Żelazna Twierdza[Żelazna Twierdza] Koronacja Królowej

Twierdza wznosząca się na wzgórzu górującym nad miastem Rododendronia. Jej ściany w przeciwieństwie do większości tego typu budowli zostały wykonane z żelaza i kamienia. Twierdza jest bardzo stara, a sposób jej powstania ginie w pomrokach dziejów. Legenda głosi, iż mury twierdzy pamiętają jeszcze czasy świetności Środkowego Królestwa.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

[Żelazna Twierdza] Koronacja Królowej

Post autor: Niara »

Ulice Rododendronii chyba nigdy w swojej historii nie przeżyły takiego oblężenia. Mieszczanie, wieśniacy, zubożała szlachta, przejezdni, Ci którzy byli tu przypadkiem, i Ci którzy przybyli z daleka celowo. Wszyscy mieszkańcy miasta i przynależnych do niego wiosek tłoczyli się dziś na ulicach, w bramach, w oknach, a nawet na dachach byle tylko zobaczyć nową władczynię - anielicę. Nigdy w pamiętanej historii tego miejsca nie było takiej królowej. Od zawsze miasto było rządzone twardą ręką, potężnych, surowych mężczyzn. Ludzkich królów, których żony zwykle spychano do roli towarzyszek, nie współrządzących krajem. Teraz miało być inaczej.

Królowa, choć odkąd się pojawiła, przebywała prawie wyłącznie w Twierdzy była już mocno osławiona. Mówiono sporo o jej urodzie, o tym, że jej oblicze przewyższa pięknem wszystkie znane dotąd mieszkańcom istoty. Plotki głosiły, że królowa posiada prawdziwe anielskie skrzydła i włada potężną magią. Niektórzy mieszkańcy byli oburzeni, że w kraju, gdzie magia jest tak surowo zakazana władczyni para się tą właśnie sztuką. Inni uważali, że to wspaniale i czcili królową bardziej niż ona sama by tego chciała. Nie ważne jednak po której stronie się opowiadali, wszyscy byli jej ciekawi. Dziś po raz pierwszy mieli okazję zobaczyć władczynię Żelaznej Twierdzy.

Orszak królewski miał udać się z zamku do katedry, gdzie miała odbyć się koronacja, bezpośrednio po niej zaplanowano przejazd na rynek, gdzie mieszkańcy mieli pokłonić się królowej. Nie przewidziano długich przemówień, a jedynie kilka słów herolda na temat anielicy i tego czym od dziś będzie dla mieszkańców żelaznego miasta.

Czerwono-złote flagi trzepotały na wietrze. Każdą zamkową wieżę zdobiły dziś proporce i flagi z dumnym herbem Rododendronii. Dwa lwy dzierżące miecze, oparte o kamienną twierdzę na zwieńczeniu tarczy herbowej dzielnie strzegły kamiennej korony ułożonej nad zamkiem. Wyhaftowany na każdym proporcu czerwony smok spoglądał dziś na mieszkańców z większą niż zwykle dumą. Czarna, martwa jabłoń i kwiecie czerwonego rododendronu były dziś bardziej żywe, a złota litera "R" umieszczona na tarczy herbowej wyraźnie mówiła, że ten dzień przejdzie do historii Rododendronii, na zawsze.

Lord Edgar stał na bramie miasta, oparty o rękojeść swojego miecza obserwował bacznie zbierający się w uliczkach tłum. Jego kamienna mina nie mówiła zbyt wiele. Jasne włosy krasnoluda dziś odświętnie uczesane, zebrane w kitkę z tyłu głowy wyglądały wręcz nienaturalnie. Miał też na sobie lśniącą, złotą zbroję, którą do tej pory uważał jedynie za zbędny przedmiot. Do walki używał bowiem swojej tradycyjnej, zbroi bojowej. Kiedy nakazano mu by posiadał zbroję paradną w ogóle nie chciał o tym słyszeć. W takim dniu jednak, nawet zatwardziały minister uległ nastojowi. Ciężki czerwony płaszcz, ze złotą podszewką i wyhaftowanym na plecach herbem nie unosił się nawet przy większych podmuchach wiatru. Lord Edgar przez cały czas przypatrywał się miastu. Przez jedną z uliczek zaczął właśnie przechodzić patrol zbrojnych. Edgar spojrzał w tę stronę przyglądając się swoim wojownikom. Oni również mieli dziś paradne stroje. Takie same płaszcze jak ich dowódca, podobne, choć zdecydowanie mniej kosztowne i zdobne zbroje. Jedno jednak pozostawało tego dnia niezmienne. Każdy członek wojska Edgara miał przy sobie swoją broń. Na murach, czaili się szczupli, wysocy łucznicy, w równie pięknych, co zbrojni strojach, ale każdy z nich miał w pogotowiu swój łuk. Kusznicy schowani w wieżach trzymali bełty w gotowości. A każdy zbrojny czuwał nieustannie, mając dłoń przygotowaną do wyciągnięcia miecza. Mimo pięknych, odświętnych strojów, cała armia Żelaznej Twierdzy była dziś wyjątkowo czujna. Postawiona przez Edgara w stan najwyższej gotowości, przetrenowana i wyszkolona właśnie na ten dzień. Dzień koronacji.

Edgar odwrócił się i spojrzał na wielki zegar słoneczny położony na jednym z miejskich placów. Już czas... pomyślał. Gwałtownym ruchem odgarnął ciężki płaszcz z ramienia na plecy, wiatr zatrzepotał w tkaninie. Krasnolud odwrócił się i ruszył szybkim krokiem po murach, w stronę zamku.
Awatar użytkownika
Ellador
Zsyłający Sny
Posty: 346
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Ellador »

Cała twierdza już nie spała, po pustych zwykle zamkowych korytarzach, dziś kręciło się mnóstwo ludzi. Król godnie i powoli kroczył w stronę izb należących do jego matki. Dziś miał na sobie paradny, zdobny strój, którego nienawidził ponad wszystko. W takie dni nawet on musiał dostosować się do zasad etykiety. Był odziany w długą czerwoną tunikę zapinaną na złote guziki, mające wyrzeźbione małe smoki z herbu jego państwa. Wzdłuż całego rękawa, od ramienia do dłoni, ciągnął się bardzo drobny złoty haft będący małymi kwiatami Rododendronu. Przy pasie wisiał mu miecz, przyczepiony do czarnego paska, ozdobionego jedynie dużą klamrą na środku. Na nogach miał wysokie czarne buty, w których cholewy wpuszczone były spodnie. Ostatnią rzeczą którą Ferr, musiał założyć dziś na ramiona swojego pana, był długi do ziemi, ciężki płacz spinany kolorową klamrą z herbem Rododendronii. Król nigdy, ale to nigdy nie lubił chodzić w tym odzieniu, było bowiem niewygodne, krępujące i jak dla niego za bardzo kolorowe. Miał wrażenie, że wygląda teraz jak błazen z twierdzy, nie zaś Żelazny Król. Jasne włosy króla, spięte gładko z tyłu głowy, przytrzymywała ciężka korona. Nie dosyć, że się nie wyspał, był nerwowy, zatroskany, to jeszcze musiał nosić ten okropny strój. Była to dla niego prawdziwa tortura.

Mijani dostojnicy kłaniali mu się w pas, zaś drobne kobiety dygały, rozkładając na boki lśniące suknie. Wszyscy byli tak samo bogato i dwornie poubierani. Dziś nie liczyła się wygoda, ani też cena, liczył się tylko wygląd. Dlatego właśnie Elladorowi wszyscy wydawali się istnymi kolorowymi pawiami, prezentującymi swe upierzenie. Nienawidził takich zachowań, ale też wiedział, że etykieta dworu tego wymaga. On jako Ellador miał nie wiele do powiedzenia. Jako władca sam musiał podążyć ich śladem.

Mężczyzna zwolnił przechodząc obok rzędu szerokich okien. Ciągnęły się one wzdłuż całego korytarza, zatrzymał się w połowie i oparł o wysunięty kamienny parapet. Widać stąd było panoramę miasta, głównego dziedzińca przed twierdzą i drogę na rynek jaką dzisiaj miał pokonać ze swoją żoną. Gestem kazał zatrzymać się straży jaka szła tuż za nim. Przesunął wzrokiem po murach, potem po kolejnych miejscach gdzie znajdowali się łucznicy. Przeliczył cicho ich ilość, brakowało mu jedynie oddziału zaufanych wojowników, jakich kazał ściągnąć do stolicy specjalnie na koronację. Jasne niebo zapowiadało pomyślną, przychylną ceremonii pogodę. Miasto huczało cicho, mruczało od rozmów, śpiewów, gwaru, turkotu wozów, rżenia koni, pobrzękiwania metalowych elementów stroju straży. Odziały zbrojnych kręciły się po uliczkach, spychając gawiedź na bok. Dziś był wielki dzień, o którym Ellador do niedawna nawet by nie śnił. Na tle tłumu pojawiła się znana królowi sylwetka barczystego mężczyzny. Zmrużył bursztynowe oczy by widzieć lepiej i dopiero wtedy ją rozpoznał. Okazał się to nie kto inny jak Lord Edgar. Szedł szybkim, pewnym krokiem, mijając bez słowa kolejnych ludzi. Król przywołał gestem służącego i kazał przywołać do siebie Lorda. Zastanawiał się chwilę czy nie udać się jednak do izb matki. Nie był jednak pewien czy to dobry pomysł. Ufał matce, jednakże ta sprawa była inna niż reszta. O dziecku, wiedział tylko on i Tantris, przyjaciółka królowej. Żelazny władca wolał by na razie to się nie zmieniało. Zmienił zatem swoje plany nie mówiąc jednak nikomu ni słowa. Splótł dłonie za plecami, wyprostował się i powoli ruszył w stronę niższych pięter zamku, by spotkać się z Ministrem Wojny.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Niara w milczeniu znosiła wszystkie zabiegi jakimi tego dnia obdarowywały ją dwórki. Włosy spięto jej w ładny, lekki kok opadający na kark. I choć o wiele bardziej lubiła prosty warkocz, taka fryzura przynajmniej chroniła ją od przegrzania. Na głowę założono jej piękny, złoty, zdobny diadem, który i tak w świątyni miał ustąpić miejsca koronie. Na szyję założono jej bardzo ciężką złota kolię, która zmuszała anielicę do trzymania głowy idealnie prosto. Już teraz czuła, że niektóre fragmenty pięknej biżuterii drażnią jej skórę, ale nie narzekała. Jej dłonie ozdobiły tradycyjne pierścienie. Dziś miał do nich dołączyć sygnet koronacyjny. Góra jej ubrania, choć z wszytym gorsetem dziś mniej krępowała ruchy. Elena już od jakiegoś czasu starała się nie wiązać tak mocno królowej. Suknia kobiety chyba jako jedynej dzisiaj, nie miała barw które widniały na herbie i fladze Rododendronii. Była biała, a właściwie biało złota. Podoba kolorystycznie do sukni, którą założono jej w dniu zaślubin. Śnieżnobiały, satynowy gorset zdobiły liczne hafty ze złotej nici, układające się jakby w pnącza rośliny, zaś maleńkie kwiatki zrobiono z pereł sprowadzonych tutaj, aż z wybrzeża. Długa spódnica była znacznie cięższa niż spodziewała się tego królowa. Kilkuwarstwowa, składająca się z trzech lekkich halek i dwóch warstw zasadniczych sprawiała wrażenie bardzo szerokiej, choć lekkiej, w rzeczywistości jednak anielica czuła jakby ubranie przytłaczało ją do ziemi. Zdobny perłami tren przyszyty do ostatniej warstwy wyglądał przepięknie, świetliste, złote nici wijące się do samego zwieńczenia, perły ułożone w kształty kwiatów, wszystko to sprawiało, że strój królowej nie mógł mieć dziś sobie równych. Mało kto jednak zdawał sobie sprawę, że ubranie to mogło być tak nieprzyjemne i ciężkie. Etykieta, która wymagała długich rękawów wcale nie ułatwiała sprawy. Choć tiulowe i szerokie wcale nie sprawiły by właścicielce stroju było chłodniej.

Niara stała na środku komnaty wpatrując się w lustro i przyglądając wszystkim ruchom swoich dwórek. Białe, ciepłe pończochy, które miała pod suknią drażniły jej delikatną skórę. Gdyby tylko mogła wcale by ich nie zakładała. A zdobione malutkimi diamencikami pantofle chętnie zamieniła by na proste sandały. O ile górna część sukni nie była nieprzyjemna, tak dół naprawdę zdawał się przytłaczać swoim ciężarem. Tren był piękny, ale warstwy sukni, dzięki którym nabierała ona swoich kształtów bardzo mocno krępowały anielicę. Przyszła pora na ostatni element stroju. Anna i Elena, siostry, które były najbliższymi dwórkami królowej chwyciły leżący na wielkim łożu płaszcz. Ogromny, welurowy materiał ze złota podszewką i herbem Rododendronni wyhaftowanym na plecach. Tylko on w całym stroju królowej był dziś takim samym hołdem dla państwa, jak u wszystkich. Ona, jej mąż i cała królewska armia, na czele z jej dowódcą, wszyscy nosili dziś barwy Rododendronii. Cała reszta ministrów i dwór, mieli prawo do innych kolorów. Tylko para królewska i gwardia w takie dni jak ten, wedle etykiety musieli nosić na sobie herb i barwy kraju. Dzisiejszy dzień według wszelkich reguł był świętem państwowym.

Dwie kobiety o drobnej posturze trzymające w dłoniach płaszcz delikatnie położyły go na ramionach anielicy. Poczuła jak ciężki materiał przytłacza ją do ziemi. O ile kolorem i tkaniną płaszcz królowej nie różnił się niczym od tego, który nosił jej mąż, tak niestety zdecydowanie różnił się krojem. Płaszcz bowiem nie był jak u innych do ziemi, był on znacznie dłuższy, tak długi, jak tren sukni. Anna i Elena zapięły ubranie na ramionach swojej pani, a potem zaczęły układać tkaninę, tak by idealnie dopasowała się do sukni, a potem dalej do trenu. Płaszcz był nawet nieco większy, tak by zakryć cały tył białej sukni anielicy. Dwórki wiedziały, że ten sam proces układania będzie trzeba dziś powtórzyć kilka razy. Najpierw kiedy posadzą królową na koniu, potem w świątyni, na rynku, a koniec końców w zamku przed balem. Tą część stroju królowa będzie mogła zdjąć dopiero na samym balu koronacyjnym.

Kobieta westchnęła w duchu, godnie znosząc wszystko to co się działo. W końcu jednak została ubrana we wszystko czego wymagał dzisiejszy dzień.
- Dziękuję - rzekła do swoich dwórek - możecie odejść.
- Ależ Pani... - odezwała się zdziwiona Anna.
- Przyślijcie Lady Tantris i zostawicie mnie samą - poprosiła, Anna nie mogła się przeciwstawić, wszystkie dwórki skłoniły się i na czele z Anną opuściły komnatę. Niara została sama.

***

Edgar nie zwracał uwagi na mijanych przez siebie wojowników. Znali swoje miejsce i wiedzieli co mają robić, nie widział powodu by każdego napotkanego woja pilnować i sprawdzać. Wartkim krokiem przemierzał mury nieuchronnie przybliżając się do zamku. Kiedy znajdował się już na przejściu z murów miasta na mur zamkowy zobaczył zbliżającego się w jego stronę posłańca. Ten skłonił się przed ministrem kiedy tylko znalazł się tuż przy nim.
- Król wzywa - odezwał się służący. Edgar tylko kiwną głową i minął bez słowa mężczyznę ruszając dalej w stronę Żelaznej Twierdzy. szybkim krokiem zszedł z murów, przeszedł przez dziedziniec i udał się wprost do komnaty, gdzie zakładał spotkać swojego władcę.
Wielkie, ciężkie, dwuskrzydłowe, drewniane wrota rozwarły się skrzypiąc głośno. Do kamiennej sali, gdzie zwykle odbywały się narady gwardii królewskiej wszedł niski, barczysty mężczyzna w czerwonym płaszczu. Tego dnia, gdy całe wojsko postawione było w stan gotowości sala była zupełnie pusta. Kamienne, surowe mury tego miejsca mówiły same za siebie. Tu nie odbywały się zabawy, nie było bali, ni uczt, a jedynie surowa musztra przeprowadzana przez samego Edgara. Kamienna sala położona na samym dole twierdzy, w części gdzie znajdowały się koszary była dziś idealnym miejscem do rozmowy. Stary krasnolud doskonale wiedział, że właśnie tutaj znajdzie swojego władcę.
Drewniane wrota zatrzasnęły się z hukiem za ministrem wojny. Krasnolud wszedł do sali i ruszył w stronę postaci stojącej na jej środku.
- Panie - skłonił się przed władcą, który właśnie odwrócił się do niego twarzą.
- Wzywałeś mnie.
Awatar użytkownika
Ellador
Zsyłający Sny
Posty: 346
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Ellador »

Ellador w skupieniu przyglądał się kamiennemu pomieszczeniu do którego właśnie wszedł. Było niezwykle surowe, wręcz czuło się ciarki przechodzące przez plecy. Władca świetnie wiedział dlaczego, miał nie jedno gorzkie wspomnienie z tym miejscem związane. Za młodu, kiedy dano go do wojska, ta izba i głos Edgara była jego jedynym światem. Wchodząc do izby, cofnął się do dawnych wspomnień, do tego co było dla niego kiedy najważniejsze. Tamte życie chodź znacznie mniej wyszukane, było dużo łatwiejsze. Teraz na jego barkach leżało wiele problemów i zmartwień.
- Zostawcie mnie samego! - rzucił do strażników, nawet się nie odwracając. Miał ostry, nieprzyjemny głos. Niósł on ze sobą chłód, lodowaty jak zimowy wiatr. Król powoli pochylił głowę jakby się kłaniał komuś, jego prawica spoczęła na głowicy miecza u pasa. Palce z uwagą dotknęły zimnego metalu, przesunął je na rękojeść. Ostrze z cichym sykiem wyszło z pochwy. Stal złowrogo błysnęła w powietrzu. Był to stary miecz, który upuścił już nie jedną krew, przekuty dla niego na dzień koronacji. Mężczyzna nie rozstawał się z nim nigdy, ta stal nie raz uratowała mu życie, wielokrotnie pozbawiła kogoś życia, przelała wiele krwi. Ellador uniósł miecz do góry, w geście szacunku opierając ostrze o swoje czoło.
- Być może znów będziesz dziś śpiewał, jeśli tak... niech bogowie ześlą swe łaski i pozwolą na wygraną. Przynieś mi szczęście, a mej żonie ochronę.
Nagle ostrze przeszyło powietrze, jakby krojąc niewidzialnego przeciwnika. Barczysty, wciąż silny władca, zakręcił się wyprowadzając cios. Wciąż była w nim siła i szybkość wojownika, jego dłoń nie zapomniała jeszcze rękojeści oręża. Wtedy właśnie rozległy się kroki, król opuścił nieco prawice, wyprostował się i spojrzał na nadchodzącego.
- Witaj Edgardzie - powiedział twardo ale spojrzał na krasnoluda. Minimalnie, schylił głowę w geście przywitania.
- Czy wszystko już gotowe? - zapytał poważnie.
- Dziś bowiem bardziej niż kiedykolwiek liczę na twe bystre oczy i słuch. A jeśli trza będzie stoczyć walkę, na szybkie ostrze twej broni. Dziś nie możemy się pomylić, ma żona musi być bezpieczna. Jest nadzieją naszego państwa, ostatnią drogą...
Jego wzrok ześlizgnął się na broń trzymaną w dłoni.
- Jak miewa się twa żona? - zmienił nagle temat rozmowy, unosząc znów wzrok na krasnoluda.
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Tantris poruszyła się troszkę już niecierpliwa. Starała się wszelkie zabiegi znosić cierpliwie i dobrze, jednak nawet ona miała już dosyć dwugodzinnego stania lub siedzenia w nieruchomej pozycji. Wszystko ostatnio w jej życiu się zmieniała, miała czas się nad tym zastanowić siedząc i wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Służąca z uśmiechem poprawiała ostatnie ozdoby na głowie cudzoziemki.
- Pani, jesteś gotowa - wyszeptała odchodząc kawałek i dygając przed nią. Lady Tantris powoli wstała z krzesła by ujrzeć całą swoją kreację. Górna część jej włosów była związana w kok na, którym mocowano ozdoby w postaci fioletowych drobnych kamyków. Tworzyły one misterną sieć na głowie. Dolną część włosów opadała luźno na ramiona kaskadą czarnych loków. Na jasnej szyi zawieszono jej ametystową kolię. Jako że była najbliższą przyjaciółką królowej, nie szczędzono pieniędzy na jej strój. Miała więc na sobie jedwabny gorset w kolorze fioletu obszyty był złotą nicią, która tworzyła na nim misterne roślinne wzory. Gorset był oczywiście według najnowszej etykiety ściśnięty na tyle by biust kobiety wydawał się znacznie większy. Biedna przyjaciółka królowej ledwo oddychała w tym stroju. Dół sukni stanowiła szeroka suknia z specjalnie wydłużonym tyłem, tworzącym krótki tren. Dodano także jedwabne pantofle, niezwykle niewygodne. Czarnowłosa przyjrzała się sobie krytycznie, miała delikatnie opuchnięte od łez oczy, ale po za tym zapewne prezentowała się dobrze.

Nagle drzwi od jej izby uchyliły się i weszła druga służącą. Skłoniła się dwornie i nisko.
- Pani, Królowa wzywa.
- Ooo... - Tantris uśmiechnęła się pod nosem i pokiwała zaraz głową - już idę.
Faktycznie rzuciła jeszcze tylko jedno spojrzenie w stronę lustra, po czym wyszła z pomieszczenia. Przeszła gwarnymi korytarzami do komnat Niary. Wchodząc zobaczyła po za przyjaciółką pustą komnatę. Nidzie nie było, zwykle obecnych, dwórek królowej.
- Wzywałaś mnie, oto jestem - podeszła kilka kroków do przyjaciółki i skłoniła się przed nią. Mimo ich bliskości, Niara była królową i Tantris przebywała na dworze wyłącznie dzięki jej woli.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

- Tak Panie - odparł krasnolud.
- Cała armia postawiona jest w stan najwyższej gotowości. Patrole nieustannie przeczesują miasto. Wygląda na to, że jest bezpiecznie - powiedział powoli.
- Ariviel ma się dobrze, za kilka tygodni rozwiązanie - rzekł bardziej swobodnie. Szybko jednak uciął temat jego ciężarnej żony.
- Nie to mnie jednak martwi - jego twarz bardzo spoważniała. Edgar nie użył żadnego zwrotu, jaki powinien odnieść się do króla. Nie oznaczało to nic dobrego. W tej chwili bowiem minister zwracał się bardziej do przyjaciela niż władcy, co wróżyło iż temat na jaki chce mówić jest poważny.
- Chodzi o Ais - zaczął, jego twarz pozostała kamienna. Oparł dłoń o rękojeść miecza i zamilkł na kilka sekund jakby zbierał myśli.
- Na sądzie zachowywała się jak inna osoba, próbowałem z nią potem rozmawiać, ale nadal nie była sobą. Jeden z gwardzistów, patrolujących wczoraj twierdzę znalazł ją nieprzytomną przed jej komnatą. Alaja twierdzi, że zatruto jej krew... - po tych słowach w wielkiej sali zapadło przerażające milczenie. Po plecach starego krasnoluda przeszedł dreszcz. Taka wiadomość w dniu koronacji oznaczała przede wszystkim rozjuszonego władcę.
- Medyczka znalazła na jej plecach rany... - ciągnął - jakby poszarpało ją jakieś zwierze. Wezwałem do niej Mildreda, bo według Alaji nie dało się tego opatrzyć... jej metodami - Mildred był bardzo starym magiem, który rzadko brał udział w jakichkolwiek naradach, milczący, stary, siwy mężczyzna był Pierwszym Czarodziejem królestwa i głównodowodzącym odziałem magów. Bezpośrednio współpracował głównie z Edgarem, choć i z nim spotykał się rzadko. Był skrytym, ale bardzo mądrym człowiekiem, choć z jego mądrości korzystano jedynie w najgorszych sytuacjach. Częściej radzono się kapłana niż samego Mildreda.
- Miasto jest bezpieczne... - powiedział ściszonym głosem Edgar - to czego powinniśmy się bać ukryło się w zamku...

***

W tym czasie królowa oczekiwała w samotności na swoją przyjaciółkę. W takie dni jak ten, tęskniła za wieczorami, kiedy bez skrępowania mogła położyć się do łoża z mężem i po prostu zasnąć. To były najbardziej spokojne i niczym nie zakłócane chwile w ciągu całych długich dni wypełnionych etykietą. W całym swoim długim życiu nigdy nie pomyślała, że wszystko może ułożyć się właśnie w ten sposób. Przez długie lata swojego istnienia czekała na kogoś, kogo znalazła w miejscu w jakim nie pomyślałaby nawet szukać. I choć takie dni z życia królowej wcale nie były łatwe, anielica musiała przyznać, że nie żałuje przyjazdu do Twierdzy.

Usłyszawszy dźwięk otwieranych do komnaty drzwi kobieta odwróciła się nieznacznie. Suknia ograniczała ruchy na tyle, że nie warto było w tej chwili odwracać się zupełnie, by zobaczyć kto wchodzi, a tym samym niszczyć całe ułożenie płaszcza na trenie. Wystarczyło odwrócić głowę. Zobaczywszy czarnowłosą anielica uśmiechnęła się serdecznie. Kiedy ta stanęła przed nią kobieta wyciągnęła do niej rękę.

- Witaj - w komnacie rozbrzmiał aksamitny głos anielicy.
- Cieszę się, że Cię widzę Tantris. Jak się miewasz? - zapytała.
- Przemyślałaś już to co zamierzasz zrobić?
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Tantris uśmiechnęła się delikatnie i podeszła bliżej.
- Dobrze się czuję - powiedziała łagodnie. Lubiła przebywać w towarzystwie Niary, zresztą nie ona jedna. Wszyscy kochali nową władczynię i mieli za co. Niara była łaskawa, niezwykle wyrozumiała i troskliwa. Biło od niej wewnętrzne ciepło, dobro zarówno do ludzi jak i przyrody otaczającej ich wszystkich.
- Więc... pomówiłam z... czy właściwie on pomówił ze mną - powiedziała nie pewnie.
- Rozmówiłam się z Tristanem. Rzekł mi, iż pojmie mnie za żonę pod pewnymi warunkami. Spełnię je, on zaś zaopiekuję się mną. Mam jednak nie rzec ani słowem Ronanowi o tym dziecku, ta tajemnica nie może wyjść po za ściany tej komnaty - spojrzała przestraszona na Niarę. Z emocji ścisnęła delikatnie drobną dłoń władczyni.
- Proszę cię... błagam... zachowaj tajemnicę dla siebie. Spełnię warunki Tristana, kochałam go... myślę że wciąż kocham, że to jedyna dobra droga - kobieta mówiła bardzo nie składnie.
Awatar użytkownika
Ellador
Zsyłający Sny
Posty: 346
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Ellador »

- Wygląda na to, że jest bezpiecznie? - powtórzył Ellador po nim.
- Nie... nie, tym razem Edgarze nie może się wydawać. Musi być bezpiecznie! - powiedział głośno, nie był jednak zły. Odwrócił się powoli plecami do krasnoluda. Wszyscy którzy znali dobrze króla, wiedzieli że takie zachowanie nie oznacza lekceważenia, a pełne zaufanie. Król nigdy nie odwracał się, nawet nie spuszczał wzroku z kogoś komu nie ufał. Odwrócenie się plecami oznaczało, że władca nie spodziewa się żadnego ataku ze strony rozmówcy, a więc czuje się bezpiecznie. Przeszedł kilka kroków, czujnie słuchając słów krasnoluda.
- Zwierzę powiadasz? - jego głos teraz był pełen obaw i zdenerwowania jakie próbował ukryć. Dziś bardziej niż zwykle widać było stres i zmęczenie władcy. Nie zdenerwował się, nie podniósł głosu, stał i intensywnie myślał nad sytuacją.
- Przywołaj Alaję, chcę z nią pomówić nim rozpoczniemy koronację. Zwiększ straże przy komnatach w jakich przebywa moja żona, najlepiej niech kilku najlepszych wojownik nie opuszcza jej na krok.
- Mildreda również poproś by przybył.
Odwrócił się nieśpiesznie by spojrzeć w oczy krasnoluda.
- Cokolwiek to jest, po koronacji urządzimy na to polowanie - uśmiechnął się złowieszczo.
- Do tego jednak czasu, pragnę pomówić z Mildredem, by zasięgnąć jego mądrości. Przekaż mu pozdrowienia od króla i zaproś do mnie. Cokolwiek to jest, nie dostanie ani mojej żony, ani poddanych... nie teraz kiedy moja żona... - zamilkł łapiąc się w ostatniej chwili za język.
- Sprowadź ich Edgarze, przydziel zbrojnych do orszaku królowej. Ja zaś poczekam.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Anielica nieco spoważniała. Patrzyła w oczy Tantris i słuchała uważnie co mówi.
- Jeśli taka jest Twoja wola Tris nikt nie dowie się czyje dziecko nosisz. Jednak nie możesz ode mnie żądać bym okłamywała własnego męża. Król już wie, że jesteś brzemienna z Ronanem. Nie obawiaj się jednak tylko ty sama decydujesz o tym czy sam Ronan dowie się o tym czy nie. Nie mi, ani królowi decydować o tym czy mu powiesz.
- Jesteś jednak pewna, że chcesz poślubić swojego dawnego ukochanego? - spytała.
- Nie jest chyba dobrym znakiem, że stawia Ci on warunki, jakiekolwiek by one nie były. Skoro nie chcesz wyjść za lorda Ronana, bo nie kochacie siebie na wzajem, dlaczego chcesz wyjść za człowieka który kochał Cię onegdaj, ale z tego co mówisz nie kocha Cię dziś?
- Cokolwiek zadecydujesz Tantris pomogę Ci, chcę jednak byś była pewna, że podejmujesz dobrą decyzję.

***
- Do komnat królowej przydzielona jest podwójna liczba strażników już od wczoraj. Do jej izby mogą wejść tylko jej dwórki i Lady Tantris. Zakazałem wstępu również służbie, wszystkim mają zająć się damy dworu, żadna inna służba nie ma tam wstępu. Odwołałem również lorda Ronana z obowiązku przeprowadzenia królowej przez twierdze na dziedziniec tuż przed koronacją. Zajmę się tym osobiście - Edgar mówił prosto i krótko, tak by król wiedział jak dokładnie wygląda sytuacja, dość było już podchodów.
- Miasto jest strzeżone najlepiej jak się da. Żaden z moich wojów nie ma dziś nawet czasu żeby iść do wychodka - powiedział w prostych, żołnierskich słowach.
- Wszyscy są postawieni w stan najwyższej gotowości. Cztery oddziały gwardzistów nieustannie patrolują ulice. Część konnicy została wysłana poza miasto patrolować okoliczne wioski. Bramy zostały zamknięte dla podróżnych wczoraj o zachodzie słońca i pozostaną takie do dnia jutrzejszego. Do miasta nie wjedzie ani nie wejdzie nikt obcy - Edgar zakończył myśl i w sali zapadła cisza. Niski, barczysty krasnolud nabrał powietrza w płuca i wypuścił je głośno.

- Panie - rzekł mniej już oficjalnie - nie ma już czasu na rozmowy. Dzwon świątyni zaraz zacznie bić południe. Mildred i Alaja czuwają przy Ais. O tym co się stało wiem tylko ja, mój gwardzista, który znalazł lady Adervel, czarodziej i medyczka. Najlepiej byłoby gdyby tak pozostało. Opóźnienie koronacji sprawi, że wszyscy zaczną coś podejrzewać. Przyrzekam Panie, że osobiście dopilnuję by królowej dzisiejszego dnia nie spadł włosy z głowy. Jeśli tego nie dotrzymam każ mnie Panie ściąć. Nie dawajmy jednak dzisiaj ludowi powodu do zbędnych insynuacji.
Awatar użytkownika
Ellador
Zsyłający Sny
Posty: 346
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Ellador »

- Ścięcie to będzie łaskawy czyn przy tym, co ja ci zrobię jeśli coś jej się stanie - powiedział powoli i spojrzał w jego stronę. Miał zimne, nieprzyjemne spojrzenie. Było w nich teraz zaniepokojenie którego nie umiał ukryć.
- Jest cenniejsza nawet niż ja. Dobrze, przejmiesz rolę Ronana i będziesz chronił królową. Jeśli nic się nie stanie, w czasie koronacji jak również uczty po niej, ty i twoi ludzie zostaniecie sowicie nagrodzeni - król z ostatnim zdaniem podszedł do ministra kładąc na chwilę swoją dłoń na jego ramieniu.
- A wiesz, że ja umiem wynagradzać wiernie mi służących - dodał po chwili. Próbował się uśmiechnąć ale cała nerwowa sytuacja mu w tym nie pomagała. Cofnął ostatecznie dłoń, schował wciąż wyciągnięty miecz do pochwy. Zrobił krok w tył by wygodniej rozmawiało mu się ze znacznie niższym ministrem.
- Przyprowadzisz starego maga i Alaje po koronacji. Kiedy nastanie właściwy czas, zaś goście nie zauważą mej nieobecności - nie chciał mówić wprost, że ten moment nastanie, kiedy wszyscy się pochleją mniej lub bardziej.
- Zatem ruszajmy... już czas - dodał po chwili. Wiedział, że powinni już się zbierać, by cała ceremonia koronacji przebiegła bez opóźnień.
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Tantris dotknęła delikatnie swoich loków, zakręciła jeden kosmyk włosów wokół palców. Nie była pewna tego czego chce, ani tego co będzie. To ją niepokoiło najbardziej, nie była pewna niczego. Spojrzała na przyjaciółkę, w jej turkusowych oczach czaił się strach.
- Nie jestem niczego pewna... boję się tego co będzie się działo, każdego dnia i każdej nocy - oparła delikatnie czoło o ramię królowej. Teraz zwierzała się przyjaciółce nie królowej.
- Prawdą jest, że on teraz chyba mnie nie kocha, sam nie jest tego pewien. Ale znam go, dziele z nim wspomnienia, a z Ronanem? Jedynie krótki romans...
Ukryła twarz w dłoniach, nie płakała jednak.
- Dlaczego ja to zrobiłam? Sama się zniesławiłam... teraz tego nie pojmuje. Jakby bogowie szydzili ze mnie.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

- Królowa darowała mi życie - rzekł powoli krasnolud - mimo tego co zrobiłem. Będę ją chronił nawet za cenę własnego. Oszczędziła mnie i moją żonę. Nie ma większego wynagrodzenia Wasza Wysokość. Tamtego dnia królowa winna była mnie ściąć, a moją żonę skazać na tułaczkę z dzieckiem, ułaskawiła mnie jednak, a mojej żonie oddała nie tylko mnie, ale też opiekę. Oddałbym za królową nawet własną duszę, gdyby tylko to miało ją chronić - dokończył kłaniając się królowi. Wysłuchawszy do końca słów władcy odsunął się na bok robią królowi miejsce, by ten mógł ruszyć przodem, jak należało.

***

Anielica położyła swoją delikatna dłoń na głowie Tantris i pogładziła jej czarne włosy z czułością. Nigdy, nikomu nie odmawiała bliskości z nią. Była królową, ale nie znaczyło to, że nie wolno się do niej zbliżać. Choć wszyscy traktowali przekroczenie tej granicy jak wielką zbrodnię sama Niara nie widziała w tym nic złego.
- Już dobrze - szepnęła.
- Może powinnaś dać sobie czas na przemyślenie jeszcze raz tego co chcesz zrobić. Może ów Tristan jednak nie jest tym, którego pragniesz. Musisz zajrzeć głęboko w swoje serce, a tam znajdziesz odpowiedzieć. Tylko daj mu czas żeby się uspokoiło, teraz jest wzburzone i pełne emocji.
- Popełniłaś błąd, wszyscy je popełniamy, najważniejsze jednak, że w końcu zrozumiałaś go i chcesz naprawić. Teraz musisz tylko zastanowić się jak chcesz to zrobić.
Awatar użytkownika
Ellador
Zsyłający Sny
Posty: 346
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Ellador »

Ellador przeszedł przez korytarz prowadzący do sali. Oczywiście kiedy tylko wyszedł z izby, wojownicy stanowiący jego obstawę poderwali się i ruszyli zaraz za ministrem wojny. Szli przez chwilę w milczeniu, towarzyszyło im jedynie szczękanie metalu oraz odgłosy kroków. Król podążył po krętych schodach, w stronę wyższych części twierdzy. Tutaj, wszyscy czekali już na parę królewską. Władca zgodnie z tradycją musiał poczekać na dziedzińcu, aż Minister Wojny sprowadzi do niego królową. Kiwnął zatem głową Edgarowi, by ten udał się po anielicę. Sam skręcił w stronę dziedzińca. Okrągły dziedziniec zalany był teraz uzbrojonymi po zęby gwardzistami, tłumem kolorowo i bogato odzianych arystokratów, ministrami z rodzinami oraz wszystkimi ważnymi postaciami na dworze. Każdy spoglądał w stronę schodów po jakich miała zejść para królewska, wychylał się z okien, siadał na kamiennych parapetach by tylko zobaczyć przebieg ceremonii.
Poniżej schodów na jakich zatrzymał się Ellador, stały już uszykowane konie. Biała klacz Andromeda należąca do królowej oraz jego wierzchowiec Amros. Obydwa konie ubrane były w paradne, ozdobione uprzęże i siodła. Dodatkowo Andromeda miała w pozaplataną grzywę, wczepione białe kwiaty rododendronu. Obydwa konie stały cierpliwie koło siebie, trzymane przez dwóch służących.
Ellador wyprostował się, stając dumnie jak wypadało na władcę. Wszystkie oczy poddanych obserwowały go, zaś każdy gest był oceniany. Król uniósł wyżej głowę by powoli przesunąć wzrok po tłumie. Potem uniósł go jeszcze wyżej, by wypatrzeć łuczników i wojowników pochowanych wśród murów. Nadal nie czuł się pewnie, choć wmawiał sobie, że nic na pewno się nie stanie. I wtedy nagle zobaczył coś co przykuło jego uwagę:

Tłum zniknął, ten sam plac był zapełniony jedynie kilkoma wojownikami. Strażnicy stali wśród podcieni, leniwie opierając się o broń. Piękne słońce rozświetlało błękitne niebo. Wysoko nad nim, wleciał jeden z jego wojowników dosiadający smoka. Ellador pomyślał, że to musi być sen, przecież smoki jakie posiadało jego wojsko nie latały. Ostry promień słońca, poraził go na chwilę, przymrużył oczy,odwracając twarz. Wtedy do jego uszu dobiegł dźwięk dziecięcego śmiechu. Odwrócił się i zobaczył jak po schodach zbiega jasnowłosy mały chłopiec. Za nim zaś dwie dwórki, prosząc by wracał. Chłopiec śmiał się coraz głośniej, przeskakując po dwa stopnie, po czym nagle zatrzymał się spoglądając wprost na Elladora. Uśmiechnął się, jakby dobrze go znał i ruszył w jego stronę, zupełnie nie słuchając kobiet podążających jego śladami.

- Panie.
- Panie!- usłyszał wyraźnie, że ktoś zwraca się do niego. Król poczuł, że budzi się jakby ze snu. Osobą która właśnie się do niego odezwała, był młody kapłan zawsze towarzyszący Nairnowi.
- Królowa, panie przybyła - wskazał w stronę schodów gdzie, na samej górze stał już Lord Edgar oraz Niara.
Tantris
Kroczący w Snach
Posty: 227
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantris »

Tris musiała przyznać, że było jej lepiej kiedy dłoń anielicy gładziła ją po głowie. Poczuła że królowa nie karci ją, martwi się i troszczy o nią. Powoli uniosła podbródek by spojrzeć w twarz władczyni.
- Sama nie wiem... z jednej strony zapewne masz rację. Z drugiej ileż czasu mogę się wahać, wiedzieć że nie wybiorę zapewne niczego. Nigdy nie wybierałam, bo Bogowie raczyli obdarzyć mnie niezrównoważonym charakterem.
- Eh - westchnęła - czuję że Tristan zaopiekuję się mną i dzieckiem. Nie wiem czy będzie umiał znów mnie pokochać, ale zadba o mnie... muszę wierzyć...
- Myślisz że Bogowie ześlą mi odpowiedź? Sama już nie wiem co robić, ale też ciągłe wahanie do niczego nie prowadzi.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

- Módl się Tantris, módl - powiedziała czule.
- Módl się do swoich Bogów, do mojego Pana, a prędzej czy później odpowiedź przyjdzie. Pan Ci pomoże, jestem pewna. Odpowiedź jest już gdzieś, być może głęboko w Tobie, trzeba tylko zaczekać, Bóg na pewno pomoże Ci ją odnaleźć - w tym momencie do komnaty wszedł Lord Edgar, przerywając rozmowę kobiet.
- Pani - krasnolud skłonił się nisko nie zwracając uwagi na Tantris - już czas - rzekł poważnie. Anielica odwróciła się w jego stronę, po czym dotknęła ramienia Tantris dając jej znak, że może odejść. Czarnowłosa cudzoziemka skłoniła się najpierw przed królową, potem przed Edgarem, jako, że lord znajdował się znacznie wyżej w hierarchii niż ona, po czym opuściła komnatę.

- Gdzie Lord Ronan? - zapytała.
- Uznano, Wasza Wysokość, że lepiej będzie jeśli zajmę się Waszą Wysokością osobiście - krasnolud skłonił głowę tłumacząc swoją obecność zamiast Ronana.
- Dobrze - odparła. Edgar bardzo szybko zrozumiał aprobatę królowej. Cofnął się i otwarł podwójne odrzwia komnaty. Wtedy do środka weszły wszystkie dwórki, a na zamkowym korytarzu dało się dostrzec cały szpaler gwardzistów królewskich. Dwórki pośpiesznie przeszły przez izbę i znając swoje obowiązki zajęły się długim trenem królowej. Kiedy anielica była gotowa, Edgar odwrócił się i ruszył przodem eskortując królową. Bezpośrednio za nią znajdowały się Anna, Elena, Liria i Aurora, to one dźwigały ciężki tren płaszcza i sukni swojej pani. Za nimi ustawiły się w dwóch rzędach pozostałe kobiety. Gdy Edgar wyszedł na korytarz czterech gwardzistów wystąpiło i ruszyło bezpośrednio przed lordem, a kiedy tylko królowa wyszła z komnaty obok niej ustawił się szpaler kolejnych zbrojnych, który zamykał się tuż za dwórkami. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się by ktoś w tym zamku był tak pilnie strzeżony. Anielica była w taj chwili najważniejszym skarbem twierdzy i całego królestwa. Poczuła, że zostaje zamknięte w szczelnym szeregu złożonym z wojowników. Szczęk zbroi i mieczy tak wielu mężczyzn niósł się daleko, daleko po zamkowych korytarzach. Szli wolnym, ale równomiernym krokiem dostosowanym do możliwości władczyni. Edgar milczał obserwując otoczenie. Wolałby iść z tyłu, ale etykieta wymagała od niego by prowadził. Musiał ufać, że jego wojownicy, idący za damami dworu podołają w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.

W końcu cały orszak dotarł do wyjścia z Twierdzy. Kiedy wielkie, rzeźbione drzwi otwarły się anielica zmrużyła oczy oślepiona ostrymi promieniami słońca. Orszak na kilka sekund zatrzymał się na szczycie kamiennych schodów, dając czas wszystkim na przyzwyczajenie oczu do słońca. Potem wszyscy powoli ruszyli schodami w dół. Dopiero teraz do Niary dotarło ile osób dzisiejszego dnia czeka by ją zobaczyć. Uśmiechnęła się mimowolnie. Nie do kogoś, po prostu, do wszystkich. Śliczny, delikatny uśmiech królowej roztapiał nawet najbardziej zatwardziałe serca.

Dopiero kiedy wszyscy zeszli na dziedziniec, Niara, pomiędzy wojownikami ujrzała swojego męża stojącego przy Amrosie. Cieszyła się, że może go zobaczyć, nawet w tych okolicznościach. W takich chwilach, gdzie wszystkie oczy były zwrócone na jedną osobę, w chwilach, gdy każdy ruch był oceniany, anielica miała poczucie, że warto mieć przy sobie osobę, która nie jest jak inni. Która niczego nie oczekuje, a po prostu jest. Uśmiechnęła się szczerzej opromieniając swoim uśmiechem wszystkich dookoła.
Awatar użytkownika
Ellador
Zsyłający Sny
Posty: 346
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Ellador »

Ellador otrząsł się już zupełnie z swojej dziwnej wizji. Uniósł głowę tak jak wszyscy zebrani i spojrzał wprost w przepiękną twarz swojej żony. Uśmiechnął się ciepło widząc ją całą i rozpromienioną. Była diamentem Rododendronii, kimś więcej niż tylko królową. Szła po schodach ku niemu. Zatrzymał gestem wojownika, który miał jej pomóc wejść na konia. Sam chciał jej pomóc, w końcu był jej mężem. Wyszedł więc jej na przeciw, tylko kawałek, co i tak zapewne zauważyli poddani. Wyciągnął dłoń, by chwycić jej drobną w swoją i zaprowadzić w stronę Andromedy.
- Nie denerwuj się - powiedział cicho by dodać jej otuchy, a zdawało mu się, że właśnie się denerwuje - przez cały czas jestem przy Tobie.
Wyszeptał tylko tych kilka słów, chwycił kobietę i usadowił ją na siodle klaczy. Natychmiast też podbiegły dwórki by ułożyć materiał sukni i płaszcza na zadzie konia. Król w tym czasie wskoczył na Amrosa, mu również słudzy poprawili dół płaszcza.
Kiedy obydwoje byli już gotowi, Ellador spiął boki wierzchowca, by ruszył stępem do przodu. Andromeda ruszyła równo z nim, zaraz za nimi kolejni zbrojni, pieszy. Na końcu cały tłum szlachty i reszta poddanych. Z wysokich okien twierdzy, kobiety zrzucały kwiaty czy płatki róż na głowę królowej.
Zablokowany

Wróć do „Żelazna Twierdza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości