Dolina UmarłychNocna batalia, czyli "Jak dałem się w to wplątać ?!"

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

- Kai, nie rób tego! - krzyknęła elfka, starając się odepchnąć go z toru lotu ostrza. Z miernym skutkiem. Była miernej postury i nie była osobą o wielkiej sile a pocisk leciał zbyt szybko. Elfka zobaczyła jak w zwolnionym tempie, z całą dokładnością, jak ostrze przecina ramie, a z rany tryska obficie krew. Złapała go za talie, nie pozwalając mu upaść na ziemię, razem z nim padając na kolana. Z nienawiścią spojrzała na agresora. Wstała, zdjęła z ranienia łuk i przygotowała strzałę. Spokojnie wycelowała, naciągając cięciwę aż do policzka, tak jak się uczyła. I gdy miała puścić strzałę na nogi poderwał się Kai. Topór zawył w powietrzu, a przepołowiony napastnik upadł. W tej samej przestała zwracać na niego uwagę. Katherine odrzuciła łuk daleko i upadła na kolana obok elfa.
- Kai... -wyszeptała. Po tej chwili słabości szybko się otrząsnęła i wzięła do działania. Oderwała szeroki pas swojej tuniki, robiąc prowizoryczny opatrunek, który prawie natychmiast przesiąkł krwią. Na przemian klnąc i mówiąc czułe słowa do elfa, obandażowała grubo ranę. Kiedy skończyła, zdała sobie sprawę, ze opatrunek nie wystarczy. Skupiła się i pomyślała z całych sił "chce żeby wyzdrowiał". Nic się nie działo.
- No dalej... - zamruczała sama do siebie. Spojrzała na bladą jak kreda twarz elfa i poczuła, że po policzkach zaczynają płynąc łzy. W tej samej chwili, z dłoni zaciśniętych na ranie zaczęło sączyć się słabe na początku, zielone światło. Popłynęło w kierunku rany i łagodnie w nią wnikało. Katherine zdawało się, że czas się zatrzymał. Liczyło się tylko podtrzymywanie zaklęcia. W miarę jak rana się zasklepiała, na twarz elfa zaczęły wracać kolory, a elfka bladła coraz bardziej. Uleczenie drobnej rany stanowiło wysiłek, a co dopiero takiej wielkich obrażeniach. Światło zbladło i zanikło. Po ciosie, które rozpłatało ramie została niewyraźna blizna. Katherine zdążyła uśmiechnąć się do elfa i tkliwym gestem odgarnąć mu włosy w czoła zanim osunęła się bez zmysłów na ziemię.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Rotohus wciąż podążał tropem dziewczyny. Wkrótce ogarnął go cień rzucany przez stare, nienaturalnie poskręcane drzewa, które swój dziwny kształt osiągnęły zapewne dzięki przesiąkniętej złą magią ziemi. Wojownik począł się rozglądać i nasłuchiwać. "Gdzie ona się podziała?" - Pomyślał, próbując jednocześnie wyczuć choćby najmniejszy ślad jej aury. Z przerażeniem spostrzegł, iż albo piekielna doskonale maskuje swoje ślady, albo to on nie ma już wystarczająco dużo mocy aby ich szukać. Poczuł ukłucie w ręce. Przyklęknął i rozwinął bandaż, którym była owinięta, by po chwili spojrzeć na swoje rozerwane ramię. Widok był... Co najmniej nie za ciekawy... Dookoła szeroko otwartej rany, zalegały ciemne płaty skrzepniętej krwi, a wszystkie jego żyły nabrały błękitnego koloru i wydawało się, że lada moment przebiją mu skórę, wydostając się na wierzch. Upadły miał do czynienia z wieloma truciznami lecz takiej jeszcze nigdy nie widział. Cięcie regenerowało się wolno, wręcz niezauważalnie. Cały organizm, moc amuletu i magii życia nie dawały sobie rady i mimo, że wysysały siły witalne anioła, efekt leczenia był mizerny. Wstał, zwinął zakrwawiony fragment materiału i wsunął do wolnej kieszeni. Gdy tylko podniósł wzrok, padł on natychmiast na skalną ścianę kilkaset stóp przed nim, a konkretnie na osobę wychodzącą ze znajdującej się tam jaskini. Była to Aaliya. Na bladej twarzy piekielnego pojawił się słaby uśmiech. "A już straciłem nadzieję..." - Z ulgą ruszył w jej kierunku ale w tym samym momencie, zakryła swoją twarz i szybko ukryła się za skałami. "Co się stało?" - Zmartwił się. Ruszył za nią, ale już po chwili uderzyło go coś dziwnego co słabnącymi oczami dojrzał w kobiecie... Jej tęczówki... Prawie całe oczy miała wypełnione głęboką czernią, charakterystyczną dla wiekowych postaci i... Niektórych piekielnych. Teraz już wiedział. W otchłani spotykał te istoty wielokrotnie. Jedne go kusiły, inne nie zauważały, a kilka na swój sposób szanowało. W końcu zgadł kim jest jego tajemnicza przyjaciółka. "Pokusa..." - Jedno słowo przeleciało błyskawicznie przez umysł mężczyzny. Wojownik uśmiechnął się. Nie lękał się dziewczyny, wręcz przeciwnie. Po chwili jednak zorientował się, że to przed nim właśnie ucieka. "Tylko czego się boi... Chyba, że..." - Zrozumiał. "Nie chcę zdradzić kim jest... Zapewne nie panuje nad swoimi zdolnościami.". - W krainie wiecznego ognia wiele takich postaci zgłaszało się do niego. Prosiły o pomoc. Przed nim nie musiały się kryć, a on z chęcią nauczał je jak w pełni panować nad swoją mocą. Rotohus użył resztki sił i zmusił się do biegu. Czuł oddalającą się aurę. Po kilku minutach dojrzał poszukiwaną nad brzegiem leśnego jeziora. Podszedł do niej ostrożnie, przystanął kilka metrów za jej plecami i rzekł cicho:
- Spokojnie Aaliyo. Wiem kim jesteś. Wiem z czym się zmagasz. - Na twarzy upadłego malowało się zrozumienie i współczucie.
- To nic nie zmienia. Nie denerwuj się. To tylko pogarsza sytuacje... Wiem coś o tym. - Blady uśmiech zamajaczył w kącikach jego ust. Poczuł szarpnięcie w ramieniu. Dopiero teraz zorientował się, że nie jest ono zawinięte i jego widok może przerazić towarzyszkę, toteż szybko schował ją za plecy. Podszedł do niej jeszcze bliżej, tak że mógł już sięgnąć jej twarzy.
- Będzie dobrze. Zaufaj mi. - Wyciągnął do ku niej zdrową rękę.
- Chwyć. Pomogę Ci. - Miał nadzieję, że Pokusa ujmie jego dłoń, a wtedy on magią umysłu wpłynie na nią i pozwoli jej znaleźć spokój, wyciszenie i inne pozytywne, tak potrzebne emocje. Kolejna fala bólu... Z zaciśniętymi zębami pozostał w niezmienionej pozycji i oczekiwał reakcji przyjaciółki.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Ból był nie do zniesienia. Żadne bodźce z otoczenia nie docierały do pradawnego. Czuł wyłącznie ból... Powoli omdlewał, w końcu tracił ogromne ilości czerwonej posoki w bardzo szybkim tempie. I wtedy poczuł jakby ukojenie. Mógł poruszyć dłonią, a uczucie dyskomfortu malało. Kai wracał do rzeczywistości. Bark, pomimo iż nadal sprawiał gehennę, nadawał się do użytku. Odwrócił się i ujrzał Katherine, jeszcze piękniejszą. Patrzył jej głęboko w gasnące oczy. Dopiero po chwili dotarło do niego, iż dziewczyna traci przytomność.
-Nie, nie, nie, nie, nie! Zostań ze mną!!! - krzyczał. Nagle odzyskał siłę, chciał działać, mógł zrobić wszystko, byle przytrzymać elfkę przy sobie. Ta ostatkiem sił odsunęła z twarzy Kaia zakrwawiony kosmyk włosów i uśmiechnęła się. Jakiż ona ma piękny uśmiech! Ona umiera? Nie, to nie może być prawda! Łucznik popadł w panikę. Tyle poświęcił dla tej pięknej osoby, a teraz ona go tak bezceremonialnie zostawi ?! Dlaczego ?! Nie!!!

        Zielonooki odzyskał trzeźwość umysłu. Wszak zna on kilka podstaw magii życia! Położył swoją zdrową dłoń na czole elfki i skupił się na istnieniu i bycie. "Obudź się, bądź ze mną!!!" krzyczały jego myśli. Palce zaczęły puszczać niewielkie, srebrne i błękitne iskierki, a twarz właścicielki nieziemskich, migdałowych oczu zaczęła ponownie nabierać koloru. Jednak nie wiele to dawało. "Proszę, wstań!" myślał wciąż blondyn pochylony nad towarzyszką, trzymając ją na rękach klęcząc. Elf, zdesperowany, pochylił się jeszcze bardziej i delikatnie musnął usta Katherine swoimi, najpierw pełen strachu, a następnie z trochę większą dozą pewności siebie - pocałował ją. To było magiczne. Dookoła elfów nagle powstała srebrno-biała aura, nadając światło o wysokim natężeniu. Czuć było dookoła niebywałą magię - magię w czystej postaci. Dziewczyna zaczęła powoli wracać do krainy rzeczywistości. Wszak miłość jest magią, a czysta, prawdziwa miłość staje się czystą magią... Katherine obudziła się, a elf ponownie ją pocałował. Tak - to jest prawdziwa, czysta i nad podziw potężna miłość.

        Nic dookoła się nie liczyło. Pocałunek, pomimo iż nie trwał długo, sprawił ogromną przyjemność pradawnemu i nadał mu sił do dalszej walki. Aura zaczęła powoli zanikać. Właścicielka migdałowych oczu, wspierana na dłoniach Kaia, wciąż leżała na jego kolanach. Zielonooki nieprzerwanie był pochylony nad twarzą elfki i patrzył w jej źrenice. Wreszcie poczuł coś, czego pragnął od bardzo dawna - spokoju ducha. Nie potrzebował już żadnych odpowiedzi. Może dlatego coś go tu zaciągnęło? Może ta nieznana siła, która tu go przygnała, również zrządziła spotkanie tej dwójki? Niezrozumiałe są wyroki losu, a na pytania, które jeszcze kilka godzin temu zadawał sobie łucznik nie było już odpowiedzi. Postanowił uciec z tego miejsca jak tylko Katherine poczuje się lepiej, a do tego czasu planował jej towarzyszyć, opiekować się nią i pomagać. Po prostu zapałał do niej ogromnym uczuciem, uczuciem, które przełamuje nawet zło i ciemność.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Katherine w swym omdleniu nie czuła bólu. Czuła się lekka, jakby nie miała ciała, które by ją ograniczało, swobodna, wolna od kłopotów. Prawie. Męczył ją bowiem obraz, a właściwie świadomość istnienia osoby, do której koniecznie, choć nie wiedziała skąd to wie, musiała wrócić. Słyszała jego głos, który wzywał ją z powrotem, namawiał ja do zostania z nim. Katherine usłyszała inny głos, cichy, który wyszeptał jej do ucha "jeszcze nie czas". Elfka instynktownie mu uwierzyła. I nagle, bez zapowiedzi elfce wróciła świadomość. Otworzyła oczy i ujrzała Kaia, który pochylał się nad nią, zatroskany. Pocałunek, choć krótki, był czymś niesamowitym dla niej. Nagle poczuła, że po prostu jest na swoim miejscu. Nieważne gdzie, ważne u czyjego boku. Z zachwytem patrzyła w te zielone oczy, które były epicentrum jej wewnętrznego wstrząsu, kiedy wreszcie zrozumiała co czuje i przełamała wszystkie swoje obawy i bariery. Katherine uniosła drobną dłoń, umazaną ciągle we krwi i po prostu położyła ją czułym gestem na policzku elfa.
- Miło mi cie widzieć przytomnego i tak pełnego, hmm entuzjazmu - powiedziała wciąż słabym, ale wesołym głosem. Uśmiechnęła się do niego figlarnie i podniosła się do pozycji klęczącej. Wtedy jej wzrok padł na przesiąknięty krwią opatrunek i poczuła niespodziewanie irracjonalną złość na to, jak postąpił. Spojrzała mu w oczy spojrzeniem pełnym wściekłości i bólu.
- Jak mogłeś to zrobić?! Jak mogłeś się tak narażać, postąpić tak głupio i szlachetnie! Mogłeś umrzeć, mogłeś mnie zostawić tu samą! - jej głos, początkowo cichy nabierał na mocy, i wreszcie elfka po prostu krzyczała, uderzając dłońmi w jego klatkę piersiową. Uderzenia te były bardzo słabe, właściwie prawie nieodczuwalnie ale elfka nie przejmowała się takimi drobiazgami.
- Nigdy mi tego nie rób więcej! Nigdy! - krzyk stopniowo słabł, aż na końcu jej głos załamał się i dokończyła zduszonym przez szloch szeptem. Łzy znów popłynęły po twarzy, a Katherine po prostu przytuliła się do elfa i wtuliła twarz w jego ramiona.
- Był taki moment, gdy myślałam że już cię więcej nie zobaczę - wyszlochała przez łzy ledwo słyszalnym, przerywanym głosem.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

- Nie miej mi tego za złe... Po prostu uważam, że za taką osobę jak ty warto nawet zginąć. - odpowiedział Kai z lekkim uśmiechem na ustach, patrząc w głębokie studnie oczu Katherine. Tak - zdecydowanie jej oczy były czymś nadnaturalnym, a gdy się w nie spogląda, odnajduje się spokój i ukojenie. To tak, jakby usiąść w bardzo gorący dzień w zbawiennym cieniu rozłożystego drzewa, albo podróżować przez wiele dni na pustyni o kilku kroplach wody i nagle odnaleźć oazę.

        Elfy zapewne siedziały by tak, patrząc na siebie wzajemnie, w nieskończoność, jednak czas i miejsce nie pozwalały na to. Bark łucznika, pomimo ogromnego poświęcenia jego ukochanej, nie zagoił się do końca, a wyłącznie zasklepił. Co prawda ręka nie była już prawie oderwana od tyłowia i mógł nią poruszać, pomimo to każdy ruch sprawiał ogromny ból.

"Jeszcze trochę i moja tolerancja na tę gehennę dosięgnie zenitu..."

        Faktycznie: z dnia na dzień długouszny miał coraz większą odporność na wszelkie boleści. Nawet pomimo wielu ciężkich ran jest w stanie walczyć dalej, zwłaszcza w obronie osoby siedzącej przed nim. Kai odgarnął z twarzy dziewczyny złoty, kręcony kosmyk i ponownie pocałował ją, jednak tym razem z całą czułością, na jaką potrafił się zdobyć w tej sytuacji. Teraz jest już pewien - zakochał się po swoje długie uszy i absolutnie nic nie zmusi go do pozostawienia Katherine na pastwę losu. Był gotów poświęcić własną egzystencję, aby tylko pozwolić jej żyć dalej, aby nie cierpiała, a tym bardziej nie umarła.

        Wbrew uczuciu, które nagle zawładnęło zakochanymi, niebo wciąż pozostawało pokryte czerwienią krwi. Złowróżbne sklepienie... Nagle zewsząd dało się słyszeć gruby głos o niskim, basowym tonie:
Gratuluję wam! Ukazaliście swą waleczność i odwagę! Zasługujecie na nagrodę! Jednak aby się wydostać z Doliny Umarłych nie wystarczy zabić kilka martwych dusz! Ha! O nie! Przed wami ostateczny sprawdzian - gdy go zdanie, pozwolę wam odejść!
0- Kim jesteś i czego od nas chcesz! - krzyknął Kai zrywając się na równe nogi i pozwalając wtulić się elfce w siebie. Objął ją w talii i patrzył wokoło, jakby gotowy na czyjś atak. Następnie skierował wzrok ku niebu.
- Słyszysz mnie ?! Odpowiedz! Czego od nas chcesz kmiocie! Do jasnej cholery!!! - zaklął chcąc wyładować nadmiar napięcia. Spojrzał w oczy Katherine i znów odnalazł w nich ukojenie...
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Przez dłuższą chwilę nie odzywała się, wpatrując w swe odbicie. Słowa Rotohusa przekonały ją. Postanowiła, że ukaże się mu w naturalnej postaci. Pozwoliła swojej intuicji wieść prym. Ponownie z kręgosłupa zaczęły rosnąć skrzydła. Jej oczy zrobiły się jeszcze bardziej czarne. Właściwie, przypominały wyglądem studnię bez dna do tego stopnia, iż tęczówka nie była oddzielona od źrenicy. Kolor jej oczu złał się w czerń. Trudniej było odgadnąć, co myśli i co zamierza. Usta pozostały nieporuszone, zaś oczy nieprzeniknione. Ryzykowała, ukazując się w ten sposób Rotohusowi, ale nie miało to żadnego znaczenia- on wiedział. Dalsze tajemnice nie miały sensu.

        Bała się swojego nowego oblicza. Bała się, bo mało kiedy była piekielną w całej okazałości. Polubiła swój żywot ograniczający się do ciągłego kamuflowania się. Ale musiała. Ludzie pozbawieni mocy magicznej nie zrozumieliby, kim jest i skąd się wywodzi. Uważaliby ją za wcielenie zła. I nie myliliby się. Aaliya była zdolna do każdej zbrodni i niegodziwości.

        Jednak przy Rotohusie nie chciała być zła. Chciała mu pokazać, że ma duszę. Że pod płaszczykiem obojętności kryje się coś więcej. Że pod tymi ziemskimi wcieleniami jest ona- pokusa. Chciała mu pokazać swoje demoniczne wcielenie. Była dumna ze swego pochodzenia, ze znajomości, które nawiązała. Chciała mu o tym wszystkim opowiedzieć, ale wtem zwróciła uwagę na wyciągniętą ku niej dłoń. Chwyciła ją.

        Rzekła cicho, niemal hipnotycznie:
        - Rotohus... Rotohus... Dam radę - mówiła, jak w transie.- Widzisz. To jezioro. Uwielbiam tu przychodzić. To tutaj... - Jej głos załamał się, a pięści zacisnęły. - Ach, ty jesteś ranny! - zauważyła w końcu. - Obmyj tę ranę, szybko!
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Gdy tylko dziewczyna uchwyciła jego dłoń, skorzystał z magii umysłu i całą potęgą swojej żelaznej woli, począł dławić negatywne emocje targające piekielną. Niepewność, strach i wszystko inne w jednej chwili opuściły Aaliye. Przez najbliższe godziny, żadna zła myśl nie powinna zakłócić jej spokoju. Hipnotyczne słowa Pokusy upewniły go, iż czar działa. Widząc efekty opuścił jej głowę, ciągle jednak przytrzymując dłoń. Chwilę po wybudzeniu, zauważyła jego ranę. Zawstydzony schował rozszarpaną rękę jeszcze bardziej za plecy, tak aby nie była już w zasięgu jej wzroku. Nieco zmieszany powiedział:
- To nic takiego... Chyba nic mi nie będzie. - Uśmiechnął się blado, widząc jednocześnie, że swoim wyglądem mówi co innego.
- Mną się nie przejmuj... Powinniśmy wracać. - Dodał, z całej mocy starając się nie okazać słabości. Widział, że w swoim stanie nie powinien nawet chodzić, a nawet odpoczywając mógł potrzebować pomocy... Jego organizm był już skrajnie wyczerpany, lecz niezłomna siła umysłu wciąż pozwalała mu utrzymać się na nogach. Szarpnięcie. Szybko odwrócił głowę jednocześnie ściskając dłonie. Nie chciał aby dziewczyna widziała jego cierpienie. A myślał, że może oda mu się ją nabrać... Ta scena zniszczyła wszystkie jego starania. Tym bardziej, że kurczowo złapał się ręki Aaliyi. Zaklął w duchu, przeklinając jednocześnie swoją nieuwagę. Odwrócił się do piekielnej i pełnym cierpienia wzrokiem wejrzał w głęboką czerń jej oczu. Nie miał już sił mówić. Miał tylko nadzieję, że jego spojrzenie powiedziało za niego wszystko. Nie spuszczając wzroku z jej twarzy, upadły po raz pierwszy od setek lat, a drugi podczas swojego długiego żywota padł na kolana. Jego umysł powoli choć nieubłaganie gasł. Wiedział, że świadomość nie opuści go do końca. Miał też pewność, że da sobie radę. Musi odpocząć... Ostatnie myśli przeleciały przez jego umęczoną świadomość: "regeneracja odciętej kończyny.... mniej energii... mniej siły... odciąć... brak siły... Aaliya..." - Zatrzymał się na ostatnim obrazie. Jej dwa oblicza. Oba piękne, a każde na swój własny sposób...
- Aaliyo... - Ostatnie urwane słowo wypadło szeptem z jego ust. Wtedy utracił świadomość. Ciało wojownika powoli osunęło się na ziemię zapadając w głęboki... Sen? Czymkolwiek to było, śmierć wciąż wydawała się być daleką od Rotohusa, aczkolwiek bliżej niej chyba jeszcze nigdy się nie znalazł.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Co do diabła!" pomyślała z rozdrażnieniem elfka, kiedy znów przerwano im błogie napawanie się swoją obecnością. Wstała szybko i kurczowo przytuliła się do elfa, wciąż aż za dobrze pamiętając to uczucie, kiedy straciła nadzieję na zobaczenie elfa całego i zdrowego. Słowa, które wypowiedziała niewidoczna osoba wzbudziły w Katherine niespodziewane uczucie pewności, że cokolwiek by się nie stało, Kai będzie przy niej. Dlatego, zamiast wybuchnąć gniewem, stłumiła go i uśmiechnęła się sama do siebie. Za to elf wyglądał, jakby zaraz miał wyjść z siebie. Katherine na widok jego wściekłej miny roześmiała się serdecznie, dając mu znak, że nie przejmuje się groźbami, sprawdzianami czy zadaniami od bliżej niesprecyzowanych osobników . Za każdym razem, kiedy patrzyło na mocno zdziwioną minę elfa elfka na nowo wybuchała śmiechem. A może to napięcie ostatnich godzin sprawiło, iż podświadomie rozładowywała negatywne emocje? Kto wie. Swoją drogą oboje wyglądali komicznie lub tragicznie, zależy jak na to spojrzeć. Brudni, umorusani, zakrwawieni i Kai ze wściekłą miną i nie potrafiąca opanować rozbawienia Katherine. Zanim w końcu się opanowała minęła dłuższa chwila.
- Wybacz, ale oboje wyglądamy dość komicznie. Nie wiem jak ty, ale ja muszę się gdzieś obmyć. - Uśmiechnęła się do elfa promiennie. Wyswobodziła się delikatnie z jego objęć i nucąc pod nosem jakąś pogodną melodię zebrała porozrzucane dookoła przedmioty. Znalazła łuk i strzałę, leżące gdzieś z boku po tym, jak nimi bezceremonialnie rzuciła, a także jej torbę, w której była sakiewka z ziołami. Wyjęła z niej kilka ziaren z pozoru wyglądających na zwykłe ziarna pszenicy. Podała je elfowi.
- Połknij bez rozgryzania - poinstruowała go - mają właściwości przeciwbólowe, a wiem, że rana tylko się zasklepiła - cień przemkną przez jej twarz, gasząc goszczący na niej uśmiech. Po chwili przypomniała sobie, że za nimi są też ich towarzysze.
- Myślę też, że powinniśmy znaleźć Rotohusa i Aaliyę - dorzuciła nagle - im też może grozić niebezpieczeństwo, musimy ich ostrzec - myśl, że już ich coś zaatakowało, sprawiła, że przygryzła wargę ze zmartwienia. "Rotohus do sobie radę" pocieszyła się, ale zaraz przypomniała sobie ranę na jego ramieniu. A Aaliya? Czy dałaby sobie radę przy ataku? Wydawała się zmęczona, kiedy ruszyli i do tego ta jej nagła ucieczka...
- Powinniśmy się pospieszyć - niecierpliwym gestem zarzuciła torbę na ramię i przestępowała z nogi na nogę.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

- Myślę, że powinniśmy ich zostawić. Rotohus to nie jest zwyczajny Upadły, uwierz mi. A tak właściwie masz rację - zbyt poważnie biorę groźby od tego Głosu... Chodź, znajdziemy strumień. - powiedział elf patrząc w przestrzeń w stronę, gdzie podążyli kobieta i piekielny. -Dziękuję - powiedział, gdy otrzymywał ziarna i przełknął je, a gdy Katherine odwróciła się podnosząc swój bagaż, złapał ją za rękę, odwrócił i znów pocałował. Dotyk jej ust dodawał mu otuchy, stawał się silniejszy. Tego właśnie potrzebuje: czyjejś obecności, osoby, która doda mu sił do dalszej wędrówki, nada sens jego istnieniu. To wszystko otrzymywał dzięki Katherine. To jej pragnął najbardziej w tej chwili. Zapewne najchętniej uciekłby z nią jak najdalej, aby nikt nie mógł już ich nigdy znaleźć. Niestety sytuacja na to nie pozwalała.

        Gdy namiętny pocałunek umarł śmiercią naturalną, Kai pomógł zbierać przedmioty towarzyszce, zebrał własny bałagan i zaczął rozglądać się za jakimś strumieniem albo zbiornikiem wodnym. Niestety nigdzie takowego nie znalazł. Dziewczyna chciała odnaleźć przyjaciół. Fakt - elf również się o nich martwił. Jednak coś mu mówiło, iż nie należy teraz martwić się nimi, a sobą. Skrzydlaty sobie poradzi, jego towarzyszka nie wyglądała również na słabą, a wręcz przeciwnie. Elf od razu poczuł odpowiedzialność za zdrowie i życie osoby o pięknych, błękitno-białych oczach stojącej obok niego.

        Słońce zaczęło zachodzić, temperatura nagle gwałtownie spadła. Z czerwienią nieba skontrastował się różowo-purpurowy zachód słońca dając niesamowity efekt gry kolorów, jakby dwa żywioły prowadziły między sobą zaciekły pojedynek o dominacje nad sklepieniem. Łucznik spojrzał na ukochaną, na jej ubranie i wyraz twarzy. Była bardzo zmęczona, na pewno potrzebowała odpoczynku. Nagle blondyn przypomniał sobie o swoim własnym wyczerpaniu! Przecież jeszcze kilka godzin temu stoczył tak zaciętą walkę z umarłymi, a gdyby nie Gersen zapewne by zginął razem z Katherine. Nawet jeżeli chce dalej bronić złotowłosej musi odpocząć, nabrać sił na dalszą podróż. Tylko Prasmok wie, co na nich czyha w dalszej fazie przygód... Tak - zdecydowanie muszą odpocząć. Potrzebują tylko źródła wody, aby odmyć się z brudu, krwi i innych nieznanych łucznikowi przeciwności oraz napoić spragnione organizmy. Pociągnął delikatnie za sobą długouszną w kierunku zachodu. Skoro od zachodu przybyli do Doliny Umarłych, najbliżej do końca jest tej samej strony. Akurat w tej wędrówce kierowali się na południe, więc muszą obrać inną drogę. Po kilkudziesięciu minutach beztroskiego marszu dotarli do niewielkiego jeziorka. Woda, mimo iż nie należała do najczystszych, nie wyglądała na skażoną. Słońce właśnie zaszło za kreskę horyzontu rozpościerając tajemniczą, fioletową łunę. Zielonooki pierwszy podszedł do tafli, nabrał niewielką ilość cieczy w dłonie i spostrzegł, iż jej odcień jest spowodowany wyłącznie kolorem dna jeziora i odbiciem nieba, zaś sama woda jest prawie krystalicznie czysta. Zdjął rozciętą zbroję. "Trzeba będzie wybrać się do kogoś, kto to naprawi..." Faktycznie: pancerz był niebywale zniszczony w miejscu barku, tam gdzie Kai tak niedawno miał ogromną ranę. Odłożył ją na bok, zdjął koszulę i delikatnie wszedł do jeziora, tak aby nie zaburzyć idealnie równej tafli. Ochłodził organizm, a sam poczuł się o wiele lepiej. Ten ukrop nie dawał odsapnąć gruczołom potowym. Chłopak gestem zaprosił Katherine, aby również się wykąpała z nim, a gdy zobaczył ogromne opory w oczach elfki wyszedł i delikatnie wepchnął ją. Plusk był niemiłosierny, zwłaszcza, że zaraz za nią łucznik ponownie wpadł! I nagle cała zła atmosfera spadła. Teraz oboje mieli całe odzienie mokre.
- No to co, trzeba to zdjąć, żeby wyschło... - powiedział Kai pokazując na ubranie i figlarnie się uśmiechając. Jego twarz wydawała się błyszczeć w tym świetle poświaty słońca, a kropelki pokrywające jego twarz tylko wzmagały ten efekt. Elf czekał na reakcję ukochanej...
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Nagle poczuła się błogo. Nie liczyło się nic, poza Rotohusem i stanem harmonii w jej umyśle. Coś jej podpowiadało, że może zaufać Rotohusowi, że wszystko będzie dobrze, że sobie poradzą...
        Nic o nim nie wiem, a mimo to- ufam. To niesamowite, jak jeden gest potrafi zmienić wszystko wokół.
        Jego dłoń była miękka w dotyku po zewnętrznej stronie, po wewnętrznej natomiast- szorstka i pełna bąbli. Zdziwiło ją, że upadły nie chce od niej pomocy. Czyżby był aż tak dzielny?, myślała dalej. W jednej chwili wszystko się zmieniło i mimo że gdzieś tam byli ich towarzysze, nie chciała o tym myśleć. Była rada z tej krótkiej chwili we dwoje, z tego, że objawiła się Rotohusowi. Poczuła ulgę, kiedy zrozumiała, że akceptuje ją taką, jaka jest. Nie miała siły się zastanawiać nad niczym, nad tym, czy to, co robi ma sens...
        Gdy ujrzała, że Rotohus osuwa się na ziemię ze zmęczenia, próbowała go uchwycić w pasie, ale nie zdążyła. Upadł prosto na jej dłonie, które z trudem oswodziła. To, co właśnie poczuła nie da się opisać słowami...
        Rotohus! Obudź się, Rotohusie. Proszę cię, jeszcze trochę wytrzymaj... Jeszcze wszystko będzie dobrze.
Próbowała te słowa przesłać mu telepatycznie, lecz wojak leżał tak, jak przedtem i nic nie wskazywało, żeby się poruszył. Zaklęła w duchu. Żałowała, że nie ma z nimi Ellcory. Wprawdzie nienawidziła jej, ale kto wie, może gdyby tutaj się pojawiła i uzdrowiła jej nowo poznanego kompana, ich wzajemne relacja uległyby poprawie.
        Aaliya załkała. Jej słone łzy opadły na jego rozdrapane, zakrwawione blade policzki. Czuła się bezradna.
        Wzięła niewielą ilość wody, marszcząc swoją szatę, w której znajdował się płyn. Nie znała się na alchemii, wątpiła więc, że to coś da. Nie liczyła na nic, chciała jedynie obmyć rany swojemu towarzyszowi za pomocą wody z tego strumyka.
Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego. Rany na Rotohusie stopniowo się goiły. Jego twarz zrobiła się bardziej rumiana, zaś ponury jej wyraz przeobrażał się w uśmiech wdzięczności.
        Okazało się bowiem, iż woda ta jest zaczarowana.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Katherine podejrzliwie patrzyła na nietypowej barwy jezioro. Nie kwapiła się żeby do niego podchodzić ale cała lepiła się od krwi i brudu. Woda okazała się być zaskakująco czysta i chłodna, co okazało się zbawienne dla zgrzanej elfki. Katherine z tajemniczym uśmiechem patrzyła na elfa, który bez pardonu zdjął koszulę i brodził w zbiorniku. Kiedy zaprosił ja do kąpieli, pokręciła głowa w odmownym gestem. Nie miało to nic wspólnego ze wstydem czy, nie daj boże, pruderią. Katherine wychował las, który nie zna tego typu zachowań. Po prostu najpierw chciała się umyć, trochę oczyścić ubranie, dopiero później zabawić. Ale Kai najwyraźniej miał inne plany, bo bezceremonialnie wepchną ją do wody. Elfka wynurzyła się zaraz, prychając wodą i klnąc na czym świat stoi.
- Kai, ty łobuzie!- krzyknęła na niego, śmiejąc się równocześnie. Kiedy usłyszała słowa elfa, przybliżyła się do brzegu i w wodzie zdjęła mokrą suknie, którą powiesiła na gałęzi zwisającej nad wodą, a sama, ubrana tylko w cienką koszulkę i halkę z powiewnego materiału oddaliła się od brzegu, macając stopami grunt pod nogami.
- Ja zdjęłam, ty rób jak chcesz - odpowiedziała mu figlarnie. Kiedy była w znacznej odległości od elfa, wykorzystała moment, gdy na nią nie patrzył i postanowiła spłatać mu psikusa. Nabrała powietrza w płuca i zanurzyła się pod wodę, nurkując do dna. Tam złapała się kępy rosnących tam roślin i przytrzymała się jej, aż poczuła, że niedługo zabraknie jej powietrza i postanowiła się wynurzyć. Kiedy jednak spróbowała to zrobić, zobaczyła, że to co uznała za wodorosty, owinęło się wokół jej nadgarstków i przedramion, nie pozwalając się wynurzyć. Spanikowana zaczęła szarpać rękami i gorączkowo rozglądać za czymś, czym, czym mogłaby rozciąć więzy. W tedy zauważyła też, to, co powinna zobaczyć od razu. "Gdzie ja mam oczy" rozzłościła się sama na siebie. Nigdzie nie było żadnych ryb. Niczego, pusta dno, pokryte tylko kępami roślin. Zdołała złapać jakiś kamień i zaczęła energicznie je rozrywać. Poczuła, że zaczyna brakować jej tchu, że musi nabrać powietrza. Coraz wolniej i słabiej pracowała jej ręka, w końcu uwolniła je od pęt, tylko co to znaczyło, kiedy nie miała energii, by się odbić od dna? Zmroczona, nie zdołała w końcu powstrzymać odruchu oddychania i zachłysnęła się wodą. Piekący ból wdarł się do jej płuc, odbierając ta skromną resztę sił, których miała. Zanim omdlała, pomyślała ze smutkiem o elfie, pewnie już go nie zobaczy, myśl to była bardzo przykra. Katherine zamknęła oczy, w wyobraźni widząc twarz Kaia. Uśmiechnęła się lekko do niej, jak przez sen.
Ostatnio edytowane przez Katherine 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Rotohus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rotohus »

Rotohus utknął w bezdennych czeluściach swojej świadomości. Jego umysł chwilowo wolny od ciała, cierpień i bólu, wznosił się teraz w nieprzeniknionej próżni. Głęboka czerń napawała jego duszę uczuciem spokoju i błogości. Po chwili jednak zaczęła mu ona kogoś przypominać. "Te oczy... Aaliya!" - Nagłe szarpnięcie w boku przywróciło zmysły wojownika. Towarzyszyło mu ciepło rozchodzące się po całej klatce piersiowej. Gwałtownie zamrugał po czym otworzył oczy, by ujrzeć najcudowniejszy widok w swoim życiu. Leżał, bezradny na rękach dziewczyny, za którą był gotów poświęcić własne życie. Spoglądał w jej błyszczące, obsydianowe oczy dostrzegając w nich mieszane uczucia, między innymi: ból i smutek oraz szczęście i... Coś jeszcze. Upadły nie czuł gehenny, nie czuł nic prócz narastającego w nim ciągle ciepła. Jego odrętwiałe ciało było teraz w jej dłoniach. Westchnął i zamknął oczy. "Jeśli to sen nie chcę się obudzić..." - pomyślał jednocześnie wpadając na pomysł. Częściowo go przerażał. Postanowił podjąć ryzyko większe niż szarża na hordę nieumarłych. "W końcu nie każdy ból można uleczyć... Ale skoro to sen..." - Potem już nie myślał. Rzekł tylko jedno słowo:
- Dziękuję. - Wtedy otworzył oczy i silniejszym ramieniem sięgnął ku szyi Pokusy przyciągając jej twarz ku swojej. Po chwili ich usta połączyły się w krótkim, acz przesyconym wdzięcznością i cierpieniem pocałunku. Gdy ich wargi rozdzieliły minimetry aniołowi ta odległość wydała się bezkresem. Czując na sobie jej gorący, przyspieszony oddech wyszeptał:
- Mogę? - Piekielny uśmiechnął się figlarnie.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Kai, zachęcony poczynaniami towarzyski, również zdjął koszulę i spodnie, aby pozostać w samej bieliźnie. "A może jednak...?" - elfem targały mieszane uczucia: z jednej strony chciał rozluźnić atmosferę, może liczył na coś więcej, z drugiej przecież nie wypada paradować bez ubrania przy damie. Łucznik uznał, iż poczeka na ruch elfki, więc przewiesił swoje łachmany przez tę samą gałąź i odwrócił się. Tam, gdzie się spodziewał, nie zobaczył Katherine. Najpierw uznał to za wygłupy ze strony dziewczyny i począł się rozglądać.
        -Katherine! H-e-e-j! - zielonooki zaczął powoli panikować. Wciąż rozglądał się dookoła, na nieszczęście nic nie dostrzegając. Przypomniała mu się sytuacja w Mealią, która również nagle zniknęła... Z tą różnicą, że wtedy długouszny czuł czystą magię, a tutaj? Nic! Może to ten Głos...?

        Blondyn zauważył na tafli jeziorka bąbelki. "Nie!!!" - krzyknął w myślach i skoczył w tamto miejsce, akurat aby wydobyć z wody zwiotczałe ciało. Tak szybko, na ile pozwalał mu opór wody, wybiegł na brzeg z dziewczyną w rękach, położył ją na piasku i oglądał, co się stało. Czyżby grunt się pod jej nogami osunął i utopiła się ? Nie chciał, aby tak bliska mu osoba nagle odeszła równie szybko, jak się pojawiła. Ciało go ograniczało, niestety nie miał już siły na użycie magii. Tak właściwie, zapewne nic by to nie dało. Kai był zmuszony do bardzo szybkiego myślenia. Po chwili dezorientacji przyszła determinacja.

        Niedoszły pływak pochylił się nad twarzą ukochanej, połączył swoje usta z jej i używając całego powietrza w swych płucach wykonał wdech tego żywiołu w ciało nieprzytomnej kobiety. Powtórzył tę czynność trzykrotnie, po czym położył dłonie pomiędzy jej piersi i, sukcesywnie uciskając, modlił się. Całą kombinację powtórzył kilkukrotnie. Zaczął tracić nadzieję. Sekundy tak szybko upływały, a z każdą z nich szanse na ratunek spadały.
- Proszę, obudź się! Wstawaj! Będzie dobrze! Słyszysz ?! Proszę! OCKNIJ SIĘ!!! - ostatnie słowa Kai wykrzyczał przez łzy. Niecodzienny widok: płaczący elf...

        Katherine kaszlnęła dławiąc się wodą z jeziora. Zielonooki natychmiast podniósł ją do pozycji siedzącej i oparł o własne ciało.
- Spokojnie, spokojnie, nic ci nie jest. - tymi słowami skierowanymi do topielicy bardziej uspokajał siebie, niż ją. Wreszcie. Skąpo ubrana elfka odzyskała przytomność i wykaszlała pozostałości cieczy ze zbiornika z płuc.

"Chyba nic jej nie będzie..."
Awatar użytkownika
Aaliya
Szukający Snów
Posty: 151
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Włóczęga , Kurtyzana , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Aaliya »

        Rumieniec, który pojawił się na podłużnej twarzy pokusy został momentalnie zauważony przez Rotohusa, zaś pocałunek... pocałunek był dla niej prawdziwym przeżyciem, jedynym w swoim rodzaju doświadczeniem, dla którego mogłaby poświęcić całą siebie.
Cóż za paradoks. Do tej pory to ja uwodziłam i z powodzeniem zostawałam moje ofiary na pastwę niegodziwego losu. A teraz? Teraz czuję, jak mi łomoce serce z emocji i namiętnych podszeptów natury fizjologicznej, na tę myśl zachichotała prawie niewinnie, z udawaną pruderią i spojrzała nieśmiało na swego towarzysza, dotykając jego brudnych policzków i gładząc je długimi palcami.
        - Słuchaj. Właściwie... - zaczęła, nieco niepewna i zbita z tropu dwuznacznym "Mogę?" Rotohusa. - Tak naprawdę, nic o sobie nie wiemy. Pora to zmienić, jeśli... chcemy się bliżej poznać. - Ponowny uśmiech, tym razem z zaciśniętymi ustami, już bez rumieńca. - Nie zrozum mnie źle. Nie chcę przechodzić od razu do czynów. Chcę jakiejś odskoczni, chcę wiedzieć, że to, co do siebie poczuliśmy znaczy dużo więcej, niż fizyczny pociąg. Gotowy- spytała z iskierką w oku. W tym samym momencie z ziemi wyłoniła się dziwna postać, podobna posturą i karnacją do Aaliyi, z tym, że z ciemnymi włosami, czarnymi jak węgiel. - Rotohusie, oto moja wierna kompanka- Wena. Wena jest pokusą, podobnie jak ja. Chciałabym ci pokazać, gdzie mieszkam i czym się tak naprawdę zajmuję, nim zdecydujemy się na coś poważniejszego. - Po tych słowach, trójka osób stanęła w kole, łapiąc się za ręce. Niedługo później, ich poświadomość zabrała towarzyszy w podróż astralną, której Rotohus nigdy się nie spodziewał.
        Trafili do mrocznej, osobliwej i pełnej grozy krainy, która słońca nie znała. Nie rosła tu żadna roślinność, prócz karłowatych wierzb, najwyraźniej zasmuconych tym, gdzie musiały rosnąć. Czuć było silne opary kręcącego w nozdrzach dymu.
        - W tym miejscu chciałabym ci opowiedzieć moją historię - rzekła Aaliya, spojrzawszy na Wenę. - Możesz się srogo zdziwić tym, co usłyszysz z moich i Weny ust. Ale liczę, że zrozumiesz, iż tak po prostu musiało być - powiedziała, wskazując miejsce, w którym mogą usiąść. Była to spruchniała, niewygodna ława kuchenna, blisko buchającego kotła. - Przepraszam, nie mamy nic innego.
Awatar użytkownika
Katherine
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Elf Leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Katherine »

Po wykrztuszeniu z płuc wody pierwsze, co poczuła to wdzięczność i zimno. Wdzięczność względem elfa oczywiście , a zimno, no cóż, siedziała na zimnej ziemi, po wyjściu z zimniej wody i była przemoczona do suchej nitki. Kai również był mokry, ale za to ciepły i Katherine, trzęsąc się jeszcze z zimna i trochę ze strachu, wtuliła się w niego.
- Wiesz, chyba Gersen miał racje co do mnie - powiedziała cichym, zachrypniętym i drżącym głosem, przypominając sobie, jak opowiadała o tym Carmen - utrudniam ci ucieczkę - stwierdziła podłamana. Trudno się było z tym nie zgodzić. W ciągu tych kilku godzin elfka raz straciła kontakt z otoczeniem, raz zemdlała i raz podtopiła. To, że dostał w tedy ostrzem tez było jej winą. Stanął przecież w jej obronie."Lepiej by było, gdybym mu się nie pokazała, ciągle na prze ze mnie kłopoty" przypłynęła ciężka i trudna do zaakceptowania myśl. Elfka nawet nie próbowała jej negować. Kolejne były jeszcze gorsze. "Przynoszę mu pecha", szeptały, "będzie bezpieczniejszy z dala ode mnie "Katherine pod ich naporem stwierdziła wreszcie, że lepiej będzie, gdy się trochę zdystansuje, może w tedy będzie mniej ryzyka, że przy następnym wypadku coś mu się stanie. Było to niezwykle bolesne, jeszcze bardziej niż ból fizyczny zaczął dokuczał jej psychiczny. Wyplątała się z objęć elfa i podeszła do gałęzi, skąd wzięła suknię i włożyła ją.
- Może lepiej będzie, jeśli ruszymy - powiedziała cicho. Jej zachowanie zmieniło się. Nie śmiała się, nie uśmiechała, a z oczu wydzierał smutek i ból. - Nie wiadomo jakie pułapki jeszcze tu są, im szybciej ruszymy tym lepiej. - kontynuowała. Nie brzmiało to zapewne zbyt przekonująco, mówiła zbyt cicho i słabo, bez entuzjazmu. Wilgotne włosy skręciły się w pukle i otaczały jej twarz dzikim tornadem, jeszcze bardziej podkreślając, jaka jest blada. Mimo to, była zdecydowana ruszać w drogę. Im szybciej stąd wyruszą, tym będą bezpieczniejsi. A gdy będą już bezpieczni, z dala od tego przeklętego miejsca, to zapewne... "Nie chcę o tym myśleć, nie teraz" pomyślała, odwracając się od postaci Kaia, by nie zobaczył, jak błyszczą się jej oczy od łez. Gwałtownym gestem starła je z policzków i zagryzając wewnętrzną stronę policzka aż do krwi, skupiła się na opanowaniu płaczu. Udała się jej ta sztuka, po chwili nie było śladów po łzach.
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

Post autor: Kai »

        Elf został zbity z tropu. Przed chwilą pływali sobie beztrosko, nagle Katherine nałykała się wody i Kai ją uratował, a teraz ta zachowuje się, jakby nic się nigdy nie stało. Czyżby dziewczyna jednak nie odwzajemniała uczucia blondyna? Zielonooki szybko się ubrał.
- Ależ to nieprawda! Gdyby nie ty nie miałbym sił na dalszą walkę, gdyby nie ty po tamtym ciosie - spojrzał na swój lewy, wciąż obolały bark - zapewne bym zginął! Jeśli nie byłoby ciebie w pobliżu brakłoby mi motywacji do dalszej wędrówki i poddałbym się śmierci z rąk tamtych umarłych! Tylko dzięki tobie żyję, lecz nie chcę żyć bez ciebie! - Kai zebrał w sobie wszystkie uczucia z ostatnich kilku dni i wyraził je w tych słowach, wylewając całą swoją miłość i pokazując jak bardzo zależy mu na niej. Kiedy Katherine się odwróciła, zobaczył w jej prześlicznych oczach ból i smutek, cierpienie i troskę. Wyraźnie powstrzymywała się od płaczu. Nagle łucznik sam przeraził się swych słów, które powiedział jeszcze przed sekundą. Jednak jeszcze bardziej przeraziły go słowa, które wypowiedział mimowolnie i nie mógł ich powstrzymać:
- Kocham cię, więc proszę, nie odtrącaj mej pomocy i troski, a zwłaszcza uczucia.

        Kai podszedł do niebywale zatroskanej rudowłosej. Już nie dbał o to, co czyni, ani o to, co mówi. Bynajmniej gorzej być już nie może... Objął ją i mocno przytulił do siebie.
- Wszystko będzie dobrze, uciekniemy z tego piekła. Uspokój się...
Miał wrażenie, że elfka wcale nie poczuła się lepiej. Dla zielonookiego czas się zatrzymał. Czekał na odpowiedź, a każda sekunda była niczym wieczność. Obawiał się najgorszego: braku odwzajemnienia jego uczucia. Widział w tych błękitnych, migdałowych oczach coś, czego nie potrafił rozszyfrować, jednocześnie pociągało to go, jak i przerażało. Nie wiedział, co ma robić.

        Nim Katherine zdążyła odpowiedzieć, czerwone niebo nagle wróciło do względnej normalności. Słońce zachodziło jednocześnie otulając się pierzyną z kłębiących się chmur. Nie zanosiło się na deszczową pogodę, acz najjaśniejsza gwiazda dzienna sugerowała, iż noc będzie dość chłodna.

"Szkoda, że nie ma Rotohusa, rozpaliłby ognień..."

        Kai zdjął swój płaszcz i narzucił na ramiona Katherine. Wiedział, że robi się zimno, a jego towarzyszka była jeszcze mokra od niedawnej kąpieli w jeziorze. Tak właściwie to zbiornik ten wyglądał na wodopój pobliskich grup zwierzyny, więc nie powinni tu spać. Bynajmniej nie bez wartownika... Kiwnął głową na słowa bliskiej sercu osoby zgadzając się na podjęcie marszu. Wyruszyli na zachód w momencie, gdy nad ziemią ukazał swe oblicze blady jak kości i skóra nieumarłych miesiąc, zaś tarcza słoneczna zasnęła snem głębokim poza kreską widnokręgu.
- Apsik! - kichnął pradawny.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości