięcie i właściwie natychmiastowe pojawienie się Saffara, było dość zaskakujące. Oboje wiemy, że Wican ma spore zapędy do podbojów i przejmowania kolejnych ziem. Nim moi zwiadowcy dowiedzieli się jakie ma plany, on już wysłał za tobą pościg, każąc cię odnaleźć. Zrobiłem to samo, mając nadzieję, że moi ludzie znajdą cię pierwsi. Niestety Saffar miał przewagę, więc przemyślałem wszystko i zaproponowałem mu sojusz. Moje wsparcie wojskowe i "opieka" nad obywatelami - innymi słowy, w ramach buntów, jego żołnierze wymordują ludzi, kiedy moi będą strzegli granic Na'Zahiru. Choć już samo poparcie ze strony Al-Atrah miało ukróci zapędy buntowników. Saffar od początku bał się, że w Na'Zahirze jest więcej szpiegów niż udało mu się znaleźć. Postawiłem mu jeden, dodatkowy warunek, że kiedy cię odnajdzie, dostanę cię w ramach "prezentu" - mówiąc to, nie skrzywił się. Dla niego była to opowieść o tym co się działo, fakty, nic więcej.

- To był jedyny sposób, byśmy mogli porozmawiać sam na sam. Oczywiście zakładając, że on znajdzie cię pierwszy. Plan był prosty. Przyjechać do Na'Zahiru w ramach sojuszu i oczekiwania na odnalezienie księżniczki. Dzięki temu mogłem zabrać ze sobą część wojsk tutaj, do miasta, w tym wielką świtę, wśród której są moi szpiedzy. Spora część mojej armii stacjonuje teraz na granicach, razem z wojskiem Saffara. Zamierzam się go pozbyć, a moi żołnierze mają za zadanie wyrżnąć jego armię. Tak, by została w mniejszości, a lud jak najmniej ucierpiał.
- Jeśli zastanawiasz się, co by było gdybyś została odnaleziona przez moich ludzi - dokładnie to samo, tylko byłabyś w bezpiecznym miejscu i nie musiała uczestniczyć w rozlewie krwi. Wican nie ma innych sojuszników, więc niedobitki nawet nie będą miały dokąd uciekać. I nikt go nie wesprze. Wierzy, że chce mu pomóc, w zamian za kilka dni uciech z księżniczką i gwarancję, że w przyszłości nie zaatakuje mojego kraju. Ale nie jest głupi, dlatego każe mnie śledzić i podsłuchiwać. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, po wszystkim będzie mogła zasiąść na tronie Na'Zahiru, jako prawowita królowa. Wierzysz mi? - zapytał w końcu.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia zawahała się, widząc minę Kassima, ale nie wiedziała, o co mu chodzi. Spojrzała za lecącą na łóżko tunikę i do mężczyzny wróciła znów nieco podejrzliwym wzrokiem, gdy zobaczyła, że się zbliża. Tym razem udało jej się przed nim nie cofnąć.
        Najbardziej ze wszystkiego zdziwiły ją jednak kolejne słowa sułtana. Nie dziwiło go to? Wiedział, jaki był jej ojciec? Cholera, była wtedy za młoda by umieć dostrzec kto jeszcze był świadom tego, co działo się za prywatnymi drzwiami rodziny królewskiej. Teraz zaś musiała skupić się na czymś innym, gdy Sułtan mówił dalej.
        Część wydarzeń już znała, reszta miała sens, tłumacząc obecność Kassima w pałacu i kraju w ogóle. Maia również nie zareagowała bardziej na wzmiankę o traktowaniu jej, jako prezentu, gdy jej myśli orbitowały zupełnie gdzie indziej, skupione na analizowaniu otrzymywanych informacji. Musiała też powstrzymywać się od odruchowego krążenia po komnacie, co jakoś zawsze pomagało jej myśleć. Szept nie sięgał daleko. Spojrzała na Kassima dopiero, gdy skończył mówić.
        - Wierzę – powiedziała niechętnie, chwilowo nie martwiąc się, czy go nie urazi. Wracała po kolei do usłyszanych informacji.
        - Obserwował nas – szepnęła, znów spoglądając w górę na mężczyznę. – Tylko tak można wytłumaczyć jego refleks. Chciał zaatakować jeszcze zanim to wszystko się stało – mówiła, dzieląc się z Kassimem wnioskami, do jakich doszła już wcześniej. – Ta… sytuacja… była dla niego jak gwiazdka z nieba, dostał Na’Zahir na tacy – mruknęła z niezadowoleniem, wyrzucając sobie wyjazd. Tylko skąd do licha mogła wiedzieć, że jej matka po prostu wyskoczy z balkonu z atłasowym prześcieradłem zawiązanym na szyi.
        Maia spojrzała uważnie na sułtana. Czyli musiał wiedzieć, jaki jej ojciec był naprawdę. Ale że nie zdziwiło go, co zrobiła? Sama nie wiedziała, że jest do tego zdolna, aż nie było za późno.
        Ze swojej ostatniej rozmowy z Szakalem dowiedziała się, że Pałac zataił te wydarzenia. Oczywiście o zabójstwie króla wiedzieli wszyscy strażnicy i większość służby, ale nietrudno było ich przekonać, by dla dobra państwa i ukochanej księżniczki nie rozpowiadali tego, co wiedzieli. Król tragicznie zginął, taka była wersja oficjalna. Oczywiście, że w kraj wymknęło się kilka plotek, ale w opinii Szakala nie były groźne. Lud króla praktycznie nie znał, Maię owszem. Rozpaczano więc posłusznie po jego śmierci, jeszcze bardziej po śmierci królowej, ale to „zaginiona” księżniczka była prawdziwym dramatem. A później nadjechał Saffar.
        Trąciła dłonią srebrną bransoletkę na nadgarstku, zastanawiając się, czy naprawdę może zaufać Kassimowi. Ale chociaż na to pytanie nie znała jeszcze odpowiedzi, na to czy musi, już owszem.
        - Zanim matka się zabiła, wyklęła mnie, wygnała z kraju. Oczywiście już dawno mnie w nim nie było, ale musiała ją trawić straszna nienawiść, bo wspomogła się magiem – powiedziała, zerkając na Sułtana i unosząc lekko dłoń pokazała bransoletkę na nadgarstku. – Strażnik, który mnie znalazł, dał mi to, bym w ogóle mogła przekroczyć granice kraju. Nie wiem, co by się stało, gdybym teraz ją zdjęła – powiedziała jeszcze ciszej, czując jak się odsłania. – Saffar ma na mnie niezłego haka – dodała i uśmiechnęła się krzywo. - Jeśli chcemy cokolwiek zrobić, trzeba też zdjąć tę klątwę.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kassim »

Elf nie był jasnowidzem i wszystkiego przewidzieć nie potrafił. Ale znał wiele grzechów i grzeszków najróżniejszych władców i oficjeli. Dlaczego? Bo potrafił przyjmować spokojną, naturalną postawę. Wzbudzał zaufanie. Nie zachęcał otwarcie do zwierzeń, ale potrafił manipulować tak, by rozmówcy sami przyznawali się przed nim do największych dziwactw i okrucieństw. Bycie władcą wielkiego kraju miał wiele plusów i wiele minusów. Trzeba było nauczyć się żyć bez wyrzutów sumienia, a wszelkie informacje zachowywać w głównej mierze dla siebie. Pewien wysoko postawiony arystokrata zdradził mu kiedyś, że od kobiet woli osły, inny, że zamordował swoją teściową, jeszcze inny, że żona tłucze go skórzanym pasem, ale on nie ma odwagi tego przerwać. Cóż... Soczyste grzeszki, z którymi Kassim nic nie zrobił - bo nie musiał. Jeszcze. Wiedział, że jeżeli znajdzie się w odpowiedniej sytuacji, wykorzysta te informacje. Bunt, przeciwstawianie się, podżeganie do czegoś, lub szantaż samego sułtana szybko zemściłby się na takiej osobie. Nazywano go dostojnym, bo taki był. Świetny dyplomata, przyjaciel, fantastyczny słuchacz. Zawsze wyprostowany i troszczący się o lud. Niestety pod warstwą swojego przydomku nosił wiele tajemnic. Bywało, że zbyt wiele.

Kassim nie był bez serca. Wręcz przeciwnie. Ale panowanie było trudniejsze niż się wszystkim wydawało. Dlatego często wiedział, ale nic nie robił. Dla dobra swojego i jego kraju.
Po tym co powiedziała Maia westchnął.
- Tym też się trzeba zająć – podsumował.
- Czasu jest mało, trudno ocenić ile Saffarowi zajmie przygotowanie ślubu, ale myślę, że jestem w stanie przekonać go, by aż tak się nie spieszył. Myślę, że możemy zyskać przynajmniej kilka dni. Musimy też zaplanować jak się go pozbyć... - ostatnie zdanie powiedział prawie niesłyszalnie.
- Ale może odłóżmy to na chwilę - dodał i zrobił kolejny krok w stronę Mai - Jak się czujesz? Poturbowali cię? Jesteś głodna? Spragniona? - zapytał z niesłychaną troską w głosie. Kiedy wchodził do komnaty wyglądał, jak brutalny, wrogi, bezduszny sułtan. Teraz, choć nie ubyło mu centymetrów, ani masy zdawał się być bardziej jak opiekuńczy lew. Wyciągnął w jej stronę obie ręce, w przyjaznym geście. Trudno było powiedzieć, czy chciał ją przytulić, czy chciał, by chwyciła go za dłonie, czy może był to po prostu gest otwartości i chęci opieki. Kassim pragnął jej dać to, czego w tej chwili potrzebowała. Ale co to było, musiała powiedzieć mu sama.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia prychnęła pod nosem na wzmiankę o ślubie. Od samego początku uzurpator wzbudzał w niej negatywne uczucia, ale do tej pory chodziło jej o kraj i jego dobrobyt. Teraz do puli, o którą miała walczyć doszło jej życie. A chociaż nie spodziewała się, by Saffar pozytywnie ją zaskoczył gdy go pozna, skala antypatii jaką go darzyła zaskakiwała nawet ją samą.
        - Ja go zabiję – szepnęła księżniczka tak cicho, że nie wiadomo już było czy wciąż zachowuje pozory czy zwyczajnie mówiła do siebie. Ale nie była to nawet propozycja, co naturalne stwierdzenie faktu.
        Słysząc pytanie o swoje samopoczucie Maia spojrzała na Kassima zaskoczona. Nie jego troską, tą już pamiętała. Bardziej tym, że sama nie wiedziała. Gdy wszystko brało w łeb trudno było pamiętać o takich szczegółach jak jedzenie czy picie.
        - Nic mi nie jest. Dziękuję – powiedziała i na chwilę złapała mężczyznę za dłoń, puszczając ją zaraz. Gest był nieco niezręczny, bo Maia nie umiała zinterpretować zachowania sułtana. Okazał jej dobroć i zaoferował pomoc, więc pytanie go, jaki miał w tym interes było w jej mniemaniu w pełni uzasadnione, jednak wiedziała też że byłoby bardzo niegrzeczne. Uznała, że jeśli sułtan będzie chciał czegoś w zamian to zorientuje się w trakcie, a też za to co dla niej robił chyba nie było rzeczy, której by mu odmówiła. Chyba, że zażąda państwa, no ale nie wpadajmy w skrajności. Cały czas traktował ją dobrze, uczciwie wyjaśniając swoje wcześniejsze zachowanie. Na dobrą sprawę mógłby uznać, że jest za młoda, by wciągać ją w to wszystko i załatwiłby sprawy po swojemu. Doceniała, że nie pomijał jej w swoich planach, naprawdę traktując jako prawowitą następczynię tronu. Nawet jeśli przy okazji była dobrą znajomą.
        - Właściwie to chętnie się napiję. Po podróży przez pustynię mam jakieś braki – powiedziała, wyglądając za okno. Właściwie to czuła się ciągle spragniona odkąd Talen dał jej swojej krwi. Była obrzydliwa, ale… potem czuła się lepiej. I trochę jej tego brakowało. Zastanawiała się też, co działo się z panterołakiem. Sadik sobie poradzi, ale Talen był… trudny. Aż dziwne, ale martwiła się o niego. Nie mówiąc już o tym, że obiecała mu wynagrodzić jego pomoc. Nie zamierzała złamać danego słowa, znajdzie go później.
        Powoli też zaczęła się zastanawiać, jak wybrnąć z tej szopki, którą Kassim odstawił przed innymi. Ile ma tu siedzieć? Co z nią będzie dalej? Najchętniej znalazłaby Saffara, wbiła mu sztylet między żebra i pozwoliła się wykrwawić. Później poszłaby spać, a rano zaczęła sprzątać bajzel, którego oboje narobili. Wiedziała jednak, że to nie będzie takie proste i że będzie potrzebowała pomocy sojusznika.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kassim »

Nie skomentował tego co powiedziała, wiedział jednak, że będzie musiał powstrzymać jej zapędy. To nie było takie proste. Znaleźć się z Saffarem sam na sam to jedno, zabić i nie zostać zabitym drugie. Ale na razie chciał ją po prostu wesprzeć, w jakikolwiek sposób. Skinął głową, kiedy powiedziała, że jest spragniona. Wcześniej ucieszył się, że choć na chwilę chwyciła go za rękę. Teraz niespiesznie ruszył do bocznych drzwi. Przekręcił klucz w zamku i wyszedł na chwilę. Drzwi zatrzasnęły się za nim, ale nie było słychać zamykania zamka. Nie było go zaledwie pół minuty. Wrócił z dzbankiem wody, wysoką szklanką i wielopiętrową paterą z owocami. Drzwi otworzył sobie nogą i tak też je zamknął. Postawił trzymane przedmioty na podłodze, po czym zamknął drzwi, ale klucz odłożył swobodnie na parapet. Obszedł wielkie łoże stojące nieopodal i udał się do miejsca, gdzie na dywanie rozsypane były poduszki. Postawił owoce, szklankę i dzbanek na środku. Zgarnął z łóżka pozostałe poduchy i rzucił je na podłogę. Podszedł do Mai po raz kolejny, tym razem znów ciut bliżej.
- Dali mi służkę, twierdząc, że moi służebni to za mało. Nie sądzę, żeby miało to coś wspólnego z dobrym sercem Saffara, to tylko pretekst, żeby ktoś kręcił się po moich komnatach. Dlatego zamykam drzwi. Jestem przekonany, że potrafiłaby tu wejść, twierdząc, że to tylko dla mojego dobra. Z resztą nie wydaje mi się, żeby to w ogóle była służka, raczej doświadczony szpieg.

- Chodź - rzekł swobodnie - usiądź, napij się, zjedz coś. Wiem, że to wszystko to zapewne dla ciebie koszmar, ale musisz odpocząć - gestem ręki wskazał na miejsce po drugiej stronie pokoju, wymoszczone poduszkami, po czym ruszył w tamtą stronę i usiadł na podłodze.
- Wybacz, że dopiero teraz, ale obawiałem się, że użyjesz wszystkiego, by mnie przynajmniej zranić. Nie chciałem ryzykować, a rozumiałem, że zaatakowanie mnie będzie czymś naturalnym. Każdy by się bronił - Kassim zachowywał się dość swobodnie, jak na człowieka, który właśnie knuł intrygę wobec obecnego władcy. Po prostu mówił bardzo cicho. Ale taki już był. Gdyby w takich chwilach zżerały go nerwy, marny byłby z niego dyplomata, aktor i władcą. Nie mówiąc już o tym, że pewnie cierpiałby na bezsenność, ale straciłby zmysły.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Pozostawiona samej sobie Maia znów rozejrzała się po komnacie, tym razem na spokojnie. Nie sprawiło to jednak by odniosła inne wrażenia, więc pogardliwy wzrok tylko przemknął po łóżku, szukając czegoś ciekawszego. Na moment zapatrzyła się za okno, zszokowana panującymi tam ciemnościami. Kiedy na los, zaszło słońce? Nic dziwnego, że była spragniona. Jeszcze przed chwilą do środka wlewała się pomarańczowa poświata zachodu, a teraz widziała tylko blask niewielkich płomieni palonych w mieście. Chyba nie zmruży dzisiaj oka.
        Wciąż też kukała w stronę drzwi, gdzie zniknął Kassim, starając się nie zacząć na nowo podejrzewać go o jakiś podstęp. Widocznie jej jednak ulżyło, gdy wrócił. Uśmiechnęła się lekko, widząc jak balansuje na jednej nodze, drugą zamykając za sobą drzwi. Nie ruszyła mu na pomoc tylko dlatego, że wystarczająco dobrze sobie radził i tylko by przeszkadzała. Podążyła wzrokiem za odkładanym za parapet kluczem, ale gdy sułtan ruszył w głąb komnaty, podążyła za nim, zostawiając klucz w spokoju. Stanęła na krańcu jednego z dywanów i uniosła lekko spódnicę, by ściągnąć obcasy, jeden o drugi, bosą stopą ustawiając je w miarę porządnie na deskach. Straciła dobre dwa palce wzrostu, jeszcze bardziej musząc zadzierać głowę, gdy Kassim do niej podszedł.
        Wysłuchała wyjaśnień i skinęła głową na znak, że rozumie. Doceniała, że mówił jej takie rzeczy, nie każąc się domyślać. A może po prostu wiedział, że dziewczyna prędzej dopowie sobie coś gorszego? W każdym razie do towarzystwa już jej nie trzeba było namawiać i Maia chętnie zajęła miejsce na poduchach, zaraz obok Kassima, by mogli dalej rozmawiać szeptem. Przyciągnęła do siebie jedną nogę, drugą opierając na dywanie zgiętą w kolanie. Walający się materiał sukni wrzuciła pod udo i nic sobie nie robiąc z tego, że jedną nogę miała całą odsłoniętą. Było ciemno i przez to poczuła się swobodniej, niemalże wierząc, że jest z kimś jej przychylnym. Sięgnęła po wodę i szklankę, i uśmiechnęła się lekko, słysząc tłumaczenia sułtana.
        - Prawdopodobnie próbowałabym rozbić ci ten dzbanek na głowie – powiedziała rozbawiona, nie odwracając wzroku, by nie rozlać napoju. Skubnęła jedno winogrono i wyprostowała się na poduchach, zerkając na Kassima.
        - Wybacz, naprawdę myślałam, że jesteś po jego stronie – wytłumaczyła w końcu swoje zachowanie i napiła się wody. Uśmiech gdzieś zniknął.
        - Ostatnie tygodnie to był niekończący się koszmar. Obudzę się z niego chyba dopiero, gdy będzie już po wszystkim. O ile pech przestanie mnie prześladować – mruknęła i przeczesała palcami włosy. Nagle było dla niej dziwne, że jest uczesana, chociaż jeszcze niedawno marzyła o grzebieniu. Wszystko było postawione na głowie, a ona nie wiedziała które strzępy swojego dawnego życia zbierać najpierw.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kassim »

- Nie czuję się zaskoczony - uśmiechnął się - dzbanek na głowie i patera z odciskiem mojej twarzy - zażartował. Dokładnie tego się spodziewał. No, może jeszcze kawałków szkła wbitych w jego gardło.
Ucieszył się, kiedy Maia usiadła. Miał cichą nadzieję, że naprawdę mu zaufa. Zdawał sobie sprawę, że po tym co przeszła nie stanie się to w mgnieniu oka, ale już sam fakt, że uznała, iż może usiąść tak blisko niego był pocieszający. W sytuacji, w której oboje się znaleźli, jedynym pewnym sposobem współpracy była wzajemna ufność.
- To dobrze, że tak myślałaś. To znaczy, że inni też tak myślą, z nim na czele. Przepraszam, że to wszystko tak zostało rozegrane, ale nie miałem innego wyboru. Im bardziej Saffar wierzy, że traktuję cię jak ładny przedmiot, który mi wypożycza, tym lepiej. Namówienie go do tego pewnie byłoby trudniejsze, ale... - nabrał głęboko powietrza - przekonała go obietnica, że cię wytresuję.
- Wiem jak to brzmi. Strasznie. Ale to tylko słowa dla Saffara. Nic więcej. A pech z pewnością przestanie za tobą chodzić. Teraz masz mnie. Pomogę ci. Damy sobie radę - zapewnił, po czym uśmiechnął się zawadiacko, co zupełnie nie pasowało do jego "kanciastej" twarzy, statusu społecznego i wieku.
- A teraz patrz - wyciągnął przed siebie rękę i zaczął poruszać palcami, jakby tańczyły. Na opuszkach pojawiły się drobne iskierki w pomarańczowym kolorze. Jasnowłosy uniósł rękę ku górze. Jego palce poruszały się w rytm niesłyszalnej muzyki, a iskierek przybywało. Nagle wyrzucił je do góry, a one rozprysły się nad ich głowami. Reszta pokoju nadal nikła w mroku. Kassim zacisnął pięść, a po chwili spomiędzy jego palców zaczęły unosić się krople wody. Zakręcił dłonią w powietrzu, a maleńkie kropelki zawirowały i uniosły się wyżej. Każda z nich złapała jedną iskierkę i dosłownie wessała ją do środka. Iskierki nie zgasły, za to woda je otaczająca sprawiła, że zaczęły błyszczeć. Światło odbijało się kropel, jak od maleńkich luster, tworząc nad nimi magiczne gwiazdy. Elf opuścił dłoń i przeniósł wzrok na księżniczkę ciekawy jej reakcji.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Z lekkim rozbawieniem spoglądała na sułtana, który swobodnie opowiadał, czego się po niej spodziewał, jednocześnie zdając się tym kompletnie nie przejmować. Właściwie nie powinno było jej być do śmiechu, gdy dowiadywała się jak bezbronna tak naprawdę była, ale podsuwany przez wyobraźnię obraz odbitej w paterze twarzy Kassima nie pozwalał jej zachować powagi i Maia parsknęła krótko pod nosem.
        Dalej rozmowa zeszła na mniej wesołe tematy, ale księżniczka zbyła temat wzruszeniem ramion, nie chcąc już dłużej o tym rozmawiać. Sama wiedza, że traktowana jest jak przedmiot była upokarzająca, nie potrzebowała szczegółów. Od tych jednak sułtan się nie powstrzymał, a Maia spojrzała na niego gwałtownie.
        - Wytres… - syknęła i urwała, zaciskając usta, gdy słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Zarumieniła się z gniewu i zażenowania, odwracając wzrok i prychając pod nosem, gdy cały jej spokój gdzieś uleciał.
        Została wygnana, porwana, sprzedana i transportowana jako niewolnica, a gdy w końcu wróciła do kraju znów traktuje się ją jak narzędzie uciech. Może dla Kassima to tylko słowa, dla niej nie. Nie drążyła tematu, bo nie chciała wiedzieć. Niewiedza zazwyczaj sprawiała, że Maia zakładała najgorsze, ale teraz wątpiła, by była sobie w stanie wyobrazić to co nie zostało powiedziane. Mimo wszystko była młoda. Niedoświadczona.
        Słowa sułtana słyszała jak przez mgłę. Nie wierzyła, że pech ją opuści, już nie. Miała wrażenie, że wisi nad nią widmo przyszłości, której się nigdy nie spodziewała. W swoim uporze, determinacji i pewności siebie sądziła, że wystarczy, że pokona jeszcze tę jedną przeszkodę, którą przed sobą ma, i wtedy wszystko się ułoży. Ale wtedy pojawiała się kolejna i jeszcze jedna, oddalając od niej upragniony cel tak bardzo, że Maia zaczynała wątpić, czy kiedykolwiek go osiągnie.
        Kassim powiedział, że jej pomoże, że dadzą sobie radę. Ale praktycznie wszystko zależało od niego i jego wojsk. Ona znowu była tylko figurą. I do tego nawet nie królową, a pionkiem. Nie umiała już powiedzieć, czy teraz napadło ją zwątpienie, czy po prostu wreszcie dostrzega rzeczywistość taką, jaka jest, a nie jak wykreowała sobie w głowie.
        Ocknęła się z rozmyślań, gdy sułtan ją przywołał, i spojrzała na niego trochę nieprzytomnie. Później za jego spojrzeniem podążyła wzrokiem do jego dłoni, na której zaczynały skakać drobne iskierki. Wpatrywała się w pokaz z twarzą bez wyrazu, obserwując jak wystrzelone w górę światełka rozjaśniają mrok nad ich głowami. Gdy dołączyły do nich krople wody, otulając iskierki swą taflą, komnatę obsypało migoczące światło. Efekt był podobny do tego, jaki dawał powieszony w oknie kryształ, mając rozbijać promienie słońca i wpuszczać je do wnętrza. Tylko że teraz było ciemno i ruchomy blask tych magicznych gwiazd tworzył w komnacie teatr cieni, urzekając nawet najtwardsze serca.
        Maia zapatrzyła się na tańczące cienie, nie mrużąc oczu nawet gdy któraś z iskierek puściła „zajączka” po jej twarzy. Zamyśliła się. Od zawsze kierowała się tylko dobrem kraju, a teraz straciła perspektywę i zaczęła myśleć o sobie. Dlaczego? Bo ją źle traktowano? Sama się o to prosiła, to wszystko zaczęło się od jej działania. A poza tym, czy gdyby nie zabiła ojca to byłoby lepiej? Przecież nie uchowałaby się długo przed ojcowską pięścią. Saffar i tak w końcu by na nich najechał. Musi przestać się nad sobą użalać, wziąć się w garść i przepędzić tego lisa ze swojego pałacu. Zrobi co będzie trzeba, ale pomoc Kassima i tak będzie niezbędna.
        Zadarła trochę bardziej głowę, poświęcając stworzonemu przez elfa spektaklowi więcej uwagi. Nawet ugryzła się w język, by pierwszym co wyjdzie z jej ust nie był wyrzut, że sułtan zabawi ją magicznymi sztuczkami, jakby ciągle była dzieckiem. Przecież dla niego była. A blask rzucany przez otulone wodą iskierki naprawdę był urokliwy.
        - Piękne – powiedziała zamiast tego i spojrzała na sojusznika. – Dziękuję – dodała jeszcze, uważając, że powinna.
Awatar użytkownika
Kassim
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Pustynny Elf
Profesje: Władca , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kassim »

Sytuacja była trudna i doskonale o tym wiedział. Nie zamierzał traktować Mai jak dziecko. Gdyby myślał o niej w ten sposób nie wtajemniczałby jej w cały plan. A jednak to zrobił. Oznaczało to, że chcę by stanęli ramię w ramię, jak równi sobie. Nie jak dziewczyna bez korony i wielki sułtan.

Ktoś, kiedyś, opowiedział mu historię, że najsilniejsi ludzie, nawet w najgorszych momentach są w zdolni dostrzec maleńkie światło i tylko dlatego są w stanie przetrwać najgorsze. Kassim taki był. Podczas wojny widział rzeczy, o których wolałby nie pamiętać. Krew, ból, wrzask, ciała przyjaciół rozcięte na pół, wnętrzności wylewające się na piasek. Gnijące zwłoki zjadane przez sępy. Ale kiedy w nocy wszystko cichło, młody elf potrafił spojrzeć w niebo i dojrzeć w gwiazdach coś, czego nie widzieli inni. Tylko dlatego przetrwał. Tylko dlatego jeszcze żył i potrafił być sobą. W przeciwnym razie przestałby odróżniać siebie, od miliona masek, które zakładał każdego dnia.

Tak. To co zrobił to były kuglarskie sztuczki. Proste, ale efektowne zaklęcia, których nauczyłby się nawet laik. Pewnie wielu powiedziałoby, że są niegodne elementalisty, ale Kassim postrzegał to inaczej. Skoro coś mogło sprawić radość, to było warte pokazania.
Nad ich głowami tańczyły teraz świetliste iskierki, a komnata stała się przyjemniejsza. Przynajmniej w mniemaniu sułtana. Maia chyba nie podzielała jego zdania. Spojrzał na nią i w milczeniu przyglądał się jej twarzy. Wyglądała na zmęczoną. Widział, że trawi ją wewnętrzny smutek. Potrafił wiele, ale nie był cudotwórcą. Cisza między nimi trwała bardzo długo, aż elf zdecydował się ją przerwać.
- Maia... - powiedział cicho, z czułością - chcesz się przytulić? - spytał, otwierając ramiona. Człowiek, elf, nord, król, niewolnik, stolarz - niezależnie od rasy, czy zawodu, każdy czasem potrzebował odrobiny ciepła i czułości. Kassim nie wiedział co przeszła, ale nie sądził by ktokolwiek zaoferował jej ciepło. On mógł to zrobić. Niczego nie tracił. W najgorszym wypadku dostanie butem w głowę.
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Maia »

        Maia spojrzała pytająco na sułtana, słysząc swoje imię, ale takiego pytania się nie spodziewała. Przytulić? Zaskoczenie wymalowało się na jej twarzy, gdy próbowała zrozumieć skąd ten pomysł, a gdy Kassim otworzył ramiona, dziewczyna zaczęła się zbierać.
        - Późno już, powinnam iść – wytłumaczyła się odruchowo, ale gdy stanęła znów na boso w komnacie dotarło do niej, że plotkami nie musi się przejmować, bo właściwie dokładnie po to ją tu przyprowadzono. Przez chwilę stała bezradnie z butami w rękach, wpatrując się w drzwi, nim w końcu westchnęła odchylając głowę, nim wróciła spojrzeniem do Kassima.
        - Nie mogę nigdzie iść, prawda? – zapytała spokojnie i pokiwała głową, powstrzymując się od rzucenia butami w ścianę. Odłożyła je normalnie, ale nie wracała już na poduszki.
        - Te kilka dni, na które… ci mnie obiecał, mam spędzić tutaj? Nie mogę tak po prostu nic nie robić – mruknęła kręcąc się boso po komnacie.
        Tylko że nie wiedziała, co mogłaby zrobić. Przez myśl przeszło jej nawet wymknięcie się pod przebraniem do miasta i skrycie u któregoś z Szakali. Nie mogą jej wprost pomagać, ale też nie zwrócą się przeciwko niej i na pewno nie wydadzą Saffarowi. Ale wiedziała, że to głupie. Nawet gdyby jakimś cudem udało jej się opuścić pałac to jej nieobecność w końcu zostałaby zauważona, a to tylko utrudniłoby sułtanowi jego zadanie. Poza tym, jaka różnica, gdzie się kryła? Chciała coś zrobić, a nie ciągle próbować przetrwać.
        - Jak chcesz… - zawahała się i zbliżyła znów do Kassima, by móc szeptać. – Jak chcesz poinformować swoje wojska? Ile czasu im zajmie dotarcie tutaj? Powiedz mi, co mam robić – poprosiła w końcu, przyznając się przed sobą, że chwilowo to sułtan dowodził akcją.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Na'Zahir”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości