Żelazna Twierdza[Żelazna Twierdza]Nie możesz zostać sam.

Twierdza wznosząca się na wzgórzu górującym nad miastem Rododendronia. Jej ściany w przeciwieństwie do większości tego typu budowli zostały wykonane z żelaza i kamienia. Twierdza jest bardzo stara, a sposób jej powstania ginie w pomrokach dziejów. Legenda głosi, iż mury twierdzy pamiętają jeszcze czasy świetności Środkowego Królestwa.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Jesteś niezwykła - powiedział bez namysłu.
- Naprawdę. Większość kobiet, które znałem nie widziały wokół siebie tych dobrych rzeczy. Nie umiały się cieszyć z drobnych spraw, a ty nawet po wypadku widzisz tą podróż jako coś niezwykłego. To rzadka cecha, widzieć w świecie piękno i dobro. Cieszyć się z takich rzeczy o których ja nawet bym nie pomyślał. To... bardzo budujące.
Nie myślał za dużo o tym, że właśnie intensywnie ją komplementuje, nie była to kwestia przypodobania się. On po prostu mówił to co właśnie pomyślał, a myślał, że jest niezwykła. Bo naprawdę taka była. Dawno nie spotkał na swojej drodze kogoś takiego. Pełnego życia.
- Cieśla naprawi sanie na pewno, przytwierdzi nową płozę, zrobi rzeźbienia, pomaluje je i będziemy mogli wrócić nimi do Żelaznej Twierdzy. Jeżeli tylko będziesz chciała zostać w Lawendowym Dworze kilka dni. A mam nadzieję, że spodoba ci się i że zostaniesz. Muszę przypilnować kilku rzeczy, ale też bardzo chciałbym pokazać ci najciekawsze i najpiękniejsze miejsca w posiadłości.

Jechali niezbyt szybko, z daleka widać było las. Zbliżali się do niego co raz bardziej. Artur wyjechał lekko na przód, zostawiając za sobą Tristana i Meredith. Tristan wiedziała, że młody sprawdza drogę prze nimi. Śnieg padał co raz mocniej, a mroźny wiatr owiewał ich twarze. Nawet Tristan czuł, jak bardzo jest zimno. Wiedział, że przed nimi jeszcze kawałek drogi.
- Zimno ci? - zapytał jasnowłosą.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith zamarła kiedy usłyszała słowa Tristana. To był komplement, którego zupełnie się nie spodziewała, poza tym nie słyszała od mężczyzn takich słów. Przez chwilę milczała, a mężczyzna mówił dalej. Aven uśmiechnęła się, kolejne słowa padające ze strony Tristana były budujące również dla niej. Po chwili dwórka rozluźniła się, sprawił jej ogromną przyjemność mówiąc coś takiego, sama zawsze myślała, że to jak się zachowuje jest po prostu dziecinne, a tutaj ktoś odebrał to jak coś naprawdę pozytywnego.
- Dziękuję, to bardzo miłe co mówisz, nigdy nie usłyszałam od kogoś czegoś takiego. – przyznała szczerze i westchnęła cicho, ale na jej ustach nadal widniał uśmiech.
- Gdyby człowiek nie cieszył się z małych rzeczy, doszedłby do wniosku, że jego życie jest szare i smutne. Ja nie miałam prawdziwego, wesołego dzieciństwa, więc może przez to jestem jaka jestem? Sama nie wiem. – zaśmiała się cicho.
- A ty naprawdę dałeś mi powody do radości. – dodała po chwili.
Na wieść o tym, że cieśla naprawi sanie, Meredith uśmiechnęła się wesoło. Czyli jednak istniała szansa na to, że ktoś odzyska ich piękno i znowu będą mogły służyć podróżnym!
- Zostanę. – powiedziała od razu, choć może było to za szybko, może i nie myślała o nim jak o mężczyźnie dla siebie, ale jego towarzystwo sprawiało, że czuła się dobrze. Zdecydowanie nie wykluczała przyjaźni, a wyglądało na to, że między nimi może wytworzyć się ta niezwykła więź.
- Będziesz mógł spokojnie zająć się swoimi sprawami i wrócimy kiedy będziesz gotowy. – powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Bardzo chciała zobaczyć dwór, a kiedy w grę wchodzi kilka dni, będzie mogła zwiedzić go i zobaczyć nowe, piękne miejsca. A przynajmniej taką miała nastawienie co do tej podróży.
Aven spojrzała na Artura, który nieco przyspieszył, zapewne chciał upewnić się, że droga będzie bezpieczna.
- Nic mu nie będzie? – zapytała, bo przecież był sam, a co jeśli napotkają grupkę jakichś bandytów? A może znowu za bardzo rozmyślała o tym, o czym nie powinna.
- Trochę tak, ten mróz robi się nieznośny. – przyznała szczerze, bo faktycznie mroźny wiatr nie był ich sprzymierzeńcem.
- Daleko jeszcze? – zapytała po chwili, ale nie było to pytanie nacechowane nudą, ale zwyczajnie martwiła się, czy nie zmarzną za bardzo zanim dotrą do dworu.
Awatar użytkownika
Tristan
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post autor: Tristan »

- Poradzi sobie - odparł krótko.
Przełożył lejce do jednej ręki, a wolną naciągnął poły futrzanego płaszcza na przód, tak by przykryć nim Meredith. Otulił dziewczynę z obu stron, powtarzając manewr z lejcom. Jego płaszcz, krojony z koła, miał szerokie i obszerne boki, którymi mógł okryć siedzącą przed nim kobietę. Chwycił ją mocniej, tak by nie zsunęła mu się z końskiego grzbietu i teraz oplatał ją nie tylko ramionami, ale też, chroniącym od wiatru płaszczem. Futro okryło ją od szyi, mniej więcej do kolan. Była prawie jak w zamkniętym, motylim kokonie, chroniącym od wszystkiego co na zewnątrz.
- Powinno być ci cieplej - dodał i popędził konia.
- Jeszcze trochę. Przejedziemy przez las, potem przez dolinę i będziemy na miejscu. Nie pozwolę żebyś bardziej zmarzła - wyrwało mu się, po czym zamilkł natychmiast. Artur pognał do przodu, a Tristan chcąc uniknąć dalszej rozmowy zrobił to samo. Zbyt wiele mówił, a za mało myślał, postanowił więc skupić się na dotarciu do dworu. Błyskawicznie przejechali przez las. Dolina za nim była zasypana śniegiem, musieli więc zwolnić. Drogi przysypał biały puch, a konie co raz mniej chętnie dźwigały na grzbiecie swoich towarzyszy. Wjechali w wielkie zaspy, które sprawiały problemy nawet czarnym wałachom. Po tej stronie wiatr wiał jakby mocniej, przesuwając śnieg i tworząc z niego wielkie białe wydmy. Niebo stawało się co raz bardziej szare. Śnieg nie prószył już, a padał przykrywając świat kolejną warstwa białego aksamitu.

W końcu przejechali przez dolinę, a konie powoli zaczęły wspinać się na niewielki pagórek. Tu śniegu było nieco mniej, ale to wcale nie usprawniało podróży. Jednak wolnym tempem dotarli wreszcie na kolejną równinę, na której w oddali zamajaczył stary dwór, przysypany śniegiem. Okrągłe wieżyczki sterczały samotnie ponad białym, ośnieżonym dachem reszty dworu. Już z daleka widać było, że w oknach pali się światło. Ktoś czekał w środku na przyjęcie gości. Im bliżej byli tym więcej okien jaśniało światłem świec. Z każdą chwilą dwór robił się większy i większy. Wieżyczki oddalały się od siebie, a pomiędzy nimi wyrastały kolejne skrzydła budowli. Na początku zdawało się, że Lawendowy Dwór jest malutki, ale im bliżej byli tym bardziej rósł. Z jednego piętra, nagle zrobiły się trzy, okna, których wcześniej było tylko kilka teraz dwoiły się i troiły. W powietrzu dało się wyczuć intensywną woń dymu, który kłębami wydobywał się z kominów, wyrastających ponad dach budowli. Dotarli do długiej, klonowej alei prowadzącej wprost na dziedziniec. Stare klony, stały spokojnie, a ich nagie konary stykały się ze sobą wysoko ponad głowami jeźdźców zmierzających do dworu.
Meredith
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 139
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Meredith »

Meredith uspokoiła się, kiedy usłyszała zapewnienie Tristana, że Artur da sobie radę. Ufała mężczyźnie, czuła się przy nim bezpiecznie i była pewna, że dobrze wie co mówi. Poza tym znał chłopaka lepiej niż ona i nie wziął by na wyprawę kogoś, na kim nie mógłby polegać. Dwórka patrzyła na drogę przed nimi, kiedy nagle poczuła ruch Tristana. Zaskoczona poczuła, że mężczyzna otula ją swoim płaszczem, by było jej cieplej, na jej ustach pojawił się uśmiech, bo dawno nikt nie dbał o nią w ten sposób. Od razu poczuła przyjemne ciepło, które powoli ogarniało jej zmarznięte ciało, wkrótce mężczyzna popędził konia by jak najszybciej przejechać przez las i dotrzeć do dworu.
- Dziękuję. – powiedziała spokojnym tonem głosu, otulona płaszczem mężczyzny.
- Teraz jest mi lepiej. – dodała po chwili, będąc zaskoczoną zachowaniem jej towarzysza. Kto by pomyślał, że okaże się taki troskliwy nawet dla niej. Gdyby nie fakt, że jej policzki były zarumienione od mrozu, na pewno pojawiłby się na nich jeszcze większy rumieniec, ale tego Tristan mógłby nie zauważyć. Meredith dostrzegła wyraźną różnicę w jego zachowaniu, wcześniej taki nie był, wręcz wyrzucił ją ze swoich komnat, a teraz? Dbał o nią, obsypywał komplementami i troszczył się o to by było jej dobrze. Momentami nie wiedziała jak na to reagować, nie przywykła do takiego traktowania, ale nie potrafiła zaprzeczyć, że było to przyjemne.
Droga mijała całkiem spokojnie, choć wcale nie była łatwa. Konie były coraz bardziej zmęczone i coraz gorzej radziły sobie z terenem, ale kobieta miała nadzieję, że wytrzymają jeszcze trochę zanim wszyscy dotrą do dworu. Pomimo siarczystego i nieprzyjemnego mrozu, Meredith rozglądała się czasem po okolicy, która pod białą warstwą śniegu wyglądała magicznie. To właśnie było piękne w zimie, wszystko wyglądało tak spokojnie, czysto, a puch pokrywający wszystko dookoła dodawał widokom swego rodzaju uroku.

Gdy przejechali przez dolinę, dwórka dostrzegła pagórek, tam śniegu było jakby mniej, co na pewno ułatwi podróż. Kiedy dotarli do równiny, Meredith dostrzegła budynek stojący gdzieś w oddali.
- Widzę dwór! – powiedziała z uśmiechem na twarzy i w miarę gdy zbliżali się do miejsca przeznaczenia, mogła dostrzec coraz więcej szczegółów.
- Ale… Ale on jest piękny! – odezwała się wesoło, kiedy dostrzegła zaokrąglone wieżyczki, nadające całej budowli tego piękna, które zaparło dech w piersiach kobiety. Im bliżej byli, tym większe wrażenie robił na młodej kobiecie. Była pewna, że dwór jest mały, a okazało się, że jego wielkość przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Widziała płonące świece w oknach, dym spokojnie wydobywający się z kominów, na widok czego od razu poczuła przyjemne ciepło.
- Nie spodziewałam się, że jest taki duży. – powiedziała będąc pod wrażeniem okazałości tej pięknej budowli, która aż zachęcała podróżnych do wejścia. Klonowa aleja prowadząca wprost na dziedziniec była piękna, nawet jeśli drzewa były pozbawione liści. Meredith już wyobrażała sobie jak pięknie muszą wyglądać podczas reszty pór roku.
- Gdyby to był mój dwór, przebywałabym w nim o wiele częściej. Tutaj jest magicznie. – jej głos zdradzał jak bardzo podobało się jej w tym miejscu, już nawet zimno przestało mieć znaczenie, a jedyne co ją pochłaniało to piękno otoczenia.

Ciąg dalszy: Oboje
Zablokowany

Wróć do „Żelazna Twierdza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości