Mgliste Bagna"Mściciel"

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Awatar użytkownika
Naresh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Złoty Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naresh »

Zanim Tenisse zdążyła zareagować i odpowiedzieć, magia wyczuwalnie zadrgała w powietrzu. Naresh znał ten stan magii, zasłonił swoim wielkim cielskiem elfkę i skupił wzrok na powstającym bąblu teleportacyjnym, w jego wnętrzu materializowały się postacie. Dość szybko w pojawiających się aurach dostrzegł nieumarłego. Zastanawiał się tylko chwilę nad dziwnym zrządzeniem losu, lecz postanowił się zabezpieczyć, szybko jak tylko pozwalała mu na to niespokojna w tej chwili magia, utworzył zaklęcie kręgu nicości i otoczył nim miejsce gdzie pojawiały sie postacie. Zaniepokoił się o los oddziałku na dole wzgórza, oni nie byli niczego śmiadomi, a goście mieli nieznane zamiary. Krąg powstrzyma ich działania choć na ten czas aby wszyscy mogli się bezpiecznie oddalić. Nie chciał i nie mógł marnować mocy magicznych w starciu z kimkolwiek, gdyż chciał je zachować na ochronę Tenisse przed mocami potężnego Medgara. Z tym zmarłym arcy czarnoksiężnikiem w walce potrzeba było wiele mocy i sprytu. Nareshowi sprytu nie brakło, lecz moce miał ograniczone.
- Mamy gości, Tenisse. - Rozchylił swoje olbrzymie złote skrzydła i wyprostował się na tylnych łapach. Teraz patrzył na jaśniejący wyraźny już efekt teleportacji z wysokości 12 metrów. - Jeżeli wyczujesz cokolwiek niepokojącego, biegnij w dół zbocza do ludzi. - Postanowił opóźniać ewentualny pościg tak długo, jak to będzie możliwe.
Smak przeszłości to smak twoich śladów pozostawionych w życiach które napotkałeś w swojej wędrówce.

Postać Ludzka
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

Szczerze mówiąc, paktowanie ze smokiem do najbezpieczniejszych zdaniem Orpheusa czynności nie należało. Choć z początku Reventlow odniósł się do "transportowca" z nieufnością, magia jaką operował mogła w pewien tłumaczyć jego nietypowe pochodzenie. Smoki kojarzyły mu się raczej z wielkimi gadami niż zwykłymi ludźmi, nie sądził, że mogą posiadać zdolność zmiany kształtu jak wilkołaki albo inne tego typu zwierzęta. Postanowił nie zmieniać swojej postawy względem mężczyzny, przynajmniej dopóki nie wyrośnie mu przed nosem smok. Wierzył jedynie w to co widział. Jednak to był jedynie drobny mankament, który tylko przez moment niepokoił Orpheusa. Naprawdę zastanawiał się co będzie, chciał wziąć w zamian mężczyzna, pieniędzy nie chciał, więc chyba naprawdę wszedł z nim w jakiś sojusz...

Rozejrzał się dookoła, chwilę potem wstając na równe nogi. Rzeczywiście otoczenie całkowicie się zmieniło, to niesamowite, co mogli dokonać magowie gestem swojej woli. Poczuł na ramieniu ciepłe dotknięcie dłoni. To Malaika stała obok niego, bacznie obserwując otoczenie. Może nie do końca była to piękna kraina, ciemna, brudna, mokra, ale na pewno byli już bezpieczni od pościgu, który deptał im po piętach.
- Myślisz, że to dobre posunięcie?
Zapytał Sullivan stojąc obok nich.
- To mroczne doliny, niebezpieczna kraina.
- Dobre...
Pokiwał przecząco głową chłopak, zamykając oczy. Chwilę potem odwrócił się w kierunku mężczyzny-smoka, kobiety i wampira. W tym miejscu tak odległym od Nandan-Ther nie było potrzeby kłamać i zasnuwać się warstwą niejasności.
- Cóż, trochę nietakt z naszej strony nastąpił, jednak nie zdążyliśmy się jeszcze przedstawić. Ja nazywam się Orpheus, ta piękna niewiasta u mego boku to Malaika. Ten kruczoczarny chłopak to Sullivan, człowiek na każdą okazje. Tuż za nim stoi Lillian, najmłodsza istotka z naszej kompanii, a ten zamyślony mężczyzna stojący tyłem i kopcący fajkę to Branson... Branson! Chodź tutaj...
Zawołał chłopak, czasami ta melancholia rusznikarza denerwowała go jednak już się do niej przyzwyczaił. Smok?
Ostatnio edytowane przez Orpheus 13 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia musiała odczekać chwilę, aż wzrok odzyska ostrość a słuch wyrazistość. Była głucha i oszołomiona od przebywania w sferze zagęszczonej mocy pustki. Chrząknęła i potrząsnęła głową. Czuła się trochę jakby ją przepuszczono przez wyżymaczkę. Była pewna, że jeszcze kilka takich skoków i puści pawia. Pochyliła się do przodu i oparła dłonie na kolanach. Po paru głębszych oddechach zaczęła w końcu widzieć normalnie.
To co zobaczyła przed sobą spowodowało, że błyskawicznie podniosła się do pionu i otwarła usta w niemym zdziwieniu. Stojący na tylnych łapach olbrzymi, prawie kilkunastometrowy smok o złotej barwie. Jego skrzydła rozpostarte w dwie strony świata mogłyby przykryć całą ich grupę. Chyba. Maie zaklęła z namaszczeniem. Promieniujący niezwykłym światłem pradawny spoglądał wprost na ich nich.
- Dumuzi? - zapytała niepewnie, ale aura jaszczura nie pasowała do tej, jaką otaczał się jej mrukliwy towarzysz.
Drugi smok.
W końcu otrząsnęła się z chwilowego paraliżu i błyskawicznie utworzyła wokół siebie energetyczną barierę ochronną. Zauważyła, że nieznajomy wydzielał niezwykle intensywną aurę o dużej złożoności. Mieli przed sobą silnego maga. Może nie dorównywał poziomem nieumarłemu nekromancie, ale mimo wszystko mógłby stanowić wymagającego przeciwnika.
Szybki rzut okiem upewnił ją, ze z jej towarzyszami wszystko w porządku. Z lekką irytacją zauważyła, że Dumuzi zabrał ze sobą grupę ludzi ze statku, mimo, że zdawał sobie sprawę, iż w starciu z magią licza nie będą mieć szans. Co więcej, łatwo mogą paść ofiarą zaklęcia przemiany w ożywieńca. Gardenia westchnęła. Jakby bez tego mało mieli przeciwników.
Złoty smok pozostawał na swoim miejscu niewzruszony. Wyczuła, że on również otoczył swoje miejsce magią. Czy szykował się do ataku?
Maie zrobiła kilka kroków w jego stronę, uważnie śledząc każde podejrzane wahanie energii. Kiedy znajdywała się bliżej, dostrzegła smukłą sylwetkę elfki. Więc monstrualny jaszczur mógł być jej znajomym...
- Hej! – zawołała, starając się zwrócić jej uwagę. – Tenisse!
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wąpierz przelazł w końcu na drugą stronę portalu. Spodziewał się ujrzeć tam to, co zwykle można "podziwiać" na podmokłym, porośniętym gęstą roślinnością terenie, jednak miast karakanów, wijów i setek tysięcy płazów dających wokalne popisy przed nosem krwiopijcy i towarzystwa wyrósł olbrzymi złoty jaszczur, ani chybi Draconis aureus. Olbrzymi pradawny wykazał się przebiegłością i sobie tylko wiadomym rodzajem inteligencji - natychmiast po pojawieniu się pierwszych oznak teleportacji otoczył się jakąś magiczną barierą, czyżby obawiał się drużyny, z którą przyszło współdziałać księciu Karnsteinu? Trzeba toto wybadać.
Za gadziskiem stała jeszcze jakaś osoba, sądząc po płynnych ruchach ciała i długości małżowin usznych należała do starej rasy elfów, jednak Medard nie był w stanie z pewnością stwierdzić, jaki szczep tejże reprezentowała. Jej pokryty lśniącą łuską towarzysz stanął na tylnych łapach, co jeszcze bardziej potęgowało uczucie małości w śmiertelnych, którzy mogli stać vis-a-vis olbrzyma podobnych rozmiarów. Ten osobnik mógł równać się z największymi Draconis nigrescens bytującymi w Karnsteinie i przyległościach. Artemigor to przy czymś takim malutki pikuś. Wąpierz potanowił, by gadziny między sobą załatwiły to, co mogły mieć sobie do powiedzenia. W głębi ducha miał nadzieję, że Dumuzi w swej prawdziwej postaci będzie równie okazały, co złotołuski naprzeciw nich.
- Nie uważasz, że taki początek wyprawy zwiastuje coraz to ciekawsze spotkania w jej dalszych etapach? - skierował myśl do Gardenii, z zachowania której wywnioskował, że spodziewała się olbrzymiego jaszczura tej wielkości na mokradłach tak, jak pingwinów na pustyni.
~Co, u licha ciężkiego ten przerośnięty jaszczur robi na tym zadupiu?! Może licz niejednemu zalazł za skórę w swym długim nie-życiu? Oby, bo dobrze by było mieć coś takiego za sprzymierzeńca, choćby i tymczasowego. - jawiło się w umyśle krwiopijcy, który był nieco zaskoczony niespodziewanym widokiem. Zupełnie jak jakiś człowiek.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Dumuzi westchnął. Do rozmów, do jakiegokolwiek ogarnięcia zmysłami otaczającego go świata pragnął przystąpić po chwili na zebranie sił, westchnięcia. Aby prezentować się chociaż odrobinę dostojniej. Spojrzał na złotego smoka. Zupełnie się go nie obawiał. Te jaszczury, będące rodzaju dalekiego od rodzaju Dumuziego uważał jako jedne o łagodniejszym usposobieniu. Wyszedł naprzeciw zgrupowania, nie marnował czasu na przemianę w swą prawdziwą formę – i nie marnował cennego eliksiru spoczywającego w torbie. Najpierw pozwolił delikatnie wyczuć zapachy swej aury co i sam postanowił zrobić u nieznajomego Pradawnego – wszak w ten sposób smoki zwykły się poznawać od dawna. Dopiero po tym wstępie przemówił. Zupełnie nie po ludzku, posłużył się naturalnie mową smoków. W pełni poszanowanie tego języka wymagało małej transformacji strun głosowych. Klątwą nemoriańska wywołała lekkie pieczenie gardła. Lecz na nic to. Przemawiali donośnie jak smok w swej rodzimej mowie.
- Jestem Dumuzi, jeden z synów Enlila. Nie mam niecnych zamiarów. Wybacz moje przebywanie w tej podłej postaci.
Awatar użytkownika
Naresh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Złoty Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naresh »

Naresh opadł na wszystkie cztery łapy i opuścił łeb na wysokość twarzy Dumuziego. - To prawda, to jest podła postać której nie lubię, lecz czasem dla wygody i bezpieczeństwa muszę ją przyjąć. Takoż nie mam ci za złe twojego wyglądu Dumuzi synu Enlina. Jestem Naresh, mędrzec klanu ze Smoczych Pieczar leżących nieopodal Kryształowego Królestwa. Uczeń Meanora, Obserwator Świata i syn Kerkesza, ostatniego ze Złotych Władców. Rozumiem, że ci wszyscy śmiertelnicy są w jakiś tobie znany sposób powiązani z twoją drogą. Niepokoi mnie tylko obecność nieumarłego. - Smok podsunął łeb w pobliże wąpierza, jego oko mrugnęło trzecią powieką. Mam nadzieję, Dumuzi, że wyjaśnisz mi obecność tej osoby tutaj, gdyż każdy nieumarły wprowadza w me serce niepokój. - Ponownie zwrócił swoje spojrzenie na Dumuziego. Chyba rozumiesz?
Smak przeszłości to smak twoich śladów pozostawionych w życiach które napotkałeś w swojej wędrówce.

Postać Ludzka
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

- Zaiste, rozumiem. Wszyscy pragniemy pragniemy klęski licza. – Dumuzi kontynuował w smoczej mowie, gestem dłoni począł wskazywał Nareshowi towarzyszy dłonią, kiedy wymieniał ich imiona.. - Ów nieumarły to książę Medard. Poleciła mi go moja towarzyszka, Gardenia. Stan jego fizyczności pozwoli mu opierać się czystej magii śmierci, nie będzie wymagał również maskowania życia którego w nim brak. Mamy tutaj jeszcze Orpheusa ze świtą. – Na chwilę przerwał, rozejrzał się po towarzyszach badając ich reakcje. - Ja oraz Gardenia jesteśmy tutaj z powodu szczątków mego brata które nieumarły wykorzystał. Dokładny powód jest zawiły i racz zachować to dla siebie, chcę odzyskać chociaż jedną kość... – Po chwili ciszy przemówił zwyczajnym językiem do reszty. - Wszyscy, w szczelności ty, Medard, powiedzcie o swych zamiarach. Myślę, że będzie z wami rozmawiać. Nawet się uśmiechnął odrobinę rozbawiony.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Złoty jaszczur wysunął swój monstrualnej wielkości łeb w stronę Dumuziego. Przez chwilę rozmawiał z nim w niezrozumiałym dla Gardenii, składającym się z sekwencji warknięć i gwizdów dialekcie. W końcu ciemnowłosy mag zwrócił się do niej i pozostałych. Powiedział, że drugi Pradawny pragnie ich poznać. Cóż, ona również chciałaby wiedzieć z kim ma do czynienia i czego ma się po tym złocistym olbrzymie spodziewać. Zrobiła krok do przodu i odnalazła wzrokiem bursztynowe, smocze ślepia.
- Jestem Gardenia, maie płomienia. Moim celem jest rozwój zdolności władzy nad ogniem. Wierzę, że udział w tej wyprawie przybliży mnie do pozyskania tej mocy. - Ciekawa była, czy pradawny zrewanżuje się, mówiąc cokolwiek na swój temat. Jednak póki co dużo istotniejszym było dostanie się do informacji o nekromancie, niż do tych o jaszczurze. - Jakiś czas temu poznałam twoją towarzyszkę Tenisse. Rekrutowała wtedy siły do walki z terroryzującym te tereny liczem. Będziemy wdzięczni, pradawny, za każde informacje na jego temat. W szczególności jeżeli chodzi o posiadaną przez niego moc i siły zbrojne jakimi dysponuje.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

Być może wizja tego, że udało im się uciec od pościgu sprawiła, że Orpheus z klapkami na oczach oddał się w ręce potężniejszych od niego szermierzy. Jednak trzeba było liczyć się z konsekwencjami tego nierozważnego czynu. Na szczęście cel ich zadania został w większej mierze osiągnięty. Udało im się uratować Lillian. Reszta drużyny w przeciwieństwie do niego nie musiała udawać się na niebezpieczną wyprawę. Mogli ruszyć gdzieś do Maurii albo co bądź do Rododendronii lub Ostatniego Bastionu. Były to miasta należące do neutralnych ksiąstewek. Nikt nie powinien zainteresować paroma kupczykami mającymi rozkręcić biznes.

- Orpheus syn Josepha, szermierz. Zobowiązałem się pomóc mistrzowi Dumuziemu w zamian za drobną przysługę.
Oznajmił Reventlow, spoglądając na bestię, z tego co zrozumiał smok był sojusznikiem. Odczuwał lekki strach przed wielką istotą a to wrażenie potęgowało to, że druga taka sama znajdowała się tuż obok niego i na dodatek zobowiązał się jej pomóc. Przełknął ślinę i już chciał coś powiedzieć, gdy ktoś mu przerwał.
- Sullivan syn Admonta, lekkopalcy, a także akrobata.
W sumie Sullivan nie miał innego wyjścia jak lekko minąć się z prawdą, jednak w jego przypadku chyba każdy zawód byłby dobry.
- Branson syn Carla, ludwisarz. A to nasze miłe Panie, Lily i Malaika.
Powiedział chłopak wpuszczając do kręgu dwie kobiety w taki sposób, że krąg ostatecznie się zamknął.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Skoro nawet udający kupca Orpheus przyznał się do swego prawdziwego jestestwa, także i książę Karnsteinu powinien wyjaśnić co nieco współtowarzyszowi podróży. Tym bardziej, że tymczasowy kompan nie był zwykłym śmiertelnikiem, a leciwym smokiem z Pieczar położonych przy Kryształowym Królestwie elfów, w dodatku przedstawił się jako syn Kerkesza, tego samego Władcy Wiatru, z którym dziad i pradziad wąpierza mieli za powiernika najskrytszych spraw państwa i najbardziej zaufanego z przyjaciół, a sojuszników zarazem. Odparł więc:
- Jestem Medard Alaric Ulrich von Karnstein de Nasfiret. Tak się złożyło, że ród, z którego pochodzę, od prawie millenium włada Karnsteinem - jednym z prężniej rozwijających się państw Therii. Zapewne ojciec Waszeci wspominał nieraz rzeczy, jakich to dokonał wespół z mym dziadem Ulrykiem czy pradziadem Dirkiem - to ponoć były czasy! Nie to, co teraz... Nie mam wobec was żadnych złych zamiarów, po prostu pomagam Gardenii w odzyskaniu tego, co jej się należy, a zostało wykorzystane w niecny sposób przez licza. Ma szkieletor tupet - za grosz szacunku dla poległych smoków na cmentarzysku.
Smok wygladał na istotę uznającą tylko jedno miejsce za właściwe przebywaniu nieumarłych: cmentarz tudzież opustoszała krypta gdzieś na zadupiu świata - oczywiście jako murszejące szczątki, bezwartościowy zewłok lub zbitek popiołów. Książę czekał więc na odpowiedź pradawnego - od niej zależeć będzie jego dalszy udział w tej kampanii, a może i życie...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Naresh
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 52
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Złoty Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naresh »

Złote powieki smoka zamrugały a łeb uniósł się w górę jakby w zdumieniu. Popatrzył jeszcze raz na wszystkich, na każdym zatrzymując wzrok na chwilę. - Drobna przysługa..? Własność Gardenii...? Mistrz Dumuzi..? - Potrząsnął głową jakby próbując poukładać to co usłyszał w logiczną całość. Z nozdrzy uniosły się dwie strużki złotawego dymu, oczy zwęziły się w pionowe szparki a skrzydła nieznacznie poruszyły. - Tak Medardzie Alaricu Ulrichu von Karnstein de Nasfiret. Znam historię swojego rodu. Od wieków trzymamy sojusz z Kryształowym Królestwem i ludzkimi grodami. Niestety mój ojciec zginął łamiąc Talizman Kolorów, który kiedyś był dumą smoków. Zapłacił życiem za coś co mu się nie udało. Jego zamiarem było całkowite zniszczenie tego potężnego artefaktu, aby nie dostał się w ręce ciemności. Niestety nawet nie zdążył się przekonać o swoim błędzie. Ten na którego przedsięwzięliście wyprawę, z tego co słyszę łupieżczą, posiadł jego połowę. Zapewne teraz poszukuje drugiej. Zaiste, już teraz posiadł moc, jakiej nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić. a jeżeli odnajdzie drugą połowę... -Westchnął i zbliżył łeb do wąpierza, obwąchał go głośno i wyraźnie. - Więc tak między nami, Książę, muszę cię ostrzec, że Megdar, miażdżyciel północy, jest w stanie posiąść władzę nad Maurią, a jest to miasto rządzone przez zmarłych. Więc radzę abyś bardzo uważał i nie opierał swojego bezpieczeństwa na nietykalności przez magię śmierci. Medardzie Alaricu Ulrichu von Karnstein de Nasfiret, twoje istnienie nie będzie warte funta kłaków jeżeli zlekceważysz moce Megdara. - Łypnął złotym okiem, po czym zwrócił się w stronę Gardenii. - Znasz imię mojej towarzyszki? Więc przebywałaś w jej towarzystwie, czy po prostu słyszałaś o niej? - Gwałtownie poderwał głowę i skierował wzrok na północ. Chwilę wietrzył badając aurę magii w otaczającym powietrzu. - Znów się zagadałem i przestałem być czujny. Megdar Król Licz coś zrobił, co uszło mojej uwadze. - nie odrywając spojrzenia od dalekiej północy dodał. - Gardenio, ty i Dumuzi jesteście przeklęci przez Megdara. To jakieś potężne zaklęcie, choć nie jestem w stanie poznać jego działania. A on coś znów szykuje. - Opuścił ponownie głowę i sapnąwszy, wypuszczając złote płomyki, rzekł. - Siła jego Armii stała się taka że jest w stanie zagrozić wszystkim ziemiom na południe od swojej siedziby. Moce które posiada czynią go w tej chwili prawie niezniszczalnym. Ja nie znam nikogo kto by mógł się z nim równać. Z tego co wiem, chce poważnie spustoszyć Alaranię. Mówiąc "spustoszyć" miałem na myśli przemienić ja w swoje królestwo. Królestwo zmarłych. - Pazurem wyrysował dziwny symbol na ziemi, po czym chuchnął na niego. Nad symbolem zaczęły unosić się obrazy zniszczonych osiedli i wiosek. Pożary i łuny wojny prowadzonej przez Megdara. Jego armie trupów nie znajdujące oporu i dzielni ludzie i elfy stawiający mu odpór. Gdzieś w przestworzach unosił się szkielet smoka pokrytego blachami pancerza. - Chce ruszyć przeciw Kryształowemu Królestwu, lecz myślę że najpierw podporządkuje sobie Maurię.
Smak przeszłości to smak twoich śladów pozostawionych w życiach które napotkałeś w swojej wędrówce.

Postać Ludzka
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

- Powiedzmy, ze przez jakiś czas płynęłyśmy tym samym statkiem. - Maie płomienia odpowiedziała na pytanie złotołuskiego, po czym skrzyżowała ręce na piersi. Reakcja drugiego smoka wydawała jej się grubo przesadzona i zaczynała ją irytować. Przyszli tu po rzeczowe informacje na temat nekromanty a nie, by nakręcać spiralę strachu i paranoi. Chrząknęła. - Siła licza rzeczywiście robi wrażenie, nie przeczę. Razem z Dumuzim mieliśmy okazję zetknąć się z jej próbką. – Posłała ciemnowłosemu szybkie, porozumiewawcze spojrzenie. - Jednak perspektywa opanowania przez tego nekromantę całej Alaranii, wybacz Pradawny, wydaje mi się mało prawdopodobna. Żeby nie powiedzieć nierealna. Gdyby zagrożenie z jego strony rzeczywiście mogło mieć tak globalny zasięg, już dawno mielibyśmy tu całą chmarę przedstawicieli wszystkich ważniejszych Gildii Magów. Nie uwierzę, że tak poważne zagrożenie mogłoby ujść ich uwadze. Znam ich i wiem jak działają. Nie pozwoliliby, by jakikolwiek dziki mag spróbował położyć choćby palec na ich strefie wpływów. Prędzej usunęliby twierdzę licza z powierzchni ziemi razem z całymi Mrocznymi Dolinami. Nekromanta również o tym wie, w innym wypadku już dawno zaatakowałby strategicznie najważniejsze ośrodki miejskie. Co się zaś tyczy talizmanu, czy raczej jego części, jest on wyjątkowy, ale nie unikalny. Nie od dziś wiadomo, że na terenie Alaranii znajduje się przynajmniej kilka najsilniejszych przedmiotów magicznych. Talizman Kolorów jest tylko jednym z nich. Ani najważniejszym, ani najmocniejszym. Dlatego uważam, ze zagrożenie ze strony licza jest tylko regionalne i nie warto byśmy się w nie mieszali. – Opuściła ręce i podparła się pod boki. Złocisty wyraźnie bał się nieumarłego, ale to jeszcze nie znaczyło, że jego lęk był uzasadniony. Czasy młodości smoka, kiedy po powierzchni ziemi chodziło jedynie kilku naprawdę potężnych magów, były odległą przeszłością. Być może pradawny wciąż postrzegał świat przez ich pryzmat ale teraz jednostki, choćby wybitne jak nekromanta, nie liczyły się tak bardzo jak kilka wieków temu. Teraz liczyły się Gildie Magów. To one skupiały w sobie najsilniejszych mistrzów i arcymistrzów wszystkich dziedzin magii. To one rządziły i dzieliły, nawet jeśli nie oficjalnie. – Przykro mi, że wasze miasta są atakowane ale jesteśmy tu w konkretnym celu – odzyskać odebraną mojemu towarzyszowi Dumuziemu cenną rzecz. Przydadzą nam się wszelkie informacje na temat miejsca pobytu tego przedmiotu. W zamian obiecujemy osłabić napotkane siły licza tak bardzo jak to tylko możliwe.
Gardenia przemilczała uwagę o rzuconej na nią i ciemnowłosego maga klątwie. Nawet jeśli była to prawda, złocisty smok nie władał dziedziną śmierci i nie mógłby jej odczynić.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Natomiast Dumuzi nie puścił mimo uszu uwagi o klątwie. Dla niego jasnym stało się, że licz pragnie ich osłabić, gdyż wszystkie dotychczasowe wysiłki w tym kierunku oboje, z trudem, ale perfekcyjnie nie odnosząc większych strat własnych. Tylko, czemu nic nie poczuł? Powinien poczuć wyraźnie, ba – odczucia powinny się mu skojarzyć z doświadczeniami tego typu zjawisk. Nic takiego nie nastąpiło. Spojrzał na złotego smoka, delikatnym gestem palca wskazał na rękojeści miecza. Ponownie przemówił w smoczej mowie, nie chcać posłuchu u zbędnych uszu.
- Cruentus i Maestus to dwa miecze wykonana przez mego ojca jako część rynsztunku. – Przemilczał o reszcie którą niechybnie stracił, przemilczał, iż każdy z braci dostawał takie wyposażenie na zasadzie kaprysu ojca, a mu się poszczęściło. – Nie mam zamiaru bezpośrednio walczyć ze smokiem lecz nie znam mocy która utwierdziłaby fizyczną rzecz czyniąc nietykalną dla Cruentusa, nie znam zaklęcia którego pasm by nie przeciął. Jeśli będzie potrzeba kolejnego rozczłonkowania Talizmanu Kolorów lub zabicia licza aby nie powstał, wystarczy, że dostarczysz mi go na długość miecza. Taka jest moja deklaracja.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Nie rozumiała o czym ciemnowłosy mag rozmawiał ze swoim dalekim krewniakiem. Jednak sądząc po jego bojowym tonie głosu oraz gniewnej mimice twarzy prawdopodobnie opowiadał co i ile razy zrobi liczowi jak już go znajdzie. Bardzo wymownie wskazywał również ręką na rękojeść swoim mieczy. Gardenia miała wrażenie, ze smok chciałby choćby zaraz przeprowadzić samobójczy szturm na twierdzę nieumarłego, zupełnie nie przejmując się spustoszeniu jakie czyniły otaczające ją czary ochronne i liczną armia. Zaczynała się obawiać, czy jej towarzysz nie traci z widoku właściwego celu tej wyprawy. Czy w tej chwili ważniejsza była dla niego szansa na odzyskanie fragmentu szkieletu brata, czy zaleczenie urażonej, smoczej dumy. Wszystko wskazywało na to, że to drugie. Mimo wszystko miała nadzieję, że czarnowłosy potrafi nadal trzeźwo ocenić ich szanse w bezpośrednim starciu z arcymistrzem i jego świtą w samym centrum jego terenu.
- Nie zrób czegoś lekkomyślnego. - dodała w myślach i zwróciła się do Dumuziego.
- Myślę, że powinniśmy rozbić tu obóz na noc. Mamy za sobą ciężki dzień a ty dwa razy używałeś grupowej teleportacji. Powinniśmy zregenerować siły. Poza tym chciałabym mieć czas na zbadanie czy i w jaki sposób ma na mnie wpływa ta klątwa.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Gdy skończył, podszedł do Gardenii, objął ją ramieniem aby zamienić kilka slow na ucho, odwracając się tyłem do reszty towarzyszy.
- Właśnie za naszą dwójkę podjąłem zobowiązanie, sprowadzające mnie do roli ewentualnego kata. Postaraj się nie przysporzyć nam więcej obowiązków. I chciałbym, abyś była świadoma faktu, iż w obliczu naszego sukcesu, zostawię ich wszystkich na pastwę losu, nikomu nie obiecałem współpracy prócz ciebie.
Pradawny powiedziawszy, co chciał powiedzieć począł szukać w torbie prowiantu. Po chwili znalazł bochenek chleba, niezbyt duży. Skrzywił się, od zawsze uważał, że chleb i woda to psi posiłek. Odkroił nożykiem dwie suche pajdy. Począł je konsumować nieśpiesznie przyglądając się towarzyszom ukradkiem. W przerwach między kęsami stwierdził już na głos do Gardenii:
- Obawiam się, że z naszej dwójki doznasz mniejszych szkód, ale jest też opcja, że na twoją formę może działać o wiele nieprzyjemniej. Bądź ostrożna, nie chciałbym stracić sojuszniczki.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard na chwilę wyłączył się z rozmowy, gdyż zaciekawiło go zachowanie Orpheusa i jego drużyny. Wszyscy ci ludzie jak jeden mąż siedzieli we własnym przysłowiowym sosie i ani śmieli nawet czubka nosa wychylić poza obręb własnych sprawunków. Może to ta teleportacja tak podziałała na śmiertelników, a może strach przez liczem? Mawiają, że nieumarli potrafią wzbudzać strach w ludziach, nawet jeśli nie są tego do końca świadomi - coś na kształt mechanizmu obronnego u skunksów czy mniejszych łuskonośnych.
W końcu wyrwał się z obserwowania i odparł smokowi:
- Na statku poznałem głębszy zarys waszej wyprawy łupieżczo-odwetowej i postanowiłem dołączyć do tego przedsięwzięcia. O Maurii nie mam najmilszych wspomnień - pewne społeczności należy niszczyć w zarodku nim staną się zarzewiem zła. Mieszkańcy tej dziwnej metropolii chyba nie zrozumieli, że każdy kij ma dwa końce, a magia śmierci oddziałuje na każdego posługującego się nią czarodzieja czy nekromantę.
Liczowi nie będzie łatwo ich pokonać, legiony zdechlaków nie znających lęku przed niczym niejednemu zalazły z skórę, jednak potężny mag mógłby spróbować przekonać Triumwirat do swoich racji. Jak się skumają - trzeba będzie wezwać posiłki z którejś z rozsianych po okolicy Gildii Magów. Czarodzieje nie pozwolą, by jeden człowiek bądź coś, w co przemienił się dzięki spaczeniu swego umysłu kontrolował tak liczne armie ożywieńców. Wojska Karnsteinu nawet z posiłkami z Nandan-Theru, Elfidranii i klanami centaurów nie wystarczą, by powalić siłę tak śmiercionośną. Co do talizmanu - tego typu przedmioty rozsiane po Alaranii należą do rzadkości, ale ich siła wpływu na rzeczywistość jest zazwyczaj mocno przesadzona.
Gdy tylko smok napomknął coś o przesyconych magią mieczach i ewentualnym starcu z liczem książę odrzekł:
- To mogłoby się udać. Co powiecie na wystawienie wabia w postaci czegoś, czym żaden licz pogardzić nie może? Odpoczynek byłby jednakowoż równie dobrym pomysłem, zwłaszcza w przypadku Orpheusa i jego ludzi - wyglądają na zmęczonych.
Bagnisko wionęło swe wyziewy, a zapach zgnilizny, butwiejących pniaków i na wpół rozłożonych trucheł dawał się we znaki praktycznie każdemu stworzeniu, które z rzadka bytowało na podobnych obszarach. Chmary insektów także mogły stanowić przeszkodę, której nie powinno się lekceważyć.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość