Mgliste BagnaKurhany

Tajemnicza mroczna kraina, gdzie każdy Twój ruch jest obserwowany. Strzeż się każdego cienia i odgłosu bo możesz już nigdy stamtąd nie wrócić.
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Carey przez jakąś chwilę stała sobie i wesoło podrygiwała w rytm radosnych dźwięków. Co jakiś czas zerkała na towarzyszy co by mieć ich na oku, problemów mieli już dość, a teraz był czas na odpoczynek w nieco inny sposób niż zazwyczaj. W pewnej chwili poczuła jak Veril wpycha ją w ramiona Khardana, sugerując, że powinni zatańczyć.
Carey otworzyła usta by odezwać się do mężczyzny, którego wcześniej lekko uzdrowiła, ale ten zwinął się z miejsca zdarzenia, śmiejąc się pod nosem. Anielica również zaśmiała się rozbawiona zachowaniem Verila, które było poniekąd urocze.
Potem jednak uświadomiła sobie co właściwie teraz się dzieje… spojrzała na Khardana i uśmiechnęła się niepewnie, choć jej wzrok był rozbawiony. Diabeł w końcu zdecydował się zachować jak mężczyzna i poprosił Carey do tańca. Niebianka mimowolnie uśmiechnęła się i skinęła grzecznie głową.
- Z miłą chęcią zatańczę z Tobą. – powiedziała z uśmiechem i podała mu swoją dłoń.
Tymczasem kryjówka Verila była całkiem wygodna, ale mężczyzna nie przewidział jednego. Nie zobaczył, że Karczmarz posyła jakiegoś pachołka do szefa całej trupy grającej. Jako, że karczmarz cieszył się choć minimalnie większym poważaniem, niż przeciętny mieszkaniec tego miejsca, wkrótce biesiadnicy usłyszeli melodię zupełnie inną niż wcześniej.
Z instrumentów popłynęły nuty pieśni, którą najczęściej grało się w momencie, gdy mężczyzna ma prosić o rękę swojej wybranki.
Carey nie znała tego zwyczaju, więc uśmiechnęła się lekko słysząc zmianę nastroju, ale mimo to nie miała zamiaru rezygnować z tańców, szczególnie, ze potem na pewno muzyka wróci na bardziej zabawowe tory.
Inaczej miała się sprawa z Verilem, ten zapewne też nie wiedział o co chodzi z tą muzyką, ale z drugiej strony istniała szansa, że w swoim muzykalnym życiu słyszał niejedno.
Podpowiedzią dla zwierzaka mógł być fakt, że Karczmarz wraz z córką stanęli obok grajków. Gospodarz stał dumnie oczekując, aż wybranek dla jej córki raczy pojawić się w miejscu gdzie jest oczekiwany, a córka karczmarza stała ze spuszczoną głową i wielkim rumieńcem na policzkach.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Verilowi aż zjeżyło się futerko. Faktycznie w pierwszym momencie nie skojarzył o co chodzi z tą muzyką, ale już po chwili ciężkie, zardzewiałe trybiki jego umysłu zaczęły trawić pomalutku niewygodne dla grajka informacje. Karczmarzowi chyba bardzo zależało na wydaniu za mąż swojej córki, chwalebne! Z drugiej strony Verilowi bardzo zależało na tym by się jednak nie żenić. Cóż czynić w takiej sytuacji? Czy nasz bohater odnajdzie w sobie odwagę by stanąć naprzeciw tej trudnej sytuacji i rozwiąże problem? Prawdopodobnie nie...
Zdecydowanie wolał zostać w swojej obecnej kryjówce, całkowicie bezpieczny i odporny na zaręczyny. Przecież kto by chciał za męża kota?
Przyczajony w swojej kryjówce czekał dalej i cały czas nachodziły go coraz to nowe wątpliwości. Jedyne co przemawiało przeciw wyjściu i skonfrontowaniu się z problemem to jego doświadczenie, które jasno mówiło mu co w takich sytuacjach robić. Często wystarczyło unikać problemu dostatecznie długo by ten się rozwiązał. Niestety tym razem problemy przybyły do naturianina.
Nagle poczuł jak coś odrywa go od ziemi, zdążył tylko zamachać nieporadnie łapkami i miauknąć.
- Mamo, mamo! Patrz jaki śliczny kotek! - krzyczała dziewczynka wymachując w powietrzu Verilem. - Mogę go zabrać?
W tym momencie Veril zwyczajnie nie wytrzymał. Ktoś po raz drugi wycinał mu taki numer, ale nie zamierzał znowu dać się wrobić. W oka mgnieniu kotek zamienił się w śnieżnobiałą sowę, która wyślizgnęła się z rąk małej i odfrunęła.
Naturianin starał się nie zwracać uwagi na nawoływania przerażonej matki dziewczynki podnoszącej niemały raban.
- Demon! Diabeł! - krzyczała.
- Kotecek odfrunął... - mruknęła zasmucona dziewczynka.

Tymczasem Veril miał nadzieję, że na dachach znajdzie trochę spokoju i nie zostanie dosięgnięty przez żadne dziecko ani karczmarza z córką na wydaniu. Niestety znowu namieszał, wśród bawiących się ludzi już krążyły plotki o kocim demonie. Podawana z ust do ust plotka urosła do potężnych rozmiarów i tak oto owy koci demon miał być w istocie potężnym tygrysem z wielkimi pazurami i kłami. Co kto woli...
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Khardan tańczył. Nieumiejętnie, ale jednak. Bardzo często jednak zerkał w dół, próbując wykoncypować, czy aby stopy Careylissy nie zbliżały się za bardzo do strefy zgniotu. Szło mu coraz lepiej, ale muzyka się zmieniła gwałtownie. Podobnie jak improwizacja Verila.
- Czy wszystkie grajki z tej krainy mają w zwyczaju zmieniać melodię tak nagle?
W głosie diabła słychać było lekkie podenerwowanie, zaczynał powoli łapać, o co w tym tańcu chodzi. Tylko tym razem ani trochę mu melodia nie pasowała. Potem zauważył karczmarza z podlotkiem i wszystko stało się jasne.

- Ej, wy tam! Piękna Pani z Zakapturzonym Towarzyszem! Gdzież jest wasz przyjaciel, flecista?
Cała uwaga skupiła się na nieporadnie gibiącym się Khardanie i anielicy. Rogaty zwrócił się ku scenie, po czym odkrzyknął.
- Niestety dobry człowieku, zgubiliśmy go, nim wyszliśmy z karczmy!
To, z jaką Zakapturzony Towarzysz skłamał w żywe oczy, mogłaby wzbudzić podziw nawet u doświadczonego aktora. Płynność z jaką nieprawda opuściła płuca diabła, rozstawienie rąk, pokazując, że niby nie ma nic do ukrycia...
Dlaczego kłamał, można się domyślić. Veril nie opuścił karczmy ze względu na zawartość łyżki, choć to był dobry argument. "Ja? Żenić? Nie!", albo jakoś podobnie. W takiej sytuacji lepiej było sprawić, by białowłosy oficjalnie wyparował. Musiał powiedzieć, że nie do końca kłamanie było mu w smak, uważał, że chłopak powinien sam stawić czoła swoim problemom i nie mieszać w to innych. Dlaczego więc to robił? Doskonale rozumiał, co czuł. Strach to jest coś, na czym diabły znają się doskonale. Nie współczuł mu, ale też nie osądzał go za to, co zrobił. Wiedział za to, że przesadna uwaga skierowana ku niemu i Carey skrępuje ich ruchy i wtedy na pewno go nie odnajdą. A to, czy należałoby go skłonić do stawienia tej sytuacji czoła, może pozostawić Careylissie.
- Masz jakiś sposób, aby odnaleźć naszego znajomka?
Spytał półszeptem anioła obok.
Nim dobrze dokończył to zdanie, rozległ się krzyk przerażenia i pomstowanie na diabły. Khardan dość gwałtownie obrócił wzrok ku zamieszaniu, widząc jednak tylko wzlatującą sowę.
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Carey nie narzekała na taniec z Khardanem, choć wyczuła, że chłopak na początku miał z tym niewielkie problemy. Mimo wszystko szybko się uczył i wkrótce całkiem dobrze sobie radził. Niestety miła chwila została przerwana zaręczynowymi wydarzeniami.

- Odnoszę dziwne wrażenie, że to sprawka zdesperowanego karczmarza. – zerknęła w stronę grajków, gdzie stał już Karczmarz ze swoją córką.
- Nie wygląda to za ciekawie. – Carey spojrzała na Khardana, ale w jej oczach było lekki e rozbawienie całą tą sytuacją. Nie spodziewała się, że ludzie są zdolni do takiego czegoś, czy Karczmarz nie bał się wstydu? Do tego wystawił córkę na niemałe pośmiewisko, bo nie wyglądało na to, by Veril palił się od ślubu z nią.
Rozmyślania Anielicy zostały przerwane przez sprawcę całego zamieszania. Karczmarz zapamiętał ich dwójkę, więc szybko skojarzył, że powinni wiedzieć co dzieje się z przyszłym panem młodym. Anielica na całe szczęście nie musiała odzywać się w tej sytuacji, bo Khardan szybko odpowiedział Gospodarzowi. Carey nie drgnęła nawet, słysząc jak łatwo przyszło Rogatemu takie kłamstwo. Czego miała się w sumie spodziewać? To przecież piekielny, ale tym razem skłamał, by ratować czyjąś skórę. Carey pokiwała szybko głową, potwierdzając w pewnym sensie słowa Khardana. Gospodarz spojrzał na swoją córkę, a potem rozejrzał się mrużąc w złości swoje oczy, które i bez tego nie wyglądały szczególnie miło.
Diabeł wybrnął chwilowo z sytuacji, ale oboje musieli szybko znaleźć Verila , bo jeszcze naprawdę się zgubi i co wtedy…
- Coś mam przeczucie, że nie będzie to ciężkie… - Carey patrzyła za odlatującą sową, po tym jak Khardan szepnął pytanie.
- Niedługo będziemy mieć kłopoty… zobaczysz…- spojrzała na Rogatego i pokręciła głową. Krzyki wydobywające się z tłumu nie były zbyt miłe, a wkrótce dołączył do nich golony krzyk i płacz córki Karczmarza.
- Znowu sowa! To Zły znak! – wrzeszczała niedoszła panna młoda, trzymając się za głowę i płacząc w głos, po czym niczym się nie przejmując, po prostu uciekła do domu. Karczmarz natomiast rozzłościł się jeszcze bardziej i cisnął paroma siarczystymi przekleństwami. Potem zdenerwowany zwrócił się znowu w stronę tańczących towarzyszy Verila.
- To wasza wina! – wrzasnął i pokazał na nich palcem. – Od początku byliście podejrzani! Sprowadziliście tutaj demona! – wrzeszczał jeszcze głośniej, a spojrzenia biesiadników zwracały się ku nim.
- I właśnie o tym mówiłam… - Carey westchnęła bezradnie zerkając przy tym na Diabła.
- Ludzie! To ich wina! – wrzasnął najgłośniej jak mógł, podchodząc w stronę Carey i Khardana. – Ratujcie swoje dzieci, bo jeszcze rzucą na nie klątwy i uroki, tak jak na moją córkę! – krzyknął i splunął na bruk.
- My nie mamy z tym nic wspólnego. – Carey odezwała się spokojnie, przysuwając się do Piekielnego. Teraz faktycznie mieli problem, biorąc pod uwagę przesądność niektórych.
- Chodźmy stąd… - szepnęła do swojego towarzysza i pociągnęła go lekko by odejść od tego tłumu i znaleźć Verila.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Oto co Veril dostawał w podzięce za swoją bohaterską postawę! Wystarczyło, że nie zgodził się na ożenek z córką karczmarza i już cały wizerunek obrońcy uciśnionych niewiast prysnął jak bańka mydlana. Można by to przeżyć gdyby nie fakt, że z bohatera stał się teraz dosłownie demonem, a przynajmniej tak wyglądał w oczach mieszczan. Z drugiej strony wątpił by ktoś ze stuprocentową pewnością rozpoznał w jego sowiej postaci skromnego grajka z karczmy.
Na tym etapie nie miało to większego znaczenia. Zawsze czymś się zdradzał, im dłużej przebywał wśród ludzi tym bardziej wzrastało niebezpieczeństwo, że jego człowieczeństwo zostanie podważone. Zdarzały się już wyzwiska od demonów, biesów czy innych okropieństw, niemniej tygrysi demon to było dla niego coś nowego. W takiej sytuacji miał tylko jedną możliwość, mianowicie uciekać gdzie pieprz rośnie i spróbować szczęścia w innym mieście przynajmniej do czasu aż tutaj sytuacja nie przycichnie. Poderwał się do lotu i przefrunął chyżo nad kilkoma ulicami gdy coś sobie uświadomił... A co z jego towarzyszami?
Niezbyt zadowolony z siebie zawrócił i zanurkował w miejsce gdzie zauważył znajomą dwójkę. Sytuacja wyglądała kiepsko, wszyscy winili Khardana i Carey za całe nieporozumienie, które nie miało pewnie poważniejszych konsekwencji niż zepsucie zabawy paru mieszkańcom. Niemniej prawdziwym winowajcą był właśnie naturianin, którego niezwykłym talentem było przyciąganie kłopotów niczym magnes. Veril doskonale zdawał sobie z tego sprawę i już obmyślił skuteczny plan wyciągnięcia przyjaciół z opresji.
Jeszcze podczas lotu sowa przeobraziła się w potężnego, białego orła. Tenże majestatyczny ptak zatoczył nad zgromadzonymi szerokie koło strącając zebranym nakrycia z głów. I chociaż wiele osób wciąż zachowało kaptury na głowach to Veril nie ryzykował kolejnego przelotu gdyż w jego stronę zaczęły się sypać kamienie.
- Precz z ptaszyskiem! - krzyczał ktoś z mieszczan.
Veril był niebywale zręczny, a jego szybkość i zwinność stała na iście legendarnym poziomie. Pozwoliło mu to na uniknięcie nieomal dwóch pocisków! Pozostałe dziesięć było szczęśliwymi trafieniami...
Tak oto wspaniały król przestworzy spłynął na ziemię w akompaniamencie wrzasków i świszczących treli rzucanych kamieni. Albo jak to określił, któryś z rzucających:
- Ptaszysko walnęło o ziemię! Też mi z niego demon!
Półprzytomny i już nie na żarty wściekły Veril zebrał się nieporadnie z ziemi i ryknął w odpowiedzi:
- Jam jest demon, bójcie się mnie śmiertelni! Albo... Albo zjem wasze serca, o!
No i stało się. Rozzłoszczony tłum uciekł w popłochu. Zdziwiony naturianin zastanawiał się czy to jego ultimatum wywarło takie wrażenie i prawdę powiedziawszy miał wątpliwości. Dopiero obróciwszy się zauważył prawdziwy powód przerażenia mieszczan. Pozbawiona kaptura Khardanowa głowa prezentowała teraz w całej okazałości masywne rogi, co w zestawieniu z czerwoną jak ogień skórą nadawało mu iście piekielnego wyglądu...
- Aaaa, demon! - wrzasnął ptak po czym nieporadnie podrygując zaczął się oddalać. Dopiero po chwili naszła go refleksja nad zaistniałym faktem. Dlaczego niby Carey nie uciekała?
Na "twarzy" ptaka pojawił się dziwny grymas. Postanowił na chwilę zaprzestać manewru uciekania i zbadać sprawę dokładniej.
- Ekhm... Ty nie uciekasz? - zapytał Carey przekrzywiając głowę.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Sytuacja robiła się ciekawa, ludzie agresywni, a za Khardanem chodziła jakaś mała rozróba. Raczej nie mógł sobie na nią pozwolić, przynajmniej tak długo, jak miał anielicę u boku. Dla niej sytuacja wyglądała całkowicie nieciekawie. Zapewne miała rację, nie była przecież "Tą złą". To był jeden z plusów bycia diabłem. I tak twoja reputacja jest tragiczna, więc czym się przejmować? Na swój sposób było to nawet zabawne, bo w czasie swoich wypadów na Alaranię, wielokrotnie sama jego postać przemieniała hardych, narwanych osiłków w przerażone dzieci.
Szczególnie, jak koło uszu robiło mu się przewiewnie. Tak jak teraz. Na jego twarzy gościł ironiczny uśmiech, jednocześnie był jednak lekko cierpki. Choć z perspektywy osoby trzeciej mógł być to uśmiech psychopaty, chcącego spalić wszystkich i wszystko. Naprawdę nie chciał nikomu psuć zabawy, a nawet chciał sam się przy okazji zabawić.

Miejsce pustoszało w zadziwiającym tempie.
Khardan zaś myślał, ile czasu mają, zanim będzie trzeba opuszczać miasto w trybie pośpiesznym. Duży odpływ oznaczał dużą falę. Gdyby się nie ukrywał, to i tak zepsułby wszystkim zabawę, ale przynajmniej nie wzbudziłby paniki.
Pytanie brzmiało: co teraz?
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Tłum stawał się trochę napastliwy, a Carey i Kardan nie odeszli zbyt daleko, ponieważ szybko zostali otoczeni. Biesiadnicy z rozkoszą chcieliby pozbyć się źródła wszelkiego zła, choć to miasto przecież widziało już wiele. Najwidoczniej brakowało tutaj rozrób. Carey spojrzała na Piekielnego, ale on był niewzruszony cała sytuacja. Czegóż innego mogła się spodziewać? To przecież Diabeł we własnej, rogatej osobie, a dla niego takie coś to chleb powszedni.
Dziewczyna nie bardzo wiedząc co robić, rozejrzała się w poszukiwaniu Verila, by po prostu uciec stąd jak najszybciej, zanim naprawdę nie stanie się coś strasznego. Wtem nad głowami zgromadzonych przefruną ptak, robiąc spore zamieszanie. Tłum jeszcze gwałtowniej zareagował, bo ptak nie patyczkował się z nim. W ruch poszły kamienie, które w większości celnie trafiały w zwierzę.
- Zostawcie go! – wrzasnęła Carey, martwiąc się o niewinne stworzenie.
Ptak spadł i uderzył mocno o bruk. Wyglądało to nieciekawie, ale wkrótce stworzenie wstało i..
- Czy to nie Veril? – Carey zdziwiona spojrzała na Piekielnego, ale jej oczy stały się jeszcze większe, a potem szybko spojrzała na tłum, korty po prostu uciekł… Ale nie była to wina tego, że Khardan nie miał kaptura i cała jego diaboliczna osoba była na widoku.
- No tak… Ciebie to mało co wzruszy. – zaśmiała się cicho i spojrzała na Verila, który, jakby nie było, uratował im skórę.
Carey chciała się odezwać do ptasiego grajka, który przedstawił siebie jako demona, ale teraz zaczął uciekać na widok Piekielnego.
- Ve…Veril.. – Anielica odezwała się, bo w jej oczach sytuacja wyglądała nieco komicznie.
- Nie ma przed kim uciekać, Veril. – powiedziała spokojnie, gdy ich towarzysz zapytał czy Varey nie ma zamiaru uciec.
- Khardan może wygląda inaczej, ale nie jest taki straszny jak myślisz. – Uśmiechnęła się anielsko i podeszła do niego.
- Dobrze się czujesz? Oberwałeś trochę. – odezwała się do niego z troską.
- Uratowałeś nam skórę. – zaśmiała się cicho.
- I chyba masz spokój jeśli chodzi o ożenek. Ciekawe czy przed każdą kobietą tak się bronisz. – zaśmiała się wesoło i odwróciła w stronę Rogatego.
- Powinniśmy stąd odejść. – powiedziała spokojnie. – Nie czeka nas tutaj nic dobrego, kiedy mają nas za źródło wszelkiego zła. – wzruszyła lekko ramionami, bo to jedyny pomysł jaki przyszedł jej do głowy.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Poobijany ptak, gdyby tylko posiadał jakąkolwiek zdolności mimiczne to zrobiłby najdziwniejszy wyraz twarzy na jaki go stać. Niestety żaden skrzydlaty zwierz nie ma ani twarzy, ani mięśni mimicznych, więc o tym można zapomnieć.
Przekrzywił tylko głowę i zatrzepotał skrzydłami, Carey oczywiście znowu się o niego martwiła i wprowadziła go w jeszcze większe zakłopotanie niż wcześniej. Zmarszczył dziób i położył po sobie skrzydła. W dodatku już się domyśliła jego tożsamości! Jak to możliwe, że każdy kogo spotyka jest w stanie przejrzeć jego doskonały kamuflaż? Popatrzył się po sobie, nie było ani śladu ludzkich kończyn czy innych niedoróbek przy przemianie, więc jak!?
- Taaa... - prychnął zirytowany ptak. W jednym przynajmniej anielica miała rację, uniknął niewygodnej sytuacji, w której musiałby się żenić z nieznaną sobie kobietą. Oczywiście robiąc przy okazji tyle rabanu ile tylko było możliwe.
Przemienił się na powrót w swoją ludzką postać. Na skórze miał liczne siniaki i zadrapania, ale oprócz tego nie wyglądało na to by coś mu dolegało. Prawdę mówiąc gorsze było poklepywanie karczmarza.
- Nic mi nie jest, ale przydałoby się wykombinować jakiś sposób na opuszczenie tego miasta, bo chyba nie jesteśmy tu mile widziani... - powiedział trochę obojętnie. - A pomyśleć, że niespełna godzinę temu byłem bohaterem.
Drugą część dodał już nieco stłamszonym głosem, pełnym teatralnego smutku.
- Zawsze mogę się zmienić w jakiegoś konia czy coś i uciekniemy... - w tym momencie w głowie pojawił mu się obraz upchanych na jego grzbiecie Khardana i Carey. Wzdrygnął się i dodał pospiesznie:
- Chociaż to jednak kiepski pomysł. Może Khardan coś wymyśli? Ostatecznie to jego się boj... Boją.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Khardan założył ręce za siebie, przechylił lekko głowę i przewrócił oczami. Sytuacja w mieści była dość pogmatwana, skomplikuje się dodatkowo, jeśli opuszczą tak szybko teren zabudowań zgodnie z planem, który anielica i ptaszysko przedstawiali. Cóż za ból. Nie spali przecież całego miasta, chociaż zgadywał, że był w stanie to zrobić.
- Biorąc pod uwagę chaos jaki wywołaliśmy, będziemy mogli wyjść główną bramą, a spanikowani strażnicy nawet nam w podskokach usłużą.
Pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
- Ech, żeby to było takie proste.
Jako diabeł, doskonale znał ciemną stronę ludzkiej natury. Dobrze wiedział, że problem się nie skończy, nawet jeśli samo jego źródło zniknie. Czuł to, co się stanie, jeśli ich zabraknie. Musiał przyznać, że był tym lekko rozdrażniony.
Podniósł wzrok na towarzyszy.
- Jak myślicie, co się stanie, gdy nagle znikniemy? Gdy „Wszelkie Zło” nagle wyparuje? Myślicie, że przejdą nad tym do porządku dziennego? Nie, oj nie. Niestety, tak dobrze nie będzie. „Wszelkie Zło” musi zostać ukarane. Gdy wcześniej wspomnianego zabraknie, pragnienie wymierzenia zemsty, nazwanej oczywiście „sprawiedliwością”... – Mówiąc to, rogaty uśmiechnął się cierpko. Przyjemnie mu nie było. – Ono pozostanie. Będzie szukało ujścia. Kozłem ofiarnym dla tak pojmowanej sprawiedliwości może być ktokolwiek. Może być nawet sam karczmarz, choć lepiej aby był to ktoś inny.
Spojrzał w kierunku, z którego przybył na festyn.
- Najlepiej, aby był to ktoś, kto nie ma rodziny. Ktoś zmuszony do życia na uboczu. Biedny. Słaby. Bezbronny. Po kim nikt nie zapłacze. Oraz, co najważniejsze, aby miał kontakt z „Wszelkim Złem”. Przychodzi ci ktoś do głowy, Careylisso?
Posłał jej wymowne spojrzenie, po czym dodał, zwracając się bezpośrednio w jej kierunku.
- Nasz gospodarz zaskakująco celnie się w to wpisuje, prawda? Powiedz mi, cóż on złego uczynił? Dał nam schronienie, gdy nikt nas przyjąć nie chciał? Oddał nam jedyne łoże w swoim domu? Nakarmił głodnych? Napoił spragnionych? Odmówił zapłaty za swoją pomoc? – Westchnął. – Wygląda na to, moja droga, że za każdy dobry uczynek czeka kara. Może cię zaskoczę, ale nie mogę na taką sytuację się zgodzić.
Zastanawiające było to, z jakim spokojem to mówił.
Zamilkł jednak na chwilę. Odwrócił się, rozejrzał po opuszczonym terenie festiwalu. Po raz kolejny wypuścił z siebie powietrze w westchnieniu. To jednak było znacznie cięższe od pozostałych.
- Ucieczka jest dla mnie kiepskim rozwiązaniem, choć jeśli postanowicie uciekać, nie będę oponować.
Odwrócił się do nich, zlustrował ich wzrokiem i ponownie podjął.
- Skoro skrytykowałem pomysł, wypadałoby, abym przedstawił coś własnego. Co byście powiedzieli na… drobną manipulację? Gra jest na razie niczyja. Pochwyćmy ją jako własną. Ludzie boją się teraz za bardzo, by cokolwiek zrobić, jednak, gdy zagrożenie minie, an pewno zaczną działać. Daje to lukę dla kogoś, kto zgarnie wszystkie niezbędne karty. Potrzebujemy oczywiście kozła ofiarnego, „Wszelkiego Zła”, „Bohatera Sprawiedliwości” i ewentualnie kogoś, kto zapewni rzeczonemu bohaterowi publikę i reklamę. Czy mówiłem, że z zasady to ja jestem tym złym?
Powiedział to z lekkim uśmiechem.
- Careylisso, najprawdopodobniej ty się sprawdzisz jako Sprawiedliwość najlepiej, szczególnie w twojej prawdziwej formie. Ty zaś Veril pokazałeś mi, że umiesz zmieniać swoją formę. Będziemy potrzebowali kogoś, kto w roli krzykacza sprawdzi się. Najlepiej jakby była to stara kobieta, przeciętnie zamożna. Choć tak naprawdę kreację przekonywującej formy wolałbym pozostawić tobie. Na pewno sobie poradzisz. Będziesz mieć jeszcze jedno zadanie. Pójdziesz do małego domu na obrzeżach miasta, trzecia chata od bramy wejściowej, Drewniana, lekko zapuszczona, z ogródkiem, w którym hodowane są pomidory, choć nie są one dorodne. Będzie tam biedak w średnim wieku, który ma charakterystyczną bliznę na brodzie. Jest to nasz gospodarz. Powiesz mu całą prawdę i objaśnisz sytuację.
Przeniósł ponownie wzrok na piękną niebiankę.
- Wychodzi na to, że to nie był ostatni raz, gdy podniosłaś na mnie miecz. Choć osobiście wolałbym wyjść z naszego starcia równie bez szwanku, jak poprzednio, tym razem jest to niemożliwe. Musisz mnie poobijać, ja muszę poobijać ciebie. Tylko wolałbym aby nikt od tego nie umarł. Czy możliwe jest obezwładnienie mnie za pomocą którejś z twoich magii? Mogłabyś użyć którejś z twoich magii może aby mnie obezwładnić. Lub, jeśli to niemożliwe, przygotuję zaklęcie, które mnie obezwładni przy twoim minimalnym wysiłku. Kolejną moją troską jest twoja teoretyczna umiejętność kłamania. Nie chciałbym paść ofiarą tamtych ludzi, gdy będę bezsilny. W założeniu chciałbym, abyś przedstawiła mnie jako większe zło, niż się spodziewali, które tropiłaś od miesięcy i teraz szczęśliwie się ujawniło. Nie możesz jednak go zabić, bo śmierć byłaby zbyt łagodną karą, poza tym miałbym być ważnym decydentem, który może dać dużo cennych informacji niebu. Musisz też dać do zrozumienia ludziom, że jesteś po ich stronie i pragniesz sprawiedliwości równie bardzo, co oni. Jednak musisz się powstrzymywać dla większego dobra i nadziei na lepsze jutro. W wymyślaniu takich gadek nie jestem najlepszy, mam nadzieję, że sobie poradzisz. Zdarzenie powinno być na tyle silne, że drobne nieścisłości powinny zostać zamazane. Gdy będziemy poza miastem, możemy zacząć ucieczkę.
Plan był dość śmiały, ale jak najbardziej możliwy do zrealizowania. Dzięki niemu i wilk był syty i owca cała. Jeśli wszyscy wykonają swoje zadania poprawnie, to będzie to nawet ciekawe doświadczenie. Jeśli nie, cóż, może przypłacić to głową. Szczególnie Careylissa. Plan pokazywał, że był w stanie powierzyć skrzydlatej swoje życie, pomimo tego, że z natury powinni się nienawidzić. Nie zabiła go wcześniej, nie zabije go teraz. Prawdopodobnie.
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Anielica spojrzała na Verila, kiedy ten przybrał bardziej humanoidalną postać. Faktycznie miał na ciele ślady po niedawnych wydarzeniach. Carey zmarszczyła nieco brwi i dotknęła ramienia byłego ptaka, chcąc pozbyć się nieładnych siniaków i bólu, który zapewne im towarzyszył. Nie wymagało to specjalnej wprawy, ani wielkiej ilości magii czy energii, którymi dysponowała. Po paru chwilach Veril odzyskał czysty i niepoobijany wygląd.
- No i już. – uśmiechnęła się promiennie i spojrzała tez na Khardana, dumna ze swojego dzieła. Jej spojrzenie wkrótce wróciło do grajka, ponieważ ten miał pomysł co zrobić w obecnej sytuacji. Cała trójka dobrze wiedziała, że wpakowali się w spore tarapaty, ale wyjście z tej sytuacji na pewno jakieś było. Pytanie tylko, które z nich bardziej wygodne i bezpieczniejsze?
- Obawiam się, że pomysł z koniem może być nie do końca trafiony. – zaśmiała się na samą myśli jazdy z Khardanem na grzebiecie Verila. W tej samej chwili przypomniała się jej jazda w ten sposób z innym Piekielnym. Na samą myśl, Carey potrząsnęła głową chcąc pozbyć się zbędnych wizji.
- O właśnie, masz jakiś inny pomysł? – od razu odwróciła się do Rogatgo, ciekawa czy ten ma coś ciekawego do powiedzenia.
Anielica zaczęła słuchać tego co mówił Piekielny, a każde jego słowo wciągało ją w jeszcze większe poczucie, że chciałaby wiedzieć więcej oraz coraz bardziej zdawało jej się, że plan może być bardzo ryzykowny.
- Masz rację… Nie pomyślałam o tym. Mieszkańcy tak szybko nie zapomną…. – zamyśliła się, a kiedy Khardan wspomniał o ich wcześniejszym gospodarzy, Carey podniosła głowę i spojrzała na Rogatego, mocno potrząsając głową.
- On jest przecież niewinny. Nie możemy pozwolić by odpowiadał za nasze błędy! – powiedziała przerażona wizją cierpienia tak dobrego człowieka. Jej anielskie serca na samą wzmiankę o tym, drżało z niepokoju.
- Ja również nie zgadzam się z takim obrotem spraw. Nie możemy dopuścić, by stało mu się coś złego. – powiedziała stanowczo, ale z wyraźną troską w głosie.
- Mów dalej Khardanie… - odezwała się po chwili, ciekawa pomysłu Piekielnego, a znając go, będzie się działo…

- Czy Ty mówisz poważnie? – zapytała zaskoczona, robiąc przy tym wielkie oczy.
- Przecież nie mogę wykorzystywać tak swojego pochodzenia…. – odezwała się, ale te słowa wcale nie brzmiały tak pewnie, jak brzmieć powinny. Od razu przed oczami stanął jej chaos, jaki może tutaj zapanować, kiedy nie zrobią nic z obecną sytuacją.
- Dobrze… - westchnęła. – Mogę odegrać sprawiedliwość. Postaram się zrobić to najlepiej jak potrafię. To nawet nie będzie straszne kłamstwo. Robimy coś dla dobra mieszkańców. – wytłumaczyła sobie cały ten plan.
- Veril, pozdrów naszego gospodarza ode mnie. To dobry człowiek. Nie przestrasz go. – uśmiechnęła się do niego miło.
Po tych słowach wzrok Carey powędrował do Khardana.
- Szczerze mówiąc, nie chciałabym znowu podnosić na Ciebie miecza. Polubiłam Cię. – zaśmiała się szczerze.
- Ale nie mamy wyjścia jak widać. – westchnęła. – Zgadzam się zatem na ten plan. Włącznie z poobijaniem. Potem wszystko będę mogła naprawić, jak znajdziemy się w spokojniejszym miejscu. Nie zrobię Ci krzywdy, to pewne. Najlepiej użyć innego miecza. Ten – dotknęła swojej broszki przypiętej do lewej strony sukienki. – Może sprawić Ci ból… Mimo wszystko. Mam jeszcze dwa sztylety, ale raczej to nie będzie odpowiednia broń. – zamyśliła się chwilę.
- Hmmm… - mruknęła cicho.- Masz rację z moją magia. Powinnam ją wykorzystać , a miecz światłości zrobi większe wrażenie. – uznała w końcu. To przecież była część jej anielskości.
- Pokażę im prawdziwą formę, powiem co trzeba i postaram się nie zepsuć tego planu. To przecież będzie dla dobra wszystkich. – wzruszyła lekko ramionami.
- Co do magii… - zaczęła po chwili. – Znam trochę zaklęć magii życia, potrafię wpływać na procesy życiowe, ale nie wiem czy potrafiłabym zrobić cokolwiek Tobie. Ale wiesz, że mam wrodzoną magię dobra, a ona służy do walki z piekielnymi. Mogłabym ją wykorzystać zarówno do lekkiego obezwładnienia Ciebie, ale będziesz musiał mi pomóc, bo jednocześnie chcę ją wykorzystać by wpłyną ć na tłum. Powinni poczuć jeszcze większe dobro bijące ode mnie oraz spokój i poczucie bezpieczeństwa. – wyjaśniła Khardanowi i uśmiechnęła się do niego.
- Będziemy musieli sobie zaufać . – stwierdziła swobodnie.
- Myślisz, że ten plan może się udać? Nie mamy nawet czasu na przemyślenie wszystkiego, nie możemy zbyt długo zwlekać.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Naturianin nie martwił się o siebie. Bardziej frasował go los jego towarzyszy i chociaż plan Khardana nie za bardzo podobał się grajkowi to jakoś nie chciał myśleć nad żadną alternatywą zwłaszcza widząc zapał z jakim pozostała dwójka zabrała się do zadania. Z drugiej strony poczuł ulgę, gdyż nie wymagano od niego zbyt karkołomnych wyczynów.
No i jeszcze litość Carey, której po raz wtóry stał się obiektem. Niemniej przy całym tym zamieszaniu nadal mógł z powodzeniem ukrywać chociaż część prawdy o sobie. Miał tylko nadzieję, że diabelski plan nie okaże się zgubny w skutkach dla kogoś z jego uczestników i tutaj wyjątkowo nie miał na myśli samego siebie.
W odpowiedzi skinął tylko głową. Nie był pewien czy zrobi wszystko tak jak od niego oczekiwano, chociaż wytyczne były jasne. Martwił go tylko jego talent do gubienia się na prostej drodze...

Oto ruszył. Zgodnie z khardanowskim planem miał przybrać postać staruszki lub innego głośno wrzeszczącego stworzenia. Prawdę mówiąc nie bardzo podobała mu się taka alternatywa. Dodatkowo wcielanie się w przedstawicielki płci przeciwnej parę razy okazało się dla niego niebezpieczne... Niemniej było coś jeszcze co mogło przyciągnąć ludzi, mianowicie widowisko. Tak więc jak to już wcześniej zaplanował, narobił rabanu by ściągnąć na siebie uwagę ludzi. Oczywiście uprzednio zmienił swój wygląd by nie zostać skojarzonym z grajkiem, który był teraz poszukiwany jako sprawca owego zamieszania. Ściągnięcie na siebie uwagi okolicznych mieszczan nie było zbyt trudne.
- Dobrzy ludzie! Pędźcie co sił na główny plac! – wrzasnął na całe gardło podstarzały mężczyzna, który z pewnością nie był Verilem. – Sprawdzę tego zamieszania zaraz spotka kara! Czym prędzej ludzie!
Rozhisteryzowany tłum rzucił się w kierunku wskazanym przez starca. Kilkoro uczynnych mieszczan odprowadziło tymczasem staruszka, nie będącego Verilem na bezpieczną odległość. Pozostawiony sam, ulotnił się czym prędzej i pognał w stronę gdzie miał znaleźć uprzejmego gospodarza.
Dopadłszy klamki wtargnął do domostwa nie do końca pewien czy dobrze trafił. Niemniej nie bacząc na to zaczął referować to co zostało mu powiedziane wcześniej jak jakąś wyuczoną formułkę. Po niedługim czasie było po wszystkim, nie licząc wyrazu twarzy skołowanego gospodarza, który nijak nie mógł połączyć osoby grajka z wcześniej przyjętymi pod swój dach podróżnikami.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Spoglądając na oddalającego się Verila, Khardan zdjął płaszcz i rzucił go gdzieś w kąt.
- Chyba ktoś już podjął decyzję.
Tak, musiał się sprężać, jeśli chciał, aby przedstawienie było na tyle przekonujące, na ile planował. Wraz z nienawistnymi okrzykami, otoczyły go języki ognia, które pognały ku straganom. Całkiem szczęśliwie, scena na której przyszło im się ścierać była niezwykle korzystna dla przybliżenia częściowej grozy Piekła. W sumie kogo on oszukiwał? Ani Piekło nie było szczególnie straszne, ani on. Choć to było jego zdanie i raczej mieszkańcy miasta go nie podzielają. Nie był w stanie oddać tego tak głęboko, jak być mogło, ale perspektywa małego świetlistego punkciku wirującego wokół płomieni bez strachu, a nawet pikująca weń, na wyobraźnię działać może jak najbardziej.

Ponownie z ust diabła wyrwała się wulgarna wiązanka, dzięki której kilka ognistych pocisków powędrowało w kierunku anielicy. Zabawę trzeba było od czegoś zacząć, najlepiej, jeśli będzie miał ją w powietrzu. Zaraz po tym rozpoczyna kolejną fazę natarcia. Tym razem jednak nie on był źródłem agresji. Były to płonące stoiska i ławy. Ogień był jego sprzymierzeńcem, a zatem wszystko to, co spłonąć mogło, również nim było. Starał się uprzednio rozstawić te „ogniska” na tyle gęsto, by żar i dym trawił oglądających, ale jednocześnie, aby mieli nienajgorszy wgląd w sytuację. Potem niech świat się wali. Pali. Nieważne.
Nie zamierzał dawać łatwo swojej skóry, nawet, jeśli byłoby to na niby. Nie miał mobilności anioła, musiał więc utrudnić jej jak się da choćby zbliżenie się. Oraz możliwie ograniczyć jej ruchy. Tyle teoria.

Planował ostrzał w każdym, gdy ta wykona manewr. Nie częściej, aby zdążyła za każdym razem unikać. Na dobry początek.
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Carey westchnęła cicho widząc oddalającego się Verila.
- Masz rację. – spojrzała na Khardana, który rozpoczął już przygotowania do ich walki. Anielica spojrzała jeszcze za Verilem, sprawdzając czy ten nie wpakował się w jakieś problemy na samym wstępie. Gdy upewniła się, że wszystko jest w porządku, rozpoczęła delikatną przemianę w niebiankę. Tym razem przygotowywała się do tego znacznie dłużej niż zwykle.

Długie, blond włosy dziewczyny zaczęły błyszczeć, a w jej oczach pojawiły się srebrzyste refleksy. Anielica spojrzała na Piekielnego, który również nie stał bezczynnie, szczególnie, że tłumy gapiów nadciągały szybciej, niż się spodziewali.
- Powodzenia. – powiedziała z lekkim uśmiechem, jej głos bliższy był do anielskiego, pełen ciepła, dobra i obietnicy bezpieczeństwa.
Natomiast z ust Khardana wydobywały się słowa, które mogły zapowiadać rychłą śmierć. Nie był przyjemne, nie były miłe czy chociażby uspokajające. Za każdym ze słów pojawiły się widoczne efekty. Carey była pod wrażeniem, bo nie widziała tego Rogatego w takiej odsłonie. Całe to przygotowanie utwierdziło dziewczynę w przekonaniu, że ta walka pomimo tego, że tylko udawana, będzie niesamowitym spektaklem.
Kolejne słowa Piekielnego, a w kierunku Anielicy powędrowały kule ognia. Carey nie spodziewała się, że tak szybko zaczną walkę. Piękne, anielskie skrzydła, które pojawiły się na krótko przed ostatnimi słowami Khardana, mocno uderzyły w powietrze i anielica wzbiła się w powietrze by uniknąć ognia.
Niestety Anielica nie mogła spokojnie odetchnąć, tylko dlatego, że udało się jej umknąć przed pierwszym atakiem. Diabeł przygotowywał Siudo kolejnych ataków, mając całą masę możliwości by pozbyć się naturalnego wroga.
Dziewczyna sięgnęła po broszkę, która była przypięta do jej sukienki. Zacisnęła palce na ozdobie i wkrótce zamiast małego przedmiotu, w jej ręku pojawił się Ex’puare, miecz, dzięki któremu mogła zadawać rany złym istotom, lecz nie fizyczne…
- Sprzeciwiłeś się woli Pana! – Anielica krążyła nad Khardanem, trzymając w ręku miecz. Tłum na placu był coraz większy, ale nadal nie wszyscy byli zorientowani co tak naprawdę się dzieje.
- Przybyłam tu by ukarać twą krnąbrną duszę i zaprowadzić cię przed oblicze pana. – dodała swoim anielskim głosem, przelatując w pobliżu zgromadzonych, by mogli odczuć dobro, które od niej biło, a uczucie to podrasowała nieco magią, typową dla Aniołów. Carey spojrzała na Khardana upewniając się, czy naprawdę chce by go zaatakowała.
Anielica przyspieszyła swój lot by Diabeł poczuł się nieco zagubiony, nie wiedząc co zrobi jego „wróg”, w końcu dziewczyna zdecydowała się na atak. Będąc dokładnie nad Rogatym, szybko odwróciła się w dół by zaatakować go od góry, wykorzystując przy okazji magię niebiańską, która miała tak dziwny wpływ na Piekielnego.
Awatar użytkownika
Veril
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 58
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Naturianin, Maie podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Veril »

Zaraz, zaraz... Czy Veril był chłopcem na posyłki? Jego zadanie zostało mu narzucone przez piekielnego, miał iść i przekazać informację gospodarzowi, którego pierwszy raz na oczy widział i nie miał pewności czy dobrze trafił. Ba! Mało tego! Wracając na plac zwyczajnie się zgubił. Przeklinał swoją niebywałą zdolność utraty orientacji niezależnie od sytuacji, biegając jak opętany od zaułka do zaułka. Znużony przysiadł na twardym bruku wyścielającym wąską i dosyć ciemną uliczkę. Wtem usłyszał głosy i aż włos mu się zjeżył na głowie.

- Ty widziałeś jaka burda na placu? - odezwał się rosły mężczyzna, którego Veril już wcześniej spotkał w karczmie, nie mógł przecież zapomnieć twarzy, w którą z taką precyzją wetknął niemal całą łyżkę. Wierzcie lub nie, to wcale nie jest takie proste i wymaga sporo zręczności.
Veril skulił się licząc na to, że jego perfekcyjny kamuflaż uchroni go przed wykryciem. Niestety z racji nie posiadania absolutnie żadnego kamuflażu akcja ta skazana była na niepowodzenie.
- Patrzcie kto to się tam chowa! To ten szczur z karczmy! - warknął drugi z oprychów, wcale nie ustępujący pierwszemu pod względem muskulatury... I inteligencji zresztą też.
- To nie byłem ja! To był mój brat bliźniak... - odparł niepewny siebie grajek. W pobliżu nie było wróżki, więc musiał radzić sobie sam.
- Brat bliźniak?! Ha! To dobre! Masz nas za idiotów? - warknął Łyżkowy.
- Tak... - odparł Veril zanim zdążył się ugryźć w język.
- Ty gnido! - Drugi złapał grajka za ubranie i cisnął nim jak szmacianą lalką. Wszystko wskazywało na to, że właśnie zaczynała się walka Davida z Goliatem, a raczej dwoma Goliatami.
Naturianin syknął z bólu upadając bezwładnie na ziemię. Nie miał czasu nawet się podnieść, Łyżkowy chwycił go w swoje łapy międląc ciało grajka bezlitośnie. Drugi tymczasem zaczął pięścią sprawdzać wytrzymałość jego brzucha, która za wielka nie była.
- Teraz już nie jesteś taki cwany, co? No powiedz coś! - zaśmiewał się oprych.
- Ja naprawdę mam brata bliźniaka...
Jedno było pewne, trzeba było działać zanim przyjdzie im do głowy coś gorszego niż okładanie łapami i wezmą do ręki coś ciężkiego. Jedyną opcją obrony była przemiana w coś groźnego i silnego zarazem, coś takiego jak... Skunks!
W jednej chwili ciało grajka zmalało w mocarnych łapach mężczyzny, którego zdziwienie było tak wielkie, że nie dostrzegł jak Veril wymierzył w niego swoją armatą.
- Aaaaaaa, moje oczy!!! Ten demon pali mi oczy! - wrzeszczał oprych wypuściwszy zwierzątko z uchwytu.
- Zaraz go dorwę!
Na szczęście ten drugi także dał się załatwić tym samym sposobem i już po chwili dwaj jegomoście uciekali macając po omacku rękami w nadziei, że natrafią na coś co wskaże im drogę.
Tymczasem mały zwierzaczek czmychnął w sobie tylko znanym kierunku.
Awatar użytkownika
Khardan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Khardan »

Skwar rozlewał się po okolicy, złorzecząc i wyklinając wszystko, co żywe, bo u źródła płomieni stała istota z ogniem związana nas dobre i na złe. Pożoga tańczyła, na straganach, nienaturalnie się kołysząc. Swymi ruchami odgrażała się wszystkiemu, co chciało podejść, wyciągała swe upiorne ręce, by pochwycić nieszczęśnika i puścić tylko jako pył. Doskonale. Tak ma być.

Czy to jeszcze przedstawienie, czy już walka na śmierć i życie? Krew diabła poczęła przypominać o jego upodobaniu do destrukcji. Widząc jak anielica mu zaufała, jak teraz posłusznie wpada w jego płonące objęcia, coś w nim zaczęło krzyczeć "Zniszcz! Zniszcz! Zniszcz!". Czy będzie potrafił dalej tak sterować swoim przeciwnikiem? Chciał tego. Chciał też wygrać.
Plan jednak tego nie przewidywał. Zło w ludzkich sercach nie triumfuje. Aby nie musiał niszczyć wszystkiego na swej drodze, aby mógł ponownie cieszyć się spokojem, musiał wszystkich wykiwać i zaryzykować. Czy można to uznać za zwycięstwo? Czy to, że odwieczny wróg mu zaufał i z nim współpracuje, można uznać za zwycięstwo?
Nie wiedział.

Wiedział za to, że anielica tańczy dokładnie w jego plan. Może wiedziała o tym i dlatego próbowała go wykonać? A gdzie bunt i wola walki? Trzeba było dokładnie wybić jej z głowy współpracę. Teraz jest jej wrogiem, nieważne, czy jedynie udawanym, czy najprawdziwszym. Ognie, którymi się diabeł otoczył, były ustawione dokładnie tak, by uchronić go przed atakami. Wystarczy, aby płomienie, które tak zawzięcie tańczą, zaczęły tworzyć możliwie wspólny słup ognia. Żar takiego czegoś jest na tyle duży, by każdy instynktownie uskoczył. Poza diabłem oczywiście. Biorąc pod uwagę, że wojownicza piękność musi wykonać manewr, by uniknąć tego gorącego gejzeru, można dostrzec promień w którym tan manewr zostanie wykonany. Wtedy też powinna spotkać się z kulą ognia, której siła rażenia powinna obejmować promień możliwych uników. Promień duży, temperatura i siła rażenia jednak mała.
Była mu jeszcze potrzebna. Zakładał oczywiście, że umiejętności skrzydlatej mogą wystarczyć, by ominąć coś takiego. No i zawsze należy się spodziewać błędu w sztuce. Gdyby miał czas, to by się uśmiechał, mógł zawsze przecież nie trafić tak, jak chciał.

Od tego uzależniał swoją kolejną akcję, skierowaną typowo pod publikę. Jeśli trafi, spowija się płomieniami piekielnymi i wyda z siebie upiorny śmiech, upiorny na tyle, na ile jego umiejętności tylko pozwalają. Jeśli zaś anielica nie spotka się z ogniem, również stanie w płomieniach, ale miast śmiechu, wyda z siebie pełen gniewu ryk. Może nawet zasieje zwątpienie w Careylissie takim występem?
Careylissa
Senna Zjawa
Posty: 253
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Anioł Światłości
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Careylissa »

Anielica nie spodziewała się tego, że Khardan tak poważnie podejdzie do całej sprawy. Oczywiście, że zdawała sobie sprawę z tego, że walka wcale nie będzie tylko marnym przedstawieniem, by publika widziała kto tak naprawdę rządzi i kto chce ich uratować, ale Carey nie sądziła, że Rogaty tak mocno będzie chciał wpleść w to wszystko swoje piekielne moce.

Tłum krzyczał wpatrzony w walkę dwóch skłóconych ras. Niektórzy krzyczeli zaskoczeni, widząc najprawdziwszego anioła, inni bali się gniewu Pana, który może spaść na nich za każdy grzech jaki popełnili. Niektórzy klękali przerażeni tym co widzą, a jeszcze inni mieli niesamowitą zabawę w podziwianiu tego co właśnie dzieje się na ich oczach. Znalazły się nawet osoby, które cale to zdarzenie wzięły za jedno z przedstawień, które były zaplanowane na okres dni festiwalowych.

Tymczasem Anielica wpatrzona w swój cel, leciała w dół z całkiem sporą szybkością, ale reakcja Khardana na jej atak była natychmiastowa. Słup ognia wystrzelił wprost w jej stronę..Carey wykonała szybki ruch w bok, by uniknąć poparzenia, ale jej zwinność prawie ją zawiodła, kiedy język ognia prawie musnął jej skrzydło. Nie obyło się jednak bez żadnych poparzeń... Anielica poczuła mocne pieczenie na kostce, co od razu starała się zniwelować za pomocą swojej magii. Dziewczyna przefrunęła z dala od diabelskich płomieni, obserwując Khardana, który zaczynał robić się niebezpieczny. Careylissa nie chciała wykorzystywać swoich mocy na pełnych obrotach, by nie zrobić mu krzywdy i miała ogromną nadzieję, że on sam nieco przystopuje.
Skrzydlata krążyła wokół Diabła, myśląc nad swoim kolejnym ruchem. Kątem oka spojrzała na tłum, z którego niektórzy zaczęli uciekać do swoich domów.
Carey zwróciła swój lot w stronę Khardana i rozłożyła swoje białe skrzydła. Magia niebiańska dała o sobie znać wielkim rozbłyskiem, który potrafił oślepić niejedną istotę. Anielica próbowała rozproszyć płomienie podsycane piekielnymi iskrami. Potem światło miało dotrzeć do Rogatego by zaślepić go i zburzyć jego czujność, a na koniec powalić dobrocią i tym, czego Diabły bardzo nie lubią.
- Poddaj się... - te słowa rozbrzmiały w koło mocnym tonem, ale wciąż z nutą anielskości.

Veril również musiał poczuć to co działo się na głównym placu. Musiał również usłyszeć głos Carey, który nie brzmiał jak ten, do którego przywykł. Walka przybrała inny obrót niż ten, o którym była mowa, a towarzysz dwójki walczących tracąc ich z oczy nie miał żadnego pola działania gdyby coś poszło nie tak jak pójść powinno.
Zablokowany

Wróć do „Mgliste Bagna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości