Mau[Wioska i okolice] Lwie serce

Mau to malutka wioseczka, którą zamieszkuje plemię leonidów o tej samej nazwie. Znajduje się ona na północy, przy Nefari, mniej więcej w miejscu gdzie pustynia łączy się z suchymi równinami.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo dostrzegł, że Nani była równie zdenerwowana jak on, choć dobrze maskowała to, poszukując kolejnych rozwiązań tej całej niedorzecznej sytuacji.
- Rozwiązać? Wiesz, jak to się skończy? – parsknął z rezygnacją i pokręcił głową, aż jego dredy lekko poruszyły się. Nie wierzył, że uda im się wybrnąć z tego w inny sposób, niż przez ucieczkę. Nie wierzył.
Leonid spojrzał na swoją przyjaciółkę, która próbowała znaleźć coś sensownego, na spokojnie, ale czy to miało jakiś sens?
- Sądzisz, że mamy cokolwiek do powiedzenia? Ty, twoi rodzice? Jeśli wódz powie to, mamy robić to, powie tamto, robimy tamto. Wiesz, jak kończy się sprzeciwianie? Wygnaniem. – Leo oparł się bokiem o pień drzewa i skrzyżował ręce na torsie. Z zainteresowaniem wysłuchał słów Nani, która zgrabnie obliczyła, ile mają czasu, by wybrnąć z tego bagna, co tchnęło w Leo nieco optymizmu.
- Wódz posłucha twoich rodziców? – Zerknął na nią, przekrzywiając nieco głowę. - Dobrze, załóżmy, że mamy ten czas. Cała wioska huczy od tego, co ogłosił ten staruch. Może mamy szansę wybrnąć z tego, ale z drugiej strony możemy wyjść na tym trochę źle, ja sobie poradzę, ty na pewno też, a co jeśli twoi rodzice będą mieć kłopoty, bo odmówili? Wszyscy liczą, że zostaniemy cudowną parką z mnóstwem kociąt, żeby to całe plemię mogło przetrwać – powiedział spokojnie, choć momentami w jego słowa wdzierały się tony irytacji.
- Twoi rodzice mnie znają, zawsze można iść do nich i wyjaśnić, że nie mamy zamiaru pakować się w takie coś. – Wzruszył lekko ramionami.
- Im szybciej uciszymy to wszystko, tym lepiej dla nas – podsumował wszystko i podszedł do swojej przyjaciółki. - Nie damy się wrobić w coś takiego – powiedział w końcu i objął przyjaciółkę, oboje jechali na tym samy wózku, nieraz znajdowali się w sytuacjach niemal bez wyjścia, a za każdym razem dawali sobie radę, tak musiało być i tym razem.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Co mamy do stracenia? - spytała. - Najwyżej ojciec mnie uciszy i nie da powiedzieć, jak ja to widzę. Przecież go znasz, nie uderzy mnie. A może nawet wysłucha i pomoże? Nie wiem, jak będzie. Nie mam pojęcia. Ale jak zacznę od mamy, to może jest jakaś szansa, o ile ona nas poprze. Przecież próba nic nas nie kosztuje. Rodzice cię lubią, ale mogę ich przekonać, że nie jesteś dla mnie, że szlajasz się po nocy za innymi kocicami, albo, że mi się nie podobasz, że nie dam się tknąć. Coś wymyślę, może akurat się na coś złapią, nie mam nic do stracenia. Ty możesz tylko uciec albo się na to zgodzić. Wódz przyjął cię do wioski i jeśli nie będziesz go słuchał, to cię wygna. Ze mną jest inaczej, ja ciągle należę do rodziców, a oni urodzili się tutaj i mają prawo głosu, może niewielkie, ale mają. Ojciec zna wodza, gdyby udała się go przekonać...

Nani za wszelką cenę próbowała znaleźć jakieś pokojowe rozwiązanie dla tej sytuacji. Nie chciała odchodzić z wioski. To wszystko działo się zdecydowanie zbyt szybko. Nie spodziewała się, że upojony wódz wymyśli coś takiego. Czasu cofnąć nie mogła, mogła jedynie kombinować, co można zrobić, by to wszystko odkręcić. Z tej dwójki to ona była bardziej ułożona i wierzyła, że jeszcze nie wykorzystali wszystkich opcji.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo westchnął ciężko i spojrzał na Nani, która wyjaśniała mu, jak widzi całą sytuację. Nie czuł się przekonany co do pomysłu, ale musiał przyznać jej rację co do jednego – jeśli nie spróbują wybrnąć z tej sytuacji w jakiś sensowny sposób, zachowają się jak tchórze. Poza tym on mógł uciec, ale to oznaczałoby poddanie się, ponownie uciekanie od problemów i przede wszystkim zostawienie Nani z całym tym syfem. Nie mógł tego zrobić, pomimo tego że jego sposób życia był nieco bujny, to i tak miał dobre serce, przede wszystkim dla swojej przyjaciółki, której sympatię bardzo cenił. Nie chciał, by stała się jej jakakolwiek krzywda.
Po chwili na jego ustach pojawił się ten typowy, nieco zaczepny uśmieszek.
- W to, że ci się nie podobam, nikt ci nie uwierzy… - mruknął pewny siebie, przyjmując nieco dumną pozę. Musiał jakoś poprawić humor Nani, sam sobie również, przecież nie było sytuacji bez wyjścia, a póki tkwili w tym oboje, mieli ogromne szanse na powodzenie w tym małym przedsięwzięciu.
- Twoja matka musi zrozumieć, że nasz związek jest pozbawiony najmniejszego sensu. Nie jestem samcem odpowiednim dla ciebie – dodał po chwili, nieco poważniej. - Poza tym, wyobrażasz sobie te wszystkie zrozpaczone samice? Nie mogę pozwolić na to, by były dla ciebie niemiłe. – Zaśmiał się, choć i tak było widać, że ta sytuacja i pomysł ich cudownego wodza był naprawdę niesmaczny.
- Musimy działać razem, rozsądnie. Inaczej cały plan spali na panewce, a nas zwiążą ze sobą na zawsze i każą powiększać populację. Nie widzę tego. – Pokręcił głową, spoglądając przy tym na Nani. - Nie ucieknę, nie zostawię cię z tym samej. Trzeba wybić im te głupie pomysły, wódz musi przejrzeć na oczy i tyle. Innego wyjścia nie ma. – Ponownie westchnął, gdzieś tam w środku licząc na to, że działania przyniosą takie skutki, na które oboje liczą.
- Załatwimy to od razu? Wiesz, gdzie jest teraz twoja matka? Pójdziemy do niej. Musisz przygotować grunt na te rewelacje i nasz bunt. – Szturchnął Nani w sympatycznym geście.
Co jak co, z nią wszystko wydawało się łatwiejsze do przejścia, w końcu nikt nie działał tak kojąco na niego, jak właśnie jego przyjaciółka. Pytanie, czy wszyscy podzielą ich zdanie na temat związku, czy po prostu zmuszą ich do tego, co będzie naprawdę bardzo złym ruchem.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Twoja matka musi zrozumieć, że nasz związek jest pozbawiony najmniejszego sensu. To zdanie odbiło jej się echem w głowie. Tak naprawdę matka nic nie musiała, ojciec też. Ale warto było spróbować, jeśli matka ją poprze, to będzie można próbować przekonywać ojca. Gorzej, jeśli ona nie będzie chciała współpracować, wtedy ich szanse spadały do zera.

- Nie, ja muszę zrobić to sama. Nie wiem, gdzie jest matka, ale znajdę ją, pomogę w domu, spróbuję porozmawiać z nią na spokojnie. Sama. Lepiej, żeby cię tam nie było. Oboje wiemy, jak szybko się irytujesz, tu potrzeba sprytu i opanowania, muszę to zrobić samodzielnie. W razie czego mam jeszcze siostrę, chociaż ona to raczej mnie nie poprze. Tak czy inaczej, zrozum, ty tylko zaognisz całą sytuację, ja to załatwię. Mogę w ostateczności płakać i błagać, spróbować wziąć ich na litość. Ty tylko się zirytujesz. Poza tym powinniśmy udawać obrażonych na siebie. Chodzenie razem, nie odstępowanie się na krok, tylko upewni wodza i całą resztę, że powinniśmy się zgodzić na to wszystko. Lepiej, żeby nas razem nie widziano. Idź do swojej chatki, zamknij się w niej i nie wychodź oraz najlepiej warcz na każdego, kto cię zaczepi, musisz udawać wściekłego, chociaż w sumie to nie musisz udawać. Ja będę tą stroną załamaną, bezbronną, płaczącą. To się może udać, tylko jeśli zobaczą we mnie ofiarę, a w tobie wroga. Uwierz mi... nie możemy teraz pokazywać się razem...
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo zmrużył oczy, rozważając pomysł Nani. Mieli udawać pokłóconych, z jednej strony to miało sens, z drugiej to wcale nie będzie łatwe.
- Dobrze, niech tak będzie – powiedział spokojnie, choć nie do końca był przekonany co do tego pomysłu. - Porozmawiaj z nią tak, by wszystko wyszło jak należy. Wierzę w ciebie – przyznał w końcu i odetchnął głęboko. - A było tak dobrze… - Pokręcił głową i prychnął cicho. - Widzisz, my to nigdy nie możemy się nudzić. – Wzruszył lekko ramionami.
- Nie mam ochoty na rozmowy z innymi, więc warczenie przyjdzie mi z łatwością, nie mogę obiecać, że usiedzę w chatce przez cały ten czas, dobrze wiesz, że nie znoszę zamknięcia i zaczyna mnie nosić. Ale masz moje słowo, że nie będę pakować się w jakieś niepotrzebne kłopoty. – Spojrzał w oczy Nani, która z ich dwójki była bardziej rozsądniejsza.
- Coś nie potrafię wyobrazić sobie tego, jak lamentujesz i błagasz o pomoc. – Zmrużył oczy, a potem pokazał swoje ostre kły w całkiem przyjemnym dla oka uśmiechu.
- Kiedy się zobaczymy? – odezwał się po chwili ciszy, która nie trwała zbyt długo. - Musimy znaleźć jakieś miejsce na schadzki. – Celowo użył tego słowa, puszczając przy tym oczko do Nani.
- Nie będziemy rozmawiać ze sobą w wiosce. Ale jeśli coś się stanie, musimy trzymać się razem – dodał po chwili i rozejrzał się wkoło.
- Oby twoja matka miała dobry humor. A co do twojej siostry, zawsze można ją jakoś przekonać. – Wyszczerzył się i zamachał ogonem w prawo i lewo. - Powinnaś wrócić do wioski. Ja wrócę jakiś czas po tobie, ale od innej strony, żeby nie myśleli, że byliśmy razem. A z czasem zakończymy tę zabawę i wyjdziemy na swoje. – Taki był plan, tak miało być i inna możliwość nie wchodziła w rachubę.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Spotykajmy się tam, przy skałach. - Wskazała na miejsce, z którego przybiegła. - Są jaskinie, możemy się ukryć i pogadać. Zresztą, jesteśmy i tak daleko od wioski, nikt inny się tu nie zapuszcza. Nie chodzą dalej niż za wodopój. Musimy zaczekać, aż wszyscy w wiosce zasną i jakoś się z niej wymknąć. Koło północy wszyscy już śpią i kryją się w chatkach, jest za zimno, żeby szlajać się po pustyni, ale w jaskiniach powinno być nam ciepło. Zresztą wezmę ze sobą jakiś pled. Będziemy mogli swobodnie porozmawiać, ale przed świtem musimy być z powrotem, więc tej nocy raczej żadne z nas się nie wyśpi. Może to i lepiej, rano będę wyglądała, jakbym płakała cała noc, w razie gdyby nie udało mi się przekonać mamy. - Nani starała się zachować zimną krew. Chociaż w rzeczywistości czuła się jak wrak. Musiała jednak myśleć racjonalnie, musiała to jakoś dobrze zaplanować, inaczej nie mieli najmniejszych szans na wygraną w tej sprawie. Lwiczka westchnęła ciężko.
- Ech... strasznie się to wszystko pogmatwało. No nic... nie ma co użalać się nad sobą. Idę - oświadczyła.
- Niech minie chwila, zanim ty ruszysz, nie mogę biec, nie mogę być zdyszana, jeśli mam udawać, że cały dzień snułam się jak duch po pustyni, muszę wyglądać na zbieszoną, a nie zziajaną. - Przetarła jeszcze twarz dłonią. - Dobra. Spotykamy się przy skałach o północy - przypomniała jeszcze, po czym zmieniła formę i zaczęła biec truchtem w stronę wioski.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Samiec kiwnął głową i posłał przyjaciółce krzepiący uśmiech.
- Jaskinie to dobry pomysł. Zmykaj zatem, ja niedługo zjawię się w wiosce. Potem będę czekać na ciebie i oby wszystko poszło jak należy – powiedział spokojnie i pomachał Nani na pożegnanie. - Damy sobie radę, zawsze dajemy – zawołał za nią, by potem zostać samemu i porozmyślać o tym, co ich czeka.
Nani była całkiem fajną samicą, bardzo ją lubił, może nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że samce wodzą za nią wzrokiem, ale zapewne boją się pazura, jaki w sobie ma, a za co on ją tak lubił. Pod wieloma względami są podobni do siebie, może właśnie to ich tak zbliżyło. Z drugiej strony, Nani ma tyle cech, które uzupełniają jego charakter, że drugiej takiej istoty próżno szukać na świecie.
Myśli o tym, co planuje dla nich wódz, spłynęły na Leo tak nagle, że wyśmiał przewrotność losu. Koniec końców, ruszył się z miejsca i postanowił pobiegać, w końcu on nie musiał wyglądać jak ktoś zrozpaczony. Nieco adrenaliny, zmęczenia, pot i złowrogi wyraz twarzy – ot, czego więcej mogliby chcieć?
Minęły dobre dwie godziny, zanim Leo ruszył w kierunku Mau, nie miał daleko, dlatego ten kawałek pokonał pewnym siebie krokiem. Tuż przed wejściem do wioski, jego dłonie zacisnęły się w pięści, a kły niebezpiecznie błysnęły. Tak jak powiedziała Nani, nikogo nie zaszczycał wzrokiem, a gdy ktoś próbował odezwać się do niego, warczał natychmiast. Nawet zignorował zaczepki jednej z samic, która była przeciwna decyzji wodza, ale z zupełnie innych powodów. W tym momencie miał to głęboko w zadku i tak miało zostać. Ba, nawet prawie przywalił jednemu samcowi, który pokusił się na dogryzienie mu. Jednak obiecał Nani, że nie narobi żadnych problemów, więc tym razem, posłusznie udał się do swojej chatki i zamknął za sobą drzwi.
Chatka była taka jak niemal każda inna. Bez zbędnych dodatków, z symbolami plemiennymi wiszącymi na ścianach, wygodnym legowiskiem. Właściwie chatki samic zapewne wyglądały znacznie lepiej, innych pewnie był większy „przepych”, lecz Leo tego nie potrzebował.
Samiec położył się na legowisku i nerwowo przewracał z boku na bok. Nie był typem, który lubi siedzieć na dupie, kiedy coś dzieje się za jego plecami, lecz tym razem musiał uzbroić się w cierpliwość.
Czas dłużył się i dłużył, pozostawiając Leo z rozmyślaniem, co dzieje się u Nani, jak sytuacja z przekonywaniem matki. W końcu samiec nie wytrzymał i postanowił wymknąć się z chatki, a potem z wioski. Nie miał zamiaru siedzieć w zamknięciu, nie potrafił tego zrobić, musiał się wyszaleć, musiał pozbyć się nadmiaru energii.
Gdy udało się mu wymknąć z wioski, przemienił się w lwa i pobiegł w przeciwną stronę niż jaskinie, w których miał się spotkać z Nani. Musiał pozbyć się tego, co go gnębiło i przeczekać do momentu, gdy będzie mógł pobiec do jaskiń.
Samiec włóczył się bez celu, pogrążony w myślach, ale w końcu doszedł do wniosku, że nie pozwoli nikomu na dyktowanie warunków w momencie, gdy gra toczyła się o jego prywatne życie. Czy on komuś coś kazał? Nie, tym bardziej nikt nie zrobi tego jemu samemu.
Przed północą udał się w kierunki miejsca spotkania. Liczył na to, że Nani przybiegnie z dobrymi wiadomościami i wszystko skończy się szybciej, niż w ogóle się zaczęło.
Leo skrył się w jaskini, usiadł na jednej ze skał, będąc w formie humanoidalnej, wziął do ręki jeden z małych kamyczków i zaczął go podrzucać, po czym łapać w dłoń.
- I za chwilę wszystko będzie z głowy – powiedział do siebie i odetchnął spokojnie.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani miała w chatce coś na kształt własnego pokoju. Ot drugą komorę, w której spała tylko ona i mogła w niej trzymać swoje rzeczy. Nie za bardzo lubiła to miejsce, ale to był jedyny własny kąt, jaki miała, więc nie narzekała. Poszła spać przed rodzicami, powiedziała, że jest zmęczona. Ułożyła się na skromnym posłaniu, w postaci lwa, lecz wcale nie spała. Czekała, aż jej rodzice położą się spać. Nasłuchiwała tego, co robią, o czym rozmawiają. Kiedy wreszcie matka położyła się, przygaszając ognisko, które paliło się przed chatą, Nani wytężyła zmysły. Teraz słuchała uważnie również tego, co działo się w wiosce. Od czasu do czasu słychać było chrupnięcia gałęzi, a powietrze ciągle przesycał zapach przydomowych ognisk, znaczy, że jeszcze nie każdy spał. Leżenie bezczynnie i ciągłe nastawianie uszu nie było mocną stroną lwiołaczki. Owszem, na polowaniach mogła czas spędzać przyczajona wiele godzin, ale wtedy obserwowała cel, skupiała się na nim, a teraz nerwy szalały w niej jak opętane, a musiała leżeć w bezruchu i czekać, aż w wiosce ucichną wszelkie dźwięki. Kiedy tak się stało, wstała powoli, chwyciła w pysk pled ze swojego posłania i bezszelestnie wymknęła się z domu. W wiosce na szczęście nie spotkała nikogo. A gdy odeszła dostatecznie daleko, uchwyciła mocniej pled i zaczęła biec w stronę starych jaskiń.
Noc była cieplejsza, niż się spodziewała, ale i tak warto było zabrać ze sobą coś, co mogło ja ogrzać. Gdy dotarła do miejsca spotkania, rzuciła tkaninę na piasek i zaryczała cicho w poszukiwaniu Leo.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Samiec oczekiwał na swoją przyjaciółkę, miał wrażenie, że czas jak na złość wlecze się niemiłosiernie, a jej nadal nie było. Leo zaczął wyglądać co jakiś czas ze swojej kryjówki i omiatał spojrzeniem okolicę, by wyłapać znajomy zarys postaci. Zrobił to kilka razy, lecz Nani nadal nie przybyła na miejsce spotkania.
Po kolejnym razie samiec usiadł i oparł się o jedną ze skał, znajdującą się w jaskini. Minęło kilka minut, gdy do jego uszu dotarło znajome ryczenie. Leo zerwał się i wybiegł z jaskini oraz wykonując zwinne susy, znalazł się kilka kroków od Nani, które pokonał normalnym tempem.
- Ten czas to była jakaś wieczność – powiedział do niej, gdy zatrzymał się już przy lwicy.
Pod tą postacią jego przyjaciółka prezentowała się równie dobrze, jak w innych i tylko głupiec mógłby tego nie zauważyć.
Samiec podszedł do lwicy i potarmosił jej grzywę całkiem czułym gestem, choć zaraz na jego ustach pojawił się zaczepny uśmieszek.
- Rozmawiałaś z matką? – Przekrzywił nieco głowę, przyglądając się samicy. - Mamy jakieś szanse, czy zupełna klapa? – Mimo wszystko liczył na tę pierwszą odpowiedź, ale nie był pewien czego może spodziewać się w takiej sytuacji. Pewne było to, że nie miał zamiaru zostawić tego tak jak jest, oboje musieli zrobić wszystko, by nie pozwolić innym na ingerowanie w ich życie.
- Opowiadaj, bo ciekawość mnie zżera – dodał po chwili, z niecierpliwością oczekując na relację z poczynań Nani. Dla pewności rozejrzał się jeszcze, czy aby na pewno nikt nie postanowił ich śledzić, bo gdyby tak było, cały misterny plan poszedłby w diabły, zanim jeszcze cokolwiek ruszyło pełną parą. Na szczęście w pobliżu rozbrzmiewały jedynie odgłosy natury i Leo nie wyłapał żadnego podejrzanego dźwięku, który mógłby zniweczyć całe przedsięwzięcie.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Minęła Leo i ruszyła w stronę jaskini, gdy była tuż przed nią, zmieniła się i znów była hybrydą człowieka i lwa. Zamiast grzywy z głowy na powrót wyrastała jej burza brązowych loczków. Wślizgnęła się do pieczary, a kiedy była w środku, usiadła, opierając się plecami o skalną ścianę, a nogi podciągając pod brodę. Leo szedł za nią, usiadł naprzeciw niej i w milczeniu czekał, aż przyjaciółka coś powie. Nani uniosła wzrok i spojrzała na twarz przyjaciela. Oświetlały ją tylko nieliczne promienie księżyca, wpadające do jaskini, ale doskonale znała ten wyraz jego twarzy.
- Nic z tego nie będzie, Leo - odezwała się w końcu smutnym głosem. - Mama powiedziała, że nie zamierza się wtrącać. Domyśliła się, że będę chciała iść do siostry, więc od razu mi tego zabroniła. Powiedziała, że Sarila nie ma tutaj prawa głosu, że ma swoją rodzinę, swoje życie i mam jej w to nie mieszać. A ojciec... wysłuchał tłumaczeń, był spokojny jak nigdy, ale on widzi to, co widzą inni. Jedyne, co udało mi się wybłagać, to przesunięcie całej tej ceremonii. Tak, jak myślałam, ojciec chce mieć czas na przygotowania, powiedział, że nie odda mnie bez uczty i wszystkich tych ceregieli dookoła. Mamy tydzień. Uznał, że tyle czasu wystarczy. Nawet się nie kłóciłam... - przyznała. - Posłuchaj... - Przełknęła ślinę, bo to, co chciała powiedzieć, było bardzo trudne. - Wiem, co myślisz. Szał, złość, ucieczka, a w ogóle to najlepiej by było wywalić tego starego dziada na zbity pysk z wioski i zmienić wodza. Ale... oni po części mają rację. I nie, nie zrobili mi wody z mózgu - uprzedziła jego reakcję.

- Po prostu - ciągnęła smutno - mnie nikt nie zechce. Ani teraz, ani nigdy. Dla większości jestem już zwyczajnie stara, za stara. I trochę tak jest. Mam dwadzieścia siedem lat, moje ciało się starzeje, jestem lwem, już dawno powinnam mieć kocięta i nie chodzi mi tu o chęć, ale o biologię. Bo czy chcę? Nie wiem. Nawet się nad tym nie zastanawiałam, bo nigdy nikt mnie nie kochał, więc po co miałam nad tym myśleć? Nie chciałam się z nikim łączyć, bo nikt nie chciał być ze mną, nikt mnie nie kochał. Jestem jaka jestem, lubię być niezależna, ale też jestem taka, bo nikt nigdy nie chciał się ze mną podzielić sobą. Bo nikt nie chciał się mną zająć, zaopiekować, stworzyć domu. Tak jest i już. Ale rodzice i wódz, oprócz tego widzą we mnie kocicę bez przyszłości.

- A Ty? Ty z powodzeniem mógłbyś być już wodzem jakiejś wioski z pięcioma żonami i bandą kociąt, dla każdej samicy tutaj jesteś za stary. Zresztą, nie okłamujmy się, Leo, żadnej już od dawna nawet na harce nie możesz namówić. Ta starsza połowa ma już kocięta i swoich samców, a ta młodsza... mógłbyś być ich ojcem i mają cię za starego dziada. Taka jest smutna prawda i proszę, nie próbuj się oburzać i obracać tego wszystkiego w żart, bo to nie czas ani miejsce. Bądźmy ze sobą szczerzy.

- W ten sposób ja jestem stara i ty jesteś stary. Pałętamy się po wiosce, bez celu, ja przylepiona do moich rodziców, a ty jak stary samiec bez szans na kocięta. To w nas widzą i wcale się im nie dziwię. Poza tym widują nas razem, wiecznie razem. Na polowaniu, przy wodopoju, przy ognisku, przy chacie, ja przy twojej, ty przy mojej, na świętach wioski, wszędzie ja i ty. Nie dziwię się już, że wpadli na pomysł, by nas połączyć - zamilkła na sekundę, by wziąć oddech.

- Uciekaj stąd, jest wiele miejsc na świecie, które możesz zobaczyć, gdzie znajdziesz mnóstwo przygód i dziewek. Tylko tak możesz zapobiec decyzji wodza.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo obserwował Nani uważnym spojrzeniem, jakby próbował wyczytać cokolwiek z jej postawy, mimiki, ale wcale nie było to takie łatwe. Mimo to gdzieś tam w środku miał złe przeczucia. Powoli ruszył za swoją przyjaciółką, a gdy znaleźli się wewnątrz pieczary, Leo usiadł tuż przed nią, wlepiając w Nani ciekawskie spojrzenie.
W końcu lwica podniosła wzrok i zerkając mu prosto w oczy, oznajmiła, że ich plan spalił na panewce. Lew milczał przez chwilę, na jego twarzy malowało się rozgoryczenie, ale to szybko ustąpiło bezradności.
Nie przerywał jej, postanowił wysłuchać tego, co miała do powiedzenia, jego dłonie mocno zacisnęły się w pięści, wsparte na kolanach, gdy siedział po turecku. To wszystko było zbyt proste, musiało się schrzanić w najmniej odpowiednim momencie.
Kolejne słowa Nani sprawiły, ze Leo zmarszczył brwi, a jego złość wzrosła do niebezpiecznego poziomu. Już chciał warknąć, lecz przyjaciółka uprzedziła go, dlatego skończyło się na tym, że przewrócił oczami i wypuścił głośno powietrze.
- To wszystko jest nie tak, jak być powinno. W tym momencie mam ogromną ochotę wyzwać tego tchórza na pojedynek i zająć jego miejsce – warknął coraz bardziej wściekły na całą tę sytuację.

Złość nieco zelżała, gdy Nani zaczęła mówić o sobie. W jednym miała rację, mężczyźni nie potrafią radzić sobie z niezależnymi kobietami, które doskonale wiedzą, czego chcą i nie pozwolą sobie wejść w paradę. Ktoś o silnym charakterze potrafi dostrzec to, czego nie widzą inni. Nani była wspaniałą kobietą i najlepszą przyjaciółką na świecie, tylko głupiec byłby w stanie pominąć te wszystkie wartości, które kryła pod całym tym szaleństwem.
Gdy temat zszedł na jego osobę, ponownie zmarszczył brwi. Mimo że Nani miała trochę racji, to wcale nie czuł się staro, mógł mieć kogo zechce i kiedy zechce, tak? Przynajmniej nikt go ku temu nie zmuszał. Może i był za stary dla wielu samic w wiosce, ale wcale nie spieszyło mu się do kociąt czy innych spraw związanych z założeniem rodziny. Teraz było dobrze, wcale nie miał zamiaru rezygnować ze swojego życia.
Ostatnie słowa, jakie wypowiedziała do niego, były jak silne uderzenie. Leo zerwał się z miejsca i zaczął nerwowo chodzić po jaskini, co rusz kopiąc ze złością jakiś kamień.

- Wiesz, co ci powiem? Z miłą chęcią uciekłbym z tej parszywej wioski – warknął wściekle i odrzucił dredy, które opadły do przodu.
- To, co wymyślili, jest totalnie beznadziejnym pomysłem, nie widzisz tego? – Rozłożył ręce, wypowiadając te słowa.
- Chcą nas zmusić do czegoś, na co oboje nie jesteśmy gotowi, co oni sobie myślą? – zaśmiał się gorzko po tych słowach.
- Ale nie zostawię cię. – Spojrzał na Nani, jego wzrok stał się łagodniejszy. - Obiecałem ci i słowa dotrzymam. Nie poddam się tylko dlatego, że stary ma jakieś fanaberie. Może masz rację, oboje mamy swoje lata, nie myślimy o całej tej biologii tak jak oni, my myślimy o życiu tu i teraz. Tacy już jesteśmy. – Wzruszył lekko ramionami.
- Ech Nani… - westchnął i skrzyżował ręce na torsie. - Tydzień to strasznie mało, by wybrnąć z tej sytuacji – powiedział, intensywnie rozmyślając o tym, co powinni dalej zrobić. - Nie wymigamy się od tego, jeśli chcemy zostać w wiosce. Ty z wioski nie odejdziesz, ja mógłbym, ale nie zrobię tego bez ciebie. Plemię nie zgodzi się na wyrzucenie tego wodza, a nawet jeśli, ich myślenie nie ulegnie zmianie, a jeżeli zechcemy zmienić reguły ich życia, doprowadzimy do buntu – zaczął głośno myśleć, a im dalej brnął w to, tym bardziej był zawiedziony całą sytuacją.
- Niech to szlag! – Kopnął kamień, który z trzaskiem uderzył o ścianę. - Mamy związane ręce, do stu diabłów. – Nerwowo przesunął palcami po włosach. - Albo dostosujemy się do ich reguł, albo wylecimy z plemienia, co złamie twoje serce. – Spojrzał na Nani i podszedł do niej, po czym przykucnął tuż przy jej kolanach.
- Jeśli zaczniemy udawać? Zgodzimy się na to, żeby mieć święty spokój? – Przekrzywił głowę, przyglądając się Nani. - Z drugiej strony w ten sposób kupimy sobie tylko trochę więcej czasu. Wkrótce zaczną dopominać się o kocięta… - Mimo całej tej sytuacji, na jego ustach w tym momencie pojawił się nieco figlarny uśmieszek. - I co teraz? – Wyszczerzył nieco kły, ale w środku emocje zaczynały robić swoje.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Leo... - Nani była zaskakująco spokojna. Tylko kiedy kamienie uderzały o ściany, mrużyła oczy i zagryzała zęby. Nienawidziła tego huku, bo nie zwiastował nic dobrego. Nie było w niej już gniewu, jedynie smutek i ogromny żal, choć już nawet nie do wodza, ale raczej do losu. Rozmowa z ojcem wiele jej uświadomiła. Dotarło do niej, ile jest racji w jego słowach.
- Nie wiem, co chcesz usłyszeć... - westchnęła. - Ja... sądzę, że naprawdę powinieneś uciekać. Unieważniam twoją obietnicę. Możesz iść dokąd tylko chcesz. Ja wiem, gdzie jest moje miejsce, ale ty nie, za to wiesz, że nie zostaniesz tu na zawsze, że prędzej czy później gdzieś cię poniesie. Teraz to doby moment, żeby odejść. Ja już to wszystko przemyślałam i nie ma innego wyjścia. Mój ojciec to dobry człowiek i w tym, co mówi, zawsze jest wiele racji. Ma słuszność mówiąc, że mnie nikt nie zechce, że ty jesteś już zbyt stary dla tutejszych kocic, ze tylko ja potrafię poskromić twoją złość, że beze mnie któregoś dnia wpadniesz w furię i stanie się coś strasznego. Ma rację, mówiąc, że przy tobie się śmieję, że jestem szczęśliwa, że dzięki tobie zaczęłam mieć prawdziwe marzenia, że tylko my dwoje jesteśmy w stanie się wzajemnie tolerować, że nikt inny nie zniósłby naszych charakterów. Tylko ja potrafię opanować twój gniew, tylko ja się ciebie nie boję. To wszystko, co powiedział, to prawda, ale w jednym nie ma racji - ty nigdy mnie nie pokochasz. Ja wiem... jestem dobrym przyjacielem i tak jest w porządku. Wiem, że nie nadaję się na żonę, na matkę, na kochankę, ani do innych podobnych ról. Dlatego musisz uciekać... Sam. Jeśli tego nie zrobisz, zostaniesz do mnie przywiązany, jeśli ucieknę, z tobą stanie się dokładnie to samo. Wspólna ucieczka niczego nie zmienia.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leonid niemal kipiał emocjami, dlatego spokojny głos Nani trochę zirytował go. Jak mogła w taki sposób podchodzić do całej tej sytuacji?
Gdy powiedziała, co o tym wszystkim myśli, gdy tylko zaczęła tym spokojnym tonem głosu, wiedział, że to wcale nie wróży nic dobrego.
- Ja mam uciekać? – warknął rozzłoszczony. - Jak ty to widzisz? Nie mogę podkulić ogona i uciec. Uciekałem już wystarczająco długo. Choć dla mnie to nie problem, nie chcę teraz dać satysfakcji temu zgredowi – burknął nieprzyjemnie, lecz zaraz potem jego rysy twarzy nieco złagodniały.
Nani była bardzo surowa wobec siebie, poniekąd rozumiał, co mówiła, ale to, jak oceniała swoją osobę, było naprawdę złe. Mimo to zaraz potem padły słowa, które sprawiły, że poczuł przyjemne ciepło. Jego przyjaciółka pokazała mu, jak bardzo zmienił jej życie, poza tym, ona działała na niego w ten sam sposób. Gdyby nie ona, kto wie jakby skończył?
- Posłuchaj… - Spojrzał jej w oczy, a na jego ustach pojawił się uśmiech, nie ten złośliwy czy zadziorny, ale ten z przyjemniejszych, sympatyczniejszych. - Nadajesz się na kobietę, o którą walczyłby niejeden samiec – przyznał szczerze, bo właśnie tak myślał. Niejeden samiec dałby się pokroić za samicę z pazurem, która doskonale radzi sobie w życiu.
- Ty nie potrzebujesz troskliwego samca, który będzie chodzić tak, jak mu każesz. Potrzebujesz towarzysza, który razem z tobą przejdzie przez życie. Poza tym, dobrze wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna – powiedział spokojnie, a zaraz potem zrobił zabawną minę, która sugerowała, że sam po sobie nie spodziewał się takich słów.
- Powiedz, czemu tak bardzo chcesz, żebym odszedł? – Przekrzywił nieco głowę, przyglądając się jej. - Z reguły mówią tak samice, które nie chcą, by samiec odszedł, a wręcz przeciwnie… - Zmrużył nieco oczy, ale ani na milimetr nie odsunął się od Nani.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Tak mnie oceniasz?! - parsknęła oburzona. - Jesteś podły! Za kogo ty mnie masz? Miałabym kazać ci odejść, żeby usłyszeć, że zostaniesz?! Wiesz, jak to się nazywa - manipulacja! A więc takie masz o mnie mniemanie! Jestem manipulantką! Agrhhh! Wiesz co, każdy, ale to każdy mógłby mi to powiedzieć, ale nie ty! Mówię ci, jak jest, co czuję, a ty masz mnie za pierwszą lepszą samicę! Nienawidzę cię! Bardzo dobrze się stało, że skazali nas na ten ślub, przynajmniej wyniesiesz się z mojego życia! Jesteś najgorszym lwem jakiego znam! Myślisz tylko o sobie, jesteś starym, zapleśniałym dziadkiem, który myśli, że każda kocica będzie mu ulegać, choć czasy świetności masz już dawno za sobą! W głowie ci tylko kobiety i chędożenie. I wiesz co? Wolałabym się powiesić niż dzielić z tobą życie! I tak właśnie zrobię, choćbyś mnie błagał na kolanach, to nigdy nie będę twoja! - wrzeszczała. Nani jeszcze nigdy nie była tak wściekła. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, ale tym razem Leo doprowadził ją do stanu emocjonalnego wybuchu. Jak w ogóle mógł sugerować, że to co mówi, mówi tylko po to, by został. Jawnie oskarżył ją o manipulację, tego było już za wiele. To ona wywnętrzała się przed nim, a on ranił ją takimi słowami. Tego nie była w stanie znieść. Jego sarkazm, przechwałki, nieśmieszne żarty, to było na porządku dziennym, ale oskarżenia o coś takiego nie mogła przeboleć.
- Nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy! - warczała jeszcze, przemieniając się w lwicę i ruszając biegiem przez pustynię. Nie zamierzała z nim dłużej tutaj zostać, nie zamierzała na niego patrzeć, dlatego postanowiła jak najszybciej dobiec do wioski i ukryć się w swoim małym pokoiku w chatce rodziców. Choć była już w postaci lwa i to nie powinno się zdarzyć, to jednak po sierści na jej pysku płynęły słone łzy goryczy.
Leo
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leo »

Leo nie spodziewał się tak gwałtowne reakcji ze strony Nani. Gdy ta zaczęła na niego krzyczeć i warczeć, od razu odsunął się od niej i zmarszczył brwi. Samica rzucała w niego słowami, które nie powinny pojawić się w tej rozmowie, a przede wszystkim źle zrozumiała jego słowa.
- Nani… - próbował jej przerwać, podniósł nawet ręce w geście poddania, ale to było na nic. Samica wrzeszczała na niego tak głośno, że w oddali zapewne było słychać jej krzyk.
- Nigdy bym.. – próbował bronić się, lecz samica była górą. Przekrzyczała go, zrzucała na niego coraz to gorsze oskarżenia..
- Ja nie… - raz jeszcze chciał jej przerwać, gdy ta kazała się mu wynosić, ale i tym razem jego słowa odbiły się od ściany złości.
Samica przemieniła się w lwicę i uciekła, nie chcąc znać Leo. Ten nie dał za wygraną i czym prędzej przybrał formę lwa, po czym ruszył w pogoni za lwicą.
Nani była bardzo szybka, a to wszystko przez wściekłość, która ją napędzała. Mimo to po dłuższym biegu na łeb, na szyję, Leo zrównał się z Nani.
- Zatrzymaj się! – warknął, nie przestając przebierać łapami ile sił. - Nie uciekaj ode mnie! – dodał po chwili, po czym spiął się i przyspieszył szaleńczy bieg.
Gdy wyprzedził przyjaciółkę, nagle zwrócił się w jej stronę i zaparł łapami.
- Stój! – warknął głośno, by ta zatrzymała się. - Stój i wysłuchaj mnie, do cholery! – Ryk wydobył się z jego pyska, ale w jego oczach pojawił się strach.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani była tak wściekła, że chciała gnać przed siebie do utraty tchu. Nigdy w życiu tak się nie czuła, nigdy w życiu nikt tak bardzo jej nie uraził. Było jej potwornie przykro. Zniosłaby coś takiego z każdej strony, ale nie mogła uwierzyć, że zrobił to Leo. Jak on mógł, jak mógł jej powiedzieć coś takiego. Biegła z całych sił, a po lwim pysku spływały jej łzy. Dudniało jej w uszach, a serce waliło jak kowalski młot. Mogłaby przysiąc, że czuła fizyczny ból rozchodzący się od serca po całym ciele. Dlaczego on to powiedział, dlaczego... W głowie miała tylko to jedno pytanie. Jak mógł ją tak zranić. Byli w tak trudnej sytuacji, a on mówił jej coś takiego. Nigdy go nie okłamała, nigdy nie próbowała zmanipulować, nigdy nawet nie pomyślała, żeby coś przed nim ukryć. Zawsze była szczera, nawet w najtrudniejszych chwilach, nawet kiedy była smutna czy zła, mówiła to wprost, a on teraz sugerował, że mogłaby mówić, że ma odejść, tylko po to, by go od tego odwieść. W tym szalonym biegu napędzała ją nienawiść, złość i ból. Kiedy usłyszała za sobą jego kroki, była jeszcze bardziej wściekła i tylko przyspieszyła, by nie mógł jej dogonić. Lecz Leo w końcu zrównał się z nią, a ona nawet nie chciała na niego spojrzeć. Nieco opadła z sił i wtedy ją wyprzedził. Jego głośny ryk rozdarł powietrze. Kiedy zobaczyła, że staje przed nią, próbowała się zatrzymać. Zaparła się łapami mocno o zimne podłoże. Ledwo zdążyła wyhamować, ale kiedy już się udało, zaczęła ryczeć na niego przeraźliwie.
- Nie zamierzam już nigdy cię słuchać! - warczała, pokazując ostre białe zęby. Nie zamierzała walczyć, Leo był od niej silniejszy i nie miałby szans z takim samcem jak on. Ale nie mogła też dać za wygraną.
- Jesteś gorszy od wodza! - ryczała.
Zablokowany

Wróć do „Mau”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości