Żelazna Twierdza[Żelazna Twierdza]Nie możesz zostać sam.

Twierdza wznosząca się na wzgórzu górującym nad miastem Rododendronia. Jej ściany w przeciwieństwie do większości tego typu budowli zostały wykonane z żelaza i kamienia. Twierdza jest bardzo stara, a sposób jej powstania ginie w pomrokach dziejów. Legenda głosi, iż mury twierdzy pamiętają jeszcze czasy świetności Środkowego Królestwa.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Miło jest mieć towarzystwoi - uśmiechnął się pogodnie.
- Zwłaszcza takie towarzystwo - dodał.
- Pojedziemy trochę ponad godzinę, wszystko zależy od tego na jaką drogę trafimy, być może czeka nas przeprawa przez zaspy. Pojedziemy przez las, nie powinniśmy napotkać wielu przeszkód, ale kto to wie - opowiedział.
- Chodźmy - rzekła do dziewczyny i zrobił ruch ręką podobny do tego kiedy chciało się kogoś obciąć za plecy, jednak nie dotknął jej. Był to raczej gest asekuracyjny. Wszędzie był śnieg, lód, nie chciał by Meredith co się stało.
weszli do stajni, to śnieg był zamieciony i wyrzucony na zewnątrz. W boksach stały piękne konie różnej maści. Czarny ogier, który stał w ostatnim boksie zarżał głośno. Trener koni szedł przodem prowadząc Tristana i Meredith. Wyszli na zewnątrz, z drugiej strony stajni.

Przed nimi stały piękne, rzeźbione sanie. Duże, z ciemnego drewna, pomalowane czerwoną i zieloną farbą, rzeźbione w ostrokrzewy. Siedzisko w saniach wyściełane było futrem, przez bok przewieszono wielki, gruby, brązowy pled. W saniach siedział już młody woźnica w wełnianej czapce. W boki sań włożono niezapalone jeszcze pochodnie. Najpiękniejsze jednak były zaprzęgnięte do sań konie. Dwa, wielkie wałachy fryzyjskie i długich szczotkach przy kopytach i grzywach zaplecionych w warkoczyki. Każdy zapięty w czerwoną uprząż z szeregiem złotych dzwoneczków i przystrojone w świeży świerk.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith uśmiechnęła się radośnie, oboje mieli dobre humory i najwyraźniej cieszyli się ze swojego towarzystwa. Może faktycznie gdyby nie Tristan, taka wycieczka nie byłaby zbyt fajna? Może trafiłaby na kogoś niemiłego i nudnego? A tu proszę, mężczyzna, który okazuje się całkiem miłą osobą.
- Brzmi jak bardzo ciekawa podróż. – powiedziała z uśmiechem na twarzy, nie mogąc doczekać się aż wsiądzie na konia i oboje ruszą przed siebie. Tyle atrakcji jednego dnia! Dwórka była naprawdę zadowolona z takiego obrotu spraw.
Tristan wyciągnął do niej rękę, przez moment myślała, że chce ją objąć, na co spięła się lekko, choć on tego pewnie nie zauważył. Szybko jednak okazało się, że wcale jej nie dotknął, a zwyczajnie dbał o to by nie przewróciła się. Kolejny plus dla niego, za tak pozytywne zachowanie. Aven ruszyła w stronę stajni, lubiła to miejsce, choć wcale nie przebywała w nim często, ale wiedziała jak piękne konie znajdują się właśnie tutaj.
Kobieta przyglądała się pięknym koniom, uśmiech nie znikał z jej ust, pomyśleć, że za chwilę będzie mogła dosiąść jednego z nich i pojechać razem z Tristanem do jego dworu.

Jakie było jej zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie czekają na nich osiodłane konie, a coś zupełnie innego.
- Nie wierzę… - wyrwało się z jej ust, kiedy stanęła zupełnie osłupiała, z otwartymi ustami, a jej spojrzenie było wlepione w piękne sanie zaprzęgnięte w jeszcze piękniejsze konie.
- To.. Te sanie.. My.. – popatrzyła na Tristana, nie mogąc wypowiedzieć zdania, a potem ponownie zerknęła na sanie.
- One… są piękne! – podbiegła do sań by przyjrzeć się im bliżej. Były takie piękne! Nigdy nie jechała saniami , a teraz będzie miała okazję! Jej dłoń odziana w rękawiczkę, przesunęła się delikatnie po rzeźbieniach, Meredith była wniebowzięta. Z ogromnym uśmiechem na twarzy podziwiała każde żłobienie, kolory, nie potrafiła wyrazić zachwytu z tego co zobaczyła. Po chwili odwróciła się do Tristana, który mógł zobaczyć w jej oczach szczerą radość. Zaraz potem ruszyła do koni, pięknych koni, które prezentowały się idealnie w tej scenerii i z tymi saniami. Aven wyciągnęła dłoń do jednego z nich, po chwili pogłaskała go po szyi, była po prostu zafascynowana tym wszystkim, zupełnie jak małe dziecko, które pierwszy raz widzi coś tak pięknego. Dwórka podniosłą spojrzenie na młodego woźnicę i ukłoniła się radośnie, by potem ponownie zerknąć na Tristana.
- Nie spodziewałam się tego, sprawiłeś mi ogromną radość, dziękuję! – powiedziała ciesząc się jak nigdy.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan poczuł w sercu coś bardzo dziwnego. Ukłucie, które nie było mu obce, lecz bardzo rzadko się pojawiało. Sprawił komuś radość, patrzył na zachwyconą Meredith i poczuł, że jej uśmiech, jej podekscytowanie i szczęście, ta lekkość i jej spontaniczność, jemu sprawia równą radość, co jej widok sań. Uszczęśliwił ją i przez to sam poczuł się szczęśliwy. Ach... jak dawno zgasło w nim to uczucie, zupełnie nie pamiętał kiedy ostatnio tak się czuł. Meredith była taka żywa i wesoła. Jej uśmiech był ja ogień w kominku w zimowy dzień, tak ciepły i prawdziwy. Na policzkach miała rumieńce od mrozu, a w oczach iskierki radości. Jej widok sprawił, że przez myśl przeszło mu, że mógłby tak uszczęśliwiać ją... częściej. Ais miała rację, ta dziewczyna była pełna wigoru, pełna radości i uśmiechu. W niczym nie przypominała wyrachowanej i pyskatej dziewuchy sprzed kilku dni. Teraz była zupełnie kimś innym, kimś kogo Tristan z pewnością mógłby pokochać, jednak nie potrafił się do tego przyznać.

- Ty sprawiasz radość mnie - powiedział Tristan i przysunął się do niej. Staną za Meredith, ale nie dotknął jej. Wyciągnął tylko dłoń do konia by pogłaskać go takimi samymi ruchami co dziewczyna. Tristan był postawny i wysoki, więc mógł stać tak swobodnie, nie naruszając granic Meredith.

- To Zefir - rzekł - piękny koń prawda, jest silny i opanowany, niezwykły rumak. A to - odsunął się od Zefira, obszedł Meredith i podszedł do drugiego wałacha - jego brat Wicher - położył Wichrowi dłoń na pysku i zaczął go głaskać.
- Wicher jest młodszy i zdecydowanie bardziej narwany niż jego starszy brat. Prawda Wicherku - odezwał się do konia, podszedł jeszcze bliżej i oparł swoje czoło o czoło zwierzęcia.
- Tak, mój piękny, jesteś porywczy, ale wcale nie taki zły, masz dobre serce - mężczyzna cmoknął konia w pysk, a ten zarżał wesoło.
- No masz dobre serce, zobacz kogo ci dziś przyprowadziłem - wyciągnął rękę do Meredith w geście zaproszenia, tak by podeszła bliżej i pokazała się Wichrowi. Koń zarażał jeszcze raz wyrzucając głowę do tyłu, co sprawiło, że dzwoneczki przypięte do uprzęży zaczęły dzwonić.
- Hahaha - zaśmiał się Tristan - ja wiem, lubisz młode panny - żartował gładząc konia po pysku.
- Tak więc Meredith - spojrzał na kobietę - te dwa piękne konie będą nam dziś towarzyszyć i to dzięki ich uprzejmości my będziemy mogli podróżować w saniach. Bardzo cieszę się, że mogłam sprawić ci radość naszym sposobem podróży. U nas w Lirien sanie były najczęstszym środkiem transportu zimą, kiedy spadał śnieg. Poza tym uznałem, że wygodniej nam będzie w saniach, niż jadąc wierzchem.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Dwórka z zachwytem przyglądała się zwierzętom, przypomniała sobie jak dawno nie miała okazji by jeździć wierzchem, może to przez to, że nadeszła zima i nie miała aż tylu okazji do wypraw? Mimo wszystko, radość malowała się na jej twarzy i jak się okazało, Tristan również podzielał to szczęście.
Mężczyzna podszedł bliżej niej, wcale jej to nie przeszkadzało, czuła się przy nim jakoś tak bezpieczniej, zupełnie inaczej niż tamtym razem, kiedy był tak rozdrażniony.
- Witaj Zefirze. – powiedziała wesoło i raz jeszcze pogłaskała konia, kiedy Tristan przedstawił jej ich nowego przyjaciela. Drugi z nich miał na imię Wicher, bardzo ładne imiona jak dla koni, przeszło jej przez myśl. Meredith spojrzała na Tristana, który opowiadał jej o drugim koniu, później jakby nigdy nic zaczął przemawiać do niego. Słowa, które padły z ust mężczyzny sprawiły, że na jej ustach pojawił się ciepły uśmiech i aż podeszła bliżej.
- Macie więc coś wspólnego. – powiedziała przyjaźnie, bo tak właśnie było, oboje byli narwani, ale mieli dobre serca. Spojrzenie Aven powędrowało do wałacha, nawet ukłoniła się miło, ale zabawnie, kiedy została przedstawiona, reakcja zwierzęcia tak ją rozbawiła, że roześmiała się wesoło.
- Kto by pomyślał, że taki z niego wielbiciel. – powiedziała rozbawiona i położyła dłoń na jego szyi, by powoli przesunąć nią w lekkie pieszczocie.
- Piękny jesteś, miło cię poznać. – odezwała się patrząc na zwierzę, później jej spojrzenie powróciło do Tristana, który sprawił jej dziś tak ogromną radość.
- Naprawdę, potrafisz zaskakiwać, nie spodziewałam się czegoś takiego. – przyznała z uśmiechem, patrząc na mężczyznę.
- Pomyśleć, że nigdy nie miałam okazji do podróżowania w ten sposób. Nie mogę się doczekać. – dodała z autentycznym entuzjazmem i raz jeszcze pogłaskała oba konie.
- Na pewno długo nie zapomnę tego momentu. – zerknęła na Tristana, ciesząc się, że na tę podróż wybrał właśnie ją.
- Chodźmy! – rzuciła wesoło, choć może nie powinna, ale naprawdę nie mogła doczekać się podróży.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Sprawianie jej radości było niezwykłe i niespotykanie przyjemne. Nie mógł się nie uśmiechać. Nie sądził, że ten wyjazd sprawi jej taka radość. Nie zaplanował go specjalnie w ten sposób. Ot uznał, że podróż saniami będzie dużo lepsza niż wierzchem. Nie próbował jej zaimponować, po prostu chciał żeby miło spędzili czas nie tylko we dworze, ale też po drodze. Miał nadzieję, że nie pomyślała, że robi to specjalnie. On był po prostu miły, a Meredith była godną towarzyszką, wreszcie nie musiał jechać do dworu sam.
- Chodźmy - rzekł i ruszył do sań, rzecz jasna puścił Meredith przodem i pomógł jej wsiąść. Potem sam wszedł do sań i siadł obok niej. Chwycił za gruby pled, który do tej pory przewieszony był przez bok sań. Rozłożył go i przykrył ich oboje. Pled przyległ do ich nóg i teraz grzał ich przyjemnie.
- Ruszamy - powiedział do woźnicy. Młody spiął konie. Sanie ruszyły powoli, konie zarżały, a dzwoneczki przypięte do uprzęży zaczęły dzwonić rytmicznie. Wielkie kopyta, dwóch czarnych koni wyrzucały spod siebie śnieg. Sanie sunęły, a zimny wiatr owiewał im twarze. Szybko wyjechali z dużego placu, który znajdował się za stajniami. Znaleźli się na otwartej przestrzeni. Na wielkiej równinie znajdującej się na południe od Rododendronii. Przed nimi rozciągała się bezkresna biel. Niebo było lodowo niebieskie i w linii horyzontu zlewało się z ziemią. Była prawdziwie zimowa pogoda. Tristan nie bardzo wiedział co powiedzieć teraz. Siedzieli bardzo blisko siebie, otuleni w futrzane płaszcze i przykryci ciepłym kocem.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Dwórka pozwoliła Tristanowi na pomoc we wsiadaniu do sań. Siedzenie okazało się całkiem przyjemnie wygodne. Kobieta spojrzała na Tristana, który usiadł obok niej, a zaraz potem okrył ich ciepłym pledem. Uśmiech nie znikał z ust Meredith, która cieszyła się w tym momencie najmniejszą rzeczą, nawet zaśmiała się cicho, kiedy usłyszała dzwoniące dzwoneczki, gdy tylko sanie ruszyły. Widok świata pokrytego grubą warstwą białego puchu był tak piękny, że Aven przez dłuższą chwilę rozglądała się chłonąc każdy obrazek. Zaaferowana tym wszystkim, dopiero potem zdała sobie sprawę jak blisko Tristana siedzi, właściwie, to pierwszy raz gdy ma okazję spędzać z jakimkolwiek mężczyzna czas w ten właśnie sposób, nie wspominając o bliskości.
- Widzisz? Zima potrafi być piękna, wszystko wydaje się takie czyste, spokojne. – spojrzała na niego uśmiechając się i podając powody, za które jednak można lubić zimę.
Meredith przez moment przyglądała się Tristanowi, tak jakby zastanawiała się nad czymś, choć minę miała bardzo wesołą, a to przez to, że była naprawdę zadowolona z tej podróży.
- O czym myślisz? – zapytała z uśmiechem, zastanawiając się co też siedzi mu teraz w głowie, choć to pytanie nie miało być wścibskie czy w jakikolwiek sposób złośliwe.
Przez chwilę zastanawiała się nawet czy byłaby w stanie pokochać Tristana. Odpowiedź na to pytanie z pozoru była bardzo prosta – oczywiście, że tak. Ale z drugiej strony bała się tego, może nie była też gotowa na oddanie się komuś, na zmianę życia. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że jadą do dworu, w którym mieszałaby jako żona Tristana. Póki co jednak, nie zaprzątała sobie głowy takimi myślami, chciała skupić się na radości, jaką daje jej podróżowanie w ten sposób, poza tym, w końcu podróżuje bez żadnych obowiązków.
Swoją droga, również nie mogła doczekać się tego, aż zobaczy dwór, który należy do Tristana, nie dlatego, że kiedyś mogłaby w nim zamieszkać, a tak po prostu, była ciekawa.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Myślę o bardzo wielu rzeczach - odpowiedział spokojnie.
- Na przykład o tym, że sprawienie ci przyjemności mnie uszczęśliwia. Odkryłem to kiedy zobaczyłaś sanie. Nie sądziłem, że tak bardzo się ucieszysz. Nie wybrałem ich żeby ci zaimponować, ot po prostu chciałem żeby było ci wygodnie, żeby podróż minęła nam przyjemnie. Widzisz... przepraszam cię za tamto spotkanie. Rozmawiałem wtedy z Ais, powiedziałem jej że ma rację, że zdrowy rozsądek nakazuje mi znaleźć żonę, bo dzieci potrzebują mamy. Ale nie chciałem małżeństwa z przymusu. Nie chcę takiego małżeństwa. Powiedziałem jej, że jeśli kogoś mam poznać, to tylko wtedy kiedy ta druga osoba też będzie tego chciała. Myślałem, że Ais przyprowadzi mi kobietę, która szuka męża, szuka stabilności, bezpieczeństwa i jest w stanie zająć się moimi dziećmi. Kiedy powiedziałaś, że przychodzisz by nikogo nie zawieźć poczułem się oszukany. Mam nadzieję, że rozumiesz. Wiem, że w tym wszystkim nie było w ogóle twojej winy, a oboje zachowaliśmy się wobec siebie jak najgorsi wrogowie. Przepraszam - powtórzył.
- Mam do ciebie pytanie - zmienił nagle temat.
- Nie przeszkadza ci, że mówię to wszystko, że opowiadam o moich żonach, o moich dzieciach, o tym co przeżyłem, o tym jak wyglądało moje życie, że było trudne? Nie chcę żebyś się nade mną litowała, nie chcę żebyś myślała, że jestem słaby. że narzekam, że żale ci się. Wcale tak nie jest, po prostu... kiedy przyszłaś przeprosić wzbudziłaś we mnie ogromne zaufanie, więc postanowiłem mówić otwarcie.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith wcale nie musiała czekać na odpowiedź Tristana, z początku myślała, że jej słowa zostaną odebrane jak żart, a mężczyzna po prostu odpowie jakąś uwagą, po czym Aven zachichotała, ale okazało się, że on naprawdę powiedział jej co myśli. Kobieta przyglądała się mu słuchając tego co mówi. Nie sądziła, że kiedykolwiek usłyszy od niego coś takiego, a tutaj proszę, dzień pełen niespodzianek!
- Och nawet nie pomyślałam, że chcesz mi zaimponować, ale gdybyś chciał to faktycznie miałbyś czym. – zaśmiała się cicho.
- Sprawiłeś mi niesamowitą radość, to mój pierwszy raz, bardzo cieszę się, że zrobiłeś coś takiego. – powiedziała ze szczerym uśmiechem pełnym radości. Podczas kolejnej wypowiedzi Tristana, Meredith nie przerwała mu, wysłuchała do końca , bo chciała znać jego zdanie i naprawdę, była im potrzebna taka rozmowa.
- Ja wiem, tamto spotkanie wyszło dosyć dziwnie. Ja jestem upartą osobą, czasem w złych momentach, wiem, że nikt do niczego mnie nie zmusza. Źle powiedziałam to co myślę, potem zrobiło się niemiło. Powinnam bardziej uważać na to co mówię.- uśmiechnęła się do niego przepraszająco, naprawdę żałowała tamtego spotkania, chociaż kto wie, może właśnie gdyby nie ono, byłoby też inaczej?
- Nie chciałam Cię skrzywdzić, naprawdę. Nie chciałam zawieść siebie, bo gdybym nie przyszła, skreśliłabym Ciebie już na początku, prawda? A przecież tak nie traktuje się ludzi. – wyjaśniła krótko, bo nie chciała drążyć tematu, nie chciała też by on coś opacznie zrozumiał.
- Ale cieszę się z tego, że teraz jest lepiej. – uśmiechnęła się do niego wesoło, po czym wysłuchała pytania, które miał do niej. Meredith musiała przyznać, że odpowiedź wcale nie jest taka łatwa…
- To trochę skomplikowane, tak mi się wydaje. – zerknęła ponownie na mężczyznę.
- Nie chciałabym Cię urazić w żaden sposób. – powiedziała spokojnie, nie odwracając spojrzenia od niego, ale w końcu postanowiła powiedzieć mu jak ona to widzi.
- Z jednej strony to Twoja przeszłość, sprawia, że jesteś tym kim jesteś, bez niej nie byłbyś w tym miejscu, w którym jesteś teraz. Ja chciałam Cię poznać, chciałam wiedzieć co się stało, że jest teraz właśnie tak, nie inaczej. – powiedziała, starając się nie zaplątać we własnych słowach.
- Z drugiej strony, chciałabym by między nami wszystko szło swoim tempem, co ma być to będzie, ja nie chce spieszyć się do niczego. Zaczynam lubić Twoje towarzystwo, nie jesteś takim złym człowiekiem jak myślałam. – tutaj uśmiechnęła się niewinnie, ale też nieco zabawnie.
- Chciałabym żebyś w przyszłości był moim przyjacielem, a potem niech się dzieje co chce. Dlatego nie musisz się krępować, możesz mówić to o czym chcesz mi powiedzieć. – dodała po chwili, po czym zamilkła na chwilę, by później znowu się odezwać.
- To prawda, Twoja przyszłość nie należy do najłatwiejszych, owszem, jest mi Ciebie żal, ale to w żaden sposób nie wpływa na moje zachowanie. No może trochę. Według mnie, jesteś bardzo silnym mężczyzną i tego może pozazdrościć Ci niejeden rycerz. – powiedziała całkiem szczerze, zastanawiając się, czy tym razem dobrze wszystko zrozumiał i czy nie wyniknie z tego jakieś nieporozumienie.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Rozumiem - odparł Tristan. Tak faktycznie było, nie miał nic do dodania. Jednak by nie urazić Meredith zamierzał zagadnąć ją i zacząć inny temat. Co prawda nie miał nic konkretnego w zanadrzu, jednak wiedział, że zaraz coś wymyśli.
Nagle szarpnęło saniami. Coś gruchnęło głośno, sanie wjechały na jakąś przeszkodę i gwałtownie wychyliły się w bok a siłą rozpędu wyskoczyły w górę. Tristan zareagował natychmiast. Szybko chwycił poręcz sań znajdująca się od strony Meredith, tak by siłą rozpędu nie wyrzuciła jej poza sanie. Drugą ręką chwycił poręcz po swojej stronie i zaparł się nogami o podłogę. Sanie przechyliły się na bok ale zaraz wylądowały znów na płozach.
Woźnica nie miał tyle szczęścia. Wypadł do przodu, przekoziołkował i upadł pomiędzy Wichra i Zefira. Konie spłoszyły się i zaczęły wierzgać. Woźnica cudem uniknął stratowania. Tristan chwycił Meredith za brzuch i przyciągnął do siebie, tak by nie wypadała w razie gdyby zdenerwowane konie rzuciły się do ucieczki. Woźnica skulił się na śniegu zasłaniając dłońmi głowę, przerażony całą sytuacją nie chciał dać się zabić wielkim rumakom, pomiędzy którymi się znalazł.
Wicher uspokoił się w kilka sekund, dzięki czemu Zefir też się opanował. Sanie przechyliły się w drugą stronę,tak że Meredith zjechała z siedziska w stronę Tristana. Coś musiało zniszczyć całą płozę.Wszystko działo się w ułamkach sekund. Ciemnowłosy wiedział, że nie mogą zostać w saniach, które zaraz przewrócą się i przygniotą ich oboje. Chwycił Meredith drugą ręką i wyskoczy pociągając ją za sobą. Sanie pochyliły się i przewróciły na bok. Między czasie Artur - młody woźnica, zdarzył wyczołgać się spod kopyt czarnych koni. Tristan i Meredith wylądowali na wielkiej, śnieżnej zaspie, niedaleko sań.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Nie było im dane dokończyć rozmowy, gdy po ostatnich słowach Tristana zapadła chwilowa cisza. Meredith chciała coś powiedzieć, zapewne sam mężczyzna chciał podzielić się czymś, lecz oboje poczuli nagłe szarpnięcie. Aven przestraszyła się i odruchowo przysunęła bliżej Tristana. Nie wiedziała co się dzieje, ale przestraszyła się, nawet bardzo. Kobieta prawie krzyknęła gdy sanie podskoczyły gwałtownie i zapewne gdyby nie szybka reakcja Tristana, wypadłaby z sań. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyła zapytać co się stało… Nawet woźnica ucierpiał na tym wypadku, również nie mając czasu na odpowiednią reakcję. To był ten moment, gdzie Meredith chciała wyjść z tych sań, nie chciała dłużej jechać, wszystko chybotało się na prawo i lewo, coraz mocniej, dwórka bała się, że wszystkim stanie się krzywda i nikt nie wyjdzie z tego cało. Serce waliło jej jak oszalałe, a oddech gwałtownie przyspieszył. Sanie ponownie przechyliły się na tyle mocno, że poczuła jak przesunęła się w stronę Tristana, nawet nie miała jak się wybronić przed tą siłą, która działała na sanie. Kolejne szarpnięcie, które poczuła było wywołane przez Tristana, który niewiele zwlekając objął ją i pociągnął mocniej, wyskakując z sań, by nie rozbili się razem z nimi. Meredith poczuła jak wpadła w zaspę, nie widziała co stało się z saniami, ale dźwięk nie pozostawił wielu złudzeń…
Kobieta podniosła nieco głowę i odsunęła czapkę, która spadła jej na oczy, zaraz potem dwórka przetarła twarz, by spojrzeć na Tristana.
- Nic ci nie jest? – leżała tuż przy nim, dzięki niemu oboje byli cali, gdyby nie on, ta podróż na pewno zakończyłaby się inaczej.
- Wszystko dobrze? – zapytała jeszcze, była zdyszana, serce nadal tłukło się w jej piersiach, a oddech nie zwalniał tempa. Aven była przerażona.
- Woźnica. – zerknęła próbując się uspokoić, bo nie tylko oni jechali saniami, a powożący nie miał tyle szczęścia co oni i wpadł pomiędzy konie.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan przeszedł na wojnie tak wiele, że w trudnych sytuacjach zawsze zachowywał zimną krew. Było niewiele rzeczy, które potrafiły go przerazić. W sytuacji zagrożenia życia odruchowo wiedział co powinien czynić. Tak było i tym razem. Wszystko co robił było automatyczne. Błyskawicznie analizował sytuację i dokonywał odpowiednich decyzji. Natychmiast po tym jak usłyszał trzask pod płozą domyślił się, że najechali na coś twardego, co sprawiło pęknięcie drewna, a może nawet roztrzaskało płozę w drobny mak. Wiedział też, że w takiej sytuacji konie spłoszą się, a sanie stracą równowagę i przewrócą. Musiał więc za wszelką cenę ratować Meredith. I tak też zrobił. Nie pytał czy może, po prostu chwycił ją i wyciągnął z sań.

Mężczyzna wpadł w zaspę bokiem, trzymając jednocześnie Meredith. Kiedy znaleźli się na bezpiecznym puchu puścił dziewczynę, sam wstał i chciało pomóc wstać jej, jednak Meredith była już na nogach.
- Mnie? Nie! Ale co z tobą? Drżysz? Jesteś ranna? - odruchowo chwycił dziewczynę za oba ramiona, niezbyt silnie, bardziej asekuracyjnie, gdyby była ranna, lub gdyby miała zemdleć, nie pozwoliłby by się przewróciła. Nagle dziewczyna wspomniała o woźnicy. Tristan odwrócił gwałtownie głowę w stronę sań, nie puszczając jednak ramion Meredith.
- Artur! Artur! - krzykną, w poszukiwaniu młodego.
- Artur! - powtórzył.
- Jestem! - w końcu odpowiedział mu głos chłopaka.
- Jesteś cały?!
- Tak panie, nic mi nie jest - chłopak stał już na nogach. Był cały w śniegu, ale nie wyglądał jakby doznał poważniejszych obrażeń. Tristan zobaczył, że z chłopakiem jest w porządku, zostawił więc mu sprawę koni, a sam postanowił zająć się Meredith. Spojrzał jej w twarz. Jej piękne, fiołkowe oczy były teraz wielkie i przerażone. Twarz miała bledszą niż śnieg. Dygotała. Tristan przesunął dłońmi po jej ramionach strzepując śnieg z jej płaszcza. Meredith była w wyraźnym szoku.
- Spokojnie - rzekł ciepło, patrząc prosto w oczy.
- Już dobrze, nic nam nie grozi - odruchem serca zbliżył się i objął ją ramionami.
- Dotrzemy do dworu cali i zdrowi - powiedział cicho. Jego uścisk był dość nieśmiały, nie chciał jej przytłoczyć, a już tym bardziej się narzucać. Jednak uważał, że w sytuacji silnego zdenerwowania, strachu, a nawet przerażenia najlepiej pomaga bliskość drugiego człowieka. Nie wiedział co prawda, czy zostanie odepchnięty czy też nie, ale uznał, że warto spróbować.

W tym czasie lekko poobijany Artur zajął się końmi. Miał szczęście, cudem wyszedł z tego bez szwanku. Tak czy inaczej odpiął konie od sań, zdjął cały niepotrzebny osprzęt i przywiązał oba rumaki do gałęzi drzewa. Potem zaczął przyglądać się saniom.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała, że z Tristanem wszystko dobrze. Kobieta wstała ze śniegu, otrzepała nieco płaszcz, ale jej ręce trzęsły się więc wcale nie było to takie łatwe. Aven patrzyła w bok, rozglądając się za Arturem, który na pewno ucierpiał o wiele bardziej niż oni, w pewnym momencie poczuła dłonie Tristana, który chwycił ją lekko za ramiona, od razu spojrzała w jego oczy, nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że przerażenie maluje się jej na twarzy.
- Wszystko dobrze Tristanie, nic mi nie jest, jestem tylko przestraszona. – powiedziała nieco drżącym głosem. Mężczyzna przejął się nią, to było przyjemne, wiedziała, że nie jest mu obojętna jako człowiek, tak samo Artur, o niego też się martwił. To był znak, że mężczyzna ma dobre serce, choć nie zawsze to widać.
- Och, jak dobrze, że nic mu nie jest, to wyglądało naprawdę groźnie. – powiedziała z ulgą, kiedy Artur odezwał się i potwierdził, że wszystko z nim dobrze. Naprawdę, Meredith była wdzięczna niebiosom, że wszystko skończyło się właśnie w ten sposób, bo nie wyglądało to dobrze.
Tristan ponownie spojrzał w jej oczy, widać było, że jest przejęty tym co się stało, martwił się o nią, nie chciał by stało się jej coś złego i naprawdę dał jej to odczuć. Dwórka patrzyła na niego, jej wielkie były pełne strachu, choć teraz była już nieco spokojniejsza. Nie chciała myśleć o tym, co by było gdyby nie Tristan, który zachował zimną krew i uratował ich oboje. Mężczyzna próbował ją uspokoić, pocieszyć, nawet poczuła, że przysunął ją do siebie i przytulił lekko. Aven byłą w takim szoku po tym wszystkim, że bez wahania wtuliła się w niego i zamknęła oczy.
- Dziękuje, uratowałeś mnie. – szepnęła po dłuższej chwili milczenia i uspokajania w jego ramionach, na chwilę odsunęła się od niego, uwalniając go ze swojego uścisku.
- Co teraz? Jak dotrzemy na miejsce? – zapytała spokojniej już, była ciekawa czy Tristan ma jakiś plan.
- Nie sądziłam, że czeka mnie tyle wrażeń tego dnia. – powiedziała, gdy poczuła się już lepiej, nawet spojrzała na Tristana z lekkim uśmiechem na ustach, szok powoli odpuszczał, by niedługo uciec gdzieś daleko, gdzie nikt nie będzie go potrzebował.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Nie chciałem ci takich wrażeń fundować, zaplanowałem to zupełnie inaczej - rzekł patrząc na Meredith. W opiekuńczym geście, kiedy kobieta się odsunęła roztarł jej ramiona.
- Na pewno ci zimno - stwierdził. Pogoda była bardzo mroźna, a oni wylądowali w zaspie. Jakby tego było mało, zaczął prószyć śnieg.
- Pojedziemy wierzchem - odpowiedziała spokojnie na jej pytanie. W końcu nadal mieli do dyspozycji dwa konie. Nie były one szczególnie przystosowane do jazdy, ale lepsze to niż nic.
- Przesunę z Arturem sanie, żeby nikt nie mógł na nie wpaść, a do dworu dojedziemy konno - oznajmił.
- Zaczekaj tutaj - poprosił.

Odszedł na moment od dziewczyny. Artur stał spokojnie przy drzewie i pilnował koni. To był naprawdę cud, że był jedynie poobijany. Rumaki mogły go stratować na śmierć. Tristan miał to ciągle gdzieś w podświadomości. Zapytał Artura jak się czuje, wymienił z nim kilka zdań na temat wypadku i doznanych obrażeń, a potem oboje zabrali się za przesunięcie sań. Musieli zabrać je z drogi. Przy okazji Tristan ocenił uszkodzenia sań. Połowa lewej płozy była połamana. Kiedy przesunęli drewniany pojazd okazało się, że na drodze leży wielka, twarda jak skała, bryła lodu. Tristan nie bardzo wiedział skąd mogła się wziąć na drodze. Wyglądało to tak, jakby ktoś celowo przytachał ją tam, ale przecież to było niemożliwe. Tak czy inaczej bryłę trzeba było przesunąć, tak jak sanie, żeby nikt więcej nie rozbił się o nią. Nie każdy miałby tyle szczęścia co oni. Kiedy droga była oczyszczona Tristan wziął Zefira, a Wichra oddał Arturowi. Konie nie miały siodeł, jedynie prowizoryczne uzdy, lecz to nie stanowiło problemu dla Tristana. W Lirien często jeździło się na oklep. Dzieci uczyły się jazdy w siodle i bez. Zwłaszcza chłopcy, którzy w przyszłości mieli pójść na wojnę. Tam trzeba było sobie często radzić bez udogodnień. Co do młodego woźnicy też nie miał wątpliwości, widział kiedyś, jak ten trenuje konia na padoku, bez siodła.

Ciemnowłosy podszedł wraz z koniem do Meredith.
- Cóż, teraz możemy liczyć tylko na naszego przyjaciela - powiedział i poklepał konia po szyi, po czym odwrócił się od dziewczyny i wskoczył na grzbiet Zefira. Przesunął się na koniu, tak by siedzieć bardziej na zadzie, tym samym robiąc przed sobą miejsce dla dziewczyny.
- Usiądź jak ci wygodnie - rzekł, pochylił się i wyciągnął rękę do Meredith by pomóc jej wsiąść. Nie wiedział, czy dziewczyna jeździła w damskim siodle, czy okrakiem, a może raczej wybierze najbezpieczniejszą pozycję przodem do niego, żeby móc się chwycić jego pleców. Dla niego nie robiło to różnicy i tak wiedział, że będzie ją podtrzymywał, po prostu inaczej martwiłby się, że dziewczyna zaraz zsunie mu się z końskiego grzbietu. Uznał, że najlepiej będzie jak sama wybierze.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

- To nie Twoja wina. – powiedziała do mężczyzny, który tak bardzo przejął się tą sytuacją. Nie miała mu za złe tego co się stało, nie miał na to wpływu, a mogło skończyć się znacznie gorzej, a wcale tak nie jest. Wyszli z tego cało i za to była wdzięczna, w końcu to dzięki niemu nie ucierpiała podczas tego wypadku.
- Dobrze, to jest dobre rozwiązanie. – uśmiechnęła się do niego ciepło, bo widziała jak bardzo martwiło go to co się stało, ale czuła troskę z jego strony, to było naprawdę miłe uczucie, kiedy ktoś dba właśnie w ten sposób.

Kiedy poszedł do Artura, czekała na niego tak jak polecił. Miała ogromną nadzieję, że młodemu woźnicy nie stało się nic złego, bo to jak wpadł pomiędzy konie wyglądało przerażająco i mogło zakończyć się tragicznie… Ale woźnica stał, chodził, zajął się nawet końmi, a to był dobry znak. Tristan porozmawiał z nim, Meredith nie wiedziała co mówią, ale była przekonana, że ciemnowłosy mężczyzna martwił się również o niego i dopytywał się o jego stan. Potem zajęli się saniami, które nie wyglądały dobrze po tym incydencie, trochę było jej szkoda tych pięknych sań, ale pomyślała, że może ktoś je kiedyś naprawi? Później obaj mężczyźni uporali się z bryłą lodu, która leżała na drodze, stanowiąc zagrożenie dla wszystkich podróżujących. Tristan w końcu spojrzał w jej stronę i po chwili przyprowadził jednego z koni, by mogli spokojnie dokończyć podróż do dworu.

- Zefir na pewno poradzi sobie z dwójką pasażerów. – podeszła do konia i poklepała go po szyi.
- Biedactwo, na pewno też najadł się strachu. – powiedziała z troską, a później spojrzała na Tristana, który siedział już na grzbiecie zwierzęcia, robiąc miejsce dla Aven.
Przez moment zastanawiała się jak powinna usiąść, teraz będzie jeszcze bliżej Tristana, los ciągle sprawiał, że dziwnym trafem zbliżali się do siebie. Meredith nie miała zamiaru wybrzydzać, sprzeciwiać się czy coś takiego, dla niej ta podróż tak czy siak była czymś niezwykłym, nawet jeśli wydarzył się taki wypadek, nic nie działo się bez przyczyny.
Z pomocą mężczyzny, dwórka usiadła na konia, biorąc pod uwagę to w jakim stroju była, wybrała damski sposób, choć może nie był najwygodniejszy, nic sensowniejszego nie przyszło jej do głowy, a może powinno.
- Mam nadzieję, że tak będzie Ci wygodnie? – zapytała cicho, nieco onieśmielona jego bliskością, ale nic na to nie mogła poradzić, tak po prostu było i koniec. Szok po wypadku niemal prawie znikł, przez co kobieta była spokojniejsza i na pewno weselsza, nadal nie mogła doczekać się tego, aż zobaczy dwór, o którym tyle słyszała. Nawet prószący śnieg czy mróz powoli dający się we znaki nie psuły jej humoru.
- Możesz być pewny tego, że nigdy nie zapomnę o tym dniu. - powiedziała z uśmiechem, który ponownie zjawił się na jej ustach, może powinna przezywać to co się stało, ale teraz czuła się bezpiecznie, a ekscytacja podróżą wróciła na swoje miejsce.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

Tristan nie był tak wesoły, on po prostu nie okazywał strachu w trakcie wypadku i po nim. Nie potrafił tego robić, tak go nauczono. Z resztą po wojnie wiele się w nim zmieniło, między innymi okazywanie takich uczuć jak strach. Wszystko zmieniło się kiedy Meredith wsiadła na konia. Nagle ukryty głęboko strach zniknął. Nie było już wypadku, sań, zimna. Był przekonany, że jest bezpiecznie. Dokładnie w tym momencie kiedy chwycił Meredith i poczuł ją blisko siebie. To było przedziwne uczucie, przedziwne. Nie bardzo pojmował dlaczego się pojawiło. Miał jednak pewność, że to uczucie nie było przypadkowe, że nie chodziło właśnie o Meredith, że gdyby zdarzyło się to z inną osobą nie czuł by się właśnie w ten sposób. Przełknął ślinę, nie powinien tak czuć, to było niebezpieczne. Przywiązywał się, choć wcale tego nie chciał. Z drugiej strony przecież sam ją zaprosił. Zachowywał się tak jakby nie wiedział czego chce.
Spiął konia nogami i obrócił go w stronę drogi. W reszcie ruszyli. Ciemnowłosy skinął na Artura by ten ruszył za nimi.
- Jest dobrze - odrzekł na pytanie lawendowookiej.
- Może ten dzień miał być niezapomniany - dodał - choć nie jestem pewien, czy właśnie w ten sposób. Wybacz, że tak się z stało. Myślę, że droga powrotna nie będzie już tak wyboista. Poślę kogoś po sanie, cieśla je naprawi, a przy okazji oczyszczą drogę - rzekł spokojnie.
- Ale o czym ja mówię - uśmiechnął się do siebie - przecież jeszcze nawet tam nie dojechaliśmy. Nie warto myśleć o drodze powrotnej.
- Musimy przejechać przez las - zmienił temat - pochodnie zostały przy saniach, ale sądzę, że mamy wystarczającą ilość czasu, żeby przebyć drogę przed zmierzchem, choć wierzchem nie będziemy we dworze tak szybko jak bylibyśmy saniami.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith czuła się całkiem bezpiecznie na grzbiecie konia, nie miała wrażenia, że spadnie, nawet jeśli siedziała w taki sposób. Odniosła wrażenie, że cokolwiek by się nie działo Tristan na pewno zadba o to, by oboje wyszli cało z każdej sytuacji. O dziwo całkiem ufała w jego zdolności, nawet jeśli nie znała go zbyt dobrze. Mężczyzna spiął konia, a ten powoli ruszył w kierunku narzuconym przez jeźdźca. Aven z uśmiechem patrzyła na drogę przed sobą, rozmyślając o tym co jeszcze ją czeka. Do tego wszystkiego dochodziła obecność Tristana, który cały czas udowadniał jej, świadomie czy też nie, że nie jest tym samym mężczyzną, którego poznała, gdy pierwszy raz przybyła do jego komnat.
- Nie masz za co przepraszać, naprawdę. – powiedziała spokojnie, kiedy usłyszała jego przeprosiny.
- Nie miałeś na to wpływu, to nie była Twoja wina. Uratowałeś nas, za co jestem Ci naprawdę wdzięczna. – powiedziała z uśmiechem, choć nie spojrzała na niego, może temu, że dziwnie działała na nią jego bliskość, ale nie mogła jasno stwierdzić, że było to nieprzyjemne uczucie.
- Naprawdę? Można je jeszcze naprawić? – ucieszyła się na słowa dotyczące tego, że ktoś zostanie wysłany by zająć się zniszczonymi saniami.
- Cieszę się, bo są piękne i szkoda gdyby nikt nie mógł już nimi jeździć. – dodała po chwili, może jest ktoś kto potrafi odzyskać ich piękno sprzed wypadku.
Tristan wyjaśnił jej co ich czeka, droga do dworu zajmie im więcej czasu, dodatkowo będą musieli przeprawić się przez las, najlepiej przed zmierzchem. Nie brzmiało to zbyt skomplikowanie, ale jak już zdążyła się przekonać – los potrafił zsyłać różne niespodzianki.
- Mam nadzieję, że zdążymy przed zmierzchem. – odezwała się do Tristana przez moment zerkając na niego, lecz zaraz potem ponownie odwróciła spojrzenie.
- Ciemny las nie brzmi bezpiecznie. – mimo tych słów i tak jakoś strach do niej nie docierał, może właśnie działała tak na nią obecność Tristana?
- Wiesz? Podoba mi się taka podróż. Nawet jeśli jest nieprzewidywalna, może czasem niebezpieczna, ale całkiem mi się podoba. – powiedziała szczerze, ale z wyczuwalnym zaskoczeniem. Możliwe, że większość kobiet uciekłaby, rozpłakała, nie ruszyła się z miejsca po takim wypadku, ale Merdedith czuła się naprawdę dobrze, mimo takich niepowodzeń, a to naprawdę mogło zaskoczyć niejedną osobę, nawet ją samą.
Zablokowany

Wróć do „Żelazna Twierdza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości