Menaos[Menaos i okolice] Przerwa w dostawie

Miasto położone na skraju Szepczącego Lasu, zamieszkałe przez ludzi. Nad miastem wznosi się przepiękny pałac króla Dariana. Szerokie, jasne ulice, marmurowe chodniki i wieża zamieszkała przez czarodzieja to tylko początek tego co może spotkać Cie w Menaos.
Awatar użytkownika
Kalis
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalis »

Troszkę musiał poczekać, ale alchemiczka pojawiła się tak, jak obiecywała. Odmachał jej i odsunął się od ściany.
- Noc przeszła spokojnie, chyba wybrałem najcichszą gospodę w tym mieście. W każdym razie możemy już się zbierać, prowiant już wcześniej zakupiłem - odpowiedział i bez zbędnego przeciągania, ruszył do stajni, w którym to trzymali jego konia. Kalis nie wiedział ile im zajmie przeszukiwanie jaskini, dlatego wolał szybko się uwinąć z podróżą.
- Ach, racja, nie umiesz jeździć konno... Cóż, chyba nie będziesz sprawiała problemów, jak pojedziesz na moim, nie? - spytał się, w sumie dość retorycznie, bo szybszej drogi nie będzie, zwłaszcza gdy Sanaya nie ma umiejętności magicznych. Zajęło im to jakieś dziesięć minut, jako że to była stajnia na krańcu miasta. Kastr oczywiście już zaczął się rzucać widząc swojego pana i stajenny ledwo zdołał go wypuścić. Kalis pogłaskał konia po łbie i przygotował go do podróży.
- Ok, możemy jechać. Wsiadaj - powiedział do alchemiczki, pomagając jej wejść na siodło i sam zajął miejsce na grzbiecie rumaka. Tym sposobem opuścili Menaos.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya uśmiechnęła się z zadowoleniem, odruchowo poprawiając przy tym pasek od torby. Po tym, w jaki sposób to uczyniła, można było wnioskować, że w worku z pewnością znajdują się cegły albo coś równie ciężkiego.
        - To dobrze - odpowiedziała, gdy Kalis zapewnił, że jest wypoczęty i przygotowany. - Obiecuję nie sprawiać problemów w drodze. Przy okazji, myślałam wczoraj nad tą miksturą dla ciebie, chyba wiem już jak ją sporządzić, mam już nawet wszystkie składniki. Nie wiem tylko na jak długo ci ona wystarczy, ale zdaje mi się, że skoro wizje miałeś raz w tygodniu i ją też byś przyjmował tak raz na tydzień, to przez jakiś czas będziesz miał spokój... Sam się przekonasz, wszystko ci powiem w swoim czasie. A w ogóle, na przyszłość: jakbym zaczęła bełkotać w swoim żargonie, to możesz mnie powstrzymywać dowolnymi metodami. Przepraszam, to silniejsze ode mnie.
        Sanaya zasłoniła usta, jakby nie chciała powiedzieć ani jednego słowa za dużo, zrobiła przy tym całkiem zabawną przepraszającą minę. Każdy kto ją znał chociażby trochę dłużej, wiedział, że o alchemii może rozprawiać bez przerwy, bez względu na to, czy ma do czynienia z laikiem czy zawodowcem. Czasami, tak jak to miało miejsce przed chwilą, orientowała się w porę i ucinała temat, by nie zanudzać rozmówcy.
        Po dotarciu do stajni alchemiczka stanęła gdzieś z boku i czekała, aż Kalis zajmie się swoim wierzchowcem. Z jego pomocy przy wsiadaniu chętnie skorzystała, a gdy ruszyli, złapała się go, by nie spaść. Nie była pokraką, ale doświadczenia w siodle nie miała za grosz, przez co wolała się asekurować. Z czasem jednak rozluźniła się i pozwoliła, by jej ciało kołysało się w rytm końskich kroków.
        - Może nauczyłbyś mnie jeździć? - zapytała Kalisa. - Żadnej tam woltyżerki, tylko samych podstaw. Na to wystarczy pewnie kilka godzin, prawda? Odwdzięczę się.

        Droga do jaskini była całkiem przyjemna - o tej porze na trakcie nie było jeszcze specjalnych tłumów, można było więc jechać trochę szybciej. Sanaya doskonale wiedziała, gdzie należy zjechać z głównej drogi i dalej kierować się już tylko udeptanymi leśnymi ścieżynkami. I one zresztą z czasem ustąpiły miejsca leśnej zieleni - alchemiczka i Obrońca znajdowali się już bardzo głęboko w lesie. W którymś momencie Tai klepnęła Kalisa w ramię.
        - Tam, patrz - zwróciła jego uwagę, dłonią wskazując rumowisko skalne kawałek przed nimi. - Wejście jest prawie niewidoczne, ale to tam.
        Dopiero będąc bliżej można było zauważyć, że rumowisko jest całe mokre - po kamieniach sączyła się leniwie woda spływająca do niewielkiego stawu poniżej. Wokół było przyjemnie chłodno i rześko, aż dziw brał na samo wspomnienie o tym, że Sanaya zapowiadała wysoką temperaturę wewnątrz jaskini.
        Alchemiczka zsiadła z wierzchowca bez pomocy Kalisa. Odetchnęła, rozprostowała nogi, po czym podeszła do jednego z większych kamieni, na którym ułożyła swoją torbę i zaczęła w niej grzebać.
        - Nie potrzeba lin, by zejść na dół, ale trzeba być bardzo ostrożnym - wyjaśniła w międzyczasie towarzyszowi. - No i oczywiście światła, ale z tym sobie zaraz poradzimy... O, mam wszystko. Proszę, światełko dla ciebie i coś na tamtejszy klimat. Eliksir wypij teraz, potrzebuje chwili by zadziałać i możesz mieć z początku dreszcze, ale to nie potrwa długo. A to działa tak...
        Sanaya złapała za szyjkę butelki, którą nazwała "światełkiem" i energicznie nią potrząsnęła. Płyn wewnątrz zmętniał i zaczął świecić na bladoniebieski kolor - w świetle dnia było to ledwo widoczne, ale w ciemnej jaskini z pewnością się sprawdzi. Eliksir zaś znajdował się w niewielkiej fiolce, której zawartość można było wypić za jednym razem. Alchemiczka miała dla siebie podobny zestaw, a dodatkowo do swojego paska przyczepiła spory przybornik z typowymi narzędziami geologa. Gdy była już gotowa, podeszła do skalnego rumowiska.
        - Idziemy? - upewniła się jeszcze. Była tak podekscytowana, że jej oczy błyszczały prawie tak samo mocno, jak jej alchemiczna lampka.
Awatar użytkownika
Kalis
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalis »

Ucieszyło Kalisa potwierdzenie, że zablokowanie jasnowidztwa będzie jak najbardziej możliwe. Myślał, że porywa się z motyką na słońce, ale chyba warto było zaryzykować. W każdym razie nie warto tracić czasu i gdy tylko Sanaya wsiadła, to od razu ruszyli traktem. Podróż przebiegała naprawdę spokojnie i przyjął to właściwie z ulgą. W końcu nie widzi mu się ciągle wyciągać miecz. Nie spodziewał się pytania o naukę jeździectwa. Sam raczej nie był dobrym przykładem, bo znał głównie podstawy. Choć lepsze to, niż w ogóle nie umieć jeździć, bo wierzchowiec w tym świecie to podstawa.
- Jasne, ale zróbmy to już przy drodze powrotnej. Kastr jest bardzo dobrze wyuczony, więc nie powinnaś mieć problemów z jego opanowaniem - zapewnił krótko, zjeżdżając już na leśną ścieżkę, tak jak kazała alchemiczka. W końcu dotarli do miejsca i szczerze Kalis wyobrażał sobie coś całkiem innego. Nie spodobały mu się mokre kamienie ani trochę, choć na szczęście jest się za co złapać. Zgodnie z instrukcjami wypił miksturę, po której od razu dostał dreszczy, i potrząsnął światełkiem. Proste, a takie praktyczne. Sanaya wręcz paliła się już do zejścia, jednak musiał ją powstrzymać
- Lepiej chwilę poczekać. Naprawdę nie warto schodzić po mokrej ścianie mając dreszcze - skwitował, czekając grzecznie aż to przejdzie. Gdy tak się stało, w końcu mogli się wyruszyć do wnętrza rumowiska. Przywiązał buteleczkę ze światłem na sznurek i sprawdził, czy da się zejść we dwóch jednocześnie. Na szczęście się dało, choć Kalis będzie musiał schodzić szybciej, by dać trochę miejsca dla alchemiczki.
- Schodźmy razem, w razie czego będziemy się asekurować - odrzekł, rozpoczynając schodzenie. Niespecjalnie umiał się wspinać, a więc przy tym schodzić, ale ma nadzieję, że intuicja poprowadzi go w dobrą stronę. Ogólnie ze swoim wyposażeniem był sporo cięższy od Sanayi, więc powinien sobie lepiej radzić, o ile mu się grunt nie zawali.
- Przy okazji... Będę umiał jakoś określić o który składnik ci chodzi? - spytał się przelotnie, by nie było tak cicho.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Zgoda Kalisa wywołała wielką radość na twarzy Sanayi - już od dawna chciała nauczyć się jeździć konno, ale nigdy nie miała takiej możliwości. Tak naprawdę nie spodziewała się, że jej towarzysz się zgodzi, bo w końcu był w Menaos tylko na chwilę i pewnie chciał...
        - Och... - Sanaya zreflektowała się po czasie. - Ale jeśli wolisz odpocząć, to nie musimy. Przepraszam, nie pomyślałam, jesteś w drodze, a ja cię tak wykorzystuję. Może w takim razie wrócimy do tego tematu, gdy już będziemy wracać?

        Alchemiczka wypiła miksturę chwilę po Kalisie. Znała jej działanie i wiedziała, czego się spodziewać, nie czuła więc dyskomfortu z powodu dreszczy, które zresztą zaraz miały przeminąć. Usiadła na chwilę na jednym z kamieni i objęła się za ramiona, jakby było jej zimno - wzory tatuaży z jej dłoni i barków pomieszały się, tworząc plątaninę kresek i kropek, na którą wystarczyło tylko chwilę popatrzeć, by poczuć zawroty głowy.
        - Możemy iść - uznała po chwili, gdy poczuła, że najgorsze już minęło. Wstała i otrzepała spodnie, po czym swoją wielką torbę upchnęła między kamieniami tak, by nie była za bardzo widoczna. Do jaskini schodziła tylko z pasem obwieszonym niezbędnymi przyborami.
        Zejście nie było takie najtragiczniejsze, kąt nachylenia był taki, że co prawda nie można było iść wyprostowanym, ale wystarczyło lekko się przygarbić i patrzeć pod nogi, by poradzić sobie bez dodatkowej asekuracji. Przez pierwsze kilka sążni drogę oświetlało jeszcze światło słoneczne, im jednak znajdowali się głębiej, tym wyraźniejszy był blask alchemicznych lampek. W błękitnym świetle oboje wyglądali wyjątkowo niekorzystnie - Kalis przypominał świeżego nieboszczyka, a Sanaya mocno nieświeżą topielicę. Na kamieniach wkoło kładły się ostre cienie, a każdy najmniejszy szmer niósł się echem głośnym niczym uderzenie piorunu. Odruchowo zaczynało się mówić szeptem.
        - Oczywiście! - odpowiedziała bez wahania alchemiczka. Przykucnęła na półce skalnej, z której miała właśnie zeskoczyć i zaczęła pokazywać to, o czym mówiła. - To są mniej-więcej takie kryształy. Przypominają porcelanę, bo są białe, bardzo gładkie i twarde, ale można je rozróżnić dzięki temu, że przepuszczają światło nawet gdy są bardzo grube. No i zawsze utrzymują stałą temperaturę, będą na pewno chłodniejsze od otaczających je kamieni. Ale nie znajdziemy ich wcześniej niż na samym dnie jaskini.
        Sanaya w trakcie mówienia stuliła ręce razem, pokazując kształt dwukrotnie większy od kurzego jajka, wyraźnie przy tym ułożyła palce tak, aby pokazać, że kryształy zwężają się w jednym kierunku.
        - To przez ich stałocieplność są takie wyjątkowe - wyjaśniła. - A drogie przez to, że bardzo wolno rosną i potrzebują do tego odpowiednich warunków. Po zabraniu ze swojego naturalnego środowiska szybko tracą swoje właściwości izolacyjne, alchemicy do tej pory zdołali jedynie opóźniać ten proces. A ja w swojej pracy udowadniam, że ten proces można całkowicie zatrzymać... Ale dla ciebie to na pewno będzie naukowy bełkot, nie będę cię tym zanudzać.
        Sanaya zaśmiała się, po czym wyciągnęła do Kalisa rękę, by ten pomógł jej zejść niżej. Wokół było już zupełnie ciemno i tylko czasami w świetle alchemicznych lampek widać było liczne rozwidlenia i uskoki skalne. Alchemiczka zdecydowała jednak, by iść cały czas prosto, głównym korytarzem jaskini - sięgał on najgłębiej i na dodatek trudno było się w nim zgubić. Gdy na ścianach pojawiły się pojedyncze plamy porostów, Tai przyglądała im się w nadziei, że przy okazji znajdzie kolejny rzadki składnik. Ona jeszcze tego nie słyszała, ale do uszu Kalisa dochodził jednostajny szum, którego źródło bez cienia wątpliwości znajdowało się gdzieś w głębi jaskini.
Awatar użytkownika
Kalis
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalis »

Kalis tylko się zaśmiał na przeprosiny alchemiczki. Oczywiście, nie miał zbyt wiele czasu do zmarnowania, dlatego też obmyślił, by zrobić naukę jazdy podczas powrotu do miasta.
Zejście faktycznie nie było złe, jednak znikome doświadczenie w tym zakresie dawało o sobie znać. Chyba tylko raz robił coś podobnego i niespecjalnie było to jego ulubione zajęcie. Dlatego też zeskoczenie na twardy grunt przyjął z ulgą. Kto wie, może po prostu Obrońca miał lęk przed wysokością. Słuchał co miała do powiedzenia Sanaya na temat kryształów. Cóż, możliwe, że będą mieli szczęście i cała jaskinia nie będzie okryta różnej maści kryształów - wtedy zajęłoby to chyba wieki.
- Czyli tak naprawdę te kryształy są głównym elementem twojej prezentacji. No, choć rozumiem dlaczego wcześniej nie dałoby się tego po prostu nazbierać... - powiedział, choć wcale nie oczekiwał odpowiedzi, bardziej mówił do siebie. Tak to rzeczywiście jest trudne, by korzystać z takich kryształów, zwłaszcza w pełni ich mocy. To pewnie znacznie ułatwiłoby alchemiczne mumbo-jumbo i dlatego starsi alchemicy podchodzą do działania tego ze sceptycyzmem... Trzeba mieć tylko nadzieje, że w głębi nie żyje jakieś skalne zwierzę. Miał takie myśli, gdyż nieustannie słyszał jakiś szum. Choć tak szybko nie powinien porównywać go do istnienia stwora.
Szli tak przez pewien czas tą główną drogą, jednak natrafili na pierwszy i dość kłopotliwy problem. Zawalenie się przejścia, widać było tylko małą szparę przy ścianie, która była zbyt mała nawet na Sanayę.
- Uch, nie masz przypadkiem jakiegoś kwasu rozpuszczającego głazy? - spytał się retorycznie, przyglądając się ich przeszkodzie. - Mógłbym się tym zająć, choć trochę boję się używać tego w jaskini. Próbujemy, czy korzystamy z innych rozwidleń? - spytał się dość niepewny ich następnego kroku. Najgorsze było to, że skoro już tutaj trafili na blokadę, to co dopiero dalej? Chyba znalezienie kryształów nie będzie takie prościutkie.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        - No właśnie! - Sanaya wyraźnie się ucieszyła, gdy Kalis okazał zrozumienie trudnościom, z jakimi wiązały się jej badania. - A to jest naprawdę przydatne. Uwierzysz, że nawet jeśli w środek takie wydrążonego kryształu wlać ciekły metal, będzie można go dotknąć z zewnątrz i się nie poparzyć? Wiesz, jakie to niesie ze sobą możliwości? Uch, a to co?
        Alchemiczka zmarszczyła brwi i lekko wydęła wargi w wyrazie niezadowolenia, gdy tylko dostrzegła zawał na ich drodze. Razem z Obrońcą obejrzała rumowisko i westchnęła dramatycznie - tego się nie spodziewała. Gdyby nie ta przeszkoda, wkrótce byliby na miejscu i wszystko załatwiliby szybko i bez kłopotów. Teraz musieli wykombinować, jak uporać się z kłopotem - Kalis rzucił kilka propozycji, które Sanaya dokładnie rozważyła.
        - Mam taki kwas, ale za mało - westchnęła. - Na dodatek podczas reakcji wytwarza się gaz, który strasznie cuchnie i można od niego dostać mdłości... No i nie wiadomo jak wygląda struktura ścian wkoło i jak daleko sięga ten zawał, próby jego usunięcia mogą się okazać niewarte zachodu albo wręcz niebezpieczne. Wróćmy się do ostatniego rozwidlenia i poszukajmy innej drogi. A jakie w ogóle rozwiązanie miałeś wcześniej na myśli, to, którego bałeś się użyć w jaskini? Nie nosisz chyba ze sobą prochu?
        Sanaya tym razem szła pierwsza. Utrudnienia trochę popsuły jej humor, więc nie starała się podtrzymywać rozmowy aż do momentu, gdy dotarli do rozwidlenia korytarzy. Druga odnoga wiodąca z tego miejsca była niższa, oboje więc musieli się pochylić. Nim alchemiczka poszła nowym korytarzem, wyciągnęła ze swojego przybornika kawałek najzwyklejszej kredy i narysowała na ścianie jakiś dziwny symbol i strzałkę.
        - Byśmy nie zabłądzili - wyjaśniła Kalisowi. - Nie znam całego tego labiryntu, więc będę coś takiego malować na rozwidleniach, wtedy łatwiej znajdziemy drogę powrotną.
        Sanaya po raz kolejny potrząsnęła swoją lampką alchemiczną, by ta dała mocniejsze światło, po czym weszła w nowy korytarz. Idąc nim dało się wyczuć, że wkoło robi się trochę cieplej, a podłoże miarowo opada, prowadząc grotołazów coraz głębiej pod ziemię. Chodnik był skalisty, nierówny, trzeba było więc ostrożnie stawiać stopy.
        Kalis nagle usłyszał krótki krzyk alchemiczki i ta zniknęła mu z oczu. Gdy minęło pierwsze zaskoczenie, chłopak mógł dostrzec, że Sanaya wpadła w szczelinę między skałami.
        - Nic mi nie jest! - zawołała do Obrońcy. Znajdowała się jakieś dwa, trzy sążnie niżej, a w błękitnym świetle trzymanej przez nią lampki widać było, że stoi po kostki w wodzie. - Tutaj płynie podziemna rzeka, musiała naruszyć strukturę tunelu! Ściany są wygładzone przez wodę, nie wydostanę się bez twojej pomocy!
Awatar użytkownika
Kalis
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalis »

Jak pamiętał, to żeby ciekły metal zachował swoją nazwę, to musiał być niesamowicie gorący. Dotknięcie czegoś takiego skórą byłoby chyba najdziwniejszym uczuciem u kowala. Sanaya wybrała bezpieczniejszą opcję i w sumie nawet się z nią zgadzał. Dalsze zawalenie tunelu mogliby przypłacić nawet ich życiem. Wolał nie odpowiadać za śmierć pięknej i zdolnej alchemiczki. Gdy Sanaya zapytała się co by zrobił, to tylko podrapał się po głowie. No ale i tak pewnie użyje to przy niej, to czemu ma nie powiedzieć?
- Jestem trochę związany z ziemią. Zniszczenie takiego obsuwiska nie stanowiłoby dla mnie problemu, choć stan jaskini mógłby się pogorszyć - wyjaśnił trochę zagadkowo, ale myśląca osoba powinna od razu zorientować się o co mu chodzi. Co prawda miał znaczne ograniczenia, gdy chodziło o jej używanie, no ale mniejsza z tym.
- Rozsądne posunięcie, sam bym zapomniał - pochwalił zapobiegliwość kobiety co do oznaczania jaskini. Skalistość terenu bardzo utrudniała szybkie przemieszczanie się. Raz wywinąłby orła, stawiając nogę na podłożu. Wyglądało jednak na to, że były gorsze problemy z tym rozwidleniem, gdy nagle zgubił alchemiczkę. Dziury to chyba nikt się nie spodziewał.
- Masz grunt pod nogami? - upewnił się, choć z tego co widział w tym słabym świetle, to chyba miał rację. Bezpiecznie sprawdzał teren wokół dziury, żeby czasem grunt się nie zawalił i nie wpadł do wody razem z nią.
- Spróbujemy starym sposobem - powiedział i zwyczajnie złapał ją za ręce, próbując wyciągnąć. Raczej nie powinien mieć większego problemu, biorąc pod uwagę sylwetkę Sanayi.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Słowa Kalisa wywołały na twarzy Sanayi wyraźne zainteresowanie.
        - Nie myślałam, że mam do czynienia z magiem - przyznała z uśmiechem. - Pozwolę sobie to zapamiętać na przyszłość, może się przyda.

        - Mam, grząski, ale mam - przyznała alchemiczka. Na potwierdzenie swoich słów podniosła jedną stopę ponad taflę wody, aby zademonstrować szlam, który ubrudził jej skórę, buty i brzeg nogawki. Gdy Obrońca oglądał strukturę pobliskich skał i sprawdzał, jak może jej pomóc, ona milczała, gdyż nie miała nic mądrego do dodania, a gderanie nie leżało w jej naturze. Wyciągnęła daleko przed siebie lampkę alchemiczną, aby obejrzeć szczelinę, w którą wpadła - zwężała się ona dość gwałtownie, przez co nie mogła stanowić nowego tunelu do zbadania i nie można było nią podążać.
        Gdy Kalis zarządził, że wyciągnie Sanayę siłą własnych mięśni, ona przystała na to bez dyskusji, pokiwała tylko głową i powiedziała cicho "aha". Poczekała, aż chłopak ułoży się w odpowiedniej pozycji i wyciągnie do niej rękę, po czym sama sięgnęła w jego stronę. Stojąc tak jak stała, nie mogła go sięgnąć, brakowało jej dosłownie odrobiny. Uniosła się na palce, ale grunt pod jej nogami był za grząski i nie mogła utrzymać równowagi. Zachwiała się i prawie przewróciła.
        - Podskoczę - zastrzegła Kalisowi, by ten przygotował się na szarpnięcie. Całe szczęście nie było wysoko, więc i impet nie mógł wyrwać mężczyźnie rąk ze stawów. Alchemiczka złapała go mocno i na ile mogła, starała się nogami jakoś zaprzeć, by pomóc mu wyciągnąć się na górę. Gdy już była na górze, nie podniosła się od razu do pozycji stojącej, tylko chwilę siedziała, aby opanować drżenie kolan - trochę najadła się strachu przez tę sytuację.
        - Jak dobrze, że przyszłam tu z tobą - oświadczyła z wyraźną ulgą w głosie. - Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczna, sama zaraz zaczęłabym panikować i kto wie, jak bym się stamtąd wydostała... Idziemy dalej?
        Sanaya w końcu wstała. Tym razem była przesadnie ostrożna, patrzyła pod nogi i delikatnie stawiała kroki, całe szczęście nie szła przez to specjalnie wolno. Zatrzymała się, gdy dotarli do miejsca, gdzie korytarz rozszerzał się, a sklepienie wyraźnie się podnosiło, tworząc coś na kształt małej komnaty. Alchemiczka złapała Kalisa za rękaw i pokazała mu palcem szkielet jakiegoś małego leśnego stworzenia, pewnikiem zająca.
        - Patrz. Sądzisz, że to może wróżyć kłopoty? - upewniła się, a jej głos wyraźnie drżał.
Awatar użytkownika
Kalis
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalis »

Kalis nigdy nie uważał się za maga. Prawidłowe byłoby stwierdzenie, że jest osobą mającą magiczne zdolności. Nie ma wiedzy, dyscypliny, a nawet mocy przeciętnego maga. Z niego bardziej jest wojownik niż czarownik.
Z ulgą westchnął, gdy udało mu się uratować Sanayę z potrzasku. Choć o wyrwanie ręki nie powinien się martwić - wytrenował się wystarczająco, by takie sytuacje się nie zdarzały.
- Dobrze, że tradycyjny sposób się udał. Nie chciałbym jeszcze bardziej naruszać struktury jaskini - odparł zadowolony z rezultatu. Właściwie nawet się nie zmęczył. Kobieta była tak lekka, że prawie nic nie czuł. Nie oponował dalszemu ruszeniu naprzód. Skoro tyle już przeszli, to czemu nie mieliby dojść do samego końca?
Z zadowoleniem powitał coraz to rozszerzający się korytarz. Nie lubił zbytniej ciasnoty, a i otoczenie mogło świadczyć, że są już blisko. Gdy Sanaya przykuła jego uwagę kośćmi, to przyjrzał się im z bliska. Nie był ekspertem, choć widział parę zwłok, nawet w połowie zjedzonych.
- Wydaje mi się, że ma raczej tydzień, może więcej... Choć raczej tak daleko sam nie przyczłapał, pewnie jakieś stworzenie ma tu swoje legowisko. - odparł stanowczo, zastanawiając się co może czyhać w głębinach. Człowiek to raczej nie był, choć nie powinien wykluczać humanoida. Rozejrzał się po gruncie, szukając jakichś śladów łap, czy czegokolwiek, jednak nie zauważył.
- Nie możesz przyrządzić mikstury umożliwiającej widzenie w ciemności? - spytał się alchemiczki, choć znał już odpowiedź. Gdyby było inaczej, to nie używaliby tych lamp. Kalis stanął wyprostowany i nagle się wyciszył. W skupieniu nasłuchiwał. To było bardzo dobre miejsce na coś takiego, w końcu było cicho jak makiem zasiał. Usłyszał jednak małe trzęsienia ziemi. Oczywiście, Sanaya tego nie czuła.
- Czyżby się wybudził przez to, że byliśmy za głośno...? - kontemplował nad sytuacją. Był niemal pewny, że coś tutaj jest. - Na razie zachowajmy ostrożność. Coś tu z pewnością jest... Choć jeśli zadowala się tak małą zwierzyną, to mamy jeszcze nadzieję - odparł na koniec i tym razem to on wyszedł na prowadzenie, nie chcąc narażać Sanayi na jakieś nieprzyjemne spotkanie. On miał miecz, był wyuczony do walki, mógł spokojnie sparować atak.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya stała w miejscu, czekając, aż Kalis wyda werdykt w kwestii znalezionych kosteczek. Widziała, że szkielet był dobrze oczyszczony i to pewnie dość dawno, gdyż w powietrzu nie było czuć tej charakterystycznej woni starego mięsa. Niemniej sama nie potrafiła określić, jak to zwierzę zginęło, czy zostało zagryzione przez coś większego, czy po prostu weszło do jaskini i z jakiś przyczyn samo tu zdechło. W powietrzu na pewno nie było trujących gazów, to Sanaya mogła wykluczyć - raz, że trochę znała tę jaskinię, a dwa: nie wspominała o tym obrońcy, ale pod wpływem zanieczyszczeń powietrza ich lampy powinny zmienić kolor. To jednak wykluczało tylko jedną z przyczyn zgonu tego zwierzaka.
        Kalis wydał werdykt, zgodny z przewidywaniami alchemiczki, ale niespecjalnie podnoszący ją na duchu. Nie dała jednak tego po sobie poznać, wolała skupić na czym innym myśli, by nie panikować. Obrońca nieświadomie podsunął jej dobry temat do rozmyślań. Sanaya pokręciła głową.
        - Nie mam takiej mikstury - oświadczyła. - I nie stworzę jej, bo nie mam do tego składników. To zresztą nie jest takie dobre rozwiązanie, jak mogłoby się wydawać: takie eliksiry działają przez pewien określony czas, ani chwili dłużej, ani chwili krócej. Gdyby wyszło się na światło dzienne będąc pod wpływem działania mikstury, można by uszkodzić sobie wzrok, zaś gdyby przestała działać pod ziemią, moglibyśmy nie znaleźć drogi powrotnej. Dlatego zdecydowałam się na lampki dla nas.
        Sanaya zamilkła, widząc, że Kalis nasłuchuje. Ona nic nie słyszała, bo jak większość alchemików była trochę przygłucha, starała się jednak nie utrudniać przy tym życia swemu towarzyszowi. Odezwała się dopiero gdy on to zrobił.
        - Tu nie powinno nic być, nic tu nigdy nie mieszkało - oświadczyła, ale ton jej głosu nie był ostry. Po prostu stwierdziła fakt. Miała też swoje powody, by być jeszcze dobrej nadziei: jej instynkt póki co milczał. Jeśli więc cokolwiek mieszkało w jaskini, albo było gdzieś daleko, albo nie było zainteresowane dwójką ludzi.
        Korytarz pozostawał przestronny jeszcze długi czas. Biegł w dół, czasami idąc ostrymi zakosami, a czasami rozszerzając się do małych komnat. Powietrze wyraźnie się ogrzało, co w połączeniu z wszechobecną wilgocią dawało uczucie przebywania w saunie, jednak mikstura Sanayi sprawiła, że ani ona ani Kalis nie czuli dyskomfortu płynącego z przebywania w wysokiej temperaturze. Gorzej z zapachem: warunki były idealne dla rozwoju jaskiniowych grzybów i porostów, które gęsto pokrywały ściany i sklepienie jaskini, przez co wkoło roznosił się bardzo specyficzny zapach. Alchemiczka czuła, jak kręci ją od tego wszystkiego w nosie. Stłumiła kichnięcie, po czym złapała Kalisa za ramię - dotarli do kolejnego rozwidlenia.
        - Tamtędy - wybrała kierunek Sanaya, wskazując węższą, idącą ostro w dół odnogę. Można by zapytać, dlaczego akurat ta droga wydawała jej się odpowiednia, ale odpowiedź niewielu by zadowoliła: Tai po prostu miała przeczucie.
        - Dlaczego zostałeś obrońcą? - zapytała nagle Kalisa. Skoro już spędzali ze sobą czas, mogli chociaż trochę lepiej się poznać.
Awatar użytkownika
Kalis
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalis »

Nie mówił, że powinni używać tej mikstury cały czas. Jakby się zużyła, to mogliby wrócić do światełek, byleby nie zdradzać swojej obecności tak głęboko w jaskini. No, ale skoro nie może stworzyć takiej mikstury, to po ptokach.
Słysząc, że nic nie wiedziała o jakimś żyjącym tu stworze, trochę się zamyślił. Czyli to znaczyło, że stwór nie jest nawet obeznany z terenem, co dawało im wyrównane szanse w trakcie starcia. Jaskinia miała zbyt wiele rozwidleń i niespodzianek, by przez na przykład tydzień poznać jej zawartość. Działanie mikstury powodowało dziwne wrażenia u Kalisa. Wiedział, że musi być tutaj już bardzo ciepło, ale jakby coś nie pozwalało mu tego poczuć. To takie głupie uczucie, jak wtedy, gdy wiesz, że zbliżają się dreszcze, ale koniec końców nie możesz się zatrząść. Miał za to problem z zapachem, chyba nie chciałby tutaj wracać po raz drugi.
Poszedł za Sanayą we wskazanym kierunku, domyślając się, że musiała już znać tę jaskinię. Byli chyba coraz bliżej celu. Mniej roślinności, za to było widać małe odbarwienia na skałach. Robiło się coraz bardziej kolorowo i w sumie Kalis chętnie zobaczyłby taki widok. Chyba jeszcze nigdy nie zapuszczał się tak głęboko do jaskini. Pytanie rzeczywiście zbiło go z tropu. Choć chyba długo już szli w ciszy, więc pewnie alchemiczka chciała ją przerwać.
- Wcześniej byłem Strażnikiem, ale byli bardzo... niechętni magii. A gdy mogłem władać ziemią, to nie była najlepsza atmosfera, więc zmieniłem trochę profesję. Tu ludzie są dobrani drużynowo i cóż... Jak nie jesteś w dobrych relacjach z członkami drużyny, to jesteś udupiony. Zresztą, mamy aż trzy osoby znające jakieś magiczne sztuczki, więc mamy trochę przewagi - odpowiedział trochę więcej niż zwykle, no ale się zagalopował.
Awatar użytkownika
Corvo
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Corvo »

- No dobrze, przyjrzyjmy się naszym pacjentom - powiedział Corvo, a następnie kucnął.
Przed magiem leżały dwa ciała. Jedno należało do kobiety, drugie było tak zmasakrowane, że na pierwszy rzut oka nie dało się rozpoznać płci. Jerzy, myśliwy z pobliskiej wioski Krzewy, stał, udając twardego przez kilka sekund, następnie się odwrócił. Corvo na szczęście był przyzwyczajony do widoku trupów. Zabrał się za analizę.
Mag wykonał krótki gest rękę, Księga Imienna wzniosła się i otworzyła na pustej stronie. Obok niej lewitował rysik.
- Młoda kobieta - zaczął mówić człowiek zajmujący się magią. Rysik wszystko zapisywał. - Miała od szesnastu do trzydziestu lat. Trup od dwóch dób. Plus minus trzy godziny. Rozprute brzuch i klatka piersiowa. - Corvo nachylił się nad zwłokami, zmarszczył nos z powodu smrodu. - Nie ma wątroby, widać połamane żebra, bez szpiku. Trupojady zajęły się koleżanką, były tu najpóźniej zeszłej nocy.
- Zaraz się zrzygam - mruknął Jerzy. - Moglibyście gadać ciszej? Nie chcę tego słuchać.
- Ehh... Dzika wypatroszy, ale na widok ludzkiego wnętrza zbiera mu się na wymioty. - Corvo podszedł do kolejnego ciała. - Możesz wrócić do Krzewów, dalej poradzę sobie sam.
- Uff - łowczy odetchnął z ulgą. - Powodzenia, czarowniku.
- Magu. Nie jestem czarownikiem - odparł Corvo, mierząc robaki linijką.
- Dla mnie to możesz być i wiedźmą, w każdym razie powodzenia. Bywaj.
Myśliwy odszedł szybkim krokiem, mag wrócił do zdawania relacji:
- Drugi pacjent. Zabieg rozcięcia spodni jednoznacznie wskazał, że to facet. Przedział wiekowy taki sam jak poprzednio. Zginęli w podobnym czasie, chłopak się bronił, widać ślady walki. Walki na miecze, cały jest poharatany. Ciekawe, ma zmiażdżoną głowę, ale uchowała się szyja, na której jest potężna rana. Również został kolacją trupojadów.
Corvo wstał.
- Wniosek. Dwójka młodych wieśniaków poszła do lasu. Spotkali jakiegoś niemiłego pana, który raczył ich zaszlachtować. Chłopak się bronił, dziewczyna dała za wygraną. Noc po śmierci zjawili się padlinożercy.
- "Z zabójcą nic nie zrobię, ale trzeba zająć się trupojadami, prawdopodobnie mają tu gdzieś gniazdo" - pomyślał.
Mag wykonał energiczny gest ręką i wypowiedział specjalną formułę w języku elfów, powietrze zawirowało, a przed człowiekiem pojawił się Woof. Pies zaczął radośnie szczekać i podskakiwać. Corvo podrapał go za uchem.
- Szukaj bestii, chłopaku. Szukaj.
Wilczur po chwili wąchania złapał trop i ruszył nim, szczekając. Corvo nie mając wyboru, pobiegł za chowańcem.
Po niedługim czasie dotarli do jaskini. Zatrzymali się.
- Pieczara, stawiam stówę, że to troglodyci - mruknął mag. - Waruj - powiedział do psa.
Człowiek spojrzał na stojącego obok konia.
- "Oho, czyżby pan bandyta postanowił odpocząć?" - pomyślał. - "Nie. Przy zwłokach nie było śladów kopyt. To pewnie jakiś alchemik zbiera skały."
Corvo puścił magiczną kulę światła przed siebie, a następnie wszedł do jaskini.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya pokiwała głową, chociaż i tak Kalis nie mógł tego zobaczyć. Nie wyglądała przy tym na usatysfakcjonowaną tym, co usłyszała.
        - Magia to potężne narzędzie, bardzo przydatne w odpowiedzialnych rękach - zauważyła. - Wiele bym dała, by móc rzucać zaklęcia, niestety, mam wyjątkowo słaby zmysł magiczny, nauka byłaby dla mnie trudna i przynosiłaby marne owoce. Szkoda fatygi. Za to ty jesteś pewnie cennym nabytkiem dla drużyny, prawda? Strażnicy nie wiedzą, co tracą.
        Sanaya zamilkła - po przejściu przez wąski przesmyk ich oczom ukazała się spora komnata, której sklepienie i ściany ginęły w mroku poza kręgiem błękitnego światła alchemicznych lampek. Wszędzie było słychać cichy szmer wody, gdzieś tu musiał płynąć podziemny strumyk albo musiało ciurkać jakieś źródełko. Po przejściu dwóch kroków trafiało się na coś na kształt sporej kałuży - woda nie sięgała tu nawet kostek, ale za to pokrywała całą widoczną powierzchnię komnaty.
        - Och... - westchnęła alchemiczka. Odczepiła od paska swoją lampkę, potrząsnęła nią, by mocniej świeciła, po czym uniosła ją wysoko nad głowę, by więcej widzieć. - Ale tu przestronnie... Rozdzielmy się. Idź wzdłuż tej ściany, ja pójdę tędy, może gdzieś tu rosną moje kryształy. Na pewno je poznasz, pamiętaj: białe, jajowate i chłodne w dotyku. Ach, ale nie odchodźmy też za daleko, dobrze? Gdyśmy przestali się widzieć, wracamy, dobrze? Nie wiem jak wielka może być ta komnata, a na wołaniu nie można polegać, skoro echo tutaj może wybić człowiekowi zęby.
        Sanaya nie czekała zbyt długo na odpowiedź Kalisa. Oczywiście, słuchała go, ale już podeszła do ściany i zaczęła ją badać i oglądać. Nacieki na skale i atmosfera tego miejsca jasno wskazywały, że to dobre miejsce dla rozwoju kaolinu Schaumanna, którego poszukiwała Sanaya. Nie było oczywiście żadnej gwarancji, że będzie on rósł dokładnie w tej komnacie, możliwe, że trzeba będzie wejść dalej w głąb jaskini, ale byli już z pewnością na dobrej drodze. Szło łatwiej niż można się było tego spodziewać.
Awatar użytkownika
Kalis
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kalis »

- O ile umie się ją wykorzystać. Z tego co mówisz, mogłabyś spróbować uczyć się pod Inkantacje. Choć oczywiście musiałabyś spędzić parę lat na książkach, by ogarnąć podstawy. Skoro zajmujesz się alchemią, to raczej kolidowałoby to z twoim zawodem - skwitował krótko pragnienie Sanayi używania magii. Teoretycznie do rytuałów też specjalnie nie musi mieć mocy magicznej, choć tu przydałoby się poprawić jednak zmysł. W każdym razie w końcu dotarli do większej komnaty. Liczył na jakieś samoświecące kryształy, czy coś, ale chyba się przeliczył. Chyba już trochę miał dość tej ciemności.
Zgodził się na plan alchemiczki, choć nie mógł cicho nie parsknąć śmiechem na temat echa. To było bardzo dobre stwierdzenie. Zajął się sprawdzaniem ściany i szczerze - nic nie wskazywało na to, by w tej komnacie było to, czego szukali. Mimo to byli bardzo blisko. Jednak coś im przerwało przeszukiwanie ścian. Ni stąd ni zowąd pojawił się na środku komnaty wielki stwór, który najwyraźniej miał skórę pokrytą kamieniami. Nawet oddawał jakiś blask, dlatego był widoczny. Jednakże to, że tak nagle pojawił się niezauważalnie koło nich był wręcz zdumiewający. Kalis instynktownie zamarł w bezruchu, przyglądając się stworowi, który zdawał się ich w ogóle nie zauważać. Nie, on się zachowywał jakby nikogo tu nie było, przynajmniej Obrońca miał takie dziwne wrażenie. Potwór w końcu odszedł korytarzem, z którego przybyli do tego miejsca. To chyba znaczyło, że drogę powrotną będą mieli bardzo utrudnioną. To było bardzo dziwne spotkanie, ale potwierdzało, że musiał tu być jakiś korytarz. Ba, Kalis kątem oka zauważył zejście na niższy poziom, gdy chodziło tutaj darmowe oświetlenie. Upewniając się, że nic ich nie zaskoczy, podszedł do Sanayi. Nie chciał się głośniej odzywać, by nie zwabić z powrotem nieznajomego.
- Wszystko w porządku? Mamy chyba utrudnione wyjście z tej jaskini... Choć dzięki niemu zauważyłem kolejne zejście jeszcze niżej - powiedział szeptem. Po tym dokończył przeszukiwanie ściany i w zagłębieniu rzeczywiście znalazł coś, co przypominało ów kryształ, choć wydawał się Kalisowi na... "niedojrzały". Zwrócił uwagę alchemiczki na kryształ, by wydała swój osąd. W każdym wypadku byli chyba zmuszeni pójść kolejnym korytarzem... który szybko się skończył i gdyby nie intuicja Sanayi, to by chyba zginął. Przed sobą mieli ogromną przepaść i na dole musiał być jakiś strumyk, bo słychać było wodę. Nie było widać sposobu na swobodne zejście, choć było coś widać w tej komnacie. Było tu parę napromieniowanych kryształów, dających małe światło oraz wielka płaszczka. Tak, Kalis sam nie mógł uwierzyć, że widzi latającą, świecącą płaszczkę, chyba trzy, cztery razy większej od nich.
- Może użyjemy jej do transportu? - powiedział żartobliwie, choć kto wie. Jeszcze ich nie zauważyła, tylko latała wkoło. Na razie patrzył się za jakimś mocnym stalagmitem, coby spróbować zejść po linie na dół.
Awatar użytkownika
Corvo
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Corvo »

Corvo zszedł do jaskini i strzepnął kurz z płaszcza. Wyprostował się i złożył swoją laskę, kryształ zaczął świecić bardzo jasno.
- "Ciekawe, grota jest wypełniona magią." - zauważył w myślach.
Mag kucnął i przejrzał podłożę i ściany, szukał śladów obecności troglodytów. Nic nie znalazł, więc oparł się na kosturze i ruszył przed siebie. Drogę miał cały czas oświetlaną przez magiczną kulę.
Po kilku minutach marszu Corvo dostrzegł, że kryształ w lasce świeci mocniej przy niewielkim punkcie, znajdującym się pod ścianą.
- A czym ty jesteś? - mruknął do niewidzialnego, magicznego obiektu.
Zastanowił się chwilę, z jego rozmyślań wynikło tyle, że do poznania tej anomalii najlepsza będzie metoda empiryczna. Mag cisnął falę energii w obiekt.
Przez chwilę było bardzo jasno. Potem wszystko wróciło do normalności. Corvo cały czas był w jaskini. Zastanawiał się, czy anomalia nie była ukrytym portalem, ale wyczuwał swojego chowańca. Szybko dostrzegł, że obecna część pieczary różni się od poprzedniej.
- "Alternatywne pokoje, robi się coraz ciekawiej."
Mag rozejrzał się, a następnie ruszył przed siebie. Kryształ świecił równomiernie.
Po kilku minutach marszu Corco wszedł do pomieszczenia w którym zaintrygowały go trzy rzeczy. Po pierwsze drzwi, solidne, drewniane drzwi stojącego naprzeciwko niego. Po drugie, dwójka ludzi. Wysoka kobieta i nieco niższy mężczyzna ubrany w kolczugę. Mag nie mógł wyczuć ich aury, więc stwierdził, że byli w alternatywnym pokoju.
- "Są i właściciele konia."
Trzecią rzeczą był wielki, kamienny golem patrzący na Corvo'a. Stwór dopiero co przyszedł z sąsiedniego korytarza.
- Yyy... Dzień dobry? - Powiedział Mag.
Magiczne stworzenie wydało głośny mruknięcie, a potem zaczęło mówić niskim głosem:
- Przybywasz do mojego mistrza?
Corvo szybko pomyślał jak wyjść z sytuacji. Wolał uniknąć walki z golemem.
- Tak, przybyłem do mistrza - rzekł, patrząc stworowi w czerwone oczy.
- W jakiej sprawie?
- Ehh, sprawy czysto magiczne. Chcę się z nim wymienić wiedzą, zaproponować moje wyroby - Corvo był ciekaw, czy golemy potrafią wykrywać kłamstwa.
Golem cały czas stał bez ruchu. Po kilkunastu sekundach ciszy odpowiedział:
- Mam wyraźnie rozkazy. Mój pan nie chce żadnych akwizytorów. Giń.
- Przecież ja nie... - próbował powiedzieć mag. Bezskutecznie.
Magiczny stwór lekko się cofnął. Następnie rozpędził się i zaszarżował na stojącego przed nim człowieka.
- "I tyle z unikania walki" - pomyślał mag. Szybko zakręcił laską i wykrzyczał - Refugium!
Corvo znalazł się za golemem, zaczął inkantować kolejne zaklęcie.
Awatar użytkownika
Sanaya
Urzeczywistniający Marzenia
Posty: 598
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Badacz
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Sanaya »

        Sanaya przyglądała się ścianom podziemnej komnaty znacznie bardziej szczegółowo niż robił to Kalis, powód był prosty - liczyła na to, że znajdzie inne interesujące okazy minerałów, tak żeby mieć je na zaś. Albo że trafi na jakiś ciekawy porost. Była tak tym zaabsorbowana, że w pierwszej chwili nie usłyszała kroków dziwnego kamiennego stwora. Dopiero światło padające zza jej pleców sprawiło, że się obróciła. Chociaż była tchórzem nienawykłym do walki, nie zrobiła tego błędu, który popełniłaby większość kobiet - nie wrzasnęła. Wystraszyła się jednak nie na żarty i aż poczuła, jak serce próbuje uciec jej przełykiem a z twarzy odpływa cała krew. Zasłoniła usta obiema dłońmi i skuliła się pod ścianą, tak by nie było widać jej alchemicznej lampki. Trud był daremny - gdyby stworzenie zamierzało ją zaatakować, byłoby już za późno na chowanie się. Całe szczęście kamienny potwór zignorował ją i Kalisa i poszedł swoją drogą. Alchemiczka pozostała w bezruchu tak długo, aż nie podszedł do niej Obrońca i nie odezwał się do niej szeptem, dopiero wtedy się rozluźniła.
        - Ale się wystraszyłam - wyznała wstając. Niepewnie spoglądała w stronę korytarza, w który wszedł potwór, jakby bała się, że w każdej chwili może on zawrócić. - Dobra, chodźmy, niech o tym nie myślę...
        Sanaya poszła za Kalisem w miejsce, gdzie wypatrzył on nowe zejście na dół. Wskazany przez niego kryształ alchemiczka obejrzała, chociaż już na pierwszy rzut oka spostrzegła, że to nie to. Aby utwierdzić się w tym przekonaniu, przyłożyła lampkę do jego powierzchni.
        - Nie przepuszcza światła - oświadczyła. - Szkoda, moglibyśmy już stąd wyjść... Chodźmy dalej.
        Sanaya wstała i poprawiła swój pas z przyborami. Tym razem nawet przez myśl jej nie przeszło, by zabawiać swego towarzysza rozmową - skoro już trafili na jednego potwora, mogli trafić też na kolejnego, wolała nie ryzykować, że to przez nią zostaną zaatakowani.
        Alchemiczka złapała Kalisa za ramię i szarpnęła go mocno w tył. Zdawało jej się, że na twarzy poczuła chłodny powiew powietrza biegnący pod trochę dziwnym kątem, spodziewała się więc jakiegoś gwałtownego uskoku. Nie pomyliła się - stali nad brzegiem dość głębokiej szczeliny. Sanaya odetchnęła z ulgą - jeszcze krok, a jej towarzysz spadłby nie wiadomo jak nisko. Tai podeszła trochę do przodu i spojrzała w dół, cofnęła się gwałtownie, widząc latającą w powietrzu płaszczkę. Znowu zasłoniła usta dłonią, a gdy Kalis zasugerował, by może spróbować na niej polecieć, spojrzał na niego morderczo.
        - Nie ma mowy! - odpowiedziała ostrym szeptem. - Jak chcesz na nią wsiąść i jak nią sterować? Zabijemy się. Spróbujmy znaleźć inną drogę.
        Alchemiczka zrobiła krok i nagle poczuła wyjątkowo mocne tąpnięcie, które prawie pozbawiło ją równowagi. Złapała się ramienia obrońcy i rozejrzała się z przestrachem. Jedyne co dostrzegła, to nagłe zniknięcie lewitującej płaszczki - stworzenie dosłownie rozpłynęło się w powietrzu, bo nie było widać, by schowało się w jakimś tunelu. Wszystkie kryształy w komnacie zaczęły emitować pulsujące światło, zaskakująco zsynchronizowane, jakby były fragmentem połączonej całości a nie przypadkowymi wybrykami matki natury. Nawet Sanaya mogła w tym momencie poczuć dziwne elektryzujące doznanie na skórze towarzyszące dużemu nagromadzeniu magii.
Zablokowany

Wróć do „Menaos”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości