Równina MagenarPowiedz, gdzie cię boli

Wielka równina rozciągająca się od Nandan-Theru po Lasy Eriantur. Malowniczy teren pokryty trawami zakończony na południu Wzgórzami Mirinton. W centrum owej równiny znajduje się wielkie miasto Teravis.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Mel
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Powiedz, gdzie cię boli

Post autor: Mel »

Jak Melika wpakowała się w kłopoty

        Melika w swoim długim życiu przeszła naprawdę wiele. Już jako kropla energii, targana wichurami i rozerwana na pół, straciła brata bliźniaka, drugą połowę swojego istnienia. Później, zbyt osłabiona by przybrać materialną formę, podróżowała na grzbiecie wiatru, który zabierał ją w najbardziej egzotyczne zakątki świata. Tam na przestrzeni lat uzupełniła energię z której była zbudowana. Tak mała maie zgromadziła w sobie tysiące dźwięków, które później stały się fundamentem jej istnienia.
        Fioletowoskóra dziewczynka nie pamięta jednak żadnego z tych wydarzeń. Mowa wiatru, gwiazd i liści była dla niej czymś oczywistym, tak samo jak władza nad powietrznym żywiołem. Gdy obudziła się pod Drzewem Świata, była już w pełni ukształtowana - przynajmniej zewnętrznie. Zamieszkała ze Starcem z Gór, który otoczył ją opieką, rozpoznając w niej ducha natury. Od tego czasu z ciekawością odkrywała świat, wściubiając rogi w nie swoje sprawy i z łatwością nawiązując nowe przyjaźnie.
        Staruszek pokazał jej podstawowe zdobycze kultury, jednak nie przygotował jej na kłopoty, które istniały poza jego bezpieczną chatką. Dotychczas wrodzony optymizm i radość, jakie wypełniały duszka, pozwalały mu unikać większych przykrości. Teraz jednak, siedząc w podskakującej na wozie klatce, Melika czuła jak kiełkuje w niej cała gama nowych, nieprzyjemnych emocji. Objęła kolana ramionami i siąpnęła cicho nosem.
- Co to za uczucie, drogi ptaszku? - zapytała, głaszcząc po głowie ptaka, który przysunął się bliżej jej chudziutkiego ciałka.
- Ściska mnie w brzuchu i mam ochotę płakać. To strasznie niefajne uczucie - poskarżyła się.
        Mężczyźni, którzy ją złapali, byli nieuprzejmi i brzydko pachniało im z ust. Wpakowali ją do klatki, zupełnie nie pytając o zdanie! A ona tylko chciała wrócić do przyjaciół!
        Westchnęła ciężko na wspomnienie Iru i Crewila, którzy na pewno zamartwiali się teraz o nią. Nie miała pojęcia w którą stronę jedzie i jak daleko się znalazła. Miała jednak nadzieję, że w końcu ktoś ją stąd wyciągnie!
        Początkowo próbowała wołać Iru, później po prostu wołała. Jednak paskudni panowie zagrozili, że obetną jej język, jeśli nie przestanie krzyczeć. Siedziała więc skulona, bojąc się głośniej odezwać, żeby nie zwrócili na nią uwagi. Nie mogła zamienić się w pyłek, choć próbowała parę razy. Blokował ją strach, który ściskał gardło i brzuch. Poza tym nie zostawiłaby w klatce biednego ptaka, który tak dzielnie jej towarzyszył! Popatrzyła na niego z czułością i jeszcze raz pogłaskała go po głowie.
- Nazwę cię Skrzek. Bo tak śmiesznie skrzeczysz. Jesteś jeszcze pisklakiem, prawda? To dlatego cię złapali? Nie umiesz dobrze latać?
Wielkie ptaszysko niezgrabnie pokiwało głową osadzoną na kształtnej, brązowej szyi. Przypominało nieco olbrzymie pisklę orła, choć miało w sobie szczyptę magii, wyczuwalną w powietrzu. Teraz było jednak tylko bezbronnym dzieckiem, tak jak ona zamkniętym w klatce.
- Chciałabym móc coś zrobić - westchnęła ciężko i opuściła głowę.
Awatar użytkownika
Rakka
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mędrzec
Kontakt:

Post autor: Rakka »

Ciesząc się grzejącymi ją promieniami słońca, Rakka raźnym krokiem przemierzała kolejne staje. Po wyczerpującej wędrówce przez Szepcący Las podczas której burza zwalała jej na głowę ułamane konary, a niekiedy również całe pnie drzew, zatrzymała się na parę dni w Nandan-Ther zanim kontynuowała dalszą podróż do Teravis. Dzięki temu wypoczęła, wyprała i wyczyściła wszystko, co wyprane i wyczyszczone zostać musiało, a teraz nawet udało się jej pozbyć na chwilę wizerunku obdartej dzikuski. Rześki wiaterek przeczesywał rude włosy czarodziejki, wśród których mieniły się kolorami błyszczące kamienie, piórka, sznurki, gałązki, a gdzieniegdzie bieliła się nawet jakaś kość. Zaklęcia tańczyły po skórze czarodziejki, ich delikatne złote linie migotały i sprawiały, że Rakka wydawała się promieniować.

Rozsiewając wokół siebie delikatny zapach jaśminu i pomarańczy, podróżowała zatopiona w myślach, po raz kolejny próbując rozszyfrować tajemniczą wiadomość otrzymaną od starego przyjaciela z Teravis, która skłoniła Rakkę do skierowania swych kroków właśnie do tego miasta.

wiosenny deszcz
zwilża
suche spojówki

poranne słońce
razi oczy
odbiera wzrok

szum wiatru
wśród drzew
wzbudza trwogę

nadchodzi śmierć
mistrz szuka
panaceum


"Nigdy nie miał zapędów do pisania poezji, o ile można ten twór określić tym szlachetnym mianem" - rozmyślała z lekkim rozdrażnieniem, jednak ciągle gnało ją przed siebie pragnienie zdobycia konkretniejszych informacji niż garstka marnych prób ułożenia haiku zawierających opis objawów nietypowej choroby.

Pogrążona w myślach mijała innych podróżnych nie zauważając ich ani pełnych ciekawości spojrzeń rzucanych na jej ubranie i osobliwą fryzurę. Gdy jednak natknęła się na większą grupę, podróżującą z wozem i zajmującą całą szerokość traktu, nie sposób było ich zignorować. Choć Rakka nie poddawała się bez walki i usilnie próbowała nie opuszczać swojego pałacu myśli. Niestety, zderzenie z owłosioną i cuchnącą klatą idącego z naprzeciwka osiłka skutecznie zdołało zniweczyć jej plany i brutalnie sprowadzić czarodziejkę na ziemię.

- Przepraszam, przepraszam, nie patrzyłam gdzie idę... - zaczęła odruchowo pacyfikować sytuację, jednak w tej samej chwili stwierdziła, że mądrzej byłoby uciekać ile sił w nogach. Szybko odskoczyła od źródła nieprzyjemnego zapachu i obrzuciła wzrokiem towarzyszącą mu grupę. Oszacowała, że zaczynająca właśnie okrążać ją grupa liczy przynajmniej piętnastu mężczyzn, w chwili obecnej wyglądających dość nieprzyjaźnie. Paru mierzyło ją oceniającym spojrzeniem, lecz Rakka nie rozumiała ich zamiarów dopóki nie przyjrzała się dokładniej "wozowi". Okazał się on być klatką na kołach, w dodatku znajdowało się w niej już jakieś dziecko i imponujących rozmiarów ptaszysko. Nie, nie dziecko. Szybkie czytanie aur pozwoliło czarodziejce stwierdzić, że w okolicy nie ma magicznych istot poza więźniami. Oznaczało to, że spotkani handlarze niewolników, czy też raczej istot magicznych, mimo bycia tylko ludźmi byli na tyle potężni by schwytać i uwięzić maie. A teraz najwyraźniej byli zainteresowani schwytaniem kolejnej osobliwej zdobyczy, to jest Rakki.

- Panowie, cóż to? - spytała z wymuszonym uśmiechem, zwracając do potencjalnych napastników otwarte dłonie w uspokajającym geście.

- Hehe... Tóż to, mości waćpanno - zarechotał jednooki zbir mogący poszczycić się gęstą brodą przypominającą czarną wiechę. - Jakże to wypada młodej dziewczynie włóczyć się samotnie po gościńcu?
- Wstyd, hańba panienki ojca i braci...
- A drogi tak niebezpieczne...
Zabrzmiały głosy, można by pomyśleć, życzliwych dżentelmenów.

- Panienka widać podróżuje do Teravis? Tak się składa, że my również zmierzamy w tym kierunku. Oferuję, a wręcz nalegam, by resztę podróży spędziła panienka w naszym towarzystwie - łaskawie zaprosił czarnobrody, po czym wyszczerzył spróchniałe zęby i gnijące dziąsła w krzywym uśmiechu. Rakka poczuwszy woń, na chwilę przestała oddychać.

"Skoro zapraszają... Uciekać teraz i tak nie ma jak" - stwierdziła, zerkając na otaczających ją ścisłym kręgiem mężczyzn. "Tak długo jak ulotnię się przed dotarciem do miasta, wszystko będzie w porządku"
Wdzięcznie oddała uśmiech, udając, że kupiła całe to przedstawienie.

- Nie wędrowali panowie jednak w zupełnie inną stronę? - wyraziła swoje zmartwienie, niebezpodstawne, gdyż zderzyła się z całą pewnością z grupą nadchodzącą z naprzeciwka.
- Ależ niech panienka się nie martwi, szukaliśmy tylko jakiego zagajnika, by zebrać chrustu na noc - zełgał szybko czarnobrody.
- Skorzystam więc z tak życzliwej oferty - odpowiedziała lekko, zastanawiając się jak długo będą próbowali ukrywać przed nią fakt, że stała się niewolnicą. Zaskoczyło to ukrywających za plecami różnej maści broń zbójów, którzy stali przez chwilę po prostu patrząc na nią z niedowierzaniem. Zaraz jednak herszt otrząsnął się i szarmancko zaprosił czarodziejkę do klatki, tłumacząc, że powóz ten jest najnowszym krzykiem mody, nie dość że przestronny, to jeszcze przewiewny, masło maślane z marmoladą.

Siedząc już w klatce, rozłożyła się wygodnie, zamierzając spędzić tę podróż jak najbardziej komfortowo.
- Cześć, mała - zagadnęła skuloną w kącie istotkę przytuloną do ptaszyska. - Jak się miewasz?
Awatar użytkownika
Mel
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mel »

        Wiatr powoli ustał i po burzy nie było już nawet śladu. Niebo rozpogodziło się, pozwalając słońcu na wydobycie z trawy najintensywniejszych barw. Cała równina pokryta była odbijającymi promienie kropelkami deszczu, które poruszały się lekko niczym małe żyjątka. Pachniało mokrą ziemią i liśćmi. Krzewy otaczające trakt zaszeleściły, niepokojąc stado żółtych motyli, które poderwały się w powietrze. Melika na chwilę przerwała chlipanie i z otwartymi ustami patrzyła jak dziesiątki delikatnych skrzydeł z powrotem osiadają na gałęziach. Były przepiękne! Z namysłem jeszcze raz pociągnęła nosem, jednak nie miała czasu ponownie się rozpłakać, bo na drodze pojawiła się przyczyna przepłoszenia motyli.
        Nieznajoma była niesamowicie kolorowa i to spodobało się dziewczynce najbardziej. Ubrana w nieco dziwne, obdarte szaty, miała burzę rozwichrzonych, czerwonych włosów. Melika zastrzygła uszami, słysząc jak zaplecione na kosmyki kostki i kamyczki delikatnie stukają o siebie. Dla niej, obdarzonej niezwykłym słuchem, brzmiało to jak muzyka opisująca czarodziejkę - szelest piórek łączył się z odległym szmerem głosu, odmawiającego mantrę w aurze Rakki. Maie nie potrafiła czytać aur, jednak dostrzegała je na podstawowym poziomie. Dlatego po chwili, tuż obok zapachu owoców, do jej nosa doleciał aromat kadzideł i poczucie radosnego bezpieczeństwa.
        Z trudem oderwała się od tego przyjemnego doznania, które spowodowało, że zapadła w błogi trans. Zogniskowała spojrzenie na skórze kobiety, po której przeskakliwały złote błyskawice. Ta dziwna nieznajoma była uosobieniem najskrytszych marzeń każdej typowej, małej dziewczynki - połączenia tęczy, magicznego kucyka i energicznej wojowniczki. Być może nie reprezentowała wszystkich cech poszczególnych postaci, ale taka właśnie wizja pojawiła się w głowie Meliki.
        Zachwyt i rozkojarzenie wywołane przez nietypowe atrybuty nowej istoty spowodowały, że fioletowa nie usłyszała ani słowa z prowadzonej przez Rakkę rozmowy. Spojrzała na nią zdumiona, gdy ta wpakowała się do klatki (i to zupełnie z własnej woli!), rozsiadając się w niej wygodnie. Nie znając zwyczajów ludzi zaczęła podejrzewać, że być może ci paskudni panowie w gruncie rzeczy byli mili i takimi dziwnymi słowami zaproponowali, że zawiozą ją do przyjaciół. Jednak rzucane w jej stronę groźby nie brzmiały uprzejmie, jakkolwiek by na to nie patrzeć.
        Starła z policzków ostatnie łzy i postanowiła natychmiast wyjaśnić to rudowłosej.
- Beznadziejnie. Zgubiłam moich przyjaciół i poprosiłam tych panów o pomoc… Ale oni chyba nie chcą mi pomóc - dodała konspiracyjnym szeptem, nachylając się w stronę czarodziejki.
- Czemu dałaś im się tu zamknąć? Ja i Skrzek bardzo chętnie byśmy się stąd wydostali.
Wspomniany ptaszek podniósł zaintrygowany łeb słysząc swoje nowe imię i skrzeknął głośno na potwierdzenie jej słów. Pogłaskała go po głowie, czując, że skrzydlaty dzieciak boi się dużo bardziej niż ona.
- Znasz może Crewila albo Iru? Zgubiłam się i pewnie się o mnie martwią - wyjaśniła strapiona, wspominając pozostawionych w tyle towarzyszy. Po chwili przed jej oczami stanął Staruszek, który zawsze upominał ją, że przy poznaniu nowej osoby należy się najpierw przedstawić. Zreflektowała się, uśmiechnęła szeroko i wyciągnęła do nieznajomej fioletową łapkę.
- Nazywam się Melika, a ty?
Awatar użytkownika
Rakka
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mędrzec
Kontakt:

Post autor: Rakka »

Rakka zamrugała i zamarła na chwilę, zaskoczona rozbieżnością dojrzałości aury drobnej istotki, a jej niewinnym podejściem do otaczającego świata. Lekko rzucona zaczepka miała ukłuć duszka i pobudzić do żywszej reakcji skuloną maie, jednak nie tego rodzaju odpowiedzi spodziewała się czarodziejka. Zaraz jednak otrząsnęła się i uśmiechnęła się ciepło do Meliki.
- Miło mi cię poznać, Melika - powiedziała, ściągając rękawicę z dłoni i ściskając drobną rączkę maie swoją, większą i pokrytą bliznami. - Nazywam się Rakka. A to, jak mniemam, jest Skrzek?

Z rozbawieniem w oczach spojrzała na towarzyszące Melice ptaszysko. Jednocześnie puściła rączkę duszka, by sięgnąć do pasa i chwycić jeden z wielu wiszących tam metalowych pierścieni, uważając jednak, by otaczający klatkę zbóje nie zauważyli nic poza prowadzoną między więźniami rozmową.

- Co prawda nie jestem wybitną znawczynią gatunków zwierząt, lecz niemało podróżuję i nie mam pojęcia co to za ptak - ciągnęła dalej lekkim tonem. - Próbowałaś spytać go skąd pochodzi?

Rzucając ukradkowe spojrzenia na strażników, przeciągnęła pierścieniem po powierzchni przedramienia, wabiąc na nie odpowiednie zaklęcie, po czym przerwała minimonolog, by wymamrotać pod nosem odpowiednie formułki. Uwolnione zaklęcie zaświergotało, wzlatując i otulając ochronnym kokonem pasażerów klatki na kółkach. Stworzona bariera tłumiła dźwięki dochodzące z jej wnętrza i wpływała na obserwatora, w subtelny sposób rozpraszając uwagę i uniemożliwiając mu skupienie się na klatce.

Zaraz też z twarzy czarodziejki zniknął beztroski wyraz, zastąpiony zmarszczonymi w zmartwieniu brwiami. Łagodnym gestem wyciągnęła dłoń, by położyć ją na policzku fioletowej dziewczynki.
- Jak się czujesz? Nic cię nie boli? Masz rację, ci... - zawahała się. - Ci panowie nie są zbyt mili. Nie sądzę, żeby chcieli ci pomóc.

"Dojrzała aura tej maie zmyliła mnie. Jeśli te żałosne worki mięsa są w stanie pozbawić wolności jedynie zagubione dziecko, nie powinnam mieć kłopotów z odejściem stąd, nawet stawiając czoła całej tej zgrai", pomyślała chmurnie, nie pokazując jednak na twarzy swojej opinii o porywaczach małych dzieci.

- Ale nie bój się. Nie znam twoich przyjaciół, jednak oni z pewnością już ciebie szukają. Kiedy zatrzymamy się na postój, odejdziemy stąd i coś wymyślimy - dokończyła pocieszająco.
Awatar użytkownika
Mel
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mel »

- Tak, chociaż chyba woli, żeby mówić na niego Skrzekuś. To chyba nadal pisklak. Wydaje mi się, że jest magiczny! Na jego piórach widać czasami takie ładne, czerwone błyski. O, zobacz! Tutaj! - paplała maie, przyglądając się jednocześnie temu, co robiła Rakka. Fakt, że czarodziejka rozmawiała z nią w trakcie rzucania zaklęcia i poświęciła jej swoją uwagę, uspokoił dziewczynkę.
        Zrobiła zamyśloną minę i zwróciła się do swojego ptasiego towarzysza.
- Skąd pochodzisz? Zabrali cię od mamy, prawda?
Malec zaskrzeczał smutno, potwierdzając jej słowa.
- Mówi, że pochodzi z Gór Słonecznych. To chyba strasznie daleko stąd.
- Co robisz? - zapytała zaintrygowana, przypatrując się pierścieniowi i wijącym się wokół niego złotym wzorom, które zeszły prosto z ramienia uzdrowicielki. Spodobał jej się ptasi świergot, jaki wydała z siebie energia, gdy uniosła się w górę i otoczyła klatkę. Dziewczynka od razu poczuła się w niej bezpieczniej.
- Nic mi nie jest - odpowiedziała, chcąc być dzielną w towarzystwie tak zaradnej osoby. Nagle zrobiło jej się głupio, że płakała i chcąc upewnić się, że łzy zniknęły, jeszcze raz pociągnęła nosem. W rzeczywistości na nadgarstkach miała parę siniaków odciśniętych przez wielkie łapska, które zawlokły ją do klatki. Poza tym nie odniosła jednak większych obrażeń i chciała po prostu jak najszybciej wydostać się na wolność.
- Jak myślisz, kiedy się zatrzymamy? Masz jakiś plan? - zapytała z nadzieją.

        Przez chwilę patrzyła na mijany przez nich krajobraz - monotonię lasu i drzew. Tylko rosnące gdzieniegdzie krzewy ożywiały ciągnącą się w nieskończoność zieleń. Przejeżdżając obok kwitnących na żółto forsycji, wóz z klatką zachwiał się i kilka gałązek wsunęło się między pręty. Obsypany gwałtownie pyłek poleciał złotą chmurką prosto na nos i policzki maie. Fioletowoskóra zmarszczyła brwi, parę razy chwyciła panicznie powietrze i kichnęła głośno. Podmuch, który wydostał się z jej ust potężnym strumieniem spowodował, że pręty po drugiej stronie klatki lekko się wygięły.
- Przepraszam - powiedziała, próbując otrzepać twarz z drażniących drobinek i wycierając nos.
Awatar użytkownika
Rakka
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mędrzec
Kontakt:

Post autor: Rakka »

Rakka szybko podziękowała Prasmokowi i wszystkim zainteresowanym bóstwom za to, że nie znalazła się w polu rażenia podmuchu Meliki, po czym uśmiechnęła się do niej figlarnie.

- Ależ nie ma za co - zachichotała, przez co zaczęła sprawiać wrażenie bycia młodą dziewczyną. Na próbę szarpnęła wygięte przez maie pręty, które zgodnie z jej oczekiwaniami zostały poluzowane i bez większego wysiłku wyjęła je tworząc w ścianie klatki stosunkowo duży otwór. - Właściwie, skoro mamy już zrobioną drogę ucieczki oraz odwróconą uwagę złych panów, możemy zbierać się nawet już teraz. Załóż proszę tę bransoletkę, będzie cię ona chroniła w trakcie ucieczki. - Wyciągnęła do małej Mel rękę z bransoletką splecioną z barwionych rzemyków i metalowych koralików.

Raz jeszcze rozejrzała się uważnie, oceniając sytuację, lecz droga z obu stron okazała się opustoszała jak wzrokiem sięgnąć. Zmierzch zbliżał się już dużymi krokami, a niebo rozkwitało feerią ciepłych barw, tworząc różowe tło po którym przemykały fioletowe i błękitne pasma chmur.

- Niedługo będzie już ciemno, jeśli wymkniemy się wtedy, nawet jeśli nie będzie to na postoju, szybko rozpłyniemy się w szarości zmroku - wytłumaczyła drobnej maie. - Wezmę Skrzekusia na ręce, a ty będziesz podążać za nami. Musisz tylko powiedzieć mu, żeby zachowywał się tak cicho, jak to możliwe, żeby ci ludzie nie znaleźli nas po jego głosie.

Co prawda Rakka znała mowę zwierząt, jednak przekazanie tego zadania nic jej nie kosztowało, a mogło znacząco pomóc Melice i młodemu ptaszydłu odnaleźć się w sytuacji.

- I pamiętaj, niczego nie musisz się bać, jestem przy tobie i cały czas cię chronię - dodała, kucając przy luce w prętach i oczekując odpowiedniego momentu by wyskoczyć z wozu.
Awatar użytkownika
Mel
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Mel »

        Dziewczynka z zaintrygowaniem przyjrzała się bransoletce, pięknie połyskującej na jej kruchym nadgarstku. Kolorowe rzemyki skręcały się w misternym splocie, a nieduże, metalowe koraliki odbijały fiolety i róże nadciągającego zachodu słońca. Poruszyła łapką, obserwując z fascynacją, jak metal przesuwa się gładkiej skórze.
- Co robi ta bransoletka? - zapytała, gładząc ją palcem i czując bijącą od niej ciepłą energię. Skoro Rakka mówiła, że ją ochroni to na pewno tak było. Już z samym tym faktem mała maie poczuła się odważniejsza i bezpieczniejsza. Podziwiała też pomysłowość silnej czarodziejki - sama nie wpadłaby na to, żeby wyłamać wygięte pręty. Może jej magia miała więcej zastosowań niż dziewczynce początkowo się wydawało?

        Posłusznie podeszła na czworaka do Skrzekusia i położyła mu dłoń na czole.
- Słyszałeś, co mówiła Rakka? Musisz zachowywać się bardzo, bardzo cicho, żeby ci źli panowie nas nie zauważyli. Rakka weźmie cię na ręce i razem wydostaniemy się z tej klatki.
Ptak zaskrzeczał cichutko.
- Wiem, że się boisz. Ale jeśli będziesz odważny, tylko przez tę chwilę, to już niedługo będziemy wolni. I będziemy mogli razem polatać! Obiecuję!
Pocałowała nowego przyjaciela w czubek głowy i odwróciła się z powrotem do czarodziejki.
- Jestem gotowa - podsumowała, prostując się odważnie. Spokój kobiety udzielał się i jej, sprawiając, że już nawet nie myślała o płaczu. Nie mogła się mazać, skoro miały przed sobą ważne zadanie!

        Słońce tymczasem wsunęło się już za horyzont, pozostawiając niebo skąpane w sinej, ciemniejącej z każdą chwilą szarości. Piękny zachód był już tylko wspomnieniem, a noc nadchodziła coraz większymi krokami. Nie mogło być lepszego momentu na ucieczkę - cienie pogłębiały się, jednak nadal było cokolwiek widać. Musieli się pospieszyć, jeśli chcieli wydostać się niezauważeni. Gdy zapadnie całkowity zmrok kłusownicy zapewne postanowią rozbić obozowisko i sprawdzą, jak mają się ich “goście”. Do tego czasu pradawna i jej nowi towarzysze powinni się znaleźć już daleko.
        Wydostanie się z klatki poszło im nader sprawnie. Kiedy dotarły do granicy lasu, Melika niewiele myśląc uścisnęła swoją towarzyszkę i wzbiła się w powietrze. Widząc odlatującą przyjaciółkę, Skrzekuś zapłakał żałośnie, a maie dała mu sygnał, żeby leciał za nią. "Mały głuptak!", pomyślała "Przecież to oczywiste, że bym go nie zostawiła!"
        W ten sposób - zagubiona jeszcze bardziej niż dotychczas, ale za to z nowym przyjacielem, dziewczynka ruszyła na poszukiwanie kolejnej przygody.

Dalsze losy Meliki
Zablokowany

Wróć do „Równina Magenar”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości