Menaos[Centrum Menaos] W pogoni za koszulą.

Miasto położone na skraju Szepczącego Lasu, zamieszkałe przez ludzi. Nad miastem wznosi się przepiękny pałac króla Dariana. Szerokie, jasne ulice, marmurowe chodniki i wieża zamieszkała przez czarodzieja to tylko początek tego co może spotkać Cie w Menaos.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Jakimś cudem jeleniołak nigdy nie rozumiał, co się do niego mówiło, ale za to doskonale wyłapywał inne rzeczy, zgrabnie zmieniając temat. Syrena łypnęła na niego, unosząc lekko brwi.
        - Och, uwierz mi, gryzę o wiele mocniej niż byle szczeniak – prychnęła, ale kąt ust uniósł się jej lekko, gdy młodzieniec dalej kpił. Komentarze puściła już jednak mimo uszu, za częściowy sukces poczytując sobie to, że Irs podniósł się w końcu z trawy.
        - Jak ty wyglądasz… - westchnęła, pocierając czoło. Koszmar praczki, jak nic.
        Tyle dobrego, że mierząc wzrokiem unuraną koszulę jeleniołaka, umknęło jej to, jak chłopak jej się przygląda. Podniosła wzrok dopiero, gdy zaczął mówić. Po raz kolejny pożałowała, że nie ma tu ławki, na której mogliby przysiąść, zwłaszcza że jak zawsze wszystko, co próbowała Irsowi wyjaśnić, rozbijało się o niego, jak o ścianę. Nic nie słuchał!
        - Jestem niezadowolona, że muszę za tobą gnać z przyjęcia, bo masz humory! – fuknęła zirytowana. Trzy lata, też coś… Nie zdążyła jednak podjąć kolejnej próby wyjaśnienia dzieciakowi realiów świata, gdy ten wyciągnął z krzaków, jak magik z cylindra, dziewczynę.
        Emma oniemiała, próbując nadgonić wydarzenia, a wyjaśnienia Irsa wbrew pozorom wcale nic nie ułatwiały. Zachowała jednak spokój, spoglądając cierpliwie na odsłaniającą się spod kaptura młodą dziewczynę. Później cierpliwie znosiła żarciki i śmieszki pomiędzy parką, chociaż kilka głębokich oddechów pomogło zachować zimną krew. Chociaż zdzielenie białowłosemu w łeb pochwalała. Jednak w momencie, w którym nieznajoma się przedstawiła, Emma spojrzała na nią gwałtownie, otwierając szeroko błękitne oczy. Zmitygowała się w ułamku chwili.
        - Wasza wysokość.
Rosa dygnęła z gracją, spuszczając na moment oczy. Dopiero po przewidzianym protokołem czasie wyprostowała się, by spiorunować wzrokiem Irsa. Tym razem musiała gryźć się w język. Nie mogła bezkarnie rugać przyjaciela księżniczki. Nawet jeśli najchętniej wytargałaby go za ucho, jak dzieciaka.
        Wysłuchała opowieści o tym, jak doszło do spotkania tych dwojga, znów nie komentując przepychanek. Księżniczka wysławiała się jak arystokratka, ale zachowywała jak wychowana na ulicy. Emma rozumiała spoufalanie się z przyjacielem, jednak taka swoboda przy niej, osobie, którą dopiero co poznała? Trudno było jej powstrzymać się od wątpliwości. Wykorzystała jednak to rozluźnienie na pociągnięcie tematu, bo nie mogła teraz już tak po prostu zabrać Irsa.
        - Wasza wysokość, jeśli wolno… - zaczęła, czekając na przyzwolenie, by dalej mówić i dopiero wtedy kontynuowała. – Skoro i tak musisz wyjść za mąż, ciebie Irs król nakłania do tego konkretnego ożenku, a wy się znacie i przyjaźnicie… nie rozumiem w czym problem – przyznała niepewnie. Gdyby nie status dziewczyny wyraziłaby się o wiele bardziej dosadnie, ale teraz wciąż pilnowała manier. Miała jednak wrażenie, że te dzieciaki mają klapki na oczach. Czy jeleniołak naprawdę jest w jej wieku? Czy to ona jest już taka… wewnętrznie stara?
        - Aranżowanie małżeństw wśród arystokracji to stary, normalny obyczaj, zwłaszcza wśród rodów królewskich. W sytuacji, w której Wasza Wysokość może poślubić przyjaciela… a ty Irs, wziąć za żonę przyjaciółkę… Przecież nie mogliście lepiej trafić – wyjaśniała, wciąż nie wierząc, że w ogóle musi im to tłumaczyć. Dlaczego protestują? Zwykłe małżeństwo z rozsądku, ale pomiędzy darzącymi się sympatią ludźmi, to jest tak rzadkie! Jak oni mogę to odrzucać? Oczywiście, przyda się jeden czy drugi potomek, ale poza tym nikt nie każe im romansować, mogą nawet mieć swoich partnerów po boku, nic nadzwyczajnego.
        Oczywiście szybko pożałowała, że się odezwała, ale nie mogła powiedzieć, że to nie jest jej sprawa. Dosłownie po to ją tu wysłali, by ściągnęła Irsa z powrotem na salę, by mógł się godnie zaprezentować i by można było ogłosić jego zaręczyny z księżniczką. Ale naprawdę nie mogła się powstrzymać, przecież to jest idealna sytuacja i powie im to każdy, kogo zmuszono do małżeństwa z kimś obcym. Zresztą, gdyby nie obecność księżniczki, jeleniołak jeszcze bardziej by się nasłuchał. Męczą go małżeństwami, biedactwo. Gdyby tylko wiedział, co inni muszą przechodzić, by po prostu przetrwać.
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Yvonne nie umknęło zachowanie Emmy, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Przyzwyczajona do takiego zachowania, nie miała zamiaru zmuszać ledwo poznanej kobiety do rozluźnienia. W końcu musiała mieć owe zasady głęboko wyuczone i po prostu ich przestrzegała. Ona sama miał luźniejsze podejście, zwłaszcza w towarzystwie Irsa. Czasem odnosiła wrażenie, że dworska aura wpijała się boleśnie w jej młody jeszcze umysł. Dusiła się w tym zamku, ale wytłumaczenie tego obcej osobie było daremne. Dla niej była w końcu księżniczką.

— Przestań, przestań. Podnieś głowę, ani my na dworze, ani wśród dworskich personeli. Wiem, że to pewnie szok i ogólnie pełno innych niemożliwości, ale bez stresu. Nikt ciebie nie wciśnie do lochu, bo złamałaś trochę etykietę. Nikt nie patrzy — uśmiechnęła się do Emmy trochę łobuzersko, co o dziwo pasowało do twarzy księżniczki.
— Śmiało mów — zaprosiła ją, aby kontynuowała i przysłuchała się całej wypowiedzi z mocnym zamyśleniem. Przymykała przy tym od czasu do czasu oczy.
Gdy Emma skończyła się wypowiadać, księżniczka milczała. Wzorkiem błądziła pomiędzy różowo-włosą, a przyjacielem. Nie potrafiła otwarcie zaprzeczyć. Lubiła Irsa bez wątpienia, ale nie w romantyczny sposób. Bardziej platonicznie jak naiwnego, głupszego brata. Nie zamierzała otwarcie się przyznawać, że tak właśnie go widzi. Takie wyznanie też było zawstydzające, jak o tym myślała. Zwłaszcza przy obcej osobie.

Jeleniołak przysłuchiwał się rozmowie z brakiem większego zainteresowania, ale z jakiegoś powodu był bardzo niezadowolony. Nie należał do osób, które potrafią utrzymać emocje w szachu. Należał do dosyć szczerych osób. Księżniczka to zauważyła, ale tylko zaśmiała się w dosyć dziwny sposób, próbując zamaskować, że może coś wiedzieć więcej o powodach jego reakcji.
— Obczaj czy nie, czemu uparcie próbujesz mnie zeswatać? Dobrze wiesz, że jedyna samica jaki mnie teraz interesuje to ty. Tak ciężko to zrozumieć? — zapytał dosyć humorzastym tonem.
Nie rozumiał czemu musiał przez to wszystko przechodzić. Nie interesowały go stałe związki, ani nigdy nie dałby się w taki wkręcić. Po co oddawać swą wolność dla drugiej osoby? Naprawdę nie mieściło mu to się w głowie. Pozbawić się wolności z własnej woli.
— Czyżbym o czymś nie wiedziała? — dopytała księżniczka, której nie umknęła słowa jeleniołaka, który wolał hasać po dzikiej puszczy niż biegać za kobietami.
— Ach, chcę Emmę jako matkę mych dzieci — oznajmił dumnie jeleniołak, jakby chwalił się przed kimś. Oznajmił to tak bezpardonowo, że nawet przyjaciółka złapała się za policzki z wypiekami. Z zainteresowaniem zbadała wzrokiem kobietę, wciąż trzymającej się etykiety. „Aj, nie masz szans z tym głuptasem” – skwitowała w myślach, wiedząc że młody mężczyzna zrzucił teraz prawdziwą bombę prochową w rozmowę.
— Tak, tak. Trochę za wcześniej na dzieci, pewnie nawet się nie znacie dobrze. Wybacz za maniery Irsa, ale jest… dosyć szczery. Idiotycznie szczery — podsumowała przyjaciela, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem — Chociaż to wzbudziło moje zainteresowanie co was łączy i jak się poznaliście, ale będziemy mieli na to jeszcze czas — uśmiechnęła się niezwykle słodko do Emmy, próbując przekazać, że to nieunikniony temat jak nie będzie w pobliżu tego jeleniowatego.
— Obrażasz mnie, ja tu wciąż jestem, pff — mruknął Irs i splótł dłonie na poniszczonej, zabrudzonej koszuli. Zdawał sobie sprawę, że nie zachowa się jak mężczyzna z arystokracji, ani nie zrobi na tym wrażenia na kobiece, po prostu był szczery z instynktem. Niewiele wiedział o uczuciach i był naiwny w tej sferze, mówił co myślał.
— Nie zachowuj się jak byk podczas godów, bo twoja nowa znajoma raczej obracała się wśród arystokracji. Prędzej ją speszysz, więc zacznij myśleć. Echh — skróciła rozmowę z Irsem do minimum, aby nie stawiać biednej nieznajomej w niekomfortowej sytuacji.
Słowo „arystokracja” dało natychmiastową reakcję i białowłosego, który wbił spojrzenie w ziemię i wyglądał, jakby obraził się na cały świat. Nim zdążyły cokolwiek do niego powiedzieć, pobiegł głębiej w ogród, znikając między roślinnością.

— Nawet jako człowiek ma ruchu i gracje zwierzęcia, zawsze mnie to fascynowało — dodała cicho księżniczka, ale wystarczająco głośno, aby dotarło to do uszu Emmy.
Wzruszyła ramionami, przyzwyczajona do takich wybryków jelenia. Zostały teraz we dwójkę, więc po chwili zamyślenia się odezwała do towarzyszki rozmowy.
— Dziki i szczery, ale dobry z niego chłopak. Irs jest nijako arystokracją, biorąc pod uwagę jego pochodzenie. Może tego nie widać, ale potrafi mieć naprawdę inny charakter jak zachowuje się poważnie. Miałaś okazję się z nim zetrzeć? — zapytała nagle, przechylając głowę na bok.
— Irs został wygnany ze stada przez własnego ojca, bo „przynosił wstyd” — zaczęła mówić, patrząc wzrokiem w miejsce, gdzie niedawno jeszcze widniała sylwetka osoby powiązanej z tematem rozmowy — Dlatego tak bardzo nienawidzi arystokracji i swej spuścizny. Pewnie widziałaś jego zwierzęcą formę, toż to nie jeleń, a ogromne bydle… z niezwykle naiwnym sercem — westchnęła i posmutniała, ale odwróciła się do Emmy ponownie.
— Mam do ciebie dosyć egoistyczną prośbę jako przyjaciółka tego głupka i idioty. Nie wiem na ile go znasz, ale jakbyś mogła za nim pójść i z nim porozmawiać. Mnie teraz nie posłucha, za wiele razy to przerabialiśmy. Koniec końców jestem księżniczką, a on leśną legendą. Jest trochę przewrażliwiony, a do tego widziałam jak na ciebie patrzył — przymknęła oczy, zastanawiając jak ująć następne słowa.
— Bycie zauroczonym, a jednocześnie czuć niechęć przez twoją przeszłością z arystokracją… musi być dla niego ciężkie. Pamiętaj, on tylko daje wrażenie głupiego. Jest bystrzejszy niż daje wrażenie, sama się nie raz przejechałam. Porozmawiaj z nim, później kogoś po was przyślę jak przyjdzie czas. Do zobaczenia — nałożyła kaptur na głowę i przeszła obok ledwo poznanej kobiety, pozostawiając ostatnie słowa — Powodzenia, podążaj prosto w kierunku, którym uciekł. Pewnie schował się wewnątrz altany. Jak dziecko…
Po czym również oddaliła się prędkim krokiem w innym kierunku pozostawiając więcej pytań niż odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Emma posłusznie wyprostowała się i wypowiedziała względnie swobodnie, chociaż niezależnie od tego, co mówiła księżniczka, nemorianka planowała trzymać się etykiety. Tym nikogo nie urazi, a chociaż lochów się nie bała, to ryzykować też nie miała zamiaru.
        Księżniczka Yvonne nie odpowiedziała jej jednak, nieco konsternując syrenę. Na pewno miała na to jakąś opinię, a nie wyglądała na osobę, która ma w zwyczaju zachowywać swoje zdanie dla siebie. Uwagę Emmy jednak szybko odwrócił jeleniołak i dziewczyna zacisnęła usta, słysząc jak przekręca fakty. Nie zdążyła jednak zwrócić mu uwagi, gdy dodał, że w tej chwili tylko ona go interesuje. To ukróciło nieco jej postanowienie do szybkiego ucięcia sprawy i chociaż została nazwana „samicą”, postanowiła być nieco delikatniejsza.
        - To nie ja próbuję cię zeswatać Irs, pokazuję ci tylko opcje, a naprawdę nie wszystkie są takie złe – powiedziała spokojnie i westchnęła cicho, gdy księżniczka wtrąciła się do rozmowy. Emmie nieczęsto brakło słów, ale teraz nie wiedziała, jak opisać sytuację, w której się znalazła.
        Zaś po następnych słowach jeleniołaka miała wrażenie, że doznała udaru. Albo halucynacji. Albo zawału. Co by to nie było, Emma zamarła, zupełnie niekulturalnie rozdziawiając usta ze zdziwienia i wpatrując się z niedowierzaniem w Irsa. Nie stać jej było nawet na zwykłe „CO?!”, natomiast cieszyła się, że w tej chwili nic nie je, ani nie pije, bo niechybnie zadławiłaby się lub opluła wszystkich tu obecnych.
        Co za jeleń! W porządku, niewinne umizgi mogła mu wybaczyć. Był młody, a ona nieskromnie przyzwyczajona do wrażenia, jakie może wywoływać w mężczyznach. Chłopaka jednak lubiła i dla jego własnego dobra zniechęcała go do siebie, jak tylko mogła. Sądziła, że zwykłe młodzieńcze zauroczenie jej egzotyczną urodą minie mu po czasie, lub gdy tylko w końcu się rozstaną. Nie miała jednak pojęcia, jak bardzo namieszane ma Irs pod rogami i teraz rozpaczliwie próbowała przypomnieć sobie wspólną mowę i zdolność do jej artykułowania.
        Najchętniej dałaby mu przez łeb i srogo opieprzyła. Może nawet odsłoniła kły, albo przemieniła się, ignorując brak wody, tylko po to by pokazać to bardziej drapieżne oblicze, skoro Irs nie chwytał subtelnych aluzji. Ale mimo szoku zdawała sobie sprawę w jakim towarzystwie się znajduje. Miała się czuć swobodnie, a księżniczka wydawała się osobą dość beztrosko podchodzącą do życia, ale mogłaby nie być zbyt wyrozumiała, gdyby jakaś naturianka zdzieliła nagle jej przyjaciela obcasami przez łeb. „Cieszyła się” to może złe słowo, ale ulżyło jej, że Yvonne też została zaskoczona wybuchem jeleniołaka. Emma była zbyt chłodna by wywołać na jej twarzy rumieńce, ale dawno nikt tak bezpośrednio nie wypowiedział się o swoich nadziejach względem niej. Mimo to księżniczce szybciej powróciła zdolność mowy i Emma spojrzała na nią teraz bezradnie.
        - Znamy się raptem kilka dni – odparła, siląc się na spokój. Zaczynała tracić kontrolę nad sytuacją, a to ją przerażało, bo zazwyczaj kończyło się dla niej bardzo źle. Irs może i nie wyglądał na bezwzględnego, ale jak wiadomo, pozory mylą. Rozbawienie księżniczki wcale nie poprawiało jej humoru, tak samo jak nie miała najmniejszego zamiaru powracać do tej rozmowy.
        Ostateczne podsumowanie rozmowy przez Yvonne uznała za lekko uogólniające, jednak nie sposób było odmówić jej racji. Jej słowa Irsowi również nie przypadły do gustu, ale o ile Emma zachowała kamienną twarz, jeleń spłoszył się jak młoda sarna i pognał w zarośla.
        Syrena tylko westchnęła cicho i rozejrzała się bezradnie, znikąd nie widząc pomocy. Nawet księżniczka zbagatelizowała sprawę. Co to kogo obchodziło czy Irs spieprzał z gracją, jeśli tak czy siak trzeba było go gonić?
        Emma spojrzała na swoją rozmówczynię, cierpliwie słuchając co ma jej do powiedzenia. Gładko przełknęła kolejne wypomnienie jej arystokracji. Ciekawe co powiedziałaby księżniczka, gdyby się dowiedziała, że syrena jest zupełnie nikim? Tylko piękną buzią w pięknej sukni? Że z arystokracją trzymała się tylko dlatego, że niższych klas nie stać na to, by ją przygarnąć i zapewnić bezpieczeństwo. Że łatwiej manipulować ludźmi unosząc wysoko głowę i pozwalając, by złowrogie echo obcasów w korytarzu obwieszczało jej przybycie?
        Rosa nie wiedziała, co Yvonne ma na myśli, pytając o to, czy starła się z Irsem. W jakim sensie? Bitewnym? Czy ona wygląda na kogoś, kto mógłby zetrzeć się z kimkolwiek? A jeśli chodzi o kłótnie, to czy właśnie nie była świadkiem jednej z wielu? Co do reszty niestety musiała zgodzić się z księżniczką, ale to naprawdę nic nie zmieniało. Prośba Yvonne jednak jej nie zaskoczyła i Emma bezwiednie pokiwała głową. Co innego mogła zrobić? Ostatnie kilka dni spędziła z jeleniołakiem tylko dlatego, że prosił ją o to kolejno królewski doradca, sam elfi król, a teraz jeszcze księżniczka. Szkoda że nie była jakąś ptasią hybrydą, bo zwyczajnie rozwinęłaby skrzydła i odleciała hen, daleko stąd.
        Emma zmarszczyła lekko brwi i spojrzała uważniej na Yvonne dopiero, gdy ta powiedziała, że Irs wcale nie jest taki głupkowaty, na jakiego wygląda. Jeśli miała na celu przekonanie do niego dziewczyny, to skutek wywołała zupełnie odwrotny. Syrena momentalnie podniosła na nowo swoje mury, notując w pamięci by jednak uważniej przyglądać się młodzieńcowi, który mógł tylko ją urabiać i grać naiwnego. Lepiej dla niego, by tak nie było.
        Zagubiona we własnych myślach zapomniała się i o odejściu księżniczki zorientowała dopiero, gdy ta zarzucała kaptur na głowę. Wtedy zdążyła już tylko dygnąć z szacunkiem, nim kolejna postać zniknęła jej z oczu. Westchnęła ciężko i spojrzała w kierunku, w którym zniknął jeleniołak.

        Rzeczywiście odnalazła go w altanie. Już z daleka rzuciły jej się w oczy białe włosy, nawet mimo tego, że Irs krył się w cieniu zadaszenia. Emma westchnęła znów cicho i poprawiła uchwyt na sukience, którą przytrzymywała lekko, by nie przydepnąć jej sobie, gdy szła boso przez trawę. Eleganckie szpilki bujały się na sznurkach w jej dłoni, a krawędź materiału sukni była już lekko zabrudzona. Oczywiście było to niczym w porównaniu do tego, jak prezentował się jeleniołak.
        Emma zbliżyła się do altany i weszła cicho po schodkach, zatrzymując się jakby na jej progu i opierając bokiem o jeden z filarów.
        - Można? – zapytała miękkim głosem i dopiero po chwili weszła głębiej, przysiadając na ławce obok jeleniołaka. Nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Samo zadanie sprowadzenia go z powrotem na bankiet wydawało się w tej chwili niemożliwe, a co dopiero próba odnalezienia się po słowach, które padły. On chyba nie mówił poważnie z tymi dziećmi, przecież to było niedorzeczne!
        - Irs, nie chciałam sprawić ci przykrości – zaczęła powoli, odkurzając swoją dyplomację. – Nie chcę żebyś robił coś wbrew sobie, ale zrozum, że sama jestem między młotem a kowadłem.
        Westchnęła znów i pochyliła się na moment, by odstawić buty na deski altany. Później przekręciła się lekko i podciągnęła zgięte na bok nogi do siebie, obracając się w stronę jeleniołaka.
        - Nie gotuj się ze złości, porozmawiaj ze mną, może coś wymyślimy – powiedziała. – Ciągle mówisz, że wszyscy chcą cię usidlić, ale powiedz mi, jaki ty masz plan na siebie? Nie chcesz chyba spędzić całego życia w lesie, skubiąc trawę pod postacią jelenia? – zapytała. Nie było w jej głosie ironii, naprawdę próbowała zrozumieć.
        Ona cieszyłaby się ze stabilizacji, jaką daje pozycja na dworze. To nie było jej marzenie, ale byłaby względnie bezpieczna. Poza tym… sama nie wiedziała czego innego mogłaby chcieć. Powrotu do domu? Marzyła o tym, by znów zobaczyć ojca, ale jednocześnie okrutnie się tego obawiała. Mogła być potworem w oczach wszystkich, ale nie w jego.
Awatar użytkownika
Thilivern
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Jeleniołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Thilivern »

Po ucieczce od dwójki młodych kobiet skrył się jak zawsze w altanie. Księżniczka pewnie pamiętała o tym, więc spodziewał się, że ktoś jednak pójdzie. Z drugiej strony miał nieznośną ochotę wrócić do puszczy, w końcu właśnie tam był jego dom. Nie na dworach, nie wśród wystrojonych istot, ludzi. Dyskomfort, który czuł… teraz to rozumiał. Nie należał do tego świata ani nigdy nie będzie. Nie chciał rozstać się z życiem, które prowadził. Ciekawiło go życie socjalnych istot, jednak prawda była brutalna. Serce jeleniołaka już dawno należało tylko do jednej i jedynej leśnej puszczy. Dzikich ostępów, gęstej roślinności i wolności wśród innych zwierząt.

Myśli, które jedna za drugą wpadały do koszyka zwanego głową, został przerwane przez syrenę. Irs niechętnie podniósł głowę, aby na nią spojrzeć. Nic się nie zmieniło, za każdym razem jak na nią patrzył. Serce biło szybciej i robiło się mu ciepło.
        — Nie sądzisz, że wybrałem fatalną kobietę na obiekt zauroczenia? — zignorował słowa syreny, wrzucając w środek rozmowy całkiem nowy temat w dosyć kpiącym wobec siebie tonem głosu.
        — Jesteś piękna pod wieloma względami. Jak kwiat róży wabiący pięknym zapachem i kolorem. Im mocniej próbuje się zacisnąć dłoń wokół łodygi, tym boleśniej wpijają się w kolce. Tak właśnie się czuje. Im bardziej ciebie chce, tym staje się to boleśniejsze i nieznośne. Może i tego nie chcesz, ale mnie ranisz, bo się bronisz. — westchnął i skulił się w kącie altany.
Marzyło mu się, aby otworzyło czy i siedział w swej malowniczej puszczy, ale wiedział, że to nie nastąpi. Oparł głowę o kolana, aby schować twarz ramionami i nogami, nie miał ochoty na nią patrzeć. Irytowało go to, bo wiedział, że dzieląca ich światy przepaść jest nie do przeskoczenia, nawet dla takiego byka jak on.
        — Owszem, wolałbym spędzić całe życie w puszczy niż między wami. W życiu pełnym kłamstw, intryg i szukaniu zysku dla siebie. W co tym pięknego, gdzie w tym wolność. Zawiodłem się na tobie, może i się zauroczyłem, ale nic o mnie nie wiesz. Tak, jak i ja o tobie...
Podniósł się i oparł plecami o ogrodzenie altanki, wpatrując się w nią trochę z żalem. Było to odległe spojrzenie jak dzikie zwierze patrzące na zagubionego w puszczy biedaka.
        — Gdzie tak naprawdę żyjesz Emma? Teraz tu z nami w teraźniejszości czy uwięziona w klatce własnej przeszłości? Ja odpowiedź znam, ale czy ty ją znasz? — Głos Thilverna zabrzmiał tajemniczo, zwłaszcza w towarzystwie niepasujących do jego wymowy słów. Istniała w nich nutka kompasji i zrozumienia, ale starał się to ukryć.
Zastygł w bez ruchu, coś, co często robił w postaci zwierzęcia, a co często odbijało się w jego humanoidalnej postaci. Wyglądał eterycznie, jakby zawsze stał w tym miejscu i tam się znajdował. Zwłaszcza ze słońcem tuż za swymi plecami, które oświetlało nienaturalnie białe włosy młodzieńca.
Awatar użytkownika
Emma
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje: Włóczęga , Artysta
Kontakt:

Post autor: Emma »

        Emma przymknęła lekko oczy, słysząc pierwsze słowa jeleniołaka. Po raz kolejny kompletnie zignorował jej słowa, ją samą, a jednocześnie mówił o zauroczeniu. Traktowała go jako niewinnego młodzieńca, ale poza tą niewiedzą i beztroską, jaką wciąż prezentował, czy tak naprawdę różnił się od jakiegokolwiek mężczyzny? I czy ona naprawdę myślała, że tak jest? Że miała nadzieję? Znowu? Po tych wszystkich, licznych rozczarowaniach, znowu pozwoliła sobie na myśl, że może tym razem będzie inaczej? Była tylko piękna. Nic więcej. Jej uroda była i zawsze już będzie jej przekleństwem. Widziała tyle bardziej urodziwych od siebie kobiet, więc dlaczego to ją uprzedmiotawiano? Dlaczego to ona nie była niczym innym poza zgrabnym ciałem, długimi włosami?
        Chłodne i nieprzyjemne spojrzenie Emmy ukazało się w końcu spod powiek. Bladoniebieskie tęczówki były jak woda pokryta cienką warstwą lodu. Wzrok jednocześnie zraniony i bezlitosny śledził kulącego się jeleniołaka. Tego biednego młodzieńca, zranionego… czym właściwie, odrzuceniem? Cóż, tyle miał o niej do powiedzenia, że powinien podziękować, że uchroniła go przed samą sobą.
        Milczała, wysłuchując żali pod swoim adresem, jak to niczego nie rozumiała, jak to się na niej zawiódł, rozczarował… Filozoficzne wywody z ust chłopaka, który prawdopodobnie nie zasmakował kobiety, którego trzeba było pilnować w mieście, które go przytłaczało, który wielbił swoją puszczę, co było piękne, ale też nienawidził wszystkiego, co nią nie było. Chociaż to może brzmiało nawet znajomo. Emma jednak z każdą chwilą traciła jakiekolwiek uczucia, które Irs w niej zbudził odkąd się poznali. Suche kamienie, po których stąpał ostrożnie, by dotrzeć do odgradzającej się morzem kobiety, powoli zalewała woda.
        Naiwny byłby jednak ten, kto oczekiwał chociaż jednej łzy na policzku Emmy, która wstawała wyprostowana, zbierając swoje buty z ziemi. Była zraniona, ale nie po raz pierwszy, więc umiała to ukrywać. Zrobiła krok w stronę jeleniołaka, chciała coś powiedzieć. Może pocieszającego, może tłumaczącego jego błędne postrzeganie świata, a może coś na swoją obronę. Zrozumiała jednak, że tak jak nie słuchał jej wtedy, wyrabiając sobie samemu obraz kobiety, w której się zadurzył, tak i teraz nic do niego nie dotrze. I było jej szkoda. Nie jego, nie jej samej, ale okazji, która przemknęła między nimi, nie pozwalając się uchwycić. Chciałaby go też pocałować. Chociaż raz, na do widzenia. Ale jego słowa boleśnie uwierały w klatce piersiowej, nie pozwalając na ten gest. Emma spojrzała ostatni raz na jeleniołaka i w milczeniu zeszła ze schodów altany. Dopiero gdy bosa trawa musnęła jej bose stopy, syrena zatrzymała się i odwróciła lekko przez ramię, nie spoglądając jednak na jeleniołaka.
        - Mam nadzieję, że kiedyś odnajdziesz to, czego szukasz. I że dostrzeżesz to, zanim będzie za późno – powiedziała i już bez zwłoki ruszyła boso przez trawnik, po chwili znikając wśród zarośli.

Emma - ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Menaos”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości