Menaos[Menaos] Czas na zakupy

Miasto położone na skraju Szepczącego Lasu, zamieszkałe przez ludzi. Nad miastem wznosi się przepiękny pałac króla Dariana. Szerokie, jasne ulice, marmurowe chodniki i wieża zamieszkała przez czarodzieja to tylko początek tego co może spotkać Cie w Menaos.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Argo
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

[Menaos] Czas na zakupy

Post autor: Argo »

Gdy już wykąpali się oboje oraz zjedli śniadanie, ruszyli w miasto. Słońce wciąż jeszcze kryło się za dachami budynków, a wokół panował poranny chłód, jednak ulice już były wypełnione ludźmi śpieszącymi w sobie wiadomym celu, by wypełnić poranne sprawunki. Sprzedawcy otwierali swoje sklepy, a z piekarni dobiegał zapach świeżo przygotowanego pieczywa. Argo podał Rumi ramię i ruszyli w stronę targowiska. Mężczyzna rozglądał się czujnie dookoła. Wśród przechodniów czaili się na pewno drobni złodzieje, polujący na nieuważnych przyjezdnych. Na szczęście, ze względu na trwający festiwal, również pojawiające się od czasu do czasu straże zachowywały większą uwagę. Jednak strzeżonego Prasmok strzeże.

- Możemy wstąpić na chwilę tutaj? - odezwał się Argo gdy mijali trzypiętrowy budynek, nad którego drzwiami wisiał szyld przedstawiający dłuto i młotek. Gdy Rumi skinęła głową, weszli do pomieszczenia zajmującego chyba cały parter budynku, pod którego ścianami piętrzyły się wszelkiego rodzaju meble. W środku, młody chłopak - na oko czternastoletni - zamiatał nieśpiesznie podłogę. Na dźwięk ich kroków spiął się wyraźnie i przyśpieszył, gdy jednak spojrzał na przybyszów wyraźnie się rozluźnił i przerwał na chwilę pracę, odzywając się dziecięcym głosem:
- Wybaczcie szanowni Państwo, ale mistrza jeszcze nie ma. Czy mogę w czymś doradzić?
Argo sięgnął do torby i wyjął zgiętą w pół kartę papieru:
- Przekaż to proszę Wirgiliuszowi i powiedz mu, że może mi przekazać odpowiedź do wieczora do stajni kupieckiej. - Chłopak przejął wiadomość, a potem zabrał się smętnie do dalszego sprzątania.

Gdy cieśla wraz z szwaczką na powrót znaleźli się na ulicy, rzekł wyjaśniając:
- Wprawdzie nigdy nie uczyłem się w cechu, jednak mój ojciec miał dobre kontakty z tutejszym mistrzem i czasem dostawaliśmy zlecenia gdy roboty było mało, lub czeladnicy nie mogli poradzić sobie z jakimś zamówieniem. Może będą mieli coś i tym razem, w każdym razie nigdy nie zaszkodzi zapytać.
Awatar użytkownika
Rumianek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Artysta , Chłop
Kontakt:

Post autor: Rumianek »

Rumianek dała się pociągnąć w stronę warsztatu, ale nic nie mówiła. Każde z nich miało w mieście swoje sprawy do załatwienia. Oboje byli tutaj z jakiś powodów. Argo miał swoje, Rumi swoje. Ale to nie przeszkadzało im w byciu razem. Kiedy wyszli ze sklepu Argo chwycił Rumianek za ręką. Ona objęła z przyjemnością jego dłoń swoją. Czasami przypominał jej się Tarjei, ale szybko uświadamiała sobie, że powinna żyć tym co jest tu i teraz. Wiele razy powtarzała sobie w głowie, że jej zmarły mąż chciałaby jej szczęścia. Przechadzali się ulicami miasta idąc w stronę targu. Im bliżej niego byli tym więcej ludzi mijali. Tłum gęstniał co raz bardziej.
- Przejdziemy w okół targu, chcę zajrzeć do sklepu z tkaninami - wyjaśniła i skręciła w boczną uliczkę, w której nie było już tłumów. Obeszli targ bokiem, Rumi poprowadziła ich tak, że wyszli po drugiej stronie placu.
- To tutaj - oświadczyła - stali przed dwupiętrowym budynkiem. Pierwsze piętro, a właściwie parter był zbudowany z kamienia, a to co wyżej z drewna. Duże drzwi prowadzące do środka były rzeźbione w dębowym drewnie. Rumi puściła rękę Argo i nacisnęła klamkę. Drzwi otwarły się cicho. Dziewczyna weszła do środka, ale obejrzała się za siebie, czy Argo idzie za nią.

Znaleźli się w dużym pomieszczeniu, pachniało tutaj dosyć dziwacznie, jakby chemikaliami zmieszanymi z ziołami. Przy ścianach stały wysokie półki z belami kolorowych materiałów. To nie był sklep dla biedoty. Rumianek nie była bogata, ale dostawała pieniądze od zleceniodawców na materiały, o ile nie dostawała ich od razu. Większość dam przywoziła swoje tkaniny i Rumi to z nich szyła suknie, ale zdarzały się zlecenia gdzie ona sama wybierała z czego chce szyć. Poza tym odwiedzała to miejsce także by kupić wszelkie przybory, igły, nici, nożyce, miarki, a nawet kredę, która służyła do rysowania wzorów na tkaninach.

Sklep nazywał się "Biała Stokrotka", na środku wielkiej izby stał duży stół do mierzenia i cięcia tkanin. Na jednej ze ścian stały regały z kolorystycznie ułożonymi nićmi do szycia i haftowania. Obok nich stała komoda na której leżały koraliki w malutkich komorach. Było tu wszystko czego mogłaby potrzebować szwaczka.
- Dzień dobry! - Rumianek powiedziała głośno, bo w głębi sklepu za ladą nikogo nie było. Drzwi za nimi zamknęły się cicho. Nagle do ich uszu dobiegł głośny kaszel, a chwilę później z zaplecza wyszła niska, starsza pani z siwym warkoczem przerzuconym przez ramię. W dłoniach miała chusteczkę. Jej oczy były podkrążone, a nos czerwony.
- Och - wydobyło się z gardła Rumianku - Ivy, jesteś chora - bardziej stwierdziła niż zapytała. Ivy kichnęła głośno zasłaniając usta i nos chusteczkę.
- No widzisz dziecko i tak bywa.
- A twoja córka? Nie mogła zająć się sklepem? - spytała. Znała się z staruszką od kilku lat i były ze sobą na stopie przyjacielskiej.
- Nie kochanie, ona jest jeszcze bardziej chora niż ja. Ale to tylko katar i kaszel, nic wielkiego. Co cię do nas sprowadza?
- Muszę kupić kilka rzeczy. Materiały na suknię i nici do haftowania.
- Rozgość się, wybierz co potrzebujesz - starowinka była zaskakująco spokojna, ale wyglądała na zmęczoną. Usiadła na krześle, które stało za ladą i przymknęła oczy.
Rumianek nie chciała jej przeszkadzać, ale musiała zrobić zakupy. Przez dobre pół godziny wybierała materiały i dodatki, tasiemki, koronki, nici, koraliki. Kiedy miała już wszystko Ivy popakowała wszystko w papier i przewiązała pakunek prostym sznurkiem. Rumi zapłaciła i razem z Argo opuścili sklep.
- Przepraszam, że tyle to trwało - powiedziała łagodnie.
- Wiesz, nie chciałabym cię zanudzać - uśmiechnęła się lekko. Szturchnęła w bok Argo, dla zabawy i od tak, by się w niego zaczepić.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - spytała.
- Na rynku ciągle trwa festyn i słyszałam, że pod miastem rozbił się cyrk.
Awatar użytkownika
Argo
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Argo »

Argo z fascynacją przyglądał się różnokolorowym belom piętrzącym się pod ścianami sklepu. Nigdy nie przypuszczał, że może istnieć tyle odcienia dajmy na to zielonego. Owszem na ulicach przechadzali się ludzie ubrani w różnego koloru stroje, jednak zielona sukienka była po prostu zielona, a tutaj miał mógł sobie je porównać. Nigdy wcześniej nie był w sklepie tkackim - nie miał ku temu żadnych powodów. Teraz więc chłoną tą feerię barw, zastanawiając się przy tym czy nie można by tego zastosować jakoś w jego pracy. Zwykle nie stosował barwników do drewna i wolał jego naturalny kolor, ale może warto było spróbować? Zanotował to sobie w pamięci, a potem przyglądał się jak Rumi wybiera tkaniny. Gdy wyszli na zewnątrz z naręczem materiałów, Argo przeszukał wzrokiem tłum ludzi, aż wśród nich znalazł młodego chłopaka z prostym, drewnianym naszyjnikiem przedstawiającym coś na kształt koła i worka mąki. Skinął na niego głową, a gdy ten zbliżył się, powierzył mu materiały i wręczył dwa miedziane kruki, po czym poinstruował go gdzie ma zanieść towar.

Uwolniony od zakupów, znów ujął dłoń Rumi i uśmiechnął się do niej:
- Nie planowałem niczego konkretnego. Z chęcią wybiorę się z tobą na festyn, skoro jednak tu już jesteśmy to przejdźmy się po targu, może wypatrzymy coś ciekawego?

Gdy weszli pomiędzy stragany, tłum zgęstniał, Argo przyciągnął więc dziewczynę bliżej do siebie i objął ją ramieniem. Zalał ich gwar przekupek i kupców przekrzykujących się nawzajem, lub targujących o towar. Ze względu na trwający festyn, dzisiaj było jeszcze tłoczniej niż zwykle, a kupcy przyjechali nawet z dalszych stron, węsząc okazję na sprzedaż swoich towarów. Argo pokierował Rumi w stronę stoiska z przyprawami przy którym się zatrzymali. W ich nozdrza uderzyła mieszania przeróżnego rodzaju zapachów, od których mogło zakręcić się w głowie. Cieśla wybrał kilka przypraw które znał i spróbował innych bardziej egzotycznych, gdy sprzedawca zachęcił go do tego widząc, że nie przyszedł tylko oglądać. Gdy w końcu zdecydował się zapłacić musiał wysupłać z swojej kiesy kwotę znacznie większą niż skłonny byłby normalnie zapłacić, miał jednak dzisiaj dobry humor. Miał poza tym nadzieję sprawić przyjemność swojemu ojcu, który bardzo cenił sobie różnorodne smaki.
Awatar użytkownika
Rumianek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Artysta , Chłop
Kontakt:

Post autor: Rumianek »

W ciasnych objęciach Argo, Rumi czuła się bezpiecznie, mimo tego, że wokół było pełno ludzi. Nie przepadała za tłumem, ale też nie można powiedzieć, że przeraźliwie się go bała. Po prostu wolała jak wokół niej było mniej ludzi. No i wtedy nie trzeba było tak bardzo pilnować swojej sakiewki. Zatrzymali się przy straganie z przyprawami. Z lubością przypatrywała się jak jej ukochany wybiera różne rzeczy, jak ich próbuje, jak rozmawia ze sprzedawcą. Był miłym, spokojnym mężczyzną. Przez myśl przeszło jej, że w sumie z charakteru jest nawet trochę podobny do jej zmarłego męża. Zaraz jednak uświadomiła sobie, jak dobrze, że z aparycji go nie przypomina. Tariej był wysokim, smukłym blondynem z burzą loków na głowie. Argo wręcz przeciwnie. Jego długie, ciemne włosy wpływały na plecy, czarna broda i wąs zdobiły jego twarz. Co ciekawe dla Rumi była mocno atrakcyjny i aż dziw, że po śmierci żony nie znalazł sobie kolejnej w szybkim tempie. No ale cóż, od jej śmierci nie minęło też tak dużo czasu. Wyglądało na to, że chyba oboje znaleźli się w podobnym punkcie życia. Wdowiec i wdowa, którzy po prostu zbliżyli się do siebie w odpowiednim czasie. Byli samotni, opuszczeni, po tragicznych wydarzeniach, a teraz, w końcu, mieli siebie na wzajem i mogli być szczęśliwi. Argo z pewnością przeżywał śmierć żony i dziecka, zwłaszcza dziecka, a Rumi gdzieś w głębi siebie ciągle miała swojego męża. Nie oczekiwała, że Argo zapomni o tym, że był żonaty, ani on nie oczekiwał, że ona zapomni o Tarieju. Nie rozmawiali o tym, ale chyba oboje wiedzieli z jakim bagażem muszą się uporać. dziewczyna była pewna, że któregoś dnia usiądą i przegadają pewnie całą noc, wspominając to co było. Takie rozmowy były potrzebne, ale na razie starali cieszyć się tym co mieli, a mieli siebie.

Przechadzali się pomiędzy straganami przystając to tu to tam. W jednym z kramów Rumianek wypatrzyła śliczną broszkę w kształcie motyla i postanowiła ją kupić. Jeszcze nie wiedziała, czy użyje jej do jakiejś sukni, czy zostawi dla siebie, ale była tak śliczna i niedroga, że nie mogła się oprzeć. Przystanęli także przy stoisku z dywanami, Rumianek chciała popodziwiać piękne, kunsztownie wykonane pledy, derki i chodniki. Potem przenieśli się do straganu z suszonymi owocami. Tam dziewczyna skusiła się na kupienie suszonych morel, z których zamierzała zrobić placek. Odbili w prawo i znaleźli się w alejce, gdzie sprzedawano skóry, futra i ubrania. Rumianek raczej nie kupowała sobie sukien, czy bluzek, bo szyła je sama w domu. Jedynie bieliznę kupowała w sklepie, a mówiąc bieliznę miała na myśli głównie pończochy. Buty kupowało się rzadko, a jeśli już to robiła to od szewca w ich wioseczce.

W końcu znaleźli się po drugiej stronie targu gdzie zamiast kramów stała duża scena festiwalowa. Na razie jeszcze nikogo na niej nie było, ot festiwal rozpoczynał się dopiero popołudniu, a nie wczesnym rankiem. Wokół sceny ustawiono wysokie bale, od nich rozchodziły się szerokie wstęgi, ozdabiające scenę.
- Może pójdziemy zobaczyć do cyrku? - zagadnęła dziewczyna.
- Na pewno jeszcze nie występują, ale może dowiemy się kiedy dają pokaz - stwierdziła. Cyrk znajdował się za północną bramą miasta. Oni wjechali do Menaos od wschodu, dlatego nie mieli okazji zobaczyć cyrkowego namiotu.
- Może po prostu przejdziemy się tam i zobaczymy co się dzieje - zaproponowała.
Awatar użytkownika
Argo
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Argo »

Argo skinął głową:
- Nie musimy się nigdzie śpieszyć, więc czemu by nie zajrzeć tam. Ostatni raz widziałem cyrk, jak byłem jeszcze małym chłopcem, jeszcze jak żyła matka. Ojciec poprzedniego dnia po pijaku strasznie narozrabiał i chyba zabrał nas tam w ramach przeprosin.

Ruszyli w stronę północnej bramy. Ulice na które weszli były jeszcze bardziej zatłoczone i musieli lawirować pomiędzy tłumem ludzi i innych ras. Każdy gdzieś się śpieszył. Dlatego właśnie Argo nie przepadał za miastami, wszyscy byli tutaj zabiegani i skupieni wyłącznie na sobie. Zdecydowanie wolał prowincjonalne klimaty, gdzie życie płynęło spokojniej. W tym miejscu ciężko było nawet rozmawiać, więc objął Rumi i w milczeniu przedzierali się dalej. W pewnym momencie ktoś wpadł na jego towarzyszkę - pewnie by się przewróciła gdyby nie jego silne ramię, które ją podtrzymywało. Poirytowany odwrócił się w stronę sprawcy, by go upomnieć, żeby patrzył gdzie idzie, bo ten najwidoczniej nie zamierzał nawet przeprosić. Kilkunastoletni, wychudzony chłopak właśnie chował coś pod ubraniem. Wiedziony instynktem rzucił się w jego stronę i w ostatniej chwili chwycił go za grzbiet, szarpiąc go w swoją stronę. Na ziemię wypadła upuszczona przez nieznajomego sakiewka... należała do Rumi. Małemu złodziejaszkowi zabrakło chyba doświadczenia, ale nadrabiał je zuchwałością. Coś błysnęło i stolarz poczuł ostry ból w okolicach brzucha. Stęknął i mimowolnie wypuścił chłopaka, który czym prędzej ulotnił się wśród tłumu.

Argo schylił się i podniósł z ziemi upuszczoną sakiewkę z przeciętymi rzemieniami, drugą ręką trzymając się za swój bok. Spojrzał w jego stronę, spomiędzy palców powoli przesączała się ciemna krew.
- Uhh... chyba cyrk będzie musiał poczekać - powiedział podnosząc przepraszająco wzrok na Rumi, po czym nerwowo zaśmiał się z własnych słów, bo wydały mu się dość głupie. Piekący ból sprawiał, że ciężko mu się w tej chwili myślało.
Awatar użytkownika
Rumianek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Artysta , Chłop
Kontakt:

Post autor: Rumianek »

Tłum był niezwykle męczący. Rumi bardzo chciała zobaczyć cyrk, ale nie spodziewała się, że wpakują się w taką chmarę ludzi. Szła przyciśnięta do boku Argo, który cały czas obejmował ją ramieniem. Im bliżej byli wyjścia z miasta tym więcej ludzi było wokół nich. Pchali się, szarpali, przeciskali między sobą. Rumi miała ochotę powiedzieć swojemu towarzyszowi, że może lepiej jednak wrócić do karczmy, ale ostatecznie uznała, że jakoś to przeżyje. Liczyła na to, że poza miastem, na otwartej przestrzeni będzie lepiej. Tym sposobem nadal przeciskali się przez tłum. Nagle coś ją szarpnęło. Nie zdążyła zauważyć czy był to mężczyzna, czy kobieta, a może jakieś dziecko. Upadłaby, ale Argo podtrzymał ją silnym ramieniem. Widziała jak mężczyzna odwraca się i łapie za kołnierz jakiegoś chłopca. Chciała go powstrzymać, nie miała bowiem pojęcia co do końca się stało. Sądziła, że chłopiec przez przypadek ją potrącił. Miała już coś powiedzieć do ciemnowłosego i wtedy zauważyła, że spod kurtki chłopaka wypada jej sakiewka. A więc dziecko wcale nie było takie niewinne, okradło ją. Nie mogła jednak się na tym skupić, bo chłopiec był brudny i chudy. Pomyślała, że zapewne jest głodny, że może jakiś gang oprychów wykorzystuje dziecko, albo biedak mieszka na ulicy, bo jest sierotą. Od razu pomyślała, że chłopcu trzeba pomóc. Jednak chwilę potem okazało się, że chłopiec wcale nie jest biednym, bezradnym stworzeniem.

Zobaczyła tylko fragment srebrnego ostrza, od którego odbiło się światło. Jej serce zamarło, nie zastanawiając się zupełnie rzuciła się w stronę ręki, która wbijała nóż w brzuch jej ukochanego. Jednak nic nie zdziałała. Mały złodziejaszek był zwinny jak wiewiórka. Dźgnął mężczyznę i w ułamku sekundy rzucił się do ucieczki. Rumianek spojrzała na Argo, a w jej oczach było przerażenie. Przez dłoń przyłożoną do brzucha przesączała się krew.

- Nie... Nie... Nie, nie, nie... - wyrwało się z jej gardła. Chwyciła mężczyznę za ramiona. - Musimy to opatrzyć, natychmiast. Nie możesz mi teraz odejść... - serce Rumi ze strachu pękało na miliony kawałków. Nie sądziła, że ta miła wizyta w mieście tak się skończy. W głowie pojawiło jej się wiele tragicznych myśli, bała się, że go straci. Nie mogła do tego dopuścić. Wsunęła się pod wolne ramię mężczyzny, chcąc pomóc mu iść.

- Nie puszczaj tego, przytrzymuj ranę - poinstruowała. Nie wołała pomocy, nie krzyczała do obcych ludzi, wiedziała, że to nie jest ich wioska, że tutaj nikt im nie pomoże, nikt nie rozstąpi tłumu, nie poda pomocnej dłoni. Musieli sobie radzić sami. Rumi wiedziała gdzie są, musiała dotrzeć z Argo do medyka. Znała jednego, który miał swoją pracownię przy samych murach miasta. - Musisz iść, nie mdlej - mówiła. Choć w środku trzęsła się ze strachu, na zewnątrz była opanowana. Musiała być. - Pójdziemy do medyka, on ci pomoże, tylko zostań ze mną - przeciskali się przez tłum. Rumi parła do przodu jak wóz bojowy, odpychając od siebie ludzi. Zupełnie jak nie ona. Miała wrażenie, że Argo słabnie, bo jego ramię ciążyło jej co raz bardziej. Ale nie dała tego po sobie poznać. Słyszała jednak jego ciężki oddech.

- Już blisko, jeszcze trochę - próbowała go jakoś pocieszyć. W końcu dotarli pod drzwi starej kamienicy. Rumi otwarła je i wprowadziła Argo o środka. Pachniało tu medykamentami i ziołami. Zapach był duszący i nieprzyjemny. Na środku pomieszczenia stał długi, wysoki stół. Podprowadziła do niego mężczyznę. - Eryk! Eryk! - krzyknęła, bo nie zobaczyła w pobliżu medyka. Nie znała się z nim dobrze. Była u niego tylko raz, sama. Wtedy, gdy podejrzewała siebie o bezpłodność. Sama pojechała do miasta, w tajemnicy przed Tariejem i pozwoliła zbadać się staremu medykowi. Co prawda nic z tego nie wynikło, ale przynajmniej wiedziała, że taki ktoś jest w mieście i dzięki temu mogła teraz zabrać do niego Argo.

- Pomocy! - krzyknęła. Nagle z zaplecza wyturlał się stary, chudy do granic możliwości mężczyzna. Miał siwe włosy i długą, siwą brodę. Jego dłonie były niesamowicie kościste. Miał na sobie niebieskie, długie szaty, na które założył szary fartuch, który wszędzie miał plamy po miksturach.

- Czego tu? - burknął.

- Pomocy - powiedziała Rumi - ktoś dźgnął go nożem w brzuch - dodała od razu. - Pomóż mu - prosiła.

- Rumianek? - starzec wyciągnął z kieszeni fartucha okulary i założył je na nos. Dla dziewczyny było wielkim zaskoczeniem, że dziadek w ogóle ją pamiętał. Szybkim i niezwykle żwawym krokiem przeszedł przez izbę i znalazł się przy Argo. Dotknął dłońmi ręki mężczyzny przez którą przesączała się krew. - Idź. Tam. Z tyłu. Szmaty przynieś. Szmaty - powiedział ponaglająco do Rumianku. - No już, już, szmaty!

- A ty synek się połóż. Połóż. Albo nie... Nie... Czekaj... Trzeba to... - podciągnął koszulę mężczyzny by zobaczyć ranę. - Nie, nie, to nie ma co, nie ma co - mimo, że miał kościste i przerażająco chude dłonie, chwycił za koszulę Argo i jednym silnym szarpnięciem rozdarł ją. - Pokładaj się synek, pokładaj - starzec mówił trochę jakby był lekko szalony. W tym czasie Rumianek szukała na zapleczu szmat o które prosił staruszek. Znalazła stertę płótna położoną na długiej ławie. Nie wiedziała ile ma wziąć, więc ostatecznie chwyciła ich całkiem sporo.

- Dziecko, szmaty! Gdzie ty jesteś! - krzyczał starzec, ale ton jego głosu nie był nieprzyjemny, ani nawet rozkazujący.

- Już, idę! - odpowiedziała Rumi i wpadła do izby z płótnem na rękach. Szybko znalazła się przy stole na którym leżał Argo. Eryk chwycił pierwszy lepszy kawał płótna, zwinął go pośpiesznie i przyłożył do rany na bebechach swojego pacjenta.

- Trzeba to zatamować - wyjaśnił - idź tam, tam za ladą, niebieska butelka, jak od wina wygląda, jak od wina, ale nie jest, nie jest od wina. Weź, przynieś, przynieś - mówił do Rumianku. A ta jak błyskawica skoczyła do lady i w mgnieniu okaz wróciła. - Daj mu, niech pije - powiedział staruszek.

- Co to jest? - spytała zaniepokojona.

- Niech pije, niech pije - powtarzał siwobrody.

- Ale co to?

- Niech nie pyta, niech daje. Chce żeby żył? Niech mu daje i niech pije, to na ból, na ból dziecko, na ból i na krew. Ma pić, bo mu nie pomogę.
Awatar użytkownika
Argo
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Argo »

Argo miał wrażenie, że Rumi nieco przesadza. Owszem dostał nożem, ale po początkowym ataku bólu, wcale nie czuł się tak źle. Wręcz przeciwnie, czuł jak jakieś przyjemne ciepło rozchodzi się w jego wnętrznościach. Rumi niemal siłą zaciągnęła go do jakiegoś uzdrowiciela. Nie miał ochoty tam iść, ale ona nalegała. Najchętniej przysiadłby sobie o tu... na tej ławeczce... i chwilę odpoczną. Tylko chwilkę, potem będą mogli przecież pójść dalej. Dziewczyna jednak ciągnęła go za sobą. Trochę był zły na nią, że tak nim rozkazuje, nie mógł jednak jakoś się zebrać w sobie by jej to powiedzieć.

W końcu dotarli jakoś do uzdrowiciela. Cieśla przy tym czuł się jakby miał zaraz usnąć. Może mają gdzieś tu łóżko? Gdy staruch obmacał jego ranę, syknął z bólu i to na chwilę go otrzeźwiło. Spojrzał w dół, całe jego ubranie było zakrwawione, a miejsce w które został ugodzony, jakby napuchło.

Nagle poczuł na ustach szyjkę butelki. To Rumi przykładała mu ją do ust, zabawne, nawet nie zauważył kiedy do niego podeszła. Nie chciało mu się pić, jednak kobieta się upierała, więc z jej pomocą wziął łyk i niemal od razu tego pożałował. Ciecz była gęsta i paliła w gardło niczym krasnoludzki spirytus. Argo mimowolnie parsknął, krztusząc się. Gdy napad kaszlu mu przeszedł a oczy w końcu przestały mu łzawić, Rumi znów przyłożyła tą przeklętą truciznę do jego warg, ponaglana przez starego oprawcę. Cieśla miał już ją ochotę zwyzywać, ale wtedy spojrzał w jej twarz. Jej oczy były wielkie z przerażenia, a jednocześnie błagały go by nie odmawiał. Nie potrafił im odmówić. Wziął kolejny łyk. Tym razem był już przygotowany, więc zdołał przełknąć ciecz bez kolejnego napadu kaszlu. Musiał przyznać, że gdy lepka substancja w końcu przedostała się przez jego przełyk i dostała do żołądka, sprawiła że poczuł się nieco lepiej.

Potem dał się położyć na stole. Nie było to najwygodniejsze miejsce, ale może gospodarz nie miał wolnego łóżka? W każdym razie chyba zrozumiał, że chce mu się spać. Twarde deski powinny wbijać mu się w plecy, ale w sumie w tej chwili nie przeszkadzało mu to zbytnio. Tak... mógł się teraz zdrzemnąć... JASNA CHOLERA! Jakiś ostry zapach wgryzł mu się nagle w nos, przeżerając się niemal do mózgu i przeganiając wszelkie nadzieje na sen. Staruch stał nad nim przykładając mu do nosa jakąś miseczkę z olejkami.

- Nie może teraz zasypiać - powiedział oprawca.
Awatar użytkownika
Rumianek
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Artysta , Chłop
Kontakt:

Post autor: Rumianek »

Rumianek widziała, że wlewanie w gardło ostrego, śmierdzącego płynu przyprawia Argo o ból i złość, ale nie wiedziała jak inaczej miałaby pomóc. Słuchała się po prostu medyka, on wiedział lepiej co robić. Ona nie znała się na leczeniu, a Argo był ranny. Może mężczyźnie wydawało się, że to nic, ale Rumi widziała jak krew leje się z jego brzucha. Nie była w stanie ocenić jak głęboka jest jego rana, ale widziała, że jest dość szeroka. Wyglądało to tak, jakby zbir wbił w niego sztylet i przesunął ku dołowi rozcinając skórę.

Nie chciała sprawiać przykrości mężczyźnie, nie chciała go torturować, gdyby mogła pozwoliłaby mu zasnąć, ale uzdrowiciel wyraźnie tego zabronił. Więc stała nad Argo i robiła wszystko co kazał starzec.
- Niech nie zasypia, masz, przykładaj to, to też na ból. Obrzydliwe i śmierdzi, ale działa na ból, oczyszcza umysł - mówił staruszek. A potem nagle przesunął się i stanął w nogach mężczyzny. Ni stąd ni zowąd wyciągnął spod stołu pas i bez zbędnych ceregieli przypiął go do nogi Argo, potem obszedł stół i zrobił tak samo z drugą nogą. Rumianek spojrzała przerażonymi oczami na medyka. Skąd on w ogóle miał tutaj takie coś? Czy on tu przywiązywał i torturował ludzi? Eryk jakby poczuł jej spojrzenie na sobie i podniósł szalony wzrok na kobietę.
- Ma żyć? - spytał - To nie może się ruszać. A ranę trzeba zszyć, a będzie bolało. Jak nie zszyję to krew będzie płynąć, aż ujdzie z niego życie. Tego chcesz? - mężczyzna naprawdę zachowywał się jak szaleniec, z drugiej strony to co chciał przekazać wcale nie było pozbawione sensu. Rumi nadal patrzyła na siwowłosego ze zdumieniem.
- Przytrzyma mu na raz nogi i ręce? - zapytał i zaraz sobie odpowiedział - Nie. Więc ręce będzie trzymać, a nogi będą zapięte. Nie ufa mi? To niech idzie do innego uzdrowiciela, tylko, że zanim dojdzie, on umrze.

Rumianek nie wiedziała co powiedzieć, w dodatku Argo, który jeszcze kilka sekund temu się wyrywał, teraz jakby opadł z sił.
- Ale... On zasypia... - wydusiła z siebie. Eryk zaklął pod nosem, potem coś zaburczał, powiedział do siebie kilka zdań, pomachał rękami i pokręcił głową. Rumi nie miała pojęcia o co mu chodzi. Medyk przeszedł przez pomieszczeni i stanął przy głowie Argo i bez ogródek strzelił mu w pysk.
- Chce żyć? Niech nie zasypia - burknął, a Argo wściekł się nie na żarty i podniósł do pozycji siedzącej wrzeszcząc na starca. Gdyby mógł zapewne by mu przyłożył, ale starzec ze zwinnością lisa odskoczył w bok. Chwycił butelkę stojącą za jego plecami, nasączył jej zawartością kawałek płótna, doskoczył do Argo zasłaniając mu twarz materiałem. Kilka sekund później mężczyzna leżał nieprzytomny na stole.
- Co pan zrobił?! - wrzasnęła dziewczyna - przecież miał nie zasypiać!
- Tak, miał nie zasypiać. Tak lepiej, jak nie śpi, ale jak mam mu życie ratować to nie może chcieć mnie ukatrupić. Tak jest gorzej, gorzej dziecko, dużo gorzej, ale jak nie ma innego wyjścia to i tak być musi. Niech śpi, choć tak nie jest lepiej. Chodź tutaj - rozkazał, a otumaniona Rumi podeszła do Eryka.
- Masz - dał jej kawał materiału - umyj ranę, obetrzyj, polej spirytusem, odkazić trzeba to miejsce, a potem będziemy szyć - mówił tak, jakby znał dziewczynę i była jego asystentką od wielu lat, tymczasem Rumianek ledwo orientowała się w tym co powinna robić. Argo wyrywał się, potem był nieprzytomny, a jakiś stary dziadyga wrzeszczał na nią i rozkazywał. Pewnie gdyby nie strach o życie Argo zachowywała by się zupełnie inaczej, ale teraz najważniejszą rzeczą była pomoc ukochanemu. Cała spocona, zdyszana i przerażona zaczęła obmywać ranę z krwi. W tym czasie staruszek zniknął gdzieś na zapleczu, ale nawet nie zdążyła go zapytać dokąd idzie. Wrócił po chwili. Spojrzał na brzuch mężczyzny, skrzywił się, potem chwycił butlę ze spirytusem i polał nim ranę. Argo poruszył się niespokojnie, ale nie odzyskał przytomności.
- Trzeba szyć - oznajmił i podał Rumianek jakąś dziwną nić i niewielką igłę.
- Wie co ma robić? - Rumi kiwnęła głową. Założyć nić na igłę akurat potrafiła. Co jak co, ale na szyciu się znała. Kiedy to zrobiła podała Erykowi igłę z nicią. Ten bez zbędnych ceregieli zaczął szyć ranę. Jego kościste ręce były pewne, nie trzęsły się, ale starzec był bardzo powolny, a mimo tego, ścieg wcale nie wychodził mu idealnie. Choroba zawodowa Rumianku nie pozwalała jej na to patrzeć. W przypływie emocji spojrzała z ukosa na uzdrowiciela. Tkanina, wygarbowane futro, czy żywa skóra... jaka to różnica.
- Daj to - oznajmiła, a starzec spojrzał na dziewczynę marszcząc brwi.
- Umie szyć rany, że jest taka pewna? - mruknął.
- Umie - odparła pewnie - umie lepiej niż ty - chwyciła igłę i nić i pochyliła się nad raną w ciele mężczyzny. Nigdy wcześniej nie szyła człowieka, ale Argo był nieprzytomny, nie szarpał się i nie krzyczał z bólu. Spojrzała na boki rany i przełknęła ślinę, starając się wmówić sobie, że to tak jakby szyła koszulę, jeden brzeg musi dotykać drugiego, ale nie zachodzić na siebie. Pierwsze przebicie skóry igłą było traumatyczne, ale kilka ruchów potem Rumi wydawała się być pewna i spokojna, choć pot ściekał jej z czoła.
- Ładnie szyje - stwierdził starzec.
- Nie chciałby pracować tutaj? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Rumianek pokręciła głową, ale się nie odezwała. Kiedy kończyła szyć była cała mokra. Czuła jak po plecach ścieka jej pot, że suknię ma już całą wilgotną z nerwów. Starzec stał i podziwiał równy, niczym na sukni, ścieg jakim zszyła ranę. Nie powiedział jednak nic więcej. Znów zniknął na chwilę na zapleczu. Wrócił z opatrunkami i jakąś maścią. Podał słoiczek Rumi, a potem opatrzył zszytą ranę mężczyzny.
- Codziennie zmienia opatrunek i smaruje tym, gdyby rana się jątrzyła smarować trzy razy dziennie i przyjść po więcej. Teraz zapłaci, poczeka aż się obudzi i pójdzie - oznajmił. Rumianek miała twarz morką jak od deszczu, ale zrobiła co kazał staruszek. Zapłaciła, schowała maść i usiadła na brzegu stołu czekając aż Argo się przebudzi. Eryk tymczasem schował zapłatę do kieszeni i zniknął na zapleczu.

Ciąg dalszy: Rumianek i Argo
Zablokowany

Wróć do „Menaos”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość