Kamienny Ołtarz[Drugie leże] Gdy coś się kończy, coś innego się zaczyna...

Gdzieś w głębi Szepczącego Lasu, pośrodku jedynego suchego miejsca tutaj wznosi się Kamienny Ołtarz, miejsce mocy, magi i... tajemnic. Niewielu trafia w to miejsce. Ścieżka tu wiodąca wije się, zakręca i potrafi nagle znikać spod stóp, a ponure, stare drzewa zdają się być "żywymi" strażnikami tego miejsca. Niewątpliwie miejsce niezwykłej mocy, używane od dawna do odprawiania tajemnych rytuałów. Pełne sekretów i tajemnic, z których większość nie została jeszcze poznana, lub wiedza o nich zapomniana została w mrokach dziejów.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

[Drugie leże] Gdy coś się kończy, coś innego się zaczyna...

Post autor: Nanwe »

Kropiło. Małe kropelki spadały z góry, mocząc glebę, oraz idącego po niej, ciekawie rozglądającego się dookoła smoka. Deszcz mu nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, kropelki, które przedostawały mu się pod łuski przyjemnie łaskotały. Rozwinął skrzydła, by cieszyć się uczuciem, które wywoływał spadający na nie nibydeszcz. Jedynym, co naprawdę nie podobało mu się w deszczu, to to, że ziemia robiła się coraz bardziej błotnista, co utrudniało trochę chodzenie. Na dodatek, błoto wchodziło mu pod łuski na łapach, co było ochydnym uczuciem.

Ale nie szedł nigdzie bez powodu. Tuż pod jego leżem, była dobrze ukryta kryjówka, w której trzymał cenne skarby. Było tam między innymi jego własne jajo, które było w jego kolekcji istnym diamentem. Obawiał się zostawiać ją zbyt długo bez opieki, toteż planował jak najszybciej wrócić. Ale, trawiła go chęć zdobywania kolejnych pięknych przedmiotów. Dlatego też, szukał ich, rozglądając się po leśnym podłożu. Niczego jednak nie znajdując, zapuszczał się dalej i dalej, w las. Zaczynało go już jednak dręczyć, że nie wraca już do swego leża, mino, że powinien. Nie mógł jednak zdecydować się, dalej szukał więc czegoś ładnego. W końcu przyznał sobie rację i zaczął powoli kierować się w stronę, z której tu przyszedł.

Droga ta, jednak okazała się zdecydowanie bardziej zawiła, niż to przypuszczał na początku, tak, że nagle zorientował się, że ze szlaku, który już raz przemierzał, zaczął przecierać zupełnie nowy. Jednak las zaczynal się tu powoli przerzedzać, dlatego więc uznał, iż zaraz trafi na swoje leże, tylko że zajdzie je z innej strony. Jednak to, co znalazł, przerosło to, co spodziewał się zobaczyć.

- Ark? - zaskrzeczał ze zdziwienia Nanwe sam do siebie, wyszedłszy na małą polankę. Zwinął całkiem skrzydła i przyglądał się niezwykłemu miejscu. A było co oglądać. Na samym środku polanki, było coś, co wygladało na wyciosane z wielkiego kamienia. Na tym czymś był płaski głaz, pokryty cały mchami. Do tego czegoś prowadziła ścieżynka, ale trudno ją było dostrzec, bo był to po prostu bardziej zdeptany kawał ziemi. Tak naprawdę, to jedynym, po czym można było poznać, że wiedzie tamtędey droga, był częściowo zawalony łuk.

Nanwe zawahał się. Był już zmęczony i miał ochotę położyć się i odpocząć przez jakiś czas. Ale, skoro nie mógł pilnować swojego legowiska i skarbów, to zostawiał je całkowicie bez opieki. Obawiał się, że ktoś w tym czasie będzie chciał go okraść. Ale z drugiej strony, lepszego miejsca na odpoczynek nie mógł znaleźć, a szukanie leża mogło mu zająć naprawdę długo, może nawet do zmierzchu. A to miejsce tak bardzo kusiło go swoim spokojem...

Postanowił, że poszukiwania mogą poczekać. Podbiegł na środek polanki i dotknął lekko łapą kamiennej formy. Nic szczególnego się nie wydarzyło, wdrapał się więc na sam szczyt i ułożył na płaskiej części bloku skalnego. Ziewnął przeciągle, pokazując przy tym rządek białych, ostrych kłów. Rozłożył swoje skrzydła na boki, aby umilić sobie chwilę odpoczynku, a ogon ułożył luźno na stopniach wykutych w skale. Już po chwili zapadł w półsen, mając tylko częściowo przymknięte oczy, gotów w każdej chwili ocknąć się z letargu.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

Wszystko wskazywało na to, że cała trójka będzie musiała wybyć z tego miasta, co nie do końca podobało się Smoczycy, która niedawno przybyła właśnie tutaj. Jednak jak się okazało, cała trójka miała wyruszyć razem w dalszą podróż i z drugiej strony, Ignea cieszyła się, że spotkała nowych towarzyszy, z którymi przyjdzie jej spędzić jeszcze całkiem sporo czasu, a do tego, będzie miała okazję poznać bliżej jednego z przedstawicieli jej gatunku.
Noc w karczmie była całkiem przyjemna, nawet jeśli obyło się bez luksusów, Ignea wyspała się i rano była gotowa do dalszej wędrówki. Wstała jako pierwsza, co było całkiem zaskakujące, bo sądziła, że to własnie na nią będzie trzeba czekać, a tu taka niespodzianka.
Elfka w końcu doczekała się na swoich towarzyszy, przywitała się z nimi wesoło, zupełnie jakby była podekscytowana kolejną przygodą, po czym bez zbędnych rozmów cała trójka wyruszyła w drogę.

- Dlaczego akurat elfie miasta? - zapytała Barda, kiedy znajdowali się w drodze od jakiegoś czasu.
- Lubisz tę rasę? - uśmiechnęła się do niego wesoło, w końcu sama przebywała teraz w elfiej formie, bo zawsze sądziła, że ta rasa jest niezwykle szlachetna.
Ignea co jakiś czas zerkała na Smoka zastanawiając się, czy ma zamiar przyznać się Tesusilowi do tego kim jest, z resztą nie tylko on powinien to zrobić, ale z drugiej strony... Bard mógłby być naprawdę przerażony, gdyby tak zobaczył dwa ogromne smoki tuż przed sobą. Elfka zrobiła dosyć dziwną minę, wyobrażając sobie takie coś, ale zaraz potem roześmiała się i wesoło ruszył przodem, przed swoimi towarzyszami.
- Kocham ten las! - powiedziała wesoło.
- Dawno nie było mnie tutaj, a to chyba najpiękniejsze miejsce w Alaranii. - zerknęła przez ramię na obu mężczyzn. Pech chciał, że pogoda przestała dopisywać i wkrótce zaczęło padać, może nie była to ulewa, ale dało się odczuć mokre krople, które zaczęły przedzierać się przez gęste korony drzew. Ignea wcale nie przestała się uśmiechać, bo deszcz też był całkiem przyjemny.
- Wiecie, że w tym lesie zdarzają się różne cuda? - zapytała Barda i Smoka, zatrzymując się na chwile. W swoim długim życiu słyszała wiele ciekawych historii na temat tego miejsca, niektóre były romantyczne inne przerażające, ale Szepczący Las zyskiwał na tym jeszcze więcej w oczach Smoczycy.
- Jesteśmy niedaleko Kamiennego Ołtarza, z nim związanych jest wiele ciekawych legend, możemy tam zajrzeć? - w jej bursztynowym spojrzeniu pojawiła się ogromna prośba, nawet nie czekała na decyzję towarzyszy i od razu pobiegła w stronę miejsca, o którym mówiła. Nie przejmując się deszczem, wszystkim w koło, Ignea przedzierała się przez las i wkrótce dotarła do miejsca, z którego idealnie mogła zobaczyć..
- Smok?! - niemal wrzasnęła, stojąc jak wryta...
- No to się nie dzieje... - przetarła oczy i nie mogła uwierzyć, że oto spotkała kolejnego przedstawiciela swojej rasy, tylko ten tutaj... który własnie spał na kamieniu, był po prostu małym smoczątkiem.
- Anetheronie...- powiedziała cicho i spojrzała na mężczyznę.
- To jest już dziwne. - odezwała się do niego, spoglądając mu w oczy, Bard mógł nie rozumieć o czym mówi, dlatego pewnie miał właśnie zaskoczoną minę, lecz szok w jakom była Smoczyca był tak duży, że nie mogła tego dostrzec.
- Ja rozumiem jeden.. Ale kolejny? - jej spojrzenie powędrowało do zielonego smoka.
- Jest młody, możliwe, że nie jest sam... Może.. Może jest tutaj jego matka? - zaczęła gdybać, ale gdyby był tutaj jeszcze jeden smok, Ignea naprawdę przestałaby wierzyć w zwykłe zbiegi okoliczności.
Nagle zrobiła coś, co było działaniem zupełnie automatycznym, zaczęła powoli iść w stronę drzemiącego stworzenia...
Awatar użytkownika
Anetheron
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anetheron »

W czasie całej podróży zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby nieco skrócić czas na nią poświęcony i po prostu polecieć w stronę elfickich cywilizacji. Równało się to jednak z ukazaniem swej prawdziwej postaci bardowi, który latać niestety nie potrafił. Wizja przenoszenia go na grzbiecie w błyskawicznym tempie rozwiała jego wątpliwości co do sensu wyprawy pieszo. I o ile na samym jej początku nie mógł nadziwić się sobie, że zdecydował się wyruszyć z ludzką istotą, tak teraz nawet tego nie zauważał, mogąc dyskretnie cieszyć oko widokiem smoczycy. Jeśli miałby być szczery, to musiał przyznać, że nie mógł się doczekać, aż zobaczy jej smoczą postać. Skoro jako elfka urzekła go w takim stopniu, to co musiała mieć do zaprezentowania swoim prawdziwym obliczem? Miał nadzieję, że niedługo będzie mógł się przekonać.
Gdy znajdowali się już w Szepczącym Lesie, Anetheron nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak, jak powinno być. Zaczął powątpiewać, czy postąpił dobrze wyruszając w to miejsce. Nic dobrego spotkać go tu nie mogło. I nie chodziło o zbójów, czy dzikie zwierzęta. Z nimi poradziłby sobie bez mrugnięcia okiem. Wyczuwał coś, co mogłoby go przerastać, a to już naprawdę było dla niego rzadkością. Na domiar złego pogoda uległa zmianie na gorsze, a pomału zaczynał już nawet kropić deszcz. Mimo tego szedł przed siebie, pewnie stawiając kroki. Swoich zmartwień nie zwykł wywlekać na zewnątrz i tym razem również nie miał w zamiarze tego robić. Jego rozmyślania przerwał nagły śmiech jasnowłosej.
- Co cię tak bawi? – zapytał przyjaznym tonem, lekko rozbawiony, gdy ta ruszyła przed nimi. Aż dziw go brał, że Ignea potrafi być radosna z życia i uśmiechnięta przez cały czas. Przynajmniej takie stwarzała pozory. Łuskowaty dobrze wiedział, że czasem osoby tego typu przeżywają świat o wiele bardziej wewnątrz niż na to wygląda.
- Ja również słyszałem kilka ciekawszych historii o tym lesie – skierował do obojga zaraz po tym, gdy elfka wspomniała o cudach tego miejsca. – Jednak plotek na temat tych okolic jest wiele. Ciężko zweryfikować, które są prawdziwe, a które nie. Ale na pewno nie brakuje jednych i drugich – zaraz po tych słowach jasnowłosa wspomniała o kamiennym ołtarzu. „Czemu nie?” – pomyślał. Może i on sam będzie miał szczęście być świadkiem jakiegoś niezwykłego wydarzenia. Chociaż szczerze w to powątpiewał.
- Niecodziennie widuje się tak pozytywnie nastawionych do świata ludzi, co? Bardzie? – zagadał do trubadura, gdy Ignea przyspieszyła kroku i znalazła się w odległości wystarczającej, by nie usłyszeć ich rozmowy . – Nawet w twoim zawodzie. Tak sądzę. Powiadam ci, ciekawa z niej osóbka. Nie będzie narzekała z nami na nudę, mówiła. Myślę, że to ona nie pozwoli nudzić się nam. – po tych słowach uśmiechnął się lekko i przyspieszył swój krok, by dogonić jasnowłosą. Nie znał dokładnej lokalizacji ołtarza, gdyż nigdy nie zapuszczał się w te tereny z prostego powodu – nie miał po co.
Gdy dotarli do celu, Ignea stała już wstrząśnięta tym, co zobaczyła. I wcale jej się nie dziwił. Nawet jego skręciło w żołądku, gdy ujrzał na zamszonym kamieniu śpiące smoczątko. Na samym początku myślał, że to sen. Że to się nie dzieje naprawdę. Potem, że to jakieś czary, iluzja, którą tak często chętnie sam się bawił. Dopiero po chwili zrozumiał, że oto stoi przed całkiem realnym, małym gadem, który wydawał się odpoczywać po ciężkim dniu. Wszystko to tłumił w sobie, stwarzając pozory opanowanego i niczym niewzruszonego. Podszedł do jasnowłosej bliżej, by lepiej przyjrzeć się młodemu. Gdy ta zwróciła się do niego, popatrzył jej prosto w oczy. Jeszcze niedawno ukrywała swoją tożsamość, a teraz proszę – w sposób jednoznaczny zdradzała bardowi, kim oboje są. Zauważył jednak jej przejęcie całą sytuacją, więc postanowił to zignorować. Pokręcił tylko przecząco głową na pytanie dotyczące matki młodego.
- Nie widzieliśmy niczego, co mogłoby na to wskazywać. Choćby śladów łap. Poza tym, wyczulibyśmy, gdyby jego rodzina była w pobliżu. Nawet w przypadku, gdyby się ukrywali… Jaka szansa jest, że zostawiliby go w takim miejscu samego? Przecież to jeszcze dziecko… Chyba, że ma wyjątkowo głupich rodziców… - prawdę mówiąc, wcale nie był pewien swych słów. Przecież on sam był zabrany swoim podopiecznym. Z tym malcem mogło być podobnie. Po prostu wmawiał sam sobie, że na tym kończą się niespodzianki w najbliższych dniach. Już i tak to wystarczyło, by przestał wierzyć w zbieg okoliczności. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł, że właśnie tutaj powinien być. Że dobrze zrobił, udając się w to miejsce. Nie wiedział dlaczego, ale coś mówiło mu, że właśnie tutaj będzie potrzebny. Nie powstrzymywał Ignei od zbliżenia się do smoczątka. Jeśli rzeczywiście był tutaj całkiem sam, to zdecydowanie bardziej potrzebował kobiecej ręki, aniżeli smoka, który nigdy w życiu nie myślał nawet o opiece nad dziećmi.
- Wierszokleto, będziesz miał o czym pisać ballady. Zaprawdę, godny temat na rozpoczęcie powstania w karczmie… - wykpił po raz wtóry już w ciągu ostatnich godzin głupotę barda, o której nie zamierzał dać mu zapomnieć.
Awatar użytkownika
Tesusil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 109
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard , Włóczęga , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Tesusil »

- Elfie miasta, ponieważ podróżuję do Ekardonu, a droga przez pustynię nie wydaje się zbyt zachęcająca - Tes odpowiedział Ignei z uśmiechem - Zawsze ceniłem Elfy, szczególnie te mieszkające w Szpecącym Lesie, za umiłowanie natury i sztuki. Ich wrażliwość jest naprawdę imponująca, ludzie powinni się od nich uczyć? A Ty pani również wywodzisz się z tamtych stron?
Słowa Elfki na temat tego miejsca wziął jako odpowiedź twierdzącą, dawno nie poznał tak energicznej i pozytywnie nastawionej do życia istoty. Edos w sumie też nie powinien narzekać, wszystko było w jak najlepszym porządku, i to właśnie nie pokoiło go najbardziej. Cisza zawsze obwieszczała burze i to z reguły te największego kalibru, a cała podróż z Fargoth do Szepcącego Lasu upłynęła spokojnie i bez incydentów. Możliwe, że to już była paranoja, ale wierszokleta spodziewał się najgorszego. Nie wspominał o swoich problemach, nie chciał zrazić do siebie swoich nowych kompanów. Bardzo polubił Ignee, a po części nawet Anetherona ( chociaż czasami był dupkiem) .
- Masz rację, nie często można spotkać takie indywiduum jak nasza towarzyszka - odpowiedział mężczyźnie.
Poeta zauważył, że kobieta idąca przed nim nagle się zatrzymała. Nie miał pojęcia co się stało, ale musiało to być coś poważnego skoro, Ignea znieruchomiała. Nie udało mu się nic wyłowić z cichej wymiany zdań ( nawet pomimo wyczulonego słuchu) między jego towarzyszy. Jedynie co widział to jakiś ciemny kształt leżący na kamiennym ołtarzu. Tesusil starał się wytężyć wzrok ale więcej dojrzeć nie mógł, więc postanowił iść w ślady elfiej panny i podejść bliżej aby się lepiej temu czemuś przyjrzeć i poczekać na rozwój sytuacji.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nie spał zbyt dobrze. Miejsce, w którym panował pozorny spokój, okazało się jednak nie być tak przyjemnym, jakim się zdawało. We śnie nawiedzały go dziwne obrazy, niektóre nawet były straszne. Poruszał niespokojnie tylną łapą, a ogon unosił się i opadał na kamienne stopnie.
Nie czuł już potrzeby, by dalej odpoczywać. Powoli zaczynał odzyskiwać świadomość tego, co się dzieje z nim i wokół niego. Do jego uszu docierały ciche nawoływania kilku istot. Jego ogon drgnął lekko. Potem poczuł zapach. Dziwny zapach, bowiem wydawało mu się zarazem, że nie jest mu obcy, a jednocześnie, że czuje go pierwszy raz.

Gdy powietrze przecięło głośne zawołanie, rozbudził się już zupełnie. Nie wiedział, co znalazło się tak blisko niego, ale była to na pewno odważna istota, albo i nawet więcej niż jedna. Otworzył ślepia, ale to co zobaczył, sprawiło, iż natychmiast je zamknął. Dwunogi! Były tutaj, nawet tak jak się obawiał, było ich więcej! Jeden z nich wyraźnie zmierzał w jego kierunku. Natomiast drugi był na skraju polany i przypatrywał się temu, co się dzieje. Ale jak go znaleźli? Przecież to był jego las, nie było tu dwunogów!
Nie wiedział jak ma zareagować. Ucieczka nic by mu nie dała. Ostatnim razem, gdy próbował uciekać, dwunóg z łatwością go dogonił. Teraz, nawet było ich więcej, nie miał szans by uciec. Walczyć też nie mógł. Pamiętał, jak tamta istota niegdyś chciała zaatakować go błyszczącym szponem. Bałby się walczyć z jednym, a co dopiero z wieloma. Wystraszyć? Jak? Przecież istota, bez żadnego strachu zbliżała się do niego. Był bez szans, na cokolwiek. Ale musiał coś zrobić, musiał, bo inaczej...

- Ark! - zaskrzeczał i podniósł się z miejsca. Uniósł skrzydła, by wyglądać na jak największego i wyprężył szyję do góry. W jego gardle odzywał się głuchy pomruk.
Jednak to, co wystarczało, by wystraszyć każdego co odważniejszego zwierza, na istocie nie zrobiło to ogromnego wrażenia. Nie uciekła, nawet nie cofnęła się. Dalej zmierzała w jego stronę, a on, wiedział, że ma do czynienia z istotą silniejszą od niego. Opuścił lekko skrzydła i szyję, niepewny swego. Wykonał krok w tył. Warknął najgłośniej jak potrafił, ale i to nie przyniosło zamierzonego skutku. Cofnął się więc jeszcze jeden krok.

To było błędem. Przypadkowo nadepnął na swój własny ogon spoczywający na stopniach. Poślizgnął się i zanim zdążył zareagować, w niekontrolowany sposób zaczął staczać się po stopniach. Jęknął żałośnie, czując ból promieniujący mu przez lewe skrzydło. Nie miał jednak czasu na użalanie się nad sobą. Przetoczył się z powrotem na brzuch i wstał najszybciej jak potrafił. Zerwał się do biegu, chociaż był pewien, że nic mu to nie da. Był w pułapce.

Dobiegł na skraj polany, odwrócił łeb i warknął, ale nie głośno, czy groźnie, a żałośnie. Nie miał żadnej drogi ucieczki. Dwunogi były szybsze i sprytniejsze, nie miał szans się wymknąć.
Wtedy wpadł na dziwny pomysł. Mianowicie, by wdrapać się na drzewo i tam przeczekać, aż sobie pójdą. Nie był może zbyt mądry, ale to był jedyny pomysł jaki miał, więc natychmiast dopadł do drzewa i wczepił się w nie pazurami. Podciągając się i wspomagając machnięciami prawego skrzydła, bo lewe zbyt bolało nawet bez poruszania, wdrapał się na górę, i ukrył między liśćmi. Starał się nie poruszać, mając nadzieję, że go nie zauważono. Na ziemię pod nim, z rozerwanego skrzydła skapywały czerwone kropelki.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

Ignea spojrzała przez ramię na swoich towarzyszy, Anetheron miał rację, smok przed nimi to jeszcze maluch, a nigdzie nie było widać jego matki. Może padła ofiarą łowców? W takim razie trzeba było uchronić smoczątko przed takim samym losem. Elfka robiła powolne kroki w stronę malucha, ale ten nagle przebudził się i z typowym dla siebie rykiem zaczął uciekać.
- O nie! On się nas boi! – powiedziała głośno, a w jej głosie można było wyczytać ogromne zmartwienie. Bardzo nie chciała by maluch zrobił sobie krzywdę lub wpakował się w jakieś kłopoty. Nie chcąc by tak się stało, pobiegła za nim, choć starała się nie robić niczego gwałtownego. Tesusil i Anetheron ruszyli za nią i cała trójka starała się złapać małego smoka, który był przerażony.
W końcu dotarli na polanę, lecz nigdzie nie było widać Smoka. Ignea zatrzymała towarzyszy i zaczęła rozglądać się dookoła. Maluch nie mógł uciec w las, robiłby przy tym sporo hałasu, a żaden dźwięk nie docierał do jej uszu.
- On musi tutaj gdzieś być. – powiedziała cicho, spoglądając na obu mężczyzn. Widać było, że bardzo przejęła się losem smoczego dziecka, które teraz pewnie czuło się bardzo samotne i na pewno przerażone.
- Hej hej! – zawołała przyjaznym, spokojnym tonem głosu.
- Wyjdź ze swojej kryjówki, nie zrobimy ci krzywdy! – ponownie odezwała się, gdziekolwiek on był. Niestety odpowiadała jej cisza, co mogło sugerować, że maluch jest tak bardzo przerażony… albo…
- On może nas nie rozumieć … - zerknęła na Anetherona, robiąc smutną minę.
Ignea zaczęła chodzić po polanie, w końcu była w stanie zorientować się gdzie podział się malec. Smoczyca podeszła do drzewa i spojrzała w górę, gdzie na gałęzi siedział ukryty Smok, ale nie to ją przeraziło…
- On.. On jest ranny… to moja wina. – powiedziała smutno i odsunęła się od drzewa, podeszła do swoich towarzyszy, spojrzała na nich przepraszającym spojrzeniem, już nie uśmiechała się tak jak wcześniej.
- To musi go boleć, jest przerażony, na pewno nas nie zrozumie. – tutaj skierowała spojrzenie na smoczego towarzysza, który powinien zrozumieć co Ignea ma na myśli.
- Spróbuję jeszcze raz, zaczekajcie tutaj proszę. – poprosiła swoich towarzyszy i powoli podeszła do drzewa, na którym schował się malec.
Smoczyca westchnęła cicho, a po chwili na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, bursztynowe spojrzenie powędrowało do skrytego miedzy liśćmi, małego uciekiniera, który wkrótce mógł usłyszeć w myślach smoczą mowę.
- Dzień dobry. – powiedziała w jego umyśle, ton głosu był ciepły i przyjemny. Jednocześnie Elfka wyciągnęła z torby odrobinę suszonego mięsa i pokazała je malcowi.
- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. – dodała po chwili, starając się uspokoić malucha.
- Zejdź proszę, jestem taka jak ty, pomogę ci, opatrzę ranę, dam ci trochę jedzenia. A tamci mężczyźni są ze mną, również nie chcą cię skrzywdzić. – powiedziała spokojnie i gdyby mały Smok chciał, zobaczyłby uśmiech na jej twarzy. Po tych słowach Ignea położyła na ziemi kawałki mięsa, po czym odeszła do swoich towarzyszy, by zobaczyć, czy smok zdecyduje się na zejście z drzewa. Bardzo chciała mu pomóc i nikt nie byłby w stanie wybić jej z głowy tego pomysłu.
Awatar użytkownika
Anetheron
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anetheron »

Jak się okazało, malec wcale nie był pozytywnie nastawiony do spotkań z ludźmi. Gdy się obudził, Anetheron od razu spostrzegł, że się boi. Chciał uprzedzić Igneę, by dała mu chwilę i nie zbliżała się do niego, ale gdy już otworzył usta, by coś powiedzieć, smoczątko wyprężyło się na kamieniu i wydało z siebie żałosny dźwięk, który prawdopodobnie miał odstraszyć nieznajomych. Widząc, że to nie daje żadnego skutku zaczęło się niezdarnie cofać, co doprowadziło do dość nieprzyjemnego upadku. Był to wystarczający dowód, by zorientować się, że maluchowi brak kogoś, kto mógłby się nim zaopiekować. Wyglądało na całkiem samotne i porzucone. Nie dziwota więc, że na spotkanie z trzema większymi od siebie istotami reagowało ucieczką.
- Widzisz, bardzie? Nie tylko mnie odstrasza twoja głupota. To małe stworzenie jest o wiele mądrzejsze niż znajomi, których sobie znalazłeś w tamtej karczmie. Szybko rozpoznało, od kogo trzeba trzymać się z daleka.– zażartował, po czym ruszył za smoczą towarzyszką w poszukiwaniu młodego przedstawiciela ich gatunku, który całkiem sprytnie próbował się przed nimi ukryć. I być może by mu się to udało, gdyby nie jego wyczuwalna aura i krople krwi, zdobiące drogę, którą pokonał.
- Nie rozumie albo rozumieć nie chce – odpowiedział Ignei, która wyraźnie przejęła się losem młodego smoka. – Sądzę, że siedzi tam. – mówiąc to wskazał na drzewo, w którego koronie ukrywał się malec. Anetheron już wcześniej zauważył, że młody zrobił sobie krzywdę. Nie chciał jednak martwić towarzyszki, która również zorientowała się, gdzie gadzinka postanowiła uciec. Znał reakcję Ignei. Wiedział, że zacznie się obwiniać, dlatego też podjął decyzję o „przygarnięciu” smoka pod swoje skrzydła. Przecież on sam znajdował się kiedyś w podobnej sytuacji. Zagubiony, samotny i nienawidzący świata. To właśnie wtedy Verathias znalazł mu dach nad głową i rodzinę. Może ten tutaj potrzebował tego samego? Gdy jasnowłosa zwróciła się do niego zmartwiona, skinął głową na znak, że rozumie. Cóż… przynajmniej tak mu się wydawało, bo któremu mężczyźnie przyszło zrozumieć kobietę? Odprowadzał smoczycę wzrokiem i gdy tylko podeszła do drzewa, zagadnął pół tonem barda.
- Czy gdyby pewnego dnia, przyszłoby ci spotkać się z dwojgiem smoków, a niedługo po tym dołączyłby i trzeci, ułożyłbyś o tym balladę? Jeśli o moje zdanie w tej kwestii chodzi, to wybacz… nie chcę być jednym z bohaterów. Więc wdzięczny byłbym, gdybyś trzymał gębę na kłódkę. Dogadaliśmy się? – pytanie raczej było retoryczne, dlatego nie czekając na odpowiedź od razu dodał. – No, to wspaniale. Nie myśl, że mówię ci to, bo ci zaufałem. Po prostu prościej będzie, jeśli wszystko stanie się jasne. I oszczędź nam dziwnych min. Nie każdy ma okazję widzieć choćby jednego osobnika naszego gatunku, więc ciesz się chwilą i swoim usranym szczęściem. – Skończył w tym samym momencie, co Ignea, która położyła kawałki mięsa na ziemi, oczekując reakcji młodego smoka. Anetheron mógł być zatwardziałym i na pozór nieczułym draniem, mógł sprawiać pozory, że dba tylko i wyłącznie o siebie i mógł nie być przekonany do słuszności podjęcia swojej decyzji, ale wiedział, że nie można tak po prostu zostawić tego, kogo właśnie spotkali.
- Daj spokój – zwrócił się do smoczycy, gdy podeszła do nich z powrotem.. – Obwinianie się nic mu nie pomoże. Trzeba się nim zająć, bo jak za każdym razem ma się przewracać, gdy spotka kogoś większego od siebie, to nie wróżę mu najlepiej. Sam się tym zajmę, jeśli zajdzie taka konieczność – tymi słowami chciał dać do zrozumienia towarzyszce, że wcale nie muszą bawić się w wesołą rodzinę. Nie oczekiwał od niej zgody. Powiedział to, co myślał i zrobić zamierzał. W końcu maluch był jego swego rodzaju krewnym. - Uciąłem sobie z bardem krótką pogawędkę. Może i jest tumanem, ale chyba zrozumiał, kim jesteśmy. Nie ma sensu utrudniać sytuacji i tego ukrywać. Póki co zaczekajmy aż młody zejdzie. Jeśli tego nie zrobi, to kto wie? Może będzie konieczne pokazanie mu, że spotkał kogoś podobnego do siebie? – spojrzał się w kierunku Tesusila. - Hmm? Co ty na to, wierszokleto?
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nie słyszał, by istoty się nawoływały. Ale miał pewność, że poruszają się, nawet zbliżają. Do jego uszu docierały odgłosy szybkich kroków. Nabrał powietrza i znieruchomiał, mając nadzieję, że nie zdradzi się ze swoją kryjówką.
Gdy istoty pojawiły się w zasięgu jego wzroku, starał się nie wodzić za nimi wzrokiem, by przypadkiem się nie poruszyć. Nie mógł zwracać na siebie ich uwagi.

Stworzenia zaczęły nawoływać. Nie wyglądało to, jakby wołały siebie nawzajem, więc musiały wołać kogoś, lub też coś innego. Obrócił głowę, rozglądając się dookoła. Nie widział żadnej istoty, do której mógłby być skierowany odzew. Może ona dopiero przyjdzie?
Zaczepił rogiem o gałąź, która zaczęła szeleścić. Wtedy przypomniał sobie, że mial się nie poruszać. Gdy już udało mu się oswobodzić, zorientował się, że jest już za późno.

Jedna z istot powoli zbliżała się ku niemu. Nie wiedział, czego powinien się spodziewać, więc wczepił się mocniej pazurami w korę drzewa. Nie chciał się poruszać, ani nie chciał schodzić, wiedział, jak bardzo jest to niebezpieczne. Ale to, co stało się potem tak go zaskoczyło, że gdyby nie mocno wbite pazury i ogon owinięty wokół gałęzi, to byłby chyba spadł, łamiąc lub uszkadzając sobie drugie skrzydło.
Usłyszał spokojny, melodyjny głos. Głos zdawał się dochodzić znikąd, a gdy rozejrzawszy się dookoła dalej nie zlokalizował jego źródła, zaczął podejrzewać, że to istota pod drzewem próbuje się z nim skomunikować. Nie był pewien, jak to się działo, ale zrozumiał, że chciano od niego, by zszedł na dół. Wcześniej nie zamierzał tego zrobić, ale... Skoro był o to proszony, to chyba powinien zejść.

Gdy istota odsunęła się, zauważyl na ziemi kawałki mięsa, których zapach leciał bezpośrednio do jego nozdrzy. Zapach był cudownie pyszny, mniej więcej równie kuszący, jak głos który usłyszał.
Niepewnie odwrócił się i zaczął powoli zsuwać się z drzewa. Nie był pewien do końca dlaczego to robi, ale miał wrażenie, że tak właśnie powinien, stosując się do polecenia. Gdy juz postawił łapy na ziemi zaczął spoglądać na dwunogi. Nie zbliżali się, nie chcieli na niego zapolować.
Podejrzliwie obwąchał kawalki mięsa, które zostało mu oddane. Normalnie niczego z tego by nawet nie tknął, ale głodny żołądek smoka nie chciał odpuścić takiej przekąski. A poza tym, podświadomie skojarzył je sobie z tym, które przynoszono mu dawno temu.

Kilkoma kłapnięciami zębów rozszarpał posiłek, który następnie dość szybko połknął, obawiając się, czy istota nagle się nie rozmyśli i nie będzie chciała mu go odebrać.
Zaskrzeczał cicho, trochę w podziękowaniu. Ale nie zmieniło to faktu, że się ich bał. W każdej chwili gotów był znowu wskoczyć na pień drzewa i wdrapać się na górę.
Korzystając z tego, że mógł im się swobodnie przyglądać, udało mu się spostrzec, że nie wszyscy wyglądają tak samo, a nawet wszyscy zupełnie się od siebie różnią. Nie wszyscy byli tego samego wzrostu, a to jak wyglądali, uzależnione było od tego czegoś, co mieli na sobie. Nawet te fragmenty ciał, które były odsłonięte u każdej z tych istot wyglądały inaczej, co też pozwalało mu podejrzewać, że zachowują się również, każdy po swojemu.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

Ignea stałą przed swoimi towarzyszami i z nadzieją wpatrywała się w koronę drzewa, gdzie schowany był mały smok. Wciąż wiedziała, że malec jest przerażony i nie była pewna, czy jej metoda zadziała, ale głodne zwierzę traci na ostrożności, lecz tym razem Smokowi nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Maleństwo zorientowało się co leży obok drzewa, na którym się schowało i wkrótce cała trójka mogła zobaczyć, jak Malec zsuwa się z drzewa, choć nie do końca zwinnie i zgrabnie, to wyglądał tak uroczo, że Ignei zmiękło serce na sam ten widok. Elfka spojrzała na swoich towarzyszy i rozpromieniła się wesoło, co od razu mogli zrozumieć – była zadowolona, że Smoczek postanowił jednak zejść i jest nadzieja, że będą w stanie mu pomóc.
Ignea przyglądała się młodemu Smokowi, który łapczywie wcinał jedzenie pozostawione przez nią. Biedny wciąż bał się, że to jakaś pułapka, że ktoś zaraz go dorwie i zabierze jedzenie, które tak bardzo jest mu potrzebne. Cichy skrzek, który wydobył się z jego pyszczka był tak słodki, że Elfka prawie rozpłynęła się nad tym. Maleństwo przyglądało się całej trójce, nie uciekając znowu na drzewo, dlatego przez dłuższą chwilę, dziewczyna stała nieruchomo, wcześniej nakazując gestem dłoni to samo swoim towarzyszom. Niech mały przyjrzy się im, zobaczy, że nie mają złych zamiarów, wtedy o wiele łatwiej pójdzie im nawiązanie kontaktu z tym stworzeniem.
- Jest dobrze. – powiedziała cicho do obu mężczyzn, ale nawet na nich nie zerknęła.
- Póki co nie ucieka, ale widać wciąż się boi, poza tym.. Nadal jest głodny. – powiedziała cicho i powoli sięgnęła do torby, gdzie znajdowała się resztka pożywienia.
- Jeśli macie coś do mógłby zjeść, bez gwałtownych ruchów wyciągnijcie i poczekajcie aż zje kolejną porcję. – dodała po chwili, powoli odwracając głowę w ich kierunku.
- Muszę was poprosić o coś. – uśmiechnęła się lekko, a w jej oczach było widać ogromną prośbę.
- Musicie usiąść. Przynajmniej nie będziecie wydawać się dla niego tacy wielcy. – zaśmiała się cicho i spojrzała na Anetherona.
- Mam nadzieję, że uda nam się nieco oswoić tego smoka. – uśmiechnęła się do niego, po czym znowu spojrzała w kierunku małego Smoka.
- Spróbuję do niego podjeść, nie róbcie żadnych gwałtownych ruchów. – poleciła swoim towarzyszom, a na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Smakowało? – zapytała maleństwo, odzywając się w jego myślach.
- Mam tutaj jeszcze. – pokazała dłoń, w której trzymała dwa kawałki mięsa. Ignea powoli stawiała kolejne kroki, ręce trzymała tak by Mały widział, że nie ma żadnego dziwnego przedmiotu i nie ma zamiaru zrobić mu krzywdy.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze. – kolejne słowa rozbrzmiały w jego głowie, wciąż słyszał ten sam, ciepły głos, który należał do kogoś, kto nie mógłby go skrzywdzić.
Elfka zatrzymała się kilka kroków od Smoka, miała wyciągniętą ku niemu dłoń, w której trzymała mięso. Nie była pewna czy podejdzie do niej, jeśli pożywienie będzie w jej dłoni, dlatego zrobiła dwa kroki do przodu i odłożyła mięso na trawę, po czym cofnęła się nieco, ale była o wiele bliżej niż poprzednim razem, gdy maluch jadł.
Awatar użytkownika
Anetheron
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anetheron »

Przez chwilę nic nie wskazywało na to, by malec miał zamiar wyjść ze swej kryjówki w koronie drzewa. Anetheron zaczynał nabierać podejrzeń, że jedynym wyjściem na skłonienie go do tego jest przybranie smoczej formy. Może gdyby zobaczył kogoś podobnego do siebie, stałby się bardziej ufny i odważny? Okazało się to jednak niekoniecznym rozwiązaniem, a przynajmniej na chwilę obecną, gdyż smoczątko samo zdecydowało się zaryzykować i pokusić na kawałki mięsa, rzucone przez Igneę. Łuskowaty z nieukrywanym zaciekawieniem, a może nawet radością obserwował, jak mały radzi sobie z zejściem z drzewa.
- Widzisz, człowieku? – zwrócił się do barda. – Jeśli kiedykolwiek będziesz miał zamiar ponarzekać ma bolącą dłoń, czy rękę, przypomnij sobie tego tutaj smoka, który ze zranionym skrzydłem wdrapał się na drzewo, a potem zszedł, nawet nie pojękując. – Minęło zaledwie kilka minut od spotkania na ołtarzu, a malec już dał powód, by być z niego dumnym.
- Radzi sobie w tych warunkach. Boi się nas, co może znaczyć, że nigdy wcześniej nie spotkał ludzi lub ma z nimi złe wspomnienia. Po pierwszym przypadku możemy wnioskować, że egzystuje tu od dłuższego czasu, o ile nie od samego wyklucia. Las nie jest dla niego nowością. Jeśli chodzi o drugi, to pewnym jest, że żyje tutaj całkiem sam, bez opieki. Wątpię, by jego rodzice z własnej woli pozwalali krzywdzić swoje dziecko. – zwrócił się do jasnowłosej, po czym wysłuchał prośby i powoli usadowił się wygodnie na ściółce, opierając ręce o kolana. Jego towarzysze mogli dostrzec w tej chwili, że mimo mokrej od deszczu trawy, jego odzienie nadal pozostaje suche. - Młody nie jest głupi. Jeśli ktoś z rasy tego barda lub podobnej wyrządził mu kiedyś krzywdę, może ciężko nam być przekonać go do siebie. Jeśli nie, to wcale nie musi być tak źle… W obu przypadkach będziemy musieli mu pomóc i to jak najszybciej. Biedak nadal mocno krwawi – dodał, po czym zaczął zastanawiać się, jak przemyć i opatrzyć ranę. Nie zajęło mu to sporo czasu i już po chwili bacznie obserwował Igneę, która próbowała zdobyć zaufanie malucha. Gdyby jej się nie udało… Znajdowali się w środku lasu. Mimo, że Anetheron nie należał do najmniejszych smoków, nie powinien zwracać na siebie uwagi. Wysokie drzewa otaczające polanę skutecznie przysłaniały widok i gwarantowały jako taką dyskrecję. Pytanie tylko, czy to na pewno dobry pomysł? A jeśli młody zlęknie się jeszcze bardziej na widok dorosłego gada? To było równie ryzykowne, co niebezpieczne, ale wydawało się lepszym rozwiązaniem niż ciągłe podchody i oczekiwania, aż rana przestanie być tylko raną i przemieni się w coś bardziej poważnego.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Deszcz zaczął w powolny, acz irytujący sposób przybierać na sile. Kropelki robiły się większe i trochę mocniej uderzały o jego łuski. Prychnął cicho. Lubił deszcz, ale nie wtedy, gdy absolutnie wszystko było mokre, a woda uparcie w niego uderzała.
Z miejsca jednak się nie ruszał. Nie wiedział do końca, co powinien zrobić, toteż stał, częściowo pod drzewem, mając nadzieję, że to już wszystko. Czemu dwunogi nie chciały sobie pójść? Co jeszcze zamierzają zrobić? Nanwe postanowił zachować ostrożność, w tym co zamierza zrobić dalej. Nie był pewien, co się wydarzy, ale miał wrażenie, że to nie będzie nic dobrego.

W pewnym momencie ta sama istota, co ostatnim razem, ruszyła ponownie w jego stronę, mając w dłoni to samo, co odłożyła dla niego. Co zamierzała zrobić? Cofnął się o krok, a potem o jeszcze jeden. Nie chciał, żeby podchodziła zbyt blisko. Być może, istota zrozumiała i tak jak ostatnim razem odłożyła jedzenie na ziemi, po czym sama się odsunęła.
Niepewnie przysunął się do niej o krok. Znowu usłyszał ten sam głos. Kazał mu się nie bać. Nie miał powodu, by się nie posłuchać. Powoli zaczynał rozumieć, że ta istota nie jest zła. Po prostu chciała mu pomóc. Zbliżył się jeszcze kawałek, a następnie chwycił jedzenie w zęby. Żuł przez chwilę na leżąco, wspomagając się przednimi łapami, a potem przełknął wszystko. Znowu zaskrzeczał, chcąc podziękować.

Wstał i trochę łapczywie wciągnął w nozdrza powietrze, najbardziej to w pobliżu istoty. Chciał się dowiedzieć, czym tak właściwie ona jest. Ale dokładnie tak samo jak wcześniej poczuł tylko coś, co wydawało mu się już znane, oraz całe mnóstwo innych rzeczy, które niczego mu nie przypominały. Chciał dowiedzieć się o tej istocie czegoś więcej, jednak nie wiedział jak.
Chciał jeszcze raz usłyszeć ten głos. Wiedział, a przynajmniej przypuszczał, że należy on do tej istoty przed nim. Chciał poprosić ją, by coś mówiła, by opowiedziała mu coś o sobie. Obrócił się do niej bokiem i wyciągnał ogon, dotykając lekko jego czubkiem skóry istoty.

Mały smok nie miał pojęcia, że coś, co było dla niego jak machnięcie łapą, czy też drobnym ruchem ogona, było niezwykle rzadką umiejętnością dla jakiegokolwiek stworzenia w jego wieku. Kobieta mogła wtedy zobaczyć myśli smoka, w których mieszały się strach przed dwunogami, ciekawość, ból promieniujący w skrzydle oraz pragnienie by usłyszeć jeszcze raz ten głos. Mogła wtedy z wielką dokładnością spojrzeć na świat oczami smoczątka i zrozumieć jego punkt widzenia.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

Ignea w spokoju przyglądała się małemu Smokowi, nie mając zamiaru naciskać na niego, czy na siłę próbować zbliżyć się do maleństwa. Była tak skupiona na nim, że nawet nie zwracała uwagi na to, że deszcz zaczyna coraz bardziej padać. Smok zjadł kolejną porcję mięsa, którą mu dała, a to był dobry znak. Maleństwo było głodne, zranione, a Elfka starała się pokazać mu, że nic złego się nie stanie, że ona i Anetheron nie chcą go skrzywdzić…

Smoczek zjadł mięso i z jego pyszczka wyrwał się skrzek, Ignea spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko, bo odczytała to jako podziękowanie, a dlaczego? Bo Maleństwo nie uciekło, nie cofnęło się, a po prostu zaskrzeczało po swojemu. Elfka nie poruszyła się, wciąż przebywała w jednej pozycji, dając maleństwu wolną drogę, chciała by nabrał pewności we własnym tempie, bez żadnych zbędnych ingerencji ze strony dwójki przybyszów. Smok zaczął oddychać głęboko, zupełnie jakby przez to chciał poznać z kim ma do czynienia. Ignea przyglądała się mu z ciekawością, była pewna, że Anetheron robi dokładnie to samo. Po chwili Smoczątko zrobiło coś, co naprawdę zaskoczyło dziewczynę. Mały odwrócił się do niej bokiem i po chwili dotknął ją czubkiem ogona. Ignea spoglądała na niego zaskoczona, nie wiedząc co ten chce zrobić, ale nie uciekła, nie poruszyła się, czekała natomiast na dalszy rozwój sytuacji.
- O jejku! – wyrwało się z jej ust, a jej oczy otworzyły się szeroko. W jej myślach pojawiło się coś, co wtargnęło do jej głowy jakby bez zaproszenia. Przez moment była w zupełnym szoku, ale po chwili zorientowała się co właśnie ma miejsce… Maleństwo pozwoliło jej na to, by mogła poczuć to co on, by wiedziała co się dzieje… Nie każdy smok ma taką zdolność, a ten tutaj maluch okazał się być naprawdę wyjątkowym.

- Już, spokojnie maleństwo. – odezwała się w jego myślach, wiedziała jak bardzo chce usłyszeć jej głos, czuła jego strach, ból… Była w zupełnym szoku, że może odczuwać coś takiego za pomocą dotknięcia…
- Nie zrobimy ci krzywdy, chcemy ci pomóc, zaopiekować się tobą. – Ignea powoli wyciągnęła dłoń do smoczą tka, zupełnie tak jakby chciała go pogłaskać.
- Zajmiemy się też twoją raną. Nie musisz się nas obawiać. – ponownie przemówiła do maleństwa, mając nadzieję, że zrozumie, że nie chcą źle.
- Anetheronie… On pokazał mi co czuje. – postanowiła w końcu odezwać się do swojego towarzysza, by wiedział co takiego właśnie miało miejsce.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Za krzakami czaiła się gromadka ludzi, każdy z nich miał zamaskowaną aurę, obserwowali całą czwórkę. Patrzyli na małego smoka i kiwali głowami na nie, podobnie było gdy ich wzrok spoczął na mężczyźnie, jednak gdy poznali jego aurę również zaprzeczali czemuś co między sobą uzgadniali.Zdania było podzielone gdy ustalali coś na temat dziewczyny ale ostatecznie za cel obrali sobie ludzkiego mężczyznę. jako że mieli wprawę i prawdopodobnie znali odpowiednie czary, bezszelestnie, dwójka z nich zaszła Tesusila od tyłu. Pierwsze co zrobili to zatkanie mu ust by nie krzyczał. Następnie jak najszybciej się ulotnili. Przez jakiś czas grupa pradawnych nawet nie zdawała sobie sprawy iż ich towarzysz nie odpowiada dlatego, że go nie ma. Ta zorganizowana grupa najwyraźniej potrzebowała kogoś, może by się powiększyć może do jakiś swoich niezidentyfikowanych celów. Jednakże ciężko odpowiedzieć bo równie jak tajemniczo się pojawili, tak samo też zniknęli i słuch po nich zaginął.
Awatar użytkownika
Anetheron
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anetheron »

Logicznym było, że zdobycie zaufania malca może zająć im trochę czasu, jednak im dłużej siedział bezczynnie, tym bardziej miał ochotę zacząć działać. Z drugiej strony, zbytnia pochopność pogorszyłaby tylko sprawę. Nie chcąc do tego doprowadzić, pozwolił jasnowłosej zrobić to na własną rękę. Próbując zająć czymś samego siebie, skupił się na aurze malca. Pod pewnymi względami była podobna do tej, którą posiadał on sam. Wynikało z niej, że młodzieniec potrafi korzystać z magii umysłu, świadomie lub też nie. Zaciekawiło to Anetherona, gdyż przez cały czas wydawało mu się, że zarówno elfka, jak i smoczątko rozumieją się bez słów. Być może ona także była obeznana w tej dziedzinie? Tyle niespodzianek w przeciągu kilku dni, a wszystko tylko dlatego, że postanowił udać się do tej obskurnej karczmy.
Po krótkiej chwili zorientował się, że bard nie daje żadnego znaku życia. Odwrócił się, by spojrzeć w miejsce, gdzie ostatnio stał trubadur, ale jego nigdzie tam nie było. Wstał powoli i rozejrzał się dookoła, jednak po poecie nie widział ani śladu. Wydało mu się to bardzo dziwne. Czyżby naprawdę zamyślił się w takim stopniu, by nie słyszeć jak ten odchodził? Spojrzał na parę smoków, która musiała być równie mocno zajęta sobą, by nie zauważyć zniknięcia. Okazało się, że przez ten czas malec stawał się coraz bardziej śmiały w kontaktach, a nawet podszedł i musnął Igneę ogonem, która wydała się być tym nadzwyczaj zaskoczona.
Gdy jasnowłosa zwróciła się do niego, utwierdziła go w przekonaniu, że młody smok mógł porozumiewać się z nią za pomocą umysłu lub… dotyku. Zdziwiłoby go to, gdyby nie ich wcześniejszy kontakt wzrokowy. Taki, jaki utrzymuje się z rozmówcą podczas rozmowy. Podszedł do nich powolnym krokiem, zatrzymując się lekko za smoczycą, by nie wystraszyć małego.
- Chyba zgodzisz się, że jego aura jest dosyć niezwykła? Dziecko w tym wieku raczej nie potrafi posługiwać się magią, a ten przypadek tutaj… W jaki sposób to zrobił? I co takiego poczułaś? – Zwrócił się do towarzyszki. Odpowiedzi na pierwsze pytanie już się domyślał, ale zawsze warto się upewnić. – Zgaduję, że się boi, ale chyba nie bardziej niż nasz karczemny bohater. Zniknął i nie ma po nim śladu. – Trzeba było przyznać – o ile samo zniknięcie trubadura wydawało mu się dziwaczne, tak brak jego obecności ani trochę go nie przejął, a wręcz przeciwnie. Nie ufając ludziom sądził, że im ich mniej w jego środowisku, tym lepiej. A przecież mogło się okazać, że z wrażenia poeta odczuł jedynie potrzebę udania się na stronę.
Po chwili przykucnął powoli i uśmiechnął się lekko do smoczątka.
- No, mały, nie bój się, chcemy ci pomóc. Nic złego ci nie zrobimy. – starał się, by jego ton brzmiał szczerze i przyjaźnie, a jednocześnie tak, by malec nie zaczął podejrzewać podstępu. Cała sytuacja przypominała mu nieco tę na szachownicy podczas gry. Jeden gwałtowny i nieprzemyślany ruch mógł spłoszyć malucha, a tego chyba żadne z nich nie chciało.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Wręcz z błogością wsłuchiwał się w rozbrzmiewający głos i zachwycał się jego cudownym brzmieniem. Istota mówiła mu, że nie ma się czego obawiać, oraz, że chce mu pomóc. Nie do końca wiedział, co znaczy to słowo, ale wydawało mu się być dobre. Toteż gdy istota wyciągnęła rękę do przodu, dotknął ją delikatne pyszczkiem, na znak, że się jej nie obawia, oraz pozwala jej na to, co chciała zrobić. Nie uważał, że była to zła decyzja. Przecież tak piękny głos nie mógł przecież być zły, więc czego miałby się bać?

Jednak druga istota, która podeszła do nich, nie wydawała mu się aż taka dobra i przyjazna. Wydawała się też większa od tej pierwszej, ale Nanwe nie był tego do końca pewny.
Cofnął się trochę za najbliższą przeszkodę oddzielającą go od zbliżającego się dwunoga, czyli istotę, która już stała obok. Jednak wyglądało na to, że oba te stworzenia jakby się znają, bo więcej uwagi poświęcano właśnie jemu, a nie sobie nawzajem. Postanowił zaufać im obu, ponieważ czuł się bezpieczny przynajmniej przy jednej z nich. Poza tym, błona jego bolącego skrzydła coraz bardziej ciążyła mu od przybierającego na sile deszczu, a co za tym idzie, bardziej bolała. Drugie skrzydło złożył i położył na swoim boku, ale gdyby próbował ruszyć drugim, najpewniej by sobie nie poradził. Toteż trzymał je rozłożone, w pozycji gotowej do lotu.

Mały smok nie widział jednak jak wyglądało skrzydło. W jednym miejscu było nienaturalnie wygięte, a mniej więcej w tym miejscu pęknięta błona krwawiła cały czas, a deszcz rozmywał czerwoną ciecz po całym skrzydle, sprawiając, że zieleń mieszała się z czerwienią.

Nanwe ostrożnie wychylił łeb tak, by przyjrzeć się dokładniej drugiej istocie. Mimo iż wcześniej wydawało mu się, że przypomina to stworzenie, które kiedyś przyszło po niego do legowiska, to teraz widział, że nie są tacy sami. Ba, nawet nie wyglądał tak strasznie, jak to zapamiętał. Był może trochę podobny, ale... Może rzeczy stawały się coraz mniej straszne, im bardziej był większy? Było to dość możliwe. Powoli zaczynał zastanawiać się, czy dobrze zrobił, uciekając od nich stamtąd. W końcu, to podczas ucieczki uszkodził sobie skrzydło.
Pisnął, gdy ból zaczął mu naprawdę przeszkadzać. Położył się na brzuchu na mokrej ziemi, i łapkami i ogonem starał się jakoś złożyć skrzydło i zakończyć uciążliwe i bolesne odczucia. Jednakże nie udało mu się niczego osiągnąć. Zaczął piszczeć głośniej, nie mogąc się powstrzymać.
Awatar użytkownika
Ignea
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 110
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok Solarny
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Ignea »

Wszystko wyglądało na to, że małe smoczątko powoli zaczynało przekonywać się co do tego, że nic złego mu już nie grozi. Ignea przypuszczała, że malec nie do końca rozumie co właśnie się dzieje, ale nie ucieka, stara się tak samo jak oni. Anetheron, który podszedł do elfki, również zauważył, że maleństwo jest wyjątkowe, co nie podlegało żadnej dyskusji.
- Też to czujesz? – zapytała cicho, lecz zjawienie się mężczyzny tuż obok niej, nieco przestraszyło smoczka, lecz ten jakby przemyślał sprawę i nie uciekł lecz schował się przy Smoczycy w elfie postaci. Ignea spojrzała na Anetherona i uśmiechnęła się lekko.
- Chyba nieco go przestraszyłeś. – powiedziała nieco rozbawiona, ale była dobrej myśli co do tego całego spotkania.
- Pokazał mi co czuje, czułam jego strach, ból, on boi się nas, bo ktoś podobny zrobił mu krzywdę. Biedactwo jest samotne i potrzebuje naszej pomocy. Nie możemy go tak zostawić, prawda? – wyjaśniła mężczyźnie, spoglądając przy tym na niego. Jednocześnie, nieco pochyliła się i pogłaskała małego po łebku, delikatnie i czule, żeby wiedział, że nic złego się nie stanie.
- Skoro bard zniknął… Cóż, jest dorosły, my musimy zająć się nim. – spojrzała na malutkie stworzenie, które coraz bardziej im ufało.
- Martwi mnie skrzydło. – powiedziała cicho i spojrzała jak mały próbuje sobie poradzić z tym co się mu stało. Krew cały czas płynęła z rany, skrzydło było zupełnie poharatane.
To, że ból był nie do zniesienia dla takiego maleństwa, obwieścił pisk, który wydobył się z jego małego pyszczka.
- Ech, musimy mu pomóc. – powiedziała i przysiadła przy maleństwu. Wtedy piski rozległy się na całego, bo smoczątko nie potrafiło poradzić sobie ze skrzydłem, a przede wszystkim z bólem, który wciąż go męczył.
- Zostań przy nim, jeśli znasz się na udzielaniu pomocy, to nie krępuj się. Ja pójdę po kilka ziół, musimy zająć się tą raną, jak najszybciej… - poleciła swojemu towarzyszowi, potem spojrzała na małego smoka i odezwała się do niego.
- Nie bój się, ja zaraz wrócę, zajmiemy się twoją raną, wszystko będzie dobrze. – po czym pogłaskała go lekko po głowie i czym prędzej ruszyła do pobliskiego lasu. Ignea była pewna, że znajdzie tutaj zioła, które pomogą w gojeniu się rany, nie potrafiła niestety uzdrawiać swoją magią, ale umiała radzić sobie w inny sposób. Zrywając kolejne listki potrzebnych ziół, Elfka rozmyślała o tym co zrobią dalej, miała ogromną nadzieję, że będą mogli pomóc maleństwu, które zostało zupełnie same.
W końcu po kilkunastu minutach, dziewczyna wybiegła z lasu i podbiegła do Anetherona.
- Mam kilka ziół, musimy przemyć ranę, zatamować krwawienie i opatrzyć skrzydło. – wymieniła kolejne czynności.
- Przemyj ją proszę, ja dam mu coś przeciwbólowego. – powiedziała trzymając w dłoni kilka listków ziół.
- Jestem już kochany. Mam coś dla ciebie. – pokazała maleństwu dwa listki.
- Zjedz to proszę, to ukoi ból i będziemy mogli zająć się skrzydłem. – powiedziała do niego, podtykając mu pod pyszczek dwa listki, może niekoniecznie było to smocze jedzenie, ale niestety, musiała mu jakoś wcisnąć to zielsko.
- Proszę, zjedz trochę. – pogłaskała go drugą ręką po łebku.
- Mam nadzieję, że uda nam się. – spojrzała na Anetherona z nadzieją w oczach.
Zablokowany

Wróć do „Kamienny Ołtarz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość