MenaosPrzygoda Kaina - Czarny Rycerz przybywa do Menaos

Miasto położone na skraju Szepczącego Lasu, zamieszkałe przez ludzi. Nad miastem wznosi się przepiękny pałac króla Dariana. Szerokie, jasne ulice, marmurowe chodniki i wieża zamieszkała przez czarodzieja to tylko początek tego co może spotkać Cie w Menaos.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Przygoda Kaina - Czarny Rycerz przybywa do Menaos

Post autor: Kain »

Po kilku godzinach lotu Kain w końcu osiągnął cel podróży.
- Wreszcie Menaos. Trochę to trwało, ale dotarliśmy do celu. - powiedział rycerz przeciągając się w siodle. Już z daleka można było dostrzec wspaniały pałac będący siedzibą rodziny królewskiej. Kain postanowił wylądować kawałek przed miastem, by nie stawiać tutejszych łuczników w pogotowiu. Popadanie w konflikty z królestwem wrogim Shari było ostatnią rzeczą jakiej pragnął. Po wylądowaniu wojownik razem z Crystal skierował się do bram miasta. Po przekroczeniu bramy oczom Kaina ukazało się przepiękne miasto, bardzo ładnie komponujące się z tutejszą roślinnością. Wojownik nie miał jednak czasu na podziwianiu widoków, gdyż przybył tu z innego powodu. Mianowicie znajdował się tu mag znający się na starych przeklętych przedmiotach, który może posiadać wiedzę na temat tarczy którą Kain posiadał. Kain zauważył też, że wielu mieszkańców uważnie mu się przygląda, jedni wrogo inni z lekkim strachem. Nie ma się co dziwić plotki z Shari na jego temat z pewnością dotarły i tutaj. Nie zważając na spojrzenia i nastawienie mieszkańców, rycerz skierował się do karczmy, by się pożywić i kupić trochę mięsa dla Crystal.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Siedziała w rogu przy wyjściu w jednej z wielu karczm w Meanos, z apetytem pochłaniając pieczeń. Zmęczenie po podróży najbardziej odbija się na wędrowcu właśnie wtedy, gdy dociera do celu. Tym bardziej po tej ich "przygodzie". Ale najbardziej denerwujące było, że przbyła tylko po jakąś książkę o ziołach, o której nie było wiadomo czy istnieje.
- Następnym razem, nie będę sugerować się pogłoskami zasłyszanymi w karczmie. - powiedziała sama do siebie, trochę z samotności, trochę ze zmęczenia.
Stwierdziła, że za oknem stoi rycerz. Ani trochę nie było to dziwne w tych czasach, ale powodem dla którego zwróciła uwagę na tę jedną, szczególną osobę był pseudosmok. A dokładniej pseudosmoczyca. Rozpoznanie tego nie było trudne z uwagi na jej szczególne pochodzenie.
Nadal jednak nie przerywała posiłku, żeby nie zwracać uwagi na samą siebie. Jakakolwiek reakcja mogłaby być z czymś łatwo skojarzona, a może tylko to sobie wmawiała? Czasem trudno było orzec, czy trzeba uważać, a przede wszystkim w jaki sposób.
Wstała od stołu, aby zamaskować zdenerwowanie i podeszła do lady że słowami:
- Ja jeszcze jednego - rzekła, i w tym momencie na drewnie błysnęły trzy monety. - Reszty nie trzeba.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

- Poczekaj tu na mnie Crys - rzekł do pseudosmoczycy Kain, po czym przekroczył próg karczmy, która różniła się od karczm w których było dane młodemu wojownikowi przebywać. Karczma w której się znalazł była porządna i przytulna, wręcz zachęcała do pozostania tu na dłużej. Nie mając jednak czasu na podziwianie budynku, skierował się w stronę lady ze słowami
- Karczmarz! Proszę przygotować jakąś pieczeń dla mnie i przynieś jakieś dobre piwo. Przygotuj też i zanieś paręnaście kilo surowego mięsa dla mojej podopiecznej pseudosmoczycy - to rzekłszy rzucił na drewnianą ladę 4 złote gryfy, po czym oparł się o nią wygodnie w oczekiwaniu na posiłek. Z nudów zaczął dla rozrywki sprawdzać aury osób w karczmie. Przeskakiwał sobie od jednej do drugiej nie przywiązując zbytniej uwagi do nich, jednak w pewnym momencie zatrzymał się na jednej która wyraźnie wyróżniała się wśród reszty. Dlaczego się wyróżniała? Ano bo nie należała ani do elfa, ani do człowieka a do smoka i najwyraźniej ten smok siedział koło niego. Rycerz przerwał swoje zajęcie, by przyjrzeć się właścicielowi, a raczej właścicielce owej aury, która wyglądała jak elfka, a następnie zagadnął
- Piękne miasto, nie sądzi pani? - spytał posyłając elfce uprzejmy uśmiech
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Mężczyzna obsługujący klientów bezceremonialnie zgarnął monety upychając je gdzieś do kieszeni, następnie zniknął gdzieś za kotarą prowadzącą do innego pomieszczenia. Chwilę potem wyłonił się, aby ponownie wsadzić coś do kieszeni, tym razem jednak od mężczyzny którego zauważyła za oknem. Teraz siedział bez towarzyszki, która pewnie została na zewnątrz.
Kiedy oczekiwał na zamówienie rozglądał się po pomieszczeniu nieobecnymi oczami. Nagle jego wzrok spoczął na niej, i nie przeszedł na nikogo innego. Jego oczy znów wyglądały normalnie.
- Tak, najbardziej podobają mi się w tym mieście uliczki, są takie lekkie i zgrabne. Oczywiście zamek też jest ładny. - nie miała pojęcia jakiej odpowiedzi oczekuje mężczyzna. Czuła się bardzo dziwnie, gdy nieznajomy ją zagadał. Miała przeczucie, że nie chodzi mu nią, tylko o to kim jest. Zgrabnie zmieniła temat na taki, przy którym to nie ona będzie mówić. - To twoja pseudosmoczyca, prawda? - zapytała łagodnie, ale w sposób trochę kuszący. W zasadzie to naprawdę ją to interesowało, był to pierwszy pseudosmok jakiego widziała nie na ilustracji.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

- Ale ja nie wypchowiadam zakhlęć - Usiłowała wytłumaczyć czarodziejka iż kneblowanie jej jest zbędne, za co zarobiła kolejne uderzenie w twarz przez pilnującego ją strażnika. Barczysty mężczyzna związał jej ręce za plecami z taką siłą jakby chciał odciąć dopływ krwi do dłoni. Strażnikowi cały czas towarzyszył miejscowy mag którego zadaniem było blokowanie magicznej mocy dziewczyny. Musiała przyznać iż staruszek bardzo się starał. Narysował wokół jej celi tyle run, magicznych kręgów i inskrypcji że mógłby nimi obdarować gildie w całej Alaranii. Do tego strasznie się pocił i denerwował, gdyż skupiając swoją moc na niej, sam pozostawał bezbronny wobec zagrożenia z zewnątrz. Awel dziwiło takie zachowanie. Ona od razu wyczuwała iż mężczyzna jest silniejszy od niej i nie ma sensu z nim walczyć. No chyba ze wpadnie w furię. Wtedy tornado lub inna anomalia którą wywoła zniszczy miasto, mieszkańców i przy okazji ją samą również, a chudy mag nie będzie w stanie temu zapobiec. Na razie wolała nie rozważać takiej możliwości i znaleźć dla siebie inne rozwiązanie na wydostanie się tarapatów.
Po raz kolejny odczytano jej zarzuty tak jakby ona sama nie znała ich już na pamięć. „Oskarżenie o kradzież – uznana za winną, skazana na obcięcie prawej dłoni. Oskarżenie o zniszczenie mienia w warsztacie jubilerskim – uznana za winną, skazana na obcięcie lewej dłoni. Obraza majestatu władzy – uznana winną i skazana na śmierć” recytowała w myślach wraz z trzymającym pergamin miejskim urzędnikiem. I pomyśleć ze tylko zasugerowała że miasto chroni własnych oszustów, a jego władca jest po prostu lepszym złodziejem niż ona.
Na koniec swojej pracy strażnik przewiązał grubym sznurem ramiona Awel do jej tułowia. Najwyraźniej zamierzali prowadzić ją na egzekucję niczym świnię na rzeź. Czarodziejka usiłowała się skupić szukając pozytywnych aspektów całej sprawy. Przede wszystkim na jej korzyść przemawiało to iż po pierwsze egzekucje śmierci wykonywano publicznie, więc przynajmniej nie zaszlachtują jej gdzieś w ciemnym kącie, a po drugie jeśli będą chcieli zawczasu wykonać dwa pierwsze wyroki to nie obetną jej dłoni bez wcześniejszego rozwiązania więzów. Mogła tez być zadowolona z szybkości z jaką działała machina sądowa w mieście. Złapano ją wczoraj, od razu oskarżono, a dziś wyznaczono termin wykonania kary. Wiele w tym zasługi pilnującego ja maga któremu nie w smak był nadzór nad trudnym więźniem. Pozostali skazańcy nie mieli tyle szczęścia. Miesiącami przebywali w lochach czekając na wyrok, głodzeni i katowani, zostali doprowadzeni do stanu w którym nie byli stanie sami iść.
- Leź jędzo. Tylko bez żadnych sztuczek. – Zakomunikował strażnik popychając Awel przed siebie. Bryza wpadła na ścianę rozcinając sobie przy tym skroń. Kolejnym szarpnięciem ustawiona ją w szeregu skazańców i kazano wychodzić.
Czarodziejka żałowała że tak niewiele wiedziała na temat zwyczajów panujących w Menaos. Interesowali ją teraz mieszkańcy i ich stosunek do władzy. Czy przyjdą oglądać widowisko ciekawi rozrywki, czy też będą chcieli protestować przeciw surowości władzy. Trudno było liczyć na przychylność ludzi gdy ostatecznie ma się świadomość winny zarzucanych czynów. To że wpadła w wściekłość a kupiec zawczasu ją oszukał stanowiło niewielkie usprawiedliwienie.
Wprawdzie przebywała w lochach ledwo kilka godzin jednak gdy tylko wyprowadzono ją na zewnątrz, panujące wewnątrz celi ciemności dały znać o sobie. Blask słońca niemal oślepił jej oczy.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

- Owszem to moja towarzyszka, w zasadzie jedyna jaka mi została na tym świecie - odpowiedział rycerz wyglądając przez okno na drzemiącą przed karczmą Crystal. Widać było że nieznajoma bardzo była zainteresowana pseudosmoczyczą i nie specjalnie się z tym kryła. Dalszą konwersację przerwał karczmarz, który przyniósł pieczeń i szybko wrócił do kuchni po mięso dla Crys. Kain zajął się na chwile jedzeniem, po czym powrócił do przerwanej rozmowy
- Proszę wybaczyć, powinienem się przedstawić. Nazywam się Kain, pochodzę z Shari - powiedział poprawiając kosmyk włosów, który opadł mu na oko. Dalsza dyskusja została przerwana przez odgłosy tłumu, który robił zdecydowanie większy hałas niż zwykle, wygląda na to, że szykuje się coś większego.
- Chyba na zewnątrz dzieje się coś ciekawego. Może wybierzemy się i zobaczymy co się dzieje? - zapytał wstając od lady i rzucając srebrnego orła tytułem napiwku, po czym skierował się do wyjścia poprawiając pas z mieczem. Taki gwar oznaczał jedno z dwóch. Albo w Meanos zbliżało się jakieś święto albo niedługo odbędzie się egzekucja a że młody wojownik był z natury ciekawy postanowił sprawdzić co w mieście piszczy.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Karczmarz, dostarczając pieczeń dla Kaina postawił przed nią drobny kieliszek wypełniony kleista, czerwoną substancją. Słuchając co rycerz ma do powiedzenia popijała małymi łyczkami wino.
Ona usłyszała gwar jeszcze z pół minuty przed tym, gdy poinformował ją o tym Kain. Już tak to jest, gdy ma się smocze uszy.
Nie zaskoczyła ją reakcja młodzieńca na rozwój wydarzeń, lecz jej własna. Jednym haustem dopiła wino, które zalało jej kończyny ciepłem i energią. Następnie zapewne ostatni raz spojrzała na swój posiłek na stole w rogu i podążyła za chłopakiem.
Tłum ściskał się po bokach alejki, zostawiając miejsce pośrodku dla skazańców i strażników. I wszystko wyglądałoby tak samo, gdyby nie dziwnie ubrany staruszek idący ze strażnikami obok jakiejś dziewczyny. Odgadła że skazana musi znać się na magii, a staruszek powstrzymuje ją przed unicestwieniem głównej ulicy.
Dziewczyna budziła w niej dziwne przeczucie, że jeszcze może okazać się potrzebna światu, a przede wszystkim jej samej i nie może sobie teraz tak po prostu zginąć. Może nawet znała położenie tego leksykonu?
Tak czy siak, powzięła wtedy jedno z najgłupszych postanowień w swoim życiu. Mianowicie chciała pomóc jej uciec, a w myślach skwitowała: "O jednego drinka za dużo".
Nie była typem chojraka, który podejdzie do strażników, przekłuje jednego na wylot i krzyknie: "Nigdy mnie nie złapiecie!". Odwrócić uwagę trzeba było inaczej. Miała już nawet jeden głupi pomysł.
Nagle ktoś z tłumu wyszedł przed pochód i zaczął wrzeszczeć, że nie takie powinny być kary, że władcę należy wybierać, oraz parę innych bzdetów. Jeden z żołnierzy nie patyczkując się podszedł doń i pokazał mu swoją włócznię z naprawdę bliska. Wtedy mieszkaniec wsunął się z powrotem do cichego teraz tłumu. "Niesamowite ile może zdziałać jedna mała groźba" pomyślała.
Dziewczyna w pochodzie przechodziła już obok tej karczmy. Smoczyca wskoczyła na ławkę z myślami: "Naprawdę powinnam mniej pić". Wyciągnęła z kieszeni swój flet i zaczęła bardzo gwałtownie bardzo emocjonującą, przejmującą do głębi melodię, która jak piorun przerwała powstałą przed chwilą ciszę.
Wszyscy, co do jednego strażnicy, nie wliczając cywilów gapili się na nią ze zdumieniem. Ale osiągnęła zamierzony efekt. Skupiony na więźniarce staruszek niemal całkowicie odwrócił od niej swą uwagę, gdy usłyszał coś czego się nie spodziewał. Czyli dla dziewczyny idealna szansa na ucieczkę, pytanie tylko, jak ją wykorzysta.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Nie był to pierwszy raz w jej krótkim życiu gdy prowadzono ja na egzekucję. Sam przemarsz zawsze wyglądał tak samo, bez względu na to czy na końcu czekał na nią stryczek, katowski topór czy stos dla czarownic. Ostatnim razem z podobnej opresji wyciągnął ją szaleniec i kilkanaście demonów. Mimo fatalnych wspomnień z tamtych wydarzeń, w chwili obecnej Awel nie miałaby nić przeciwko potworom i destrukcji miasta, byleby tylko odzyskać wolność.
Próbowała się szarpać, wyrywając z rąk strażnika trzymany sznur. Miała świadomość że stawiając opór zarobi kilka dodatkowych kopniaków, ale chłodna kalkulacja podpowiadała jej że widok drobnej dziewczynki katowanej przez muskularnego żołnierza może odpowiednio podziałać na tłum. Liczyła na litość, okazane współczucie a nawet na to iż ktoś spróbuje jej pomóc. Nic z tego. Większość osób zgromadzonych tu by oglądać widowisko z entuzjazmem dopingowała strażników.
- Wiedźma! Uciąć jej łeb! – Skandowali. Nikt nie zareagował nawet w chwili w której został powalona ciosem zadanym ciężka rękawicą w twarz. Dziewczyna upadła na ziemię. Strażnik przyklęknął przy niej niemal miażdżąc jej pierś swoim butem. Był wściekły.
- Spróbuj tak jeszcze raz a pozostałą część widowiska będziesz oglądała na jedno oko. – Zagroził przystawiając jej sztylet do policzka. – A teraz ruszaj dupę. Tłum się niecierpliwy. – Dodał ciągnąc Bryzę za kołnierz, ustawiając ją na powrót w szeregu więźniów. Popychana przed siebie została zmuszona do przesuwania się w stronę głównego placu. Ludzie wokół wiwatowali radośnie, obrzucali ją przekleństwami, a czasem też ciskali w stronę czarodziejki różnymi przedmiotami.
Nagle cały gwar ucichł, a panujący wokół harmider zastąpiła delikatna muzyka grana na flecie. Tłum jak zahipnotyzowany wpatrywał się w stojącą na podwyższeniu muzykantkę. W pierwszej chwili Awel pomyślała iż umysł płata jej figle, a dziwne wizje są oznaką paniki. Z zadumy czarodziejkę wyrwał głos eskortującego ją maga.
- Powstrzymajcie ją! Nie pozwólcie jej grać! – Krzyczał czarodziej zdradzając podenerwowanie. Nikt z straży nie zareagował. Muzyka grana przez nieznajomą najwyraźniej paraliżowała wsłuchujących się w nią osoby. Mag – strażnik zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce. Jego długa laska zaczęła jarzyć się ognistym kręgiem, a jej koniec wycelowany był teraz w głowę muzykantki.
„A zatem parasz się ogniem” ucieszyła się w myślach Awel. Dla niej była to szansa. Ogniowi jak zwykła ich nazywać, najczęściej okazywali się porywczy i nieprzewidywalni. Wyczuwając zamiary swojego dozorcy czarodziejka od razu przeszła do działania. Natychmiast podskoczyła w jego kierunku kopiąc maga w udo dokładnie w momencie w którym ten uwolnił ognistą energię. W skutek tego płomienie zamiast skupioną wiązką wycelowaną w głowę jasnowłosej dziewczyny, szerokim strumieniem poleciały w zgromadzony tłum, paląc na swej drodze przypadkowych gapiów, niszcząc ławkę na której stała muzykantka i karczmą za nią. Ściana budynku legła w gruzach, a pozostałą część jego konstrukcji objęły płomienie. Sama dziewczyna też zapewne zginęła w ogniu. Spokojne odgłosy muzyki zastąpiły teraz okrzyki przerażenia, bólu i paniki. Część ludzi zaczęła uciekać, przepychając się w różnych kierunkach. Kilku bardziej zadziornych zdecydowało się na wymierzenie samosądu. Bez względu na fakt jakim szacunkiem cieszyła się władza miejska nikt nie pozwoli jej bezkarnie podpalać mieszkańców.
- Morderca! Brać go! – Krzyczał tłum ruszając w stronę maga. Jak było do przewidzenia staruszek bronił się ciskając kolejnymi płomieniami przez co tylko potęgował zamieszanie. Właśnie takiego chaosu potrzebowała czarodziejka. W ogólnym zamęcie nikt nie zwracał już na nią uwagi. Strażnicy usiłowali bronić maga przed napierającym tłumem. Ludzie przemieszczali się w wszystkich kierunkach. Jedyne czego obawiała się Awel to fakt iż skrępowana niczym snopek siana zostanie stratowana przez napierających zewsząd uczestników wydarzeń. Potrzebowała uwolnić ręce by móc się osłaniać przed wpadającymi na nią mieszczanami.
Bryza zdecydowała się ruszyć w stronę płonącej karczmy. Przynajmniej w tą stronę nikt się nie pchał z obawy przed ogniem. Jej samej płomienie nie zagrażały. Nic się nie pali bez powietrza, a ono było jej sprzymierzeńcem. Wbiegając do budynku rozglądała się na boki usiłując znaleźć coś ostrego do przecięcia więzów, nawet nie zauważyła kiedy wpadła na stojącego wewnątrz rycerza.
„Co za pech. Nie powinno tu nikogo być” wściekała się w myślach, na fakt iż akurat musiał trafić na kogoś, kto zamiast uciekać rzuca się na ratunek uwięzionym w ogniu. „Czyżby szukał muzykantki?” Awel zajęta sobą nie miała pojęcia co stało się z dziewczyną. Jeśli nie spłonęła na miejscu to przywaliły ją gruzy walącej się karczmy. Czyżby mężczyzna był jaj na tyle bliki iż ryzykował życiem usiłując ja odnaleźć? A może szukał kogoś zupełnie innego?
- „Pomóż mi rozciąć więzy a pomogę ci w poszukiwaniach” – Usiłowała powiedzieć Awel, uświadamiając sobie jednocześnie iż nadal pozostaje zakneblowana, a przez materiał w ustach nie wydukała nic poza – Hryy yhym uhm umhumm. – Pozostawało mieć nadzieję iż rycerz zrozumie, uwierzy jej, a potem nie zauważy jak ona sama ulatnia się nieznanym kierunku.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

- Więc jednak prowadzą kogoś na śmierć - pomyślał Kain gdy tylko wyszedł z karczmy. Coraz częściej widział takie sądy nad parającymi się magią i coraz częściej spotykał się z ogólną nagonką na nich.
- Ciężkie czasy... - dodał w myślach, widząc przechodzący korowód ludzi krzyczących i wrzeszczących obelgi w stronę związanej i zakneblowanej czarodziejki.
- Za co zastała skazana? - strzęp rozmowy chwilowo odwrócił uwagę rycerza od hałaśliwej zgrai, by skupić się na kobiecie pytającej mężczyznę obok
- Podobno okradła jubilera, zniszczyła jego warsztat i obraziła majestat króla - odpowiedział zapytany mężczyzna wyraźnie nie zadowolony z takiej zuchwałości
- Kradzież, zniszczenie mienia i obraza króla? Ma dziewczę odwagę i charakterek - pomyślał wojownik, uśmiechając się delikatnie. Dalsze rozmyślania przerwała nowo poznana znajoma z karczmy, która wskoczyła na pobliską ławeczkę i zaczęła grać na flecie. Nagle wszyscy ucichli i skupili swoją uwagę na niej. Jedynie on sam i skazana zachowywali się normalnie... a przynajmniej tak myślał dopóki nie zauważył maga, który pilnował skazanej dziewczyny a teraz celował płonącą laską w grającą dziewczynę
- Cholerny mag... - rzucił w myślach i nie zastanawiając się długo szybko rzucił się do biegu, by szybko ściągnąć muzykantkę z ławki, niestety zrobił to za wolno bo mag rzucił swoje zaklęcie, na szczęście zamiast skupionego pocisku ognia w ich stronę jak i w stronę gapiów kierował się szeroki strumień płomieni, Kain nie tracąc czasu zaczął szybko wypowiadać zaklęcia w Pradawnej Mowie. Gdy płomienie go dosięgły, prześlizgnęły się po nim bez żadnych szkód tak samo jak po grającej dziewczynie i osobach których objęło to zaklęcie. Gdy tylko płomienie ustały rycerz rozejrzał się w sytuacji. Karczma w której przed chwilą przebywał teraz stała w ogniu, a nowo poznanej nieznajomej nie było widać. Gdy miał ruszyć, by jej szukać wpadł na skazaną czarodziejkę związaną jak szynka babuni i zakneblowaną. Cóż miał począć? Znalazł szybko jakiś sztylet, by rozciąć więzy krępujące dziewczę i zdjął jej knebel, jednak żeby nie próbowała mu uciec złapał ją za ramię.
- Czekaj no panno... jesteś mi winna przysługę - warknął wzmacniając ździebko uścisk - Trzeba zatrzymać tego starca bo spali całe miasto. We dwoje powinniśmy sobie z nim pora... - nie do kończył gdyż kątem oka zobaczył lecącą ku nim kulę ognia. Nie było już czasu na rzucanie zaklęć, Kain nie mając wyboru sięgnął po Przeklętą Tarczę, nie bacząc na to, że w starci teraz rozum. Wolał być żywym wariatem niż pieczenią z czarnego rycerza. Gdy zasłonił tarczą siebie i czarodziejkę, stała się rzecz dziwna kula jakby została wchłonięta w tarczę nie czyniąc nikomu krzywdy.
- Co do jasnej...? - spytał mocno zaskoczony wojownik spoglądając na tarczę, która zmieniła się w piękną błyszczącą tarczę ze złotym smokiem na środku. Nie było jednak czasu na podziwianie tarcz bo mag, który był odpowiedzialny za pilnowanie więźniarki kierował się w ich stronę szykując się do kolejnego ataku.
Ostatnio edytowane przez Kain 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Chwilę po pierwszym ataku maga została wepchnięta w walący się budynek. Ogień bardzo szybko poradził sobie ze strukturą karczmy, i na smoczycę zawaliła się góra częściowo spalonych desek. Ból był okropny, ale na zewnątrz słychać było jeszcze zgiełk przepychanek i ognistych pocisków, więc nie chciała niepotrzebnie zwracać na siebie uwagi. Płomyczki powoli zbliżały się ku niej po deskach, coraz bardziej zagrażając jej szaremu płaszczykowi. Jej, jako smoczycy niewiele mogły zrobić.
Parokrotnie próbowała wyszarpnąć się spod gruzów, lecz efektów nie było żadnych.
- Lubiłam ten płaszcz. - powiedziała cicho sama do siebie. Wtem usłyszała chrząknięcie i przypomniała sobie o istnieniu pseudosmoczycy.
- Crystal! Crystal! - zawołała ją, potem dodała w smoczej mowie, aby mieć pewność, że zrozumiała. - pomóż mi stąd wyjść!
W odpowiedzi dostała chrapliwe chrząknięcie i krótki cichy pisk.
- Oczywiście że cię wynagrodzę, ale pomóż mi wyjść!
Najpierw skrobanie, potem chrobot jak od klucza w zamku, a na końcu trzask, przy którym nacisk na jej nogę zmalał. Dwa kolejne trzaski i udało jej się wyszarpnąć nogę.
- Dziękuję. - powiedziała i rozejrzała się po zgliszczach karczmy. Obok niej stało łóżko, całkiem potrzaskane, pochodzące z drugiego piętra. Stoliki stały powywracane, a po jednym pozostały zgliszcza. Jedna ściana budynku jeszcze stała. - Chodź na zewnątrz, bo to co jeszcze stoi zaraz się przewróci.
Okrzyki już ustały i zapanowała względna cisza. Crystal przeszła z nią na brukowaną uliczkę wyglądającą jak pobojowisko.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

- Nie pomogę jeśli wyrwiesz mi ramiona - zdążyła powiedzieć Awel nim trzymający ją rycerz rzucił się w wir walki. Czarodziejka zastanawiała się przez chwilę które z zachowań zasługuje ma miano większego szaleństwa. Podrażniona duma starego maga gotowego iść po trupach mieszkańców byle tylko naprawić swój błąd, czy też stawanie do bezinteresownej pozbawionej szans na sukces walki? Jeśli jej "wybawca" przegra ów pojedynek, zapewne skończy jako kupa popiołu lub zadynda powieszony obok niej na miejskiej szubienicy, natomiast gdyby jakimś niebywałym cudem udało mu się pokonać maga, zapewni sobie tym samym nienawiść pozostałych strażników, zajadły pościg za swoją osobą i w konsekwencji i tak gruby sznur zawieszony na szyi. Sprawa był przegrana a jedynym racjonalnym wyjściem z sytuacji pozostawała ucieczka. Bryzę zastanawiało też to "jaki dług" miałaby niby mieć wobec rycerza?
- Tak jasne. Do boju. - Zapewniła mężczyznę. - Wytrzymaj tak jeszcze chwilkę a ja zajdę go od tylu. - Skłamała, ostrożnie wycofując się z płonącego budynku. Najwyższy czas uciekać nim cała konstrukcja runie jej na głowę. Skoro pilnujący ją czarodziej przypuścił atak, to najprawdopodobniej oznaczało iż jej eskorta poradziła sobie z szalejącym tłumem, a powstały zamęt wkrótce ucichnie. Potrzebowała czym prędzej znaleźć jakąś kryjówkę, przeczekać w niej bezpiecznie trudne chwilę, a następnie spróbować odzyskać rzeczy które zarekwirowano jej gdy przybyła do miasta. Wybiegając z szczątków budynku będącego niegdyś karczmą Awel dojrzała w niej jeszcze jeden ważny uwagi szczegół. Ktoś zostawił na stole zupełnie nie ruszoną pieczeń, która o dziwo przetrwała ogrom zniszczeń. Bryza nie jadła nic od kilku dni więc bez wahania porwała lezące mięso.
Gdy tylko dotarła na ulicę ku swojemu zaskoczeniu zamiast czekającego tam na nią oddziału straży ujrzała muzykantkę i towarzyszącego jej niewielkiego smoka.
- To ty? Żyjesz? Cudownie. - Powitała nieznajomą cały czas czujnie obserwując otoczenie. W każdej chwili spodziewała się ataku z strony straży. - Jestem ci bardzo wdzięczna za to co zrobiłaś, zapewne uratowałaś mi dziś tyłek. Bezinteresownie. To miło. Ale nie możemy tu tak stać. Chodź - Pociągła drobną elfkę za rękę - Wyciągając mnie z tarapatów sama naraziłaś się na problemy z władzą więc lepiej poszukajmy jakiegoś schronienia. - Powiedziała, co między wierszami miało znaczyć "ukryj mnie teraz, szybko". Awel miała nadzieję iż akcja elfki nie była jakaś spontaniczną improwizacją lecz zaplanowanym działaniem i tamta świadoma konsekwencji zaplanowała zawczasu jakąś kryjówkę.
- Tam są! Stać! - Głoś żołnierza odbił się donośmy echem w wąskiej uliczce. - W imieniu prawa! - Awel zdążyła jeszcze usłyszeć jakieś groźby, gdy świst pierwszych wystrzelonych w ich kierunku strzał przyprawił ją o mrowienie na skórze.
- Biegnij - Czarodziejka krzyknęła w stronę elfki skręcając za najbliższymi zabudowaniami. na chwilę udało jej sie zniknąć z oczu ścigających ją żołnierzy. Miała teraz do wyboru biec dalej liczac iż zgubi pościg w nieznanym sobie mieście lub też ukryć sie w najbliższym budynku licząc iż pozostanie niezauważona. Zdecydowała się zaufać losowi. Podbiegła do najbliższych drzwi. Jeśli będą otwarte to po prostu z nich skorzysta. Nacisnęła na klamkę. Drzwi ustąpiły. Nie miała pojęcia co takiego czeka ją wewnątrz więc na wszelki wypadek czarodziejka zdecydowała się wepchnąć elfkę do pomieszczenia jako pierwszą. - Tędy! - Oznajmiła, starając się być przekonywująca. Najważniejszy był fakt by muzykantka myślała iż Awel wie co robi i panuje nad sytuacją.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

Rycerz nie usłyszał co czarodziejka ma do powiedzenia, gdyż był zbyt zajęty odpieraniem ataków starego maga, który z każdą chwilą bardziej się irytował. Tracza za każdym razem pochłaniała jego ataki czyniąc je nieskutecznymi wobec młodego wojownika.
- Jak to możliwe że tak potężny przedmiot trafił do rąk kogoś takiego jak ty? - powiedział nie kryjąc złości. Kainowi nieznacznie zadrgała brew. Mag trafił w czuły punkt młodzieńca - jego własną dumę. Widząc że rycerz został lekko wyprowadzony z równowagi, zaczął mówić różne obelgi w stronę jego jak i jego pochodzenia.
- Nawet nie wiesz z jakimi siłami pogrywasz - warknął w myślach Kain skupiając mroczną energię w ostrzu, które zaczęło się jarzyć fioletową poświatą. Szybkim machnięciem miecza, wojownik posłał w stronę maga falę mrocznej energii, która ścięła go z nóg i posłała go na pozostałości karczmy niszcząc je doszczętnie. Kain podszedł do ruin znajdując ledwo przytomnego starca.
- Na co czekasz? Zabij mnie i miejmy to już za sobą - warknął mag nie kryjąc się z nienawiścią. Kain jednak wziął maga na plecy i wyniósł go w bardziej bezpieczne miejsce.
- Dlaczego mi pomogłeś? - spytał mag gdy wojownik położył o na ziemi. Kain wstał odwrócił się do maga tyłem przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc
- Ponieważ udzieliłeś odpowiedzi na moje pytanie - rzekł w końcu zostawiając maga samego z myślami. Teraz gdy Kain wiedział jaki cudowny artefakt posiada musiał szybko uciekać z miasta. Awantura jaka panowała teraz w Menaos sprawiała że nie było tu bezpiecznie co gorsza rycerz zauważył ż bramy miasta są zamknięte
- No pięknie... - mruknął wojownik szukając i nawołując Crystal. Nie miał ochoty zostawać tu ani chwili dłużej. Zastanawiał się też co się dzieje z muzykantką i czarodziejką, która zamiast mu pomóc uciekła
Ostatnio edytowane przez Kain 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Zauważyła kątem oka maga próbującego upiec Kaina. Niby trzeba mu było pomóc, ale jakoś zasłaniał się tarczą, co znaczyło, że chyba sobie poradzi. Nie zdążyła podjąć decyzji co do dalszych działań, gdy doskoczyła do niej tamta dziewczyna.
Straże. Wydawałoby się, że będą mieli dość na jeden dzień, ale akurat teraz musieli się przyczepić. Ale nie zanosiło się na łagodne przesłuchanie, raczej na egzekucję w trybie natychmiastowym. Tamta widać była doświadczona, bowiem od razu chwyciła ją za rękę i pociągnęła. Nie było sensu stawiać oporu, wcześniej jeszcze mogła łatwo przejść proces sądowy bez wyroków skazujących. Ale gdy strażnicy zobaczyli ją z uciekinierką po prostu nie miała już innej opcji jak uciec.
Dziewczyna pociągnęła ją w stronę bocznej uliczki uciekając przed ostrzałem. Potem pociągnęła ją do pierwszych lepszych drzwi i wepchnęła ją do środka. Miejsce było dość nietypowe, panował tam okropny bałagan. Szafki poobracane o losowe kąty, książki które nie korzystały z gościnności półek, czyli zupełnie inaczej niż być powinno w bibliotece. Jednak to nie była biblioteka, bo w końcu jaka wypożyczalnia książek składowałaby butelki.
- To pracownia alchemiczna. - powiedziała, i na trochę zapominając o niebezpieczeństwie przejechała dłonią po grubszym podręczniku geologii. - Ile tu wiedzy...
Jej czułe uszy wychwyciły stukot metalowych butów, zbliżających się z każdą sekundą. Żołnierze sprawdzą wszędzie. Miejsce zapewniało im kilka kryjówek, ale żadna nie była dość dobra. Musiały się obronić. Sekundę zastanawiała się nawet nad przemianą, ale miała mało czasu, poza tym nie chciała tworzyć nowych problemów.
W jej głowie wykiełkował plan. Desperacki, ale plan. Szkoda że nie miała żadnej broni, a była więźniarka też nie mogła mieć nic przy sobie. Nadal trzymała dłonią twardą księgę.
- A może by tak... - to było takie głupie. Podniosła książkę i podała tamtej że słowami - Za drzwi. I celuj w głowy. Ja odwrócę ich uwagę. Gotowa?
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

- Stój! To szaleństwo! Nie możemy walczyć papierem przeciw stali! – Awel powstrzymała swoją towarzyszkę przed wprowadzeniem jej absurdalnego planu w życie. Przecież nie schroniły się tu po to by uzbroić się w książki. Czarodziejka stawała do konfrontacji tylko w wyjątkowych sytuacjach. Zdecydowanie wolała wybierać ucieczkę lub pchnąć do pojedynku kogoś kto wykona brudną robotę za nią. Walka była ostatecznością z której należało korzystać gdy inne metody zawodzą lub gdy przysparza ona wymiernych zysków.
Bryza z ciekawością rozejrzała się po pomieszczeniu uznając iż ma dziś wyjątkowo szczęśliwy dzień. Dla niej pracownia alchemiczna było niczym zbrojownia. Co ważne była to obecnie opuszczona zbrojownia. Najwyraźniej gospodarz przerwał sobie dziś pracę chcąc obejrzeć widowisku na rynku, a wywołane przez nich zamieszanie sprawiło iż nie wrócił jeszcze do swojej kwatery. Awel natychmiast zabrała się do przeglądania zawartości półek.
- Mam inny pomysł. - Poinformowała muzykantkę. – Aparatura alchemiczna wyglądała na gotową do użycia. Rurki, menzurki i flakony były jeszcze ciepłe. Wystarczyło odkręcić wodę, otworzyć dozownik na reagenty, rozpalić podgrzewacz i zacząć produkcję. O ile tylko znajdzie zawczasu potrzebne składniki.
– To nie, to też nie. Rany ale bałagan. Nie dość że niechluj to jeszcze pisze w tragiczny sposób. – Narzekała głośno, odkładając na boki kolejne przejrzane butelki. Wprawdzie nie była wybitną znawczynią alchemii ale to co zamierzała zrobić nie stanowiło wielkiego wyzwania. – Mam! Jest! – Awel natychmiast zaczęła dolewać znalezione składniki do aparatury. – Uchyl okno i drzwi zanim się podusimy. – Poinformowała dziewczynę z smokiem.
Reakcja chemiczna nastąpiła niemal natychmiast a z urządzenia zaczął wydobywać się gęsty biały dym tworząc mgłę w całym warsztacie. Było dobrze, ale Awel uznała iż potrzebuje znacznie większego efektu, a skoro składniki i tak nie były jej to nie musi ich oszczędzać. Zaczęła w pośpiechu wlewać wszystko jak leci. Wkrótce cały budynek ogarnęły kłęby pary rozchodząc się szybko na kolejne części miasta. Plan Awel był prosty. Zamierzała dotrzeć do bram zewnętrznych nie zauważona przez nikogo pod osłoną gęstej mgły.
- Mistrzu Galmaris czy wszystko w porządku? – Zapytał strażnik stojący w drzwiach warsztatu. Gesty dym nie pozwalał dojrzeć sylwetki żołnierza. Czarodziejka wierzyła iż ów człowiek nie zdecyduje się sprawdzić wnętrza. Alchemików z reguły się obawiano. Rzadko kiedy dokonywali czegoś pożytecznego, za to wybuchy i zniszczenia okolicznych budynków były czymś częstym i całkiem normalnym.
- Yhm.. – Chrząknęła głośno Awel dając tym samym znak iż nie ma się czym przejmować. Miała nadzieję że strażnik pójdzie dalej gdy nieoczekiwanie mała smoczyca towarzysząca muzykantce zaczęła głośno wrzeszczeć wydając z siebie dziwne gardłowe dźwięki. Zaniepokojony zwierzak najwyraźniej nawoływał kogoś w pobliżu.
- Ucisz ją nim zdradzi nasz kamuflaż. – Szepnęła do towarzyszki. – Myślę że możemy już ruszać. Minie trochę czasu gdy ktoś odnajdzie i wyłączy ta aparaturę, co da na szansę na wydostanie się z miasta. – czarodziejka była przekonana iż niewielka moc wiatru pozwoli jej samej odnajdywać się w gęstej mgle. – O ile ta skrzydlata bestia nie ściągnie nam na głowy całego miasta. – Dodała chowając przy okazji po kieszeniach kilka z przejrzanych wcześniej flakonów należących do Galmarisa. Miała nadzieję że muzykantka nie dojrzy tej drobnej kradzieży. Według plotek alchemicy dysponowali zwykle sporą ilością złota ale na jego poszukiwanie one obie nie miały czasu.
Tak jak przewidywała strażnik gdzieś zniknął a one obie mogły bezpiecznie wyjść na zewnętrz. Tutaj mgła wprawdzie była nieco rzadsza ale i tak czarodziejka z trudem mogła dostrzec stojącą obok niej dziewczynę.
- Ruszajmy – Zdecydowała Awel. Naglę cisze przerwał donośny dźwięk rogu dochodzący z miejskiej strażnicy. Przeciągłe wycie sugerowało jakiś sygnał alarmowy. Po chwili dało się tez słyszeć głosy przerażonych mieszkańców.
- Wezwali łowców. Kryć się! - Oznajmił starszy człowiek.
- O matko, ostatnim razem zniszczyli cześć miasta! – Panikowała jakaś kobieta.
- Do domu szybko! Lepiej nie wchodzić im w drogę. – Awel dojrzała pulchną kobietę popychającą przed sobą dwójkę dzieciaków.
Czarodziejka nie miała pojęcia kim mogliby być owi łowczy których tak bała się miejscowa ludność. I dlaczego obywateli przerażała ich własna straż? Nie zamierzała przejmować się problemem póki nie zetknie się z nim bezpośrednio. Ruszyła w kierunku miejskiej bramy. Przeklęte smoczysko cały czas ujadało, wymachując skrzydłami i skrzecząc na cała ulicę.
Awatar użytkownika
Kain
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kain »

Kain biegł nadal nawołując Crystal. W pewnym momencie usłyszał znajome skrzeki
- No wreszcie... - mruknął kierując się w stronę źródła hałasu. Po krótkim biegu odnalazł dom, który okryty był gęstym dymem a koło niego kilku strażników. Rycerza jednak nie martwiły straże a sygnał alarmowy, który zabrzmiał w oddali.
- Łowcy... tylko ich tu brakowało - warknął rozglądając się po okolicy. W oddali dostrzegł Crystal wraz z czarodziejką, którą oswobodził i elfią smoczycą, którą spotkał w karczmie. Przyśpieszył biegu, by dołączyć do uciekających, trzymając Zantetsukena w pogotowiu. Łowcy słynęli z ataków z zaskoczenia i ogólnie złą reputacją nawet w Shari. Musieli by mieć naprawdę mnóstwo szczęścia by na nich nie trafić
- Cholera... - zaklął Kain cały czas uważnie obserwując otoczenie. Nie ma co taka akcja nie poprawi stosunków między Menaos a Shari
Awatar użytkownika
Gelarum
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gelarum »

Jej pomysł został definitywnie odrzucony, książka znów trafiła do jej rąk. I dopiero wtedy przeczytała tytuł, widniejący na wierzchu. "Zielarstwo według Seana Joba cz. trzecia".
- Mam dzisiaj szczęście. - mruknęła pod nosem. Przeczucie, które naszło ją przed karczmą okazało się strzałem w dziesiątkę. To właśnie ta książka po którą tu przyjechała. Co prawda zupełnie czegoś innego się spodziewała, ale liczy się nie droga, lecz efekt.
Dopiero wtedy zorientowała się, że czarodziejka kazała jej pootwierać okna i drzwi. Bez większego zastanowienia z leksykonem pod pachą uchyliła jedyne w pomieszczeniu okno. W samą porę, bowiem para zaczęła wydobywać się z naczynia przy którym stała tamta dziewczyna. Zalała całe pomieszczenie, wkrótce zaczęła wydobywać się na zewnątrz.
Nagle dobiegł je głos z zewnątrz. Znowu strażnik.
- Ćśś. Spokojnie. Już. - szepnęła do pseudosmoczycy w mowie smoków. Mała trochę przycichła. Ale nie była pewna czy strażnik się zorientował.
- Chyba poszedł. - powiedziała. - A co do niej się nie martw. Uspokoję ją.
Wyszły na zewnątrz. Wszędzie była mgła. Bardzo gęsta i ciężka, nawet jej wyostrzony wzrok nie był w stanie przebić się przez nią na więcej niż trzy metry.
Dookoła brzmiały przerażone głosy mieszkańców. Łowcy. Nie wiedziała kto to. Nigdy o nich nie przeczytała. Nigdy nie słyszała. Może to dlatego, że za mało bywała w karczmach. Ale odnosiła wrażenie, że nie chciała nic o nich wiedzieć.
Smoczyca znowu zaczęła wołać, na pewno rycerza. Tym razem że skutkiem pozytywnym, Kain, zdyszany, po chwili wyłonił się z kłębów pary. Mała radośnie doskoczyła do swojego pana.
Mgła w tym miejscu zrzedła, widoczność znacznie się poprawiła. Byli wystawieni n a ataki z każdej strony, a jedyną ich realną osłoną przed łowcami był Kain. Sytuacja stawała się coraz bardziej nieciekawa, wręcz kusiła do przemiany, tak przecież przez nią znienawidzonej. Ale nie wiedziała, czy każde z nich załatwiło to, co miało załatwić. Ale zapytanie, czy chcą stąd uciekać było zupełnie bez sensu.
- Zamknęli bramy prawda? - zapytała, i nie czekając na odpowiedź dodała - kim są ci łowcy?
Zablokowany

Wróć do „Menaos”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość