Żelazna Twierdza[Żelazna Twierdza] Mroczny książę.

Twierdza wznosząca się na wzgórzu górującym nad miastem Rododendronia. Jej ściany w przeciwieństwie do większości tego typu budowli zostały wykonane z żelaza i kamienia. Twierdza jest bardzo stara, a sposób jej powstania ginie w pomrokach dziejów. Legenda głosi, iż mury twierdzy pamiętają jeszcze czasy świetności Środkowego Królestwa.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

[Żelazna Twierdza] Mroczny książę.

Post autor: Niara »

To lato w Rododendronii było wyjątkowo ciepłe. Już wczesna wiosna zapowiadała dobrą pogodę. Wszystko budziło się do życia wyjątkowo szybko. Pąki na drzewach wystrzeliły niczym woda z fontanny. Nim ktokolwiek zdołał się obejrzeć dni zrobiły się długie, a wieczory pogodne. Niara starała się jak najczęściej przebywać poza zamkiem, jednak ten dzień był bardzo duszny, miała wrażenie, że powietrze jest ciężkie i suche jednocześnie. Słońce grzało jakby zbyt mocno, dlatego po krótkim, porannym spacerze wróciła do pałacu. Kiedy tylko znalazła się w jego murach, odesłała wszystkich strażników z dala od siebie. W zamku czuła się bezpieczna.

Była ubrana w biało-niebieską suknię. Spódnica nieco lżejsza niż zwykle, ale i tak składająca się z trzech warstw tkaniny mieniła są niczym woda odbijająca światło księżyca. Górę stanowił gorset, haftowany srebrną nicią i koralikami. Krótkie, luźne rękawy dawały możliwość pewnej swobody. Ponad dwie dekady temu, kiedy pierwszy raz zakładano jej taki strój, kiedy służka sznurowała jej na plecach gorset, miała wrażenie, że traci płuca i za chwilę przestanie oddychać. Dzisiaj, dwadzieścia lat później, żaden strój nie stanowił dla niej wyzwania. Potrafiła znieść ciasne suknie, ciężkie płaszcze i korony, bez większego problemu. przyzwyczaiła się, a nawet polubiła własne stroje.

Twierdza wydawała się jej dzisiaj wyjątkowo pusta, większość służby uwijała się jednak przy pracy poza oczami królowej, przygotowując przyjęcie nadciągających gości. Jej srebrne pantofle stukały cicho o posadzkę, kiedy przechodziła przez główną salę balową. Po drodze minęła zaledwie kilku strażników - było jeszcze wcześnie. Znalazła się w szerokim, przestronnym, bardzo długim korytarzu. Po jej prawej stronie wysokie okna wychodzące na zieloną stronę twierdzy dawały ogrom światła. Po lewej zaś wisiały wielkie obrazy w ciężkich, drewnianych, złoconych ramach. Galeria Królów. Odgłos jej butów zamilkł, kiedy postawiła stopy na bordowym dywanie ciągnącym się przez cały korytarz. Spojrzała w dal, na strzeliste, dwuskrzydłowe drzwi z ciemnego dębu, znajdujące się na samym końcu, i ruszyła powoli w ich stronę. Po kolei mijała obrazy wiszące na ścianie. Znała je na pamięć, wiedziała, kto się na nich znajduje, znała historię każdego władcy, znała daty ich urodzin i śmierci, lata panowania, pamiętała rysy ich twarzy, choć nie wiedziała, czy autor dobrał je odpowiednio. Za każdym razem kiedy szła Galerią Królów, czuła ścisk w gardle i żołądku. Była tutaj setki, jeśli nie tysiące razy, lecz zawsze to miejsce wywoływało u niej ten sam ból i stres. Im bliżej końca była, tym jej krok stawał się coraz wolniejszy. Kiedy szła tędy z oficjelami, strażą czy kimkolwiek innym, patrzyła wprost przed siebie, krok miała równy, oddech miarowy, ale nie kiedy była sama.

Dotarła prawie do końca, do minięcia zostały jej już tylko trzy ostatnie obrazy. Stanęła przy przy pierwszym z nich i mimowolnie odwróciła się w jego stronę. Ellador III, król Rododendronii informował podpis. Siwy mężczyzna w zbroi, z mieczem przy boku i koroną na głowie. Jej teść, ojciec męża. Niechętnie postąpiła krok dalej i spojrzała na następny obraz. Kilkumetrowe dzieło przedstawiało mężczyznę w kwiecie wieku. Miał jasne, lekko pofalowane włosy, sięgające ramion. Ubrany w czerwono-złote szaty z aksamitu. Na plecy zarzucono mu ciężki, bordowy płaszcz obszyty futrem. Jego głowę zdobiła złota korona, wysadzana rubinami. Jedną rękę opartą miał o rękojeść miecza, druga swobodnie zwisała wzdłuż ciała. Pod obrazem widniała tablica ze złotymi literami, a na niej napis Ellador IV Żelazny oraz data urodzenia, wstąpienia na tron i śmierci, informująca, że dwadzieścia lat temu Rododendronią rządził ten właśnie król.

Dla niej jednak nie był po prostu królem, który żył, panował i umarł. Nie widziała ani miecza, ani złotej korony, ale za każdym razem człowieka, którego kochała. Ruszył na zachód, do Melgehar, w sprawie sojuszu, który miał zostać zawiązany, by w razie potrzeby zjednoczyć się przeciw Maurii. I już nigdy nie wrócił. Zaledwie dwa tygodnie po wyruszeniu w podróż Ellador IV Żelazny przestał być królem Rododendronii. Jego ciało powróciło do kraju przywiezione przez zaledwie kilkunastu rycerzy, z całego orszaku. Zostali zaatakowani przez nieznane im dotąd bestie, które większość wojowników rozszarpały na strzępy.

Tamtego dnia Niara straciła wszystko, co kochała. Męża i dziecko. Śmierć Elladora wywołała u niej przedwczesny poród, którego nie była w stanie powstrzymać, nawet używając magii. Na świat przyszła martwa dziewczynka, zbyt mała by móc zaczerpnąć powietrza, zbyt mała by krzyczeć. Jej dusza uleciała ku Arkadii, nim matka zdołała ją zobaczyć. Tamtego dnia Niara przekonała się po raz kolejny, że ból nie zna granic, że za każdym razem, kiedy myślała, że przekracza on siłę doczesnego ciała i nieumarłej duszy, myliła się. Na kilka godzin straciła przytomność, lecz już dwa dni później, ubrana w czarną jak węgiel suknię, stała o własnych siłach i patrzyła na pogrzeb męża i córki.

Ellador odszedł bez potomka, a zmiany w prawie, jakie zdążyły zostać wprowadzone, ustanawiające królową współrządzącą, sprawiły, że linia sukcesji przeszła na anielicę. Niara wcale tego nie chciała. Nie chciała być władczynią, nie chciała brać na barki tej odpowiedzialności bez męża przy boku. Ale jaki miała wybór? Elice, siostra Elladora była młoda i miała w głowie pstro. Nie wiedziała nic o odpowiedzialności nawet za samą siebie, a co dopiero za państwo. Z kolei Laisean, siostrzeniec Elladora miał zaledwie dziewiętnaście lat, nie chciał być królem, chciał swobody i zapewne uciekłby z dala o Rododendronii zrzekając się tronu. Co wtedy? Bezkrólewie? Chaos?

Niara zawsze dokonywała wyborów nie zważając na siebie, lecz na większe dobro. Losy państwa i jego mieszkańców były ważniejsze niż jej własny ból. Mimo mocno patriarchalnego podejścia lud nie sprzeciwił się koronacji anielicy. Spodziewano się dużego buntu, jednak w obliczu wyboru pomiędzy siostrą, siostrzeńcem i żoną króla zdawało się, że ta ostatnia będzie najlepszym władcą. Uwielbiana przez naród, dzięki swojemu dobremu sercu i łaskawości została zaakceptowana. Część ludzi widziała w niej nadzieję na lepsze jutro, część współczuła utraty męża i dziecka. Musiało jednak minąć kilka tygodni nim uregulowano prawo. Wstąpienie anielicy na tron, jako niezależnej królowej wiązało się z wieloma zmianami. Jak choćby tym, że w Rododendronii zmieniała się dynastia. Niara była żoną Elladora, po ślubie przejęła nowe nazwisko, lecz teraz, kiedy była wdową, na tron wstępowała nie jako kobieta z rodu Roddenfell, lecz jako pierwsza panująca królowa z nowej dynastii. Mogła wybrać dla siebie nazwisko, nazwisko dla kolejnych pokoleń. I tak podczas koronacji, przed zgromadzonymi stanęła królowa Niara I Łaskawa z rodu Selenrai. Nieprzypadkowo wybrała takie nazwisko, oznaczało ono księżycową kroplę i było związane z kimś, kto kiedyś uratował jej życie.

Przez dłuższą chwilę patrzyła na oblicze zmarłego męża, potem przeniosła wzrok na ostatni portret. Nie potrafiła określić, czy lubiła spoglądać na swoje oblicze namalowane i powieszone na ścianie. Musiała jednak przyznać, że artysta namalował ją dokładnie taką, jaka była. A była smutna. Wiecznie smutna. Bardzo szybko nadano jej przydomek łaskawa, ale po śmierci Elladora zaczęto o niej mówić “smutna królowa”, wiedziała o tym. Oczywiście uśmiechała się do ludu, machała, oddawała mu całe serce, przytulała i całowała dzieci, lecz w pałacu wszyscy widzieli w jej oczach smutek, który nigdy nie znikał. Nigdy się nie śmiała, uśmiechała, mniej lub bardziej - owszem. Ale nikt nie znał jej prawdziwego śmiechu. Nie chichotała, żarty przyjmowała unosząc lekko kąciki ust. Nie można, więc się dziwić, że nazwano ją smutną.

Patrząc na swój portret widziała odbicie szarości we własnych oczach. Poczuła, jak łza spływa jej po policzku, przełknęła ślinę i otarła ją wierzchem dłoni. Wzięła głęboki oddech i ruszyła dalej, zostawiając za sobą galerię.

Przez dwadzieścia lat w pałacu wiele się zmieniło, ludzie się zestarzeli, niektórzy odeszli, jak Ellador III, inni byli schorowani, jak królowa Sevi. Mimo iż Niara przejęła władzę, bardzo chciała by Ellador III i Sevi zostali przy niej. Początkowo planowali wyjechać do rodowego zamku u podnóża Szczytów Fellaironu, ale Niara nie chciała na to pozwolić. Zostali więc i wspomagali ją jak tylko potrafili, zwłaszcza Sevi. Ale minęło tak wiele wiosen. Królowa Matka postarzała się gwałtownie po śmierci syna. Dziś była siwą, pomarszczoną staruszką, która musiała wspomagać się laską podczas chodzenia. Wszyscy wiedzieli, że niedługo odejdzie. Była schorowana i zmęczona, Niara uśmierzała jej ból swoją magią, ale rozumiała, że nie może zatrzymać jej przy życiu, Sevi chciała odejść. Przyrzekła jednak, że dopóki będzie miała trzeźwy umysł zostanie przy swojej, bądź, co bądź, córce. Anielica bardzo ceniła sobie jej towarzystwo i kochała tak mocno, jak potrafiła. Nie mówiła do niej inaczej jak mamo. Tak jak do Elladora III zwracała się ojcze.

Dziś miał nastąpić ważny dzień. Wiele tygodni wcześniej do Żelaznej Twierdzy przybyło poselstwo z Mrocznej Puszczy z informacją, że ich archont zamierza odwiedzić królestwo z pokojowymi zamiarami i chęcią podpisania paktu o wzajemnej pomocy, nieagresji i pokoju. Za Północną Bramą od kilku lat panował niezwykły spokój. Bestie właściwie przestały uprzykrzać życie ludziom z południa. Wieść o tajemniczym władcy puszczy rozniosła się bardzo szybko, lecz nikt, nigdy go nie widział, nikt nie znał jego imienia. Mówiono, że tajemniczy władca potrafi łagodzić naturę, że panuje nad żywiołami i to dzięki niemu Mroczna Puszcza przestała zagrażać Rododendronii. Niara wielokrotnie wysyłała posłańców i zwiadowców, lecz żaden z nich nie odnalazł owego króla. Kiedy ogłoszono oficjalnie, że ów władca istnieje naprawdę, w mieście nastąpiło wielkie poruszenie, lecz w natłoku spraw, po kilku tygodniach ciszy, wszystko wróciło do normy i ludzie zajęli się swoimi sprawami. Zwłaszcza, że ów archont o swoim przybyciu poinformował wiosną, a przybyć miał dopiero latem.

Niara przeszła przez całą twierdzę, im bliżej skrzydła gdzie znajdowały się kuchnie, spiżarnie i inne pomieszczenia gospodarcze była, tym więcej ludzi przewijało się przez korytarze. Wspięła się na górę po schodach. Środkową wieżę zamku kazała przebudować i stworzyć w niej jej prywatne komnaty. Dobudowano również dwa obszerne balkony przyłączone do jej pokojów. Jeden wychodzący na stronę miasta i drugi, w wyższej kondygnacji, wychodzący na ogrody. Komnata z tym balkonem stała się jednocześnie jej sypialnią. Drzwi do jej prywatnych pomieszczeń była strzeżone przez całą dobę. Niewielu miało dostęp do tej części zamku. Dwaj strażnicy w pełnym rynsztunku w milczeniu powitali królową i otworzyli jej drzwi główne wieży. Przez chwilę była sama, ale gdy tylko znalazła się w swoich komnatach dziennych, przywitały ją dwórki. Te młodsze były niezwykle podekscytowane wizytą tajemniczego, mrocznego księcia. Te starsze też wydawały się lekko podniecone, tylko te, które były przy Niarze od dwudziestu lat i znały ją na wylot wydawały się absolutnie opanowane. Anna i Elena, bliźniacze siostry, najbardziej zaufane damy dworu, przydzielone nowej królowej wiele lat temu nadal trwały przy jej boku. Dziś miały po 47 lat, zdążyły wyjść za mąż i mieć dzieci, ale ciągle usługiwały królowej, która niegdyś z prostych służek uczyniła je kimś znacznie więcej.
- Pani - rozpoczęła rozmowę Anna - lady Ais przygotowała dla waszej wysokości klejnoty na dzisiejszą okazję - oświadczyła i ruchem głowy wskazała na komodę. Na grubej poduszce z chabrowego aksamitu leżała kolia, bransoleta i kolczyki. Obok, natomiast, także na aksamitnej poduszce postawiono koronę, a właściwie ogromny, złoty diadem, wysadzany diamentami. Wszystko lśniło, wręcz otumaniającym blaskiem. Dzięki temu, że klejnoty wysadzane były białymi diamentami, strój królowej mógł mieć dowolne kolory. Nie musiała trzymać się kolorów królestwa.
- Zaproponowała także suknie, jakie królowa mogłaby włożyć na dzisiejszy wieczór - dodała Anna. Dlaczego właściwie lady Ais zajmowała się takimi rzeczami? Kiedyś minister dyplomacji i pierwszy szpieg w królestwie, dziś namiestnik, a właściwie namiestniczka królestwa, jak królowa kazała ją nazywać. Klejnoty koronne były warte fortunę, dlatego Ais zajęła się tą sprawą osobiście, podobnie w kwestii strojów. Ais była elfką i Niara wiedziała, że będzie doskonałą namiestniczką, która będzie przy niej wiele długich lat. Dlatego wybór padł właśnie na nią. Z resztą, była też wspaniałą przyjaciółką.

- Już są! - wykrzyknęła nagle jasnowłosa dziewczyna stojąca przy oknie, po czym zorientowała się, że nie powinna zachowywać się w ten sposób przy władczyni. Niara uśmiechnęła się do niej lekko i gestem ręki dała znać, że nic się nie stało. Sama ruszyła w stronę okien, a właściwie balkonu. Blondynka pośpiesznie otworzyła przed anielicą drzwi. Być może słowo balkon było tu nie do końca odpowiednie, gdyż bardziej przypominał on taras. Kamienną balustradę zdobiły dopasowane do niej donice z kwiatami w różnych kolorach, ich pnącza zwisały swobodnie w dół, po obu stronach. Stała tutaj drewniana ławka wypełniona poduszkami. szklany stolik i dwa krzesła. Wszędzie było pełno roślin. Pod murami znajdowały się podłużne, głębokie donice, w których rosły bluszcze, powoje i inne rośliny, których gałęzie wiły się ku górze. Ich kwiaty były białe, różowe i fioletowe. Pachniały intensywnie, a ich woń przywodziła na myśl zapach frezji i fiołków. Niara przekroczyła próg i znalazła się na zewnątrz. Stanęła przy balustradzie i spojrzała w dół, wprost na orszak przybywającego władcy Mrocznej Puszczy, szukała pomiędzy nimi tego, który mógłby być przywódcą. Dostrzegła, że jednym z wierzchowców przybyszy jest ogromny, biały igrys. Nie mogło być przypadkiem, że takie zwierzę dało się oswoić. Na jego grzbiecie siedział mężczyzna, w ciemnozielonych szatach, miał kruczoczarne włosy, a jego głowę zdobiło coś przypominające koronę. Patrzyła prosto na niego, po chwili zobaczyła, że mężczyzna unosi głowę i również patrzy w jej stronę. Z daleka, jego twarz nie przypominała jej nikogo. Wyglądał tak samo, jak wielu innych władców, mimo to Niara była ciekawa z kim będzie miała do czynienia. Przez długą chwilę nie spuszczał z niej wzroku, w końcu to ona skinęła głową, odwróciła się i wróciła do komnat.
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Podróżując przez Rododendronię, Meridion denerwował się niemiłosiernie, choć na zewnątrz pozostawał opanowany i tylko fluktuacje jego aury, zdradzały jego nastrój. Oto zbliżał się moment, na który czekał od dawna - przynajmniej patrząc na to z perspektywy człowieka. Wszyscy w okół mogli sądzić, że opanował istoty mieszkające w Mrocznej Puszczy by zdobyć więcej mocy czy też władzę. On jednak nigdy nie pragnął tej drugiej i tak po prawdzie to ciążyła mu ona, ale tylko tym sposobem mógł zażegnać czyhające w gęstwinie zagrożenie i zapewnić Niarze bezpieczeństwo. Anielica skradła jego serce wiele lat temu i choć prawie na pewno sądziła, że ją opuścił, to zrobił to tylko i wyłącznie dla jej dobra. W sytuacji i stanie, w którym się wtedy znajdował, stanowił dla niej jedynie niebezpieczeństwo, udał się więc w podróż, która pozwoliła zakończyć mu pewne sprawy. W międzyczasie jednak, jego wybranka z jakichś powodów postanowiła się osiedlić w Rododendroni i wyjść za jej króla, co niemal złamało mu serce. Nawet teraz, gdy sobie o tym przypominał kuła go zazdrość. Jedyne co mógł zrobić, to chronić ją przed niebezpieczeństwem... a potem król umarł.

Meridion odpędził zaprzątające mu głowę myśli i powiódł wzrokiem po swojej świcie. Większość z nich stanowili zmiennokształtni, którzy zgodnie z obyczajem - jeśli można było o czymś takim mówić w przypadku państwa istniejącego od zaledwie kilku lat - podróżowali w swojej hybrydowej formie. Najwięcej pośród nich było smokołaków, stanowiących lwią część nowego narodu formującego się pośród gęstwin Mrocznej Puszczy. Nie brakowało też Krydian, dla których Mroczna Puszcza stanowiła od wieków dom. Było też kilku przedstawicieli innych ras, aczkolwiek nie znajdował się wśród nich żaden człowiek, elf czy też czarodziej. Duchy puszczy niezbyt ich tolerowały, po tym jak ich przodkowie niemal rozerwali kontynent na strzępy. Brakowało też wielu mniej humanoidalnych istot, tych jednak nie było z innego względu - Meridion wolał ich nie zabierać, bo dla mieszkańców Rododendroni wyglądały by jak... potwory. Którymi na dobrą sprawę były.

Władca pochylił się i podrapał swojego wierzchowca pomiędzy uszami. Nadnaturalnych rozmiarów igrys o śnieżnobiałym futrze zamruczał i nieco się rozluźnił, choć odkąd wyjechali z kojących objęć drzew był niespokojny. Multum nieznajomych zapachów, sprawiało że nie czuł się jak w domu i od tamtego czasu nie odstępował Meridiona na krok. Pozostali członkowie wyprawy podróżowali na wilkach, jeleniowatych lub pieszo.

Stanowili zaprawdę kolorową i różnorodną procesję. "Zupełnie jakby cyrk zajechał do miasta" - pomyślał Meridion wesoło. "Pewnie mają nas za bandę dzikusów."

W końcu dotarli do stolicy i weszli do miasta. Jego mieszkańcy reagowali różnie na procesję i choć Meridion starał się by wyglądali jak najbardziej przyjaźnie, to w wielu oczach widział strach lub wrogość. Jego ludzie wyczuwali te nastroje i byli niespokojni. Jakimś cudem jednak udało im się dotrzeć do twierdzy bez żadnych incydentów.

Poczuł jej obecność na długo przed tym, gdy ją zobaczył. Jej aura jaśniała pośród innych niczym latarnia w ciemną noc i była niemal oślepiająca. Meridion spojrzał w jej stronę i wtedy zatonął w jej oczach. Czuł jak jego własna emanacja rozbłyska na to spotkanie. W jej aurze nic się natomiast nie zmieniło. Nie rozpoznała go - zdał sobie sprawę po krótkiej chwili. Właściwie to niejako spodziewał się tego, niemniej i tak go to zabolało. Królowa Rododendroni zniknęła z balkonu, on zaś zsiadł z swojego wierzchowca i wraz z kilkoma tylko istotami udał się w stronę głównego wejścia.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Miewała takie dni, kiedy miała wrażenie, że nic nie czuje. Ani szczęścia, ani podekscytowania, ani strachu. Nie była szczęśliwa i nie sądziła, że kiedykolwiek jeszcze będzie. Była neutralna. Potrafiła się cieszyć, ale nie być szczęśliwą. Radowały ją kwiaty, zachody słońca, pierwszy śnieg, ale to wszystko. Wróciła do komnaty i zaczęła przygotowywać się do przyjęcia audiencji władcy Mrocznej Puszczy. Kiedy była gotowa zaprowadzono ją do sali tronowej.

Przez dwie dekady zmieniło się tutaj prawie wszystko, ale przede wszystkim tron. Tradycyjnie obity był czerwonym aksamitem, zrobiony z twardego, mocnego drewna, pokrytego płatkami złota - Niarze nie do końca podobał się pomysł, by wszystko pozłacać, wprawiać kamienie i ozdabiać, ale przez pierwsze lata słuchała w wielu kwestiach doradców, a potem sama zrozumiała, że by rządzić musi się do niektórych kwestii dostosować. Z oparcia jej tronu wystawały ogromne, szerokie, białe skrzydła. Zrobione ze specjalnego, lekkiego metalu, który pomalowany został alchemiczną farbą, dzięki której konstrukcja się nie starzała, a skrzydła lśniły niczym te prawdziwe w blasku słońca. Kiedy Niara stanęła przed tronem wyglądała jakby jej własne skrzydła wyrastały jej z pleców. Rzadko pokazywała swoje naturalne, nie była już zwykłą anielicą i nie mogła od tak wzbić się w powietrze, by gdzieś polecieć. Właściwie to po tylu latach żyła bardziej jak człowiek, niż anioł.

Czuła się dziwnie ospała i zmęczona. A myśl o spotkaniu z archontem nie wzbudzała w niej już żadnych emocji. Chciała z nim porozmawiać, dowiedzieć się kim jest, co zamierza i jak to się stało, że zapanował nad Mroczną Puszczą i jej mieszkańcami. Oczywiście wymieni z nim wszelkie uprzejmości, a szczegółowa rozmowa odbędzie się prywatnie. Na razie mieli tylko się poznać i zostać sobie przedstawieni. Królowa miała przeczucie, że mężczyzna ma raczej dobre zamiary, ale musiała się też liczyć z tym, że może być zupełnie odwrotnie. I wtedy będzie musiała szybko podjąć jakieś decyzje. Jeżeli północ zamierzała najechać na jej królestwo, była gotowa negocjować, a w ostateczności odpowiedzieć zbrojnie. Chciała mieć jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.

Do tronu prowadziło kilka stopni. Anielica wspięła się po nich i stanęła przodem do wejścia, a tyłem do samego tronu. Zamierzała przyjąć gościa w ten sposób. Jej dwórki zajęły się układaniem jej sukni i peleryny. Niara miała na sobie oszałamiającą kreację, uznała bowiem, że tak należy, jeśli przyjmuje się władcę innego państwa. Długa, szeroka spódnica wykonana była z chabrowego aksamitu, mniej więcej na linii bioder zaczynała przechodzić w gorset. Jego trójkątny dół rozszerzał się ku górze aż do talii. W tym miejscu zaczynało się wiązanie, które jednak ściskało anielicę w umiarkowanym stopniu. Nie lubiła nadmiernie podkreślać tego, jak bardzo była szczupła. W miejscu gdzie zaczynał się dekolt gorset rozszerzał się na boki z obu stron, zostawiając odsłonięte cało na środku. Suknia kończyła się na ramionach, od których odchodziły półprzeźroczyste, lekkie, szerokie rękawy. Całość ozdabiały motywy nieba. Dół gorsetu obszyto złotymi aplikacjami w kształcie gwiazdek, podobnie wyglądało wykończenie góry. Na dekolcie znajdowały się dwa półksiężyce zwrócone do siebie tyłem. Na na środku natomiast okrągła, złota brosza, która miała przypominać księżyc w pełni. Głównym elementem tego stroju był płaszcz opadający lekko na ramiona, sczepiony ozdobnym, aksamitnym paskiem na dekolcie królowej. Peleryna została wykonana z ciemnoniebieskiego szyfonu i ozdobiona maleńkimi i większymi gwiazdkami ze złotej nici. Dwórki władczyni ułożyły płaszcz tak, by jego ogromny tren znajdował się z przodu i opadał swobodnie po schodach, kończąc się na podłodze i prezentując wykończenie półokręgiem. Peleryna wyglądała jak wielkie, rozgwieżdżone niebo. Była przepiękna i imponująca. Każdy kto znał się na etykiecie i strategi, wiedział, że strój ma pokazywać potęgę władcy. Jednak Niara wybrała tą suknię nie z tego powodu... Po prostu ją lubiła, bo pamiętała długie zimowe wieczory, przy blasku kominka, kiedy ona i jej dwórki haftowały setki gwiazdek, jakby chciały przenieść niebo na tkaninę. A to wspomnienie wzbudzało w niej poczucie spokoju.

Włosy miała po części upięte w luźny kok, po części zaplecione w finezyjne warkoczyki przeplecione ze sobą pomiędzy puklami samego upięcia. Mało kto - spoza pałacu - wiedział, ale anielica przestała je obcinać i teraz, rozpuszczone plątały się po ziemi. A upięcie ich zajmowało trzem dwórkom ogromną ilość czasu. Ale Niara nie chciała ich obcinać - z niewiadomych nikomu przyczyn. Na głowie miała pokaźny, złoty diadem wysadzany diamentami. Jej szyję i uszy zdobiła dopasowana biżuteria. Na dłoni miała tylko jeden pierścień - ten koronacyjny. Ten ślubny i zaręczynowy zdjęła lata temu, bo patrzenie na nie sprawiało jej ból.

Wszystko było już gotowe, królowa, straże, dwórki, dyplomaci - w tym Ais, wystrój sali tronowej. Nie pozostawało więc nic innego jak zaprosić do środka gości...
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Gdy Meridion zbliżył się do bramy, jej wrota otworzyły się płynnym ruchem na dobrze naoliwionych zawiasach. Czekające w środku straże bez słowa poprowadziły go i jego świtę długim korytarzem w stronę sali tronowej. Przez jego głowę przemknęła myśl, że za panowania Niary naprawdę wiele tu się zmieniło. Kiedyś tutejsi mieszkańcy wręcz nienawidzili magii i jej się obawiali, teraz zaś reagowali na nią niemal tak samo, jak w innych zakątkach środkowej Alaranii. Cokolwiek anielica uczyniła, musiała mieć ogromny posłuch u swojego ludu, choć znając ją osiągnęła to w zupełnie inny sposób niż on sam. Jego poddani słuchali go raczej z uwagi na jego siłę, Niarę natomiast po prostu kochano, choć nie ulegało wątpliwości, że była jedną z najpotężniejszych istot zamieszkujących te krainy. Jednak gdyby on stracił swoją moc, bez wahania zastąpił by go inny, silniejszy przywódca. Anielicę zapewne otoczono by za to opieką.

Nie czekali zbyt długo przed wejściem do głównej komnaty. Herold zapowiedział ich bardzo krótko i zwięźle, nie mając pojęcia jak właściwie powinien tytułować przybysza i jakie właściwie tytuły posiadał. Wędrowiec z premedytacją ukrył te informacje i teraz zachichotał wewnętrznie z tego faktu. Nie mieli pojęcia z kim mają do czynienia. Cóż pewnie mają ich za jakichś nieokrzesanych barbarzyńców, plemię mieszkające sobie teraz w Mrocznej Puszczy. Cóż, jego obecni poddani przekładali czyny nad słowa, to samo dotyczyło jego samego.

Gdy spojrzał w stronę tronu przed którym stała anielica, niemal go zamurowało, a trzeba było przyznać, że był to nie lada wyczyn biorąc pod uwagą wszystkie rzeczy, które zdążył zobaczyć przez swoje długie lata życia. Niara wyglądała wręcz oszałamiająco. Meridion uśmiechnął się mimo woli i niemal rozpromienił. W tej jednej chwili zapomniał o wszystkich trudach i przeciwnościach z którymi się zmierzył w ostatnich miesiącach i latach, o obowiązkach i rozterkach, które spoczywały na jego barkach. Dał się ponieść tej chwili i po prostu ucieszył, że oto w końcu zobaczył anielicę, która tak wiele dla niego znaczyła. Była teraz niczym blask nieba na końcu tunelu, po długiej wędrówce ciemnymi jaskiniami.

- No jak tam ci się wiedzie - wypalił, zapominając zupełnie o przygotowanej wcześnie starannie przemowie, jakimkolwiek przywitaniu, nie wspominając już o tym, że to gospodarz powinien przywitać gości jako pierwszy. Wszyscy w pomieszczeniu, włącznie z jego świtą, spojrzeli na niego skonsternowani, zastanawiając się czy mają do czynienia z celową próbą obrazy czy też nieokrzesanym idiotą.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Gość, którego tak długo oczekiwali wszedł do sali tronowej i ruszył ku władczyni. Niara stała spokojnie i przyglądała się zarówno jemu, jak i jego świcie. Nie była zaskoczona zmiennokształtnymi, driadami, krydianami i innymi gośćmi, raczej spodziewała się, że poddanymi ów władcy nie będą dostojne elfy. Mroczna Puszcza była jedną wielką tajemnicą i z pewnością nie nadawała się do życia, dla nemorian, czy górskich elfów. Starała się przyjrzeć jegomościowi w długim płaszczu, sala była jednak długa i trudno jej było rozpoznać w nim kogokolwiek. Nie umiała ocenić, czy jest młody, czy stary. Widziała tylko jego czarne, długie, lekko kręcone włosy opadające na ramiona. Od dawna nie używała też czytania aur, jednak jej zmysł magiczny wyczuwał, że nie ma do czynienia z kimś, kto byłby wrogo nastawiony. Ciemnowłosy stanął w dość dużej odległości, w dodatku w półcieniu. Odniosła wrażenie, że chyba chce się przed nią w jakiś sposób ukryć. Kiedy się odezwał wprawił w osłupienie wszystkich zebranych, wliczając królową. Przez to co i w jaki sposób powiedział nie rozpoznała jego głosu. Miała prawie kamienną twarz, jednak kto bardziej spostrzegawczy mógł dostrzec, że nawet jej lekko drgnęły brwi w zaskoczeniu.

Ais, która stała niedaleko, jako namiestniczka królestwa, zareagowała natychmiast. Wystąpiła do przodu i zmierzyła wzrokiem tego niby władce. Jej krok do przodu spowodował, że halabardnicy uderzyli orężem o posadzkę.
- Do królowej zwraca się z należnym jej szacunkiem. Możesz panie używać zwrotów Wasza Wysokość, Wasza Królewska Wysokość, lub Wasza Królewska Mość. Jako gość powinieneś się panie skłonić przed królewskim majestatem. A jeżeli nie znasz zasad panującej w tym kraju etykiety, radziłabym się z nią zapoznać - Ais nie była niegrzeczna, Ais była stanowcza. Swoje obowiązki traktowała bardzo poważnie. Nie miała zamiaru stać z boku i przyglądać się jak jakiś nieokrzesany dzikus odzywa się do jej królowej, niczym do dziewki w karczmie.

Niary nie zdziwiło zachowanie Ais, miała rację, ktoś, kto przybywał z poselstwem powinien zwracać się do niej z godnością. Nie chciała jednak wywołać konfliktu. Uniosła lekko rękę i subtelnie skinęła głową w stronę namiestniczki, dając jej znak, by się wycofała. Uznała, że sama załagodzi sytuację.

- Witamy w Królestwie Rododendronii - rzekła swoim łagodnym, aksamitnym głosem. Ktokolwiek go słyszał miał wrażenie, że ma do czynienia z najspokojniejszą osobą na świecie.
- Jam jest królowa Niara I Łaskawa i władam tymi ziemiami. Nasz kraj jest wdzięczny za opanowanie zagrożeń, które od lat czyhały na nas za Północną Bramą. Jestem rada, że zechciałeś panie do nas zawitać. Chciałabym jednak poznać twoje imię i dowiedzieć się jakim tytułem należy się do ciebie zwracać. Byłabym także wdzięczna, gdybyś zdradził nam cel swojej wizyty. Listowna zapowiedz przybycia nie dała nam zbyt wielu informacji, o twych zamiarach. Liczę jednak, że są one przyjazne - mówiąc to wszystko prawie się nie poruszyła, była wyprostowana i dostojna niczym posąg, a jednak sposób jaki wypowiadała słowa, ton głosu i płynny styl mówienia, sprawiały, że nikt nie miał wątpliwości iż ma do czynienia z istotą o czystym, dobrym i przyjaznym sercu. Niewielu władców zachowałoby się tak na jej miejscu. Znaczna większość wywaliłaby takiego chojraka, jak ciemnowłosy, za drzwi, razem z jego świtą. Albo rozpoczęłaby się awantura. Z pewnością też żaden król nie przedstawiłby się pierwszy, a brak ukłonu uznał za zniewagę. Tyle, że anielica nie była narwanym królem, ale anielską dyplomatką, to jej słowa łagodziły konflikty. To dzięki jej wiedzy, sposobie bycia i wielkiej charyzmie Rododendronia trwała w stanie pokoju. I tak miało pozostać.
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

- Czy aż tak się zmieniłem? - powiedział archont cicho, bardziej do siebie samego niż do kogokolwiek innego, opuszczając przy tym głowę i wpatrując się przez chwilę w czubki swoich butów. “Właściwie to tak” - odpowiedział sam sobie, już w myślach. Pozycja w której się znalazł absolutnie nie pasowała do tego kim był jeszcze kilka dekad temu, transformacja była wręcz uderzająca dla kogoś kto go znał, choć takich istot było niewiele. Po chwili Meidion zreflektował się, wyprostował i postąpił kilka kroków naprzód dumnym krokiem - tak jak to miało początkowo wyglądać.

- Jestem Meridion - jego głos zabrzmiał tym razem donośnie i odbił się echem od zdobionych ścian komnaty. - Archont Draconis z własnego nadania. Prawdopodobnie ta nazwa jest wam nieznana, ponieważ niewielu zapędza się w serce Mrocznej Puszczy, tam właśnie jednak leżą teraz tereny mojego ludu. - Zrobił, krótką pauzę, żeby zebrani mogli przetrawić informacje o tym co właśnie powiedział, po czym rzekł już normalniejszym tonem - Zapewniam że żywię do Jej Wysokości jak najwyższy szacunek - “pewnie większy niż ktokolwiek w tym pomieszczeniu” dodał w myślach. - Obawiam się jednak, że kultura naszego państwa traktuje ukłony jako znak uległości, a nie zamierzamy przed nikim zginać karku. - Jakby na potwierdzenie tych słów kilku z najmniej opanowanych członków jego świty chrząknęło na potwierdzenie. - Przybywamy tutaj jednak w dobrych intencjach, by zaoferować współpracę na równych warunkach i zażegnać nieporozumienia, które… no cóż prowadziły do pewnych incydentów - zakończył, mając na myśli wzajemne wyrzynanie się.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Po słowach Niary, mężczyzna zrobił kilka kroków w przód, by stanąć w świetle. Promienie słońca padły na jego twarz tak, że przez sekundę anielica nadal dobrze go nie widziała, ale kiedy się przedstawił...
Cudem nie osunęła się na podłogę. Jej lekkie zachwianie zauważyły dworki i Ais, ale nie interweniowały. To nie był ten moment, a reakcja mogła postawić królową w złym świetle. Jasnowłosa przełknęła ślinę, dyskretnie, tak by nikt tego nie zauważył. Jej oczy patrzyły wprost na archonta, ale przez moment widziała tylko mgłę. W momencie, w którym go rozpoznała, jego słowa przestały do niej docierać. Na początku jej serce stanęło, czuła jakby zupełnie przestało bić. By w następnej chwili rozszaleć się jak po biegu. Krew odpłynęła jej z twarzy, dłoni i stóp. Ręce i nogi zrobiły się lodowate. W momencie, kiedy zapadła cisza, dotarło do niej, że powinna coś powiedzieć, lecz nie wiedziała co. Ona, dyplomatka, nie wiedziała co powiedzieć. Po prostu nie potrafiła myśleć teraz o królestwie, o pokoju, o rozmowach na temat ludu i wiary. Nagle przypomniała sobie jak chodziła po piaszczystych drogach miasta, w lnianej sukience i starych sandałkach, a on obok, w zielonym, znoszonym płaszczu i z księgą w rękach. Opowiadał jej o naukach magicznych, o fizyce, o całym świecie. Nie było tam krogulca, którego musiała uratować, ani przygnębionego, skołowanego wędrowca. Nie było nawet listu, który tak ją zranił. Tylko jej bose stopy na łące i jego nos wciśnięty w książkę. Zaczepiała go źdźbłem trawy, a on usilnie próbował się nie śmiać.

To było w innym życiu, w innym świecie, w innej rzeczywistości. Nie potrafiła nawet zliczyć ile dekad temu. Choć serce waliło jej w piersi, musiała zachowywać się dostojnie, jak królowa. Przywołała do siebie Ais ledwie widocznym skinieniem dłoni. Kiedy ta podeszła, Niara szepnęła jej coś na ucho. Mina namiestniczki przywoływała na myśl niedowierzanie. Ais nie podważała jednak decyzji swojej królowej. Wróciwszy na miejsce szepnęła coś do ucha Annie, a potem rzekła na głos.
- Jej królewska wysokość prosi, by wszyscy opuścili salę tronową. Osobiście zajmę się świtą archonta, która zostanie odpowiednio ugoszczona w naszym zamku, przez cały okres pobytu.

Wszystkie oczy stworzeń, które przybyły do Rododendronii z Meridionem patrzyły teraz w jego stronę. Mężczyzna dał znać ruchem głowy, że mają wyjść i nie robić rabanu. Gdy Ais uznała, że należy wyprowadzić z komnaty świtę mrocznego księcia i ruszyła w ich kierunku. Tymczasem Anna zajęła się stroną królowej Niary. Przez krótką chwilę wychodzący z sali tronowej sprawili, że w pomieszczeniu zapanował szum. Lecz gdy wszyscy wyszli, a drzwi się zamknęły, wielką komnatę wypełniła nieznośna cisza.

Przez cały ten czas Niara patrzyła na Meridiona, a w jej głowie szumiało od wspomnień. Dźwięk zamykanych drzwi trochę ją otrzeźwił. Bez słowa postąpiła krok na przód. Granatowa suknia sprawiała wrażenie, jakby zlewała się z podłogą. Powoli zeszła na pierwszy stopień, potem na drugi i trzeci. Półprzeźroczysty tren wił się po schodach, jak kaskady na rzekach. Spływał delikatnie za suknią. Wyglądało to jakby nocne niebo ciągnęła się za królową. Szła cicho i wolno, nie spuszczając oczu z twarzy archonta. W końcu znalazła się bezpośrednio naprzeciw niego. Jej szaroniebieskie oczy zaszkliły się. Będąc tak blisko musiała unieść głowę by na niego patrzeć. Zawsze był dużo wyższy od niej. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na jego policzku, kciukiem delikatnie pogładziła jego skórę.
- To... Naprawdę ty... - udało się jej powiedzieć i uśmiechnąć się z tęsknotą. W tej chwili nie była królową i nie potrafiła myśleć kilkanaście ruchów na przód. Stanęła na placach u stóp i objęła go za szyję tak mocno, jak tylko potrafiła. Łzy same popłynęły jej po policzkach. Od dziesiątek lat nie czuła w sobie tylu emocji. Radość i smutek, tęsknota i ukojenie. Szczęście i strach. Nie myślała o tym co działo się przez te wszystkie lata. Nie zastanawiała się, czy ma żonę, dzieci, co zrobi, czy ją odepchnie, czy nie. Nie myślała trzeźwo pierwszy raz od... dziesiątek lat. I nie przemyślała reakcji jaka mogła spaść na nią z drugiej strony. W tej chwili była tylko dziewczyną w lnianej sukni, której włosy plątał wiatr, a bose stopy stąpały po trawie.
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Gdy sala opustoszała, a Niara ruszyła w jego stronę, zesztywniał. Szczerze powiedziawszy nie miał najmniejszego pojęcia czego się spodziewać. Szła powolnym krokiem, cały czas wwiercając w niego wzrok. Przygotowywał się na wszelakie możliwości… że go spoliczkuje, wyzwie go, wzgardzi nim i każde mu znikać ze swoich oczu, lub po prostu przywita jak zupełnie obcą osobą. Oszukał ją i miała ku temu wszelkie prawa. Był przygotowany na ciężką przeprawę, na krzyk lub lodowaty ton. Miał zamiar przetrwać to wszystko i przekonać ją ponownie do siebie, wyjaśnić dlaczego zniknął na tyle lat. Niara zamiast tego wszystkie, przytuliła się do niego, co kompletnie go zaszokowało. Takiego obrotu spraw zupełnie się nie spodziewał.

Gdy dotknęła jego policzka poczuł jak całe napięcie z jego mięśni znika, a stres trzymający go w swoich ryzach od lat znika jak pod wpływem zaklęcia. Wszelkie niepewności dręczące go rozwiały się niczym mgła w promieniach słońca. Oto stała przed nim: anielica którą poznał dekady temu i która stała się iskrą do tego by zmienić w końcu coś w swoim monotonnym i raczej samolubnym życiu. By pozbyć się ciągnących się za nim niedokończonych spraw i być może zacząć nowe życie. Nadała sens jego istnieniu.

Miał jej tyle do powiedzenia, tyle rzeczy do wyjaśnienia, wytłumaczenia. W tej chwili jednak nie potrafił wydobyć z siebie żadnego słowa. Zamiast tego objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Nawet przez wiele warstw tkanin, jakie miała na sobie, poczuł, że zadrżała pod wpływem tego dotyku. Stali tak przez dłuższą chwilę, wtuleni w siebie, a świat dookoła zdawał się nie istnieć. W końcu odchylił się nieco do tyłu, tak by mógł spojrzeć w jej oczy:

- Jestem tu… dla ciebie.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Dla człowieka dwadzieścia lat bywa wiecznością, dla anioła to mały fragment życia. Od śmierci Elladora ani razu szczerze się nie śmiała. Ani razu nie obudziła się naprawdę szczęśliwa. Ból, jakiego doświadczała w życiu, przemijał powoli. Ten po śmierci męża i dziecka ustępował łagodnie. W końcu zostały wspomnienia i tęsknota, ale nie taka, która doprowadza do wybuchów płaczu. Mimo to, nie była szczęśliwa. Poświęciła swoje życie dla kraju, ludu, dla dobra innych. Uśmiechała się do zachodów słońca, do kwiatów, do ludzi w jej otoczeniu i była w tym całkowicie szczera. Po prostu jej serce i dusza nie czuły prawdziwego szczęścia, ale zastępowały je radością. Radość była zupełnie czymś innym niż czyste szczęście. Anielica pokochała swoją matkę - Sevi, pokochała ojca - Elladora, i Ais. Zaprzyjaźniła się z dworkami, ale pustki po mężu i jej córce nie był w stanie zapełnić nikt. Straciła już nawet nadzieję, że kiedykolwiek zobaczy Zorę, a o Meridionie nie myślała. Prawie. Tylko czasem kiedy tęskniła za swobodą.

W tej chwili czuła, jakby te ostatnie dwadzieścia lat tkwiła skuta w lodzie. A teraz bryła pękła, w jednej chwili i pokruszyła się na milion kawałków. Tak, pewnie powinna być zła, wściekła, załamana. Powinna go wygnać, uderzyć, ściąć, zrobić cokolwiek co zamanifestowałoby uczucia sprzed lat. Ale to co było, minęło. Złość, gniew, rozpacz, setki dni wypełnionych łzami. Nie chciała o tym pamiętać. Bo i po co.
Kochała Elladora, ale ich miłość trwała zbyt krótko. Przez półtorej roku ich związek kwitł, byli na etapie zakochania, a dziecko jeszcze to wzmocniło. Te silne uczucia nie zdążyły przerodzić się w mocne fundamenty. Tak naprawdę dopiero zaczynali budować swoją rodzinę. Ich twierdza miała zacząć rosnąć, ale nie zdążyła, a potem runęła jak leśny szałas w burzową noc.

Z Meridionem było inaczej. Spędzili ze sobą długie lata. Nie od razu stali się przyjaciółmi, a i miłość nie nadeszła nagle. Wszystko budowało się powoli, zaczynając od niewielkich, lecz trwałych fundamentów. I chociaż po tym co zrobił, jej świat legł w gruzach, to tego co zbudowali wspólnie nie zmiotło z powierzchni ziemi.

Nigdy nie czuła się tak jak w tej chwili. A czuła się słaba, jak osierocone dziecko, kulące się pod budynkiem, w deszczowy dzień. Nie wiedziała, czy dreszcz, który ją przeszedł był spowodowany jego dotykiem, czy właśnie tą słabością. Może i jednym i drugim. Kiedy na nią spojrzał, policzki miała mokre od łez. Ciągle stała na palcach. Oparła się o jego czoło.
- Dla mnie? - spytała przymykając oczy. Potężna korona na jej głowie nagle zaczęła jej wyjątkowo ciążyć, a jej ciało stało się zmęczone. Opadła z sił, oparła się całymi stopami o podłogę, przez co stała się dużo niższa. Oparła policzek o jego pierś. Jej dłonie zsunęły się na jego ramiona. Pragnęła powiedzieć: zabierz mnie stąd. Lecz nie mogła.
- Ja... Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę. Byłam pewna. Ale teraz ty... i... - Uniosła głowę by spojrzeć na jego twarz. Dobrze, że ją trzymał, bo bez tego z pewnością osunęłaby się na podłogę.
- Jesteś władcą? Jak? Jak? Dla... Dlaczego? Niczego nie rozumiem. Nie pojmuję - patrzyła na niego i wyglądała jak zagubione zwierzę, które nie pojmuje, co właśnie się stało.
- Ja... Tęskniłam - wyznała - ale nie powinniśmy tak stać, jestem... Jestem... Królową, królowej nie wolno... Niczego - to ostatnie słowo wyrwało jej się mimo woli. Doskonale wiedziała, że nigdy i nikomu nie powinna tego mówić, ale to po prostu wyszło z jej ust.
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

- Wybacz, że tak długo to trwało - powiedział miękko, gładząc przy tym jej policzek. - Chciałem, byś była bezpieczna, chciałem żeby... - Tak dużo chciał jej opowiedzieć. Pragnął wyjaśnić jej, dlaczego ją wtedy zostawił, dlaczego nie mogli być razem, dlaczego każda chwila u jego boku stawiała ją w coraz większym niebezpieczeństwie. Musiał odejść, choć złamało to serca ich obojga. A potem, gdy wrócił, ona już była królową. Skomplikowało to wszystko. Nie wiedział, czy przyjmie go z powrotem. Bał się, że go odtrąci. Bał się, że wszystkie jego starania były na marne.

- Zresztą... to już nieważne - powiedział w końcu. Nie było sensu rozwodzić się nad przeszłością, zrobił co musiał i nie żałował tego. Wyjaśni jej wszystko innym razem, w spokojniejszych okolicznościach. W tej chwili ważne było tylko to, że znów byli razem i w końcu mógł się nią zaopiekować.

Meridion chwycił ją delikatnie za podbródek i spojrzał prosto w oczy, w których kiedyś się zakochał:
- Jeśli tylko chcesz, zabiorę cię stąd. Możemy uciec nawet na drugi koniec świata. Schowam cię przed wszystkimi, którzy czegoś od ciebie wymagają. Nawet Najwyższy nas nie odnajdzie. Jeśli tylko tego chcesz... po prostu mi powiedz.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

Anielica spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się blado. Tak, chciała uciec. Przed chwilą właśnie o tym myślała. Miała tylko nadzieję, że Meridion nie dojrzał tego w jej umyśle. Westchnęła. Ciepło jego dłoni położonej na jej policzku było niewypowiedzianie kojące.
- Chciałabym. Bardzo. Ale mam poddanych, mam kraj, który kocham. Jego los spoczywa w moich rękach. Jestem jedyna z rodu. Nie ma nikogo prócz mnie, kto zaopiekowałaby się tym ludem. Ale tak... Gdybym tylko mogła, uciekłabym z tobą, nawet do innego świata - rzekła. Patrzyła mu w oczy i nie wierzyła, że znów go widzi. Uśmiechnęła się raz jeszcze, tym razem pogodniej.
- Chodź - dodała tajemniczo i splotła swoją dłoń z jego - powinna zapytać, czy ma żonę, rodzinę, ale przecież gdyby miał, nie chciałaby z nią uciec. Delikatnie pociągnęła go za sobą w stronę bocznej nawy. Kiedy zrównali krok wsunęła mu dłoń pod ramię. Weszli w długi korytarz. Galeria Królów. Znowu. Tym razem jednak Niara nie zamierzała się zatrzymywać. Szli wolnym krokiem, ale nie rozmawiali. Każdy, kogo napotkali po drodze, kłaniał się nisko, bardziej przed archontem, niż samą królową. Niara nie wymagała bowiem tak głębokich ukłonów. Anielica od czasu do czasu kiwała głową w stronę mijających ich ludzi. Poprowadziła Meridiona korytarzami kilka kondygnacji wyżej. Strażnicy byli wszechobecni, jednak trudno się było temu dziwić. Przybycie władcy innego państwa wiązało się z większą czujnością rycerzy. W końcu dotarli przed wielkie, lakierowane, dębowe drzwi, ze złotymi klamkami. Przed wejściem stało dwóch strażników. Oboje mieli, na oko, ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, byli to silni i wprawienie w boju mężczyźni. Gdy Niara i Meridion zjawili się przy drzwiach, jeden ze strażników otworzył je przed nimi.
- Dziękuję, Ragnarze - rzekła uprzejmie królowa. - Nie wpuszczaj nikogo. Jeżeli przyjdzie Lady Ais, niech zostawi list. Anna również - dodała spokojnym, ale stanowczym tonem.
Anielica i archont weszli do prywatnych komnat królowej, a właściwie do jej prywatnej wieży. Drzwi zamknęły się za nim. Usłyszeli tylko ciche stuknięcie, kiedy tren niebianki zniknął w pomieszczeniu. Niara niepewnie podeszła do dawnego ukochanego. Znów musiała zadrzeć głowę, by na niego patrzeć.
- Tutaj nie ma dodatkowych par oczu - odezwała się. - Nikt nie będzie nas niepokoił - wyjaśniła.
- Ja... Kochasz mnie? - zapytała, nie czekając, aż któreś z nich powie, że kocha lub nie. Chciała wiedzieć, z jakimi uczuciami ma do czynienia. Nie potrafiłaby żyć znów w niepewności.
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

Niara jak zwykle troszczyła się o innych bardziej niż o samą siebie, zupełne przeciwieństwo jego samego - przynajmniej kiedyś. Teraz troszczył się jeszcze o anielicę. Chciał powiedzieć jej, że oczywiście może zostawić to wszystko w diabły i zniknąć, ale sądząc po jej słowach, nie było szans, by się na to zgodziła, odpuścił więc. Może w przyszłości znajdzie się inny sposób by uwolnić ją od obowiązków, na razie lepiej jednak było cieszyć się obecnym zwycięstwem. Znów mógł być z nią.

Meridion zdziwił się, gdy pociągnęła go za sobą, w pierwszej chwili nie rozumiejąc, gdzie chce go zabrać, ale podążył za nią bez oporów. Gdy stało się jasne, dokąd zmierzają, jego zaskoczenie jeszcze wzrosło. Spodziewał się oficjalnego spotkania, być może zimnego powitania i długich starań, by przejść na bardziej prywatny grunt. Tymczasem... cóż, nie zamierzał narzekać. Cały czas czuł na sobie zaciekawione i zaskoczone spojrzenia mijanych ludzi. Zwykle irytowałoby go to, jako iż w przeszłości wolał raczej pozostawać w cieniu, niż być w centrum uwagi, jednak ostatnie lata wiele zmieniły. Musiał się przyzwyczaić do bycia ciągle obserwowanym, zresztą w tej chwili i tak prawie cała jego uwaga skupiała się na kroczącej obok niego królowej. Z każda sekundą chłonął jej obecność i zatapiał swoje zmysły w jej promieniejącej aurze.

Gdy dotarli do komnat Niary i ta oświadczyła mu, że będą tutaj bezpieczni przed wzrokiem innych, szczerze w to powątpiewał i kusiło go by sprawdzić, czy faktycznie nikt nie będzie im się przyglądał, jednak nie chciał okazywać braku zaufania, zresztą kolejne słowa królowej szybko wypędziły z jego głowy myśli o tym.

- Nigdy nie przestałem cię kochać - odpowiedział spoglądając Niarze głęboko w oczy.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

- Więc dlaczego? - spytała, patrząc na niego swoimi smutnymi oczami.
- Dlaczego odszedłeś? Żadne z nas nie znało wtedy rododendrońskiej przepowiedni. Może gdyby... - urwała. Gdybanie nie miało sensu. Nie dało się cofnąć czasu. Stało się tak, a nie inaczej. Jej życie potoczyło się dziwnym torem. Nigdy nie przypuszczała, że zostanie władczynią. A już na pewno nie państwa tak zamkniętego i odciętego od magii. Na szczęście to już się zmieniło. Ona to zmieniła. Dla niej władza nie była prestiżem, a ona nie była kimś, kto siedział na tronie napawając się swoim tytułem. Była opiekunką i strażniczką swojego ludu i kraju. Tak wybrała. I znów po części zatraciła siebie, ale od zawsze przecież wiedziała, że nie o nią tu chodzi. Raz w życiu dała się ponieść wszystkim emocjom i popełniła ogromny błąd. Nie zamierzała tego powtarzać już nigdy. Dlatego nie stawiała siebie na pierwszym miejscu, a wszystko inne. Wyższe dobro było ważniejsze niż ona sama.
- Chcę wiedzieć. Proszę. Chcę zrozumieć. Twój list... On niczego mi nie wyjaśnił, prócz tego, że musisz odejść. Minęło tyle lat, a ja nadal zadaję sobie pytanie: co się stało? Nigdy nie zrozumiałam dlaczego zrobiłeś to dla mojego dobra. Przez lata obwiniałam siebie. Muszę wiedzieć co się stało - prosiła.
- Czy to była moja wina? Nie chciałeś mnie wtedy? - wolała znać najgorszą prawdę niż męczyć się dalej z pytaniami, które zawracały jej głowę tak długo. Nie wiedziała, czy Meridion będzie tu tylko przez chwilę, czy dłużej. To była jedyna okazja by dowiedzieć się co się stało. Dlaczego odszedł, skoro nigdy nie przestał jej kochać.
Awatar użytkownika
Meridion
Lord Demon
Posty: 448
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Mędrzec , Władca , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Meridion »

- Nie, to całkiem nie tak... - odpowiedział. Czy przez cały ten czas obwiniała siebie?

- Musiałem uporać się z dręczącymi mnie problemami, klątwami... demonami - próbował wyjaśnić. - Przez wieki uciekałem przed nimi, nie zagrzewałem zbyt długo czasu w jednym miejscu, gdyż prędzej czy później mnie dopadały. Czasem to były dni, czasem miesiące, lata nawet dekady. W zasadzie nie przeszkadzało mi to, uznawałem to za cenę mojej nieśmiertelności, mocy których zdobyłem. To była niewielka cena, za wszystko co osiągnąłem. Ale gdy poznałem Ciebie... nie mogłem już dłużej tak żyć - powiedział z determinacją w głosie. - Chciałem być przy Tobie i nie musieć już uciekać.

- Wiem, że gdybym Cię wtedy poprosił, poszłabyś za mną. Uciekała razem ze mną, wiedziałem jednak, że nie takiego życia chcesz, a innego nie mogłem Ci dać. Musiałem więc odejść, by pozwolić Ci żyć i spróbować stawić czołu swojej przeszłości... choć szczerze powiedziawszy wątpiłem czy mi się uda. Prawdę powiedziawszy oceniałem moje szanse na raczej nikłe. Uznałem... - westchnięcie - uznałem, że w ten sposób będzie dla ciebie łatwiej. Zresztą, bałem się że mnie nie puścisz, albo co gorsza popędzisz za mną by mnie ratować. Nie zniósłbym, byś cierpiała z mojego powodu.

- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Awatar użytkownika
Niara
Pani Snów
Posty: 2129
Rejestracja: 15 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Mag , Opiekun
Ranga: Administrator
Uwagi administracji: Jeśli macie do mnie jakieś pytania, chcecie porozmawiać, zapytać o koncept na postać, o pozwolenie na nowe konto, czy cokolwiek innego - najłatwiej złapać mnie na discordzie lub przez PW. UWAGA! Jeśli twoja KP, po umieszczeniu prośby w temacie, czeka na sprawdzenie dłużej niż 3 dni, zapytaj o nią na kanałach prywatnych - PW, discord.
Kontakt:

Post autor: Niara »

- I tak cierpiałam - odparła smuto - długo. Bardzo długo. A potem przyszła przepowiednia i trafiłam tutaj. Wyszłam za mąż, zostałam królową, urodziłam dziecko. Ale wszystko straciłam. A na moich barkach spoczął kraj. Kraj, który odcinał się od magii i magicznych istot. Kraj, w którym karą za wyższe zdolności było więzienie. Staram się przekonać samą siebie, że tak właśnie miało być. Że miałam znaleźć się w tym miejscu i nadać temu państwu nowe życie, zupełnie różne od tego wcześniejszego. Jestem aniołem, maginią, czarodziejką, opiekunką. Moje modlitwy sprowadzają urodzaj, moja troska ochrania lud, jakże mogłabym być królową, która ściga swoich braci i siostry za posiadanie magii. Być może tak właśnie miało być - spojrzała na Meridiona ciepłym wzrokiem.
- Być może miałeś mnie opuścić, by zmienić swoje życie i mnie odnaleźć - dotknęła delikatnie jego podbródka.
- Nie wierzysz w przeznaczenie. Wiem. Nie ufasz mojemu Najwyższemu, ale to nic. Jesteś tu. I ja tu jestem. Wierzę, że nasze drogi musiały się rozejść, by spleść się na nowo. Nie bój się najdroższy. Nie muszę ci wybaczać. Jest dobrze. Teraz wszystko będzie już dobrze - pogładziła jego twarz swoim kciukiem patrząc mu głęboko w oczy. Nie zastanawiała się, czy Meridion ma żonę, czy kocha kogoś innego, bo gdyby tak było nie przybył by tutaj. Nie stał z nią w jej komnatach. Nie tłumaczył się. Nie mówił, że ją kocha.

Przez nieskończenie długi czas po prostu stali i patrzyli na siebie, jakby chcieli nadrobić wszystkie stracone lata. W końcu Niara odsunęła się delikatnie, by móc odpiąć swój płaszcz. Zrzuciła go z ramion odsłaniając jasną skórę. Potem zdjęła z głowy spektakularną koronę i odłożyła ją na niski stolik stojący obok. Z włosów wyjęła większość szpilek, które trzymały jej misterną fryzurę. Dzięki czemu uwolniła ściśnięte mocno pukle i wyswobodziła się z eleganckiego, lecz niewygodnego upięcia. Zsunęła z małych stóp piękne pantofle. Odsłoniła szyję zdejmując ciężką kolię, uszy odciążyła z kolczyków. Teraz była bardziej sobą niż królową Rododednronii.

Przysunęła sobie nogą niską pufę stojącą nieopodal i stanęła na niej bosymi stopami. Podwyższenie nieomal zrównało ją wysokością z Meridionem. Bez słowa wyciągnęła ręce w stronę jego głowy, a gdy ją pochylił i jemu zdjęła koronę. Potem odpięła ciężki płaszcz, który po prostu upadł na podłogę. Oboje kryli się za swoimi tytułami, za ozdobami i upiększeniami. On bał się jej reakcji, ona spodziewała się mrocznego księcia z północy. On chciał się jawić jako poważny archont, a ona jak pewna siebie królowa. Ale teraz było to zbędne. Teraz byli tylko oni. Nikt więcej. Nie była już potrzebna zasłona, która stawiała między nimi dystans. Niara wiedziała, że tym razem nie da się konwenansom i etykiecie. W tym momencie nie chciała być królową i nie musiała nią być. Założyła Meridionowi ręce na szyję i zbliżyła do niego twarz opierając się czołem o jego czoło.
- Zostaniesz? - zapytała, ale na jej twarzy gościł ciepły uśmiech, jakby była pewna, że tym razem nigdzie nie odejdzie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Żelazna Twierdza”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości