Port Zachodni...i butelkę rumu.

Port statków pasażerskich znajdujący się w zachodniej części Leoni. Gwar panuje tutaj praktycznie przez cały czas. Nawet w nocy po porcie krzątają się służący, którzy noszą kufry arystokratów, na wielkie statki pasażerskie. Poranki wypełnia tutaj szum przypływających statków. Wielomasztowe żaglowce, o kunsztownie wykonanych zdobieniach są tutaj na porządku dziennym. Wzdłuż portu natomiast ciągną się niezliczone sklepy i przybytki, począwszy od straganów z rybami, przez sklepy z drogimi kamieniami i biżuterią.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Morgan
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

...i butelkę rumu.

Post autor: Morgan »

Noc minęła wyjątkowo szybko. Stary kapitan zwlókł się jak co dzień z łoża i ziewnął przeciągle. Szurając wymęczonymi nogami po podłodze omal nie potknął się o ciało.
- Co do...ah, Słonko...Słonko! - szturchnął chłopaka w bok. - Wstawaj, bo nam statek ucieknie!
- Na imię mam...a zresztą... - sapnął chłopak, przecierając zaspane oczy.
Morgan zarzucił na grzbiet starą koszulę, wciągnął portki i wyszedł na schody. W karczmie o tej godzinie nie było wiele osób. Ot kilku stałych bywalców i garstka marynarzy z cumujących w porcie okrętów, którym zbrzydło spanie w kajutach.
- Daj no jakiejś jajecznicy z kiełbasą. Dwa razy - rzucił do kuchty, po czym dodał. - I butelkę rumu!
- I butelkę rumu... - zawtórował pod nosem mężczyzna w średnim wieku.
Morgan rozsiadł się w swoim ulubionym krześle w rogu izby i przejechał ręką po twarzy. Co prawda pamięć go nieraz zawodziła, ale nigdy nie miał takich dziur w głowie jak teraz. Pamięta, że poznał Sonko, tutaj w karczmie, poszli szukać "Kuternogi", a potem...no właśnie, co potem?
- Raa! - do izby wleciała kolorowa papuga i przysiadła na ramieniu Morgana.
- Gdzieś ty się podziewał, co Fargo? - kapitan pogładził ptaka po łebku.
- Raa! Fargo znudzony...
- Chodź tu, chłopcze! - starzec machnął do schodzącego Sonka. - Siadaj i jedz. Trzeba wrócić do portu, zanim odpłyną.
- Tak jest, kapitanie. Ale...jest nas tylko dwóch...trzech znaczy... - poprawił się chłopak, patrząc na Fargo. - ...nie pokonamy całej załogi. Nawet podstępem.
- Bah... - prychnął stary wilk morski. - Nie znoszę jak ktoś ma rację...nie stać mnie na najemników. Poza tym, nie ufam zwykłym siepaczom. Tu potrzeba żeglarza, jak my!
- Może w porcie znajdzie się ktoś, kto nam pomoże?
- Ha! Jak im zapłacisz...Ale można spróbować...Psia krew! Upijanie się do nieprzytomności też było dobre...
- Odzyskamy pański statek, kapitanie.
Ruch w tawernie powoli się zwiększał, choć typ klienteli pozostał ten sam. Morgan ponownie rozejrzał się po izbie. Wprawdzie było tu kilku dobrze wyglądających ludzi, ale byli to zwykli marynarze, wielu spośród nich nie miało nawet broni.
Awatar użytkownika
Jespin
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jespin »

Wczesne południe zawitało do portów Leonii. Jednak dzień dla Jespina dopiero się zaczął. Po poprzedniej pijackiej nocy spędzonej w karczmie pirat stracił swoje ostatnie oszczędności. Nie było go nawet stać na pokój w karczmie, dlatego był on zmuszony przespać noc na ulicy. Gdy się obudził, resztkami sił wstał i poszedł w stronę swojego statku, rozmyślając nad ostatnimi dniami, jakie go prześladowały.
-Cholera... Jak tak dalej pójdzie, to będę uziemiony. Od miesiąca nie obrabowałem żadnego statku, cała moja załoga odwróciła się ode mnie. Chociaż ty mi zostałeś, co nie Rum? - Odezwał się do swojej małpy. Po czym dodał -Ale co ty możesz wiedzieć? Tobie tylko darmowe żarcie spod mojej ręki... Lecz i to się zmieni, bo niedługo zdechniemy z głodu. Na szarym kruku zapasy wystarczą nam tylko na kilka dni... No nic, żyć nie umierać... - Po czym stanął na chwilę, bo wyczuł w swoich spodniach kilka monet, które przez cały czas wbijały mu się w udo utrudniając przy tym ruch. Po wyciągnięciu ich z kieszeni pirat wyliczył około sześciu ruenów. Bez chwili zastanowienia pobiegł do pierwszej karczmy, która była po drodze. Wybór padł na "Pęknięty kufel". Po wejściu do lokalu Jespin podszedł do lady, przy której stał karczmarz i złożył zamówienie.
-Polej panie dla mnie kufel zimnego piwa, a dlatego o tu. - Wskazując palcem na Ruma. -Daj tam sporą pajdę chleba. - W gospodzie o tej porze był mały ruch, więc karczmarz niemal od razu podał zamówienie. Po dostaniu piwa do rąk pirat bez większego ociągania wypił duszkiem złoty napój, wylewając na boki pianę, która po jakimś czasie przeistoczyła się w ciecz. Rum natomiast jeszcze nie skończył swojego posiłku, jednak Jespinowi się nie śpieszyło. Odgryzając kolejne kawałki chleba, małpa w końcu najadła się do syta. Zostawiając jeszcze spory kawałek, który dokończył Jespin. Po udanym śniadaniu pirat zapłacił za posiłek i odszedł. Para wznowiła spacer.
Kolejne minuty mijały, a droga dobiegała końca. Jespin i Rum doszli do swojego statku, weszli na pokład i zaczęli podziwiać piękny krajobraz Leonii. Pirat na chwilę zapomniał o problemach, jakie teraz posiadał. Lecz chwila beztroski nie trwała wiecznie, bo cały ten relaks zakłócili marynarze, którzy odpływali od brzegu. Jespin wtedy przypomniał sobie, po co w ogóle przyszedł na statek, na którym już nie był od ponad dwóch tygodni.
-Rum... Musimy znaleźć nową załogę...
Awatar użytkownika
Morgan
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgan »

- Do stu zgniłych desek pokładowych! W całej Leonii nie ma nawet jednej, odpowiedniej do roboty osoby?! - Morgan robił się czerwony na twarzy, wyjątkowo nie z powodu rumu.
- Spokojnie, kapitanie. Dzień dopiero się zaczął. Chodźmy do portu, na pewno się ktoś znajdzie - Sonko starał się uspokoić starca, a to niełatwe zadanie.
- Hmpf...dobra - warknął Morgan, ciągnąc się za brodę.
W porcie panował zwyczajowy ruch. Mogłoby się zdawać, że wystarczy zaczepić pierwszego, przypadkowego majtka, ale każdy z nich, słysząc nazwę okrętu jakby się kulił i od razu uciekał. Nawet ci najwięksi, zabijający samym wzrokiem zmieniali się w przestraszonych mazgajów.
- Co oni zrobili z moją "Kuternogą"? To jakiś statek widmo? - zastanawiał się Baltazar. Sonko tymczasem działał nieco subtelniej. Odłączył się od starca, żeby na spokojnie zbadać z czym mają do czynienia. Podszedł do chłopaka, mniej więcej w jego wieku, który naprawiał właśnie sieć rybacką.
- Piękny mamy dziś dzień, nieprawdaż - zagadnął zupełnie niewinnie.
- Ano niby piękny. Tylko sieci całe podarte, przeklęte mieczniki - westchnął rybak.
- Długo pływacie po tych wodach?
- Ja od urodzenia, to będzie z 18 lat już - zlustrował Sonka wzrokiem. - Ciekawski jesteś. Chcesz coś wiedzieć, to pytaj wprost.
- Heh, masz mnie. Chciałbym się czegoś dowiedzieć o statku "Biała Mewa".
- Ciszej, na bogów...czy ty wiesz w ogóle o czym mówisz?
- Nie za bardzo...dlatego pytam...
- "Biała Mewa" to najgorsza banda łajdaków, jakich kiedyś spotkałem. Łowcy niewolników, mordercy kobiet i dzieci...jeśli ci życie miłe, nie zbliżaj się do nich.
- Rozumiem...dziękuję za informację i udanych łowów - uśmiechnął się chłopiec, po czym wrócił do Morgana. - Mam...wieści? Dowiedziałem się co nieco o "Mewie". Ponoć są gorsi od zwykłych piratów. Na pewno chce pan to zrobić, kapitanie?
- Czy tego chcę?! Dziesięć lat siedziałem na dupie, chlejąc na umór. Dziesięć lat śniłem po nocach, jak znowu łapię za ster, jak wypływam na pełne morze. Dziesięć zaplutych lat czekałem, aż ktoś skończy mą mękę i odeśle mnie w zaświaty. Teraz, po tych dziesięciu latach, mogę znowu stanąć na pokładzie "Ślepej Kuternogi" i nikt, powtarzam nikt, mi w tym nie przeszkodzi. A już na pewno nie banda jakichś piratów, psia ich mać! Jeśli będzie trzeba, gołymi rękoma rozniosę ich w pył, albo zginę, na moim, własnym okręcie! - krzyk Morgana słychać było pewno w całym porcie, pomimo wszechobecnego gwaru. Trzeba przyznać, że mimo tych prawie 60 lat na karku, stary wilk morski wciąż wyglądał groźnie. A może to właśnie z wiekiem, z kolejnymi zmarszczkami, oraz coraz bardziej ochrypłym głosem, Morgan zaczynał przypominać rozjuszonego potwora. Szwędający się dokoła marynarze aż przystawali, słuchając starca, niektórzy nawet kiwali głowami, jakby w geście zrozumienia i szacunku. Ale Morgan nie potrzebował ich szacunku. W tej chwili potrzebował kilku silnych typów i kolejnej butelki rumu.
Awatar użytkownika
Jespin
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jespin »

-Patrz na nich Rum, sami "uczciwi i pokorni" marynarze... Rzygać mi się chce, jak na nich patrzę. Ani to obrabować statku, bo kodeks im zabrania, ani chociażby wyruszyć na przygody morskie, bo tchórze się boją... Gdzie się podziali ci chłopi, z prawdziwych mięśni i jaj ze stali? Niech to jasna mać zaleje... Leonia schodzi na psy... - Powiedział pogardliwie Jespin, szukając potencjalnych nabytków na załogę, równocześnie patrząc przy tym na odmęty miasta.
Wpatrując się w czarne od cegieł budynki, pirat zobaczył czwórkę zadowolonych z siebie pijaczków, zmierzających w kierunku domu publicznego.
-No tak... Czemu o tym nie pomyślałem? Burdel! Tam ukrywają się najwięksi awanturnicy i marynarze tego miasta. - Wykrzyknął Jespin, po czym sprawdzając, czy ma nabity pistolet powiedział do swojej małpy. -Zostań na statku, a najlepiej wejdź do kajuty i poczekaj, ja za chwilę przyjdę. - Rum na rozkaz pirata grzecznie wykonał polecenie i został na statku. Natomiast Jespin wybiegając na ulicę portową, pobiegł w stronę domu publicznego o jakże skromnej nazwie "sprośna świnia". Po otworzeniu lekkich drzwi, Jespin zawitał do średniej wielkości lokalu pomalowanego w całości na czerwono. Z pomieszczenia wyraźnie było czuć zapach palonego kadzidła, zmieszanego razem ze smrodem potu tutejszych klientów. Atmosfera była nieciekawa, jednak nie zniechęciła ona pirata przed wypatrzeniem odpowiednich osób.
Wśród tutejszych prostytutek, można było zauważyć odpowiednich kandydatów na załogę. Szczególną uwagę zwrócił na siebie młody marynarz, który charakteryzował się bardzo niskim wzrostem (około stu dwudziestu centymetrów), oraz krzepą przerastającą większość osób w pomieszczeniu. Niziołek siedział przy stole i grał z innymi mężczyznami w siłowanie na rękę. Po kolejnych wygranych pojedynkach karzeł krzyknął do zebranych osób.
-No i jak? Znajdę tu kogoś, kto mnie wreszcie pokona, czy nie?
-Ja cię pokonam... I to bez większego wysiłku. - Odezwał się Jespin.
-Hej! Paczcie na niego... Panie i panowie, mamy nowego zawodnika. Jak ci na imię chłopie? - Odezwał się pewny siebie mężczyzna.
-Jespin, a tobie karzełku? - Powiedział pirat z nadzieją, że sprowokuje swojego rywala.
-Karzełku? Wiesz ty w ogóle z kim rozmawiasz? Nazywam się Hugo, największy siłacz Trytonii. Przyjechałem tu pracować, ale przede wszystkim, żeby się zabawić, więc jak będzie, wymiękasz? - Po tych słowach w burdelu robił się powoli coraz większy zamęt. Nawet prostytutki, które zamiast obsługiwać klientów, przyszły zobaczyć potyczkę dwojga ludzi reprezentujących swoje morza. Jespin widząc całe to zamieszanie, sprowokował jeszcze raz marynarza z myślą, że nawet po przegranej walce zyska u niego respekt i zgodzi się dołączyć do załogi.
-Hugo, tak? Może i jesteś najlepszym siłaczem w Trytonii, ale to jest Leonia... Nie masz ze mną szans. - Powiedział pirat, po czym zdjął rękawice i postawił na stole swoją gotową do walki rękę.
-Zobaczymy czy jesteś taki mocny w bułach jak w gębie. - Powiedział głośnym głosem Hugo, ściskając Jespina za dłoń. Zrobiło się gorąco, wszyscy zebrani zaczęli skandować jedno słowo "walka! walka! walka!".
-No to co? na trzy... raz, dwa. - Serce Jespina waliło jak młotem, nie mógł on przepuścić takiej sytuacji. Po sekundowej przerwie pirat doliczył odliczanie. - I... TRZY! - W jednej chwili mięśnie obu facetów naprężyły się tak, jakby miały zaraz wybuchnąć. Rywalizacja była zacięta, raz jedna strona wychodziła na prowadzenie, żeby później ta druga odniosła szalę zwycięstwa. Tłum zebranych podzielił się na dwa obozy, zakłady pieniężne stawały się coraz bardziej astronomiczne. Ludzie zaczęli się bić, na przemian przekrzykiwano imiona "Jespin" i "Hugo". Przez okrągłe sześć minut ręce obu mężczyzn nie mogły ze sobą wygrać. Jednak brak sił i powolne niedotlenienie mięśni dało swoje znaki.
Hugo stracił na chwilę swoją stalową krzepę, Jespin wykorzystując chwilę słabości rywala, wziął największy zamach z ramion i przygniótł dłoń karła do stołu, zapewniając sobie zwycięstwo. Ludzie, którzy byli za stroną pirata zaczęli wiwatować. Natomiast sam Hugo zachował się honorowo i pomimo swojej porażki przyznał gratulacje Jespinowi.
-No.. Myliłem się, moje gratulacje.
-Dzięki, ty też masz niezłą krzepę...
-No to co, ile jestem ci winien? dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto renów?
-Wiesz... A co byś powiedział na pracę? - Powiedział stanowczo Jespin.
-Pracę? Hmm... Zależy ile zapłacisz...
-Cztery porządne garści zdobytego łupu... No, chyba że awansujesz...
-Łupu? - Powiedział cichym, lecz stanowczym głosem Hugo, po czym przybliżył się do Jespina i powiedział. - Jesteś piratem? No tak, jak mogłem się nie domyślić... Płaca wydaje się atrakcyjna, ale co będzie jak nas złapią? Powieszą nas! - Odezwał się lekko wystraszony mężczyzna.
-Spokojna twoja rozczochrana... Żyję w tym zawodzie już prawie dwadzieścia lat, i trzymam się świetnie. Zobaczysz będzie dobrze.. Wybór należy tylko do ciebie, to jak?
-Ekhmm... Nadal się trochę obawiam, ale zabawa i przede wszystkim zarobek to wyrównują... Dobrze zgadzam się, to co kapitanie? - Po tych słowach Jespin wybuchnął od środka euforią.
-No to witamy, a bardziej witam na załodze panie Hugo! - Wykrzyknął Jespin, zwracając tym samym na siebie uwagę grupki dwóch mężczyzn i jednej kobiety.
-Czy mnie uszy nie mylą, czy właśnie jestem świadkiem zawiązania załogi panie... - Odezwała się schludna, ładna, i przede wszystkim nie podobna do prostytutek dziewczyna.
-Po pierwsze nie panie, po drugie Jespin, a po trzecie co cię to obchodzi? - Powiedział zdenerwowany pirat. Jeden z mężczyzn stojących obok kobiety, widząc zachowanie Jespina, krzyknął do niego.
-Jak ty się do niej wyrażasz cieciu!?
-Tak jak mi się podoba, a jak ci coś nie pasuje to mi to wytłumacz. - Wrzasnął jeszcze większym głosem Jespin, wyjmując pistolet i wymierzając w stronę faceta, który wyraźnym znakiem chciał pokazać wyższość. Jednak do wydania strzału nie pozwoliła kobieta, która uspokoiła pirata.
-Ejejejej! Co tak gwałtownie! Panie Jespin! Przepraszam za ich gwałtowne ruchy, Sylvio i Patryk nie darzą rozumem... Ale wybacz im, są to moi bracia wiesz jak to jest. Nazywam się Catrina, a jak już wiesz moi bracia... Jesteśmy podróżnikami i poszukiwaczami przygód, podsłuchując waszą rozmowę pomyślałam, że możemy się przydać...
-Potrzebujemy wilków morskich, a nie szczurów lądowych, więc spadaj maleńka. - Odezwał się Hugo, jednak Jespin szybko go uciszył.
-Zamilcz! A co do ciebie... Nie będę czekał aż się nauczycie zachowywać na statku, a tym bardziej na morzu...
-A może to pana przekona, panie Jespin? - Powiedziała pociągającym głosem Catrina, pokazując mieszek złota, oraz dużą część gołego uda.
-Khmm... Trudno mi odmówić, no masz przekonałaś mnie... W takim razie witamy w załodze, ale pamiętaj jedna porażka w czymkolwiek, od razu ty i twoi bracia lądujecie na desce... Zrozumiano?
-Ajaj panie... Znaczy się kapitanie Jespin. - Odpowiedziała zadowolona z siebie kobieta. Jednak zdenerwowany Hugo widząc całą tę sytuację poprosił swojego kapitana na rozmowę w cztery oczy.
-Co kapitan robi? Baba na pokładzie bez wykwalifikowania, oszalał pan?
-Słuchaj no... Załoga z dwóch osób to nie załoga, nie?
-No niby nie, ale...
-Co, ale? Są to poszukiwacze przygód więc są zapoznani w boju, a znajomości z morzem nauczą się w kilka dni. Poza tym, jak wspominałem, w dwie osoby nawet kutra nie przejmiemy... - Wyjaśnił Jespin trzymając w ręku sakiewkę, jaką dostał od Catriny, po czym dodał. -A no jeszcze coś... Panna Catrina dała nam mały prezent. - Oznajmił kapitan, pokazując Hugowi sakiewkę w całej okazałości.
-Złoto... - Zamruczał pod nosem zdenerwowany karzeł i poszedł za kapitanem Jespinem.
Ruch w burdelu robił się coraz mniejszy. Goście, którzy przyszli zobaczyć walkę w siłowaniu na ręce już dawno wyszli. Natomiast pozostałe osoby za ostatnie pieniądze wykupili rozkoszną noc. W holu głównym została tylko załoga Jespina i garstka osób, która zajęła się swoimi sprawami.
-No to co panowie i pani, zwijamy się stąd! - Wykrzyknął do swoich ludzi pirat, po czym razem z nimi wyszedł z domu publicznego i poszedł spokojnym krokiem ku kierunkowi swojego statku. Po kilku minutowym spacerku cała załoga znalazła się przy statku.
-Jesteśmy już, to jest mój statek, a to jest mój przyjaciel. - Powiedział Jespin, po czym wykrzyknął imię małpy, która w kilka sekund przyszła pod stopy pirata i wdrapała mu się na ramię.
-To jest Rum, fajny co nie?
-Rum... Serio? Ja bym dał lepsze imi..... - Wyśmiał się Patryk, jednak nawet nie zdążył dokończyć swego zdania, bo przeszkodził mu krzyk, który dobiegał z drugiego końca portu.
-Słyszycie to? - Zapytała się Catrina.
-Ten głos, ja go znam... zaczekajcie tu, ja za chwilę przyjdę! - Rozkazał pirat, po czym pobiegł w kierunku rozpaczliwego głosu. Jespin wiedział, że na pewno nie pożałuje tej wędrówki.
Awatar użytkownika
Morgan
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgan »

Złość powoli uchodziło ze starca. Z wiekiem zdrowie się nieco pogarszało i po tym małym pokazie w głowie mu aż huczało, a świat nieco wirował. Otrząsnął się jednak i odchrząknął.
- No, teraz już wiesz jak bardzo tego chcę. Chodźmy stąd, nie ma tu żadnych wartościowych ludzi... - przerwało mu lekkie zamieszanie, kilka metrów dalej. ktoś rozpychał na boki ludzi, biegnąc jak szaleniec, aż w końcu wyleciał tuż przed Morganem. Oto przed stał przed nim młody mężczyzna, zupełnie nie podobny do reszty marynarzy, krzątających się po porcie. Wpatrywał się w starego kapitana z wydawało by się lekkim niedowierzaniem i może zachwytem. Takie wrażenie przynajmniej odniósł Morgan.
- Na co się gapisz młokosie? Starca w życiu nie widziałeś? - przybysz istotnie wyglądał...inaczej. Najbardziej w oczy rzucało się ustrojstwo przy pasie. Morgan znał to tylko z opowieści, ale wiedział że to rzecz niezwykle niebezpieczna jak i przydatna. Był to mianowicie pistolet, broń dystansowa, zapewne krasnoludzkiej produkcji. Drugą charakterystyczną cechą była przepaska na oku, która zaczęła wyglądać dziwnie znajomo. - Czy my się kiedyś przypadkiem nie spotkaliśmy, co? Kapitan Morgan Baltazar, dawniej dowódca okrętu "Ślepa Kuternoga", obecnie wkurwiony pijak i stary pryk.
Przedstawienie było dość dokładne i trochę humorystyczne, czyli zupełnie w stylu Morgana. Wymawiając te słowa próbował przypomnieć sobie przybysza, ale za nic w świecie nie mógł dopasować do jego twarzy żadnego imienia, czy zdarzenia. Winny był zapewne czas i ilości wypitego rumu.
Awatar użytkownika
Jespin
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jespin »

Po dotarciu do centrum całego zamieszania, Jespinowi ukazał się stary, zapijaczony mężczyzna. Dziadek pomimo upływu lat, nadal trzymał się na nogach. Młody pirat niemal od razu połączył wszystkie fakty i podobieństwa po czym doszedł do wniosku, że właśnie jego oczom ukazała się legenda mórz. Sam Kapitan Morgan...
-Ale zaraz do cholery... Czy to jest on? Jak widać, nie taki diabeł straszny jak go malują... - Powiedział pod nosem lekko zirytowany postawą Morgana pirat.
Jespin od samego przypłynięcia do Leonii słyszał legendy o Wielkim Kapitanie Morganie; jedna z nich głosiła nawet, że poczciwy starzec zabił samego krakena. Co by było niemożliwe, i dzięki bogom - nadal nie jest.
Pomimo małemu niedowierzaniu, Jespin jak to w swojej naturze, nie byłby sobą, gdyby nie podszedł do mężczyzny i nie rozpoczął rozmowy z nim. Po podejściu do starca piratowi odebrało mowę, pierwszy raz mu się tak zdarzyło. Stary wilk morski widząc osłupienie młodego korsarza z ironią powiedział.
-Na co się gapisz młokosie? Starca w życiu nie widziałeś? - Po czym bardziej przyjazną mową przedstawił się jako Kapitan Morgan Baltazar. Jespin jeszcze przez sekundę nic się nie odzywał, jednak po rozmyśleniu wszystkich możliwych opcji nawiązania konwersacji - wybrał tę najbardziej odpowiednią dla niego.
-Kapitan Morgan Baltazar? A więc mnie jednak oczy, a bardziej oko nie myliło... Z opowieści powinieneś być bardziej... charyzmatyczny? - Powiedział prowokująco Jespin, chcąc zobaczyć reakcję mężczyzny. Jednakże nie dopatrzył się w nim mocniejszej krzty emocji, więc pirat zaczął nadal kontynuować swoją prowokację.
-"Ślepa Kuternoga"? A ja myślałem, że "Biała Mewa"... Jako iż jestem szanowanym piratem Leonii, znam dużo historii o legendach morza - w tym także o tobie. Ale nie napalaj się... Nawet ja nie wiem gdzie oni się znajdują, choć raz czy dwa zdarzyło się z nimi pohandlować. Naprawdę niemiłe towarzystwo... Oj bym zapomniał... Nazywam się Jespin Cipher - reprezentant północnych ziem Alaranii. - Po tym lekko chamskim i dosyć bezczelnym zdaniu pirata, było czuć od pijaka lekkie wzburzenie. Młody kapitan już wiedział, co boli Morgana najmocniej.

W tym samym czasie przed pokładem statku Jespina, nowa załoga czekała z niecierpliwością na swojego kapitana. Catrina zasugerowała pójście do pirata, jednak Hugo zaprzeczył mówiąc, że "rozkaz kapitana to świętość". A jak to się mówi "gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta" i tak oto gdy Catrina i Hugo kłócili się czy iść, czy nie po kapitana, to Patryk i Sylvio korzystając z nieuwagi siostry i kompana weszli na statek i zaczęli szperać po kajucie Jespina. Po otwarciu ozdobnych drzwi braciom okazał się piękny marynarski pokój. Zdumiony bogactwem Patryk spytał się swojego brata.
-Na pewno chcesz tam iść? Kapitan nas zabije jak się dowie.
-Nie bój żaby palancie, przecież nic nie ruszymy... - Po czym Sylvio wszedł do pokoju. Po pokonaniu paru kroków chłopak nadepnął na pułapkę, i z sufitu wysunęła się wielka kusza na zawiasach wystrzeliwując swój bełt, który przeleciał dosłownie parę centymetrów od ucha Sylvia trafiając w podłogę zaraz obok stopy Patryka. Przestraszeni młodzi awanturnicy, od razu wybiegli z krzykiem ze statku. Przyjmując na klatę ostre wciry od Huga i Catriny.
Awatar użytkownika
Morgan
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Morgan »

Starzec miał ochotę przyłożyć jednookiemu w zęby za te docinki, jednak zdołał się opanować i wyrazić swoje zadowolenie jedynie słownie.
- Młodzież...zero szacunku dla starszych, bardziej doświadczonych i lepszych od siebie - imię "Jespin" nieznośnie skakało po jego umyśle, ale w pamięci miał sporo luk, toteż zaniechał próby przypomnienia sobie przybysza.
- Dobra...słuchaj no - Morgan zszedł nieco z tonu i przysunął się do mężczyzny. - Możemy tak stać i obrażać się cały dzień, ale jak bardzo kuszące by to nie było, mam dla ciebie coś o wiele lepszego. Jesteś kapitanem, masz okręt, pytanie brzmi: czy chcesz zarobić?
Morgan uważnie obserwował zmiany na twarzy Jespina. Najwyraźniej młody pirat nie narzekał na nadmiar gotówki, co znowuż nie było taką rzadkością wśród wyjętych spod prawa.
- Pomóż mi dorwać tych łachmaniarzy, a połowa jakiegokolwiek łupu będzie twoja. Złoto, klejnoty, żarcie, kobiety - Stwórca jeden wie, co oni tam trzymają.
W przystani ponownie rozległ się zwyczajowy gwar, a gawiedź wróciła do swoich spraw. W miejscu stali tylko Morgan, Jespin oraz Sonko, próbujący wyglądać najgroźniej jak tylko umiał, co przynosiło zupełnie odwrotny efekt. Nawet Fargo opuścił ramię swojego pana i zaczął krążyć nad ich głowami.
Awatar użytkownika
Jespin
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jespin »

Połowa złota z pirackiego statku wydawała się dla Jespina kuszącą ofertą. Bądź co bądź, ale na tego typu statkach złoto to nie tylko mały kuferek, ale cały skarbiec. Ponadto dochodziła do tego niesamowita przygoda, dzięki której pirat mógłby wznieść się na szczyty. Głupek by tylko odmówił, dlatego Jespin od razu bez namysłu przyjął ofertę starca.
-Tam gdzie złoto, tam i ja. Chodźmy skopać dupy tym gnojkom. Mój "szary kruk" i załoga znajdują się blisko nas, zapewne chętnie cię poznają. - Po czym wyciągnął swoją dłoń na uścisk.
-Tylko jak ich znajdziemy... - Dodał pirat.
To pytanie było jedyną przeszkodą stojącą na przygodzie wilków morskich.

W tym samym czasie przed pokładem statku, Catrina i Hugo ostro krzyczeli na niemądrych braci.
-Jak mogliście to zrobić idioci? Kapitan jak się dowie, to w najlepszym przypadku każe nam po prostu spływać! - Wydzierał się zaniepokojony Hugo, jednak Catrina go uspokajała mówiąc.
-Nie bój się człowieku, nie widzisz? Pan Jespin jest zbyt zdesperowany, aby tak nas po prostu wyrzucił z załogi. Jak będziemy cicho - to nikt się nie dowie...
-A ta małpa? Co z nią? - Zapytał się Hugo
-Ten zwierz? Jest zbyt głupi, aby coś powiedział... Mówię ci DAJ SPOKÓJ.
-No, no dobra, może masz rację... - Odpowiedział Hugo, kończąc rozmowę. On i cała załoga nie wiedzieli jeszcze, że Rum i Jespin mają specjalny system konwersacji, dzięki któremu dogadują się o najważniejszych sprawach...
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Fale słonej wody uderzały o reję portu i obmywały jego pomosty, podczas gdy dwaj kapitanowie przecinali wybrzeże wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu okrętu jednego z nich. Jespin, choć młodszy i trzeźwiejszy niż jego towarzysz, okazał się mieć spory problem z pamięcią i za nic nie mógł przypomnieć sobie miejsca, w którym zacumował "Szarego Kruka", zostawiając go pod opieką swojej załogi. Biegał i kluczył więc pomiędzy łajbami, wypytywał tragarzy i innych kapitanów, ale słysząc opis jednostki, tylko część z nich potrafiła wskazać kierunek, który jak się później okazało był błędny. Cała ta sytuacja coraz mniej zaczynała się podobać Morganowi, który idąc dwa kroki za Jespinem, mruczał z niezadowolenia pod nosem, co brzmiało, jakby naśmiewał się z jego nieudacznictwa.
- I gdzie jest twój okręcik? - zapytał, potrząsając czerwoną od wina twarzą, spoglądając na galiony i stawiane żagle. - Jakoś go tu nie widzę, a nie muszę chyba nadmieniać, że trochę mi się śpieszy.
- Zaraz go znajdę - odpowiadał mu młodzienieć, wytężając wzrok w poszukiwaniu Kruka, którym mieli popłynąć na poszukiwania.
Ktoś przyglądający im się z boku mógłby zacząć się śmiać, biorąc całą tę farsę za średniej jakości komedię w teatrze. Oto pijany pirat, któremu skradziono okręt nie mógł wyruszyć z misją jego odbicia, bo w tym samym czasie jego towarzysz sam się zgubił. I to w porcie, do którego niedawno co przybył.
Oczywiście nikt się nie śmiał, wszyscy zajęci byli swoimi sprawami, a obu marynarzom do śmiechu nie było.
- Miło, że próbowałeś - powiedział w końcu Morgan z rezygnacją w głosie, wkładając dłoń do kieszeni płaszcza, by przeliczyć drobne. Miał ich jeszcze dość na jedną butelkę rumu, co postanowił wykorzystać, póki może chodzić. - Ale najwidoczniej los nie chce dać mi szansy.
- Nie, czekaj! - zawołał za nim Jespin.
Ale jego słowa znikły w gęstym tłumie tragarzy i portowych sklepikarzy, targujących się z wybredną, nieogoloną klientelą. A później pirat kompletnie zniknął mu z oczu, co sprawiło, że Jespin poczuł się wyjątkowo dziwnie, tak jakoś przygnębiony.
Zablokowany

Wróć do „Port Zachodni”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość