Post miesiąca: CzerwiecPost miesiąca - Dżari

Zablokowany
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post miesiąca - Dżari

Post autor: Frigg »

AUTOR: Dżari
LINK DO TEMATU: [Miasto] Zaufanie to odwaga, wierność to siła
DATA WPISU: 3 czerwca 2016 r.
TEKST:

Nad równiną malachitowych traw poprzetykanych plamami polnych kwiatów niebo płonęło. Tuż nad linią horyzontu widniała czerwona kreska, niczym zbierająca się na brzegu rany krew. Ten kolor stopniowo przechodził w intensywny pomarańcz pokreślony złotem w miejscach, gdzie ostatnie promienie słońca zza horyzontu jeszcze sięgały brzegów chmur. Po gorącym dniu rozgrzana ziemia i niebo stygły i im więcej nad głowami podróżnych pojawiało się granatu i białych iskierek gwiazd, tym robiło się chłodniej… Lecz na razie nadal wszystkim doskwierał upał dnia, którego nawet zimno wiekowych murów nie było w stanie złagodzić. Może ten wiatr, który pędził równinami, dałby mieszkańcom Ostatniego Bastionu chwilę wytchnienia… On jednak wolał prostą drogę, wolał po łuku minąć olbrzymią warownię niż piąć się na jej mury i przeciskać wśród ruin. Dlatego w mieście wszystko było jakby senne, jego mieszkańcy woleli siedzieć w cieniu i oszczędzać siły, by ożyć dopiero po zmierzchu, wyjść na ulice i zacząć rozmawiać, kupować, bawić się. Ponoć ta pora roku - sam środek lata - zawsze tak tutaj wyglądała.

Dżari stracił rachubę dni. Od chwili tajemniczych zdarzeń w Trytonii niczym w amoku niestrudzenie parł od miasta do miasta, pieszo czy też na skrzydłach, byle szybciej, byle sprawdzić jak najwięcej miejsc. Wiedział, że Dżariel był w mieście portowym tej samej nocy co on, że to spod jego ręki wyszedł ten papierowy żuraw…

Pierwszy taki list Dżari otrzymał, gdy był jeszcze nastolatkiem. Znalazł go wsuniętego między struny pozostawionego na dworze guzhengu i niewiele brakowało, by go zignorował. Wiedział oczywiście, że Dżariel składa takie zwierzęta z papieru i z reguły je komuś daje, dlatego nie szukał w tym specjalnego sensu. Aż nie dotknął papieru i nie poczuł przepełniającej go magii. Po rozłożeniu kartki znalazł w środku zaproszenie brzmiące mniej więcej: "Wpadnij do mnie wieczorem" czy równie prozaicznie. Niemniej Laki poszedł wieczorem do swego przyjaciela i zastał go w bibliotece z butelką ratafii. Uśmiechał się szeroko i oczy mu błyszczały.
- Widzę, że dotarła do ciebie wiadomość - zagaił.
- Dotarła. Czemu bawiłeś się w takie podchody?
- Byś tylko ty mógł to odczytać. Musimy się kryć przed Tallasem, bo trzeba coś wymyślić na jego dwudzieste pierwsze urodziny...

I tak się zaczęło - niewinny spisek sprzed ponad stu lat przerodził się w rytuał i gdy Dżariel chciał rozmawiać tylko z Dżarim, zawsze posyłał mu figurkę z papieru z treścią wypaloną niewidzialnymi literami magii tworzenia. Prawdopodobnie nikt poza dwojgiem bezpośrednio zainteresowanych nie wiedział o tym sposobie komunikacji, więc nikt nie mógł się podszyć pod anielskiego maga. Dlatego teraz Laki tak kurczowo uczepił się tej poszlaki. Czuł żal w sercu na myśl, że wtedy, w Trytonii, jednocześnie wysmyknął mu się z rąk Dżariel i w tajemniczy sposób zniknęła też Laura - jakby ktoś na górze chciał, by jeszcze przez chwilę blondwłosy wojownik doświadczył samotności.
Dżari należał do aniołów, które nie wstydziły się swojej przynależności rasowej i nie robiły z jej tytułu problemów, dlatego też chodząc po ulicach nie ukrywał skrzydeł i nie udawał, że nie potrafi latać. W mieście pojawił się dwa dni wcześniej, gdy dotarł tu z jakiejś wioski bez nazwy. Tego dnia wiatry dobrze niosły, drogę więc pokonał bez problemu i wysiłku - szybując. Wylądował lekko, przebiegając jeszcze kilka kroków i stając naprzeciw oniemiałych i osłupiałych z zaskoczenia mężczyzn, którzy wracali z polowania. Pozdrowił ich skinieniem głowy i tak ich pozostawił, by mogli sami dojść do tego, czy widzieli prawdę czy też fatamorganę. Na ulicach zaś bywało różnie: jedni gapili się na niego z daleka, inni go ignorowali, jeszcze inni uciekali albo wręcz lgnęli do niego, prosząc o błogosławieństwo albo po prostu chcąc nawiązać znajomość z tak niecodzienną istotą. Dżari wykorzystywał to zainteresowanie na swój sposób: pytał. Tak jak prawie bez przerwy od opuszczenia Trytonii, jak katarynka zadawał cały czas to samo pytanie: “Czy znasz ten symbol?”. Wtedy też wyciągał z kieszeni kartkę, na którą wiernie przeniósł atramentem magiczną wiadomość swego przyjaciela-maga. Na samej górze widniała krótka wiadomość: przekreślone “zawróć” i zaraz obok “uważaj na siebie”, tym razem nieprzekreślone. To na pewno było pismo Dżariela - pełne zawijasów, z pełnymi brzuszkami i zamaszystymi zwieńczeniami liter takich jak “s” czy “z”. Poniżej zaś na prawie całą karteczkę namalowany był symbol: wąski deltoid z krzyżem pośrodku. Nikt nie znał tego znaku, a na kolejne pytanie - “czy był tu przede mną inny anioł?” - twierdząco odpowiadali jedynie nieliczni. Dżariego niepokoił fakt, iż niektórzy mówili o blondynie, a inni o brunecie - bał się, by nie podążał złym tropem, gdyż nie wiedział, po czyich śladach jest wiedziony i kim może się okazać drugi złotowłosy anioł.

Anioł szedł powoli, ostrożnie stawiając bose stopy na ciepłym bruku ulicy. Jego spojrzenie było nieobecne, lecz mimo to na nic ani na nikogo nie wpadał ani niczego nie strącał skrzydłami. Po zakrzywionej linii jego ramion dało się poznać, że był zmęczony - miał za sobą kolejny dzień bezowocnych poszukiwań. Machinalnie podniósł do oczu wymiętą karteczkę z tajemniczym symbolem i wpatrywał się w niego, jakby ten miał mu sam udzielić odpowiedzi w nagrodę za upór w poszukiwaniach. Niestety nic z tego, to nie bajka. Dżari westchnął i odchrząknął - zaschło mu już w gardle od tego całego gadania i biegania, dlatego też uznał, że czas najwyższy tego dnia odpocząć i najwyżej po zmierzchu podjąć poszukiwania. Udał się w miejsce, gdzie przebywało najwięcej podróżnych i gdzie było najwięcej karczm. Nie pchał się nigdzie do środka, gdyż nie znalazł do tej pory miejsca, gdzie swobodnie mógłby się rozsiąść bez chowania skrzydeł. Całe szczęście na jednym z większych placów było kilka ławek i sprzedawców z mikrymi stoiskami - Dżari u jednej z takich osób kupił cydr i z butelką w garści usiadł pod ścianą jednego z budynków. Nie krępował się, rozłożył skrzydła na całą szerokość, by swobodnie oparły się o bruk i mur. Jedną nogę wyciągnął przed siebie, a na drugiej zgiętej oparł wyprostowaną rękę, w której trzymał butelkę. Rozglądał się i patrzył na twarze osób, które przewijały się przez plac. Od samego rana czuł na ulicach woń palonych włosów. Nie był to prawdziwy zapach, który razem z wiatrem dociera do nozdrzy, tylko ten, który czuje się dzięki magii - w mieście byli Piekielni. Dżari do tej pory na nich nie trafił, chociaż cały czas miał się na baczności. Takie pozostawanie od świtu w gotowości męczyło i sprawiało, że anioł naprawdę pragnął zrobić sobie przerwę, przeżyć coś, co chociaż na moment uwolni go od trosk i rozpaczy, która spozierała na niego z niepozornego kawałka papieru, który miął w dłoni. "Dżariel, dlaczego nie chcesz spojrzeć mi w oczy?", pytał, lecz kartka z uporem milczała.
Zablokowany

Wróć do „Post miesiąca: Czerwiec”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość